kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
021.
{outfit}
Młody Zimmerman był bardzo podekscytowany wizją zobaczenia w końcu dumu Gai. Nie widział go od... w sumie to nigdy go nie widział i miał wobec tej chaty pewne oczekiwania. Nie wiedział czemu ale kojarzyła mu się z jakimś iście różowym statkiem kosmicznym, albo tymi domkami z Gwiezdnych Wojen, tylko nie na pustyni, a w ładnym zielonym miejscu i ogodem z wielkim basenem. Oczywiście, że jego osobiście to najbardziej interesował ten ogród. Musiał sprawdzić jakie rośliny może podrzucić siostrze. Oprócz wiadomo jakiej. Jedną już miał zaplanowaną, ale tą musiał ukryć przed wścibskich wzrokiem sąsiadów. Chociaż nie wiedział czy Gaia będzie w stanie zadbać o takie ważne rzeczy jak roslinki. Miał nadzieję, a jak nie to pogada z Luną, przecież to nie tak, że ta dziewczyna ma jakieś życie poza byciem pieknym aniołem stróżem Gai. Czasem był nawet zazdrosny, że to nie on jest najlepszą przyjaciółką swojej siostry. Może i mieli bliźniacze zmysły, ale czasme czuł, że siostra nie mówi mu o wszystkim, co było dośc smutne.
W każdym razie! Gdy wybiła godzina zero to spakował swoje plony z ogródka i podjechał swoim Marcedesem pod wskazany przez Gaie adres. Zdziwił się trochę jużna wstepie, bo nic tu nie było ani kosmicznego ani różowego. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Zaparkowal gdzieś na chodniku i wesołym krokiem udał się do wejścia, gdzie zadzwonił dzwonkiem i czekał aż mu ktoś otworzy. – Cześć – uśmiechnął się, gdy zobaczył Gaie i nagle obok jej nogi pojawiło się coś co chyba było psem. – Co to za szczur? – Zapytał, bo wyglądał dziwnie ten piesek. Bruno mu nie ufał już na wstepie. Wolał koty. – No powiem Ci, że ładnie tak z zewnątrz wygląda, chociaż nie wiem spodziewałem się rakiety kosmicznej... albo przynajmniej czegoś na wzór Twojego domku Barbie – który pewnie jej zniszczył, bo wjechał w niego swoim sterowanym samochodem, a później potknął się o lego i upadł na domek swoim ciężkim tyłkiem łamiąc kilka elementów. Zwalił to jednak na wróżkę zębuszkę i mu to uszło płazem. Przynajmniej u Gai, bo u rodziców to nie koniecznie. – Mam dla Ciebie pomidory, trochę tymianku i bazylii i jedną paprykę, bo jeszcze mi za dużo ich nie urosło – powiedział i wyciągnał z plecaka poszczególne rzeczy, bo zakładam, że go wpuściła do środka i poszli sobie do kuchni. – Trochę większe niż Gaia – przyznał, zdecydowanie było tu więcej przestrzeni niż na jego łodzi.

gaia zimmerman
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
051.

Gaia była zestresowana wizytą Bruna w domu. W końcu miał być pierwszym Zimmermanem, który przestąpi próg tego domu, a który nie był nią. Trochę się bała, że Bruno, urażony tym, że Gaia dopiero teraz mu ten adres podała, będzie mówił, że dom jest brzydki czy coś. Oczywiście Gaia będzie smutna z tego powodu, ale też nic z tym nie zrobi. Jej dom się bardzo podobał. Po prostu nie będzie tu Bruna nigdy więcej zapraszać. Żeby nie musiał oglądać domu, który jest taki brzydki. Gaia, żeby nie być rozebraną sobą, pożyczyła (wzięła bez pytania) ciuchy od Luny. Znalazła najbardziej niepasujący do Dashwood ciuch i uznała, ze będzie to wyglądało jak coś co zostało wyjęte z szafy Zimmerman, a co jest odpowiednie na spotkanie z Juniorem.
I tak, jestem pewna, że Bruno miał rację. Gai niekoniecznie będzie można zaufać z tymi roślinkami. Jej nie można ufać ze zwierzakami, które jednak były żywymi istotami. Dobrze jednak, że rzeczywiście była Luna. Gaia nie miała Luny za kogoś kto nie ma życia poza domem. Po prostu zakładała, że Lunie tak bardzo się tutaj podoba, że chce tu spędzać dużo czasu. No i zajmowała się zwierzakami. Zajmie się też ogrodem. A jak nie to Gaia kogoś zatrudni, co za problem. Jak komuś odpowiednio zapłacisz to na luzie kupisz jego zaufanie i lojalność. Gorzej jak ktoś zapłaci więcej.
- Elo mordo. – Przywitała brata i przywitała go sekretnym, bliźniaczym uściskiem dłoni. Do dzisiaj pamiętała jak trzy tygodnie zajęło im opracowanie takiego uścisku. Pamiętała też jaki Bjorn i postać Joli byli obrażeni, że Bruno i Gaia mają coś takiego super. Tak naprawdę to nie byli obrażeni. Śmiali się, że Gaia i Bruno to takie dwa flopy co muszą wymyślić jakiś uścisk dłoni. – Sam jesteś szczur. – Spojrzała smutna na Ponyo i nawet ją podniosła, bo ta Ponyo to w ogóle nie dostaje miłości od twoich postaci. Zobaczysz, Gaia skończy z Ponyo. – To Ponyo. Błąkała się po okolicy, więc ją sobie wzięłam. – Ucałowała pieska w łepetynkę i kiwnęła głową na Brunozaura, żeby wszedł za nią do środka.
- Rakiety kosmicznej? – Zaśmiała się, ale w sumie to był spoko pomysł. Mogłaby wyjebać na kosmos w każdej możliwej chwili. Ehh. A miała jednak przed czym uciekać. – Chciałam raczej coś normalnego. Wyrosłam już z domku Barbie. – Z tego, który jej oczywiście zrujnował. Tego, który sobie zbudowała z Luną będzie istotny tak długo jak Luna będzie chciała tutaj mieszkać. Jak kiedyś się wyprowadzi to cóż… powiedzmy po prostu, że Gaia wejdzie w fazę namiętnego słuchania Wrecking Ball Miley Cyrus.
- Ooo. Ekstra. – Postawiła Ponyo na ziemi, ale zanim to zrobiła, to jeszcze raz ją ucałowała. Przyglądała się wszystkiemu co Bruno wykładał na blat. – Kurde. Ładne to wszystko. – Podniosła pomidora i była pod wrażeniem tego co wyhodował. – Idzie ci lepiej niż jak wtedy kiedy próbowałeś wyhodować swój pierwszy zarost. – Zażartowała, ale to był niebezpieczny żart, bo u niej hormony zadziałały szybciej i sama miała wąsik, którego musiała się pozbywać, ehhh. Dojrzewanie.
Rozejrzała się po kuchni i uśmiechnęła się. Ta kuchnia, poza częścią z fortepianem, była jej ulubioną częścią domu. – Trochę tak. – Przyznała. – Nie kusi cię czasami zrezygnować z łodzi i zamieszkać na lądzie jak człowiek? – Zapytała i zerwała sobie listek bazyli, żeby go zjeść. – Cho na ogród. – Kiwnęła na niego głową i pewnie przeszli na ten ogród od razu z kuchni.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Zaśmiał się, bo sorry ale on był blobem, przystojnym blobem, ale nie szczurem. Szanujmy się. Bruno doskonale o tym wiedział. - Ponyo? Jak z tej bajki? - Zapytał i przyjrzał się psu, a później zmarszczył czoło. Nie chciał psuć Gai patrzenia na świat, ale był jej bratem więc musiał to robić. Takie to już życie brata. - A nie pomyślałaś, że może komuś uciekła i teraz jakieś dziecko za nią płacze? - No, bo jak się pies błąka po okolicy, szczególnie takich domków jak tutaj to równie dobrze mógł zwiać. Nawet Bruno by się nie zdziwił gdyby tak było, szczególnie, że znając Gaie to, by sie nawet nie zdziwił gdyby po prostu sobie szła ulicą zobaczyła tego psa i sobie go wzięła odpinając od smyczy, które prowadziłoby jakieś mało niemieckie dziecko. No dobra, może wcale tak nie myślał, ale jakby Gaia była zjarana albo po kokainie to kto ją tam wie.
- Albo statku UFO czy coś - no czegoś bardziej szalonego sie spodziewał. Ciężko było powiedzieć czego dokładnie. - Nie spodziewałem się tego, jak mam być szczery. W sensie tego, że wyrosłaś. - On najwyraźniej był jeszcze dużym dzieckiem, które mieszkało na łódce, ale pewnie już niedługo. Teraz jeszcze chyba nie wiedział o tym, że za parę dni jego życie się odmieni, bo matka dowie się prawdy o tym gdzie ten człowiek rzeczywiście mieszka. No i co? Będzie musiał kupić nowy dom? Obrzydliwe.
Bruno był bardzo dumny z tego swojego ogródka na łódce. Był mały, a jednak jakimś cudem udało mu się tam te kilka roślinek mieć i szło mu całkiem nieźle. Może gdyby miał więcej miejsca to stałby sie pełnoprawnym farmerem? Może nawet miałby ziemniaki i kukurydzę? To byłoby super, bo lubił i ziemniaki i kukurydzę. Dodatkowo coś słodkiego też mógłby sobie posadzić. Bez i agrest. No, ale nie było opcji, że to mu się zmieści. Musiałby to trzymać u Gai. - Co nie? A spróbuj jakie dobre. Zupełnie inne niż z warzywniaka. - Bez konserwantów i sztucznych nawozów! Bruno był naprawdę z siebie zadowolony. - Ha, ha, ha. Bardzo zabawne Gaia. Całe szczęście Ty nie miałaś z tym problemu - odpowiedział oczywiście nawiązując do tego jak sobie goliła wąs z Bjornem. Typowe rodzinne przepychanki.
Pokręcił od razu głową słysząc jej pytanie. - Nie kusi, cenię sobie niezależność. Poza tym, po co byłby mi taki duży dom? Nie mam nawet na tyle rzeczy żeby je jakoś trzymać. - Musiałby kupić meble, a po co marnować hajs, jak można sobie żyć na łodzi i pływać tam gdzie się chciało, jak tylko miał czas, a wtedy zawsze był w domu, więc było to mega wygodne. - Okej - kiwnął głową i poszedł za Gaią do ogrodu, który był piękny. - No nieźle, nieźle - pokiwał głową, bo wiadomo, że Bruno to ogród najbardziej doceniał. - Nie chcesz sobie tu zrobić grządek? Tam można byłoby posadzić dynie, a pod płotem jakieś ładne krzewy... porzeczkę albo aronię. Z aronii można zrobić pyszną nalewkę. - Bruno co prawda nie robił nigdy sam, ale pił u babci w Niemczech i mu w chuj smakowała. Jak następnym razem będzie w Bawarii to siebie weźmie od dziadków kilka butelek żeby mieć na zapas.

gaia zimmerman
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Mhm. – Skinęła głową zadowolona, że chociaż Bruno znał tą bajkę i nie musiała mu niczego tłumaczyć. – Oczywiście, że pomyślałam o tym. Jak wzięłam ją do siebie to pierwsze co to wystawiłam różne ogłoszenia. – Oburzyła się trochę, że Bruno oskarżał ją o kradzież psa, ale też w sumie to mu się nie dziwiła. Gaia rzeczywiście miała vibe typiary, która mogłaby komuś coś zabrać tylko i wyłącznie dlatego, że w jej oczach, jej należało się wszystko. Chociaż psa to by raczej nie zajebała. Jeszcze odpinając go komuś od smyczy. – Nikt się po nią nie zgłosił, więc została ze mną. – Wyjaśniła zerkając jeszcze raz na pociesznego pieska.
- Statek UFO to brzmi bardziej jak fantazja, któregoś z was. – Miała oczywiście na myśli Bjorna, Bjola i Bruna. Gaia była za grzeczna, żeby fascynować się UFO. Chociaż nie będę kłamać, bardzo lubiła te UFO z Toy Story. Chociaż ona nawet nie potrafiłaby teraz wymienić tytułu tej bajki. Pamiętała tylko, że były śmieszne. – Ale w złym czy dobrym sensie? – Dopytała, bo ona nie chciała być dorosła jeżeli to miało oznaczać, że będzie na przykład mega nudna, albo ludzie będą ją postrzegali już jako „dojrzałą kobietę”, albo „za stara na czyjąś kochankę”. Zaraz się okaże, że Gaia przez jedną rozmowę z Brunem nabierze jakiś kompleksów i nigdy nie będzie chciała dorosnąć w obawie, że będzie nudna.
- Mam serio spróbować to teraz? – Spojrzała na niego podejrzliwie, ale w sumie to ufała mu najbardziej na świecie, więc nawet nie czekała na jego odpowiedź. Od razu wgryzła się w tego pomidora i aż wydała z siebie jakieś „mmmm”, jak go jadła. – To serio jest najlepszy pomidor jaki w życiu jadłam. – Pochwaliła go ocierając sobie sok z gęby. Nie mówiła tak tylko dlatego, że był jej bratem, albo że chciała go randomowo pochwalić. Naprawdę ten pomidor był zajebisty. – Nie miałam. – Zaśmiała się, bo teraz jak sobie ten wąsik depilowała, to już nie było się czego wstydzić. Wtedy pewnie się wstydziła, ale nie znała się na takich cudach. Dopiero Bjorn wprowadził ją w tajniki pozbywania się zarostu i nawet nie używał do tego maszynek do golenia. Taki brat to skarb.
- No nie masz tylu rzeczy, bo mieszkasz na łodzi i nie masz ich gdzie trzymać. Jakbyś miał dom to mógłbyś sobie uzupełniać kolekcję. – Zauważyła sprytnie. A dobrze wiedziała, że pokój Bruna w posiadłości rodziców był nieruszony i nadal było tam pełno jego gratów. Pewnie miał kolekcje figurek z Gwiezdnych Wojen czy coś. Albo z Marvela. – Jak schodzisz z lądu to masz tak, że musisz się przyzwyczaić do tego, że nic się nie buja? – Zapytała go z ciekawości i poszli sobie do tego ogrodu. Poprowadziła go o razu w miejsce, gdzie myślała o tym, żeby to wszystko zasadzić. – No nie wiem… brzmi jak dużo roboty. Musiałabym zatrudnić ogrodnika, a oni ostatecznie zawsze chcą się wyruchać z właścicielem domu. Nie wiem czy ryzykować. – Podrapała się po grzbiecie nosa. – O tutaj bym to dała. Co myślisz? Nie za mało cienia? – Zapytała wskazując na jakąś całkiem zacną przestrzeń, w której mogłyby sobie dojrzewać i rozrastać się jego grządki.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Zmarszczył czoło, bo nie był do końca przekonany. Coś mu się wydawało, że Gaia mogła wrzucić ogłoszenie o zaginionym psie na grupę na facebooku, która była prywatna i, w której była tylko ona i może Luna. To by pasowało do jego siostry. Postanowił jednak nie drążyć tematu, bo przecież nie był żadną psią policją. Co go to obchodziło? Najwyżej jakieś dziecko będzie płakac, niech sobie zdaje sprawę, że w życiu nie można mieć wszystkiego, ważne żeby się tego uczyć od najmłodszych lat.
- Całkiem możliwe, jakbym nie mieszkał już na łódce to może bym ogarnął taki dom w kształcie Sokoła Millenium. Zaprosiłbym ojca, żeby mógł chodzić i mówić I’m your father Bruno. – To by było wspaniałe. Nagrywałby to i wrzucał na rodzinną grupę żeby sie wszyscy pośmiali, a wiadomo, że tymi wszstkimi to byłby tylko on i może Bjorn z Bjolem. Matka na bank byłaby zażenowana, już on znał Monice Zimmerman. – Oczywiście, że w dobrym. Chyba najwyższy czas nie uważasz? – Zapytał patrząc na siostrę. On jak już wiemy robił z siebie debila, bo sądził, że tylko w ten sposób ludzie go będą lubić, ale tak poza tym to o dziwo był ogarnięty. W pracy był super kierownikiem, pomimo tego, że był zakochany w swojej pracownicy. Jakby na to nie patrzeć Bruno mógłby mieć świetlaną przyszłość w korpo i w biznesie, ale świadomie wybrał coś innego.
Kiwnał głową, bo oczywiście, że chciał zobaczyć jej reakcje na jego pomidory. Dbał o nie i był ciekaw czy jej zasmakują. – Widzisz, chyba mam talent do ogrodnictwa. Czy to czas żeby Sim Bruno przyznał, że lubi ogrodnictwo? Tak. – Za dużo grał w gry ten patałach. Ja nie wiem skąd on ma na to czas. No, ale nie wazne. – Może powinienem się zwolnić z Coles, kupić farmę i zrobić własną hodowlę owoców i warzyw – no i trawki, wiadomo. Później Nat miałaby co rozprowadzać. – Miałbym tam karczochy, chociaż wciąż nie jestem przekonany czy to się je, czy to jest do zabawy – pamiętał, że kiedyś to było lepszą zabawką niż samochodziki. Pewnie dlatego, że można było to później zjeść.
- Bez sensu – machnął ręką – po co mi dom tylko po to żeby trzymać tam rzeczy. Wystarczy mi salon, kuchnia, sypialnia i łazienka. Nie potrzebuje więcej miejsca. – Był sam, nie widział powodu ku temu, żeby rzeczywiście tą swoją przestrzeń jakoś zwiększać, bo tylko, by się niepotrzebnie kurzyło, a on z więksozści pomieszczeń, by nie korzystał. Kto to później będzie sprzątał? Nie zatrudniłby sobie sprzątaczki, bo bez przesady. Miał dwie ręce. – Nie buja, bez przeady – machnął ręką, bo w porcie gdzie cumował nie było takich fal żeby to jakoś mocno odczuwał. Może jakby wypłynął gdzieś na cały weekend i nie przybijał do brzegu w międzyczasie to owszem. – Wcale nie jest tak dużo roboty. One same rosną. Możesz sobie kupić taki zraszacz to nawet nie będziesz musiała pamiętać żeby je podlewać. Czasem trzeba tylko sprawdzić czy się chwaty nie rozrosły, ale to odprężające zajęcie. Jakbyś wzięła krzaki z porzeczką albo malinami to już w ogóle prawie nic nie trzeba robić. – Wiadomo trzeba było o to dbać, ale też bez przesady. Bruno u siebie nie miał zraszacza, bo miał za mało miejsca na łódce więc pracy miał nieco więcej, bo musiał sam te rośliny podlewać. – Poza tym jakbyś miała fajnego ogrodnika to co za problem? – Puścił do siostry oczko. On nie był do końca wtajemniczony w życie Gai więc mógł jej doradzać romans z ogrodnikiem. – Tam myślę, że byłoby spoko. Tutaj jest mocne słońce więc mogłyby się spalić, a tam powinno być akurat – powiedział i nawet się tam przeszedł żeby zobaczyć. – Mogę Ci wszystko przygotowac i zasadzić jak chcesz – dla niego to nie był żaden problem. – Wezmę potrzebne rzeczy z Coles jak będe w pracy – i dosłownie weźmie, bo przecież nie po to tam pracował żeby za to płacic. W tym sklepie pewnie strasznie wyszła ta inwentaryzacja.

gaia zimmerman
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
W tej kwestii Gaia była akurat bardzo rozważna, bo wiedziała, że nie powinno się jej powierzać opieki nad drugim życiem. Nawet jeżeli to było życie zwierzaka. Już i tak miała dwa koty, o których nie pamiętał nikt dopóki nie zrobiłaś prezentacji. Nie potrzebowała do tego wszystkiego psa, o którym też mogłaby zapomnieć. Chociaż wychodzi na to, że o Ponyo nie tak łatwo zapomnieć, bo jednak Gaia jest zakochana w Ponyo. Fascynujące jest to, że prywatnie jestem kociarą, ale na forum dbam tylko o psy.
- Co? – Zastanawiała się czy Bruno miał jakiś wylew i wypowiadał randomowy zbitek słów. Nie zrozumiała z tego absolutnie niczego. – Jaki jest sens w posiadaniu domu w kształcie ptaka? – Naturalnie myślała, że chodzi o ptaka sokoła. Ewentualnie o polskiego rapera Sokoła, ale tutaj nie widziała sensu, żeby Bruno znał Sokoła i jeszcze chciał dom w jego kształcie. To miało mniej sensu niż dom w kształcie ptaka. Nie rozumiała też dlaczego tata miałby chodzić po jego domu i mówić mu, że jest jego ojcem. Żadne z nich o tym nie wiedziało?
- Nie wiem czy to najwyższy czas. – Wzruszyła ramionami. Nie chciała być dorosła. Obawiała się, że dorosłość, poza byciem nudną, będzie wiązało się z tym, że nie będzie sobie mogła imprezować, że nie będzie mogła być nierozważna i że będzie musiała zarabiać swoje pieniądze zamiast doić z konta rodziców. Wolała być rozpieszczoną księżniczką i nadąsanym dzieckiem, na które ludzie patrzyli z politowaniem, ale z uśmiechem na twarzy. Chociaż wiedziała, że w pewnym momencie to będzie chore i Gaia nie będzie uchodziła za uroczą. – Sam w ogóle dorośnij, lol. – Musiała mu trochę odpyskować, bo ogarnęła, że to Bruno jej sugeruje, że powinna dorosnąć. Co za turntables. To on mieszkał na łodzi!
- Naprawdę masz do tego talent. – Nawet w tym momencie nie kłamała. Jadła sobie w międzyczasie tego pomidora dalej. – Wiesz, ostatnio poznałam jednego typa. Jest ogrodnikiem. Mogę ci dać jego numer. Myślę, że byście się dogadali. – Zaproponowała, bo raz, że odnosiła wrażenie, że Farris został ogrodnikiem z braku pomysłu na życie, a dwa, wydawał się dobrą opcją na przyjaciela dla Bruna. Wyglądał jak ktoś kto pomógłby mu trochę dojrzeć i może zmężnieć. Gdyby Gaia nie była bliska zdeklarowania się jednej osobie, to pewnie sama zatrudniłaby Farrisa i chodziła po ogrodzie w kusych ubrankach, żeby pokazać się temu ogrodnikowi i żeby coś od niego wyżulić. Na przykład seks. Gdyby tylko wiedziała jaki typ jest łatwy, eh.- Myślę, że to nie jest zły pomysł. – Rodzice pewnie by się cieszyli, że Bruno odszedł z supermarketu i założył coś swojego. Mógłby zostać hodowcą warzyw (i trawy) na dużą skalę. Zatrudniłby Natalie jako CEO od spraw handlu narkotykami.
Wzruszyła ramionami. Ona to w sumie najwięcej miejsca potrzebowała na gadżety ze swoją podobizną oraz na ciuchy. Tak to nie miała zbyt wielu szpargałów, bo i po co jej to? Najcenniejszą rzeczą i tak był fortepian mamy. – Nie musisz mieć zaraz jakiegoś wielkiego tego domu. Możesz mieć parterowy dom. Albo nawet po prostu mieszkanie! – Zaproponowała, bo było tyle rozwiązań. Jej osobiście też nie przeszkadzało to, że Bruno mieszkał na tej łodzi. To brzmiało jak jego sprawa, a dopóki brat był szczęśliwy to Gaia też była szczęśliwa. Niczego więcej od życia nie chciała.
- Okej. To rzeczywiście nie brzmi jak coś co bardzo absorbuje. – Kłamała, bo dla niej to brzmiało jak coś co wymagało zbyt dużo uwagi z jej strony. Przypominam, że gdyby nie Luna to pewnie Gaia przechodziłaby nad truchłem dwóch martwych kotów. Chociaż dobra, ostatnio (od czasu prezki) zajmowała się nimi trochę częściej. Ale to też dlatego, że bywała w domu częściej i sobie tak nie imprezowała. Chociaż może znowu do tego wróci skoro nic jej w życiu nie wychodziło. – Zobaczę, może kogoś zatrudnię. Może tego twojego przyszłego nowego kolegę. Albo chociaż osobę, która mi zrobi zraszacz. – Nie wiedziała jak to działa i nie miała zamiaru się dowiadywać. Miałą pieniądze, które pozwoliły jej zatrudnić ludzi, którzy się na tym znali.
- No powiem ci, że ten Farris… byłabym skłonna go zatrudnić dla samych widoków. Zresztą sam zobaczysz jak już się z nim spotkasz. Ale jak coś to go zaklepuje! – Wycelowała w brata palec. Pewnie wcale się z tym Farrisem nie prześpi, ale jednak musiała sobie zostawić furtkę otwartą. Poza tym nadal wierzyła, że Zimmermanowie wyznają zasadę, że nie sypiają z tymi samymi ludźmi. Musieli zrobić tą zasadę, bo jednak ta rodzina jest tak atrakcyjna, że każdy chciałby ich kolekcjonować jak Pokemony. Z uśmiechem na ustach obserwowała jak Bruno oglądał jej ogród i jak zauważał takie rzeczy jak mocne słońce. Była z niego dumna. Wydawał się w tym momencie taki dorosły. – Naprawdę masz do tego smykałkę. – Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i podeszła do niego. – Jasne, Bruno. Ogród jest twój. Ufam ci w tej kwestii, więc wpadaj kiedy będziesz gotowy. – Obiecała mu, że będzie służyć ogrodem i nie miała zamiaru się teraz z tego wycofać.
ODPOWIEDZ
cron