animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Parsknęła śmiechem. Takiego zboczenia to w sumie nigdy nie widziała. Zanotowała w głowie, żeby nigdy nie opowiedzieć Zoey o tym jak jej rodzice hodowali swoje owce i kozy, żeby później je ubijać na mięsko. Gaia lubiła takie obiady. Co prawda nikt z Zimmermanów osobiście tych zwierząt nie ubijał, ale no mieli swoje tradycje. – Wow. Czyli homary nie mogą liczyć na twoje współczucie. – Pokręciła głową, bo śmiesznie, że niektóre zwierzęta mogły sobie być w swojej ostatecznej formie, a niektóre nie.
- Fascynujące stwierdzenie. – Teraz już nie była naburmuszona z tego powodu, ale nadal pamiętała, że Zoey nie do końca wydawała się zachwycona jej obecnością. Może rzeczywiści chodziło o to, że było już późno i Gaia nie powinna czegoś takiego robić. A przynajmniej nie na tym etapie znajomości. Może teraz Zoey miałą inne podejście, bo Gaia była szczera. – Zoey… to są naprawdę absurdalne obawy. Nikt nie był idealny. - Poza Gaią oczywiście. Żartuje, hehe. Nie mogła być idealna z małymi cyckami i tak wielkimi łapami. Poza tym miała paskudny charakter. – Poza tym nie chodzi o to, żebyś była idealną dla całego świata czy coś. W końcu poznasz kogoś dla kogo będziesz spełnieniem każdego marzenia jakie ta osoba kiedykolwiek miała. – W oczach Gai Zoey była idealna, ale nie mogła jej tego powiedzieć, bo brzmiałoby to debilnie. Zwłaszcza po tym jak w nocy jej mówiła, że potrzebuje czasu na ogarnięcie swoich rzeczy, a teraz takim tekstem sugerowałaby, że jest odpowiednią dla Zoey osobą. Zupełnie jakby Sonet 47, Szekspira tego nie sugerował. Sweet, summer child. – Dlaczego nie? – Czyżby Gaia nie wyglądała na oczytaną osobę? – Nie. Wolę lesbijskie ikony jak Emily Dickinson i biseksualne królowe, które nienawidzą mężczyzn jak Sylvia Plath. – Uśmiechnęła się ładnie, bo przypominam, że była w swojej erze, gdzie nie przepadała za mężczyznami. No chyba, że mieli fajne, owłosione klaty, to wtedy mogłaby się złamać.
Spojrzała na Zoey marszcząc brwi. – Jak mam nie pytać o coś takiego? – Zaśmiała się. – Jakbym nie zapytała, to byśmy nie poszły na randkę, bo nie byłoby pomysłu i wyszłoby na to, że byłyśmy tylko na jednej randce. – Była rozbawiona tym, że Zoey była tak chętna na tą randkę, że Gaia nie musiała nawet o nią pytać. Chociaż wiadomo, Zimmerman była pewna, że musiała, bo tak to działa. Ale teraz jak już miała zgodę na randkę, to wiedziała, że będzie musiała zacząć coś planować. A musiała wymyślić coś ładnego, bo Zoey zasługiwała na ładną randkę od niej. Zapyta Joela skoro typ ma takie dobre pomysły. Znowu sobie dokładam kolejną, mentalną grę. Starała się nie chichotać jak Zoey całowała ją po szyi, bo jednak w międzyczasie jeszcze opierdalała tego gofra i nie chciała pluć jedzeniem. Średnio jej to jednak wychodziło, bo przy okazji zastanawiała się czy właśnie tak wygląda szczęście. Gofry w dobrym towarzystwie i zero zmartwień. W sumie to na dobrą sprawę jej jedynym zmartwieniem było to, że nie wiedziała, gdzie Ponyo zrobiła kupę.
- Zoey. – Zaczęła, odłożyła swojego gofra i wytarła dłoń w serwetkę. – Na luzie korzystaj sobie ze sztućców. – Chciała, żeby McTavish czuła się komfortowo, więc nawet sięgnęła jej widelec i nóż i podała taki zestaw. Gaia może i była w tej kwestii zawodowcem, ale też zdarzało jej się ujebać. Teraz w sumie miała wyjebane w to czy się ujebie czy nie. Wzruszyła ramionami. – Chyba się z tym urodziłam. Zawsze kochałam żreć. A z rana miałam największy apetyt. – Spojrzała na Zoey. – Jak wszedł okres dojrzewania, to zaczęłam z rana nabierać apetytu na inne rzeczy. – Puściła jej oczko i wysłała buziaczka. Trudno. Już niech będzie kanonem to, że Gaia jest fanką mlecznego startu. Jak już raz o tym napisałam, to mogłam się domyślić, że tak to się skończy. – Kiedy ty postanowiłaś, że nienawidzisz jedzenia? – Uśmiechała się szeroko, ale no sory, musiała.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Uśmiechnęła sie smutno i lekko wzruszyła ramionami. - Może i są absurdalne, albo może całe życie staram się sprostać każdym wymaganiom, a jak nie wychodzi... wtedy jest problem. - Miała wymagania o byciu idealną córką, kobietą ze wspaniałą karierą, niezależną, ale też bez przesady, bo jednak musiała mieć porządnego mężczyznę przy boku, takiego który będzie się idealnie prezentował przed rodziną i znajomymi, a co się będzie działo za zamkniętymi drzwiami to już mało istotne. Chciała mieć tak jak te wszystkie idealne kobiety w idealnych serialach i dążyła do tego za wszelką cenę zapominając o tym, że przede wszystkim to siebie powinna idealnie traktować i sama ustawiać wymagania. - Być może... ale chyba muszę po prostu spróbować zaakceptować siebie taką jaką jestem, idealną czy nie. Może to będzie moje wyjście poza strefę komfortu - musiała zrzucić z siebie piętno swoich poprzednich związków, które doprowadziły ją do takiego stanu. Jak zacznie sama uważać swoje małe piersi za atut to będzie się z nimi prezentować o wiele lepiej i na dodatek będzie pewniejsza siebie. Miała już te 30 lat na karku i nie chciałaby uzależniać swojej samooceny od komentarzy i zachowania innych ludzi, chociaż oczywiście, łatwiej powiedzieć niż zrobić. - Nie wiem jakoś po prostu nie spodziewałam się, że akurat poezja. Bardziej zakładałam jakieś felietony albo reportaże. - Pewnie podcasty, ale nie koniecznie poezję. Jakoś sobie nie wyobrażała Gai siedzącej w łóżku przed spaniem i czytającej wiersze. Jak kiedyś to zobaczy to ją narysuje, bo muszę pamiętać, ze Zoey umiała rysować. - Chyba nie znam zbyt wiele wierszy - zdała sobie z tego smutną sprawę. - Jaki jest Twój ulubiony wiersz tych lesbijskich i biseksualnych ikon? - Zapytała, bo wtedy sobie je poczyta jak wróci do domu, żeby się trochę dokształcić. Zoey pewnie wolała czytać Rozmyślania Marka Aureliusza w oryginale. Bo przecież była nudna.
- No normalnie - zaśmiała się - po prostu przyjedź po mnie, powiedz, że jedziemy na randkę i ja powiem, że okej i juz - no chyba, że akurat jej nie będzie w domu. Co było mało prawdopodobne, ale mogło się też wydarzyć. - Aczkolwiek to jest takie urocze jak o to pytasz - chciałam napisać, że dawno jej nikt nie zapraszał na randkę, ale to by było jednak drobne oszustwo, jednakże było o wiele milej, gdy robiła to Gaia. McTavish czekała na to, aż w końcu będę mogły oficjalnie wybrać się na kolejną randkę. No, bo wiadomo, że był ban ba randki, ale najwyraźniej Gaia już go zdjęła więc Zoey mogła się cieszyć.
- Oj no chciałam być chociaż trochę jak zawodowiec - ale najwyraźniej jej nie wychodziło wiec z wdzięcznością wzięła widelec i nóż od Gai i cóż, była jak typowa pańcia teraz. Jadła sobie ładnie, czysto, odkrawając kawałek po kawałku i nabierając na widelec razem z bitą śmietaną i owocem. - Nie chciałaś nigdy w takim razie robić czegoś związanego z jedzeniem? Mieć własną restaurację albo zostać krytykiem kulinarnym? - Dla Zoey jedzenie nigdy nie odgrywało jakiejś istotnej roli. Jadła, bo jadła, ale co konkretnie to było to juz nie miało takiego znaczenia. Dlatego przez tak długo miała katering, który po prostu zajmował się wybieraniem jedzenia za nią, bo jej i tak było wszystko jedno. - Yhym? Co to były za rzeczy z rana? - Mogła się domyślić, ale kto jej zabroni trochę poflirtować. To było lepsze niż tekst o fajnym mikserze. - To nie tak, że nienawidzę jedzenia - zaśmiała się, bo to przecież brzmiało tragicznie. - Jakoś po prostu nie przywiązywałam do tego wagi. Jadłam cokolwiek. Starałam się tylko żeby było to względnie zdrowe dlatego miałam katering. Nie miałam za bardzo dla kogo gotować, a gotowanie dla samej siebie było po prostu bez sensu - w jej oczach przynajmniej. Pewnie, by tego nie zjadła, musiałaby mieć na dwa dni, a nie lubiła jeść tego samego dwa dni pod rząd. - Ale potrafię docenić dobre jedzenie, dlatego pojedziemy do tej restauracji, o której Ci mówiłam - nie wiedziała jeszcze kiedy, ale na bank im to zorganizuje. Gaia musiała spróbować tych pyszności.
- Okej, jestem pełna - powiedziała po paru minutach jak już zjadła całego gofra. Rozłożyła się trochę bardziej na tym ogrodowym fotelu opierając się plecami o oparcie i trzymając kawę w jednej ręce. - Podziękowania dla kucharki - dodała wyciągając wolną dłoń i lekko zaczęła ją SMYRAĆ, to słowo jest tragiczne, po ramieniu. Słońce zaczęło też przyświecać w ich stronę więc Zoey na chwilę przymknęła powieki bo było jej ciepło i milutko. - Teraz Ci się nie dziwię, że uważasz, że śniadania są najlepsze - spojrzała na nią tylko przez jedno uchylone oko. Zoey cyklop.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Jebać wymagania innych, Zoey. – Nikt nie przeżyje jej życia za nią. A Gaia była pewna, że na łożu śmierci nie chciałaby żałować tego, że za bardzo skupiała się na tym, żeby spełniać oczekiwania innych ludzi. – No to jest najważniejsze. Aczkolwiek też zajebiście trudne. Myślę, że na świecie jest dosłownie garstka osób, które tak szczerze akceptują siebie. – No bo ktoś mógł mieć zajebistą pewność siebie, a jak przychodziło co do czego i człowiek był sam ze sobą, to wychodził te wszystkie kompleksy. Taka Gaia na przykład była niesamowicie zakompleksiona. Uchodziła za kogoś kto jest pewny siebie i w ogóle, a tak naprawdę wszystko było maską i jednym wielkim udawaniem przed światem.
- Jasne. Przyznaj, że jesteś w szoku, że czytam cokolwiek. Pewnie myślałaś, że tylko imprezowanie mi w głowie, co? – Nawet by jej nie oceniała. Dokładnie tak się zachowywała. Dokładnie to robiła. Ale gdzieś przy okazji znajdowała czas na czytanie. Rodzice zawsze pragnęli tego, żeby ich dzieci były oczytane. Wpajali im czytanie od małego. – Od Dickinson to zdecydowanie If You Were Coming in the Fall. Z Plath jest nieco ciężej. Jej wiersze są obszerniejsze i często zamiast całego wiersza trafia do mnie tylko fragment. Ale jak mam wybierać to zdecydowanie wybrałabym Lesbos. – Wiersz Plath to by wybrała chociaż by ze względu na nazwę. Gaia, jak każda szanująca się biseksualistka, miała sentyment do tej wysypy. Niech Zoey zapyta Sameen o Lesbos. Na bank miała kilka fajnych historii do opowiedzenia. Chociaż nie. To Sameen. Jej historie nie są fajne.
- Dobrze. – Uśmiechnęła się, ale wątpiła, żeby w najbliższym czasie tak zrobiła. Nadal czuła ból i żenadę po tym jak zrobiła coś takiego wczoraj rano i Zoey pojechałą oglądać pantery z tym zjebem. Obrzydlistwo.
Zaczęła się histerycznie śmiać słysząc, że miałaby pracować przy jedzeniu. – I miałabym do końca życia śmierdzieć jakbym się kąpała w głębokim tłuszczu? Nie, dziękuję. – Pokręciła głową, bo fakt, że Zoey by ją w czymś takim widziała był zajebiście przezabawny. – Preferuje moje włosy gładkie i pachnące. Tak samo moje ciało. Nakremowane i pachnące. – Spoko, od czasu do czasu lubiła coś upichcić, ale jakby miała całe życie śmierdzieć to równie dobrze mogłaby zostać rybakiem jak pradziad od strony jej matki. No po prostu nie. To nie są czasy, gdzie ktoś taki jak ona ma być skazany na śmierdzenie. – Czytanie poezji, Zoey! Nie wiem o czym innym mogłabyś pomyśleć. – Przewróciła oczami wielce oburzona. Na bank nie chodziło o mleczny start. Fuj. – Jak można nie przywiązywać uwagi do tego co się je? Urodziłaś się w więzieniu i nie miałaś za bardzo wyboru? – Spoko jakby żyła w zamknięciu i rzeczywiście nie miała wpływu na to co się jej podawało. Ale być wolną kobietą i nie interesować się jedzeniem? Chore. Pewnie wpierdalała tylko gotowce z Żabki jak jakiś chory człowiek. Chciała też zażartować, że może jakby Zoey przywiązywała uwagę do jedzenia, to by urosła i może miała większe cycki, ale jednak mógłby to być nieco chamski żart. W sensie nie byłby to zamiar tego żartu, ale bałaby się, że tak zostałaby odebrana. – Ta restauracja to jedyne miejsce, gdzie jadłaś dobre jedzenie czy masz z nią jakieś miłe wspomnienie? – Zauważyła, że Zoey wspomina o tej restauracji dosyć często. Nie chciała za bardzo, żeby się okazało, że Zoey tam łaziła z jakimś swoim byłym i teraz zabiera tam Gaie. Będą musiały słuchać „Deja Vu” Olivii Rodrigo jeśli tak będzie.
- Pełna? Zjadłaś jednego gofra. – Gaia na luzie opierdzielała trzy gofry. Jak była sama i nikt nie patrzył to pewnie nawet cztery, ale nie chciała, żeby Zoey sobie o niej pomyślała, że jest jakimś obżartuchem i popełnia jeden z siedmiu grzechów głównych. A skoro to będzie mój post 333, to Gaia musi być kościelna. Wyzerowała swojego gofra, wytarła usta i dłonie w serwetkę i chwytając kubek z kawą patrzyła jak Zoey cziluje sobie bombę. Uśmiechnęła się w odpowiedzi patrząc na tego cyklopa. Nienawidzę tego. Fuj. – Chodź. – Powiedziała w końcu i zabrała Zoey kubek z kawą i odstawiła go na stolik. Swój też tam postawiła. Zamknęła pojemnik ze słodyczami, swoim talerzem zakryła miskę z owocami, a talerz z dwoma suchymi goframi wzięła do ręki i wstała. Drugą dłonią złapała Zoey i poprowadziła ją do domu. Zamknęła za nimi taras upewniając się, że wszystkie zwierzęta są w domu i poszły do sypialni Gai. Gaia zamknęła drzwi, żeby żaden zwierzak nikogo już nie napierdzielał po mordzie. Odstawiła talerz z goframi na stolik przy łóżku i razem z Zoey przeszły do łazienki. Gaia prowadziła, więc Zoey nie miała za bardzo wyboru. Ale spoko, nie będzie wspólnego robienia kupy. Zimmerman wynalazła czystą szczoteczkę do zębów i wręczyła ją Zoey. Sama przy okazji nałożyła pasty na swoją i zaczęła szczotkować zęby. Stanęła sobie za Zoey i obejmując ją w pasie wpatrywała się z uśmiechem w jej odbicie w lustrze.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- A Ty? Masz z czymś problem? - Zapytała, bo Gaia mówiła, że istniała tylko garstka ludzi, którzy potrafi się akceptować w stu procentach. Była ciekawa czy Zimmerman do takich ludzi należy, ale w sumie po tym co usłyszała wczoraj to nie była do końca pewna, czy rzeczywiście Gaia była wśród tej garstki wybranych. Mogła się jednak mylić. Zoey chciałaby patrzeć na siebie w lustrze i nie myśleć o tym, że dla tylu osób, była niewystarczająca, ze względu na swoje ciało, charakter czy inteligencje. Nie mówiła tu tylko o swoich partnerach, ale także przyjaciołach czy nawet rodzinie. Ciągle miała uczucie, że czegoś jej brakuje, nawet jeżeli tak nie było, bo była po prostu sobą. Zoey. Just Zoey.
- Wcale nie aż tak, obstawiałam bardziej takie formy, w których dużo się dzieje jak właśnie reportaże w gazetach - no jakoś po prostu poezja do niej nie pasowała, przynajmniej na razie jakoś Zoey tego nie była sobie w stanie wyobrazić. - Na bank nie widziałabym Cię z jakimś opasłym tomiszczem dzieł Tolkiena - to absolutnie nawet nie wchodziło w grę. Na fankę fantasy jej też po prostu nie wyglądała.- W takim razie przeczytam je sobie jak będę w domu i napiszę Ci co o nich myślę, albo zadzwonię i Ci powiem - pewnie będzie szybciej. Mogłaby je pewnie przeczytać u Gai, ale chciała się skupić, a wiadomo, że przy Zimmerman byłoby to ciężkie, bo czasem Zoey zapominała przy niej o oddychaniu, a co dopiero o składaniu literek w zdania.
- Czemu od razu śmierdzieć - zaśmiała się - przecież Ci ludzie się myją... chyba - no, bo może nie! Zoey nie znała nikogo kto miałby chęć zostać krytykiem kulinarnym. Znała tylko Lule, która chciała założyć własną restauracje. - W sumie moja znajoma ma takie marzenie, żeby założyć własną restaurację., Bardzo dobrze gotuje, niedawno nawet u niej jadłam, bo poszłam jej doradzać w sprawie problemów sercowych - a akurat na problemach sercowych to Zoey się znała jak mało kto. - Nie ma na to co prawda funduszy więc zaproponowałam, że mogę zostać jej biznesowym wspólnikiem i dam jej kasę. - No, bo akurat z pieniędzmi to Zoey problemu nie miała, a chciałaby żeby jej koleżanka spełniła swoje marzenie i robiła w życiu to co kocha. - Jak to o czym? O gimnastyce z rana, już mnie chciałaś przyłapać na jakiś nieczystych myślach - uśmiechnęła się i puściła do niej oczko, bo nie dała się tak łatwo nabrać, chociaż myśli rzeczywiście miała brudnawe. - No po prostu jadłam co mi dawali jak byłam mała i mi tak zostało - zaśmiała się, bo nie wiedziała jak inaczej miałaby to wytłumaczyć. Nie znała sie dla jedzeniu, umiała tylko powiedzieć czy coś jej smakuje czy nie. - Często tam bywałam jako dziecko i nastolatka. Mój ojciec ma jedno z biur w Melbourne i jeździliśmy tam całą rodziną, zawsze nas zabierali do tej restauracji. Początkowo jadłam tylko frytki, bo nie chciałam tknąć owoców morza, ale jak trochę dorosłam to zrozumiałam, że są przepyszne. Próbowałam już tych samych dań w różnych miejscach i Melbourne dalej smakuje mi najlepiej. - Być może była to kwestia jakiegoś sentymentu niż wybitnie pysznej kuchni, ale tak czy inaczej chciała, żeby Gaia z nią to miejsce odwiedziła.
- No właśnie, ja jestem mała, mam mały żołądek. - Tym się zawsze starała wybronić jak ktoś jej zarzucał, że za mało jadła. Była po prostu mała więc wszystko miała mniejsze, koniec kropka. Tak czy inaczej jedzenie było pyszne, a poczuła się naprawdę odprężona czując jeszcze słońce na swojej twarzy i mogąc patrzeć sobie na Gaie, nawet tylko jednym okiem. - Okej - powiedziała i wstała łapiąc Gaie za rękę i idąc za nią. Była pewna, że idą się całować. Tym bardziej jak weszły do sypialni, ale w sumie to bardzo ucieszyła się jak weszły do łazienki żeby się jednak odświeżyć. - Dzięki, głupio mi było pytać czy masz jakąś zapasową szczoteczkę - przyznała i wzięła też trochę pasty na swoją szczoteczkę i zaczęła czyścić swoje zębulki. Uśmiechnęła się, gdy Gaia ją objęła i przechyliła lekko głowę na bok żeby obie widziały się w lustrze. To był naprawdę fajny widok, Zoey mogłaby się tak długo w to wpatrywać jak Harry Potter w to magiczne zwierciadło, w którym widział swoich rodziców. Nie mogła jednak nic powiedzieć więc musiała wypluć pianę, która zrobiła się w jej ustach. To już nie było takie hot, no ale to tylko mycie zębów. - Chcę mieć taki obraz w nowym domu - powiedziała wskazując palcem na ich odbicie i znowu wróciła do szczotkowania, tym razem obróciła się w stronę Gai i lekko dotknęła ją palcem w czubek nosa. Nie wiem dlaczego, tak po prostu. Po umyciu zębów wypłukała sobie gardło i wytarła twarz ręcznikiem, którym pewnie wieczorem wycierała też swoją buzię. Nie była jak Zara Larsson. - Chciałabym Ci powiedzieć, że chyba nigdy nie podobałaś mi się bardziej niż teraz - no bo oczywiście zawsze wyglądała hot, ale teraz była w tym wszystkim tak bardzo naturalna. Bez makijażu, bez jakiś ekstrawaganckich ciuchów i całej tej otoczki dookoła niej. Teraz widziała w niej po prostu tą dziewczynę, w której mogłaby się zakochać, która mogłaby skraść jej serce na dobre. Widziała tą Gaie, dla której totalnie straciła głowę w ogrodzie botanicznym. Podeszła więc do niej i zakładam, ze Gaia już też zęby umyła do końca, położyła dłonie na jej talii i stanęła na palcach żeby tą Gaie pocałować, bardzo delikatnie, ledwo muskając wargami jej usta.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Żeby tylko jeden. – Westchnęła ciężko i posłała w stronę Zoey smutny uśmiech. Nie chciała się za bardzo rozgadywać na ten temat. Nie chciała zabierać Zoey atencji. Żartuje. Po prostu no nie chciała się otwierać na temat swoich przeraźliwie szerokich ramion i wielkich dłoni. Pewnie też wyskakiwały jej pryszcze przed okresem. A poza tym to miała paskudny charakter i raniła ludzi, którzy byli w niej szaleńczo zakochani. Nie robiła tego umyślnie jak coś. Po prostu tak wychodziło, okej?
- Może jeszcze powiedz, że w gazetach plotkarskich. – Gaia to nawet nie wiedziała, ze jeszcze tworzą gazety. Była pewna, że wszystkie takie artykuły są dostępne w Internecie i nikt już nie korzysta z papierowych gazet. No, ale ona też nie chodziła do kiosku czy coś. – Czytałam Tolkiena. – Prychnęła oburzona, bo dobra, nie pasowało to do niej w ogóle, ale to jednak klasyk, a Gaia lubiła być w temacie z takimi rzeczami. Nie na tyle, żeby obejrzeć film, ale lubiła.- Możemy poczytać razem. – Zaproponowała w bardzo beztroski sposób. Już wiemy, że obie mają bardzo seksowne mówione głosy, więc chamsko byłoby tego nie wykorzystać. A jestem pewna, że Gaia ma tomiki kompletnych kolekcji wierszy Sylvii i Emily. Pewnie jak Gaia była młodsza to je ze sobą szipowała. Frajerka.
- No bo ciężko jest zmyć z siebie taki smród. Jak raz tam przesiedzisz to spoko, ale jak jesteś tam cały czas, to niestety… zostaje to z tobą na zawsze. – Serio. Opowiem ci o tym na DC, albo jak kiedyś będziemy patatajać na Gai i Lunie, iks de i się zdzwonimy. – Okej. – Zmarszczyła brwi, bo znowu dowiadywała się o jakiejś znajomej Zoey, a przecież ona nie miała żadnych znajomych. Dlatego Gaia ją wybrała, bo nie miała znajomych. A okazuje się, że jednak ich ma. Przykre. – Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Inwestować coś takiego w takim momencie? – Miała tutaj na myśli to, że jednak teraz Zoey będzie się pocić z tym wieżowcem, który stawia w Cairns. – I co jej takiego doradziłaś? Co za problemy sercowe? – Pewnie z mężczyznami, bo laski to zawsze kurwa miały problemy z facetami. Masakra. Gaia to nawet nie chciałaby poświęcać swojego czasu na myślenie o jakimś mężczyźnie.
- ”Jadłam co mi dawali” brzmi jakbyś jadła też z podłogi. – Pewnie mała Zoey ma fotki jak siedzi na ziemi i je z podłogi jakieś okruchy i ciągle sobie komentują te zdjęcia „odkurzacz” i wszyscy są tym niesamowicie rozbawieni. Ale jak już nazwiesz dziecko ziomkiem to tragedia i inba.- Ufff. To dobrze. Bałam się, że zabierałaś tam wszystkie swoje laski i teraz będę musiała konkurować z jakimiś wspomnieniami. – Uśmiechnęła się ładnie. – W sumie to nie laski. Kretynów. Ja będę pierwszą i ostatnią laską, jaką tam zabierzesz. – Bo jeżeli kiedykolwiek Zoey ją rzuci, albo nie będzie jej chciała to Gaia sobie kupi tą restauracje i zrobi z niej myjnie bezdotykową, albo coś innego nie ma sensu. Gaia nie musiała być pierwszą, ale chciała być ostatnia. Chociaż w przypadku Zoey będzie też pierwszą. Piękne. Aż się wzruszyłam.
- Przecież to nie jest głupie pytanie. – Zaśmiała się. Całkiem normalna rzecz. A jakby nie miała dodatkowych szczoteczek, to po prostu Zoey umyłaby zęby jej szczoteczką. Wiadomo, że średnio higieniczne, ale nie miała żadnych chorób, więc była gotowa na to poświęcenie. Już i tak wymieniały się ślinami. Równie dobrze mogą się wymienić krwią, co za różnica. Będą tylko ze sobą bliżej związane i tyle. Uśmiechnęła się na te słowa Zoey, ale nic nie powiedziała, bo nadal szczotkowała zęby. Zaraz jednak przestała, wypluła pastę do zlewu i również przepłukała usta. – Dam ci coś lepszego. – Powiedziała uśmiechając się tajemniczo i rzucając swoją szczoteczkę, gdzieś na blat, bo czasami (zwłaszcza u siebie na chacie) była bałaganiarą i typiary, które później sprzątały jej dom, to się załamywały, że ta dziewucha jest żywa i zdrowa.
- Masz bardzo niskie wymagania, Zoey. – Wiadomo, że to był piękny komplement i Gaia łykała takie bardziej niż wtedy kiedy ktoś ją klepał w dupę jak krowę rozpłodową mówiąc „fajne cyce, lala”. Gdzie wiadomo, że te cyce to miała jakie miała, ale czy były fajne? Pewnie, że tak. Proszę cię. Gaia w tańcu się nie pierdoliła (raczej) i pogłębiła ten pocałunek ujmując twarz Zoey w dłonie. Zrobiła to jednak tylko na chwilkę. Na dłuższą chwilkę. Po chwili jednak przerwała i przez chwilę wpatrywała się w Zoey i kątem oka zerknęła na ich odbicie w lustrze. – Spójrz na siebie. – Kiwnęła w stronę odbicia, a sama przeniosła wzrok na McTavish. – Jesteś idealna. – Oparła się tyłkiem o blat i przez chwilę wpatrywała się w Zoey. Zaraz jednak wstała i znowu stanęła za nią. Pocałowała ją dwa razy w kark i sprawnym, sprytnym ruchem zdjęła Zoey koszulkę. Objęła Zoey układając sobie dłonie na jej brzuchu. – Te wszystkie wady i niedoskonałości, które w sobie widzisz… układają się w piękną, magiczną konstelacje. – Przejechała dłońmi na piersi Zoey i ucałowała jej ucho. – Nie sposób się nie zakochać. – Dodała jeszcze szeptem i zerknęła na twarz Zoey w odbiciu i puściła jej oczko. Zaraz jednak się od niej odsunęła i na chwilę złapała ją za dłoń, żeby poprowadzić ją z powrotem do sypialni. – Kładź się. – Kiwnęła w stronę łóżka, ale parsknęła śmiechem, bo ogarnęła jak dziwnie to zabrzmiało. Sama stanęła na środku pokoju i zaczęła sobie poprawiać fryzurę. Bogowie, którzy uprawiali jednopłciową miłość (czyli wszyscy) wiedzieli, że dziewczyna do pewnych aktów potrzebuje perfekcyjnego koka, bo w innym przypadku, to nikt się niczym nie nacieszy. Jak zwykle pornografia zakłamuje rzeczywistość, żeby upodlić kobiety.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Uśmiechnęła się lekko, bo było coś pokrzepiającego w tym, że nie tylko ona miała takie problemy, a nawet ktoś taki jak Gaia Zimmerman posiadała jakieś swoje cechy, za którymi nie przepadała. To mogło podnieść taką biedną Zoey na duchu. Nie ciągnęła jednak tematu, bo znała już Gaie na tyle długo żeby wiedzieć, że nie ma co naciskać, bo i tak za wiele się nie dowie, do momentu, aż dziewczyna nie będzie gotowa jej o tym poopowiadać, albo po prostu jakoś tak wyjdzie w rozmowie. Wtedy, jak sama będzie chciała, to powie. W razie co będzie wiedzieć, że może z Zoey o tym porozmawiać.
- Nie - zaśmiała się - w jakimś Forbsie czy czymś, takie artykuły dla poważnych ludzi o poważnych rzeczach - pewnie jakieś prawnicze, biznesowe albo o wpływie księżyca na znaki dla białych kobiet. - Naprawdę? Nie wiedziałam, że interesuje Cię fantasy - może i Tolkien był klasyką, ale jednak nie każdego jarały tego typu klasyki. Ja na przykład wcale nie mam ochoty czytać Lalki mimo tego, że jest klasykiem. Umarłabym ze trzy razi i przewracała się jeszcze w grobie. - Dobrze, poczytajmy razem - przytaknęła i kiwnęła głową przyglądając się przez moment Gai z bardzo wyraźnym zainteresowaniem, jakby próbowała odgadnąć co jeszcze ta dziewucha ma w głowie. Czym jeszcze może ją zaskoczyć. Chociaż w sumie, chyba nie powinna chcieć tego wszystkiego dowiedzieć się od razu, nie można być zachłannym, jak ja patrząc na Alicie Vikander i chcąc od razu obejrzeć wszystko co ta panienka zrobiła.
- Nie chciałabyś pachnieć jak słodziutki gofr... - mruknęła drażniąc się z nią jeszcze chwilkę, chociaż temat już można było uznać za zamknięty. Tak Ci daje znać, żebyś już tego nie kontynuowała. - Zawsze inwestycja się wiąże z jakimś ryzykiem, ale chciałabym jej pomóc. Ufam, że jakoś by sobie poradziła bez mojej większej pomocy - nie tak, że Zoey, by jej w czymkolwiek poza wystrojem pomogła. Nie umiała gotować, może mogłaby przez chwilę być jakąś kelnerką, gdyby trzeba było. Nigdy nie pracowała w takim zawodzie, to mogłoby być ciekawe. - Jej mąż ma ją w dupie, oddalili się od siebie więc doradziłam jej, że nie ma potrzeby się trzymać czegoś co i tak nie ma szans się powieść. Bez sensu się kurczowo trzymać przeszłości tylko dlatego, że było przez chwilę miło. - Wzruszyła lekko ramionami i oczywiście jest to zabawne, że mówi to Zoey, która dość sporo żyła jednak przeszłością. Chociaż Sameen się z tą jej przeszłością uporała raz, a dobrze. Teraz więc McTavish mogła mówić takie teksty.
- Może mi się zdarzyło jak byłam mała... - nie mogła tego wykluczyć. pewnie też jadła łapami jak mały oblech, to jej trochę zostało skoro dzisiaj nie za bardzo wpadła na pomysł użycia noża i widelca. Co za pojebany człowiek. Słodki i kochany, ale jednak trochę popierdolony. Leciutko. Zaśmiała się i pokręciła głową. - Nie, nie zabierałam tam nikogo, nawet Sameen ze mną tam nie była. Także zdecydowanie masz okazję być pierwszą i ostatnią. - Nie podejrzewała, że Gaia miałaby aż takie zapędy, żeby w razie co zniszczyć tą restaurację, ale też raczej wolała założyć, jak to się chyba powinno robić, że będą tam mogły jeździć wspólnie częściej i Gaia rzeczywiście będzie ostatnią.
Całe szczęście, że Gaia się w tańcu nie pierdoliła, bo McTavish zdecydowanie nie chciała się od niej tak szybko odsuwać. Chciała być blisko i czuć ciepło jej ciała. - Teraz tak mówisz, bo chcesz się ze mną zaraz całować - odpowiedziała żartem wykorzystując tekst Gai. Uśmiechnęła się jednak do niej jak przepiękny chomiczek. Nie mogę z tych jej policzków, nie przeżyje tego. - Dziękuję - przyjmowanie komplementów nie przychodziło jej z łatwością, tak samo jak nie łatwo jej było się patrzeć na swoje odbicie w lustrze przez tak długo. Nie protestowała jednak, gdy Gaia ściągnęła z niej koszulkę. Niby nie czuła się jakoś skrępowana stojąc tak blisko Gai w samych majtkach, ale jednak... nie mogła na siebie zbyt długo patrzeć i odwracała wzrok, starając się tylko ładnie uśmiechać. Dopiero gdy Gaia ułożyła swoje dłonie na jej ciele to spojrzała w lustro bardziej się jednak skupiając na twarzy Gai. Czuła jak serce bije jej nieco szybciej, a skóra robi się cieplejsza pod dotykiem jej skóry. Nawet lekko rozchyliła wargi i dopiero teraz spojrzała też na siebie. Cóż, chyba mając obok Gaie, która dodawała jej pewności siebie, prezentowała się jakoś lepiej. - Magiczna konstelacja? - Zachichotała i pokręciła lekko głową. - Oj już mnie tak nie czaruj i tak już jestem przez Ciebie poderwana - wyszeptała na tyle głośno żeby Gaia bez problemu ją usłyszała. Ruszyła za nią w stronę sypialni i no sorry, ale nie mogła się powstrzymać od śmiechu, gdy usłyszała te jej słowa. Piękny rozkaz. - Tak jest, pani - odpowiedziała puszczając do niej oczko, bo tylko tak mogła zareagować.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Najsmutniejsze w tym wszystkim było to, że to kobiety były najbardziej zakompleksione, a były przy tym najpiękniejszymi istotami. A tymczasem mężczyźni, najbardziej obrzydliwi z charakteru i wyglądu, odpalali Internet i próbowali mi wmówić, że Margot Robbie jest MID. Obrzydliwe. Ja pierdole. Sama sobie psuje humor XD
- Nie jestem raczej poważną osobą, więc to nie dla mnie. – Pewnie tata to by chciał, żeby czytała takie rzeczy i żeby później z nim dyskutowała, kto w Nowym Jorku dostał nagrodę za najlepszego prawnika (pewnie Foggy Nelson i Matthew Murdock). To by mu odpowiedziała, gdyby znała popkulturę. – Nie mam ulubionego gatunku. Nie mam też gatunków, których unikam. – Wzruszyła ramionami. Gdyby ktoś jej polecił Lalkę, to oczywiście, że by ją przeczytała. Gaia lubiła książki, które ją wciągały. Ucieszyła się, że Zoey zgodziła się na wspólne czytanie poezji. Trochę nie mogła się tego doczekać, bo jednak wiersze Plath i Dickinson potrafiły być erotyczne. Zoey będzie czytać, a Gaia będzie ją dotykać. Albo na odwrót. Wszyscy będą zadowoleni. Będą się wymieniały wierszami i dotykaniem.
I nie, nie chciałaby pachnieć jak gofr, bo śmierdziałaby jak gofrownica i spalony tłuszcz, a nie jak gofr. Ale tak, temat zamknięty, do poruszenia na agendzie w czasach dzikiego zachodu. Nie wiem kiedy się zdzwonimy, ale wtedy. Dlatego nie pisałam daty.
- Po prostu bądź ostrożna. – No nie mogła przecież Zoey mówić jak ta powinna inwestować swoje pieniądze. Ale nie każdy przyjaciel tak naprawdę był przyjacielem. A wiedziała, że McTavish już dużo w życiu przeszła. Po co dokładać zawód spowodowany przez zaufanie nieodpowiedniej osobie? – To bardzo dobra rada. Mam nadzieję, że z niej skorzysta. – Uśmiechnęła się i tylko miała nadzieję, że ta przyjaciółka nie zacznie podrywać Zoey, bo wtedy ktoś będzie miał przejebane. Ale no jednak tutaj zakładała, że może Zoey ufać i to nie tak, że Gaia wpadnie w jej życie i otworzy jej oczy na wszystkie kobiety. Wolałaby tylko otworzyć jej oczy na siebie.
- No wiesz… obiecałaś, że będziemy się całować, więc zakładam, że zamierzasz dotrzymać obietnicy. – Dobra, pewnie nikt tak otwarcie tego nie obiecywał, ale po prostu Gaia zakładała, że skoro już się całują od rana, to będą to wszystko kontynuować przez cały dzień. – Zoey… – Uśmiechnęła się do niej ładnie. – Nie mówię ci tego, żeby cię poderwać. Mówię ci to, bo taka jest prawda. Poza tym chciałabym, żebyś spojrzała na siebie moimi oczami. – W tym momencie Gai nawet przez myśl nie przeszłoby zamienienie Zoey na kogokolwiek innego. Nie myślała o innych ludziach, o innych ciałach, nawet nie byłaby w stanie pomyśleć o żadnej sławnej osobie, którą chciałaby mieć teraz tutaj przy sobie. Nawet (i przepraszam, że to piszę), ale nie pamiętała o Lunie, która jednak była obecna w tym domu i jeszcze niedawno była Gai Walentynką.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- W takim razie podrzucę Ci moją ulubioną książkę - i o dziwo nie był to Harry Potter, nie pytaj mnie co to było, bo jeszcze na to nie wpadłam, a nie chcę jej dawać czegoś oklepanego. Chociaż ona to pewnie czytała 100 różnych rodzajów mostów, jak je budować żeby nie jebły. Jestem prawie pewna, że nie ma takiej książki, ale gdyby była to bym ją przeczytała chętnie.
- Będę, już mnie trochę znasz. - Przecież Zoey była ostrożną osobą, no chyba, że była pijana. Nawet jej wychodzenie poza strefę komfortu wiązało się z czymś takim jak rzucenie palenia, albo jedzenie śniadań zamiast skoku ze spadochronu. - Też mam taką nadzieję, zależy mi na to żeby była szczęśliwa. Prawie każdemu się to należy. - Zoey pewnie miała jedną lub dwie osoby, które tego nie powinny zaznać, ale jedna już leżała w grobie więc nie było problemu. Chciała żeby Lula ogarnęła swoje życie i była po prostu najlepszą z możliwych wersji siebie, a McTavish mogłaby ją wspierać, na tyle na ile potrafiła. Jeżeli mogła to robić poprzez pieniądze to czemu nie.
- Ja nigdy obietnicy nie łamie - nooooo raczej nie, chociaż... no pewnie jej się zdarzyło. Już nie będę z niej robić takiej świętej. Gaia jednak o tym wiedzieć nie musiała. Niech ją ma za ideał. - No i skoro mówisz, że obiecałam to dotrzymam słowa z przyjemnością - nie chciałaby spędzić reszty dnia bez pocałunków z Gaią. To nie wchodziło już teraz w grę, szczególnie, że już zjadły, napiły się kawy i umyły zęby. Były przygotowane na długą sesję całowania i dotykania. - Doceniam, że tak mówisz, naprawdę. Chciałabym na siebie patrzeć, ale chyba tak szybko mi się to nie uda. Na razie widzę siebie patrząc na Ciebie. - Oczywiście mówiła tu bardziej o słowach Gai, o jej reakcji i tak dalej, niż o tym, że gapi się jej prosto w oczu żeby zobaczyć swoje odbicie. Patrzyła się jej w oczy, żeby zobaczyć ich głębie, a nie samą siebie.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
ODPOWIEDZ