właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Niestety należało się z tym zgodzić: żarty w kryzysie wieku średniego były dość żenujące praktycznie zawsze. Dlatego też pozostawało mieć nadzieję, że ich to nie dopadnie i przejdą przez ten etap bez żadnych fanaberii i szaleństw, które sprawią, że będą zachowywać się żałośnie, wprawiając wszystkich dookoła w poczucie zażenowania i zrezygnowania, bo przecież w takich momentach nie pozostaje nic innego, niż tylko złapać się za głowę albo pokręcić nią z dezaprobatą. Była dla nich nadzieja, może ich poczucie humoru na starość nie stanie się dużo gorsze. Chociaż na pewno nieco mniej aktualne, chyba to akurat dotyka każdego człowieka w… Hm, kwiecie wieku. Nie ma co od razu zakładać, że będzie źle. Nie leżało to w naturze Winniego raczej, więc i w tym przypadku raczej nie zamierzał takiego podejścia wyznawać bo i po co. Szczególnie, że przecież Winfred uważał, że ma jeszcze naprawdę dużo czasu, aby zacząć się martwić takimi sprawami. Co z tego, że był właściwie o mały krok od czterdziestki.
Winnie ze sportów tak naprawdę ogarniał przede wszystkim koszykówkę, a świata F1 nie ogarniał ani trochę. Ale to nic, nie na wszystkim musiał się znać, a na pewno też nie będzie oczekiwał, że Wren będzie mu tłumaczył jakiś żart. To nigdy nie przynosi nic dobrego i zazwyczaj wychodzi jeszcze dziwniej, także lepiej skupić się na tym, co aktualnie mieli do zrobienia, bo to też zapowiadało się jako nie najgorsza zabawa.
To prawda. Podobne podejście do podstaw jest dość istotne — zgodził się z nimi. Czasami niestety można się w tej kwestii mocno pomylić, czego on był dość dobrym przykładem, bo początkowo wydawało się, że są z Celią z tej samej gliny. A on, naiwny i zakochany, nie wpadł nawet na to, że można tak sprawnie i przekonująco udawać. Najwyraźniej jednak pieniądze stanowią dla niektórych doskonałą motywację w każdym aspekcie.
Byłeś aż takim wrzodem na tyłku, że przestała oczekiwać, że będziesz zachowywał się porządnie? — zapytał nieco złośliwie, ale w ramach żartu. — Mam nadzieję, że jeśli wdawałeś się w bójki, to dlatego, że już w szkole chciałeś bronić słabszych przed niesprawiedliwością — uniósł lekko brwi, w sumie zaciekawiony tym, jakim gówniarze był Wren. Winnie na przykład miał wrażenie, że jego życie w młodości było strasznie stereotypowe dla chłopaka z dobrego domu, wobec którego były stawiane konkretne oczekiwania i przez to dość nudne. Chociaż mimo to miał kilka historii, do których lubił wracać i w sumie nigdy nie narzekał na to wszystko. Być może dlatego, że nie lubił narzekać ogólnie, a może jednak naprawdę czuł, że nie ma za co. W końcu to nie tak, że stracił wszystko, bo siedział w książkach, czy coś.
Parsknął śmiechem na historię o śmietnakach — Winnie na szczęście ogarniał ten temat na tyle, żeby wiedzieć. — A wiesz, że są śmietany 12%, które są takie do deserów i takie kwaśne? — zapytał go nieco przekornie, bo jednak to też było ważne. Może lepiej, żeby on mu powiedział niż ta sama ekspedientka w sklepie ponownie? Taki dobry przyjaciel. Nie tylko żarty, ale też edukacja życiowa!
Mam kumpla, który wychował się na farmie. I on miał z 8 lat to chodził pomagać rodzicom przy wszystkich dziwnych rzeczach. I nawet widział kurczaki, co biegały jeszcze chwilę bez głowy — poinformował go w ramach ciekawostki. — Pewnie uznałby nas teraz za mięczaków — zaśmiał się, bo nie przejmował się tym wcale, ale jednak to, jakie różnice w wychowaniu były ze wzgldu na to, gdzie się dorastało, było do fascynujące.
Jesteś kochany, Wren że się troszczysz o moje uczucia — przyznał z rozbawieniem, a potem pokiwał głową, gdy prowadzący zajęcia powiedzieli, że nie będa oceniać ich publicznie. Parsknął śmiechem, gdy już odeszli, kręcąc lekko głową na zachowanie kolegi.
Ty rozumiem, że nadal nie jesteś fanem, hm? — zagadał, zajmując się tam na pewno jakimiś rzeczami, aby pchnąć ich przygotowania jedzenia do przodu. — Może powinienem uznać to za wyzwanie i podjąć się znalezienia wina, które uznasz za najlepszy trunek alkoholowy, jaki w życiu piłeś, hm… — zastanowił się nawet nad tym, od razu szukając w głowie propozycji, które by mógł mu przedstawić w najbliższym czasie.
Nie mamy grupowego ugniatania winogron — zaśmiał się. — Ale mamy degustacje i zwiedzanie winnicy i uprawy winogron, ostatnio też zaczęliśmy organizować więcej eventów — starał się, aby to miejsce nie było nudne i sztywne. — Jakieś przyjęcia, wystawy i nawet malowanie przy winie — także jeśli chcieli, to i ślub Winnie mógł im zorganizować czy inne przyjęcie zaręczynowe. To znaczy: nie on konkretnie, bo na szczęście miał od tego innych ludzi. Jego nudziło to strasznie i nie czuł się ekspertem od wydarzeń.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż, kryzys wieku średniego to coś, czego na pewno nie da się ominąć, niestety. Pytanie tylko, jak mocno ich to dopadnie, w którym momencie życia i czy będą mieli kogoś u swojego boku, kto byłby w stanie ich jakoś stopować, lub poprawiać nastrój, aby jednak te problemy nie były aż tak bolesna. W końcu, u jednego mężczyzny skończy się to rozwodem i szukaniem nowej żony, która przy dobrych wiatrach mogłaby być jego wnuczką, albo kupowanie ferrari i to kabrioleta - a jak wiadomo, w kraju takim, jak Australia, gdzie słońca jest jeszcze więcej niż pająków i wężów, to może skończyć się tylko udarem słonecznym, a nie lansowaniem się i wyrywaniem na to panienek. Może los będzie dla nich łaskawy i skończy się tylko zmianą garderoby, zapisaniem się na siłownię, albo przefarbowanie włosów na inny kolor. Pożyją, zobaczą. Niezależnie tego, jak teraz sobie z tego śmieszkowali, wiadome było, że ich to nie ominie i cóż, to ktoś będzie się śmiać z ich decyzji tak samo, jak oni teraz mogli wyśmiewać innych.
-Dwie połówki jabłka to mit. Jak się jest z kimś zbyt podobny do siebie nawzajem to też nic dobrego. Tylko wiesz, nie może być tak, że jedno to połówka jabłka, a drugie to połówka.... No nie wiem, połówka. -no tak, jabłko a wódka to było coś zdecydowanie innego. Jakby powiedział połówka ziemniaka i pół litra wódki, to ta analogia już nie byłaby aż taka jasna. Choć sposób przetworzenia też można by wziąć za pasowanie do siebie. No ale to nie tak, że będący teraz w szczęśliwym związku, Wren nie rozumiał kumpla, czy innych singli. Miał swoje przeboje z kobietami, trochę żab się nacałował, zanim jeden z płazów zamienił się w jego księżniczkę. No, ale na całe szczęście, rozwodu nie miał za sobą. Ba, on nawet oświadczyn nie miał! A młody już nie był...
-Nie no, bez przesady. Ja i złe zachowanie? Niee..-No przecież on już na pierwszy rzut oka był miłym chłopcem i trudno było go posądzać o jakieś wielkie, czy straszne psoty. No, ale też był nastolatkiem, więc wiadome, że nie zawsze robił to, co sobie matka wymarzyła, czy zamarzyła. -Nie, nie biłem się z reguły. Niestety, nawet w obronie słabszych-cóż, a przecież w takim celu było to wręcz wypadało lać się po mordach. Jednak mając taką twarz, takie zęby, to zamachnięcie się na to, to był wręcz zbrodnia, każdy dentysta by płakał.
-Widzisz? Widzisz? Tak to jest, nikomu nie można ufać!-zaśmiał się, wiedząc że pieczenie tak naprawdę nie jest dla niego i nawet jeśli procenty w śmietanach się nie sumowały, to nawet ta odpowiednia stawka może okazać się wtopą. Z jedzeniem takim, wytrawnym, było o wiele łatwiej. On doskonale sobie zdawał z tego sprawę i tego miał zamiar się trzymać.
-Jeśli jestem słabiakiem, bo nie patroszyłem nigdy krowy, to cóż, nie mam nic przeciwko temu-powiedział. I tak, zdawał sobie sprawę z tego, że krowy się nie patroszy, a także rzadko samemu ją oprawia w domu, no ale tak czy siak, nie było to coś, co brakowało Wrenowi do tego, by czuć się jak prawdziwy mężczyzna.
-Nie to, że nie jestem fanem. Nie jestem fanatykiem-powiedział. Napije się wina, rozróżniał sikacze od tych nieco lepszych i tak dalej. Jednak to nie tak, że uważał, że to jest najlepszy alkohol na świecie. -No ale jak podrzucisz jakąś buteleczkę, to na pewno spróbuję. Daisy pewnie będzie zachwycona-powiedział. No, chłop na medal, dba o swoją panią. -No, no. Fajnie, fajnie. To chyba jedna z niewielu winnic w okolicy... Powinieneś wyciskać z tego jak sok z winogron!-W końcu w tym rejonie turystów było tylu, że trzeba było korzystać z nich i ich pieniążków. [/b]-No, no, niby prawnik, a jednak miał łeb jak biznesmen. I jak prawdziwy szef, miał wskazujący palec do pokazywania kto ma co robić, sam się tym absolutnie nie zajmował. -Ała, kurwa.-zakończył ten wywód, bo się skaleczył, krojąc tego fenkuła, którego Winnie sobie zażyczył.

Winfred p. rosenberg
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
To były przywileje tego, że jeszcze byli młodzi. Gdy przyjdzie na nich czas zapewne nie będzie im aż tak do śmiechu i będą raczej mocno oburzeni faktem, że ludzie dookoła nie potrafią ich zrozumieć. Chociaż prawda była taka, że Winnie już chyba był bardzo blisko tego wieku, w którym człowiek cierpi na ten znany całemu światu kryzys, przedstawiany w popkulturze w bardzo stereotypowy i przesadzony sposób. Także kto wie, niedługo może Wren będzie musiał popukać się w czoło widząc, co jego kumpel wyprawia? Co prawda jego rozwód nie był podyktowany gówniarskim zachowaniem po czterdziestce, a raczej rozsądkiem i walką o szczęście, na które jeszcze miał nadzieję, ale kto wie, jak mu mocno uderzy ta wolność do głowy, gdy już podpiszą papiery i będzie miał to w końcu za sobą. Na razie jednak o tym za dużo nie myślał. Był na etapie, że chciał przede wszystkim dobrnąć do końca. A co będzie potem to się okaże.
Parsknął śmiechem na jego filozoficzne przemyślenia na temat życia i relacji międzyludzkich, bo trudno jednak było zachować powagę, skoro obok jabłka nagle pojawiło się pół litra wódki. Zdecydowanie nie brzmiało to jak sensowne połączenie — jabłko to chyba niezbyt sensowna zagryzka do wódeczki. Chyba. Winfred w sumie nie pijał za dużo tego trunku w swoim życiu.
To prawda, czasami jak ludzie są zbyt podobni to jest bardzo dziwnie. Kojarzysz takie pary, które nie tylko robią to samo, ale też wyglądają jak rodzeństwo? To strasznie… Dziwne i niepokojące — zmarszczył lekko brwi, dzieląc się z nim swoim spostrzeżeniem na ten temat. Budziło to w nim jakiś dyskomfort, chyba nawet większy niż jak widział pary, w których jedno non stop ustawiało drugie. Chociaż to też oczywiście było koszmarem, w którym Winnie by się nie odnalazł — ani w jednej, ani w drugiej roli.
Podobno cicha woda brzegi rwie, czy jakoś tak — spojrzał na niego z ukosa z lekkim powątpiewaniem, jakby kompletnie nie wierzył w to, że taki grzeczny chłopiec z niego był, co nigdy nic nie zmalował. — Nie ma co sobie takich rzeczy wypominać, nie zawsze da się podejmować decyzje dobre dla innych — czasami naprawdę trzeba było postawić siebie na pierwszym miejscu i zadbać o swój komfort i bezpieczeństwo, a nie na siłę przekraczać granice, co mogłoby tylko skutkować jakąś traumą na przyszłość. A tak przynajmniej Wren był w stanie nadrabiać teraz, jako dorosły człowiek i bronić słabszych przed niesprawiedliwością.
Oszukany przez śmietanę, no nieźle — zakpił z niego nieco, ale oczywiście żartobliwie. Bo jasne, te wszystkie spożywcze rzeczy bywały przebiegłe. Tyle odmian ryżu, kaszy i gatunków makaronów. Mięso z tej części a nie tamtej, bo tamto się nie nadaje do tego, ale będzie idealne na coś innego. No trudne sprawy, ale im więcej człowiek w tym siedział, tym łatwiej było się połapać.
Krowa brzmi jak poważny kaliber, nie szalej tak od razu — mogło okazać się to przytłaczające na przykład dość mocno, bo przecież gabaryty miało to naprawdę spore. — Rozumiem to, szanuję i będę o Was, a przede wszystkim o Daisy pamiętał — zapewnił go. — Jak coś przeskrobiesz poważnego, to też możesz się do mnie uśmiechnąć, coś znajdziemy na przeprosiny — zażartował sobie, ale oczywiście mógł na niego liczyć na wyjątkowe okazje również, nie tylko w przypadku kłótni.
Ale nie obetnij sobie palca, co? — spojrzał na niego, aby ocenić, jak mocno krwawi/ — Plasterek dla Ciebie? — zapytał, bo na razie miał problem, aby ocenić szkody z boku.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Byli młodzi? Wren czasem miał problem ze stwierdzeniem, ile ma lat. Nie zachowywał się już jak gówniarz, bo miał odpowiedzialną pracę i potrafił ślęczeć nad papierami (a raczej komputerem) do późnych godzin nocnych, a nie imprezuje. Potrafi rozróżniać swoje kolana na bolące i zdrowe, a nie lewe i prawe, choć miał wybrankę swojego życia (na ten moment, może na zawsze?),to trochę czuł się licealistą, bo jednak musieli ograniczać swoje spotkania z wielu osobistych powodów. To było takie.... dziwne, jednocześnie Wren stał się stary, a także młody. Czy to może była właśnie kwestia tego kryzysu wieku średniego? Trudno stwierdzić. Jednak Rhodes na pewno nie zakupi czerwonego ferrari (bo wolałby jakiegoś ładnego Maclarena), prędzej było prawdopodobne że kupi sobie... minivana. Bo przecież jego Daisy miała córkę, która na bank ma wiele różnych zajęć pozalekcyjnych, w tym piłkę nożną (choć Australijczycy chyba mieli tu więcej wspólnego z USA, nazywając ten piękny, europejski sport soccerem...).
Wódka i jabłko zdecydowanie nie szły w parze. A przynajmniej nie były to takie super oczywiste połączenie. Było to idealne do tego, co chciał przekazać. Winnie wydawał się go zrozumieć - miał też trochę doświadczeń z kobietami, wiec na bank zdawał sobie sprawę o co chodzi. A nawet jeśli nie, to absolutnie nie wyglądał na takiego, co chciałby to zrozumieć. Niestety, w gadce to Rhodes był całkiem niezły, przywilej prawnika. -O to, to. To mam właśnie na myśli-przytaknął. Nie miał nic przeciwko parom, które robiły wiele rzeczy razem, pod warunkiem, że jednak mieli swoje osobne życie. Albo część rzeczy robili z inicjatywy jednej strony, a część z drugiej. Takie uzupełnianie się nawzajem. -Choć są też takie pary, które wspólnie, to tylko uprawiają seks, jeśli w ogóle. Czymś innym się interesują, co innego robią w wolnym czasie...-takie pary też się zdarzały. A jak już się dorabiały osobnych sypialni, to można było wyciągać pióro, aby podpisać rozwód. A najlepsze, że niektórzy choć nie mieli powodów aby się nie znosić czy nienawidzić, nawet się lubią... Choć o miłości mowy nie ma.
-Właściwie to nie przez śmietanę, a przez sprzedawczynię z marketu, ale już nieważne. Dałem się zrobić na szaro w sposób koncertowy-powiedział, kiwając głową. Okej, może i Mattie tylko mu potwierdziła, ale wciąż. Nieważne. I tak był to policzek dla niego. -Nie mam zamiaru. Jednak nie należę do osób, które wszystko muszą zrobić same. Czasem lepiej iść najmniejszą linią oporu-i po prostu pójść do rzeźnika, kupić kawałek mięsa i je przyrządzić. Nie musiał sam tej krowy zabijać. Nie chciał być najlepszym szefem kuchni, kuchcikował sobie czysto hobbystycznie.
-No ja myślę.-wyszczerzył się. Pewnie, dobre winko na przeprosiny nie jest złe. Tak samo jak weekend w winnicy. Daisy na pewno dobrze czułaby się na plantacji, która należała do Rosenberga. Trzeba będzie coś pomyśleć, bo biznesy znajomych należało jak najbardziej wspierać. -Karetkę wzywaj, a nie plasterek-mruknął, biorąc palec do ust, żeby jak każdy dorosły, w taki sposób zatamować krew. Kości jeszcze nie było widać, a Rhodes nie bladł z powodu, że cała krew odpłynęła z twarzy w stronę dziury w palcu, więc nie ma problemu. Choć plasterek, najlepiej ładny i kolorowy, jak najbardziej się przyda.

Winfred p. rosenberg
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
No dobra, pewnie z obiektywnego punktu widzenia tacy młodzi to już nie byli. Ale Winnie nie czuł się stary i nie spieszyło mu się ani trochę do takiego podejścia do swojego wieku. Jego życie zaczynało się aktualnie na nowo, skoro jego rozwód się w końcu miał dokonać, a nie być jedynie niewyraźnie majaczącym celem na końcu bardzo wyboistej i krętej drogi, na której łatwo było się wyje… Przewrócić i zedrzeć boleśnie kolana i dłonie, a może i nawet się połamać. Na razie jednak mógł chyba uznać, że w ostatecznym rozrachunku nie wyszedł aż tak źle, nawet jeśli po drodze miał wiele zachwiań i utrudnień, których wolałby nie mieć.
Teoretycznie należał do tych osób, które nie lubiły mówić ludziom, jak mają żyć i krytykować tego, że ktoś ma inne podejście do świata, relacji i tego wszystkiego, co ich otaczało na co dzień. Tak długo, jak nie krzywdziło się siebie samego i innych, tak długo można chyba było uznać, że jest to okej, jak kto sobie prowadzi życie. Ale był tylko człowiekiem, który jednak miał na pewne tematy swoje zdanie, które było absolutnie nieobiektywne. Pewne rzeczy budziły w nim zgorszenie, chociaż wcale nie były jakimś wielkim odchyłem od normy, były po prostu czymś innym, niż on wybierał na co dzień i być może po prostu nie potrafił zrozumieć ani wyobrazić sobie, że coś takiego mogło działać. Dlatego owszem, rozumiał świetnie, co Wren miał na myśli.
Tak, to prawda. I nie ma co udawać, że można znać się na wszystkim — czasami pewne rzeczy po prostu należy zostawić w rękach innych ludzi, którzy na tym znali się lepiej. Być może powinni zrobić tak też z gotowaniem, skoro Wren prawie stracił palec, a i Winnie nie wyszedł z tej walki bez obrażeń, bo oparzył się o gorącą patelnię. Ostatecznie jednak jeden dostał plasterek, drugi włożył rękę pod zimną wodę i dokończyli swoje dzieło, które zostało ocenione nie tak najgorzej. Nie wybitnie, bo trochę błędów im pokazano, ale im smakowało, więc chyba mogli zaliczyć tę wyprawę na naukę gotowania do jakichś tam sukcesów na swoim koncie. Szczególnie że w ostatecznym rozrachunku chyba naprawdę całkiem nieźle się bawili. Nawet jeśli nikt do końca nie wiedział, czy oni w końcu są parą, czy jednak nie są. Na szczęście nie byli, Daisy mogła spać spokojnie, bo Winnie — chociaż zaliczył niezłą pomyłkę zapisując ich na inny kurs miał — to nie miał zamiaru odbijać jej partnera.

koniec, Wren Rhodes
ODPOWIEDZ