Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Obrazek

032
{outfit}
Czy można powiedzieć, że Zoey czuła się teraz jakoś inaczej dlatego, że miała swój pierwszy seksualny raz z kobietą? Nie. Czuła się tak jak zazwyczaj, chociaż zdecydowanie miała głowę w chmurach o wiele bardziej niż do tej pory. Dzień spędzony z Gaią pewnie zostanie w jej pamięci do końca życia i chociaż było wspaniale i mogłaby do tego wrócić bez zawahania, to jednak trzeba było też jakoś normalnie funkcjonować. Miała pracę do ogarnięcia, a przez to, że pozwoliła sobie na za wiele wolnego, to musiała teraz nadrabiać. Poza typowymi projektami miała kilka bardziej i mniej istotnych spotkać w Cairns więc zamiast pracować dzisiaj z domu to postanowiła ruszyć dupsko i po prostu pojechać do biura. Nie bywała tam za często, zazwyczaj przyjeżdżała tylko wtedy, gdy była z kimś umówiona. W międzyczasie oczywiście była w stałym kontakcie smsowym z Gaią i chyba zaczynało się robić dość niebezpiecznie, bo naprawdę dość mocno za nią tęskniła, mimo tego, że przecież nie widziały się zaledwie jakiś czas. Wiedziała, że gdyby powiedziała o tym Sameen, to blondynka, by ją wzięła i zabiła na miejscu za to, że znów zbyt szybko się w coś zaangażowała. No, ale trudno. Było jak było, nic się na to nie poradzi, nie pstryknie palcami i nie zmieni tego w jakiś magiczny sposób. Tak to nie działało. Poza tym, czy chciałaby to zrobić? Nie. Chciała być sobą, a nie jakimś tworem, który nie boi się zaangażować, żeby przypadkiem ponownie nie zostać zranionym. To nie było zdrowe. Trudno, najwyżej będzie płakać, ale przynajmniej nie będzie mogła mieć do siebie pretensji, że nie próbowała.
Dzień w biurze był... typowym dniem w biurze, czyli nie zrobiła za wiele, bo gadała ze swoją recepcjonistką, później zgłodniała więc musiała iść kupić sobie bułkę i cos słodkiego, w międzyczasie jeszcze wleciał szlug, bo wiadomo, że w biurze się inaczej nie da. W końcu miała też te dwa spotkania i jedno z nich odbywało się właśnie przez internet. Zoey siedziała przy biurku odcinając się prawie całkowicie od tego co ludzie tam mówili i gapiła się przez okno. Dobrze, że nie miała kamery, bo sobie mogła wyłożyć nogi na stolik i trochę dać swoim myślą odpłynąć. Całe szczęście nie zasnęła, za to słysząc pukanie do drzwi z automatu wyłączyła mikrofon i ściągnęła nogi z biurka prostując się od razu. - Proszę - myślała pewne, że to albo recepcjonistka albo Bronte z jakąś nową dokumentacją.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
055.
Gaia jak się okazało też trochę przesadziła z tymi dniami wolnymi. Okazało się, że wcale nie miała wolnego. Po prostu postanowiła sobie nie przyjść do pracy. W sumie nie postanowiła. Naprawdę myślała, że ma wolne. A, że ostatnio jakoś nie zaglądała w telefon i miała za dużo nieodebranych połączeń i nieodczytanych smsów, to nie ogarnęła, że ludzie z pracy się do niej dobijali. Nigdy też nie wypełniła dokumentacji o kontakt alarmowy, więc jedyne co mieli to jej numer telefonu, na który ona nie reagowała. Dopiero jak poszła do pracy w dzień, w którym myślała, że wraca do pracy, to się okazało, że w tej pracy powinna być od paru dni. Miała pogawędkę ze swoją przełożoną, wytłumaczyła się sprzedając jakieś naprawdę słabe wymówki, w które przełożona nie uwierzyła. Oczywiście Gaia pracy nie straciła, bo Gaia bardzo dużo rzeczy w tym domu spokojnej starości fundowała. Nie robiła tego jako jakieś łapówkarstwo czy coś. Po prostu lubiła tą pracę i widziała, że ośrodek nie zawsze sobie radzi. A ona [jej rodzice] mieli pieniądze na zbyciu.
Dzisiaj miała w ogóle tak zabiegany dzień przez ten wyjazd do Indonezji i ogarnianie spraw związanych z fundacją. Były z Luną już na finiszu i Gaia czuła, że już niedługo będą mogły rozpocząć swoją prawdziwą pracę. Mimo bycia zapracowana i tak gdzieś po drodze znalazła czas na smsowanie z Zoey. A jak się przy okazji dowiedziała, że Zoey jest w biurze w Cairns to uznała, że równie dobrze może jebać wszystko i po prostu odwiedzić McTavish. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy w plecak, tak jak doradziła jej Amalia i wyruszyła do Cairns. Nie miała za dużo czasu, bo jednak trzeba było się udać na lotnisku i odbębnić odprawę jak jakiś normalny człowiek. Gaia jeszcze planowała zapytać Amalię czy nie mają ochoty skorzystać z prywatnego lotu, ale czuła, że to nie przejdzie. Sama Zimmerman czułaby się dziwnie lecąc z normalnymi ludźmi. Już raz tak wracała ze Szwajcarii i było dziwnie. No, ale nic. Całkiem sprawnie udało jej się wydębić od Zoey adres tego jej biura, na recepcji w budynku wyrobili jej tymczasową przepustkę i poinstruowali, gdzie ma się udać, a później już na recepcji ją pokierowali do biura Zoey. Gaia pewnie wkręciła, że jest niesamowicie ważną osobą, z którą Zoey musi się zobaczyć. A ten strój tylko wskazywał na to jaka ważna była. Pewnie zobaczyli ładną typiarę i uwierzyli jej w każde kłamstwo jakie im wcisnęła. Typowe. Wsadziła sobie do ust cukierka o smaku lodowym i zapukała w drzwi. Słysząc odpowiedź od razu wślizgnęła się do środka. Zamknęła za sobą drzwi i nawet przekręciła zamek, bo to miało być ważne spotkanie. – Cześć. – Wyszeptała i wyszczerzyła się na widok zaskoczonej miny Zoey. – Jestem w drodze na lotnisko, ale uznałam, że do ciebie zajrzę. – No nie widziały się parę dni. Nawet Gaia zdążyła się trochę stęsknić. Zdjęła z ramienia plecaczek i rzuciła go na ziemię i podeszła do Zoey chwytając jej policzki w dłonie i obdarzając pocałunkiem. Przerwała pocałunek, żeby przed nią klęknąć i zając się rozpinaniem guzików przy nadgarstkach, nie będzie teraz przez chwilę potrzebowała koszuli. – Wyjeżdżam na cztery miesiące i chciałam się pożegnać i pocałować cię na zapas. – Nawet biedna nie zauważyła, że się przejęzyczyła i miesiące pojebały jej się z dniami. Nachyliła się, żeby pocałować udo Zoey i nawet zdążyła ją dwa razy pocałować, ale usłyszała za sobą jakieś głosy. Obróciła się i ogarnęła spotkanie na kamerkach. – Jesteś na spotkaniu? Masz włączoną kamerę? – Zapytała, ale nawet nie zmieniła pozycji. Klęczała, więc jest mała szansa, że ktoś ją widział. A jak ją widzieli no to już i tak czasu nie cofnie.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Zoey była w absolutnym szoku widząc Gaie w swoim biurze. Nie spodziewała się tego. Tak samo jak nie spodziewała sie Gai Zimmerman zobaczyć w takich dresach i z plecakiem. To był surrealistyczny widok. Chociaż niespodzianka była udana, bo Zoey w szoku była! Poza tym, zawsze było miło zobaczyć Gaie i McTavish z automatu poderwała się ze swojego krzesła. - Cześć - przywitała się z uśmiechem dalej nieco zaskoczona tą wizytą. - Bardzo mi miło, że postanowiłaś zajrzeć - mruknęła odwzajemniając jej pocałunek z zadowoleniem, chociaż taką też lekką konsternacją, bo jednak się zdziwiła, że Gaia jedzie na lotnisko. Nie wspominała nic o żadnym wyjeździe. Postanowiła jednak nie dopytywać, bo jednak nie wiedziała czy to jej sprawa czy nie. Gdy Gaia klęknęła to Zoey oczywiście chciała jej powiedzieć, że ma spotkanie w tej chwili, ale prawie dostała zawału, gdy usłyszała, że Zimmerman wyjeżdża aż na cztery miesiące. To było dla niej wielkim i nie do końca przyjemnym szokiem, na tyle sporym, że zapomniała o tym, że ma jakieś chujowe i mało interesujące spotkanie. Ona teraz tu umierała, pewnie gdyby miała zegarek, to by jej to pokazał i wszyscy, by wiedzieli, że Zoey właśnie schodzi z tego świata. - Na cztery miesiące? - Zapytała patrząc na nią z góry mając nieco rozchylone usta, bo jednak no dalej była w szoku. - Nie wiem jak bardzo będziesz musiała się ze mną żegnać i mnie całować żebym wytrzymała cztery miesiące... - ona w swojej głowie oczywiście już układała straszne wizje tego, że Gaia ją zostawi i, że znowu się dała nabrać i to teraz tak na porządnie. Już miała robić awanturę i zabierając jej swoją rękę, bo w takich warunkach to nie chciałaby być całowana, nawet nie po udach. No, bo co to miało być? O takim długim wyjeździe pewnie wie się trochę wcześniej niż dzień przed. Zoey juz sądziła, że może liczyć na Gai szczerość, a tu nagle takie coś? Wyskoczenie z 4 miesiącami? Awantura była blisko, bo Zoey już miała na końcu języka jakąś pretensję, ale Gaia jej przypomniała, że jest na spotkaniu. - Ah.. tak... w sensie mam spotkanie, ale nie na kamerkach. Mam wyłączony mikrofon. - A przynajmniej miała nadzieję, że rzeczywiście go wyłączyła i ktoś teraz nie podsłuchuje, ludzie jednak dalej rozmawiali o jakimś chujowym moście, który miał być gdzieś niedaleko budowany więc Zoey założyła, że nic nie słyszeli. - Zaraz postaram się z niego zerwać - no, bo ona tu chciała porozmawiać o tych 4 miesiącach, a nie mogłaby tego zrobić w takich warunkach. Chociaż widząc Gaie na kolanach to nie oszukujmy się, nie chciała za bardzo o tym rozmawiać, bo wolałaby spędzić miło ten ostatni dzień przed 4 miesiącami rozłąki, chociaż zaplanowałaby go lepiej, gdyby wiedziała, że aż tyle czasu się nie będą widzieć.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Jakby nie było ci miło, to chyba byłabym zawiedziona. – No bo chyba już miały ustalone, że Zoey nie miała nic przeciwko wizytom Gai. Tak więc Gaia postanowiła je praktykować, bo lubiła ludziom robić niezapowiedziane wizyty. Sama niekoniecznie je lubiła, ale innym miała zamiar je robić. Miała tylko nadzieję, że praca Zoey też wchodziła w grę, a nie tylko jej dom. Zwłaszcza, że jakby teraz pojechała do niej do domu to pocałowałaby klamkę. Albo dostałaby informację od pewnej blondynki, że Zoey tu już nie mieszka i prosi, żeby nigdy się z nią nie kontaktować. Wtedy też ta blondynka przejęłaby kontrolę nad sklonowanym telefonem McTavish.
Gaia to już w ogóle zapomniała o czym mówiła. Odziedziczyła moją pamięć. Powiedziała, co miała do powiedzenia i teraz żyła beztrosko nie myśląc o konsekwencji swoich słów. Skupiała się teraz na tym co miała przed sobą, a miała przed sobą Zoey. Miała w sumie tylko nadzieję, że nie ma tutaj nikogo w tym biurze, bo nawet się nie rozejrzała. Zobaczyła Zoey i reszta świata przestała istnieć.
- Co? O czym ty mówisz? – Zaśmiała się, bo przecież ona nie zarejestrowała w ogóle swojej pomyłki, więc zaczęła zakładać, że Zoey coś źle zrozumiała. Wiadomo, że w tym wieku problemy ze słuchem to już może być norma. Chociaż może nie do końca, bo jednak Bjorn miał dobry słuch. Chyba. Nie wiem, bo nawet nie wiem ile Bjorn ma lat. Ale ze mnie siostra. Dobrze, że wiem ile Brunio ma. Z guzikiem u jednej ręki już sobie poradziła, więc zabrała się za drugą. Tam poszło szybciej, bo już wyczuła guziczek przy pierwszym rozpięciu. – Rozbierasz się? – Zapytała z uśmiechem i ułożyła dłonie po zewnętrznej stronie ud Zoey i podjechała sobie nimi wyżej. – Nie musisz jak chcesz. – Dodała nadal się uśmiechając. Ale się cieszyła, że niespodzianka się udała. Był w tym lepsza od Ronana, który nie potrafił poprawnie zaskoczyć swojej narzeczonej. Powinien brać przykład od takiej Gai.
- To dobrze. – Gaia jeszcze przez ułamek sekundy nasłuchiwała, ale spotkanie trwało w najlepsze, więc najwyraźniej rzeczywiście ten mikrofon był wyłączony i nikt ich nie słyszał. – Przestań. Niech sobie leci w tle. – Zmarszczyła brwi, bo jej tam to spotkanie nie przeszkadzało. Tym bardziej, że nie było na kamerkach. Chociaż nawet jakby było na kamerkach, to nie miałoby to dla niej jakiejś różnicy. Pewnie dla Zoey by miało, bo to jej praca, ale Gaia miała wyrąbane. – Zoey. Pa na to. – Wyszeptała i zaczęła ściągać swoją koszulę, a później koszulkę. Po co patrzeć na jakieś spotkanie jak można patrzeć na nią w tak pięknej i obrzydliwej pozycji. W sumie to nie pomyślała wcześniej czy w ogóle jej wypada składać takie wizyty. To, że raz się ze sobą przespały raczej do niczego nie zobowiązywało, co nie? Może po prostu wtedy były obie napalone i jakieś podatne na wszystko i samotne. A teraz może już żadna nie była wyposzczona i po prostu tak nie wypadało. No tak czy siak Gaia ewidentnie była ryzykantką i uznała, że to, że się dobrze ze sobą bawiły było zaproszeniem do dalszej, bardzo dobrej zabawy. Odrzuciła gdzieś na bok swoją koszulę i koszulkę i ściągając stanik, sprawnie, jedną ręką (przynajmniej jakiś na sobie w końcu miała) nachyliła się całując uda Zoey.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- Nie chciałabym Cię zawieść - pokręciła głową, bo to byłoby zbyt przykre. Zoey raczej wolałaby robić pozytywne rzeczy dla Gai, przy Gai, z Gaią. Ostatnio robiły bardzo dużo miłych rzeczy wspólnie, w ogóle ten ich cały dzień razem, był bardzo przyjemny i już nie mówię tylko o seksie, ale po prostu o takich zwykłych prostych rzeczach, które razem robiły jak na przykład jedzenie śniadania. Zoey mogła się pochwalić, ze nikt ją najwyraźniej nie nauczył jeść sztućcami. Dobrze i jednocześnie nie dobrze, że McTavish nie miała pamięci złotej rybki i jednak nie uciekały jej aż tak szybko myśli i słowa. Bajm - Myśli i słowa. mp3.
- No powiedziałaś, że jedziesz na cztery miesiące. To trochę długo. Nie spodziewałam się, że będziesz gdzieś wyjeżdżać na tyle. Trochę to jest szokująca widomość, nie będę ukrywać. - No nie miała zamiaru udawać, że nic się nie stało. Może nawet była trochę zła. - Mówiłaś, że musisz sobie ułożyć rzeczy w życiu, ale nie pomyślałam, że będziesz to robić będąc cztery miesiące gdzie indziej - no bo to jednak dlugo, wiele rzeczy się mogło wydarzyć. Zoey sie martwiła sama o siebie, bo kto wie czy znów nie hajtnie sie gdzieś przypadkiem, bo będzie jej smutno i będzie się czuć samotna. Wolałaby nie, ale cztery miesiące to długo. - Nie, nie rozbieram się. - Gdyby wiedziała, że to pomyłka to pewnie, by się rozebrała, a tak to musiała zrobić krok w tył. Spojrzała na Gaie ze zmarszczonym czołem. - Gdzie w ogóle jedziesz? - Teraz to zaczęła się zastanawiać czy Gaia w ogóle planowała jej powiedzieć, że gdzieś wyjeżdża, czy po prostu, gdyby dzisiaj na przykład nie miała możliwości do niej przyjechać, to dowiedziałaby się dostając zdjecie w wiadomości z informacją, że wraca za 4 miesiące. Cóż, gdyby tak było to pewnie nie miałaby już po co do Zoey wracać. Teraz McTavish jeszcze nie wiedziała jak an to wszystko zareagować.
Chciała powiedzieć teraz wiele rzeczy, ale jak Gaia zaczęła się rozbierać to jednak trochę ciężko było jej cokolwiek z siebie wydusić. Głownie dlatego, że była zła, że Zimmerman w ogóle na coś takiego wpadła, ale też dlatego, ze widok rozbierającej sie Gai był przyjemny. - Gaia mówię serio, co to za wyjazd i dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej, że Cię aż tak długo nie będzie? - Zapytała w końcu, ale nie mogła też tak pozostać obojętna na jej półnagie ciało i to, że ją całowała. Chciała zachować trzeźwy umysł, ale nie było to zbyt proste i nawet na moment przymknęła powieki opierając się ręką o szklany stolik.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Zaczęła się histerycznie śmiać. Aż musiała przerwać to dotykanie i całowanie Zoey. Oparła się łokciami o jej kolana i nadal, śmiejąc się wpatrywała się w McTavish i liczyła na jakieś sensowne wyjaśnienie tego, bo przecież ona niczego takiego nie powiedziała. Czemu miałaby wyjeżdżać na tak długi okres?
- Nie powiedziałam niczego takiego. – Odpowiedziała, bo była bardzo pewna tego, że powiedziała cztery dni co oczywiście byłoby zgodne z prawdą. Wyprostowała ręce, żeby ułożyć sobie dłonie na talii Zoey, ale zaraz je w sumie zabrała, bo odnosiła wrażenie, że Zoey jest za bardzo podkurwiona, żeby chcieć ją dotykać. Może sam wyjazd nie był problemem tylko to jak Gaia postanowiła do niej podbić. Może jednak seks był poważną sprawą, a nie tylko taką rozrywką, której można wymagać kiedy się chciało. – Okej… o co teraz chodzi? – Już przestała się śmiać. – Myślałam, że nie masz problemu z tym, że potrzebuję trochę czasu. Nie wyjeżdżam na cztery miesiące tylko na cztery dni. Musiałaś mnie źle zrozumieć. Nie mogę sobie wyjebać w kosmos na cztery miesiące. Mam pracę i fundację na głowie. – Westchnęła lekko, bo teraz to już było jej głupio. Może Zoey nadal, mimo wszystko, miała ją za bezmyślną typiarę, której w głowie tylko imprezowanie i wypierdalanie z kraju na chuj wie ile.
- Do Indonezji. Z przyjaciółką, jej bratem i jego chłopakiem. – Chociaż nie miało chyba znaczenia to gdzie leci. Nie powiedziała też nic więcej o samej Amalii i sytuacji jej brata. To nie były jej rzeczy do mówienia innym, a może Amalia nie życzyłaby sobie tego, żeby Gaia opowiadała takie rzeczy randomowej lasce.
- Nie wiedziałam o nim wcześniej. – Wyjaśniła i już przestała dotykać Zoey. Nie będzie się pogłębiała bardziej w potencjalne odrzucenie. Już i tak musiała tu sterczeć z cycami na wierzchu i słuchać pretensji. – Zaprosiła mnie dzisiaj i w sumie to się nie zgodziłam, bo to jakieś biwakowanie w dzikich puszczach, a to nie brzmi jak coś co ja bym zrobiła. – Parsknęła, bo nawet fakt tego, że musiała ubrać płaskie buty był śmieszny. Sięgnęła po swój stanik i go ubrała, żeby tak nie sterczeć. – Ale w sumie uznałam, że dlaczego nie? – Wzruszyła ramionami. – To prawdopodobnie ostatni czas kiedy mam trochę wolnego czasu. – No bo wizja fundacji była coraz bardziej realna i Gaia musiała się powoli godzić z tym, że będzie musiała wydorośleć. Wstała poprawiając sobie cycki w tym staniku. Nachyliła się jeszcze nad Zoey i pocałowała ją czy tego Zoey chciała czy nie. – Myślałam, że może będziesz zainteresowana pożegnalnym seksem. – Dodała z uśmieszkiem i podeszła do okna, bo tam leżała jej koszulka. – Nie chwaliłaś się takim zajebistym widokiem. – Rzuciła jej szybkie spojrzenie, ale ostatecznie oparła się czołem o szybę i patrzyła jak wysoko są. Była nadal dzieckiem, które cieszyło się ładnymi widokami.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- Owszem powiedziałaś - rozłożyła ręce, bo tak właśnie było. Zoey nie była aż tak roztrzepana, żeby się mylić w takich rzeczach. Ona w ogóle nie byłą roztrzepana więc nie było nawet mowy o takiej pomyłce. Gdyby Gaia powiedziała cztery dni to już, by nie rozmawiały, bo miałyby usta zajęte czymś innym. Zoey nie byłą popierdolona i nie miała problemu z tym, że nie będą się widzieć przez cztery dni... ale cztery miesiące to już długo. No więc nic dziwnego, ze się wkurwiła.
- Nie mam problemu z tym, że potrzebujesz trochę czasu, ale powiedziałaś, że jedziesz na cztery miesiące, a nie na cztery dni. To zupełnie co innego. - Będzie się upierać przy swoim, bo wiedziała, że dobrze usłyszała i jeżeli Gaia się pomyliła to nie powinna jej tu wmawiać, że to Zoey coś źle zrozumiała. Z Gaią też nigdy nie było nic wiadomo, może gdyby to były cztery miesiące to planowała ten wyjazd od pół roku tylko zapomniała jej o tym wspomnieć, a później, by jej wmawiała, że przecież mówiła.
- Brzmi fajnie - odpowiedziała już nieco spokojniej, bo jeżeli to były rzeczywiście cztery dni to nie widziała w tym żadnego problemu. Nie jej wina, że Gaia się pomyliła i wprowadziła przez to nieprzyjemną atmosferę. Spojrzała na Gaie i miałą coś powiedzieć, ale jak ta się zaczęła ubierać to już raczej było po atmie więc sobie darowała.
- Nie wyobrażam sobie Ciebie pod namiotem, ale to pewnie będzie fajne doświadczenie. Uważaj na robale i jaszczurki. - Ale skoro się wychowała w Australii to pewnie spotkania z obrzydliwymi zwierzętami nie robiły na niej już aż tak wielkiego wrażenia. Zoey jakoś specjalnie, by chyba nie chciała jechać na coś takiego, ona wolała małe domki z prywatną plażą. Typowa introwertyczna Zoey. - Jakbyś chciała tam sobie robić tatuaż to też uważaj, bo słyszałam, że robią tam tymi tradycyjnymi metodami bez zachowania jakichkolwiek środków higieny i można się czymś zarazić - a jednak nie życzyła Gai jakiegoś zapalenia wątroby czy innego syfu. McTavish tatuażu co prawda nie miała, ale śledziła wiadomości i była niedawno informacja o czymś podobnym, w co była zamieszana jakaś influencerka. - Oczywiście, że bym chciała - odpowiedziała odwzajemniając jej pocałunek i odprowadziła ją wzrokiem do okien. - Nie wiedziałam, że takie widoki Cię przyciągają, wtedy bym się chwaliła - podeszła do niej i zabrała jej koszulkę odrzucając gdzieś na bok, a później złapała ją za ramię żeby obrócić ja w swoją stronę i nieco przycisnąć do szyby. - Czyli cztery dni? - Upewniła sie jeszcze patrząc na Gaie przez chwilę nieustępliwym wzrokiem, a później zaczęła rozpinać guziki w rękawie swojej koszuli, a gdy to zrobiła to pocałowała Gaie prosto w usta, dość długo i namiętnie musząc oczywiście wspiąć się na palce mimo tego, że miała dość wysokie buty. - Tylko cztery? - Zapytała jeszcze na moment się od niej odsuwając, ale później znów przylgnęła swoimi wargami do jej.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Nie powiedziałam. – Szła zaparte w swoje, no bo była pewna, że niczego takiego nie powiedziało. A mi jest głupio, że musze stać po stronie typiary, która ewidentnie jest w błędzie, bo dosłownie parę postów wyżej mam potwierdzenie tego wszystkiego. Ukryła twarz w dłoniach na parę, krótkich sekund. Naprawdę nie przyjechała tutaj po to, żeby się kłócić. Jakby chciała się kłócić to by napisała smsy i przestała odpisywać kiedy kłótnia zrobi się niewygodna.
- Zoey… co za różnica czy cztery dni czy cztery miesiące. – Oczywiście różnica była potężna, ale Gaia nie rozumiała sensu toczenia tej dyskusji. Mogła równie dobrze powiedzieć, że cztery lata, ale nie miało to sensu, bo leciała tylko na cztery dni. Miała dużo d o r o s ł y c h spraw do załatwienia. Nie mogła sobie pozwolić na dłuższy wyjazd. Tym bardziej, że wiedziała, że Luna była gotowa z nią zerwać w razie gdyby jednak Gaia postanowiła lecieć.
- Zobaczymy. – Indonezja rzeczywiście sama w sobie brzmiała mega spoko. Gaia obawiała się wszystkiego innego. Spacerowania po niezbadanych terenach, spania w namiocie, biwakowania i kempingów, tego, że Isaac jest śmiertelnie chory, tego, że Amalia jest teraz w niezbyt stabilnym okresie swojego życia. Trochę czuła, że jedzie tam, żeby mieć na wszystko oko, ale z drugiej strony… to nie było jej zadanie. Martwiła się tym wyjazdem bardziej niż była nim podekscytowana.
- Tego się nie obawiam. Robale już widziałam, a z jaszczurką mieszam. – No bo Luna miała tego swojego śmiesznego gekona, którego pewnie nadal nie nazwałaś i nosi to imię, które ja mu wymyśliłam, a które chyba brzmi Berta. Nie jestem pewna, ale coś mi tak miga. Gaia obawiała się tego, że spadnie w namiocie nie będzie dla niej, bo ta księżniczka jest przyzwyczajona do niesamowitej wygody. W spaniu na podłodze nie ma nic fajnego. – Nie będę robić żadnego tatuażu w Tajlandii. – Parsknęła z samego pomysłu. – Mam jednego, zaufanego tatuażystę i tylko on może mnie dotykać. – No i obecnie też Zoey mogła ją dotykać, ale tego Gaia nie mówiła na głos, bo ewidentnie atma już troszkę podupadła i Gaia nie wiedziała czy chce ją podnosić. Poza tym Gaia nie była randomową typiarą, która decyzję o zrobieniu tatuażu podejmuje na bazie kreskówki jaką właśnie obejrzała. No szanujmy się. Jej ciało to świątynia, a nie kartka papieru.
- A są ludzie, którzy nie lubią ładnych widoków? – No ewidentnie już wiemy, że Joel był typem, który z jakiegoś powodu miał problemy z ładnymi widokami.
- O, wow. Czyli teraz nagle jesteś mną zainteresowana? – uniosła brwi i nawet trochę się uśmiechała, ale jednocześnie próbowała udawać bardzo obrażoną i urażoną tym, że początkowo Zoey jej nie chciała. – Czyli cztery dni byłabyś w stanie na mnie poczekać, ale cztery miesiące to już lekka przesada? – Dopytała jeszcze, bo teraz to już była ciekawa. Tym bardziej, że już kiedyś miały rozmowę o tym, że byłyby w stanie na siebie poczekać. Chyba, że to tylko Gaia powiedziała, ze byłaby w stanie poczekać na Zoey, ale nie będzie na nią czekać w nieskończoność. Coś takiego było. I to chyba było w Sylwestra, ale tutaj już mogę się mylić. Odwzajemniała pocałunki, ale że była niesamowicie okropną osobą, to ręce trzymała przy sobie nie chcąc dać Zoey tej satysfakcji. – A co? Będziesz tęsknić? – Zapytała i tak bardzo ją kusiło, żeby już pozwolić sobie na przegraną i chwycić Zoey za te policzki.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Zoey zrobiła minę w stylu "Sure Jan", bo ona już dobrze wiedziała co słyszała i co Gaia powiedziała. Mogłaby się z nią tutaj szarpać dłużej, ale była dorosła i nie miała zamiaru spędzać kolejnych kilku minut zachowując się jak przedszkolak. Ktoś musiał być dorosłym i tym kimś w tym wypadku akurat mogła być Zoey. Miała nadzieję, że Gaia zda sobie sprawę, że się myliła i przyzna jej racje prędzej czy później.
- W przybliżeniu to 116 dni różnicy, czyli dość sporo jak na moje oko - wzruszyła ramionami, ale no teraz to oczywiście nie miało znaczenia. Skoro i tak już się wyjaśniło, że to nie są cztery miesiące, a cztery dni. Zoey jednak dalej była niezadowolona, że Gaia próbowała to zrzucić na nią i to, że ona sobie coś upierdoliła we własnej głowie i, że się czepia bez podstawnie.
Kiwnęła głowa, bo nie miała już nic do dodania w sprawie Indonezji. Nie była tam, więc nie miała co gadać. Miała tylko nadzieje, że Gaia się będzie bawić dobrze skoro to były jej ostatnie wolne dni i, że nie wróci do domu jakaś pogryziona przez insekty. Może Gaia jej opowie jak tam było na wyjeździe jak już z niego wróci, a może nie, się okaże w przyszłości, czy Zimmerman będzie chciała o tym gadać, bo jak dobrze wiemy, czasem jest ciężko cos z niej wyciągnąć.
- Chyba nie mówisz tak o swojej współlokatorce? - No, bo aż się przestraszyła, że Gaia nazywa Lune jaszczurką i, że coś się wydarzyło nieprzyjemnego w Barbie Hause. No i wypraszam sobie, bo to nie jaszczurka tylko Aksolotl. Piękny i słodki. Zoey się już pogubiła gdzie ta Gaia w ogóle leci. Chciała się zapytać, ale później już będzie, że sie czepia i nie słucha dobrze, mimo tego, że Zimmerman raz mówi o Indonezji, a raz o Tajladnii. Postanowiła więc się nie wypowiadać w tej kwestii. - I dobrze, bo później ciężko się wyleczyć z jakiegoś świństwa - a czasem było to nigdy niemożliwe i McTavish uważała, że tatuaż nie był warty czegoś takiego. No chyba, że był taki jak obie wiemy jaki.
- Pewnie tacy istnieją, ludzie mają dziwne upodobania. - Poza tym to kwestia gustu dla każdego co innego mogło być ładnym. Zoey na przykład chciała bardzo pokazać Gai widok ze swojej sypialni, ale Gaia wtedy za bardzo nie chciała więc McTavish mogła mieć pewne przeświadczenie, że ten z biura też nie do końca jej przypadnie do gustu.
- Nagle? - Zapytała unosząc brew i się uśmiechnęła. - Zawsze jestem zainteresowana, czasem tylko muszę poudawać niedostępną - albo wkurwioną, chociaż teraz akurat nie udawała. - Byłabym w stanie poczekać cztery miesiące gdybyś mi wcześniej powiedziała, że jedziesz. Gdybyśmy mogły o tym porozmawiać. - W innym wypadku, gdyby rzeczywiście tu wpadła żeby się z nią zaruchać przed tym jak nie będą się widzieć przez 4 miesiące, no to by była wkurwiona, jak już to było widać. No i też czułaby, że Gaia nie traktuje jej uczuć poważnie. Zoey powiedziała jej na plaży dokładnie to samo co Gaia powiedziała jej na sylwestra. Będzie na nia czekać, ale nie jest w stanie powiedzieć jak długo. - Oczywiście, że będę tęsknic. - Odpowiedziała ponownie ją całując i zauważyła co Gaia tu próbuje ugrać więc się tylko uśmiechnęła tajemniczo. - Nawet nie chcę myśleć o tym, że będę musiała przez tyle nocy być sama w łóżku tylko z Twoim zdjęciem - dodała szeptając jej to do ucha, a później złapała ręką za gumkę od dresów Gai i zaczęła sie cofać w stronę szklanego stolika delikatnie ją ciągnąć w swoją stronę. Gdy dotknęła już tyłkiem krawędzi stolika to sięgnęła ręką do laptopa żeby włączyć mikrofon. - Bardzo Was przepraszam, ale wypadła mi niesamowicie w a ż n a sprawa, na której muszę się d o g ł ę b n i e skupić. Zostało mi mało czasu żeby się nią p o r z ą d n i e zająć więc muszę uciekać, wyślijcie mi później informacje z tego co ustaliliście to je przejrzę. Pa. - Powiedziała i rozłączyła się, a później zamknęła lapka, żeby nie rozpraszał i wróciła wzrokiem do Gai. - Myślę, że powinnam Cię pożegnać tak, żebyś miała o czym myśleć jak będziesz daleko - mruknęła pochylając się lekko, by złożyć na szyi Gai pocałunki, a później ręką nieco odsunęła fragment jej stanika, żeby pocałować też fragment jej piersi. - O ile jeszcze chcesz - dodała odsuwając się na moment żeby zacząć rozpinać sobie guziki koszuli wpatrując się prosto w oczy Zimmerman.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia to w sumie miała tak naprawdę gdzieś to czy ona powiedziała źle czy Zoey źle usłyszała. Ważne, że to co zostało powiedziane albo usłyszane było nieprawdą. Nie chodziło o miesiące, a nawet nie o tygodnie. Chodziło o dni, a cztery dni to wcale nie tak dużo. Może byłoby dużo gdyby były ze sobą w związku i byłby to początek związku. Chociaż wtedy Gaia nawet nie myślałaby o tym, żeby jechać. Wtedy jej odpowiedź byłaby prosta. Wolałaby ostatnie wolne dni poświęcić na widywaniu się z Zoey i pielęgnowaniu związku.
- Wow. Ale jesteś dobra z matmy. – Gaię pewnie jarało jak ktoś był mózgiem matematycznym, a tutaj Zoey szybko się pochwaliła mnożeniem w głowie, a później odejmowaniem. Wow. Pewnie miała ciary, bo ona nie potrafiłaby w pamięci pomnożyć takich kwot i jeszcze założyć, że to jakieś przybliżenie. Pewnie musiałaby wyjąć kalkulator i zeszyt i jeszcze zadzwonić do swojego nauczyciela z matematyki, który mieszkał w Monachium, bo pewnie ZImmermanowi to nawet nauczycieli z Niemiec sprowadzali, bo matematyka niemiecka była nieco inna.
- Nigdy nie powiedziałabym tak o Lunie… – Aż się obruszyła, bo co to kurwa za herezje, żeby tak mówić o najpiękniejszej istocie jaka chodziła po tej planecie i jaka istniała w tym całym wszechświecie. – Poza tym Luna nie jest moją współlokatorką. Luna jest moją najlepszą przyjaciółką. – Obraziła się co najmniej jakby była w podstawówce i ktoś jej powiedział, że jej najlepsza przyjaciółka jest głupia. Nawet nie chciała myśleć, że Zoey próbowała żartować. Nie byłaby w stanie znaleźć wymówki dla nikogo kto w jakikolwiek negatywny sposób wypowiedziałby się o Lunie. I żeby nie było, ta pomyłka z Tajlandią/Indonezją już nie była umyślna. Pojebało mi się po prostu, ale już niech będzie, że Gaia ma jakąś mgłę covidową i nagle nie potrafi rozmawiać XD
- Chyba tak. – Uśmiechnęła się. – Chociaż to pewnie bardziej kwestia tego, że każdy inaczej dostrzega piękno. – Lunie na przykład bardzo podobał się Joel, a Gaia uważała, że Joel wygląda jak kostka Rubika, która w fabryce kostek Rubika pójdzie na straty, bo coś jest z nią nie tak i ma wady. No, ale nie można mieć wszystkiego. Może też chodziło po prostu o to, że Joel miał penisa, a Gaia na przykład nie.
- No nie wiem… nie wyglądało to na zgrywanie niedostępnej. Po prostu nie byłaś zainteresowana. – W oczach Gai, Zoey bardziej chciała rozmawiać o różnicy pomiędzy czterema miesiącami, a czterema dniami. To Gaia tutaj wpadła gotowa do akcji, a nie do gadania. A tak to musiała się skupiać na matematyce, a nie na przykład na logice, której by użyła, żeby rozplanować jak całować Zoey jednocześnie ją rozbierając. – A co jakby wypadł mi bardzo pilny wyjazd, który wymagałby tego, żebym wyjechała gdzieś na cztery miesiące? – Nie była aż tak ważna, żeby ktoś prosił ją o coś takiego. Po prostu chciała zobaczyć jak Zoey by się na to zapatrywała. Przecież miały telefony. Mogłyby do siebie dzwonić i bawić się w seks telefon. Przecież to nie tak, że wyjeżdżała znowu na rok korzystać z życia na greckich wyspach.
Uśmiechnęła się z pełną satysfakcją słysząc, że Zoey będzie za nią tęskniła. Naturalnie miała tak połechtane ego, że to cud, że Zoey jeszcze była w stanie oddychać będąc w jednym, niedużym pomieszczeniu z ego Gai. – To jak sobie radziłaś teraz przez te parę dni? – No bo jednak się nie widziały, bo każda z nich musiała nadrobić swoją pracę. Gaia ponadrabiała tak bardzo, że uznała, że przyda jej się czterodniowy wypoczynek w Indonezji. Chociaż to pewnie żaden wypoczynek jak będzie spała w tragicznych warunkach. Chyba.
Dała się jej pociągnąć do tego stolika, a jak Zoey włączyła mikrofon to Gaia stała przy niej cierpliwie i nawet jej nie zaczepiała i nie przeszkadzała. A przynajmniej nie za bardzo, bo jednak trochę się nachyliła, żeby ją ucałować w szyję. Wiedziała jednak, że Zoey jest w pracy i może spotkanie było jakieś super ważne, więc nie chciała jej narobić siary. A przecież mogła ją „dla żartu” złapać za cycki, żeby ją zaskoczyć. Nie była jednak posrana. Musiała zacząć dojrzewać skoro niedługo będzie prezesem w fundacji z Luną.
- Nawet jakbym teraz do ciebie nie wpadła to myślałabym tylko o tobie. – Uśmiechnęła się i złapała Zoey za ramiona, żeby ją od siebie odsunąć na parę centymetrów i na nią spojrzeć. – Zamieszkałaś w mojej głowie. – Dodała przybierając poważny wyraz twarzy i układając dłonie na twarzy Zoey. Obdarowała ją bardzo delikatnym pocałunkiem i skoro z Gai taka fanka poezji, to postanowiła między pocałunkami wyszeptać jej: My mouth hasn’t shut up about you since you kissed it. The idea that you may kiss it again is stuck in my brain, which hasn’t stopped thinking about you since well before any kiss. And now the prospect of those kisses seems to wind me like when you slip on the stairs and one of the steps hits you in the middle of the back. The notion of them continuing for what is traditionally terrifying forever excites me to an unfamiliar degree.
- Chcę. – Powiedziała, ale nieco smutno i znowu się odsunęła od McTavish, żeby sięgnąć po telefon, który miała w kieszeni dresów. – Niestety nie mam tyle czasu. – Teraz to już pokazała szczery smutek na twarzy i przytuliła się do Zoey chowając twarz w zagłębieniu jej szyi. Przymknęła sobie nawet oczy na chwileczkę.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- Miałam matme na studiach, umiem liczyć duże liczby w pamięci - pochwaliła się, chociaż też nie za bardzo było czym, nie ma się co oszukiwać. Umiejętność jak każda inna. Musiała umieć matmę, w końcu była panią inżynier magister. To nie byle co. Używała liczenia każdego dnia przy projektowaniu i teraz do mnie dotarło jaka to jest mądra osoba, nawet jeżeli czasem się zachowuje jakby jej brakowało połowy mózgu.
- No dlatego się zdziwiłam, bo nie przypuszczałam, że byś tak o niej powiedziała. - Zoey polubiła Lune, tą chwilę jak ze sobą gadały podczas wesela, czy jak ją Luna na to wesele w imieniu Gai zapraszała. To co dla siebie wtedy zrobiły było bardzo urocze i akurat Zoey bardzo dobrze wiedziała jak istotną rzeczą w życiu człowieka jest przyjaźń. - Tak wiem, dobrze jest mieć takie osoby w życiu - ona miała Sameen, która o niej wiedziała przecież dosłownie wszystko. Wiedziała więcej niż Zoey nawet wiedziała o sobie. Pewnie nawet o stanie zdrowia Zoey wiedziała więcej niż McTavish.
Kiwnęła głową. - Owszem, czasem coś co się komuś podoba innemu już nie. Ciężko jest trafić w czyjeś gusta - ona dobrze to wiedziała, bo czasem się musiała naprawdę nagimnastykować żeby stworzyć projekt, który będzie odpowiadał klientowi. Tak samo jak nie każdy musiał uważać ją za atrakcyjną, ani tak jak Joel nie uważał Gai za atrakcyjną. Nie każdy ma dobry gust.
- Gaia kolejną rzecz musimy sobie wyjaśnić zanim pojedziesz. Odkąd się poznałyśmy nie było dnia żebym nie była Tobą zainteresowana. Nawet jak jestem trochę zła, obrażona czy cokolwiek innego. - Taka była smutna prawda. Ona musiała się naprawdę mocno zapierać i testować swoją silną wolę żeby być w stanie się na nią denerwować w takich momentach jak ten, który był przed chwilą. - Zależy co to byłby za wyjazd. Jeżeli cos, by się stało i musiałabyś wyjechać no to nie byłoby to zależne od Ciebie. - Na zasadzie jak na przykład dziadkowie, by się pochorowali i musiałaby wrócić na cztery miesiące do Niemiec. To by Zoey zrozumiała. Co innego jakby tym pilnym wyjazdem była jakaś wyprawa po Karaibach żeby imprezować. Tego już, by Zoey pewnie tak łatwo nie przetrawiła. - Jestem naprawdę wyrozumiałym człowiekiem jak się ze mną porozmawia - no, bo nawet jeżeli chciałaby wyjechać na wyprawę dookoła świata i, by jej o tym powiedziała wcześniej to Zoey jakoś, by to przetrawiła, może nawet, by do niej przyleciała w jakieś miejsce żeby mogły się spotkać, było ją na to stać. - Ty byś nie była niezadowolona gdyby Ci powiedziała, że wyjeżdżam na cztery miesiące? - Zapytała w sumie to sama teraz była ciekawa. Trochę obstawiała, że gdyby tak miało być to Gaia, by jej powiedziała, że nic się nie stało, po czym nagle okazałoby się, że ma zielone włosy i po pół roku wyszłoby na jaw, że jednak była tym urażona. McTavish lubiła swój kolor włosów i dlatego wolała unikać trzymania w sobie zbyt wielu emocji. - Hmm na kilka sposobów, jak to ma dorosła kobieta w zwyczaju sobie radzić z takimi rzeczami - odpowiedziała bardzo delikatnie poruszając brwiami i układając usta w tajemniczym półuśmiechu. Tak naprawdę to pewnie odsypiała i musiała się pilnować żeby nie powiedzieć Sameen o niczym co się działo tamtego dnia. Tak samo jak starała się ukryć siniaki i znak ugryzienia.
Widać ten rozwój i dorastanie Gai skoro nie łapie jej dla zabawy za cycka. Gdyby mama Zimmerman to widziała to, by się popłakała nad tym, że jej mała dziewczynka w końcu dorosła. Na pewno byłaby wniebowzięta, szczególnie po tym nieudanym pokazie dorosłości u Bruna. - Ohh doprawdy? To miło mi to słyszeć. Ja o Tobie też bym myślała. - Oczywiście, że po takim wyznaniu serce zabiło Zoey tak z dziesięć razy szybciej. Zrobiło jej się bardziej gorąco i słysząc jej kolejne zdanie to na jej ustach z automatu zawitał uśmiech. Jednak dopiero, gdy Gaia zaczęła recytować wiersz to Zoey zrozumiała jak bardzo będzie za nią tęsknić przez te kolejne, tragiczne cztery dni. To było głupie, bo przecież nie były razem, a jednak McTavish poczuła ścisk w żołądku na samą myśl, że nie będą w stanie się zobaczyć przez te cztery dni. To było tak irracjonalne, że gdyby ktoś kazał to Zoey opisać to, by nie była w stanie. Słuchała więc tylko kolejnych słów poematu przypatrując się Gai, może nawet oczy jej się zaszkliły bardzo delikatnie od łez. - Uwielbiam Cię, naprawdę - mruknęła, gdy Gaia zakończyła i ułożyła dłoń na jej twarzy, a później pocałowała ją po raz kolejny.
Objęła Gaie w pasie przytulając ją do siebie. Delikatnie dłońmi przesuwała po dolnym odcinku jej pleców. - Nie jest stąd aż tak daleko na lotnisko. - Mruknęła zjeżdżając rękoma nieco niżej, by dotrzeć na granicę jej spodni. - Masz szybki samochód, zdążysz na ostatnie wezwanie do odprawy - może nie powinna ją do tego namawiać, no ale trudno, bo jakimś dziwnym przypadkiem ręce Zoey się nagle wślizgnęły pod materiał dresów Gai układając się na jej pośladkach. - Jesteś Gaia Zimmerman, Ty masz nie zdążyć? - Najwyżej przejedzie na czerwonym świetle raz czy dwa. Da radę.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Wow. – Była szczerze pod wrażaniem, bo ona potrzebowała palców, żeby cokolwiek policzyć. Chyba, że wydawała hajs rodziców to wtedy nawet palców nie używała, bo to nie jej pieniądze. – Mi rodzice po prostu kupili kalkulator, bo wiedzieli, że nic z tego nie będzie. – Zażartowała, bo wiadomo, że ostatecznie tak nie było. Rodzice bardzo inwestowali w ich edukacje i upewniali się, że ich dzieci dostają najlepsze stopnie nie dlatego, że są bogaci i mają przechodzić z klasy do klasy tylko dlatego, że rzeczywiście na te wysokie stopnie zasługują. Teraz Gaia preferowała udawanie pustej idiotki, bo tak po prostu było łatwiej. Poza tym ludzi nie interesował jej mózg, bo była ładna.
- Ale mnie teraz bujasz. – Zaśmiała się i puknęła ją palcem w nos. – Naprawdę chcesz mi powiedzieć, że od czasu Sydney myślałaś o mnie każdego dnia i nie próbowałaś mnie znaleźć tylko czystym przypadkiem spotkałyśmy się na nowo w Lorne? – Ona tam rzeczywiście sobie co jakiś czas o Zoey myślała, ale nie jakoś intensywnie. No bo skąd mogła wiedzieć, że pozna w Sydney laskę, z którą ostatecznie jej ścieżki znowu się skrzyżują, ale tym czasem w Lorne Bay? Chociaż w sumie to łatwo uwierzyć, że jakimś cudem Lorne jest centrum wszechświata. – To mogę już zakładać, że złościsz się na mnie tylko dla zasady, ale tak naprawdę to nigdy nie jesteś zła? – Oj jak ona by chciała, żeby tak było. Wtedy tak obrzydliwie by to wykorzystywała, że w końcu Zoey miałaby jej naprawdę dosyć i skończyłyby się żart i taryfy ulgowe. Nawet ładna twarz i minka naburmuszonej, małej Gai by nie zadziałała.
- Czyli wyjazd na imprezowanie nie wchodzi w grę? – Zapytała, bo przecież już tak kiedyś komuś zrobiła. – To okropne, ale w ten sposób zakończyłam kiedyś mój pierwszy związek z dziewczyną. Właściwie pierwszy jakikolwiek związek. – Pochwaliła się chociaż nie było czym. Aczkolwiek żeby nie było. Nie chwaliła się. Po prostu tak wyszło samo z siebie, że może to powiedzieć. – Powiedziałam jej, że wyjeżdżam na studia do Sydney, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie i wyjechałam na rok do Grecji. Nic jej nie powiedziałam, a przez różnicę czasu nie bardzo miałam się z nią jak zgadać. – Mówiła to jakby nigdy nic, a rękoma błądziła sobie po ciele Zoey.
- Nie. – Nawet nie potrzebowała się nad tym zastanawiać. – Pojechałabym z tobą. – Obie dobrze wiem, że tak czy siak najpierw by się obraziła i udawała, że nie jest załamana, ale później w akcie desperacji może by się rozpłakała i błagała Zoey, żeby ta pozwoliła jej jechać ze sobą. Rzuciłaby wszystko. Może poza fundacją. No, ale to wszystko zależy od tego na jakim stopniu zaangażowania byłaby ich relacja.
Tak, jestem pewna, że mama Zimmerman bardzo chciałaby być obecna w takiej sytuacji. Chciałaby widzieć jak jej jedyna córka wpada do jakiejś typiary do biura i na dzień dobry pada na kolana z tekstem „pa na to”, gdzie „to” to były cycki jej córki. Z pewnością byłaby dumna. Pewnie tylko byłaby zadowolona, że nie klęczałaby przed żadnym mężczyzną, który z pewnością chciałby w obrzydliwy sposób wykorzystać jej piękną córeczkę. I piszę to jako ktoś kto miał okazję być już mamą Zimmerman.
Gaia to jednak potrafiła podrywać. Nie potrzebowała jakiś słabych rad z sb, żeby wyrywać dobre dupy. Wystarczyło znać kilka wierszy i czytać lesbijskie legendy i biseksualne ikony, które nienawidziły mężczyzn. Odpowiednie słowa wyszeptane w odpowiednim momencie dawały więcej magii niż nie wiem co. – Wiem. – Odpowiedziała zadowolona z siebie i cały czas się uśmiechając odwzajemniła pocałunek. Takie pocałunki też są seksowne, jak człowiek się podczas nich uśmiecha. – Ja ciebie też. W razie gdybyś nie zauważyła. – Dodała w trakcie pocałunku, bo nie było sensu przerywać takich przyjemności.
Śmiała się słysząc każdy z argumentów Zoey. Nawet jej przy tym nie całowała tylko wpatrywała się jak urocza Zoey próbuje ją namówić do złych rzeczy. Trzymając dłonie na biodrach Zoey, albo unosiła brwi w zdziwieniu, albo kręciła głową z niedowierzaniem. – Wow. Nie wiedziałam, że jesteś taka nierozważna i że mogłabyś mnie namawiać do takich złych rzeczy. – To brzmiało bardziej jak coś co Gaia by robiła. Nie Zoey. Well, well, well, how the turntables. – Co to za tekst? Chodzą o mnie jakieś ploty na mieście? – Teraz to wybuchła śmiechem i aż na chwilę zapomniała jak się oddycha kiedy Zoey położyła dłonie na jej pośladkach. – Zdążyłabym, ale nie chcę się spieszyć. Zasługujesz na to, żebym wycałowała każdy milimetr twojego ciała. Dziesięć minut to za mało. – Westchnęła lekko. – Chodź. Będziemy się całować na tamtej kanapie. – Bo ten fotel jest zjebany, więc dokładam sobie jakąś niedużą kanapę. Położyła się na tej kanapie na tyle ile mogła, bo jednak Gaia była nawet wysoka, zrobiła trochę miejsca dla Zoey, a jak Zoey dołączyła to Gaia od razu zaczęła ją całować. – Jak mi powiesz, że mam nie lecieć, to w sumie nie polecę. Zostaniemy tutaj. Wyjdziemy wieczorem. Albo jutro rano. Albo nigdy. – Zaproponowała, bo w sumie może jebać Tunezję czy tam Tajlandię czy Indonezję. Już tam była. Niczego nowego na bank nie mają.
ODPOWIEDZ