managerka — pullman pd sea temple resort & spa hotel
32 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Menadżerka obiektu wypoczynkowego, która świetnie zna się na zarządzaniu, ale niekoniecznie radzi sobie z uczuciami. Swojego życia uporządkować nie potrafi.
006.

Obecny stan rzeczy zdecydowanie jej odpowiadał. A nawet więcej — z czystym sumieniem mogła stwierdzić, że jest szczęśliwa. Wręcz naiwnie. Jakby nie brała pod uwagę, że cokolwiek może się zepsuć; przynajmniej nie w najbliższym czasie. Od kiedy pogodziła się z Dionem, miała wrażenie, że wszystko między nimi zmierza stale w dobrym kierunku. Rozwijali swój związek, jednocześnie dając sobie tyle przestrzeni, ile tylko potrzebowali — nie nakładając na siebie niepotrzebnej presji, a idąc w tempie odpowiadającym im obojgu. Strach przed zaufaniem nie zniknął w magiczny sposób, ale stał się bardziej znośny; w końcu wiedzieli już, że ich relacja jest czymś, o co warto walczyć. Dee miała również wrażenie, że na jej obecność dobrze reaguje Patrick — co, jakby nie patrzeć, było kolejnym powodem do radości. Nie czuła się w ich domu obco i nie musiała przemykać po kątach. Chłopiec zazwyczaj witał ją radośnie, gdy przychodziła i z wielkim entuzjazmem proponował wspólne zabawy; bywały dni, gdy poświęcała mu zdecydowanie więcej czasu, niż Dionowi. Cóż — niekiedy musiała dzielić pomiędzy nich swoją uwagę, skoro występowali jedynie w pakiecie. Gdy, na przykład, korzystając z wolnego dnia wybierali się na wspólne spacery. Tego dnia obrali sobie za cel Sapphire River. — Hej, nie tak szybko! — rzuciła w kierunku chłopca, który niecierpliwie pognał przodem. Chyba niekoniecznie pasowało mu tempo, jakie narzucili dorośli. — Chyba nigdy tutaj nie byłam, wiesz? Mam wrażenie, że przed przeprowadzką nie zobaczyłam nawet połowy Lorne Bay, chociaż marna z niego metropolia — westchnęła. Ograniczenia, które nakładała na nią rodzina, mocno utrudniały poznawanie nowych miejsc; przebywała praktycznie w jednej, maksymalnie dwóch dzielnicach i nie wychylała nosa za ich granice.

Dion A. Winslow
wystrzałowy jednorożec
m.
Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
004.

Będąc młodym chłopcem, nieco starszym od Paddy’ego, bywał tutaj częściej. Wówczas jego rodzina nie mogła poszczycić się tak rozwiniętą firmą oraz mającymi znaczenie kontaktami, a także pieniędzmi, za pomocą których w późniejszym czasie utorowali sobie drogę do innego, lepszego życia. Wtedy mieszkali w pobliżu Sapphire River. Jako że była to zarówno najmniej bezpieczna jak i najuboższa dzielnica w miasteczku, ojciec Diona – chcąc uchodzić za przykładnego obywatela, co miało mu pomóc w prowadzeniu interesów – angażował się w działania na rzecz wsparcia mieszkańców dotkniętych powodziami. W marcu każdego roku, kiedy organizowano wolontariat, zjawiał się wraz ze sprzętem oraz kilkoma pomocnikami, których zatrudniał w swojej firmie, by ratować uszkodzone domy. Zyskiwał dzięki temu na różnych frontach – zwiększała się popularność jego nazwiska oraz firmy, a także oczyszczał się wizerunek czarnoskórych biznesmenów, których często witano bez przychylności. Jako dziecko, Dion uważał to za świetną zabawę. Teraz jego wspomnienia klarowały się odrobinę inaczej.
— Wiesz w ogóle gdzie jesteśmy? — spytał, zerkając na idącą obok niego kobietę, której dłoń trzymał we własnej dłoni. Ściskał ją lekko, by wyraźnie czuła jego obecność. Paddy biegł przed nimi. Jedno oko miał zasłonięte piracką opaską, a w ręku trzymał plastikową szabelkę; udawał złowrogiego pirata. — Nie mam na myśli dzielnicy, a dokładnie to miejsce, pirs — sprecyzował.
Towarzyszące mu w ostatnim czasie u c z u c i a odrobinę go przytłaczały. Większość dni przemijała tak szybko, że nie nadążał dostrajać się do kolejnych. Nie dusił w sobie wątpliwości, decydując się na rozmowę, ilekroć tempo zmian zaczynało go niepokoić. Zdawał sobie sprawę z tego, że zapraszając Dee do swojego życia, częściowo bierze odpowiedzialność za jej szczęście. Potrafił radzić sobie z obowiązkami, był rzetelny i można było na nim polegać. Chciał, by ona miała tego świadomość, jednocześnie obawiał się, że starając się za b a r d z o dokona większych szkód, niż gdyby nie starał się w ogóle. Najważniejsze, że odnalazł szczęście – nie spokój, nie stabilizację, gdyż na nie było za wcześnie, ale proste, łatwe i przyjemne szczęście. To więcej niż mógł sobie wymarzyć.
— To coś w rodzaju pomostu hydrotechnicznego. Przedłuża się tak linię brzegową, żeby więcej łodzi mogło zacumować w porcie — wyjaśnił, przypominając sobie słowa, którymi kiedyś tłumaczył mu to ojciec. — Opowiadałem o tym Paddy’emu, ale ma to w nosie.

destaney beezley
managerka — pullman pd sea temple resort & spa hotel
32 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Menadżerka obiektu wypoczynkowego, która świetnie zna się na zarządzaniu, ale niekoniecznie radzi sobie z uczuciami. Swojego życia uporządkować nie potrafi.
W przeszłości Destaney absolutnie nie była typem osoby, która się stawiała; nie miała tej buntowniczej iskry, każącej jej robić rzeczy przeciwne z wymaganiami, narzuconymi przez dorosłych. Starała się podołać ich standardom, zapominając, że z reguły jest to niemożliwe. Beezley’owie nie mieli zbyt łatwych charakterów, co sprawiało, że kontakty międzyludzkie były u nich niesamowicie problematyczne — niezależnie od tego, czy chodziło o osoby z zewnątrz, czy te z rodziny, z którymi wspólny język powinien być łatwiejszy do odnalezienia. To wszystko składało się na to, że Dee, za czasów mieszkania w Lorne Bay, miała dość ograniczony obraz rzeczywistości. Jej życie skupiało się w bogatszych dzielnicach, gdzie ponoć pasowała; chociaż ona sama była wówczas pełna dziecięcej ciekawości, której nie potrafiła zaspokoić.
Spodziewałeś się, że ośmiolatek będzie tym zaciekawiony? Naprawdę? — zaśmiała się lekko. Paddy był w tym momencie zafascynowany koncepcją piratów i stale zachęcał ich, by dołączyli do jego wesołej załogi. Kilkukrotnie nawet zapytał, czy Dion byłby skłonny kupić statek — nie marną łódź, a prawdziwy s t a t e k. — Nie miałam pojęcia — przyznała, z lekkim westchnieniem. — Gdy byłam młodsza, praktycznie nie przyjeżdżałam do Sapphire. Moi dziadkowie ciągle powtarzali, że to miejsce jest niebezpieczne i nie powinniśmy się tutaj pojawiać. Nie sądziłam, że ktoś mógłby mnie napaść w środku dnia, ale też nie czułam się na siłach, żeby się im sprzeciwiać — wyjaśniła, kątem oka zerkając na Diona. Nieczęsto opowiadała o swojej rodzinie; mężczyzna był prawdopodobnie jedną z naprawdę nielicznej grupy osób, które słyszały te mniej lub bardziej znaczące historyjki. — Może powinnam zażartować, że zatrudniłam się w Shadow, aczkolwiek nie wiem, czy serce babci by to wytrzymało — stwierdziła. Klub był przez staruszkę uważany za największe zło, ale gdyby miała się przejąć, najpewniej nie chodziłoby o bezpieczeństwo wnuczki, a raczej o ich status społeczny. Dessie nigdy się tym nie przejmowała. Praktycznie udawała, że nie należy do rodziny, która według niektórych mieszkańców była bardzo dobrze rozpoznawalna.

Dion A. Winslow
wystrzałowy jednorożec
m.
Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Obserwując niekończące się starania ojca, który po osiągnięciu wyznaczonego celu, zaczynał mierzyć jeszcze wyżej, jeszcze dalej, męczył się oraz zniechęcał. Niemniej jednak podziwiał jego dokonania, zdając sobie sprawę, że nieczęsto czarnoskórzy mężczyźni odbijali się od dna i przy pomocy siły własnych mięśni, wypływali na powierzchnię. Co więcej, Craig Winslow zdołał się na tej powierzchni utrzymać, stając się n i e z a t a p i a l n y m. Narodziny Diona miały przypieczętować stabilność firmy; jako pierworodnemu, a przede wszystkim męskiemu potomkowi, natychmiast narzucono mu rolę spadkobiercy. Rolę, której nie chciał. Uwolnienie się od przypisanych mu obowiązków nie było łatwe. Wymagało b u t n o ś c i, choć przeciwstawianie się rodzicom wcale nie sprawiało mu przyjemności, jaką nastolatkowie czerpią z niepodporządkowywania się. Brak zrozumienia, zażarte dyskusje, a nawet uciekanie się do szantażu były częścią codzienności w ich domu. Nie wystarczyło bowiem, że Dion był ambitnym chłopakiem, który chciał osiągnąć sukces w życiu zawodowym – bo nie był to sukces skrojony przez jego ojca. Doświadczenia wyciągnięte z tamtych lat – choć nieprzyjemne – uzmysłowiły Dionowi, jakich błędów nie popełniać wychowując własne dzieci. Z tego powodu Paddy mógł samodzielnie wybierać sobie zabawki, a Dion nie zmuszał go do porzucenia pirackiej szabelki na rzecz plastikowego stetoskopu. Samodzielne podejmowanie decyzji było stokroć ważniejsze niżeli bezpieczne kroczenie po cudzych śladach.
Uśmiechnął się ciepło, zerkając na syna biegającego po pomoście.
— Sądziłem, że skoro uwielbia pirackie statki, będzie chciał wiedzieć więcej niż to, z której strony znajduje się rufa — odparł, ale Dee miała rację. Paddy nie był zainteresowany technicznymi kwestiami posiadania tudzież budowy statków, więc ich cumowanie również nie zdobyło jego uwagi. — Młody lubi bawić się w porcie, a mnie też dobrze się on kojarzy. Tutaj mój ojciec przejawiał j a k i e ś oznaki człowieczeństwa. Brał udział w odbudowywaniu zniszczeń po powodziach. Mnie zabierał ze sobą, żeby lepiej wypaść w oczach mieszkańców — wspomniał, jednakże bez złości, która mogła wydawać się naturalną reakcją. Mimo dystansu jaki wciąż panował między nimi, Dion nauczył się hamować emocje; ciągłe utarczki przestawały mieć znaczenie, kiedy stawały się codziennością. — Mieli rację. Za dnia nie jest źle, ale w nocy bywa tutaj niebezpiecznie — stwierdził, odruchowo zerkając przez ramię, jakby potrzebował się upewnić, że nikt za nimi nie podąża. — Jeśli zatrudnisz się tam jako tancerka, obiecuję przychodzić na każdy występ — zaśmiał się, taksując blondynkę lubieżnym spojrzeniem. Jego wyobraźnia zaserwowała mu szereg wyuzdanych obrazów, których wcale nie próbował się pozbyć. Wprawdzie przeszkadzałoby mu, gdyby inni mężczyźni mogli podziwiać to, co aktualnie było tylko jego, ale miał wystarczająco środków, by bezustannie opłacać „prywatne” pokazy.

destaney beezley
managerka — pullman pd sea temple resort & spa hotel
32 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Menadżerka obiektu wypoczynkowego, która świetnie zna się na zarządzaniu, ale niekoniecznie radzi sobie z uczuciami. Swojego życia uporządkować nie potrafi.
Dessie nie potrafiła docenić samozaparcia i chęci w dążeniu do sukcesu, jakie wykazywała jej rodzina. Uważała, że to wszystko jest poniekąd związane z zasadą po trupach do celu i od samego początku nie chciała w tym uczestniczyć. Jasne, pieniądze były dość znaczące, jeśli człowiek chciał utrzymywać, tak zwane, życie na poziomie, ale Dee nigdy nie mogła się zgodzić z teorią mówiącą, że są najważniejsze. O ile tego w jej rodzinie nie brakowało, o tyle wszystkiego innego … owszem. Nawalali w absolutnie każdej dziedzinie. Destaney, podobnie jak Dion, nigdy nie miała pełnej decyzyjności i nie mogła samodzielnie dokonywać wyborów, tym samym kierując w ł a s n y m życiem; inni zawsze mieli tutaj coś do powiedzenia. Sama nie wyobrażała sobie co prawda — na ten moment — posiadania rodziny (a przede wszystkim dzieci), ale podobało jej się, jakie podejście do rodzicielstwa wykazywał Dion; naprawdę to doceniała. Paddy mógł się skupić na własnych zainteresowaniach, czy rozrywkach, które wybierał samodzielnie; chociaż wiadomo, wszystko odbywało się w granicach rozsądku.
Może jak nieco podrośnie? — podsunęła. Wydawało jej się, że takie ciekawostki niekoniecznie interesowały ośmiolatków; ale za kilka lat? Kto wie. — Dobrze, że się angażował. Gorzej, że było to głównie na pokaz — skomentowała, nieco mocniej ściskając przy tym dłoń mężczyzny. — Powodzie były tutaj każdego roku? Aż dziwne, że babcia nie kazała nam angażować się w pomoc, ale z drugiej strony … kobietom nie wypada, prawda? A mój ojciec niekoniecznie lubił się jej słuchać. Pewnie wpłaciła spore datki, by okazać wsparcie — prychnęła przy ostatnim słowie, pokazując, że zachowanie najstarszej z Beezley’ów było tak samo sztuczne, jak u Craiga Winslowa.
I nic z tym nie robią? To znaczy, jeśli jedna dzielnica od lat sprawia problemy, można by chyba jakoś temu zaradzić, co? — zapytała; właściwie bardziej myśląc na głos, niż rzeczywiście oczekując jakiejś sensowniejszej odpowiedzi. Nigdy nie potrafiła zrozumieć, dlaczego panowało przyzwolenie na takie zachowania — czyżby klub miał tak mocne wpływy, że nie dało się go zamknąć? Czy po prostu nikt tego nie próbował? — Tak? Być może powinnam przemyśleć swoją ścieżkę zawodową, skoro nie masz nic przeciwko temu pomysłowi. Chociaż nie wiem, czy nie czułabym się źle, pod tyloma spojrzeniami … — stwierdziła, wzdychając przy tym lekko; jakby ta opcja była rzeczywiście ciekawa, ale posiadała swoje mankamenty. W rzeczywistości jednak Dee chciała być oglądana tylko i wyłącznie przez niego; a przynajmniej w odsłonie, jaką sugerował.

Dion A. Winslow
wystrzałowy jednorożec
m.
Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
— Wolałbym, żeby nigdy nie dorastał — przyznał, obejmując d z i e w c z y n ę miękkim spojrzeniem człowieka, który nie chciał, aby jego jedyne dziecko musiało wkroczyć na wyboistą ścieżkę dorosłości. — Niedługo zacznie uczyć się poważnych rzeczy, wychodzić z kolegami, później poznawać dziewczyny i ani się obejrzę, a wyprowadzi się z domu — mówił, a gdy skończył, uśmiechnął się kłopotliwie, z lekkim zażenowaniem i na moment schylił twarz, jakby chciał ją ukryć. Nie dało się opisać słowami siły uczuć, jakie żywił to tego chłopca. Nie wstydził się ich! Jedynie odrobinę przerażał go sam fakt ich istnienia, tego, że Paddy miał nad nim ogromną władzę. — Mówię, jak moja własna matka — zauważył prześmiewczo, co było odrobinę niepokojącym spostrzeżeniem. Zamierzając wychowywać syna wedle własnych zasad, nie powinien powielać schematu zatroskanego, przewrażliwionego rodzica, obawiającego się dnia, w którym dziecko opuści bezpieczną przestrzeń, którą starał się mu zapewnić.
— Tak, każdego roku. Nie zawsze równie intensywne, ale zawsze powodowały szkody — odparł, przenosząc wzrok na lekko kołyszącą się wodę, która tego dnia nie przypominała wzburzonego, niebezpiecznego żywiołu, przeciwnie, swoim spokojem i szumem relaksowała zmysły. Zaskakujące, jak prędko zmieniają się oblicza natury. — Nie sądziłem, że nasze rodziny mają ze sobą tyle wspólnego — pozwolił sobie na uszczypliwość, ale nie względem najbliższych Dee, a sposobu, w jaki podchodzili do kwestii mogących wpłynąć na ich wizerunek. Wprawdzie ojciec Diona nie był zainteresowany wejściem w meandry politycznego świata, ale gdyby zmienił zdanie, miałby niemałe szanse odnaleźć się wśród nich. Tylko czy jego obecność w ratuszu cokolwiek by zmieniła? Czy wpłynąłby na parszywą sytuację tej dzielnicy, czy podobnie jak inni głównodowodzący, zająłby się poprawą warunków wokół własnych c z t e r e c h liter.
— Założę się, że to kwestia pieniędzy. Klub działa legalnie, właściciel odprowadza spore podatki z tych pieniędzy, które zarobił uczciwie. Miastu nie opłaca się interweniować — wysnuł teorię. Zdarzało się, że rozmyślał o Shadow. Jako lekarz rodzinny miał styczność z wieloma osobami, które z takiego czy innego powodu uskarżały się na klub. Nigdy jednak nie miał aspiracji, by coś z tym zrobić. Poza tym nie sądził, by mieszanie się w sprawy dotyczące Shadow było dobrym pomysłem. — Jeśli chcesz poćwiczyć, sprawdzić swoje umiejętności, z przyjemnością zostanę t e s t e r e m. Może dziś w nocy? Jesteś gotowa? — podsunął, udając niewzruszonego, mimo że szeroki, nieco arogancki uśmiech dosłownie cisnął mu się na usta.

destaney beezley
managerka — pullman pd sea temple resort & spa hotel
32 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Menadżerka obiektu wypoczynkowego, która świetnie zna się na zarządzaniu, ale niekoniecznie radzi sobie z uczuciami. Swojego życia uporządkować nie potrafi.
Popatrzyła na niego z lekkim uśmiechem na ustach; nieco pobłażliwym. Mówiącym tak, wiem, ale to niestety musi się stać. — Myślę, że tym na razie nie musisz się martwić. Wiesz, macie przed sobą całkiem sporo lat — stwierdziła. Owszem, czas szybko mijał, aczkolwiek nie aż tak, żeby ośmioletniego chłopca wyprowadzać z domu. Najpierw tygodniowe obozy, potem dłuższe wakacje … Dion miał więcej czasu, by oswoić się z całą tą koncepcją. Opcjonalnie mógł zamknąć chłopca w klatce i nie wypuszczać go do późnej starości; co raczej nie było dobrą opcją. — To o niczym nie świadczy. Niektóre nawyki przechodzą na dzieci, pewnie, ale nie jesteś jak ona. Tak jak ja nie jestem jak moja matka. Na całe szczęście — aż się wzdrygnęła, wypowiadając na głos tę myśl. Jej matka była najprawdopodobniej jedną z najgorszych osób, na jakie kiedykolwiek trafiła.
Mhm — mruknęła jedynie pod nosem, bo już odpłynęła myślami, skupiając się na moment na wspomnieniach z dzieciństwa. Z perspektywy czasu nie potrafiła zrozumieć, jak ten okres mógł być tak przepełniony sztucznością. Jej rodzina nie miała absolutnie żadnych skrupułów, gdy chodziło o ustawianie pozostałych jej członków. — Ja też nie. Szczerze mówiąc, nie lubię rozmawiać na temat mojej rodziny, wiesz? Praktycznie ze sobą nie rozmawiamy; zadbała o to moja matka, a ja podtrzymuję tradycję — przyznała. Te obiady od czasu do czasu kierowane myślą bo wypada, nie liczyły się przecież do rejestru spotkań, zacieśniających więzy.
Wszystko, zawsze, jest kwestią pieniędzy — skomentowała, przewracając oczami. I w kwestii ich rodzin, i w kwestii Shadow … liczyło się tylko to, co poszczególne strony mogły zyskać. — Ewentualnie w grę mogą wchodzić również relacje, co jest znacznie rzadsze, ale jednak. Swoją drogą, mówiłam ci, że spotkałam ostatnio twoją przyjaciółkę? Tę, którą miałam poznać dawno temu. Chyba nie była zadowolona z tego, że zobaczyłyśmy się w takich okolicznościach, zwłaszcza że wytrąciła na ziemię całą półkę testów ciążowych — rzuciła, nie myśląc o tym, że może nie powinna dzielić się z nim tą informacją? Zresztą, Giselle mówiła przecież, że stało się to przypadkiem i sięgała po coś innego.
Nie jestem pewna, czy ty jesteś gotowy — odpowiedziała, zbliżając się nieco i całując go krótko w usta.

Dion A. Winslow
wystrzałowy jednorożec
m.
Lekarz rodzinny — Lorne Bay Medical Center
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Ma urwanie głowy nie z jednym, a z dwójką (wspaniałych) dzieci. Niestety wciąż nie zrozumiał, że niektóre (wyjątkowe) relacje zdarzają się tylko raz w życiu.
Niewątpliwie miała rację. Ośmiolatka czekała jeszcze bardzo długa droga zanim wkroczy w dorosłość i zdecyduje się wyprowadzić z rodzinnego domu, jednakże Dion myślał w bardzo podobny sposób, gdy Paddy przyszedł na świat. Wówczas wydawało mu się, że nim syn pójdzie do szkoły i zacznie znajdować kolegów minie ogrom czasu. Prędko okazało się, że godziny, dni, miesiące czy lata płynął zacznie szybciej, gdy ma się obok dziecko. Patrząc na to, jak szybko Patrick się rozwijał, czas wydawał się płynąć dwa, może trzy razy szybciej niż miało to miejsce przed jego narodzinami. — Upomnij mnie, jak następnym razem zacznę się przesadnie rozczulać — poprosił. — Nie chcę, żebyś zmieniła o mnie zdanie i zaczęła uważać za mięczaka — wyjaśnił, uśmiechając się z dozą samokrytycyzmu widoczną w rozbawionych oczach. Otrząsnął się, zaprzestając dalszego wybiegania w przyszłość. Zamiast tego mocniej ścisnął dłoń Dee i odetchnął pełną piersią, by rozkoszować się spacerem. Nieczęsto mieli okazję spędzać razem popołudnia. Praca i inne obowiązki nadawały tempa ich codzienności, więc każda wyrwana chwila była na wagę złota.
— To kwestia ciekawości — odparł, gdy wspomniała o rodzinie, nakreślając, że takie rozmowy są dla niej niewygodne. — Jeśli spytam o coś, o czym nie chcesz mówić lub przekroczę jakąś granice po prostu mi o tym powiedz — dodał. Nie zamierzał na nią naciskać, wszystko przyjdzie we własnym czasie, a zależało mu, by w jego towarzystwie czuła się komfortowo i nie musiała się obawiać negatywnej reakcji z jego strony. Bo przecież nie zamierzał oceniać jej na podstawie rodzinnych perypetii.
Nie mógł się nie zgodzić; pieniądze rządzą światem i każdy, kto uważa inaczej, jest w błędzie.
W trakcie przysłuchiwania się kolejnym słowom Dee, zmarszczył brwi, a na jego czoło wstąpiła długa, podłużna zmarszczka informująca, że coś mocno zwróciło jego uwagę. — Mówisz o Giselle? — upewnił się. Po jego skórze przebiegł nieprzyjemny dreszcz, jakby połaskotała go niewielka dawka prądu. Test ciążowy? Zaniepokoił się, mimowolnie wyobrażając sobie, że szukała go w konkretnym celu. Wprawdzie Dee nie wspomniała o tym, że przyjaciółka k u p i ł a takowy, ale samo nawiązanie wpędziło go w chwilowe otępienie. Wyrywając się z zamyślenia, posłał dziewczynie krzywy uśmiech, choć bardzo się starał, by wyglądał naturalnie. Na szczęście temat szybko się zmienił na znacznie bardziej pociągający.
[/b]— Jestem mocno zaintrygowany[/b] — rzucił lekko przytłumionym głosem, zanim z przyjemnością oddał pocałunek. Na moment przygarnął Dee bliżej siebie, by pogłębić pieszczotę i dać wyraz temu, że nie może doczekać się wspólnie spędzonej nocy.

Koniec.
destaney beezley
malarka — na przerwie
28 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
trwająca latami tułaczka po świecie doczekała się swojego zakończenia, a lorne bay z pewnością nie było i nie jest gotowe na kolejną artystkę-ekoświruskę
Smagający jej twarz wiatr co chwila zmuszał ją do odgarniania niesfornych kosmyków, które tańczyły przed jej oczyma. Spragniona słońca po ostatnich podróżach eksponowała swoją skórę łaknąc każdego promyka. Obcowała w wielu krajach, widziała bezlik plaż, miriady krajobrazów, jednak ten rodzimy, znany, utęskniony był najcudowniejszym z nich wszystkich. Może jej miejsce faktycznie było w Lorne Bay? Nie odkryła jeszcze czy czuła przynależność do znanego jej siedliska, jednak z pewnością odnosiła wrażenie, iż staje się miej zagubiona pośród morskich fal. Korzystając z faktu, iż pogoda naprawdę dopisywała dla wszelkich wodnych aktywności, Maradee przeniosła się z coraz gorętszego piasku na opustoszały o tej godzinie pirs. Oddalona od brzegu i chyboczących na falach łódek, usiadła na skraju pomostu spuszczając nogi w dół, tak, by stopami burzyć turkusową taflę. Wyjęła z torebki niewielki szkicownik, wraz z nim podręczny zestaw farb akwarelowych w celu uwiecznienia na malunku krajobrazu tuż przed nią. Nie były to jej normalne warunki pracy, raczej sposób na relaksację, odciągnięcie myśli a przede wszystkim małą praktykę malarską. Oddanie w jak najbardziej rzeczywisty sposób obrazu z wykorzystaniem niewielkiej ilości kolorów. Małe wyzwanie, które realizowała z największym skupieniem i nie zwracała uwagi na uciekający czas, kursowanie jachtów i cyrkulację ludzi, którzy podobnie jak ona, wybrali spokojny pirs na miejsce odpoczynku.
Wystarczył jeden przepływ wariata na motorówce. Jedno wzburzenie spokojnej wody w dostatecznie bliskiej od niej odległości, by dzika fala ze zdecydowanie silniejszą mocą uderzyła w jej nogi wywołując mimowolny odruch ciała. Nie wiedziała, w którym momencie wypuściła przedmioty z rąk i również nie miała pojęcia na czym skupić swoją uwagę - lekko mokrych spodenkach czy dryfującym szkicowniku. Kiedy ocknęła się z chwilowego letargu, natychmiast zmieniła pozycję i wysunęła dłoń w stronę upuszczonych przedmiotów, które jak na złość zdawały się odpływać w przeciwnym do niej kierunku. - Nie, nie, nie, wracaj! - wycedziła przez zęby, starając się wyciągnąć dłoń najdalej, jak tylko potrafiła. Nie pomagał jej w tym lęk przed głębinami, ani fakt, że jej postura traciła na równowadze z każdą chwilą. Donośny plusk był ostatnim co pamiętała, bowiem nie zarejestrowała momentu, w którym to szalka z jej marnym upadkiem zaważyła nad beztroską wygraną tego starcia. W panice i całkowicie na oślep, wyciągnęła dłoń w stronę pomostu, a przynajmniej taką miała nadzieję. Nie była najlepszą pływaczką i wpadała w ogromny lęk gdy nie czuła dna pod stopami, a wierzcie, że w tamtym momencie prędzej przykryłaby ją woda.

Bradley U. Weatherly
powitalny kokos
stevie nicks
brak multikont
hydraulik, złota rączka — warsztat w magazynie portowym
40 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Wcześniej wykonywał rozkazy, teraz robi, co do niego należy.
007.

Niezwykle rzadko wdawał się w p r y w a t n e rozmowy – dotykające jego życia ¬– z przypadkowymi osobami. Nawet z tymi, których znał lepiej, nie lubił mówić o sobie. Nie uważał, by komukolwiek potrzebne były informacje o jego przeszłości, samopoczuciu tudzież o zebranych przez niego doświadczeniach. Ilekroć pytano go o to, co robi w Lorne Bay, utrzymywał, że dla niego jest to miejsce jak każde inne, wybrane przypadkiem, głównie z powodu łodzi wystawionej na sprzedaż, obecnie będącej jego d o m e m. Na palcach jednej ręki mógł policzyć tych, którzy wiedzieli, że właśnie tutaj się urodził. I choć nie czuł przywiązania do rezerwatu, nie potrafił wybrać innego miasta, mimo że w przeszłości zwiedził ich w i e l e.
Łódź, która stała się jego własnością, nie wzbudzała niczyjego zainteresowania. Wyglądała parszywie, a z powodu licznych usterek od pięciu lat nie wypływała na otwartą wodę. Gdyby nie Bradley, poprzedni właściciel zmieliłby ją na wiór, z którego jakiś popularny koncern meblowy s k l e i ł b y stół lub niezgrabny regał na książki, następnie nazywające je d r e w n i a n y m i. Idiotyzm połączony z kiepską manipulacją. Nie kierował się litością, płacąc za kuter. Wybrał go, ponieważ był do niego podobny – zdewastowany, wymagający naprawy, a także silnie zahartowany przez życie. Oraz – bądźmy szczerzy – tani. Był po prostu tani. Nic dziwnego, skoro każdy jego centymetr śmierdział rybami. Bradley remontował go od dwóch lat, poświęcając na to prawie cały wolny czas, a mimo tego wciąż gdzieniegdzie czuł rybi fetor; prawdopodobnie dlatego coraz rzadziej jadał owoce morza, choć kiedyś za nimi przepadał.
Zaklął mięsiście, wypuszczając z dłoni młotek, którym przypadkowo trafił w środkowy palec. Skóra pod paznokciem natychmiast zaszła krwią, co oznaczało, że prędzej czy później paznokieć stanie się czarny, a następnie odpadnie. By ulżyć sobie w bólu, przeszedł na drugą stronę łodzi, gdzie znajdowała się turystyczna lodówka wypełniona butelkami wody – rzadko zdarzało mu się pić coś poza wodą oraz kawą. Wsunął dłoń w lód. Korzystając z chwili bezczynności, spojrzał przez reling. Zamierzał zerknąć na zegarek, by sprawdzić, ile czasu zostało mu do zachodu słońca, kiedy zwrócił uwagę na dziewczynę, która przed momentem siedziała na skraju pomostu, a teraz łapczywie próbowała utrzymać się na powierzchni.
Zwyciężył instynkt. Bezzwłocznie przeszedł na drugą stronę relingu i wskoczył do wody. Łódź była zacumowana blisko, jednak nie na tyle, by udało mu się dopłynąć do dziewczyny nim fale wciągnęły ją pod wodę. Wziął głęboki oddech i zanurkował. Przejrzystość wody utrudniała mu znalezienie celu, ale po kilku sekundach natrafił na ciało. Chwycił ją pod ramię – najwidoczniej zapamiętał całkiem dużo z tego, czego nauczyli go w armii – i popłynął ku powierzchni. Najtrudniejsze zadanie było jeszcze przed nim. Wciągnięcie dziewczyny na wysoki pirs nie było łatwe. Musiał (trzymając ją jedynie jedną ręką) w pierwszej kolejności sam znaleźć się na stabilnym gruncie, by następnie móc pociągnąć ją za sobą.
Skłonił się nad nią, chcąc sprawdzić, czy oddycha, kiedy nagle dziewczyna zaniosła się przeraźliwym kaszlem, wypluwając z siebie wodę.
Odetchnął.

maradee fairweather
sprzedawca — angel's wings / stacja benzynowa
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
jedno życie, tylko tyle i aż tyle, tyle dano każdej istocie, a jego życie było całkowitą porażką
Ostatnio Yosef nie miał czasu na żadne pierdoły, bo nauczycieli w szkole zdrowo pojebało i zaczęli masowo zadawać jego rodzeństwu tyle pracy domowej, że nie nadążał z poprawianiem błędów ortograficznych w wypracowaniach (zwykle na jeszcze gorsze błędy ortograficzne, bo nigdy orłem w tej dziedzinie nie był, ale braciom było jakoś lepiej, jak pałę za esej dostawał w sumie on, a nie oni). Ale te wszystkie zadania arytmetyczne i rozprawki i tak nie były aż tak złe, jak niezwykle kreatywne projekty pokroju jakiegoś gówna z plasteliny, które zawsze zdążało się Mishy trzy razy rozwalić w plecaku, zanim w ogóle dotarł do szkoły, żeby to oddać. Tym razem kobieta z biologii (która w tej budzie uczyła chyba od czterystu lat, bo Yosef doskonale pamiętał jak sam był uczniem tej niechlubnej placówki oraz że już wtedy wyglądała, jakby przeżyła kilka wieków) wymyśliła jakże rozwijający pomysł, żeby dzieciaki stworzyły żywą jeziorną makietę, w ramach utrwalenia wiadomości z zajęć o akwenach. D z i e c i a k i, to znaczy ich rodzice. A skoro nie było rodziców, to tacy frajerzy jak Yosef, któremu desperacko zależało na przepchnięciu małoletniego delikwenta, z którym był spokrewniony, do następnej klasy.
Na szczęście, w porę wpadł na pomysł, że na taką misję specjalną nie wypadało udawać się w pojedynkę i postanowił wyposażyć się w „pomocniczkę”. (W nawiasie pisaną, bo tak szczerze Sadler musiałby być naprawdę naiwny, żeby wierzyć w to, że towarzystwo Reed nie będzie go jedynie rozpraszać - najwidoczniej zwyczajnie potrzebował udawać, że wcale nie odrabia za nieletnich nierobów pracy domowej, tylko wybiera się na przechadzkę linią brzegową ze swoją serdeczną przyjaciółką.) Liczył trochę na to, że fryzjerka może zainspiruje go jakoś do tego tematu, bo on sam - szczerze mówiąc - jakoś nie potrafił wyobrazić sobie czy mieli po prostu poprzyklejać glony do kartki gorącym klejem, czy zaaranżować jakieś akwarium, czy nazbierać muszelek. Misha, oczywiście, również nie miał pojęcia, a jego cała notatka z lekcji zawierała się w dwóch słowach: zad. dom. i Yosef dopiero po maglowaniu go przez kwadrans dowiedział się, co to za zadanie oraz że w sumie to było zadane tydzień temu, ale brat zapomniał mu o tym powiedzieć, a termin oddania jest do jutra.
Oczywiście, kurwa, przecież tak było za każdym razem. Podobnie jak z tą cholerną rzeżuchą, którą kupował na straganie i próbował nieudolnie przełożyć na gazik, żeby udawać, że sami ją w domu wyhodowali. Teraz też nie było opcji, że w tym całym projekcie nie było żadnego haczyka, który obnaży zaraz brak sumienności Mishy. Trzeba było jednak trzymać się pozytywnej myśli, bo przecież jak młody przyniesie cokolwiek, to kobieta nie powinna go ukarać jedynką, prawda?
- No i teraz nie wiem - zbierać glony, piasek czy szukać jakichś kamieni? - zasięgnął opinii, kiedy znaleźli się już we dwójkę w pobliżu molo. Tak naprawdę, żeby oddać klimat tego jeziora, to najlepiej chyba byłoby, gdyby pozbierali puszki po piwach i nakleili na kartkę, ale Yosef wierzył głęboko, że to wcale nie to miała na myśli ta nawiedzona nauczycielka, która naprawdę wierzyła, że jakiekolwiek dziecko zrobiłoby taką pracę samodzielnie. Sam Misha, która na początku bardzo chciał iść z nimi, zmienił zdanie co do tego, kiedy tylko okazało się, że to wymagało faktycznego wyjścia nad jezioro, gdzie przecież kręcili się w taką pogodę ludzie - a Misha ludzi miał seldecznie dosyć, jeśli wierzyć mu na słowo. Poza tym, czekał go jeszcze stos innej pracy domowej do odrobienia, a Yosef jasno zapowiedział już, że skoro ma robić jakiś durny projekt o jeziorach, to do żadnej tabliczki mnożenia nie miał nawet zamiaru zasiadać.

mairead mcinerney
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ ZADANIA
podróż w czasie Niech każde z was uda się do ostatniego posta, którego dodaliście w grze innej niż w walecznych żółwiach. Skopiujcie z niego dialog posiadający minimum 4 słowa* i wklejcie w treści nowego, eventowego posta w niezmienionej formie, dodając do niego słowo: żółw.
* jeśli nie posiadasz w tym poście dialogów bądź są za krótkie, cofnij się do takiego, który spełnia wymagania

Przyklad: gracz A posiada grę w centrum Cairns w którym dodał post z dialogiem: "musimy uważać na mojego szefa, szuka pretekstu, żeby mnie zwolnić".
Gracz A musi skopiować cały ten dialog i wkleić go także jako dialog w najnowszym poście gry eventowej, np "musimy uważać na mojego żółwiego szefa, szuka pretekstu, żeby mnie zwolnić".
To samo, relatywnie, wykonuje osoba B.

Jeśli wylosujecie tę kartkę kilkakrotnie, musicie podać kilka różnych dialogów.


Ilość wylosowanych kart: 1
Zebrane żółwie: 1
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 1
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
ODPOWIEDZ