właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
005.
Lubił podejmować nowe wyzwania zawsze, ale przez wiele lat ograniczały się one z jakiegoś powodu tylko do tego, co dotyczyło jego pracy. W życiu prywatnym przez dłuższy czas głównym wyzwaniem było tolerowanie wybryków żony, na które z czasem było coraz trudniej przymykać mu oko. Szczególnie w momencie, w którym jednym z nich były zdrady, które wyszły na jaw. Teraz jednak mógł zmienić nieco swoje podejście i życie, między innymi przecież po to wrócił do rodzinnego miasta i całkowicie zmienił kierunek swojego rozwoju zawodowego.
Wren był jedną z osób, które poznał po powrocie po latach w rodzinne strony. Konsultował z nim kwestie rozwodowe, gdy potrzebował dobrego prawnika od prawa rodzinnego tu na miejscu — jego adwokat prowadzący rozwód był nadal w Sydney, a on sam musiał latać tam na rozprawy. I chociaż ufał facetowi, któremu płacił nie mało, to i tak uznał, że rozsądnie będzie skorzystać z dodatkowej opinii i z nieco innego spojrzenia na sprawę. Czy żałował? Absolutnie nie. Po pierwsze Wren podsunął mu kilka opcji, dzięki którym mógł nieco sprawę posunąć do przodu, a po drugie okazało się dość szybko, że nadają na tych samych falach. I tak o to zyskał nie tylko wsparcie prawne nieocenione w jego sytuacji, ale przede wszystkim dobrego kumpla, który był bardzo otwarty na to, aby podejmować z nim nowe wyzwania. Takie jak na przykład warsztaty gotowania, na które zapisali się dość spontanicznie. Na tyle, że Winnie prawie zapomniał o nich i pojawił się na miejscu totalnie na ostatnią chwilę.
Wybacz, prawie zapomniałem o tym, że to dzisiaj, a nie jutro i musiałem odwołać spotkania na ostatnią chwilę i wykręcić się z jakichś dziwnych rzeczy… Obowiązki w pracy, kto to słyszał — prychnął nieco rozbawiony, rzucając to oczywiście w stu procentach żartobliwie, bo jednak aktualnie naprawdę uważał, że jest dobrym szefem i to takim mocno zaangażowanym w prowadzenie firmy i kontakty z pracownikami. Był z tego całkiem dumny. — O, nie jesteśmy chyba ostatni — dodał wesoło, gdy weszli do środka, wzięli fartuchy ze wskazanego im miejsca i zobaczył, że jeszcze trzy stanowiska były wolne. Wybrali jedno z nich i byli chyba gotowi. — Myślisz, że powinniśmy się zapoznać z ludźmi teraz, czy im nie przeszkadzać? — rozejrzał się dookoła. Miał dziwne wrażenie, że coś mu w tym wszystkim umyka, jednak na razie nie potrafił sprecyzować co takiego. Nie przejmował się jednak za bardzo, bo w sumie to był trochę podekscytowany, nigdy do tej pory nie był na żadnych lekcjach gotowania.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#26

Wren doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że prawo rodzinne, zajmujące się głównie rozwodami i walką o opiekę nad dziećmi nie leży zbyt wysoko na drabinie najbardziej fajnych i pożądanych specjalizacji. Jego koledzy ze studiów, z którymi mało utrzymywał kontakt, głównie dlatego że mieszkali na innym kontynencie (Wren studiował w Stanach, skoro tatuś zaproponował, że za to zapłaci), czy inni prawnicy z tej czy innej kancelarii lubili mu to wypominać, że prawo karne to jest diament w koronie czegoś takiego jak prawo, że to właśnie na takie aplikacje jest najwięcej chętnych i najtrudniej się dostać. Rhodesowi to naprawdę wisiało i powiewało. Nie miał jakiejś chorej ambicji, aby pokazywać wszystkim i naokoło, jaki to nie jest zajebisty, najlepszy i tak dalej. To nie była kwestia tego, że nie wiedział, co to są ambicje. Jak już coś robił, to chciał być w tym dobry! Dlatego mimo młodego wieku, śmiało można było go nazwać całkiem dobrym prawnikiem w sprawach rozwodowych. Tych najtrudniejszych i najbardziej skomplikowanych nie prowadził jeszcze sam, ale w wielu tematach służył poradą, tak jak w przypadku Winfreda, czy podejmował się wyzwań, jak w przypadku innych.
Należał do osób, które wiedziały, kiedy trzeba zachować powagę i podejście klient-prawnik, a kiedy można sobie pożartować i nawiązać jakieś głębsze relacje. To z reguły była cienka granica i jak się ją przekroczyło w nieodpowiednim momencie, mógł wyjść z tego niezły kwas. Na całe szczęście ,jeszcze nie popełnił takiego błędu, z Rosenbergiem współpracę na stopie zawodowej już zakończył, więc teraz nie było problemu z tym, by pójść z nim na piwo, czy właśnie na kurs gotowania.
Kiedyś po jednym browarku, może dwóch rozmawiali o tym, co Wren lubi robić w wolnym czasie, a ten powiedział na pewno o rowerze, o surfingu i że nazywa się domorosłym szefem kuchni, który co prawda nie ma wielu przepisów opanowanych do perfekcji, ale jeśli coś potrafi zrobić, to wychodzi mu doskonale. Więc od słowa do słowa zgadali się, że mogliby spokojnie oboje pójść na jakiś kurs, czy warsztaty. Wspólnie, ale nie razem!
-Spoko, jakbyś nie mógł, to byśmy olali sprawę, nie ma sprawy-powiedział. Nie było to coś, do czego Wren odliczał dni, odrywając kartki z kalendarza, ale nie mógł powiedzieć, że nie był podekscytowany takim wyjściem. Nawet jeśli to wiązało się z tym, że tego dnia nie spędzi z Daisy, z którą wciąż był w trakcie miesiąca miodowego i chciał spędzać z nią każdą chwilę. -Zaskoczenie, nie? Kto by pomyślał, że ktoś spóźni się bardziej-zaśmiał się. On miał zegarek na ręku i to nie byle jaki. Na pewno jakąś drogą sikorkę, nie czując smartwatchy i używając swojego applewatcha tylko w trakcie treningów. Do pracy nosił zwykły, analogiczny, a teraz był w trybie służbowym, choć marynarki i krawatu się pozbył. Rękawy od koszuli podwinął, guzik czy dwa pod szyją odpiął i już nie wyglądał na nudziarza. -Brzmisz jakbyś zaczynał liceum i bał się, że Cię ludzie nie polubią-zażartował, trącając kumpla ramieniem, by ten doskonale wiedział, że żartuje. -Możemy się przedstawić, może będą chcieli z nami gadać na przerwie-w końcu jakaś przerwa na kawę, czy papieroska na pewno będzie mieć miejsce!

Winfred p. rosenberg
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Może nie był to ten najbardziej prestiżowy odłam prawa, ale jednak nie da się ukryć, że cholernie potrzebny. I Winnie podejrzewał, że w wielu przypadkach na pewno też satysfakcjonujący, gdy można było na przykład pomóc jednej czy drugiej stronie wyjść z toksycznej relacji i nie zostać z niczym, albo przejąć opiekę nad dziećmi, bo druga strona naprawdę nie powinna móc się nimi zajmować ze względu na kompletny brak kompetencji albo jeszcze bardziej skrajne kwestie. Także jasne, prawo karne czy nawet pewnie prawo finansowe było czymś, o czym bywało w mediach najgłośniej i najwięcej pieniędzy zapewne można było na tym zarobić, ale praca z tymi zwykłymi ludźmi, którzy byli naprawdę w potrzebie, a nie zastanawiali się, jak oszukać rząd i nie wywinąć się od kary za niepłacenie podatków, wydawała się jednak bardziej wartościowa. Oczywiście, wszędzie zapewne trafiali się i tacy, i tacy ludzie, i wrzucanie wszystkich do jednego worka było nie fair, ale chyba każdy rozumiał, o co mniej więcej chodzi.
Wtedy czułbym się jak tchórz — zaśmiał się lekko. Byli jednak dość zajętymi ludźmi, którzy mieli sporo pracy, dlatego też mogło się zdarzyć, że któryś rzeczywiście nie dałby rady się tutaj pojawić. — Poza tym, wierzę że może to być ciekawa przygoda. Niby naprawdę potrafię ugotować coś więcej niż woda na makaron, ale zawsze warto poszerzać horyzonty — nie spędzał nigdy w kuchni zbyt wiele czasu. Na studiach miła naukę, zajęcia i pracę, potem miał bardzo dużo pracy, aby się wybić. A później jego życie nagle wyskoczyło kilka poziomów wyżej, a jego żona nie była fanką domowego gotowania. Raczej jadali na mieście czy spotykali się ze znajomymi i zamawiali albo coś z ich ulubionej knajpy, albo z jakiegoś cateringu, jeśli organizowali nieco większe spotkanie. Odkąd wrócił do Lorne starał się te przyzwyczajenia zmienić, jednak też nie do końca mu to wychodziło, bo spędzał sporo czasu w pracy, gdzie możliwości był ograniczone. Obecnie jednak stopniowo to wszystko wyprowadzał (chyba) na prostą i w końcu docierał do etapu, gdy jego życie nie kręciło się tylko i wyłącznie wokół winnicy.
A nawet nie mam ambicji wyrwać najładniejszej dziewczyny w klasie… — odpowiedział mu również żartobliwie, rozbawiony nieco tą uwagą i trochę sam sobą. Nie należał w końcu do osób nieśmiałych czy zamkniętych w sobie, więc nie było to w jego stylu, a zabrzmiało rzeczywiście tak, jakby się mocno obawiał i spinał w tej kwestii. Zmarszczył lekko brwi, gdy ludzi zbierało się coraz więcej, przyglądając się im. Przywitali się z kilkoma parami swoich współuczestników i Winnie odnosił jakieś dziwne wrażenie, że coś do końca mu tu nie gra.
Hm… — mruknął do kumpla, marszcząc brwi. — Nie odnosisz wrażenia, że Ci ludzie są ze sobą jakoś tak… Mocniej zżyci? — rzucił luźno, szukając odpowiedniego słowa. To wydawało mu się całkiem okej. — Czy na pewno zapisaliśmy się na dobre zajęcia? — dodał jeszcze, unosząc lekko brew. Miał wrażenie, że ostatecznie wybrali je na podstawie dnia tygodnia i godziny, i mogli pominąć to, jaka była grupa docelowa w przypadku tych warsztatów.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren nigdy nie żałował, że zdecydował się na taką specjalizację. Absolutnie. Osobiście uważał, że dobrze się w tym sprawdza, że to była jedna z lepszych decyzji w jego życiu. I to nie tak, że przez to, że nie miał nic wspólnego z wielkimi przekrętami, medialnymi sprawami i koszmarnymi zabójcami, jego praca była łatwa i przyjemna, ani trochę nie stresująca. Nie decydował, czy ktoś skończy w pierdlu, ale był odpowiedzialny za dobro i przyszłość dzieci, czasem może też za życie kobiet? Nieważne. Absolutnie nie żałował niczego, nie marudził. Lubił swoje życie, w tym momencie mógł spokojnie to powiedzieć, nie tylko w aspekcie służbowym, ale także prywatnym.
-Tchórz, bo boisz się, że Twoja kaczka będzie niedopieczona?-właściwie, to Wren nawet nie wiedział, czym do końca będą się zajmowali na warsztatach, co nie było ważne tak naprawdę. Przydadzą mu się korepetycje w każdym aspekcie, każdej kuchni. A nawet jeśli nie, to byłaby szansa na poznanie nowego przepisu. -Jeszcze woda na parówki, tak?-zaśmiał się. On serio potrafił gotować. Miał dwa popisowe dania - chińszczyznę (z różnymi warzywami, mięsem lub owocami morza, z różnymi makaronami, wciąż to była chińszczyzna dla niego) i bruschetty z szynką parmeńską, octem balsamicznym i burratą. Inne rzeczy też potrafił zrobić, choć już nie tak dobrze. W końcu teraz musiał karmić swoje dwie kobiety. I przyjaciółkę. Generalnie gotowanie było spoko umiejętnością. Nie trzeba od razu robić małży świętego Jakuba w sosie winnym na puree z groszku, by mówić, że się dobrze gotuje. Wystarczy nie mieć sraczki po swoim, własnoręcznie przygotowanym posiłku. A jednak scena knajpek na dowóz w Lorne Bay była dość niewielka i mogło się to znudzić, ile można jeść pizzę, burgery i inne takie na zmianę. Choć on sam musiał powiedzieć, że menu w Beach Restaurant było niczego sobie. A fakt, że jego ukochana tam była managerem, był tylko przypadkiem. Oczywiście.
-Cóż, może to lepiej? -uśmiechnął się złośliwie. Wiadomo, z takich ambicji absolutnie nic nie wynika. Tylko człowiek się stresuje, a najładniejsza, czy najbardziej popularna dziewczyna wcale nie jest fajną osobą i bez powodu chłopcy się do niej ślinili. Tak to już jest, w tych dziecięcych latach, kiedy świata się nie zna i ma się tylko wielkie plany i ambicje.
-W sensie, że wszyscy poza nami są cóż, chłopcem i dziewczynką?-cóż, w parach się często spędza czas, chce się zrobić coś razem, a takie warsztaty były na pewno dobrym miejscem na randkę, pierwszą czy kolejną, czy też spędzenie wieczoru poza kanapą i netflixem. Może on też mógł wziąć udział w czymś takim z Daisy?-Stary, nie wiem. Ty nas zapisywałeś. Rzuciłeś nazwę, datę i cenę. -zauważył, podwijając rękawy. Właściwie to tak, byli jedyną jednopłciową... dwójką. Ale to przecież nie musiało nic znaczyć, nie? -Jesteś jakiś przewrażliwiony po tym rozwodzie, na bank -powiedział, ale szczerze? To nie brzmiał ani trochę przekonująco.

Winfred p. rosenberg
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Dobrze dla niego i dla jego klientów zapewne również. W końcu ktoś, kto robił coś z zaangażowaniem, to zawsze efekty pracy są lepsze niż wtedy, gdy nie lubi swojej pracy i jedyne, o czym myśli, to żeby skończyć dzień głównie po to, żeby potem z nieciekawym nastrojem oczekiwać kolejnego, i kolejnego, i żyć tylko od weekendu do weekendu. Gdy pracował w finansach spotykał strasznie dużo takich ludzi. Była to branża dochodowa, ale jednak dla wielu osób po prostu nudna, szczególnie na niższych stanowiskach związanych z księgowością, gdzie tylko przekładało się faktury i wprowadzało je do systemu, który robił za człowieka większość rzeczy. Nigdy nie chciał skończyć jako jedna z tych osób. I chociaż nie potrafił powiedzieć, czy był na dobrej drodze, aby do tego worka trafić, to jednak ostatecznie cieszył się, że postanowił zmienić kierunek. Teraz jego podejście do liczenia i planowania wydatków było jednak zupełnie inne, skoro dotyczyło to jego własnej firmy i to on podejmował wszystkie ostateczne decyzje, bez konieczności robienia raportów dla zarządu.
Zaróżowiona nieco za mocno, bo wstydliwa… — mruknął z lekkim rozbawieniem. Kaczki w całości nigdy nie robił, chociaż pierś z tego ptaka już mu się zdarzało, bo pasowała do kuchni azjatyckiej bardzo ładnie. — Z tym się poddałem, jem zimne, bo popękane są brzydkie — zażartował sobie również. Tak na serio to nie było z nim aż tak źle i jeśli podchodzić do tematu zgodnie z kryteriami, że jeśli nie dostawało się skrętu jelit od swojego jedzenia (chociaż on by dodał jednak jeszcze, że warto, żeby było to chociaż trochę smaczne), to potrafi się gotować, to naprawdę był w to dobry. Być może Wren nie będzie musiał się za niego wstydzić, bo pewnie nie będą tutaj dobierać wina do posiłków, a tym Winnie zawsze potrafił zabłysnąć i wybrnąć, jeśli coś innego schrzanił po drodze.
Myślisz, że nie dałbym rady? — zapytał, mrużąc oczy, jakby co najmniej był oburzony potencjalną insynuacją tego typu. Nie miało to jednak raczej przełożenia na rzeczywistość, żaden z nich nie przyszedł tu przecież na podryw.
Nie no, tam jest dwóch gości, drugie od przodu po lewej — poinformował go, starając się jednak nie pokazywać nikogo palcem. — Ale tak przytulać to Cię nie będę, nawet jeśli zrobisz pizzę bez sera i się załamiesz — dodał, patrząc na czułości między mężczyznami, których mu wskazywał. I to nie tak, że mu to jakkolwiek przeszkadzało, Winfred był otwartym i tolerancyjnym człowiekiem, ale zdecydowanie nie wzdychał skrycie do Wrena.
No właśnie nie pamiętam w końcu, jaką to miało nazwę, bo wybierałem głównie tak, żeby pasowała nam data — zmarszczył brwi. Mieli termin, który im najbardziej pasował do życia zawodowego, a czy na pewno wtedy były te zajęcia, na które wybrać się chcieli? No cóż, trudno stwierdzić. — To możliwe — westchnął, bo jednak Wren mógł mieć rację. — Zaraz przynajmniej dowiemy się, co będziemy gotować — dodał, bo chyba wszyscy już byli, skoro prowadzący stanął przy swoim stanowisku i zaczął ich witać.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren był zaangażowany w swoją pracę i naprawdę przejmował się losem swoich klientów. Nie należał do prawników, dla których najważniejsza jest medialność sprawy, czy ilość zostawionych dolarów w kancelarii. Był prawnikiem, który jak tylko nie był zakopany po czubek uszu w swoich sprawach, to zawsze angażował się w akcje pro bono. Niezależnie od tego, czy były to całe sprawy, czy tylko bezpłatne porady w jakimś punkcie, czy na uniwersytecie. Uważał, że brak grubego portfela nie powinien skazywać osób na brak pomocy w tematach legalnych. Dodatkowo wiedział, że w sferach, gdzie nie ma za wiele pieniędzy, mogą zdarzać się prawdziwe ludzkie dramaty i to często oni bardziej go potrzebują, niż nowobogackie kobiety, które chcą się sądzić o współdzielenie opieki nad psem ze swoim byłym mężem. .
-Na pewno się zawstydziła, że Ty taki ubrany, a ona saute-zarechotał, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jakim sucharem zasunął. Lubił żarty, nie miał wysublimowanego poczucia humoru. Zdecydowanie należał do osób, które za dobre jedzenie i żarty dałby się pokroić. A nawet oddałby komuś serce, gdyby wciąż je posiadał. A oddał je pewnej blondynce, która zapewniała mu jedzenie i śmiała się z jego żartów. Praca w resturacji, nawet nie jako szef kuchni miała swoje plusy.
-Może powinieneś spróbować w czajniku? Jeśli masz przezroczysty, szklany to będziesz miał małe taneczne show-zaproponował. Co prawda nie słyszał nigdy, aby ktoś faktycznie tak robił, to musiała być jakaś miejska legenda o tym, co dzieje się w akademikach, kiedy dzieciaki pierwszy raz same muszą zadbać o swoje posiłki. -No nie wiem, zależy o kim konkretnie mówimy. Tu chyba byś nikogo nie poderwał..-wszyscy byli w parach i nawet jeśli to nie były warsztaty dla zakochanych, to nikt nie wydawał się być single and ready for mingle. Ale to mogło być tylko takie wrażenie. -Łamiesz moje serce-powiedział i puścił mu w powietrzu buziaczka. Cóż, mogło to brzmieć odrobinę homofobicznie, lecz to była zwykła głupota. Wren kij z dupy, tak potrzebny w pracy prawnika, wyjmował i zostawiał przy wejściu do windy, tuż za drzwiami do kancelarii w biurowcu. Prywatnie, po godzinach nie był mu potrzebny do niczego, absolutnie niczego. -No, to sprawdzaj. Chop, chop-powiedział dodając efekty dźwiękowe poprzez uderzanie nożem o deskę do krojenia. Spowodowało to, że prowadzący spojrzał na niego spod byka, bo w taki sposób tępiło się i niszczyło taki ważny instrument, jakim był nóż. Przecież nóż, to przedłużenie ręki kucharza! -Na pewno coś z afrodyzjakami, skoro już ustaliliśmy że to będzie romantyczna kolacja. Ostrygi i szampan? Czemu nie-FUJ. Owoce morza były smaczne, nawet te surowe jak tuńczyk w sushi, ale ostrygi to było absolutnie nie dla prawnika. Ugh.


Winfred p. rosenberg
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
To świadczyło dość mocno, że nie tylko był dobrym specjalistą, ale też dobrym człowiekiem. A to, zdaniem Winniego na przykład, było niezwykle ważne w pracy. W zawodzie wykonywanym przez Wrena chyba szczególnie, właśnie między innymi przez to, jakim kierunkiem się zajmował. To pomagało zbudować zaufanie na pewno osobom, które mogły przez różne przeżycia rodzinne mieć z tym problem. On co prawda ze swoim adwokatem nie miał jakiejś zażyłej relacji, ale jednak w kwestiach zawodowych ufał mu w stu procentach i wiedział, że może na nim polegać. Załatwiał większość spraw bez niego, skoro Winnie zdecydował się wyjechać do rodzinnej miejscowości, i nigdy nie mógł narzekać na to wszystko, bo zawsze wyrabiał się z rzeczami na czas i zawsze działał tak, aby załatwić wszystko jak najlepiej dla swojego klienta. Ani on ani jego żona jednak chyba nie wpisywali się w grupę docelową Wrena — nie ma co się oszukiwać, że brakowało mu pieniędzy, a kobieta, z którą się rozwodził nigdy się nie przyzna, że tak naprawdę ich nie miała i była zbyt przyzwyczajona do życia ponad stan.
Wiem, że ludzie dziwaczeją w trakcie rozwodów, ale nie jest ze mną tak źle, żeby rozbierać się przed kaczką — odpowiedział po tym, jak parsknął śmiechem na jego pięknie sucharski żart, który całkiem go rozbawił, bo całkiem trafiało do niego poczucie humoru Wrena.
Nawet nie wiesz, jak wewnętrznie mnie wzdrygnęło na samą myśl, że miałbym gotować parówki w czajniku, a potem przypadkiem zalać tą wodą sobie wieczorną herbatkę — przyznał z wyraźnie skonsternowaną i obrzydzoną miną, gdy taka wizja pojawiła się w jego głowie. Aż musiał nią potrząsnąć, aby się jej pozbyć, zanim naprawdę zrobi mu się niedobrze na samą myśl, jak mogłoby to smakować.
Słuchaj, to nie tak, że o tym nie marzę — zapewnił go, kładąc mu dłoń na ramieniu. — Wręcz przeciwnie, w moim liście do świętego Mikołaja napisałem, że jeśli z kimś mam zasiąść do świątecznego stołu w Boże Narodzenie, to z Tobą. Mam już dla Ciebie nawet piękny prezent, aby Ci go podarować przy uroczystym posiłku — zadeklarował tak poważnie, jakby wcale nie wymyślał, że napisał list i już rozważał listę dań na ich świąteczny obiad, nie do końca rodzinny, ale we dwoje.Ale wiem, że to nie możliwe, bo umiem się dzielić, więc sam rozumiesz, to się nie spina — westchnął teatralnie, jakby to on miał jednak złamane serce, bo przecież Wren był w relacji ze wspaniałą kobietą i zdawał się być bardzo szczęśliwy. Winnie przez lata był mężem, którego zdradzano, nie mógł teraz być znowu w relacji, gdzie jest o jedną osobę za dużo. Póki co jednak wyjął telefon, aby odszukać maila dotyczącego tego kursu. Gdy go znalazł, jego brwi się zmarszczyły, lekko uniosły chwilę później, a na ustach pojawił się krzywy uśmiech. — No słuchaj, mogłem jednak coś naklikać i zepsuć — przyznał, pokazując mu ekran urządzenia z wiadomością o pomyślnym zapisie dwóch osób na kurs gotowania… Dla par. Ups. — No cóż kochanie, w takim razie musimy przygotować wspaniałą kolację dla dwojga… Może zamiast ostryg małże świętego jakuba? — zaproponował, z lekkim rozbawieniem. Ciekawe, czy ktoś się domyślił, że nie byli parą, czy uważali, że jednak nią są.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No dobra, dobra, już tak nie słodźmy Wrenowi, bo wyjdzie że jest zadufanym w sobie narcyzem, który uważa siebie za zbawiciela świata. Albo pipką, bo kobiety lubią silnych, męskich i niebezpiecznych mężczyzn. A to ostatnie, co można o Rhodesie powiedzieć, że był niebezpieczny, groźny i w ogóle zamiast jadania miodu to żuł osy. On miał inne zalety, na przykład poczucie humoru - tego nie można było mu odmówić, choć poziom tych żartów to już był osobny temat. Nie były one zbyt wysublimowane, wręcz trąciły suchością, ale cóż, jak widać Winnie nie narzekał, nie narzekała też Daisy, a to ona w tym momencie była najważniejsza! Bo to, że pasował on jej czteroletniej córce, to było więcej niż pewne, takie dzieciaczki nie miały wielkich wymagań. Zupełnie jak Blanche, która po usłyszeniu słowa kupa tarzała się ze śmiechu po podłodze, eh.
-Ale ja nie mówię, że to jakaś nowość, naprawdę jestem tolerancyjny i nie oceniam-rzucił tylko, żeby było jasne. Nie, żeby podejrzewał Rosenberga o cokolwiek, lecz tak na zapas mówił, że jakby co, gdyby chciał się do czegoś przyznać to zostanie poklepany po ramieniu.
-No nie stary, rzecz w tym, aby wodę wymieniać. Jak gotujesz, tak naprawdę, to nie zalewasz kawy wodą z gotowania makaronu. Każde danie musi mieć swoją wodę, swoje wszystko. No poza sosami do makaronu, gdzie w przepisach często daje się wodę z gotowania, ale w sumie nie wiem dlaczego, więc nie pytaj-no tak, taka była wiedza Rhodesa, z książek, filmików i programów kulinarnych typu masterchef. Niewiele z doświadczenia, z chemii również nie był zbyt dobry, wiec nie wiedział, ze w trakcie gotowania wypłukuje się skrobia i inne takie, co może rzekomy sos zagęścić. No ale to już wyższa szkoła jazdy i oczekuje się, że ludzie to po prostu wiedzą, nie trzeba im podopowidać.
-O jezu, Winnie... Trzeba było dać znać, wykroiłbym dla Ciebie jakieś dwie godzinki...-zabrzmiało to trochę tak, jakby właściciel winnicy był kochanką, dla której mężczyzna wykroi odrobinę czasu na tyle, by żona się nie dowiedziała, a sama kochanka była zadowolona. A wiadomo, że to to nie było tak! -A tak na serio, to jak chcesz, to jestem pewien, że możesz wpaść do nas, posiedzieć czy coś. Jakbyś miał być sam...-nie do końca wiedział, czy po przeprowadzce do Lorne, rozwodzie, jego stół świąteczny będzie pełen. Choć w przypadku znajomych, to raczej odstawia się imprezki i wspólne granie w krykieta tuż przed świętami, ale to luz. 24 grudnia mogli się spotkać, totalnie.
-Winfredzie Phineasie Rosenberg!-jęknął. A jak użył pełnych imion, to trzeba było wiedzieć, że coś się dzieje. No ale tak naprawdę, to chyba już musztarda po obiedzie, keczup po frytkach i tak dalej. Chyba ich nikt nie wygoni, że nie będą sobie spijać z dzióbka, przytulać się i tak dalej? Zawsze mogli trzymać się opcji, że PDA to jest totalnie nie w ich stylu. Byli we dwoje, więc na pewno dadzą radę ugotować to, co mieli zrobić. -No dobrze skarbeczku, niech Ci będzie. Tylko niech nie będą gumowate!-choć specem w tej dziedzinie nie był, tak wiedział, że przygotować owoce morza to nie było wcale takie hop siup!

Winfred p. rosenberg
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
O bycie niebezpiecznym Winnie go nie posądzał. Groźny może umiał być na sali sądowej, jak było trzeba, ale jednak całe szczęście, że nie był typem nicponia jakiegoś czy innego łobuza (który jak wiadomo kocha najbardziej), bo jednak zapewne wtedy by się za bardzo nie dogadywali i nie skończyliby tutaj. Chociaż biorąc pod uwagę pomyłkę Winniego, może wyszłoby im na dobre? Na razie nie potrafił tego ocenić tak w stu procentach, bo nadal był potencjał, że będą się świetnie bawić.
To dobrze, to całkiem ważna kwestia. Ja chyba dość naiwnie zakładam z góry, że ludzie są tolerancyjny, wiesz? — przyznał się, bo właśnie mu to przyszło do głowy i jakoś go ta myśl uderzyła. Mimo wszystko wychował się i obracał później w dorosłym życiu w pewnej bańce ludzi względnie nowoczesnych i podążających z duchem czasu, a tam mimo wszystko tolerancja była dość istotna. Oczywiście często była ona okazywana w dość groteskowy i przerysowany sposób, jednakże w jakiś sposób zawsze była. I po prostu z góry zakładał, że przecież to zupełnie naturalny stan. I niestety było to ryzykowne, bo można było się bardzo gorzko rozczarować.
Nadal mnie to nie przekonuje — pokręcił głową z lekkim rozbawieniem. — Ale Ty za to brzmisz na prawdziwego specjalistę, czy parówki z czajnika to Twój popisowy numer śniadaniowy? — zapytał, nieco się z niego nabijając, bo przecież cały wykład mu na ten temat zrobił i mógłby mu rozpisać instrukcję na pewno. — Swoje wszystko, to brzmi całkiem sensowne. Załatwmy może więc jakieś swoje wszystko tym składnikom, tylko myślę, że trzeba je sensownie połączyć… — mruknął, przyglądając się temu, co jeszcze mieli na swoim stanowisku, żeby przygotować z tego coś pysznego. — Hmmm, może przegrzebki w cytrusowym z sałatką a fenkuła? — zaproponował. — Widziałem to kiedyś gdzieś, pewnie w jakiejś restauracji, ale brzmi w porządku, co? — podrapał się po brodzie, uznając że chyba ma rację. — Zaraz podejdą do nas instruktorzy, to nam powiedzą, w czym tkwi tajemnica idealnych owoców morza, w końcu mamy się od nich uczyć, a ja idealnie potrafię zrobić tylko krewetki, z niczym innym nie próbowałem — no co go będzie oszukiwał, że jest inaczej, niż było naprawdę.
Doceniam bardzo to zaproszenie, ale żartowałem, spokojnie — zaśmiał się, klepiąc go po ramieniu. — Nie jestem w tym roku specjalnie świąteczny, bo chciałem przed końcem roku być rozwiedziony, ale nie wiem, czy to się uda, więc sam rozumiesz — nie było to kłamstwo. Święta to niby rodzinne sprawy, ale Winnie chciałby móc wtedy świętować wolnośc. — Ale odwiedzę rodziców pewnie, albo zaproszę ich do siebie, więc nie będę szlochał w poduszkę, że pod choinką nie mam prezentów — zapewnił go, uśmiechając się szeroko. Był dużym chłopcem, da sobie radę, chociaż musiał przyznać sam przed sobą, że święta bez żony był nagle jakieś dziwne. Ale chyba w przyjemny sposób, bo nie musiał się martwić, że 25 grudnia w jego domu pojawi się co najmniej czterdzieści osób, bo jego żona będzie chciała pochwalić się prezentem przed najbliższymi koleżankami.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No nie, nicponiem to Wren nie był na pewno, nie w ostatnich dwudziestu latach swojego życia. Potrafił być poważny i odpowiedzialny, gdy sytuacja tego wymagała, ale też luźny i bez kijka w tyłku, gdy mógł sobie na to pozwolić. Nie należał jednak do osób, które uważały, że najlepsze dowcipy to te, gdy się komuś podstawi nogę, czy rzuci jajkiem w okno, absolutnie nie. Rhodes był wirtuozem sucharów, żartów słownych. A jak i w prawie, a także niemal każdej dziedzinie życia, dobrze było się doktoryzować tylko w jednej dziedzinie. Bo jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. I do ludzi też się to odnosi.
-Cóż, powinni. Totalnie nie rozumiem żadnych uprzedzeń, chyba że ktoś faktycznie sobie na to zasłużył. No wiesz, nie ma co sądzić, że pada, jak ścieka ci pot po szyi. Loveyou George ktoś ci pluje w twarz, ale we wszystkich innych sytuacjach? Nie trzeba popierać, czy agitować, wystarczy dać żyć innym-powiedział. Związki jednopłciowe, adopcje, prawa kobiet, czy wszystkie inne kontrowersyjne tematy, Wrenowi totalnie to nie przeszkadzało. Uważał, że człowiek to człowiek, niezależnie od koloru skóry czy orientacji seksualnej. I nawet nie uważał, że żarty poruszające te tematy są śmieszne. W końcu było tyle innych, poprawnie politycznych tematów do żartowania!
-No co Ty, moje kubki smakowe są o wiele bardziej wymagające. Parówki jadam tylko w hot dogach na stacji-puścił mu oczko. A śniadania jadał z reguły w drodze, kupując kanapkę w jakiejś kawiarni, piekarni czy innym bistro. Który dorosły, samotny facet miał czas w tygodniu na robienie sobie śniadań? Nawet w czajniku, jednocześnie robiąc wodę na herbatę, czy tam kawę?
-No, na tym polega gotowanie, na sensownym łączeniu składników. Ale wydaje mi się, ze tutaj nam powinni powiedzieć co i jak, krok po kroku. W końcu to warsztaty z gotowania, a nie konkurs na to, kto lepiej-zauważył, trochę się ciesząc z tego, że ktoś ich faktycznie czegoś nauczy! Potem będzie mógł się tym popisywać.-No, ale najważniejsze, że nie trzeba patroszyć czy filetować żadnego stwora.-powiedział, bo jakby dostał kuraka tylko nieżywego i bez piór, a ktoś mu kazał wyjąć wszystkie podroby i poćwiartować ptaszysko, to chyba by padł i nie podołał temu zadaniu. Nawet by nie próbował!
-No dobra, co prawda nie mam pojęcia co to ten fenkuł, ale do odważnych świat należy-powiedział, bo chyba jednak jego nadzieje, że ktoś da im instrukcję krok po kroku, z dodatkowymi wskazówkami co zrobić, aby nie skiepścić doskonałych składników, były płonne. No nic, w taki sposób też był w stanie wiele się nauczyć! Nie będzie narzekał, w końcu głównym powodem była jednak dobra zabawa a na to zdecydowanie się zapowiadało.
-Nie, ale serio mówię. W sumie, to wiem że mamy zaplanowany jakiś obiad z moją mamą i rodzicami Daisy, ale potem, czy tam wcześniej na pewno możesz wpaść-powiedział. Może nie konsultował tego ze swoją kobietą, może dostanie za to po uszach, ale halo! Czas świąt to również czas dla przyjaciół i miłego spędzania czasu. A do tej pory, Wren i Daisy spędzali czas głównie w swoim własnym towarzystwie (i jej córki), więc może to był moment, aby poznali swoich przyjaciół także?
-No, święta bez prezentów to nie święta!-cóż, kojarzył z Kevina, że święta w pojedynkę to jednak nie są święta, ale jak Winnie miałby je spędzić z rodzicami, to nie ma co się o niego aż tak bardzo martwić. No bo wiadomo, nic na siłę. Można poczytać książkę, pooglądać filmy, zjeść coś dobrego... Przynajmniej jest to wolne. No i może Wren nie musiał iść do kancelarii, ani do sądu, tak chyba winiarnia działała na nieco innych zasadach i był to jeden z tych biznesów, które nie do końca brały pod uwagę, jaka to data i kręci się przez 365 dni w roku.

Winfred p. rosenberg
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Dobrze było wyrastać z takiego podejścia i życiowej postawy, uwzględniającej robienie sobie głupich żartów kosztem innych. Co prawda jeszcze mogło się okazać, że im to wróci — podobno było to dość częste w przypadku kryzysu wieku średniego, ale pozostawało mieć nadzieję, że ich to ominie. Wracanie do szczeniackich zachowań nigdy nie przynosiło oczekiwanych efektów, bez względu na to, jak mocno się by tego nie usprawiedliwiało w swoim życiu. Ostatecznie przecież wiązało się to dość mocno z wyrzucaniem przez okno wielu życiowych lekcji, jakie zebrało się na przestrzeni lat. A to trudno było usprawiedliwić, gdy człowiek już sobie zdał sprawę z faktu, że nieźle mu odwaliło.
Parsknął śmiechem krótko, słysząc jego piękne, bardzo poetyckie metafory na temat deszczu, potu i plucia, ale jednak nie mógł się z nim nie zgodzić w tym momencie, bo mówił bardzo sensownie.
No jasne, co innego mieć uprzedzenia i po prostu nie lubić się z danym człowiekiem, bo coś zrobił, a co innego przekreślać go za jakieś jego przekonania i preferencje — zarówno w kwestii związków i relacji, poglądów politycznych (chociaż to zawsze drażliwy temat i dość trudny), czy wyznania lub tego, że wolał mleko migdałowe od tego krowiego. Ludzie mieli niestety zbyt dużą tendencję do tego, aby próbować układać życie innym i oceniać ich decyzje, zrzucając to oczywiście na wyrażanie swojego zdania, do czego oczywiście mieli prawo. Szkoda tylko, że nikt nie potrafił zrobić tego w sposób neutralny i tak często to zdanie było wyrażane chamsko i przede wszystkim: bez zaproszenia.
Uf, całe szczęście — westchnął z rozbawieniem. — Już się bałem, że nie masz w tej kwestii żadnych standardów… — jego ton wskazywał na ogromną ulgę, jakby co najmniej fakt, że nie jadłby hot-dogów na stacji sprawiał, że Wren zszedłby na przysłowiowe psy w kwestii swojego odżywiania. Nie, żeby powinno być raczej odwrotnie, bo mimo wszystko hot-dogi ze stacji nie zasługiwały na miano wytwornego albo wartościowego posiłku.
Tak, w tej kwestii na szczęście się nie pomyliłem i nie rywalizujemy właśnie o własną restaurację w nowym show Netflixa… — wtedy rzeczywiście mieliby spory kłopot. Trudno stwierdzić, kiedy większy: czy jaki się zbłaźnili na streamingu, czy może jednak bardziej wtedy, gdyby dostali się do jakiegoś finału, albo wygrali. — Z rybą może bym sobie poradził, ale z jakimś kurczakiem? Pewnie bym go tak zmasakrował, że nic by się nie dało z nim zrobić poza jakąś potrawką — albo pulpetami, gdzie nie trzeba mieć mięsa w całości, tylko je posiekać jak najbardziej, czy coś.
Takie warzywo, całkiem dobre — zapewnił go, znajdując nawet odpowiedni produkt w koszu warzyw, który mieli na stanowisku. Koper włoski, fenkuł, czy jakkolwiek inaczej ludzie to nazywali, jego zdaniem całkiem nieźle pasował do tego, co mieli ugotować. Poczekali jednak aż podejdą do nich prowadzący, przedstawili im plan i dostali rozmaite wskazówki, jak postępować przy przygotowaniu tego dania, aby było jak najlepsze. — No dobra, brzmi to całkiem prosto, hm? — stwierdził, patrząc na swojego gastronomicznego kompana i zabrali się nawet do roboty w takiej kolejności, jak im zalecano.
Dzięki, może jakoś się zgadamy na świątecznego drinka, wpadnę z dobrym winem — zapewnił go, chociaż było to chyba dość oczywiste w jego przypadku. Nie po to miało się winnicę, żeby nie dawać przyjaciołom wina w prezencie.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To, że bycie szczeniakiem to nie była kwestia wieku a stylu bycia, to jedno. Druga sprawa to jednak fakt, że szczeniackie żarty w liceum, a w kryzysie wieku średniego to zupełnie inne żarty i zupełnie inny poziom. I żal powiedzieć, ale na starość są gorsze... Bo nie da się tego zwalić na karb głupoty i nieznajomości życia. Patrząc na to, że Rhodes już teraz walił suchary, to bójcie się wszyscy, którzy będą mieli do czynienia z Wrenem za parenaście lat....
Nie wiadomo, czy Winnie zrozumiał ten niewybredny żart rodem z F1, bardzo było prawdopodobne, że nie. Z resztą, nic dziwnego, sam Rhodes nie bardzo się interesował tym sportem, jednak powiedzmy, że skądś to wiedział. Może jakiś inny prawnik użył tego argumentu w mowie końcowej i teraz tylko kopiował. Było to prawdopodobne, nawet bardzo. Tak samo jak to, że za chiny ludowe nigdy nie przyzna się do tego, że swoje najbardziej dzikie żarty kopiuje od innych osób!
-Ja też wychodzę z założenia, że z żoną, to lepiej mieć choć podobne podejście do życia i świata, ale z kumplem już można się różnić-W związku nie trzeba być identycznym, ale trzeba zdecydowanie patrzeć w tą samą stronę. Różnić się w pewnych aspektach, by w innych się różnić, ale trzeba się szanować, by przeżyć ze sobą całe życie. Z kumplem od piwka można mieć inne podejście, byle nie wciskać swoich przekonań, jak to czasem weganie lubią rzucać oskarżeniami w stronę jedzącego soczystego stejka. No ale tak czy siak, można razem iść na deskę, zwłaszcza że na wodzie, pomiędzy falami nie często się rozmawia. -Słuchaj, moja mama, jak byłem gówniakiem, zawsze mi powtarzała byle jak, ale się zachowuj i uważam że to jest dewiza, którą każdy powinien się kierować w życiu-zaśmiał się. Więc miał standardy. Niskie, bo niskie, zwłaszcza w temacie parówek, ale miał! To należało cenić i doceniać, bo znaczyło, że może nie ma kręgosłupa moralnego, ale jakąś ość już w sobie miał.
-Nie no, o tym to byśmy wiedzieli-klepnął lekko kumpla w ramię, jakby było to oczywiste.-Wiedzielibyśmy jakby nam mikrofony podpinali, duh-no, to trudno byłoby zwalić na to, że to są normalne zajęcia dla znudzonych parek. -Z resztą, na netflixie jest jeden program, do którego bym się nadawał. Nazywa sie nailed it. Zwłaszcza, że raz dałem się złapać sprzedawczyni z Coles, że jak nie ma śmietanki 36%, to wystarczy wziąć trzy po 12. To nie jest prawda, jakby co-westchnął. Czasem był durniem, a cukiernictwo totalnie nie było dla niego. Wolał trzymać się gotowania, to jako tako mu wychodziło.-Omg, fuj. Wyobraź sobie, że miałbyś wsadzić rękę w tego kurczaka, żeby wyjąć podroby. Fuj, to chyba byłby pierwszy krok do zostania weganinem. Trawa by mi tego nie zrobiła-jęknął. Kość, to co innego, może kroić całe skrzydła na skrzydełko, pałkę i lotkę, czy jak to tam. Ale podroby? Nie je, nie dotyka. Nawet ugotowanych.
-Czy my będziemy tutaj oceniani za to? Bo kolega się stresuje, że wszyscy usłyszą jak nam poszło-udał konspiracyjny szept, pozwalając sobie na małe co nieco względem Winnie'go. Miał nadzieję bliską przekonaniu, że ten się na niego nie obrazi za to. -No, w dobrym winem to zawsze zapraszam. Daisy będzie zachwycona-powiedział, bo wiadomo, kobiety lubią dobre wino, a on, jako prawdziwy mężczyzna z krwi i kości wolał .... kolorowe drinki.-Słuchaj, a wy tam to wino tylko robicie i sprzedajecie? Macie jeszcze jakieś dodatkowe atrakcje, jak nie wiem, grupowe ugniatanie winogron, czy tastingi?-zapytał. Może skoro mieszkał w Lorne Bay, to nie palił się od tego, aby porywać dziewczynę właśnie tam na jakiś romantyczny wypad, ale kto wie, może akurat? Właściwie, to Wren nie wiedział wiele na temat tego całego biznesu, a skoro oboje zabrali się do robienia tego, co instruktorzy im kazali, to wyszli by na jakąś parę z problemami, jakby robili to totalnie w ciszy.

Winfred p. rosenberg
ODPOWIEDZ