Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Whatever our fate is or may be, we have made it and do not complain of it.
035.
{outfit}
Gdy Gaia wyszła trzaskając drzwiami to Zoey aż podskoczyła. Była wkurwiona i w chuj smutna jednocześnie. Miała ochotę się poryczeć, ale obiecała sobie, że nie będzie tego robić. Nie mogła płakać po każdej kłótni z każdym jaka jakaś nastolatka. Musiała wziąć się w garść. Zwlekła się więc z łóżka i poszła zamknąć za Gaią drzwi, bo mimo wszystko Sameen nauczyła ją dbania o swoje bezpieczeństwo. Może jednak powinna częściej słuchać rad swojej blond przyjaciółki, nie tylko jakie zamki do drzwi kupować. Może o relacjach Sam wiedziała więcej niż Zoey się wydawało? Znała się na ludziach, ale czy wiedziała jak to jest jak się w kimś człowiek zakocha? McTavish zastanawiała się nad tym siedząc na balkonie, bo postanowiła, że po tym wszystkim zapali sobie papierosa, żeby się trochę odstresować. Jakimś dziwnym cudem wypaliła trochę więcej niż jednego myśląc o tej całej sytuacji. Nienawidziła tego, że ten wieczór skończył się w ten sposób, chciała nawet do Gai napisać albo zadzwonić, ale pomyślała, że teraz to może nie jest dobry pomysł. Wypaliła więc jeszcze jednego papierosa zastanawiając się nad sensem istnienia, skoro życie jest tak popierdolone i skomplikowane, zazwyczaj na własne życzenie. Gdy wypaliła szluga to poszła do łazienki, żeby ponownie umyć zęby i wtedy zobaczyła szczoteczkę, którą Zimmerman zostawiła, uśmiechnęła się niemrawo, bo zawsze był to jakiś pretekst do spotkania, oddanie jej szczoteczki do zębów.
Próbowała później zasnąć, ale niestety nie za bardzo potrafiła. Kręciła się z boku na bok, aż zrobiła się jasno i to by było tyle ze spania. Nie była w nastroju na kosmetyczkę ani na lunch z inwestorem. Chwyciła więc za telefon żeby odwołać oba spotkania. Nie nadawała się dzisiaj za bardzo na nic. Wkręciła jakiś kit, że się pochorowała i rzygała całą noc, co w sumie nie było jakimś wielkim kłamstwem, bo rzeczywiście czuła się tak jakby całą noc rzygała. Miała tylko nadzieję, że rodzice nie zadzwonią i nie zapytają jak tam spotkanie z inwestorem, bo nie miała dzisiaj siły na kolejne kłamstwo, a gdyby im powiedziała, że nie poszła to też musiałaby się tłumaczyć. To było za wiele. Kręciła się po domu. Oglądała jakiś serial, później próbowała coś poczytać. Pomyślała, ze zrobi coś dla własnego relaksu i wzięła długą kąpiel, gdzie prawie przysnęła w tej wannie mocząc sobie przy tym włosy, bo głowa jej tak dziwnie poleciała. Dobrze, że się nie utopiła. To ją jednak na tyle otrzeźwiło, że postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Szybko się ubrała, założyła czapkę na głowę, bo nie chciało jej się suszyć włosów, a nie miała w planach się przeziębić i zeszła na dół żeby wsiąść do swojego samochodu. Pojechała do domu Gai po drodze zatrzymując się w jednym miejscu. Było już dobrze po 14stej więc miała nadzieję, że Zimmerman wróciła już od rodziców. Zaparkowała samochód przy ulicy i podeszła do wejścia dzwoniąc do drzwi. - Nie, nie chodzi mi tylko o seks - powiedziała na wstępie, gdy drzwi się otworzyły i zobaczyła w nich Gaie. - Sam fakt, że o to zapytałaś jest dla mnie jak uderzenie w policzek - a wiadomo, że miała za słodkie policzki żeby ją tak strzelać. - I skoro masz wątpliwości co do moich motywów i planów związanych z Twoją osobą, to będziemy teraz o tym rozmawiać - rzuciła dość stanowczo i wręczyła Gai reklamówkę, w której miała zapakowane dla nich kilka sporych pancaków na słodko i na słono, nie wiedziała na co Gaia może mieć ochotę więc wzięła wszystko co mieli w obiadowym menu. Nie przyjmowała w tym wypadku odmowy więc czy Gaia tego chciała czy nie to Zoey wpakowała się jej na chatę. Przywitała się z Ponyo, ściągnęła okulary i stanęła patrząc na Gaie. - No więc? Skąd tak nagle wzięły się te wątpliwości? - Zapytała ściągając też z ramion tą długą bluzę, którą zawiesiła na jakimś krześle albo fotelu.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
058.

Gaia dopiero co wróciła do domu. No może tak z dziesięć minut temu, bo zdążyła skorzystać z toalety i umyć ręce, później zdążyła się też wyściskać z Ponyo, za którą tęskniła, bo jednak nie widziała typiary tydzień. Zakładała, że Luna pięknie się pieskiem zajmowała, bo Ponyo była zadbana i szczęśliwa. Ale dobra, Gaia wzięła sobie psa na rękę i wzięła telefon, żeby zadzwonić do swojego bliźniaka. Musiała mu zdać relację z pobytu u rodziców. Musiała mu też dać znać, że rodzice raczej się nie gniewają na niego za to, że mieszka na łodzi. Chociaż żadne nie chciało poruszać tego tematu. Gaia też nie, bo wtedy czułaby się jak na jakiś przeszpiegach, a nie o to chodziło. Sama nie wiedziała po co pojechała na noc do rodziców, ale w sumie to się świetnie bawiła. Głównie dlatego, że przespała się może z godzinę? Nie mogła spać, więc teraz była wrakiem człowieka, a nie mogła też powiedzieć rodzicom, że nie spała, bo by się pytali co się stało, a nie mogłaby okłamywać mamy na tematy, o których już co nieco wiedziała. Chodziła sobie z niewinną, słodką Ponyo na rękach kiedy zadzwonił dzwonek. Dramatycznie zerknęła w stronę drzwi marszcząc przy tym brwi. Nie spodziewała się nikogo, ale już żałowała, że nie zdążyła, żeby zamknąć bramę wjazdową. Pewnie zwabiła swoim Porsche jakiegoś domokrążcę. Nadal rozmawiając z Brunem przez telefon (bo tak czuła się bezpieczniej) podeszła do drzwi, żeby je otworzyć.
Uniosła brwi słysząc takie przywitanie. – Ich muss gehen. Ich habe einen Gast. – Rzuciła do słuchawki i rozłączyła się chowając telefon do tylnej kieszeni spodenek. – Rychło w czas. – Takiej odpowiedzi to ona trochę oczekiwała jak zapytała o to Zoey w nocy. Trudno było jej uwierzyć, że McTavish potrzebowała tylu godzin, żeby zaserwować jej taką odpowiedź. – Okej. – Nie rozumiała jakim cudem to Zoey była urażona jej pytaniem. Gaia uważała, że to ona powinna być urażona tym całym zachowaniem i chamskim tekstem, ale jednak zamiast się urażać to postanowiła powiedzieć o swoich odczuciach i lekko się naburmuszyć.
Parsknęła śmiechem i spojrzała na Zoey z niedowierzaniem. – O, wow. Teraz będziemy o tym rozmawiać, bo teraz ty masz na to ochotę? – Spojrzała pytająco na reklamówkę, którą Zoey ją wręczała. Wzięła ją, bo założyła, że Zoey oddaje jej jej rzeczy. Chociaż nie miała u niej tylu rzeczy, żeby były tak ciężkie. Odstawiła więc reklamówkę na jakiś stolik, bo jednak trzymała już na rękach Ponyo, a ta też nie była najlżejsza. Poza tym wyrywała się do zawartości reklamówki. Obserwowała jak Zoey wchodzi do jej domu, zastanawiała się też dlaczego ubrała się jak gwiazda, która unika bycia rozpoznaną. – Nie mam siły na tą rozmowę. – Oparła przewracając oczami i wypuściła Ponyo, bo nie miała też siły, żeby trzymać ją cały czas na rękach. – Nie spałam od dwóch dni, nie miałam nawet okazji wziąć porządnego prysznica, dopiero wróciłam do domu. Nie mam na to ochoty. – Wyjaśniła. Rzeczywiście miała na sobie wczorajsze ciuchy. Włosy miała niedbale związane w jakiś luźny kok, bo wczorajsza fryzura dzisiaj już nie wyglądała tak fajnie. Jedyne co zdążyła zrobić to zmyć z siebie makijaż. Chociaż to też zrobiła nie do końca starannie, bo nadal miała w okolicach oczu delikatne smugi i resztki brokatu.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Whatever our fate is or may be, we have made it and do not complain of it.
Spojrzała na nią z miną "Sure Jan". Może gdyby wczoraj Gaia nie była naburmuszona, to by o tym porozmawiały, ale że było jak było no to cóż. Zoey nie miała zamiaru prowadzić pogawędki z jej plecami. Dla Zoey nie było to normalne pytanie i sam fakt, że Gaia w ogóle musiała lub chciała o to pytać był dla niej tragiczny. - A kiedy chciałaś o tym rozmawiać? Wczoraj jak się do mnie odwróciłaś? Miałam rozmawiać z Twoimi plecami? - Zapytała, bo wczoraj też nie wydawała się być zbyt chętna do rozmów, takie zachowanie było jawną oznaką tego, że ktoś nie chce gadać. No chyba, że chciała porozmawiać wtedy kiedy postanowiła sobie wyjść. Ponownie. Zoey już się zaczynała zastanawiać, czy to przypadek, że Gaia ucieka z jej mieszkania, czy jakaś nowa tradycja, która jej się nie do końca podobała. Gdyby to od niej zależało to nigdy, by o tym nie rozmawiały, głownie dlatego, że Zoey nigdy, by o to nie zapytała. Ufała Gai w tym temacie i bolało ją to, że Gaia nie ufała na tyle jej, by w ogóle przez myśl coś takiego jej przyszło. - Uwierz mi, że ja też nie, ale nie chcę żebyśmy się na siebie za coś takiego obrażały. - No, bo była dorosła, nie bawiło ją to już po prostu. Wolała rozwiązać konflikt zanim będzie się niepotrzebnie potęgować. Nie wiedziała dlaczego Gaia o to zapytała, może gdyby wiedziała, to by zareagowała nieco inaczej. W jej głowie Zimmerman nie była typem osoby, która ma jakąś niską samoocenę, w końcu widziała Gaie tak jak jej się sama pokazywała, jako ktoś kto mimo tego, że może mieć drobne kompleksy, jest w chuj pewien siebie. Dlatego według niej to pytanie nie było takim zwykłym pytaniem, które miało zniwelować jakieś obawy Gai, a bardziej właśnie zarzutem kierowanym pod jej adresem. Co oczywiście jej się nie podobało. Była w relacji z LB, który widywał się z nią tylko po to żeby zaruchać i poczuć się lepiej, nic wiec dziwnego, że Zoey tak zareagowała. Nie chciałaby być stawiana w jednym rzędzie z kimś takim. - Rozumiem - kiwnęła głową - daj mi pięć minut, wyjaśnijmy sobie chociaż tą jedną rzecz i sobie pójdę. - Nie będzie jej zajmować dużo czasu skoro Gaia jest niewyspana. Nie chciała jednak zostawiać tej kwestii nierozwiązanej na zbyt długo. - Co takiego zrobiłam, że nagle zaczęłaś myśleć, że zależy mi tylko na seksie? - Zapytała przyglądając się jej. - To przez to głupie pytanie, czy coś jeszcze? - Chciała wiedzieć co takiego zrobiła, że nagle została (w swojej opinii) wrzucona do jednego wora z każdym białym hetero facetem, który wsadzi, skończy, wyciągnie i nawet nie przytuli na pożegnanie.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Pokręciła głową widząc minę Zoey. Jak ją zobaczyła, to liczyła bardziej na to, że może Zoey przyszła się tutaj pogodzić, ale na razie Gaia odnosiła wrażenie, że teraz kłótnia została przeniesiona do jej domu i nie ma żadnego sposobu na to, żeby Gaia tej kłótni uniknęła. – Tak. Dokładnie wtedy. – Dla niej to było proste rozwiązanie. Nie potrzebowała tego, żeby każda rozmowa toczyła się twarzą w twarz. Tym bardziej, że była zmęczona podróżą i tym, że była bardzo długo na nogach. Chociaż to nie miało znaczenia. Po prostu była zmęczona i chciała leżąc rozmawiać o tym co się odjebało. W sumie nie. Nawet nie chciała o tym rozmawiać. Po prostu chciała powiedzieć Zoey jak się z tym wszystkim poczuła. Nie potrzebowała rozkładać tego na czynniki pierwsze i analizować. Mogła się czuć z czymś źle i nie musiała się z tego tłumaczyć. Była dorosłą.
- Nie jestem na ciebie obrażona, Zoey. – Trochę podniosła ton głosu, ale nie za bardzo, bo Gaia nie była osobą, która krzyczała, albo się kłóciła. Ona bardziej była tą, która w najgorszych momentach swojego życia zwijała się w pozycję embrionalną i płakała przepraszając. Albo się wtulała w kogoś jak glonojad i też płakała przepraszając. U Zoey nie było okazji, żeby do tego doszło, bo jednak Gaia dosyć szybko poczuła, że po prostu powinna sobie pójść. Nie była tam mile widziana po tym „oskarżeniu”, które rzuciła. Które przypominam, w moich oczach nie było żadnym oskarżeniem. – Pamiętam, że mnie przepraszałaś i wystarczy mi to. Po prostu ci powiedziałam jak się z tym poczułam. Ty odebrałaś to jako atak. – Rozłożyła ramiona. Nie było tam żadnych ukrytych podtekstów, ani oskarżeń. Nawet nie celowała w Zoey. Mówiła o sobie (jak zwykle).
Westchnęła ciężko i machnęła na Zoey ręką, żeby poszła za nią. Pokierowała ją do pokoju dziennego, gdzie usiadła sobie na fotelu i wskazała McTavish miejsce, żeby sobie usiadła gdziekolwiek. To jest prawdopodobnie pierwszy raz kiedy Gaia usiadła na fotelu w pokoju dziennym. Nigdy tu jeszcze nawet nie przebywała dłużej niż trzydzieści sekund. – Dobrze, to co mam ci wyjaśnić? – Zapytała, bo oczywiście wnioskując po zachowaniu z wczorajszej nocy i z tego co się działo teraz, Gaia była naturalnie wszystkiemu winna i to ona musiała się tłumaczyć. Była tak zmęczona, że nawet nie chciało jej się o nic wykłócać. Postanowiła wziąć ten problem na swoją marną klatę.
- Nie zrobiłaś nic. – No bo tak było. W oczach Gai, Zoey nie zrobiła nic źle, poza zadaniem tego obrzydliwego pytania. – To w jaki sposób zadałaś to pytanie, jakiego użyłaś wyrazu… nie spodobało mi się to. Poczułam się jak jakaś tania kurwa, nawet jeżeli to był żart i po prostu postanowiłam ci to powiedzieć. Nie ma tam żadnej głębokiej filozofii, ani ataków w twoją stronę. – Dla Gai seks nie był taką o sprawą, że sobie chodziła i uprawiała seks z kimkolwiek jak była napalona. Potrzebowała pewnego stopnia zaangażowania, a już na pewno potrzebowała być w związku z taką osobą. To, że nie była w związku z Zoey, a jednak sypiały ze sobą było nieco szokujące. – Czy to ci wyjaśnia wszystko co chciałaś wiedzieć? – Zapytała i rozłożyła bezradnie ramiona.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Whatever our fate is or may be, we have made it and do not complain of it.
A to musiała się plecami do niej odwracać? Jakby była do niej przodem, to stałoby się coś tragicznego i nie mogłaby wtedy odpoczywać rozmawiając? Zoey uważała, że to jednak mało kulturalne odwracać się do kogoś plecami jak się z kimś chce rozmawiać, a skoro nie chciała rozmawiać to po co zadała to felerne pytanie? To było oczywiste, że przerodzi się to w rozmowę, szczególnie jeżeli zadała to w taki sposób i w takiej chwili. - To dlaczego poszłaś? - Zapytała, no bo skoro nie była obrażona to równie dobrze mogła u niej zostać. - Obie dobrze wiemy, że byłaś o coś obrażona już będąc u mnie - no bo od razu było czuć, że Gaia straciła dobry humor w rozmowie o zazdrości, później tylko poleciało z górki i wszystko zjebało się na łeb na szyję. Zoey nie lubiła, gdy ktoś sie obrażał, a nie mówił o co mu chodzi, bo to sprawiało, że rodziło się dziwne napięcie i niechęć, które można byłoby łatwo usunąć. Chciało jej się śmiać, ale nie zrobiła tego. Pokręciła tylko głową, bo chyba naprawdę mocno się dziewczyny nie zrozumiały. - Odebrałam jako atak to, że myślisz, że chodzi mi tylko o seks. Nie to, że mi powiedziałaś, że zjebałam z tym tekstem, bo wiem, że zjebałam i nie mam nawet zamiaru się z tego w jakikolwiek sposób tłumaczyć. - Umiała się przyznać do błędów i to był jeden z tych razy, kiedy musiała to zrobić. No, bo zjebała. Mogła nic nie mówić, ale chciała być taka zabawna i wyszło jak wyszło.
Przeszła za nią do drugiego pokoju i usiadła sobie na kanapie. Ściągnęła też z siebie czapkę, bo może szybciej jej włosy wyschną, a tu się raczej nie przeziębi. Słuchała tego co Gaia miała do powiedzenia i oczywiście było jej głupio, bo nie chciała żeby przez jej durny tekst Zimmerman poczuła się w ten sposób. - Wiem, że przesadziłam z tym. Naprawdę nie chciałam. Tu było obrzydliwe z mojej strony. - Powtórzyła to jeszcze raz, bo czuła, że będzie za to pokutować jeszcze przez trochę. Ciężko mi to pisać, ale zasłużyła sobie na to. Nawet Zoey zachowywała się chujowo i chamsko. - To przez to sobie tak pomyślałaś? - Zapytała pochylając się nieco do przodu i na moment nieco pochyliła głowę w dół. - Gaia, niedługo minie rok odkąd się spotkałyśmy po raz pierwszy w Lorne Bay. Myślisz, że gdyby mi chodziło tylko o seks to czekałabym tak długo? - Zapytała prostując się, by znów na nią spojrzeć. - Czekam na Ciebie, nie tylko na Twoje ciało. - Dodała wpatrując się w nią, a później wstała z kanapy i podeszła do jej fotela, przy którym przykucnęła. - Myślałam, że to wiesz, że to jest oczywiste. Możliwe, że przesadziłam ze swoją reakcją, ale poczułam się jak jakiś typowy zjeb, co chce tylko zaliczyć i wyjść i bolało mnie, że mogłaś pomyśleć, że jestem taką osobą. - Rozumiała, że ona poczuła się urażona jej słowami, ona sama była urażona jej pytaniem. To nie był dla nich dobry wieczór. - Lubię seks z Tobą, ale Ciebie lubię bardziej - powiedziała łapiąc dziewczynę za rękę. Nie seks był dla niej ważny, tylko Gaia.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Dobra, przez tą drugą kłótnię zapomniałam o tym, że Gaia już wcześniej była obrażona lekko o to, że Zoey nie okazałaby w otwarty sposób tego, że jest o nią zazdrosna. Cóż. Dziewczyna fochała się tak często, że nawet ja nie nadążałam za jej humorkami. – Bo nie czułam się w tamtym momencie mile widziana w twoim domu. – No taka była prawda. Odnosiła wrażenie, że gdyby sytuacja była odwrotna to Zoey też by sobie od niej poszła. Poza tym, egoistycznie, przyznam, ale Gaia naprawdę liczyła na to, że jednak Zoey ją trochę przytuli czy coś. Więc to odwrócenie się do niej plecami nie traktowała jak jakiś koniec świata. Nie wiedziała, że Zoey tak to odbierze. – Zoey nie byłam o nic obrażona. – Nie pamiętała, że była. – Byłam kurewsko zmęczona. Nie planowałam nawet wczoraj wracać dopóki nie zobaczyłam twojego nazwiska na liście gości. Gdybym wiedziała, że tak to się wszystko potoczy to bym została tam, gdzie byłam. – Wróciła dla niej. Pierdolnęła wszystko i uznała, że będzie na tej imprezie, żeby się z nią zobaczyć. Może gdyby przemyślała sprawę to teraz jeszcze leżałaby na plaży w Nowej Kaledonii przedłużając sobie w obrzydliwy sposób ten urlop.
- Nie pomyślałam, że tak jest. Zapytałam, bo chciałam wiedzieć. Chciałam uprzedzić moje myślenie, że tak jest. – Mogła nie pytać i po prostu zacząć snuć teorię na ten temat. Że Zoey po prostu korzysta sobie z sypiania z randomową młodą laską, a jak tylko nadarzy się okazja to ją zostawi. A okazja już się zbliżała. Zaraz Wielkanoc i bogowie wiedzą, że to okres, gdzie randomowi ludzie sobie zmartwychwstają. Może i LB wstanie z grobu, żeby nawiedzić Zoey? Nie wiadomo! – Nie powiedziałabym, że zjebałaś, bo w końcu się zaruchałyśmy. – Wzruszyła ramionami. – Po prostu… dziwnie było mi to usłyszeć od ciebie. – Bardziej po sobie spodziewałaby się czegoś takiego. W jej oczach Zoey była ułożona, rozważna, dojrzała i spokojna. Taki tekst absolutnie do niej nie pasował.
- Nie mówię ci tego po to, żebyś teraz źle się z tym czuła. – Wyjaśniła. – Po prostu chciałam, żebyś wiedziała jak się poczułam, żebyś nie wiem… kiedyś nie popełniła tego samego błędu. – Głupio byłoby jej zwrócić uwagę na coś takiego jak dzieje się to po raz drugi. Więc wyszłoby na to, że uprawiałaby niechętnie seks, żeby Zoey mogła ją „poruchać”. A wiadomo, że to nic przyjemnego i pewnie z czasem zabiłoby radość z ich życia seksualnego. Wolała więc zrobić to od razu.
- Zoey… – Złożyła dłonie jak do pacierza i na chwilę oparła o nie twarz. – To nie jest coś co siedziało w mojej głowie od jakiegoś czasu. To była myśl, która pojawiła się na sekundę i od razu o to zapytałam. – Nie chciała, żeby Zoey sobie myślała, że ona to od jakiegoś czasu myślała o tym, że Zoey chciała ją tylko zaruchać. Byłoby to nieco durne biorąc pod uwagę, że to Gaia pewnie byłaby tą, która naciskałaby pierwsza. Zoey to sobie chociaż ruchała LB. Gaia miała tylko swoje gigantyczne dłonie i seks gadżety. – Jasne, że byś czekała. Spójrz na mnie. – Zaprezentowała się nawet wskazując na siebie dłonią. Był to jednak słaby żart, bo już trochę chciała rozluźnić atmosferę. Albo była zmęczona i pierdoliła bzdury jak ja po jednym piwie. – Nie miałam cię za typowego zjeba. Chciałam się upewnić. – Westchnęła, a jak Zoey przykucnęła przy jej fotelu to aż chciała jej dać swój sygnet do pocałowania, bo uznała, że to byłby dobry moment. Ale była to dziwnie obleśna myśl, więc zamiast tego wyciągnęła dłoń, żeby ułożyć ją na policzku Zoey. Później przejechała nią dalej, w jej włosy. Skrzywiła się w zdziwieniu czując, że są wilgotne. – Dlaczego masz mokre włosy? – Zapytała, bo wcześniej nie zwróciła na to uwagi.
- Okej. – Odpowiedziała i postanowiła uwierzyć Zoey na słowo. Uśmiechnęła się nawet do niej. – Chcesz u mnie zostać i popatrzeć przez parę godzin jak słodko śpię? – Zapytała wracając dłonią na policzek Zoey, przejechała kciukiem po jej ustach i zaraz zabrała dłoń, żeby złapać Zoey za rękę.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Whatever our fate is or may be, we have made it and do not complain of it.
Pokręciła głową. - Rozumiem, ale jesteś tam mile widziana, nawet jak się posprzeczamy. Pewnie będziemy się kłócić jeszcze nie raz - nie chciała tego, ale no ludzie się kłócą i to nie jest koniec świata - i nie chciałabym żebyś za każdym razem ode mnie wychodziła. Może to mieszkanie ma jakiś zły vibe, bo ciągle się tam sprzeczamy - skrzywiła się lekko, bo rzeczywiście kłóciły się tylko u niej. Całe szczęście niedługo wybierze nowy dom więc może będzie tam lepszy vibe i nie będą się tam kłócić, a przynajmniej nie przy każdej wizycie Gai. Oczywiście aż się prosiło, żeby Zoey się dopierdoliła do tego, że Gaia obiecała jej, że wróci do niej tak szybko jak to możliwe po czterodniowym wyjeździe z koleżanką. Pomijając nawet fakt, że podczas tego wyjazdy jedyne jaki kontakt dostała od Gai to kilka serduszek w smsie, a to wszystko po tym jak Gaia wyznała, że się w niej zakochała i praktycznie wybiegła z jej gabinetu. No przecież to byłoby aż za proste żeby się do tego przypierdolić. McTavish jednak pamiętała, że nie wszystkie obietnice Gai powinna traktować na poważnie i to tylko dowidzi, że miała rację. - Nie wiedziałam, że wróciłaś dla mnie - powiedziała i uśmiechnęła się lekko - to miłe, że chciałaś tam ze mną być - to też była dla Zoey miła niespodzianka, bo jednak nie pomyślała, że wpadłaby na Gaie na takiej imprezie.
Kiwnęła głową i trochę odetchnęła z ulgą, że Gaia nie myśli o niej w tak tragiczny sposób. Nie chciała być jak typowy biały facet. Dobrze, że takie teorie spiskowe jednak nie wyszły, bo Gaia musiałby naprawdę nie znać Zoey, żeby pomyśleć, że ona, która nawet randkowanie traktuje raczej jako coś na wyłączność, chciałaby się z nią tylko ruchać i rzucić żeby wrócić do jakiegoś obrzydliwego typa. Musiałoby jej zabraknąć połowy mózgu. - Dziwnie to było powiedzieć - no, bo to było nie w jej stylu. - Powiedzmy, że już w ten sposób nie będę wychodzić poza swoją strefę komfortu - dodała próbując zażartować, chociaż nie była pewna, czy to jest już odpowiedni moment na coś takiego.
- No dobrze - przytaknęła i lekko się uśmiechnęła do niej. - Zaserwowałabym Ci jakieś kocie ruchy i wyrwałabym Cię wcześniej. Jeszcze nie widziałaś jak tańczę. - My wiemy jak i na to Gaia mogłaby nie polecieć tak szybko, ale niech sie Zoey łudzi. Pokiwała głową i pewnie, gdyby Gaia jej dała sygnet to Zoey, by go ucałowała, bo by pomyślała, że to jakiś dziwny niemiecki zwyczaj, a nie chciała szkalować jej kultury. - Aa... zasnęłam w wannie i trochę mi głowa poleciała - skrzywiła się lekko, bo już nie chciała robić z siebie takiej ofiary, że się prawie utopiła tam we własnej wannie.
Pokiwała głową i uśmiechnęła się. - Chętnie... mogę też się zdrzemnąć? Nie spałam w nocy. -No jak nie mogła, bo miała się gapić na Gaie to też spoko! - Kupiłam nam naleśniki, w razie gdybyś była głodna. Nie wiedziałam jakie lubisz więc wzięłam wszystkie jakie mieli - uśmiechnęła się lekko i wstała z kolan, bo wiadomo jak działa na gaioseksualną kobietę palec na ustach... to hot to handle. No więc jak już wstała to pochyliła się w jej stronę żeby ją pocałować, bardzo delikatnie i szybko, nie wiedząc czy to już odpowiedni moment ale postarała się zaryzykować. - Pewnie z naszego wyjścia do restauracji już dzisiaj nici, ale może weźmiemy później Ponyo na spacer? - Zaproponowała, bo wiedziała, ze Gaia ma smycz więc jest to do zrobienia!

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Nie wątpiła w to, że była tam mile widziana. W takim sensie ogólnym. Ale wtedy, w tym konkretnym momencie, nie czuła się miło. Czuła się obco, jakby była sama w obcym kraju, gdzie nie mówi nawet językiem lokalnych ludzi. Po prostu wiedziała, ze nie było to miejsce dla niej. Musiała uciekać. No i w sumie co za różnica czy by tam została czy nie? I tak pewnie poszłyby spać obrażone na siebie, a później zadzwoniłby budzik Zoey i Gaia musiałaby się wymknąć nad ranem i tym razem nie obudziłaby jej, żeby ją pocałować i powiedzieć, że musi iść. Po prostu by poszła. Chociaż znając życie to nawet by nie spała. – No wiesz… muszę stamtąd wychodzić. Mam życie poza twoim mieszkaniem. – Zażartowała sobie. – Nie sądzę, żebyśmy się tam ciągle sprzeczały. – Zmarszczyła brwi, ale w sumie jak tak o tym myślała to rzeczywiście ciągle się u Zoey sprzeczały. Może jednak Zoey wcale nie chciała jej u siebie w domu? Może dobrze udawała?
- A dla kogo innego miałabym wrócić? – Prychnęła. Nie było nikogo innego. Chociaż gdyby tylko Gaia wiedziała, że jej obietnice nie są warte wierzenia w nie, to pewnie nawet nie wracałaby dla Zoey. Pałętałaby się po tej planecie smutna jak Sameen. Wtedy miałby wiele wspólnego z przyjaciółką Zoey. Zamiłowanie do Jaguarów i łażenie bez celu. – Myślałam, że powiedziałam ci to na imprezie. – Była pewna, że o tym gadały, ale też była wtedy pod wpływem kokainy i wypiła piwa, więc mogła mieć zaburzoną wizję tego co się naprawdę na tej imprezie wydarzyło.
- Uznajmy, że to było złe wyjście ze strefy komfortu. – Zgodziła się z Zoey i miała nadzieję, że już nigdy w życiu nie usłyszy czegoś tak uwłaczającego. Miała też nadzieję, że jej super krótka pamięć tutaj szybko zadziała i Gaia zapomni o tym, że kiedykolwiek coś takiego od Zoey usłyszała.
- Wiesz, że zasypianie w wannie jest niebezpieczne, nie? – Zmartwiła się, bo czasami to Zoey była taka głupiutka i robiła takie dziwne rzeczy. Aż Gaia pokręciła głową z niedowierzaniem, że to ona teraz musiała jej prawić jakieś morały na temat tego jak McTavish zachowywała się w wannie. Mogła się utopić! I co wtedy zrobiłaby Gaia? Umarłaby, żeby spotkać się z Zoey w zaświatach.
- Możesz. – Zaśmiała się, bo wiadomo, że nie oczekiwała tego, że Zoey rzeczywiście będzie się na nią gapić non-stop przez ten czas jak Gaia będzie sobie patulkać. Chociaż wiadomo, że nie byłby to stracony czas tylko coś niesamowicie pięknego. Zazdrościłabym maks. – Dziękuję. To miłe. – Znowu się zaśmiała, że Zoey kupiła wszystkie naleśniki jakie mieli. – Jadłam u rodziców śniadanie i obiad, więc głodna nie jestem. – Miała nadzieję, że Zoey będzie wyrozumiała i nie obrazi się, że Gaia nie chciała jeść. Wiadomo, że Gaia by się obraziła, bo Zoey nigdy nie chciała jeść. Gaia też nie byłaby pewna tego czy był to odpowiedni moment. Sama pewnie by nie zaryzykowała tak jak nie zaryzykowała jak wychodziła od Zoey dzisiaj w nocy. Odwzajemniła jednak ten pocałunek i nawet się uśmiechnęła. Wstała z fotelu i złapała Zoey za rękę, żeby sobie mogły przejść do sypialni, bo przecież nie będzie spała na kanapie w salonie jak jakiś człowiek z plebsu, który ma dwa pokoje w domu. – Nie chodzę z Ponyo na spacery. Ale możemy spróbować. – Na początku chodziła, ale później zrezygnowała, bo okazało się, że ten dom jest tak wielki, że Ponyo może sobie tutaj po nim spacerować samodzielnie. Zagwizdała na psa, żeby poszedł z nimi. – Wezmę tylko szybki prysznic. – Oznajmiła i rzeczywiście poszła się odświeżyć. Wróciła ubrana w taką koszulkę i gacie. Postanowiła nie myć włosów, bo musiałaby je suszyć przed pójściem do łóżka, a wiadomo, że to by zajęło zbyt wiele czasu. Zakładam, że Zoey już może była w łóżku, więc Gaia po prostu do niej dołączyła i od razu się do niej przytuliła nakrywając ją kołdrą. Pewnie niewidzialne panie sprzątające wymieniły pościel i była świeżutka i pachnąca.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Whatever our fate is or may be, we have made it and do not complain of it.
Zaśmiała się cicho, bo to był całkiem niezły żart. - Mam nadzieję, że w nowym domu w końcu uda mi się Ciebie przetrzymać przez całą noc - i może nawet zjedzą śniadanie, co byłoby przecież niesamowitym osiągnięciem, jak na fakt, że miałoby to być w domu Zoey. To mieszkanie pewnie jeszcze śmierdziało LB i to wszystko jego wina. Nie pozwalał na to żeby Zoey była szczęśliwa i psuł atme nawet z zaświatów. Z dnia piekieł. - Do mamy na imprezę na przykład... chociaż Twoja wersja mi bardziej odpowiada - McTavish teraz czuła się tak jakby jakiś wielki kamień spadł jej z serca, pleców, głowy i żuchwy. Nawet nie wiedziała, że taka była spięta i zestresowana tą ich rozmową. Poczuła się tak jakby była lżejsza o jakieś 10 kilo. - Ten szampan musiał być mocny - bo ja nie pamiętam, ale tak też mogło być, a jestem zbyt leniuszkiem żeby teraz sprawdzić więc może po prostu Zoey się najebała tym szampanem i tyle z tego jest.
- Wiem, że jest. Nie zasnęłam specjalnie. Byłam zmęczona i było tak ciepło i jakoś samo wyszło. - Skrzywiła się, bo nie planowała tego. - Całe szczęście w porę oprzytomniałam - zarówno z sennego letargu jak i z jej własnego obrażenia, chowając dumę w kieszeń. Tak to jest jak człowiek bierze samotną kąpiel. Mogą się wypadki jakieś przytrafić.
- Dzięki bogu - zachichotała, bo mimo, że mogła mieć piękny obraz przed oczami to jednak zmęczenie i tak zrobiłoby swoje i pewnie, by zasnęła tak czy inaczej, chociaż walczyłaby dzielnie. Skoro jednak miała zezwolenie na drzemkę to będzie mogła położyć się bez stresu. - To zostanie na kolacje, tylko włóżmy je do lodówki w razie gdyby Kramer albo Kratos postanowili sprawdzić co jest w środku - już ja znam koty, jak zobaczą reklamówkę to muszą do niej wejść, a jak coś leży na blacie to trzeba to zrzucić więc jeszcze by się kochane lesbijki obudziły, a tu pół kuchni w naleśnikach. - Spróbujmy, może się jej spodoba - przynajmniej Luna nie będzie musiałą sprzątać gówien z ogródka za każdym razem jak będzie chciała sobie tam posiedzieć i porobić jakieś swoje rzeczy (pewnie pisząc smsy z Joelem, bo co Luna ma do roboty innego). - Idź - uśmiechnęła się do niej i jak Gaia poszła pod prysznic to Zoey wyciszyła swój telefon, który miała w kieszeni spodni i odłożyła go gdzieś na szafkę nocną. Później ściągnęła spodnie zostając już w majtach i białej bokserce. Położyła się do łóżka czekając na Gaie i gdy ta wyszła to na ustach Zoey od razu pojawił się szeroki uśmiech. - Mogę gdzieś taką zamówić? - Zapytała wskazując ręką na jej koszulkę i gdy Zimmerman się położyła to Zoey nawet chwyciła kawałek tej koszulki żeby sprawdzić materiał. - Wow... będę spać z dwiema Gaiami, ale będą mi ludzie zazdrościć - mruknęła wesoło przytulając Gaie i ucałowała ją jeszcze w czubek głowy, a później zaczęła ją delikatnie głaskać po włosach czekając aż Zimmerman zaśnie. W końcu nawet nie ogarnęła kiedy sama odpłynęła.
Obudziła się po jakimś czasie czując, a w sumie to nie czując ręki, bo aż jej ścierpła od tego przytulania. Coś musiała się źle ułożyć. Postarała się więc jakoś tak przesunąć żeby Gai nie obudzić, pewnie wyszło to trochę jak paralityk, ale jakimś cudem się udało, a przynajmniej jej się tak wydawało do momentu, aż nie pierdolnęła się łokciem w szafkę i aż bardzo cicho zaklęła. Za oknem zrobiło się już ciemno, ale jak się okazuje to mogło oznaczać, że jest 17 albo 23. Ból w łokciu ją trochę rozbudził i starała się go rozmasować. Nie chciała budzić Gai i miała nadzieję, że spał sobie aniołek smacznie dalej, ona już miała raczej oczy jak pięć złoty, przynajmniej na chwilę obecną więc wzięła do rąk telefon i zaczęła czytać wiadomości w internecie. Pewnie były wypowiedzi jakiegoś marszałka sejmu, a Zoey musiała być na bieżąco z polityką. Obsługa telefonu całe szczęście wymagała tylko jednej ręki, wiec drugą mogła delikatnie gładzic Gaie po ręce.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Możesz mnie też po prostu zaprosić do siebie na noc. – Było to lepsze rozwiązanie niż bycie przetrzymywaną. A jednak Zoey nigdy Gai na noc do siebie nie zaprosiła. Gaia musiała się wpraszać. A wczorajsza noc nie za bardzo się liczyła, bo jednak musiała być rano u swoich rodziców i przy okazji odebrała ich też z imprezy. Chociaż nie musiała. Mieli swojego kierowcę. Po prostu ją po cichu za coś karali. Pewnie za to jaką była małą, rozpuszczoną pizdą, którą sami sobie wyhodowali. – Jako rodzina pojawiamy się na innych imprezach. A to nie było nic oficjalnego promującego jej nową płytę. To było takie… „przy okazji”. – Poza tym to też nie tak, że mama Zimmerman wymagała, żeby wszystkie dzieci zawsze były na jej imprezach promujących muzykę. Jasne, super jak się pojawiali, ale jednocześnie rozumiała, że mieli swoje życia. Taki Björn pewnie miał najlepszą taryfę ulgową, bo jednak mieszkał poza Australią.
- Okej. – Zaakceptowała tą wersję wydarzeń, ale jeszcze przez chwilkę przyglądała się Zoey. Miała nadzieję, że to nie była jakaś dziwna próba samobójcza spowodowana tym, że Gaia od niej wyszła. Żartuje. Nie myślała tak. Gaia może i była pojebana i narcystyczna, ale na pewno nie myślała o sobie jako o kimś z powodu kogo ludzie będą się zabijać. Po prostu się martwiła o Zoey, bo miała momenty, że była taka głupiutka.
- Dobra. – To pewnie jeszcze zanim poszły na górę to Gaia wzięła tą reklamówkę i rzeczywiście zabrała ją do kuchni. Tam schowała ją do lodówki i zamykając lodówkę upewniła się, że nie zamknęła żadnego kota. Widziała dzisiaj filmik jak jakaś typka przez przypadek zamknęła swojego kota w lodówce. Nic się zwierzakowi nie stało, bo szybko się zreflektowała (kot krzyczał), ale wolała nie ryzykować. Ona nie miała małego mieszkania, w którym usłyszałaby kota w lodówce.
- Co takiego? – Zapytała rozbawiona, bo oczywiście, że pomyślała, że Zoey chciała sobie zamówić taką Gaię przez Internet. Chciała nawet zacząć pierdolić jaka to ona jest jedyna w swoim rodzaju. Na szczęście, zanim się pogrążyła, to zreflektowała się, że Zoey mówiła o koszulce. – Mogę ci taką dać. Mam jeszcze kilka. – Zaśmiała się. – Kiedyś zrobiłam pełno takich na jakieś urodziny czy coś. – Machnęła ręką, bo nie pamiętała jak to do końca było, ale po prostu chciała, żeby każdy miał koszulkę z jej twarzą w formie pana i zbawiciela. Pewnie randomowi ludzie w Lorne i okolicach mają takie koszulki, bo Gaia wyprodukowała za dużo. A, że koszulka była piękna, tak jak osoba na niej, to zaczęły schodzić jak świeże bułeczki. Każdy taką chciał.
No, ale dobra. Jak już Gaia się położyła to odjebała takiego Houdiniego, że nikt by się nawet nie zorientował. Zaraz po tym jak się ułożyła, to odleciała. Była tak padnięta. No i później to spała te kilka godzin tak intensywnie, że ktoś mógłby przyjść ją okraść, a ona nawet by się nie zorientowała. Mogliby bombardować miasto, a ona by się czuła fantastycznie w swoim śnie, w którym Frank Sinatra śpiewał jej I’m A Fool to Want You, a ona udawała, że wcale się w nim nie zakochuje. Był to piękny sen, w którym płakała ze szczęścia, ale przynajmniej nie płakała przez sen. Tak samo nie uśmiechała się przez sen. Na miejscu Zoey sprawdzałabym co jakiś czas czy typiara żyje, bo nawet nie chrapała. A przynajmniej nie jakoś głośno. Po prostu pochrapywała. Nie zbudziły ją nawet te wszystkie hałasy, które wydawała Zoey kiedy się obudziła. Mówię poważnie, że ta dziewczyna przespałaby koniec świata.
W końcu jednak się obudziła. Nie wykonała jednak żadnego gwałtownego ruchu, ani nic. Otworzyła po prostu oczy i gapiła się przed siebie. A, że leżała trochę na boku i przy Zoey to gapiła się w jej telefon. Była zszokowana tym jak nudną treść Zoey ogląda. Już chyba wolałaby obudzić się do widoku Zoey uprawiającej sexting z kimkolwiek. – To jest twoja forma rozrywki? – Zapytała po kilku, dłuższych chwilach oglądania „Internetu Zoey”. Potrzebowała też chwilki, żeby ogarnąć, że w ogóle obudziła się przy Zoey. Tak dawno nie budziła się przy nikim z normalnej drzemki, że równie dobrze mogła leżeć obok Franka Sinatry. – Kurwa. – Mruknęła podnosząc się jak ogarnęła, że jest już ciemno i wszystko jedno, iks de. – Która jest godzina? – Zapytała przewracając się na drugi bok i sięgając po swój telefon. – Gdzie Ponyo? – Zapytała i zobaczyła psa, który spał na podłodze przy szafce. – Tu jesteś, wariatko. – Uśmiechnęła się do niej. – Jest chociaż ciągle ten sam dzień? – Zapytała, bo czuła się jakby spała tydzień.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Whatever our fate is or may be, we have made it and do not complain of it.
- Jeżeli to takie proste to będę musiała to wypróbować - już nie przesadzajmy, że Gaia się wpraszała tak cały czas, bo przyszła do niej tylko raz z myślą zostania na noc. No i raz po to żeby trochę się mogły pokłócić o pogrzeb LB, ale całe szczęście jakoś przez to przeszły i nawet koniec końców nie było aż tak źle. Dogadały się. Może to jakiś znak dla białych kobiet? Że będą się w stanie zawsze ze wszystkim dogadać? Kto to wie, ja nie. Zoey też nie wiedziała jakie zasady panują na rodzinnych eventach u Zimmermanów więc dobrze, że jej to Gaia w jakimś stopniu wyjaśniła. Poczuła, że nawet trochę ego jej urosło, że Gaia rzeczywiście przyjechała tutaj specjalnie dla niej.
Jeżeli miałaby wskazać jakąkolwiek osobę, która mogłaby zrobić koszulki ze swoją twarzą w roli Jezusa Miłosiernego, to właśnie byłaby to Gaia Zimmerman. Pewnie dlatego, że Zoey nie poznała jeszcze Dolores. Chociaż tam to pewnie byłaby twarz w ogniach piekielnych. Nieważne. - Bardzo chętnie - weźmie nawet dwie. - A możesz mi dać komplet? Koszulka razem z modelką? - Zapytała unosząc lekko brew w ramach żartu. Żeby było jasne to Gaia miałaby być tą modelką. Jak Zoey będzie tęsknić za Gaią to sobie założy koszulkę z jej twarzą i będzie mieć ją zawsze na sobie iks de. To było strasznie słabe.
McTavish nie chciałaby zbudzić Gai więc dobrze, że swoimi paralitycznymi ruchami jej nie wyciągnęła z krainy snów i romansu z Frankiem Sinatrą. Dobrze, że już rozmawiały o tej zazdrości i żadna z nich nie poruszyła tematów zakochiwania się w ludziach podczas spania. To dopiero by było ciężkie. Jeszcze nie ma takiej technologii żeby się komuś wjebać w sny, a trochę szkoda, bo dzięki temu ludzie mogliby zyskać więcej czasu na spotkania. Mogłybyśmy grać w RDR śpiąc. Zoey starała się swój czas po obudzeniu wykorzystać produktywnie na tyle na ile mogła. Musiała, a w sumie to chciała, wiedzieć co sie dzieje w kraju i na świecie. Jeszcze, by się okazało, że kosmici ich zaatakowali, a ona, by to przegapiła. Nie spodziewała się jednak, że Gaia jej się przygląda, bo zaczytała się w informacje o tym, że jakieś dwa typy z Polski pojechały złożyć wizytę Prezydentowi USA. Była w połowie Europejką, losy tego kontynentu leżały jej na sercu, w końcu miała tam rodzinę. Z transu wyrwał ją dopiero głos Gai i aż nieco się zlękła, gdy ją usłyszała. - Rozrywki może nie, ale lubię być poinformowana co się dzieje - a sprawy polityki interesowały ją bardziej niż show biznes. - Myślisz, że powinnam sobie założyć instagrama? - Zapytała, bo kiedyś nawet o tym myślała, głownie po to żeby oglądać kotki i pieski, jak robią jakieś głupie rzeczy. No, ale jak tu obok niej leżała pani ekspert od social mediów, to może razem z Gaią stworzyłyby jej ciekawy profil. - Spokojnie, nie jest jeszcze aż tak późno - zaśmiała się cicho widząc reakcje panny Zimmerman. - Nie ma jeszcze osiemnastej, także wcale nie spałaś jakoś długo. Lepiej się czujesz? - Zapytała zmieniając pozycję tak, by ułożyć się na boku i móc bardziej swobodnie przyglądać się Gai. - Zapozujesz mi kiedyś? Do obrazu. - No, bo jeżeli temat rozrywki i hobby się zaczął to w sumie Zoey wpadła właśnie na taki pomysł że mogłaby połączyć swoją ulubioną osobę z jednym z ulubionych hobby.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
No nie zmienia to jednak faktu, że Gaia więcej razy musiała się wprosić niż została zaproszona. A przecież to nie tak, że nie miała swojej wielkiej chałupy, gdzie mogła sobie po prostu spać. Wolała się wpraszać do Zoey, a później uciekać z jej snów nad ranem. Czarne loki splątane. Chociaż już nie takie czarne. W sumie od dawna już nie czarne. Ale piosenka nadal legitna. Poza agrestem i bzem, bo jednak Gaia to mocno YSL. Wspierali ją. No, ale nie ma to większego znaczenia. W sensie to czy Gaia się wpraszała czy nie. Zoey musiała ją tylko do siebie zaprosić. Nic wielkiego. Teraz Gaię bardziej stresowało to, że będzie między nimi dziwnie, bo nie będą się widywały tak często jakby chciały. A przynajmniej jakby Gaia chciała. Wolała jednak nie mówić o tym na głos, bo nie chciała niczego zapeszać.
- O to będziesz musiała postarać się bardziej. – Zażartowała trochę, bo nie wiedziała jak na to odpowiedzieć, bo nie rozumiała pytania. W sensie zakładała, że rzeczywiście to ona jest modelką, ale no nie wiedziała jak ma siebie oddać Zoey razem z koszulką. Chyba, że chodziło o seks, ale tego nie wyłapała, bo nie myślała teraz o seksie.
Spojrzała na Zoey nieco zaspanym wzrokiem. Musiała sprawdzić czy McTavish ją trolluje czy nie. – Przecież to nawet nie jest coś co się dzieje w Australii. – Nie wpatrywała się jakoś dokładnie w to co Zoey tam czytała, ale mignęło jej, że chodzi o Polskę. Widziała nawet jakieś brzydkie mordy więc naturalnie nic więcej jej nie interesowało. Jeszcze jakby był tam ktoś ładny to MOŻE by patrzyła. Z drugiej jednak strony nie chciała, żeby Zoey sobie pomyślała, że Gaia szpieguje jej telefon i to co w nim robi. To jeszcze nie ten etap… relacji.
- Absolutnie nie. – Skrzywiła się, bo Zoey na Instagramie to najgłupszy pomysł o jakim Gaia słyszała. Nie chciałaby widzieć Zoey na Instagramie. Pewnie dlatego, że zakładała, że Zoey prowadziłaby swojego Instagrama tak jak Gaia prowadzi swojego. Prężąc się w upokarzających pozycjach i zostawiając obrzydliwe komentarze pod zdjęciami innych. Nie chciała tego. Zoey miała być niewinna i ułożona i nie rozjebana przez to jak social media postrzegają kobiety. – Myślałam, że jest noc czy coś. – Zerwała się z tego łóżka co najmniej jakby miała jakieś zobowiązania. A wiadomo, że ona nawet w pracy jakimś cudem nie musiała się pojawiać. Przeciągnęła się jeszcze i ziewając przeglądała swój telefon. Na grupie rodzinnej trwała jakaś zażarta dyskusja, więc Gaia musiała się tam udzielić.
- Coo? O czym ty mówisz? – Zapytała, ale nie uniosła wzroku znad telefonu. Bruno wysłał zdjęcie jakiejś ryby i wszyscy próbowali odgadnąć co to za gatunek. Bruno zastanawiał się czy może ją zjeść czy powinien ją wypuścić z powrotem do wody. Gaia napisała, że to karp wielkanocny i żeby go nie tykał. Odłożyła telefon i dopiero teraz skupiła się na Zoey. – Do jakiego obrazu? – Zapytała i podeszła do niej bliżej i się na niej położyła. – Zostaniesz u mnie na noc? – Ułożyła sobie dłonie na policzkach Zoey, a później przejechała nimi w górę, zanurzając je w jej włosach. – Chodźmy z Ponyo na ten spacer. Zanim się ściemni kompletnie i kangury zaczną atakować ludzi. – Pewnie dwa lata temu kogoś kangur zaatakował w tej dzielnicy i Gaia o tym pamiętała i teraz się bała. No chyba, że była najebana, albo pod wpływem jakiegokolwiek narkotyku. Wtedy to niespecjalnie myślała o agresywnych kangurach. Wstała z Zoey i z łóżka i podeszła do okna, żeby trochę rozsunąć zasłony i zerknąć na zachód słońca. – Już mi brakuje lata. – Oznajmiła, bo ona oczywiście lubiła się smażyć i topić na słoneczku. Była sierpniową dziewczyną, której dałaś urodziny w październiku. Jeszcze tak, żeby nie była wagą. Jak myślałaś, że o tym zapomniałam to się grubo mylisz. Nienawidzę tego.
ODPOWIEDZ