Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#18

Niektórzy byli stworzeni do tego, aby na nich chuchać i dmuchać, jojczeć i głaskać po główce, usługiwać i powtarzać, jacy oni są biedni. Inni tego nie lubili, źle się czuli w centrum uwagi, czy nie mogąc robić wszystkiego, co chcą i lubią, będąc trochę zdani na innych i ich wolny czas, chęci i nastrój. Nina zdecydowanie należała do tego drugiego typu ludzi i bycie uziemioną rekonwalecentką w domu rodziców wychodziło już jej dziurkami od nosa. Marzyła, aby ta głupia ręka się już zagoiła, żeby wrócić do codzienności i swojego życia. Niestety, nie wyglądało, żeby miało się to zbyt szybko przydarzyć, więc i jej nastrój nie należał do najlepszych.
Trochę czasu już minęło od tego, jak blondynka wyszła ze szpitala, więc nastąpił czas na kontrolę. A że jej rodzice obracali się w dość wyszukanym towarzystwie, samej śmietance Lorne Bay. Nic więc dziwnego, że oprócz wielu prawników, dyrektorów banku, właścicieli dobrze prosperujących firm było również sporo lekarzy i to nie byle jakich! Jednym z przyjaciół państwa Peterson była Pani Cahill, która była chyba najbardziej szanowanym ortopedą w Cairns, a także przyjmowała swoich pacjentów w lokalnej przychodni. Jakby była potrzeba, to Ninę nawet i to Brisbane by zawieziono, byle tylko ktoś się nią porządnie zajął, choć wszyscy mogli odetchnąć, że nie trzeba było nawet wsiadać do auta, aby mieć konsultację z krajowej sławy specjalistą. To najbardziej cieszyło młodą kobietę, bo szczerze mówiąc, miała pewien uraz i lęk przed wsiadaniem do samochodu, ale o tym nie mówiła na głos, bo wiedziała, co by usłyszała od bliskich "kochanie, przesadzasz". To nie do końca był ten typ człowieka, który wierzy w traumę i uważa, że korzystanie z pomocy psychologa to jest coś, co jest normalne. Można to zrobić, jak ktoś się już upiera, ale lepiej nie mówić o tym na głos. Było to dość staroświeckie stwierdzenie i sama Nina raczej w to nie wierzyła. Jednak nie dało się ukryć, że od najmłodszego była pod wielkim wpływem swojej matki i nie do końca potrafiła się jej postawić. A nie da się ukryć, że coś takiego mogłoby jej dobrze zrobić.
Siedziała na krzesełku, w dość pustej przychodni, bo dostała polecenia pojawienia się po godzinach, a nie pomiędzy pacjentami. Na udach trzymała teczkę ze swoimi papierzyskami, czekając aż pani Cahill zawoła ją do gabinetu. Wiele wokół blondynki się nie działo, a i gazety na stoliku w poczekalni leżały nie ruszone... od chyba dwóch lat, telefon był nudny... Nic więc dziwnego, że gdy można było usłyszeć kroki na korytarzu, to Peterson od razu uniosła wzrok z posadzki i spojrzała kto idzie. Bardzo się zdziwiła, widząc znajomą twarz. Nie, to nie była ani lekarka, ani jakaś znajoma pielęgniarka. To była Ainsley. Trochę zdziwiła się jej widokiem, zwłaszcza takim widokiem. Bez problemu, w ułamku sekundy można było domyślić się, że pani Remington przyszła tutaj w takim samym celu. Nie było to dziwne, bo Cahillowie również przyjaźnili się z Atwoodami, dokładnie tak samo jak Petersonowie. -Heej-powiedziała, gdy kobieta podeszła już bliżej niej. -Nie spodziewałam się Ciebie tutaj, jak się masz?-zapytała swojej dobrej koleżanki, bo nie da się ukryć, że Ainsley traktowała trochę jak starszą siostrę. Może nie do końca, bo jednak nie utrzymywały tak bliskich relacji, ale jak już rozmawiały to dało się taki vibe wyczuć. Widząc ją u lekarza, plus to jak blondynka wyglądała, musiała zadać to pytanie. Może nie było ono nad wyraz taktowne czy najzgrabniejsze, ale zawsze to lepiej niż "o jezu, koszmarnie wyglądasz", co niektórym zdarzało się rzucić, nie myśląc jak ta druga osoba może się poczuć po takich słowach. Po tych słowach chwyciła swoją torebkę z krzesełka i przeniosła na swoje kolana, by obie poszkodowane mogły usiąść blisko siebie.

Ainsley Remington
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Nina Peterson

Ainsley od czasu swojego pierwszego i do tej pory najpoważniejszego wypadku, każdy kolejny odrobinę bagatelizowała - przynajmniej do czasu, kiedy nie kończył się długotrwałą hospitalizacją obejmującą reanimację. Nawet w przypadkach takich jak teraz - że w efekcie upadku jej cały prawy bok palił wręcz żywym ogniem, a ręka miała sprawność ograniczoną na tyle, że gdyby uwidziało jej się zakładanie butów ze sznurówkami, musiałaby prosić o pomoc w ich zawiązaniu - nie skarżyła się, i nadal mocno umniejszała temu, jak bardzo to wszystko jej dokucza. Poczuła się więc odrobinę zirytowana, kiedy zadzwonił jej szanowny tatuś, informując ją przy tym że umówił ją na konkretny dzień i jeszcze bardziej konkretną godzinę z profesor Cahill, najlepszym specjalistą z zakresu ortopedii w tej części Australii, a prywatnie jego dobrą znajomą. Wiadomo, gdyby nie chodziło o to, że będzie mógł wyciągnąć odpowiednią osobę z przepasnego grona swoich krewnych i znajomych królika, nie byłoby sprawy.
Jako, że informacje zawarte w ulotkach jej leków przeciwbólowych dosyć jasno wykluczały prowadzenie samochodów, wyciągnęła na wyprawę swojego menadżera. Gary bowiem widział w wykonaniu Atwood Remington już wszystko, mógł być zatem świadkiem i takiego wydarzenia. Kiedy wysiadła z samochodu przed budynkiem lokalnej przychodni, jej oczy miały rozmiary niezłej wielkości monety i aż cicho jęknęła. W co najlepszego wpakował ją nieszczęsny staruszek.
- Jak tam wejdziesz, zaczną przed tobą dygać jak przed królową - Gary wyrósł obok niej niewiadomo skąd (w końcu wyminięcie auta zwykle trochę zajmowało) i zaczął się w najlepsze z niej po prostu zbijać.
- Czy mam ci przypomnieć, że jestem leworęczna i nadal mogę cię po prostu walnąć? - i owszem, było to już bliskie warknięcia. Cóż, najwyraźniej powstała wśród jej sąsiadów księżna, nie wzięła się tak do końca znikąd. Zdrową ręką szarpnęła z dłoni swojego towarzysza teczkę zawierającą wszystko co do tej pory powstało na temat jej przeklętej kontuzji. - Daj mi to. A teraz jedź, zjedz coś albo pogap się na chmurki w parku. Zadzwonię jak wyjdę - i nie żegnając się, całkiem sprężystym krokiem ruszyła do środka. Trochę jakby królowa śniegu była w stanie odstawić słynny krok Beyonce z Crazy in Love.
Weszła do środka i rozejrzała się wokół w sposób tak teatralny, jakby robiła tu kilkulatka, którą rodzice pierwszy raz przyprowadzili do przychodni. Z tym, że ona miała prawie trzydzieści cztery lata, ale ten pierwszy raz się zgadzał. Z pewną ulgą więc przyjęła obecność w poczekalni znajomej twarzy. Twarz królowej śniegu rozpromienił więc całkiem serdeczny uśmiech:
- Nina! - zauważyła najwyraźniej zbyt głośno, o czym poinformowało ją oburzone spojrzenie rejestratorki. I dwóch innych, oczekujących jeszcze z nimi osób. Czy to jest ośrodek zdrowia, czy biblioteka? - Nina! - poprawiła się zatem już półszeptem i ruszyła w stronę drugiej blondynki. Klapnęła z trochę zbyt dużym impetem na krzesło obok Peterson, po czym jęknęła pod nosem, nadal słyszalnie dla towarzystwa. Jej biodro przypomniało dosyć dokuczliwie o tym, że jest cholernie potłuczone. Wzięła kilka głębszych wdechów i dopiero wtedy odpowiedziała swojej aktualnej towarzyszce: - Cześć. Też się siebie tu nie spodziewałam - rzuciła śmiertelnie wręcz poważnie, po czym jednak roześmiała się, zupełnie jakby walnęła największą głupotę. - A mam się lepiej niż to wygląda - zamachała trochę w powietrzu tą swoją uszkodzoną ręką. Solidnie posiniaczona, na dodatek poobklejana tymi śmiesznymi tejpami zdawała się w ogóle nie pasować do całego anturażu Ainsley. Jej blond czupryna na drobnym, zauważalnie jaśniejszym niż w przypadku większości Australijczyków (co by nie powiedzieć dosyć wprost: raczej bladym) ciele, na dodatek ubranym w białe rzeczy dosyć mocno kontrastowała z ręką raczej w odcieniach zachmurzonego nieba. - A ciebie co tu sprowadza? - zapytała, bo nawet jeśli słyszała o wypadku Niny, jakoś nie była w stanie sobie tego akurat teraz przypomnieć.
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rodzina Petersenów nie miała ani krztyny błękitnej krwi w sobie, przynajmniej z tego co było im wiadomo. Głębsze koligacje rodzinne, czy genealogia więcej niż jedno pokolenie w tył były dla Niny nieznane. A jako że była wychowana w taki sposób, że dorosłym, a już zwłaszcza swoim rodzicom się nie sprzeciwia, dziewczyna nigdy nie szukała, ani nie zadawała pytań. Patrząc na to, że jej nazwisko miało raczej pochodzenie nordyckie, a nie brytyjskie, ta arystokracja była jeszcze mniej wiarygodna. I komu jak komu, ale Ninie to nie przeszkadzało, bo nie uważała tego za konieczne. I bez tego rodzice traktowali ją jak jajko, które musi znać wszystkie zasady savoire vivre'u. Strach pomyśleć, co by było później. Jednak mimo takich wysiłków, ostatnie co można było powiedzieć o Ninie, że zachowuje się jak księżniczka. Raczej jak bardzo sztywna, zagubiona dziewczynka, która wciąż jest traktowana jako przedszkolak. O tak, to było lepsze określenie na nią. Zwłaszcza, że wszystkie wybory, które próbowała dokonać jako dorosła, samodzielna kobieta, raczej kończyły się porażkami. Jak choćby tamta podróż do pracy.
-Właściwie, to się nie powinnyśmy dziwić. Profesor Cahill-zauważyła. To znaczy, nie to, że regularnie się bywało u tego, czy tamtego doktora, prawnika, czy architekta (bo tacy też się znajdywali w gronie bogatych, zaprzyjaźnionych mieszkańców Lorne Bay), ale jeśli była konieczność, to wiadome było, że właśnie w danym miejscu, o podanej porze należy się znaleźć. Nie było to nic złego, w końcu możliwość wizyty u specjalisty bez kolejki była czymś dobrym.
-To super, bo nie wygląda to zbyt zachęcająco-zaśmiała się. Wiedziała, że wygląd posiniaczonego ciała, z którym ona sama również walczyła w ostatnim czasie, nijak się miał do tego, jak człowiek się czuł. Tak samo jak przecięcia i inne rany, które również Nina miała zaliczone. A wizyta u ortopedy była kolejną, na którą jej nadopiekuńczy rodzice ją wysłali. Miała już za sobą spotkanie z chirurgiem plastycznym, bo po wypadku samochodowym miała także przecięcie na czole.
-Cóż... Miałam wczoraj niezbyt przyjemną przygodę w trakcie drogi do pracy-powiedziała, wskazując na swój temblak, czy inną ortezę, którą miała założoną na całej lewej ręce, jako że całkiem niedawno wszyto jej kilka kawałków żelastwa, by w jakikolwiek sposób złączyć jej wszystkie kości, by działały tak, jak działać powinny. Sądziła, że plotki, czy informacje o jej wypadku rozeszły się dość szeroko po krewnych i znajomych królika, jednak właściwie to cieszyła się, że Ainsley nie wiedziała o tym. Nie chciała aby wszyscy ją żałowali i dmuchali i chuchali. Wiedziała, że kto jak kto ale u pani Remington tego nie doświadczy, nie ten typ człowieka. Blondynka raczej była osobą, która twardo stąpała po ziemi i to też przekazywała młodszej koleżance. Było to często pomocne, choć czasem niezbyt miłe. Jednak widać było, że Nina to docenia. Może boli, ale w gruncie rzeczy wiedziała, że to jest jej bardzo potrzebne, aby w przyszłości stać się też tak silną i niezależną kobietą, jak właśnie koleżanka. Która z panien na wydaniu by tego nie chciała?

Ainsley Remington
ODPOWIEDZ