dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- O, okej, spodziewałem się raczej standardowego "jest świetnie, wszyscy są super, jeszcze wdrażam się w moje obowiązki", a nie szczerej odpowiedz - bo to, że miała gotowej odpowiedzi już coś o niej mówiło. Może i ocenianie po pierwszym wrażeniu nie było najbardziej rozsądne, ale Rusty miał wrażenie, że Crea przynajmniej nie jest jedną z tych, która musi odhaczyć wszystkie pytania o to jak komu minął dzień, zanim przejdzie do właściwego tematu. Uprzejmość nie zawsze była niezbędna, a sztucznie przyjazne nastawienie wręcz Overgaarda odrzucało. Można było dopytać o spędzony weekend przy kawie w biurowej kuchni, nie trzeba było tego robić w każdym mailu. - Kto jak kto - wzruszył tylko ramionami, bo ten jeden oblech, który cały dzień wpatrywał się kiedyś w biust Calie pewnie tak, co do reszty nie miałby już takiej pewności, szczególnie, że mieli w redakcji trochę osób, które nie były zatrudnione na etat, ale bardzo chciały być, a to oznaczałoby zajęcie czyjegoś stanowiska, jednak tu pojawiła się Henderson.
- Niestety chyba nie każdy rozumie, że bycie samemu, to nie samotność. Moi znajomi na przykład nie rozumieją i chyba próbują na siłę zaciągnąć mnie na jakieś randki przed trzydziestka, jakbym po tym terminie miał się okazać jakimś uszkodzonym towarem - uśmiechnął się, choć trochę smutno, bo chwilami już nawet go to nie denerwowało, a wkurwiało, że choć on sam czuł się zupełnie kompletny, wszechświat próbował mu wmówić, że nie tędy droga. Może jakby głośno mówił o pierścionku, który dalej leżał w którejś z szuflad, traktowaliby tę sytuację inaczej, ale nie chciał, żeby ktokolwiek użalał się nad jego związkiem z Regan, w końcu nie dość, że rozpadł się nie bez powodu, to już dosyć dawno, a on sam nie miał pojęcia, czemu nie pozbył się pierścionka zaręczynowego zaraz po tym. Teraz nie mógłby go nawet zwrócić, jedynie sprzedać w jakimś lombardzie, bo minęło tyle czasu, że nie wyobrażał sobie ich powrotu.

crea henderson
przyjazna koala
nata#9784
bezdomna dziennikarka — THE CAIRNS POST
30 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka, samozwańcza pani detektyw, która za wściubianie nosa w nieswoje sprawy, aktualnie szuka nowej pracy.
- To źle? - uśmiechnęła się, pozytywnie zaskoczona jego reakcją na jej odpowiedź. - Szczerze mówiąc nie przepadam za takim wiesz, small-talkiem, gdzie ludzie tylko pierdolą żeby popierdolić, a tak naprawdę gdyby stali na przeciwko siebie i milczeli miałoby to taki sam sens - wyznała, wzruszywszy ramionami. Nie każdy musiał lubić jej towarzystwo. W poprzedniej redakcji bywały jednostki, które krzywiły się na jej widok, bo nie chodziła wzdłuż korytarza, zaglądając do poszczególnych gabinetów tylko po to żeby powiedzieć "dzień dobry", a w firmowym bufecie nie przyłączała się do rozmów "co słychać" i "chyba będzie padać" albo "jakie plany na weekend?" Przecież to i tak nikogo nie obchodziło, a jeśli już to raczej zadawali te pytania w inny sposób i były delegowane do osób, z którymi rzeczywiście chcieli rozmawiać. Crea nie przepadała za taką fałszywą ułudą i być może dlatego, w tym miejscu zaczynała się czuć znacznie lepiej niż w poprzednim. Wydawało jej się, że ludzie są tu bardziej autentyczni. Nawet w przypadku tego oblecha, który jasno sygnalizował co go tak naprawdę interesuje i dzięki temu można było omijać go szerokim łukiem!
- Co nie? - rozumiała go aż za dobrze. - Ja odkąd... Od czasu mojego rozstania, wiecznie jestem zapoznawana z jakimś "dobrze usytuowanym Billem", który może mi zagwarantować życie w dostatku i gromadkę dzieci, ale no nikt nie zastanawia się chyba, czego ja tak naprawdę chcę - skrzywiła się. Ostatnią rzeczą jakiej teraz potrzebowała była zamiana w kurę domową i porzucenie dotychczasowego stylu życia. Niejednokrotnie powtarzała przyjaciołom, że to nie dla niej, ale to trochę jak rzucanie grochem o ścianę. A w obecnej sytuacji, kiedy jej mieszkaniem był samochód, tym bardziej!
- O tyle dobrze, że chyba moje rodzeństwo pogodziło się z myślą, że tak szybko się nie ustatkuję - przynajmniej nie znowu, bo miała na koncie już jedno małżeństwo. Choć rozeszli się z Joną w pozytywnych relacjach, nieprędko było jej do zakładania na palec obrączki po raz kolejny. Może dlatego, że nie trafiła jeszcze na kogoś kto podzielałby jej zainteresowania i jakieś wspólne cele.

Rusty Overgaard
ambitny krab
nick
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Nie, nie mówię, że źle, ale jestem po prostu zaskoczony. Wiesz, to trochę tak, jak się rzuca do wszystkich "jak ci minął dzień?", a ktoś nagle daje prawdziwą odpowiedź i mówi co go boli, kto go wkurwił. To też nie jest źle, tylko nikt się nie spodziewa - takie już mieli normy społeczne, chociaż Rusty też nie był fanem plotek przy kawusi o wszystkim i o niczym, bo pogodę za oknem każdy widział, nie trzeba było tracić czasu na dyskusje na jej temat, a o dzieciach nie miał za wiele do powiedzenia, bo sam swoich nie miał, za to wśród ludzi w jego wieku, był to coraz gorętszy temat. I o ile był w stanie zaakceptować jakieś wzmianki, to na hasło przedszkolnych zajęć, zupełnie się wycofywał, najlepiej tyłem, niepostrzeżenie, a jak zadzwonił jakiś telefon, było idealnie.
- No tak, w końcu jesteś kobietą, więc potrzebujesz jakiegoś faceta, żeby cię poprowadził przez życie i zapewnił, co tam jest do zapewnienia. Widzisz, ja potrzebuję kobiety, która mnie ogarnie, bo bez to jak małe dziecko, nie? - wiadomo, że żartował. Świetnie radził sobie w życiu bez kobiety. To znaczy, nie miał problemów z ogarnięciem domu, kuchni, czy garderoby, nie potrzebował nikogo, żeby mu ustawiał życie po kolei, więc wychodziło na to, że nie musi nikogo poznawać. Jednak ciężko to było przetłumaczyć, chociażby jego rodzicom, którzy zdawali się być głusi na prośby swojego syna, żeby jego życie prywatne zostawić w spokoju. - Moja siostra ma ten sam, ugh, problem co ja, więc akurat trochę mnie rozumie - oboje usiłowali uciekać przed trudnymi pytaniami rodziców przy świątecznym stole na przykład, więc o tyle dobrze, że miał w Odette swoją sojuszniczkę, która miała ten sam cel co on - jakoś zrobić tak, żeby zamknąć rodzinie usta. Dlatego chętniej opowiadali na przykład o swojej pracy, temat w końcu równie gorący, bo kariera była czymś ważnym, przynajmniej dla Rusty'ego, który szczerze lubił wykonywać swoją pracę.

crea henderson
przyjazna koala
nata#9784
bezdomna dziennikarka — THE CAIRNS POST
30 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka, samozwańcza pani detektyw, która za wściubianie nosa w nieswoje sprawy, aktualnie szuka nowej pracy.
- A to akurat prawda. Chyba rzadko kiedy ktoś zdobywa się na szczerą odpowiedź. To chyba po prostu idzie z automatu, jakby ludzie mieli zakodowane, że na "co słychać" trzeba odpowiedzieć "w porządku" albo "jakoś leci" - uśmiechnęła się półgębkiem. Mogła przywołać w myślach milion takich sytuacji, a większość z nich kończyła się wymianą uprzejmych, ale skrępowanych spojrzeń, kiedy już temat pogody został wyczerpany do granic możliwości. Zostawało też obgadywanie współpracowników, ale tego nikt nie robił przy nowej osobie. Trzeba było wiedzieć na co i z kim można sobie pozwolić. Inaczej miały się pogaduszki o dzieciach. Crea, na same wspominki dołączała do grona szybkich dezerterów, którzy porzucali rozmowę nim jeszcze zdążyła się rozpocząć. Mimo, że do dzieci nic nie miała, nużyły ją rozmowy na temat szkolnych przedstawień albo przechwałki, które dziecko pierwsze zaczęło składać zdania. Nie widziała też siebie w roli matki i podejrzewała, że nie zobaczy jeszcze przez długi czas, o ile w ogóle.
- Ooootóż to, kobieta bez chłopa to jak bez ręki, a facet bez baby... No tak samo, nie? W końcu rodzimy się tylko po to żeby brać śluby, rozmnażać się i rezygnować ze swoich potrzeb w ramach naśladownictwa żon ze Stepford - nigdy nie oglądała tego tworu, ale dokładnie wiedziała o co chodzi. Te wszystkie idealne żony i matki, w golfach albo polówkach, których ulubionym hobby było pranie i gotowanie dla swoich mężów. No i rzecz jasna Ci mężowie, którzy chadzali na golfa albo tenisa, w pracy poswuali na biurku asystentkę, a wieczorami zmieniali się w najlepszych ojców na świecie. Choć całe wyobrażenie było zgoła przejaskrawione, wbrew pozorom zdążyła w swoim życiu już poznać takie niewolnice niedoścignionych wzorców. Zastanawiała się co by powiedzieli jej rodzice, słysząc jak bardzo nie pali jej się do zamążpójścia. Chociaż z drugiej strony, miała już jedno na koncie, odhaczone, więc po co pchać się dalej?
- To podobnie jak mój brat. Też ma na koncie nieudane małżeństwo - urwała na chwilę, zerkając z Rusty'ego z zainteresowaniem. Wcześniej nie zwierzała się specjalnie ze swojego życia. - I może to zabrzmi źle, ale czasem z ulgą przyjmuję fakt, że moich rodziców już nie ma. Ale to dlatego, że przynajmniej nie muszą się o mnie martwić, a wiem, że tak by było.

Rusty Overgaard
ambitny krab
nick
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
Pokiwał powoli głową, bo nic już więcej nie miał do dodania na temat bezsensowności prowadzenia small talku. Tak już ten świat funkcjonował, że zamiast szczerości, można się raczej było spodziewać malowania trawy na zielono, a pozytywne nastawienie było jakimś magicznym sposobem na przebrnięcie przez każdy kolejny dzień. Z drugiej strony, narzekanie, albo obarczanie innych ludzi swoimi problemami tez nie było niczym dobrym. Nikt nie chciał słuchać o tym, jak to komuś jest źle, bo musiał wstać z łóżka, albo załatwić jakąś podstawową sprawę, z drugiej jednak strony, jeśli ktoś pytał czemu druga osoba się nie uśmiecha, powinien być gotowy na to, że otrzyma prawdziwą odpowiedź.
- Dwójka, maksymalnie trójka dzieci. Koniecznie dużo zajęć pozalekcyjnych. Powinnaś piec im ciasteczka na szkolne kiermasze. Ja chyba muszę się nauczyć posługiwać młotkiem, bo jak swojemu przyszłemu potencjalnemu dziecku zbuduję karmnik do szkoły? - Rusty przyszedł na świat w dość uprzywilejowanym domu. Nie musiał się nigdy przejmować brakiem pieniędzy, chociaż rodzice wychowali go tak, żeby znał ich wartość i nie wydawał wszystkiego na niepotrzebne rzeczy. Jego ojciec nigdy nie musiał sam malować ścian w salonie, ani czyścić przydomowych rynien, czy grzebać w silniku samochodu, a przez to i młodszy Overgaard się tego od niego nie nauczył. W jego wyobrażeniu nie ujmowało to jednak jego męskości, szczególnie, że sprawdzał się w swojej pracy, a to było już wystarczającym powodem do dumy z własnych osiągnięć. W końcu po coś powstał zawód mechanika, czy hydraulika, tak samo jak dziennikarza - poniekąd wymieniali się swoimi usługami i nie musieli umieć wszystkiego.
- O, u mnie sprawy nie zabrnęły tak daleko. Miały zabrnąć, przynajmniej w mojej głowie, ale wyszło jak wyszło, może to i lepiej - czy przeszło mu przez myśl, że wygląda młodo jak na rozwódkę? Owszem. Większość jego znajomych nie dobrnęła do etapu ślubu, długo żyjąc w pośrednim narzeczeństwie, albo w ogóle nie deklarując sobie do czego zmierzają. - To rzeczywiście... ciekawe jak do tego podchodzisz - pomimo problemów z kontaktem z rodzicami, nigdy by tak chyba nie pomyślał. Był tego prawie pewien. Z drugiej jednak strony, to było życie Crei, nie jemu było się do niego wpychać z buciorami.

crea henderson
przyjazna koala
nata#9784
bezdomna dziennikarka — THE CAIRNS POST
30 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka, samozwańcza pani detektyw, która za wściubianie nosa w nieswoje sprawy, aktualnie szuka nowej pracy.
- No i zdecydowanie muszę się nauczyć robić fryzury, no bo kto widział małe miss w warkoczach albo kucyku, nie? - ona sama przeważnie chadzała w rozpuszczonych włosach, a jej umiejętności w tworzeniu fryzur były raczej znikome, więc jeśli chciałaby kiedykolwiek stać się perfekcyjną panią domu oprócz podstaw przeprowadzania generalnych porządków częściej niż raz na tydzień, powinna jeszcze zdobyć wiedzę w innych, dziwacznych dziedzinach. Na szczęście nie brała tego na poważnie, więc nudne życie, wyjęte prosto z reklamy płatków śniadaniowych jej nie groziło. Zwłaszcza, że dotychczasowe sprawy odbiegały od codzienności wielu ludzi, a nie każdy mógł się pochwalić spaniem w samochodzie.
Co ciekawsze, Crea też nie pochodziła z biednej rodziny. Po śmierci rodziców, razem z rodzeństwem odziedziczyli duży spadek i firmę, którą przez jakiś czas pomagała prowadzić, dopóki nie zrzekła się jej na rzecz podboju świata i własnej kariery, która ostatecznie zaliczyła po drodze upadek na dno, z którego teraz próbowała się odbić.
- A tak szczerze? Nigdy chyba nawet nie osiągnę pierwszego poziomu w tym całym, wyidealizowanym życiu. Już teraz mogłabym przytoczyć kilka przykładów, gdzie "dorosłość" mi niezupełnie wychodzi - zaśmiała się gorzko, równocześnie nieco speszona tym wyznaniem. Miała wszak już trzydzieści lat na karku, a wciąż czuła się jakby dopiero co skończyła studia. Co nie do końca było jakimś wyznacznikiem, zważywszy na ilość młodych małżeństw, które radziły sobie znacznie lepiej niż ona. Jeśli jednak chodziło o prace domowe albo chociażby naprawę głupiego kranu, mogła co najwyżej poprosić kogoś o pomoc.
- Wierz mi, sprawy rozwodowe to nic przyjemnego, więc jeśli nie ułożyło wam się, to lepiej tak, niż żebyś miał przechodzić jeszcze przez to piekło - chociaż jej rozwód wcale nie należał do takich, w których dwie strony od samego początku drą koty, to rozgrzebywanie przeszłości nad stołem pełnym papierów, w towarzystwie prawników, nie należało do niczego przyjemnego.
- To mogło chyba trochę dziwnie zabrzmieć - zaczerwieniła się. Nie chciała żeby pomyślał teraz o niej jak o wyrodnej córce, której śmierć rodziców nie obeszła. Ale czasem łatwiej było zawodzić mniej osób.

Rusty Overgaard
ambitny krab
nick
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Mam wrażenie, że tak czy siak nie ma co gdybać. My sobie wymyślamy plany na przyszłość i robimy wszystko, żeby wypaliły, a życie dość mocno weryfikuj nasze zachcianki i marzenia. Kto wie, może jeszcze skończysz jako spełniona kura domowa po praniu mózgu? - nie, żeby jej tego życzył, bo i przecież nic złego mu nie zrobiła, ale słyszał o przypadkach, w których zagorzali przeciwnicy posiadana dużej rodziny i gromadki dzieci diametralnie zmieniali swoje podejście, jakby za pstryknięciem palców. Szczególnie, kiedy test ciążowy nieoczekiwanie pokazywał dwie kreski, a oni od tego momentu swojego życia zachowywali się, jakby poprzysięgli sobie, że ślub i perfekcyjnie zorganizowany dom to warunek konieczny do posiadania dziecka. Ileż on znajomych w ten sposób potrafił, bo stopniowo to on był w bezdzietnej mniejszości, a o ile potomstwo jeszcze nie skreślało dla niego znajomych, to już mówienie tylko o jednym - owszem.
- To też jest całkiem zabawne, bo przecież przed ślubem się najczęściej myśli, że ta druga osoba jest taka idealna dla nas, a do tego się jej ufa i jakaś intercyza nie wchodzi w grę, a potem trzeba się w tym babrać. Nie, żebym miał bezpośrednio bliską styczność, ale mój dobry znajomy przechodził z tym przez niezły sajgon - nagle okazywało się, że rzekoma druga połówka darzy swojego byłego partnera głównie nienawiścią, a ta napędza prawników i nieczyste chwyty, wykorzystywane dla wyrywania sobie wzajemnie lepszej części majątku, zamiast rozstać się w pełnej zgodzie, dorośle, choćby ze względu na te uczucia, którymi kiedyś się darzyło. Rusty nie wyobrażał sobie jakie krzywdy ktoś musiałby mu zrobić, żeby z nim poszedł na wojnę. - Czyli tak naprawdę wcale tak nie myślisz? - zmarszczył brwi, już nie rozumiejąc co właściwie Crea chciała mu przekazać. To, że był w innej sytuacji życiowej i inaczej podchodził do pewnych rzeczy sprawiało po prostu, że nie mógł jej stuprocentowo zrozumieć.

crea henderson
przyjazna koala
nata#9784
bezdomna dziennikarka — THE CAIRNS POST
30 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka, samozwańcza pani detektyw, która za wściubianie nosa w nieswoje sprawy, aktualnie szuka nowej pracy.
- Ej, ej, wypraszam sobie. Jeśli już mam skończyć z pokrzyżowanymi planami to prędzej bezdomna, ale umiarkowanie szczęśliwa! - dopiero kiedy powiedziała te słowa, dotarło do niej jak bardzo dosadne było to co nakreśliła. W rzeczywistości wszak tak właśnie było. Co prawda nie żebrała jeszcze pod supermarketem i miała dach nad głową, a choć nie był to żaden apartament, cieszyła się, że został jej chociaż samochód. Nie było więc jeszcze tak źle, skoro nie chodziła po znajomych, prosząc o udostępnienie kawałka kanapy na najbliższy miesiąc.
Wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby nie uniosła się dumą i nie zrezygnowała z rodzinnych pieniędzy, których wcale nie brakowało. Teraz unosząc głowę równie wysoko co w momencie, kiedy podjęła tą decyzję, prędzej piekło by zamarzło niż przyznałaby się do swojej sromotnej porażki. Zwłaszcza, że wychodziła na prostą. Znalazła nową pracę, a choć do wypłaty jeszcze trochę czasu było, jakoś sobie chyba poradzi, nie? W najgorszym wypadku ze skruchą pojawi się w progu mieszkania siostry, nie wdając się zbytnio w szczegóły i poprosi o kilka dni na przenocowanie.
- Jej, wiem, to jest straszne - sama również znała osoby, które przez to przechodziły. O tyle o ile jej się poszczęściło przy rozwodzie, tak im już niekoniecznie. - Niby dla ludzi intercyza jest jakimś najgorszym złem, a mam wrażenie, że gdyby podchodzili do małżeństwa bardziej zdroworozsądkowo, no bo nie wiadomo tak naprawdę co może kiedyś się wydarzyć, ominąłby ich ten cały sajgon - już nawet niekoniecznie w przypadku rozstania, ale jakiś niespodziewanych długów i innych upierdliwych rzeczy, którym rozdzielność majątkowa była w stanie zapobiec. Nie uważała też, że jest to rzeczą konieczną. Było mnóstwo fantastycznych par, które pobierały się i żyły ze sobą szczęśliwie, bez większych dram, ale najczęściej rozmawiało się o tych drugich. Crea zaś miała podobne podejście do Rusty'ego. Nie wyobrażała sobie jak można wciągnąć się w taką wojnę, która wyczerpywała obie strony. Zwłaszcza, że kiedyś te osoby musiały się kochać.
- I tak, i nie. To znaczy, tęsknię za nimi najbardziej na świecie i oddałabym wszystko żeby ze mną byli, ale cieszę się, że nie widzą moich wszystkich porażek, więc nigdy ich nie rozczarowałam - miała do siebie ogromny żal za ostatnie upadki, które przyćmiewały wzloty i być może dlatego takie słowa przychodziły jej łatwiej niż kiedykolwiek.

Rusty Overgaard
ambitny krab
nick
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- To chyba trochę zbyt piękne, żeby uważać, że jeśli z kimś jest teraz dobrze, to już zawsze tak będzie. Ludzie się zmieniają, a ta nowa osoba może być zbyt inna, żeby chcieć ją znać - wzruszył lekko ramionami, bo wcale nie zakładał, że każdy związek i każde uczucie jest skazane z góry na porażkę. Ale być z kimś wcale nie było łatwo, nie dało się dopasować dwóch osób do siebie perfekcyjnie, a potrzeba było tak mało, żeby te drobne rzeczy zaczęły od siebie ludzi odpychać. W jego przypadku wystarczyła kłótnia, zgrana z wyjazdem, żeby związek z Regan przestał istnieć, a jeszcze chwilę wcześniej myślał, że spędzą razem resztę życia. I gdyby byli po ślubie, albo razem kupili dom, dopiero wtedy pokazaliby sobie wzajemnie swoją prawdziwą twarz. Walka o pieniądze, chęć zemsty, albo zwykła upartość, potrafiły takie rozstanie zmienić w torturę, warto więc chyba było o wszystkim pomyśleć, kiedy jeszcze było dobrze.
- Powiedzmy, że rozumiem - skinął powoli głową, nie chcąc jej wypytywać o szczegóły z życia, które, jak miał wrażenie, były zbyt prywatne, żeby się nimi wszem i wobec dzielić. Mówić o wzlotach było łatwo, upadki jednak najlepiej trzymało się dla siebie, w tajemnicy przed innymi, cichą umową obejmując tyle, że się o nich nie mówiło. - Ale rodziców ciężko rozczarować, ja dalej walczę z moimi - dodał jeszcze, może tak dla otuchy, bo choć nigdy nie zrobił większych głupstw, dla rodziców dalej był nieustatkowanym kawalerem, któremu do pełnego spełnienia należy znaleźć żonę. Za kilka miesięcy kończył trzydzieści lat, nie czuł się więc wcale staro, ale przecież oni w jego wieku wiedzieli więcej i przeżyli więcej, przez co dawali sobie przyzwolenie do wyrażania opinii na temat dorosłego życia swojego syna, szczególnie mocno, odkąd Odette wyjechała z rodzinnego miasteczka.

crea henderson
przyjazna koala
nata#9784
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
#4

Aspen nie była wielką fanką Halloween - to znaczy nie miała nic przeciwko temu świętu, jak ktoś ją i jej męża zaprosił na imprezę, to nawet byli skłonni się przebrać i wystawiał co roku koszyk ze słodyczami przed własny dom, ale sama z siebie nie organizowała tego, nie odliczała dni do 31 października. O wiele bardziej lubiła boże narodzenie, ale też nie zaczynała go pierwszego listopada, tylko pierwszego grudnia.
Na tej ulicy znalazła się dlatego, że znajoma ją namówiła na wspólne wyjście, aby poświętować. Nie miały dzieci, nie pytały o cukierki, ale też nie oferowały żadnych psikusów. To zdecydowanie nie było w ich stylu, były za stare na obrzucanie jajkami, czy papierem toaletowym. Hall-Rohrbach zdecydowała się na powtórzenie swojego stroju sprzed bodajże dwóch lat i przebrała się za Jasmine z Alladyna. Prosty, efektwny strój, a większość dziewczynek a także spora część chłopców potrafiła rozpoznać co to za strój.
Idąc w okolicy ławeczki, Aspen postanowiła na moment odłączyć się od znajomej, która spotkała swoich znajomych z pracy. Florystka ich nie znała, więc stałaby jak kołek w trakcie ich rozmowy. W pewnym momencie, czy ławeczce zobaczyła dziewczynkę pociągającą nosem. To było raczej radosne święto dla dzieci, a nawet jeśli ktoś się przestraszy, to raczej krzyczy, a nie siedzi sam, połykając swoje łzy. Dziewczynka na dodatek była zdecydowanie zbyt mała, aby samej zbierać cukierki, co spowodowało, że Aspen zaczęła się zastanawiać, czy w ogóle podejść do dziecka. Może coś się stało, zgubiła się? Ale może rodzic kazał jej poczekać minutkę i zaraz wróci. Szkraby od urodzenia są uczone, aby nie rozmawiać z obcymi, stąd też kolejne wahanie.
Po kilku minutach, kiedy koło dziewczynki nie pojawił się nikt dorosły, ale też nikt nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi, postanowiła jednak podejść i choć dotrzymać towarzystwa.
-Hej Mała, za kogo jesteś przebrana?-zaczęła od zagadania w taki sposób, kucając przed dziewczynką, aby nawiązać jakąś nić porozumienia, bo to może spowodować że kilkulatka przyzna się do tego, co się właściwie stało.

Ephraim Burnett
komodor, Dyrektor Generalny Operacji Morskich — w Royal Australian Navy
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I cannot look weak. Not in front of my men, not in front of your men, not at all. For some time now I have been holding my entire world together with both hands, keeping my men in line, seeing to their needs, and the only way that endures is if I look the part.
forty
aspen & ephraim
Wszystko szło bezsprzecznie idealnie. A przynajmniej dla Ephraima. Obowiązki rodziców nie nakładały się na siebie i gdy Leonie wybrała spotkanie z jakimś znajomym, mężczyzna z chęcią wziął do siebie Teresę na noc Halloween. Wcześniej martwił się tym, że mała zmusi ojca i matkę do spędzania czasu razem, dlatego kapitan odetchnął z ulgą, gdy tak się nie stało. Wydawało mu się zresztą, że blondyneczka powoli przyzwyczajała się do schizmy rodzinnej, co nie oznaczała, że go akceptowała. Oczywiście, że nie! Ale była to jedna jedyna rzecz, której Ephraim nie mógł jej dać — tego, by znów było tak jak dawniej. Biorąc jednak to, co wydarzyło się między nim a Leonie, miał prawo cieszyć się nie tylko z możliwości zajmowania się córką — mimo że każdy kolejny dzień spędzali wspólnie — ale także faktu, że sytuacja naturalnie rozdzieliła ich tego konkretnego dnia od Turner. Nie miał nazbytecznej chęci na obcowanie z kobietą i gdy tylko mógł, unikał jej. To zresztą nie było takie dziwne w ich aktualnej sytuacji, a zresztą trwała ona od półtora roku i nie szła ku polepszeniu. Pozew o unieważnienie małżeństwa został już wyprowadzony i aktualnie Ephraim czekał jedynie na rozwój sytuacji. Miał silne argumenty po swojej stronie, jednak nie oznaczało to, że był całkowicie pewien finalnego rozwiązania. Oczywiście pozostawała możliwość rozwodu, ale nie chciał tego w momencie, w którym unieważnienie było właściwą drogą. Szczególnie że kłamstwa Turner rozlewały się, aż do samego początku ich relacji i miał pełne prawo nie uznawać tej chorej gry, w którą go wmanipulowała.
Musiał jednak przyznać jedno dawnej partnerce — zaprojektowany przez nią kostium dla Teresy, lub właściwie prawdziwe, porządne ubranka, prezentowały się ślicznie. Oczywiście mała chciała, żeby tata pomógł jej się ubrać, bo nie do końca wiedziała, które warstwy były po kolei. Pięciolatka bywała uparta, ale gdy chodziło o pomoc tego konkretnego rodzica, sama pchała się w jego ramiona. I Ephraim nie miał absolutnie nic przeciwko. A więc wpierw poszły białe body — które kiedyś kupili, gdy mała Burnettówna chciała iść na balet — oraz tego samego koloru rajstopki. Na to tiulowa spódniczka mająca utrzymać kształt sukienki, jaka przyszła zaraz po tym. Materiał być niesamowicie miękki, a bufiaste rękawki nie oklapły ani na moment. Na sam koniec pozostały czarne trzewiki oraz opaska do włosów z kokardką na górze. No i fartuszek. Alicja w Krainie Czarów mogła ruszać podbijać Lorne Bay.
Gdy szli ulicami Pearl Lagune, Ephraim co jakiś czas łapał się na tym, że przeszukuje mijanych ludzi w poszukiwaniu tej jednej konkretnej twarzy. Nie miał pojęcia, dlaczego to robił, a przynajmniej powierzchownie się do tego nie przyznawał. Bo przecież… Miło znów byłoby spędzić czas tak, jak te kilkanaście dni wcześniej. Nie przejmując się niczym, nie myśląc o niczym. Nie będąc za nic odpowiedzialnym. Bo to nie tak, że Burnett w każdym momencie swojego życia chciał być uważny czy nawet rozważny. A Latifa zdecydowanie zapadła mu w pamięć i miał ją tam nosić, chociaż prawda była taka, że nie wiedziałby, co miałby zrobić przy faktycznym z nią spotkaniu. Czy w ogóle w sumie by do siebie podeszli?
- Papa! Japko!
Uroczy krzyk córki wyrwał go z rozmyślań dokładnie w tym samym momencie, w którym pięciolatka pociągnęła go w stronę stoiska ze słodyczami. A on — jak zwykle — nie miał serca jej odmawiać. Gdy mała zajęła się swoim toffi, puścił na moment jej drobną rączkę, aby zapłacić i wtedy... Wtedy zdał sobie sprawę, że znów popełnił błąd. Gdy rozejrzał się zaraz po otrzymaniu rachunku, zobaczył, że Teresy nie było tam, gdzie była jeszcze kilka sekund wcześniej. Błyskawicznie przypomniał sobie tamten moment, gdy Teresa zniknęła mu z pola widzenia, bo pobiegła za jakimś psem… Wtedy przecież mocno się przestraszyła i sądził, że podobna sytuacja nie będzie już miała miejsca, ale tutaj wchodziła też opcja, że nie odeszła sama. Tyle różnych ludzi, dziwnych ludzi się kręciło... A on lawirował między nimi, starając się dojrzeć to konkretne, malutkie ciałko. Chaos, jaki pojawił się nagle w umyśle mężczyzny, był nie do powstrzymania. Nie teraz. Nie ona. Nie Teresa. Nie jego dziecko. I chociaż trwało to zaledwie pięć minut, zanim się odnaleźli, te pięć minut było dla niego niczym wieczność...
- Papa!
Zanim się obejrzał, widział blondwłosą niebieską plamę, która znalazła się tuż obok niego i wczepiła się w jego nogę, wtulając się najmocniej, jak tylko mogła. Z tego, co zdążył jeszcze dostrzec, musiała znajdować się na ławeczce kilka kroków dalej i to w towarzystwie kobiety, którą — nawet w tym stroju — Ephraim momentalnie rozpoznał. Rzucił jej jedynie krótkie spojrzenie, bo kto inny potrzebował jego uwagi bardziej. - Jusz nie bendem usiekać! - Teresa niewyraźnie mamrotała przeprosiny w materiał jego spodni, powodując, że rozczulony ojciec nie miał nawet czasu, aby poczuć jakąkolwiek złość. Zamiast tego ułożył dłoń na jej włoskach, dziękując w duchu za to, że wszystko ponownie rozwiązało się bez większej tragedii. Nie miał nawet czasu, aby poważnie zacząć panikować, chociaż sklamałby mówiąc, że wcale się nie przestraszył.
- Już dobrze - mówił spokojnym tonem i dopiero po dłuższej chwili podniósł wzrok na stojącą naprzeciw niego Aspen. Z tego, co zrozumiał, pilnowała samotnej dziewczynki. - Dzięki- rzucił do kobiety, gdy wciąż uspokajał dziewczynkę, głaszcząc ją po jasnej główce. - Niefortunne okoliczności spotkania. - Bo w końcu, kiedy widzieli się ostatnio? Pewnie gdzieś w miasteczku, ale ile to było lat temu, gdy jeszcze miał ułudę normalnego życia?
Aspen Hall-Rohrbach
easter bunny
chubby dumpling
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
W związkach bywa różnie. Czasem są powody, aby na byłego nie patrzeć, nie chcieć mieć z nim nic wspólnego, można też wiele wybaczyć, albo stracić miłość, ale nie szacunek do osoby. Były różnorakie sytuacje, trudno było dokładnie stwierdzić, które z tych podejść jest ostatnie. Jej małżeństwo, przynajmniej do tej pory wydawało się być niemal idealne. To znaczy, bardzo dobre, przyzwoite. Szatynka chyba zdawała sobie sprawę z tego, że to już nie było aż takie wielkie uczucie, albo było inaczej okazywane, niż na samym początku ich relacji. To jednak chyba nie było niczym alarmującym, że miesiąc miodowy się im skończył, prawda? Nie kłócili się, nie unikali siebie, ani też nie zdradzali.. Chyba. Flann zawsze potrafił docenić piękno innej kobiety, Aspen o tym doskonale wiedziała i mimo że nie było to dla niej najmilsze doświadczenie, to je akceptowała. Wiedziała, że to kończy się na wzroku, ewentualnie słowach, a cała reszta jest zarezerwowana dla niej. Znała też rodzinną historię, że nawet zdradę da się wybaczyć i żyć potem w szczęściu. W końcu państwo Hall w ramach naprawy relacji i odcięcia się od kochanki męża, przenieśli się na inny kontynent. I do dziś byli szczęśliwą parą. Jednak to, że państwo Hall poradzili sobie z czymś takim, może być równie dobrze wyjątkiem od reguły. Poza tym, to trzeba chcieć naprawiać... Nie ma go generalizować, tylko żyć zgodnie z sobą. Każda też sytuacja małżeńska była zupełnie inna. To, że Ephraim, podjął taką a nie inną decyzje, to była jego sprawa, nikomu nic do tego. Nawet jego prawnikowi, który mógłby stwierdzić, że inne rozwiązanie będzie lepsze, łatwiejsze, czy krótsze...
Aspen nie specjalnie ciągnęło do dzieci, ale nie miała tak naprawdę nic przeciwko nim. Kto wie, może właśnie się ocieplała do nich i to właśnie dlatego zauważyła tą blondyneczkę ufaflunioną karmelem z jabłka, bez dorosłego w zasięgu wzroku. Być może, trudno to tak na 100% stwierdzić.
Hall-Rohrbach trochę zagadywała Alicję, o to, dlaczego jest sama i czy wie, jak można się skontaktować z rodzicem. Na całe szczęście - dla brzdąca, a nie dla szatynki, rzeczony rodzic pojawił się dość szybko. Spokojnie, Aspen nie należała do osób, które mogłyby komukolwiek robić wykłady i wyrzuty, że tak się nie powinno zachowywać, więc to nie było żadnym zagrożeniem. Odsunęła się nieco w tył, bo nie ona była najważniejsza w tej chwili. Choć może na jakieś miłe słowo podziękowania liczyła. W końcu mogła okazać się jakimś obleśnym typem, a ona chciała tylko pomóc!
-Witaj. Jak zawsze dość przypadkowe spotkanie-skwitowała. No nie dało się tego ukryć, że nie pierwszy raz się spotkali w Lorne, również poza, a mimo to nigdy się nie umawiali. Nie ma zbyt wielu osób, które regularnie latały z Lorne Bay do Melbourne, więc czasem można rozpoznać znajome twarze, a i może się zdarzyć, że dostanie się miejsca obok siebie. Tak też było w ich przypadku. Siedząco obok siebie przez te trzy godzinki, ucieli sobie pogawędkę, stwierdzając że mieszkają w tym samym mieście, wymienili się polecajkami restauracjami i tak dalej. Jednak trudno było ich nazwać znajomymi. Angielskie słowo "aquintances" bardziej by pasowało. Nie utrzymywali relacji, ale jak się widzieli, to zawsze jakieś cześć padło. -Myślałam, że Alicji to powinien jakiś Szalony Kapelusznik towarzyszyć-rzuciła tylko do mężczyzny,

Ephraim Burnett
ODPOWIEDZ