rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.

[akapit]

DWADZIEŚCIA

Zanim przyjechała do Lorne Bay, łudziła się, że to miejsce pozwoli jej lepiej zrozumieć samą siebie. Łudziła się, że w końcu będzie miała okazję dowiedzieć się czegoś więcej o własnych korzeniach, a dzięki temu poczuje z tym miasteczkiem jakąś więź, która jednocześnie pozwoli jej nieco skuteczniej rozwinąć skrzydła w pracy, w której ostatnio, jak jej się wydawało, zawodziła. Dopięła sprawy z odziedziczoną farmą, przeniosła się do podstarzałego domu, który nawet zaczęła nieco reperować, ale prędko zorientowała się, że przyjazd tutaj wcale nie miał być usłany różami. Odkąd tylko się tu pojawiła, miała to nieodparte wrażenie, że lokalni mieszkańcy wcale nie podchodzili do niej z sympatią, a fakt, że tuż za jej płotem mieszkała rodzina, z której przedstawicielem jej relacje dodatkowo się skomplikowały, niczego jej nie ułatwiał. Po kilku miesiącach życia w Lorne Bay Gayla była tym zwyczajnie zmęczona i niejednokrotnie już zastanawiała się nad tym, czy nie powinna przypadkiem się z tej pułapki wydostać. Wydarzenia, które rozegrały się w ostatnich dniach, dodatkowo ją w tym przekonaniu utwierdziły, a jednocześnie nie mogła zaprzeczyć temu, że było w tym miejscu coś, co sprawiało, że wcale nie chciała się tak prędko poddać.
Potrzebowała więc rady. Potrzebowała kogoś, kto podpowiedziałby jej, jak powinna się w tej sytuacji zachować, a jednocześnie potrzebowała też po prostu przyjaznej twarzy, która nie odepchnęłaby jej przy pierwszej okazji. Z jakiegoś powodu zdecydowała się więc zwrócić ku osobie, która jako pierwsza przywitała ją w tym miasteczku, i której nie mogła odmówić przyjaznego usposobienia. Czy to czyniło ich dwójkę przyjaciółmi? Najpewniej niekoniecznie, a jednak w obliczu tego, jak niewielkie wsparcie tutaj miała, Gayla obdarzyła Wrena szczególną sympatią. - Dlaczego barmani, widząc kobietę, zawsze wychodzą z propozycją kolorowego drinka? - zapytała, kiedy wróciła do ich stolika z dwoma napojami – piwem dla niego i bezalkoholową odmianą tego samego napoju dla siebie. Choć z reguły nie odmawiała sobie alkoholu, po wydarzeniach sprzed kilku ostatnich dni, nie zamierzała zbyt prędko po niego sięgać. - Czasami tęsknię za barami w Brisbane - wspomniała, po czym usadowiła się wygodnie na swoim krześle. Tak w zasadzie to nie tęskniła za konkretnymi miejscami, a raczej za tym, jak się w nich czuła. Tam wcale nie odnosiła wrażenia, że ludzie spoglądali na nią jak na intruza i, co ważniejsze, nie brakowało jej komfortu. O Lorne, niestety, nie mogła powiedzieć tego samego.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#5

Liam zdecydowanie nie był wieloletnim mieszkańcem Lorne Bay. Może było mu nieco lepiej w związku z tym, że swoje dzieciństwo i młodość spędził w innym, choć na pozór podobnym miasteczku? Gdy się wyprowadził na Studia, to również nie do wielkiego miasta. W końcu New Heaven w Stanach również nie było żadnym centrum świata, a było głównie nastawione na studentów. Jednak wiedział, że przeprowadzka w każde nowe miejsce, zwłaszcza tak różne, może być problematyczna. Niekoniecznie zła, ale skomplikowana i wymuszająca wiele nowych zachowań czy przyzwyczajeń.
Gayle znał już jakiś czas. Przyjaźnią tego nie mógł nazwać, bo spędzali ze sobą zdecydowanie zbyt mało czasu, czy to bezpośrednio i osobiście, czy też pisząc na jednym z wielu komunikatorów. To, że nie byli przyjaciółmi z krwi i kości, nie znaczyło, że nie mogli jednak raz na jakiś czas umówić się na piwo! Pewnie, z większością swoich klientów umawiał się najwyżej na kawę i to tylko po to, aby obgadać powód ich współpracy, ale z kobietą było inaczej. Po pierwsze, już od pewnego czasu oficjalnie nie łączyło ich nic służbowego. A mieszkając w jednym, nie za wielkim miasteczku, trudno na siebie nie wpadać.
-Bo te są smaczne i droższe niż cola z cytryną?-zapytał, właściwie nie znając konkretnego powodu, dlaczego barmani to robili. On nigdy w takim miejscu nie pracował. Miał to szczęście, że pozycja społeczna jego rodziców, a właściwie ojca, który wolał wysyłać przelewy zamiast spotkania z synem, że nie musiał dorabiać ani w liceum, ani w trakcie studiów. A gdy już miał papiery, to od razu dostał posadkę w kancelarii. On sam właściwie nie miał nic przeciwko temu, aby napić się drinka jako mężczyzna, choć jego ulubione nie posiadały palemki w sobie. -Mówiłem, że mogę ja podejść po coś do picia-powiedział, choć zdążyli już ustalić, że on się kopsnie do baru po następną kolejkę. W końcu skoro już się umówili to nie na pół godziny.
-W Brisbane nie byłem nigdy w żadnym barze. Czym się różni od tego, naszego lokalnego baru?-zapytał. Bywał w Cairns, bywał też w Melbourne i pewnie w kilku innych miejscach, nawet w amerykańskich barach bywał nie raz nie dwa i musiał przyznać, że nie widział jakiejś wielkiej różnicy pomiędzy nimi a tym na osiedlu, gdzie Rhodes mieszkał. Najczęściej tu bywał właśnie z tego powodu, że było blisko, choć w Lorne Bay wielkiego wyboru generalnie nie było.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Teoretycznie powinna być przyzwyczajona, prawda? Znała uroki Australijskich miasteczek, a to, do którego trafiła, nie mogło aż tak drastycznie różnić się od tego, gdzie przebywała dotychczas, prawda? Jasne, Brisbane było znacznie większe od niewielkiego Lorne Bay, a Gayla zupełnie nie była przyzwyczajona do codzienności, która opierała się na opiece nad zwierzętami i doprowadzaniu do porządku farmy, ale hej, nie było to przecież coś, czego nie mogłaby się nauczyć, prawda? Właśnie z takim nastawieniem dotarła do tego miasteczka, po drodze popełniając wiele błędów, jednak te nie powinny umniejszać jej zaangażowaniu. Tym, co odrobinę je przygasiło, był kontakt z lokalnymi mieszkańcami, który wiele pozostawiał do życzenia. A zważywszy na to, że nie miała tu nikogo bliskiego, nie miała też do kogo zwrócić się z prośbą o rozmowę. I może właśnie dlatego nieco wykorzystywała znajomość, którą zagwarantował jej testament dziadka. Wierzyła jednak, że gdyby Wren uważał jej propozycję za narzucanie się, zwyczajnie by jej odmówił. Nie sprawiał jednak wrażenia wrogo nastawionego, a wieczór z kimś, kto był jej chociaż w minimalnym stopniu przychylny, był dokładnie tym, czego Farnham właśnie teraz potrzebowała.
Zmrużyła lekko oczy i lekko pokręciła głową. Okej, z tym drugim mogła się zgodzić, ale czy kolorowe drinki rzeczywiście w jej mniemaniu uchodziły za smaczne? No w zasadzie niekoniecznie. Nie uznała tego jednak za na tyle istotne, aby o tym wspominać. - Czyli piwo ci nie pasuje? - zapytała niepewnie, teraz też bez przekonania spoglądając na szklankę, którą mu podała. Nie znali się dobrze, zatem Gayla niewiele wiedziała o jego preferencjach i niewykluczone, że opierała się na tym, co wydawało jej się, że o mężczyznach wie. A miała wrażenie, że większość lubiła piwo! - Przede wszystkim tym, że nikt cię tam nie zna - stwierdziła, lekko wzruszając ramionami. - Nie musisz się przejmować ciekawskimi spojrzeniami i plotkami, które rozejdą się po okolicy kolejnego dnia. Poważnie, odkąd tu przyjechałam, mam wrażenie, że niczego nie da się zrobić, bez znalezienia się na językach. Nie przeszkadza ci to? - zapytała, będąc ciekawą jego spojrzenia na sprawę. Ale może w jego przypadku wyglądało to inaczej? Może mieszkał w dzielnicy, w której ludzie zajmowali się tylko sobą? Gayla, niestety, wylądowała pośród samej starszyzny, a przez to często czuła na sobie ich oceniające spojrzenia. Nie mogła powiedzieć, żeby było to przyjemne.

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie ma chyba co porównywać wielkiego, czy jakiegokolwiek miasta do miasteczka, takiego jak Lorne Bay. Nie oszukujmy się, to były zupełnie różne światy i wystarczyło wsiąść w auto i pojechać do Cairns. Tam się było już jednym z wielu mieszkańców, człowiekiem, którego nikt nie poznaje, plotki się nie ciągną i tak dalej. I to właśnie był wielki plus ich miasteczka. To, że każdy się znał, że można było wyjść w dowolne miejsce i miało się do kogo otworzyć usta, jak i to, że można było w tak prosty sposób uciec od tego. Życie na farmie? Co do tego to Wren nie potrafił się odnieść on nawet nie miał małego domku na osiedlu pięknych ogrodów, gdzie każdy pieli co sobotę rano i grilluje po południu. On mieszkał w bloku, zupełnie jakby mógł w każdym innym mieście, niezależnie od wielkości. Dla niego takie rozwiązanie było najlepsze, w końcu był singlem - po co mu dwadzieścia pokoi i ogród? Niekoniecznie będzie tam mieszkał zawsze, ale na ten moment nigdzie się nie ruszał.
-Pasuje, spokojnie. -odpowiedział z miejsca. Dobre piwo nie było złe, choć nie każde aspirowało do takiego określenia. Nie był fanem jakiś ciemnych, mocnych porterów, ale jasne piwo, jakie Gayla mu przyniosła, zdecydowanie trafiało w jego kubki smakowe.
-Nie zawsze to jest plus-skwitował od razu. Pewnie nikt nie lubi jak sąsiedzi rozmawiają o tym, że się miało znów gości, czy że wyjątkowo wiele kobiet odwiedza takiego Wrena. Choć nie dało się ukryć, że bycie totalnie anonimowym w każdym miejscu było równie uciążliwe i działało destrukcyjnie na człowieka.-Szczerze? Ani trochę. Ale też nie czuję się obserwowanym jak przez plotkarę-powiedział. Skąd znał to porównanie? A kto w wieku zbliżonym do niego nie słyszał lub nie oglądał serialu w czasach jego świetności? Znał swoich sąsiadów, choć jak się okazało, wcale nie tak dobrze jak sądził, skoro dopiero niedawno poznał Sage. Spojrzał na Gaylę i na to, jak opowiada, czy zarzuca kolejne rzeczy Lorne Bay.
-Bardzo się pomylę jak powiem, że ani trochę Ci się tu nie podoba i żałujesz, że pomogłem Ci przejąć spadek?-roześmiał się. Zaczął się zastanawiać ile dokładnie czasu minęło od ich pierwszych spotkań i czy to już jest jakiś okres czasu po którym faktycznie wyrobić sobie konkretne zdanie.

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Gayla także była przyzwyczajona do innego życia. W Brisbane nie skupiała się na terenie wokół własnego domu, bo tego praktycznie nie posiadała. Nie potrzebowała tego, ponieważ jej uwaga i tak ograniczona była głównie do niewielkiego mieszkania i dzierżawionej pracowni, w której spędzała większość wolnego czasu. Była człowiekiem, który tkwił w czterech ścianach, ponieważ właśnie tego wymagała od niej jej sztuka – dokładnie ta, która w jej odczuciu nie wychodziła jej ostatnio najlepiej, co było jednym z powodów, dla których zdecydowała się dać Lorne Bay szansę. Chciała też nieco więcej dowiedzieć się o własnych korzeniach i odkryć miejsce, z którego wywodzili się jej rodzice, ale zgodnie z obserwacjami Rhodesa, to miejsce nie spełniło jej oczekiwań. Mało tego, podburzyło cały ten entuzjazm, z którym tutaj przyjechała, dlatego nie, nie umiała wypowiadać się o tym miejscu przychylnie. Jak dotąd nie spotkało jej tu przecież nic, co mogłaby określić mianem pożądanego, ale może po prostu pozostawała na to ślepa? Może była do tego stopnia zniechęcona, iż zwyczajnie nie zauważała tego, co było dobre? To również była jakaś możliwość.
Uśmiechnęła się łagodnie, najwyraźniej zadowolona z tego, że nie popełniła wielkiej gafy z napojem, dlatego już moment później sięgnęła po swoją szklankę i upiła kilka łyków złotego płynu. Jednocześnie uniosła ku górze jedną brew, słuchając uważnie tego, co miał jej do powiedzenia. No tak, ona też nie lubiła anonimowości, a jednak wydawała się ona po stokroć lepsza od niechętnych spojrzeń, które ludzie posyłali w jej stronę. Ciężko było znaleźć tu złoty środek. - Powinieneś poznać moją sąsiadkę. Podejrzewam, że była dla niej inspiracją - rzuciła z przekąsem, ale chwilę później uśmiechnęła się pod nosem. Niewykluczone, że odrobinę demonizowała starszą panią, ale wszystko przez to, że naprawdę była ciekawska! Gayla natomiast najwyraźniej zupełnie nie potrafiła kryć się z własnymi odczuciami, skoro Wren tak szybko ją rozszyfrował. Gdy poruszył ten temat, nerwowo skubnęła palcami swoją szklankę, a później lekko pokiwała głową na boki. - Nie wiem. Po prostu nie wygląda to do końca tak, jak się tego spodziewałam. Myślałam, że będzie tu jakoś… lepiej. No i że dowiem się czegoś więcej na temat swoich dziadków, a w zasadzie nie znalazłam nic, poza starymi albumami. No i miałam tu rzeźbić, a na to w ogóle nie mam czasu, bo te cholerne kozy cały czas mi wszystko utrudniają. Wiesz, że potrafią pożreć oponę? Myślałam, że to żarty, ale ostatnio sama byłam świadkiem - wyrzuciła to z siebie niemal na jednym tchu, co sugerowało, że naprawdę była pod wrażeniem. I najwyraźniej naprawdę miała wcześniej zbyt duże oczekiwania, przez co nie była w stanie się tu odnaleźć. Może jednak to ona była tą, która powinna je obniżyć?

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nawet osoby, które lubią zmiany i stagnacja brzmi dla nich jak najgorsza tortura zdają sobie sprawę z tego, że nie zawsze za rogiem jest lepiej. Nie bez powodu mówi się, że lepsze jest wrogiem dobrego. Gayla nie powinna się stresować i uważać tej przeprowadzki za porażkę. Można to w końcu nazwać nieudanym eksperymentem i zwinąć wrotki i wrócić do tego, jak w przeszłości wyglądało jej życie. Nikt nie miałby do niej przecież pretensji. Dziadkowie, którzy pewnie mieliby najwięcej do powiedzenia w tym temacie, po pierwsze nie żyli i głosu nie mieli, a po drugie.... Chyba nie chcieliby aby ich wnusia się męczyła, tylko chcieli dla niej jak najlepiej. Tylko podejmowanie każdej decyzji, zwłaszcza tak daleko idącej, nigdy nie było łatwe, bo wypadało spojrzeć na to trzeźwo. Wren na spokojnie wybierał miejsce, w którym zamieszkałby po studiach. Miał pewne oczekiwania, potem rozglądał się co okolica proponuje i zdecydował się na Lorne. Gdyby ktoś podjął wybór za niego, to mógłby nie być wcale szczęśliwy. Choćby jedynym tego powodem było właśnie to, że ktoś inny podjął za niego decyzje.
-Każde osiedle ma swoją plotkarę. Bardziej lub mniej pasującą do wizerunku z serialu-zaśmiał się, upijając łyk piwa. No może w jego bloku jakiejś całodobowej obserwacji nikt nie prowadził (albo robił to na tyle dobrze, że on sam się jeszcze nie zorientował), jednak jak spotykał kogoś na klatce to widział spojrzenia kierowane na niego, nieco oceniające, bardziej pytające. Nie nawiązał żadnych większych sąsiedzkich relacji poza tą z Sage, choć ona była tym wyjątkiem potwierdzającym regułę i sytuacją, która przeczyła wszelkim normom społecznym.
-Słuchaj Gayle, a myślałaś nad tym, aby po pierwsze znaleźć sobie kogoś do pomocy? Patrząc na wygląd niektórych farm w okolicy, jestem więcej niż pewien, że właściciele i mieszkańcy nigdy nie zhańbili się pracą przy zwierzętach-zaśmiał się. Trochę nie pasowała mu wizja bogatego, eleganckiego pana w szlafroku od Gucci'ego który sprząta kozie bobki. Oczywiście, nie wszyscy mieszkańcy Carmelian Land byli jakimiś snobami, bo w części budynków to już pewnie od dekad zwierząt nie było, ale Wren byłby niesamowicie zdziwiony, jeśli w okolicy nie byłoby nikogo, kto za jakąś opłatą nie chciał doglądać kóz Farnham, albo chociaż nauczyć jej jak to się robi. -A o Twoich dziadkach właśnie pani Plotkara mogłaby Ci powiedzieć, na pewno prowadzi monitoring nie od wczoraj. Takim ludziom język się rozwiązuje po kieliszku ajerkoniaku-zauważył, bo właśnie go oświeciło. Może to było rozwiązanie? Może Gayla za mało poznała mentalność Lorne Bay, tak od podszewki, aby móc to zrozumieć i poczuć się tu jak w domu? Nikt nie mówił, że sojuszników czy znajomych trzeba szukać tylko wśród ludzi we własnym wieku, będących bardzo podobnym do tego, jakiemu jest się samemu.
-A jeśli po próbach zadomowienia się dalej będziesz czuła się obco, to jestem pewien że za farmę możesz dostać naprawdę fajne pieniądze. -powiedział. Na nieruchomościach się nie znał, ale jakby była potrzeba, to na pewno znalazłby w swojej kancelarii, lub poza nią, kogoś, kto z miłą chęcią pomógłby w sprzedaży całej farmy i wszelkie administracyjne czy urzędowe obowiązki wziąłby na siebie

Gayla Farnham
rzeźbiarko-farmerka — własna farma
28 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Rzeźbi, lepi garnki z gliny, a w międzyczasie stara się ogarnąć chaos, którym jest odziedziczona po dziadku farma.
Jej codzienność nie prezentowała się najlepiej, a jednak nie czuła się źle dlatego, że obawiała się, iż ucieczką z tego miejsca mogłaby kogoś zawieść. Owszem, niekiedy podobna myśl pojawiała się w jej umyśle, ale najbardziej skupiała się jednak na własnych pragnieniach. Jako osoba, która nie wiedziała wiele na temat własnej historii rodzinnej, przyjechała tu, ponieważ chciała coś w tej kwestii zmienić. Chciała poznać własne korzenie i dowiedzieć się czegoś więcej o osobach, które mogły być jej bliskie, gdyby tylko potrafiły przekuć własną złość w coś innego. Gayla była ciekawa tego, jak wyglądałoby jej życie, gdyby wychowywała się właśnie tutaj. Problem polegał jednak na tym, że nie było obok nikogo, kto mógłby pomóc jej to rozszyfrować. Jej dziadkowie nie żyli, a jedyne, co po nich pozostało, to ta ogromna farma i pamiątki w postaci zdjęć, które o ich charakterach niewiele jej mówiły. Nic więc dziwnego, że na dłuższą metę była zwyczajnie rozczarowana. Właśnie dlatego zastanawiała się, czy powinna tu zostać.
Uśmiechnęła się łagodnie, nie zamierzając dłużej grymasić na to, jak wyglądała tutejsza codzienność. Wiedziała, że starsi ludzie miewali swoje dziwactwa, a wnikanie w życie sąsiadów mogło być jedną z ich ulubionych rozrywek, dlatego nie zamierzała tego oceniać. To znaczy, inaczej, oceniać może i to mogła, ale dalsze debatowanie na ten temat uznawała za bezcelowe, ponieważ ostatecznie i tak nie mieli na to żadnego wpływu. Była to jedna z tych rzeczy, które po prostu należało zaakceptować. - Nie wiem, czy to jest potrzebne. To znaczy, mam sąsiadów, którzy trochę mi w tym pomogli, ale nie chciałabym, żeby na dłuższą metę wyglądało to w ten sposób. Nie chcę być jedną z tych osób, które siedzą sobie wygodnie w domu, kiedy ktoś wykonuje za nich całą robotę. Zresztą, czymś musiałabym im zapłacić - zauważyła, po czym lekko wzruszyła ramionami. Jako osoba, której głównym źródłem utrzymania była sztuka, nie miała na koncie kokosów. Zwłaszcza ostatnio, kiedy to miała wrażenie, że wszystko, co wychodziło spod jej rąk, nadawało się do kosza. Tkwiła w martwym punkcie, z którego nie umiała ruszyć, a nadmiar obowiązków zdecydowanie w tym nie pomagał. Właśnie dlatego myślała, że mogło nie być to dobre miejsce dla niej. - Ale trzeba też dać im coś w zamian - zauważyła, po czym uniosła własną szklankę z piwem i upiła kilka łyków z jej zawartości. Pokręciła lekko głową, w ten sposób dając mu do zrozumienia, że z jakiegoś powodu czuła opory względem tego pomysłu. Może była zbyt nieufna? - Właściwie… Coraz częściej o tym myślę. Znalazłam już nawet agenta, ale jeszcze do niego nie dzwoniłam. To miejsce codziennie doprowadza mnie do szału, ale nie wiem, nie umiem tak z marszu z niego zrezygnować - wyjaśniła, lekko marszcząc przy tym nos. Uważała to za jakiś dziwny paradoks, którego logicznie nie potrafiła wyjaśnić. Może jednak w jakiś sposób zależało jej na tym miejscu?

Wren Rhodes
Prawnik — neelsen group cairns
31 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie ma co patrzeć na to, co sądzą inni, co robią inni i jak według nich, człowiek powinien się zachowywać. Do pewnego momentu, oczywiście. Każdy był inny, miał inne pragnienia i potrzeby i dopiero ludzie w ich wieku, to ich pokolenie zdawało sobie sprawę z tego, że niezależnie, czy się jest dobrym człowiekiem, czy dupkiem, jakich mało, to siebie trzeba stawiać na pierwszym miejscu. A jako, że byli dopiero pionierami tego podejścia, to mieli jeszcze wiele do nauczenia się. Wren od dawna nie patrzył, przez swoją, dość specyficzną sytuacje rodzinną, ale doskonale rozumiał, że u innych może być trudniej i ludzie nie są chętni aby to rozumieć. Także obawy Gayli sądził że rozumie, choć mogło być różnie, jako że sam tego nie przeżywał.
Ludzie tutaj byli różni, nowocześni, niemal tacy jak w wielkich miastach, no i starsi ludzie, wychowani z dziada pradziada na farmie, którzy mieli swoje przyzwyczajenia. Także to, że dziwili się nowej sąsiadce i chcieli się dowiedzieć o co kaman, nie było niczym dziwnym.
-Mówię o pomocy, nie wyręczaniu. Poza tym, ktoś Ci musi to wszystko pokazać, wyjaśnić i wytłumaczyć, co i jak. A poza tym, to byłby dobry powód do rozmowy, może kogoś byś poznała? Wydaje mi się, że to nie ten czas w historii świata, kiedy ktoś zajmujący się zwierzętami i farmą był z niższej klasy społecznej-nie koniecznie mówił o poznaniu jakiegoś potencjalnego chłopaka, ale znajomego. W końcu na brak zwykłych znajomości kobieta też narzekała, prawda? A kto wie, może uśmiechnęłoby się do niej szczęście, że dany parobek lata temu dorabiałby już na tej farmie i mógłby coś powiedzieć o jej poprzednich właścicielach? To było mało prawdopodobne, lecz w tym niewielkim miasteczku, wykonalne.
-Dlatego mówię, że przynieś jakiś likier, ciasto czy coś takiego. Starsi ludzie często są po prostu samotni, dlatego sama rozmowa z kimś, kto chce ich słuchać, będzie dla nich niczym nagroda. Przynajmniej tak niektórzy mówią. Kurcze, nie znam się na starych ludziach-powiedział, drapiąc się po czole. To mogło wypalić, ale mogło mieć też opłakane konsekwencje bo pani Wheterby, czy Pan Johnson mógłby pomyśleć że jest to zaproszenie do wtrącania się do życia Farhnam. A to byłoby istnym strzałem w kolano, którego nikt nie chciał.
-Nie wiem jak długo zastanawiałaś się nad tym, czy tu się przeprowadzić... Ale to na pewno są decyzje, które trzeba przemyśleć. -zauważył i wypił do końca piwo ze swojej butelki. Nie da się ukryć, że Wren sądził, że to spotkanie będzie bardziej towarzyskie i prowadzone w lżejszych tematach, ale nie miał problemu, aby porozmawiać na poważnie. Nawet jeśli jego wszystkie propozycje i przemyślenia zostaną uznane za głupie i z miejsca zanegowane. Na pewno Gayla potrzebowała popatrzeć na sytuację z innej perspektywy, a potem zadecydować, która jest lepsza.- Daj sobie czas. Powiedzmy dwa miesiące, albo miesiąc, jeśli jesteś niecierpliwa, żeby dopiero wtedy podjąć decyzję. Jeśli dalej będziesz chciała wyjechać, to droga wolna, ale daj szansę na to, aby Twoje wizje mogły się spełnić-zaproponował. Choć z drugiej strony... Skoro już była nastawiona na sprzedanie farmy i wyjazd z Lorne Bay, to raczej każdego dnia będzie będzie o tym myśleć.

Gayla Farnham
ODPOWIEDZ