Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#15

Wren lubił uważać się za osobę, która umie gotować. Lubił gotować, a jeszcze bardziej lubił jeść i oglądać programy kulinarne. Niestety, choćby chciał, nie potrafił się z nich wiele nauczyć, bo nie taki miały one cel. Po opanowaniu dwóch czy trzech potraw, oczywiście, że postanowił dopracowywać kolejne dania, by móc śmiało się nazwać kucharzem. Nie zważał za bardzo nad tym, co ludzie o nim mówili, ale znaczenie miało dla niego już to, co sam myśli na swój temat. A nad tym trzeba czasem popracować i to niekoniecznie z psychologiem.
Tego dnia, korzystając z wolnego postanowił dla odmiany coś upiec. Może nie tyle upiec, co przygotować coś słodkiego. Do tej pory był raczej ostrożny i skupiał się na daniach raczej obiadowych. Punktem obowiązkowym każdego większego gotowania była wycieczka do sklepu. To też całkiem lubił, bo zawsze znajdował coś smacznego do kupienia, coś co go do czegoś zainspirowało (i ta rzecz zazwyczaj psuła się w lodówce/szafce nieruszana).
Tym razem lista zakupów zawierała pozycje, które nie do końca był mu znajome. Cukier puder, a czym to się różni od cukru cukierniczego drobno mielonego? Kakao, ilu procentowe? Czy Nesquick wchodził w grę? On się dobrze rozpuszczał... Na razie jednak Wren utknął pomiędzy lodówkami, zastanawiając się, dlaczego w telefonie wpisał tylko "śmietana" jak tych śmietan w sklepie spożywczym było multum: 12%, kokosowa, do deserów, do zup, kremówka... W końcu stojąc trochę jak debil z dużym wózkiem, w którym na razie znajdował się sześciopak piwa i dwie paczki czipsów (nie, tego nie będzie używał do pieczenia, ale w trakcie) i próbował na telefonie znaleźć przepis, który miał wykonać w domu. W końcu mu się to udało i wiedział już, że chodzi o śmietanę 36%, ale takiej na półce akurat nie widział.
-Witaj, Bruno-aż się uśmiechnął, bo dziewczyna zdecydowanie nie wyglądała jak ... Bruno. Z resztą fakt, że się zacięła na moment nie bardzo wiedząc, jak się przedstawić, mogło wskazywać, że pomyliła plakietkę z imieniem. A czy to coś zmieniało? absolutnie nie, co mu do tego. -Kusząca propozycja, ale dziękuje. -powiedział. Mathilda brzmiała naprawdę przekonująco w temacie promocji. Czy miała ona sens? Być może, może dostali jakąś podwójną dostawę kapci i koszulek, więc musieli się tego pozbyć, bo nie było za wiele miejsca na magazynie? W każdym razie, Wren nie potrzebował kapci (bo nie używał ich szczególnie, łaził po domu w skarpetkach albo na bosaka) a koszulki, które trzymała Bruno, były damskie. -Ale mogę mieć pytanie?-brunetka, skoro pracowała w sklepie, mogła wiedzieć. Albo z jakiegoś innego powodu.-Czy jak kupię trzy śmietany 12% to będzie to samo, co 36%? Taka jest w przepisie, a nie widzę akurat...-wytłumaczył, nie bardzo nawet zdając sobie sprawę z tego, jakie głupie pytanie zadaje. Jakim cudem 100 ml śmietany 36% miało powstać z śmietany 12%? Trzy razy więcej dać? Ale wtedy to przepis nie ma prawa zadziałać, skoro będzie o wiele, wiele bardziej płynny... Cóż, Wren, widać że mama nie pokazywała Ci jak zostać idealną panią domu.

mathilda brubaker
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
-Właściwie to Bruno to skrót od Brunhilda. – Wyjaśniła, bo dopiero po jakimś czasie uznała, że to przecież może być swietne wyjaśnienie dla takiej plakietki. Oczywiście mocno skrzywdziła się nadając sobie takie imię jak Brunhilda, ale trudno. Czego się nie robi, żeby wygrać zestaw latarek? Już nawet nie myślała o tym, że jak coś teraz spierdoli, to skarga zostanie złożona na Bruna, hehe. Nieźle to sobie wykombinowała. Chociaż w sumie jak ktoś złoży skargę na kobietę o imieniu Bruno, to od razu będzie wiadomo o kim mowa. Mathilda była jedynym pracownikiem, który nie słucha się kiedy zarząd notorycznie przypomina, że powinni nosić plakietki ze swoimi imionami. Liczyła jednak na to, że po prostu żadnej skargi nie będzie, zamiast tego zachwyci wszystkich tym, że sprzedała pełno klapek i koszulek. –W porządku. – Odparła i nawet nie ukrywała swojego smutku. Była pewna, że uda jej się sprzedać klapki i koszulki. –Proszę jednak pamiętać o tej ofercie. Wiem, że sezon na klapki już się kończy, ale będą idealne na przyszły rok. Mogę panu zagwarantować, że to końcówka kolekcji. Za rok już ich nie będzie. – Próbowała dalej, ale nie była też przy tym jakoś specjalnie nachalna. Jak Mateo wygrała te latarki, to po prostu przehandluje je za coś. Może za swoją kolekcję lakierów do paznokci. I tak teraz nie mogła robić sobie paznokci, bo Bruno jej nagadał, że robienie sobie paznokci powoduje raka. A ona mogła umrzeć na wiele sposobów, ale rak nie był jednym z nich. Wolała coś bardziej epickiego. Jak na przykład połknięcie baterii od gigantycznej latarki, którą mogłaby wygrać.
Odłożyła koszulki i kapcie do jakiegoś koszyka, którym i tak, któryś z pracowników powinien się zająć. Nie wiedziała jednak kto, bo przecież nie sprawdziła tablicy z rozpiskami. Może się nawet wydarzyć tak, że o dziwo to ona będzie za to odpowiedzialna, więc i tak tu wróci. –Jasne, że tak. Od tego tutaj jestem. – Uśmiechnęła się i pokazała na swoją sklepową polówkę i kamizelkę. Dzisiaj ubrała cały zestaw. Beżowe spodnie, błękitna koszulka i niebieska kamizelka. Warto było ponarzekać do Bruna na brak strojów, bo dzisiaj dostali nowiutkie.
-Ummm… – Zacięła się, bo skąd ona miała to niby wiedzieć? Nie była dobra z matmy. Pewnie nawet nie stać jej było na tą śmietanę. –Sprawdzę! – Powiedziała i wyjęła z tylnej kieszeni spodni telefon, włączyła kalkulator i pomnożyła dwanaście razy trzy. –Tak, zgadza się. – Pokiwała głową. –Może pan po prostu kupić trzy razy 12%. – Dodała całym zdaniem, bo tak bardzo pewna była swojej odpowiedzi. –Mogę pomóc w czymś jeszcze? Znaleźć na magazynie inny rozmiar klapek? – Dopytała, bo może zmieni zdanie jak zobaczy jaka jest fajna i pomocna. Nigdy nie wiadomo, a ze starszymi paniami to zawsze działało.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
-Równie oryginalnie-powiedział, choć jak większość osób, raczej nie był fanem takiego imienia. Nie wiedział z czym się jemu kojarzyło, ale na pewno nie należało do imion takich jak Elise, Marie czy Anna, które brzmią uroczo. No ale przecież nie wypada mówić dziewczynie, że jej imię wydaje się być brzydkie i kojarzy mu się z osiemdziesięcioletnią kobietą z pypciem na nosie. Rhodes był raczej wychowany, a jakieś świńskie żarty uskuteczniał tylko w towarzystwie ludzi, które lubił, znał i wiedział, że jego teksty zostaną choć w pewnej części zrozumiane i docenione.
Wren był klientem idealnym.. poniekąd. Nie należał do osób, które chodzą na skargi, kablują na dziwne zachowanie pracownika, czy na to, że był niemiły. Zazwyczaj stara się robić zakupy w taki sposób, aby nie musieć nikogo zaczepiać, ale także aby nikt jego nie zaczepiał. Zarówno Mathilde, jak i Bruno mogą być totalnie spokojni o jakiekolwiek problemy. Choć zazwyczaj takie same osoby są dość oszczędne w pochwałach, więc jeśli na tym polega konkurs pracowniczy, to cóż, brunet nie będzie jednym z ojców sukcesu.
-W porządku, w porządku-powiedział. Cóż, nie należał do osób, które znają się na modzie i cenią tylko wielkie marki i najlepsze projekty i materiały - jednak nie na tyle, aby zaopatrywać się na zapas na promocji w markecie. Obejdzie się, jeśli będzie musiał kupić na następne lato klapki z następnej, bieżącej kolekcji.
Jeśli umierać, to faktycznie robiąc coś spektakularnego, a nie leżąc na łóżku szpitalnym. Tutaj musiał się z kobietą zdradzić. Prowadził na co dzień nudne życie, śmierć w trakcie pracy mogłaby być związana jedynie z zemstą jakiegoś wkurzonego męża. Tylko czy istniał jakiś facet, który byłby aż tak zraniony w związku z rozwodem, czy utratą praw do opieki nad dzieckiem, czy dziećmi. To chociaż w wolnym czasie Rhodes mógłby z pierdolnięciem zginąć. Na rowerze, wpadając w przepaść, czy zjedzony przez rekina w trakcie surfowania...
-Super-uśmiechnął się lekko, bo generalnie był pozytywną osobą i nie był żadną Karen, która sądziłaby, że pracownik sklepu powinien ją całować po stopach, że chce wejść do tego sklepu i wydać swoje ciężko zarobione dolary.
To, że trzy razy dwanaście to trzydzieści sześć, to prawnik wiedział. Może i był humanistą, ale takie działania jeszcze pamiętał z liceum, jego pytanie jednak było inne. To też powinien wiedzieć po tym, jak chodził na matematykę i chemię, ale jednak nie wiedział. A szkoda, bo gotowanie to totalnie umiejętności, które opierały się na chemii, fizyce i matematyce, a nie na rozumieniu tekstu pisanego, czy doskonałej pamięci. -Bo z tego co widzę, to nie macie śmietany 36? -Zapytał jeszcze, bo kto wie, może gdzieś trzymali je skitrane, w innej alejce, bo coś tam. Miałoby to sens, poniekąd. Choć jedynym sensem takiego zagrania było tylko to, aby przegonić klienta po wielu alejkach i namówić go na to, by wrzucił coś nadprogramowego do koszyka i więcej wydał.
-Nie, za klapki naprawdę dziękuje. A co do pytań...-zawahał się na moment, bo przed chwilą jeszcze o czymś myślał, to znaczy zastanawiał się nad jakąś pozycją ze swojej listy zakupów, ale chwilowo wyleciało mu z głowy, co to było.

mathilda brubaker
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
-Specyficzna rodzina. – Wyjaśniła, ale po wypowiedzeniu tych słów machnęła ręką i posłała mu spojrzenie w stylu „nie pytaj”. Bała się, że zapyta i będzie musiała dalej brnąć w te kłamstwa. A biedna, już zdążyła się przyzwyczaić do tego, że niestety ludzie w sklepach bardzo często przychodzą nie tylko po zakupy, ale też po to, żeby pierdolić głupoty z ludźmi pracującymi w sklepie. Co prawda Wren nie pasował do profilu takich ludzi. Był za młody i za ładny, żeby być przyjebem, który kocha słuchać opowieści życiowych kasjerek z supermarketu. Chociaż kto wie, może miał jakieś dziwne zboczenie. Niektórzy uważali, że Charles Manson czy Jeffrey Dahmer byli przystojni.
Mathilda widziała, że nie przekona go do kupna klapek czy trzypaku koszulek. Wiedziała, że Wren jest zbyt inteligentnym klientem, żeby nabrać się na coś takiego. Nie do końca znała się na markach, ale była pewna, że jego t-shirt jest markowy. Ktoś taki jak on nie kupuje koszulek w supermarkecie. Nawet jeśli miałyby to być koszulki, które nosiłby tylko pod koszulą do garnituru. Bogaci ludzie nawet takie zwykłe koszulki kupują w drogich sklepach. Nie w supermarketach jak Mati i starzy ludzie. Eh. Czasami to chciałaby mieć hajs, żeby zobaczyć jak to jest poczuć materiał drogiej koszulki na nagim ciele. Niestety. Jej dane było poczuć tylko 80% bawełny i 20% elastanu. Takie życie. Teraz to już rzeczywiście odłożyła te klapki i koszulki do koszyka z rzeczami do uporządkowania. Wren nie pomoże jej wbić się na szczyt jeśli chodzi o bycie pracownikiem miesiąca.
Odwzajemniła uśmiech. Może i nie sprzedała mu klapek i koszulek, ale przynajmniej Wren opuści dziś sklep jako zadowolony klient. Kto wie? Może nawet wróci ponownie. Może nawet przy następnych zakupach będzie pytał o Brunhildę, żeby znowu dorzuciła mu jakieś super rady. Mathilda była dumna z siebie, że tak szybko znalazła kalkulator na swoim telefonie. Nigdy go nie używała, więc to było naprawdę fajne, nowe uczucie.
-A, nie wiem nawet. Sprawdzę. Sekundkę. – Co to za dziwny procent śmietany? Skrzywiła się jak już stanęła do niego plecami. Rozglądała się po półkach, ale nie widziała nic co świadczyłoby o tym, że rzeczywiście taką śmietanę mieli. Patrzyła, patrzyła, aż w końcu to zobaczyła. Była. Może nie śmietana 36% sama w sobie, ale była cenówka, która sugerowała, że śmietana powinna tutaj być. –Wow. – Mruknęła sama do siebie, bo to było niesamowicie dziwne. Wychodziło na to, że Wren wiedział o czym mówi. –Chyba będę musiała to sprawdzić na zapleczu. Powinna być. – Popukała cenówkę, żeby mu pokazać miejsce, w którym powinna owa śmietana stać.
Miała już iść na zaplecze, żeby sprawdzić czy taka śmietana istnieje, ale zatrzymał ją. –Tak? – Zapytała i podeszła do niego, bo może chciał zapytać o coś co i tak musiałaby sprawdzić na zapleczu. –Śmiało. – Zachęciła go, bo tak bardzo zależało jej na byciu pracownikiem miesiąca.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż, jeśli Mathilda myślała, że bycie pojebanym to jedynie atrybut biednych i patologicznych rodzin, to znaczy, że jeszcze niewiele w swoim życiu widziała. Im więcej pieniędzy, tym bardziej wysublimowane sposoby na to, aby mieć krzywo pod sufitem. Nie dość, że krzywo pod sufitem, to jeszcze dwa balkony i wieżę nad nim. Nawet tak młody i przystojny, zdecydowanie nie przyjeb, miał swoje za kołnierzem, bo zgotowali mu taki los jego rodzice. Choć to akurat wielkiego wpływu na jego życie nie miało. Na pewno jednak nie chciałby o tym opowiadać, byle komu, w miejscu publicznym więc totalnie rozumiał fakt, że jego nowa koleżanka? Jego rozmówczyni, wybawicielka ds śmietany, nie chciała opowiadać o swoim drzewie genealogicznym. O takich rzeczach nawet przy pierwszym piwie się nie rozmawia! Ludzie byli dziwni, owszem, ale czy dziwnym było to, że się oceniało wygląd bez nawiązania do charakteru? Wren potrafił powiedzieć, że jakaś mijana panna jest ładna, ale totalnie nie chciałby iść nawet na randkę z nią, bo wydawała się pusta, czy coś w tym stylu.
Jesli Brubaker myślała, że każda rzecz z designerską metką jest zrobiona z łez dziewic i włosów jednorożca, to bardzo by się zdziwiła. Wren miał rzeczy z wielkich butików, choć totalnie większość z jego garderoby pochodziła ze sklepów typu H&M. Nie był aż tak nienormalny, aby dawać takie kwoty za zwykły t-shirt, tylko dlatego że ma logo. Część rzeczy była tak samo totalnie słaba w składzie, jak rzeczy z marketu. I ten pan to doskonale wiedział, bo obsługa pralki to rzecz bardzo trudna, więc nie jedną rzecz zniszczył, puszczając zły program, albo nie czytając metek. W końcu chłopców nikt nie uczy, jak obsługiwać pralkę, bo po co.
No niestety, nie ma szans na kupno klapek, ale to chyba nie o klapki chodziło w konkursie dla pracowników, skoro nawet nie było prawdziwej promocji na nie... Może w jakiś inny sposób mógłby się jej przysłużyć? Nie był takim, co by się mocno wykręcał, jakby chodziło o jakaś głupotę.
-Jasne-powiedział, grzebiąc w swoim telefonie. Taki z niego był kucharz, że nic nie wiedział i radziłby sobie lepiej, jakby ktoś za niego wszystko przygotowywał i odmierzał, jak to w programach wyglądało - przecież w telewizji nikt nie wciągał kubka z lodówki, tylko miał śmietanę w ładnym pojemniczku, aby wlać do głównej misy dokładnie tyle, ile jest w przepisie. -Jest?-zapytał, spoglądając na puste miejsce na półce. No tak, miało to sens, dlaczego nie widział jej, stojąc w tej alejce już dobre pięć minut. Jakoś jego wysoko rozwinięty, analityczny umysł nie wpadł na to, aby sprawdzić co stało w tej wyrwie.-Musi być popularna, skoro jako jedyna jest wykupiona.-powiedział, upewniając się, że naprawdę wie, o czym mówi, bo skoro wiele osób jej używa, to musi być to, co mu jest potrzebne. -Dobrze kojarzę, żeby sałaty lodowej szukać na mrożonkach?-zapytał, choć to już potrzebował do innego przepisu. Słyszał o cieście ze szpinakiem, czy brownie z fasoli, ale nie, nie planował dodawać sałaty do ciasta z bitą śmietaną. Ugh, to nie mogło być smaczne!

mathilda brubaker
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Jeszcze raz wskazała mu na cenówkę. Ogólnie to była, po prostu w tym momencie nie było jej na półce. Ale jest szansa, że była na zapleczu. Po prostu ktoś kto dzisiaj był odpowiedzialny za dział z nabiałem nie wykonał swojej pracy poprawnie. Albo osoba zajmująca się zaopatrzeniem nie wykonała swojej pracy totalnie i nie zamówiła śmietany i teraz nikt tak naprawdę nie będzie mógł kupić śmietany i sprzedaż śmietany wzrośnie, ale u konkurencji. Mathilda była podekscytowana, że będzie mogła kogoś podpierdolić u Bruna, albo Glenna. Nie zajmowała się zaopatrzeniem, więc wiedziała, że to nie będzie jej wina.
-To pewnie przez to, że ma najwyższy procent. – Odparła z uśmiechem, ale absolutnie nie wiedziała co to mogło oznaczać. Na pewno nie procent alkoholu w śmietanie, prawda? Bo gdyby tak było to Mathilda kupowałaby śmietanę zamiast alkoholu. Nawet jakby nie tolerowała laktozy to nauczyłaby się z tym żyć. Wszystko po to, żeby upijać się tańszym kosztem.
Kolejne pytanie mężczyzny ponownie ją zamurowało. Rozumiała skąd to pytanie. Jak sałata jest lodowa to powinna być w lodówkach. Ale nie było jej tam. To wiedziała, bo wczoraj wykładała warzywa i owoce i miała do czynienia z sałatą. –Absolutnie nie. – Znowu szeroko się uśmiechnęła. Tym razem dlatego, że po prostu była pewna swojej odpowiedzi. –Sałata będzie na dziale z warzywami i owocami. – Dodała, żeby już nie musiał się kłopotać z zadawaniem jej kolejnego pytania. Wykonała ekstra, dodatkowy krok dla satysfakcji klienta. Ale jej przełożeni byliby z niej teraz dumni!
-To proszę tutaj chwilkę poczekać. Zobaczę śmietanę na zapleczu i zaraz do pana wrócę. Albo ze śmietaną, albo z informacją! – Nie czekała nawet na odpowiedź. Obróciła się i spokojnie ruszyła w stronę magazynów. Jednak jak tylko znalazła się poza zasięgiem wzroku Wrena, rzuciła się biegiem w stronę pomieszczeń dla pracowników. Musiała najpierw sprawdzić kogo będzie mogła podjebać. Satysfakcja klienta może sekundkę poczekać. Podeszła do tablicy z rozpiską obowiązków na dzisiaj i z przerażeniem dostrzegła, że to ona od rana powinna zajmować się towarem na dziale z nabiałem. Przeklęła pod nosem i ruszyła do magazynów. Nie musiała nawet szukać i się specjalnie rozglądać. Od razu zauważyła palety z jogurtami i… śmietanami. Tymi śmietanami, których szukał właśnie jej klient. Westchnęła ciężko, szybko rozpakowała paletę ze śmietanami i wzięła jeden karton ze sobą. Resztę wyłoży później. Nie zapytała go ile potrzebuje tych śmietan, więc musiała cały karton.
Zaraz jednak dotarła do niego z uśmiechem na ustach i wyłożyła karton do lodówki. –Osoba od nabiału utknęła z robotą papierkową. – Skłamała. –Proszę. Śmietany do pana dyspozycji. – Wykonała nawet gest ręką, żeby go zaprosić do wzięcia tylu śmietan ile tylko chciał. –W czymś jeszcze pomóc? – Zapytała uznając, że w sumie to już jak skupi się na nim do jego wyjścia ze sklepu, to nie będzie musiała nic robić przez resztę dnia. I tak się napracowała.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No tak, Wren swoim małym rozumkiem (aż dziw, że był prawnikiem i całkiem sobie radził w tej pracy!) zrozumiał, że wszyscy chcieli robić pitą śmietanę w domu, stąd potrzeba takiej, a nie innej śmietany. I szczerze mówiąc mężczyzna był chyba za leniwy, by iść do innego sklepu po śmietanę. Uznałby to jako znak od boga, żeby jednak nie pchał się w stronę wypieków. Nie można być dobrym we wszystkim, więc lepiej aby trzymał się gotowania, w którym był całkiem dobry. A przynajmniej jemu się tak wydawało. Nie było to nieprawdziwe stwierdzenie, tylko wachlarz jego popisowych dań był nad wyraz mały, więc absolutnie nie można było go nazwać kucharzem. A jeśli to Mathilda była odpowiedzialna za wielki niedobór śmietany w Lorne Bay' 23, to nie podpieprzy jej komukolwiek, spokojnie. Nie w jego stylu. A kto wie, może komenda miejsca straży pożarnej podziękuje jej, że nie musiała zajmować się pożarem w budynku mieszkalnym?
-Na pewno. W tym świecie wszystko co ma więcej, jest lepsze-stwierdził niczym osiemdziesięciolatek krytykujące obecne czasy. Wiadomo, że im większy miesięczny czek z miejsca zatrudnienia jest większy, tym lepiej, im droższy samochód, większy dom, i tak dalej, tym lepiej. Więc w świecie śmietany musi być tak samo - im procent wyższy tym lepiej, mocniej kopie czy coś. Jak z alkoholem. Wren sądził, że to ma pewnie coś wspólnego z gęstością - w końcu pełnotłuste mleko, mające coś koło 3% było lejące się, a śmietana była bardziej gęsta.
-Nie? To nie jest mrożonka?-zapytał. Wiedział, że w przepisach czasem są specjalnie mrożone produkty, bo... tak było lepiej. Był pewnikiem, nie chemikiem, który mógłby wiedzieć coś o stanach skupienia czy innych procesach, które zachodziły w trakcie gotowania, pieczenia czy mieszania. -Dzięki-powiedział. Cóż, Wren akurat sam by pomyślał, aby pójść na warzywa. Bo gdzie jeszcze mógłby tego szukać? No, ale nieważne.
-Jasne, będę tutaj czekać-powiedział, rozglądając się po innych półkach, czując się nieco staro, gdy Math...Bruno przedstawiała się jej po imieniu, a mówiła mu per pan. Chciałoby się powiedzieć, że "pan" to jego ojciec, a on jest Wren, bo nie czuł się jeszcze na starego!
-Nie ma sprawy-odpowiedział sięgając po jeden kubeczek śmietany. Rozważając zaangażowanie i poświęcenie dziewczyny, zrobiło się jej trochę głupio i sięgnął także po drugi i trzeci, żeby jej starania nie poszły na marne. -Nie, chyba wszystko już mam, dzięki za pomoc-powiedział zerkając do koszyka. Nie był w markecie pierwszy raz, z resztą sprawunków sobie na pewno poradzi.

mathilda brubaker
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Pokręciła głową na boki zastanawiając się czy to co Wren powiedział miało sens.
-Być może, ale chyba nie we wszystkim, co? – Zagaiła i nawet posłała mu uśmiech. Poza tym czasami czegoś za dużo może człowieka unieszczęśliwić, albo zabić. Albo po prostu uprzykrzyć cieszenie się z czegoś. Na przykład za dużo słodyczy zepsuje zęby i utuczy. Za dużo tuszy prowadzi do różnych chorób i często do bycia celem różnych ataków, okrutnych żartów czy śmiechów. Za dużo pieniędzy potrafi zmienić człowieka, często na gorsze. Mathilda wolała mieć chyba wszystkiego z umiarem. Albo po prostu za mało. Wtedy człowiek był bardziej świadomy tego co miał i bardziej to doceniał. Z tym alkoholem to też nie było tak, że jak było go więcej to było lepiej. To tylko głupie myślenie tych, którzy niewiele wiedzą o życiu.
-Raczej nie. Wydaje mi się, że sałata nie zareagowałaby za dobrze na mrożenie. – Nie wiedziała, bo ona nawet w domu nie miała zamrażalnika. Dobra, miała jakiś tam mały, ale był tak mały, że jednocześnie uniemożliwiał tym korzystanie z niego. Dlatego po prostu z niego nie korzystała i uznawała, że piekarnika nie ma. –Nie ma problemu. – Chciała mu jeszcze zarzucić jakimś super tekstem, że od tego tutaj jest. Żeby rozwiewać wszelkie wątpliwości klientów i żeby pomagać, ale nie chciało jej się pocić. Już wiedziała, że nie sprzeda tutaj trzypaku koszulek, ani klapek. Mogła być po prostu uprzejma.
-Wow. Widzę, że serio potrzebowałeś tej śmietany. – Ucieszyła się, że mogła mu pomoc. Tak łapczywie brał tą śmietanę, że aż nie była już smutna z powodu koszulek i klapek. Pomogła. A o to powinno w tej pracy chodzić. Będzie mogła na koniec zmiany opowiedzieć wszystkim tą inspirującą historię.
-Super. W razie co to polecam się. Albo kogokolwiek innego. Chętnie pomożemy. – Poklepała się po plakietce, bo już zapomniała, że dzisiaj jest Brunhildą. –I zapraszamy do Coles ponownie! – Musiała jeszcze przecież zapromować ten sklep. Nawet się lekko ukłoniła, chociaż to już była przesada z jej strony. Po prostu czuła się dobrze z tym, że pomogła komuś kto tej pomocy potrzebował i ta pomoc miała rzeczywiście sens. Pomachała mu jeszcze na pożegnanie i żwawym i wesołym krokiem ruszyła w stronę zaplecza, gdzie miała zamiar rzeczywiście zająć się wykładaniem reszty produktów na dziale nabiału.

/ztx2

Wren Rhodes
barman — shadow
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
chłopiec o smutnym spojrzeniu, który miał zostać słynnym astrofizykiem, a w zamian tego barmanuje w Shadow, po tym jak wrócił ze swoich wielkich podróży
#3

Joshua Flint naprawdę się starał, by Mathilda Brubaker mu wybaczyła. Chciał odzyskać jej zaufanie i spróbować wrócić do tej relacji, którą mieli. Chciałby magicznie cofnąć czas, ale nie było to możliwe więc teraz robił wszystko co mógł, by naprawić swoje błędy. No i dlatego spędzał z Mati naprawdę sporo swojego wolnego czasu. Chciał jej pokazać, że nigdzie się nie wybiera i może traktować jego słowa bardzo poważnie. Udało mu się też odzyskać swoją pracę w Shadow, chociaż… no może lepiej byłoby znaleźć coś innego. Mógłby spróbować poprosić o pracę w liceum, bo byłby zajebistym nauczycielem fizyki, ale… czy miałby na tyle siły, by pracować z nastolatkami? To ciężka praca, a Josh takiej nie lubił. Nie miał innej opcji, by chociaż trochę pracować w swoim zawodzie, więc jak na razie zostało mu to Shadow. Może się niedługo przekona do innego rodzaju roboty. Już widział jakby się Mati zdziwiła gdyby jej powiedział, że zaczyna pracę w szkole. Na bank, by w to nie uwierzyła. Całe szczęście na chwilę obecną nie musiał jej przekazywać tak zabawnej informacji.
Mógł jej za to powiedzieć, że znów będą mieć darmowy alkohol, który sprawie uda mu się wynieść z Shadow, tak jak to robił do tej pory. Byli umówieni, że dzisiaj po nią podjedzie więc niczym rycerz na białym koniu, zajechał swoją furą pod Coles i zatrąbił, bo było już późno, nikogo nie było na parkingu więc Mati musiała wiedzieć, że to jest znak dla niej. Po chwili obok sklepu zaczął się kręcić jakiś typ, ale Josh go zignorował, bo oglądał kotki na Instagramie. Dopiero po jakimś czasie zerknął w bok i zobaczył wychodzącą ze sklepu Mati, która machała i coś tam do niego mówiła, więc wysiadł z auta żeby z nią jeszcze zapalić szluga przed podróżą. No i to właśnie był ten moment, w którym randomowy typ podbiegł do Mati i złapał za jej torebkę próbując wyrwać ją z rąk kobiety, co mu się udało. Gdy tylko zaczaił, że dziewczyna nie trzyma już przedmiotu to o razu puścił się w długą. Josh był chwilę w szoku, ale jak przystało na księcia z bajki to pobiegł za facetem. Mati zresztą też, ale widać, że żadni z nich Avengersi, bo poddali się po przebiegnięciu 200 metrów. – Kurwa… - warknął Josh prawie wypluwając płuca. – Dużo kasy tam miałaś? – Zapytał, ale w sumie przecież to była Mati mogła dam mieć co najwyżej starą prezerwatywę. – A dobra, nie wiem po co pytam – machnął ręką i spojrzał na dziewczynę. – Nic Ci nie jest? – Bo jednak stracona torebka to jedno, ale jak jej coś typ zrobił to Josh zaraz tu zatrudni jakiegoś psa śledczego i znajdą tego drania.


mathilda brubaker
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - zoey - bruno - ellasandra - cece - eric - caritriona - judith - benedict - owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
013.
Joshua Flint
Mathilda Brubaker
{outfit}
Gdyby ktoś tydzień temu powiedział Mati, że jej życie diametralnie zmieni się na lepsze to nikomu by w to nie uwierzyła. Nie była to jednak zmiana widoczna od razu. Nadal była biedna, nadal nie miała pieniędzy i nadal mieszkała w chacie, która groziła zawaleniem za każdym razem jak w środku znajdowało się więcej niż cztery osoby na raz. Na szczęście Mathilda nie miała aż tylu znajomych. Dodatkowo, nie oszukujmy się. Ta chatka mieściła ledwo dwie osoby. Poza tym nie było też opcji na to, żeby ona kogokolwiek do siebie zaprosiła. Nie było czym się chwalić, znajomi, których miała, mieli lepsze mieszkania, albo łodzie. Było jej trochę wstyd chociaż to też nie tak, że udawała, że jest bogata, albo że przynajmniej należy do średniej klasy. Zawsze mówiła głośno o tym, że nie ma hajsu i nie robiła tego w atencyjny sposób jak korposzczury czekające na wypłatę, bo nie mają hajsu, żeby kupić nowy dodatek do Simsów. Nie, nie. Ona rzeczywiście tego hajsu nie miała. Nie miało to jednak znaczenia. Nigdy nie miało.
Mathilda była szczęśliwa, bo do Lorne wrócił Joshua. Chciałaby spędzać z nim każdą wolną chwilę, bo mimo tego, że obiecał, że nigdzie nie planuje wyjeżdżać, to i tak obawiała się tego, że Joshua wyjedzie i znowu ją zostawi. A posiadanie złamanego serca po raz drugi nie byłoby czymś co Mati by przeżyła. Ogólnie to by przeżyła złamane serce. Nie przeżyłaby po prostu tego, że drugi raz, serce łamie jej ta sama osoba. To już byłoby barbarzyństwo. No tak czy siak nie mogła z Joshem spędzać każdej wolnej chwili, bo oboje pracowali. Na szczęście udało się dosyć szybko znaleźć termin, gdzie oboje byli dostępni. Mati w pracy więc chodziła przeszczęśliwa, była niesamowicie miła dla wszystkich i nawet nie spędziła przerwy na jaraniu skrętów czy papierosów. Po prostu spędziła przerwę z dziewczynami i ze szczerym zaciekawieniem słuchała jak Dina mówiła o swoich papugach. Pracę wykonywała pierwszy raz z pełnym zaangażowaniem. Robiła to głównie dlatego, że zauważyła, że wtedy czas leci jej szybciej. Później, pod koniec zmiany pokłóciła się z Garettem o to kto bierze resztki jedzenia. Na szczęście wygrała wyjaśniając, że jej lodówka jest po prostu pusta, a ona nie jadła nawet lunchu. To prawda. Nie jadła, bo nie miała. Garett się nad nią zlitował.
Wzięła im pełno jedzenia i gadała jeszcze z dziewczynami przy kasach jak robiły rozliczenia. Mati dzisiaj nie siedziała na kasie, więc nie musiała się o to martwić. Jak usłyszała klakson auta to wiedziała, że to jej podwózka. Uśmiechała się tak szeroko, że Dina aż była ciekawa co się odpierdala, ale Mati trzymała gębę na kłódkę. Nie chciała gadać o Joshu, bo bała się, że ten jutro wyjedzie i wszyscy uznają, że Mati jest zdrowo pojebana. Pożegnała się z dziewczynami po hiszpańsku mimo, że po hiszpańsku nie mówiła (chyba). Mati wyszła ze sklepu i uśmiechnęła się na widok Flinta. Uniosła wysoko torbę z żarciem, żeby mu pokazać co ma. Nie było oczywiście nic widać, bo to była papierowa torba. –Mam dla nas pełno żarcia! – Pochwaliła się i tak naprawdę była to ostatnia rzecz, którą wyraźnie pamiętała. Poczuła szarpnięcie, zobaczyła niewyraźną twarz mężczyzny i po chwili wiedziała, że stała z pustymi rękoma. Nie potrafiła ogarnąć co się dzieje. Zobaczyła jak Joshua biegnie za typem, więc sama do niego dołączyła i ruszyła w pogoń. Oczami wyobraźni widziała jak przeskakuje auta, jak odbija się od śmietnika i robiąc przewrót nad Joshem wykonuje kop z półobrotu, żeby powalić napastnika. Nic takiego się nie wydarzyło. Jedyne co się wydarzyło to to, że Mati po kilku chwilach zaczęła opadać z sił. Nie stać jej było na kartę członka do siłowni, a na bieganie nie miała czasu. Jej kondycja była właściwie nieistniejąca.
-Całą tygodniową wypłatę. – Czuła jak robi jej się słabo i nie wiedziała czy przez to, że trochę pobiegała czy przez to, że została bez grosza na cały tydzień. –Jutro mam wolne, więc dostałam wypłatę dzisiaj. – Wyjaśniła i oparła dłonie na biodrach. –Poza tym prawie pobiłam się z kolegą na wózku inwalidzkim o te resztki jedzenia. Była tam pizza i wrapy. – Kucnęła, bo naprawdę nie miała sił. Mentalnych i fizycznych. –Nie. Jest okej. – Nie było okej, ale przynajmniej to złodziej spierdolił, a nie Joshua. Hehs. –A tobie? – Zapytała, bo jednak może przebiegł parę metrów więcej niż ona, ale też musiało go to wiele kosztować.
barman — shadow
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
chłopiec o smutnym spojrzeniu, który miał zostać słynnym astrofizykiem, a w zamian tego barmanuje w Shadow, po tym jak wrócił ze swoich wielkich podróży
Co to za okropieństwa działy sie w Cairns. Beznadziejna sprawa. Teraz to zacznie namawiać Mati żeby zmieniła pracę na coś spokojniejszego, albo przynajmniej do tego sklepu w Lorne Bay, bo tam przecież też był ten market i nawet taki ignorant jak Joshua dobrze o tym wiedział. Cóż, najwyraźniej był lepiej poinformowany niż Mati i Bruno. Trochę natomiast było my głupio, że nie był w stanie typa dogonić. Może powinien rozważyć zaprzestanie palenia szlugów? Powinien się skupić na wyrobieniu sobie kondycji... ech, nie ma się co oszukiwać, to absolutnie nigdy się nie wydarzy. Gdyby była apokalipsa zombie, to Josh zostałby zjedzony pierwszy, bo doszedłby do wnioski, że nie chce sie spocić uciekając. On wszędzie jeździł samochodem, dobrze że nie ma brzuszka i jest w stanie chociaż sobie buty zawiązać bez zadyszki.
- Kurwa... - mruknął, bo może to nie było jakoś super dużo pieniędzy, ale jednak za co teraz Mati miałaby żyć? O boże. Jeszcze nie byli małżeństwem, a już ją będzie musiał utrzymywać. No, ale niech straci. Da jej kilka swoich napiwków i będzie miała na chleb i kawę. - Może spróbuj ich wkręcić, że Ci wcale tej wypłaty nie dali... - zaproponował, bo kto wie, może, by to jakoś zadziałało. Nie wiedział jak bardzo ogarnięte jest jej kierownictwo. - Wrapy!? - Teraz to sie zdenerwował, bo nagle mu przyszła ochota na takie jedzenie. Pal licho jej wypłatę, ale takie dobre wrapy!? - Nim się nie przejmuj, na pewno ma jakieś dodatki inwalidzkie więc go stać na wrapy - machnął ręką, bo nie będzie żałował jakiegoś nieznajomego, gdy tutaj prawdziwą poszkodowaną jest Mati i to na niej powinien się skupić. - Zaraz wypluje płuca i zwrócą mi się te wszystkie lata palenia - odpowiedział i trochę sie pochylił, żeby mu było łatwiej złapać oddech. - Chodź, pojedziemy na policję. Trzeba to zgłosić. Pewnie sklep będzie miał to wszystko na kamerach - starał się myśleć teraz jak najbardziej logicznie, ale było mu strasznie żal Mati wiec sobie przykucnął przy niej i wyciągnął paczkę szlugów. Nie oszukujmy sie, nie miał zamiaru rozstawać się z nałogiem, szczególnie, że to była bardzo stresująca sytuacja. Poczęstował Mati papierosem, a kolejnego wsadził sobie do ust i odpalił. - Nie martw się... mieszkamy w dobrym miejscu, pójdziemy połowić ryby żebyś miała co jeść... może się też w lesie znajdzie jakaś roślina jadalna. - Powiedział tak sobie żartując trochę żeby jakoś nieco rozpogodzić sytuację. - Mam chleb w domu i ser, podzielę sie z Tobą - on sam nie zarabiał zbyt wiele, wiec też za dużo to nie miał, ale z Mathildą byłby się zawsze w stanie podzielić.

mathilda brubaker
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - zoey - bruno - ellasandra - cece - eric - caritriona - judith - benedict - owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
O to mieli bardzo podobne podejście do życia w czasie apokalipsy. Mathilda również zakładała, że umarłaby na samym początku, bo nie było opcji, że biegałaby i pociła się w walce o życie. Nie zależało jej na tym życiu aż tak bardzo, żeby mieć tak silną wolę przeżycia. Dlatego zginęłaby na samym początku. Alternatywą byłoby przywiązanie się do jakieś grupy silnych osób i skończenie jako najbardziej irytująca postać serialu. A na bank przyjęliby ją do grupy, bo jednak miała aparycję kogoś kto ma raczej dobrą kondycję. A tak naprawdę to ona miała tylko gadane i nic poza tym.
Stała opierając dłonie na biodrach i patrzyła w kierunku, w którym uciekł rabuś. Chociaż była spora szansa, że patrzyła w złą stronę. Rozmyślała o swoich opcjach na przyszły tydzień. To nie tak, ze robiła z siebie ofiarę mówiąc, że nie miała żadnych pieniędzy. Ona naprawdę nie miała żadnych pieniędzy. Żyła od wypłaty do wypłaty. –Nie ma takiej opcji. Podpisujemy się przy odbieraniu hajsów. – Pokręciła głową nadal ciężko oddychając. Najwyżej skorzysta z zaproszenia Glenna, które jej oferował, odkąd go poznała i zamieszka u niego na kilka dni. Żeby odłożyć hajsu i zjeść kilka ciepłych posiłków przygotowanych przez jego żonę.
-Co nie? To samo mu powiedziałam i właśnie to go przekonało, żeby się poddać i oddać mi te wrapy. – Cieszyła się, że zgadzają się z Joshem co do takich kwestii. Miała tylko nadzieję, że Garrett nigdy się nie dowie o tym, ze straciła te wrapy trzy sekundy po przekroczeniu drzwi sklepowych.
-Zgłosimy to, a oni i tak nic z tym nie zrobią. – Wzruszyła ramionami i oczywiście poczęstowała się papierosem. Ona też nie miała zamiaru rzucać palenia. Wzięła od niego zapalniczkę i odpaliła. Zaciągnęła się nim kilka razy w milczeniu. Nie miała problemu z tym, żeby iść na policję. Zgłosi to, odbębni zeznania, a policja albo od razu, albo po paru dniach jej powie, że nic z tym nie zrobili.
-Nie mam nawet wędki. – Nie wspomniała o tym, że nie miała pojęcia jak wędki działają. Widziała jak jej Simsy łowią ryby, ale czy to wyglądało tak samo w życiu? Nie wiedziała. –Naprawdę liczyłam na to, że zjemy coś ciepłego. – Głównie dlatego, że ona rzadko kiedy może się delektować ciepłymi posiłkami. A te wrapy były cieplutkie, bo specjalnie dla niej je podgrzali, jak już pokonała kolegę na wózku. –Nie mogę cię okradać z resztek jedzenia. – Nie była taką chamówą okej. Wiedziała, że Joshua też nie należy do najbogatszych. To tak jakby poszła do Bruna i prosiła o pożyczenie kasy. Miała samych biednych znajomych. Najgorzej.
ODPOWIEDZ