dziennikarz — the Cairns Post
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Emerytowany korespondent wojenny, który po śmierci żony osiadł w Lorne na stałe. Obecnie tworzy kontrowersyjne artykuły, a po śmierci bliskich przyjaciół spełnia się w roli nieporadnego ojca.
Przede wszystkim, żeby ruszyć z czymkolwiek naprzód, to właśnie on powinien czuć się na to gotowy – nie jego siostra, nie inni bliscy, tylko właśnie on – osoba, która mierzyła się z żałobą po śmierci żony. Wiedział, że minęło sporo czasu i niejednokrotnie słyszał, że teraz już nie powinien stać w miejscu, ale przecież to on był tym, który tego wszystkiego doświadczał. To on miał przeżyć swoje życie i miał zrobić to na własnych zasadach, niekoniecznie dostosowując się do osób, które wymagały od niego czegoś innego. Szkoda tylko, że wszyscy ci, którzy troszczyli się o niego, zdawali się tego nie rozumieć, a on stopniowo się przed nimi uginał, aby to im zapewnić poczucie tego, że wszystko było w porządku. Czuł, że robił to wbrew sobie i chociaż ta randka ledwie zdążyła się zacząć, Graham wiedział już, że prędko tego nie powtórzy – nie dlatego, że coś było nie tak z Marą, a raczej przez to, że zwyczajnie nie czuł się gotowy. Potrzebował trochę więcej czasu.
Uśmiechnął się łagodnie, kiedy usłyszał jej odpowiedź. Szczerze? On sam nie miał już pojęcia o tym, o czym dyskutuje się na randkach. Wiedział co prawda, że ludzie z wielu rzeczy potrafią uczynić temat tabu i to pomimo tego, że są to dość życiowe sprawy. Mamy przecież jednak tendencję do tego, aby unikać wszystkiego, co budzi w nas dyskomfort i prawdopodobnie właśnie tak jest z kwestią śmierci. O niej nikt nie chce rozmawiać na pierwszej randce. - Zdziwi cię, jeśli powiem, że nic z tych rzeczy. To chyba rzadkie w obecnych czasach, co? - zapytał, omiatając ją spojrzeniem. Bo nie, nie kwalifikował się do grona osób, których preferencje jakkolwiek różniły się od tego, co powszechnie uważa się za standard. Był wręcz przesadnie nudny z tym swoim poukładanym, prostym życiem i może właśnie dlatego los w końcu zdecydował mu się to odebrać? Przykre, ponieważ teraz miał za czym tęsknić, ale cóż, właśnie tak się to wszystko potoczyło, a on nie miał wyboru, jak po prostu się z tym pogodzić.

Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
#26

Aspen powoli przyzwyczajała się do nowego życia. Chwilami było to łatwe, chwilami nie, ale chyba układała sobie powoli plan dnia, tygodnia, miesiąca... Choć wciąż łapała się na tym, że czasem otwierała usta, aby coś powiedzieć na głos, tylko po to, aby sobie uświadomić, że nikt jej nie odpowie, bo nikogo w jej domu nie m. I choć starała się być swoją nową, lepszą wersją siebie, szukając nowych znajomości i hobby, to nie zawsze się jej starała i często zaszywała się w czterech ścianach, znajdując sobie tam zajęcia takie jak porządkowanie szafy, czy dekorowanie mieszkania, przesadzanie kwiatków do nowych, pięknych doniczek... Wiele zostało już zrobione, więc trzeba było się chwytać następnych rzeczy. Następną pozycją na jej liście do zrobienia, która zawierała całkiem sporo wierszy, lecz niektóre były o bardzo małym priorytecie, a niektóre dość wysoko, było przygotowanie się na wieczór z koleżanką. Zamiast iść do marketu i tam wybrać jakieś dobre wino, Aspen postanowiła tym razem nieco zaszaleć. Może to był krok, który nie był konieczny, ale była dorosłą kobietą, mogła sama decydować co robi i kupuje. Nie, żeby wcześniej nie mogła tego robić, osiemnaście lat skończyła wiele lat temu i nie mieszkała już z rodzicami, ale teraz to smakowało odrobinę inaczej.
Choć wycieczka do marketu jej nie ominie, postanowiła najpierw podjechać do miejscowej winiarni. W okolicy było całkiem sporo farm, gdzie hodowano winogrona, więc nic dziwnego, że wybór lokalnych win był spory. Z Aspen żaden sommelier, czy kiper, ale wiedziała, że takie wyspecjalizowane miejsca mają pracowników, którzy bez najmniejszego problemu doradzą, który szczep jest najsmaczniejszy, lub który rocznik będzie najbardziej pasował. A jeśli dowiedzą się, co będzie podane do wina, to już powinni w ciemno wskazać konkretną butelkę. Aż tak konkretnej pomocy kobieta chyba nie potrzebowała, jednak nie zamierzała podejmować same żadnej decyzji.
Weszła do klimatycznego lokalu, gdzie pracownicy byli ubrani w eleganckie uniformy, a ilość możliwości była wręcz onieśmielająca. Jako, że przystojny, młody mężczyzna był zajęty obsługą klienta, który wyglądał na eleganckiego biznesmena, który doskonale wie, czy potrzebuje butelkę rieslinga za 200 dolców, czy też zaszaleje i zdecyduje się na butelkę Bordeaux. Czekając, aż przyjdzie kolej na nią, ciemnowłosa zdecydowała się poprzeglądać co jest na półkach. Musiała przyznać, że parę etykiet było jej znajomych, czyli mogła założyć, że je piła. Niestety, nie pamiętała, czy jej smakowało. W pewnym momencie pomyślała, że ktoś się do niej zwraca, więc dość energicznie odwróciła się, niemal wpadając na starą beczkę stojącą z boku pomieszczenia. -Tak?-zwróciła się, lecz zauważyła, że brunet będący klientem, zaczął rozmawiać przez telefon, stąd brzmiało to inaczej niż dotychczasowa rozmowa ze sprzedawcą. Aspen nieco się zmieszała i wróciła do podziwiania win, starając się nie słuchać wywodów mężczyzny o kotach. Swoją drogą, prędzej spodziewałaby się, że będzie mówił o papierach wartościowych, transakcjach międzynarodowych, ewentualnie o jakiejś dupeczce, ale nie o kotach! i to w liczbie mnogiej!

gabriel webster
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
outfit

Gabriel nie był fanem wina, chętniej sięgał po inne alkohole. Chciał jednak zrobić przyjaciółce ładny prezent z okazji przygotowania wystawy. Co prawda nie była jeszcze gotowa, ale to dobrze, miał więcej czasu na to, żeby znaleźć tę idealną butelkę - i nie nastawiał się wcale, że uda mu się ją kupić tutaj. Prowadził intensywne negocjacje ze sprzedawcą, wiedząc doskonale, że te naprawdę dobre butelki nie są w ogóle wystawione w sklepie, i że dostęp do nich zależy tylko od widzimisię sprzedawcy; a ponieważ Gabriel gotów był zapłacić dużo za tę idealną butelkę dla Julii, jednocześnie gwarantując pracownikowi niemałą premię, nalegał na obejrzenie oferty premium. Powoli już tracił nadzieję na sukces tej misji, na szczęście tuż przed tym zadzwonił telefon. Normalnie by go wyciszył i przeprosił, ale to była Ainsley. Wreszcie. Zostawił ze trzynaście histerycznych wiadomości jej asystentowi i już myślał, że będzie go musiał znaleźć i zabić za brak połączenia zwrotnego od samej zainteresowanej, ale W OSTATNIEJ CHWILI się odezwała. To musiał odebrać, prawda? A miał ważne tematy do omówienia. - … Tak, Picatso już wyzdrowiał. Tak mnie przestraszył! Nie ruszył ulubionej saszety, rozumiesz? Musiałem zabrać go do szpitala… Ale już dobrze… Zadzwonił do mnie ten facet z Unii Zrzeszonych Farmerów Ananasów. Chce kupić Winstona Purrchilla! Rozumiesz? Bezczelny… Jak to dlaczego?… To nie jest zwykły dachowiec, opamiętaj się, ostrzegam cię… To zawodowiec. Potrafi wywąchać inwazję wełnowców z kilometra. Wiesz ile razy uratował setki ton plonów przed wyrzuceniem? …. Leonardo DiCatrio zaginął. Tak, powiadomiłem policję! … Nie, nie chcieli przyjąć zgłoszenia… Po co ja w ogóle płacę podatki?… Już rozwiesiłem ogłoszenia. Wynająłem psy tropiące… Wieczorem będą go szukać… Nie wiem jak, po zapachu, chyba… Jestem pewny, że został porwany. To nie jest żart. Ktoś go porwał i torturuje... - rozmawiał cicho, choć w nerwach, wszak jego koty były jego dziećmi, bąbelkami najsłodszymi i nie było ważniejszego tematu. Aż się nagle zorientował, że telefon mu się rozładował w połowie zdania i tyle z dalszej rozmowy. No trudno. Schował bezużyteczną cegłę do kieszeni w marynarce, już miał wracać do sprzedawcy, ale jakieś piękne dziewczę go zagadało - może i przypadkiem, ale przecież nie zmarnuje okazji. - Najmocniej przepraszam, jeśli moja rozmowa utrudniła twoje zakupy - zagaił z czarującym uśmiechem, oczywiście świadom, że sklep nie był miejscem do dyskusji telefonicznych. Dyskretnie obejrzał ją od góry do dołu, w końcu facet na poziomie genetycznym jest wzrokowcem - co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Wyglądała uroczo w tej wzorzystej sukience, i na odrobinę zagubioną pomiędzy dziesiątkami dostępnych butelek.

Aspen Hall
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Wino było takim... bezpiecznym alkoholem, można by powiedzieć. Pasującym do każdej okazji. Do super eleganckiego przyjęcia, czy innej okazji, chęci nastukania się na pusty żołądek czy jako jeden ze sposób na relaks po ciężkim dniu w biurze. Co prawda za każdym razem powinno się wybrać inną butelkę, rodzaj, szczep, kolor i rocznik (te najmłodsze chyba najbardziej kopały, czy nie?). Z resztą, to był taki trunek, który każdy lubił, raczej trudno było znaleźć osobę, która odmówi. I to było takie super, bo nadawało się jako wyszukany prezent, jak i na zwykłą posiadówkę z koleżanką. Choć może ta okazja była zdecydowanie zbyt mało ważna, aby wybierać się aż do takiego miejsca?
W końcu Aspen, choć uważała się za kobietę z klasą, jak zapraszała do siebie koleżankę na wieczór, to wcale nie wystawiała kryształowych kieliszków, czy najlepszej zastawy. Nie była osobą, która zakładała garsonkę na niezobowiązujący wieczór. Choć jakby spojrzeć tak szczerze, to w dresie też nikogo nie przyjmowała. Do dresu i tak bardziej pasowałoby piwo, więc chyba wszystko pasowało. Choć może wcale nie pasowało? Aspen już sama nie wiedziała, czy zachowuje się jakby miała pięćdziesiąt lat, czy też inne trzydziestolatki też się tak zachowują. Niczego nie wiedziała, będąc gotowa naprawdę wyjść ze sklepu, zwłaszcza po tym, jak niemal zdewastowała pół wnętrza, bo pewnie jakby przewróciła tą beczkę, to wszyscy pływaliby w winie po kostki. A nawet jeśli ten napój nadawał się nie tylko do picia ale i zabiegów spa, tak chyba jeszcze nikt nie wpadł na taki pedicure...
-Nie, nie. Absolutnie, żaden problem-powiedziała, choć dopiero po jakimś czasie, po jakimś bardzo dziwnym monologu z dziwnymi choć bardzo kreatywnymi nazwiskami, zwierząt? Tak chyba wychodziło z rozmowy, mężczyzna z diabelskim wręcz spojrzeniem (i nie to nie była to kpina, ani obraza, a wręcz komplement!) zwrócił się do niej. -Na razie się tylko rozglądam. I chyba to nie jest odpowiednie miejsce na zakupy dla mnie, jeśli znam tylko dwa podziały wina - na białe i czerwone, oraz na smaczne i zbyt cierpkie?-zaśmiała się. Oczywiście, że przesadzała, umniejszając swoją wiedzę dotyczącą win, a może i robiąc trochę sierotkę z siebie? Nie, to chyba był zły pomysł, Aspen nigdy nie była taka, też nie powinna stać się taka na starość.-Żartuję. Prawda jest taka, że nie jestem pewna, czego poszukuję. Dlatego na razie się rozglądam i w tym mi nie przeszkodziłeś-wyjaśniła, choć naprawdę kusiło ją to, aby zapytać, czy te wszystkie postacie to koty, tak jak wywnioskowała, ale sądziła, że będzie to zdecydowanie zbyt osobiste pytanie. Zwłaszcza, że jeszcze nie poczuła, że mężczyzna tak naprawdę chce z nią zamienić parę słów, czy tylko z dobrego wychowania przeprosił za to, że rozmawiał przez telefon w miejscu publicznym.

gabriel webster
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To mieli coś wspólnego, bo Gabryś też już był gotowy opuścić ten lokal. Przed chwilą schylając się do jednej z butelek dostrzegł na półce KURZ. I prawie umarł. Za późno się zorientował by powstrzymać wdech, tym sposobem martwy naskórek obcych ludzi, resztki wniesionych na podeszwach ptasich odchodów, roztocza i cholera wie co jeszcze trafiły prosto do jego nozdrzy. Już wiedział, że jak tylko wróci do domu będzie musiał uskutecznić płukanie zatok, i że jest spore prawdopodobieństwo wystąpienia zagrażającej życiu infekcji. Wcale nie wiadomo, czy nie będzie potrzebował POGOTOWIA. Niemniej, histerię jak prawdziwa diva odstawiał jedynie w zaciszu własnej głowy, a na zewnątrz - jeszcze - nie dał nic po sobie poznać, żeby nie przestraszyć ładnej dziewczyny, która go zagadała. W końcu był samcem, z krwi i kości, na poziomie genetycznym miał już pewne priorytety: najpierw kopulacja, potem zgon. Nie oznaczało to wcale, że już coś sobie wyobrażał czy planował, absolutnie nie, bo jest dżentelmenem a kobiety nie są dla niego ani jak mięso, ani jak zabawki. Niemniej trzeba zauważyć, że Aspen to piękna kobieta, byłby głupi, gdyby tego nie dostrzegł i nie docenił, prawda?
- To chyba nie jest odpowiednie miejsce na zakupy dla nikogo - odparł natychmiast, ZACHWYCONY, że nieznajoma podzielała jego zdanie. Z kompletnie innych powodów i wyolbrzymiając, ALE!!!!!! Przynajmniej potwierdziła jego myśli sprzed minuty, więc czuł się wsparty w swoich obserwacjach. - Niestety, nie mogę ci pomóc. Nie przepadam za winem. Chciałem kupić coś dla przyjaciółki... Ale tutaj chyba tego nie znajdę. O! - zawołał głośniej, uśmiechając się szeroko w przypływie nagłego entuzjazmu. Jakby mu się mała żaróweczka zaświeciła nad głową. - Ty jesteś kobietą - zauważył, przyglądając się kobiecie jakby była kosmitką ledwo co wyrzuconą ze spodka UFO. Badawczo, z ciekawością, przechyloną delikatnie głową na bok. - Powiedz mi: czego pragną kobiety?
Gabryś, w całym swoim odklejeniu, nie zdawał sobie kompletnie sprawy z tego, że rózne kobiety pragną różnych rzeczy, i że właśnie przeszkadzał obcej kobiecie w zakupach bardziej, niż wcześniej rozmawiając cicho przez telefon. To wszystko było nieważne, bo teraz jak małe dziecko z ADHD, zafiksował się na jednej myśli i był zdeterminowany doprowadzić ją do końca. - Takie... No, takie jak ty. Ona jest... - na moment zacisnął usta, zastanawiając się, coś tam pomachał rękami, jakby mu to miało pomóc. - No, też jest bardzo piękna, i jakoś w twoim wieku, i rozmiarze, i też ma brązowe włosy! I... - ty debilu. Westchnął nad swoją własną głupotą. - Przepraszam. To było niestosowne. Już nie będę zawracał głowy.
Zreflektował się co prawda późno, ale przynajmniej w ogóle, prawda? To się liczy.

Aspen Hall
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Warto jednak zaznaczyć, że oboje byli gotowi opuścić ten sklep z zupełnie różnych powodów. I choć dla dla włodarzy tego sklepu różnica może mieć znaczenie, w temacie rozważań, co zrobić, aby klient, który już raz wszedł do tego sklepu, nie wyszedł z niego bez kupienia przynajmniej paru butelek ich napoju bogów, tak w gruncie rzeczy, różnicy wielkiej nie było. Pewnie, takie ekskluzywne sklepy (bo to przecież nie był to zwykły monopolowy, w którym można było kupić i amarenę i księżycówkę) powinny charakteryzować się tym, że test białej rękawiczki przeszłyby śpiewająco, że były urządzone z najnowszymi trendami feng shui czy co tam jest popularne, że jest to miejsce, do którego się chce wracać. A jednak dwójka dość porządnych klientów, w sensie mało przypadkowych osób, które po prostu pasowały do takiego entourage'u, jakoś nie były zainteresowane zakupami w tym miejscu. Szczerze - Aspen wolałaby pojechać do miejscowej winiarni i może sama nazwa nie byłaby taka chwytliwa, to nie przejmowałaby się niczym, a zapewne znałaby nawet osoby tam pracujące. W końcu Hall mieszkała w Lorne już dobrych parę lat, a odkąd zaczęła pracować w kwiaciarni, to naprawdę wiele osób poznała. No ale jednak z jakiegoś powodu tego nie zrobiła.
Biologiczne priorytety są ważne, choć w przypadku kobiety liczy się jeszcze parę innych rzeczy, niż tylko seks. Jednak rozumiała to, bo patrząc na mężczyznę od razu zerknęła na to, czy ma obrączkę na palcu. Nie, żeby to o czymkolwiek świadczyło, ale jednak było jakimś odruchem, wypracowanym podświadomie w ostatnim czasie. Nie chciała tego nijak tłumaczyć, ignorowała te myśli i podejrzenia. To jeszcze nie był czas na takie rzeczy, absolutnie. Najpierw musiała odnaleźć samą siebie i takie inne głupoty. Tak, uważała te wszystkie rady typu "odnajdź siebie, zaprzyjaźnij się ze swoim wewnętrznym ja" za totalne głupoty. Może dlatego, że wszelkie treści samopomocowe i coach'e totalnie nie trafiały do niej i uważała je za naciąganie.
-Tak sądzisz? Nie wydaje mi się, żeby przędło się im źle. Nie bywam tu często, ale nie sądzę, żeby niemieli żadnego ruchu...-powiedziała. Nie wiedziała, jakie argumenty Gabriel, którego imienia jeszcze nie znała, używa, aby wydać taki osąd, ale sądziła, że na pewno są jakieś osoby, które tu lubią kupować i wiedzą co dobrego można tu znaleźć.
-W porządku, mam nadzieję, że chociaż pracownicy będą w stanie coś doradzić-machnęła ręką. Oni byli tu od tego i jakby którekolwiek z nich było tajemniczym klientem, to raczej byłoby po premii. Aspen jednak nim nie była, ale kto wie... Webster w końcu wychwycił swoimi bystrymi, ciemnymi oczami mały kłaczek kurzu, więc może właśnie w tym celu rozglądał się po dolnych półkach? Trudno powiedzieć...
-Owszem, zgadza się-zaśmiała się. Tak, była kobietą, sądziła, że nie da się tego ukryć, zwłaszcza patrząc na nią dłużej niż przez ułamek sekundy. Była kobietą z krwi i kości, z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem. Jednak tyle lat życia na tej planecie nie przygotowało jej do odpowiedzi na takie pytanie. Czego pragną kobiety... Mogłaby w żartobliwy sposób odpowiedzieć, że jeść i nie tyć. Mogłaby odpowiedzieć, że być piękną i adorowaną, mieć dużo pieniędzy na koncie i przynajmniej jedną Birkin Bag. Mogła powiedzieć też, że mieć równe prawa z mężczyznami, zarabiać tyle ile oni i móc decydować o sobie i o swoim ciele, zamiast tylko stać w kuchni i usługiwać. Jednak żadne z tych tendencyjnych, śmiesznych czy do bólu prawdziwych haseł absolutnie do niej nie pasowało. Nie była aż tak płytka, aby marzyć o jakiejś torebce (choć nie pogniewałaby się, gdyby taką miała, oczywiście), czy też nie była na tyle odważna i pewna siebie, aby pikietować przed rządem, czy brać udział w różnych marszach. Dlatego też nie potrafiła odpowiedzieć, czego kobiety pragną. -Oj...-zdążyła powiedzieć tylko, nieco przepraszającym tonem, kiedy mężczyzna kontynuował. Uśmiechnęła się na jego słowa, choć nie było to do końca rozbawienie. Można było jego słowa odebrać zapewne obraźliwie, lecz ona nie była taka, że oburza się o byle co, czy wszelkie słowa bierze do siebie bardzo dosłownie. A przynajmniej starała się!
-Przepraszam, ale chyba nie będę umiała pomóc. Myślę, że niezależnie od okazji, butelka dobrego alkoholu i bukiet kwiatów to będzie bezpieczne, ale odpowiednie wyjście.-powiedziała. Oczywiście, alkohol nie wchodził w grę, gdy osoba miała problemy z uzależnieniem, ale chyba tak nie było, skoro Gabriel postanowił szukać prezentu właśnie w winiarni. A kwiaty to był bezpieczny wybór - nawet jeśli zdarzały się osoby, które uważały, że bukiety są barbarzyństwem, bo się marnuje na własne zachcianki perfekcyjne rośliny, to można było to zastąpić kwiatem doniczkowym. A tak się śmiesznie składało, że Aspen znała idealne miejsce na takie zakupy...

gabriel webster
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gabryś mógłby jej tutaj przy wszystkich strzelić monolog że tłum ludzi w sklepie i kolejka za drzwiami też o niczym nie świadczą - wszakże wystarczy zobaczyć co się dzieje w nocy pod najbardziej ohydnie wyglądającymi budami z kebabem, i jaki międzynarodowy sukces odniosła sieć fast foodów mcdonald’s, i jak bardzo przetworzone produkty zajmowały półki w marketach... Gabriel oczekiwał wręcz szpitalnej sterylności od takich miejsc - w końcu cena premium powinna oznaczać doświadczenie klienta premium. A jego przyjaciółka zasługiwała na wszystko to, co najlepsze, powoli tracił wiarę, że miejsce z kurzem na półce może cokolwiek najlepszego sprzedawać. Nieważne! Zajęty był teraz rozmową z bardzo piękną kobietą, liczył trochę, że coś mu zasugeruje, wymyśli i rozwiąże jego życiowe problemy w dokładnie osiemdziesiąt siedem sekund. W końcu kobiety takie są, prawda? Mądre, ogarnięte, pomysłowe. Zdaniem Gabriela, mężczyźni to produkty uboczne ewolucji, przy kobietach - marne podróbki, jak te plastikowe torby Louis Vuitton sprzedawane na bazarkach… Stąd też poczuł się winny, że tak ją postawił na świeczniku. Nie wypadało, a on był przecież dżentelmenem - zawsze wtedy, gdy najpierw użył mózgu, a potem języka. Z tą kolejnością miewał kłopoty. Westchnął zamyślony. Alkohol i kwiaty… - Może powinienem zrobić dla niej Tepache - rzucił, nie wiadomo czy w ogóle do niej, taki był skupiony. Zainspirowała go do wyjścia poza oczywistą butelkę drogiego wina. - Gabriel - teraz już posłał jej czarujący uśmiech i wyciągnął rękę, zdobioną eleganckim i obrzydliwie dużo wartym sygnetem, który był w rodzinie od kilku pokoleń. - Mam farmę ananasów za miastem. Tepache to niskoprocentowy meksykański alkohol robiony ze skórki ananasa, z dodatkiem brązowego cukru trzcinowego, fermentowany w drewnianych beczkach bez przykrycia - wyjaśnił wesoło. Jeden punkt ogarnięty: nie będzie szedł na łatwiznę i kupował alkoholu, zamiast tego, zrobi jej jedyną na świecie limitowaną butelkę sygnowaną jej inicjałami. Dzięki sugestiom Aspen nawet przestał na chwilę martwić się całym tym brudem, który wciągnął nosem pochylając się wcześniej. - Bukiet… Ostatnio zamówiłem z jednego miejsca, ale był tak niestaranny, że trafił prosto do kosza - westchnął smutno. Żal mu było tych kwiatów, ale to, co z nimi zrobiono w kwiaciarni zdeterminowało ich los. Bukiet nie nadawał się nawet do tego, żeby dać je przypadkowej kobiecie na ulicy. Nie będzie sobie przecież Gabriel robił wstydu. - Może mogłabyś mi polecić jakiś lokal?

Aspen Hall
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Nie da się ukryć, że coś w tym było. Sukces zawsze miał wielu ojców, co można przełożyć na powody marketingowe, ale też trzeba sobie wyznaczyć odpowiednią grupę docelową. Można śmiało uznać, że ani Gabriel, ani Aspen nie należeli do tej samej, co ludzie stojący w kolejce przed nocnym kebabem. Jednak i takie osoby jak oni, czasem idą jak owieczki, za innymi owcami. Czy nie byliby zainteresowani nową restauracją, gdzie stolik trzeba rezerwować na kilka tygodni w przód, bo ktoś z ich znajomych tam był i pochwalał? No właśnie.... Tyle osób nie może się mylić! Tak samo jak nie można się mylić, że oferując produkt premium, niedostępny dla mas, oczekuje się innego traktowania. Tylko jeden pyłek kurzu jeszcze nie powinien niczego dyskwalifikować. Najwyżej dać żółtą kartkę. Aspen była bardzo wyrozumiałą kobietą, jej to tak naprawdę nie przeszkadzało.
Kobiety to są skomplikowane stworzenia, każdy mężczyzna powinien zdawać sobie z tego sprawę. Część będzie uważało, że to w związku z tym, że wydziwiają, że chcą być inne niż wszystkie i tak dalej i tak dalej. Inny mężczyzna będzie jednak uważał, że to ich piękno i ta różnorodność jest niesamowicie ujmującą sprawą, a przez to każdy może znaleźć sobie inną panią, która będzie idealna dla niego. Stąd i ciężko znaleźć jeden prezent, który będzie pasował dla każdej kobiety. Nawet jeśli z pozoru mają wspólne cechy, takie jak klasa, piękno i dobry smak - choć o tym, to Gabriel nie mógł być przekonany, w końcu nowo poznana kobieta musiała być dla niego totalną zagadką.
-Tepache?-Hall musiała przyznać, że chyba po raz pierwszy w życiu słyszała to określenie i nawet nie wiedziała, czy odnosi się do alkoholu, czy co czegokolwiek innego. Choć sposób wymówienia tej nazwy wskazywał przynajmniej mniej więcej, obszar pochodzenia, czyli kraje hiszpańskojęzyczne. Obszary dość obce dla kobiety, więc było to zrozumiałe.-Aspen, miło mi-przywitała się. Słysząc o farmie ananasów, kiwnęła głową, mniej więcej kojarząc to miejsce, w końcu jeszcze niedawno też mieszkała w tamtej części miasteczka.
-Brzmi ciekawie. Myślę, że taki specjalnie uważony trunek, w ładnej butelce z personalizowaną etykietą zdecydowanie będzie prezentem jedynym w swoim rodzaju-przyznała. Nie miała pojęcia, czy każda kobieta ucieszyła by się z tego prezentu, czy skorzystałaby z niego, ale zasługi zdecydowanie powinny zostać docenione. Ona by była naprawdę zaszczycona!
-Trzeba było go nie przyjmować-w kwiaciarniach też można było zgłaszać reklamacje, kto jak kto ale Hall wiedziała. Choć ona by nie dopuściła do wydania klientowi jakiegoś podejrzanego wiechcia, a gdyby dowiedziała się, że jej pracownice tak robią, to byłaby zła. No, ale już nieważne. -Oczywiście, powinnam mieć wizytówkę dobrej kwiaciarni-uśmiechnęła się, zupełnie nie chcąc robić sobie autoreklamy, bo mogłoby to zabrzmieć mniej wiarygodnie, niż jakby polecała jakąś usługę, z której sama korzysta. W końcu jednak znalazła w torebce wspomnianą karteluszkę, oczywiście w nienagannym stanie i podała ją mężczyźnie. Napis na niej brzmiał "Fleuriste by Aspen", więc łatwo było domyślić się, że to jest jej biznes, ale to nic. Gabriel wydawał się być osobą, która jednocześnie zwraca na najmniejsze szczegóły otaczającego go świata, by nie zauważyć innych, mocno rzucających się w oczy, tylko dlatego, że akuratnie był skupiony na czymś innym. Było to dość urocze, choć pewnie dlatego, że było to ich pierwsze spotkanie i było to czymś... co w pewnym momencie mogło by się stać uciążliwe, przez to, że pojawia się w każdym możliwym momencie.

gabriel webster
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gabrielowi przeszło przez myśl, że czasem te przypadkowe interakcje mogą obrócić cały tor dnia; ostatecznie życie składało się z tych drobnych elementów i jedna zmiana planów, jeden uśmiech mogły zmienić wszystko. Chyba te opary z kurzu uderzyły mu do głowy, że zaczął głupio filozofować; niemniej tak przyjemnie mu się rozmawiało z tą piękną kobietą, że trochę odpłynął. Nie można mu się przecież dziwić, nie dość że jest wzrokowcem, naturalnie więc docenił jej wdzięki - to jeszcze pomagała mu znaleźć prezent dla Juleczki, a więc ewidentnie z niej złota kobieta.
- Nie miałem sumienia - przyznał wracając wspomnieniami do tamtego nieudanego bukietu - ktoś włożył w niego dużo pracy. Może efekt nie był dla mnie zadowalający, ale... - zastanowił się; nie wiedział jak powiedzieć to, o co mu chodziło, żeby nie wyjść na chama. Postanowił jednak zaryzykować i postawić na szczerość. Skoro jeszcze z nim rozmawiała, to widocznie chciała go słuchać, nie uciekła jeszcze ze sklepu i nie powiedziała, że musi zagadać do sprzedawcy. - Co jest ważniejsze? Moje pieniądze czy czyjeś uczucia? - przechylił lekko głowę; dał Aspen szansę na odpowiedź, ale nie czekał na nią przesadnie długo. - Mógłbym komuś sprawić przykrość tym zwrotem. Ktoś by wrócił do domu smutny. Dla stu dolarów? dwustu? Nie warto dla drobnych ranić czyichś uczuć.
Gabriel miał dużo pieniędzy, natomiast nigdy o nich nie mówił. Swoją prezencją komunikował że mu się dobrze wiedzie, jasne. Nie lubił natomiast przechwalać się, opowiadać o tym jak mu dobrze idzie w biznesie i wywyższać nad innymi. Dlatego mówił o tym bukiecie ostrożnie i ważył słowa - bał się, że Aspen zrozumie go na opak. Zależało mu, by w jego opowieści było jasne, że czyjeś samopoczucie było dla niego ważne: bo jest dobrym facetem i nie chciał ranić, pieniądze tylko mu to ułatwiły. Przerażające natomiast było to, że zamienił z nią ledwie kilka zdań, a już z tyłu głowy przyświecała mu myśl, że musi się jak najlepiej zaprezentować. Nie umiał mieć gdzieś jak ludzie go odbierają; nie umiał się nie zastanawiać, co inni o nim myślą. Patologicznie wręcz. Obejrzał jej wizytówkę uważnie, akurat główka pracuje więc imię skojarzył i posłał jej uśmiech, jakby własnie ją przyłapał na czymś niegrzecznym! - Dobra kwiaciarnia, mówisz? - mruknał, w tym momencie niemal zalotnie, bo zdecydowanie zwróciła na siebie jego uwagę. - Muszę powiedzieć, że dzisiaj mi się poszczęściło. Dostałem twój numer a nie musiałem nawet o niego poprosić.
Powiedziawszy te słowa wyszczerzył się jak głupek. Jak małe dziecko które znajduje prezenty pod choinką. No wiedział, wiedział że nie próbowała go poderwać, ale wyszło jak wyszło - numer dała!

Aspen Hall
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Nawet najmniejszy przypadek potrafi zmienić bieg nie tylko dnia, ale i całego życia. Przypadkowe spotkania, dziwne wydarzenia... Nigdy nie wiadomo co gwiazdy mają w planach dla konkretnej osoby. Nie każdy sobie życzy takich ingerencji siły wyższych, woli stały, aczkolwiek dość nudny plan na swoje życie. I nie było w tym tak naprawdę nic złego, bo nie każda niespodzianka, czy atrakcja musi być pozytywna, prawda? Aspen poniekąd wychodziła z tego założenia, w pewnym momencie lubią swoje ułożone życie. To jednak było dawno, teraz jednak starała się wprowadzać trochę takiego... pozytywnego zamieszania. Tak więc ta rozmowa, zupełnie przypadkowa z Gabrielem, właścicielem farmy ananasów, człowiekiem nad wyraz ciekawym i nietuzinkowym. Takich ludzi się nie spotyka za często, a na pewno był kimś, kto potrafi zmienić bieg dnia. A chociaż nastrój, rozmową i swoim stylem życia. Oczywiście, nie każdy byłby fanem, ale złe emocje to również emocje, prawda?
-No to trzeba było poprosić o poprawkę-oczywiście, że ona wypowiadała się z tej totalnie drugiej strony. Może i jej uczucia byłby odrobinkę zranione tym, że jej wytwór się nie podoba, ale jak powszechnie wiadomo, klient nasz pan i to jemu ma się podobać. No, ale to też było rozważanie o bardzo teoretycznym zdarzeniu, kto wie jakby było, gdyby faktycznie zmierzyłaby się z Websterem po drugiej stronie lady. Choć jak powszechnie było wiadomo, nie należała do najbardziej kłótliwych osób, więc pewnie zagryzłaby zęby i zrobiła to, czego Gabriel żądał.
-Prawdziwy gentlemen z ciebie. -powiedziała, odruchowo kładąc dłoń na jego ramieniu, wyrażając... podziw? Nie było to aż tak często spotykane w dzisiejszym świecie i były ku temu powody. Nice guys finish last. Każda kobieta chce mieć bad boya, który się zmieni specjalnie dla niej, to była prawda starsza niż świat.-Jednak dla kogoś kupiłeś te kwiaty, więc można uznać, że ta osoba, która ich nie dostała, nie tyle co była smutna, co nie była tak zadowolona, jakby je dostała-zauważyła. Była kobietą, która wierzyła w małe, miłe gesty. Cieszyłaby się, gdyby mężczyzna kupił dla niej kawę z konkretnej kawiarni, wiedząc, że ta jest jej ulubiona. Więc oczywiście też byłaby zadowolona z prezentu w postaci bukietu. W językach miłości to raczej podchodziło pod 'small acts of service" niż "receiving gifts".
Fakt, po tym, jak człowiek się prezentuje i to nie tylko wizualnie, można powiedzieć kim jest, do jakiej grupy społecznej się zalicza. Stwierdzenie, że dwieście dolarów to drobne, tylko to potwierdzało. Jednak nie powinien się martwić, bo Aspen wcale nie należała do najbardziej skromnych i oszczędnych osób. Może się nie spotka jej z torebką wartą kilkadziesiąt tysięcy dolarów (tak, takie jak najbardziej się zdarzają w tym wszechświecie!), lecz na pieniądze nigdy nie mogła narzekać. Stąd pomysł, aby wino na zwykłe babskie spotkanie kupić w takim miejscu, zamiast iść do Coles. Oczywiście, że ona również chciała zawsze dobrze wypaść, jednak nasłuchała się z wielu źródeł, że to jest jej wada, więc istniała spora szansa na to, że starała się to z siebie wyplenić bo w to uwierzyła.
-Owszem, słyszałam wiele dobrych recenzji-uśmiechnęła się niewinnie. Cóż, byłoby dziwne, gdyby Gabriel nie skojarzył, że przed paroma minutami przedstawiła się imieniem, które nie było pospolite. Nie była Anną, Ashley ani Caroline. Była Aspen, a było już raz na zawsze ustalone, że pierwszym skojarzeniem są śnieżne landszafty w Colorado, które nijak nie odpowiadały ciemnoskórej kobiecie. Taki inside joke jej rodziców, którzy jednak wiedzieli jak genetyka działa i wiedząc, że tatuś był takiego, a nie innego pochodzenia.
-Tak, to mój numer-zaśmiała się, bo właściwie to nie pomyślała o tym! Na wizytówce był numer do kwiaciarni, a ona oczywiście bywała tam dość regularnie.-Nie zdziw się jednak, jak odbierze go jakaś inna, piękna dziewczyna, jestem pewna, że jest tak samo kompetentna i obsłuży Cię bez zarzutu-była tym typem kobiety, który zdecydowanie nie widzi żadnego podtekstu w "obsłużeniu mężczyzny", a już na pewno nie mówi tego celowo!

gabriel webster
właściciel farmy ananasów — i jedenastu kotów
43 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gabriel serio powinien dostać forumowy order z ziemniaka. Jak to jest możliwe, że teraz piękna OBCA kobieta dała mu numer i mizia go po ramieniu? On tylko przyszedł do sklepu kupić wino dla przyjaciółki, ponarzekał na kurz i większość czasu zresztą mówił o innej kobiecie, że jest piękna i w ogóle fajna. JAK DO TEGO DOSZŁO - nie wiem, że mimo tego zachowania zwrócił uwagę Aspen? Serio, to jest niepojęte, że nawet zawracając jej dupę na środku sklepu swoimi głupotami wciąż wyszedł na dżentelmena :lol:
Roześmiał się wesoło, może trochę za głośno, gdy wspomniała, że kobieta która nie dostała kwiatów nie była aż tak zadowolona, niż byłaby, gdyby je otrzymała. - Dostała co innego - kręcił głową, śmiejąc się dalej, choć już ciszej - żeby nie robić wstydu w tym lokalu, ale nie mógł się powstrzymać. Że też Aspen na to nie wpadła, niewinne dziewczę. - Powiedziałbym, że znacznie lepszego - wyszczerzył się, ale jednocześnie posyłając jej spojrzenie niewiniątka. Cóż, Gabryś był romantykiem w takim sensie, że umiał sam pomyśleć o miłej niespodziance jak kwiaty, ale… Miał jeszcze do dyspozycji inne magiczne sztuczki, które zadowalały kobiety bardziej, niż bukiet który zwiędnie. Jego partnerka tamtego wieczora nie była zatem poszkodowana; akurat w to Aspen mogła wierzyć. - Hm… - zastanowił się, obracając wizytówkę w dłoniach. Jego dłoń na jego ramieniu jakoś dała mu poczucie, że charakter ich krótkiej, niezobowiązującej rozmowy był obusieczny; że pod wymianą zdań o pierdołach toczyła się równolegle druga rozmowa, potencjalnie o tym, czy jeszcze się kiedyś zobaczą. Wyglądało na to, że Aspen byłaby tym zainteresowana…? - A o której godzinie musiałbym zadzwonić, żebyś ty mnie obsłużyła? - wypalił, może trochę bezczelnie, ale to dlatego, że on dokładnie widział podtekst tych słów i wciąż był bardzo rozbawiony, dobry humor się go trzymał. - Skoro już tak się postarałaś, żebym miał twój numer… Żal byłoby dodzwonić się do kogoś innego.
Gabriel był wolnym mężczyzną, doceniał kobiece piękno i nie mógł się powstrzymać w takich sytuacjach, które aż prosiły się o flirt i ciąg dalszy. Nie planował wcale, że zaciągnie ją do łóżka i pokaże, co może być przyjemniejsze od bukietu, ale był nią zaintrygowany przynajmniej na tyle, by zamówić u niej te kwiatki dla Julii. I może kiedyś wyjść na obiad, albo kolację, bez zobowiązań, bez planów i bez presji, że miałoby się to skończyć w jakikolwiek sposób. Nie nastawiał się, w żadną stronę - wiedział tylko tyle, że nie szuka związku, ale mogli spędzić miło czas, prawda?

Aspen Hall
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Zacznijmy od tego, że Aspen wcale go nie mizia po to, aby go urobić, czy chociaż adorować i pokazać swoje zainteresowanie, a jedynie dlatego, że miała taki odruch, bardziej bezwarunkowy. Sama nie wiedziała kiedy dokładnie jej ręka się podniosła w celu potwierdzenia słów, że Webster wydawał się być prawdziwym Dżentelmenem. Z naciskiem na wydawał się, bo pewności to Aspen jeszcze nie miała. Tak samo, jak swój numer podała mu nie po to, aby dać się zaprosić na randkę. Jak widać, była totalnie beznadziejna w bycie singielką. Choć chyba w tą dobrą stronę? W końcu lepiej nieświadomie zapraszać przystojnych mężczyzn do zapoznania się, nich odstraszać każdego, nawet kogoś, kim byłaby w jakimś stopniu zainteresowana. Choć na razie przekonywała głównie siebie, że nie interesuje jej nikt i nie potrzebuje faceta do szczęścia. Podobno. Wolała siebie do tego przekonywać.
Aspen była niewinna, a przynajmniej mało domyślna! Choć też wiedziała, że czasem kupuje się kwiaty i bukiety w innych celach, niż żeby tylko zamoczyć, okej? Nie wiedziała, czy Gabriel szedł na randkę, czy też może na pogrzeb, albo przepraszać kogoś... Choć w sumie, jakby chciał kogoś przeprosić, to o seks na zgodę również mogło chodzić!-Och, rozumiem-powiedziała, lekko się rumieniąc, gdy dotarło do niej, co ta rzekoma kobieta dostała w zamian. Zrozumiała aluzję, totalnie nie myśląc o tym na początku! I szczerze mówiąc, przygodne znajomości to nie było coś, co kiedykolwiek w życiu jej pasowało, czym była zainteresowana, ale... od pewnego czasu starała się wychodzić ze swojej strefy komfortu, zwłaszcza, że w tym momencie ta propozycja nawet nie wisiała w powietrzu! -Jeśli chcesz coś zamówić, to najlepiej dać nam znać z wyprzedzeniem. Ja różnie spędzam czas w kwiaciarni, często zastępuje kogoś, lub pomagam, gdy jest większy ruch-wyjaśniła, choć to trochę brzmiało tak, żeby Gabriel nie próbował jej złapać, bo to może nie być wcale łatwe.
Uśmiechnęła się, machając ręką. Ta rozmowa pełna podtekstów nie do końca powodowała, że czuła się bardzo na miejscu, lecz starała się dotrzymać kroku mężczyźnie! -Jeśli jednak tak bardzo zależy Ci, aby mnie złapać, to może dam Ci mój prywatny numer?-nie wiedziała, czy nie jest to zbyt śmiały krok - jak na nią, oczywiście. Tak naprawdę, to nie był żaden bardzo śmiały krok, ale warto wziąć pod uwagę, że od wielu, wielu lat Hall nie miała okazji na to, aby szastać swoim numerem na lewo i prawo!

gabriel webster
ODPOWIEDZ