Sędzia — sąd
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
both inside and out, and just like the cold that is harsh and burning, I will always be the warmth to soothe you and make you feel better. I will love you.
012.
Aspen Hall
Selene Andrianakis
{outfit}
Człowiek by pomyślał, że skoro Selene wychowała się na gorącej Krecie to będzie raczej ciepłolubna. Nic bardziej mylnego. Australia miała całkiem inny klimat i mimo gorącego kraju, w którym się wychowała, musiała na nowo przyzwyczajać swój organizm do tego, żeby normalnie funkcjonować. Nic więc dziwnego, że australijska zima była dla niej momentem, w którym mogła odetchnąć pełną piersią. Lubiła jesienno-zimową część swojej szafy. Długie spodnie i golfy. Co prawda australijska zima nadal była dosyć ciepła, ale przynajmniej Selene mogła sobie odświeżać outfity.
Andrianakis nie była też osobą, która uwielbiała otaczać się ludźmi. A już zwłaszcza takimi, którzy nie uchodzili za jej bliskich przyjaciół, albo rodzinę. Nie potrzebowała mieć bliskich i dobrych relacji ze swoimi współpracownikami. Wystarczało jej to, że potrafili ze sobą pracować mimo nieporozumień, albo różnych charakterów. To było najważniejsze. W trakcie pracy odkładasz na bok to, że nie darzysz kogoś sympatią i wspólnie dążycie do jakiegoś tam ustalonego celu. Ostatnio jednak Selene miała dobry humor. Na tyle dobry, że postanowiła się pobawić w dobrą koleżankę. Dlatego też, ku ogólnemu zaskoczeniu wszystkich, zaproponowała, że to ona wybierze się na zakupy w celu kupienia czegoś dla jednej z koleżanek, która w przyszłym tygodniu miała urodziny. Akurat na dwa dni przed wylotem Selene na Kretę. Miała więc powód, żeby się wykazać i żeby przyjść do kuchni na odpowiednie piętro w odpowiednim czasie i spróbować jakiegoś niedobrego tortu. No miało to sens. Wybrała się więc na zakupy i tak oto stała. Zatrzymała się na chwilę, bo musiała zgooglować coś co nie było związane z prezentem. Prezent już wspólnie ustalili. Musieli go tylko kupić. Selene postanowiła, że dołoży nawet troszkę więcej. W ramach pokazania ludziom, że jest całkiem normalną osobą.
-Hej. – Odpowiedziała jeszcze zanim uniosła głowę z nad telefonu. Nie miała wątpliwości co do tego, że przywitanie było zaadresowane do niej. Wyjęła z ucha słuchawkę i napotkała spojrzenie Aspen. –O, hej. – Posłała jej nawet uśmiech, żeby szybko ukryć delikatne zdziwienie. Tak, rozmawiało im się ostatnio całkiem dobrze, ale od tamtego czasu nie miały okazji ze sobą rozmawiać. Selene nie miała nawet możliwości, żeby wrócić do tamtego momentu myślami. Była więc zaskoczona, że Aspen ją zagaduje. Zwinęła niechlujnie słuchawki i wsadziła je do tylnej kieszeni spodni. –A to mnie nie. – Zaśmiała się. –Koleżanka z pracy ma niedługo urodziny i zgłosiłam się na bycie osobą, która kupi jej prezent. – Wyjaśniła. –Podobno jest jesieniarą i fanką Halloween, więc uznaliśmy, że kupimy jej porządny zestaw świeczek i pierdoły związane z tym świętem. – Dodała i jeszcze wskazała na sklep, z którego Aspen właśnie wyszła. –Kupiłaś coś ciekawego? – Zapytała dla podtrzymania rozmowy. Była też szansa, że Aspen podrzuci jej fajny pomysł, więc obie by wygrały.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Nie każdy Australijczyk, nawet z dziada i pradziada cieszył się na nadchodzące upały, te potrafiły być naprawdę dotkliwe. W pozostałe części roku, wyłączając momenty, kiedy było załamanie pogody i jak na jesieni wiało, padało i były gwałtowne wyładowania pogody. Co było oczywiste, bo nawet najwięksi domatorzy źle się czuli, jak połamane gałęzie waliły w okna. Aspen z jakiegoś powodu nie mogła się doczekać, aż nadejdzie prawdziwa wiosna, zupełnie nie wiedziała dlaczego.
Aspen też była trochę zaskoczona widokiem Selene, jednak zawsze były na tyle bliskimi sobie osobami, że mówiły cześć, czy machały lekko dłonią na swój widok. Postać Jamesa łączyła ich na tyle, że udawanie, że się nie znają byłoby co najmniej nie na miejscu. Raczej żadna by nie doniosła na drugą, skarżąc się Diaminiemu, bo nie rywalizowały ze sobą, ba, nawet nie zaprzątały sobie umysłów swoim istnieniem. Przynajmniej tak Aspen robiła.
Żarty z uzależnieniem od zakupów były po prostu chęcią przełamania lodu, jakimś początkiem rozmowy. Oczywiście, że nie miała takiego problemu, choć nie dało się ukryć, że próbowała sobie nie raz poprawić nastrój w taki sposób. Zupełnie jakby nowa torebka, czy wazon do mieszkania miały realną szansę na poprawę... czegokolwiek. Nie miały, jednak też nie szkodziły czemukolwiek. -Brzmi jak plan. Miło, że staracie się dobrać coś, co się będzie jej podobać, zamiast iść po najmniejszej linii oporu i kupić byle co-powiedziała. Aspen lubiła sprawiać przyjemność swoim bliskim i często obdarowywała ich prezentami. A jak była okazja, to stawała na wysokości zadania. A może czasem nawet przesadzała? Odkąd została matką chrzestną dziecka Giselle, obdarowywała małą bez opamiętania. -Głównie zapachy do domu, wiesz takie patyczki w pojemniku z zapachem...-zaczęła tłumaczyć, choć szybko doszło do niej, że Selene na bank wie, o czym mówi. -Pierwszy raz byłam w tym sklepie, ale jestem pewna, że znajdziesz tam coś, co akurat będzie pasowało do Twojej koleżanki.-Już na końcu języka miała propozycję, że może się jeszcze cofnąć, bo się nigdzie nie spieszy, i pomóc w wyborze, ale przypomniała sobie z kim rozmawia. Nie były z Selene na takiej stopie, aby razem wybierać się na zakupy, to było oczywiste. Choć wiedziała, że już zaraz Selene i James wylatują na swoją Europejską podróż i może być w wielkim niedoczasie. W końcu ostatnio odbierała od Diaminiego lekcję opieki nad ich wspólnym kotem.
-Wiesz, posłuchałam Twojej rady, że powinnam znaleźć sobie nowe hobby.... Nie powiem, żeby to zakończyło się sukcesem-zaśmiała się. Nie miała pretensji, że pomysł był głupi, bo w gruncie rzeczy, sam pomysł był na pewno mądry, głupi był za to wybór Aspen, która postanowiła, że wybierze golfa. Najnudniejszy sport na świecie, gdzie nawet nie da się poznać kogokolwiek, ani nic takiego. Chyba powinna porzucić jeden pomysł i spróbować coś następnego...
Sędzia — sąd
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
both inside and out, and just like the cold that is harsh and burning, I will always be the warmth to soothe you and make you feel better. I will love you.
Zgadzała się z Aspen, że było to dosyć miłe zagranie, że starali się rzeczywiście kupić coś co będzie pasować do danej osoby. –Kiedyś kupowaliśmy karty podarunkowe do sklepów internetowych albo galerii handlowej w Cairns. – No i dla Selene było to idealne rozwiązanie, bo ktoś dostawał prezent i miał w głowie to, że kupił go za hajsy, które dostał z pracy i mógł sobie kupić coś co naprawdę chciał. Z drugiej jednak strony po rozmowach w pokojach wypoczynkowych okazywało się, że ludzie ze sobą za mało rozmawiają i żeby nie być ludźmi z kijami w tyłkach, postanowili się poznawać i kupować sobie spersonalizowane prezenty. Wymagało to sporo wysiłku, bo jednak trzeba było się poznawać i ze sobą rozmawiać i zapamiętywać informacje o ludziach, ale przynajmniej później była spora satysfakcja jak osoba otwierała prezent, który rzeczywiście trafiał w jej gusta. –Zachowanie co najmniej jakbyśmy pracowali w jakiejś korporacji. – Uśmiechnęła się zdając sobie sprawę z tego, że tego typu zachowanie przyszło właśnie stamtąd. Nie kojarzyła wcześniej, żeby robili takie zrzuty czy mieli jakieś wspólne imprezki i posiedzenia. Każdy raczej zajmował się swoją pracą i na niej się skupiał.
-I rzeczywiście coś dają? – Zapytała szczerze zainteresowana, bo kto wie, może będzie to coś co dorzuci do prezentu koleżance z pracy. Wierzyła, że Aspen nie miałaby powodu, żeby ją oszukiwać w takiej kwestii. –Myślałam też o kupieniu jej nawilżacza powietrza. Czytałam, że są do takich nawilżaczy różne olejki… – Sama nie wiedziała czy byłoby to w ogóle coś co się przyda. W Australii powietrze raczej było wilgotne i nie potrzebowało dodatkowego nawilżenia, ale jednocześnie bardziej tutaj chodziło o możliwość dodawania sobie zapachów, które wypełniałby mieszkanie. Już żałowała, że się do tego zgłosiła. Najwyżej dzisiaj nic nie kupi i jutro wyśle swoją asystentkę z bojowym zadaniem. Brzmiało to zdecydowanie sensowniej. No i asystentka będzie czuła presję, żeby zadanie wykonać.
-Poważnie? – Zapytała i nawet była zadowolona z tego, że Aspen wysłuchała jej rady. Poczuła nawet dziwny przypływ sympatii do kobiety. Nie pytała jej, żeby zapytać i pociągnąć rozmowę, tylko szczerze szukała porady. –O nie. Jak to? Co się stało? Co wybrałaś za hobby? – Musiała dopytać, bo nie chciałaby, żeby Aspen się zraziła tak szybko do próby przywrócenia kontroli nad własnym życiem. Porażki się zdarzały. To normalne.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Byli wielbiciele, ale także i przeciwnicy kart podarunkowych. Dla jednych to był najlepszy prezent, bo można było kupić sobie dokładnie to, co się chce, a może też coś, na co szkoda było własnych, ciężko zarobionych pieniędzy, a do tego nie było problemu z prezentem, z którym nie wiadomo co zrobić. Z drugiej strony był to totalnie bezosobowy prezent, taki wręcz na odwal się, co zawsze mówili ludzie, którzy nie byli tego fanami. Aspen w sumie nie potrafiła powiedzieć, po której stronie stoi. Chyba zależało od osoby, od której dostawałaby ten prezent. Jeśli to byłby ktoś naprawdę bliski, to raczej byłby niemal policzek, bo taka osoba powinna wiedzieć lepiej, ale jak od osób mniej zaprzyjaźnionych, to by nie narzekała. -Nie jest to najgorszy pomysł, jeśli chociaż dobieraliście sklep pod każdą osobę-stwierdziła. Z resztą Aspen zdecydowanie uważała, że liczy się gest, pamięć i chęci. -Nigdy nie pracowałam w korporacji, ani czymś takim, ale myślę, że nawet tam zdarzają się dobre pomysły-zauważyła. Nigdy nie pracowała, nie tylko w korporacji, ale ogólnie. W młodości nawet nie skończyła college'u by być żoną i to właśnie taki zawód pełniła przez parę lat. Dopiero później, trochę z nudy zaczęła pracować w kwiaciarni, by ją później odkupić od ówczesnej właścicielki. Musiała przyznać, że tego wykształcenia, planu na życie mogła Selene zazdrościć. Była kimś, miała swoją własną karierę, wykształcenie i plan na życie, niezależnie od tego jak życie prywatne się jej układało. To było coś, czego Hall o sobie powiedzieć nie mogła.
-Tak, szczególnie w mniejszych pomieszczeniach czuć zapach. O takie-powiedziała, nurkując dłonią do firmowej torebeczki z nazwą sklepu, po czym pokazała, co dokładnie miała na myśli.-Zapach czystej pościeli jest moim ulubionym, w sam raz do sypialni-powiedziała. -Widziałam, że mają różne olejki eteryczne i nie tylko, więc to też może być świetny pomysł-powiedziała. Może i myślała trochę o tym, że był to prezent taki... praktyczny, ale równie przyjemny i przydatny. Aspen była za. Może i w Australii klimat był dość wilgotny, ale w lecie, które się zbliżało może być czasem tak gorąco i sucho, że taka rzecz na pewno się przyda, z jakimś świeżym, cytrynowym czy eukaliptusowym zapachem.
To stwierdzenie, absolutnie nie miało być poskarżeniem się, czy negowaniem samego pomysłu! Uśmiech powinien był to potwierdzać. Może Aspen okazała się totalnym antytalentem w temacie golfa, jak i pewnie większości innych sportów, wcale nie znaczyło, że teraz miała zamiar zamknąć się w salonie w z butelką wina. To znaczy, wciąż coś takiego miało wielką szansę się przydarzyć, ale jako dodatek, a nie główny sposób spędzania wolnego czasu. -Wykupiłam sobie parę lekcji golfa. Totalnie się do tego nie nadaję, wydaje mi się, że w następnej kolejności spróbuję coś może bardziej z dziedziny rękodzieła?-powiedziała. Może i w konkretnej dziedzinie prawniczka mogłaby jej coś poradzić? Selene naprawdę urastała w oczach kwiaciarki nie dość, że do życzliwej koleżanki, ale także kogoś, kto tak naprawdę jest taki sam jak ona. A do tego pomocny. Naprawdę, coraz trudniej było Hall tłumaczyć jakoś niechęć do Andrianakis, która miała miejsce wcześniej. To nie była zazdrość o Jamesa, na pewno nie.
sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
#1

Lubiła siedzieć po nocach w pracy. Gdy sklep się zamykał mogła na spokojnie usiąść i próbować sama tworzyć jakieś rzeczy, które później w sklepie były sprzedawane. O dziwo najlepiej wymyślało jej się takie rzeczy właśnie wieczorami. Siedziała sobie sama, miała święty spokój i skupiała się tylko na swojej robocie. Taka praca oczyszczała jej umysł i na chwilę odrywała się od problemów, które ją goniły. Tym największym była policja, która od czasu do czasu ją nachodziła próbując dowiedzieć się czy dziewczyna zna miejsce pobytu swojego eks. Nie ważne, że już kilka razy im mówiła, że gdyby wiedziała to na bank zgłosiłaby to na policję. Nie chcieli jej wierzyć, mimo tego, że sama była dość mocno poturbowała po wypadku, który ten typ spowodował. Do tej pory miała siniaki po tym co się przytrafiło i musiała spędzić kilka dni w szpitalu po tym całym zajściu. Nic więc dziwnego, że gdyby tylko miała jakiekolwiek informacje o miejscu pobytu swojego eks to od razu poszłaby z tym na policję i chciałaby żeby dosięgnęła go sprawiedliwość. Należało mu się. Nie tylko za wypadek, ale też za to co jej robił gdy byli razem. Dopiero po ich rozstaniu Cece zrozumiała jaka była głupia, że dawała sie tak traktować. Teraz całe szczęście była mądrzejsza.
Znalazła sobie pracę w Lorne i na razie nie było jej tu źle. Może nie była to jakaś wybitna robota, ale przynajmniej mogła się wyrażać artystycznie, co właśnie robiła. Próbowała stworzyć nową linię bransoletek i kolczyków, siedziała nad tym już dobre kilka godzin próbując dobrać odpowiednie koraliki. Śpiewała sobie dość głośno, bo przecież była tu sama. Nikt jej nie słyszał, a nawet jeżeli to głos miała wyjebisty więc nie było wstydu. Właśnie wyśpiewywała Part of your world z Małej Syrenki, gdy postanowiła wejść na krzesełko żeby ściągnąć koraliki, które ułożone były wysoko na półce. Nie było to niestety mądre rozwiązanie, bo krzesełko zdecydowanie swoje lepsze czasy miało już za sobą i trochę się chybotało. Nic sobie jednak z tego nie robiła, bo jakoś dawała radę. Otworzyła opakowanie koralików, żeby zobaczyć jak wyglądają i czy są tym czego szukała, gdy nagle usłyszała za sobą jakieś dźwięki i nieco przestraszona odwróciła się zbyt raptownie przez co wszystkie koraliki, oraz ona sama, spadły na ziemię. - Co do licha - warknęła próbując się podnieść i wtedy zobaczyła jakiegoś nieznajomego typa. - Co pan tu robi? Zamknięte. Jest znaczek na drzwiach, trzeba czytać - powiedziała zerkając na niego, ale w sumie istotniejsza było pozbieranie tych wszystkich koralików, które rozwaliły się po całym sklepie. Westchnęła więc dość głośno i zaczęła je zbierać do pudełeczka.

remi blackwell
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
#numer

A Remi cóż, wiedział co to prawdziwe siedzenie po nocy w pracy, bo jak wiadomo, strażacy spędzali tam takie dyżury, które obejmowały kilka dni! A kiedy australijskie pożary szalały w najlepsze, to w ogóle do domu nie wracał przez tydzień, jak nie dwa tygodnie. Dobrze jest mieć przyjaciół, którzy wtedy ogarniają jego domowe, zwierzęce przedszkole. I nie wiem w sumie jak poważne i czy w ogóle były jakieś pożary akurat w Australii, bo coś o nich cicho było, ale cóż, skoro Haiti tak wyglądało, to raczej inne rejony świata nie do końca wyglądały lepiej.. w ogóle zbyt mało się mówi o pożarach na świecie, bo właściwie codziennie coś gdzieś się pali, nie mówiąc o miejscach, których nie potrafią ugasić od lat… no dobra, zrobiło się nieco zbyt ponuro na wesołego Remka, okej.
A dzisiaj robił coś dobrego, czyli pomagał mamie przewieźć jakieś nowe bibeloty, które chciała sprzedawać w sklepie. Przesyłka była spora, a jej auto dość skromne, więc zaoferował swoje mięśnie i wynajął większy pojazd, żeby wszystko jej zawieźć do magazynu, a część na sklep. Uporał się z pierwszą połową w kilka godzin, bo wymagało to od niej więcej kursów niż się spodziewał! No ale nie zamierzał nic odkładać na jutro, w końcu miał klucze, wiedział że może wejść do sklepiku. Wiedział też, że mama zatrudniła jakąś dziewczynę, ale z tego wszystkiego trochę o tym fakcie zapomniał, więc kiedy wszedł do środka i usłyszał ruch, najpierw pomyślał że może to jakiś złodziej się kręci w środku! Najpierw zrobił dwa kroki, potem odłożył karton na ziemię i podszedł do osoby na taborecie! - Hee… - Ale zanim zdążył chociaż dokończyć powitanie, albo powiedzieć cokolwiek, już masa koralików nagle go zaatakowała, trafiając w oko, w nos, za jego ubranie, no totalna kolorowa artyleria, której się nie spodziewał! I naprawdę próbował złapać kobietę, jak tylko zaczynała spadać, ale skoro mówisz że jebła na zol to cóż! Stanął na nad nią nieco zmartwiony - no najwyraźniej ponoszę wielką klęskę próbując być superbohaterem… - zauważył ze smutnym westchnieniem, bo nawet jeśli była złodziejką, nie życzył jej takie fizycznej krzywdy. - A ty przepraszam, czy właśnie popełniasz tu jakiś rodzaj przestępstwa? - no zapytał, bo lepiej wiedzieć! Może jest koralikową złodziejką?
towarzyska meduza
-
sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
Nie spodziewała się tu nikogo o tej porze. Po prostu. Myślała, że będzie sama i w spokoju zrobi swoje rzeczy, tak jak to sobie zaplanowała. Najwyraźniej nie. Los chciał inaczej, a może nawet nie los tylko jakiś randomowy facet, który postanowił sobie tu wejść jak do siebie i narobił bałaganu. No, bo oczywiście to nie była jej wina, że ją wystraszył. Gdyby go tutaj nie było to na spokojnie zeszłaby sobie z tego krzesełka i nic wielkiego, by się nie stało. A tak? Nie dość, że się potłukła i pewnie narobiła sobie nowych siniaków to jeszcze rozwaliły się wszystkie koraliki i teraz pewnie pół nocy spędzi jak ten kopciuszek rozdzielając koraliki do odpowiednich pudełek. Fantastycznie. Gorzej mogło być tylko wtedy jeżeli facet okaże się jakimś seryjnym mordercą, bo nie chciałaby zginąć wśród koralików. Wolała jakieś ładniejsze miejsce, jeżeli miałaby możliwość wybierać. - Z grzeczności nie zaprzeczę - powiedziała i musiała się otrzepać, bo na sobie też miała dość sporo koralików. Już nie chciała mówić, że pewnie jakiś superbohater, by się tak nie zakradał od tyłu do bezbronnej kobiety stojącej na wysokim stołku. Ugryzła się więc w język zanim pociągnęła ten temat. - A wyglądam jakbym chciała tu popełnić jakieś przestępstwo? - Zapytała unosząc brew i spoglądając na chłopaka. Trochę głupio się poczuła, bo nie lubiła patrzeć na ludzi od dołu, gdy tak kucała zbierając te koraliki. Było to nieco niekomfortowe więc się podniosła żeby mieć chociaż trochę lepszą perspektywę. - Pracuję tu - odpowiedziała, bo zaraz jeszcze facet zadzwoni po jakąś policję i zupełnie bez sensu trzeba będzie się tłumaczyć. - Ale to nie Twoja sprawa - postanowiła, że już mu nie będzie panować i lepiej przejść na "ty". - Nie ma tu też nic do okradania więc zachęcam do opuszczenia tego lokalu zanim zadzwonię na policję - bo w sumie to on tutaj był nieautoryzowany gościem. Chciała podkreślić swoją bojową postawę więc położyła sobie dłonie na biodrach i czekała na jakiś ruch ze strony faceta.

remi blackwell
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
No mama Remiego pewnie była zajęta opowiadaniem jej o swojej rodzinie, ale nie zdążyła dojść do informacji o swoich synach. W końcu miała jeszcze trzy córki, każda z nich miała swoje życie i trzeba było opowiedzieć jej właśnie o tym najpierw. Taka była pani Blackwell, dumna ze swojej rodziny, pełna miłości i serdeczności. I pewnie gdyby Cece była sierotą, już teraz dostałaby od niej zaproszenie na jakieś… australisjkie odpowiedniki święta dziękczynienia, czy ogólnie świąt. Nawet i bez tego na pewno już była przez nią poczęstowana jakimiś wypiekami i tak dalej. No pełne zaproszenie do rodzinki. Ale rodzinka ta była duża, więc no, to że jej dzieci do niej wpadały czasem do pracy pomóc na pewno wiedziała, ale kto dokładnie… o tym się przekona dopiero później. I na pewno zobaczy wielką rodzinną kolekcję zdjęć przy okazji.
- Wszystko okej? Nie złamałaś sobie niczego? Nie muszę wzywać pogotowia i wyjaśniać im, że to nie ja cię z tego stołka zepchnąłem? - upewnił się, ostatnie dodając jako żarcik, żeby jakoś rozładować atmosferę. Ale nie chciał jej przecież wystraszyć.. i w sumie nie zdawał sobie sprawy, że ktoś może go uważać za niebezpiecznego, zarówno jego charakter wesołego misia, jak i zawód, w którym ściągał słodkie kotki z drzewa, raczej nigdy nie sprawiał, że czuł się jak zagrożenie. No widać, że nie był kobietą, co nie.
- Czy ja wiem.. nie znam się aż tak na przestępstwach, nie spędzałem nigdy zbyt wiele czasu wśród półświatka. Ale oglądałem Ocean’s Eleven i resztę części, więc wiem że to czasami bardzo skomplikowana zabawa może być… - uniósł brwi, oczywiście dalej balansując na granicy żartów. Jak widać nie posądzał jej o jakieś poważne zbrodnicze plany tutaj. No chyba że chciała właśnie zainstalować pułapkę, która z zaskoczenia zabije jutro jego matkę… ale ni chuja nie wiedziałby po co.
- Ahh - no od razu mu się przypomniało, że mama mówiła mu o nowej dziewczynie, prawie sie klepnął w czoło z tego powodu! Ale zanim zdążył coś dodać, dziewczyna się bardzo oburzyła. - Jakie okradać, już ustaliliśmy że szkolę się na zostanie superbohaterem, a po kradzieżach totalnie by mnie wywalili z listy rekrutów. Słyszałaś kiedyś o superbohaterach, którzy jednocześnie okradali małe sklepiki i zrzucali ładne panie z taboretów? - no posłał jej powątpiewającą minę, no i gdzieś po drodze umknęło mu, że coś tam jednak zbyt dużo powiedział…
towarzyska meduza
-
sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
Spojrzała na niego z ukosa. - Nie, wszystko w porządku. Będę mieć tylko kilka siniaków. Chyba. - No na razie nie czuła aż tak wielkiego bólu żeby mogła stwierdzić czy stało się jej coś poważnego. Raczej bardziej ucierpiała jej duma niż ciało. Chociaż patrząc na to ile ma teraz do sprzątania to w sumie ciało też ucierpi, ale bardziej na tym, że biedna pewnie będzie musiała tu zostać na noc żeby wszystko ogarnąć. Nie mogła przecież zostawić pani Blackwell takiego syfu obrzydliwego. Doceniała to, że dostała u niej pracę i mogła chociaż trochę pieniędzy sobie zarobić, jednocześnie ucząc się czegoś nowego. Nie wiedziała jeszcze dokąd ją przyszłość zaprowadzi więc dobrze było rozwijać swoje umiejętności. Nawet jeżeli wiązało się to z robieniem świeczek albo biżuterii z koralików.
- Myślę, że do kradzieży nie potrzeba jakiejś wybitnej znajomości przestępczego półświatka... Ocean's Eleven pewnie, by wystarczyło. - Rzuciła mrużąc podejrzliwie oczy. Nie znała go, nie wiedziała po co tu przylazł, wywaliła się przez niego i nie podobało jej się to, że ją tu zagaduje zamiast powiedzieć wprost kim jest i co tutaj robi. Coś kręcił, a Cece nie lubiła, gdy ktoś tak migał się od prostych odpowiedzi. - Ja się na tym nie znam, ale Ty trochę podejrzanie wyglądasz - stwierdziła więc wprost wciąż patrząc na niego podejrzliwie. Był przystojny, ale to wcale nie znaczyło, ze jest spoko gościem. Już ona słyszała, że seryjni mordercy bardzo często byli atrakcyjni żeby przyciągnąć do siebie ofiary.
To jego "ah" wcale nie sprawiło, że jego obecność tutaj się jakoś wyjaśniła. - Deadpool? - On się jej wydawał kimś kto mógł kraść i mordować, a wciąż był uważany za superbohatera i jeszcze robił superhero landing. - Zresztą, nie to uniwersum. Tu raczej nie ma szkół dla superbohaterów. - Rozłożyła ręce, bo no było jej bardzo przykro, ale w prawdziwym życiu nie ma takich rzeczy! - W tym uniwersum wciąż nie wiem coś Ty za jeden i czy powinnam zadzwonić po policję czy sam stąd wyjdziesz. To zamknięty lokal. - Chyba, by sobie nie wybaczyła gdyby coś ukradł pani Blackwell. Wiedziała, że sklep nie przynosi bóg wie jakich zysków, więc nie pozwoli mu niczego zabrać. - A takie błahe komplementy na mnie nie działają - dodała, bo ten tekst o ładnej pani nie minął jej uwadze.
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
- Okej, ale gdybyś jednak poczuła że coś tam pękło albo jest złamane, to mów. Kiedyś oglądałem nałogowo tysiąc sposobów by umrzeć, no i wyobraźnia sama działa. Mogę cię też podwieźć na izbę, żeby się upewnić, jak nie chcesz ryzykować - zaoferował i nawet uśmiechnął się delikatnie, żeby wiedziała, że nie wywiezie jej na jakieś wysypisko, żeby pozbyć się dowodów, że przyczynił się do… dobra, nie pamiętam żadnej konkretnej symulacji z odcinka akurat teraz, poza zatorem powietrznym po tym, jak laska próbowała się masturbować marchewką, no i tej, co udusiła się swoim własnym wielkim biustem, ale coś tam na pewno było i o niewykrytych złamaniach i stłuczeniach, co nie.
- A widzisz, tu rzecz w tym, że oni swój skok opierali na znaniu tych 11 ludzi z półświatka… między sobą - pokiwał powoli głową - a ja co najwyżej gaszę im pożary, ale nie okazują mi nigdy personalnej wdzięczności - no taki mały strażacki żarcik gdzieś tam wplótł, oczywiście mając nadzieję, że dziewczyna przestanie go uważać za złoczyńcę, co nie.
- Hej… no teraz to mi trochę przykro - przyznał, bo uraziła nieco jego uczucia, kiedy tak powiedziała. Kto by chciał wyglądać podejrzanie? No nie można tego użyć w formie komplementu, I dare you.
- Deadpool się liczy jako superbohater? Myślałem że bardziej jest jako antyhero… - przyznał, wchodząc nieco w polemikę komiksową, bo wszystko zależy jak leży. Suicide squad też pełen superherosów nie był, a bardziej antyherosów. Którzy dosłownie lądowali w więzieniu, a potem byli szantażowani na śmierć i życie żeby pomagać i się narażać. Gez jaki świat superbohaterów był etycznie skomplikowany.
- A szkoda, chciałbym się zapisać. Ciekawe czy w takiej szkole pozwalają ci wybrać dary, czy trafiasz na loterię… - no ciekawa sprawa, więc sie nad tym chwilę zastanowił. A potem uśmiechnął się lekko.
- To wtedy moi koledzy ci powiedzą, że zdecydowanie nie mogę popełniać zbrodni w sklepie własnej matki. I przywiozłem ci towar, więc jutro może być problem z rozkładaniem go, skoro zostanie wzięty jako dowód w sprawie… - pokiwał rozbawiony głową. - Jestem Remi i nie spodziewałem się, że ktokolwiek tu będzie o tej porze. Nie mów, że moja mama cię zmusza do pracy po nocach - zapytał, marszcząc lekko brwi, bo wiedział doskonale, że jego mama wręcz przeciwnie by się zachowała.
towarzyska meduza
-
sprzedawczyni — gia's candlewick
25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I care not.
- Nic mi nie jest - nie chciała jechać na izbę przyjęć z jakimś nieznajomym mężczyzną. Tata ją nauczył żeby nie wsiadać do auta z kimś kogo się nie zna i tego się trzymała nawet w swoim dorosłym życiu. No chyba, że chodziło o taksówkę, ale wtedy to jednak trochę inaczej było. - Przeżyje z siniakami - dodała, bo nie czuła jakiegoś wielkiego bólu więc raczej nic poważnego jej się nie stało. Jeszcze. Wciąż nie wiedziała z kim ma do czynienia i czy jest bezpieczna czy nie do końca.
- Yhym... no to jak im gasisz pożary to też pewnie trochę ich znasz, przynajmniej imię i nazwisko i gdzie mieszkają, a to już coś - nie dawała się tak łatwo omamić. Poza tym była już zmęczona, a czuła, że ta rozmowa nie prowadzi do niczego. Wolałaby więc przejść do konkretów i dowiedzenia się czy umrze tu dziś zabita przez seryjnego mordercę, czy jednak raczej nie. - Wolę tak, niż jakby mi miało być przykro, bo bym skończyła zakopana w ciemnym lesie. Jestem kobietą i niestety żyjemy w czasach, w których musimy być podejrzliwe wobec nieznajomych mężczyzn - a czasem nawet i znajomych, bo tak naprawdę to nigdy nie wiadomo. - Nie bierz tego personalnie - dodała, bo tak na wszelki wypadek, gdyby jednak nie był seryjnym mordercą, to nie chciała go urazić.
- Nie mam pojęcia, nie jestem wielką fanką super bohaterów czy innych tworów tego typu - no niestety, to nie były jej klimaty. Ona wolała fantasy, ale takie porządne, a nie jakieś... słabe, generyczne, nudne. Zresztą wyglądała czasem trochę jak wróżka albo pani elf. - A to już nie masz super mocy polegającej się na cichym zakradaniu się? - Zapytała mrużąc oczy, powiedziałaby jeszcze, że mógłby mieć moc zwalania z nóg tych pięknych panienek, ale niestety ona spadła z krzesła, a nie z nóg.
No i nagle wszystko stało się jasne, a Cece spojrzała na niego zaskoczona. Niby słyszała, że ma być dostawa towarów, ale założyła, że jutro rano przyjedzie jakiś kurier. - OHH.. to wiele wyjaśnia, można było tak od razu, a nie mnie niepotrzebne stresować - powiedziała i założyła sobie za ucho kosmyk włosów. - Cece - przedstawiła się i wyciągnęła dłoń w jego stronę. - Nie, nie zmusza mnie - trochę się nagle zrelaksowała, bo raczej już nie musiała się go obawiać. - Zostałam dłużej żeby zrobić kilka rzeczy, próbuje trochę potrenować z robieniem biżuterii... ale cóż, chyba czeka mnie nocka, bo muszę to teraz posprzątać... żeby Twoja mama mnie nie wywaliła - a jednak trochę jej zależało na pracy.
sex on the beach
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruna - eric - caitriona - benedict - owen - mira - olgierd
strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
Uśmiechnął się z rozbawieniem - to nie takie pożary, co najwyżej adres, ale z ludźmi aż tyle nie mam wspólnego… - dodał, uznał że jeszcze chwile się ponabija, zanim wyzna jej czym się zajmuje na co dzień. Odrobinkę! Była bardzo urocza, kiedy tak się denerwowała i oceniałą, czy jest zabawny, czy jednak podejrzany, więc ciężko mu było po prostu powiedzieć elo jestem strażak, masz tu kartony i elo. Plus bardzo dobrze mu się z nią rozmawiało, no musiał to przyznać.
- Przynajmniej tutaj mamy piękne lasy, więc okolica byłaby wyborna - pokiwał głową - ale nie martw się, nie mam planach cię zakopać. Jedyne kopanie jakie akceptuje na chacie, to ziemi pod marchewki i kopanie mojego psa. W ziemi znaczy się. Nie kopię go ja.. swoją nogą - no żeby nie miała wątpliwości musiał dodać, skoro nie do końca mu ufała, że jest godny zaufania i że nie jest przestępcą, okej.
- A co we mnie jest takie podejrzane? Fryzura? Oczy? - no dopytał jeszcze, bo może to nie wiem, włosy i może zrobi sobie bardziej przystępną fryzurę? Ogoli się? Albo zapuści zarost. Nio nigdy nie wiesz! A skoro dziewczyna była znawczynią…
- Szkoda, ja uwielbiam. Mimo że to bardzo brutalny świat, wizja przyjaźni, walki o dobro, pokonywanie swoich słabości… no i te super moce, są fajną fantazją od czasu do czasu. I muszę dodać, że w filmach zatrudniają świetnych aktorów do tych ról - pokiwał głową, bo należało wspomnieć o tym, jak bardzo byli utalentowani panowie i panie na ekranie. I jak wiele z nich i wizualnie i grą świetnie oddawało komiks.
- Chyba nie do końca… - rzucił. no ale kto wie, zawsze to jakaś nadzieja, co nie. - Ale bardzo mi przykro, naprawde myślałem że lokal będzie pusty. Pomogę ci sprzątać - zaoferował, bo przecież nie mógłby jej samej zostawić z tym bałaganem!
- Miło mi cię poznać Cece - dodał jeszcze, podchodząc bliżej i ściskając jej dłoń z ładnym uśmiechem. - Tworzysz biżuterię? Mogę zobaczyć? - zapytał zaciekawiony, a potem przykucnął i zaczął zbierać koraliki które rozsypały się najbliżej niego.
towarzyska meduza
-
ODPOWIEDZ