lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jeżdżący na wózku weteran wojenny, który powoli zaczyna mieć problem z alkoholem. Lokalny patriota, który wcześniej angażował się w sprawy społeczności - obecnie raczej pozostaje w cieniu.
Na pewno by to zrobił – w zasadzie, to nie wyobrażałby sobie nie zabrać najbliższych na takie uroczystości, chociaż nie czułby się tam dobrze – nie w tym momencie, jeszcze przykuty do wózka, bo chociaż zdecydowanie robił postępy, tak jeszcze nie do końca byłby w stanie o kulach stać na jakiejkolwiek uroczystości, tym bardziej, że takie gale jednak dość długo się ciągnęły. Tak czy siak, na jej słowa, uśmiechnął się delikatnie.
– Z jednej strony to rozumiem, z drugiej też wiem, jak to jest – w zasadzie mając tyle planów zapasowych widać, że zakładasz, że może nie wyjść, a po co to robić? Po co zakładać, że coś nie wyjdzie, skoro tak na dobrą sprawę może wyjść i być w porządku… – stwierdził z delikatnym uśmiechem i spojrzał Gwen w oczy. – Ja na przykład w ciebie wierzę. Wierzę, że wszystko będzie w porządku i że wszystko się uda – puścił jej oczko. Właściwie w nią wierzył zdecydowanie bardziej niż w samego siebie, co też nie do końca było dobre, ale nie zamierzał się przyznawać, żeby go nie zjebała z góry na dół, hehe.
– Mam nadzieję – puścił jej oczko, chociaż obawiał się, że przez takie ciągłe jedzenie pączków mógłby sam zacząć zbliżać się sylwetką do idealnego, okrągłego kształtu, a tego w zasadzie chyba nie chciał. Tak czy siak, spojrzał na nią z lekkim uśmiechem i pokiwał głową, przenosząc wzrok na jej oczy.
– To dobrze. Ja też nie – mruknął cicho, nachylając się nieco i składając na jej ustach czuły pocałunek. W zasadzie to zdecydowanie nie chciał. – Ale mamy czas na nadanie sobie metki, a też wcale nie musimy tego robić – wyszeptał, delikatnie głaszcząc kciukiem jej policzek, a resztę wieczoru spędzili razem, naprawdę cholernie miło.

Ztx2

Gwen Fitzgerald
sumienny żółwik
-
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Mercury wraz Mayą wybrali się dzisiaj na surfing. Po ich ostatniej lekcji chciał sprawdzić czy dziewczyna nie zapomniała tego, co pokazywał jej brunet tamtego dnia. Tym razem miała już lepszą deskę, którą dostała w prezencie od chłopaka.
Bawili się bardzo dobrze, a blondynce szło rewelacyjnie. Oboje świetnie zagospodarowali wspólny czas. Na początek trochę surfowania, a potem piknik i kino plenerowe w tle, czy mogło to wyjść lepiej? Pewnie nie.
Oboje byli trochę zmęczeni, ale również głodni. Dlatego trochę się wysuszyli ręcznikami i zajęli dobre miejsce przed dużym ekranem. Mercury poszedł do auta po koszyk w którym mieli wiele smakołyków na dzisiejszą noc i w mgnieniu oka powrócił do dziewczyny.
Zajadali się i śmiali z głupot, które spotkały ich na przestrzeni ostatnich dni. Brunet dużo pracował i nie mieli zbyt wiele czasu, aby się widzieć. Dziś jest ten dzień, który w pełni został poświęcony najlepszej przyjaciółce.
Między nimi wydarzyło się kilka dni temu bardzo wiele. Ich wyjazd w miejsce wypadku Mercurego zadziałał na nich i na ich uczuciach do tego stopnia, że doszło między nimi do pocałunku. Fairweather bardzo dużo o tym myślał i nie wiedział jakie wyciągnąć wnioski. Dojrzał na tyle, aby uświadomić sobie, że zależy mu na Mayi bardziej niż sam się tego spodziewał. Bał się o ich przyjaźń, ale z drugiej strony pragnął czegoś więcej. Widząc sposób w jaki się dogadują nie wyobrażał sobie sytuacji, że jako para również by się nie dogadali. Mimo wszystko bardzo się tym wszystkim denerwował, ale chciał kilka kwestii z blondynką sobie wyjaśnić. Dzisiejszy dzień był do tego idealny. — Wiesz, że musimy pogadać o tym co stało się kilka dni temu? — zapoczątkował zaraz po tym, jak przez jego gardło przeszła kolejna truskawka. Spojrzał na dziewczynę nie chcąc w żaden sposób unikać jej wzroku. Chciał wyglądać na pewnego siebie, bo miał jej do powiedzenia kilka ważnych rzeczy. — żałujesz? — zapytał, chociaż nie do końca był przekonany czy powinien w taki sposób sformułować swoje pytanie. Mimo wszystko chciał znać jej odpowiedź. Tylko i wyłącznie szczerą.

Maya Bartlett
piesio
banshee
lorne bay — lorne bay
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Pani sprzedawczyni w sklepie plastycznym. Nieco zbyt rozkojarzona, romantyzująca życie, które na to nie zasługuje. Zamiast próbować zapanować nad swoimi traumami, całą swoją uwagę i serce poświęca Mercuremu.
Nie potrafiła normalnie funkcjonować z faktem, że wymusiła na nim pocałunek.
Tak, Maya była przekonana, że wymusiła na swoim najlepszym przyjacielu coś, czego absolutnie nie powinni robić. To ona zaaranżowała tamtą sytuację, ona zbyt blisko przysunęła się w jego stronę i zadała to durne pytanie, które kołatało się w jej głowie od tamtego dnia. Nie powinna, miała ogromne wyrzuty sumienia i była wręcz pewna, że Mercury ma o to do niej żal.
Z drugiej jednak strony na samo wspomnienie tamtego popołudnia robiło się jej ciemno przed oczami i słodko w ustach. To tak jakby wspominała najwspanialszą rzecz swojego życia, to jak po raz pierwszy zasmakowała ulubionego owoca. Wieczorami myślała o tym jak wtedy na nią patrzył i w jaki sposób jej dotykał. Dzisiejszego dnia musiała jednak zachowywać pozory i ponownie przybrać postawę rozsądnej Mayi. Wszystko szło zgodnie z jej założeniami; najpierw wspólna lekcja surfowania, później ustalony już wcześniej piknik. Nie zakładała, że tego dnia Mercury postanowi zrzucić na nią tę bombę. Rozmowa o tym co się między nimi wydarzyło była wręcz nieunikniona, jednak Maya wolała odkładać ją w czasie. Może oboje zapomnieliby o tym? Może jej wyrzuty sumienia zostałyby zagłuszone i po jakimś czasie by o nich zapomniała?
Odchrzaknęła głośno słysząc jego pytanie. Było to jednak efektem zyskania nieco czasu niż faktycznej suchości w gardle. Podniosła się z pozycji leżącej do półsiadu, podpierając się z tyłu na łokciach. Nie mogła odeprzeć od siebie wrażenia, że zadane pytanie miało w sobie coś gorzkiego, coś przez co przez jej ciało przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
- To nie tak, że żałuję. - bo absolutnie nie żałowała żadnej sekundy tamtego zbliżenia. Uważała po prostu, że była niepoprawnym prowodyrem tego zajścia. - Ja po prostu nie powinnam stawiać Cię w sytuacji, gdzie do czegoś Cię zmuszam. - była starsza, powinna być dużo bardziej rozsądniejsza. Jak na razie jednak wykazywała się niestety dziecięcą beztroską i momentami także bezmyślnością.
- A Ty? Jak się czujesz z tym co się stało? - bała się tej odpowiedzi, jednak wiedziała, że prawda jest nieunikniona.

mercury fairweather
ambitny krab
A.
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
W żaden sposób nie wymusiła na nim tego zachowania. Wszystkie ruchy i gesty, które w jej obecności wykonywał były w stu procentach świadome. Mercury od dłuższego czasu zaczynał postrzegać blondynkę w zupełnie inny sposób. Przecież będzie musiał kiedyś ruszyć do przodu i z kimś się związać. Maya była doskonałą kandydatką, ale nie wiedział czy jest to dobry moment na takie rzeczy. Oboje wiele przeszli i są dla siebie oparciem w każdej sytuacji, jednak bał się tego.. cholernie bał się zaangażować, bo nigdy tego wcześniej nie robił. A co jeśli ją rozczaruje i okaże się gorszym chłopakiem niż przyjacielem? Na razie takie gdybanie powinien zostawić na kiedy indziej, bo za nimi tylko i wyłącznie jeden pocałunek.
Był bardzo zdziwiony tym, co właśnie usłyszał. Zmarszczył brwi i natychmiastowo chciał jej odpowiedzieć.
— Zmuszasz? — powtórzył po niej, kręcąc głową. — Chyba nie uważasz, że zmusiłaś mnie do tego pocałunku? — zapytał szczerze, bo nie chciał, aby Maya myślała w ten sposób. To, że ona zainicjowała zbliżenie tylko i wyłącznie dodało mu odwagi na zrobienie czegoś z czym krył się od jakiegoś czasu. Nie chciał, aby W I N Ę za całą sytuację brała na swoje barki, bo była to ich wspólna sprawa. Wspólna rzecz z którą będą musieli się zmierzyć.
Mercury nie chciał długo czekać z tą rozmową. Im szybciej sobie wszystko wyjaśnią tym będzie im po prostu lżej. Bał się tego, że swoim zachowaniem może zrazić ją do swojej osoby, a to ostatnia rzecz jakiej by chciał.
— Jestem trochę zmieszany. Z jednej strony bardzo tego chciałem już od dawna, ale z drugiej... boje się ryzyka. Nie wiem czy przyjaźń jest dla mnie wystarczająca patrząc na to, jak świetnie czuję się w Twoim towarzystwie. Oboje będziemy kiedyś musieli ruszyć do przodu, a Ja... — zatrzymał się na chwilę, bo aż go trochę przytkała jego własna szczerość. Przeczesał włosy trochę się tym wszystkim denerwując, ale po chwili uznał, że chce jej szczerze odpowiedzieć na wszystko co siedzi w nim od jakiegoś czasu. — Ja nie chcę ruszać do przodu bez Ciebie — dodał na sam koniec, spuszczając na chwilę wzrok i trochę zamartwiając się o to, jaka będzie reakcja ze strony dziewczyny.

Maya Bartlett
piesio
banshee
lorne bay — lorne bay
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Pani sprzedawczyni w sklepie plastycznym. Nieco zbyt rozkojarzona, romantyzująca życie, które na to nie zasługuje. Zamiast próbować zapanować nad swoimi traumami, całą swoją uwagę i serce poświęca Mercuremu.
Sądziła, że będzie bardziej skrępowana tą rozmową. W jej wyobrażeniach grała osobę, która nie potrafiła wypowiedzieć ani jednego logicznego zdania, które by miało wpływ na dalszą część ich relacji. Teraz jednak, z podziwem i dumna z samej siebie, potrafiła odnaleźć się w tej rozmowie a nawet podjąć jakąkolwiek dyskusję. Może trochę zbyt nerwowo zaciskała wargi, wsłuchując się w słowa Mercurego i zbyt natarczywie przyglądała się jego twarzy, jakby chcąc zorientować się jakie emocje targają w tej chwili chłopakiem, jednak zdawała się być całkiem opanowana. Od czasu do czasu sięgała nawet po przygotowany wcześniej owoc, aby bardziej zająć czymś ręce niż zaspokoić głód.
- Mam wrażenie, że gdyby nie te moje głupie zdanie to by do tego nie doszło. - odpowiedziała szczerze, tuż po tym wsuwając do buzi truskawkę. Naprawdę było jej głupio w związku z tamtym pytaniem, zadanym mu tuż przed pocałunkiem. Nie grali przecież w żadnej komedii romantycznej a ono zdawało się jej zbyt nie na miejscu. Trochę skręcało jej żołądek z żenady na samo przypomnienie sobie swoich słów.
Jego kolejne słowa kompletnie zbiły ją z tropu. Po pierwsze nie sądziła, że Mercury otworzy się z taką łatwością a po drugie, jego słowa były dla niej kompletną nowością. Jasne, czasami zdarzało się im przekraczać granice przyjaźni, jednak wszystko w dobrym tonie. Teraz jednak dowiedziała się, że mogły to być celowe zabiegi, spowodowane chęcią wejścia w tej relacji na wyższy poziom.
Ostatnie wypowiedziane przez niego zdanie spowodowało, że na kilkanaście sekund zamilkła. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała; ktoś zadeklarował, że chciałby aby była częścią jego życia. Nie jednak jako przyjaciółka, ktoś od gotowania obiadów a jednak ktoś więcej. Podniosła się do pozycji siedzącej, krzyżując nogi w tureckim siadzie. Uśmiechnęła się ciepło do towarzysza, chociaż był to bardziej uśmiech pokrzepiający niż uśmiech szczęścia.
- Ja potrzebuję kogoś, kto się mną zaopiekuje. Jestem trudna w takich relacjach, często przesadzam i nie radzę sobie z emocjami. Na dodatek jestem od Ciebie dwa lata starsza i ... zabieram w nocy kołdrę. - nie chciała go do siebie zniechęcać, chciała aby uniknął przyszłych rozczarowań. Jasne, pragnęła być w jego życiu kimś więcej niż przyjaciółką jednak bała się tego, że może nie spełnić jego oczekiwań.
- Na pewno nie chcesz ruszyć dalej beze mnie? - szepnęła, chcąc się upewnić, chociaż liczyła na tę jedną, jedyną odpowiedź.

mercury fairweather
ambitny krab
A.
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
On również jak na siebie radził sobie bardzo dobrze podczas rozmowy. Mimo wszystko znali się już bardzo długo i mogli sobie pozwolić na szczerą rozmowę, bo już wiele takowych za nimi. Teraz dotyczy ona troszkę innego skwarka ich życia, ale to wciąż jedna z tych ważnych rozmów do których oboje się przyzwyczaili przez całe swoje życie.
Wciąż nie mógł uwierzyć w to, że blondynka bierze na siebie całą W I N Ę za poprzedni pocałunek. Czy Mercury jest aż tak dobrym aktorem, że przez ostatnie kilka tygodni potrafił maskować to co naprawdę do niej czuł? Miał wrażenie, że był taki moment w którym mogła się tego domyślić, ale jak widać, tak się nie stało. — Uwierz mi na słowo, że to nieprawda — odpowiedział jej z dużą dozą pewności siebie w głosie. Nie chciał, aby ich zachowanie wyszło jednostronnie. Miał nadzieję, że będzie to ich wspólna sprawa. Tak jak zawsze. To prawda, że jej pytanie przed pocałunkiem wybrzmiało inaczej niż zawsze, ale zrozumiał to tak, jakby dostawał od niej zielone światło do wykonania T E G O kroku.
Starannie i z dużą uwagą słuchał jej kolejnych słów. Wiedział o wszystkim o czym wspomniała. No dobra, prócz tego zabierania kołdry, ale mimo wszystko większość tych rzeczy wiedział. Zdawał sobie z tego sprawę, że Maya potrzebuje faceta, który dobrze o nią zadba. Nie wiedział czy jest do tego idealny, ale na pewno mógł jej zapewnić, że włoży w to całe swoje serce, aby stała się najszczęśliwszą kobietą na świecie.
— Już od dawna różnica wieku nie robi na mnie wrażenia, a poza tym ja również bywam ciężki do ogarnięcia. Co prawda z emocjami sobie radzę, ale przesadzam na pewno częściej niż Ty i słuchaj... świetnie się składa, bo ja nawet nie lubię spać pod kołdrą — na ostatnie słowa zaśmiał się pod nosem, lecz przez większość słów nawet na chwilę nie spuszczał z niej wzroku. Była piękna. W tej scenerii plaży, zachodzącego słońca i uśmiechu na jej twarzy, a także kosmyków pojedynczych włosów, które opadały jej na czoło. Mercury z czasem zdawał sobie sprawę z tego, że w swoim życiu nie chce nikogo innego aniżeli Maya.
Jej ostatnie pytanie napawało go dużą dozą optymizmu. Nie mógł za nią decydować odnośnie tego jak potoczy się ich przyszłość, ale mógł się na pewno starać i pokazać jej, jak ważnym jest dla niego człowiekiem.
Brunet wykorzystał fakt i to, że siedzieli stosunkowo blisko siebie. Nie miał problemu z tym, aby delikatnie nachylić się w jej kierunku i złożyć na jej ustach namiętny pocałunek, zdecydowanie bardziej pewny niż za pierwszym razem. Zamiast odpowiadać na jej pytanie wolał przejść do działania i znów na chwilę sprawić, że cały świat wokół nich zatrzymał się na ten jeden moment. — Wciąż potrzebujesz, abym musiał Cię o tym zapewnić? — zapytał zaraz po tym, jak zakończył pocałunek. Miał nadzieję, że w ten sposób pokazał jej, że nie chce ruszać do przodu bez niej i że nie musi jej tego tłumaczyć.

Maya Bartlett
piesio
banshee
lorne bay — lorne bay
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Pani sprzedawczyni w sklepie plastycznym. Nieco zbyt rozkojarzona, romantyzująca życie, które na to nie zasługuje. Zamiast próbować zapanować nad swoimi traumami, całą swoją uwagę i serce poświęca Mercuremu.
Łatwość tej rozmowy mogła wynikać z tego, że ich relacja zaczęła się w zupełnie innych okolicznościach niż te, które dotychczas gościły w jej życiu. Mieli za sobą długi okres przyjaźni, wzajemnego poznawania i nie pozostawiania przed sobą absolutnie żadnych tajemnic. Być może obnażeni wobec siebie już wcześniej, nie czuli teraz takiego skrępowania.
Maya nie zauważała zmian w zachowaniu Mercurego względem jej osoby, być może wynikało to jedynie z faktu, że nie wierzyła w to, że ktoś mógłby zainteresować się nią na poważnie. Nawet jeśli przez mikrosekundę przez jej głowę mogła przebiec taka myśl, blondynka szybko zapominała o niej, bo tłumaczyła to sobie przyjaźnią. Wiele razy przecież pozwalali sobie na nieco więcej jednak wszystko w imię bardzo dobrej i bliskiej relacji, niczego więcej.
Zaimponowała jej dojrzałość chłopaka. Jego pewność co do tego, że jest w stanie zaakceptować jej lęki i potrzeby, napawała ją wielką dozą nadziei co do tej relacji. W związku z tym uśmiechnęła się szeroko wzdychając z ulgą. Kto wie, może właśnie siedział przed nią mężczyzna, na którego czekała całe swoje życie?
- Czemu o tym wszystkim nie mówiłeś wcześniej ? - była ciekawa tego, z jakich powodów zwlekał z tym wszystkim. Przecież szczerość była w ich relacji kluczowa, nawet gdyby nie odwzajemniła jego uczucia, nigdy by go z tym nie zostawiła samego.
Podobało je się to w jakim kierunku szła ta rozmowa. Gdy chłopak zdecydował się po raz kolejny na pocałunek, tym razem dużo bardziej intensywny i pełen uczuć, bez wahania go odwzajemniła. Czuła się jakby robiła to pierwszy raz w życiu, przez ten przyjemny dreszcz oblewający całe jej ciało. Przysunęła się jeszcze bliżej a gdy tylko zakończyli pocałunek, uśmiechnęła się delikatnie.
- Jeśli za każdym razem będziesz w taki sposób mnie zapewniał, to będę wątpić w to w każdej minucie spędzonej razem. - zażartowała, po czym czubkiem nosa musnęła zaczepnie jego nos.
- W sumie to zabawne ... - zaczęła tajemniczo, sięgając po chwili po truskawkę. - Że chłopak, który jakieś cztery lata temu wjechał we mnie na swoim rowerze i nakrzyczał, że jeżdżę jak niewidoma, właśnie mi powiedział, że chce abym uczestniczyła w jego życiu. - nigdy nie wspominała mu o tej sytuacji sprzed lat, sądząc, że nawet o tym nie pamięta. Zresztą sama Maya aktualnie nie przypominała siebie z tamtego okresu; jej długie brązowe włosy zostały zastąpione jasnym blondem, co znacznie uwydatniło jej bladość. Nie chciała jednak aby czuł, że coś mu wypomina, uważała to za zabawny akcent, którym chciała się podzielić. - I się nie wypieraj, wtedy to była Twoja wina ale musiałeś się popisać przed tą blondynką dorabiającą na siłowni. - dodała po chwili.

mercury fairweather
ambitny krab
A.
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Mercury nigdy w swoim życiu nie zaangażował się na poważnie. Spotykał się z kilkoma dziewczynami, ale do żadnej z nich nie czuł czegoś nawet podobnego do tego, co czuje, gdy jest w pobliżu Maya. Nigdy prawdziwie się nie zachował, a w tym przypadku miał wrażenie, że jest ona pierwszą kobietą, której będzie mógł to kiedyś powiedzieć. On nawet nie wiedział do końca czym jest miłość i jakie uczucia powinni temu towarzyszyć. Widać to po jego zachowaniu i po tym, że nie wykazywał żadnego zdenerwowania. Inny człowiek, który już kilka razy przejechał się na kimś w przeszłości pewnie byłby na jego miejscu kłębkiem nerwów.
Każdy człowiek ma swoje wady i popełnia błędy, nie ma człowieka idealnego. Mercury jest w stanie zaakceptować wiele rzeczy, bo sam do ideałów nie należy.
— Bo doceniałem to, jak cudowną jesteś przyjaciółką i w związku z tym bałem się Ci powiedzieć, że chcę czegoś więcej, Maya — podczas wypowiadania tych słów nawet na chwilę nie spuścił z niej wzroku. Chciał, aby blondynka miała świadomość tego, że mówił szczerze.
Ten pocałunek był naprawdę namiętny. Z dnia na dzień Mercury był coraz pewniejszy w swoich ruchach i decyzjach jakie podejmował. Maya była dla niego twierdzą, którą chciał przejąć i na dobre się tam zasiedlić, ale wiedział, że przez demony w jej przeszłości nie musi to być aż takie proste. Mimo wszystko się nie zniechęcał, ba! Nawet jeszcze bardziej go to motywowało do tego, aby sprawić, że będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Podczas zbliżenia czołami, zaśmiał się słysząc odpowiedź blondynki. Czy ona przypadkiem nie dała mu zielonego światła? Między wierszami można było coś takiego wyczytać.
— Wygląda na to, że już wtedy Cię wybrałem — zaśmiał się pod nosem, w międzyczasie wsuwając do swoich ust truskawkę. On chyba nie do końca pamiętał tamto zajście, bo gdyby miał zliczyć ile razy podczas jazdy na rowerze na kogoś wpadał to już naprawdę mogłby go ktoś postawić przed sądem za takowe wybryki. — I ej, to nieprawda! Po pierwsze przed nikim się nie popisywałem, a po drugie to na pewno nie była moja wina, bo po czym to niby wywnioskowałaś? — przechylił delikatnie głowę, unosząc brwi ku górze. Był bardzo ciekaw tego na podstawie jakich dowodów Maya wyciągnęła takie wnioski. Oczywiście wszystko mówił z uśmiechem na twarzy, bo w tym momencie nie było szczęśliwszego faceta od niego.

Maya Bartlett
piesio
banshee
lorne bay — lorne bay
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Pani sprzedawczyni w sklepie plastycznym. Nieco zbyt rozkojarzona, romantyzująca życie, które na to nie zasługuje. Zamiast próbować zapanować nad swoimi traumami, całą swoją uwagę i serce poświęca Mercuremu.
Doceniała jego szczerość, to z jaką łatwością zapewniał ją o swoich uczuciach i dzielił się swoimi obawami. Chyba jako pierwszy mężczyzna w jej życiu potrafił się tak przed nią otworzyć i powiedzieć na czym oboje stoją. Maya była pod wrażeniem jego otwartości oraz emocjonalnej dojrzałości. Zgodził się przecież, pomimo świadomości tego jak wyglądały jej poprzednie związki, zostać przy niej i tworzyć z nią coś naprawdę trwałego. Ten sam chłopak, którego musiała poskładać, zapewniać o tym, że jest wartościowym człowiekiem, właśnie otwierał przed nią nie tylko swoje ramiona ale przede wszystkim serce.
- Przecież nadal będę Twoją przyjaciółką. - uspokoiła go. Nie straci przecież jej tylko dlatego, że zaczną nazywać siebie w inny sposób. Przyjaciel to nie tylko nazwa, to oddanie. - Tylko z małymi benefitami, ale nadal przyjaciółką. - dodała po chwili, śmiejąc się przy tym. Miała nadzieję, że przejście z jednego etapu ich relacji do drugiego, nie zaowocuje jakimiś niepotrzebnymi hamulcami. Oboje byli dorośli i oboje, zapewne, chcieli także móc czerpać z tego uczucia więcej niż tylko szczere rozmowy.
- Mogłeś to zrobić nieco delikatniej. - wtedy naprawdę nieźle oberwała. Chłopak wjechał w nią z dość dużą prędkością a na dodatek całą winę złożył na nią. Wymienili kilka zdań ale nie doszło między nimi do większej sprzeczki. Dzięki temu jednak Mercury zapadł jej w pamięć i być może faktycznie los, tamtego dnia, celowo ich postawił na swoich drogach.
- Bo wyjechałeś z tej ulicy jakby ktoś Cię gonił, nawet się nie rozejrzałeś czy ktoś nie nadjeżdża! Mogłeś mnie zabić. - westchnęła głośno, zachowując całą ich rozmowę nadal w formie żartu. Wszystko jednak o czym mówiła było dość ciekawym wspomnieniem, które wpisywało się w scenariusze komedii romantycznych.
- Ale teraz będziesz miał szansę odkupić grzechy, wszystko w Twoich rękach. - szepnęła zaczepnie, po czym odchyliła się do tyłu i ponownie sięgnęła po owoc.

mercury fairweather
ambitny krab
A.
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
To prawda, że dużą w tym wszystkim zasługę może przypisać sobie Maya. Gdyby nie ona i sposób w jaki N A P R A W I Ł A bruneta to na pewno nie miałby tyle odwagi, aby w taki sposób rozmawiać o uczuciach. Jeszcze kilka miesięcy temu nie chciał patrzeć na innych ludzi, a teraz patrzy na człowieka z którym chce budować wspólną przyszłość i nie boi się o tym otwarcie powiedzieć. To duża zmiana u Fairweathera z pewnością.
Z uwagą słuchał tego co miała do powiedzenia. Uśmiechnął się na fakt tego, że powinni wciąż traktować się jak przyjaciele mimo tego, że będzie między nimi rodziło się trochę inne uczucie. — Nie do końca wierzę w przeznaczenie, ale mam wrażenie, że po coś los połączył nasze światy — uśmiechnął się łagodnie, wsuwając jedną z truskawek do swoich ust. Co prawda był przekonany o tym, że oboje idealnie do siebie pasują, ale wiadomo, że będąc w związku kilka rzeczy będzie wyglądało inaczej. Chciał przekonać się na własnej skórze jak to jest w kimś się zakochać, bo on jeszcze nigdy w życiu takowej chwili nie przeżył. Nigdy nikomu nie zaufał i nie powiedział, że jest osobą do której czuje coś więcej. Maya trochę to zmieniła i na pewno jego uczucia są silniejsze, aniżeli przyjaźń.
— Ej, a wracając. O jakich benefitach mówiłaś? — poruszył zabawnie brwiami, a następnie zaczął się śmiać. W międzyczasie jeszcze gdzieś tam delikatnie trącił blondynkę ramieniem, aby dodać komizmu tej sytuacji. Oczywiście nie musiała dokańczać swojej wypowiedzi, bo to co dostał w zupełności mu wystarczało.
Gdy blondynka użyła zwrotu MOGŁEŚ MNIE ZABIĆ, delikatnie się skrzywił, ale aby ukryć emocje uśmiechnął się trochę na pokaz. Tego typu teksty wciąż siedziały gdzieś głęboko w jego głowie, lecz nie chciał psuć tej fajnej chwili swoimi reakcjami. Dlatego postarał się, aby wszystko jak najlepiej zatuszować. — Na szczęście nic złego Ci się nie stało — przytaknął głową chcąc w pewien sposób zakończyć tamten temat. On nie do końca pamięta tamtą sytuację. Pewnie dlatego, że kiedyś jeździł rowerem codziennie po parę godzin i takowych sytuacji było w jego życiu wiele, a to że wtedy zgonił winę na Mayę nie było niczym dziwnym. On często robił tak w przeszłości.
— Obiecaj mi jedno. Jeśli uznamy, że nie pasujemy do siebie, to nie zrezygnujemy z tej przyjaźni — spojrzał jej szczerze w oczy, po czym wyciągnął w jej kierunku dłoń, aby ją uścisnęła. Wtedy będą mogli wejść w nieformalny układ, bo cokolwiek się stanie i tak chciał mieć panienkę Bartlett u swojego boku.

Maya Bartlett
piesio
banshee
lorne bay — lorne bay
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Pani sprzedawczyni w sklepie plastycznym. Nieco zbyt rozkojarzona, romantyzująca życie, które na to nie zasługuje. Zamiast próbować zapanować nad swoimi traumami, całą swoją uwagę i serce poświęca Mercuremu.
Miło być dla odmiany kimś, kto zaprowadza porządek w czyimś życiu. Kimś, kto poskładał kogoś do kupy, wprowadził ponownie na odpowiednie ścieżki. Mercury, nawet jeśli nadal pozostawał by tylko jej przyjacielem, zasługiwał na drugie życie. Był dobrym człowiekiem, którego zmieniły po prostu wyrzuty sumienia i spojrzenia postronnych ludzi.
- Po to abyś w końcu zaczął jadać obiady! - zażartowała, nawiązując do jego przyzwyczajeń, które nie do końca jej odpowiadały. Lubiła dbać o niego chociażby po takim względem jak ten żywieniowy. Martwiła się o jego zdrowie nie tylko psychiczne.
Przewróciła oczami gdy ponownie nawiązał do benefitów. Nie było w tym geście jednak nic lekceważącego, ponieważ towarzyszył temu delikatny uśmiech. Maya nachyliła się delikatnie w stronę Mercurego i jakby zdradzając mu największą tajemnicę ludzkości, wyszeptała:
- Przestań, trochę mnie to zawstydza! - zażartowała, a na jej twarzy pojawił się uśmiech zakłopotania. Oczywiście oboje byli dorośli i wiedzieli, że bycie w związku nie będzie polegało jedynie na czytaniu romantycznych wierszy i obserwowaniu gwiazd! Każde z nich miało swoje potrzeby, a Maya wcale nie miała zamiaru udawać, że jest inaczej. Poza tym, Mercury był tak cholernie pociągającym mężczyzną, że kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie budzi w niej absolutnie żadnych emocji. Na bogów! Gdyby każdy mężczyzna miał takie ciało, Maya nie mogłaby spać!
Przez myśl jej nie przeszło, że tak bezmyślne stwierdzenie mogło wzbudzić w mężczyźnie jakiekolwiek negatywne emocje. Nie analizowała tego w ten sposób, często nadużywając stwierdzeń łączących się ze śmiercią. Było to totalnie bezmyślne i samolubne a jednocześnie nie miała w tym absolutnie żadnych złych intencji. Gdy Mercury wyciągnął rękę aby dobić z nią targu, przez chwilę się wahała. Przecież już raz przerabiała związek z przyjacielem i wcale nie zakończyło się to tak dojrzale i kolorowo jakby mogło im się wydawać. Mimo to, po chwili uścisnęła jego dłoń, chcąc dołożyć wszelkich starań aby tak właśnie się stało.
- Obiecajmy sobie, że jeśli coś będzie nie tak, to będziemy nad tym pracować. Jeśli uznamy, że nie ma sensu ratowanie tego, dopiero zakończmy związek a pielęgnujmy przyjaźń. - doprecyzowała.

mercury fairweather
ambitny krab
A.
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Zaśmiał się z kwestii obiadów i od razu musiał jej na to odpowiedzieć.
— Dieta cateringowa to wciąż obiady. Co prawda nie smakują tak świetnie jak Twoje, ale nadal nimi są! — prychnął nosem, a następnie szeroko się uśmiechnął. To prawda, że wcześniej jadł tylko albo śmieciowe jedzenie, albo to, co było w pudełkowym cateringu, który zamawiał. Obiady Mayi trochę odmieniły jego dietę, więc wszystko wyszło mu na plus. On nie był dobrym kucharzem i nie potrafił przyrządzić tak dobrej potrawy, jak to było opisane w przepisie, więc można uznać, że w tej kwestii blondynka spadła mu z nieba.
— A więc to takie benefity miałaś na myśli. Panienko Bartlett czy Ci nie wstyd? — poruszył zabawnie brwiami, unosząc jeden z kącików ust ku górze. Nie wiedział, że Maya zagra z nim w tak otwarte karty. Oczywiście, że zbliżenie fizyczne jest ważną częścią ludzkiego życia podczas związku. Mimo wszystko Mercury nie myślał o niej w ten sposób. W jego życiu były kobiety o których myślał wyłącznie penisem, ale w tym przypadku było zupełnie inaczej. Maya pociągała go fizycznie i to bardzo, ale w tym przypadku chciał czegoś więcej. Nie chciał zwykłego i pustego seksu, tylko czegoś co będzie przepełnione prawdziwym uczuciem.
Brunet wiedział, że Maya nie chciała go w żaden sposób urazić, więc szybko wrócił zza światów i zaczął zachowywać się normalnie. Jest kilka zwrotów na które jest szczególnie uczulony, ale to coś z czym wciąż walczy. Na szczęście tego zwrotu użyła Maya, a ona ma u niego duży kredyt zaufania, więc nie roztrząsał całej tej sytuacji.
Bartlett opowiadała o ich perspektywach, a on w międzyczasie ciągle jej się przyglądał spoglądając prosto w oczy. Jak świetnie mu się tego słuchało. On naprawdę nie wierzył w to, że od dnia dzisiejszego będzie starał się stworzyć związek z kobietą, która od dłuższego czasu jest w jego życiu najwazniejszą personą. Bardzo go to motywowało do tego, co będzie działo się teraz w ich życiu. — Dogadani — zakomunikował na koniec.
Oboje jeszcze przez chwilę rozmawiali, a potem zaczął się film. Maya wtuliła się w bruneta i skupili się na oglądaniu jakiejś komedii romantycznej. Zajadali się przysmakami, które przygotowali i spędzali wspólnie czas - a to sprawia im frajdę najbardziej.

Maya Bartlett
KONIEC! <3
piesio
banshee
ODPOWIEDZ