Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nawet jeśli rower był dla Blanche jedynym rozwiązaniem, bo owszem, był wygodnym środkiem transportu, to dalej była to aktywność sportowa. Może jeździła wolno, może trasa wcale nie była specjalnie wymagająca, jednak każdą taką trasę do i z Cairns można nazwać treningiem. Tak by to Wren nazwał, bo on jako aktywny człowiek, zawsze szukał okazji do tego, aby trochę swojej energii spożytkować. Choć nie każdego dnia mu się chciało, był tylko człowiekiem. Rhodes na rowerze do pracy jeździć nie mógł, bo raczej nie miałby jak zabierać ze sobą garnituru, aby codziennie się przebierać w pracy. Z resztą, on jeździł jak szalony, taki spocony i zmęczony nie sprawiałby wrażenia dobrego, ułożonego nudnego prawnika.
Jakby coś się działo, to Wren na pewno nie dałby się mądrzyć Blanche. Niestety, miał na koncie różne konfrontacje. Na muszce pistoletu nie stał, ale był oko w oko z kangurem. Wtedy odruchowo stanął przed swoją koleżanką i ją obronił. Zarobił w zęby, ale obronił Frankie. O tej części mężczyzna raczej by się nie chwalił, choć o tej pierwszej części może mówić, wręcz się tym chwalić.
-Dziękuje. Proszę, śmiało-oczywiście, że cieszył się, że Blanche, przypadkowa dziewczyna, która go nie znała, a jednak całkiem dobre zdanie miała po krótkiej znajomości. Nic, tylko się cieszyć, prawda? No a na słowa, że droga wolna, niech sobie wymądrza, machnął dłonią, aby czuła się wolna. Bo to, co mówiła brunetka było całkiem sensowne, a skoro faktycznie to nie zdarza się tak często, to trzeba korzystać. Choć może to była tylko nieśmiałość, a Fitzgerald była naprawdę mądrą kobietą? Tego na razie nie sposób było potwierdzić, trzeba było się lepiej poznać.
-Poklepać?-zapytał z lekką troską. Jak w usta usta mógłby się sprawdzić, tak nie bardzo umiał robić ucisków i pewnie by bardziej pomacał Blanche, niż jej pomógł. Choć może w ogóle by spanikował? Trudno stwierdzić, też potrafił po sobie jechać, żartować nawet na głos. -Ciekawe w czym, ślicznotko-uniósł brwi w geście unoszenia go, lekko bajerując, lekko uważając się za kasanowę. Na ten moment Rhodes mógł powiedzieć, że brunetka go zainteresowała. Chciał z nią rozmawiać, a czy wyobrażał sobie jakaś ich przyszłość? Nie potrafił tego stwierdzić, nie w tym momencie. Za wcześnie było na to wszystko.
-Czemu nie? Jeśli masz jakąś fajną koleżankę, to strach nie skorzystać-zauważył. Był w momencie, kiedy szukał towarzystwa, więc dlaczego nie.-Dam Ci mój numer, więc jakby co, to możesz dać swojej koleżance, co?-zaproponował, machając do kelnera aby dał nową serwetkę i długopis. Normalnie coś by u siebie znalazł, bo podpisywał mnóstwo papierzysk, ale jego teczuszka, neseser był w samochodzie i nie miał jak go zapisać. Bo podanie go i wpisanie w telefon to coś zdecydowanie innego.


Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W sumie prawda. Zapomniałam, że z Cairns do Lorne Bay rowerem nie jest piętnaście minut. Tylko, że w głowie Blanche to nic nie zmieniało. Jej zdaniem, żeby jakaś aktywność została uznana za sportową, należało uprawiać ją regularnie. I nie dlatego, że musi, bo nie ma innego wyjścia, tylko dlatego, że chce. Bo ma jakiś inny cel poza dojechaniem do miejsca pracy. Schudnąć na przykład. Albo po prostu dbać o sylwetkę i własne zdrowie. Blanche nawet kiedyś chodziła regularnie na basen, ale zaprzestała tej praktyki, bo tak i teraz został jej już tylko rower. No i spacery, bo akurat po swoim mieście poruszała się raczej na pieszo. A spacerów to już w ogóle nie zaliczała do żadnego treningu.
Podejrzewam, że gdyby chciał postawić na swoim to by go zdzieliła i znokautowała albo raczej odwróciła uwagę na tyle, by to jednak ona na swoim postawiła. To do niej należały role mesjasza zbawiciela wszystkich oraz obrończyni uciśnionych i absolutnie nie miała zamiaru nikomu ich oddawać. To tak jak w teatrze, kiedy ze dwa - trzy razy zdarzało jej się bić o rolę. Nie dosłownie oczywiście, chociaż kij ją wie co tak naprawdę w trakcie takich konfrontacji się dzieje. Lubiła myśleć o sobie, że jest dyplomatką, którą zdecydowanie nie była, więc istniała spora szansa, że konflikt rozwiązał się inaczej niż rozpowiadała.
Gdyby znała dywagacje Wrena na temat tego czy Blanche jest mądrą kobietą, nawet nie wahałaby się ani chwili tylko z miejsca oplułaby go tą frytką, co to ją najpierw zmaltretowała, potem zjadła a potem się zakrztusiła. Nie uważała się za głupią, ale myśl, że ktoś może twierdzić, że jest mądra napawała ją śmiechem. I to nie z radości. Nic z tego jednak się nie stało, więc na razie musiała się zadowolić tylko zakrztuszeniem, bo na oplucie (nie specjalnie) było już za późno.
- No jak to w czym. W życiu. Weszłabym ci na głowę raz dwa i nawet nie wiedziałbyś kiedy - zaśmiała się serdecznie. Nie owijała sobie ludzi wokół palca, to zupełnie nie był ten typ człowieka. Potrafiła za to pędzić na złamanie karku, mieć tyle pomysłów na minutę, rozmawiać o tylu rzeczach jednocześnie i tak skakać z tematu na temat, że w pewnym momencie przestali za nią nadążać i zwyczajnie odpuszczali. Do tej pory nie trafił się jeszcze taki, co jednym spojrzeniem potrafiłby usadzić ją na miejscu i sprawić, że nie wiedziała jak odpyskować. A na tę ślicznotkę tylko zaśmiała się pod nosem i puściła do niego oko.
- A może zamiast się kitrać powiedz po prostu, że chcesz dać mi swój numer, żebym napisała do ciebie z zaproszeniem na drugą randkę - zamachała śmiesznie brwiami w imitacji taniego podrywu, ale oczywiście przyjęła serwetkę z numerem telefonu. I tak, zamierzała go spiknąć z jakąś swoją koleżanką, chociaż na tę chwilę nie przypominała sobie, by któraś z nich była wolna. Tak samo tak - zamierzała wykorzystać numer do własnych celów i obdarzyć Wrena wątpliwym tytułem najlepszego przyjaciela Blanche Fitzgerald.
- Wiesz co? Ten twój przyjaciel to już chyba faktycznie nie wróci a… Moje koleżanki też raczej na mnie nie czekają - parsknęła śmiechem, wskazując brodą grupkę dziewczyn, które właśnie zbierały się do wyjścia. Nie miała im tego za złe, ale jednak mogły do niej podejść i się pożegnać.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Niezależnie od tego, co Blanche sądziła, prawda była jedna. Wysiłek fizyczny, to wysiłek fizyczny, nawet noszenie zakupów po schodach można nazwać treningiem. Wren może się kłócić na ten temat, choć widać już, że z Blanche będą mieli równe podejście do naprawdę wielu spraw i to takich bardziej poważnych, więc może nie warto było zawracać sobie głowę takimi głupotami?
Ten, który trzymałby ich na muszce miałby naprawdę ubaw, gdy ci by się przepychali, kłócili i może wręcz byli, kogo w pierwszej kolejności strzelający ma zabić. No naprawdę, niecodzienny przebieg napadu, kto wie, może wcale nie trzeba było ich niwelować, aby zrobić to co planował? Pewnie chciałby okraść, więc jakby ci się kłócili, to mógłby to spokojnie zrobić, zgarnąć co tylko chce i wrócić do kłócącej się dwójki. Wren swojej nowej przyjaciółki jeszcze nie znał zbyt dobrze, ale na pewno nie nazwałby jej dyplomatką. Raczej by stwierdził, że lubi dolewać oliwy do ognia i patrzeć jak płonie, ale to mogło być tylko pierwsze wrażenie, niekoniecznie prawdziwe. Choć w tym wypadku zdecydowanie było prawdziwe, nie bójmy się tego powiedzieć.
-No nie wiem, sporo ćwiczę i mam mocny core, więc może i byś się wspinała po mnie jak koala po drzewie eukaliptusowym, ale nie wróżę wielkiego sukcesu-stwierdził. No, on na pewno należał do osób, które z przyjemnością próbowałaby nadążyć za Blanche. Nie lubił nudy w życiu, potrzebował emocji, akcji. Czy na długim dystansie dawałby sobie z nią radę? Trzeba by sprawdzić, ale na pewno by się starała.
-Drugą? To ta jest naszą pierwszą?-zdziwił się. Nie miał nic przeciwko przeciwko kolejnej, ale nie czuł że to jest pierwsza randka, ani że to w ogóle jest randka. No faceci to jednak często niedomyślni byli, aż boli!-Pewnie, możesz zachować ten numer, możesz się nim podzielić z jakimiś ładnymi, blond koleżankami. Decyzja należy do Ciebie-zaśmiał się. No, może z tą blond koleżanką to przesadził, bo on mógłby śpiewać z Janem Kiepurą, że chciałby całować wszystkie dziewczyny, niezależnie od koloru włosów.
-No masz rację. Eh, baby baby, co wy z dobrym gościem jesteście w stanie zrobić-westchnął, bo już wiedział, że to mogło świadczyć tylko o jednym, jego kumpel zejdzie się z byłą i będzie dalej cierpiał, a jego męskość będzie umniejszana, by zrobić z niego pantofla. -No to co, jeszcze po jednym?-zapytał, czy zamówić dla niego jeszcze jedno piwo, a dla Blanche... cokolwiek tylko chciała. Widać tylko Wren nie sądził, że to jest randka, a brunetka i jej koleżanki jednoznacznie określiły tą ich rozmowę.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Blanche o głupoty mogła się kłócić godzinami. Naprawdę. Wystarczyło tylko trwać przy swoim i cały czas o tym gadać, bo przecież ona zawsze i wszędzie musiała mieć ostatnie zdanie i jej musi być na wierzchu. Całe szczęście, że pomimo wywalonego w kosmos ego jakimś cudem udawało jej się utrzymywać bardzo dobre relacje z innymi ludźmi. Może dlatego, że równocześnie nie obrażała się o byle co i dosyć szybko podłapywała żarty z różnych sytuacji, a nawet z niej samej? Być może. Prawdopodobnie.
Ja bym obstawiała, że przez tę potencjalną kłótnię już by mu się nawet kraść nie chciało, tylko by się wycofał chyłkiem, żeby go nie zauważyli. Bo gdyby zauważyli, to prawdopodobnie cała kłótnia przeniosłaby się na niego, a wtedy to już w ogóle odechciałoby mu się kradzieży jakichkolwiek. I oczywiście, że lubiła dolewać oliwy do ognia i patrzeć jak płonie. Szczerze mówiąc bawiło ją to bardziej, niż aktywny udział w main evencie. Gdyby Blanche była memem… Okej, dobra, mogłaby się wpisać w każdy, ale gdyby wybrać taki główny, to zdecydowanie byłby to ten z małą blondyneczką, która chytrze patrzy w aparat a za nią płonie dom.
- Możliwe. Tylko wiesz, jest jeden mały, taki tyci problem - zbliżyła do siebie kciuk i palec wskazujący, które prawie stykały się ze sobą.
- Nie jestem koalą. Rzekłabym, że raczej gepardem. Więc chyba mnie pomyliłeś, z którąś ze swoich rozlicznych randek z tindera - powiedziała bezczelnie, bo nie mogła sobie darować tego przytyku, jednocześnie uśmiechając się zupełnie radośnie, bo przecież nie miała intencji obrazić swojego nowego przyjaciela.
- Jaką pierwszą? - Zdezorientowała się na chwilę, marszcząc brwi jakby się zastanawiała o czym Wren mówi. No i faktycznie, dopiero po chwili załapała, że chodziło o ten nieszczęsny zwrot randka.
- A! Że randka! - Zrobiła facepalm, kiedy w końcu zrozumiała, po czym najpierw zjadła frytkę, a potem roześmiała się głośno, ale już nie śmiechem starego dziada.
- Nie, to tylko wyrażenie takie. Za moim myśleniem i żartami też musisz nadążyć, jak już chcesz dać mi swój numer - aha, okej, jednak jest. Rechot starego dziada, do kolekcji z protekcjonalnym tonem, jakim mistrz obdarza swojego ucznia. Bo przecież jasnym dla niej było, że skoro Wren korzysta z dobrodziejstw tindera, to ktoś musi nauczyć go prawdziwego życia. I tym kimś miała być oczywiście niezawodna Blanche Fitzgerald.
- Jeszcze - przytaknęła ochoczo, jakby picie kolorowych drinków w pubach było jej głównym życiowym zajęciem. Nie było. A przynajmniej nie głównym.
- I po frytce, bo się skończyły - zrobiła minę w podkówkę, kiedy przewracała koszyczek na drugą stronę, a tam nie wyleciała żadna, samotna fryteczka. Ani za bardzo podsmażona, ani taka wypompowana z życia.
Kilka drinków później wzięli taksówkę, w której upojona alkoholem Blanche szybko zasnęła, a pod jej domem Wren musiał ją wnosić na górę, bo chciała spać dalej.

/KONIEC

Wren Rhodes
ODPOWIEDZ