animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
017.

Gaia wczoraj miała popołudniową zmianę w domu spokojnej starości. Później siedziała do późna w telefonie, więc dzisiaj też późno wstała. Ale należało jej się. Czasami lubiła sobie postać. Wstała, zjadła śniadanie i siedziała na telefonie. W jednym ręku trzymała telefon, a drugą głaskała koty, które siedziały jej na kolanach. Tak, pamiętała o nich. A dzisiaj był idealny dzień na to, żeby siedzieć sobie na ogrodzie, gapić się na piękny widok i uciekać wzrokiem do telefonu. No i naturalnie gdzieś po drodze wyszło, że dzisiaj będzie jakaś impreza, więc naturalnie Gaia zgodziła się na takową iść. Dawno na żadnej nie była, więc wypadało się pojawić. A pisząc "dawno" mam na myśli dwa dni. W świecie panny Zimmerman to było naprawdę dawno temu. No i jak już klamka zapadła i zapowiedziała swoją obecność to poszła się wyprysznicować w tym umyć włosy, żeby być całkowicie na świeżo. Chodziła po domu w szlafroczku, w mokrych włosach i chłodzących plastrach pod oczami. Zajęła się też przygotowywaniem do obiadu, bo wiadomo, że nie pójdzie na imprezę głodna. Dlatego też zaczęła szykować bajgle z pastą jajeczną i tuńczykiem. Śniadanie na obiad zawsze jest idealnym pomysłem. No i tak się krzątała i nawet lodówka była podłączona i Gaia dobrze się czuła w swoim domu kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili ogarnęło ją przerażenie, bo nie lubiła gości. Poza tym nie była gotowa na przyjęcie gości. Była prawie, że w negliżu, maseczka na twarzy i jeszcze te mokre włosy. Tragedia. Prawdziwa gospodyni nie powinna tak przyjmować gości. No, ale nie miała wyboru. Zerknęła na monitoring, do którego miała wgląd w telefonie i ogarnęła, że to Zoey więc nie było stresu. Prawie, że w podskokach podeszła do drzwi i je otworzyła.
-Co za fantastyczna niespodzianka. - Od razu zaprosiła McTavish do środka, a jak tylko ta przekroczyła próg to Gaia ucałowała ją w kącik ust na przywitanie. -Cześć. - Przyjrzała jej się na kilka sekund, zamknęła drzwi i gestem ręki zaprosiła do środka. -Akurat robię jedzenie, więc świetnie się wpasowałaś. - Wyjęła dodatkowy kubek, postawiła go na blat i od razu polała Zoey kawę. -Myślałam o tobie. - Przyznała bez jakiejkolwiek żenady czy nawet wstydu. Jak już miały zaplanowane dzieci i papugę to mówienie czegoś takiego nie powinno tworzyc negatywnych emocji, prawda?
-Coś się stało czy też się za mną stęskniłaś? - Zapytała z uśmiechem i wlała sobie do kawy mleka z niewielkiego dzbanuszka, bo była osobą, która miała mleko w dzbanuszku, a nie w kartonie jak jakiś zwykły Polak.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
014.

{outfit}
Zoey czuła się obrzydliwe po tym co odwaliła. Gdyby dało się cofnać czas to zdecydowanie postanowiłaby zostać w domu, tam gdzie nic durnego się nie wydarzyło. Jak mogła być taka głupia, by spić się tak mocno! Urwany film to jedno, ale wyjśćie za mąż pod wplywem to już naprawdę wyższy level odwalenia durnoty. Miała nadzieję, że uda jej się to szybko i bezproblemowo odkręcić. Myślała, że jej ojciec o niczym się nie dowie, ale niestety tak się nie stało. Oczywiście w domu była dość spora awantura i wyszło na to, że jeszcze przez jakiś czas McTavish będzie musiała udawać szczęśliwą żonę, całe szczęście tylko publicznie. Gdyby nie fakt, że ojciec był w trakcie kampanii wyborczej to pewnie już dawno byłoby po sprawie, ale niestety, teraz mogłoby to wywołać kolejny skandal związany z jej osobą. Już miała jednej na głowie, po tym jak zupełnie przypadkowo się potknęła i wpadła w ramiona zajetego piłkarza. Może jednak Zoey McTavish była problematyczną osobą...
W każdym razie wiedziała, że oprocz rozwodu musi tez wyjaśnić tą sprawę z Gaią. Mogłaby jej o niczym nie mówić i udawać, że nic się nie dzieje, ale to byloby nie fair wobec dziewczyny. Nie chciała jej okłamywać ani zwodzić więc przygotowała się psychicznie na cięzką rozmowę i wsiadła w samochód, by pojechać do domu Gai. Droga nie zajęła jej wiele, a czas jazdy Zoey poświęciła na to, by przećwiczyć w myślach przemowę jaką miała wygłosić.
- Wooow – powiedziała na wstępie, gdy zobaczyła stroj Gai. – Wyglądasz jak królowa – dodała i przywitała się z nią. Od razu zrobiło jej się jakoś lżej na sercu gdy zobaczyła uśmiechniętą twarz dziewczyny. – Mam nosa do darmowego jedzenie – zaśmiała się pod nosem, bo akurat ona to nie musiała się martwic czymś takim jak pieniądze i darmowe jedzenie. – Ja o Tobie też – to byłlo naprawdę szczere stwiedzenie. – Przepraszam, że tak przyjechałam bez zapowiedzi. Powinnam pewnie zadzwonić wczesniej – postanowiła jednak zaryzykowac i cóż, udało jej się dorwać Gaie w jej domu Barbie.
- I jedno i drugie, chociaz bardziej to drugie – wzięła sobie do ręki kubek z kawą i napiła się łyka. Musiała zacząc tą rozmowę, chociaż nie za bardzo wiedziała jak. – Chciałam Ci coś powiedzieć – nie wiedziała, że az tak ciężko będzie się jej przyznać do zrobienia takiej durnoty. Musiała to jednak z siebie wyrzucić. – Zrobiłam coś bardzo, bardzo głupiego – zaczęła i trochę wstydziła spojrzeć na kobietę. – Przypadkowo, po pijaku, jakimś cudem... wzięłam slub z jakimś nieznajomym gościem – to brzmiało idiotycznie i poczuła ciarki żenady gdy powiedziała to na głos. – Próbuje to teraz odkręcić i pewnie niedługo uda się to anulować, ale chciałam Ci o tym powiedzieć. – Podobno szczerość w związkach jest ważna, to że one nie były w związku to niczego nie zmieniło.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Zaśmiała się tylko na ten komplement. Zbyła go też machnięciem ręki. Nie potrafiła reagować na komplementy. Doceniała je, ale nie wiedziała co mówić. –Bardziej jak jakaś służka królowej. – No bo przecież włosy mokre, pod oczami żelowe płatki. Nie było opcji, żeby wyglądała jak królowa. W sumie też nie było opcji, żeby wyglądała jak służka królowej. Służka musiała wyglądać perfekcyjnie, bo w pewnym sensie też reprezentowała swoją królową.
-I to nie byle jakie darmowe jedzenie. Moje bajgle są naprawdę zajebiste. I niewielu miało okazję je spróbować. – Bo to przecież nie tak, że Gaia wpadała i robiła śniadanie każdemu. Dosłownie mogła policzyć na palcach u jednej ręki ludzi, którzy w ogóle wiedzieli gdzie ona mieszkała. Śniadanie było dla wybranych. Przecież nie będzie się starała dla ludzi, którzy w jej życiu nie zagoszczą na dłużej, prawda? Bez sensu tracić tak cenną rzecz jaką bez wątpienia był czas. –Absurd. Nie masz za co przepraszać. Mówiłam ci, że możesz wpadać do mnie niezapowiedziana kiedy tylko masz ochotę. – To czy za każdym razem wpadnie na Gaię było kwestią do dyskusji. Teraz jednak udało jej się na nią trafić, więc nie było spiny. Ale też zakładam, że ze sobą smsują poza naszymi grami i Zoey wiedziała, że Gaia wczoraj pracowała, a dzisiaj ma wolne. Pewnie Gaia sama jej takie newsy zostawiała, żeby Zoey ją gdzieś zapraszała, albo się wpraszała. Tak jak teraz.
-Mam nadzieję, że nic stresującego. – Zaśmiała się, bo oczywiście, że nie spodziewała się tragedii. Przekroiła na pół jakiegoś bajgla i wsadziła go do opiekacza, żeby był chrupiącym bajglem. –Wiesz, że mamy bardzo różne zdanie odnośnie tego co jest głupie. – Zoey ciągle jej przecież wmawiała, że jest nudna itp., a Gaia absolutnie w to nie wierzyła. Więc pewni głupią rzeczą w świecie McTavish było narysowanie wąsów pani na okładce krzyżówek.
Bajgiel wyskoczył z opiekacza, Gaia zajęła się nakładaniem na niego masła, ale na ułamek sekundy przerwała. Na ten moment kiedy dotarł do niej sens słów Zoey. Wróciła jednak do smarowania masła na bajglu, a później na nałożeniu pasty. –Okej. – Odpowiedziała i nawet się uśmiechnęła i na chwilę uniosła wzrok, żeby skierować ten uśmiech bezpośrednio do Zoey. –W takim razie gratulacje! – Nawet wyszedł jej w miarę pozytywny ton głosu. Nie wiedziała czemu tak bardzo ją to zabolało. Przecież to nie tak, że były oficjalnie parą. –Smacznego. – Powiedziała kładąc bajgla na talerzu, który przesunęła w stronę Zoey. Zastanawiała się czy Zoey zasługiwała na jej bajgla. Dla siebie Zimmerman zrobiła bajgla z samym masłem. Straciła apetyt, ale nie miała zamiaru tego po sobie pokazać. Chciała zapytać o szczegóły ślubu, zażartować o sukni, ale nic jej nie przechodziło przez gardło. Zamiast tego żuła przesadnie długo tego jednego kęsa marząc o tym, żeby się zakrztusić i żeby Zoey nie znała chwytu Heimlicha.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- Chciałabym mieć taką służkę – pokręciła głową, bo gdyby takie były gdzieś służki królowej, to pewnie żadna nie spałaby spokojnie z obawy, że zawrócą w głowie królowi. Była wielka różnica w tym jak Zoey wyglądała w pidżamie, a jak wygląda teraz Gaia i McTavish nawet nie musiała się jakoś mocno zastanawiać nad tym, która wyglądała lepiej. Nie ona.
- Robisz sama bajgle? – Teraz to była pod wrażeniem. Zoey umiała zrobić sałatkę i być może jakieś niewymagające coś, a w jej głowie zrobienie takiego prawdziwego bajgla to już było wymagające coś. Coś czego jej, by się robić nie chciało i wolałaby sobie kupić gotowe. Dlatego Gaia jej bardzo imponowała. Miała w sobie wiele energii, której McTavish po prostu nie posiadała. Może to brak witaminy D3? Nie wiadomo. – W takim razie masz to jak w banku – uśmiechnęła się chociaż nie wiedziała czy Gaia jeszcze kiedykolwiek będzie ją chciała tutaj widzieć po tym jak jej przekaże te „rewelacyjne” wieści.
Taka mała, nudna Zoey McTavish, a miała tak powalone wieści, które chciała jej tutaj przekazać. Czuła się tragicznie, ale wiedziała, że nie może pozwolić sobie na okłamywanie dziewczyny, bo ta sobie po prostu na to nigdy i niczym nie zasłużyła. – Tego Ci nie mogę obiecać – bo dla niej to były bardzo stresujące wieści i zrobiłaby wszystko, by nie musieć o tym rozmawiać.
Czekała z mocno bijącym sercem na jakąkolwiek reakcję ze strony Gai. Myślała, że zaraz tu zemdleje, a każda sekunda była wielką katorgą. Nie tego się jednak spodziewała. Myślała, że Gaia ją wyrzuci z domu i nie będzie jej chciała więcej widzieć. – To nic czego należałoby gratulować. Głupi wybryk po pijaku, który nigdy nie powinien się wydarzyć – Zoey już teraz była pewna, że imprezy nie są dla niej. – Dziękuję – odpowiedziała widząc jak dziewczyna stawia bajgla na blacie, ale nie miał on dla niej najmniejszego znaczenia. – Wiem, że na nic sie nie umawiałyśmy i nie rozmawiałyśmy na nasz temat, ale chciałabym żebyś wiedziała, że to nic nie zmienia. Załatwię tą sprawę tak szybko jak to będzie możliwe i tyle. Nie chciałabym żeby to jakkolwiek na nas wpłynęło, bo nie wyobrażam sobie żebyśmy mogły mieć tylko jedną oficjalną randkę. – Pokręciła głową, bo to tak się nie mogło skończyć, a jej nieszczęśne małżeństwo nie zmieniało absolutnie nic.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Zaśmiała się i machnęła ręką. –Nie chciałabyś. Jestem naprawdę fatalna w sprzątaniu. – Gaia chciałaby być perfekcyjną panią domu, która potrafiła utrzymać dom w czystości. Niestety taka nie była. Dlatego miała wynajętą ekipę sprzątająca, która raz na jakiś czas pojawiała się w domu i ogarniała jej kurze i ustawiała równiutko katalogi porozkładane na stolikach do kawy. No chyba, że byłaby faworytą, a nie służką. Wtedy ona mogłaby być Emmą Stone, a Zoey Olvią Coleman jeśli dobrze pamiętam ten film i jego obsadę. Ale mogę się mylić.
-Tak. Śniadanie to świętość. – Taka świętość, że musiała to robić od podstaw. Może była chujową sprzątaczką, ale przynajmniej nadrabiała w kuchni. Chociaż to też nie tak, że była jakaś wybitna. Raczej była profesjonalistką w przyrządzaniu śniadania, ale już obiady i kolacje to jej średnio wychodziły. Pewnie nawet nie potrafiła zaparzyć idealnego cappuccino.
Trochę się zmartwiła jej kolejnymi słowami. Wiedziała, że nie były w związku. Nie była głupia i nie chciałaby nigdy narzucać się do tego stopnia, żeby Zoey odebrała ją jako nachalną. Mimo wszystko żartobliwe ustalanie wspólnej przyszłości, nie brzmiało dla niej jak żart. Wręcz przeciwnie. Było czymś szczerym i prawdziwym. Coś czego nie spodziewała się po sobie. Spoglądania w przyszłość z nadzieją i niedoczekaniem.
Uśmiechnęła się niemrawo, ale nie zgadzała się z jej słowami. Akurat dla Gai małżeństwo było czymś czego trzeba było gratulować. To potwierdzenie miłości dwojga ludzi. A Zoey zrobiła to po pijaku i jeszcze mówi, że nie powinno się to wydarzyć. Żałowała, że jak na złość żaden z jej kotów się nie pojawił, żeby mogła skupić wzrok na czymś i nie wyglądać na kogoś kto ucieka spojrzeniem jak idiotka.
-Nie musisz mi się z niczego tłumaczyć, Zoey. – Odpowiedziała po chwili i jeszcze się uśmiechnęła. –Tak jak powiedziałaś, na nic się nie umawiałyśmy, więc… – Wzruszyła ramionami, bo nie wiedziała co powiedzieć. Równie dobrze mogło się okazać, że Zoey przez cały ten czas miała narzeczonego, a Gaia była dla niej tylko odskocznią, albo potwierdzeniem, że jednak powinna się hajtnąć z typem. –Nie stresuj się, Zoey. – Zaśmiała się. –Jestem już duża dziewczynką. Jestem świadoma tego, że czasami coś się kończy na jednej randce. – Robiła wszystko, żeby odpowiadać pozytywnym głosem i żeby sugerować, że wszystko jest w porządku. Wszystko, żeby ukryć, że ma złamane serce mimo, że nie powinna go mieć złamanego.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Jeżeli małżeństwo było zwarte z miłości to i owszem, wtedy można było gratulować i cieszyć się z tego, że dwoje osób odnalazło swoją wielką miłość. Takim osobom to nawet Zoey, by pogratulowała i jeszcze dała hajs w kopercie na dobre rozpoczęcie nowej drogi życia. W jej przypadku była to głupia pomyłka, która nie powinna się wydarzyć, a całe to zajście było celebrowaniem głupoty i pijackiego prowadzania się. Dlatego McTavish nie lubiła chodzić na imprezy, gdyby wtedy była sobą i wolałaby zostać w domu pod kocykiem oglądając serial o II wojnie światowej, to nie dość, że nie miałaby problemu, to jeszcze, by się czegoś ciekawego nauczyła. A tak to cóż, trochę słabo wyszło.
- Może i nie muszę, ale chcę. - Tak naprawdę to sama nie wiedziała jak chciałaby żeby ta rozmowa się potoczyła. Chyba wolałaby żeby Gaia sie na nią wydarła niż żeby była dla niej miła, bo przez to czuła się jeszcze gorzej. - To nie zmienia faktu, ze nie powinnam się tak zachowywać i przepraszam Cię za to - to były naprawdę szczere przeprosiny. Nie chciała żeby tak to wszystko wyszło i żeby jeden głupi wieczór namieszał między nimi. Miała nadzieję, że Gaia to rozumie, ale gdy usłyszała jej kolejne słowa to zrozumiała, że chyba nie koniecznie tak było, albo po prostu Gaia podjęła decyzję, której Zoey mogła się spodziewać. - Nie chcę żeby to się skończyło na jednej randce Gaia. - Chciała ją złapać za rękę, ale nie wiedziała czy powinna. Może po prostu byłoby lepiej jakby wstała i wyszła. - Ten mężczyzna nic dla mnie nie znaczy, to małżeństwo jest tylko z nazwy i nie ma nic wspólnego z uczuciami, które mam względem Ciebie. Zrobiłam głupotę i staram się to teraz naprawić. - Chciała być z nią szczera, a nie wpaść tu i udawać, że nic się nie wydarzyło. Wolała się sama przyznać, że popełniła tak kardynalny błąd i prosić ją o to, by jej wybaczyła i dała szansę.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Wiedziała, że nie ma żadnego prawa, żeby mieć złamane serce czy zranione uczucia. Tak jak Zoey powiedziała, nigdy niczego sobie nie obiecały, nawet się sobie nie zdeklarowały. Jedna randka nie była niczym zobowiązującym. Zoey miała prawo do tego, żeby w tym czasie randkować sobie z innymi. Miała nawet prawo do tego, żeby się hajtać z kimkolwiek chciała. A, że nie była to Gaia to brzmiało to jednak jak problem Gai, nie Zoey.
-Okej. – Odpowiedziała będąc przy tym wyrozumiałą. A przynajmniej chciała być. Posłała Zoey jeszcze uśmiech. Ale była to bardzo szybka akcja, bo jednak nie miała pojęcia jak powinna się czuć i patrzenie na McTavish przychodziło jej z trudem. –Naprawdę doceniam to, że mi to tłumaczysz i że w ogóle o tym mówisz, ale nie masz za co przepraszać. – No równie dobrze Zoey mogła o tym w ogóle jej nie wspomnieć. Tym bardziej, że niczego sobie nie obiecywały. A jak jej na nim nie zależało i rzeczywiście był to ślub pomyłka to mogła po prostu sprawę przemilczeć i poczekać aż wszystko zostanie rozwiązane. Zoey jednak postanowiła się przyznać. Gaia powinna coś takiego docenić zamiast siedzieć i się boczyć, że ktoś wolał ślub z nieznajomym niż drugą randkę z nią.
-Jasne. – Skinęła głową i odłożyła na stolik niedojedzonego bajgla. Nie mogła go jeść. Straciła na niego ochotę. Zamiast tego upiła kawy, bo przynajmniej ta się jakoś prześlizgnie przez zaciśnięty przełyk. –To będziemy musiały poczekać na kolejną randkę. Nie mogę sobie pozwolić na spotykanie się z mężatką. – Niby sobie zażartowała, ale pewnie jej rodzice nie byliby z tego zadowoleni. –Podejrzewam, że twój ojciec również nie chciałby czegoś takiego. – W końcu jej tata był politykiem, a politycy kochali prezentować wartości rodzinne. Nawet jeżeli te były zakłamane. Wszystko, żeby zdobyć uznanie i zaufanie swoich wyborców.
-Co swoją drogą twój tata na to? Powiedziałaś mu? – Próbowała zejść z tematu tego, że Zoey ją przepraszała czy jej się tłumaczyła. Nie było to dla niej komfortowe, a poza tym… no była zraniona. Nie było co kłamać. Zdjęła nawet spod oczu te płatki zelowe, bo doskonale wiedziała, że dzisiaj już na żadną imprezę nie pójdzie. Zostanie w domu. W razie gdyby jej też wpadło do głowy hajtnąć się z kimś randomowo.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Gaia niby była dla niej miła, a jednak Zoey czuła, że jest coś nie tak. Postanowiła jednak nie naciskać, bo w tym momencie, nie miała do tego absolutnie żadnego prawa, poza tym bała się też tego co mogłaby usłyszeć. Zależało jej na niej i wiedziała, że zjebała. Miała nadzieję, że Gaia da jej możliwość jakiejkolwiek rehabilitacji za to wielkie głupstwo, którego się dopuściła. Nic więcej się w tym momencie nie liczyło. Nie mogła cofnąć czasu, musiała handlować z tym co się teraz działo i nie mogła przeżyć tego, że tak bardzo zjebała. Niestety jedyną osobą, na którą powinna się wkurwiać była ona sama, nikt inny. No może też trochę Jupiter, bo jednak był w to również zamieszany.
Wydawało jej się, że chyba nie powinna już dłużej nadużywać gościnności Gai. Atmosfera zdecydowanie nie była taka jak zawsze, ale McTavish oczywiście się nie dziwiła. Gdyby sytuacja była odwrotna to pewnie zachowywałaby się bardzo podobnie. Chciała jakoś załagodzić sytuację, ale nie wiedziała czy znalazłaby odpowiednie słowa, które pokazałyby jak bardzo jest jej wstyd i głupio. Uśmiechnęła się lekko, bo plusem było to, że Gaia nie powiedziała jej kategorycznie, że żadnej drugiej randki nie będzie, chociaż nie wiedziała na ile Zimmerman mówiła serio, a na ile była po prostu miła. Co było też dla Zoey starszne, bo nie zasłużyła sobie na to by Gaia była dla niej miła i lepiej przyjęłaby jej krzyk niż sztuczny uśmiech. - Poczekam ile będziesz chciała - odpowiedziała, bo jak dla niej to mogły iść na tą randkę nawet dzisiaj. Raczej jej mąż się nie obrazi. - Pamiętaj, że są tylko cztery osoby, które wiedzą o tym... incydencie. - To nie tak, że nagle wszyscy by je pokazywali palcami, bo są na randce, a ona jest mężatką. Bardziej, by je pokazywali palcami, bo są obie kobietami. - Ale poczekam i załatwię to jak najszybciej się da - oby dało się to zrobić szybko i bezboleśnie. - Mam w planach mu w ogóle nie mówić - wzruszyła ramionami. Po co miała go niepotrzebnie denerwować? - Rozmawiałam z prawnikiem, dadzą radę to szybko anulować, więc nie bede się z nim o to wykłócać. - Nie wiedziała natomiast, że jej prawnik jednak postanowi porozmawiać z jej starym i awantura czeka ją tak czy inaczej. - Będę mogła do Ciebie zadzwonić jutro? - Zapytała, bo chciała utrzymać z nią kontakt, nawet jeżeli Gaia teraz nie do końca była pewna czy ich druga randka byłaby dobrym pomysłem.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Zaśmiała się dźwięcznie. Trochę Zoey ją rozbawiła tym tekstem o czekaniu. Zaraz jednak pokręciła głową. –Przestań. – Powiedziała nadal się uśmiechając. Otarła sobie nawet palcem łezkę z kąta oka. Nie była pewna czy to łezka spowodowana złamanym sercem czy rozbawioną reakcją na to, że Zoey chciała czekać. –Byłyśmy na jednej niezobowiązującej randce. Nie musisz na mnie czekać. Cokolwiek to oznacza. – W sumie to już Zoey nawet na nią nie czekała, więc nie bardzo rozumiała z czym jeszcze McTavish chciała czekać. –Poza tym kto wie… może to będzie jak historia z filmu z Ashtonem Kutcherem i Cameron Diaz i ostatecznie się nie rozwiedziecie, bo okaże się, że do siebie pasujecie. – Szkoda byłoby rujnować ideę małżeństwa. Może jeszcze po drodze się w sobie zakochają i będą szczęśliwi. Gaia nie wybaczyłaby sobie, gdyby kazała Zoey na siebie czekać i tym samym odmówiłaby jej szansy na posiadanie normalnej rodziny. Co Gaia mogła jej zaoferować? Właściwie to poza swoim sercem i niekończącą się miłością to niewiele. Nie spłodzą sobie wspólnego dziecka. Nie wszędzie będą mogły się pokazać publicznie jako para.
-Myślisz, że to dobry pomysł? – Domyślała się, że jej stary, jako polityk, ma sporą władzę i o wielu rzeczach dowiaduje się czy tego chciał czy nie. Widziała jaką stary Luny ma władzę. A nawet nie był politykiem. Pewnie jakimś cudem wiedział wiele rzeczy o Gai mimo, że nigdy nie zapytał. Na bank była sprawdzona, żeby Luna mogła u niej mieszkać.
-Będziesz mogła. – Potwierdziła z uśmiechem i nawet nie był to wymuszony uśmiech. Pewnie kwestią bardziej interesującą będzie to czy Gaia będzie chciała telefon od Zoey odebrać. Żartuje. Pewnie odbierze, bo jednak Gaia jest uprzejma. Nawet jak ma złamane serce.
-Przyjaźnić się z mężatkami mogę. – Dodała taki żarcik kosmonaucik chociaż serce pękało. Wiedziała, że bardzo niebezpieczne jest zakochiwanie się w kobiecie, która wcześniej nie była z żadną kobietą. Zawsze istniało to ryzyko, że jesteś tylko odskocznią. Plasterkiem na ranę, który zostaje zerwany jak ta się wygoi. To nie tak, że to pierwszy raz kiedy pozwoliła sobie na ulokowanie uczuć w ten sposób. Miała w tym doświadczenie, z którego w ogóle się nie uczyła.
-Muszę się szykować. Mam plany. – Nie chciała jej za bardzo wypraszać, ale jednocześnie chciała, żeby Zoey sobie poszła. Brzmiało to dosyć głupio, bo jednak na imprezę szła dopiero wieczorem, ale no trudno. Musiała improwizować. Chciała być sama. Zoey na szczęście zrozumiała aluzję i zgodziła się już jej nie przeszkadzać w przygotowaniach do imprezy. Pożegnały się w dosyć niezręczny sposób i jak tylko Gaia zamknęła drzwi za Zoey to poszła do kuchni, żeby posprzątać po śniadaniu. Jedzenia oczywiście nie wyrzucała. Wszystko ładnie popakowała w pojemniki i do lodówki, żeby Luna i jej ochroniarze sobie coś przekąsili. Po wszystkim wróciła do siebie do pokoju, wlazła pod kołdrę i przytulając oba koty przeleżała cały dzień.
/ztx2
ODPOWIEDZ