hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
Nazwanie go p e r f e k c j o n i s t ą nie było błędem; naprawdę dobrze oddawało jego potrzebę właściwego wykonywania obowiązków, lecz gdyby usłyszał, jak ktoś ocenia go w taki sposób, nie zgodziłby się. Rzeczywiście starał się nie popełniać błędów, a do każdego zlecenia podchodził drobiazgowo, jednakże robił to przez wzgląd na szacunek do osób go zatrudniających oraz ich pieniędzy. Znał bowiem ich wartość. Nie przyjąłby zapłaty za spartaczoną robotę. Co więcej, każdą porażkę brał do siebie. Akceptował wady swojego charakteru – był za bardzo zmęczony życiem, by nad sobą pracować – za to nie potrafił godzić się z błędami, których łatwo można było uniknąć. Gdyby tylko bardziej u w a ż a ł na swój plecak, teraz wylegiwałby się na pokładzie łodzi z rękoma pod głową i wpatrywał w migoczące gwiazdy, popijając przy tym wodę kokosową, która zastępowała mu piwo.
Przemilczał tę uwagę. Nie był e k s p e r t e m od kobiet, wiedział jednak, że to co skrywały ich myśli, a wypowiadały usta, mogło bardzo się od siebie różnić. Umniejszanie jej odwadze nie było jego celem, podejrzewał jednak – nie bez rozbawienia – że w razie prawdziwych kłopotów potrafiłaby co najwyżej pomachać rękoma i to bez skoordynowania.
Zanim go ochlapała, zdążył jedynie zapytać: — Sypiacie w jednym pomieszczeniu? — Zachodzące między współlokatorami powiązania nie interesowały go, chciał jedynie zauważyć, że ściany – nawet te wznoszone sposobami znanymi tylko aborygenom – stanowiły warstwę wygłuszającą.
Nie oponowała. Gdyby wyraziła sprzeciw lub powiedziała mu o swoich planach co do przebiegu w y c i e c z k i wziąłby je pod uwagę
Zaskoczyła go. Zapatrzony w księżycową poświatę, nie zauważył sugestywnego przygryzienia wargi, a gdy już poczuł miękkie dłonie na swoich barkach, nie potrafił zareagować w żaden sposób. Zniknął pod powierzchnią. Woda objęła go całego, wlewając się do uszu i blokując możliwość oddechu. Nagle zapomniał, że znajduje się na wyspie. Zapomniał, że towarzysząca mu blondynka to szukające rozrywki dziecko, nie agresor. Wynurzył się. Jedną ręką pochwycił nadgarstek dziewczyny. Ścisnął zbyt mono, lecz w tym momencie nie kontrolował własnych odruchów. Instynkt zawładną jego ciałem. Wcześniej spokojna, opanowana twarz teraz wyrażała skupienie oraz gotowość do kontrataku. I gdyby nie to, że w jasnych oczach Suzie dostrzegł strach, zaatakowałby.
— Prze–przepraszam — jęknął, odzyskawszy rozum. Natychmiast rozluźnił uścisk, lecz dostrzegł wyraźnie odciskający się na jej skórze ślad własnych placów. Oddychał ciężko, niespokojnie. Potrzebował zejść na ląd. Wyminął dziewczynę i wyszedł z oceanu. Poczuwszy piasek pod stopami, padł na kolana.
Dlatego powinien trzymać się z daleka od ludzi.
Dlatego powinien być sam.

suzie worthington
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
W przypadku blondynki, wypowiadane słowa miały pokrycie w tym co czuła i czego szczerze pragnęła. Nie owijała w bawełnę i śmiało mówiła to, co ślina cisnęła jej na język, jednak bywały chwile, kiedy wolała kryć się ze swymi odczuciami. Udawała, że nie zależało jej na opinii innych ani na tym by być kochaną ale to wcale nie było prawdą; nie chciała uchodzić za słabą i wrażliwą, bo nie chciała by ludzie próbowali to wykorzystać ale osoby, które znały ja odrobinę bardziej, wiedziały, że była to jedynie zasłona - nie prawdziwa Susan, która posiadała ogromne serce i chęć bycia szczęśliwą u boku właściwego faceta. Oboje nie lubili afiszować się ze swymi słabościami i uchodzili za perfekcjonistów, co w żadnym wypadku nie było z ł e.
Nie to miałam na myśli — ale zdarzało się, pomyślała. Nie musiał jednak wiedzieć o tym, że od czasu do czasu wkradała się do łoza swemu współlokatorowi czy nawet przyjaciółce, jednak z Ell, nie łączyło jej nic poza przyjaźnią. — Jak zdążyłeś się już przekonać, to naprawdę stary dom i przez ściany naprawdę wiele słychać. Sprowadzenie sobie kogoś na noc nie jest więc wcale takie proste, bo masz wrażenie, że śpisz z nimi wszystkimi w jednym pokoju — dodała z rozbawieniem, ciesząc się z faktu, że Ell miała twardy sen i niewiele z tego, co działo się za jej ścianą, nie docierało do jej uszu.
Wciskając go pod wodę, może faktycznie zachowała się jak znudzone dziecko, które szukało atencji, jednak nie przypuszczała, że mężczyzna mógł zareagować na jej durną zabawę w tak nieprzyjazny sposób. Gdy poczuła jego silną dłoń na swym nadgarstku, jęknęła cicho i spojrzała na niego zdezorientowana. Nie szarpała się z nim, nie chcąc by ból narastał, dlatego odczekała chwilę aż się uspokoi i gdy jego ścisk się zwolnił, zabrała rękę. Nie zdążyła nawet wydusić z siebie słowa, bo brunet szybko ja minął i wrócił na ląd, jednak nie ruszyła za nim od razu. Potrzebowała chwili by zrozumieć co właściwie się wydarzyło i zastanowić się nad własną reakcją. Skłamałaby mówiąc, że się nie przestraszyła.
Po prawie dwóch minutach, jej stopy stanęły na suchym piasku. Zatrzymała się kawałek za nim i w końcu zrobiła krok by z zachowaniem należytej ostrożności paść na kolanach, tuż obok niego. Ułożyła splecione dłonie na udach i pochyliła się odrobinę, by móc spojrzeć na jego twarz. Przerażała ją bardziej niż kiedykolwiek.
Służyłeś w armii, prawda? — zapytała w końcu, składając wszystko w jedną całość. Jego surowość, dyscyplina, kondycja i wycięte symbole na ramieniu, które zauważyła zanim wepchnęła go pod wodę. Słyszała o takich lękach, dlatego właśnie o tym pomyślała najpierw.


Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
Oddychał płytko. Powietrze wciągane do płuc małymi porcjami piekło. Mięśnie ramion drżały, gdy podtrzymywał na nich ciężar własnej sylwetki, a dłonie oraz kolana coraz głębiej zapadały się w chłodny, plażowy piasek. Organizm zachowywał się tak, jakby Bradley przebiegł wiele kilometrów obładowany wojskowym sprzętem.
To był o d r u c h. Nieuleczalna choroba wynikająca z wieloletniego doświadczenia zdobywanego podczas ćwiczeń manewrowych, ale przede wszystkim ugruntowana podczas mierzenia się z realnym zagrożeniem. Mimo przymkniętych powiek, przed oczami wciąż widział coraz mocniej zaciskające się palce na smukłym nadgarstku, wgniatające się w skórę, sprawiające ból. Nie otworzył ich, lecz usłyszał zbliżającą się dziewczynę. Poczuł również intensywny zapach jej włosów, kiedy znalazła się blisko, zdecydowanie za blisko, by mógł ją zignorować.
Uniósł głowę, by na nią spojrzeć. Pragnął zachować neutralny wyraz twarzy, ale obawiał się, że roztrzęsienie i nerwowość uwidocznią wszystkie emocje, które starał się przed nią ukryć. Przed nią oraz przed każdą inną osobą, która chciałaby go p r z e j r z e ć. — Tak — odpowiedział, przerywając przedłużające się milczenie. Potrzebował kilku chwil, by zastanowić się nad odpowiedzią. Wcale nie chciał, żeby o tym wiedziała. Było mu to nie na rękę, podobnie jak odkrywanie jakichkolwiek szczegółów dotyczących przeszłości. Nie lubił dzielić się prywatnym życiem. Nie lubił też, gdy próbowano go usprawiedliwiać, a domyślał się, że blondynka ku temu zmierzała. Połączyła fakty, wyciągnęła słuszne wnioski i zapewne zacznie bagatelizować to, co zrobił. — To nie ma znaczenia — dodał, poważniejąc. Przełknął gniew na samego siebie, lecz wiedział, że ten powróci, gdy tylko ta c h o l e r n a przygoda wreszcie się skończy, gdy zostanie sam na sam ze sobą oraz swoimi problemami, gdy nie będzie przy nim nikogo, na kim mógłby wyładować złość.
— Będzie lepiej, jeśli wrócisz do ogniska — powiedział, blokując się. Nie widział lepszego rozwiązania. Chwilowa utrata kontroli w połączeniu z wcześniejszym zaniedbaniem i zgubieniem kluczy do samochodu, sprawiły, że nie chciał żadnego towarzystwa.

suzie worthington
studentka i sprzedawczyni — sklep odzieżowy Rowie
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Córka pastora, sprzedawczyni w sklepie z ciuchami i studentka ostatniego roku, której marzeniem było zostać biologiem morskim. Do niedawna wolała poznawać nowych ludzi, szaleć na imprezach oraz udawać, że wciąż ma dwadzieścia lat, jednak teraz, jej jedynym celem jest poderwanie swojego hydraulika.
Nie miała zielonego pojęcia z czym mierzyli się żołnierze wracający z dalekich i jakże niebezpiecznych misji do swoich domów. Jedyne pojęcie jakie posiadała, to to, co zarejestrowała oglądać wszelkiego rodzaju filmy i dokumenty, jednak nie opierała na nich swojej wiedzy. Wiedziała, że przedstawione na ekranie obrazy to jedynie maleńki skrawek tego, co weterani wojenni skrywali pod grubą warstwą zobojętnienia. Nie każdy chętny był dzielić się swymi doświadczeniami z bliskimi, a zwłaszcza obcymi ludźmi i czy mogłaby się temu dziwić? Powrót do wspomnień przepełnionych wojną, ludzkim cierpieniem i utratą ludzi na których nam zależało, jedynie rozdrapywał wciąż jątrzące się rany. Gdyby wiedziała o jego przeszłości, na pewno nie próbowałaby takich dziwnych zabaw, które mogły w nim pobudzić żołnierza, gotowego walczyć o własne życie. Owszem, snuła pewne domysły ale nie była w stanie ich potwierdzić; aż do teraz.
Brad, ma to ogromne znaczenie — odparła, pochylając się tak by mogła spojrzeć na jego twarz, która przypominała teraz posąg, bez żadnego wyrazu. Nie potrafiła wyczytać z niej niczego, jednak jak się domyślała, czuł się winien całej tej wyprawy, zgubionych kluczy i krzywdy, której omal jej nie wyrządził. Wiedziała jednak, że nie zrobiłby tego celowo i że sama, nieświadomie sprowokowała tę sytuacje. Tę jak i poprzednią, tyczącą się kluczy, które sama mu podkradła. Bywała nierozsądna i głupiutka. — Gdybym wiedziała, nie zachowała bym się jak skończona kretynka. Proszę cię, przestań się winić, bo nic się nie stało i wiem, że byś mnie nie skrzywdził. To moja wina, przepraszam — odparła z przejęciem i zaczesała wilgotne kosmyki włosów za ucho. Było jej tak strasznie głupio, widząc go w tak podłym stanie i bała się, że nic nie było w stanie sprawić, by sobie odpuścił. Jedynie pogorszyła całą tę sytuacje.
Nie, nie zostawię cię samego, byś mógł popaść w poczucie winy. Wróć tam ze mną lub zostańmy tutaj, razem — odpowiedziała stanowczo, jednak z mniejszym przekonaniem, sięgnęła po jego dłoń, przysypaną chłodnym piaskiem. Wplotła swe palce w jego i obserwowała jego twarz, chcąc wyłapać moment w którym mogłaby przekroczyć kolejną granice. Wcale nie chciała się nad nim litować ani niczego usprawiedliwiać ale zwyczajnie rozumiała sytuację w której go postawiła i nie chciała by przesadnie się tym zadręczał. Nie zamierzała go zostawić.


Bradley U. Weatherly
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
— Jesteś naiwna, jeśli naprawdę w to wierzysz — odparł, nie szczędząc dziewczynie gniewnego tonu, w którym prócz wrogości, na jaką sobie nie zasłużyła, krył się również cień impertynencji oraz drwina. Nie znajdował bowiem l o g i c z n e g o wyjaśnienia dla zachowania pochylającej się nad nim blondynki. Powinna była odsunąć się na bezpieczną odległość, zamiast pozostawać na tyle blisko, że był w stanie wyczuć nierówny oddech wydobywający się spomiędzy różowych warg. Powinna być rozsądniejsza! Uważać na siebie, dbać o swoje bezpieczeństwo, a – co zdążył udowodnić dwukrotnie podczas zaledwie jednego dnia – przy nim bezpieczna nie była.
— Twoja wina?! — powtórzył, ledwie panując nad wkradającym się w ton rozbawieniem. — Nie rozśmieszaj mnie. Nie próbuj robić z siebie kozła ofiarnego. To niczego nie ułatwia — powiedział, niechętnie podnosząc na nią wzrok. Był d o r o s ł y m mężczyzną i musiał brać odpowiedzialność za własne czyny. Postąpił niewłaściwie, zachował się agresywnie, choć sytuacja tego nie wymagała, dlatego wina leżała wyłącznie po jego stronie. Kropka. Ona nie popełniła błędu. Domyślał się, że pragnęła odrobiny rozrywki po popołudniu wypełnionym wędrówką oraz wieczorze spędzonym na poszukiwaniu zaginionych kluczy. Chciała się zabawić, a zamiast tego otrzymała paskudnego siniaka zdobiącego nadgarstek.
Nie zdążył odpowiedzieć na pełne przekonania słowa o popadaniu w poczucie winy, ponieważ wkradająca się między jego palce drobna dłoń skutecznie odebrała mu mowę. Ponownie spuścił wzrok, obserwując przysypane piaskiem palce próbujące zacisnąć się na jego dłoni, którą zaledwie kilka minut wcześniej wyrządził jej krzywdę. Nie zasłużył na współczucie ani litość. Nie zasłużył choćby na pomoc. Co więcej, wcale takowej nie chciał. Ze wszystkim potrafił poradzić sobie sam. Z tym również się upora, choć najpewniej zajmie mu to więcej czasu.
— Trzeba pilnować, by ogień się nie rozniósł — stwierdził, mimo że rozpalił ognisko w bardzo bezpiecznym, przeznaczonym do tego miejscu. Nie było go stać na nic więcej, żadne słowa zrozumienia, żadne wyjaśnienia nie przecisnęły się przez zablokowaną grdykę.
Powoli podniósł się z kolan, a następnie, nie puszczając dłoni Susan, pomógł jej wstać. W milczeniu podeszli do ogniska. Bradley jedynie kątem oka spoglądał na przedramię dziewczyny, które zasmakowało jego siły.

suzie worthington
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
8.

Gaia była osobą, która uwielbiała się otaczać ludźmi. Wśród ludzi czuła się jak ryba w wodzie. Nie musieli to być nawet ludzie, których znała. Mogłaby iść sama do kina, na zakupy, do obleganego muzeum, gdziekolwiek. Tam gdzie było pełno ludzi, tam Gaia czuła się cudownie. Dlatego też prowadziła imprezowy tryb życia. Chciała być tam gdzie są wszyscy. Nie musieli to być nawet jacyś inteligentni ludzie, nie musieli to być ludzie, z którymi imprezowała ciągle. Po prostu musieli tam być.
Ta sama Gaia, była jednak wybredna jeśli chodziło o nazywanie ludzi swoimi przyjaciółmi. Mogła mieć tysiące znajomych i dobrych znajomych, ale tylko wybrane grono mogło dostąpić zaszczytu bycia nazwanym jej przyjacielem. Jedną z takich osób, jeśli nie najbliższą, była właśnie Callie. Gaia jak dzisiaj pamiętała dzień, w którym poznała swoją przyjaciółkę. Upalny dzień w Brisbane, domówka w ciasnym mieszkaniu, dużo zjaranych i pijanych ludzi. Osoby młode, które świętowały to, że organizator imprezy właśnie rozstał się z toksyczną dziewczyną. Gaia nie znała chłopaka. Na imprezę dołączyła, bo był on bardzo dobrym znajomym, koleżanki, którą Gaia akurat w Brisbane odwiedzała. A, że była otwarta na imprezowanie to oczywiście się zgodziła. Do dzisiaj Zimmerman uważa, że pójście na tą niesamowicie ciasną domówkę, było najlepszą decyzją w jej życiu. Gdyby tego nie zrobiła to zapewne nie poznałaby Callie. Zaiskrzyło od razu, oczywiście na stopie przyjaźni. Gaia już pod koniec imprezy wiedziała, że "rozstanie" z Callie niesamowicie ją zaboli. Na szczęście nie była osamotniona w tym uczuciu, więc dziewczyny postanowiły utrzymywać kontakt. Gaia i tak dosyć często podróżowała, więc obiecała, że będzie do Callie wpadać tak często jak się tylko da. No i rzeczywiście to co sobie obiecywały, to kontynuowały. Widywały się co jakiś czas, pisały ze sobą non stop, a w wolnych chwilach korzystały z uroków video połączeń.
Później Callie przeprowadziła się do Lorne, a Gaia nie mogłaby być szczęśliwsza. Spędzały ze sobą każdą wolną chwilę, czasami nawet zabierała ze sobą Bruna, bo przecież był nierozerwalną częścią jej życia no i mama kazała jej czasami gdzieś tego swojego bliźniaka zabierać, żeby i on też korzystał z życia.
Teraz jednak Gaia była nieco zawiedziona swoją przyjaciółką. Callie odpisywała jej rzadziej, dwa razy nawet nie odebrała od niej telefonu, a jak odebrała to powiedziała, że oddzwoni i miała czelność NIE ODDZWONIĆ! Chamsko. Gaia starała się trzymać, nawet się uśmiechała, ale było jej przykro. Napisała Callie smsa o treści "Będę dzisiaj na GI, będzie ognisko, czekam tam na ciebie, będę siedzieć smutna". No i rzeczywiście Gaia, pierwszy raz w swoim życiu bawiła się na ognisku naprawdę chujowo. Nie dawała się zaciągnąć do tańca, nie piła, nie śpiewała, po prostu siedziała przybita. Naprawdę liczyła na to, że Callie tu przyjdzie. Tym bardziej, że impreza była dosyć kameralna, towarzystwo, które znały obie. Już miała się nawet rozmyślić i wracać do domu kiedy w końcu dostrzegła przyjaciółkę. Podniosła się z pieńka, na którym właśnie siedziała, podbiegła do przyjaciółki i rzuciła jej się w ramiona. -Naprawdę byłam gotowa cię znienawidzić, wiesz? - Spojrzała na nią, ucałowała ją w policzek i obejmując ramieniem poprowadziła na pieniek, na którym siedziała wcześniej. -Gdybym nie znała cię tak dobrze, to bym założyła, że mnie unikasz. - Powiedziała w żarcie, bo naprawdę nie chciała wierzyć w to, że Callie mogłaby jej unikać. -Poznałaś kogoś? - Niby niewinne pytanie, ale Gai mogłoby zniszczyć świat.

callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
1 2.

Nie tylko Gaia była w ostatnim czasie zawiedziona zachowaniem Callie. Prawdę mówiąc stawało się to nową normą w jej relacjach z ludźmi. Pierwszy raz w życiu Callie złapała takiego dołka, że odsunęła się praktycznie od każdego kogo znała. Całkiem niedawno nagle zerwała kontakt z facetem, z którym się spotykała - niezbyt poważnie, ale jednak, musiało zaboleć. Równie niedawno umówiła się na spotkanie z Kitem, przyjacielem sprzed lat, na które później nie poszła, bo siedziała zalana łzami na podłodze w swoim mieszkaniu. Do niego też nie oddzwoniła. Odmówiła przynajmniej kilkunastu zaproszeń na wyjścia, imprezy ze znajomymi. To było do niej niepodobne. Zauważyli to chyba wszyscy, tylko nie każdy chciał drążyć powody tego zachowania. Callie była pewna, że Gaia jej nie odpuści, że w końcu będzie musiała z nią porozmawiać. Na razie… Nie miała na to siły ani odwagi. Żyła sparaliżowana lękiem. Lękiem o to co jest, co będzie. Jednocześnie walczyła bardzo mocno by przekonać samą siebie, że ta wizyta u lekarza była złym snem, nieprawdą, że może ktoś zaraz zacznie pstrykać palcami a ona się obudzi i będzie zdrowa.
Nie mogła już jednak zwodzić Gai bardziej. Dziś czuła się całkiem dobrze - nie miała mdłości ani bólu, więc wieczór przy ognisku, na plaży, brzmiał dobrze. A jeśli już miała z kimś spędzić ten czas, Gaia była najlepszym towarzystwem. Najbezpieczniejszym.
- Nie mogłabyś mnie znienawidzić - przewróciła oczami z delikatnym uśmiechem, gdy szły piaskiem w stronę siedziska. - Jestem przesłodka.
To był oczywiście żart - jeśli ktokolwiek zna Callie dobrze to wie, że ona sama ma o sobie najgorsze zdanie. Nie uważa się ani za mądrą, ani za szczególnie atrakcyjną, ani w dowolny inny sposób interesującą. Umiała natomiast żartować z siebie, mieć dystans i tym samym można było łatwo, lekko spędzać z nią czas.
- Codziennie kogoś poznaję. Przecież wiesz. - westchnęła. Pytanie Gai podsunęło jej wspomnienie ostatniej, nagle zakończonej relacji z mężczyzną. Na samą myśl o nowej bolała ją głowa. Nie, nie chciała się teraz w nic podobnego pakować. Ledwo ogarniała siebie, nie było w jej głowie wolnego miejsca na nowe sympatie, zauroczenia i poznanie kogoś. - Taka praca. Dzisiaj poznałam faceta, który zdradził żonę. Ona zrobiła awanturę, zabrała dzieci do swojej mamy, przynajmniej na weekend. On tam pojechał przepraszać z kwiatami. I zdziwiony jest teraz, że te kwiaty nie załatwiły sprawy. Bo przecież wybrał bukiet ze średniej półki, powinna go żona docenić.
Opowiadając tę historię Callie usiadła, a z torby wyciągnęła zawiniętą w brązowy papier butelkę wina. Szklanek nie przyniosła - nie przeszkadzało jej picie z Gaią z jednego gwinta. Podała butelkę i korkociąg przyjaciółce - liczyła na to, że dobrze trafiła z wyborem alkoholu na ten wieczór. A wiedziała doskonale, że nie przeżyje go na trzeźwo. - Kit przyszedł do baru. Mieliśmy się spotkać jakiś czas temu, nie przyszłam. Dopytywał dlaczego. Przeprosiłam dwa razy! Ale nie odpuszczał… - choć było jasne, że w tej sytuacji Callie była winna i jej zachowanie było nieodpowiednie, wiedziała, że przyjaciółce może się wyżalić. Nie z tego, że ojej, źle zrobiła i ktoś śmiał jej zwrócić uwagę. Żaliła się z tego, że ma za sobą trudną rozmowę, która wywołała w niej trudne emocje. - Próbowałam zmienić temat, pożartować. Dałam mu świetne piwo do spróbowania, ciemne, to jego ulubione. Ale to w ogóle nie pomogło. Ktoś go zawołał i wyszedł…
Gaia wiedziała o życiu Callie absolutnie wszystko, aż do momentu diagnozy. Znała więc też historię Callie i Kita - poznali się kilka lat temu, zakumplowali. Plotkowano że są parą, ale ich nigdy nie łączyło nic w tym kontekście. Ich relacja rozjechała się wraz z upływem czasu, a ostatnio mieli próbować ją odnowić. Callie wiedziała, że Gaia nie wykorzysta tego co usłyszała żeby jej dokopać, wyżyć się, dokuczyć. Była tak dobra, tak wspierająca, tak kochana dla Callie. Przy niej Callie otwierała się znacznie bardziej niż przy innych, tak jak i teraz. Nie było drugiej osoby na świecie której Callie chciałaby opowiedzieć swój dzień czy przyznać, że z czymś było jej trudno. - A ty? Jak się masz? Ładnie wyglądasz, może to ty kogoś poznałaś?

gaia zimmerman
sex on the beach
-
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia zrozumiałaby wszystko. Zapewne zrozumiałaby to, gdyby Callie wprost jej powiedziała, że chce się od niej odciąć. Jasne, złamałoby jej to serce. Nie, nie złamało. Rozszarpało, roztrzaskało, zlikwidowało. Byłoby to coś po czym Zimmerman nie potrafiłaby się pozbierać. Zrozumiałaby zrywanie kontaktu z byłym chłopakiem, z obecnym chłopakiem, ba!, nawet z rodziną. Nie zrozumiałby jednak zrywania kontaktu z najlepszą przyjaciółką. Tym bardziej, że kłóciły się naprawdę rzadko i Carter była dla Gai tak bliska, że Gaia nie potrafiła nawet znaleźć odpowiednich słów do tego, żeby opisać jakimi uczuciami darzyła przyjaciółkę. A to wszystko pomijając jej beznadziejne zakochanie. Gaia najzwyczajniej na świecie pozwoliłaby na to, żeby jakieś części jej umarły, gdyby miała stracić Callie czy Lunę. Nie licząc rodziny, były jej najbliższe.
-Nie mogłabym. To prawda. – Zgodziła się głównie dlatego, że Gaia chyba nie była zdolna do nienawiści. Nie miała wrogów i nie próbowała mieć wrogów. Nie miała czasu na rozsyłanie negatywnych emocji i vibeów.
-Tak. Ale mnie interesują tylko ci, którzy zostają na dłużej, albo wywierają jakiś wpływ. – Gaia przez swoje imprezowe życie równie poznawała ludzi co chwilę. Mimo wszystko nie zawracała sobie głowy znajomościami, które miały nie przetrwać próby czasu. To nie tak, że gardziła ludźmi. Po prostu ceniła sobie swój czas i czas innych. Jak ktoś jej najzwyczajniej na świecie nie interesował, to się nie angażowała. Dlatego na przykład teraz siedziała przy ognisku sama i czekała na Callie. Gdyby ta nie przyszła, to Gaia już by się stąd zwijała. –Pochwalił ci się tym, że ją zdradził czy żalił się, że kwiaty nie załatwiły sprawy? – Beznadziejna sprawa. Gaia nie rozumiała czemu ludzie zdradzają. Ona nawet jakby była z kimś w związku i miała nieczyste myśli o kimś innym to już czułaby się jak zdradziecka szuja. Nie mogłaby spojrzeć w lustro.
Wzięła od przyjaciółki butelkę oraz korkociąg. Ludzie robili z niej specjalistkę od otwierania butelek, a ona nie była jakąś wybitną fanką alkoholu. Mimo wszystko potrafiła sobie z takimi rzeczami radzić. Słuchając przyjaciółki zajęła się otwieraniem wina. –Czekaj… Kit? Mój Kit? – Zapytała rozbawiona. –W sensie nie mój… – Wyjaśniła przewracając oczami. –Ale Kit. Waititi? – Dopytała jeszcze, chociaż miała pewność, że to ten sam Kit. Nie miała jednak wątpliwości co do tego, że chodziła o Kita, który był jej pierwszą miłością. –Właściwie to dlaczego nie przyszłaś? Kit to świetny facet. – Bardzo lubiła Kita, co prawda dopiero niedawno spotkała się z nim po latach niewidzenia się, ale nadal odnosiła wrażenie, że jest tym samym chłopcem, w którym się kochała. W końcu udało jej się otworzyć butelkę, oddała przyjaciółce korkociąg, a wino postawiła na ziemi. Niech trochę odpocznie zanim zaczną je pic. W międzyczasie Gaia wyjęła srebrną papierośnicę, z której wyjęła sobie skręta. Podsunęła też pudełko w stronę Callie, żeby ją poczęstować. Zimmerman mogła nie pić alkoholu, ale skręta nie odmawiała.
Na komplement się uśmiechnęła, przewróciła oczami i machnęła ręką. –Właściwie to tak, poznałam kogoś. – Powiedziała odpalając swojego skręta i zaciągając się nim. –Ale nie na dniach. Poznałam ją jakoś w zeszłym roku i w sumie… zapomniałam trochę o tym, bo to było po śmierci Noah, więc wiesz… nie za bardzo chciałam sobie robić cokolwiek z czegokolwiek. Ale ostatnio wpadłyśmy na siebie i miała do mnie pretensje, że jej nie pamiętałam. – Zaśmiała się, bo było to dosyć zabawne jak taka mała osoba sadziła się do ciebie o to, że jej nie pamiętasz. –Ale nie wiem. Zobaczymy. – Dodała nie chcąc się za bardzo nad tematem rozwodzić. Tym bardziej, że odnosiła wrażenie, że musi uporządkować inne uczucia zanim zaangażuje się w coś nowego.

callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Na całe szczęście, Callie nie planowała całkowicie zrywać kontaktu z Gaią. Nie mogłaby. Ograniczenie kontaktu, zniknięcie na parę miesięcy, mooooże jakimś cudem by przeszło. Ale na pewno żadne rozejście na zawsze. Callie wiedziała doskonale, że takiej przyjaciółki nie znajdzie już nigdy, nigdzie. Gaia miała na nią taki dobry wpływ! Pomagała jej się otworzyć, uczyła ją jak być w bliskości i ciepełku, jak nie uciekać od bezpieczeństwa, jak nie panikować czując przywiązanie czy tęsknotę.
- Żalił się, że nie wybaczyła mu za bukiet. - Faceci. Nie pierwsza i nie ostatnia taka sytuacja, Callie opowiadała ich Gai dość sporo. Generalnie wierzyła w tajemnicę zawodową barmanki, tak jak adwokata czy lekarza. Jeśli coś opowiadała, to bez jakichkolwiek informacji pomagających zidentyfikować osoby wymienione w historii. Mogła zatem mówić o mężczyźnie który zdradził, ale nie powiedziałaby nigdy jak wyglądał, gdzie pracuje jego żona i tak dalej. Trzymała się tego, bo klienci baru darzyli ją zaufaniem. Nie chciała tego nadużywać.
- Twój Kit? - Callie roześmiała się. Wiedziała doskonale, że kiedyś się spotykali, ale nie sądziła, że to sprawa teraźniejsza, stąd jej reakcja. Rozumiała jednak o co chodzi, więc tylko tak się wygłupiała. - Tak, świetny facet. Nie mówię, że nie. Dobrze wspominam czasy kiedy byliśmy bliżej.
Zamilkła wpatrując się w taflę wody. Musiała się zastanowić co powiedzieć dalej. Gaia zadała bardzo trafne pytanie, tylko wcale nie było łatwe przygotowanie odpowiedzi takiej, która zadowoli przyjaciółkę i zakończy temat. A Callie nie była jeszcze gotowa powiedzieć całej prawdy. Nawet Gai. - Nie jestem ostatnio w formie, wiesz? Takiej… Towarzyskiej. Jestem często zmęczona, przytłoczona. I potrzebuję być więcej sama.
Callie miała nadzieję że nie będą roztrząsać tematu o to, czemu nie napisała smsa, że nie pójdzie na spotkanie. No nie napisała, bo siedziała zaryczana na podłodze między atakami paniki. Ale jeszcze tego nie powie. Jeszcze nie. Tymczasem Callie chętnie sięgnęła po skręta i odpaliła go. Komu jak komu, ale jej się należało trochę relaksu. Nawet jeśli sztucznie pobudzanego alkoholem i narkotykami.
- Brzmi dobrze. Cieszę się, że chociaż w twoim życiu sercowym dobrze - przewróciła oczami. Oj, nie mogła się bardziej mylić! Nie miała pojęcia o zakochaniu Gai więc wydawało jej się, że przyjaciółka, w kontekście romantycznym, nie ma żadnych zmartwień. - Koniecznie umów się z nią na randkę. Pomogę ci wybrać bieliznę, jak będziesz chciała - puściła jej oczko i poklepała po plecach. Naprawdę życzyła przyjaciółce udanych spotkań, namiętnych nocy i szczęścia na każdej płaszczyźnie! Chętna była by w tym uczestniczyć. - Wiesz, że Stan prawie codziennie przychodzi do baru? - jej były obecny, z którym „zerwała” jakiś miesiąc temu. - Siada przy barze i widzę, że czeka. Czeka aż mu wyjaśnię czemu odeszłam. Patrzę na niego i chce mi się płakać. Jest taki zrezygnowany… - opowiadała. Widocznie posmutniała na wzmiankę o Stasiu. W końcu… Gdyby nie ta przeklęta diagnoza, pewnie dalej by się spotykali i wszystko byłoby dobrze. A, że o diagnozie mu nie powiedziała, to on teraz biedny szuka odpowiedzi i nie może znaleźć. - Chciałabym mu więcej powiedzieć, jakoś lepiej to wszystko wytłumaczyć. Ale nie potrafię. Czasem wstaję rano, słucham jego audycji i myślę, że dziś mi się uda. A potem mam okazję, otwieram usta i słowa stają mi w gardle.
Callie absolutnie nikomu na świecie nie zwierzyłaby się z problemu tak, jak Gai. Nikomu tak nie ufała ze swoją wrażliwością, ze swoją delikatnością, jak przyjaciółce. Przechyliła głowę, by lekko się do niej przytulić. Liczyła na wsparcie, ale też na radę. Jeśli nie Gaia, to kto powie Callie co robić, jak żyć?

gaia zimmerman
sex on the beach
-
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Uniosła brwi i nawet nie kryła swojego obrzydzenia do tej całej sytuacji.
-Obrzydliwe. Świnia. – Zawsze myśleli, że wszystko co najgorsze może zostać wybaczone bukietem kwiatów. I to nawet nie jakimś wielkim i drogim i przemyślanym. Nie, nie. Chodzili po te bukiety do supermarketów. Tyle była dla nich warta miłość ukochanej osoby. Zapewne nawet by nie przepraszali, gdyby wiedzieli, że kobiety wybaczą wszystko. Że zdrada nie grozi utratą dachu nad głową i miłością ukochanej kobiety, która poświęciła życie, żeby się nimi zajmować. Zdradzieckie szuje. –Gdybym ja się dowiedziała, że jestem zdradzana, to osoba, która mnie zdradza nie zobaczyłby nigdy mojej reakcji. Wyrzuciłabym ich z mojego życia zanim zdążyliby wyjść z supermarketu z kwiatami. – Oczywiście łatwo tak było mówić kiedy nie było się w takiej sytuacji. Czasami miłość jednak przebacza, a ludzie nie uważają zdrad za najgorsze co mogłoby im się przytrafić. Gaia wiedziała, że nawet jakby jakimś cudem przebaczyła, to miłość nie byłaby już nigdy taka sama. Jak zdradzili raz to zdradzą kolejny raz. Tym bardziej, że wiedzą, że zostanie im to wybaczone.
-Przestań! Wiesz o co mi chodziło. – Wiedziała, że Callie ją trochę trolluje, więc nie miała problemu z tym, żeby dźgnąć przyjaciółkę w bok. Gaia nie była typem osoby, która byłaby zazdrosna o związek sprzed kilku lat. Tym bardziej, że nie był to związek, który zdefiniował jej życie. Co prawda bardzo przeżyła rozstanie z Kitem, ale zakładała, że tylko i wyłącznie dlatego, że był jej pierwszym chłopakiem i pierwszą miłostką. –Dlatego moim zdaniem nie powinnaś go wystawiać. – Takich mężczyzn jak Kit było naprawdę niewielu. Co prawda Gaia najchętniej powiedziałaby Callie, żeby cały swój wolny czas spędzała z nią, ale wiedziała też, że to do niczego nie doprowadzi. Chociaż jakby Carter zaproponowała, żeby Gaia siedziała z nią cały czas w barze, to była spora szansa, że Gaia by to zrobiła.
Schowała papierośnicę z powrotem do kieszeni i słuchała przyjaciółki z rosnącym niepokojem. To zachowanie, nie brzmiało to jak Callie, którą znała. –Coś się stało? – Zapytała wprost. –To brzmi jak depresja. – Przyznała i chciała rzucić tekstem, że to jednak nie może być depresja, bo jednak czemu Callie miałaby mieć depresyjne nastroje. Zaraz jednak pomyślała o tym, że depresja może dosięgnąć każdego. Bez wyjątków. –Albo tarczyca. – Dodała, bo tarczyca też mogła być powodem. –Albo fakt, że dawno nie widziałaś się ze mną. Taka wersja pasowałaby mi najbardziej. – Dodała i ponownie, delikatnie ją szturchnęła. Trochę, odrobinę, zabolało ją to, że Callie miała potrzebę bycia samej i nie powiedziała o tym Gai. Poczuła się jakby przytłoczyła Callie za bardzo, do tego stopnia, że nawet jej towarzystwo było ciężarem, a nie pomocą. Swoich obaw jednak nie wypowiedziała na głos. Bałaby się usłyszeć odpowiedzi, która mogłaby ją zranić.
-Nie nazwałabym tak tego. – Zaśmiała się rozbawiona tą błędną sugestią. W sumie to tak, Gaia nie mogła narzekać, bo od śmierci Noah tak naprawdę z nikim się oficjalnie nie spotykała. Nie narzekała na brak zainteresowania. Po prostu nie była gotowa, a nie była fanką jednorazowych przygód, albo nic nie znaczących relacji. –Bardzo kusząca propozycja. Ale na razie po prostu wybadam teren czy jest mną zainteresowana w ten sam sposób jak ja nią. – To mogłoby jej zając od 1000 do 1200 lat, bo tak samo próbuje wybadać Callie. Chociaż z Callie dostała już tyle jasnych sygnałów, że nic z tego nie będzie, ale i tak potrafiła je ignorować. Jak na przykład to, że Callie wspomina o kolejnym mężczyźnie.
-Wiesz… ja sama nie do końca rozumiem dlaczego zrobiłaś to co zrobiłaś. Nie układało wam się dobrze? Stan wydawał się całkiem normalnym typem. – Gaię oczywiście delikatnie cieszyło to, że Callie nie była w związku z żadnym mężczyzną. Z drugiej jednak strony… potrafiła odsunąć swoje szczęście i potrzeby na bok, żeby upewnić się, że z Carter było okej. –Poczekaj… czy to przez to zerwanie masz potrzebę bycia samotną? – Zapytała, bo skręt powoli zaczął działać i Gaia stawała się lepszym detektywem.
-To powiedz mi i ja to przełożę na piękny język miłości, który będziesz mogła przekazać jemu. – Zaproponowała z uśmiechem i pozwoliła na to, żeby Callie się w nią wtuliła. Przełożyła sobie nawet skręta do drugiej ręki, żeby tą wolną objąć przyjaciółkę. Cały świat przestał istnieć. Były same.

callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
To kolejna rzecz, która stanowiła stabilny fundament miłości, jaką Callie darzyła Gaię. Przyjacielskiej miłości oczywiście, niemniej wciąż bardzo dużej. Callie mogła się Gai wyspowiadać ze wszystkiego, obgadać z nią wszystkie sytuacje i wszystkich ludzi. A ponieważ Gaia podzielała podejście i wartości przyjaciółki, chociażby w kwestii zdrady, te rozmowy były… Łatwe. Tylko przy Gai słowa same wypływały z ust Callie, układając się w kolejne zdania, bez obawy że zostanie oceniona, zlekceważona czy wyśmiana. Teraz, gdy siedziały razem na plaży, Callie zaciągała się skrętem, popijała wino i przeklinała samą siebie w głowie - za to, że te kilka razy nie odebrała połączeń czy odpowiadała, że jest zajęta na propozycje spędzenia czasu. Callie zrobiła sobie w głowie małą notatkę do zapamiętania: na przyszłość, nie odmawiać Gai. Zwlec cztery litery z kanapy i iść na spotkanie bezdyskusyjnie.
Coś się stało?
To pytanie wyrwało ją z namysłu. Najgorsze pytanie na świecie! Przynajmniej w tym czasie. Callie miała tylko nadzieję, że uda jej się wymiksować z odpowiadania na to konkretne. Nawet jakby chciała, to nie wiedziała co powiedzieć. - To zdecydowanie niedobór witaminy G w moim organizmie. Już pracuję nad poprawą sytuacji - zapewniła przyjaciółkę. Depresji nie miała, ani chorej tarczycy. Miała za to raka, ale o tym nie chciała mówić. Z tego powodu obrócenie tematu w żart i szybkie przejście na coś innego było w interesie Callie. - Spójrz na siebie! Kto mógłby nie być tobą zainteresowany? Jestem pewna, że ta dziewczyna za tobą szaleje. Jesteś przepiękna, masz takie wielkie serce i potrafisz każdego rozśmieszyć. Nie uwierzę, że ta tajemnicza wybranka jest na to odporna.
Powiedziawszy te słowa Callie obróciła się delikatnie, by spojrzeć dłużej na Gaię. Wszystko to co powiedziała, było szczerą opinią, nie sztucznym pocieszaniem. Callie była największą fanką Gai i życzyła jej największego szczęścia, jakie tylko istnieje na tym świecie pełnym smutku i nienawiści. No a o tym…
Westchnęła ciężko i zaciągnęła się raz jeszcze.
- Ojej. Jakbym Stana słyszała - rzuciła zaczepnie. On też wiecznie pytał o to samo, czemu i czemu, i czy się nie układało. No, zrozumiałe pytanie, tylko z ilu stron można unikać tego samego strzału? :lol: Gaia ma szczęście, że Callie ją uwielbia. - Nie ma co ukrywać… Odkąd się rozstaliśmy wzięłam z milion dodatkowych zmian. Cisza w mieszkaniu mnie przerasta. Stan był… - zawiesiła się, szukając odpowiednich słów. Te jednak nie przyszły. - Był dla mnie bardzo dobry. Robił wszystko to, czego chciałam. I nie robił tego, czego nie chciałam. I starał się zawsze, a nie tylko wtedy, jak chciał iść do łóżka - a to w historii związków Callie stanowiło największą odmianę. Dopiero przy Stanie uczyła się, że tak można, że takie relacje istnieją, gdzie wszystkie miłe gesty nie muszą prowadzić do wynagrodzenia ich seksem. Nie wiedziała tylko czy on był wyjątkowy na skalę gatunku męskiego? Czy zwyczajnie ona dotychczas wybierała samych dupków i prostaków.
- Sama nie wiem, czy da się to przetłumaczyć... To typowa sytuacja "to nie ty, to ja". Zupełnie nie chodzi o niego. Ja potrzebuję być teraz sama. Teraz, albo na zawsze. Jak widać, jestem przypadkiem beznadziejnym i krzywdzę dobrych ludzi... Musiałam się z nim rozstać. Zanim zaczną się pretensje, wyrzuty, awantury... Tak jest lepiej. I tak musi być. On zasługuje na kogoś, kto da mu rzeczy, których ja nie mogę.
Wraz z tymi słowami po policzku Callie spłynęła jedna łza, którą szybko otarła. Choć nie mogła powiedzieć Gai całej prawdy... To wyznanie było bardzo blisko sedna.

gaia zimmerman
sex on the beach
-
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Na odpowiedź Callie rozłożyła tylko ręce i z pretensją spojrzała na przyjaciółkę.
-To ty unikałaś mnie, a teraz cierpisz konsekwencje. – Rzuciła beztrosko, ale oczywiście sobie żartowała. Tak, Zimmerman naciskała na spotkania, bo dawno przyjaciółki nie widziała, ale też rozumiała, że są dorosłymi kobietami i każda z nich tak naprawdę ma swoje zycie i mają prawo do tego, żeby przez jakiś czas się nie widywać. Dla Gai martwiące było tylko to, że wymówki Callie nie były solidne. Tak jakby unikała podania prawdziwego powodu, co tylko sprawiało, że Gaia myślała, że Carter po prostu ma zamiar zerwać z nią kontakt. To ją martwiło najbardziej. Zrozumiałaby gdyby Callie nie chciał się z nią przyjaźnić, ale potrzebowała dobrego powodu, żeby wiedzieć dlaczego przyjaciółka do szła do takich wniosków.
-Przestań. – Mruknęła zawstydzona i ukryła twarz w dłoniach. Uważała przy tym, żeby nie spalić sobie włosów skrętem. Normalnie dziękowałaby za komplementy, albo odpowiadałaby jakimś głupim „tak, wiem”, ale kiedy komplementy pochodziło od Callie traktowała je inaczej. Wiedziała, że są szczere co jeszcze bardziej łamało jej serce, że mówi to osoba, która nigdy nie pokocha jej tak jakby Gaia tego chciała. –A co jeżeli po prostu nie jest zainteresowana żadną dziewczyną? – Zapytała spoglądając na Callie. Akurat nie miała tego problemu z Zoey. Bardziej teraz podpytywała w kontekście Callie. Może Carter powie jej coś co dla Gai da jakieś złudne nadzieje, że może jednak nie wszystko stracone. Chciałaby tego najbardziej na świecie. Nawet jakby ostatecznie nadal tkwiła w tej relacji ze złamanym sercem. Była tak zdesperowana, że nawet cień nadziei był mile widziany.
Odwzajemniła spojrzenie przyjaciółki i tylko czuła jak jej wnętrze umiera wiedząc, że nawet ta idealna do pocałunku okazja, dla niej była tylko mrzonką. Albo czymś co mogłoby zrujnować wszystko. Dlatego też pierwsza odwróciła wzrok, żeby spojrzeć na ciemną wodę. Lepiej żeby nie pozwalała sobie na to, żeby dać się kusić.
-No to co ja mogę ci powiedzieć? W tym momencie muszę cię zdradzić i muszę być Team Stan. – Gdyby Stan był toksycznym dupkiem to oczywiście Gaia stałaby po stronie przyjaciółki i to jej by kibicowała. –Więc zerwałaś z nim, bo było idealnie? Czy było za idealnie co prowadziło do nudy? Czy może po prostu najzwyczajniej na świecie chcesz być w tym momencie singielką? – Postanowiła, że będzie zadawać konkretne pytania skoro Callie ma problem z ubraniem w słowa tego co chciała jej przekazać. Gaia nie chciała tego robić, ale czuła się zobowiązana do naciskania. Chociażby dlatego, że rozmawiała z przyjaciółką, a nie byle jaką, randomową osobą. Musiała być wścibska, bo się martwiła.
-Na zawsze? Chyba przesadzasz. – Zmartwiła się. W sensie no spoko jak ktoś chciał być sam. Związki nie powinny nikogo określać. Każdy ma swoje życie do przeżycia. –To jest najgłupsze co mogłaś zrobić. Miłość polega na tym, że po prostu podejmujesz ryzyko. Oddajesz całe swoje zaufanie drugiej osobie wierząc w to, że cię nigdy nie zrani. A jak zrani… no to trudno. Żyjesz dalej. Kolejne doświadczenie, lekcja do wyciągnięcia. Ale to nie powód, żeby się na miłość zamykać. – Mówiła czule i przez cały czas gładziła plecy Callie. A jak zobaczyła łzy w jej oczach to pękło jej serce. –Nie jesteś beznadziejnym przypadkiem. A na to czy kogoś ranisz… masz wpływ, żeby tego nie robić. – Może fakt, że zerwała ze Stanem, żeby go nie zranić oznaczało tylko to, że bardzo jej na nim zależy i boi się tego, że może go zranić. Była jednak pewna, że Stan to nie dupa wołowa i poradziłby sobie z ewentualnym zranieniem.

callie carter
ODPOWIEDZ