Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Czy w barze łatwiej było skłamać kim się jest i udawać inną osobę? A czym to miejsce się różniło od kolejki u lekarza, spotkania na parkingu marketu, czy też wycieczką na plażę! Jeśli ktoś chciał kogoś okłamać i grać w jakąś dziwną gierkę, to zrobiłby to w każdym miejscu. Wren nie kłamał, bo wiedział jak łatwo dać się złapać. Może właśnie taki bar, w mniejszym miasteczku był wyjątkowo kiepskim miejscem? W końcu jakby nakłamał kim jest, że nie ma żony, jakby miał, że robi w życiu co innego... To musiałby o tym doskonale pamiętać na wypadek, jakby chciał się jeszcze raz w tym miejscu pojawić. Okej, może barmanów tam pracuje więcej, lecz nigdy nie wiadomo kiedy znów by trafił na Callie. No, ale to był Wren, on raczej nie widział powodu, aby kłamać, a już na pewno nie w takich poważnych sprawach. Dlatego brunet nie okłamywał nowo poznanej koleżanki w żadnym temacie, bo już zobaczył, że nawet jeśli próbował, to ta z rentgenem w oczach wyłapywała każdy bullshit, który pchał mu się na usta.
-Ja wiem. -uśmiechnął się. Oczywiście, że powiedziałby, że bardziej jest odważny! Inna sprawa, że Callie i Blanche kłóciłyby się, że bardziej jest głupi i ... coś w tym niestety było. Choć bardziej się naśmiewał i był pewien, że barmanka zdawała sobie doskonale z tego sprawę, choć nie miała jeszcze najmniejszej okazji na to, aby zobaczyć jak ten potrafi być poważny i nie tylko w aspekcie, że nie cieszy mordki. Potrafił stanąć na wysokości zadania, a także udawać, że ma kij w tyłku, jak na każdego dobrego prawnika przystało.
-Przed chwilą mówiłaś, że nigdy nie zrobisz nic czego nie da się napić, czy coś, więc tak jakby... Kłóci się to z tymi obietnicami-powiedział. On sam nigdy w gastro nie pracował, powiedzonko Callie znał, ale.... chyba faktycznie był debilem, bo nie chciało mu się wierzyć, że faktycznie ktoś tak robi, w takich lepszych lokalach, w których on bywał. W jakiejś spelunie, czy budce z hamburgerami. No ale kto wie, co tam się dzieje w gwiazdkowych restauracjach. Podobno w takich miejscach występuje wyjątkowo, godna tej gwiazdki ludzika z opon, patologia. Co miałoby sens, bo tak samo dzieje się przecież w wyższych sferach.
-Nie nazwałbym tego nieudanym eksperymentem, Callie, znasz mnie przecież!-No przecież, że go nie znała, ale takiego drina nie mógł powiedzieć, że o jezus maria, zdarzyła się awaria.
Co się działo dalej, nieco zaskoczyło Wrena. Nie spodziewał się, że w takich miejscach pojawiają się takie osoby, no ale jak widać, był jeszcze młody i nie wiedział wiele o życiu. Zwłaszcza, że rzeczony Robert wydawał się być stałym bywalcem w moonlight i jego występny nikogo już nie gorszyły. Wren jednak widział go po raz pierwszy, a Blanche nigdy nie wspominała o tym aparacie. -Ej, Callie, nie mówiłaś, że macie krewetki w karcie-uśmiechnął się do barmanki, porównując przyrodzenie pana ekshibicjonisty to tego małego, zakręconego żyjątka. Na głos tego nie powie, ale w takich sytuacjach naprawdę cieszył się tym, czym go bozia obdarzyła. A że wiedział, że ekshibicjonistę najłatwiej speszyć krytykując to, co czym tak się chwalił, więc Rhodes nawet nie próbował ściszać głosu, aby nikt go nie usłyszał.
Czy Wren stracił apetyt? Chyba nie bardzo, zwłaszcza że nic co miał na talerzu nie przypominało tego, co właśnie widział. Choć może był hm... wybity z rytmu, swoich myśli i śmieszków, które uskuteczniał z kobietą. -Powiedz mi... Chwalisz się, czy żalisz?-znowu durnowato się uśmiechnął, bo choć obiło mu się o uszy, że panie wcale nie podziwiają siurków z taką pasją, jak wydaje się mężczyznom, którzy rozsyłają swoje dickpicki na lewo i na prawo. Wren był dickpicową dziewicą! A przynajmniej tak sądził, bo nie dałby sobie siusiaka uciąć, że nie zrobił nic głupiego po pijaku, jak był na studiach. Było to jednak bardzo mało prawdopodobne. Nic sobie uciąć nie da, ale mógłby ewentualnie założyć się o ogolenie się na zero. Włosy odrosną, w przeciwieństwie do innych części ciała. A paznokieć to za mało ekscytująca rzecz, aby mieć problem ze stratą...

callie carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Może jednak Wren nie był wcale taki głupi, bo przynajmniej dobrze się poznał na Callie, nie pajacował i nie utrudniał jej pracy. Za bycie miłym klientem już dostał bonusowe punkty, przynajmniej mogła się z nim pośmiać i trochę pobawić swoją pracą, a dzięki temu czas zmiany mijał po prostu szybciej.
- Chyba na zawsze obrzydziłeś mi krewetki - jęknęła niezadowolona w stronę Wrena. Choć jego porównanie było trafne, wolała tego nie widzieć i sobie nie wyobrażać, bo żyć w Australii i nie korzystać z dobrodziejstw owoców morza? Przecież to byłby dopiero koszmar. A pytanie zadał jej chłop całkiem trafne, więc przystanęła przed nim i zastanowiła się widocznie przez chwilę.
- - Hmm… Chyba zależy, jak kto się zaprezentował - wyszczerzyła się bezczelnie, dając mu jasno do zrozumienia, że prowadziła swój własny prywatny ranking siurków, które pokazano jej niekonsensualnie. A co! - Z jednej strony: żalę, bo wszystkie są jakieś takie… Ech - wzruszyła ramionami. - Powiem w ten sposób: widzisz czasem zdjęcie wyjątkowo brzydkiego dziecka w social mediach i podpis rodzica, że to najpiękniejszy, najsłodszy bąbelek na świecie? - spytała. - Z krewetkami jest tak samo. Własna nie wydaje się taka zła, cudza - jeśli się ma na nią ochotę - też jest spoko. Może krewetki w ogóle nie są zbyt ładne, ale jeśli się człowiek wcześniej przygotuje na to co zobaczy… To nie jest traumatycznie.
Zaśmiała się wesoło i musiała Wrenowi na chwilę zniknąć, ponieważ przy jednej z kas pojawiła się kilkuosobowa grupa świętująca czyjeś urodziny. Zajęło jej kilka minut obsłużenie tego towarzystwa, bo każdy zażyczył sobie innego drinka, zatem Wren mógł w spokoju dokończyć swoją rybę - jeśli nadal planował ją dokończyć. Po tej krótkiej przerwie Callie wróciła do niego, chcąc doprowadzić swoją wcześniejszą wypowiedź do brzegu:
- - Poza tym, wiesz co jest najgorsze w oglądaniu niechcianych zdjęć krewetek? Ten brak szacunku. Ale nie w tym, że pokazujecie nam swoje genitalia bez pytania, tylko w tym, że macie nas za idiotki - na moment skierowała na niego palec w oskarżającym geście. - My znamy te wszystkie wasze sztuczki. Zdjęcia od dołu, bez skali, albo z wypozowanym chwytem, i te viralowe fryzury, i tryb szerokokątny… - wymieniała niestrudzenie, wyraźnie rozbawiona tym jak bardzo mężczyznom zależy, żeby sprzęt na zdjęciu wydawał się gigantyczny. - Z drugiej strony, mogę się pochwalić tym, że widziałam kilka naprawdę ciekawych sztuk w swojej barmańskiej karierze. Naprawdę, wyjątkowych - puściła mu oczko. O co mogło chodzić? Co sprawiało, że jedna kreweta na tysiąc okazywała się szczególna? Tego mu nie powie, przynajmniej nie dzisiaj. Może kiedyś, jak zdobędzie jej zaufanie. Zerknęła na ścienny zegar i zobaczyła, że za dwie minuty wybije pełna godzina: koniec jej zmiany. Dzięki Wrenowi ostatnia godzinka w pracy nie była tak męcząca, była mu więc wdzięczna. - Zaraz kończę. Wystawić ci rachunek, czy zawołasz później mojego kolegę? - zagadała już bardziej poważnie, bo jego otwarta transakcja była teraz przypięta pod jej login pracowniczy w kasie i - wiadomo, musiała ją albo uregulować i zamknąć, albo przepisać do drugiego barmana na zmianie. W międzyczasie wyciągnęła spod baru serwetkę i długopis. Napisała na niej swój numer - nie, nie zostawiła buziaka ze szminki! - i położyła na blacie przed nim. - Jestem ciekawa tej historii z kangurem - zaprosiła go do koleżeńskiego kontaktu z delikatnym uśmiechem. - ale jak się dowiem, że rozdajesz mój numer albo dostanę od ciebie choć pół zdjęcia krewetki, przysięgam, cukiereczku... Zemsta będzie dotkliwa.

Wren Rhodes
sex on the beach
-
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wren nie był wcale głupi! Był całkiem inteligentny i wykształcony, jeśli chodzi o book smart, a i street smart był całkiem, choć czasem zachowywał się tak, jakby nie wszystkie klepki były na swoich miejscach, bo lubił śmieszkować. I to nie tak, że jemu to tak przypadkiem wychodziło, bo większość głupich tekstów i zachowań była przewidziana. Wiedział, że życie z kijem w dupie jest ciężkie i nie chciał być tacy jak zmurszali, nudni prawnicy z kancelarii, w której pracował. Jeśli usłyszałby, że jest mało kłopotliwym klientem, to zrobiłoby mu się miło na serduszku (w końcu klient w krawacie to klient mniej awanturujący się), a jakby jeszcze usłyszał, że szybciej czas mija przy nim, to już w ogóle!
-To nie ja, to Robert-powiedział. No co, on nazwał tylko rzeczy po imieniu. Nie wiadomo, co w Australii jest gorsze, wstręt do owoców morza, które na co dzień pływały w oceanach w pobliżu, więc można było liczyć i na różnorodność i na świeżość i na całkiem niską cenę. Z drugiej strony... Mężczyźni, zwłaszcza ci surfujący również byli towarem eksportowym na cały świat. I źle mieć uraz do jednego, jak i do drugiego.
To co słyszał teraz Rhodes, to była naprawdę gruba rozkmina! Nie sądził, że kobiety aż tyle myślą o cudzych penisach! Jednak człowiek uczył się przez całe życie. -Ale że facet uważa, że jego krewetka jest ładna a Ty tego nie widzisz, czy jak?-no wyłapał moment, kiedy barmanka mówiła coś "o swojej krewetce" jakby sama posiadała. A Wren myślał, że kobiety jednak ich nie posiadają! A Callie napewno była kobietą, on to czuł w trakcie rozmowy, plus nie posiadała jabłka adama. -No nie wiem, może coś w tym jest, ale wiesz... Ja nigdy na takie tematy nie myślałem. W sensie o cudzych, o oglądaniu z zaskoczenia i tak dalej-stwierdził. On nie wysyłał zdjęć swojego przyrodzenia, więc nawet z tej strony tej sytuacji nie znał. I nie, to nie dlatego, że to obok krewetki tygrysiej nawet nie leżało. Po prostu nie uważał to za coś, co ma sens, nie leżało w wachlarzu jego podrywów.
Tak, korzystając z przerwy, Wren sobie spokojnie konsumował i rybę z frytkami, jak i swojego ultra babskiego drinka w cienkim i wymyślnym szkle. Nie miał z tym najmniejszego problemu, że brunetka jednak była w pracy i musiała się zajmować wszystkimi, niech pracuje, w końcu wdała się z nim w rozmowę głównie dlatego, że nie była mocno zajęta.
-Przepraszam?-powiedział niemal krztusząc się frytką, gdy został jako przedstawiciel rodu męskiego oskarżony o jakąś niecną znajomość magii fotografii! Bo to przecież nie było nic złego! Laski też robiły sobie specjalnie zdjęcia z boku, z brzydszą koleżanką, czy jeszcze korzystając z innych filtrów i tym podobnych! No ale nie zamierzał poczuwać się do tych zarzutów, mógł najwyżej jej przemyślenia przekazać swoim kumplom.-No ale to coś złego, że każdy chce na zdjęciu wyglądać jak najkorzystniej?-No właśnie, co było w tym złego? Przecież fakt wybierania najładniejszego zdjęcia wcale nie musiał znaczyć, że ktoś ma kompleksy czy problem z własną samooceną.-Ale tak przy barze? To niehigieniczne, nie mów na głos, bo przyjdzie sanepid i zakończy tą imprezę-puścił jej oczko, a słysząc następne słowa kobiety, aż sam spojrzał na zegarek. Nie miał pojęcia, kiedy czas minął! No może poza zamieszaniem z Robertem, bo wtedy stworzyło się pewien rozgardiasz, kiedy minuty na pewno upłynęły.-Nie, poproszę rachunek. Obawiam się, że Twój kolega nie utrzyma takiego poziomu obsługi, do jakiego mnie przyzwyczaiłaś.-stwierdził, pochlebiając Callie przy okazji.
-Ouu, to chyba ja Tobie powinienem dawać napiwki, a nie Ty mnie-uznał za numer telefonu za istny prezent dla niego. -No nie mów, że tym wspomnieniem o kangurze wzbudziłem u Ciebie taką ciekawość! Ale kiedyś Ci o nim opowiem, żaden problem-powiedział wyciągając od razu telefon i wpisując numer do urządzenia. Chusteczkę by zaraz zgubił. -Dzięki za miły wieczór-powiedział do barmanki, rozliczając się z nią i zostawiając jej napiwek, oczywiście. Po tym się pożegnał z Carter, samemu kończąc swojego drinka i dopiero zawijając się do domu.

/ztx2

callie carter
ODPOWIEDZ