Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#25

Wren nie należał do typowych mieszczuchów, którzy źle się czuli, gdy pod stopami nie mieli betonu, czy innego chodnika, starbucsa na każdym rogu, ale nie był osobą, która w dziczy czuje się najlepiej. Był taki pół na pół - lubił naturę, nawet wielogodzinne wycieczki, chodzenie po jakiś górach, czy wycieczki w dżungli. Jednak bardzo cenił sobie również miasto, wygody XXI wieku i tak dalej. Także słaby byłby z niego survivalowiec, który musi spać pod liściem jakieś monstrualnej rośliny, ale na taki glamping to by się wybrał i dobrze się tam czuł.
Dobrze mu było mieszkając w Opal Moonlane, lecz w wolnym czasie lubił uprawiać sporty właśnie na świeżym powietrzu. Serio, był dobrze wysportowanym, lubiącym endorfinki mężczyzną, który nie posiadał karty członkowskiej na siłowni. Wiadomo, surfował w oceanie, na rowerze jeździł po ścieżkach w naturze.
Zupełnie jak tego popołudnia. Nie był takim weekendowym cyklistą, który po prostu zakładał krótkie spodenki i koszulkę z krótkim rękawkiem, pierwsze lepsze sportowe buty i wsiadał na rower. Nie nie, on miał tyle tysięcy wyjeżdżonych, że miał całkiem profesjonalne sprzęty! Obcisłe wdzianko, koszulka z kieszenią na plecach, kask, okularki i buty do zaczepienia w pedały. W takim właśnie sprzęcie jechał teraz po lesie deszczowym, wracając już z przejażdżki i kierując się do mieszkania. Piekły go mięśnie w udach, był dość spocony i zasapany. Marzył już o chłodnym prysznicu i porządnej kolacji, którą pewnie sobie skądś zamówi, bo na bank nie będzie mu się chciało jeszcze stać przy garach.
Jednak zanim w ogóle dotarł do miejskich ulic, a już zwłaszcza tej prowadzącej do jego mieszkania, jechał przez las. Zawsze go bawiło nazywanie palm lasem, bo był już i w Azji i w Stanach, widział różne lasy, ale te palmowe najmniej mu pasowały do tego określenia. No, ale w Australii najczęściej takie można było spotkać, narzekać nie zamierzał, bo szczerze mówiąc, naprawdę go to nie obchodziło. Po prostu padł mu telefon i nie mógł słuchać już ani muzyki, ani podcastów, więc dziwne myśli pojawiały mu się między uszami. Aż w pewnym momencie dostrzegł takie jakby małe zbiegowisko, dwóch czy trzech ludzi, którzy stali i nad czymś dywagowali, ale z pewnego powodu nie wyglądało to jak grupka znajomych, którzy po prostu się zagadali. Dlaczego? Nie miał pojęcia, to pewnie jego kobieca intuicja. Trochę z czystej, ludzkiej ciekawości zwolnił, aby podsłuchać, co się dzieje. Dlaczego to zrobił? Nie miał właściwie pewności. W końcu aż się zatrzymał, z lekkim trudem wypinając but z pedału i spoglądając na towarzystwo, za tym co oni robili, również uniósł głowę w górę, między gałęzie, czy tam liście. -Na co patrzymy?-zapytał w końcu młodej kobiety, która znajdowała się najbliżej niego, bo szczerze mówiąc, to nic nie widział, w przeciwieństwie do innych osób.

Poppy Lancaster
Kelnerka — Moonlight Bar
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
You're an absolutely stunning, murderous little creature.
003.
A hero is no braver than an ordinary man,
but he is brave five minutes longer.
outfit

Ten gorąc bywał nie do zniesienia, ale dziewczyna nawet mimo upału, który ostatnio dawał się we znaki i przez te cholerne robale, które tak bardzo lgnęły do ludzkiej skóry, wybierała się na spacery. Otaczająca ją naturę lubiła najbardziej ze wszystkiego co ją w życiu spotkało, mogąc oddychać pełną piersią przemierzała spokojne lasy deszczowe czując się chociaż przez krótki moment niczym we śnie. Lubiła dość często zamykać oczy i wyobrażać sobie, że żyje w takim miejscu, że jest szczęśliwą młodą kobietą z ukochanym u boku i że przede wszystkim jest zdrowa.
Nie mogła męczyć się za bardzo fizycznie, dlatego postanowiła na trochę dłuższy spacer zamiast na jakikolwiek wysiłek fizyczny, idąc po znajomych sobie ścieżkach, sunąc spojrzeniem po znanych miejscach, które także odwiedzała jako mała dziewczynka. Wtedy towarzyszył jej także Joshua, który odkąd pamiętała był jej przyjacielem i najbliższą osobą - potem zamienił się w jej chłopaka, a na końcu w wielkie rozczarowanie i złamane serce. Wieść o tym, że chorowała była jednak większym ciosem niż mogłaby przypuszczać, ale pogodzona z nadchodzącą śmiercią nieszczególnie przejmowała się tym, że było to zdecydowanie za szybko. I tak przeżyła sporo lat jak na jej dolegliwość.
Przystanęła przy jednym z drzew z zamiarem zrobienia sobie paru minut przerwy zanim nie ruszy dalej w drogę, albo w jedną albo w drugą stronę, kiedy jej uwagę przyciągnęło miauczenie. Zmarszczyła delikatnie czoło rozglądając się dookoła jakby miała ujrzeć kota gdzieś na ziemi, nawet obeszła drzewo dookoła, ale potem jednak mocno zadarła głowę do góry, aż jej pociemniało przed oczami. Na jednej z wyższych gałęzi do których nie była w stanie nawet dosięgnąć siedziała mała czarna kulka, uczepiona mocno pazurkami tak, jakby zaraz miała spaść. Poruszał się lekko, a raczej próbował i mimochodem dziewczyna zaczęła do niego mówić lekkim głosem, żeby się nie ruszał i siedział spokojnie; zwierzę może było mądrzejsze niż wyglądało bo siedziało grzecznie na gałęzi i tylko miauczało lekko dając o sobie znać.
To miauczenie jak i mówiąca - jak uważali przechodnie - do siebie dziewczyna przyciągnęło jakieś jeszcze dwie osoby, na co Poppy delikatnie cofnęła się do tyłu przygryzając dolną wargę. Drgnęła lekko kiedy koło niej rozległ się męski głos, a lekko nieobecne spojrzenie Lancaster przerzuciło się na mężczyznę, która przyhamował niedaleko niej.
Tam utknął mały kotek — wskazała palcem w stronę gałęzi na której siedział mały urwis, a dziewczyna nadal zastanawiała się jak on się tam znalazł; bardziej jednak martwiła się tym kto go stamtąd ściągnie. — Jesteś w stanie mu pomóc? — wzrok pełen nadziei spoczął na Wrenie, który wyglądał na sprawnego i był przede wszystkim wyższy i na pewno silniejszy.
ambitny krab
Nightmare
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Na pewno mieszkańcy Australii, nie tylko tej okolicy, byli wielkimi szczęściarzami patrząc na to, w jakim miejscu żyli, jaka natura ich otaczała. Było tu po prostu pięknie, mieli ocean, lasy deszczowe, jedne z najpiękniejszych plaż na całym świecie. Jakieś góry też się znalazły, dodatkowo pustynie i inne przyjemności. Jednak jedna rzecz, której większość mieszkańców tego lądu, który w głowach niektórych mieszkańców świata w ogóle nie istniał i był jedną wielką ściemą, niczym kulistość ziemi, czy efekt cieplarniany, by powiedziała, to to, aby nigdy nie zamykać oczu gdy jest się na zewnątrz. A dodatkowo patrzeć pod nogi, bo nigdy nie wiadomo co można tam znaleźć. Węża, ropuchę, przewróconą palmę lub bóg jeden wie co. Rhodes był Australijczykiem od urodzenia, a jednak wciąż się trochę brzydził tego całego robactwa i innego tałatajstwa, które również wybrało sobie ten kraj jako dom.
Jednak nawet w Australii, widoki kotów na drzewach, w środku lasu, gdzie były również palmy i inne takie przyjemności, były rzadkie. Takie gatunki jednak były kojarzone bardziej z miastem i przede wszystkim, innymi wysokościami.
-Jak on tam wlazł?-zapytał mało elokwentnie, bo skąd kobieta patrząca na tego stworka miała to wiedzieć? No dobra, gdyby to był jej kot, który jej uciekł z objęć, czy też w trakcie wyprowadzania na smyczy (co dla Wrena, dość nowoczesnego człowieka, było wciąż dość dziwne, ale cóż, niech ludzie robią to, na co mają ochotę), to pewnie by wiedziała, ale raczej tego nie zakładał. Dlaczego? Nie miał pojęcia, nie widział nawet początku tej całej akcji, aby móc powiedzieć, czy Brunetka sama zauważyła kota przypadkowo, czy też widziała jak on tam włazi.
-Ee... Nie wiem, mogę spróbować?-zapytał, wciąż mając rower między swoimi nogami, bo właściwie to się tylko tak zatrzymał. Nie miał doświadczenia we wchodzeniu po drzewach, a już na pewno nie w takich butach. Jednak nie było to jakoś niesamowicie wysoko, powinien dać sobie radę. W końcu był poniekąd nauczony, że powinien dawać sobie radę ze wszystkim, co życie rzuca mu pod nogi, niezależnie od tego, jaka to kłoda. No, ale tego jeszcze nie widział. -Potrzymasz mi rower?-zapytał, bo taki sportowy model, który miał ważyć jak najmniej, by być jak najszybszy, nie posiadał nóżki, aby go jakkolwiek oprzeć o cokolwiek.

Poppy Lancaster
Kelnerka — Moonlight Bar
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
You're an absolutely stunning, murderous little creature.
Mimo, że mieszkała tutaj całe życie to nie była w stanie przyzwyczaić się do panującego tutaj ciepła, do klimatu który z jednej strony nie był korzystny dla jej zdrowia. Lekarze nawet zalecali, żeby wyprowadziła się w bardziej przyjemniejsze miejsce, które nie byłoby wymagające dla jej organizmu. Nie mogła jednak zostawić tutaj swoich bliskich, swojego życia które pielęgnowała przez te wszystkie lata. Wiedziała, że nie zostało jej wiele czasu dlatego chciała spędzić je w najbliższym gronie i tutaj właśnie umrzeć. W takie dni jak dzisiaj nie myślała o chorobie, która trawiła jej ciało, ale o tym na czym skupi się tego dnia. Miała misję uratowania kota z drzewa w momencie kiedy usłyszała jego przeraźliwe miauczenie. Nie była jednak rycerzem na białym koniu ani mężczyzną, który byłby w stanie się tam wspiąć dlatego szukała wzrokiem kogoś kto mógłby jej pomóc, dopóki nie pojawił się Wren to nie miała nawet nadziei na to, że ktoś uratuje kota.
Lancaster skupiła swoje spojrzenie na mężczyźnie błagając go w duchu, żeby to zrobił i uratował kotka, przecież ona nie będzie w stanie zasnąć kiedy się to nie uda! Poppy była bardzo wrażliwa na punkcie zwierząt i ich krzywd i gdyby mogła to sama by się tam wdrapała.
Proszę niech pan spróbuje, sama bym to zrobiła ale nie jestem w stanie się tam sama wdrapać — może gdybyś ktoś jej z dołu pomógł to wspólnymi siłami by tego kota ściągnęli. Dzwonienie po służby w takim wypadku było czystą głupotą, dlatego tego nie zrobiła. Kiwnęła delikatnie głową na jego słowa, biorąc od nieznajomego rower. Z pewnością ten rower był lepszy od tego jej, który wołał o pomstę do nieba. Dobrze, że dzisiaj postanowiła udać się na spacer pieszo a nie na rowerze przez który musiałaby się teraz wstydzić. Lancaster nie miała za dużo pieniędzy ze swojej pracy, a jej złe samopoczucie i wieczne badania także sporo kosztowały. Ledwo wiązała koniec z końcem, ale to nie przeszkadzało jej w uśmiechaniu się czy w prowadzeniu względnie normalnego życia.
Może się czegoś przestraszył i tam wskoczył, w każdym razie biedaczek nie wie co ma robić i boję się, że spadnie — podobno koty spadają na cztery łapy, ale Poppy nie była pewna czy taki mały kociak nie zrobi sobie krzywdy w momencie kiedy spadnie z takiej wysokości. Nie chciała być świadkiem tego zdarzenia, dlatego postanowiła poprosić go o pomoc. Chwyciła rower za kierownicą kiwając w jego stronę lekko głową.
Misję ratunkową czas zacząć!


Wren Rhodes
ambitny krab
Nightmare
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Owszem, te letnie upały potrafiły być wykańczające, nawet dla najbardziej silnych i zdrowych osób, jednak na pewno było to i tak łatwiejsze dla turystów, którzy przez przypadek trafili w sam środek tego piekiełka. Bo Europejczycy czasem zapominali, że ich zima, to lato w Australii i potrafi być tam naprawdę gorąco, nawet gorzej niż w lipcu czy sierpniu na Lazurowym wybrzeżu. Jednak Australia miała to do siebie, że była przygotowana na takie temperatury, niemal każde mieszkanie miało klimatyzację, sklepy i inne lokale również. Choć nie dało się ukryć, że uprawianie sportów w takiej temperaturze nie było najmądrzejszym wyborem, tak tego dnia najgorszym co Wrena mogła spotkać to dziwna opalenizna wyłaniająca się spod jego profesjonalnego stroju i lekkie odwodnienie, a to wszystko było do przeżycia na dłuższą metę.
Słysząc, jak młoda kobieta zwróciła się do niego per "pan", poczuł się... dziwnie. Pewnie, w trakcie pracy często używało się takich zwrotów jako grzeczne, czy formalne, jednak w życiu codziennym, po godzinach zazwyczaj jak ktoś do niego zwracał się per pan, to osoba mówiąc miała o wiele mniej lat od niego. A nie wypominając Poppy wieku, to nie wydawała się być nastolatką, która chce okazać szacunek swojemu rozmówcy.-Jaki tam ze mnie pan...-machnął tylko ręką. Powinien był ją wyciągnąć i przedstawić się, ale wiedział że od potu jest lepki i nikt normalny nie miałby ochoty go dotykać. Pewnie nawet jego dziewczyna miałaby ku temu obiekcje, więc porzućmy już ten temat.-Wren jestem-powiedział, znowu przenosząc wzrok w górę, na zwierzę. -Nie wiem czy włażenie tam to najlepszy pomysł...-powiedział, ale tak naprawdę innego wyjścia nie widział. Bo drzewo nie wydawało się być mocne i silne, gałęzie nie były grube, więc jakby Rhodes zleciał, to na bank kot zleciałby z nim. Plus, on chyba od dobrych dwudziestu lat nie łaził po drzewach! No, ale nie ważne.
-Eh, to nie jest najmądrzejsze pchać się tam, skoro nie wiadomo jak zejść...-powiedział sobie pod nosem, ale nie oszukujmy się, to na pewno nie było zachowanie tylko zwierząt, ale i ludzie często tak postępowali, że w pewnym momencie nie wiedzieli gdzie zrobić następny krok, by nie skończył się on jakąś spektakularną porażką. W takich sytuacjach zawsze trzeba było jakoś pomóc, a nie prawić morały, które niczego nie zmieniały. Taki kotek na pewno wiele się nie nauczy z tego.
-To Twój kot?-zapytał, wciąż w głowie kombinując sobie, jak uda mu się tego kota ściągnąć. Jednak spokojnie, potrząsanie drzewem nie do końca było w planach, więc nie ma co się o czworonoga bać. Bardziej prawdopodobne było więc to, że to prawnik zrobi sobie kuku, bo jak wiadomo, dobrymi chęciami do piekło było wybrukowane.

Poppy Lancaster
Kelnerka — Moonlight Bar
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
You're an absolutely stunning, murderous little creature.
Zaabsorbowana biednym zwierzątkiem, które utknęło na drzewie niekoniecznie przywiązywała wagę do słów wypowiadanych przez mężczyznę, ludzie którzy widocznie znudzili się tym widokiem po prostu odchodzili machając ręką. Znieczulica otaczającego ją społeczeństwa była wręcz przytłaczająca i Poppy mogłaby przysiąc, że w jej oczach pojawiły się łzy. Jedynie Wren postanowił zainteresować się tym tematem i Lancaster dostrzegła małe światełko w tunelu.
Od zawsze rodzice jej mówili, żeby nie szła w stronę światła — teraz jednak pragnęła w jego stronę iść; była niczym ćma, która pragnęła zbliżyć się do światła, nawet gdyby ono miało być jej zgubą. Nie mogła zlekceważyć faktu, że ten chciał jej pomóc przez co była mu bardzo wdzięczna; trzymała jego rower niczym największy skarb, bojąc się że zbyt mocno zaciska swoje palce na kierownicy, ale trzymając wzrok ku górze była zapatrzona w małego kotka, który płakał żałośnie. Ledwo co do jej uszu doszedł fakt, że ten się przedstawił, zamrugała oczami i zwróciła na niego wzrok uśmiechając się lekko, kącikiem ust. — Jestem Poppy — wprawdzie to Penellaphe , ale nigdy nie lubiła swojego pełnego imienia uważając je za zbyt długie i zbyt wymyślne, wolała skróconą wersję, która przywarła do niej niczym druga skóra. Obnosiła się z tym imieniem bo bardziej się jej podobało, było zdecydowanie krótsze i łatwiejsze do zapamiętania niż jego pełna wersja.
Przygryzła dolną wargę kręcąc głową na jego pytanie. — Nie, to nie mój kot, ale nie mogę przejść obojętnie kiedy ten tak miauczy — wyrzekła po chwili zerkając w kierunku małego kota, który chyba próbował zejść, bo poruszył się lekko miaucząc jeszcze głośniej, kiedy zachwiał się na drzewie. Poppy głośno zaczerpnęła powietrza i na moment zamknęła oczy jakby bała się, że ten po prostu spadnie na ziemię. Może i mógł spać na cztery łapy, ale był zbyt mały, żeby tak po prostu zeskoczyć. — Jest mały i przerażony, pomóż mu — mógł zobaczyć błaganie w jej oczach, kiedy znowu spojrzała na mężczyznę nadal trzymając kurczowo jego rower, jakby był ostatnią deską ratunku i kotwicą, która miała jej pomóc trzymać się na nogach.
Poppy zdecydowanie za bardzo przejmowała się tym co może stać się z kotem niż ludźmi dookoła, którzy podśmiewali się z jej zaangażowania.
ambitny krab
Nightmare
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren był osobą, której zdecydowanie patrzenie na krzywdy innych osób sprawiało przykrość. Może powinien był być już do tego przyzwyczajony, niemal do stopnia, że aż nieczuły, ale wcale tak nie było. Każda sprawa, w której musiał słuchać i czytać o przykrościach, które spotykały jego klientów, a głównie klientki, była dla niego tak samo ważna. A do przyglądaniu się nieszczęściu zwierząt w ogóle nie przywykł. Nie był jakimś wielkim aktywistą, nawet nie posiadał własnego sierściucha, ale skoro trzeba było pomóc, to trzeba było to zrobić, bez wielkiego mędrkowania, czy gadania. Inna sprawa, że same chęci to w wielu przypadkach było zdecydowanie za mało, aby faktycznie zrobić dobry uczynek.
Spokojnie, nie było szans, aby kobieta trzymała rower zbyt mocno. To był przedmior, nie czuł, a dodatkowo nie był zrobiony z papieru, aby można było go zgnieść czy zniszczyć przez przypadek. Z resztą, ten rower przeżył już tyle wypadków i upadków, że drobne dłonie kobiety na pewno go nie zniszczą. Przynajmniej o to można być spokojnym.
-No albo faktycznie się boi, albo jak to koty mają w swoim zwyczaju, ciśnie z nas, że jesteśmy debilami, tak się stresując, a on sobie tylko siedzi...-powiedział. Nie, żeby jakoś specjalnie wierzył w to, że albo on albo Poppy była debilem, ale zdawał sobie sprawę z tego, że koty to po prostu wredne stworzenia, których nie można porównać do piesków, które kochają swoich właścicielki miłością bezgraniczną. Służby po prostu nie darzy się takimi uczuciami.
-Spokojnie, myślę jak-powiedział, starając się brzmieć grzecznie i ani trochę nie złośliwie. On naprawdę myślał, co tu zrobić, bo najlepiej by było, jakby mieli jakąś płachtę, aby ją rozciągnąć wokół drzewa, na którą mały sierściuch mógłby zeskoczyć, lub spaść. -Minęło z dobrych dwadzieścia lat, odkąd ostatni raz wspinałem się na drzewo, poza tym, mógłbym je rozbujać i kot by spadł-zauważył. Spojrzał nie tylko na Poppy, ale także na ludzi stojących dookoła. Może nie chcieli sami pomóc, ale podsunęliby jakiś pomysł, chociaż tyle?

Poppy Lancaster
ODPOWIEDZ