stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
#1
Spoiler
Obrazek
Całkiem niezłym planem okazało się umówienie na surferski wypad właśnie w ten czwartek. Poranek zapowiadał obiecujący dzień, kiedy wyjątkowo, zamiast dość gęstych i nieprzyjaźnie wyglądających chmur, nieśmiałe słońce muskało policzki Addison, jedzącej wczesne śniadanie na balkonie. Tego dnia wyjątkowo zamiast herbaty, skusiła się na aromatyczną kawę z odrobiną mleka. Czy sprawiało to blondynce radość? Nie. Czy czekała z podekscytowaniem na siódmą dwadzieścia, zbliżającą się tak nagle, by wyjść z domu z nutką podekscytowania? Również nie. Ostatnie dni były... Nijakie. I pomimo takiego stanu, kobieta absolutnie nie czuła potrzeby, by jakkolwiek to zmieniać i zacząć robić "coś" emocjonującego.
Ostatnie minuty dzielące blondynkę od wyjścia spędziła na wewnętrznej walce. Mogła, przecież w ostatniej chwili wysłać krótką wiadomość, że nie da rady. Coś jej wypadło, rozchorowała się, zjadła coś nieświeżego... Istniało tak wiele możliwości niewinnego kłamstwa, które nikogo, by nie skrzywdziło... Nie, nie mogła zamykać się w tych czterech ścianach, zatrzymywać życia i udawać, że cały świat zatrzymał się wraz z nią.
O umówionej porze Addison zabrała Wrena spod jego domu - to było po drodze, do tego miała pojemniejsze auto na deski. Chociaż sama nie planowała dziś surfować, co pewnie zrzuci na karb nagłego bólu głowy, bo przecież nie przyzna się, że zakazał jej takiej aktywności lekarz, ale nie zamierzała odbierać tego dnia kumplowi. Tak, dość niespodziewanie, Wren Rhodes zagościł w życiu Callaghan dłużej i zdawało się, że nigdzie się nie wybierał. Łączyły ich wspólne pasje oraz chęć ich rozwijania. Rozumieli swoje żarty. Wspólne chwile na desce pozwalały im zapomnieć o świecie. To ważne. Mieć kogoś, z kim można tak się zatracić. Zapomnieć o problemach oraz o tym, co nas bolało. Może właśnie tego potrzebowała, zamiast kolejnego, samotnego dnia, ignorując wszystkich dookoła? Może...
Podróż z Addie nie należała, jednak do najłatwiejszych. W czasie godzinnej jazdy, z której minęło już dobrych pięćdziesiąt minut, blondynka nieustannie gubiła wątek rozmowy. Trudno właściwie było rozwinąć jakikolwiek, kiedy jedyne na co się zdobywała to kiwnięcie głową, przepraszający uśmiech oraz obietnicę poprawy, po której znów zanurzała się w swoich myślach, którymi nie chciała się dzielić.
-Wybacz, o co pytałeś? - zapytała speszona, a na policzkach pojawił się płomienny rumieniec. Znów się wyłączyła, i to wcale nie przez to, że skupiała się na dość prostej drodze prowadzącej na Ellis Beach. Znów rozpamiętywała tamten poranek, sprzed dwóch tygodni, który zmienił wszystko. Poranek, którego nie chciała pamiętać. I to uczucie pustki, braku, którego nie potrafiła ignorować. A tak ciężko było go zdefiniować, bo przecież... Jak to możliwe, że odczuwała tak ogromną samotność po stracie, o kogo istnieniu nie miała pojęcia, aż do chwili, w której usłyszała, że nigdy go nie pozna? To przewrotne... Cholernie. Teraz, jednak starała się z całych sił, by być jednak tu i teraz. Skupić się na tym dniu, wycisnąć z niego odrobinę pozytywu, którego zdecydowanie potrzebowała. I po cichu, całkiem nieświadomie, liczyła na to, że dobry kumpel mógł to zapewnić. Chwilowe zapomnienie od tego, co przytłaczało w dosłownie każdej sekundzie, gdy pozostawała sam na sam ze swoją głową.

Wren Rhodes
come hold me tight
no_name4451
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#14

Nie często zdarzało się, aby Wren mógł poświęcić poranki na surfing. Nawet ten w najbliższej okolicy, gdzie całe przedsięwzięcie wymagało około godziny, ni może półtorej, aby dojechać, wypakować się, trochę popływać, zebrać się i wrócić do mieszkania, a po tym wszystkim wybrać się do pracy. Wolał na spokojnie, przy zachodzącym słońcu popływać, tak na zakończenie dnia. Nie był olbrzymim rannym ptaszkiem, więc zdecydowanie bardziej wolał pospać chwilę dłużej i na spokojnie dojechać do Cairns do kancelarii, w której miał małe, ale własne biuro.
Jednak jak zdecydował się zrobić sobie kilka dni wolnego i nie pojawiać się w pracy, a za bardzo nie miał kogo zabrać nawet na krótki wyjazd, postanowił spędzić długi weekend weekend w mieście. Trochę czuł się samotny, ale nie na tyle aby narzekać. Na tyle, aby nie usuwać na razie tindera. Może trudno powiedzieć, że to Addie zaproponowała ten wyjazd, ale zdecydowanie nie trzeba było jej na to długo namawiać. A wyjazd na co najmniej pół dnia na inną, dobrą plażę, to była czysta przyjemność. Zgodził się robić za pasażera, choć zdecydowanie wolał siedzieć za kierownicą. Jednak nie da się ukryć, jego auto nie było przystosowane do wożenia większej ilości desek surfingowych. Dlatego też stał, o umówionej godzinie z torbą i swoją deską przy boku, z rozczochranymi włosami, bo nie widział sensu, aby bawić się w czesanie. Za chwile je zmoczy słoną wodą i będzie po zabawie.
Zauważył od razu, że kobieta nie jest w nastroju, bo totalnie zignorowała jego propozycję aby stanąć po kawę, a każdy inny temat, który poruszał był ignorowany lub doczekiwał się jedynie paru słów odpowiedzi, które nie bardzo miały sens.
-Żebyś może się zatrzymała, bo nie wydaje mi się, że nie specjalnie nadajesz się dziś na kierowcę-westchnął. Nie chciał być złośliwy, czy wytykać jej, że kobiety są złymi kierowcami. Po prostu widział, że myśli Addie są zdecydowanie daleko od miejsca, w którym oni się znajdują. Już pal licho, że go nie słuchała, ale totalnie wydawała się być zamyślona.-Wszystko jest okej?-zapytał, marszcząc brwi, bo choć nie do końca nadawał się na psiapsi, której można się ze wszystkiego wygadać i oczekiwać dobrej rady, ale mógł poklepać ją po ramieniu i wysłuchać. A nuż widelec uda mu się powiedzieć coś mądrego w odpowiedzi. Nie byli może przyjaciółmi, jakimiś przesadnie bliskimi sobie, ale znali się nie od dziś. Mogli na sobie polegać i zdecydowanie powinni zauważać i reagować, jeśli widzieli, że u drugiego działo się coś nie tak. Dokładnie tak, jak w tym przypadku.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
-O, wypraszam sobie, jesteśmy prawie na miejscu i czy stworzyłam choć jedną, niebezpieczną sytuację? - zapytała wyraźnie obruszona słowami kumpla, zerkając na niego przelotnie. Owszem, blondynka potrzebowała dziś więcej skupienia na drodze, ale to nie skutkowało w żaden sposób zagrażającymi incydentami. Trasa przebiegała bez żadnych komplikacji, jeśli chodzi o warunki, które na niej panowały. Atmosfera wewnątrz była jak widać... Nie tak lekka oraz przyjemna, jak pogoda za oknami auta. -Rozumiem, że twoje męskie ego cierpi, kiedy kobieta prowadzi, ale mieliśmy umowę - ja do cairns, ty do lorne - przypomniała już nieco łagodniej, wzruszając przy tym ramionami, bo hej, przecież mleko już się rozlało. Zresztą praktycznie dojeżdżali do parkingu. Tam też, jeżeli wciąż potrzebował, Wren będzie mógł skusić się na swoją upragnioną kawę, na którą zjazdu Callaghan odmówiła z dwóch powodów - szkoda było tak pięknego dnia na postoje z dala od plaży, gdy mieli takie plany, a dodatkowo ona już swój dzienny limit wykorzystała. I myślała, że w tej sprawie się rozumieli i nie będzie tu żadnych, dodatkowych uszczypliwości.
-Powiedz mi lepiej, jakie masz plany na kolejne dni - zagadnęła niby od niechcenia, co stanowiło olbrzymie osiągnięcie, ponieważ jak sam Rhodes zdążył już zauważyć coś z Addison dzisiaj nie do końca było okej. Kobieta postanowiła, jednak dość zgrabnie zignorować tę troskę, przerzucając zainteresowanie na swojego towarzysza. Nie do końca była pewna, czy się to w jakikolwiek sposób powiedzie, ale nadzieja zawsze istniała do praktycznie ostatniego momentu. Addie potrzebowała też zając myśli kumpla czymś innym, bo to nie tak, że mu nie ufała, ale zwyczajnie nie czuła się na siłach, by rozmawiać z kimkolwiek o ostatnich wydarzeniach. Właściwie jedyną osobą, która miała świadomość tego, co tak naprawdę jest grane u Callaghan, była Connie. Ktoś musiał odebrać blondynę ze szpitala. Padło na siostrę. Nikt więcej nie dostąpił zaszczytu wtajemniczenia, nie zanosiło się też na to, by to miało ulec jakiejkolwiek zmianie. Choć sprawa widocznie przytłaczała kobietę, wpływając na całe codzienne funkcjonowanie, to nie potrafiła zdobyć się na szczerość w tej kwestii. Może też wygodniej było nie mówić o tym na głos, bo wciąż pozostawało to, nie do końca realne, gdy się o tym nie mówiło, gdy tak niewiele osób o tym wiedziało... A przecież... To było... Naprawdę nierealne.

Wren Rhodes
come hold me tight
no_name4451
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren tylko spojrzał na Addie-Myślałem, że kobiety słyną z wielozadaniowości, przez co prowadzenie samochodu i rozmowa jednocześnie nie powinny być problemem-uniósł brew do góry. Może faktycznie kobieta na razie nie spowodowała żadnego zagrożenia na drodze, jednak nie była sobą i dało się to zauważyć. Nawet jeśli było się tylko facetem, który jakiś wielkich zdolności czytania między wierszami, czy dedukcji nie miał. Był prawnikiem, nie detektywem czy śledczym, nie musiał. -Owszem, tak było-przytaknął. Nie, jego ego nie cierpiało aż tak, bo nie był jakimś szowinistycznym dupkiem, po prostu lubił prowadzić samochód. Dlatego też wieczne jeżdżenie między Lorne Bay a Cairns, a także między domem a plażą nie sprawiało mu żadnego problemu. Choć też już naprawdę dawno nie był na żadnej dłuższej wycieczce, dzięki której mógłby posiedzieć parę godzin za kółkiem, nie martwiąc się o korek czy światła na skrzyżowaniu. -Chciałbym zauważyć, że po prostu się o Ciebie martwię, bo widzę, że coś się dzieje. Nie wiem co, ale jesteś jakaś... nieswoja-cóż, musiał uważać na słowa, żeby blondynka mu zaraz nie strzeliła focha i nie wysadziła z auta na chodniku, zostawiając go bóg wie gdzie, totalnie bez niczego. Bo panie tak przecież miały, wkurzały się nie wiadomo o co, nie zawsze postępując racjonalnie. Jeśli ktoś by pytał, po wysłuchaniu tego monologu, to tak, Wren był singlem. I nie, nie rozumiał dlaczego. Żarcik, nie był dupkiem, choć czasem kobiet nie rozumiał.
W temacie żartów i ciśnięcia po nim, że był beznadziejnym przypadkiem, można by rzec, że Addie śmiało może wszystko powiedzieć Rhodesowi, ten nie dość, że nikomu nie powtórzy, to nie będzie tego wcale rozpamiętywać, bo totalnie nie będzie jej słuchać i wszystko zapomni. To akurat było wierutne kłamstwo, bo słuchać umiał, wnioski wyciągać również. Był dobrym słuchaczem, choć niekoniecznie wiązało się to z dobrymi radami, jakie dawał. Nie był alfą i omegą, zwłaszcza w pewnych tematach, więc nie chciał się wymądrzać, bo i po co. Jednak wiedział, że czasem samo wygadanie się może trochę pomóc. Nie zamierzał jednak bardzo naciskać. Nie byli jakoś przesadnie sobie bliscy, aby faktycznie chcieć sobie o wszystkim mówić. Także szatyn absolutnie nie będzie naciskać.
-Moje? Obawiam się, że nie bardzo pasjonujące. Praca, sąd, takie tam-wzruszył ramionami. Poza taką rutyną oczywiście pozwalał sobie na jakieś wyjścia na miasto, na obiad czy drinka, spotykania z przyjaciółmi czy surfowanie przy zachodzącym słońcu, a w weekendy dłuższe wycieczki rowerowe. To jednak była dla niego nuda, nic nazbyt pasjonującego, zwykła codzienność. -A Ty masz jakieś ciekawsze plany? Lecisz w jakieś cudowne miejsce i chciałabyś mnie wsadzić do walizki?-najwyraźniej jego naciskanie na to, że widzi, że z Addie coś się dzieje zostało zakończone i mogli wrócić do normalnej formy komunikacji, taką jaką prowadziliby od samego początku, gdyby tylko Callaghan go słuchała!

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
-Jestem wyjątkowa, a nie typowa, jeszcze nie zauważyłeś? - zażartowała, dość lekko, bo przecież przez te lata, które przyszło im dzielić wspólną pasję, Wren na pewno zorientował się, że Addison daleko było do zarozumiałej kobiety przekonanej o swojej cudowności. Właściwie miała całkiem sporo lęków oraz niepewności, które zawdzięczała swoim nieudanym związkom... I to one często dochodziły do głosu, kiedy przychodziło do podejmowania decyzji albo walki o siebie, o swój dobrostan. Stąd ta zachowawczość i skrytość. Obracanie pewnych kwestii, nawet tak istotnych, jak czyjaś troska, w "żart", nie zawsze zresztą w udany sposób. Tak jak i teraz. Niezbyt zgrabnie to wyszło... -Niewyspana, mój drogi, niewyspana. A to całkiem spora różnica - zaznaczyła, unosząc nawet palec do góry w tym geście zastrzegającym czy tam podkreślającym odmienność pojęć. I w pewnej mierze nie kłamała, bo faktycznie problemy ze snem pojawiały się u Addie od czasu wyjścia ze szpitala. Nie codziennie, trudno było kobiecie nawet określić, co powodowało, że jedne noce były cięższe od pozostałych, ale... Tak się działo. Lekarz coś wspominał, że hormony muszą wrócić do normalnej pracy, odnaleźć swój rytm, a cykl się unormować... I może to właśnie objawiało się i w taki sposób. Trudno stwierdzić, zwłaszcza jeśli nie chciała się tego zbyt długo analizować, a Callaghan przecież nie chciała.
-A byłeś już w tej nowej knajpie, o której ostatnio mi wspominałeś, że polecali u ciebie w pracy? jak to się nazywało... coś na b, tak? - zapytała, próbując podtrzymać temat, kiedy wjeżdżali na parking. Sukcesu, jednak nie odniosła, bo oto padło pytanie o jej pracę. Nieco się spięła, ale nie za mocno. Zaraz się uśmiechnęła, może nieco zbyt radośnie, jak na to, że jeszcze kilka sekund temu za bardzo zaciskała palce na kierownicy, zupełnie jakby chciała ją wygiąć niczym jakiś Hulk. -Niestety, na razie mam pwolne. Jakieś dwa tygodnie - wyznała prawdę, bo żaden dobry kit nie przyszedł w ułamku sekundy blondynce do głowy. Przygotowywała się, jednak na kolejne pytania, które miałyby wyjaśnić powód tego chwilowego urlopu i bardzo liczyła, że uda się coś wymyślić. Coś, co będzie brzmiało sensownie i wiarygodnie, a nie będzie rzeczyiwstym powodem, że sobie nie radziła... Z emocjami, głową, codziennością... -ale jak tylko będę miała pierwszy rejs, to od razu do ciebie piszę - dodała, puszczając oczko do Wrena, bo to swoista umowa, czyż nie? I bardzo też chciała uniknąć tej lawiny pytań - czemu wolne.
Zaparkowali, mogli wysiadać i zacząć przygotowywać się do prawdziwej zabawy.

Wren Rhodes
come hold me tight
no_name4451
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren tylko pokręcił głową, nawet nie próbując ukryć rozbawienia. Raczej był gościem, który wolał pożartować, pośmiać i dość luźno podchodził do życia. Jednak nie znaczy to nie można było na niego liczyć, czy nie sprawdzał się w kryzysowych sytuacjach. Pokazał, że w razie co jest gotowy, aby ... No właśnie, na co był gotowy? Wysłuchać? Poklepać po ramieniu, dodać otuchy? Nie wiedział, co może być Addie potrzebne, ale generalnie mógł to zaproponować.-No popatrz, a ja myślałem, że właśnie wielozadaniowość to jest to, czym kobiety się szczycą i przez co czują się lepsze od mężczyzn-zauważył, bo przecież ilości żartów na ten temat był nieograniczone.-No ale co ja tam wiem, w końcu jestem tylko prostym facetem-mógłby powiedzieć, że przecież fakt, że myślał i oddychał jednocześnie to wiele jak na przedstawiciela płci brzydkiej, ale to już trąciłoby słabym sucharem. Każda człowiek był naznaczony porażkami, które przeszedł, niezależnie czy chodziło o nieudane związki, problemy w pracy, czy komplikacje rodzinne. Każdy to jednak traktował inaczej i fakt, że to się trochę odbijało na Callaghan, wcale nie świadczyło to źle o niej.
-O proszę, czyżby pojawił się ktoś, kto Ci nie pozwala spać po nocach?-zapytał, już nieco z mniejszą troską w głosie, bo może faktycznie blondynka była rozkojarzona bo poznała kogoś nowego, spędzała z nim wiele czasu (z nią? nie, chyba nie...) i nie spała po nocach, a jak jego (jej) nie było w pobliżu, to od razu o nim (niej) myślała. Miałoby to sens, choć wtedy to kobieta powinna się uśmiechać pod nosem - a była raczej przybita.
-Uuuhm, w C'est Bon?-zapytał, bo w sumie nie kojarzył, o której knajpie mogli ostatnim razem rozmawiać a w tej, francuskiej był ostatnio po raz pierwszy z kilkoma innymi prawnikami, właściwie na kolacji służbowej.-Nie moje klimaty. Francuska kuchnia jakoś nie skradła mojego serca-stwierdził. Lubił próbować nowe smaki, nie ukrywał tego, ale nawet amerykańska kuchnia opierająca się na mięsie z grilla, czy gofrach z bekonem i syropem niż żabie udka, ślimaki czy gulasz z rozgotowanymi warzywami. Dlatego też raczej nie poleci tego miejsca swojej koleżance, aby mogła uczyć sie na jego błędach. Choć ona, jako stweardessa pewnie i w Paryżu nie raz była, jadając zupę cebulową z prawdziwego zdarzenia i zajadając się croissantami i pain du chocolate.
-Niestety? Taki z Ciebie pracoholik?-Cóż, on już dawno nie był na dłuższym urlopie i z chęcią gdzieś by się wybrał. No ale było trochę pracy i inne takie, więc musiał się cieszyć dniem wolnym takim jak dziś. -Napisz, napisz. Z chęcią się gdzieś wybiorę-zaśmiał się, choć tak naprawdę ani nie wierzył, że Addie będzie o tym pamiętała, oraz że on będzie mógł się wyrwać. Bo to, że się zmieści w jakąkolwiek walizkę ,to było marzenie ściętej głowy.
-Widzisz, jakbyś zajechała do drive thru z kawą, to moglibyśmy się jej napić w trakcie jazdy samochodem, a tak trzeba czas marnować-westchnął, bo wcale nie miał na myśli, aby siadać przy stoliku i przedłużać drogę, która już i tak trochę wynosiła. Teraz, to on nie chce, jakby zacytować mem z pingwinkiem, który totalnie pasował do Wrena. Wyszedł z samochodu i sięgnął po swoją torbę. Spojrzał na wodę, potem na niebo i na Addie. Była zima, ale pogoda nie była zła, może wcale nie potrzebował zakładać pianki? Zakładanie jej to jeszcze pół biedy, ale ściągnąć to z siebie potem... brr.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Tego nie była pewna, czy ktokolwiek mógł zaproponować jej właściwe wsparcie. Bardziej Callaghan podejrzewała, że wyjawiając prawdę, wprowadzi swoje otoczenie w skrępowanie. Nie do końca wiadome będzie jak się w jej obecności zachować, ani co powiedzieć. To nie jest sytuacja, która zdarza się codziennie. Ostatnie zaś czego chciałaby Addison, to kogokolwiek krępować swoją osobą, czy własnymi doświadczeniami. Tak więc milczała, nie obarczając nikogo sobą i problemami.
-Dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę - mruknęła z uśmiechem, ucinając w ten sposób temat odnośnie typowości kobiet czy mężczyzn. Oboje dobrze wiedzieli, że nie są stereotypowi oraz nie kierują się wszelkimi uprzedzeniami, a swoje przekonania budowali na doświadczeniu. Tak więc teksty o utartych wizerunkach, etykietkach bądź czym szczyciła się większość stanowiły w tej relacji jedynie element niewinnego przekomarzania. Oboje zdawali sobie, przecież sprawę, jakie mają podejście i opinie. Pewnie dlatego, choć przez krótką chwilę, aktualnie uśmiech nie schodził im z twarzy.
-To... Skomplikowana sprawa - przyznała z westchnięciem, bo tak też się sprawy miały. Odpowiedziała enigmatycznie, ale wiedziała, że jeśli będzie chciała w którymkolwiek momencie te zwierzenia urwać, to Wren to całkowicie uszanuje. Addison nie chciała go całkowicie wykluczać, nie ma też sensu udawać, że nikogo nie było, bo przecież jest. I to Addie cieszy, bo przecież nie spodziewała się, że sprawy przybiorą taki obrót spraw, a jednak... Stało się. Działo dalej. Tylko tak życie chciało, że też się... Komplikowało. Różnymi kwestiami, poniekąd niezależnymi od nich, bo przecież wpływ mamy jedynie na nasze reakcje na zaistniałe wydarzenia, a te czasem... Bywały dyskusyjne. Te wybory dyktowane czasem impulsem, a czasem racjonalnym, wielogodzinnym myśleniem...
-Och, właśnie to! - aż wykrzyknęła uradowana, rumieniąc się przy tym, bo właśnie ta reakcja była nieco przesadzona to raz. Dwa nie do końca o taką literę chodziło, ale b też gdzieś tam w członie stało, także nie jest tak jeszcze najgorzej z tą jej pamięcią i koncentracją, hm? -Może nie mialeś po niej dobrego przewodnika - nie chciała pokazywać swojego zawodu ze względu na brak zamiłowania kolegi do francuskiej kuchni, ale... Trochę tak się poczuła, rozczarowana tym faktem. Nie to, żeby sama była fanką, ale doceniała te dania, zwłaszcza w połączeniu z odpowiednim doborem win. Choć może to faktycznie kwestia tego, że sporo podróżowała i miała okazję poznać pewne rzeczy u źródła, a wiadomo, że tam najlepiej.
-Wiesz... Moja praca jest trochę jak przygoda... Daje dużo możliwości.. Ciężko czasem nazwać to pracą... - przyznała, wzruszając ramionami, bo takie też miała podejście, że to, co robiła na co dzień dawało blondynce nieograniczone opcje, z których chciała korzystać garściami. Co udawało się kobiecie przez ostatnie dwanaście lat z całkiem dużym powodzeniem, a dzięki możliwościom planowania grafiku dość elastycznie, udawało się całkiem sporo korzystać z takiego trybu. Jeśli chodzi o doświadczenia, oczywiście. -Tylko mnie nie wystaw, Rhodes - pogroziła palcem, niby to półżartem, półserio, ale przecież nie będzie się w żaden sposób mścić. Chociaż jak się uda coś załatwić, to czemu nie? Addie mogła wykorzystać w końcu swoje znajomości, które przez lata zbudowała.
-Od razu marnować... - wywróciła oczami, podchodząc do mężczyzny. Odebrała od niego swoją deskę i zerknęła w stronę stoiska z gorącymi oraz zimnymi napojami. -To co zawsze? - zerknęła na niego, biorąc plecak z bagażnika. Skoro już nie zajechała na te całe drive thru, to była w stanie w ramach rekompensaty postawić mu tę kawę. Nic, przecież nie straci. -Czy może teraz to jakieś specjalne życzenia, huh? - dodała jeszcze, kierując się w stronę stoiska. Nie czekała na odpowiedź, żeby się przypadkiem nie rozmyślił.

Wren Rhodes
come hold me tight
no_name4451
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Było więcej, niż prawdopodobne, że Wren nie będzie wiedział jak się zachować, nie będzie umiał dać jakiejś konkretnej porady, ale to nie znaczy, że nie będzie się starał wesprzeć. Nawet jeśli będzie to wiązało się albo z przytuleniem i pogładzeniem po plecach, lub zamknięciem się i nie drążeniem tematu. Jeśli Addie tego potrzebowała, to więcej niż powinna wykorzystać do tego Wrena, znali się na tyle dobrze, że mogli rozmawiać o czymś więcej, niż tylko o dupie Maryni i o pogodzie. Choć biorąc pod uwagę fakt, że często pływali razem lub po prostu wybierali się na plażę, kwestia pogody bywała naprawdę ważna.
-Tyle razy to już słyszałem z ust różnych osób, że w końcu zapamiętałem-przyznał się, dość ironicznie z resztą. Jego teksty wynikające z tego, co kobiety, a co faceci powinni i robią to totalnie żarty, choć może nie najwyższych lotów - on nie był stereotypowym szowinistą, wiedział, że jak kobiety chciały jeździć tirami, to trzeba było im kibicować, a chęć równouprawnienia nie znaczy, że te mają nosić ciężkie torby bez pomocy ze strony mężczyzny. Pewnie zdarzyło się kiedyś, że oskarżył Addie o bycie typową blondyną za co pewnie dostał w żebra, ale żadne z nich się za to nie obrażał. Przynajmniej on się nie obrażał i miał nadzieję, że kobieta reaguje dokładnie tak samo.
-No dobra, jak będziesz potrzebowała damsko-męskich porad, to daj znać, trochę się na tym znam-powiedział. No nie będzie jej ciągnął na siłę za język, bo tylko się dziewczyna wkurzy i tyle będzie po ich miłym wyjeździe na piękną plażę. Jednak dawał po raz kolejny znać, że w razie co, można z nim pogadać. Choć Addie pewnie zdawała sobie sprawę z tego, że Wren to jednak lepiej się czuje śmieszkując w wolnym czasie.
-No nie, nie chciałaś ze mną iść, to poszedłem z ludźmi z kancelarii i rzucili bym sobie zamówił co tylko chce-wygiął ustaw podkówkę. Callaghan znając tą kuchnię lepiej, pewnie by mu doradziła co zamówić, co jej zazwyczaj smakowało. Może coq au vin jakoś nie przypadło mu do gustu, tak samo jak żaby i ślimaki (choć ich nie próbował i nie zamierzał), nie znaczy że gardził całą francuską kuchnią, bo wypieki mógłby jeść i jeść.
-A czasem wręcz przeciwnie-dokończył za kobietę. Przecież latał czasem samolotami i wiedział, że niektórzy ludzie to bydło i trudno z nimi współpracować, jak ktoś się wkurzy, denerwuje czy upije. Wtedy to na pewno nie jest przyjemnie pracować na pokładzie samolotu. A nie daj boże jak przytrafi się jakiś medyczny przypadek... Brr, tego nie zazdrościł Addie ani trochę.
-Postaram się, obiecuje-Żarty żartami, praca pracą ale czasem człowiek musi sobie pozwolić na chwilę wolnego, w Australii pewnie też prawnie przysługiwał jakiś urlop, który musiał wykorzystać, bo dawno tego nie robił. A w Europie już naprawdę dawno go nie było, ostatnio raczej latał do Azji, żeby po prostu odpocząć i zjeść dobre rzeczy. Zwiedzanie, muzea i tym podobne nie do końca go interesowały.
-Oj tam oj tam-powiedział i podszedł do wózka z kawą.-Wow, serio mogę zamówić co chcę? -dopytał blondynki, gdy znajdowali się już przy młodym chłopaczku, który był odpowiedzialny za ekspres.-W takim razie Shaken espresso z mlekiem sojowym, syropami kokosowym, orzechowym i czekoladowym.... -zaczął się wygłupiać, wymyślając najbardziej szalone zamówienie, jakie mogłoby być. -Żartuje, mrożone latte. Pani płaci.-puścił oczko do Addie. Nie był basic bitch, której zamówienie na kawę miało kilkanaście dziwnych określeń, a całość smakuje jak ... cukier, mleko a kawy nie da się absolutnie wyczuć.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Pomimo tego całego wizerunku śmieszka, tak to określmy, Addison wiedziała, że Wren potrafiłby stanąć na wysokości zadania i wesprzeć ją w każdej sytuacji. Miała, przecież okazję obserwować go w pracy, kiedy pomagał przy delikatnych sprawach, jakimi były rozwody. Spędziła z nim też niejedno popołudnie, okazji do rozmów na przeróżne tematy im nie brakowało. Nieważne czego dotyczyły, mężczyzna zawsze angażował się równie mocno, pokazując szacunek swojemu odbiorcy, którym faktycznie go darzył. Oraz swego rodzaju ciepło. Problem bardziej leżał w otwartości Callaghan niżeli w tym czy ktoś jest dobrym materiałem na powiernika, czy też nie.
-Och, nie wątpię - w tym tonie wypowiedzi Addie można było wyczuć pewną uszczypliwość, która też kryła się w tym ironicznym uśmieszku, ale dodane zaraz: -Wiem, naprawdę wiem - pozbawiło zapewne ewentualnej urazy mężczyzny, bo jak już zostało wspomniane... To nie w Rhodesie leżał problem, a w samej Callaghan, która wciąż nie nauczyła się odpowiednio ufać ludziom po tym, czego doświadczyła w trakcie swojego małżeństwa, a o czym akurat Wren wiedział. I też, to dość zamierzchłe czasy, urazy jakimś cudem (możliwe, że zwał się naiwnością lub zbyt dużą wiarą w ludzi) udało się Addie nie zachowywać, to jednak wpływ na codzienność w pewnym stopniu miały nadal.
Wywróciła tylko oczami na wzmiankę o tym, jak to nie chciała pójść z Wrenem do tej knajpy. Kobieta jakoś sobie tego tak nie przypominała, ale też nie chciała wdawać się w zbędną polemikę o tym, jak to wyglądało naprawdę. -Może zrobisz następne podejście już z ekspertem u boku? - dodała, by nieco odpokutować te swoje i tak niezbyt zapadające w pamięć winy, może też nieco przekonać jeszcze mężczyznę do tej kuchni, bo sprawa niekoniecznie musiała być przegrana, prawda?
-To wciąż przygoda, bo przecież... Nikt nie mówił, że przygoda to jedynie pozytywne doświadczenia, prawda? - mruknęła z przekąsem, unosząc sugestywnie brew, ale tak uważała, że ma w tym sporo racji. I za bardzo lubiła określenie, że jej praca jest przygodą, by z niego rezygnować. Według Addison zawierało ono w sobie wszystko to, co istotne - zarówno blaski, jak i cienie zawodu, który wybrała przed kilkunastoma już laty.
Słuchając zamówienia mężczyzny, siłą rzeczy, nie dała rady się powstrzymać, blondynka najpierw wybałuszyła oczy, a później nimi wywróciła. -Przepraszam za kolegę - skierowała te słowa do zagubionego baristy, który już ocierał pot z czoła, ukazując przy tym wyraźną ulgę, że zamówienie wcale nie okazało się takie skomplikowane. -Poproszę jeszcze mrożoną herbatę, zieloną jeśli można - uśmiechnęła się, uregulowała rachunek, odebrała swoje zamówienie, a Wren własne. I tak, każde z nich, z deską pod pachą, kubkiem w dłoni pomaszerowali w stronę oceanu.
-Tylko nie sikaj do wody - rzuciła zaczepnie, patrząc z rozbawieniem na Wrena, który już zdążył wypić całkiem sporo swojego napoju. Sama Addison bardziej skupiała się na rzucaniu tęsknych spojrzeń wodzie, w której nie zanurzyła się dalej niż zamoczenie stop od dwóch tygodni. Dziś też nie powinna, ale... Tak ją kusiło, że już tu była, że miała deskę w dłoni i była gotowa.. A przynajmniej tak czuła... Tak podpowiadała ta tęsknota, ten wiatr we włosach... Może jedna krótka chwila nie zaszkodzi?

Wren Rhodes
come hold me tight
no_name4451
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Było to prawda. Wren potrafił być poważny i rozsądny, podejmować poważne, odpowiedzialne decyzje, czy zamknąć jadaczkę w odpowiednim momencie. Potrafił, ale nie czuł potrzeby żyć non stop w taki sposób. Nie wyobraża sobie non stop być odpowiedzialnym prawnikiem z kijem w tyłku, który je kanapkę nożem i widelcem. Może ktoś go nazwie dwulicowym przez to, ale on ani tym, ani żadnym innym tekstem o sobie się nie przejmuje. W swoim życiu usłyszał wiele, głównie fałszywych rzeczy na swój temat, już w szkole podstawowej. Matka go nauczyła, aby olewać temat, chyba że już ktoś tak sobie pozwala, że trzeba mu dać w ryj. Lecz to była ostateczna ostateczność, bo Rhodes mógł wiercić dziurę w ścianie, zmienić koło, czy nosić kobietę na rękach, ale w biciu się nie był dobry, bo nie miał zbyt wiele doświadczenia.
Słysząc uszczypliwość w tonie głosu Addie, uśmiechnął się pod nosem, bo to była taka kobieta, którą lubił i to znaczy, że nieco wracała do siebie. Zmrużył oczy i pokręcił lekko głową, by pokazać jej, co sądzi na ton wypowiedzi. Czy wyłapał tą ironię? Owszem. Czy zamierzał się tym przejąć? A skąd! Mógł co prawda odpowiedzieć w podobnym tonie, ale akurat taka odpowiedź kończyła tema.t
No może nie było tak, że zdecydowanie odmówiła, ale wyjście z pracy przydarzyło się wcześniej, więc tak zmanipulował sytuację, aby wyszło tak jak on ma ochotę, czyli był pokrzywdzonym, podobno.-Wiesz, że tobie nigdy nie odmawiam-stwierdził tylko. I serio, nie miał z tym najmniejszego problemu. Do momentu, aż Callaghan nie planowała zmuszać go do jedzenia żabich udek, wszystko będzie okej i może faktycznie , nieco się przekona do francuskiej kuchni? To mogła być przygoda, słusznie zauważając, że to słowo może mieć równie negatywny wydźwięk, niż ten zazwyczaj zakładany pozytywny. Wszystko ma swoje dwie strony, więc nic dziwnego, że praca blondynki również.
-No co?-zapytał widząc reakcję kumpeli. Doskonale go znała, nie powinna być zdziwiona takim obrotem spraw. Dzień bez wydurniania się w doborowym towarzystwie to dzień stracony.
-A wiesz, że podobno żółtego śniegu się nie je?-zapytał wbijając na razie deskę w piasek na brzegu i zaczynając wciągać na siebie piankę. Wren był typowym Australijczykiem, opalony, pływający na desce surfingowej i mając więcej niż jedno spotkanie z kangurem oko w oko. Śnieg nie był mu do końca znany, choć jak studiował za oceanem, w Ameryce, to zdarzyło mu się poczuć przenikliwy chłód i nawet śnieg. Jednak żółtego śniegu to na własne oczy nie wiedział. A tak na serio, wiedział, że się nie sika do oceanu. Ani nie nosi chemicznych filtrów idąc się kąpać, bo ich wielka rafa koralowa przez to umierała. A każdy, kto kiedykolwiek miał na sobie piankę do wody, doskonale wiedział że nic dobrego z sikania nie przychodzi, bo z tego ubioru wiele nie wypływa...
-Co tak patrzysz? Czekasz aż Sebastian wyjdzie z wody?-zapytał, z powrotem siadając na piasku i dalej pijąc swoją kawę. Nie wiedział, że Addie nie powinna wchodzić do wody, czy tam pływać. Inaczej nie ciągnąłby jej tutaj, aby kusiło ją. Musiał przyznać, że ta plaża była tak wspaniała, jak mówili ludzie i aż żal byłoby tutaj być i siedzieć na plaży, zdawał sobie z tego sprawę.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Do uszu blondynki nie dotarły już słowa mężczyzny o żółtym śniegu. Może i dobrze, dzięki temu oboje nie angażowali się bardziej w tę bezcelową przepychankę, walcząc o to ostatnie słowo, z którego żadne z nich nie umiało dobrowolnie rezygnować w swoim towarzystwie. Czemu nie odpowiedziała? Podziw dla piękna przyrody absorbował kobietę maksymalnie, tak, że straciła na moment kontakt z otaczającą rzeczywistością. Zmrużyła nieco powieki, by poczuć dokładniej ten cudny zapach słonej wody, który przynosił wiatr z każdym swoim powiewem, łaskocząc jednocześnie blade policzki kobiety. Cudowna chwila... Piękniejsze były tylko te, kiedy znajdowała się wśród fal...
-Co? Jaki znów Sebastian? Co ty pleciesz? - zapytała zdezorientowana, bo nie miała pojęcia do czego bądź kogo Wren się aktualnie odwoływał, a dwa właśnie przerwał Callaghan kontemplację, której się oddawała z radością. -Nie siadaj, bo będziesz drugi w wodzie - mruknęła, kiedy odstawiła swój kubek na piasek, tuż obok siedzącego Rhodesa oraz ich porzuconych, aktualnie niepotrzebnych rzeczy. Nie mieli ich zresztą za wiele, bo zdawali sobie sprawę, że to co ma jakąś większą wartość powinno zostać w aucie, bo raczej nie planowali siedzieć na plaży. -Trzy, dwa, jeden... start! - krzyknęła jeszcze i zerwała się z deską w stronę wody, czując ten przyjemny, ciepły piasek wdzierający się między palce, łaskoczący skórę, świeżą bryzę, która docierała do nozdrzy wszystkich zgromadzonych nad oceanem tego przedpołudnia. Addison uśmiechała się szeroko, szczerze, po raz pierwszy od trzech tygodni. To właśnie to, co było kobiecie potrzebne. Reset. Pełen. W takich warunkach, jakie kochała, od nastoletnich lat. W nosie z lekarzem i jego zaleceniami - właściwie aktualnie to o nich nie pamiętała. Skupiała się na tym, że chłodna, ale jednak przyjemnie chłodna, woda oplatała jej ciało przez króką chwilę, by za kilka sekund mogła poczuć ją pod palcami, gdy leżąc na desce kierowała się na odpowiednią odległość. Nadchodziła całkiem niezła fala, a Addie nie miała zamiaru w żaden sposób dać się takiej okazji zmarnować.

Wren Rhodes
come hold me tight
no_name4451
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren już taki był, że jak mu się podrzuciło głupi temat, to go drążył. I to nie koniecznie dlatego, że jego zawsze musiało być na górze, choć to było bardzo miłe, oczywiście, być nieomylnym i najmądrzejszym, lecz dlatego, że to było silniejsze od niego, by się jednak zaangażować czy odszczeknąć. Niektórzy wierzyli, że był zbyt naiwny, zbyt dziecinny i infantylny, by nie było to powiązane z jakimiś problemami w życiu. Może sobie odbijał coś, czegoś mu brakowało? Osobiście nie widział problemu, ale też nie chciał go widzieć. Uważał, że nie ma w tym nic złego i nie zamierzał się zmieniać dla nikogo. Nawet jeśli miałoby to mieć jakieś wymierne korzyści. Lubił osobę taką, jaką był. A jak widać, sporo jego znajomym to odpowiadało. A przynajmniej, nie przeszkadzało na tyle, by unikać spędzania czasu z nim.
-Z Arielki, ten krab. Sebastian, prawda?-skąd taka wiedza o drugoplanowych postaciach w bajkach Disneya, skoro nie dość, że nie miał własnych dzieci, to nawet nie miał bratanków, siostrzeńców, ani chrześniaków? Nawet nie wiedział, samo mu się pojawiło w głowie. Choć jedno mógł przyznać. Jakby pojawił się w najbliższym czasie w Stanach, to na pewno nie odmówiłby sobie wycieczki do Disneylandu. Czy innego parku rozrywki, tutaj takich nie mieli, to było pewne. -No i co, że drugi-mruknął pod nosem, bo w momencie kiedy blondynka to mówiła, był już absolutnie na straconej pozycji i jakakolwiek próba dogonienia jej skończyłaby się żałosną porażką, więc nawet się nie spieszył w tym momencie.
Odłożył kubek tak, a by jego upragniona kawa się specjalnie nie rozlała, zrzucił okulary słoneczne i chwycił deskę w dłoń. Pływanie pod wieczór, jak to miał w zwyczaju miało jeden plus, pływało się w złotych promieniach słońca, choć poranne wycieczki również miały swój plus. No i już raz dwa był też w wodzie, zaraz za nią. Oczywiście odpłynął kawałek dalej, aby nie kraść jej fal. Niech sobie pływa dziewczyna, od razu jakoś lepiej wyglądała na wodzie, w porównaniu do tego, jak wyglądała w samochodzie. Wren już się podrywał z deski, aby wskoczyć na falę, lecz postanowił tylko usiąść i przyglądać się blondynce. Bo o dziwo, bez względu na to, gdzie się znajdowali i kiedy, praktycznie w wodzie nie było nikogo poza nimi.

Addie Callaghan
ODPOWIEDZ