Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- Oj no wtedy się tak naprawdę nie znałyśmy - bo z tego co pamiętam, ale mogę się mylić też, to one sobie nie podały swoich prawdziwych danych żeby nie wiedzieć o sobie zbyt wiele? Coś tak kojarzę, ale chuj wie, mogę się mylić. - Wtedy czasem myślałam o tej tajemniczej, fascynującej kobiecie, która mnie pocałowała w ogrodzie botanicznym - ale no też nie mogła powiedzieć, że robiła to często, szczególnie, że później pojawiły się jej problemy z LB i musiała się tym zająć niestety. - Mówię od momentu, w którym się spotkałyśmy wtedy na plaży i Cię bardziej poznałam, od tamtego dnia jestem Tobą zainteresowana, z czasem coraz bardziej i bardziej - za cztery dni to już w ogóle nie będzie myśleć o niczym innym tylko o tym, że Gaia wraca do Lorne Bay. Chore. Sick. Powinna się leczyć z tego. - Nie tylko dla zasady - pokręciła głową - ale możesz zakładać, że nawet jak się złoszczę to nie znaczy, że nie jestem Tobą zainteresowana. Poza tym nie chciałabym się na Ciebie złościć... no chyba, że później byśmy się jakoś ładnie pogodziły, no to wtedy co innego - żeby podtrzymać napięcie, czasem wypadało się pozłościć czy nawet okazać odrobinę zazdrości, ale w kontrolowanych warunkach.
- Pilny czteromiesięczny wyjazd na imprezowanie... nie ma opcji, no chyba, że byś mnie zabrała ze sobą - wzruszyła ramionami, no bo może jakieś granice jednak trzeba było postawić. Zoey musiała się chociaż odrobinę szanować. Wysłuchała jej słów i lekko zmarszczyła czoło. Przyglądała się jej pozwalając na to, by ją dotykała, bo jednak nie działo się nic złego. W sumie to Zoey się nawet ucieszyła, że Gaia jej o czymś takim powiedziała. Czuła, że Zimmerman jakoś jej coraz łatwiej mówić o sobie w jej towarzystwie i czuła się z tym dobrze. - Rozumiem. - Pokiwała głową i zastanawiała się czy powinna zadać jedno pytanie, czy nie, ale chuj. Trudno. - Zrobiłabyś tak jeszcze raz? Teraz, jak już jesteś starsza? - Zapytała i przygryzła lekko wargę. Oczywiście wiedziała, że nie były parą, nie były razem, nie obiecywały sobie niczego, ale McTavish uważała, że są już na tyle ze sobą blisko, że mogła o to zapytać.
Jednak na jej ustach ponownie pojawił się uśmiech, gdy usłyszała jej odpowiedź. - Bardzo mi się podoba takie rozwiązanie. Odpowiedź 10 na 10. - Zachichotała i ucałowała Gaie w czubek nosa, pewnie uważała, że to słodkie czy coś w tym stylu. Dobrze, że Zimmerman nie miała kataru. Całe szczęście Zoey nie planowała czteromiesięcznego wyjazu, nawet nie miałaby gdzie sobie na tyle pojechać. Co najwyżej pojedzie na dwa tygodnie do Szkocji żeby odwiedzić dziadków, ale Gaia miała już na to zaproszenie więc i tak mogłaby z nią polecieć. Gaia zdecydowanie wiedziała jak poderwać dziewczynę, albo Zoey była łatwa do poderwania, bo wystarczyła jej odrobina atencji żeby już być w kimś zauroczoną. Pamiętajmy, że ona nie miała zbyt dobrej historii jeżeli chodzi o romantyczne relacje. - Wiem, ale zawsze miło to usłyszeć - tyle przynajmniej mogły sobie powiedzieć na ten moment, a to już coś, chociaż Zoey naprawdę miała przez moment wyjawić jej ten sekret, który już pewnie sekretem nie był, że jest w niej totalnie zauroczona.
Zaśmiała sie w głos słysząc jej słowa i aż pokręciła głową. - Widzisz, czasem lubię zaszaleć i Cię zaskoczyć - mruknęła rozbawiona, bo nie mogła wytrzymać widząc to zdziwienie na twarzy Gai. Szczerze mówiąc to Zoey się nie spodziewała, że akurat Zimmerman będzie zaskoczona. - A co mnie obchodzą co mówią na mieście, ja mówię to co wiem. Jeżeli na kogoś miałby poczekać samolot to będziesz to Ty. Poza tym, te z Cairns są często opóźnione - pewnie będzie Gai głupio jak się okaże, że będzie musiała na lotnisku czekać jeszcze dwie godziny, które mogłaby spędzić w ramionach panny McTavish. - Mam małe ciało - zaśmiała się, ale no to już była taka odpowiedź dla żartów. Obserwowała z uśmiechem jak Gaia idzie się rozłożyć na kanapie, Zoey natomiast najpierw musiała ściągnąć z siebie te buty, bo nie wygodnie byłoby jej w nich leżeć. No więc się ich pozbyła ze swoich małych stópek i podeszła do kanapy, na której położyła się tuż obok Gai na moment wtulając się w ciepłe ciało Zimmerman. - A nie chcesz jechać? - Zapytała łapiąc jej dłoń, którą później uniosła żeby móc ją pocałować najpierw w zewnętrzną, a później wewnętrzną stronę. No, bo jeżeli nie chciała jechać to Zoey mogła odwołać swoje spotkania i ugościć ją tutaj nawet przez te cztery dni. - Twoi przyjaciele nie byliby pewnie zadowoleni, że ich olewasz dla jakiejś randomowej typiary - bo pewnie kimś takim dla jej znajomych była. - Myślę, że powinnaś jechać, szczególnie jeżeli później masz mieć dużo pracy i takie wyjazdy nie będą już możliwe. - Oczywiście było jej przykro, gdy to mówiła więc żeby to ukryć to ją pocałowała. - Jak chcesz to możesz wrócić do mnie jeden dzień szybciej, wtedy odebrałabym Cię z lotniska i spędziłybyśmy wspólnie cały Twój ostatni wolny dzień... - zaproponowała mówiąc to dość cicho, bo akurat ją całowała w okolicach ucha.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Wydaje mi się, że one sobie w ogóle nie podały swoich imion. Nie używały nawet fałszywych. Po prostu tak się dobrze bawiły, że nie potrzebowały się znać, a jak przyszło co do czego to się okazywało, że te imiona były bardzo potrzebne. Ale wiadomo, że lepiej ufać twojej pamięci, a nie mojej, bo ja nawet nie pamiętam nazwisk typiar, które mamy na wizach. – Nie lubiłaś mnie wtedy. Na tej plaży. – Zaśmiała się, bo może wtedy była najebana w trzy dupy i zjarana, ale pamiętała swoją rozmowę z Zoey. – Myślałaś, że cię nie pamiętam. – No i nie pamiętała, ale kogo to obchodzi. Nie od dziś wiadomo, że Gaia to jest taki trochę kłamczuszek. Albo nie, nie kłamczuszek. Osoba, która udaje, że czegoś nie wie, żeby po prostu wyszło na jej. Tak, to pasuje do niej bardziej. – Dobrze. Będę o tym pamiętała. – Przynajmniej teraz zyskała jakiś tam stopień pewności, że jak Zoey się kiedyś na nią obrazi, albo zezłości to nie pójdzie się całować albo ruchać z kimś innym, żeby zrobić Gai na złość. Gaia pewnie by to zrobiła. Albo nie. Kogo ja próbuję oszukać? Nie była taka posrana.
- Ale o co konkretnie pytasz? Czy wyjechałabym na roczną przygodę czy odjebała Houdiniego? – No, bo to było istotne. – I czy zrobiłabym to jej czy komukolwiek innemu? – Dopytała przyglądając się Zoey, bo no może miała głowę zbyt głęboko we własnym tyłku, ale od razu pomyślała o tym, że może Zoey obawia się o siebie. – Tej konkretnej osobie nie zrobiłabym tego drugi raz. Widziałam się z nią przed Walentynkami. Zaprosiła mnie do siebie i jakoś tak pogadałyśmy i… zobaczyłam jak ją to zraniło. – Wzruszyła ramionami. – W sumie to nie wspomniałam, że zanim zaczęłyśmy ze sobą sypiać to całe życie byłyśmy przyjaciółkami. – Teraz to tylko pokazuje, że to jak bardzo zraniła Biancę było naprawdę obrzydliwe. Nie dość, że zraniła dziewczynę, która w połowie ją rozdziewiczyła, to jeszcze zraniła swoją najlepszą przyjaciółkę. – Nie wiedziałam, że ją to zrani. – Dodała na swoje usprawiedliwienie, bo jeszcze wtedy, Gaia nie miała głowy tak głęboko we własnej dupie. Nie była tak egoistyczną osobą. To były jej początki, kiedy zaczynała dopiero budować tą nieco toksyczną i zgubną pewność siebie.
Parsknęła sobie. Jej też nie obchodziło to co mówią na mieście, ale jednak trochę się zestresowała, że jednak Zoey zna jakieś ploty na jej temat. Gaia nie obawiała się o samą siebie. Bardziej pomyślała o rodzicach i rodzeństwie, którzy mogliby na tym wszystkim ucierpieć. A już na pewno obawiała się reakcji mamy na jakieś ploty. Jakby rzeczywiście lot z Cairns do Tasmanii był opóźniony o dwie godziny to Gaia nigdy by Zoey nie powiedziała. Poza tym byłaby wtedy szansa, że namówiłaby swoich towarzyszy podróży na to, żeby skorzystali z usług prywatnego samolotu Zimmermanów. Nie byłoby wtedy żadnego opóźnienia.
Zanim Zoey się położyła to Gaia w sumie też ściągnęła swoje buty, żeby nie było. Poluzowała też wiązanie w spodniach w razie gdyb McTavish chciała jeszcze raz podotykać jej tyłka. Miała zamiar jej wszystko ułatwić. Taka z niej dobra i uczynna osoba. Dobrze rodzice ją wychowali. – Chcę. Chciałam. Dopóki nie przyjechałam do ciebie. – No bo teraz to jej się odechciało. Teraz wolała leżeć na tej kanapie i się całować z Zoey. Ewidentnie w Gai zachodziła zmiana, która polegała na tym, że ta dziewczyna robi się po prostu powoli za stara i zbyt zmęczona na to, żeby wiecznie imprezować. Teraz nadszedł czas na leżenie na kanapie z ręką w spodniach. – Muszę jechać. – Przyznała smutno. Musiała jechać, bo musiała się upewnić, że z Amalią wszystko w porządku i że jej brat czuje się dobrze. Nie mogła ich tak po prostu zostawić mimo, że jednocześnie nie miała tam żadnych zobowiązań. Mimo wszystko Amalia była ważną osobą i nie wypadało jej tak po prostu olać. – Albo… mogłabyś mnie jednak namawiać do tego, żebym została i okaże się, że łatwo zmienić moje zdanie. – Zaproponowała i żeby pokazać jaka jest łatwa, podniosła się lekko, żeby ściągnąć z siebie te dresy. – Szkoda, że wyszłaś z tego spotkania. Spełniłybyśmy fantazje twoich kolegów po fachu. – Zażartowała i zmieniła pozycję tak, że teraz trochę się położyła na Zoey, ale nie za bardzo, żeby jej nie zgnieść. Tym bardziej, że ta kanapa w sumie też była chujowa i niewygodna. W ogóle o niczym nie myślą jak projektują te meble biurowe.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Pokręciła głową. - Lubiłam Cię wtedy na tej plaży, byłam zraniona, że mnie nie pamiętasz, ale to nie znaczy, że Cię nie lubiłam. Lubiłam Cię przez całe Sydney, wtedy też Cię lubiłam i teraz też Cię lubię, żebyś nie miała już żadnych wątpliwości - teraz to ją nawet uwielbiała jak już wiemy. Gaia to w ogóle nie powinna mieć wątpliwości co do tego jak Zoey, by się zachowała, gdyby rzeczywiście się pokłóciły. Nawet, by jej nie przyszło do głowy żeby odjebać coś takiego, prędzej, by poszła popłakać przy panterach mglistych, gdzie akurat byłby Parker, który dotrzymałby jej towarzystwa.
- Co to znaczy odjebanie Hudiniego? - Zapytała mrugając szybciej, bo nie wiedziała czy to jakiś slang 25-latków, o którym nie miała pojęcia, będąc już kilka lat po 25. Czuła się teraz nieco staro. - Chodzi mi o tym, czy też byś tak wyjechała i przestała się odzywać. Do mnie. Czy zrobiłabyś tak mi? Wiem, że niczego nie jesteś mi w stanie obiecać i tak dalej, pytam z ciekawości, bo to jest nie do końca ładne zachowanie nawet względem... koleżanki... - no, bo nie wiedziała jak ma siebie nazwać. Nie była jej dziewczyną, nie była jej partnerką, przyjaciółką też nie. Randką? Może. Ciężko było to jakoś nazwać i w sumie też nie potrzebowała tego na tą chwilę nazywać. Mogło zostać tak jak było, ale no chciała po prostu pokazać, że to brzydkie zachowanie względem każdej osoby, która jest Ci bliższa niż znajomy, z którym się widzisz raz na miesiąc. - Jeżeli to była Twoja przyjaciółka to mogłaś się domyślić, że ją to może zranić, ale widzisz... mówisz, że nie zrobiłabyś jej tego drugi raz. To już jest jakiś progres. Każdy popełnia błędy, nikt nie jest idealny. Ani Ty, ani niestety nawet ja. - No nie była odpowiednią osobą, żeby jej prawić jakieś wielkie morały na ten temat. Mogła powiedzieć swoje zdanie, ale sama nie była krystalicznie czysta, jeżeli chodziło o kończenie związków, więc no... nie była odpowiednią osobą do moralizowania jej. Przynajmniej akurat teraz.
Zoey nie mogła się nadziwić, że ma dzisiaj naprawdę dwa piękne widoki. Jeden ten za oknem, a drugi ten, który miała patrząc przed siebie i widząc Gaie na kanapie. Nie mogła się przestać uśmiechać i całe szczęście, że dość szybko udało jej się znaleźć blisko Zimmerman. - Yhym.. czyli preferujesz pobyć tu ze mną niż jechać do Indonezji? Czuję się niewątpliwie, niesamowicie zaszczycona. - Mruknęła unosząc kąciki ust tuż przed tym jak pocałowała Gaie. Chciałaby żeby nie jechała, ale nie mogła przecież jej odciągać od znajomych. Chyba, że mogła, to wtedy by to zrobiła. - No skoro musisz - westchnęła smutno - to chociaż wróć do mnie szybko - nawet prywatnym samolotem, jebać ekologie. Trudno. - Mogłabym zrobić o wiele wiele więcej - wymruczała, no bo już sorry, ale miała Gaie w samej bieliźnie zbyt blisko siebie, żeby ją teraz wypuścić, a jeżeli chodzi o macanki czy seks w biurze, to akurat Zoey miała doświadczenie. Obrzydliwe, ale jednak. - Nie, nie, nie. Takimi widokami wolę się z nimi nie dzielić - zachichotała obniżając się nieco na kanapie, gdy Gaia zmieniła pozycję. - Wolę to zatrzymać dla siebie - dodała kładąc jedną z dłoni na jej piersi, a drugą ułożyła na talii Gai żeby zachować równowagę. - Zostań ze mną jeszcze chwilę, poczekają - wymruczała przenosząc swoją dłoń z jej talii nieco niżej i niżej aż dotarła do dolnej części jej bielizny lekko odsuwając materiał w dół. - Byłabym bardzo słabą gospodynią, gdybym Cię teraz wypuściła w takim stanie - wyszeptała przyglądając się jej. - Ty się połóż, powinnaś sie zrelaksować przed lotem... - dodała i delikatnie zamieniła sie z nią miejscami, tak żeby żadna z nich nie spadła. Dzięki temu Zoey mogła szybciej i sprawniej ściągnąć swoją koszulę, po to, by później pocałunkami móc obsypywać ciało Zimmerman zatrzymując się ustami tuż przy materiale jej majtek. Czekała jeszcze na jej decyzję, czy postanowi zaryzykować z tym wylotem, czy będzie wolała jednak mieć bezpieczny zapas.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia oczywiście była niesamowicie obrzydliwą dziewuchą, która mogłaby sobie teraz leżeć z rękoma założonymi za głową i słuchać o tym jak bardzo Zoey ją lubiła i lubi. Oj jak ona kochała karmić swoje ego. Pewnie była pod tym względem bardzo łatwo. Wystarczyło jej dać atencje i okłamywać ją, że się ją lubi i momentalnie jej serce należało do takiej osoby. Obrzydliwe. Nie zapominajmy też o tym, że wciągała kokainę z tyłka czy tam czoła Erica. Niech tylko stary się o tym dowie. Zabierze jej to Porsche.
- Olanie kogoś. Zniknięcie bez słowa. – Wzruszyła ramionami, bo dla niej to było bardzo normalne stwierdzenie. Była w szoku, że Zoey tego nie znała, bo przecież nie była aż tak stara. A piosenka pewnie w radio cały czas leci. Nie wiem niestety, bo nie słucham radia. – Nie wiem, Zoey. Co to za pytania? – Zmarszczyła brwi, bo teraz czuła się jakby miała mieć pogadankę ze swoją matką na temat swojego zachowania. A już miała pogadankę od rodziców na ten temat. Może niekoniecznie z powodu porzucenia Bianci w taki sposób, ale z powodu porzucenia studiów na rzecz podróżowania i szlajania się po Europie. – Mogłam się domyślić, ale nie czytam ludziom w myślach i mam swoje życie do przeżycia. Nie mogę chodzić i cały czas martwić się innymi. Byłaś kiedyś w związku z kimś kto najpierw przez kilka lat był twoim przyjacielem? Nie chciałam skończyć jako niedoświadczona półdziewica, która przez całe życie przespała się tylko z jedną osobą. Nie chciałam też stracić dziewictwa z wibratorem, bo jakaś laska, z którą byłam nie chciała próbować nowych rzeczy. – Trochę się zirytowała, bo nie wiedziała, że jej głupi komentarz czy też wyznanie skończy się tym, że dostanie pogadankę na temat swojego zachowania. Gdyby Zoey znała jej oryginalne imię, to pewnie też zaczęłaby słyszeć jakiś tekst o tym, że Berta była inna niż Gaia. Oczywiście, że była inna. Berta była piętnastoletnią dziewczyną, która zaczęła przygodę z seksem, a Gaia jest dorosłą osoba, która decyduje sama za siebie.
Pokiwała głową potwierdzając, że Indonezja rzeczywiście wcale nie brzmiała tak atrakcyjnie jak spędzenie czasu z Zoey. Może gdyby wiedziała, że będzie wypoczywać w jakimś kurorcie o najwyższym standardzie to by się zastanawiała. Wiedząc jednak, że będzie spała bogowie wiedzą gdzie i w jakich warunkach… to zdecydowanie wolała się całować z Zoey i zapomnieć o całym świecie. – Nie poczekają. – Powiedziała szeptem, bo mimo tego, że chciałaby bardzo wierzyć w to, że poczekaliby na nią, czuła zupełnie inaczej. Jakby podświadomie znała zdanie Luny na ten temat – że na Gaię wcale nie warto czekać. Że na każdym rogu można znaleźć lepszą niż ona. Gaia doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Wcale nie była taka wyjątkowa jak jej mamusia wmawiała. Posłuchała rady Zoey i położyła się przymykając oczy. Zdecydowanie powinna móc się zrelaksować. Zaraz jednak lekko się podniosła, podpierając się na łokciach i patrząc jak Zoey zasypuje jej ciało pocałunkami. Zauważyła moment, w którym Zoey czekała na jej decyzję. – Nie mogę. Przepraszam. – Powiedziała chociaż serce, rozum i krocze podpowiadały, żeby powiedziała jebać wszystko, a już na pewno jebać jakiś wyjazd. Wyprostowała się i złapała Zoey za policzki i ją ucałowała. – Albo jebać to. Nie jadę. Pierdolę. – Postanowiła i pogłębiła pocałunek z Zoey. Po sekundzie znowu go jednak przerwała. – Kurwa mać. Co się dzieje? – Zapytała Zoey co najmniej jakby ta miała odpowiedź na to co się dzieje w głowie Gai. Tak bardzo chciała zostać, ale wiedziała, że powinna też jechać. Ale z drugiej strony… czy rzeczywiście powinna? Może wcale nie była tam potrzebna? To bardziej brzmiało jak wyjazd rodzinny. Albo wypad par. A ona i Amalia nie były parą. Usiadła na tej kanapie, podparła łokcie na kolanach i ukryła twarz w dłoniach. – Powiedz mi co mam zrobić. – Powiedziała tak cicho, ze sama nie wiedziała czy pytała Zoey czy Hermesa. Czy miała problem z podjęciem decyzji, bo nadal żywiła uczucia do Amalii i Amalia nadal była sprawą, której nie zamknęła czy po prostu już zakochała się w Zoey i nie widziała sensu w wyjeździe do Indonezji? – Wydaje mi się, że się w tobie zakochałam i nie potrafię przez to trzeźwo myśleć. – Wypaliła w końcu i spojrzała przed siebie, bo nie mogła spojrzeć na Zoey.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Zoey nie miała problemu z tym, żeby mówić Gai, że ją lubi. Mogłaby jej to szeptać do ucha każdego ranka, aż kiedyś to słowo zmieniłoby się w słowo w takie piękne wyznanie zaczynające się od litery "k". No i nie byłoby to "kopne Cię w dupę". - AAAA okej, czyli o to chodzi - no skąd Zoey mogła wiedzieć skoro podobni Dua Lipa nie istnieje w tym uniwersum, wiec i ta piosenka nie istnieje. Poza tym McTavish na pewno nie słuchała radia, ona miała swoje playlisty. - Zwykłe pytanie, takie z ciekawości. Nie musisz odpowiadać jak nie wiesz. - Nie będzie przecież na nią naciskać, żeby jej coś powiedziała. Na Gaie nie warto było naciskać, bo wtedy niczego się człowiek i tak nie dowiedział. - Nie no ja to rozumiem, mało które pierwsze miłostki są na całe życie. Nie ma się co oszukiwać, że tak jest. Chociaż ja nigdy nie umawiałam się z kimś kto był moim przyjacielem więc ciężko mi się do tego odnieść. - Ona się do tej pory umawiała w dużej mierze z ludźmi, którzy chyba jej nie za bardzo lubili. Popierdolony człowiek. - Utrata dziewictwa z wibratorem pewnie nie byłaby za bardzo interesującym przeżyciem... chociaż to zazwyczaj nie jest najprzyjemniejsza rzecz pod słońcem - Już nie będę taka tragiczna dla Zoey i założę, że akurat pierwszego partnera miała spoko, chociaż wolałaby tego swojego pierwszego razu nie powtarzać. Zdecydowanie bardziej do gustu przypadł jej ten pierwszy raz z Gaią.
Nie oszukujmy się, ale gdyby Zoey miała jechać w tej chwili gdziekolwiek to, by i tak wolała siedzieć z Gaią na tej nie do końca wygodnej kanapie i sie całować przez całe popołudnie, a później coś na szybko zjeść i dalej się całować. Najwyraźniej jej nie trzeba było dużo do szczęścia. Chciała powiedzieć coś głupiego, że jeżeli na nią nie poczekają to słabi to są znajomi, ale doszła do wniosku, że zamknie się, bo czasem milczenie było złotem. Mogła mówić tylko za siebie i coż, ona, by poczekała. Czekała w sumie cały czas. Oczywiście według niej było warto, być może dlatego, że nie gadała z Luną i nigdy nie porozmawia.
- Spokojnie, nic się nie stało - odpowiedziała pozwalając się Gai pocałować. Nie wiedziała co sie dzieje, ale cokolwiek, by to nie było to wolałaby Gaie teraz wspierać niż się na nią obrażać za to, że nie dała jej zrobić sobie... nie napisze tego... to jest obrzydliwe słowo, ale wiesz o co chodzi. McTavish była trochę zaskoczona, ale pozytywnie, bo oczywiście wolała żeby Gaia została z nią, nie zdążyła jednak nic powiedzieć, bo Zimmerman ją pocałowała i tego pocałunku też nie zdążyła jakoś za bardzo pogłębić, bo Gaia zaraz jednak przestała ją całować. Rollercoaster. Zoey przyklekła na kanapie obok niej i otoczyła ją ramieniem opierając czoło o jej ramię. Nie wiedziała co się dzieje, ale jakoś nie umiała znaleźć też odpowiednich słów. - Myślę, że niestety musisz sama podjąć decyzję. Oczywiście, że wolałabym żebyś ze mną została, ale jeżeli wiesz, że będziesz się tam dobrze bawić i masz ochotę na wyjazd ze znajomymi to jedź. - No, bo nie chciała żeby Gaia czuła się przez nią później jakoś ograniczana. No i niby wszystko spoko, ale gdyby ktoś jej wczoraj powiedział, że Gaia jej dzisiaj powie coś takiego, to by go wyśmiała. Nie spodziewała się takiego wyznania i nawet nie wiedziała jak ma na to zareagować oprócz tego, że po prostu się szczerze uśmiechnęła i jakieś dziwne ciepło zalało jej całe ciało. Ześlizgnęła się z kanapy żeby przyklęknąć przed Gaią i chwyciła jej twarz w swoje dłonie żeby zmusić ją do tego, by na nią spojrzała. Jednak zamiast coś powiedzieć to po prostu ją pocałowała, namiętnie, długo, tak jakby chciała, żeby Gaia zapomniała w tej chwili o całej reszcie świata. - Wywróciłaś moje życie o 180 stopni i nigdy nie chcę wracać do tego co było zanim Cię poznałam. Od dłuższego czasu jedyne, o czym myślę, jedyne, po co mogę oddychać, to… to ty. - Zoey o dziwo bardzo łatwo przychodziła rozmowa z ludźmi, gorzej jeżeli musiała mówić o swoich uczuciach i to takich jak zakochanie sie czy miłość. To już było problematyczne, nie dlatego, że tego nie czuła, a dlatego, że bała się powiedzieć o tym wprost, bo tak bardzo nie chciała znowu zostać zraniona.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Dua Lipa może nie istniała, ale na pewno istniała jej zła siostra bliźniaczka – Dula Peep. Gaia oczywiście była dumna z tego, że wyjaśniła Zoey wszystko tak sprawnie, że Zoey zrozumiała za pierwszym razem. To tylko potwierdzało jej, że różnica wieku w ich przypadku nie stanowiła żadnego problemu i żadnego nie powinna stanowić.
- Nie mam problemu z odpowiedzeniem. Po prostu nie wiem co bym zrobiła. Nie chcę obiecywać czegoś co może nie być prawdą. – Jasne, że wolałaby Zoey powiedzieć, że nigdy jej nie odjebie czegoś takiego, ale jestem prawie pewna, że Biance też takie rzeczy obiecywała. Ludzie obiecują wiele rzeczy jak są w sobie zakochani, albo jak są w transie, który sprawia, że nie są w stanie logicznie myśleć. Ostatecznie jednak nie wiadomo jak się potoczy życie czy po prostu miłość. Może to Zoey zakocha się w kimś innym i Gaia nie będzie miała wyboru i ją zostawi, żeby ustrzec się przed złamanym sercem. – No to ciężko jest zerwać z kimś kto był przyjacielem zanim zaczęłaś się z nim jebać. – Wzruszyła ramionami. – Takie zerwanie nie jest łatwe, bo wiesz, że nie tylko tracisz kochankę, ale też przyjaciółkę. Więc po prostu łatwiej było to zrobić w ten sposób. Dla mnie. – A jak wiadomo to Gaia myśli dosłownie tylko i wyłącznie o sobie. Dopiero teraz zaczynała rozumieć to jak czuła się Bianca oraz to, że prawdopodobnie Rochester-Cho nigdy jej tego nie wybaczy. Była też szansa, że może będą się starały jak szalone, żeby naprawić tą przyjaźń, ale może im się nie udać, bo po prostu… seks rujnuje wszystko. Taka prawda. – No nie. – Potwierdziła. – Zajebiście było najpierw stracić… połowę dziewictwa z dziewczyną, ale później chciałam więcej. – Ostatecznie to po prostu skończyło się na tym, że wolałaby poślubić wibrator niż wziąć do ręki penisa, ale no co zrobisz. Pewnie jeszcze jakiegoś weźmie. Nie będę jej ograniczać. No chyba, że Zoey będzie chciała się hajtnąć w sekrecie, tak jak zrobiła to z LB.
Znajomi to mogli sobie na nią czekać. Miała takie dziwne przeczucie, że Amalia by na nią poczekała. Bardziej chodziło tutaj o samolot, który raczej by nie poczekał, bo jednak loty też mają te swoje szalone grafiki, których należy przestrzegać. Dla nich, panienka Zimmerman wcale nie była taką ważną osobą.
Pokręciła głową w zaprzeczeniu. Nie, nie. Nie mogła samodzielnie podejmować takiej decyzji. Złapała się mocniej za swoje kolana. Tak bardzo potrzebowała teraz zadzwonić do Luny i zapytać ją co powinna zrobić. Chciała też zadzwonić do mamy i się rozpłakać i opowiedzieć o tym, że ma teraz atak paniki spowodowany tym, że ma realna szansę na to, żeby być szczęśliwą, ale nie może tego szczęścia chwycić. Wizja bycia szczęśliwą ją przerażała. Tak samo się czuła kiedy zakochiwała się w Noah i nie myślała o tym, że właśnie emocjonalnie zdradza Benedicta. Była tak zakochana, pierwszy raz pewna wszystkiego co miała w życiu. Miała wszystko, a później jednego dnia to straciła.
Spojrzała na Zoey jak ta złapała ją za twarz. Patrzyła na nią jednak przez chwilę, bo czuła się absolutnie żałośnie. Przymknęła więc oczy i starała się w ogóle nie myśleć o tym, że jest najbardziej popierdoloną osobą jaka chodziła po tej planecie. Jak mogła mówić jej o zakochaniu, jak jeszcze niedawno była pewna, że była zakochana w Amalii. Gaia zapewne nie miała zielonego pojęcia o miłości. Potrzebowała, jak na typową egoistkę przystało, tylko i wyłącznie atencji. Ale, żeby nie było… to co powiedziała było prawdą. Nie powiedziała tego dla atencji, bo wiem, że zaraz byś mi to wypominała przez następne 7 lat. Wbijając paznokcie mocniej w swoje własne kolana. Odwzajemniła pocałunek. W odpowiedzi na słowa Zoey pokiwała tylko głową. Nagle nie pamiętała żadnego wiersza, który mogłaby jej teraz powiedzieć. A nic mądrego nie przychodziło jej do głowy. Nawet jeżeli miałaby coś do powiedzenia to nie mogłaby się odezwać, bo czuła jak chce jej się wymiotować. Wiedziała, że to pogłębiający się atak paniki, ale robiła sobie nadzieję, że to przez tego cukierka, którego wsadziła sobie do ust jak wchodziła do biura Zoey. Później gdzieś tego cukierka połknęła i teraz zatrzymał jej się na żołądku i ją uwierał. – Naprawdę muszę iść. – Powiedziała w końcu myśląc o tym, że nic w tym momencie nie układało się według planu. Miała lecieć do tej Indonezji, miała stamtąd wrócić i skupić się na fundacji. Miała zacząć pracować na własne imię i miała zaprosić Zoey na randkę i miała ją w sobie rozkochiwać i sama miała przy okazji się zakochać. Nie miała się zakochać tak wcześnie.
Sięgnęła po swoje dresy, które zaczęła ubierać. Wstała też i usiadła na podłodze po to, żeby ubrać swoje buty. – Będę oczywiście za tobą tęsknić i nie będzie nawet sekundy jak nie będę o tobie myślała. – Powiedziała skupiając się na sznuradłach, których nagle nie potrafiła zawiązać. Wstała, żeby podejść po koszulkę, którą ubrała na lewą stronę, znalazła też koszulę, szybko ją na siebie ubrała i podeszła do Zoey. Ujęła jej dłonie w swoje i wpatrywała się w nią przez chwilę. – Błagam, nie zakochuj się w nikim innym jak mnie nie będzie. – Ludzie byli zjebani jeżeli nie doceniali Zoey i tego, że taka singielka chodziła po Lorne. Obrzydliwe i żałosne. – Wrócę do ciebie najszybciej jak się da. – Dodała i nachyliła się, żeby złożyć delikatnego całusa na policzku Zoey. – Będę za tobą tęsknić jak pojebana. – Puściła już jej dłonie i ruszyła w stronę drzwi. Chwyciła swój plecak, otworzyła zamek i jeszcze się obróciła, żeby posłać Zoey buziaczka. Patrzyła na nią przez dwie sekundy i w końcu wyszła zamykając za sobą drzwi, żeby nikt nie widział Zoey bez koszuli.

/ zt x2
ODPOWIEDZ