sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Unosząc spojrzenie ku niebu przystanął na moment, śledząc ruch kolorowych świateł samolotu. Gdzieś ponad nimi majaczyły gwiazdy; choć znajdowali się w samym centrum Lorne Bay, z nieba odczytywać można było zagadki wszechświata. Czyż jednak miało to dziś jakiekolwiek znaczenie? Czy mogło uleczyć ich udręczone dusze? Wiodąc wspomnieniem za życiem wojennym przypomniał sobie, jak z Georgem szukali na granatowej tafli Pasu Oriona i razem, poprzez śmiech, usiłowali opisać go kobiecie, w której G. był zakochany. Och jakże Jude był wówczas zazdrosny! Zdawało się mu, że to z powodu samego faktu korespondowania z kimś (do niego pisywała jedynie siostra), ale gdy niwecząc prywatność tamtej dwójki śledził ich słowa miłości dochodził do wniosku, że wcale nie na tym polega jego problem. Nie miał jednakże odwagi pewnym sprawom stawić czoła, zupełnie tak jak i dzisiaj, więc pozostawało mu tylko westchnąć głośno i powrócić myślami do spraw obecnych. Odszukawszy w kieszeni paczkę papierosów wyciągnął jednego, po czym całość skierował w stronę Hope, zachowując dobre maniery. — Chyba nie będzie padać — poinformował ją, choć sama zapewne do podobnych wniosków zdążyła już dojść. Nie widzieli się dość spory szmat czasu, wobec czego zdecydowali się na tę wspólną, spontaniczną kolację we dwójkę, by móc pewne sprawy nadrobić. A tych wszystkich życiowych rewelacji było przecież od groma. — Bar? Restauracja? Możemy też wziąć coś na wynos i pójść na plażę — zasugerował, gdy sprawnie zapaliwszy papierosa mógł w końcu cieszyć się jego trującym, acz zbawiennym wpływem. Nie zależało mu nawet na jedzeniu. I alkoholu. Chciał po prostu w końcu szczerze z kimś porozmawiać, obnażyć swe sekrety i obawy, wypowiedzieć kilka słów po raz pierwszy na głos, by móc potem pogrzebać je pod ziemią na zawsze, definitywnie. Podczas tych dni, kiedy się nie widywali, usiłował otworzyć się przed kimkolwiek innym, ale zawsze coś stawało mu na drodze. Ani więc Sollie, ani George, ani nawet Lisbeth nie znali tejże prawdy, którą to dziś, z pełnym zaufaniem, powierzyć miał w dłonie Hope.

Hope Pelletier
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
Jude przynajmniej zdawał się w jakimś stopniu świadomy wszystkich uczuć, nawet jeśli pozostawał z nimi w konflikcie i zupełnie nie przyjmował ich do wiadomości. Hope nigdy nie miała pojęcia, że między nią a Nemo może do czegokolwiek dojść. Już nawet nie chodziło o miłość, bo przecież przyjaźń, w jakimś stopniu, zawsze pozostawała jakimś obliczem miłości. Chodziło raczej o to, że chociaż wiedziała, że Nemo jest facetem przystojnym i pociągającym, to niej był po prostu przyjacielem. Owszem, coś tam flirtowali, gdy wypili za dużo, ale raczej z przekory i własnych charakterów, a nie dlatego, że naprawdę chcieli do czegoś doprowadzić. Żyli w przekonaniu, że los obdarował ich idealną przyjaźnią damsko- męską. Do czasu aż się wszystko nie posypało, a cały ten gruz nie uklepał się w fundamenty zupełnie zaskakującego związku.
Pokręciła głową, jak zawsze, gdy proponował jej papierosa. Spróbowała fajek kilka razy w życiu, ale jakoś nigdy nie ciągnęło jej do akurat tego nałogu. A teraz, gdy już była dorosłą i stateczną kobietą, nie musiała udowadniać rówieśnikom, jak fajna jest, zupełnie przestała próbować palenia. Niemniej doceniła gest i powędrowała wzrokiem za spojrzeniem przyjaciela.
- Trochę szkoda… Czasem brakuje mi gwałtownych ulew, zupełnie niezwiązanych z daną porą roku. - Przyznała, dając się kolejny raz poznać od nieco innej strony. Australia, chociaż przyniosła jej w ostatnim czasie tyle dobrego, nadal pozostawała krajem zdecydowanie zbyt gorącym, jak na jej upodobania, dlatego miała w całym domu dostęp do klimatyzacji. Brakowało jej tylko deszczu. Chociaż może dzisiaj rzeczywiście lepiej, żeby nie padało?
- Plaża… - Zdecydowała, ciągnąc ciemnym spojrzeniem po linii horyzontu. - Po drodze jest bar z frytkami i rybą. - Fish&chips, pozostałość po kolonizacyjnej przeszłości Australii. Niby była też opcja z jakimś beach barem, ale czy chciała teraz siedzieć wśród młodych, przekrzykujących się bananowych dzieciaków? Chyba nie.
Delikatna opalenizna przywieziona z Hiszpanii zdradzała, że chociażby chcieli, ostatnio nie mogliby się spotkać. Europa wciągnęła ją na dobry tydzień, a pod pretekstem kosztów związanych z roamingiem, niemal nie ruszała telefonu. Nemo z resztą też. I Jude powinien się dowiedzieć, że właśnie takie zmiany zaszły gdzieś w przestrzeni ostatnich czasów.
Spacerem doszli do piasku, gdzie Hope zdjęła sandały, a na tle opalonej skóry białe spodenki odcinały się teraz jeszcze bardziej.
- Dwie porcje z sosami i 4 piwa. - Powiedziała Hope do uprzejmego pana, który wystawił siwiejącą głowę z budki. Nie było tłoku, większość młodych rzeczywiście rozpoczynała już wieczór w dudniącym klubie na plaży.
Spojrzała na Jude’a, jakby szukając zapewnienia, że nie ma nic przeciwko piwu, które wypiją gdzieś na granicy prawa. Chyba ich w razie czego z tego wyciągnie, prawda?
Gdy wreszcie dostała torebkę z jedzeniem i reklamówkę z alkoholem, ruszyła niespiesznie obok niego, raz po raz zerkając na jego profil.
- Cieszę się, że się odezwałeś. Ale muszę przyznać, że enigmatyczne wiadomości, niewiele mi powiedziały w związku z tym, co u ciebie... - Zagadnęła.

jude westbrook
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Pierwsze podmuchy nikotynowego świata przemknęły przez jego płuca, gdy miał lat piętnaście i był w sposób kompletny przerażony życiem. Wychowany przez dwójkę lekarzy, posiadając medyczne aspiracje, był na wszelkie używki obojętny; wiedział przecież nazbyt dobrze, jak fatalne mogą mieć skutki. Naturalnie poznanie Georga wszystko zmieniło. Nawet dziś był w stanie przywołać w swej pamięci dławiące nuty tego pierwszego papierosa, przez którego kaszlał cały kolejny tydzień. Choć tamtego dnia trzęsła się mu dłoń, zaczerwienione oczy łzawiły a on tak potwornie bał się, że jeśli dowie się o tym dyrekcja, z całą pewnością odbiorą mu stypendium, to i tak wypalił śmiercionośne narzędzie do końca. Wyłącznie po to, by Geordanowi zaimponować. W pewnym sensie Jude podzielał więc problemy Hope; bądź co bądź i w jego przypadku bezpieczna i statyczna przyjaźń uległa znacznej deformacji. Nie marzyło się mu nigdy, że dla niego i Balmonta istniała jakakolwiek szansa — jego nieśmiałość i naleciałości katolickiego wychowania miały pchać go przecież ku zupełnie innym relacjom, a teraz… Teraz myślał o tym, że powrócił do nikotynowego nałogu podczas świąt, kiedy to pozwolił sobie uświadomić, że miłość, którą obdarza Geordana jest dużo poważniejsza, niż się na to zezwalało. Nic więc dziwnego, że to właśnie Hope uważał za swą najlepszą i jedyną przyjaciółkę — choć problemy ich były tak różne, łączyło ich naprawdę wiele.
Może się nam poszczęści — skomentował ze spokojem na twarzy, a kąciki jego ust drgnęły lekko ku górze. Jeśli spotka ich ulewa, jeśli ciężkie zimne krople zakłócą ten choć zimowy, ciepły wieczór, nie będzie tak jak wszyscy biec ku najbliższemu schronieniu. Może deszcz przyniósłby z sobą jakieś rozwiązania, na które jak dotąd pozostawał ślepy. — Idealnie — podsumował kiwnąwszy głową, usiułując ulokować ów bar na mapie miasteczka. Obrał też wobec tego odpowiedni kierunek, wciąż jednak nie będąc w pełni obecnym tu i teraz. Może po części dlatego, że zdarzało się mu w całym tym szaleństwie myśleć także o tymże prawie-pocałunku z Hope, który wymusił poprzednim razem. Podobało mu się. Wznieciło emocje, których nie powinno.. A mimo to uświadomiło Westbrookowi, że Hope kocha w sposób platoniczny, choć nigdy nie potrafiłby jej szczerze o tym powiedzieć. Jak i tego, że tak dobrze wyglądała z hiszpańskim słońcem utrwalonym na swej skórze; na niektóre wyznania był po prostu zbyt nieśmiały.
Przebyta w ciszy droga (jakże on doceniał te momenty wzajemnego milczenia) minęła zaskakująco prędko; dając jej znak kiwnięciem głową i lekkim uśmiechem czekał gdzieś niedaleko, kiedy to Hope składała odpowiednie zamówienie. Nie mając naturalnie przeciwskazań przeciwko spożywaniu alkoholu, jako że jego moralność została zachwiana nie tylko w sferze związkowej, ale i zawodowej — przynosząc tak wiele problemów na komisariacie wątpił, że konsumowanie piwa na plaży mogło na kimkolwiek zrobić wrażenie. — Nie możemy odwołać ślubu — przyznał otwarcie, bo jedyne co dał radę Hope napisać to to, że Sollie nie kocha i że zakończy ten nieudany związek. Odmawiając złożenia jakichkolwiek wyjaśnień, poza tym tylko, że to wyczekiwane dziecko, nie jest jego. Prawdopodobnie. — Pobierzemy się, nie zrobimy badań na ojcostwo, a potem wrócę na front. Za jakieś dwa, trzy miesiące — wyjawił z powagą, spojrzeniem śledząc potężne granatowe fale, oświetlane srebrzystym światłem księżyca. Usiłował być rozsądny. Dojrzały w swym wyborze. Nawet jeśli go unieszczęśliwiał. — A ty i Nemo? — spytawszy wcisnął na usta szczerze zaciekawiony uśmiech, oczekując jakichś bardziej pozytywnych rewelacji.

Hope Pelletier
Anestezjolog — Szpital
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Rozstała się z Anthonym i zaczyna kolejny już, nowy rozdział w swoim życiu. I boi się, czy nie pozstanie sama pomimo tego, że Nemo zapewniał, że chce być jego współautorem.
To zabawne, jak pozornie podobne wychowanie może w zupełnie inny sposób ukształtować człowieka. I Jude, i Hope, a nawet Nemo — każde z nich wychowane było przez dwójkę lekarzy. W przypadku tego ostatniego oczywiście nie było to dokładnie takie samo, bo Delany był adoptowany, jednak aspiracje jego rodziców, nie raz i nie dwa razy przerastały wymogi nawet państwa Pelletier, którzy przecież mieli prywatną klinikę w stanie Vermont. A jednak Hope nie czuła potrzeby palenia, mimo że nigdy niczego jej w tej kwestii nie zabraniano. Może właśnie fakt, że nie był to zakazny owoc, sprawiało, że nie ciągnęło jej do tego rodzaju buntu? Ale oprócz tego, wychodziło na to, że gdyby Jude i Hope poznaliby się za czasów szkolnych, istniałaby spora szansa, że już wtedy by się zaprzyjaźnili. Mieli mimo wszystko podobne tło, nawet jeśli oni sami siebie malowali na jego tle nieco inaczej.
- Jeśli spadnie dziś deszcz, przysięgam, że nie powiem już nic złego na pogodę w Australii. - Jeśli coś miałoby ją jeszcze zaskoczyć na tym kontynencie, to chyba właśnie padający dziś deszcz.
Czy uciekałaby jednak wtedy, by szukać schronienia? Zdecydowanie nie. I jakby tego było mało, to w dodatku spróbowałaby namówić, wyjątkowo dziś milczącego policjanta na taniec w deszczu. Może to nieco rozgoniłoby ciemne chmury, które ewidentnie wisiały nad jego głową. Czy kochała Jude’a w sposób taki jak on ją? Zdecydowanie tak. Z pewnością, zwłaszcza na początku pobytu tutaj, może nawet miała nadzieję, że rozwinie się to wszystko w coś więcej, ale potem pojawił się Tony, a i Jude dość szybko powiedział o tym, że jest zajęty. Przystojny był w takim samym stopniu, jak dobrym okazał się przyjacielem, więc Hope tak naprawdę mogła cieszyć się, że wylądowanie w łóżku nie zepsuło potencjału tej znajomości. Dzięki temu mogła dzisiaj cieszyć się jedzeniem i piwem na plaży. No, może prawie cieszyć, bo widziała jednak, że mężczyznę coś gnębi, a ona jeszcze nie wymyśliła, jak jej pomóc.
Jednak ciężaru wyznania się nie spodziewała. Niech wszystkim siłom natury będzie dzięki, że zdążyła odłożyć wszystko na swoją torbę rozłożoną na piasku, a piwa jeszcze się nie napiła, bo z pewnością by je wypluła.
- Co? - Powtórzyła, ale nie dlatego, że nie usłyszała, ale dlatego, że miała nadzieję, że się przesłyszała. - Ale… ale przecież jej nie kochasz. - Powiedziała, nawet nie kryjąc oburzenia. - Dlaczego nie możecie odwołać? Jaki test na ojcostwo? - Nic z tego nie rozumiała. Czyżby Jude miał wątpliwości, że to dziecko jest tak naprawdę jego?
I pokręciła gwałtownie głową na znak oburzenia, że o niczym mu nie powie, dopóki sam Jude się nie wytłumaczy. Na dodatek jeszcze strzeliła go w ramię, bo do czubka głowy mu nie dosięgnęła. Miała jednak nadzieję, że chociaż część durnych pomysłów wybije z niego, nawet jeśli z poziomu bicepsa, a nie głowy.

jude westbrook
dzielny krokodyl
matką głupich/ Liv
brak multikont
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Czuł się czasem okradziony z życia, które niegdyś zapisane zostało mu w gwiazdach; liczne olimpiady, konkursy, a wreszcie stypendium i wyjazd do Anglii przepowiadały mu potężną karierę w świecie medycyny. Jeśli nie lekarz, to z całą pewnością naukowiec, tak mu wróżono. Dziś pewnie stałby pomiędzy Hope i Nemo, przyjmując wraz z nimi łatkę nierozerwalnego trio. Poznaliby się dużo wcześniej, a więc i dużo szybciej zostaliby przyjaciółmi. Może dzięki temu wszystko potoczyłoby się lepiej, może wszyscy byliby dziś szczęśliwsi i mieliby za sobą mniej błędnych decyzji. Może. Losy jego były jednak splecione z życiem Geordana i choć czasem zdarzało się mu żałować, że zamiast studiów wybrał armię, uważał jednocześnie, że było to jedyną słuszną decyzją.
Przecież to nie jest wcale ważne — westchnął posępnie, kiedy to po fali uśmiechów, spokojnego spaceru i raczenia się przyjemnym zapachem zakupionego jedzenia nadeszła pora zwierzeń. I tejże brutalnej prawdy, która odzierała go z jakiegokolwiek szczęścia. — Słuchaj, zanim ci wszystko powiem musisz mi obiecać, że zachowasz się jak przyjaciółka i po prostu będziesz mnie wspierać, dobra? A nie krytykować — zabrzmiał poważnie z tym swoim zagniewanym głosem i niechęcią czającą się w kącikach oczu, ale nie miał po prostu siły na to, by szukać dla siebie jakichkolwiek wyjaśnień. Podjął już decyzję i nie zamierzał jej kwestionować. — Jej starzy zapłacili majątek za to wesele i nie stać mnie na to, żeby się z tego teraz wycofać — oznajmił, zatopiwszy swe ciało w rozgrzanym minionym dniem piasku. Przez chwilę leżał tak, idiotycznie, wpatrując się w migoczące nad nimi niebo, ale w końcu powrócił do pozycji siedzącej i sięgnął po jedno piwo. — Więc spróbujemy. Rozmawialiśmy o tym długo i uznaliśmy, że najwyżej się rozwiedziemy, ale… Spróbujemy — obojętność barwiła każde wypowiadane przez niego zdanie, przy czym Jude coraz bardziej żałował, że począł mówić jako pierwszy — zdecydowanie wolałby teraz przysłuchiwać się opowieściom Hope. — No i Sollie mnie zdradziła. Pokłóciliśmy się raz strasznie, nie odzywaliśmy się do siebie, ale byłem wtedy na misji i miałem na głowie zupełnie inne problemy. W każdym razie wystraszyłem się, że gdy wrócę, nas już nie będzie i ona… ona cóż, znalazła sobie pocieszenie, nim zdążyliśmy się pogodzić. I oto teraz jesteśmy, oczekując dziecka, które być może jest, a być może nie jest moje — ponownie wzruszył ramionami, po czym upił spory łyk alkoholu. Początkowo zdawało się mu, że dziecko na pewno nie jest jego. Potem doszedł do wniosku, że nie chce tego nawet sprawdzać, że po prostu będzie mu ojcem, choć rola ta nagle zaczęła go niezwykle przerażać. — Więc pobierzemy się, dziecko urodzi się w normalnej rodzinie, a ja spieprzę na front i będę wracać co kilka miesięcy na tydzień lub dwa — plan nieomal doskonały. Nieomal, bo miał być wobec niego nieszczęśliwy do końca życia, ale… nie zawsze otrzymuje się to, co upragnione.

Hope Pelletier
ODPOWIEDZ