Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#13

Właściwie, to Wren w sumie cieszył się z tego, że wtedy, dla jaj Sage mu zainstalowała tindera. Nie spodziewał się, że będzie w ogóle miał jakąkolwiek ochotę nie dość że przesuwać w prawo i w lewo, ale także prowadzić jakieś tam rozmowy. Nie wiedział, kogo oczekuje, czy kogokolwiek szuka, więc to trochę utrudniało stwierdzanie, czy panna powinna być przesunięta na prawo i otrzymać szansę na rozmowę, czy nie. Dlatego robił to trochę w ciemno. Kolejna rzecz, która była dla niego wielkim zaskoczeniem to było to, jak wiele lasek faktycznie było zainteresowanych tym zdjęciem z rybą! No ale to też nie tak, że uważał, że tylko pod tym względem jest interesujący! Udało mu się umówić na parę spotkań, randek, ale generalnie nie sądził, że cokolwiek z tego wyjdzie. A te ciągłe dopasowywanie swojego wolnego czasu do kogoś innego, wymyślanie, co tym razem można zrobić było dla niego dość... Męczące. Bycie singlem i bycie zależnym tylko od siebie miało swoje plusy, choć to nie tak, że to wszystko potwierdzało mu, że chce być sam do końca życia, bo tak nie było. Fajnie mu się spędzało czas z drugą osobą, ale żadna kobieta jeszcze nie skradła jego serca w 100%.
Tego dnia jednak nie miał żadnej randki, ani żadnych planów na bajerowanie kolejnej niewiasty - zdecydowanie nie należał do osoby, która nie odrywa się od swojego telefonu. Tego dnia miał się spotkać ze swoim kumplem, którego ściągnął aż do Lorne Bay. Oboje mieszkali poza Cairns, a jednak tam się zazwyczaj spotykali - tym razem można było napić się kilku piwek, czy innych szotów u Rhodsa. Tak więc udali siędo Rudd's Pub, usiedli przy barze, bo był już wieczór i wiele stolików było już po prostu zajętych. Zamówili na razie po lokalnym piwie i frytki, zaczynając rozmawiać o dupie maryni. A właściwie to konkretnej Maryni, bo była koleżki Wrena znowu wychyliła się ze swojej nory i uprzykrzała mu życie. Do tego stopnia, że zadzwoniła i biedny pantofel wyszedł przed lokal z nią porozmawiać.
Wren, mimo że był prawnikiem i co jak co, ale na rozwiązywaniu związków się znał, to nie miał nic do powiedzenia na ten temat, czekał więc sam niczym kołek w płocie i tylko popijał piwko. Doczekał się również dwóch koszyczków frytek, więc zaczął z niego podjadać.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#5

Ciężko było wyciągnąć Blanche gdziekolwiek indziej niż jej rodzinny Moonlight Bar. Po pierwsze, rodzinny interes zawsze smakował inaczej niż wszystko inne. Po drugie, pracowała tam Billie, która co prawda nie mogła pić na swojej zmianie, ale za to mogła pilnować, by koleżanka Fitzgerald dotarła bezpiecznie do domu. I jeszcze jej włosy potrzymała! W końcu po trzecie, był to ulubiony pub większości jej znajomych, więc wybór zawsze był oczywisty.
Dzisiejszego wieczoru jednak, postanowiła zmienić lokal. A tak, żeby była jakaś odmiana i trochę egzotyki w życiu. Z tego wszystkiego szarpnęła się na Sapphire River, które nie należało do najmilszych zakątków Lorne Bay. Ale za to miało równie klimatyczny pub, do którego Blanche chodziła rzadko ale z przyjemnością. Tylko tutaj nie miał się kto nią zająć gdy za dużo wypiła, więc zawsze zapobiegawczo uprzedzała wcześniej któreś z rodzeństwa, że będzie potrzebowała szofera. Dzisiaj padło akurat na Gwen, ale na razie nie przejmowała się tym, że za kilka godzin będzie musiała wykonać pijacki telefon do starszej siostry, prawdopodobnie budząc ją przy tym ze smacznego snu. Nie, teraz zmierzała właśnie do baru po kolejnego drinka, bardzo rozchichrana, bo była właśnie na takim etapie, gdzie wszystko ją śmieszyło.
- Jeszcze jedno Long Island Iced Tea poproszę - zaczepiła barmana, kiedy siadała sobie na stołku przy barze. Odwróciła się do koleżanek i pomachała im wesoło, przy okazji zahaczając wzrokiem o koszyczki z frytkami i siedzącego przy nich chłopaka. Właśnie wtedy stwierdziła, że ona to w sumie jest głodna. Tylko zamiast domówić sobie własne frytki, przysunęła się do nieznajomego.
- Hej, głupie pytanie mam. Mogę ukraść ci trochę frytek? Tak dobrze pachną i wyglądają, że z miejsca zrobiłam się głodna - nie, Blanche Fitzgerald nie znała pojęcia wstydu ani dobrych manier. Nic więc nie przeszkadzało jej w tym, by prosto z mostu zapytać obcego zupełnie kolesia, czy może zjeść jego frytki. Uśmiechnęła się przy tym wesoło, bo prawda była taka, że miała żadnych ukrytych zamiarów poderwania go czy coś z tych rzeczy. Ona naprawdę była głodna! A że lubiła poznawać nowych ludzi, to zupełnie inna rzecz.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren wciąż się jeszcze czuł całkiem jako nowy mieszkaniec Lorne Bay. Trochę już tu mieszkał, ale patrząc na to, że większość swojego dnia spędzał w Cairns w pracy, tam też spotykał się ze swoimi znajomymi, albo na plaży, czy rowerze, nie miał wcale aż tak wiele czasu, aby poznać wszystkie ciekawe miejsca w miasteczku, aby wyrobić sobie zdanie na temat wszystkich przybytków. Najczęściej bywał właśnie w Moonlight, jak była to szybka wyprawa na browarka, bo miał blisko domu. Jednak Rudds też był dobry, a nawet stawiał go nieco wyżej ze względu na przystawki czy inne finger food, przy którym można było właśnie pić i gadać. A kto jak kto, Wren bardzo lubił jeść i potrafił doceniać dobre dania. Pewnie jak na prawnika z dobrego domu, bardziej by pasowało, by aby lubił jeść przegrzebki i frytki z truflami, ale nie. Doceniał także proste rzeczy, takie jak frytki czy hot dogi. Z resztą, generalnie nie marudził, gdy ktoś za niego coś robił i podkładał mu pod usta.
-Hej, wal-powiedział. Zwrócił uwagę na brunetkę, bo usiadła obok niego, teoretycznie na miejscu należącego do jego kumpla. Widząc to, że odwraca się i macha do swoich koleżanek, spodziewał się raczej jakiegoś wyznania, że bierze udział w grze prawda czy wyzwanie i musi wziąć od niego numer, czy coś takiego. Może wydawała się być nieco starsza niż typowe nastolatki, które poznają smak alkoholu i od niego głupieją, ale kto tam wie, on też po swojej trzydziestce czasem robił głupie rzeczy, więc był w stanie wybaczyć również nieco starszym paniom. Nie, żeby jej w metrykę zaglądał! To był jej atut, że nie była już nastolatką, żeby nie było! Dobrze, że nie mówił tego na głos, bo by się tylko pogrążył.
-Wiesz, z zasady nie dzielę się swoim jedzeniem-tutaj nawiązał do Joey'a, który doesn't share food!, ale tak naprawdę nie było. Nie miał problemu, a wręcz lubił dzielić się swoimi daniami i próbować tego, co jego znajomi zamówili, przez co mógł poznać więcej smaków i ocenić, czy dokonał dobrego wyboru. -Te są jednak mojego kumpla. A przez to, że rozmawia teraz ze swoją byłą, to spokojnie zasłużył na to, aby ktoś mu je zjadł. Częstuj się-powiedział czarująco, podsuwając drugi, jeszcze nietknięty koszyczek w stronę Blanche. -Jestem Wren, ale to tutaj-zamachał dłonią dookoła, mając na myśli całą tą sytuację-musi pozostać między nami. -poprosił, zupełnie jakby obawiał się, jak jego kumpel zareaguje. Jednak Rhodes był gotowy kazać słuchać swojemu towarzyszowi "circus theme" przez to, że w ogole wpadł na pomysł, aby odebrać telefon od tamtej wiedźmy.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Och, no to idealnie się składało, bo Blanche była najlepszym (wcale nie) przewodnikiem świata, zwłaszcza po Lorne Bay. Co akurat nie było przesadzone. To o Lorne Bay, bo akurat na przewodnika wycieczek wszelakich się nie nadawała, aczkolwiek jej własne ego mówiło co innego. Lorne Bay było jej domem. Znała wszystkie zakamarki tego miejsca, również te ukryte, do których przyjezdni nie mieli wstępu, bo po prostu nie wiedzieli jak się tam dostać. Wiedziała w jaki sposób spędzić czas w konkretnych miejscach i znała mnóstwo ciekawostek oraz głupawych dygresyjek. Wiedziała o tym miejscu wszystko. Była przecież królową Lorne Bay, chociaż nikt jej tak nigdy nie nazwał. Co więcej, nikt nigdy nie pomyślał o tym, by tak ją nazwać. Sama tak o sobie myślała i nie miała nawet na tyle wstydu, by zachować te myśli dla siebie. Mogłaby nawet pracować w informacji turystycznej, gdyby wycieczki z przewodnikiem były choć trochę swobodniejsze niż to w praktyce bywało. W każdym razie, gdyby Wren chciał kiedyś zwiedzić miejsce, w którym obecnie mieszkał, Blanche na pewno pomocy mu nie odmówi. Musiał się tylko liczyć z tym, że całe zwiedzanie będzie się odbywało na jej zasadach. Na razie jednak nawet się jeszcze nie znali i Fitzgerald absolutnie nie miała pojęcia, że ma do czynienia z kimś, kto nie znał jej ukochanego Lorne.
Gdyby faktycznie rzucała sobie z koleżankami wyzwanie, to na pewno by mu o tym nie powiedziała, by tym sposobem zdobyć jego numer telefonu i wypełnić zadanie. O nie. Blanche UWIELBIAŁA zakładać się o durne rzeczy, a nawet gdyby nie lubiła, wystarczyło powiedzieć jej i tak tego nie zrobisz, a ona już podawała ci swoje piwo do potrzymania i biegła udowodnić niedowiarkom, że owszem, zrobi to. Nigdy przy tym nie oszukiwała i nie obierała drogi na skróty. No bo jaką by miała z tego zabawę? No właśnie - żadną. A co do wieku… Cóż, pomimo swoich trzydziestu dwóch lat na karku, Blanche nadal zachowywała się jak nastolatka, także pewnie nawet by się nie obraziła gdyby ktoś jej zasugerował, że nie osiągnęła jeszcze pełnoletności. Aczkolwiek znowu, ten ktoś musiałby kompletnie nie wiedzieć jak wyglądają nastolatki w dzisiejszych czasach, gdyby zasugerował, że jest jedną z nich. Owszem, nie wyglądała na trzydzieści lat, ale na pewno powyżej dwudziestu jeden.
- O. Widzę, że ktoś tu jest fanem Przyjaciół - uśmiechnęła się wesoło, bo oczywiście zrozumiała aluzję. Wcale nie dlatego, że była wszechwiedząca, po prostu aluzje do wszelakiej popkultury trafiały do niej od razu.
- Oooo, dziękuję! Jak wróci to mu powiedz, że odkupię - zaśmiała się, przyciągając do siebie koszyczek z frytkami. Bo to przecież wcale nie było tak, że od razu mogła sobie taki koszyczek kupić, nie.
- A, no to mu nie mówi, że odkupię, skoro ma zostać między nami. Blanche - odparła z pełną gębą, bo już zdążyła do niej wrzucić kilka frytek. Nie żeby była niewychowaną świnią czy coś, nie pokazała mu zawartości swojej gęby. Jej magiczną mocą było to, że niemal natychmiast czuła się swobodnie przy ledwo co poznanych ludziach.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To nie tak, że Wren znał drogę tylko do spożywczaka, na plażę i na wyjazdową z Lorne Bay. Trochę za długo tu mieszkał, aby faktycznie tak było. Jednak trudno powiedzieć, że znał miasto od podszewki, aby potrafił powiedzieć o historii miasteczka, o osobach, które trzeba znać i gdzie wszystko jest. Bo każde miejsce miało swoje tajemnice, które dla nowych i turystów były po prostu nieznajome i tak miało zostać. Jednak jeśli Blanche chciałaby mu pokazać co nieco, to dlaczego nie! Może będzie miała więcej szczęścia niż Wren, który chcąc pokazać zielone okolice Lorne Bay Frankie, zmuszony był bić się z kangurem i choć to starcie wygrał, to jednak w dziób zarobił. Oczywiście, nawet jeśli to kobieta byłaby przewodnikiem, to on byłby tym, który się bił. Dlatego wolałby tego uniknąć w przyszłości. Choć historyjka pozostanie z nim na zawsze, pewnie będzie o niej opowiadał swoim wnukom. Co prawda nie było to aż tak imponujące, jak byłoby gdyby te wnuki było jego i Frankie, ale z tego to nic nie wyszło.
Wren lubił się dobrze zabawić. Nie była to taka zabawa, jak mogłoby się komuś wydawać, czyli picie, głośna muzyka i jakieś używki. Nie, to nie było w jego stylu. Nie to, że dla niego zabawą było siedzenie pod kocem czy smażenie powideł, nie nie. Lubił sport, lubił się poruszać, pograć w gry komputerowe i spędzać czas ze znajomymi. A jeśli chodzi o jakieś takie wyzwania, to... dlaczego nie? Pewnie nieświadomie podałby numer dziewczynie. Jakby zdawał sobie sprawę, że jest kąskiem, to pobawiłby się z tą dziewczyną, bo jeśli chodzi o żarty i śmieszkowanie, to uważał, że jest niczego sobie. Może niektóre żarty były nieco "dad jokes", ale co tam. Jeśli trafi się na podatny grunt, to i te żarty dobrze się przyjmą.
-[b[How you doin?[/b]-zapytał, oczywiście potwierdzając, że oglądał przyjaciół. Może nie uważał tego za najlepszy serial na świecie, nie oglądał go milion razy, ale był bardzo przyjemny, luźny i totalnie nie uważał, że się źle zestarzał. -Nie powiem, no ale wiesz. W sumie, to wcale nie jestem pewien, że wróci tutaj do mnie, mimo że umówiliśmy się na piwo-westchnął. Blanche, jeśli miała koleżanki, to chyba rozumiała, że byłych partnerów i partnerek swoich przyjaciół z reguły się nie lubi. Wiadomo czyją stronę się wtedy trzyma. -Przyszłaś tutaj z koleżankami, czy szukać gorących singlów ze swojej okolicy?-zapytał, nawiązując do spamu, który często pojawiał się, polecając wątpliwej jakości aplikacje do poznania kogoś nowego. Jeśli brunetka faktycznie była taka dobra w popkulturę, to to nawiązanie również powinna złapać w mig.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Smutna prawda była taka, że Blanche każdy kto nie był rdzennym mieszkańcem Lorne Bay, już do końca życia potrzebował przewodnika po jej ukochanym miejscu. Wren mógłby sobie mieszkać tutaj nawet i dziesięć lat. Nie miało to żadnego znaczenia, skoro się tutaj nie urodził. Owszem, było to krzywdzące do wszystkich przyjezdnych. Tak, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ich wszystkich dyskryminowała. Ale hej, nie wytykała im tego, tak? Chciała tylko pomóc odnaleźć się w nowym miejscu. A że zdarzało jej się proponować pomoc osobom, które nie urodziły się w Lorne ale mieszkały tu już kilka dobrych lat i znały miasto bardzo dobrze, to już zupełnie inna para kaloszy. I na pewno nie byłaby zadowolona gdyby wiedziała, co Wren myśli sobie o bijatykach. Akurat słowo pięści było rozwiązaniem, które Blanche czasami stosowała. Nie żeby była przemocowa, bo przecież nie lała bezbronnych ludzi na prawo i lewo bez żadnego powodu. Po prostu… Jak się natrętny koleś nie chciał od niej odczepić, chociaż wielokrotnie go o to prosiła, no to w końcu musiało dojść do rękoczynów, tak? Niby dlaczego to faceci mogą mieć monopol na trzaskanie się po ryjach, a kobiety nie? Bo są kobietami? Takie numery z Blanche nie przejdą. Pewnie dlatego najprawdopodobniej to ona byłaby tą, która pierwsza podbiłaby do kangura i nie pozwoliłaby Wrenowi wybawić się z opresji.
O, no to mieli ze sobą sporo wspólnego w takim razie. Chociaż może Blanche była od niego nieco głośna. W każdej paczce jest ta jedna osoba, która non stop drze mordę bez powodu i wszystkich tym wkurwia. No to taką właśnie osobą była Fitzgerald. W większości przychodziło jej to naturalnie, ale skłamałabym gdybym powiedziała, że momentami nie zachowywała się tak specjalnie. Bo przecież mogła i potrafiła się powstrzymać. Tylko, że to nie było w ogóle zabawne.
Popatrzyła na niego przez chwilę, a potem zachichotała nerwowo i zakryła dłonią usta, dokładnie tak jak w serialu zareagowała Phoebe kiedy Joey zadał jej to pytanie. Ona z kolei uważała Przyjaciół za najlepszy sitcom jaki oglądała (a obejrzała ich dużo) i zdecydowanie widziała go kilka razy od początku do końca, a czasem lubiła przypominać sobie tylko swoje ulubione odcinki albo momenty. Z powodzeniem mogła uznać, że zna ten serial po prostu na pamięć.
- Aż tak okropna jest ta jego była? Bo wiesz, gdyby na serio była wiedźmą, to on by raczej nie chciał z nią tyle gadać, by wyjść ze spotkania z kumplem - stwierdziła przybierając bardzo mądrą minę osoby, która wie wszystko. No bo w sumie taka była prawda, nie? Gdyby kumpel Wrena nie chciał mieć nic wspólnego ze swoją byłą, to by po prostu nie odebrał od niej telefonu i skupił się na towarzystwie przyjaciela.
- Chociaż w sumie to lepiej dla mnie, przynajmniej możemy się poznać - uśmiechnęła się szeroko. Mówiła to zupełnie szczerze, ale raczej nie miała żadnej intencji do flirtowania. Wren był przystojny i miły i może nawet trochę się jej podobał, ale nie czuła niczego w rodzaju romantycznych uniesień. Bardziej chciała się z nim zakumplować niż całować. A że nie miała problemu zaczepiać obcych ludzi…
- Przyszłam się zrelaksować po stresującym tygodniu i napić się kolorowych drinków. Zresztą, tutaj i tak nie ma nikogo kogo mogłabym przesunąć w prawo - zaśmiała się, wciągając kolejną garść frytek. Wrena w sumie by przesunęła w prawo, gdyby faktycznie korzystała z dobrodziejstwa jakim były aplikacje randkowe. Nie korzystała, bo uważała, że nie jest jej to do szczęścia potrzebne.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie da się ukryć, że Wren faktycznie, nigdy nie będzie totalnym localsem, nawet nie zamierzał się z tym kłócić. Doskonale wiedział, gdzie się urodził, gdzie większość swojego życia mieszkał i wiedział, że to nie jest Lorne Bay. No i jakoś tak się składało, że Cairns znał równie dobrze, choć większość swojego czasu tam spędzał w biurze. Jednak nie był taką zagubioną owieczką, która totalnie nie wiedziała co gdzie i jak - także Blanche spokojnie mogłaby się nim zaopiekować, a on nie będzie protestować. Nawet, jeśli miejsca, w które go zabierze, będzie już znać.
Jeśli ktoś nie rozumiał słowa nie i się upierał, to czasem sobie zasłużył na otrzymanie w czambo. Wren to rozumiał, a właściwie totalnie nie łapał, o co chodzi takim typom. Przecież to tak jak w sporcie, bluzganie do sędziego i klęcie na niego totalnie nie sprawi, że on zmieni decyzję. A panie jak się chcą lać, to niech się leją, najlepiej w kisielu. Jednak gdy kobieta fika do mężczyzny... To może się źle dla niej skończyć. Choć kto jak kto, ale Wren nie miałby odwagi oddać pani, gdyby ta go poczęstowała liściem, czy strzeliła w zęby. No ale zachwycony by nie był, jego męska duma na pewno by na tym ucierpiała.
-Wiesz, to że ja uważam, że jest wiedźmą i powinna latać na miotle, zamiast jeździć jakimś suvem, to wcale nie znaczy, że on też tak sądzi.-wzruszył ramionami. No Rhodes totalnie nie trawił tej panny, ani wtedy, gdy jeszcze byli ze sobą, a teraz jak się rozstali, to już w ogóle. -No ale prawda jest taka, że zawsze była dobrą manipulantką, więc pewnie znów próbuje go wziąć w swoje macki-wytłumaczył. Czasem tak się zdarza, czasem jest to kobieta narcyz, czasem gość, więc Blanche na pewno wśród swoich znajomych miała jakąś podobną sytuację.
-No i fryteczki się nie zmarnują. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło-stwierdził, totalnie pokazując, że jednak fakt, że kumpel wybrał jakąś pannę zamiast niego, trochę go zabolała. No ale nie powie przecież tego wprost, ale znaki są i jeśli brunetka potrafiła czytać z ludzi, czy pomiędzy wierszami, totalnie musiała zauważyć, że prawnik raczej złośliwie się wyraża o osobie, którą raczej powinien lubić. -Ouch, muszę to odebrać osobiście-jęknął, aż teatralnie łapiąc się za swoją lewą pierś. No cóż, może Fitzgerald nie była fanką zdjęć z rybami, bo jej nowy kolega nie dość, że posiadał konto w aplikacji randkowej to jeszcze jak każdy szanujący się Australijczyk, miał tam zdjęcie z wielką rybą, którą kiedyś zmienił.-Można Cię na jakiejś aplikacji znaleźć, skoro mówisz o przesuwaniu w prawo?-zapytał z ciekawością. Nie kojarzył jej z tego, co on widział, ale skoro taki joker był z brunetki, to może miała jakieś fejkowe zdjęcie, czy mema na zdjęciu profilowym, żeby ponaśmiewać się z lokalnych singli. Bardzo by to Wrena nie zdziwiło.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Och, ona już się nim dobrze zaopiekuje, hehehe. Bez podtekstów! A tak na serio, prawdopodobnie byłaby za bardzo podekscytowana oprowadzaniem Wrena po swoim ukochanym mieście i pokazywaniem mu swoich ulubionych, niekoniecznie dostępnych dla wielu osób miejsc, by zorientować się, że on wcale nie bawi się tak dobrze jak sobie wymarzyła, bo już wszystkie te miejsca zna. Nie żeby była wszechwiedząca czy coś, ale wykonywała przecież zawód aktorki. Po samej mimice twarzy potrafiła rozpoznać czy ktoś udawał, czy przeżywał prawdziwe emocje. No chyba, że ten ktoś sam był niezłym aktorem, wtedy mogłaby mieć mały problem.
A, no Blanche czasem fikała do facetów. W sensie, nie że zaczepiała ich specjalnie i robiła gównoburzę, co by się po mordach lać, ale trochę prawdy było w tym, że momentami sama to lanie prowokowała. Co prawda nie znalazła jeszcze takiego, co by jej chciał oddać i jakoś nie szczególnie nad tym ubolewała. Wolałaby jednak swojej twarzy nie oszpecać. W każdym razie, na pewno nie chciałaby się bić z inną dziewczyną w kisielu. Ani urządzać jakiś przepychanek albo zapasów. Gdyby jakiś facet jej to zaproponował, prędzej on by w ryj dostał niż jej biedna niedoszła konkurentka.
- No jak nie sądzi. Myślałam, że z reguły faceci nienawidzą swoich byłych dziewczyn. Urażona męska duma, takie sprawy, wiesz - powiedziała całkiem poważnym tonem, jednocześnie uśmiechając się kącikiem ust i puszczając mu oko. Pewnie, że ludzie generalnie myślą stereotypami ale Blanche nie była wcale skrzywdzona przez facetów, by sobie teraz mieszać w głowie, że każdy nienawidzi swojej byłej i w ogóle, to by najchętniej pozakopywali je w ziemi.
- Sorry not sorry, sam mi się podkładasz a to jest silniejsze ode mnie - zaśmiała się. Mogła sobie wbijać mu szpile i może nawet trochę się nabijać z jego obecności na portalach randkowych, ale nie robiła tego złośliwie ani chamsko. Po prostu bardzo ją te wszystkie własne komentarze bawiły. Nawet jeśli nie były w ogóle śmieszne.
- Już nie. Byłam kiedyś na takiej, ale faceci albo chcieli tylko jednego albo byli piekielnie nudni. Wolę tradycyjne metody poznawania innych ludzi. I jak sam możesz zauważyć, idzie mi to całkiem dobrze - uśmiechnęła się triumfalnie, chociaż przecież nie brali udziału w żadnym konkursie i ze sobą nie rywalizowali. A może rywalizowali tylko Wren o tym nie wiedział. Nie wiadomo.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren nie miałby nic przeciwko temu, żeby Blanche się nim zaopiekowała. I to nawet z podtekstami! Nigdy nie powie nie jakiejś nowej znajomości. Zwłaszcza związanej z tym, co lubił robić na co dzień - a bycie aktywnym było dla niego idealną odskocznią do nudnego siedzenia za biurkiem, z reguły pod krawatem. Był młody, wciąż rozpierała go energia i lubił spożytkować ją czy to na rowerze, desce surfingowej czy w jakiś inny sposób. Było to dla niego przyjemniejsze niż siedzenie w barze przy piwie. Choć to też oczywiście sprawiało mu przyjemność pod warunkiem, że nie był wystawiany przez kumpla. Tego to nawet najwięksi wielbiciele pubów by nie lubili.
To dobrze, że nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Nie bójmy się powiedzieć, to było dość... cóż, fajne. Wren nie lubił dziewczyn takich, które tylko się uśmiechają niezależnie od wszystkiego. Do momentu, aż Blanche by nie przesadzała piekląc się na wszystko i w różne wyrafinowane sposoby, to było to naprawdę okej. A Wren szczerze mówiąc, też nie był podniecony na samą myśl o kisielu, był to raczej jakiś żarcik, w końcu od lat o tym wspominano i był to taki główny pomysł, co kobiety mogą robić jak się ze sobą kłócą.
-Wiesz, męska duma męską dumą, ale to jest chyba normalne. W sensie, że kobiety też często nienawidzą swoich byłych, a jednak wracają do nich, niezależnie od wszystkiego. Zakochany jest chłopak no i co zrobisz. Nic nie zrobisz, skoro nawet brzydkie zerwanie mu nie otworzyło oczu-nie chciał za bardzo wdawać się w szczegóły, nie jego cyrk, nie jego małpy. Z resztą, o swoich prywatnych sprawach też nie bardzo chciałby opowiadać nowo napotkanej osobie. Jednak brunetka powinna zrozumieć co i jak. Takie nie do końca racjonalne zachowanie nie było niczym dziwnym, miłość robiła różne, dziwne rzeczy z ludźmi.
-Nie masz dla mnie litości, kobieto-westchnął tylko. No może i się podkładał, jednak nie było to dla niego jakiś wielki problem, nie godziło to w jego ego, czy coś takiego. Miał do siebie dystans i potrafił z niego w odpowiedni sposób korzystać.
-O proszę, to też wezmę do siebie osobiście! -powiedział z lekkim zadowoleniem. Może poprzednim razem kobieta starała się mu dopiec, jednak tym razem wypowiedziała się o nim dość pozytywnie. Przynajmniej tak mu się wydawało. -Muszę powiedzieć, że trochę masz racji z tymi portalami. Sam nie mam wielkiego szczęścia, czy powodzenia. A przecież to nie może chodzić o mnie, prawda? No c'mon-zrobił ruch dłonią od góry w dół, mając na myśli swój wygląd. Nie był narcyzem, ale no... chyba był miły dla oczu. No i miał tą fotkę z rybą! 10/10, więc to nie jego wina, że nie bardzo szło w tindera!

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż… Blanche lubiła chodzić sobie po Lorne i co chwilę odwiedzać swoje ulubione miejsca, jednak czy nazwałabym ją osobą aktywną… Czy jeżdżenie daleko rowerem, bo się nie ma prawa jazdy można zaliczyć do uprawiania sportu? Raczej niekoniecznie zwłaszcza, jeśli nie robiła tego regularnie. Zdecydowanie bardziej wolała imprezy z alkoholem, niekoniecznie jako pubowe spotkania. No i przepadała wręcz za durnymi zakładami. Naprawdę. Wyrażenie założę się, że tego nie zrobisz było jej trigger warning, z którego oczywiście gówno sobie robiła. Trzymałaby rękę w ogniu przez minutę, gdyby ktoś rzucił jej takie wyzwanie z tekstem, że i tak tego nie zrobi. Zresztą, nie chodziło tylko o głupie zakłady. Jedną z cech charakteru jakie posiadała Blanche, była brawura. I co ważne, posiadała ją w dwóch aspektach. Z jednej strony objawiała się w ogromnej pewności siebie jaką Fitzgerald posiadała. I nie było w tym niczego złego, bo dzięki temu znała doskonale zarówno swoje słabości jak i mocne strony i potrafiła je wykorzystać. Tylko, że z drugiej strony, łączyło się to nierozerwalnie z brawurą kojarzoną w tym negatywnym sensie. Blanche posiadała tak zwany kompleks obrończyni uciśnionych co niestety wiąże się z tym, że nie przejdzie nigdy obojętnie gdy ktoś silniejszy znęca się nad słabszym. A to z kolei oznacza, że gdyby ktoś kiedyś celował do Wrena - czy w ogóle kogokolwiek - z broni i Blanche byłaby tego świadkiem, to cóż… Już po chwili to ona znalazłaby się na pozycji celu. W chwilach kiedy budziła się w niej obrończyni nie potrafiła trzeźwo ocenić sytuacji ani określić ryzyka.
- A nie nazywa się to wtedy toksyczną relacją? - uniosła jedną brew do góry, sięgając po frytkę.
- No bo… Nie żebym się na tym znała, bo się nie znam, ale jeśli się z kimś rozstajesz i potem tej osoby nienawidzisz, to jednak powód rozstania nie był wcale błahy - zamiast zjeść zaczęła wymachiwać frytką i patrzeć w dal, zastanawiając się jak najlepiej ująć w słowa to, co miała w głowie.
- Jeśli się z kimś rozstajesz i po jakimś czasie się schodzicie ale w trakcie rozstania nie było między wami nienawiści, to okej. Ale jeśli ta nienawiść jest, to moim zdaniem nie ma sensu mówić o jakimkolwiek powrocie. Bo to oznacza, że końcem związku musiało być wydarzenie, które do tej nienawiści doprowadziło. Więc musiało być to jakieś toksyczne zachowanie. Nie wiem, jedno biło drugie albo wykorzystywało seksualnie, psychicznie, ekonomicznie, wybierz co ci pasuje - zjadła w końcu tą frytkę, chociaż wymachiwała nią na tyle długo, że w końcu został jej w dłoni sam flak. I wcale nie była aż tak pijana żeby sobie pozwolić na filozoficzne wynurzenia. Nawet jej w głowie nie wirowało i nie widziała gwiazd na suficie. Aczkolwiek zarechotała jak stary dziad, kiedy stwierdził, że nie ma dla niego litości. Nie miała litości dla nikogo, kto jej zdaniem robił głupie rzeczy, takie jak na przykład korzystanie z aplikacji randkowych. A twierdziła to królowa i specjalista od robienia debilnych rzeczy w jednym.
Odsunęła się lekko żeby go zmierzyć wzrokiem, przez co prawie zleciała z krzesełka barowego. Trzymała się jednak dzielnie, bo w ogóle nie dała poznać po sobie tego, że jednym półdupkiem była już na podłodze. Nawet uniosła ręce w geście ramki do zdjęć, którą objęła Wrena, jakby chciała mu to zdjęcie zrobić. Tym sposobem niczym się nie podpierała, cóż za ryzyko! Odrobina adrenaliny nikomu jeszcze w życiu nie zaszkodziła, nie?
- Cóż… Mój specjalistyczny aparat zdjęciowy uważa, że owszem, niczego ci nie brakuje. Ale widzisz? Nie warto ufać portalom randkowym. Lepiej zaufać tradycyjnym metodom - kiwnęła głową, zadowolona z mądrej konkluzji, jaką wyciągnęła z ich wspólnej rozmowy. Byłoby dobrze, gdyby sama się do tego stosowało, bo to akurat niekoniecznie zawsze wychodziło jej na dobre.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jeżdżenie rowerem zdecydowanie jest sportem - Wren tak uważał, a jeździł bez celu, w przeciwieństwie do Blanche, która przecież starała się przemieścić się z jednego miejsca na drugie. Może nie robiła tego wyczynowo, ani nie w celu trzymania, czy robienia formy, ale zdecydowanie to była aktywność! I choć Rhodes robił to bardziej wyczynowo, to zdecydowanie wybrałby się z Blanche na wycieczkę związaną z piknikiem w trakcie, bo nie lubić gość też lubił. A nawet gotować, ale niespecjalnie mu to wychodziło. Trzydaniowego obiadu by nie zrobił, ale jakieś kanapki i inne takie na piknik bez problemu!
Wren nigdy nie dałby być kobiecie na muszce! Nawet jeśliby się pchała, to nie ma opcji. Pod tym względem był gentlemenem, który uważa, że na co dzień można się nabijać z płci pięknej, śmieszkować i traktować jak kumpla od piwka, tak jednak w sytuacji wymagającej tego, trzeba stanąć na wysokości zadania, stawał i obroniłby kobietę, każdą, nie tylko bliską jemu, swoją własną piersią. Nie wychodził na tym zbyt dobrze, bo jednak miał jakiegoś takiego pecha, że często ulegał jakimś wypadkom, choć zazwyczaj drobnym.
-A toksyczne relacje charakteryzują się tym, że właściwie nie da się ich uciąć-przytaknął. Hej! To nie on był tym przegrywem, który leciał na każde skinienie swojej byłej, z którą sam zerwał, to nie jemu trzeba było to tłumaczyć! Wren jak z kimś zrywał, to na wszelki wypadek unikał jakiegokolwiek kontaktu, aż nie był pewien, że już się z tej relacji wyleczył.
-Blanche, ja to wszystko wiem. To on jest przegrywem, okej?-westchnął. No też uważał, że najlepiej dla obojga zakochanych byłoby lepiej, jakby ze sobą nie rozmawiali, ale co on mógł? Nie był z tych, co by przywiązywał kumpla do łóżka, by nie mógł ani odebrać telefonu, ani samemu nawiązać jakiegokolwiek kontaktu. W dzisiejszych czasach wrzucenie iphone'a do oceanu nie dawało absolutnie nie, bo można było się na wszystko zalogować z komputera i innych urządzeń.
Wren miał dystans do siebie i do życia. Może i porządnie wyglądający gość, z dobrą pracą, który nie jest uzależniony od matki miał wielkie szanse poznać normalną, odpowiednią dziewczynę gdzieś poza internetem, lecz nie czuł się gorzej przez to, że akurat to konto na tej aplikacji posiadał. Niezależnie od tego, co szatynka sama myślała na ten temat.
-Tradycyjnym metodom? Taką jest na przykład swatanie. Masz kogoś, z kim mogłabyś mnie zeswatać? Czy może bardziej myślisz o sobie?-zapytał podchwytliwie. Tym razem to on celował w drugą osobę frytką. Musiał przyznać, że faktycznie rozmowa z przypadkową dziewczyną, która poleciała na świeży koszyczek pieczonych ziemniaków, była jakoś przyjemniejsza niż pisanie z jakimiś dziwnymi laskami z tindera.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren uważał takie jeżdżenie rowerem za aktywność sportową - Blanche niekoniecznie. Prawda była taka, że rower służył jej głównie jako środek transportu do pracy i z powrotem. Nie jeździła nim codziennie i przede wszystkim nie liczyła przejechanych kilometrów. Nie ustawiła sobie żadnego celu jeżdżenia, po prostu nie posiadała prawa jazdy i czasem nie miała innego wyjścia jak pokonać trasę na rowerze, kiedy zdarzało jej się spóźnić na pociąg. Prawdopodobnie, gdyby potrafiła jeździć samochodem, rower poszedłby w daleką odstawkę, bo bardzo możliwe, że nie jeździłabym nim nawet dla przyjemności. No, tak dokładnie wyglądało jej zdanie. Ale piknikiem absolutnie by nie pogardziła! Zwłaszcza, jeśli nie ona miała przygotować jedzenie.
Oho. To już sobie wyobrażam jak jakiś typek celuje do nich z broni, a ci się kłócą o to kto przed kim stanie. Na miejscu tego z bronią dałabym sobie spokój i poszukała łatwiejszego celu, bo cóż, Blanche na pewno by nie odpuściła. Kiedy tylko wyczuwała szansę popisania się, jej zdrowy rozsądek (którego i tak miała jak na lekarstwo, umówmy się) tajemniczo gdzieś znikał, a zamiast niego pojawiała się nieodparta chęć rywalizacji. Dziwnym trafem zawsze jej się to zdarzało w towarzystwie mężczyzn i dziwnym trafem często wtedy, kiedy chodziło o picie alkoholu.
- No. I wiem, że nie jesteś przegrywem. Pozwól mi na wysnuwanie mądrości życiowych, bo nieczęsto mi się to zdarza, ok? - Tak jak nie miała litości dla nikogo, kto robił głupie rzeczy, tak też nie miała jej dla samej siebie. Może była dziwna, ale uważała, że dissowanie samej siebie jest bardzo zabawne i nie miała problemu żeby się z siebie śmiać. Zresztą, nie miała też problemu, by inni śmiali się z jej wad albo głupich wpadek, oczywiście jeśli nie było to chamskie i krzywdzące wyśmiewanie. Wtedy to nawet jej nie było do śmiechu.
À propos śmiechu. Tak ją zaskoczył swoim pytaniem, że się aż zakrztusiła tą frytką w gębie i wywaliła oczy na wierzch, jakby jej zaraz miały wylecieć z oczodołów.
- O nie, nie dałbyś mi rady - roześmiała się głośno jak już zażegnała kryzys, poklepując przy tym serdecznie ramię Wrena. Polubiła tego chłopaka i naprawdę miała nadzieję na narodziny nowej przyjaźni. Bo to, że nic więcej im z tego nie wyjdzie wiedziała od razu. Nie znała go, jasne, ale prawda była taka, że jeszcze się nie pojawił w jej życiu taki, co to umiałby sobie z nią poradzić.
- A z tradycyjnych metod miałam na myśli przypadkową rozmowę przy barze. Ale jeśli jesteś chętny na swatanie, to myślę, że pewnie mogę coś zaaranżować - pokiwała poważnie głową i spojrzała w dal z miną, która wskazywała na to, że właśnie się zastanawia, która z jej koleżanek byłaby odpowiednia dla Wrena.

Wren Rhodes
ODPOWIEDZ