adwokat, współwłaścicielka kancelarii — fitzgerald & hargrove
35 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Nie złamały jej dorastanie w wielodzietnej rodzinie, ciężka choroba, własna niepełnosprawność oraz śmierć obojga rodziców. Pękła, gdy zaginął młodszy z dwójki jej synów. Od czterech lat żyje nadzieją, bo wierzy, że kiedyś go odnajdzie.
Gwen chętnie weźmie namiar na panią z Filipin. Skoro tak dobrze radziła sobie z małym, to może i dałaby sobie radę z Junio... Nie. Mimo wszystko nie chciałaby go zostawiać pod opieką kogoś, kto nie był rodziną. Dziadkowie, ciotki, przyszywani wujkowie... Zresztą, gdyby to ona była nastolatką i miałaby zostać pod opieką kogoś, kto jednocześnie zajmowałby się maleńkim dzieciaczkiem, to chyba by oszalała.
Rodzeństwo męża i własne rodzeństwo to jednak spora różnica. Znaczy... Niekoniecznie, bo jednak wszyscy byli rodziną, ale jeśli ona miała kilka sióstr, a Joe miał tylko jedną siostrę, to już samo to dawało jej dodatkowy punkt w prywatnym rankingu Fitzgerald. Nie to, żeby ona takowy prowadziła. Ot, żona jej brata była jednak minimalnie dalsza, niż siostra męża. Ciotka z krwi. No i... Były rodziną od lat. Ufały sobie. Gdyby Beverly potrzebowała pomocy prawnej, to Gwen i tak jej pomoże. Z tym wiązała się też dalsza część ich rozmowy.
- Zdecydowanie powinniście się od niej odciąć. Oliver nie powinien dorastać w otoczeniu takiej osoby - by nie miała do niego żadnych praw, kiedy w przyszłości opuści areszt. Blondynkę cieszyło przyszłościowe myślenie szwagierki. Warto zadbać o wszystkie prawne aspekty już teraz, kiedy nie było Jen i byc może dałoby się ugrać z nią pewne rzeczy oraz zmusić ją do ustępstw. Chcesz, żebym złożyła nieco bardziej korzystne dla ciebie zeznania? W porządku, ale potem znikasz z naszego życia. Brzmi jak uczciwy deal.
- Najważniejsze, że ma ciebie. Cała reszta jakoś się ułoży.
Tego było pewna. Beverly miała pecha, że trafiła jej się akurat taka żona, ale kobieta powili wychodziła już na prostą. Miała też fantastycznego synka, którego uśmiech na pewno potrafił rozjaśnić każdy dzień.
Nie chciała przenosić swoich traum na dziecko. Nawet przez chwilę nie wątpiła w to, że pewnego dnia mały Oliver pozna swojego starszego kuzyna Mike'a i gdy podrośnie, będą wspólnie grać w piłkę.
- Nie dziwię się, że lubi mieś główkę wyżej. Wygląda na ciekawskiego chłopca, który lubi poznawać świat - uśmiechnęła się do małego i delikatnie pogłaskała go po brzuszku. - Kiedy moi chłopcy byli w jego wieku, wydawało mi się, że każdego dnia wyglądają już inaczej. Najbardziej zwracałam na to uwagę przy Juniorze. . Mike nie zmieniał się aż tak mocno.
Pewnie dlatego, że był małą kluchą. Może chodziło również o to, że Junior to jej pierwsze dziecko i zwracała większą uwagę na szczegóły? Nie miała pojęcia. Wiedziała jedno - ten okres w życiu dziecka jest najpiękniejszym, co mogło nieść ze sobą macierzyństwo.

Beverly Strand
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Dobrze zrobiła, ograniczając kontakt z Jen do minimum. Dopóki posiadała rodzicielskie prawa względem Olivera, zabiegała o widywanie się z chłopcem, jakby stanowiło to fundament jej dobrego samopoczucia. Była coraz bardziej niestabilna, co Beverly wyczuła w sposobie formułowania zdań, zarówno w trakcie wizyt, jak i rozmów telefonicznych. Łamiąc prawo, z pewnością działała na zlecenie innych graczy, wykorzystujących dane osób na masową skalę, celem oszustw oraz zostawiania służbom fałszywych tropów. Być może nie mogła iść na ugodę, albo nie chciała tego, zbyt zastraszona przez osoby trzecie, o których wciąż milczała, zmieniając temat. Ciężko dogadać się z taką osobą, będącą niegdyś częścią rodziny. Nie zapowiadało się na to, aby Jen odpuściła w temacie Olivera, jednak z góry skazana była na porażkę, biorąc pod uwagę jej zaniedbania oraz kryminalną aktywność, zatajoną przed żoną.
Skinęła głową, z uśmiechem przyglądając się Oliverowi, trzymanemu przez Gwen. Czasami zazdrościła mu tej nieświadomości, względem prawdziwej natury Jen oraz zamieszania, związanego z jej działalnością, na szkodę wielu podmiotów. Interesowało go jedynie spanie, jedzenie i zabawa. Ten stan powinien utrzymać się jak najdłużej.
Dojadła zamówione wcześniej ciastko z kremem, podsuwając Oliverowi część kremu, który ten ochoczo wsunął, rozglądając się za kolejną porcją. Niestety, słodkości należało ograniczać takim maluchom, aby przypadkiem nie uruchomić ich nadmiernej energii.
- Ten tutaj niedługo zacznie chodzić - poinformowała bratową o najnowszych postępach syna, zaangażowanego w próbowanie wielu rzeczy. Prawie wywołał u Bev zawał, kiedy poświęcił sporą uwagę gniazdku z prądem, na szczęście odpowiednio zabezpieczonemu. Zadbała o to zawczasu, kupując mnóstwo zaślepek oraz ochraniaczy na rogi mebli, w przypadku pełzania Olivera po całym domu. Póki co, nie podejmował się wspinaczki po schodach, ale znając go - szybko przekona się do tej ryzykownej aktywności.
- Koniecznie musisz do nas wpaść - do niej, do Olivera i być może Joe, o ile ten akurat będzie w domu. W którymś momencie Beverly z pewnością zapewniłaby im trochę prywatności, pod pretekstem wyjścia do sklepu, albo usypiania dziecka.
Po wypiciu herbaty do końca oraz przejęciu marudzącego chłopca, domagającego się kolejnej dawki snu, pożegnała się z Gwen, raz jeszcze wspominając o odwiedzinach. Rodzina miała ten komfort, że mieszkała w jednym mieście (przynajmniej po części), a to pozwalało na częstsze wizyty, niż w przypadku dłuższych wypraw, pożerających pół dnia.

/zt
ODPOWIEDZ