Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#31

Wrena nie przestanie chyba nigdy dziwić to, że choć po zmianie pracy, po przenosinach do kancelarii prawniczej kumpla, wciąż pracował w Cairns, to jednak większość jego kumpli z pracy wcale nie mieszkała w tym mieście. Może to była kwestia, że jednak posiadali oni dość gruby portfel i woleli kupić dom na obrzeżach, czy w okolicznych miastach, zamiast mieszkać nawet w najbardziej luksusowym mieszkaniu, czy lofcie w środku wielkiego miasta. Może - dla Wrena to jednak nie to było argumentem, bo jedyna na ten moment nieruchomość jaką posiadał była właśnie mieszkaniem, ale w Lorne Bay, gdzie było pięknie i co dla niego najważniejsze, było blisko świetnych plaż do surfowania. Każdy miał jakieś swoje powody, nie bójmy się tego powiedzieć. Dzięki temu jednak jeśli wychodziło się gdzieś wspólnie po pracy, nie zawsze musiało to być centrum Cairns. Okoliczne miasteczka, bo Lorne Bay przecież nie było jedynym, również oferowały ciekawe miejsca do zabawy, w gronie dorosłych. Choć święta wielkanocne nie były nigdy niczym specjalnym dla Wrena, to jeśli można było to powiązać z dobrą zabawą, to każdy pretekst był dobry. Zawsze wyjście na jakąś tematyczną imprezę było ciekawsze od zwykłego wyjścia na piwo.
Wren takiej okazji nie przepuścił. Raz, nie wypadało skoro był nowy w zespole, należało się integrować. Dwa, trochę dojechało go życie i dorosłość w ostatnim czasie i choć ostatnie, co planował, to narzekać, czy się żalić, czuł, że potrzebuje się trochę od tego wszystkiego oderwać. Nie było to nic złego nie? Według niego też nie, nawet jeśli w tym momencie to, co chodziło mu po głowie, musiało tak naprawdę tam pozostać. Na ten moment.
Jednak tym się teraz nie przejmował, bo okazało się, że jego kumple z pracy są naprawdę spoko. Layonella, który go zatrudnił już nie było, postanowił się zerwać, bo było już późno, może pierwsza w nocy? Wren i kilku chłopaków jeszcze twardo siedziało, gadało, śmiało się i piwkowało. No idealny męski wieczór. A że w tle było wielkanocne karaoke? Ono z zajączkiem i jajkami niespecjalnie miało cokolwiek wspólnego, przynajmniej nie te piosenki, które ktoś śpiewał. W pewnym momencie, koneransjer, albo memeransjer, bo typ miał gadane, zaprosił na scene Wrena, podając jakiś tytuł piosenki, którego on specjalnie nie kojarzył. To znaczy, coś mu tam świtało, ale słów na pewno nie znał, nie było na to najmniejszych szans. Patrząc po reakcji swoich nowych byłych kumpli, śmiechu i oklaskach, to oni go tam wpisali, licząc na to, że po paru głębszych im kumpel albo zdezerteruje, albo się ośmieszy. Obie opcje były tak samo prawdopodobne, choć druga znacznie bardziej pewna, bo można to było zrobić na mnóstwo sposobów.
I tak też się stało - w sensie, brunet zdecydował się podołać wyzwaniu i pójść na scenę. Otrzymał mikrofon do ręki, popukał w niego, jakby chciał sprawdzić, czy ten na pewno działa, ale po tym go zasłonił i zaczął gadać coś z konferansjerem, aby dał się przekonać do tego, żeby zmienić piosenkę, jednak podobno było już za późno. W takim razie Rhodes poprosił tylko o taśmę z linią melodyczną, jakby był normalnie w szansie na sukces. Brunet odchrząknął tylko i zaczął śpiewać I hopped off the plane at LAX
With a dream and my cardigan
Welcome to the land of fame excess
-WHOAH!-nie da się ukryć, że fałszował, ale cóż, tłum go chyba kochał.

Quincey V. Conroy
utrzymuje się z — pracy swoich rodziców
24 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Ograbiona z marzeń musi pogodzić się z własnymi wyborami. Zacząć żyć jak dorosła i wyjść naprzeciw konsekwencjom swoich czynów.
010.
quincey & wren
did anyone say karaoke?
{outfit}
Opuszczając Sidney, była wściekła. Uważała — i nie była wyjątkiem — że to miasto utkane było z zalet. Kochała prędkość tamtego życia, jego gwarność, wszędzie obecną ekstrawagancję oraz różnorodność, które pozwalały zachować anonimowość. W tłumie rzeczywiście można było czuć się samotnym, ale Quincey bardziej niż na zyskiwaniu oddanych przyjaciół zależało na niewidzialności, której Lorne Bay nie gwarantowało. W rodzinnym mieście musiała być ostrożniejsza. Musiała uważać, gdyż nosząc nazwisko swoich rodziców, nigdy nie zapominała o tym, że może zostać wykorzystana lub zmanipulowana. Między innymi dlatego — aby niszczyć przeciwników ich własną bronią — Quincey nauczyła się zadziorności. Osłoniła się nieprzyjaznymi cechami, wierząc, że dzięki temu każdy, kto będzie chciał spróbować wkraść się w jej łaski, prędko zmieni zdanie. Stała się osobą niełatwą do polubienia. I — co najważniejsze — czuła się z tym zajebiście dobrze.
Pomimo fatalnego położenia — gdyż poza ściągnięciem do Lorne Bay, rodzice zmusili ją do podjęcia p r a c y (bleh) — próbowała znaleźć w miasteczku trochę rozrywki. Przede wszystkim chciała zapomnieć o Reefie, który ponownie zaszył się w bliżej nieokreślonym miejscu, całkowicie o niej zapominając (oraz o deklarowanych do niej uczuciach). Tego wieczora towarzyszyła jej Peach — córka zaprzyjaźnionych biznesmenów, z którymi rodzice prowadzili interesy od kiedy Quicney miała trzy lata. Nie miała do niej zaufania, ale nie chodziło o zaufanie a o dobrą zabawę.
Wybrały Moonlight nie ze względu na odbywające się tam karaoke, ale dlatego, że Conroy lubiła industrialny styl tego miejsca, któremu bliżej było do wielkomiejskich przestrzeni. Przy barze zamówiła wódkę z porcją lodu — najmniej kalorycznego „drinka” i usiadła przy zarezerwowanym stoliku, z którego dziewczyny miał i d e a l n y widok na scenę. Przez większą część wieczora żartowały z występujących osób, aż do momentu, gdy za mikrofon chwycił mężczyzna, który wzbudził w Quincey powierzchowne zainteresowanie.
Kiedy skończył śpiewać, Quinn odeszła do stolika, nie mówiąc Peach o swoich zamiarach i poszła do baru, gdzie zamówiła dwie porcje whisky. Ze szklaneczkami w rękach bezpardonowo skierowała się ku loży zajmowanej przez kilku wstawionych mężczyzn i wcisnęła się obok tego, który wpadł jej w oko. Postawiła przed nim alkohol i powiodła spojrzeniem po pozostałych, których wyraz twarzy wskazywał na wyraźne zaskoczenie.
Quincey — przedstawiła się, po czym umoczyła usta w whisky. — Więc lubisz Miley? Czy masz sentyment do Ameryki? — zapytała, ostentacyjnie ignorując pozostałych, jakby w ogóle nie siedzieli przy tym samym stole.
ODPOWIEDZ