MANAGER — THE PRAWN STAR
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Zamieszkuje dzielnicę Tingaree i jest w 1/3 Aborygenem. Pracuje jako manager w the prawn star , bo to tak ładnie wygląda w CV, a gdy nie udaje przemiłego chłopca to pomaga ojcu w szemranych interesach. Obecnie chodzi wściekły na cały świat, bo jego siostra wyjechała i zostawiła go w tej zapadłej dziurze.
[2]

Rozmowa z Audrey nie przyniosła oczekiwanych efektów – właściwie nie wyniósł z niej niczego istotnego poza irytacją. Był świadomy tego, że panna Clark nie będzie odnosić się do niego z jakąś wyjątkową sympatią, ale jedyne na co liczył z jej strony to szczerość. I tego nie otrzymał, co nie podobało mu się w żadnym stopniu, bo jednak na jej osobę liczył najbardziej. Okazało się jednak, że być może przeliczył się i Jedda nie dzieliła się już każdym sekretem z dawną przyjaciółką. Dlatego grzebał dalej w rzeczach Jed. Uznał, że ma do tego prawo, zważywszy na brak wiadomości czy jakichkolwiek oznak życia z jej strony – w tym momencie zadowoliłby się nawet listem albo bardziej unowocześnioną formą; e-mailem. Tymczasem Jedda kompletnie go olewała, więc musiał sięgnąć po nieco inne środki. I w taki sposób złamał jej hasło do maila (kompletne nudy, niczego tam nie znalazł) i WhatsAppa.
Nieszczególnie zwrócił uwagę na tabliczkę informującą klientów, iż lokal ten obecnie jest zamknięty na czas remontu. Wzruszył ramionami i chyba nie mógłby bardziej obojętnie obok tego przejść. Przecież w środku świeciło się światło, więc ktoś tam musiał być. Gdyby – z tym swoim niesamowitym szczęściem do ludzi – natrafił przypadkowo na parę staruszków; przeprosiłby tylko z wyćwiczonym czarującym uśmiechem i poprosił o możliwość skorzystania z toalety. Nie zamierzał przecież niepokoić Bogu winnych Ebenhartów – może jedynie mimochodem wspomniałby coś o ich wnuczce, chcąc dowiedzieć się, gdzie może ją odnaleźć. O samej Hazel nie wiedział za wiele poza tymi konkretnymi informacjami na jej temat, iż udało jej się w ostatnim czasie w sposób prawny przejąć stary antykwariat i tym samym należał teraz do niej. I że z jakiegoś powodu miała kontakt z Jeddą tuż przed jej wyjazdem, czego kompletnie nie rozumiał. Znał wszystkich znajomych i przyjaciół Jeddy nawet wtedy, gdy się kłócili. Wiedział z kim i po co spotyka się jego siostra i jak do tej pory żadna z postaci przewijająca się w jej życiu nie zaskoczyła go w żaden sposób. Aż od Hazel, o której nie miał pojęcia, a wiadomości, do których miał dostęp poprzez włam na konto siostry, nie mówiły mu zbyt wiele. Właściwie były dosyć niejasne. Jedda i Hazel komunikowały się za pomocą dziwnych skrótów, emotek i czasem tylko za pomocą wysłania wiadomości z miejscem i godziną. No i czy to nie wygląda podejrzanie?
Nawet nieszczególnie Ebenhart kojarzył – w szkole pewnie znał ją jako gimnastyczkę albo baletnicę, ale gdyby przyszło przywołać mu jej personalia, pewnie zajęłoby mu chwilę zanim przypomniałby sobie jak nazywa się ta dziewczyna. I dlatego, kiedy ją zobaczył w kącie antykwariatu na chwilę się zatrzymał. Była ładna i wyglądała na typ raczej delikatny. Miał tylko nadzieję, że to właśnie ona – Hazel, z którą widywała się z jakiegoś powodu Jedda – a nie któraś z jej sióstr. Odchrząknął, nie chcąc jej przecież wystraszyć i przywołał na twarzy lekki uśmiech i równie wyćwiczonym gestem, który zawsze kojarzył mu się z roztargnieniem bądź zakłopotaniem, przeczesał dłonią włosy. – Jesteś Hazel, prawda? – rzucił, po czym wyciągnął do niej dłoń, przedstawiając się. – Zeta. Zeta Corrente. – Miał tylko nadzieję, że jego nazwisko nakieruje Hazel na te odpowiednie tory; czyli te związaną z Jeddą, a nie z przestępczą działalnością półświatka.
Hazel Ebenhart
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Jej relacja z Jeddą była dosyć prosta – spotykały się głównie na wspólne lekcje surfingu i czasem po nich poszły jeszcze gdzieś na kawę, ciastko, lody czy inne dobrocie. Jeżeli spotykały się później, to raz czy dwa wyszło tak, że skończyły w plażowym barze na drinku. Poza tym raczej rzadko się widywały poza samymi lekcjami. Co nie zmieniało faktu, że Hazel zdążyła dziewczynę polubić i fakt, że wsiąknęła niczym kamień w wodę był trochę martwiący i zastanawiała się, czy wszystko u niej w porządku. Miała nadzieję, że nic poważnego się Corrente nie stało i że da znać, że żyje.
Zapewne z punktu widzenia osoby trzeciej wiadomości, które się wymieniały mogły wyglądać podejrzanie – pewnie niektórzy mogliby nawet pomyśleć, że dochodziło do jakiś nielegalnych transakcji między nimi, co oczywiście nigdy nie miało miejsca. Haze była przykładną obywatelką, a dziadkowie wychowali ją na naprawdę dobrego i kulturalnego człowieka, choć trzeba przyznać, że balet też miał tutaj dużą zasługę… choć najwięcej, co z niego wyciągnęła to olbrzymia samodyscyplina, którą się kierowała nawet i po zakończeniu kariery profesjonalnej tancerki.
Zapewne sama Hazel nie bardzo byłaby sobie w stanie Zetę przypomnieć z czasów szkolnych – po pierwsze była dosyć wycofanym dzieckiem, a po drugie jeszcze jako nastolatka przeniosła się do zupełnie innego stanu, by uczyć się w jednej z lepszych szkół baletowych w całym kraju i wracała do Lorne jedynie na święta. Nie miała zbyt wielu znajomych tutaj, czy nawet w Sydney bo… nigdy nie miała na przyjaźnie czasu. Balet pochłaniał ją w całości, był życiowym priorytetem Haze i gdy go zabrakło… życie dziewczyny odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Przez długi czas się zastanawiała jak sobie z tym poradzić… uczenie dzieci baletu było jedynie stanem przejściowym. Przez jakiś czas myślała o założeniu sklepu ze sprzętem baletowym i zajęciem się profesjonalnym dobieraniem pointów – dobrze leżące na nogi „baletki” to była podstawa – ale wtedy niczym grom z jasnego nieba spadła informacja o tym, że Neva się wyprowadza, więc Haze postanowiła przejąć antykwariat po dziadkach.
Ze spokojem jadła zamówiony przez siebie lunch, gdy usłyszała dzwoneczek, który był zawieszony nad drzwiami wejściowymi. Może ktoś nie przeczytał karteczki i myślał, że jest otwarte? Odłożyła pudełko na bok, by wstać i zobaczyć, kto przyszedł. Jej oczom ukazał się chłopak… obcy i znajomy za jednym razem. Dziwne uczucie.
Dzień dobry, przykro mi, ale aktualnie jesteśmy w trakcie remanentu... – poinformowała go, posyłając przy tym delikatny uśmiech. Gdy usłyszała swoje imię, ten został zastąpiony zdziwieniem. Znali się? Pytanie skąd, bo ona za nic nie potrafiła sobie przypomnieć. Potem zaś padło jego nazwisko. I Haze połączyła kropki. – Tak to ja… Ty zaś musisz być bratem Jeddy, prawda? Wszystko u niej w porządku? – zapytała. Nie miała przecież pojęcia, że Zeta przyszedł tutaj właśnie w celu sprawdzenia, czy Hazel ma o jego siostrze jakieś informacje.

Zeta Corrente
MANAGER — THE PRAWN STAR
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Zamieszkuje dzielnicę Tingaree i jest w 1/3 Aborygenem. Pracuje jako manager w the prawn star , bo to tak ładnie wygląda w CV, a gdy nie udaje przemiłego chłopca to pomaga ojcu w szemranych interesach. Obecnie chodzi wściekły na cały świat, bo jego siostra wyjechała i zostawiła go w tej zapadłej dziurze.
Zeta był nieco nadgorliwy i zdecydowanie wolał zapobiegać niż później naprawiać – zwłaszcza, jeśli chodziło o zachowanie jego siostry. Tym razem jednak umknęły mu pewne fakty – sporo faktów tak w zasadzie – i kompletnie źle ocenił upór siostry w dążeniu do odnalezienia byłego chłopaka. Chyba nie sądził, że jej były chłopak okaże się aż tak istotny, by rzucać wszystko i tak po prostu wyjechać z powodu jednego, lichego, niesprawdzonego tropu. Przecież Jedda osiągnęła wiele i dziwił się, że w celu odnalezienia byłego była w stanie to wszystko poświęcić. A spotkania z Hazel wydawały mu się podejrzane tylko pod tym względem, że naprawdę niewiele o niej wiedział. A wystarczyło tylko w zasadzie zrobić nieco szersze rozeznanie i w momencie wkroczenia do Basary, wiedział, iż zapewne powinien się na tym właśnie skupić przed ową wizytą. Tylko, że podczas rozglądania się po antykwariacie doszedł do wniosku, że cała ta sytuacja wydaje mu się coraz bardziej nieznacząca. Czy w takim razie mylnie ocenił osobę Hazel i nie była ona aż tak istotna dla sprawy? W najgorszym wypadku mogło okazać się, że nie wie niczego albo też kompletnie niczego od niej nie wyciągnie, jak w przypadku Audrey. Najwyraźniej wciąż jeszcze nie wyciągnął odpowiednich wniosków na temat jej osoby.
Puścił uwagę o remanencie mimo uszu w pierwszej chwili, bo nie zamierzał przejmować się tak niewielkim i wręcz nic nieznaczącym detalem. Zmartwiło go natomiast pytanie dotyczące Jeddy, ale nie dał tego po sobie poznać. Skoro to ona pytała o Jed to albo była tak znakomitą aktorką, albo podobnie jak Audrey nie wiedziała, gdzie jest Jedda. Co więcej, w tym wypadku coś podpowiadało mu, że Hazel może nawet nie wiedzieć, że Jedda wyjechała. Albo tak dobrze udaje – przy czym ten argument wybrzmiał w jego głowie ze zdwojoną siłą. – U Jed? Tak, w porządku – zaczął powoli i również postanowił trochę odegrać małą rolę, a przynajmniej taktycznie przybrać jakiś kierunek tej rozmowy. Głównie po to, by sprawdzić czy słowa Hazel są prawdziwe czy raczej to blef z jej strony. – Ona, hm, musiała wyjechać na jakiś czas z Lorne Bay. Nie wspominała ci o niczym? Służbowy wyjazd – powiedział z olśniewającym uśmiechem, przy czym bardzo uważnie obserwował Hazel, chcąc zobaczyć co powie. Bo jeśli Hazel potwierdzi, iż ah, owszem, służbowy wyjazd to będzie dla Zety wyraźny znak, że kłamie i jednak coś wie. Tymczasem tylko stał i uśmiechał się do niej uprzejmie. Jeśli natomiast Hazel powie, że nic o tym nie słyszała i tak będzie musiał chociażby spróbować wypytać ją o Jed.

Hazel Ebenhart
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Nie była z Jeddą jakoś blisko i za specjalnie nie rozmawiały o swoim prywatnym życiu, więc Hazel niewiele – jeżeli w ogóle – wiedziała na temat jej zaginionego chłopaka. Jeżeli się czegoś dowiadywały o sobie to bardziej przypadkiem, gdy coś się „wymsknęło” w trakcie rozmowy. Może nawet Haze powiedziała Corrente dlaczego jest emerytowaną baletnicą i dlaczego potrzebuje rehabilitacji – bo niestety, ale to nie był zwykły wypadek przy pracy, a ludzka zawiść… Czasami wciąż wracała myślami do czasów profesjonalnego tańca, zastanawiając się jakby wyglądała jej kariera, gdyby nie to, co się stało. Ile głównych ról by już zagrała, na deskach jakich teatrów by tańczyła? Potem jednak wracała do rzeczywistości. To była przeszłość i tego typu myśli w żaden sposób nie pomagały i do niczego nie prowadziły. Jednie sprawiały, że było ciężej się z tym wszystkim pogodzić. Teraz przejęła biznes po dziadkach, który wcale złą wizją nie był. Ci ludzie ją wychowali, wspierali od najmłodszych lat i była im ogromnie wdzięczna za wszystko i kontynuowanie ich spuścizny było dla Haze swoistą formą odwdzięczenia się, choć doskonale wiedziała, że Ci tak naprawdę niczego od niej nie wymagają.
Ebenhart nie była nigdy jakoś specjalnie wierząca, jednakże czasem miewała wrażenie, że niektóre rzeczy nie dzieją się przypadkiem. Spotkanie się z bratem Jeddy do tego trochę należało prawdę powiedziawszy… no bo gdyby nie wypadek, to by nie musiała chodzić na rehabilitację. Jej rehabilitantka nie poprosiłaby Jed o przysługę, a co za tym idzie Zeta by teraz nie stał przed nią w tym antykwariacie, bo najprawdopodobniej Haze by nie mieszkała w Lorne. Może nawet i w Australii. Zawsze chciała zamieszkać na kilka lat w Europie.
Nie miała zielonego pojęcia co się z Jeddą stało i gdzie się podziewała, więc niestety, ale Zeta po spotkaniu z Haze raczej wróci z pustymi rękoma. I prawdę powiedziawszy obecność chłopaka coraz bardziej Hazel dziwiła. Na początku myślała, że może właśnie przyszedł zapytać czy coś wie o jej zniknięciu bez słowa, jednakże podobno twierdził, że wszystko jest w porządku… to po co tu w ogóle był?
Wyjazd służbowy? Nie, nie wspominała. Byłyśmy umówione na lekcję surfingu i po prostu nie przyszła nie dając żadnego znaku wcześniej i przestała odpisywać mi na wiadomości. Dobrze słyszeć, że u niej wszystko w porządku – odpowiedziała, uśmiechając się delikatnie do Zety. Nie wiedząc czemu ale czuła lekki… stres, zdenerwowanie? Nie osądzała oczywiście z góry go o jakieś złe zamiary, jednakże nie była w stanie do końca powstrzymać negatywnych myśli. – Wybacz bezpośredniość… ale w takim razie co cię tutaj sprowadza i skąd o mnie wiesz? – zapytała wprost. Zecie zapewne nie brakowało spostrzegawczości, dlatego mógł zauważyć jak dłoń Hazel powoli wędruje w stronę nożyczek.

Zeta Corrente
MANAGER — THE PRAWN STAR
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Zamieszkuje dzielnicę Tingaree i jest w 1/3 Aborygenem. Pracuje jako manager w the prawn star , bo to tak ładnie wygląda w CV, a gdy nie udaje przemiłego chłopca to pomaga ojcu w szemranych interesach. Obecnie chodzi wściekły na cały świat, bo jego siostra wyjechała i zostawiła go w tej zapadłej dziurze.
Jedda raczej nie wspominałaby o swoim zaginionym i w teorii byłym chłopaku. Głównie dlatego, że nie miała ochoty wysłuchiwać od kolejnej osoby, że powinna ruszyć dalej i przestać żyć przeszłością. Dlatego z czasem po prostu przestała mówić o Johannie i o tym, że naprawdę nie potrafi o nim zapomnieć i chce go odnaleźć. To trochę też uśpiło czujność Zety, który bynajmniej nie spodziewał się numeru, który odstawiła jego siostra. Nawet nie wiedział, że o wszystkim opowiedziała Audrey. Dlatego raczej nie spodziewał się, by miała cokolwiek powiedzieć Hazel – choć może nie znał jej tak dobrze jak jej się wydawało i mylił się w tej kwestii? Nie znał też historii Hazel i teraz, gdy tak stał przed nią zastanawiał się, skąd wynikało zainteresowanie siostry właśnie osobą Ebenhart. Podejrzewał jednak, że musiało to mieć jakiś ciąg przyczynowo skutkowy i być może miało to związek ze zniknięciem bądź poszukiwaniami, jakie prowadziła jego siostra.
Zmarszczył brwi w geście zdumienia, którego nawet nie musiał szczególnie udawać. – Naprawdę? To trochę do niej niepodobne… Zazwyczaj Jedda domykała wszystkie sprawy przed takimi wyjazdami. Zastanawiam się, dlaczego teraz postąpiła inaczej – oznajmił z przekonaniem. I trochę… trochę faktycznie zastanawiał się dlaczego nawet nie odwołała spotkania z Hazel i co stało za jej nagłym wyjazdem. Bo czy rzeczywiście był aż tak nieplanowany na jaki wygląd? – Tak czy inaczej, przykro mi, że nie dopilnowała pożegnania z tobą – powiedział swobodnie i jednak dość neutralnie. Ewidentnie nie szła mu ta nonszalancja i lekkość skoro Hazel jednak się denerwowała jego obecnością.
Widząc jak jej dłoń sięga po nożyczki, nieznacznie uniósł brwi. A następnie w wymownym i kapitulacyjnym geście podniósł obydwie dłonie, pozostawiając je na widoku. – Nie musisz się mnie obawiać – powiedział z rozbawieniem i tylko przewrócił oczyma, nie tracąc tego nonszalanckiego uśmiechu, który cały czas zdobił jego twarz. – Nie chciałem cię nachodzić. Prawdę mówiąc, Jedda powiedziała mi przed swoim wjazdem, że powinien się z tobą spotkać, bo masz dla mnie jakąś istotną wiadomość – blefował bez mrugnięcia oka, mając nadzieję, że być może taki kierunek rozmowy sprawi, że dziewczyna choć na moment się zdradzi z emocjami. – Wiesz może o czym mówiła? – spytał z lekkim naciskiem. Czuł, że strasznie kluczy w tej sprawie, ale nie mógł się już teraz wycofać. Choć oczywiście jeśli Hazel nadal będzie tak nastawiona, on będzie musiał odpuścić i się wycofać.
Hazel Ebenhart
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Hazel powoli zaczynała się zastanawiać czy nie wylądowała w jakiejś ukrytej kamerze czy podobnym tego typu „pranku”, bo cała ta sytuacja zdawała się jej wydawać coraz bardziej pokręcona, nienormalna i trochę zaczynała się martwić… w co się wpakowała Haze zaczynając znajomość z Jeddą? Skąd jej brat miał o niej informacje? Znaczy nie zaprzeczała, że Jed mogłaby mu wspomnieć o jej osobie, ale raczej nie podaje się takich szczegółów jak imię nazwisko, mówiąc o kimś nowo poznanym, więc to sprawiło że zapaliło u Ebenhart czerwoną lampkę. Nagłe zniknięcie Jeddy było dla Hazel dosyć niepokojące, z drugiej strony nie miała zbytnio kogo zapytać o nią – ich wspólną „znajomą” była rehabilitantka Haze, która również nic nie wiedziała. Może powinna była z tym pójść na policję, że nagle zaginęła, z drugiej jakoś nie przyszło jej to głowy. Koniec końców, miała nadzieję, że z Corrente wszystko w porządku i nic poważnego się kobiecie nie stało.
Nic nie szkodzi, cieszę się, że Jed się nic nie stało – odpowiedziała, posyłając Zecie nieco nerwowy uśmiech. Zdecydowanie jego obecność tutaj trochę dziewczynę denerwowała, bo nie czuła się bezpiecznie… bo jak Jeddzie jako – tako ufała, to jej bratu, który pojawił się znikąd, wiedząc kim jest i gdzie jej szukać ani trochę. – Czemu miałabym ci ufać? – zadała zupełnie poważne pytanie. – Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać? Nie mówiłam Jeddzie nic o antykwariacie, a ten był długo zamknięty – padły kolejne pytania, które były jak najbardziej logiczne i na miejscu. Podświadomie coś czuła, że Zeta nie był do końca z nią szczery i coś kręcił. Ściągnęła brwi, słysząc jego kolejne pytanie. Jakaś istotna wiadomość? Nic takiego Hazel Corrente nie mówiła. – Nie mam pojęcia o czym mówisz. I albo zaczniesz być ze mną szczery, albo zadzwonię na policję – zagroziła, a żeby pokazać Zecie, że to nie były tylko puste słowa, wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni telefon. Naprawdę była gotowa to zrobić. Zwłaszcza, że znała domniemaną tożsamość człowieka, który w jej ocenie właśnie ją napastował. – Jedda nie pojechała na żaden wyjazd służbowy, prawda? – zapytała wprost, wciąż jednak trzymając w dłoni telefon, gotowa w każdej chwili nacisnąć przycisk. Na wszelki wypadek trzymała od Zety dystans, jakby próbował do niej doskoczyć i wyrwać ten telefon z ręki.

Zeta Corrente
opiekunka kuok — lorne bay wildlife sanctuary
25 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
po otrzymaniu tytułu zoobiologa wróciła do lorne bay, gdzie na co dzień opiekuje się kuokami w sanktuarium i rozwiązuje rodzinne dramaty

Ostatnio czuła się trochę dziwnie — nie źle czy słabo, jak kiedy miała epizod z anemią w dzieciństwie albo jakby była chora, ale inaczej, niż zazwyczaj. Lekkie bóle głowy i dziwne, nawracające zmęczenie towarzyszyło jej, jakby jej organizm już miał dość zimnej pory roku, która właśnie nadeszła. Nie przypominała sobie, by jej ciało reagowało w jakikolwiek sposób na ochłodzenie czy deszczową pogodę, ale kiedy któryś dzień z rzędu dostrzegła rzędy kropli spływające po szybie, kiedy się przebudziła, w pierwszej chwili zaczęła jej drżeć dolna warga, jakby zbierało jej się na płacz. A przecież nie miała ku temu choćby najmniejszego powodu.
Wolne od pracy postanowiła przeznaczyć na drobne zakupy i czas dla siebie, bo wyraźnie czuła, że tego potrzebuje. Nie wyspała się tej nocy i czuła się jakby przybita, co również nie miało żadnego logicznego wytłumaczenia na tę chwilę, a więc doszła do wniosku, że to czas by kupić sobie coś drobnego i poprawić tym nastrój, a potem wrócić do domu i poleżeć w wannie pełnej piany, pachnącej kulami do kąpieli. Odwiedziła drogerię, cukiernię i sklep spożywczy, gdzie upolowała trochę warzyw i makaron na obiad, a na koniec zajrzała do księgarni. Ostatnimi czasy niewiele miała chwil na tyle luźnych, by czytać, ale to mógł być dobry dzień, aby przełamać złą passę. W końcu jeszcze jakiś czas temu nic jej nie cieszyło tak, jak nowa książka... Przechadzając się między alejkami w poszukiwaniu czegoś nieokreślonego, mignął jej w oddali znajomy osobnik, co sprawiło, że z miejsca odłożyła przeglądaną powieść i podążyła w jego kierunku.
Upewniwszy się, że nie pomyliła go z nikim, zakradła się za Duncanem cicho i stając na palcach objęła go za szyję od tyłu, milcząc. Dała mu chwilę na to, by mógł spróbować odgadnąć, kim była drobna postać wieszająca się mu całą sobą na plecach. — Hej. Czego szukasz? Mogę pomóc — zaoferowała się, kiedy brat dostrzegł już z kim ma do czynienia. Może wspólnymi siłami mieli znaleźć coś, co każde z nich dostatecznie zainteresuje.

duncan gallagher
powitalny kokos
lunatyk
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Prawdę powiedziawszy to był całkiem spokojny dzień jak na pracę w antykwariacie, której – wbrew wyobrażeniu wielu osób – potrafiło być naprawdę sporo! Dużo ludzi myślało, że się siedziało cały dzień w antycznym fotelu i czytało przy tym książkę, od czego się czasem było odciąganym, gdy kilkudziesięcioletni dzwoneczek zamontowany nad drzwiami da znać o przybyciu klienta, który przyszedł albo kupić jakiś staroć, albo sprzedać.
Rzeczywistość była jednak zupełnie inna. Może to przez to, że Hazel była wyjątkową perfekcjonistką i pedantką. Latanie jednak ze szmatką i odkurzanie miało swój cel – dzięki temu towar zachowywał się w lepszym stanie, co było dla niej bardzo ważne. Oprócz tego musiała regularnie robić spis co było na stanie. Jak wracała z jakiegoś pchliego targu, to potem należało wrzucić wszystkie przedmioty w system, a czasem zajmowała się ich odnawianiem, bo było wiele perełek, które potrzebowały jednak odrobinę miłości. Żeby tego było mało, Ebenhart, chcąc promować swój biznes, założyła profil na Instagramie, wrzucając na niego przedmioty na sprzedaż i wysyłała je na terenie całego kraju, dzięki czemu nie musiała się ograniczać właśnie do samego Lorne, a co za tym szło – znacznie zwiększyła dochód i rentowność antykwariatu, który był ważną częścią życia Hazel, bowiem należał on wcześniej do jej dziadków.
Ebenhart właśnie zajmowała się pakowaniem towaru kupionego online – i to nie byle jakiego i nie byle kogo. Jej stara znajoma z Sydney Opera House zamówiła piękny, drewniany stolik kawowy, który co prawda będzie potrzebował trochę szlifowania i malowania, ale jeśli Alicia włoży w to serce, to zdecydowanie będzie tego warte. Haze siedziała na drewnianej podłodze na środku antykwariatu, starannie obwijając stolik szarym papierem – starała się bowiem wysyłać jak najbardziej ekologicznie, wypełnienie w kartonach to były zrobione ze skrobi kukurydzianej, które się po prostu rozpuszczały po kontakcie z wodą. Nie zawsze wszystko się dało i czasem musiała użyć styropianu czy też folii bąbelkowej, ale ograniczała się do minimum.
Gdy usłyszała otwierające się drzwi i rozbrzmiewający dzwonek, podniosła się z ziemi i uśmiechnęła się do klientki, która właśnie weszła do środka.
Dzień dobry. W czym mogę pomóc? – zapytała, uśmiechając się do kobiety.

nina peterson
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#7

Nina była wychowana we wnętrzach, które były dużo starsze, niż ona sama. Oczywiście, nie dotyczyło to każdego mebla, czy dekoracji, ale jej rodzice mieli taki styl, który nie pasował do Ikei, czy innego sklepu ze współczesnymi wyrobami, prostymi liniami, funkcjonalnymi atrybutami. Nie oszukujmy się, z bogato rzeźbionego trójnogu, na którym stało kilka kwiatków, trudno się ścierało kurzy i prosta bryła z wyrobu drewnopodobnego była o wiele łatwiejsza w utrzymaniu. I niewątpliwie tańsza, niż sprowadzanie antyków z różnych części kraju, czy nawet świata.
Choć w nowym mieszkaniu Niny trudno było szukać mebli w stylu edwardiańskim, bo sama wolała inny styl, tak doceniała mniejsze formy z duszą. To znaczy, kieliszki, wazony, patery czy nawet obrazy, przyciski do papieru i tym podobne. Jak na każdą starą dusze przystało, a taką niewątpliwie farmaceutka była, doceniała picie herbaty z pięknej porcelany, gardząc nawet kubkiem z grubej ceramiki, o jakimś kartonowym kubeczku ze Starbucksa nie wspominając. Potrzebowała do tego odpowiednią filiżankę. To chyba najchętniej kupowała i wybierała, również w sklepach w galerii handlowej, bo jeśli coś wpadło jej w oko, to nie wybrzydzała, że nie jest odpowiednio stare.
Ostatnio doszła do wniosku, że jest jedna rzecz, która może sprawi, że jej samopoczucie będzie lepsze. Bo ostatnio nie była szczególnie szczęśliwa, miała wiele rzeczy do przemyślenia i podjęcia decyzji. Jak na każdą osobę z grubym portfelem przystało, Peterson stwierdziła, że zakupy rozwiążą wszystkie problemy, albo chociaż okażą się przyjemną nagrodą pocieszenia. Więc kobieta swoje kroki poczyniła w stronę jednego z antykwariatów. Była tam kiedyś i choć nie kupiła akurat wtedy nic, tak nie zrażała się i teraz akurat wybrała ten, jako odpowiednie miejsce do spełnienia marzeń.
-Dzień dobry-uśmiechnęła się. Właściwie nie miała jakiś wielkich oczekiwań, bo wpadła w drodze do pracy, więc zrobienie większych zakupów niespecjalnie wchodziło w grę. -Chciałam się dowiedzieć, czy macie może w ofercie angielską porcelanę... Marzyłby mi się cały zestaw śniadaniowy, albo chociaż garnitur do kawy lub herbaty... Myślę o czymś w rodzaju "JOHNSON BROS" czy "PALISSY POTTERY" w kolorze czerwonym, choć niebieski lub zielony też by wchodził w grę...-dodała na koniec. Nie wiedziała, czy pracownica (w końcu Nina nie miała świadomości, że rozmawia z właścicielką tej jaskini piękna), będzie jej nienawidzić za to, że takie konkretne potrzeby ma jej klientka, czy szczęśliwa, że w końcu ktoś się pojawił, kto potrafi powiedzieć coś więcej na temat danej rzeczy, że jest ładne lub wygląda staro.

Hazel Ebenhart
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
W tej kwestii zdecydowanie mogłyby się z Niną dogadać – wiele przedmiotów w domu jej dziadków było zdecydowanie starszych niż ona sama. Meble, które były w ich domu zostały kupione przez dziadków w latach ich młodości, gdy mama Hazel ledwo jeszcze raczkowała. Jakość wykonania połączona z odpowiednim dbaniem i konserwacją sprawiły, że przetrwały wiele lat i wciąż im służyły. Posiadanie przez nich antykwariatu również przyczyniało się do tego, że czasem coś zamiast pójść na sprzedaż, lądowało u nich w domu, bo – zwykle babcia – się w czym zakochała i nie zamierzała tego oddawać. Dziadek często był przeciwny takim praktykom, bo jakby nie patrzeć to był ich sposób zarabiania na życie, nie zmieniało jednak to faktu, że miłość do poczciwej Annabelle wygrywała i pozwalał jej od czasu do czasu coś wziąć. I jak Haze miała trochę inne podejście do sprawy i jej mieszkanie było bardziej nowoczesne, tak gdzieś tą klasykę mimo wszystko „wciskała” – zwłaszcza, że balet był wciąż bliski jej sercu.
Ebenhart nie była jakoś wybitnie bogata, jednakże na brak pieniędzy zdecydowanie nie mogła narzekać. W trakcie swojej krótkiej – choć bardzo intensywnej – baletowej kariery udało się jej co nieco odłożyć, nie wspominając, że „koleżanka”, która postanowiła podłożyć Hazel nogę i doprowadzić do kontuzji skreślającą ją z bycia profesjonalną baletnicą, będzie musiała Haze wypłacać odszkodowanie tak naprawdę do końca życia. Była więc tak naprawdę ustawiona i nie musiałaby ani prowadzić antykwariatu, ani pracować w żaden sposób. Przyzwyczajona jednak do wczesnego wstawania, późnego chodzenia spać i ogólnie napiętego terminarza Hazel nie potrafiła tak bezczynnie siedzieć. Prowadzenie antykwariatu sprawiało jej dużą przyjemność, nie wspominając o tym, że dziadkowie za każdym razem z uśmiechem na twarzy mówią, jak bardzo się cieszą, że dorobek ich życia pozostał w rodzinie. W ten sposób mogła się odwdzięczyć za wszystko, co dla niej zrobili.
Proszę dać mi sekundkę, muszę się upewnić w jednej rzeczy – odparła, uśmiechając się do klientki. Hazel niedawno kupiła piękny zestaw porcelany, jednakże nie była pewna, czy była ona zgodna z oczekiwaniem klientki. Po chwili wróciła ze sporej wielkości walizką, którą położyła na ladzie. – Nie mam niczego z marek, o które pani zapytała, ale tak się składa, że zakupiłam komplet z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku z Royal Worcester. Pamiątka rodzinna, przekazywana z pokolenia na pokolenie, trochę serce się kraja, że wnuki postanowiły sprzedać… proszę zobaczyć i ocenić – powiedziała, ostrożnie otwierając walizkę, w której każde naczynie było włożone w dedykowane do tego miejsce, dzięki czemu były odpowiednio Komplet był w naprawdę bardzo dobrym stanie i przede wszystkim – nie brakowało żadnego elementu.

nina peterson
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nina była daleka temu, aby narzekać, że kiedyś to było rzemiosło, że rzeczy na lata i całe pokolenia potrafiły z jednej rzeczy korzystać, a teraz? Teraz kosztuje mało ale po roku na śmieci. Owszem, to było słuszne, ale nie do końca. Gdyby ktoś chciał dzisiaj, kupić piękne meble, z prawdziwego drzewa, coś co będzie stać na lata, wciąż będzie to możliwe, tylko drogie. No i właściwie trudno się spodziewać, aby osoby, które zaraz po studiach wprowadzały się do swojego mieszkania, chciały wydawać tysiące dolarów na meble, które nie wiadomo, czy będą pasowały wymiarami do następnego mieszkania. Jednak to, co było prawdą, to fakt że jakoś może wciąż jest dostępna, ale pewne wzory już nie.
A działania dziadków Hazel totalnie rozumiała i gdyby tylko były ku temu możliwości, to sama by tak robiła. Nie uważałaby to za coś zdrożnego, bo przecież dokładnie w ten sam sposób mogła pozbyć się niemal każdego mebla, czy przedmiotu - w końcu jak filiżanek i innych bibelotów właściwie można mieć nieograniczoną ilość, tak w temacie mebli, zbyt dużo można ich mieć. Prowadzenie takiego miejsca totalnie musiało mieć swoje uroki i to nie tylko takie, które zakupoholicy, czy wielbiciele porcelany czy antyków doceniają. Rodzinne biznesy miały swoje uroki, na pewno były lepszym miejscem pracy niż jakikolwiek sklep firmowy w galerii.
-Oczywiście-rzuciła, po czym przeszła się kilka metrów, aby pooglądać parę innych rzeczy, które były wystawione. W końcu, nie byłoby jakoś specjalnie dziwne, gdyby wyszła ze sklepu z czymś zupełnie innym, niż to, po co przyszła. W końcu było dość mało prawdopodobne, aby w antykwariacie było dokładnie coś takiego, co sobie wymarzyła. Poza tym, pokój gościnny, w którym Alfie nie chciał zamieszkać, wciąż nie był do końca urządzony... Więc blondynka mogła powoli szukać rzeczy, które upiększą to pomieszczenie.
-Nie chodziło mi konkretnie o te marki, bardziej styl, z tymi scenkami obyczajowymi-wyjaśniła. Właściwie, sama nie potrafiła lepiej wyjaśnić o co chodzi, ani co tak bardzo się jej podoba w tych wszystkich rzeczach, które czasem oglądała na internecie - dodała się do różnych grup na facebooku, dla wielbicieli antyków, porcelany i tym podobnych podobnych. Wtedy też cierpiała, że ludzie np. z Wielkiej Brytanii między sobą sprzedają sobie rzeczy, ale do Australii nikt nawet nie chce wysłać, bo drogo, bo nie wiadomo co i jak.
-Przepiękne. Musiały być używane tylko na wyjątkowe okazje-powiedziała, przyglądając się temu zestawowi. Może powinna sobie sprawić go zamiast tej wymarzonej filiżanki? Tylko, że to był cały, piękny garnitur kawowy (czy tam obiadowy), a ona tego dnia raczej myślała o kupnie jednej filiżanki czy tam zestawu z podstawką i talerzykiem, lub dwóch sztuk aby móc z gościem z tego korzystać. -Osobiście uważam, że czasem lepiej sprzedać i móc ucieszyć tym kogoś innego, niż trzymać z tyłu w szafie tylko dlatego, że to rodzinna pamiątka i nie wypada się pozbyć-stwierdziła. Rodzina Petersonów nie miała długiej historii w Australii, więc nie miała też wielu pamiątek po przodkach, choć ona akurat by je szanowała, gdyby się jej podobały. -Naprawdę piękne, ale nie w takim celu tutaj przyszłam-zaśmiała się, bo chyba sprzedawczyni mogła już zauważyć, że blondynka się łamie. Dzięki boku dostęp do konta rodziców pozwalał jej robić takie niezapowiedziane transakcje i nie będzie musiała jeść gruzu przez następne tygodnie.

Hazel Ebenhart
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Wszystko oczywiście ma swoją cenę – jakby nie patrzeć, zrobienie takich mebli na wymiar, na zamówienie musiało wymagać sporej ilości pracy. Bo w to wchodził projekt, wszystkie pomiary, użyte materiały, które rzemieślnik musiał wcześniej zamówić i oczywiście te wszystkie godziny, które włożył w wykonanie danego przedmiotu. To zdecydowanie różniło się od taśmowo produkowanych mebli ze sklejki, które były zdecydowanie tańsze i pozbawione swoistej „duszy”. Jednakże z drugiej strony nie ma co się dziwić – coraz mniej ludzi tak naprawdę stać na własne mieszkanie i po prostu takowe wynajmują, a co za tym idzie, nie ma co kupować drogich mebli, jeżeli za parę miesięcy istnieje spora szansa, że przyjdzie się im przeprowadzić. Piękno współczesnych czasów polegało jednak na tym, że był szeroki wybór różnych produktów i każdy mógł przebierać między nimi, dostosowując do tego swój budżet i wizję.
Hazel miała wiele wspomnień związanych z tym miejscem. Wiele godzin po szkole tutaj spędzała, zaczytując się w książkach o balecie. To właśnie stąd dostała swoją ukochaną pozytywkę, która grała „Jezioro Łabędzie”, a w rytm którego kręciła się oczywiście baletnica. I mimo że to było tylko przedmioty, to w wielu przypadkach wiązały się z nimi pewne wspomnienia i uczucia, biorąc pod uwagę fakt, że te rzeczy były specjalnie wybierane przez dziadków, którzy dla Haze tak naprawdę byli jak rodzice, bowiem ci zginęli gdy była malutka i nie ma z nimi żadnych wspomnień. Wie jak wyglądali tylko dzięki fotografiom.
Ebenhart miała sporo różnych rzeczy – od bibelotów, po bardziej „użyteczne” rzeczy. Były różne figurki, ramki na zdjęcia, żyrandole, lampki stojące, szkatułki do przechowywania rzeczy, znalazłoby się nawet jakieś biurko czy drewniane krzesło z ręcznie wyżłobionymi płaskorzeźbami na jego oparciu.
Ach, rozumiem – odparła jedynie na dokładniejsze wyjaśnienia ze strony kobiety, by następnie przytaknąć głową i pójść szukać tego zestawu, który przyszedł jej do głowy. Trzeba też przyznać, że nie ma co się dziwić ludziom, że nie bardzo chcą wysyłać przez pół globu – im dalej, tym większa szansa, że coś może się po drodze temu stać. Ten zestaw, który Hazel miała, był z tą rodziną od kilku pokoleń, nie zdziwiłaby się, gdyby przyjechał wraz z pierwszymi kolonizatorami. – Poprzedni właściciel mówił, że przez większość czasu stały po prostu w zaszklonej gablocie i nie używali ich, bo szkoda. – Bardzo często tego typu antyki służyły bardziej za dekorację, aniżeli pełniły rzeczywistą funkcję praktyczną. Ebenhart na kolejne słowa swojej klientki, przytaknęła głową. – Coś w tym jest – przyznała jej rację. Hazel chyba nie byłaby w stanie się pozbyć takiej rodzinnej pamiątki, bo miała do tych rzeczy zbyt wielki sentyment, nawet jeśli ich nie używała. Powiedzmy sobie szczerze. Haze przejęła cały antykwariat tylko dlatego, że nie chciała, by ciężka praca jej dziadków poszła w obce ręce. – Mogę poszukać jakiś pojedynczych sztuk, na pewno coś się znajdzie. – Uśmiechnęła się. Pod tym względem Hazel była raczej kiepską sprzedawczynią i bardzo nie lubiła czegoś ludziom wciskać na siłę. Jeżeli Nina więc będzie chciała jakąś samą filiżankę, a nie cały komplet, to pójdzie poszukać, bo jedynie na czym jej zależało to na zadowoleniu z jej strony. No i prawda była też taka, że nie musiała się jakoś bardzo o swoje utrzymanie martwić. Haze miała dosyć pokaźne oszczędności jeszcze z czasów profesjonalnej kariery tanecznej, a i z odszkodowania, które dostała od osoby, która przyczyniła się do tego, że ta kariera skończyła się przedwcześnie. O pieniądze więc się martwić nie musiała, przez co nie widziała potrzeby wciskania Ninie czegoś, czego nie potrzebowała.

nina peterson
ODPOWIEDZ