właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
004.
Ich ostatnie przypadkowe spotkanie było bardzo niespodziewane, jednak zdecydowanie mogłaby to uznać za jedną z najmilszych niespodzianek, jakie ją spotkały. W ostatnim czasie pewnie znajdowało się nawet na pierwszym miejscu, a prawda była taka, że ogólnie nie miała specjalnie na co narzekać, bo w jej życiu nie działo się nic strasznego ani przeraźliwie smutnego. Niewiele jednak osób i rzeczy mogło najwyraźniej z nim konkurować, co odrobinę jej się nie podobało — naiwnie wierzyła, że jednak te wszystkie uczucia, które wtedy się pojawił, teraz nie postanowią już wrócić, bo przecież nie miało to sensu, prawda? To było dawno, a ludzie wyrastają z takich rzeczy. Miała po drodze trochę innych relacji i jasne, może żadna z nich nie była jakaś poważna, ale przecież to wcale nie dlatego, że była w nim nadal zakochana, po prostu nie chciała się angażować, skoro była wiecznie w drodze. Łatwiej było udawać, że nie miało to wszystko nic wspólnego z nim wtedy, gdy była na innym kontynencie. Teraz sprawy nieco się komplikowały. Na szczęście nie na tyle, aby nie mogła odgonić tych głupich przemyśleń i wmawiać sobie dość skutecznie, że to tylko sentyment, a nie żadne głębsze uczucia, które odżywały. Lubiła go i lubiła spędzać z nim czas, ale nie było przecież co doszukiwać się w tym wszystkim nie wiadomo czego. To tylko utrudniłoby sprawę i skomplikowałoby ich relację, która miała chyba spore szanse na to, żeby powrócić do swojego dawnego, przyjemnego kształtu. To powinno jej wystarczyć, koniec kropka.
Z taki mniej więcej nastawieniem zmierzała do Reda, na obiecane mu tamtej nocy spotkanie. Żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku i czy jego nos wygląda lepiej. I żeby go zobaczyć, bo przecież jak się kogoś tylko lubi, to można mieć na to ochotę. I żeby wręczyć mu wino (uznała, że to lepsze niż kwiatek, bo wino na pewno wypije, a nie wiedziała, jak radzi sobie kwiatkami) na spóźnioną (cholera wie, jak bardzo) parapetówkę, której może nawet nie było. No ale, skoro się przeprowadził, to uznała, że to ma sens. Wygrzebała nawet specjalnie dla niego jedną z kilku butelek wina, które przywiozłą z Japonii, mobilizując się tym samym, aby rozpakować kolejny karton — jeden z wielu, które nadal stały w jej domu i ciągle nie miała czasu, się nimi zająć.
Cześć — uśmiechnęła się do niego pięknie, gdy w końcu znalazła odpowiednią łódź i jej właściciela. — Muszę przyznać, że jestem trochę rozczarowana, że nie masz widoku na cmentarz, skoro nim tak zachęcałeś — zażartowała lekko, bo jednak tak zupełnie szczerze, to zdecydowanie lepiej, że wcale nie mógł obserwować z pokładu swojego mieszkania, czyj pogrzeb jest organizowany. To byłoby jednak dość dziwne i pewnie nieco niekorzystnie wpływające na ludzką psychikę. — To dla Ciebie — podała mu butelkę z winem. — W ramach prezentu z okazji przeprowadzki — dodała w ramach wyjaśnienia, z bardzo niewinną miną. — Jak się czujesz? — zapytała z troską, bo cóż. Mógł być bardzo przystojny nawet ze złamanym nosem, ale trudno było przeoczyć, że ktoś mu ten nos złamał.

aldred reddington
właściciel — the woolshed
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
i think it's time to say aloud the things i've kept in my head until now.
002.
Red miał w ostatnim czasie dość sporo powodów by się cieszyć. Udało mu się otworzyć oczy po czterech miesiącach, stanąć na nogi, a w tym czasie The Woolshed nie popadło w ten rodzaj długów, z którego już nigdy nie da się wyjść. Miał też sporo powodów by się smucić, ale starał się na nich nie skupiać. Szczególnie gdy do listy tych pierwszych dołączyła Salma. Było to dla niego naprawdę niesamowite, że udało im się na siebie wpaść przypadkiem po tylu latach i uznał, że złamany nos był tego wart. Czy była to dla niego wskazówka, że wciąż do niej całkiem sporo czuł? Tak, ale nie mniejsza niż fakt, że zaczęli się całować przy pierwszej możliwej okazji, bo siedząc na krawężniku przy drodze to tak dość głupio… I ona też najwyraźniej myślała o nim raczej ciepło, skoro sama zainicjowała pocałunek. Nie wiedział natomiast czy z jej strony była to chęć nawiązania luźnej relacji, znanej ludziom w ich wieku, czy też chodziło o coś więcej. Nie był też pewien, która z tych opcji bardziej by mu odpowiadała, ale uznał, że prędzej czy później sprawy między nimi się wyjaśnią, a to co się stanie po drodze może być dość ekscytujące. Podobnie jak wizja tego, że do niego niedługo wpadnie.
Przygotował się więc trochę na jej przyjście. Swoją łódź również, bo nie chciał jej witać ze skarpetkami zwieszającymi się ze steru ani opakowaniem po chińszczyźnie na blacie kuchennym. Nawet ogarnął im jakieś jedzenie, które bulgotało na kuchence, czekając aż Hemmings się pojawi. Nie był wybitnym kucharzem, ale jakby nie potrafił nic ugotować w wieku czterdziestu lat to byłby wstyd.
Hej — przywitał się z nią miękko i odwzajemnił jej uśmiech. — Ja tam widzę jak stanę na budzie, ale nie wiem czy Tobie to coś pomoże — odpowiedział jej w formie żartu. Nie właził tam jednak po to by obserwować ceremonie, jedynie w celach utrzymania łajby, która była jego domem, w dobrym stanie. Nie ciągnęło go jakoś szczególnie do wypełnionych nagrobkami alejek, choć leżał tam jego brat. Nie widział sensu we wgapianiu się w kawałek kamienia, który z Clay’em nie miał nic wspólnego, więc jego noga bardzo rzadko postawała na terenie cmentarz. — Dziękuję bardzo — wziął butelkę do ręki i pobieżnie zerknął na okładkę. Dowiedział się, że jest z Kobe, ale mówiło mu to tylko tyle, że jest japońskie. Bardzo daleko mu było do znania się na winnych trunkach, dopiero zaczynał doszkalanie się w tym zakresie. — Spóźniłaś się tylko trzy lata — wyjaśnił jej jeszcze żartobliwie. — To wciąż mniej niż moja siostra — dodał zgodnie z prawdą.
Czułbym się lepiej jakbyś mnie pocałowała na powitanie — przyznał szczerze, skoro się go pytała. Z nosem było tak jak na załączonym obrazku (dosłownie, hehe) – wciąż był złamany, dookoła zrobił się lekki krwiak, ale za to zeszła już opuchlizna. Także było lepiej, ale jeszcze nie zdążył się zrosnąć, niestety.
Zrobiłem dla nas risotto z cukinią i boczkiem — przedstawił jej opcję na dzisiejszą kolację. — Jeśli Ci to nie odpowiada to możemy coś zamówić. Uber Eats dostarcza też na łodzie, co było przyjemnym zaskoczeniem — niestety, nie pamiętał do końca w czym kobieta gustuje, a czego nie lubi. Poza tym mogło się to zmienić na przestrzeni lat, których spędzili oddzielnie dość sporo. Sięgnął po otwieracz do wina i dwie szklanki, które służyły mu również za kieliszki. Przestrzeń na kutrze była dość ograniczona, nie można jej było marnować na zbędne luksusy.

salma l. hemmings
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Zdecydowanie myślała o nim ciepło, a nawet pewnie raczej nieco zbyt ciepło, i nieco zbyt dużo. Na szczęście nie była niepoważna na tyle, aby próbować zrzucić tę sytuację na ilość wypitego alkoholu i impuls pod wpływem chwili, spowodowany nadmierną ilością emocji, których przecież im nie brakowało tamtego wieczoru. Zdecydowanie chciała go wtedy pocałować i chętnie zrobiłaby to znowu. Mniej chętnie pewnie jak na razie będzie o tym rozmawiała, ale przecież to nie tak, że było o czym. Chyba wygodniej i mądrzej będzie zostawić to tak, jak jest, aby sprawy mogły same się poukładać i nadać kierunek, w jakim to wszystko pójdzie. To pewnie trochę naiwne, bo w życiu niewiele rzeczy robiło się samo, ale specjalnie się tym nie przejmowała. Na pewno nie w tym momencie.
Wątpię, ale jakoś to przeżyję — pokręciła lekko głową, bo raczej nie było szans, aby jej to pomogło. Nie spieszyło jej się jednak, aby to sprawdzać. Miała jakieś swoje dziwactwa, ale patrzenie na cmentarze zdecydowanie nie było jedną z nich. Jeśli już miały ją interesować jakieś zabudowania, to wolała architekturę miejską zdecydowanie od tej sakralnej, chociaż trzeba przyznać, że świątynie każdej wiary zawsze budowane były z rozmachem.
Musisz mi wybaczyć, po prostu strasznie długo szukałam odpowiedniego wina — odpowiedziała również żartobliwym tonem. — No proszę, aż jestem ciekawa, czego ona tak długo może szukać… — zaśmiała się lekko, bo przecież na pewno nie zapomniała, wiadomo. Chociaż od tego właśnie tak naprawdę młodsze rodzeństwo w jakimś stopniu było.
To da się załatwić — nie musiał dwa razy prosić, bo bardzo chętnie poprawi jego samopoczucie w ten jakże przyjemny sposób, który i dla niej był bardzo miły. Dlatego też podeszła bliżej, aby go pocałować. Musiała w tym celu wspiąć się na palce, bo jej płaskie buty nie dodawały jej nic do jej niskiego wzrostu, ale nie było to jakieś wielkie poświęcenie. Nic, czego nie wynagrodziłby jej przeciągnięty nieco, bardzo słodki i miły pocałunek.
Risotto brzmi świetnie — zapewniła go, odsuwając się od niego nieco. — Ale ten uber to rzeczywiście miłe i warte zapamiętana zaskoczenie — zgodziła się z nim. Zawsze dobrze wiedzieć, że można było polegać na ewentualnym jedzeniu z dostawą, być może jest to informacja, która się kiedyś przyda. Jak na przykład go jeszcze kiedyś odwiedzi, co mogło się zdarzyć. Jak najbardziej.
Za przeprowadzkę trzy lata temu — wzniosła toast, gdy rozlał im wina do szklanek, bo uznała, że jednak bardzo wypada, aby to zrobić. — I za twój nos, żeby był prosty, bo inaczej wyjdę na słabą pielęgniarkę — ta druga część była bardziej żartobliwa, bo jednak życzyła mu tego oczywiście szczerze nie przez swoją próżność.
Mogę Ci w czymś pomóc przy kolacji? — zapytała jeszcze, bo oczywiście chętnie na coś się przyda. Miała do niego też strasznie dużo pytań, niektórych takich ważniejszych, o to, jak mu się żyło w ostatnim czasie i jak się mieszkało na łodzi, ale też pewnie kompletnie bez sensu, o to, czy miał nowe ulubione warzywo, ale postanowiła się z nimi wstrzymać jeszcze chwilę.

aldred reddington
właściciel — the woolshed
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
i think it's time to say aloud the things i've kept in my head until now.
Red byłby z siebie całkiem zadowolony jakby się dowiedział, że myślenie o nim rozgrzewa Salmę. Nie do końca wiedziałby za to co zrobić z informacją, że kobieta wciąż coś do niego czuje, ale może wówczas byłoby mu łatwiej przyznać się do uczuć, które w nim odżyły, kiedy ją zobaczył. Choćby przed samym sobą, bo w teorii wiedział, że tam są, ale starał się nie poświęcać im zbyt wiele uwagi. To były tylko jakieś pozostałości po tym, co się działo lata temu. Nie musiało to mieć żadnego wpływu na to, co robili teraz. Za jakiś czas się zobaczy, jeśli wciąż będą się widywać. Na co szczerze liczył, bo wyjąwszy złamany nos, wciąż świetnie się bawił w towarzystwie kobiety. Był ciekaw jak się to rozwinie.
Przekonamy się jak Ci poszło — stwierdził rozbawiony jej żarcikiem. Lepiej późno niż wcale, a on jeszcze był z tych, którzy wolą poczekać na coś dobrego niż zadowolić się byle czym, więc wszystko się zgadzało. — Może czeka aż jakaś tania whisky, którą kupiła się odpowiednio zestarzeje zanim mi ją da — zastanowił się, choć też raczej obstawiał przy wersji, że zapomniała. Nie zrobił żadnej oficjalnej imprezy jak się przeprowadzał ze swojego mieszkania na łódź, więc w teorii można jej to było wybaczyć.
Kiedy ona wspięła się na palce, on się pochylił nieznacznie, żeby ułatwić jej zadanie, kiedy zdecydowała się spełnić jego życzenie. Miał rację z tą poprawą samopoczucia, bo od razu poczuł, że mu krew żwawiej krąży dzięki przyspieszonemu biciu serca. Nie przedłużał jednak tego pocałunku nadmiernie, uznawszy, że będą jeszcze mieli czas i donikąd im się nie spieszy. A przynajmniej nie jemu, bo Salmy jeszcze o zdanie nie zdążył zapytać. Uśmiechnął się na wieść, że risotto jej pasuje, a jeszcze szerzej, gdy uznała dowozy za dobrą rzecz. Najwyraźniej nie on jeden myślał o tym, że mogłaby się stać częstszym gościem na Pearl i potrzebować kiedyś jedzenia z dowozem.
I Twoją ile temu? — dopytał po tym jak wznieśli toast za jego przeprowadzkę. Nie zdążyli się zbyt wiele o sobie dowiedzieć ostatnim razem, bo mieli inne sprawy na głowie, które wymagały znacznie pilniejszej interwencji. — Podobno dodaje to charakteru, więc może nie będzie tak źle — uznał, bo mimo tego co mówił tuż po tym jak mu go złamała, nie miał zamiaru płakać nad tym jak będzie wyglądał jego nos, gdy już się zagoi. — Ale wierzę w Twoje zdolności — zapewnił ją jeszcze. Ufał jej i nie wątpił w jej umiejętności. A odrobina próżności nigdy nikomu nie zaszkodziła. Grunt to nie przesadzić. Jak ze wszystkim. — Warto było czekać — uznał po pierwszym łyku wina, ale oczywiście nie tylko o nie mu chodziło.
Mogłabyś sięgnąć po talerze? Są w szafce nad siedzeniami po lewej. Jest na niej napisane “naczynia” — poinstruował ją grzecznie, mieszając jeszcze risotto i dolewając po raz ostatni płynu. Przez pewien czas po wyjściu ze szpitala miał problemy z pamięcią, więc okleił sobie najważniejsze szafki i szuflady na łajbie, żeby nie tracić tyle czasu na szukanie tego, co było mu potrzebne. Nałożył im po porcji dania na wyciągnięte przez nią talerze i posypał boczkiem. Podał jej widelce. — Weźmiesz kieliszki? Możemy zjeść na zewnątrz — zaproponował, gdy sam chwycił butelkę pod pachę i ich posiłek w obie dłonie. Piękna pogoda zachęcała do spędzania czasu na dworze. — Jakby co to te wszystkie zabawki, które się tu walają nie są moje — zaznaczył, kiedy w drodze na pokład nadepnął na piszczałkę, która wypadła z koszyka wypełnionego po brzegi gryzakami, szarpakami i temu podobnymi. — Są mojego psa, którego dzisiaj zabrała jedna z moich sióstr, bo się przymierza do szczeniaka, więc robi próby “na sucho” — wyjaśnił wchodząc po schodkach na górę, gdzie wcześniej rozłożył stolik.

salma l. hemmings
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Nie musiał się o to martwić, bo nie zanosiło się na to, aby podzieliła się z nim tą informacją jakoś szybko. Raczej uważała, że było to chwilowe, związane z sentymentem i wspomnieniami, które siłą rzeczy odżyły, ale nie sądziła, aby musiała się tym przejmować jakoś bardzo i obawiać się o swoje złamane serduszko. Bo co do tego, że gdyby okazało się, że te uczucia wszystkie są wciąż żywe, to skończy ze złamanym sercem, nie miała wątpliwości. W końcu nie brała pod uwagę, że te lata temu Red też czuł do niej coś więcej. Dlatego wolała odsunąć to na bok i po prostu dobrze się bawić w jego towarzystwie. Bez żadnego spinania się i nastawiania na cokolwiek. Co będzie, to będzie — podchodziła tak do bardzo wielu kwestii w swoim życiu, i zazwyczaj wychodziła na tym naprawdę dobrze.
Zaśmiała się z jego komentarza na temat siostry, jednak nie była w stanie stwierdzić, czy było to mocno przesadzone, czy raczej prawdopodobne, skoro jej nie znała, poza jakimiś kilkoma anegdotami i opowieściami, którymi ją kiedyś uraczył. Tania whisky jednak nie zawsze była taka najgorsza, chociaż Salma nie była fanką tego trunku za bardzo, dlatego też mogła nie być zbyt obiektywna.
Tak ostatecznie chyba miesiąc temu — zmarszczyła brwi, licząc w pamięci, czy aby na pewno. Czas jej uciekał jakoś bardzo szybko, a ona przez pewien czas była jedną nogą już tutaj, ale drugą jeszcze gdzieś indziej, bo musiała pozamykać sprawy, oddać rzeczy, zdać mieszkania i zakończyć zajęcia, i takie tam pierdoły. Latała więc całkiem sporo w tamtym okresie, żeby to wszystko posprzątać i ogarnąć pod swój nowy plan na życie, który przyszedł — jak większość istotnych decyzji w jej życiu— bardzo spontanicznie.
Tak źle na pewno nie — trudno było zepsuć tę przystojną twarz w jej odczuciu, musiałaby zrobić mu większą krzywdę niż tylko złamać nos. I to bez przemieszczenia. Nawet gdyby został odrobinę krzywy, to pewnie i tak by nie zauważyła. — Cieszę się bardzo. Mam gdzieś w kartonach jeszcze kilka przyjemnych butelek, jakbyś był zainteresowany japońskim winem — zapewniła go luźno, żeby wiedział, że u niej też był mile widziany.
Jasne — skinęła głową i sięgnęła do wspominanej szafki, aby wyciągnąć z niej talerze, zerkając przez moment na przyklejoną etykietę z napisem naczynia, nie pytając jednak, jaki był jej cel. Liczyła chyba trochę, że dowie się tego później, razem z innymi informacjami o tym, co u niego było słuchać, bo naprawdę chciała się tego dowiedzieć. Dlatego skinęła głową, biorąc ich wino, aby udać się za nim na zewnątrz.
Niby nie posądzałam Cię o zamiłowanie do gumowych zabawek z piszczałką, ale dobrze, że mówisz, zawsze lepiej mieć pewność — przyznała z lekkim rozbawieniem. — Jaki to pies? Potrzebuję więcej szczegółów, nie można tak po prostu rzucać mam psa bez dalszych informacji — powiedziała poważnie, zajmując swoje miejsce i przyglądając mu się nad stolikiem. Pies to w końcu bardzo ważna istota w życiu człowieka. I chociaż Salma była zdania, że przez lata naturę miała bardziej kocią, bo wiecznie chodziła swoimi ścieżkami i zwiedzała, zamiast się zatrzymać gdzieś na dłużej, to jednak zdecydowanie bardziej marzył jej się w życiu pies niż kot. Może dlatego, że po co jej kot, skoro miała siebie. — Zresztą, chętnie się dowiem, co u Ciebie nowego, poza zmianą miejsca zamieszkania i poza psem, który ma całkiem niezłe życie wypełnione zabawkami — dodała, uśmiechając się do niego lekko.

aldred reddington
właściciel — the woolshed
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
i think it's time to say aloud the things i've kept in my head until now.
W takim razie byli bezpieczni i ich relacja mogła się rozwijać bez przeszkód. Przynajmniej dopóki sami siebie nie zaczną sabotować swoimi uczuciami i przemyśleniami. Na razie Red był od tego daleko by zapędzać się z myślami w przyszłość, po prostu cieszył się z jej powrotu i tego,że żadne z nich nie było z nikim innym związane na stałe. To by było naprawdę niefortunne zrządzenie losu, a Red takowych miał wystarczająco dużo w ostatnim czasie i uważał, że zasługiwał na trochę bardziej pozytywnych momentów.
A skąd się przeprowadzasz? — dopytał zaciekawiony, bo znając ją to mogłoby dowolne miejsce na świecie. Nie byłby nawet mocno zdziwiony, gdyby powiedziała mu, że ostatnie 3 lata spędziła na Antarktydzie wychowując małe porzucone pingwiny albo handlować biżuterią na bazarze w Turcji a po godzinach występować jako kaskaderka w filmach. Czy trochę ją idealizował w swojej głowie na przestrzeni lat? Istniała malutka szansa. — No nie — stwierdził i uśmiechnął się do niej w czarujący sposób. Lekko krzywy nos by go nie oszczpecił przesadnie, co najwyżej dodał mu trochę charakteru, choć i tego nie potrzebował dużo więcej niż miał. To była już pewność siebie granicząca z próżnością, ale czasem się w życiu przydawała. A on był ostatnio w dobrym humorze z powodu kobiety, która stała naprzeciwko niego i łatwiej mu było być pozytywnie nastawionym wobec samego siebie. — Skuszę się na tę propozycję niedługo — zapewnił ją bez wahania. Nie musiała go do siebie zapraszać dwa razy by zdecydował się tam pojawić.
Też tak pomyślałem, dlatego poruszyłem ten temat — podzielił się z nią pogodnie. Sam nie gustował w zabawkach dla psów, ale jednak ich właścicielka zmieniła jego zdanie. Nie bawił się nimi sam, tylko z nią, jakby co. — Zdaję sobie z tego sprawę i pokażę Ci mnóstwo zdjęć jak usiądziemy — obiecał jej, a potem postawił na stole ich posiłek. Zajął miejsce naprzeciwko i sięgnął po swoje wino, żeby zwilżyć gardło zanim podejmie znów temat. Wyciągnął telefon z kieszeni i wyszukał odpowiedni album. Podał jej urządzenie, żeby mogła sobie przeglądać jak będzie mówić. — Ma na imię Blue i jest czteroletnim wyżłem niemieckim. Zna dużo komend, potrafi pływać na desce, kocha długie spacery i przytulanie do południa — opowiedział o niej pokrótce jak o uczestniczce programu randkowego w latach dwutysięcznych.
Zapodaj jakiś temat, bo nie wiem od czego zacząć — poprosił, kiedy sięgał po widelec. Tyle się wydarzyło odkąd ostatni raz mieli ze sobą kontakt, że trudno mu było wybrać jeden temat. — Mogę Ci zreferować jak prezenter sportowy — zaproponował pół żartem pół serio. O tych mniej przyjemnych częściach swojego życia chętniej by opowiedział jej w ten sposób niż na ponuro. — I smacznego — życzył jej zanim rozpoczął jedzenie. Musiał przyznać, że dobrze mu poszło i nie zrobił z siebie kulinarnej ciamajdy przed Salmą.

salma l. hemmings
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Nawet gdyby nie miał ostatnio tylu niefortunnych zrządzeń losu na swojej drodze, jak to ładnie zostało określone, to i tak zasługiwałby na trochę pozytywnych momentów. A Salmie będzie bardzo miło, jeśli będzie miała okazję się do tego przyczynić. Jednocześnie czerpiąc korzyści dla siebie, ale nie były to żadne ukryte zamiary i nie było to w żaden sposób samolubne, po prostu obydwoje wygrywali, co brzmiało bardzo miło. Tak długo, jak rzeczywiście byli bezpieczni i mogli sobie trwać w tej relacji, jakkolwiek miałaby się ona ostatecznie nie rozwinąć.
Ostatni przystanek miałam w Japonii, w Kioto — ten kraj najmocniej skradł jej serce podczas jej podróży i chyba zatrzymała się tam najdłużej, więc uznała, że jeśli wróci, to może już tam zostanie. Ostatecznie po dwóch miesiącach uznała, że to wcale nie to i chce wrócić do domu. I oto była. Chociaż chyba trudno mówić, że przeprowadzała się stamtąd, skoro ciągle krążyła i skakała z jednego miejsca do drugiego.
Wspaniale — na pewno będzie czekać i na pewno chętnie go ugości, gdy znajdzie czas, aby ją odwiedzić. — Może nawet zmotywuje się dzięki Tobie, żeby rozpakować resztę pudeł — dodała niby w ramach żartu, ale prawdą było, że nadal kilka jej zostało. Rozpakowywała je stopniowo, ale w niektórych momentach utykała, bo brakowało jej pojedynczych mebli, których jeszcze nie umiała wybrać, więc potem odkładała to. Ale miesiąc to przecież wcale nie tak długo.
Postanowiła być cierpliwa i sama napiła się swojego wina, nie odstawiając szklanki, gdy w drugą rękę wzięła od niego telefon, aby przejrzeć zdjęcia jego pupila. — Imię rozumiem bardzo przypadkowe? — nie umknęło jej to połączenie, raczej było to trudne do przeoczenia. — Jest wspaniała — przyznała, oddając mu telefon. Mogłaby oglądać jego psa zdecydowanie dłużej, ale po pierwsze Red był całkiem sporą konkurencją dla Blue, bo na niego, nawet z krwiakiem przez złamany nos, patrzyło się naprawdę miło, a po drugie trochę miała nadzieję, że będzie miała okazję poznać Blue osobiście. — I ma świetne zainteresowania, nie wiem co bardziej mnie przekonuje — pływanie na desce czy przytulanie do południa, to był ciężki wybór.
Hmm… Tylko jeden? — westchnęła, jakby co najmniej zlecił jej do zrobienia coś, co było niemożliwe do wykonania. Musiała się chwilę zastanowić, bo przecież nie zada mu w takiej sytuacji jakiegoś przesadnie prostego, banalnego pytania typu: jak tam życie zawodowe, wpadł jakiś awans? To byłoby zbyt nie pasujące do niej. — Jaka jest najciekawsza rzecz, jaką zrobiłeś w tym czasie? Wiem, że to długi czas, więc może to być pierwsze, co przyjdzie Ci do głowy, jak o tym myślisz — wiadomo, że takie odpowiedzi są najlepsze. — Forma prezentacji dowolna, ale za kreatywne podejście są dodatkowe punkty — oznajmiła całkiem poważnie, chociaż na jej twarzy widniał cały czas uśmiech, który był w tym momencie odrobinę bardziej rozbawiony. Tak naprawdę wcale nie zamierzała mu liczyć żadnych punktów. — Dziękuję i wzajemnie — uśmiechnęła się lekko na jego smacznego. — Jest naprawdę pyszne — przyznała, gdy spróbowała jego risotto. Zdecydowanie mu się udało.

aldred reddington
właściciel — the woolshed
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
i think it's time to say aloud the things i've kept in my head until now.
Na długo? — dopytał zaintrygowany. Podróżowanie i mieszkanie w różnych krajach brzmiało dla niego dość egzotycznie. Od zawsze mieszkał w Lorne Bay i opuszczał miasteczko tylko na kilkutygodniowe wakacje, zwykle w obrębie Australii i raz na trzy miesiące po liceum na drugi koniec kontynentu, żeby pracować na farmie. — I co Ci się tam najbardziej podobało? — jemu Japonia kojarzyła się, jak każdemu żądnemu chłopakowi przygód, który nie do końca wyrósł, z samurajami i ninja. Też z sake, gejszami, samochodami, ładnymi widoczkami i dobrym jedzeniem. Dużo ludzi pochodzących z Azji mieszkało w Australii, więc kuchnię mieli tu całkiem autentyczną. Aczkolwiek i tak chciałby tam kiedyś polecieć i zobaczyć to wszystko na własne oczy. Na razie jednak z chęcią by posłuchał o tym jak wyglądał kraj kwitnącej wiśni oczami Salmy.
Albo ja mogę w tym pomóc — zaoferował swoje niezbyt profesjonalne usługi rozpakowywacza pudeł. Na szczęście nie była to jednak umiejętność, którą trzeba było potwierdzać odpowiednim certyfikatem, uzyskanym po odbyciu dwumiesięcznego kursu. Dadzą sobie radę we dwójkę. Z winem z Japonii.
Nie mam pojęcia o czym mówisz — powiedział z kamienną miną. — Clay wcale nie był z siebie niesamowicie dumny jak mi ją podawał — dodał bardzo poważnym tonem jakby mówił samą prawdę. Oczywiście było to kłamstwo i jego brat pękał ze śmiechu, kiedy pokazywał mu adresatkę dołączoną do szczeniaka pod choinką. Uśmiech, który pojawił się po chwili na jego ustach wskazywał na to, że ją oszukał w najbardziej niewinny sposób. — Polecam spróbować z nią wszystkiego zanim zdecydujesz — zarekomendował, biorąc od niej telefon. Włożył go z powrotem do kieszeni. On sam do dzisiaj nie potrafił określić swojej ulubionej czynności, którą wykonywał razem z Blue.
Na początek — od czegoś trzeba było zacząć. Potem będą mogli przejść do kolejnych. Mieli całą noc, jeśli tylko chciała. On chciał, jakby co. Podrapał się po brodzie, kiedy zadała mu pytanie, intensywnie rozmyślając nad odpowiedzią. Opcji było dość sporo i tym razem to jemu trudno było wybrać tylko jedną. Napił się więc wina, żeby dać sobie więcej czasu na zastanowienie. W końcu go olśniło i spojrzał na Salmę z triumfalnym uśmiechem. — Kilka lat temu nie wędrowałem z plecakiem po Europie Zachodniej… — zaczął snuć historię, nawiązując do pewnego odcinka “Friends”, który niedawno oglądął. — Przepłynęliśmy z Clayem całe wschodnie wybrzeże jachtem — zdradził jej prawdziwą historię. — Ale nie mogę Ci zdradzić dużo więcej, obiecałem mu, że to, co się tam działo zostanie tylko między nami — dodał i odchrząknął, czując znajomą gulę w gardle, która pojawiała się za każdym razem gdy mówił dłużej o swoim starszym bracie. Co prawda, skoro nie żył, to nie mógłby mieć Redowi za złe, że zdradzał jego sekrety, ale i tak wolał zachować to dla siebie. To było wspomnienie brata, które miał tylko on. — Twoja kolej — zachęcił ją do podzielenia się tym samym.
Dzięki — uśmiechnął się do niej lekko znad swojego talerza. — Zacząłem się bardziej interesować gotowaniem jakieś trzy lata temu. Tylko po części po to, żeby móc wyrywać na to kobiety — zdradził jej żartobliwie i kontynuował jedzenie.

salma l. hemmings
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Było to wszystko dość egzotyczne — kultura znacząco różniła się od tej Australijskiej, chociaż oczywiście dużo zależało od tego, w jakim środowisku się człowiek obracał i czego tam tak naprawdę szukał.
Na dobre cztery miesiące, ale wcześniej mieszkałam tam dłużej — przyznała, zgodnie z prawdą. Nic dziwnego, że rozpakowywanie kartonów szło jej dość opornie i powoli, skoro w ostatnim czasie robiła to wielokrotnie po to, aby chwilę później znowu zapakować cały swój dobytek, odebrać trochę rzeczy od znajomych i znowu pognać gdzieś dalej. — Stwierdzenie, że wszystko byłoby nieco naciąganiem rzeczywistości, ale rozważałam mocno zostanie tam na stałe — życie jednak poprowadziło ją w nieco innym kierunku, ale wcale tego nie żałowała. — Lubię to, jak mieszają tradycję z tym, co nowe i to, ile tam jest kontrastów — sprecyzowałą nieco, aby rzeczywiście dać mu jakąś odpowiedź na jego pytanie, aby rzeczywiście. — Poza tym mają dobre jedzenie, pokemony i nie najgorsze wino — niby zabrzmiało to nieco bardziej żartobliwie niż wcześniejsze argumenty, ale prawda była taka, że nadal stanowiło to ważne kwestie dotyczące tego kraju.
W tej kwestii nigdy nie odmawiam pomocy, więc chętnie skorzystam — uśmiechnęła się do niego ładnie, doceniając tę miłą propozycję, która może okazać się nieocenioną motywacją do tego, aby w końcu rzeczywiście zamieszkać tu tak w pełni.
Mhmm, tak właśnie podejrzewałam — zaśmiała się lekko, bo mogła sobie tylko wyobrazić, jak bardzo jego brat był zadowolony z samego siebie, gdy wpadł na ten fantastyczny pomysł. I całkiem słusznie, proste żarty często bywają najlepsze, jak wiadomo.
Na początek nie brzmiało już tak źle, jak tylko jedno, więc przystała na to, zdając swoje pierwsze pytanie. Przyglądała mu się z zainteresowaniem, czekając na jego odpowiedź całkiem cierpliwie, mocno zaciekawiona tym, co mogło zostać przez niego w tej kategorii wskazane. Uniosłą lekko brew, gdy zaczął mówić, uśmiechając się delikatnie.
To bardzo tajemnicza najciekawsza rzecz — przyznała, bo jednak było w tym mało szczegółów. — Ale obietnica, to obietnica, więc to mi wystarczy — zapewniła go, że nie ma zamiaru naciskać, aby zdradził jej coś więcej. Obietnice wobec rodzeństwa sama traktowała bardzo poważnie, zresztą wobec innych ludzi też.
Trenowałam przez jakiś czas kendo i to chyba najbliżej, jak znalazłam się spełnienia marzenia z dzieciństwa o byciu nieustraszonym samurajem — u niej chwila zastanowienia trwała zdecydowanie krócej, bo rzeczywiście przedstawiłą mu pierwszą myśl, która przyszła jej do głowy. Przygoda z kendo była krótka i oczywiście nie posługiwała się w tym wcale prawdziwym japońskim mieczem, ale wspominała to jako bardzo ciekawe doświadczenie. — Hm… Najgłupsza albo najbardziej lekkomyślna rzecz, jaką zrobiłeś i wolałbyś jej już nigdy nie powtórzyć? — zadała od razu kolejne pytanie, bo jak już wspomniała na początku, chciała wiedzieć najlepiej wszystko, a już na pewno zdecydowanie więcej.
Dobrze, że chociaż po części brałeś tę kwestię pod uwagę, bo to całkiem dobrze działający sposób — przyznała z lekkim rozbawieniem. Co prawda jej wcale nie musiał wyrywać na risotto, ale o tym nie musiała wspominać na głos. No i nie oszukujmy się, na pewno by jej to zaimponowało, to w końcu nie grzanki z serem. Chociaż one też potrafiły człowieka urzec.

aldred reddington
właściciel — the woolshed
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
i think it's time to say aloud the things i've kept in my head until now.
Gdzie jeszcze mieszkałaś? — zapytał, bo każda jej odpowiedź otwierała drzwi do setek kolejnych. Zaczynało wychodzić na to, że Salma wiodła naprawdę fascynujące życie. Wiedział o tym już wcześniej, bo ich relacja zrodziła się w trakcie przerwy w jej podróżach, ale nie miał pojęcia, że kontynuowała taki nomadyczny tryb również później. Podziwiał to. Nie do końca potrafił sobie wyobrazić jak to wyglądało i jak wiele od niej wymagało, ale obstawiał, że o wiele więcej niż większość ludzi podejrzewała, w tym on. W mediach często kreowano to na sposób na życie jak z obrazka, ale nawet on potrafił wskazać kilka wad, o których się tak chętnie nie mówiło. Kiwnął głową, wsłuchany w jej opowieści o japońskim życiu. — Nie wiem co brzmi z tego najlepiej. Chyba jednak jedzenie i kontrasty — uznał całkiem poważnie, ale po jego ustach błądził cień uśmiechu. Pokemony go aż tak nie interesowały, choć były niewątpliwym plusem.
Jesteśmy umówieni — stwierdził pogodnym tonem, zamykając ten temat. O szczegółach, typu dzień i godzina będą mogli pogadać później.
Dziękuję, że ją szanujesz — podziękował jej z wdzięcznością. — Mogę tylko powiedzieć, że były tam, między innymi, gadające ryby, ktoś tańczył hula, poślizgnął się na linie i wpadł do wody, a dwie szwedzkie blizniaczki myślały, że jesteśmy sławnymi tenisistami i nikt ich z błędu nie wyprowadzał — zdradził jej co nieco z tego, co obietnicą objęte nie było.
To o wiele bliżej niż ja i teraz Ci mocno zazdroszczę — powiedział, otwierając szerzej oczy z miną dziecka, które pierwszy raz słyszy o samurajach. — Nauczysz mnie kiedyś czegoś? — poprosił ją, bo dzieciak w nim byłby bardzo zły, gdyby przegapił taką okazję. W dodatku z Salmą. — Robienie tatuaży po pijaku — tym razem nie musiał się zastanawiać. Podniósł koszulkę i pokazał jej, na szczęście, niewielki rysunek puszki tuńczyka, na zawsze uwieczniony na jego ciele. — Gdyby to chociaż było moje ulubione jedzenie — dodał, gwoli wyjaśnienia dlaczego żałuje akurat tego tatuażu i podaje go jako przykład czegoś wybitnie głupiego. Później spojrzał na nią, bo była jej kolej na podzielenie się. — Najciekawsza osoba, jaką poznałaś? — tym razem to on zarzucił kolejny temat, który bardzo go interesował.
No, chciałem też żyć trochę zdrowiej, ale to przecież mniej istotne — stwierdził żartobliwie, kończąc swój posiłek. Dolał im obojgu wina i od razu sięgnął po swój kieliszek. — Jesteś jeszcze głodna? Mam coś na deser — zaproponował normalnym tonem, bo naprawdę miał na myśli deser, nie była to żadna dwuznaczna wypowiedź nawiązująca do tego, że mogliby iść do jego kajuty.

salma l. hemmings
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Zdecydowanie nie mogła narzekać na to, że jej życie było nudne, bo zapewniła sobie tymi wszystkimi wycieczkami i przeprowadzkami sporo przygód i atrakcji. Miało to wiele plusów, trochę minusów, ale tak długo, aż był to jej wybór, było to naprawdę przyjemne. Trudno jednak oczekiwać, że będzie to dobry sposób na całe życie, w końcu i jej nawet musiało się to znudzić.
Podróżowałam po Wietnamie, Tajlandii i Indiach, ale mieszkałam to mocne naciąganie faktów — przyznała zgodnie z prawdą. Nigdzie nie zostawała zbyt długo, co najwyżej kilka miesięcy, więc chyba trudno rzeczywiście określać to mieszkaniem.
Jakbyś kiedyś chciał sprawdzić sam, co Ci się najbardziej tam podoba to daj znać, podrzucę Ci trochę wskazówek i listę miejsc, wartych odwiedzenia — mógł na nią liczyć, oczywiście. Jeśli potrzebowałby przewodnika, to też pewnie nie musiałby jej dwa razy pytać, czy nie chce jechać na wycieczkę. Większość jej dotychczasowych wypraw to były podróże w pojedynkę, więc wyprawa z kimś na pewno byłaby ciekawą przygodą.
Cieszę się w tym momencie, że mam całkiem bujną wyobraźnię — stwierdziła z lekkim rozbawieniem, gdy wymienił jej te rzeczy, o których uznał, że może jej powiedzieć. Interpretacja tych kilku detali bez żadnego kontekstu mogła być absolutnie dowolna, więc na chwilę postanowiła puścić wodze fantazji i zrobić to po swojemu, chociaż pewnie nie zupełnie poważnie.
Nie jestem w tym jakąś specjalistką, ale jeśli tylko chcesz to jasne, z miłą chęcią — wymagałoby to pewnie lekkiego odświeżenia i trochę organizacji, ale wszystko było do zrobienia.
Parsknęła śmiechem, gdy pokazał jej swoją największą głupotę, bo jednak naprawdę trudno było tego nie zrobić. — Przepraszam, to nie tak, że śmieję się z Ciebie — powiedziała na swoje usprawiedliwienie, nadal rozbawiona. — Tylko trochę — dodała niewinnie, bo przecież absolutnie to nic złego. — Ale na pewno jest to bardzo oryginalny tatuaż — dodała już poważniej i to było jak najbardziej prawdą. Mogła zwiedzić spory kawałek świata, ale nie spotkała do tej pory nikogo, kto wytatuowałby sobie tuńczyka w puszce.
Hmm… Chyba moja sąsiadka Yumeka. Miała tyle historii do opowiedzenia, że tak naprawdę mogłabym się nie ruszać z jej kuchni, a poznałabym całą Japonię i odpowiedzi na wszystkie życiowe pytania. W dodatku była chyba najbardziej barwną osobą, jaką poznałam nie tylko wewnętrznie, ale też zewnętrznie — miała chyba jakieś sto lat, ale trudno było na to zwracać uwagę.. — Nowa rzecz, której się nauczyłeś i jesteś z niej najbardziej dumny? — przekrzywiła lekko głowę, zadając kolejne pytanie, które przyszło jej do głowy.
Dobrze, że masz w życiu sensowne priorytety — wiadomo, że zdrowe odżywianie nie powinno przesłaniać w życiu innych ważnych spraw. Nie ma co dać się omamić fitnesiarom. — Deser? — uniosła lekko brew. — Jestem tak bardzo ciekawa tego deseru, że nie mogę odmówić — no deserów na pewno nie nauczył się po to, żeby lepiej się odżywiać.

aldred reddington
właściciel — the woolshed
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
i think it's time to say aloud the things i've kept in my head until now.
Jego życie czasem było nudne i zdarzało mu się na tę nudę narzekać, ale przeważnie był z niego całkiem zadowolony. Dotychczas, bo w ciągu ostatniego roku zmieniło się w wielki chaos, nawet jeśli cztery miesiące z tego przespał to reszta nadrabiała. Było więc wiele sposobów na to by żyć i równie wiele na to by się nie nudzić.
Jestem pod wrażeniem — przyznał szczerze z miną pełną uznania. Brzmiało to imponująco, fascynująco i jak cała masa przygód. Ale również wyrzeczeń i poświęceń. — Któreś miejsce podobało Ci się bardziej od pozostałych? — dopytał, bo było to coś, co nasuwało się samo w takiej chwili. Szczególnie, gdy samemu było się osobą, która o takich podróżach czasem marzyła, lecz nigdy nie dotarła do spełniania tych marzeń na taką skalę. A teraz było jeszcze trudniej. — Zgłoszę się, jeśli uda mi się kiedyś znaleźć tyle czasu — przystał na jej propozycję, ale od razu zaznaczył, że w najbliższej przyszłości się to nie wydarzy. The Woolshed pochłaniała go przez większość czasu, a poza tym nie czuł się jeszcze na siłach na takie eskapady. Jednak jeśli miałby się gdzieś wybierać, bardzo chętnie zrobiłby to z Salmą. — Ale naprawdę dziękuję za propozycję — zapewnił ją raz jeszcze i uśmiechnął się do kobiety.
Zaśmiał się na jej kolejne słowa i pokiwał głową. Z tej garstki faktów, rzuconych jak kostki do gry można było sporo wymyślić, w bardzo różnych kierunkach. Czy były właściwie, czy też nie, to już nie było tak istotne. I Red nie mógł jej potwierdzić, nawet gdyby miała rację. Na jej chęć by nauczyć go trochę kendo pokiwał energicznie głową, pokazując, że bardzo by mu się to podobało. Byłby o jeden krok bliżej by spełnić swoje marzenie o zostaniu samurajem.
Śmianie się ze mnie jest wskazane w tym momencie — stwierdził bez wyrzutu wobec niej. Nic innego nie pozostało jak się śmiać z tego tatuażu. Przecież nie będzie nad nim płakał. Zdążył się do niego przyzwyczaić i czasem go nawet lubił. Był kolejną zabawną historią, którą mógł opowiadać, gdy przychodziła taka potrzeba. Na przykład dzisiaj. Trzeba było szukać pozytywów w każdej takiej sytuacji.
Masz jakieś zdjęcie? — zapytał, bardzo ciekaw jak wyglądała taka barwna postać. Czy odpowiadała jego wyobrażeniom, obrazkowi, który pojawił się w jego głowie? Przez chwilę się na nią po prostu patrzył po tym pytaniu i rozważał swoją odpowiedź. — Nalewanie piwa z kija bez zapełniania szklanki pianą do połowy — podzielił się z nią w końcu z uśmiechem na ustach. Było to nowe i był z siebie niesamowicie dumny, choć nie zawsze mu to wychodziło tak jak miało. Ale i tak się cieszył, że robił postępy.
Poczekaj tutaj — powiedział do niej i zszedł z ich brudnymi naczyniami na dół. Chwilę później wrócił niosąc niewielką kwadratową foremkę z brownie oraz opakowanie lodów malinowych i dwie łyżeczki. — Cudów wyprawiać nie potrafię, ale to naprawdę ciężko jest zepsuć — stwierdził pogodnie i usadowił się tym razem obok niej. Tak łatwiej jeść ciasto i zagryzać je lodami we dwójkę. I wcale nie była to wymówka by znaleźć się bliżej niej. Nie potrzebował takowej wcale.

salma l. hemmings
ODPOWIEDZ