Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Zoey kiwnęła głową przytakując. Miała dość dobre relacje z rodzeństwem jak i ze swoimi rodzicami, ale to też nie tak, że widywali się ze sobą codziennie czy nawet co tydzień. Każdy z nich miał swoje życie i częściej jednak spotykała się z matką niż z ojcem i braćmi. - Moi bracia kiedyś byli strasznie opiekuńczy względem mnie, co łączyło się z tym, że nie za bardzo chcieli żebym siedziała z nimi w pokoju, gdy przyłazili do nich koledzy... znaczy, oni to nazywali opiekuńczością, żeby żaden z nich się do mnie nie przywalał, ale ja wiem, że tak naprawdę mnie tam nie chcieli, żeby młodsza siostra nie robiła im przypału - uśmiechnęła się lekko do samego wspomnienia, bo uważała swoje dzieciństwo za czas bardzo beztroski i czasem chyba chciałaby do niego wrócić. Nie żeby teraz miała jakieś wielkie problemy, bo nie ma się co oszukiwać, ale praca była jej jedyną odpowiedzialnością. Nawet pieniędzmi nie musiała się martwić, bo i tak je miała. - To znaczy? Coś z nim nie tak? - Zapytała, bo teraz się zainteresowała co jest nie tak z tym chłopakiem. Czy jest na coś chory czy coś. W sumie wyglądał jakby był, ale nie chciała tego na głos mówić. Z drugiej strony był też trochę przystojny w jakiś bardzo dziwny sposób wręcz dla Zoey niezrozumiały. - Pewnie mówi, że Ty jesteś najlepszą siostrą jaką mógłby sobie wymarzyć - jak znam Bruna to właśnie tak mówi, w końcu nie bez powodu nazwał swoją łódkę jej imieniem. - Jakbym go poznała to co ciekawego, by mi o Tobie opowiedział? Jakie masz kompromitujące historie z dzieciństwa? - Wiadomo, że nikt tak człowiekowi nie zrobi siary i przypału jak jego własna rodzina. Zoey była ciekawa jakim dzieckiem była Gaia i czy jakoś mocno się zmienił, gdy dorosła, czy raczej zawsze była typem osoby, której wszędzie pełno, bo na chwilę obecną tak ją właśnie odbierała. - Serio? To brzmi ciekawie... ale nie widujecie się u siebie w domach, tylko zawsze gdzieś na mieście? - U niej to nie było aż tak. Najczęściej widywali się w rodzinnej posiadłości, bo był to ich dom rodzinny i chyba każde z rodzeństwa lubiło tam wracać wbrew pozorów. Zoey zawsze tam czuła się najbezpieczniej i w trudnych chwilach zakopywała się w swoim starym pokoju. Miała tak przez kilka pierwszych dni po tym jak rozstała sie z Remigiusem. Nie chciała spędzać samotnie czasu we własnym mieszkaniu więc spędziła je z rodziną w domu.
Pokręciła głową. - Jeżeli był w zeszłym roku stawiany to jest okej, wtedy już był wymóg na nowe instalacje - powiedziała z lekkim uśmiechem, nie chciałaby zestresować Gai swoimi przytykami. - Powinnaś... jeżeli się Tobie podoba i czujesz się tu dobrze, to jest to najważniejsze, a reszta to już pierdoły - machnęła ręką, bo nawet jak się coś zepsuje to mając fundusze jakimi dysponowała Zimmerman mogłaby to szybko naprawić.
Wyszły w końcu na ogród i Zoey od razu podeszła do basenu żeby sobie usiąść na jego skrawku i rozejrzeć się dookoła. - Tak, z tym się zdecydowanie zgadzam - pokiwała głową. - Myślę, że idealnie do Ciebie pasuje, odnalazłabyś sie tu - była sobie w stanie wyobrazić Gaie kręcącą się zarówno po ogrodzie jak i domu. - Jaka jest wstępna ocena? - Zapytała mrużąc lekko oczy, gdy chciała popatrzeć na kobietę, bo słońce akurat przyświeciło jej prosto w twarz.

gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
-Wiesz… to jest właśnie taka opiekuńczość, której ja za bardzo nie rozumiem. – Spojrzała na Zoey. –Bo jakby nie patrzeć, to mogło tylko oznaczać, że ich znajomi byli naprawdę chujowymi facetami, nie? Bo jakby serio chcieli się tobą zaopiekować to właśnie chcieliby, żebyś zakochała się w kimś porządnym, a jednak swoich kumpli znali najbardziej. Prawda? – Spojrzała na Zoey oczekując potwierdzenia, że kobieta rozumie jej tok rozumowania. –No tak czy siak ja tam zawsze mojemu Brunkowi dawałam znać, która moja koleżanka jest super, albo który kolega byłby nim zainteresowany. – Dzieci Zimmerman to takie dwa biseksualne pisklęta, że pewnie rodzice zmuszeni byli do tego, żeby do rodowego herbu dodać barwy biseksualistów, albo niewielką flagę. Jak już mieli wpływ na to jakim rodem był ród Zimmerman, to upewniali się też, żeby wszyscy wiedzieli, że są tolerancyjną rodziną. A przy takich dzieciach to nie mieli za bardzo wyboru.
-Nie. Nie sądzę. Jest… jest normalny. Po prostu dźwiga na barkach ciężar tego, że wiesz… że musi przedłużyć nasz ród. – Dobra, wymyśliła coś na szybko, bo wczoraj oglądała serial kostiumowy. A nie chciała już nazywać Bruna specyficznym. Był specyficzny, ale był też cudowny. Nie ma tu o czym dyskutować. –Wyczułabym jakby mówił coś innego. – Popukała się palcem w okolicach serca nawiązując do tego, że łączyła ich nierozerwalna, bliźniacza więź. –Nie opowiedziałby nic kompromitującego. – Posłała jej szeroki uśmiech. Bruno opowiedziałby takie historie, jakby wiedział, że musi coś opowiedzieć, żeby kogoś spławić z dala od jego siostry. W przypadku Zoey opowiadałby tylko najlepsze historię. –Ja bym mogła coś powiedzieć, ale myślę, że na to jeszcze za wcześnie. – Puściła jej oczko. To, że ona czuła się komfortowo i pewnie z Zoey nie oznaczało, że Zoey czuła to samo. A Gaia była bardzo ostrożna w takich kwestiach. Nie opowiadała swoich sekretów byle komu.
-Nie, nie. Nie na mieście. W rodzinnej posiadłości. W sali jadalnej. Jedzenie szykowane przez wynajętych szefów kuchni. – Wyjaśniła, bo może wcześniej nie wyjaśniła tego jaką wagę przywiązuje jej rodzina do tego, że jednak mają szlachetną krew. Gaia i Bruno może tak niekoniecznie. Ale rodzice już tak. Rodzice w sumie trochę musieli. Gaia i Bruno na upartego też, ale rodzice byli dosyć pobłażliwi. Tak bardzo kochali swoje biseksualne dzieci. –U siebie w domach nie, bo ja dopiero kupuję mój dom, a Bruno mieszka na łodzi, a żadne z nas nie wyobraża sobie naszych rodziców pijących herbatę na tej łodzi. – Nawet sobie zachichotała, bo w sumie ten widok musiałby być naprawdę komiczny.
-Myślę, że go wezmę. – Skinęła głową. Nie był jakiś obrzydliwie wielki. Miał super ogród, basen, było dużo przestrzeni, sąsiedzi byli daleko. Domyślała się też, że jej sąsiedzi będą również bogaci, co oznaczało, że nie będzie miała wizyt wścibskich sąsiadek. Wszystko brzmiało idealnie. –Będzie mi ciężko pogodzić się z tym, że nie będę widziała już mojej agentki nieruchomości, ale trudno. – Uśmiechnęła się smutno i zerknęła w stronę salonu, gdzie widziała kawałek osoby Freyi Y. Może Gaia zwlekała z kupnem domu, bo chciała sobie obserwować swoją agentkę, eh. Ciężkie wybory, piękni zamężni ludzie. Co tu robić?
-To mam akurat zapisane na telefonie. – Wyjęła swój telefon i pokazała kwotę Zoey. Nie wiem ile to mogło kosztować, ale podejrzewam, że to kwestia milionów, ale chuj wie ile, więc po prostu zostawię to tak. Nie chcę wymyślać, ale zgadują, że na pewno nie powyżej 5 milionów. –To dobra cena za taki dom? – Zapytała, bo Zoey ewidentnie się znała, a Gaia nie.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- Może nie mieli porządnych kupli - wzruszyła ramionami, bo taka opcja też była. W końcu każdy z nich był wtedy młodym głupkiem, a w takim wieku wiele durnot jest w stanie człowiek zrobić. Większość nastoletnich mężczyzn nie grzeszyła rozumem. Z drugiej strony to by źle świadczyło o jej rodzeństwie, gdyby się z jakimiś debilami widywali i bawili. Zoey nigdy tego nie zrozumie, ale w sumie to nie musiała. Zmarszczyła czoło słuchając jej kolejnych słów. - Przedłużenie rodu? Serio, ktoś się teraz jeszcze takimi rzeczami martwi? - Zapytała, bo może do Niemiec jeszcze nie doszły te współczesne zwyczaje, gdy nikt się nie przejmował takimi rzeczami jak przedłużanie nazwiska. Szczególnie, gdy coraz częściej ludzie nie decydują się na małżeństwa ani posiadanie potomstwa. Nie wszyscy są tacy jak Zoey i Gaia, które już na tak wczesnym etapie znajomości ustaliły ile będą mieć dzieci i papug. - Żeby przedłużyć ród to musi sobie znaleźć porządną partię., czy już kogoś ma i szykuje się Wam weselicho? - Nie, ona nie była zainteresowana, bo jak tak patrzyła na tego chłopaka to widziała coraz bardziej, że coś jest z nim nie tak. Miał zbyt sympatyczną twarz. Zoey nie ufała takim mężczyznom. - Yhym... okej, to w takim razie zapytam o to później - po pierwsze cieszyła się, że kiedykolwiek jeszcze sie zobaczą. a po drugie naprawdę była ciekawa głupotek jakie Gaia robiła jako dziecko.
- Może ją gdzieś zaproś? - Zaproponowała i trochę jej się zrobiło smutno, bo wyszło na to, że źle odczytała intencje kobiety i ta jednak była zainteresowana bardziej swoją agentką. - Ładna jest - przyznała i uśmiechnęła sie, bo nie chciała żeby Gaia zauważyła, że Zoey to w jakiś sposób zabolało. O nie, tak się bawić nie będą. - Bierz, na bank będziesz zadowolona, już wiedze jak leżysz tu przy basenie z drinkiem w ręku - tak, była w stanie bardzo szybko to sobie wyobrazić. No i później Gaia wszystkie formalności załatwiła z ładną panią to pewnie jeszcze chwilę pogadały, może pojechały na kawę i rozstały się z uśmiechami na twarzy.

2xzt
gaia zimmerman
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
ODPOWIEDZ