Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#4

Wren nie tak dawno temu, choć to było bardzo subiektywne określenie czasu, rozstał się z dziewczyną i dość cenił sobie tą niezależność, bycie singlem i możliwość planowania całego życia tylko pod siebie. Bo nie bójmy się powiedzieć, nawet jeśli kogoś się kocha, to czasem można mieć dość tego, że trzeba każdą jedną decyzje podejmować w oparciu o tą drugą osobę. Nawet jeśli chodzi o tak błahe sprawy jak wybór knajpy na obiad, czy jaki film obejrzy się wieczorem. Nie było to nic, co by powodowało, że nie chce się mieć dziewczyny, czy tam żony lub narzeczonej, ale jednak przy byciu singlem coś takiego się nigdy nie pojawiało.
A jednak dał się namówić na to, aby spotkać się, a właściwie umówić się, z jedną ze znajomych swojego kumpla z pracy. Nie była to do końca randka w ciemno, bo nie tak dawno się spotkali się wszyscy w trakcie urodzin rzeczonego kumpla. Kyle lubił świętować, lubił spędzać czas z bliskimi i to był typ człowieka, który na wakacje najchętniej pojechałby z kilkonastoma znajomymi, taką zgraną grupką. Stąd i ten pomysł, aby Wrena przygarnąć do swojego grona i zakumplować prawnika ze swoimi znajomymi. Na pierwszy rzut chyba poszła Frankie.
Dziewczyna się wydawała na całkiem fajną, więc nie miał nic przeciwko temu, gdy Kyle dał mu numer telefonu Frankie z taką lekką sugestią, żeby się z nią umówił. Właściwie dlaczego nie? Napisał więc jako pierwszy, trochę popisali i blondyn zaproponował spotkanie w którąś sobotę. W tygodniu pracował długo i nie zawsze potrafił ocenić o której wyjdzie, jednak weekendy miał całe dla siebie.
Generalnie lubił naturę i korzystać z uroków Australii, więc zaproponował Frankie, aby spotali się w okolicach Carnelian Land, bo tam było w sumie sporo ciekawych, mało miejskich miejsc, aby miło spędzić przedpołudnie. Zaparkował samochód, skoro dziewczyna powiedziała, że nie trzeba po nią podjeżdżać, wyciągnął niewielki plecak i wyciągnął telefon, aby sprawdzić czy dziewczyna coś pisała na temat tego, czy utknęła gdzieś, czy zaraz będzie. Rhodes miał nadzieję, że dziewczyna na poważnie wzięła jego sugestię, aby ubrała się wygodnie i nie przyjedzie w jakiś "naprawdę wygodnych" butach na obcasie.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
007.

Zaledwie kilka miesięcy temu ona również zakończyła relację z pewnym mężczyzną. Wcale się jednak z tego powodu nie cieszyła, a bycie singielką nie miało dla niej tak wielu jasnych stron. Nie potrafiła docenić czasu spędzanego w pojedynkę, a przyglądanie się zakochanej matce, która po wielu nieudanych związkach wreszcie trafiła na kogoś, z kim planowała spędzić resztę życia, było dla niej wyjątkowo trudne. Bo choć cieszyła się z powodu nachodzącego ślubu, jednocześnie odczuwała pustkę. Żałowała, że nie miała z kim przeżywać tych wydarzeń.
Na szczęście w dość krótkim czasie – bo w Lorne Bay mieszkała zaledwie pół roku – trafiła na ciekawych ludzi, z którymi nawiązała nić porozumienia. Trudno było w ich przypadku mówić o przyjaźni, bo nie znali się długo, ale Frankline szczerze ich polubiła i spędzanie z nimi czasu sprawiało, że czuła się częścią większej grupy. Niedawno była przekonana, że nie odnajdzie się w małym miasteczku, a tęsknota za gwarnymi metropoliami prędzej czy później skłoni ją ku wyjazdowi, jednak z miesiąca na miesiąc coraz bardziej przekonywała się do tej nadmorskiej mieściny. Wciąż wiele rzeczy wzbudzało w niej irytację, ale powoli nabierała dystansu i z większym optymizmem myślała o przyszłości.
Z podobnym optymizmem i otwartą głową szykowała się na dzisiejsze spotkanie. W pierwszym odruchu skrzywiła się na myśl o tym, że próbowano ją wyswatać – wmówiła sobie, że uznano ją za nieporadną i nieumiejącą samodzielnie znaleźć kogoś, kto zechciałby spędzić trochę czasu wyłącznie w jej towarzystwie, ale ostatecznie dała się przekonać. Nie żałowała. Poznając Wrena na imprezie urodzinowej uznała go za sympatycznego mężczyznę, a swoje przypuszczenia potwierdziła, kiedy zaczęli wymieniać się wiadomościami. Oczywiście ucieszyła się, kiedy wyszedł z propozycją spotkanie, ale dopisek głoszący o wygodnych butach nieco ją zaniepokoił. Zrobiła jak prosił i wybrała wygodne obuwie – sportowe, użytkowe, jednak b i a ł e, śnieżnobiałe. Nie mogła przecież pokazać się ze złej strony!
Na miejsce podrzucił ją narzeczony matki – Hal – u którego mieszkały. Uparł się, że jego przyszła pasierbica nie będzie włóczyła się w pojedynkę. Miał jednak na tyle kultury, by nie wyjść z samochodu i prędko odjechać.
— Cześć, Wren. Miło cię widzieć — powiedziała, powoli podchodząc bliżej. — Muszę przyznać, że mocno mnie zaskoczyłeś wyborem o t o c z e n i a — stwierdziła, uśmiechając się z lekkim niepokojem. Nie miała pojęcia, czego się spodziewać, a że pracowała jako osoba, która powinna wiedzieć wszystko, czuła się z tym odrobinę niezręcznie.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Bycie singlem, czy singielką nie było wcale takie złe. Wren doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ponieważ miał całkiem niedawne porównanie do tego, jak to było mieć dziewczynę, a jak jest teraz. Pewnie, bycie z kimś miało swoje plusy, nawet dość liczne, ale to nie tak, że bycie w pojedynkę było nie do zniesienia, czy nieakceptowalne. Wren mógłby spróbować przekonać Frankie do swojego przekonania, ale robienie tego na spotkaniu towarzyskim, nawet niekoniecznie nastawionym na zejście się, nie było do końca na miejscu. W końcu, gdzieś tam w podświadomości każde spotkanie kobiety i mężczyzny, jeśli oboje byli singlami, było nazywane randką. Żeby było jasne - Rhodes tego absolutnie nie wykluczał. Jednak nie chciał tego nazywać tym słowem. W ogóle nie uznawał tego określenia, było jakieś takie dziwne, sztywne. Wychodził z założenia, że umówił się z Frankie, aby miło spędzić czas, lepiej się poznać.
-Hej Frankie-powiedział, z uśmiechem. Lubił naturę, lubił sport - najczęściej jednak wybierał rower czy deskę surfingową. Jednak wiedział, że obie aktywności zdecydowanie nie nadawały się na przypadkowe spotkanie. Jednak było piękne lato i wypadało korzystać z tego do granic możliwości. -Dlaczego? Mówiłem, że skoro nie znasz Lorne Bay, bo jesteś tu nowa, to jest mnóstwo miejsc, które mógłbym Ci pokazać-przypomniał jej. Pewnie, te słowa mogły być rozumiane na różny sposób, mógł ją zabrać do ulubionej kawiarni, na ulubioną plażę... Ale jednak zdecydował się zabrać ją bardziej aby pokazać okolicę. -Nie bój się, to tylko spacer. Obiecuję.-powiedział, wyciągając rękę do niej tuż po tym, jak wyciągnął ze swojego auta plecak. Mały piknik również przygotował dla nich, w końcu uznawał się za pasjonata gotowania. Niekoniecznie jego gest miał na celu złapanie jej za rękę, w końcu był to dość dziecinny gest, jednak miał zachęcić ciemnowłosą do tego, aby ruszyła z nim. Choć gdyby bardzo się opierała, to mogliby wsiąść w samochód Wrena i podjechać na jakąś plażę i tam zjeść zapasy z jego plecaczka, ale cóż, męska duma na pewno byłaby nieco urażona

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Prawdopodobnie miał rację, lecz dla niej – osoby, która wymarzyła sobie życie przy boku kochającego mężczyzny, stworzenie z nim szczęśliwej rodziny, a może nawet wybudowanie domu oraz zasadzenie drzewa – samotność była trudna. Wszystko oczywiście zależało od perspektywy. Gardner miała problem z zaakceptowaniem tego, że życie nie poukładało się zgodnie z jej oczekiwaniami. Poniekąd siebie za to obwiniała, bo przecież mogła lepiej ulokować uczucia, zamiast powierzać je komuś, kto ostatecznie zdradził ją w tak podły sposób. Czy czułaby się lepiej, gdyby zdrada nie dotyczyła dochowania tajemnicy, a sekretnych schadzek z inną kobietą? Nie, skądże. Ale przynajmniej miałaby starą pracę, którą uwielbiała, a jej reputacja nie zostałaby zszargana.
Jego niezobowiązujące podejście do r a n d e k bardzo jej odpowiadało. Obecnie była w dość dziwnym położeniu i tak naprawdę zależało jej głównie na czyimś towarzystwie. Wren wydawał się odpowiednim kandydatem do wspólnego spędzania czasu. A jeśli jedno spotkanie miałoby przerodzić się w następne, nie miałaby nic przeciwko temu.
— Zanim się tutaj przeniosłam, mieszkałam w Brisbane. W porównaniu z nim Lorne Bay to maleńkie miasteczko, ale muszę przyznać, że wciąż mnie czymś zaskakuje. Chętnie dowiem się o nim więcej. Po prostu… — urwała na moment, jakby nie była całkowicie przekonana, czy powinna kontynuować. — Po prostu byłam przekonana, że wybierzesz coś oklepanego. Jakąś małą kawiarnię albo bar przy plaży. Zaskoczyłeś mnie — wyjaśniła, ale uśmiechnęła się szeroko, by nie pomyślał, że to coś złego. Przeciwnie, nie mogła się doczekać spaceru, mimo że odrobinę obawiała się o swoje białe buty i równie białą kurteczkę. Trochę również martwiła się dzikimi zwierzętami oraz robactwem, na które w centrum miasta raczej nie miała okazji się natknąć.
Nie zrozumiała jego gestu odpowiednio. Z wahaniem, ale złapała go za rękę. Wprawdzie wydało jej się to dziwne, ale uznała, że może w taki sposób chciał ją zabezpieczyć przed potknięciem się.
— Wcale się nie boję. Może trochę. Wiesz, na przykład nie lubię pająków. Mrówki też bywają okropne – wzdrygnęła się nieznacznie na samo wspomnienie. — Ale za to koszyk mi się podoba. Powiesz mi, co tam masz? — spytała, zerkając na niego z zaciekaniem.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To jednak jest mylne pojęcie - to, że Wren dobre się czuł w tym momencie, nie związany z nikim, wcale nie znaczyło, że chce w takim stanie się zestarzeć i nie planuje nigdy nikogo poznać. To byłoby kłamstwo. Dla Rhodesa znaczyło to po prostu tyle, że nie szukał nikogo na siłę. Gdyby poznał kogoś, kogo polubi, kto mu się spodoba i miło będzie się z nią spędzało czas, na pewno byłby skłonny porzucić to swoje bycie singlem, niezależnie od tego, jak dobrze w tym momencie się czuł. Dlatego też nie miał najmniejszego problemu, aby napisać pierwszy do Frankie, czy zaprosić ją właśnie na wycieczkę, czy tam przygodę. Nie powiedział jej wprost: słuchaj, proponuje wspólne spędzenie czasu, ale tylko i wyłącznie jako kumple. To byłoby nie na miejscu, bo tylko buc, który wierzy, że każda laska na niego poleci i od razu się zakocha, mógłby uważać ten tekst za poważny. Wręcz było to żywcem wyjęte z romantycznego filmu typu "szkoła uczuć".
-Wcześniej mieszkałem na obrzeżach Cairns, no ale to dalej wcale nie takie wielkie miasto. Tutaj jest fajniej niż w mojej rodzinnej miejscowości-stwierdził. Na pewno nie każde miasteczko było aż tak ciekawe i bogate w różne atrakcje. Na pewno wielkim plusem było to, że Lorne Bay było położone w tak malowniczym miejscu, nad samym brzegiem oceanu. Choć mężczyzna nie był też najlepszą osobą, aby negować plusy wielkiego miasta, bo tak naprawdę nigdy w takim nie mieszkał.
-Mam nadzieję, że nie jest to negatywna niespodzianka?-zapytał na wszelki wypadek. Nie wziął jakoś specjalnie do siebie tego komentarza. Pewnie, mógł ją zabrać do knajpki, czy innego miejsca, jakich wiele w każdym innym mieście i miasteczku, ale czy w taki sposób naprawdę można poznać miasto? Można poznać fajne miejsce, tyle. Dzikimi zwierzętami za bardzo nie trzeba było się bać, w końcu nie było tu tygrysów, łosi czy innych zwierząt, które naprawdę mogłyby im zrobić krzywdę. Pewnie, pozostawały owady i na przykład węże, ale ... Tego się specjalnie nie bał. Pewnie, spotykał takie (wątpliwe) atrakcje na swojej drodze, w końcu mieszkał w Australii od wielu wielu lat, ale nie miał żadnej traumy spowodowanej takim spotkaniem trzeciego stopnia. Dlatego też nie pomyślał, że jego propozycja wspólnego spędzania czasu może być dla Frankie niebezpieczna.
Wren zdziwił się, gdy poczuł dłoń kobiety na swojej, ale nic nie powiedział. Lekko ścisnął tą dłoń i tak za rączkę zaczęli iść w stronę, którą wskazał. -Wiadomo, żadne z nich nie jest przyjemnym kompanem do wycieczek, więc miejmy nadzieję, że nic takiego nas nie spotka-powiedział, trochę bagatelizując tą niechęć. Rozumiał ją, też podzielał, ale to go nie powstrzymywała od spędzania czasu pod gołym niebem.
-A trochę tego i tamtego na wypadek jakbyśmy zgłodnieli-powiedział, nie do końca zdradzając co wpakował do koszyczka, niczym czerwony kapturek. Może i by się rozgadał na temat kanapek, które przygotował, ale weszli nieco w głąb szlaku i można było zauważyć, że niedawno musiała mieć miejsce jakaś tropikalna burza, do której byli przyzwyczajeni, bo na ścieżce było sporo błota. Mogło to być niepokojące dla Frankie i jej butów, ale przejechał się na tym Wren. I to dość dosłownie, bo poślizgnął się i próbując ratować swój pion, lekko pociągnął dziewczynę za rękę. Na szczęście w porę ją puścił, więc nic się jej nie stało. Jednak Rhodes przez chwilę mógł się zastanawiać co bardziej ucierpiało u niego, czystość spodni, męska duma, czy może kolano, bo to ono go bardziej bolało choć upadł na tyłek.

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Ujęcie tego w taki sposób rzeczywiście byłoby niegrzeczne. Pierwsze spotkania zawsze niosą za sobą wiele niespodzianek oraz wiele niewiadomych, ale właśnie dzięki temu bywają tak ekscytujące. Pozwalają poznać wzajemną perspektywę i ocenić zasadność kolejnych spotkań. Bo choć Frankline nie bała się otwarcie mówić o swoich marzeniach dotyczących założenia rodziny, nie oznaczało to, że jej pragnieniem było zaobrączkowanie pierwszego lepszego mężczyzny! Tak, ona również chciała poznać kogoś wyjątkowego. I chyba nie było to nic złego. W końcu niewielu ludzi chciało iść przez życie samotnie.
— Ja pochodzę z Wagga Wagga — powiedziała, zerkając na mężczyznę z lekkim uśmiechem. — Jednak niewiele z tego miejsca pamiętam. Jako dziecko bardzo często się przeprowadzałam. Mama nigdzie nie mogła znaleźć dla siebie miejsca, a przez to zmuszała mnie do ciągłego zmieniania szkoły. Zdarzało się, że nawet kilka razy w trakcie jednego roku — opowiedziała, ale bez żalu w głosie. Zdążyła już wyrosnąć z obwiniania matki o to, że nie zapewniła jej w życiu stabilizacji. Wciąż borykała się z konsekwencjami takiego nietypowego wychowania, ale nie była w stanie zmienić przeszłości, wobec czego przestała się nią tak bardzo przejmować. Zamiast tego patrzyła w przyszłość, nad którą panowała samodzielnie.
Wren, zdaniem dziewczyny, pasował do Lorne Bay. Mimo że był prawnikiem, więc zajmował się poważnym zawodem, bardziej przypominał żądnego przygód ranczera niżeli wystylizowanego w garnitur i zadzierającego nosa mieszczucha – a takich Frankline w swoim życiu poznała naprawdę wielu.
— Nie, skądże! Cieszę się, że mogę poznać miasteczko od innej strony. Ale ostrzegam, że bywam strachliwa. Nie przepadam za pająkami, ale pozostałe robaki też mnie odstraszają. A jeśli spotkamy jakieś dzikie zwierzę, spanikuję — przyznała, czując się odrobinę zagubioną. Nie znała tych terenów, nie wiedziała więc, czego może się spodziewać. Większość życia spędziła w miastach i trzymała się daleko od miejsc, w których mogłaby natknąć się na pełzające węże. Ale oczywiście i to się zdarzyło. Choć mimo ogólnie panującego przekonania, w Austalii łatwiej było natknąć się na jaszczurki niżeli węże.
— To miłe, że o tym pomyślałeś — stwierdziła, bo spacery w takich okolicznościach przyrody rzeczywiście mogą wzmagać apetyt.
Wejście w zabłocone tereny wcale jej się nie podobało, ale zagryzła zęby i powstrzymała się od narzekań; ostatecznie to, jak się ubrała, było wyłącznie jej błędem. Zamierzała żartobliwie się poskarżyć, lecz wtedy poczuła szarpnięcie.
Udało jej się utrzymać na nogach tylko dlatego, że Wren w odpowiedniej chwili puścił jej dłoń, jednak nie obyło się bez chwilowej utraty stabilności.
— Nic ci nie jest? — spytała, kucając przy mężczyźnie. Mocno zacisnęła usta, by się nie roześmiać, nie chciała, by źle to odebrał, mimo iż sytuacja była trochę k o m i c z n a. — Pomogę ci wstać — stwierdziła i tym razem to ona wysunęła dłoń w jego stronę. Wtedy jednak straciła równowagę i sama również się poślizgnęła, lądując tyłkiem w błotnistej mazi. — By to szlag! — jęknęła, podpierając się dłońmi i czując, jak błoto wchodzi jej za wypielęgnowane paznokcie.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Szczęście zależało od tego, czy się kogoś odpowiedniego spotkało na swojej drodze. Pierwszy, przypadkowy mężczyzna, znaleziony na szybko, by tylko nie być samemu mógł nie być nawet dobrym towarzyszem na imprezę, święto czy spotkanie a co dopiero na całe życie. W końcu ludziom zazwyczaj zależy na czymś więcej, niż pierścionku, ślubie z bajki, a pierwsza lepsza osoba by się tylko do tego nadawała. Pewnie, są jakieś przypadki na świecie, miłości od pierwszego spojrzenia, czy tego, że nieznajoma osoba okazuje się być księciem z bajki. To jednak były wyjątki potwierdzające regułę i trzeba być naprawdę szalonym, żeby nie powiedzieć że zdesperowanym, aby się na coś takiego zdecydować.
-Nie brzmisz, jakbyś była szczególnie zadowolona z tego faktu. Pewnie czasem żałowałaś, że nie możesz dłużej zostać w jednym miejscu?-zapytał. Nie chciał się bawić w jakąś dogłębną psychoanalizę, że to pewnie spowodowało trudności z nawiązywaniem relacji, znalezieniem swojego miejsca i dostawaniem dobrych ocen w szkole. Bo to było wiadome. On raczej należał do osób, które lubiły przygody, wiec zauważał coś ciekawego w takim stylu życia, ale też potrafił zauważyć, że pewnie z jednych miejsc wyjazd wydawał się być zbawieniem, tak inne trudno opuścić, niezależnie od tego co było tego powodem. Przecież w młodym wieku mogło chodzić nawet o takie głupotki jak fajny pokój, wygodne łóżko, niekoniecznie rzeczy rozumiane przez większość jak pierwsza miłość, przyjaciółki czy też doskonały poziom nauki i sympatyczny pan od historii.
Wren był taką idealną mieszanką mieszczucha i zwykłego chłopaka, czy raczej z racji wieku, mężczyzny. Doskonale czuł się w garniaku, na sali sądowej i w centrum Cairns kupując sobie zdecydowanie zbyt drogą kawę i hipsterskiego bajgla z pastą z czerwonej fasoli, jak i otrzepując się z piasku po tym, jak wydurniał się ze swoimi znajomymi po pływaniu na desce surfingowej.
-Spokojnie, to nie jest żadna dzicz. Pewnie, środek miasta też nie, ale nie biegają tu strusie, czy kangury albo inne stwory, bo wciąż miasto i ludzie są zbyt blisko-zapewnił ją. Niestety w temacie pająków, much czy komarów nie mógł wykluczyć, bo te jednak często lubiły właśnie takie miejsca, nieco zacienione, mokre i pełne zakamarów. -Jeśli się przestraszysz, to daj znać. Zawsze możemy zawrócić, żaden problem-powiedział. Pewnie, takie zapewnienie to raczej nie spowoduje, że Frankie jednak odważy się o coś takiego poprosić, zapewne w obawie o to, jak zostanie odebrana, czy nie wyjdzie na panikarę albo kogoś takiego.
Rhodes w tym momencie pewnie miał bardziej obitą dumę, niż pupcię, ale nie dało się ukryć, że coś tam w swoich starych gnatach poczuł, jednak nie powinien mieć żadnego problemu z kontynuowaniem wędrówki. Jęknął, czy wręcz bluzgnął coś przez zaciśnięte zęby, poprawił loka na głowie i spojrzał na Frankie.-Nie, wszystko w porządku-zapewnił ją -Ostro.... za poźno.-uśmiechnął się, bo nie mógł się już powstrzymać, sytuacja wyglądała nieco komicznie. Jak już oboje siedzieli w błocie, to co im zostało innego, niż śmiać się z tego, co ich spotkało? Prawnik się zebrał z ziemi, może się nieco bardziej brudząc, ale na nim to nie robiło żadnego wrażenia. Otarł dłonie o spodnie i wyciągnął je obie do Frankie, aby ją podciągnąć do góry. Nie ma co się brzydzić odrobiny błota. W koszyku mieli butelkę wody - co prawda przeznaczoną do wypicia, ale mogli umyć ręce. -Hopsa-zaśmiał się, niczym do dziecka, gdy już Frankie uniosła swoje cztery litery ze ścieżki.

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
— Nieustannie żałowałam — przyznała z czymś na kształt krzywego uśmiechu, mającego przykryć emocje. — Pierwsze przeprowadzki bolały najbardziej. Nie chciałam zostawiać kolegów i przyjaciół, nie chciałam zmieniać szkoły. Z czasem stało się to łatwiejsze, bo przestałam przywiązywać się do ludzi. Wszędzie byłam outsiderką — wyjaśniła, przypominając sobie, że rozczarowania kolejnymi przenosinami nie były tak trudne, kiedy nie zostawiało się za sobą nikogo ważnego. Niestety wiązało się to z tym, że ominęło ją naprawdę dużo przyjemności związanych z nastoletnim życiem. W tamtym okresie powinna była zbierać doświadczenia, uczyć się nawiązywania relacji z ludźmi i poznawać smak pierwszych miłości oraz uczuciowych zwodów. Zamiast tego odrabiała prace domowe, spędzała czas na pielęgnowaniu własnych pasji i czytaniu książek. Podejście zmieniła dopiero, gdy wyrwała się z domu na studia. Wtedy już nie miało znaczenia to, ile razy mężczyźni złamią Emilii serce, co w konsekwencji zawsze kończyło się kolejnymi ucieczkami. Emilia była dobrą osobą, ale nie najlepszą matką. — Zanudzam cię pewnie, ale moje życie nabrało tempa dopiero pod koniec studiów — dodała na swoją obronę. Nie chciała smęcić i przywoływać wyłącznie niemiłych wspomnień. Mieli przecież dobrze się bawić, a nie opowiadać sobie o traumatycznych przeżyciach!
Umiejętność odnalezienia się w różnym otoczeniu to bardzo przydatna cecha! Frankline również doskonale czuła się ubrana w garsonkę, stojąc przed tłumem i odpowiadając na pytania dziennikarzy dotyczące reprezentowanych przez nią polityków oraz grając w beer-ponga ubrana zaledwie w kostium kąpielowy. Natomiast to, czy odnajdzie się w małym mieście było odrobinę inną kwestią. Kwestią, którą rozwiązać mógł jedynie czas. A jego obecnie miała pod dostatkiem. To poniekąd ulga nie mieć żadnych p o w a ż n y c h planów.
— Nie, nie — zaprzeczyła, nie chcąc wyjść na mięczaka. — Założę się, że miałeś dobry powód, żeby zabrać mnie akurat tutaj. I muszę przyznać, że trochę mnie uspokoiłeś. Spotkanie ze wściekłym kangurem to nie jest wymarzony scenariusz na pierwszą randkę — rzekła lekkim tonem, tuszując w ten sposób niepewność, jaką odczuwała. Dopiero po chwili zrozumiała, że nazwała ich spotkanie r a n d k ą, a przecież wcześniej nie wkładali tego spotkania w żadne ramy. Z drugiej strony czy nie tym właśnie było?
Nie miała jednak głowy do tego, by dłużej się nad tym zastanawiać, bo przede wszystkim musiała podnieść się z ziemi! Moment wcześniej ledwie powstrzymywała śmiech, a teraz – gdy sama leżała w błocie – nie było jej już tak wesoło. — Obrzydliwe — wydała z siebie pomruk niezadowolenia, przyglądając się swoim dłoniom zanurzonym w błocie. Z niechęcią spojrzała na buty, które jeszcze godzinę temu były śnieżnobiałe i niesamowicie cieszyły oko, natomiast teraz wyglądały, jakby powinna porzucić je w pierwszym napotkanym śmietniku. Przemilczała to i dała się podnieść do góry. Nie chciała nawet myśleć o tym, jak wygląda jej ubranie. — Wyglądamy, jakbyśmy skończyli uprawiać błotne zapasy — jęknęła. — Lubiłam tę kurtkę, buty również — westchnęła. Nagle poczuła szczypanie w okolicy dłoni, którą podparła się podczas upadku. Zerknęła na nią i od razu zauważyła, że w jednym miejscu krew zaczęła mieszać się z błotem. — Muszę to przemyć.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren poniekąd był w stanie to zrozumieć, przynajmniej próbował. Wiedział, że mieszkając non stop w tym samym miejscu, na tym samym osiedlu, miał znajomych, znał wszystkie dzieciaki w okolicy i potem nawet jeśli poszli do różnych liceum, to ich relacje wciąż się utrzymywały i nawet jeśli tylko czasem gadali, to znali się i mogli podejść do swoich domów, pogadać, pograć w gry i poplotkować. -Więc pewnie się nie pomylę jak powiem, że teraz, skoro się wprowadziłaś już do Lorne Bay, to pewnie się nigdzie stąd nie ruszasz?-skoro takie miała wyrzuty i złe wspomnienia z częstymi przeprowadzkami, to pewnie teraz, w dorosłości, kiedy sama decydowała o swoim życiu, będzie starała się jak najdłużej mieszkać w jednym miejscu, chyba że naprawdę zdarzy się coś, co skłoni ją do kolejnej przeprowadzki. -Daj spokój Frankie. Mamy się poznać tak? Więc chyba oczywiste jest to, że interesuje mnie to, zwłaszcza że wyszło to w rozmowie, a nie zaczęłaś się zwierzać, żeby wzbudzić ze mnie litość i żebym poklepał Cię po ramieniu, tak?-oj, Rhodes znał takie dziewczyny i nie tylko dziewczyny, które lubiły robić z siebie ofiarę i w taki sposób próbowały wzbudzić litość w rozmówcy, aby na tym ugrać coś dla siebie, co akurat mieli na myśli.
Danie czystej karty temu miasteczku, nie nastawiając się negatywnie, na pewno będzie mądrym rozwiązaniem. Wren gdy się tu przeprowadził, widział plusy - fajne miejsce do życia, blisko Cairns i fajne plaże, trasy rowerowe. Tylko że to była totalnie jego decyzja, po prostu szukał mieszkania dla siebie.
-O jednym mogę Cię zapewnić. Przyszedłem z dobrymi zamiarami. Nie planuję Cię zabić i zakopać, nie wziąłem ze sobą nawet saperki-cóż, czy ktoś mówił, że żarty Wrena są na poziomie? Nie? Nie bez powodu... A tak serio, to miał dobre zamiary, wymyślić coś innego niż picie piwa w jednym z barów, czy jedzenie frytek z widokiem na ocean. -No, spotkania z kangurem też nie chciałbym przeżyć... Ale jeszcze mi się nie zdarzyło-zapewnił ją. Wiedział, że z tym zwierzątkiem, niezależnie od tego jak słodko wyglądało lepiej nie zadzierać i nie prowokować bo można gonga w nos zarobić. Rhodes całe swoje życie spędził w Australii, więc od dziecka słyszał takie ostrzeżenia.
-Cóż, przynajmniej we dwoje, a nie tylko Ty, nie?-czasem były takie sytuacje, że trzeba było się chwytać tak słabych argumentów, aby tylko znaleźć coś pozytywnego w zaistniałej sytuacji. A co do butów, to nie powinna się martwić, trochę wody z mydłem i buty będą jak nowe. -Spokojnie, wypierze się, to tylko błoto. Jakby to była trawa, to byłoby ciężej.-mogłoby się wydawać, że ktoś taki jak Rhodes średnio sobie radzi z takimi rzeczami jak pranie, ale jednak wiele rzeczy robił sam, niezależnie od tego, że całkiem ładna sumka znajdowała się na jego koncie i mógłby zatrudnić kogoś, albo choć wykupić subskrypcję, czy jak to nazwać, w pralni.
-Pokaż-poprosił o jej rękę, ale nie, nie klęknął na jedno kolano, to nie była prośba tego typu. Wyciągnął tą butelkę o której myślał i polał rękę brunetki, ale jako że to była woda gazowana, to mogło to ją nawet bardziej zaboleć, czy zapiec. -Wybacz-powiedział, bo dziewczyna musiała jakoś na to zareagować.

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Zawahała się, wyraźnie nie potrafiąc zdecydować, jak odpowiedzieć na jego założenia. — Chciałabym, żeby to okazało się moim miejscem. Jeśli nie Lorne Bay, to może chociaż niedalekie Cairns — powiedziała, jednak bez przekonania. Tego właśnie mu zazdrościła – tego zazdrościła wszystkim, którzy czuli się związani z jakimś miastem oraz jego społecznością. Wieloletnich znajomości, oddanych przyjaciół i sąsiadów zawsze skorych do pomocy. Ona, kiedy zdążyła poczuć się gdzieś jak w d o m u, już musiała pakować walizki i przyzwyczajać się do nowego otoczenia.
Zaśmiała się pod nosem. — Może nie poklepać po ramieniu, ale nie mam nic przeciwko przytulaniu — stwierdziła, oczywiście w formie żartu, cały czas uśmiechając się z lekkim przekąsem. — Nie, tak naprawdę nie liczę na litość. Chyba nikt nie lubi, kiedy ludzie się nad nim litują. Po prostu… Czasami mam wrażenie, że to mocno mnie ukształtowało i dobrze, kiedy inni są tego świadomi. To trochę tak, jakbym wciąż uczyła się budować relacje, choć powinnam widzieć, jak to się robi już w przedszkolu — wyjaśniła z nutą bezradności. — Właśnie dlatego wybrałam studia z komunikacji społecznej — dodała. Wydawało jej się, że dzięki takiemu kierunkowi łatwiej zrozumie zależności międzyludzkie i nauczy się lepiej komunikować. Nie pomyliła się, ale zdobyta wiedza odnosiła się bardziej do kwestii zawodowych niżeli znajomości prywatnych. Takich po prostu nie należało poddawać zbytniej analizie.
— Zanim tego nie powiedziałeś, nie przeszło mi to przez myśl. Wiedz tylko, że łatwo nie dam się zabić. Ćwiczyłam jogę — powiedziała, przynajmniej jakby chwaliła się czarnym pasem karate! Miał też rację, było to bardziej pomysłowe spotkanie niż zwykła kolacja. Wszystko to były jedynie żarty, bo Frankie nie podejrzewała Wrena o bycie mordercą!
Tak czy inaczej, w tym momencie – oblepiona błotem i nieco poobijana – podnosząc się z ziemi, wolałaby chyba być w miłej restauracji i podjadać ciepłe, chrupiące fryteczki maczane w ostrym sosie.
— Nie przypuszczałam, że jesteś ekspertem od prania — zaśmiała się, ale zadowolenie nie utrzymało się długo, bowiem gdy tylko woda zetknęła się z raną, skrzywiła się nieznacznie. Nie jęknęła, trzymała się dzielnie, ale mina mówiła wszystko. — Te lasy mnie chyba nie lubią — stwierdziła, zerkając na dłoń. Na szczęście skaleczenie nie było głęboki, a nawet krew prędko przestała lecieć. — Dziękuję — powiedziała, gdy pomógł jej oczyścić dłonie. — Oby teraz było już z górki — pożyczyła sobie, prędko orientując się, że mogło to źle zabrzmieć. — Ale nie dosłownie! Nie życzę nam kolejnych upadków, nie, nie — poprawiła się, naprawdę mając dość nieprzyjemnych niespodzianek.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Można powiedzieć, że Wren był miejscowy, jednak nikogo tu nie znał jak przyjechał. Teraz było jednak zupełnie inaczej, zdążył się tutaj dość zadomowić. Jednak nie dało się ukryć, że jeśli chciał spotkać się czy to z matką, czy ze starymi znajomymi, mógł to zrobić w każdej chwili. -No tak, nawet jakbyś się przeprowadziła do Cairns, to właściwie w każdym momencie możesz tu podjechać czy do pracy, czy do kogoś kogo poznałaś. Bo blisko-przyznał jej rację. Co innego, jakby trzeba było się przeprowadzić do Perth, czy nawet Brisbane, które co prawda było znacznie bliżej, na tym samym wybrzeżu, ale na tyle daleko, ze wycieczka na stare śmiecie byłaby już wyprawą na cały dzień, jak nie dwa.
-Powiem tak. Da się to załatwić nawet i bez rzewnej historii o ciężkim dzieciństwie-powiedział i chyba zrozumiał, że to był błąd, bo można było zrozumieć jego słowa jako krytykę Frankie i tego, co opowiadała mu w trakcie pierwszego spotkania. A on chciał stwierdzić tylko, że nie trzeba szukać wymówki, by otrzymać przytulasa od niego. Choć było więcej niż pewne, że za parę minut Frankie przestanie to traktować jako dobrą propozycję - w końcu bardziej niż przytuleniem byłoby to kąpielą w błocie, skoro już oboje byli brudni, a to dopiero początek ich wycieczki.
-Najważniejsze chyba, że sama zdajesz sobie z tego sprawę, nie? Dobrze być świadomym swoich mocnych i słabych stron, żeby móc nad nimi pracować?-matko, jeszcze chwila i ktoś uzna, że Wren ma w sobie coś z terapeuty, lub mówcy motywacyjnego. Głupi to on nie był, nawet był wykształcony, skoro był prawnikiem, ale nie bardzo wierzył w takie coachingowe teksty typu "musisz po prostu w siebie uwierzyć" czy "prawdziwe życie zaczyna się po wyjściu ze strefy komfortu". On raczej wolał wszystko brać na zdrowy, chłopski rozum.
-I w czym ta joga miałaby Ci pomóc?-zapytał, bo szczerze, nie potrafił zrozumieć tego nawiązania. Joga to był jeden ze sportów, które absolutnie nie były w stanie pomóc z samoobroną, przynajmniej w wyobrażeniu mężczyzny. Choć co on tam wiedział, jako mężczyzna znajdował się w bardzo uprzywilejowanej pozycji, jako że nosił spodnie i nie musiał bać się predatorów czekających na każym rogu.
-Ekspertem nie, ale silną niezależną kobietą na pewno-zażartował. Kolejny żart nie koniecznie wysokich lotów, ale wiedział z własnego doświadczenia, że niektórzy, a właściwie niektóre osoby całkiem lubiły jego teksty i śmiały się z nim, odpowiadając czymś na podobnym poziomie. Pytanie, czy Frankie zaliczała się do tych osób?
-Niech będzie sucho i nieślisko, to nam wystarczy-powiedział. Z tego co słyszał, bo wielkiego doświadczenia w chodzenia po górskich szlakach nie miał, droga w dół wcale nie musiała być łatwiejsza, ani bezpieczniejsza od tej w górę, ale wolał już nie dobijać Frankie. Schował wszystkie swoje rzeczy, które wyciągnął, aby ratować sytuację i wskazał, by dalej poszli przed siebie, w stronę miejsca, o którym myślał, planując to spotkanie.

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
— To w dużej mierze zależy od pracy — wtrąciła odnosząc się do wyboru między Lorne Bay a większym miastem. — Jeśli tutaj nie będę miała możliwości rozwijać się zawodowo, na pewno się przeprowadzę. Praca jest dla mnie ważna, lubię być niezależna, a bez stałych zarobków trudno o bycie samodzielną — dodała, na koniec lekko się uśmiechając. Nie mówiła tego, by pokazać mu, że potrafi o siebie zadbać, a przez to h i p o t e t y c z n y partner nie będzie musiał jej utrzymywać. Mówiła o tym, bo tak właśnie czuła. Widziała, jak matka uzależnia się od partnerów, za każdym razem poddając się ich woli, a następnie cierpi z tego powodu. Może nie wszystkich błędów matki Frankie potrafiła uniknąć, ale niektórych naprawdę bardzo nie chciała powtarzać.
— Zapamiętam — zapewniła, zerkając na niego ukradkiem, jakby chciała sprawdzić, czy naigrywał się z niej, czy mówił szczerze. Czytała kiedyś, że skuteczność p r z y t u l a n i a jako środka zmniejszającego stres została udowodniona naukowo. Nie była tylko pewna, czy badania dotyczyły również niedawno poznanych osób od stóp po uszy pokrytych błotem.
— Właściwie… Wiesz, to był tylko żart — wspomniała, bo przecież nie była na tyle naiwna, by sądzić, że pozycja kwiatu lotosu mogłaby okazać się przydatna w takich okolicznościach. Chciała tylko odrobinę rozprężyć atmosferę, ale chyba została źle zrozumiana. A może po prostu Wren miał inne poczucie humoru?
Zaśmiała się, gdy przyrównał się do silnej, niezależnej kobiety. — Robienie prania, gotowanie i sprzątanie wcale nas nie definiuje, mam nadzieję, że to rozumiesz — dorzuciła lekkim tonem, kontynuując żart. Sama niespecjalnie odnajdowała się w kuchni, mimo że lubiła eksperymentować z gotowaniem; po prostu często coś jej się nie udawało. Za to za najgorszą ze wszystkich prac porządkowych uważała zmywanie naczyń. Mogła szorować prysznicową kabinę z mydlanych zacieków, ale zmywanie z talerzy resztek jedzenia trochę ją brzydziło.
Poruszyła dłonią, by sprawdzić, czy krwawienie powróci. Na szczęście rana była powierzchowna, dzięki czemu – poza delikatnym szczypaniem – nie było się o co martwić. Życząc sobie, by żadne więcej komplikacje nie stanęły im na drodze, ruszyła przed siebie.
— Zastanawiałam się czy… — urwała w połowie zdania zatrzymując się gwałtownie. Odruchowo wyciągnęła dłoń i chwyciła mężczyznę za nadgarstek. — Wren, to chyba kangur. Mówiłeś, że tu nie ma kangurów — jęknęła, nie wiedząc, jak zareagować na widok zwierzęcia. Słyszała wiele opowieści o agresji torbaczy, dlatego nie chciała stać się bohaterką jednej z nich. — Cholera, zauważył nas — szepnęła, jakby ściszenie głosu mogło im pomóc stać się niewidzialnymi. Zwierzę wykonało kilka podskoków wyraźnie zainteresowane nieproszonymi gośćmi. Frankie mocniej ścisnęła Wrena za rękę. To on był tutaj e k s p e r t e m od tutejszych bezdroży, więc liczyła na to, że będzie wiedział, co powinni zrobić.

Wren Rhodes
ODPOWIEDZ