studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
Automatycznie i ona zaczęła się rozglądać i nachylać, zerkając nawet w dół na piasek, jakby co najmniej zaraz miał się rozstąpić, a spomiędzy mógł wychynąć jakiś nieproszony gość. Nic takiego jednak się nie stało. Drobne ziarenka skrzyły się w dogasającym świetle, a Bowie przez chwilę miała wrażenie, że nie robią tego w taki tradycyjny, piaskowy sposób, a w rzeczywistości mienią się tęczą!
- Życie oddam za dochowanie tej tajemnicy - odparła uroczyście z miną osoby, która przyjmuje na siebie wyjątkową odpowiedzialność. Może i nie była kimś, kto w racjonalny sposób układał sobie życie, ale sekretów potrafiła dochowywać. Co prawda nie wszystkich, ale to akurat zależało od stopnia zażyłości z daną osobą, a Lyrę przecież traktowała niemal jak siostrę.
- Boże... - zatkała sobie usta, patrząc na przyjaciółkę z niedowierzaniem. - Wiesz, że... - przez chwilę się zawahała. - ... ja też! - szepnęła, zachowując równie mocną powagę co ona. Rozkleić się to jedno, ale Bowie mimo, że pozowała na taką, co jej nic nie rusza, w rzeczywistości płakała na takich fragmentach jak bóbr. W jej przypadku już nie był to sam Czarnobyl, ale dzielenie się tą wiedzą porcjowała, co by nie wyjść na zbyt miękką. Kto widział dilerkę, która płacze na animowanym filmie o indykach? Musiała wykorzystać wtedy swój cały talent aktorski żeby wmówić wszystkim, że niechcący wsadziła sobie palec do oka.
- O, też to chyba widziałam! Liczyłam na jakieś głębsze zakończenie, ale to chyba taka idea tych filmów świątecznych - mruknęła niepocieszona. Może zamiast pisać książę, co ewidentnie jej nie wychodziło, powinna zabrać się za scenariusz filmu, w którym wszystko będzie szło na opak, a nie tak, jak spodziewają się tego widzowie. Co prawda, pewnie szybciej by z kin wyszedł niż do nich wszedł, o ile w ogóle, ale być może jacyś krytycy doceniliby to niszowe dzieło. - Wiesz, tak sobie myślę, że fajnie kiedyś byłoby napisać taki scenariusz. Skoro i tak już piszę, to może znaleźliby się entuzjaści takich filmów i byłaby z tego jakaś konkretna kasa - zastanowiła się na głos, bo skoro już pomyślała o tym, stwierdziła, że podzieli się z Lyrą, a jeśli to naprawdę taki kiepski pomysł jak zaczęło jej się później wydawać, to przyjaciółka wybije jej go z głowy.
- Kurde, słuchaj, jakbyście chcieli jednak pójść ten krok dalej, to możesz dać mi znać, a ja sobie wyjadę na weekend na przykład, bo może i Ryder nie załapie pierwszego dnia, ale chyba trzy na to wystarczą - zaproponowała wspaniałomyślnie, jakby to było takie proste. Zostawić wolną chatę, zgarnąć wszystkie brudne skarpetki żeby nie psuły klimatu i jazda! Chociaż po chwili dotarło do niej, że to wcale nie jest takie zerojedynkowe, a całe to próbowanie z przyjacielem może się skończyć dwojako. Przejebana sprawa, a najgorsze jest to, że chociaż bardzo by chciała pomóc, to nie miała zbyt wielkiego pola do popisu, poza zawinięciem dupy w troki i pozostawieniem miłosnego gniazdka do ich dyspozycji na tych kilka dni.
- Kuuuurwa - teraz i ona zaczęła się śmiać. - Kiedy powiedziałaś to na głos, dotarło do mnie, jak niedorzeczna była ta rada - raz w życiu chyba próbowała się podjąć tego wyzwania, kiedy Ryder zjadł jej wszystkie płatki śniadaniowe na gastro, a potem tego nie pamiętał i nie chciał iść po drugą paczkę do sklepu, twierdząc że to pewnie Bowie coś sobie wkręca. Próbowała wtedy nawet uświadomić mu, że koleś ma ewidentnie jakiś problem ze sobą, ale nie wyszło. Zwłaszcza, że była na przegranej pozycji, bo wtedy jeszcze ze sobą nie mieszkali, więc tak naprawdę mógł to być każdy, ale i tak ona była pewna, że to Fitzgerald, zwłaszcza, że potem znalazła kawałek płatka kukurydzianego na jego podkoszulku!
- I to jest jakiś plan! - pokiwała głową z uznaniem, nie zastanawiając się zbyt wiele o jakim wibratorze przyjaciółka mówi, ale skoro miała być zadowolona i to jeszcze za zasługą Bowie, to niech tak będzie.
- Nie no fuj, śliną też nie, bo to obleśne - skrzywiła się, główkując trochę nad tym co jeszcze mogłoby uczcić tą podniosłą chwilę. - Możemy po prostu wziąć po jednym z tych tęczowych ziarenek piasku i schować do portfela albo coś - stwierdziła po chwili, bo chyba nie bez powodu ten piasek się tak skrzył w różnych kolorach. To musiało coś znaczyć, więc to na pewno to! Była pewna, że nie tylko ona to widzi, a ten piasek był taki od zawsze, tylko wcześniej nie zwróciła na to uwagi.
- Sie-eeed-eem? - poczuła jak ją zamroczyło. Sama myśl o siedmiu palcach spowodowała, że kołatki w jej mózgu, czy cokolwiek co tam się znajdowało i odpowiadało za myślenie, na chwilę stanęły w miejscu. - Siedem to taka duża liczba... - wstrzymała na chwilę oddech, skupiając wzrok na dłoni Lyry, wyciągniętej teraz przed jej oczami. Rzeczywiście były tam jakieś palce, ale nie mogła ich policzyć, nawet jak zamykała jedno oko. - Nie mogę ich policzyć, za szybko ruszasz! - raz nawet wydawało jej się, że doliczyła do sześciu, ale kiedy przechodziła do następnego, to nagle zwijały się jak w harmonijkę.

Lyra Raynott
grzybiara
bowie
sprzedawczyni — sportspower lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła studia z dietetyki, jej kariera gimnastyczki skończyła się po wypadku, więc póki co pracuje w sklepie sportowym, robi sporo głupot i została dziewczyną Rydera.
No i przy takim zapewnieniu, Lyra już mogła być zupełnie spokojna o swoją tajemnicę i pewna, że powierzyła ją właściwej osobie na właściwym miejscu. Sama także w przypadku ważnych jej osób była raczej dobrą powierniczką sekretów, chyba że ktoś jej dopiekł i chciała go wkurzyć. Ale tak poza tym uważała, że nawet najgorszymi torturami nie wydobyliby od niej ważnych informacji. Okej, chyba że to byłyby długotrwałe łaskotki, ale niech ten, kto nie ugiąłby się pod wpływem łaskotek, niech pierwszy rzuci kamieniem!
Kolejne wyznanie Bowie sprawiło, że Lyra niemal czuła jak serce jej rośnie! Aż się nawet trochę przestraszyła, żeby jej nie rozerwało klatki piersiowej, bo przecież taki uścisk mógł być bardzo niebezpieczny. Prawda? Czy komukolwiek się to kiedykolwiek przytrafiło? Niby w internecie nic takiego nie wyczytała, a znajdowała tam znacznie bardziej dziwne rzeczy.
Ja od początku czułam, że jesteśmy bratnimi duszami! – Aż ścisnęła rękę Bowie (tylko dopiero za drugim razem udało jej się ją złapać, bo jakoś tak najpierw minęła ją o milicentymetry), normalnie trochę się przy tym wzruszając! Ale nie tak, jak przy oglądaniu egzekucji zwierząt z Czarnobyla, czy na przykład tych scen z psiakiem, który długo po śmierci swojego pana czekał na niego w tym samym miejscu.
Hej, przecież to jest zajebisty pomysł! – wykrzyknęła, zdumiona tym, że wcześniej o tym nie słyszała. – Stworzyłabyś najlepszy scenariusz najlepszego filmu i to w końcu byłoby coś, co dałoby się obejrzeć do końca, a nie trzeba byłoby przewijać, co dać się robić na netflixie, ale przecież w kinie już nie bardzo. Poza tym scenarzyści też chyba dostają jakieś nagrody, jak Oskary? – Nie była pewna, ale wiedziała jedno, gdyby jej przyjaciółka wzięła się za taki scenariusz, to byłaby prawdziwa bomba. I szczerze by jej w tym kibicowała, bo Bowie totalnie zasługiwała na wszystko co najlepsze. – A jakbyś potrzebowała kogoś do roli drzewa to jestem. Grałam je w przedstawieniu w przedszkolu, wiesz? – Wypięła dumnie pierś i podniosła się dość nieporadnie. – Nawet umiem szumieć, patrz! – Wyrzuciła ręce do góry, machając nimi, jakby imitowała gałęzie podczas (bardzo porywistego) wiatru, mamrocząc do nosem „szszszszsz” albo jakiś jego odpowiednik w języku angielskim.
Zaraz potem usiadła, wyraźnie zmęczona tym pokazem umiejętności aktorskich.
Dzięki, Bowie – uśmiechnęła się, szczerze doceniając propozycję. Miała też nadzieję, że jak już przyjdzie co do czego, to nie będą się z próbami bujać trzy dni, tylko jakoś to pójdzie i okaże się, że zupełnie nie było się o co martwić. A póki co Lyra trochę się martwiła, bo jednak ten rodzaj relacji nastręczał pewnych wątpliwości. Ale mimo wszystko miała nadzieję, że będzie okej.
Mina Lyry jasno wskazywała, że i ona nie była fanką pomysłu wymiany różnych płynów ustrojowych, aby w ten sposób podbić tę ich decyzję. Przecież będą o tym pamiętać. Prawda? Trochę nieobecnym wzrokiem spojrzała na piasek, który wyglądał całkiem zwyczajnie.
Tęczowych? Tęczowych? – Aż z wrażenia musiała o to zapytać dwa razy, bo mega chciałaby takie zobaczyć, więc nawet wzięła trochę tego piasku w dłoń, licząc, że może tę tęcze dopiero dojrzy. I tak przesypując ten piasek w dłoniach, zorientowała się, że.. – Chryste, tu się coś wije!! – zawołała, otrzepując gwałtownie ręce. A jeśli tam były takie mimi czerwie, jakieś dalekie krewne tych, które pokazywali w Diunie?
Zaraz jednak skupiła się na pokazaniu Bowie swoich rąk, palców i tego, jak im było dużo.
Eeeej, powinno być ich mniej, nie? Pamiętasz ile? – Cztery? Sześć? Czy to była parzysta liczba, a może nie? Lyra bała się spoglądać na swoją drugą dłoń, bo co jeśli tam tym palców było jeszcze więcej? Nie siedem, a na przykład siedemnaście? – Lepiej? Liczysz? – dopytywała, choć wcale nie od razu przestała tak szybko machać dłonią. Stopniowo zwalniała i ogólnie miała wrażenie, jakby jej kończyła nagle zaczęła żyć własnym życiem.

bowie hillbury
lyra raynott
Ola
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
Łaskotki były zdecydowanie czymś, co dałoby się wybaczyć, nawet gdyby na szali była wyjątkowo poważna tajemnica. Co prawda wtedy trzeba byłoby wziąć wszystkie za i przeciw, ale Bowie byłaby skłonna wybaczyć tę zbrodnię, gdyby w grę wchodziła właśnie taka tortura. Zwłaszcza, że sama była na to wybitnie podatna, wyjąc i skręcając się w różne nieznane nikomu pozycje, gdy tylko delikatnie ktoś przesunął kończyną po czułym punkcie na jej ciele.
- No przecież Ci mówiłam! - była równie przejęta tą chwilą co przyjaciółka. Nawet jakoś podświadomie, trzecim okiem wyczuła, że ta próbuje ją złapać za rękę, więc próbowała jej pomóc i być może dlatego, przez pierwsze chwile tak ciężko było im na siebie trafić. Ale to nie miało znaczenia. Najważniejsze było to, że tamtego dnia, w tamtej sali, trafiły na siebie, a nie na jakiś innych ludzi, z którymi przenigdy nie nawiązałyby takiej nici porozumienia. Bowie nawet nie potrafiła sobie wyobrazić jak z kimś innym mogłaby szczegółowo rozkładać na czynniki pierwsze etapy swoich związków albo na przykład uczyć się całować. Proste, że najlepiej usłyszeć od przyjaciółki, że coś robi nie tak niż na przykład od faceta. A w wieku tych nastu lat, choć było to płytkie i zupełnie niefeministyczne, chciała zaimponować swoim potencjalnym, pryszczatym (ale nie wszystkim) partnerom.
Jej też napłynęły łzy do oczu. Choć możliwe, że niemałą rolę odegrało w tym oślepiające słońce, które teraz, chyląc się ku zachodowi, zawisło akurat na wysokości jej wzroku, a tak się składa, że chcąc obserwować Lyrę, równocześnie musiała wystawić się na zbrodnicze działania największej gwiazdy w ich galaktyce. Nie wiedziała jak to było z tymi innymi.
- Kurde, fajnie by było. Czaisz dostać takiego Oskara? Normalnie jak ta Skooahdawskah-Curie. Ta co wyprzedziła swoje czasy i dostała Oskara zanim powstał film. Ja myślę, że to na bank przez scenarzystę, więc no nawet jeśli nie dostał też Oskara, to chociaż się z nim hajsem podzieliła? - nie była pewna czy rozdawnictwo statuetek wiązało się też z jakimiś kopertami, ale chyba szły na to tak potężne fundusze, że nie poskąpiliby paru groszy?
Przez chwilę w skupieniu obserwowała drzewo, które łudząco przypominało Lyrę, a potem rzeczywiście stało się Lyrą i to była taka magiczna sztuczka, jakiej dawno nie widziała!
- O kurwa, stara, Ty jesteś w to naprawdę, ale to NA-PRAW-DĘ zajebista. Gdybyś miała jakieś przebranie z liści, to totalnie bym się nie poznała, że to Ty! - pisnęła podekscytowana, a z jej oczu wyzierał niekryty podziw. Powaga z jaką wypowiadała swoje słowa, była godna pierwszorzędnego łowcy talentów. Albo chociaż początkującego scenarzysty i już w myślach widziała jak któraś z nich odbiera Oscara. Za najlepszy scenariusz albo najlepiej odegraną rolę drzewa. Nieważne jaką, bo na pewno by się ze sobą podzieliły.
- No tęczowych - powtórzyła zniecierpliwiona, nie rozumiejąc, czemu Lyra nie widzi tych coraz mocniej skrzących się różnymi barwami ziarenek. Może ujęła to po prostu źle? Powinna powiedzieć różnokolorowych? A one błyszczały jak takie piękne kryształki... Co jeśli tak naprawdę usiadły w miejscu, w którym znalazły się pokruszone klejnoty z jakiejś dawnej epoki? Albo jacyś rabusie próbowali ukryć gdzieś swój skarb zwędzony u jubilera, tylko... Po co go kruszyć? No i nie słyszała o żadnym rabunku w okolicy.
- O fuj! Gdzie?! Gdzie?! G-Gdzie?! - poderwała się na nogi i zaczęła podskakiwać w miejscu, w razie gdyby te obrzydliwe, wijące się stworzenia, jakkolwiek wyglądały, chciały wpełznąć na jej nogi i na przykład dostać się do ucha, a potem jak w jakimś filmie science fiction, przejąć kontrolę nad jej mózgiem. Po chwili dopiero trochę opanowała swoje przerażenie, ale tylko trochę, bo wciąż przestępowała z nogi na nogę dopóki Lyra nie wskaże jej dokładnego miejsca pobytu wrogiej istoty.
- Kurwa, stara... Chyba sześć? Tak, na pewno sześć! - w zasadzie to nie potrafiła sobie przypomnieć tej liczby, choć była piekielnie prosta. Miała ją na końcu języka, ale im bardziej próbowała sobie przypomnieć jak wygląda standardowa dłoń, tym dziksze obrazy pojawiały się przed jej oczami, a była pewna, że TAK nie wygląda żadna prawdziwa ręka. Strzeliła więc, licząc na to, że jest blisko. - Ale... Hm, czekaj... Masz ich chyba za mało. Gdzie Twój kciuk? - zaczęła się coraz bardziej niepokoić, bo wzrok płatał jej figle albo w tych ziarenkach piasku coś rzeczywiście było i już zdążyło opanować jej mózg, przez co zaczęła ślepnąć.

Lyra Raynott
grzybiara
bowie
sprzedawczyni — sportspower lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła studia z dietetyki, jej kariera gimnastyczki skończyła się po wypadku, więc póki co pracuje w sklepie sportowym, robi sporo głupot i została dziewczyną Rydera.
W ogóle te przed pierwsze razy, próbowane z przyjaciółką miały bardzo dużo sensu, bo człowiek mógł się pewnych rzeczy nauczyć w kontrolowanych warunkach z osobą, która powie, co jest nie tak i od razu można się poprawić. Poza tym nie ma aż takiego wstydu, jak się coś sknoci. Albo okaże się, że pierwsze piwo w życiu nie smakuje tak bardzo, jak wszyscy twierdzą, że powinno, a pierwszy buziak trochę się ślimaczy. Generalnie Lyra bardzo doceniała, że miała w swoim życiu ludzi, przy których nie musiała się przejmować, że popełni jakąś gafę.
Byłoby bardzo chujowo, gdyby się nie podzieliła. Albo chociaż mogłaby mu kupić coś ładnego. Na przykład dom w przyjemnej okolicy. – Nie chciała jakoś się przyznać, że trochę nie wie, o której lasce Bowie mówi. Coś jej to mówiło, oczywiście, ale nie była pewna, w którym kościele dzwoni ten dzwon. Kojarzyła jedynie, że to trudne nazwisko to chyba z tego śmiesznego kraju w Europie, o którym ostatnio się zrobiło dość głośno, nawet poza jego granicami, ale nie w pozytywnym kontekście, o nie. Po prostu niezłe cyrki się tam odpierdzielały.
Lyra aż pękała z dumy, kiedy Bowie tak entuzjastycznie zareagowała na jej popisy.
Bowie, mówię ci, przed nami zajebiście świetlana przyszłość w branży filmowej – powiedziała z pełnym przekonaniem. Nie od dziś wiadomo, że świat show biznesu to niezłe bagno, ale jeśli pójdą tam we dwie i będą się wspierać to nie ma nawet najmniejszych szans na to, że cokolwiek w ich przypadku pójdzie nie tak. Raynott w wyobraźni już widziała, jak za kilka lat obie pojawiają się na tych wielkich billboardach, obok takich gwiazd jak Angelina Jolie i Brad Pitt. Chociaż oni będą już wtedy chyba starzy, to cały splendor spadnie na nie. Lyra nie zamierzała z tego powodu płakać, czuła, że właśnie znalazła swoją drogę życiową! Zresztą już raz grała cheerleaderkę w filmie (rzadko wspominała, że to była malutka, epizodyczna rola), więc szlaki zostały przetarte.
Kiedy Bowie tak skakała wokół, Lyra też chciała się podnieść, w końcu wokół pełno było czerwi, ale gdy próbowała dźwignąć się na nogi, grawitacja kompletnie ją pokonała i Raynott klepnęła na tyłek. Z rozpaczliwą miną już była przygotowana na to, że te małe cholerstwa zaraz dostaną się do jej mózgu czy innych organów, w końcu ciało ludzkie miało całkiem sporo dziur, które im to ułatwiały. Ale kiedy ponownie spojrzała na piasek, ten po prostu był piaskiem.
Kurwa, zniknęły. A jak one popełzły po wsparcie? I zaraz czeka nas starcie z całą armią miniczerwi? – Popatrzyła płaczliwie na Bowie. – Masz coś do obrony? – Nawet zaczęła przeszukiwać swoje kieszenie, po prostu w poszukiwaniu czegokolwiek.
Ale problem z jej dłońmi przysłonił nawet fakt, że być może czekała je inwazja czerwi.
MÓJ KCIUK? – No właśnie, gdzie był jej kciuk? W ogóle go nie widziała, co nie było ani trochę dziwne, kiedy nie mogła przestać ruszać dłonią jak szalona, ale pytanie Bowie zasiało w jej głowie taką paranoję, że Lyra już kompletnie nie wiedziała, co jej prawdą. – A jak one go porwały? – Te małe piaskowe gnidy oczywiście. – Chryste, Bowie, przecież ja nie mogę wrócić do domu bez kciuka, czaisz to w ogóle, Ryder już mnie przecież nie będzie chciał, bo kto by chciał laskę bez kciuka!!! – mówiła coraz bardziej płaczliwie. – Muszę go poszukać! – Przekręciła się tak, by teraz być na czworaka i zaczęła sunąć po piasku, rozgarniając go w poszukiwaniu kciuka.

bowie hillbury
lyra raynott
Ola
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
Miłość taka właśnie była, zwłaszcza ta łącząca przyjaciółki. Wiele można było sobie wybaczyć, nawet nieudany pocałunek, a wiadomo, że lepiej usłyszeć, że coś jest nie tak od zaufanej osoby niż żeby to zniszczyło raczkujący związek. Bowie bardzo doceniała, że mogły sobie zawczasu przećwiczyć pewne kwestie albo podzielić się ewentualnymi uwagami, bo bez tego nie wyciągnęłyby pewnie średniej standardowych penisów, dzięki czemu mogły zdemaskować potencjalnych oszustów, którzy mogli żerować na ich ewentualnej niewiedzy. Zwłaszcza, że kiedy człowiek był zakochany łatwo było mu wcisnąć jakąś ciemnotę, a swoje przewinienia przykryć kwiatami i czekoladkami, dlatego dobrze było mieć inne osoby, które podchodziły do sprawy z dystansu i w razie czego sprowadzały Cię na ziemię!
- Myślisz, że powinnam pójść na jakiś kurs dla początkującego scenarzysty? - wprawdzie dość dużo pisała i wciąż miała w planach napisanie jakiejś książki, która stanie się bestsellerem i być może odmieni świat, ale od dwóch lat miała tylko stronę tytułową. No i co innego pisanie scenariuszy. Do tego potrzeba było prawdopodobnie czegoś więcej niż "Lyra wchodzi, Lyra mówi". - Może powinnam rzucić te studia i pomyśleć nad czymś filmowym? - zastanowiła się na głos, zupełnie nie przejmując się tym, że rodzice prawdopodobnie dostaliby zawału i to Bowie wysłałaby ich przedwcześnie w ten sposób do grobu. Tak długo starali się żeby przyjęli ją w trakcie roku na tutejszy uniwerek, że niezbyt rozważnym było snucie takich planów. Chociaż ona akurat wychodziła z założenia, że odkryły z Lyrą żyłę złota i po prostu do tego objawienia potrzeba było im najeść się grzybków. Niejeden wszak miał po nich wizje. Przynajmniej tak jej się wydawało. Na pewno Ci wszyscy prorocy jechali ostro na grzybach. No bo skąd by im się wzięło jakieś przemienianie wody w wino i tyle różnych wariantów końca świata?
O tak, już widziała siebie na czerwonym dywanie, z przyjaciółką u boku. Do tego czasu Angelina i Brad wezmą jeszcze ze dwa razy ślub i jeszcze dwa kolejne się rozstaną. Albo coś plus minus. Bowie nie orientowała się na jakim etapie był obecnie ich związek. Zawsze uważała, że z Brada to był kawał chuja.
- Fenyloetyloaminę! - ryknęła, rozglądając się na boki, w razie gdyby czerwie spróbowały jednak wypełznąć i zaatakować je jak nie od frontu, to od tyłu, czyli tam gdzie się najmniej spodziewały. Chociaż teraz zaczęła się tego akurat spodziewać, to może jednak spróbują od przodu? Podstępne chuje! Na bank weżrą się w ich boki i nawet fenyloetyloamina ich nie uratuje. Zresztą. Skąd jej się to kurwa wzięło? Zamrugała oczami dwa razy, próbując sobie przypomnieć co miała na myśli, ale czerwie chyba zdążyły już wpełznąć jej przez uszy i zajęły się teraz pożeraniem jej mózgu, bo przestał prawidłowo funkcjonować. Jakby w ogóle kiedykolwiek tak w stu procentach poprawnie działał.
- Ej, dobra, kurwa, wypad stąd - potrząsnęła głową i na wszelki wypadek uderzyła dłonią raz z jednej strony czoła, raz z drugiej, żeby ewentualne pasożyty odczepiły się od mózgu i wypadły którymś uchem. - Słuchaj, będziemy walczyć z nimi na pięści alboooo rozdepczemy je, patrz, zobacz, o, tak, o - zaczęła tupać energicznie stopami, zapadając się i równocześnie rozsypując piasek po całym kocu. Ważne, że cel został osiągnięty, bo już żaden czerw nie miał śmiałości pojawić się w ich polu widzenia. Najgorsze w tym wszystkim było to, że zdążyły spierdolić z kciukiem Lyry. Bowie najpierw się wkurwiła, ale nim zaczęła zionąć ogniem czy coś, zrobiło jej się przykro z powodu przyjaciółki, która zaczęła rozpaczać nad stratą, wciąż machając dłonią w powietrzu tak mocno, że zrobiło jej się trochę od tego widoku niedobrze.
- Raynott, najdroższa, może i nie pisane nam zostać parą, ale skoro już próbujecie coś tam z Ryderem, i on też tego chce, to na pewno przez brak kciuka Cię nie porzuci! Ale jak coś, to ja Ci oddam swój, okej? Chociaż tyle mogę zrobić - wyznała uroczyście, żałując, że nigdy wcześniej nie spostrzegła, że Lyra jednak trochę na nią leciała, bo Bowie też, ale to było kiedyś, więc teraz w ramach zadośćuczynienia mogła zrezygnować ze swojego kciuka. W końcu przyjaciółce bardziej się przyda niż jej.

Lyra Raynott
grzybiara
bowie
sprzedawczyni — sportspower lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła studia z dietetyki, jej kariera gimnastyczki skończyła się po wypadku, więc póki co pracuje w sklepie sportowym, robi sporo głupot i została dziewczyną Rydera.
Zakochanie to był w ogóle taki dziwny stan, w którym człowiek ewidentnie nie do końca logicznie myślał. Pewnie wśród tych komórek mózgowych zaplątały się jakieś serduszka, gwiazdki, a do tego serotonina sprawiała, że człowiek szalał ze szczęścia, jeszcze się nie spodziewając, że prędzej czy później nastąpi zetknięcie z ziemią. I tu zdecydowanie przydawały się przyjaciółki, które potrafiły potrząsnąć taką zakochaną panną i kazać wziąć się jej w garść.
No stara – rzuciła takim tonem, jakby w nim miało zawierać się całej jej przekonanie, dotyczące tej kwestii. Lyra w ogóle uważała, że Bowie zasługiwała na wszystko, co najlepsze, a Lorne Bay było zaledwie malutkim kawałkiem świata, który przyjaciółka podbije. I przy jej zdaniu na ten temat nie miało znaczenia, ile grzybków już zdążyła zeżreć. – Myślę, tak serio, serio, że masz gigantycznie duże szanse na to, żeby kiedyś zostać supergwiazdą, Bowie, i podbić branże filmową i wcale nie musisz mieć tak wielkiego tyłka jak Kim Kardashian czy tak dużych ust jak Angelina Jolie, bo twój talent jest większy niż jedno i drugie. Więc jak trochę go podszlefi... no podszftf... NO BĘDZIESZ GO SZLIFOWAĆ – aż się trochę zdenerwowała na ten język, który zaczął się plątać w takim momencie – to twoje nazwisko będzie znał każdy na najmniejszym cholernym skrawku ziemi. Jak Putina. Znaczy tego – Platona. – Bo to chyba on coś gadał o mądrości i jaskini, i jakichś odbiciach tylko rzeczywistego świata. Lyra tak dokładnie nie wiedziała, ale zdawała sobie sprawę, że był mądrym gościem i jednak większość osób go kojarzyła. Może nie z jego dokonań, ale coś tam jednak się wiedziało, że taki typ sobie żył.
To jakaś broń atomowa? – Bo tak brzmiała, może przez to, że ta nazwa była tak trudna do wymówienia, że Lyra nawet nie chciała się tego podejmować. Obawiała się, że przy tym nagromadzeniu samogłosek język jej się splącze w supeł i tyle będzie. A chciała go jeszcze w życiu poużywać. Poza tym jednak najwyraźniej wcale nie potrzebowały żadnej takiej broni, bo Bowie świetnie sobie radziła bez niej. – Jesteś moją superbohaterką! – Spoglądała na przyjaciółkę z podziwem, która teraz naprawdę jawiła jej się jako wybawicielka. Szkoda tylko, że w ferworze walki te podstępne gnidy wyczaiły okazję i ukradły jej kciuka. Bez niego trudno się było cieszyć tak bardzo ze zwycięstwa, chociaż i na to Bowie okazała się mieć radę.
W oczach Lyry zalśniły łzy, ale tym razem totalnie ze wzruszenia!
Stara... – W jej ustach brzmiało to trochę jak kochanie, cukiereczku, truskaweczko. – Kocham cię w chuj, okej? Nikt nigdy mi nie chciał podarować swojego kciuka, czaisz? Jestem na maksa wzruszona – jakby Bowie jeszcze nie zauważyła – i słuchaj – przyklęknęła na jedno kolano, chwiejąc się przy tym odrobinę, ale po chwili prawie zachowywała już równowagę – gdyby coś tam z Ryderem jednak nie wypaliło, no mam nadzieję, że wypali, ale sama wiesz, jak to w życiu bywa, to... BOWIE, CZY ZOSTANIESZ MOJĄ REZERWOWĄ ŻONĄ? – Była pewna, że o czymś przy tych oświadczynach zapomniała, tylko w sumie nie wiedziała o czym.

bowie hillbury
lyra raynott
Ola
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
Jeśli Bowie już wcześniej była wzruszona, to teraz to uczucie zalało jej całe ciało, wypełniając oczy piekącym płynem, którego nie znosiła, bo zdradzał ludzkie słabości. No ale przy Lyrze akurat się mogła rozkleić, więc tylko zamrugała oczami, czując jak fenyloeeeeeejakieśgówno podpija jej poziom serotoniny na najwyższy level. I czy to była kwestia grzybków, czy tychże pokrzepiających słów, nie miało to znaczenia. Była naprawdę przejęta faktem, że wreszcie ktoś doceniał jej kunszt. W przeciwieństwie do rodziców, którzy w zeszłym roku już spisali ją na straty.
- O jaaaa, naprawdę tak uwaszz.. uważasz? - jej język też zaczynał odmawiać posłuszeństwa, zwłaszcza w napływie emocji podczas tej podniosłej chwili. Pociągnęła nosem, w duchu zastanawiając się czy rzeczywiście zasługuje na tak szczodre komplementy nie mając ani dużego tyłka, ani wielkich ust Angeliny Jolie i nawet cycków, którymi Pamela Andreson zawojowała Hollywood. - O kurwa, czaisz, jakby to było, jakby nazwali od mojego nazwiska jakiś program telewizyjny? - zastanowiła się na głos, bo słysząc o Platonie, akurat jej się przypomniało pytanie z jakiejś gry planszowej o Galileusza, jego ucznia, a Bowie pamiętała, że był taki program Galileo. I co prawda ją akurat trochę nudził, ale mądrzy ludzie go oglądali, więc może i Bowie zostałaby matką jakiegoś nowego nurtu w sztuce filmowej. Nie żeby ten cały Galileusz nim był. W zasadzie to już średnio pamiętała czym się przysłużył, ale na bank był mądry.
- Hillbureo albo Bowihillacja, albo Bo... bo - no trochę jej się już na koniec zacięło, bo nic lepszego nie potrafiła wymyślić, kończąc na tym żałosnym bo-bo, które zawisło w powietrzu. Nie miało to zresztą znaczenia. Pewnie takimi rzeczami jak wymyślanie nazw zajmowali się jacyś spece od PR-u, więc nie miała nic przeciwko temu żeby im to powierzyć, kiedy już stanie się sławna i podbije świat.
- No ale Ty będziesz ze mną, będziesz moją muzą, jak Marylin Monroe czy coś, ale z ładniejszą figurą - może i blondynka przez długi czas była uważana za kanon piękna, ale to Lyra była w guście Bowie, no i Marylin na pewno tak dobrze nie zagrałaby drzewa.
- Ej, nie wiem, kurwa, nie czaję czemu mi to wypadło z ust. PEWNIE TAK - nie chciała o tym mówić na głos, ale chyba miała objawienie i to dlatego użyła tego magicznego słowa-klucza-broni, które załatwiło bandę czerwi. No i rzecz jasna dodała do tego swój dziki taniec na piasku tak żeby je ostatecznie wyeliminować, ale coś w głowie mówiło jej, że przemówiła do niej siła wyższa. Jeśli tak, to może nim zbierze wystarczająco funduszy żeby wyreżyserować swój pierwszy film, przerzuci się na sprzedawanie grzybków, tym którzy chcieliby sobie uciąć pogawędkę z tym gościem na górze.
- Zrobiłabyś dla mnie to samo - machnęła skromnie ręką, a potem schowała ją za siebie, żeby Lyrze nie zrobiło się przykro, że ona tego kciuka ma i jeszcze się z tym obnosi. Chociaż niespecjalnie.
Nie miała czasu zbyt długo o tym rozmyślać, bo kiedy przyjaciółka padła na jedno kolano, w oczach Bowie znowu zalśniły łzy i teraz już nawet nie miała siły ich trzymać tam w okolicy oczu, tylko pozwoliła by spłynęły po jej policzkach.
- Kurwa, ziom, ja ciebie też! - była totalnie przejęta tą chwilą, więc nawet przekleństwa w jej ustach brzmiały słodko. Nie tak jak te rezerwowe oświadczyny, ale czuła, że w tej chwili dzieje się coś ważnego. - TAK, TAK, NO PEWNIE, ŻE TAK! - krzyknęła, zbyt przejęta tym żeby zastanowić się, czy jej wrzasków nie usłyszy połowa plaży. A nawet jeśli, to dobrze, niech się cieszą razem z nią. - To znaczy wiesz, też kibicuje Tobie i Ryderowi, ale no, wiemy jak bywa, więc w razie czego to wiesz, możesz na mnie liczyć - przyrzekła jej, wysuwając kciuka w stronę Lyry, żeby go sobie mogła wziąć w ramach zaślubin. Nawet nie przejęła się tym, że mogłaby kogoś w tym czasie mieć. Przecież to jasne, że rzuciłaby go żeby być z miłością swojego życia.

Lyra Raynott
grzybiara
bowie
sprzedawczyni — sportspower lorne bay
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła studia z dietetyki, jej kariera gimnastyczki skończyła się po wypadku, więc póki co pracuje w sklepie sportowym, robi sporo głupot i została dziewczyną Rydera.
Rodzice czasem robili prawdziwe głupoty. Na przykład nie wierzyli w swoje dzieci lub może wydawało im się, że to oni wiedzą lepiej, co będzie dla nich dobre. Tak, pewnie każdy chciał jak najlepiej dla swojego dzieciaka i to było totalnie zrozumiałe, ale każdy miał prawo do własnej autonomii i podejmowania swoich niezależnych decyzji. Wprawdzie Lyra nie planowała posiadania jakichkolwiek dzieci (rodzenie, fujka) to wydawało jej się, że gdyby jednak cokolwiek to byłaby raczej taką wspierającą matką. Ale tylko przy założeniu, że coś by się odjebało (może seks bez zabezpieczenia w obliczu końca świata??) i miałaby je w ogóle.
Sorry, ale Hillbureo brzmi trochę jak jakieś wyjebane w kosmos burrito z bardzo dziwnymi składnikami, które jedliby tylko odważni ludzie, tacy jak podróżnicy. No wiesz, coś w stylu byczych jąder? – Czy w ogóle czyichkolwiek jąder, kto chciałby chociaż spróbować czegoś takiego. To wydawało jej się ostro pojebane, że w niektórych rejonach świata coś takiego mogłoby uchodzić na przysmak. Tak samo jakieś stuletnie jaja, brzmiało, jakby można było po tym od razu umrzeć. Z drugiej strony – czy ją serio powinno obchodzić co kto sobie wkłada do ust?
Aż się zarumieniła na to porównanie z Marylin!
Byłybyśmy jak Marylin Monroe i Audrey Hepburn XXI wieku. Prawdziwe gwiazdy Hollywood. Myślisz, że musiałybyśmy nosić takie eleganckie chusty na włosach? Albo kapelusze? – zainteresowała się, kojarząc, że te zdjęcia, które zdarzało jej się oglądać w internecie to sugerowały właśnie to. Chociaż równie dobrze mogły nie iść utartymi szlakami mody, a stworzyć własną. I wtedy nosiłyby tylko to, co by chciały. A gdyby nie chciały nosić niczego? Proszę bardzo, też powinno być im to dozwolone, w końcu byłyby supergwiazdami, a nie jakimiś tam zwykłymi śmiertelniczkami.
Były też na pewno w trakcie wojny z jakąś obcą cywilizacją, choć aktualnie wyglądało na to, że tę bitwę udało im się wygrać – a wszystko dzięki Bowie, hip, hip, hurra!
Wobec tego wszystkiego Lyra poczuła się trochę zestresowana, że Bowie mogłaby odrzucić jej zaręczyny i znaleźć sobie na przykład jakiegoś typa albo laskę ze wszystkimi palcami na miejscu. Na szczęście te obawy okazały się nietrafione!
Kurwa, jestem najczęśliwszym rezerwowym narzeczonym na świecie – przyznała z gardłem ściśniętym wzruszeniem. I wiadomo, że wzięła na siebie rolę narzeczonego/męża – Bowie miała zbyt ładne nogi, będzie zajebiście wyglądać w krótkiej (oczywiście) białej kiecce. Sięgnęła po jej kciuka, żeby jakoś to przypieczętować. – O chuj, mocno siedzi – stwierdziła, ale też wiadomo, nie ciągnęła za niego jakoś mocno, chyba miała trochę oleju w głowie i nie chciała Bowie wyrwać palca. – To nic, coś wymyślimy, jak będę potrzebowała go pożyczyć. – Może na przykład zabierać Hillbury ze sobą i mówić ludziom, że kciuk Bowie to tak naprawdę jej. Tylko jakoś nie wzięła pod uwagę, że mogą być sytuacje, w których będzie to trudne. I żeby przypieczętować te oświadczyny, skradła przyjaciółce szybkiego buziaka w policzek, a potem walnęła się na plecy na koc – nic dziwnego, trochę ją wymęczyła ta walka z czerwiami i utrata kciuka. Ale że słońce dawało jej prosto w twarz to uniosła dłoń, by się zasłonić.
EJ. Obczaj, mój kciuk!!! – Żeby się przekonać na sto procent zaczęła go ciągnąć i tarmosić. Ale był. Te skurczybyki go oddały! – O stara, ale faza – westchnęła w końcu, bo chyba gdzieś dochodziła do niej zależność między zjedzeniem tych grzybków, a całą tą chorą akcją.

bowie hillbury
lyra raynott
Ola
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
Pokiwała głową, marszcząc czoło, jakby w tej sekundzie do jej głowy wjechał wagon z dostawą naprawdę intensywnego myślenia. Bowhill..bureo, czy jakoś tak. Kurwa, Lyra miała rację. Pokręciła zamaszyście głową, próbując pozbyć się z niej tych porąbanych pomysłów, które teraz napływały do niej jak wodospad Niagara, czy jakiś inny, ale taki, który ktoś próbował zatamować i nie wyszło, więc teraz lał się ze zdwojoną siłą. Istne szaleństwo. Jak tacy ludzie okiełznywali konie?!
Stop.
Zamrugała oczami, celem upewnienia się, czy aby na pewno jej myśli wróciły na właściwe tory. Lyra już przeżywała wystarczający kryzys z powodu kradzieży kciuka, żeby jeszcze Bowie jej wyjeżdżała z tekstami o ujeżdżaniu pociągów.
- Ej obiecaj mi, że na naszym ślubie... - opcjonalnie rzecz jasna, ale wolała na zaś się upewnić, gdyby o tym zapomniały. - ... nie będziemy podawać żadnych takich, wiesz, fikuśnych dań w stylu byczych jąder. Żadnych jąder - chciała jeszcze dodać, że ewentualnie przejść mogłyby jeszcze jądra jakiegoś byłego, ale tego też przecież nie będzie nikt jadł, więc po co w ogóle sobie zawracać głowę gotowaniem?
Niemniej trochę posmutniała na chwilę, zdając sobie sprawę z tego jak chujowe nazwy programów wymyśliła. Na szczęście nim staną się sławne, będzie miała jeszcze na to trochę czasu, a jeśli nie znajdzie nic satysfakcjonującego, to po prostu komuś zapłaci. Bogaci ludzie przecież tak robią, nie?
- Ej, wiesz, że kiedyś próbowałam chodzić w takiej chuście? To znaczy nigdy nie wyszłam w niej z chaty, bo wstyd straszny. Zamiast jak wybierając się na rzymskie wakacje, wyglądałam jakby miała sprzedawać ziemniaki za rogiem - skrzywiła się, przypominając sobie ten żałosny obraz, który musiała oglądać w lustrze. - Ale może lepiej, wiesz, skoro tak nowocześnie, to same wykreujmy? - nie przewidywała co prawda niczego dziwacznego, jak na przykład durszlaki na głowie, ale w sumie jakby im się zachciało, to droga wolna. Może nawet sposób wiązania chusty znajdą mniej przypałowy niż ten, który naśladowała tamtego pamiętnego dnia Bowie w swoim pokoju. A jeśli zachce im się latać bez niczego, to Bowie była ostatnia żeby to negować. W zasadzie to lubiła sobie tak latać na przykład po plaży żeby wykąpać się, kiedy ta pustoszała po zmroku. I ta myśl zagrzała miejsce na nieco dłużej w jej głowie.
- Lyra, idziemy popłyyyywać? - może w tym stanie nie było to najlepszym pomysłem, ale obecnie wydał się być dla Bowie najwspanialszym na świecie. Nawet oczy jej się zaświeciły. W dodatku jeszcze towarzyszyła jej ekscytacja w związku z oświadczynami, a to trzeba było uczcić! No i tą wygraną walkę z czerwiami.
- Ja pierdolę, nigdy nie miałam takiego ładnego narzeczonego. To chyba najlepszy dzień w moim życiu - stwierdziła z należytą do tego krótkiego wniosku powagą. Tak naprawdę to nigdy wcześniej nie miała żadnego narzeczonego, ale to teraz nie miało znaczenia. Nie o to jej zresztą chodziło, bo jak mogłaby porównywać tych wszystkich chłopaków, z owłosionymi nogami, pachami, a czasem nawet klatami (rany boskie) do Lyry, która co prawda może i kciuka nie miała, ale za to w arsenale posiadała inne atuty.
- Coooooo, stara? Jebane się wystraszyły, czaisz? Mn-AS! Jesteśmy kurwa, jak wiesz, terminator, ale razy dwa - no i była jeszcze fenyloeacośtam, ale już ta nazwa broni kompletnie jej wyleciała z głowy. Łzy znowu zalśniły jej w oczach, ale tym razem ze szczęścia i wcale nie dlatego, że będzie mogła zachować swój kciuk dla siebie. Najważniejsze, że jej przyjaciółka odzyskała własny i nie będzie musiała od niej pożyczać. Jej zdecydowanie był za krótki, ale z dwojga złego zawsze lepiej jakiś mieć!
- Czaisz jakby to było, gdyby nam wjechała faza po grzybkach? - opadła na koc z głośnym westchnięciem, przymykając na chwilę oczy, bo powieki zrobiły się jakieś ciężkie. Potem przytuliła się do Lyry i chyba zasnęła, ale nie jest tego pewna, bo we śnie brodziła w wodzie. Najważniejsze, że ostatecznie ich ciuchy były suche i mogły w końcu wrócić do domu, bo tym ciężkim dniu.

z/t x2 Lyra Raynott
grzybiara
bowie
Właścicielka restauracji — BEACH RESTAURANT LORNE BAY
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Look for the girl with the broken smile
Ask her if she wants to stay awhile
And she will be loved

Może Daisy już całkowicie wyszła z wprawy, ale ona ich spotkanie potraktowała jako randkę. Pewnie można zrzucić to na wiele rzeczy. Z jednej strony ona nigdy się nie bawiła w jednorazowe przygody i w tej kwestii była dosyć konserwatywna. Skoro rozmawiali na tinderze, chcieli się spotkać, to w jej głowie krzyczało hasło randka. Ponadto, chyba wewnętrznie po prostu potrzebowała pójść na randkę po tak długim czasie samotności. Nawet jeżeli z Wrenem miałoby się to zakończyć tylko na jednym spotkaniu, chciała móc się ładnie umalować, ubrać, pójść na randkę z mężczyzną i nie czuć się przez chwilę jak wdowa i samotna matka. Potrzebowała tego dla poprawy swojej samooceny.

Dlatego dzisiaj spędziła o wiele więcej czasu przed lustrem niż zazwyczaj i przebierała się chyba z pięć razy. W pewnym momencie złapała się na tym, że się stresuje! I to niemiłosiernie.
Ale w sumie czemu się dziwić? Ostatni raz była na randce jakieś trzy lata temu z mężem. To naprawdę dużo czasu.
Umówili się z Wrenem przed restauracją, ale susząc włosy i układając w głowie swoją przemowę, uznała że nie chce się z nim tam spotykać. Nie chce stać jak kołek przed swoimi pracownikami i opowiadać o swojej największej życiowej tragedii. To nie jest dobre miejsce na takie zwierzenia. Wysłała mu więc szybko pinezkę z nowym miejscem spotkania i poszła spakować kilka potrzebnych rzeczy, które akurat miała w domu. Na szczęście często urządzały sobie z Beth piknik, więc z tym nie było problemu. A skoro o córce mowa, to pierwszy raz poprosiła nianię o przyjście wieczorem, a nie w ciągu dnia. Zawstydziła się lekko stojąc przed nią wystrojona, bo pewnie tamta się domyśliła, że jej pracodywczyni idzie na randkę. I mimo, że Daisy nie powinno być głupio z tego powodu, to cóż... pierwszy raz zawsze jest najtrudniejszy.

Zanim przyjechała na miejsce, to zajechała jeszcze do restauracji. Co nieco już wiedziała o Wrenie, więc uznała, że jedzeniem może go przekupi za to zwodzenie go i małe zamieszanie. Wiedziała, że wtedy nie zamówił tych kanapek, bo zadzwoniła potem do knajpy z pytaniem, czy wszystko z jego zamówieniem było w porządku. Pomyślała, że może tym razem się skusi. Wzięła jeszcze kilka owoców, piwa bezalkoholowe i oczywiście ciasto czekolodowe.
Ruszyła w końcu na plażę do miejsca dedykowanego na pikniki. Zaparkowała niedaleko, wzięła koc i kosz wypchany jedzeniem i po przejściu kilku metrów, wybrała bardziej zaciszne miejsce. Rozłożyła wszystko i usiadła w oczekiwaniu na Wrena. Zaczęła się obawiać, że może wywinął jej numer i ją wystawił? Po tym już na pewno nigdy nie pójdzie na żadną randkę!


Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#20

Wren nigdy, ale to przenigdy by się nie przyznał do tego, że trochę zabolało go to, że Daisy wydała się pogrywać z nim. Mógł już coś podejrzewać, skoro nie chciała się z nim spotkać, nie podając żadnego konkretnego powodu. Jednak nie podejrzewał, że powód był właśnie taki. Tak samo jak nie podejrzewał, że dotknie go tak bardzo. No bo z jakiegoś powodu, zamiast cieszyć się, że los zechciał ich ze sobą spotkać tak czy siak, żałował, że do tego doszło. Inaczej pewnie by mu przeszło, Daisy przestałaby się do niego w końcu odzywać, sprawa by się skończyła. Zwłaszcza, że pisząc na aplikacji nie czuł tego, co czuł, gdy rozmawiał z nią oko w oko. Gdy uśmiechała się do niego tak promiennie, jak na zdjęciach...
Nie rozmawiał o tym z nikim. Nie powiedział nikomu, bo to raczej było upokarzające jego męskiej dumie. A z Callie ustalili już, że ma jej bardzo dużo i jest najbardziej męskim z mężczyzn w Lorne Bay, bo nie wstydzi się napić babskiego drina. To było oczywiście żartem, jednak faceci tak naprawdę nie potrafili mówić o swoich uczuciach. Z resztą, minęło naprawdę niewiele czasu od ich pierwszego spotkania, do tego wieczoru. Czy chciał tutaj przychodzić? Ani trochę, skoro już powiedział, że będzie, to powinien się pojawić. Serio, myślał, czy przypadkiem mu coś nie wypadnie, jakaś rozprawa, lub migrena, rozstrój żołądka, albo może nawet atak wyrostka robaczkowego? Jednak los zdecydowanie się do niego nie uśmiechnął, bo nawet nie było korka na trasie z Cairns do Lorne Bay, więc Rhodes miał chwilę aby przebrać się ze służbowego gajerka w dżinsy, t-shirta i koszulę. Nie była to randka, restauracja, w której się umówili wcale nie była mocno elegancka. Nie była zła, nie był to żaden przytyk! Trochę się zdziwił, ale nic nie powiedział. Okazało się, że jego ubiór nawet bardziej pasował.
Samo miejsce piknikowe znalazł bez problemu, jednak blondynkę... Musiał się rozejrzeć. Na szczęście nie był to szczyt sezonu piknikowego i nie było wcale wiele osób dookoła. Nie było totalnie wyludnione, żeby wyglądało to creepy, ale na pewno będą mogli na spokojnie porozmawiać.
-Hej Daisy-powiedział, po tym jak już wyszedł z zaparkowanego samochodu, w którym spędził chwilę, przez co mógł być odrobinę spóźniony. Może jakieś pięć minut, co było wytłumaczalne. A przynajmniej akceptowalne, powinno być. Totalnie nie wiedział, czego się po tym spotkaniu spodziewać, ani co usłyszy. A co więcej, co z tego wyniknie. Raczej nie postawiłby zbyt wiele, na to, że to jest "randka". Dlatego też przyszedł z pustymi rękami, gotowy na rozmowę, zapewne niewygodną dla obu stron.

Daisy Wheeler
Właścicielka restauracji — BEACH RESTAURANT LORNE BAY
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Look for the girl with the broken smile
Ask her if she wants to stay awhile
And she will be loved

Daisy nigdy nie chciała z nim pogrywać albo zwodzić za nos. Tindera założyła pod wpływem impulsu za namową przyjaciółki. Do tego była po dwóch lampkach wina, które rozluźniły ją wystarczająco, ale nie spowodowały, że była pijana i urwał jej się film. Była całkowicie świadoma, gdy zakładała profil na portalu randkowym. I jeszcze bardziej świadoma była, gdy kilka dni później napisał do niej Wren, a ona gdy zobaczyła te niesamowicie błękitne oczy, nie była w stanie olać tej wiadomości. Nie myślała zbytnio o tym do czego to doprowadzi, po prostu przyjemnie jej się rozmawiało. Aż zaproponował spotkanie i wtedy się wystraszyła i to niemiłosiernie. Z jednej strony chciała go bliżej poznać, a z drugiej strony miała tak wiele obaw związanych z Beth i z pierwszym spotkaniem z mężczyzną po śmierci Jacka. Nie była w stanie od razu się zgodzić na to spotkanie. Ani kolejnym i kolejnym razem również.

Ale los najwidoczniej pragnął postawić ich na swojej drodze. I gdy wtedy go ujrzała, na żywo, gdy pozwoliła swojemu sercu mocniej zabić na jego widok... nie mogła już zostawić tego bez słowa. Bez przynajmniej jak najmniejszych wyjaśnień, skoro zauważył na jej dłoni obrączkę i prawdopodobnie uznał, że grała na dwa fronty. Nie chciała tak tego zostawić, zasługiwał na wyjaśnienia.

Siedziała po turecku wpatrując się w ocean i w głowie układając, co mu powie, gdy przyjdzie. I jeżeli w ogóle przyjdzie! Zastanawiając się nad tym coraz dłużej, nie była już tego taka pewna. Ale gdy tylko się pojawił, na jej twarzy momentalnie zagościł szeroki uśmiech nad którym nie była w stanie zapanować.

- O hej- odpowiedziała obserwując go jak zajmował miejsce naprzeciwko niej. Wokół były już porozkładane przekąski, ale Daisy kompletnie o nich zapomniała. Skupiła się na Wrenie i na tym, co miała mu powiedzieć. -Nie byłam pewna, czy przyjdziesz. Tyle razy Ci odmówiłam, że wcale bym się nie zdziwiła, gdybyś mnie wystawił i do tego jeszcze to- przyznała z całkowitą szczerością i szybko machnęła zaobrączkowaną dłonią. Głośno westchnęła, bo mogła wymyślać tygodniami co powie, jak się zachowa, ale prawda jest taka, że ciężko się przygotować na taką rozmowę. Informacja o śmierci męża nie była czymś, co się rzuca ot tak na pierwszym spotkaniu. Nie był to powód do dumy, a ogromnie delikatny i wciąż pogłębiający dziurę w jej sercu.

- Boże Wren, nie wiem od czego zacząć. Jak to wszystko ubrać w odpowiednie słowa. Zastanawiałam się nad tym i ćwiczyłam wiele razy moją przemowę, ale chyba po prostu muszę to w końcu z siebie wyrzucić i powiedzieć wprost- najchętniej odłożyłaby tą rozmowę w czasie, poznała go jeszcze bardziej. Wtedy może łatwiej by jej było się przez nim otworzyć. Ale sytuacja była jaka była i nie było już odwrotu. Spuściła wzrok na obrączkę, którą zaczęła się teraz bawić okręcając ją na palcu. Wzięła głęboki wdech i już czuła, jak jej głos się trzęsie.- Noszę obrączkę i pierścionek, ponieważ kilka lat temu wyszłam za mąż. Razem z Jackiem poznaliśmy się na studiach, wzięliśmy ślub i...- urwała, bo nie była jeszcze gotowa na podzielenie się z nim informacją o Beth, ale również dochodziła do najtrudniejszej części.- Ponad dwa lata temu Jack zginął w wypadku samochodowym- powiedziała w końcu po chwili kompletnej ciszy, którą zakłócał jedynie szum fal. Głos jej się nie załamał, ale czuła że jej oczy zaszły wilgocią, więc nie była w stanie spojrzeć teraz na Wrena. Dała mu czas na przyswojenie tej wiadomości, a sobie na dojście do siebie. Nie oczekiwała od niego żadnego współczucia. Miała jedynie nadzieję, że teraz zrozumie jej zachowanie i uszanuje też to, że wciąż nosiła biżuterię symbolizującą jej ślub z Jackiem.


Wren Rhodes
ODPOWIEDZ