Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#19

Wren wciąż od czasu do czasu korzystał z tindera, dalej bez większych powodzeń. Serio, powinien już dawno to rzucić w diabły, w końcu bycie singlem wcale nie było takie straszne dla niego. Pewnie, czasem czuł się samotny, kiedy siedział w domu, jak zmęczony wracał do domu i nie miał do kogo ust otworzyć, że jak wymyśli coś, żeby gdzieś pojechać, to musi pisać po znajomych i szukać kogoś, kto akurat nie ma randki, nie musi zostać z dzieckiem, czy robi nadgodzin.
I miał już usunąć aplikację, kiedy odpisała mu pewna urocza blondynka. Nie chciał być dupkiem i po jej cześć usunąć konto i zostawić ją bez słowa. Może nie powinien patrzeć na innych, zwłaszcza takie osoby, które nie zna, ale on jakoś tak nie potrafił. Opisał jej, zaczęli rozmawiać i ... coś zaskoczyło. To nie tak, że była jedyną kobietą, która w ogóle chciała z nim pisać, ale musiał przyznać, że Daisy wydawała się być naprawdę fajną dziewczyną. Po jakimś czasie zaproponował, aby się spotkać. Wiedział, że jest to największy test na to, czy jest szansa na cokolwiek między nimi. Nawet jeśli to nie miałaby być miłość do grobowej deski, a zwykła znajomość czy przyjaźń - on nie będzie tym gardził. Jednak blondynka się nie zgadzała raz, drugi... Nie rozumiał tego. Gdyby mu powiedziała "chętnie, ale nie w tym tygodniu bo coś tam, może w następnym" to nie byłoby żadnego problemu, było to totalnie zrozumiałe. Ale ona mówiła po prostu nie... Szczerze, był już skłonny uznać to za wystarczająco czerwoną flagę i zakończyć tą znajomość, ale jeszcze postanowił tego nie robić.
Tinderem to on się zajmował w godzinach popołudniowych, ewentualnie na przerwie lunchowej, generalnie w wolnej chwili. Nie należał do osób, które wisiały na telefonie cały dzień i zawsze odpisywał w ciągu pięciu minut.
Wracając z Cairns do domku, postanowił zajechać tym razem do tej knajpki na obiad. W Lorne Bay nie było jakiegoś wielkiego wyboru, więc można było powiedzieć, że Rhodes po kolei chodził do każdej i dziś padło na nadbrzeżny bar. Można było skłamać, że był wyjątkowo ładny zachód słońca, więc chciał się poprzyglądać, tylko do tej pory dnia było jeszcze daleko, nawet jak na koniec zimy. Po prostu Rhodesowi udało się zerwać na pół dnia z pracy, jako że poprzednie tygodnie pracował naprawdę ciężko. Zanim jednak udało by mu się dotrzeć do wolnego stolika, zadzwonił telefon, służbowo. I to taki, którego nie można nie odebrać. Więc stanął na ścieżce przed i chciał załatwić sprawę jak najszybciej. Nie do tego stopnia, że tylko mówił "mhm" i "uhm", ale obiecał, że się tym zajmie i że jutro oddzwoni jak będzie w biurze, gdzie miał akta, do których musiał zajrzeć. Pewnie jakby mu zależało, to mógłby się do nich dostać przez laptopa, ale cii... I właśnie kończył rozmowę, kiedy zauważył znajomą twarz zmierzającą w jego stronę, ścieżką prowadzącą do wyjścia z restauracji.
A przynajmniej tak się wydawało Wrenowi. Sądził, że to właśnie Daisy, która go tak zwodziła za nos w ostatnich tygodniach. Czy to było możliwe? Raczej nikt nie używał jej twarzy by catfishować prawnika, prawda? Jako że ścieżka była dość długa, można było się jej przyjrzeć i upewnić. -Hej Daisy-powiedział niepewnie, gdy już wrzucił telefon do kieszeni swoich spodni. Czy zabiło mu serce szybciej, czekając czy faktycznie dobrze rozpoznał kobietę? Właściwie, to Wheeler na pewno mu coś mówiła na temat tego, czym się zajmuje, więc zgadzało się coraz więcej rzeczy... Niech tylko odpowie. Jeśli powie że nie, albo go zignoruje, to będzie znak, aby zakończyć tą znajomość, tyle.

Daisy Wheeler
Właścicielka restauracji — BEACH RESTAURANT LORNE BAY
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Look for the girl with the broken smile
Ask her if she wants to stay awhile
And she will be loved
001.

Powrót do Lorne Bay był... dziwny. Niby niewiele się zmieniło w mieście odkąd była tu ostatni raz. Odrestaurowano kilku budynków, wybudowano nowe, poprawiono nawierzchnię na drodze, pojawiły się nowe sklepy i restauracje. Nic szczególnego. Nawet rodzinny interes wyglądał bez zmian - wciąż ten sam wystrój, to samo menu od lat. A jednak czuła się czasami, jakby trafiła do innego miasta. A może to nie miasto było inne, a ona? W końcu nie była już tą samą imprezową dziewczyną, która ulokowała swoje uczucia w nieodpowiednim mężczyźnie.
Nie, teraz była matką 4 letniej, cudownej dziewczynki o imieniu Beth, która była owocem miłości pomiędzy swoimi rodzicami. Na szczęście jej zmarły mąż był zupełnie inny niż Oliver, jej były chłopak. Jack dbał o nią, nosił ją na rękach, był jej wierny i codziennie szeptał czułe słówka. Był spełnieniem marzeń każdej kobiety. Niestety jedno ich łączyło- oboje już nie żyli. Powinni jej chyba nadać przydomek czarnej wdowy, skoro każdy jej partner prędzej czy później ginął.

Od czasu śmierci Olivera minęło 11 lat, od czasu śmierci Jacka - ponad 2 lata. Tak jak za licealnym chłopakiem szybko przestała tęsknić, tak za mężem nigdy nie przestała. Nie było dnia, żeby nie wyobrażała sobie, że zaraz usłyszy dźwięk przekręcanych kluczy w drzwiach i wejdzie środka. Za każdym razem, gdy mijała ich ulubione knajpy, wspomnienia w nią uderzały z ogromną siłą tworząc na nowo spustoszenie w jej sercu. Dlatego wiedziała, że aby ruszyć do przodu, musi wyjechać. Musi odciąć się od tego, przynajmniej na jakiś czas. Dlatego po miesiącach namówień, w końcu zgodziła się na przejęcie rodzinnego biznesu. Dzięki temu jej mama mogła zacząć podróżować z ojcem po świecie, a ona sama móc rozwinąć się jako business woman.

Zamieszkała w domu rodziców i zaczęła wdrażać się na nowe stanowisko. Było to zderzenie z rzeczywistością, z którą wcześniej nie miała do czynienia, bo nigdy nie pracowała w branży gastronomicznej, ale była otwarta na naukę. Znalazła też odpowiednie przedszkole dla Beth, w którym mała szybko się zaklimatyzowała, bo była niezwykle towarzyskim i otwartym dzieckiem. Zupelnie jak Daisy w jej wieku, bo teraz z tą otwartością do innych było już trochę ciężej.
Jackowi udało się dotrzeć do niej po śmierci Olivera, ale z kolei po śmierci Jacka było już o wiele ciężej. Przez pierwszy rok nawet do głowy jej nie przyszło, aby móc w jakikolwiek sposób zbliżyć się do innego mężczyzny. Pod koniec drugiego, zlapała się na tym, że kilka razy obejrzała się za innym. Teraz po ponad dwóch latach dała się przekonać przyjaciółce, aby zainstalować tindera. Nigdy nie korzystała z tej aplikacji i szczególnie nie była do niej przekonana. Ale wgrała ją po wypicu kilku kieliszków wina i nawet oceniła kilku mężczyzn. Przez kolejne dni do niej nie zaglądała, bo całkowicie pochłonęła ją praca, aż przyszedł kolejny samotny wieczór z winem w ręku i dostrzegła, że dostała kilka wiadomości. Miała problem z ich otworzeniem i udało jej się otworzyć tylko jedną konwersację, więc aby nie być niegrzeczną, to odpowiedziała i... w taki oto sposób przesiedziała cały wieczór na telefonie rozmawiając z obcym mężczyzną. Kolejne dni spędziła podobnie i za każdym razem czuła się jakby siedział obok niej. Jakby trzymał ją za rękę i wpatrywał się w nią tymi przenikliwymi, niebieskimi oczami. Aż poprosił ją o spotkanie... Przestraszyła się, cholernie się przestraszyła. Ostatni raz była na randce wieki temu i to było z mężem. W dodatku ma dziecko, a przecież tinder to nie miejsce na znajdowanie nowych tatuśków dla swoich dzieci, prawda? Tak sobie tłumaczyła za każdym razem, gdy odmawiała spotkania. Liczyła, że zrozumie jej decyzję, chociaż w głębi duszy czuła, że w końcu Wren nie wytrzyma i odpuści rozmowę z nią.

Dzisiejszy dzień w pracy był niezwykle intensywny, a do tego Beh rano się źle czuła, więc Daisy zadzwoniła po opiekunkę, zamiast wysyłać małą do przedszkola i zarażać inne dzieci. Jednak w pracy była cały czas myślami o dziecku, ciężko jej się było skupić na czymkolwiek. W końcu po kilku godzinach dostała telefon, że Beth ma lekką temperaturę i cały czas pyta o mamę. Wtedy Wheeler uznała, że nie będzie jak jej właśni rodzice i może odsunąć pracę na bok dla dobra dziecka. Spakowała się i wyszła z restauracji szybkim krokiem, nie rozglądając się na boki, aż nagle usłyszała swoje imię. Automatycznie odwróciła się i odpowiedziała.

- Tak, słucham?- i dopiero gdy spojrzała w oczy swojego rozmówcy, poznała kto to jest. Tej pary oczu nie można było pomylić z nikim innym. Momentalnie na jej twarzy pojawił się uśmiech, którego nie była w stanie kontrolować. Był całkowicie szczery. - Wren?- spytała, chociaż to było niepotrzebne, bo wiedziała, że to on. Wpatrywała się w niego czując w sobie coś, co już jej dawno nie towarzyszyło.


Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie da się ukryć, że tinder to było takie miejsce, w którym chciało się poznać kogoś fizycznie. Wren nie był zboczeńcem, który po drugiej wiadomości proponował spotkanie u niego w mieszkaniu, bo ma wolną chatę, a wiadomo co by się na takim spotkaniu działo. Nie, nie szukał dziewczyny na raz, można by wręcz powiedzieć, że ktoś taki jak on nie potrzebował aplikacji i tak dalej, ale prawda jest taka, że takie znajomości po prostu nie były w jego stylu.
Dla niego jednak kontakt przez smsy, messanger czy właśnie tindera to nie był równoważnik kontaktów międzyludzkich. Uważał, że spotkanie twarzą w twarz ma o wiele większą moc, można lepiej spędzić czas, poznać się i polegać na sobie. Każda rozmowa jeden na jeden była o wiele bardziej znacząca. I choć Rhodes mógł powiedzieć (tylko sobie na razie), że czuje jakąś chemię w stosunku do blondynki, która najczęściej pojawiała się w jego powiadomieniach, tak mógł śmiało stwierdzić, że nawet gdyby to było jednostronne i mieli zostać tylko kumplami, to i tak wolał się poznać na żywo.
Spoglądając na kobietę, wiedział, że nie pomylił jej z nikim innym. To było niewielkie miasto i nie sądził, że nawet jeśli każda osoba ma co najmniej jednego sobowtóra, to mało prawdopodobne było to, aby dwie identyczne osoby mieszkały w ich niewielkim miasteczku.
Kiwnął głową, że owszem, jest Wrenem. Tym Wrenem... -Niespecjalnie wierzę w jakąś wyższą siłę, ale jak inaczej nazwiesz to nasze spotkanie dziś?-Daisy nie chciała się z nim spotkać, a jednak karma skrzyżowała ich drogi. Właściwie, było to totalnie do przewidzenia, że kiedyś się spotkają oraz że się poznają - pod warunkiem, że oboje pokazywali na aplikacji swoje twarze. Na całe szczęście okazało się, że byli prawdomówni w tym temacie. -Miło Cię w końcu spotkać, wyglądasz nawet piękniej, niż na zdjęciach-powiedział nieco skołowany. Nie wiedział, czy wyciągnąć rękę na przywitanie, czy może przytulić ją? To chyba było jednak zdecydowanie zbyt śmiałe, zarezerwowane na nieco bardziej zażyłe relacje.

Daisy Wheeler
Właścicielka restauracji — BEACH RESTAURANT LORNE BAY
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Look for the girl with the broken smile
Ask her if she wants to stay awhile
And she will be loved

Daisy na początku studiów zainstalowała tindera i umówiła się nawet na dwie, a może i trzy randki. Oczywiście każda była z innym, bo żaden z mężczyzn jej nie ujął tak, żeby chciała się z nim umówić kolejny raz. Na szczęście dosyć szybko skasowała aplikację, bo spotkała swojego przyszłego męża i od tamtej pory inni jej nie interesowali.

Nie sądziła, że po latach znowu wróci do tego sposobu poznania drugiej osoby. Coś ją jednak tknęło, a Wren był jedynym mężczyzną któremu odpisała. I jedynym, z którym korespondowała przez jakiś czas. Sama była w szoku, że pozna w sieci kogoś, kto sprawi, że będzie się uśmiechała czytając wiadomość na telefonie. Że będzie wyczekiwać powiadomienia o kolejnej. A jednak do tego doszło, chociaż nawet nigdy się nie spotkali.
Nie zdziwiło ją, że zaproponował spotkanie. W końcu ona też zawsze wolała się spotkać z kimś na żywo, aniżeli wymieniać wiadomości tekstowe. I nawet chciała się z nim spotkać, połączyć tą twarz i słowa, które jej pisał z głosem. Chciała zobaczyć jak będzie się przy nim czuła, czy jej serce przyśpieszy niebezpiecznie?

I cholera, przyśpieszyło.

Wpatrywała się w niego oszołomiona, zarówno tym jak nieprawdopodobne było spotkać go dzisiaj, ale również samą jego osobą. Na zdjęciu jego oczy były tak niesamowicie błękitne, że uznała to za jakiś cwaniacki photoshop, ale w rzeczywistości były one jeszcze bardziej intensywne.

- Możemy nazwać to jakimś niesamowitym przypadkiem albo przeznaczeniem-uśmiechnęła się szeroko i nawet przez chwilę zapomniała o swoich obawach przed spotkaniem z nim. Gdzieś uleciał strach na to jak zareaguje na to, że jest matką, chociaż jedyne co jej zaproponował to przecież jedno spotkanie, a nie od razu ślub i wspólne mieszkanie, prawda? Ale Daisy oprócz jego reakcji, bała się też samej siebie. Bała się, że jej się spodoba jeszcze bardziej, że zaangażuje się w relację z nim, a on się zawinie jak tylko się dowie o dziecku. Albo gorzej- zdąży poznać Beth, a ona go pokocha.
Wiedziała, że nie powinna wybiegać tak bardzo myślami, ale nie mogła nic na to poradzić. Od czasu zostania rodzicem, a szczególnie od śmierci Jacka, starała się być przygotowana na wszystkie ewentualne scenariusze.

Słysząc komplement, aż się zaczerwieniła. O N A ! A ona nigdy się nie zawstydzała na komplementy. Przez ostatnie lata komplementował ją głównie mąż, do czego się przyzwyczaiła, a komplementy innych mężczyzn? Nie miały jakiegokolwiek znaczenia. Ale z kolei słowa Wrena trafiły wprost do niej.

- Dziękuję bardzo- powiedziała i nieco zdenerwowana przeczesała włosy ręką, na której wciąż widniała obrączka. Tak jak on i ona nie wiedziała co zrobić z rękoma, jak się przywitać. W końcu spotkali się pierwszy raz, ale całkowicie przypadkiem. Spojrzała więc na restaurację za nim, z której właśnie wyszła, a do której on prawdopodobnie zmierzał.

- Jeżeli zmierzasz do tej restauracji, to świetny wybór. Mają właśnie przepyszne lunche- marketing pełną parą, co nie?


Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Niektórzy mieli takiego farta, że nie musieli korzystać z takich wymysłów techniki. Inni, nieco mniej, dlatego znali wszelkie tindery i tym podobne - w końcu możliwości było wiele. Żeby nie było, Wren też był całkiem nowy w tych tematach. Na studiach... No wiadomo, niemal każdego dnia poznawało się kogoś nowego, czy to na zajęciach, siedząc z kawą w bibliotece lub kafeterii, czy na imprezach. Swoją jednak najdłuższą relację stworzył dość przypadkowo, po powrocie do Australii, zadomawiając się w Lorne Bay. To była jednak już przeszłość, okazało się, że nie byli dla siebie stworzeni. Dobrze się bawili, lecz to było tak naprawdę tyle. Wren nie miał jakiś żali, nie czuł żadnego wielkiego parcia na związek. Dalej tego nie czuł, był młody i piękny, jednak lubił przebywać w towarzystwie ludzi, takich, którzy go rozumieją i fajnie się spędza czas, niezależnie od tego, w jaki sposób.
Rhodes nie miał parcia, aby nazywać to spotkanie randką. Nie, to nie jest randka, nie dla niego. Pierwsze spotkanie zawsze miało być tym zapoznawczym, nie zapraszał do siebie do domu, ani na noc. Pewnie by zaproponował wyjście do knajpki, ewentualnie kupienie sobie jakiejś mrożonej kawy i spacer po plaży. Daisy naprawdę się nie miała czego obawiać. A co do dziecka... Cóż, na pewno nie była to idealna sytuacja, prawnik nie miał żadnych aspiracji do tego, aby szukać sobie pasierba, czy pasierbicy. Lecz czy była to dla niego czerwona flaga? Raczej pozwoliłby sytuacji, aby ta się rozwinęła jakoś. Nie nalegałby na to, aby poznać dziecko na początek, ale też nie unikałby tego za wszelką cenę. Chyba.
-Brzmi nieźle dla mnie-przyznał. Nie zamierzał się kłócić z semantyką, w każdym razie on ze swojej strony mógł powiedzieć, że nie wyczekiwał tego i nie śledził Daisy tylko po to, aby jakoś, przypadkiem się z nią spotkać i udać, że to układ gwiazd właśnie w taki sposób go pchnął. Co do blondynki i faktu, że nie chciała się z nim spotykać, mógł powiedzieć to samo, więc było ustalone. Było to istne zrządzenie losu.
Wren się tylko uśmiechnął, bo musiał przyznać, że Wheeler wyglądała naprawdę uroczo gdy się tak zawstydziła. A przecież nie powiedział nic złego! Uważał, że wypada ludziom mówić miłe rzeczy, bo to niczego nie kosztuje, choć nie zawsze się tego trzymał. W sensie, nie zawsze mówił do kogoś na głos coś, co przyszło mu na myśl. Teraz jednak nie zamierzał się powstrzymywać. Gdy przeczesała włosy, coś błysnęło na jej palcu. Czy... czy to był pierścionek? Pierścionek to pal licho, przecież można było kupić sobie samej czy dostać jakaś pamiątkę rodzinną, żadna różnica, ale czy miał on jakieś oczko? Bo jak nie, to to nie był zwykły pierścionek, a brak chęci spotkania z nią nagle nabierał innego znaczenia.... Wren postanowił się rzucić okiem, aby się upewnić, czy jego męskie, niewprawne oczy go nie zawiodły.
-Tak, właśnie tam zmierzam. Polecasz coś konkretnego?-zapytał, zerkając tu i tam. Nagle, jak nie chciał zostać przyłapanym na tym, że wpatruje się w jej ręce, to totalnie nie wiedział co robić ze wzrokiem. Zestresował się lekko chłopina, bo jakby okazało się, że Daisy jest zajęta, to własnoręcznie by ją usunął ze swojego profilu, czy zrobił coś innego, byle zakończyć relacje. On nie zamierzał się pchać do cudzego związku. Bo jednak wychodzi na to, że celował jednak w związek z blondynką. Coś mu tak mówiło, coś tak czuł, że to mogłaby być dziewczyna, ba! Kobieta dla niego. On kochankiem nie będzie, co to to nie. Trzeba mieć jakieś priorytety w życiu.

Daisy Wheeler
Właścicielka restauracji — BEACH RESTAURANT LORNE BAY
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Look for the girl with the broken smile
Ask her if she wants to stay awhile
And she will be loved

Gdy Wren zaproponował spotkanie, to przez głowę Daisy przemknęła myśl, że może to tak naprawdę propozycja jednorazowej przygody? Kilka chwil wspólnego zabawiania się, a kolejnego dnia zaprosiłby inną dziewczynę? Jednak to było tylko chwilowe, bo bardziej przylgnęło do niej spostrzeżenie, że Rhodes to całkiem przystępny facet. Nie chciał się spotkać od razu, a po kilku dniach rozmowy. W dodatku ani razu nie insynuował żadnych dwuznacznych tematów. Wyglądał na dżentelmena i za takiego Daisy go miała. I oczywiście mogła się okrutnie pomylić w tej kwestii. W końcu skąd miała pewność, że zdjęcia na Tinderze są tak naprawdę jego? Może grał w jakąś grę i kilkudniowa gra wstępna była jego sposobem na podryw? Może był jakimś zboczeńcem? Albo mordercą?
Oczywiście mogła się pomylić, co do swoich przeczuć. W końcu bardzo łatwo jest udawać kogoś innego w internecie. A jednak stał teraz tutaj przed nią i nawet na żywo wzbudził w niej sympatię.

Odkąd tylko Jack wsunął na jej palec obrączkę, podczas skromnej ceremonii w pięknym ogrodzie na obrzeżach Melbourne, nigdy jej nie zdejmowała. Wraz z pierścionkiem zaręczynowym były jej nierozerwalną częścią. Towarzyszyły jej nawet podczas sprzątania, zabezpieczone rękawiczkami. Od lat je nosiła, więc w pewnym momencie nawet przestała szczególnie zwracać na nie uwagę. Dlatego w tym momencie, nie pomyślała, że Wren mógł je dostrzec i uznać, że grała na dwa fronty. A to oczywiście nie było w jej stylu. Nawet gdy Oliver, jej chłopak w liceum, zdradzał ją na prawo i lewo, ona była mu wierna. A gdy poznała swojego męża, to świata poza nim nie widziała. Przeżyła jego śmierć i przeżywa ją każdego cholernego dnia. Serce jej się kraje na myśl, że Beth nigdy nie pozna swojego ojca. Ale życie płynie dalej i Daisy pomału godzi się z tą myślą. Może któregoś dnia otworzy swoje serce na nowo?

- Weź kanapkę z krewetkami i ananasem. Uwierz mi, nie pożałujesz tego. A na deser koniecznie bezę Pavlova, to moje ulubione ciasto- powiedziała bez większego namysłu. To był jej ulubiony zestaw i miała nadzieję, że i jemu posmakuje. Niech tylko kucharze niczego nie spieprzą.
Zauważyła, że zaczyna się stresować, co i jej się zaczęło udzielać. Spojrzała z nerwów na zegarek i wtedy sobie przypomniała, że powinna być już w drodze do domu. Skrzywiła się lekko na myśl, że przez chwilę zapomniała, gdzie i po co szła. I że wpadła na faceta, którego zbywała w ostatnim czasie. Zaczęła pocierać ramiona, bo nie wiedziała co zrobić z rękoma tak jak i on i spojrzała na niego speszona.

- Słuchaj Wren, przepraszam że tak wyszło ze spotkaniem. Ja po prostu...- ucięła nagle, bo nie wiedziała jak to dokończyć. Po prostu mam czteroletnią córkę? Bo mój mąż zmarł ponad dwa lata temu? Bo nie byłam wieki na randce, a szczególnie od śmierci męża? Którą bombę powinna zrzucić najpierw?


Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zawsze mogła być taka opcja. Nie znali się zupełnie, swoich znajomych, nie wiedzieli o sobie nic. Jak zachowują się wśród innych, co robią w wolnym czasie, więc obawy Daisy mogły być zupełnie wytłumaczalne. Jednak on tak naprawdę nie mógł zrobić nic, poza byciem sobą, by pokazać, że nie jest dupkiem i nie liczy tylko na numerek. Nie mógł nic więcej zrobić, niż robił do tej pory, bo nie było jego winą to, że wiele mężczyzn zachowywało się w inny sposób. Nie chciał też za mocno nalegać, bo to zawsze wydawało podejrzane.
Posiadanie obrączki jako wdowa mogło być zrozumiałe. Właściwie, to nie było niczym dziwnym, jeśli było się samotnym. Tylko Daisy nie wspominała o swojej przeszłości, co było zrozumiałe. Taka rozmowa jest trudna i zapewne trzeba zyskać zaufanie, by o tym powiedzieć. Jednak bardziej oczywistym było to, że widząc obrączkę na palcu pięknej kobiety, sądzi się, że jest to wciąż istniejący związek, że mąż jest w domu i czeka. Nic więc dziwnego, że Rhodes pomyślał właśnie o tym. A fakt, że gardził zdradą i nie chciał się wpraszać do cudzego związku i tworzyć żadnych dziwnych figur geometrycznych, powinno działać na jego korzyść. Tylko co z tego? Niby znajomość na tinderze nie musiała się wiązać z chęcią stworzenia związku, jednak w tym przypadku chyba tak było.
-Zamówię, nie ma problemu-przymknął jedno oko, jakby raziło go słońce. Nie był po raz pierwszy w tej knajpce, ale tej kanapki nie znał, biorąc z reguły inne rzeczy. Niezależnie od wszystkiego, rady w tematach gastronomicznych mógł przyjmować, bo lubił próbować nowych rzeczy i smaków.
Spoglądał na blondynkę, też nie do końca wiedząc, co powiedzieć. Co w jego przypadku było dość zaskakujące.-Nie ma sprawy, rozumiem-zrobił jakiś taki ruch w jej stronę, nie wskazując na nic konkretnego. Ta obrączka na palcu wiele mówiła. I wiele wyjaśniała. Sprawiła też, że Rhodes na pewno nie będzie wyskakiwał ponownie z propozycją. To naprawdę było jasne w tym momencie, że po prostu chciała się zabawić. Wiedział, że faceci używają tindera aby znaleźć laskę na jedną noc, a kobiety, aby czuć sie adorowane i poczuć się lepiej. Idealnie to wszystko pasowało. -Serio, żaden problem. Miło Cię było jednak spotkać, trzymaj się-powiedział, kierując się w stronę wejścia do restauracji. Czy czuł się oszukany? Niby nie powinien, bo kobieta nie mówiła, że jest singielką, ani nic takiego, a jednak jakoś go to wszystko ubodło.

Daisy Wheeler
Właścicielka restauracji — BEACH RESTAURANT LORNE BAY
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Look for the girl with the broken smile
Ask her if she wants to stay awhile
And she will be loved

Faktycznie tak naprawdę się nie znali. Wymieniali raptem wiadomości przez kilka tygodni, ale tak naprawdę niewiele o sobie wiedzieli. Daisy nie wiedziała jak sprawić, żeby na jego twarzy pojawił się uśmiech albo co lubi zamawiać w restauracji? Może nie lubi owoców morza? Albo jest na coś uczulony? On z kolei nawet nie wiedział, że jest już od czterech lat matką. Ani tego, że lepiej do niej z samego rana nic nie mówić, dopóki do końca się nie rozbudzi.
Lecz Daisy chciała go poznać. Jego zwyczaje, charakter, znajomych, zainteresowania. Chciała też sama się przed nim otworzyć. Po prostu bała się do czego to wszystko doprowadzi, jak to się skończy, jak zareaguje na wieść o Beth i jak potem jej córka zareauje na niego?
Było tak wiele obaw w jej życiu, tak wiele powodów przeciwko kontynuowaniu tej znajomości, ale nie potrafiła tego zakończyć ot tak. Była w pewien sposób samotna i znów chciała poczuć to przyśpieszone bicie serca na czyjś widok. I może to zabrzmi okrutnie, ale część jej chciała przez chwilę być po prostu 27 letnią kobietą bawiącą się życiem. A nie tylko 27 letnią wdową i matką.

- Ale co rozumiesz?- spytała lekko skonsternowana i dopiero gdy wskazał na nią, zrozumiała o co chodzi. Spojrzała na swoją dłoń, a raczej na pierścionki na niej widniejące. Od lat ich nie zdejmowała i czasami zapominała, że je ma. Ale teraz były widoczne bardziej niż dotychczas. Uderzyły w nią wspomnienia Jacka. Jego kolejne zaręczyny, kiedy w końcu powiedziała tak. Ich ślub, narodziny Beth... Stała tak przez chwilę zapatrzona na dwa świecidełka i te myśli powinny zablokować jej jakikolwiek kolejny ruch, ale jakaś wyższa siła kazała chwycić właśnie Wrena za dłoń.

- Wren, zaczekaj, proszę- powiedziała cicho, delikatnie, ciągnąc go lekko, aby na nią spojrzał.- To nie tak jak myślisz, nie mam męża...- powiedziała od razu niewiele myśląc. Zasługiwał w końcu, żeby to wiedzieć. Nie chciała, żeby myślał, że leciała na dwa fronty. Nie chciała, żeby myślał o niej źle i czuł się wykorzystany. Spojrzała w jego oczy i przez chwilę miała już wyrzucić z siebie, że wiele lat temu straciła męża, a w domu czeka na nią córka, ale nagle zabrakło jej znowu odwagi. Przymknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki oddech, aby po chwili znowu powrócić do niego wzrokiem. - Proszę, czy możemy się spotkać w najbliższy piątek? Wszystko Ci wyjaśnię, bo teraz niestety muszę już iść- zaproponowała z ogromną nadzieją w głosie. To była raczej prośba, bo w końcu on już tyle razy proponował spotkanie, że teraz przyszła kolej na nią. I coś jej krzyczało w myślach, że nie będzie tego żałować.


Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Mogli rozmawiać wiele, lecz mało jaki temat mogli poruszyć. Nawet jeśli pisali ze sobą wiele dni, to były wiadomości wymieniane przy dobrych wiatrach co kilkanaście minut, więc ile można tak naprawdę powiedzieć o sobie? Choć akurat temat jedzenia i ulubionego dania to był taki temat, niby niezobowiazujący ale taki nie do końca bezpłciowy, który na tinderze jako łamacz lodu jak najbardziej można poruszyć. Wren uważał, że czasem rozmowa o dupie maryni jest najtrudniejsza, więc jeśli coś takiego się klei, to może dobre zapowiadać się na przyszłość. Chciał poznać Daisy, wybrać się z nią na spacer, czy do knajpy. Aby pogadać i zobaczyć czy jest ta nić porozumienia. Bo co z tego, że oboje byli pięknymi ludźmi, jeśli spacerowaliby w ciszy?
-No wszystko, a przynajmniej wiele-powiedział, będąc pewną, że kobieta musi wiedzieć o co chodzi. Nie bez powodu tak się zestresowała tym spotkaniem, musiała zdawać sobie sprawę z tego, że ma obrączkę na palcu i wszystko się wyda. Jeśli mowa byłaby tylko o pierścionku zaręczynowym, jakimś ładnym z dużym oczkiem, to pewnie od razu by się dał przekonać, że to jakaś pamiątka rodzinna, prezent od babci, czy po prostu coś, co się jej podoba, jednak obrączka? To nie sygnet, tego się nie nosi bez powodu...
-Daisy, nie ma problemu. Nie obiecywaliśmy sobie nic, więc nie mogę mieć pretensji-nie rozmawiali o tym, co robią na tym portalu (najbardziej lamerskie pytanie, jakie można otrzymać), ani kogo szukają. Z ust żadnego z nich nie padła chęć faktycznego umawiania się, nawet słowo randka nie padło. Mieli się po prostu spotkać. Po prostu. Nie powinno go to ruszać, a jednak ubodło, prosto w splot słoneczny. I jak raczej wątpliwe było to, że będzie płakał w podusię po nocach, tak zapewne skasuje konto, uważając że był to wyjątkowy znak, aby się w to nie pchać.
-No nie wiem... -powiedział tak, jak kazała mu urażona duma. Daisy była piękną kobietą, wydawała się być taka sama na co dzień, jak na aplikacji, a to podobno nie było częste. -No dobra, niech stracę. Tutaj, 18?-zaproponował, żeby już było. No dobra, był ciekawy z jakiego innego powodu, którego nie da się wyjaśnić w dwie minuty, nosi się obrączkę na palcu. Jeśli blondynka miałaby ochotę na to, by zmienić miejsce lub godzinę, był na to otwarty. Po dogadaniu się co do następnego spotkania, rozstali się i choć Rhodesowi została polecona kanapka, którą sobie zamówił, jakoś nie miał apetytu.
/zt x2
ODPOWIEDZ