gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
5.

Jak zawsze, gdy miała kogoś odwiedzić, odczuwała niemały stres i zamiast po prostu podejść do budynku i zapukać, czy też zadzwonić, jak człowiek, ona się wahała, stojąc przy podjeździe i czekając na zbawienie. W przypadku rodziny i tak było łatwiej, bo ostatecznie i tak wiedziała, że przezwycięży jakieś chore blokady i doprowadzi do spotkania, inaczej wyglądało, gdy miała przyjść do kogoś, kogo nie znała tak dobrze, jak braci... wtedy dawanie nóg za pas i wysyłanie smsa z kłamliwym wyjaśnieniem, że coś jej wypadło było jej klasyczną zagrywką. Braci kochała bardziej, niż... w sumie nie znała porównania. Sporą część jej życia wypełniali właśnie oni, gdy sama, jako antyspołeczny dzieciak nie miała własnych znajomych. Odkąd była z Remy'm nieco zaczęła się zmieniać, ale był to proces raczej mozolny, trudny do zauważenia. Cieszyła się natomiast z tego, że nie tylko ona idzie na przód, nawet jeśli o swoim związku jeszcze braciom nie mówiła. Mimo swoich fobii i braków w ogólnych kontaktach międzyludzkich, bardzo chciała uczestniczyć w przygotowaniach do ślubu, jak i przyjścia na świat dziecka Jude'a, więc robiła trochę takie żałosne podchody, jak właśnie dzisiaj. No bo normalna siostra po prostu zadzwoniłaby do brata i zapytała, czy nie potrzebuje w czymś pomocnym, a Lisa? Lisa szukała wymówki, żeby nie było, że się narzuca i tą wymówką miały być jakieś przetwory, które dostała od mamy, a których sama by nie przejadła. W zasadzie najchętniej w ogóle by ich nie brała, ale to już było nieważne. Były to naprawdę dobre produkty, więc bez wątpienia narzeczonej brata nie zaszkodzą, a może coś jej posmakuje na tyle, by zadowolić ją podczas zachcianek ciążowych. Poza tym może Jude też je lubił, skoro robiła je ich mama. Kiedy więc po raz tysięczny powtórzyła sobie w głowie, jak powinna się przywitać z bratem - spontaniczność nie była jej mocną stroną, w końcu podeszła do drzwi i zapukała w nie najpierw słabo i niepewnie, a dopiero potem mocniej.
- Hej Jude, mam dla ciebie i przyszłej pani Westbrook przetwory od mamy. Bardzo dobre - wypaliła od razu, jak tylko drzwi się otworzyły i klasycznie zabrzmiało to niezbyt naturalnie, ale taka właśnie już była. - Pewnie teraz macie kupę spraw na głowie, mam nadzieję, że nie przeszkadzam - dodała zaraz, podając mu torbę, w której przyniosła ten swój podarek i pewnie, jak już wpuścił ją do środka, to wślizgnęła się przez drzwi, rozglądając przy okazji, żeby w razie czego powitać jego narzeczoną, gdyby ta miała wyjść z jakiegoś pomieszczenia.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
  • dwa
Spędziwszy większość życia z dala od domu, trwale odczuwał pewnego rodzaju oderwanie z tego rodzinnego obrazka. Gdy nastoletnie lata mijały mu na samodzielności w internacie, gdzieś tam, z dala od niego, rozkwitało inne życie. Takie, którego częścią bywał wyłącznie w weekendy, w dodatku nie wszystkie — przez długi czas niekoniecznie czuł się więc jak starszy brat Lisbeth. Może jak kuzyn, dalsza rodzina, niekoniecznie ważna w tym wszystkim. Mądrzeć zaczął chyba dopiero wtedy, gdy mając dwadzieścia dwa lata wyjechał po raz pierwszy za granicę i obawiał się, że już nie wróci. Ten pech żołnierzom przydarzał się często; ekscytacja rodzin, którzy mogli chwalić się dzieckiem broniącym gdzieś honoru całego kraju, niknęła wraz z wieścią, że ta młoda, niedoświadczona osoba, zginęła podczas wrogiego najazdu. Wtedy też każdy powrót z misji wiązał się z obowiązkowym spotkaniem z rodziną, a przy tym obdarowywaniem Lis prezentami. Zdarzało się, że pisał do niej listy i z niecierpliwością oczekiwał odpowiedzi, nawet jeśli nie korespondowali o niczym ważnym. To jednak dzięki Lisbeth począł się znów czuć jak część rodziny, a przy tym wszystkim miał wrażenie, że jest tam w Stanach razem z nimi.
Nie zauważał przy tym jednak tak wiele. Tego jej dorastania, ale też wycofania ze świata. Przegapił moment, w którym przestała być nastolatką. Umykały mu sprawy rzekomo nieważne, a jednak składające się wspólnie na pełen obraz jej osoby. Mimo to, bratem był dość dobrym. Lubił ten czas z nią spędzany, wszelkie rozmowy i nawet tę ciszę, która niekiedy między nimi zapadała. Lis należała do grona tych niewielu osób, które potrafiły wydobyć z niego uśmiech, który przeważnie, gdzieś tam w szarym świecie, niknął pod chłodem i nieprzyjemnym dość usposobieniem. Bo nic nigdy nie było takie, jakby sobie tego życzył. Bo wciąż w jego sercu i umyśle znajdowała się wyłącznie wojna. Dlatego też, otworzywszy drzwi uśmiechnął się mimowolnie i od razu zaprosił siostrę do środka. — Masz szczęście, niedawno wróciłem — przyznał, zabierając od niej dość ciężką siatkę z podarkami. — I co takiego znowu nam przyszykowała? — spytał, z ciekawością zaglądając do środka, ale ostatecznie torba wylądowała na kuchennym blacie, bo postanowił najpierw nastawić wodę na coś ciepłego do picia. — Issie poszła gdzieś z koleżanką i... nie, niekoniecznie mamy dużo na głowie — odparł, wyjmując z szafki dwa kubki. — To znaczy wiesz, to wszystko nie jest wcale takie przytłaczające, jakby mogło się wydawać. Co chcesz do picia? — dodał jeszcze, a potem już przyglądał się jej z wyczekiwaniem, dając tym samym znać, że może tu zostać tak długo, jak tylko chce.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Listy wymieniane z Judem do dzisiaj miała zachowane pod łóżkiem, czasem do nich wracając, chociaż w ostatnim czasie rzadkiej. Kiedyś była po prostu sama. Po tym, jak wyprowadziła się od rodziców, całe dnie spędzała albo na treningach, albo w mieszkaniu, bądź na cmentarzu przy Margot. Nie potrafiła prosić o pomoc, wydawało jej się, że nie chce się z nikim widzieć, więc listy od brata wydawały się bezpieczną formą dialogu. Równocześnie czuła jego bliskość i mogła trwać z tym wszystkim sama, co wydawało jej się najlepszą opcją na tamten moment. No, a jeszcze wcześniej, gdy on był tak daleko, a ona była tutaj, pisanie zdawało się być najbezpieczniejsze, nieprzepełnione łamiącym się głosem, czy zbyt pospiesznie wypowiedzianymi słowami, które chciałoby się cofnąć. Naprawdę wiele jej to dawało, ale niewyłowienie bardziej wolała mieć go na miejscu, tutaj w Lorne Bay.
- Jakieś konfitury, ten dobry przecier paprykowy - powiedziała o tym, co zapamiętała z podarków od mamy, bo prawdę mówiąc nie przyglądała im się. Denerwowało ją dostawanie jedzenia. Ta kwestia była, jest i raczej będzie dla niej drażliwa, ale nauczyła się już, że podkreślanie tego przy innych jest możliwie najgłupszym pomysłem. Pokiwała głową na wzmiankę o Issie, z jednej strony żałując, że nie spotka narzeczonej brata, ale z drugiej ciesząc się, bo chyba powinna porozmawiać z nim twarzą w twarz... - Sądziłam, że ślub to wielkie zamieszanie... jeszcze narodziny dziecka. Wciąż nie wierzę w to, że będę waszą druhną, a nawet ciocią - przyznała zgodnie z prawdą, bo sama patrzyła na siebie, jak na kogoś, kto poza gimnastyką raczej do niczego się nie nadawał, a jej rola w tym wszystkim wiązała się ze sporym zaufaniem ze strony przyszłego małżeństwa i nie chciała ich zawieść. - Zielona herbata może być - poprosiła, bo na liście napoi, jakie piła, mało było pozycji. Głównie woda, koktajle i przy spotkaniach takich jak te, właśnie wspomniany, oczywiście niesłodzony napój. Miała trochę obsesję na punkcie wszystkiego, co mogłoby zachwiać jej wagę, czy przyzwyczajenia żywieniowe.
- Widziałeś się ostatnio z rodzicami? - zagadała tak dla pewności, by sprawdzić, czy może państwo Westbrook się nie wygadali na temat jej tajemnicy. To też nie tak, że nie chciała powiedzieć o wszystkim Jude'owi, ale było jej z jakiegoś powodu głupio i niezręcznie. - Pewnie się mega cieszą... pierwszy z nas układasz sobie życie na poważnie - próbowała powiedzieć to lekko, żartobliwie, ale no... ona i żarty niekoniecznie się dogadywali, więc wyszło nieco sucho, mimo, że założenia miała całkiem inne.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Tak wiele lat poświęconych na kreśleniu odpowiednich znaków na kartkach, słanych potem za ocean, odzwyczaiło go skutecznie od życia wśród ludzi. Łatwiej było mu pisać — o tym co czuje, co przeżywa, że tęskni. Jak postrzega ten świat, czego mu brakuje. Wtedy zdawało się mu, że nie jest zbyt wylewny, ale dopiero teraz to jego milczenie czyniło z niego nagle człowieka wycofanego. Gdyby jednak dać mu do ręki długopis, z całą pewnością powróciłby do dawnej swobody — chodziło po prostu o to, że mówić nie potrafi. Słowa wyglądają przecież lepiej zapisane niż wymówione.
Ale się starał. Nie dla każdego, oczywiście, ale Lis była jedną spośród tych, dla których robił wyjątek. — Boże, tej jednej rzeczy bez przerwy mi tam brakowało — choć dawno temu porzucił już wiarę w boga jakiegokolwiek, stare nawyki w nim pozostały. Tym bardziej, że w tych najczarniejszych momentach wojny, zdarzało się mu modlić i tak idiotycznie nieistniejący byt prosić o siłę i ratunek. Wspomnienia te należały jednak do tych najwstydliwszych, a więc nieczęsto do nich wracał. Co zaś tyczy się jedzenia, nie przywiązywał do niego zbyt dużej wagi — te wszelkie podarki od matki nie były mu potrzebne do życia. Mimo to przyjmował je z uśmiechem, bo okazywały się zbawienne, gdy późną nocą wracał do domu po całym dniu nic niejedzenia. Pozwolił sobie nawet teraz na otwarcie słoika z przecierem, w którym od razu zanurzył palec. Przecier, naturalnie, smakował perfekcyjnie. — Może gdybyśmy zdecydowali się na jakieś większe wesele... No ale zatrudniliśmy ludzi do tego, więc musimy po prostu wybierać pomiędzy różnymi opcjami — odparł wzruszając ramionami, nie zamierzając niczego przed siostrą ukrywać. Ślub był ważny, owszem. Kochał Issie i chciał z nią być już zawsze, ale nie oznaczało to wcale, że musieli ze wszystkiego rezygnować na rzecz weselnego szału. — Mi też czasem ciężko w to uwierzyć — odparł z lekkim uśmiechem, bo wieść o ciąży faktycznie była irracjonalna. Jude nie wiedział nawet, że tak łatwo odnajdzie się w roli ojca, nawet jeszcze przed narodzinami dziecka. Obawiał się jedynie odtrącenia pracy na rzecz rodzicielstwa, ale wierzył, że razem z Issie jakoś sprostają temu wyzwaniu.
Przygotowana herbata wylądowała po chwili przed Lisą, a mu nawet przez myśl nie przeszło, że siostra ma tak poważne problemy z całą tą wagą. — Hm... nie — rzucił w odpowiedzi na jej pytanie, a następnie wzruszył ramionami. — Jakiś czas temu Olivia pomagała wybrać mi kołyskę, ale na nic się nie zdecydowaliśmy — poinformował ją, upijając łyk gorącej kawy. — Dlaczego pytasz? — kryć się musiało w tym pytaniu drugie dno, bo nie było to przecież kwestią zbyt istotną, prawda? Czy ktoś coś przed nim zatajał? — No... tak jakby, w sumie... Raz już ślub planowałem — ale o tym się nie rozmawia, bo wciąż bolała go domniemana zdrada i odesłany listem pierścionek.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Rodzina zawsze była dla niej najważniejsza, bo przez lwią część jej życia, nikt inny się nie liczył. Byli rodzice, bracia i trenerzy, nikogo poza tym. Przez długi czas uważała, że taki stan rzeczy jest dobry, kiedy do rodzeństwa przychodzili jacyś znajomi, czaiła się po kątach, przyglądając się im z ukrycia tymi swoimi ciemnymi ślepiami, które w dzieciństwie wydawały się nieproporcjonalnie duże, a kiedy goście wychodzili, leciała od razu to do jednego, to do drugiego brata, pytając nieśmiało kim byli. Wystarczało jej to, nie czuła potrzeby posiadania własnych przyjaciół, z resztą... przez to, że była bardzo nieśmiałym i introwertycznym dzieckiem, trudno byłoby jej jakiś znaleźć. Niby z tego wyrosła, ale wciąż między nią, a otoczeniem był duży dystans, którego jednak nigdy nie chciała wprowadzać w swoje relacje z braćmi. Ucieszyło ją to, jak przyjął te przetwory, chociaż ważniejsze było dla niej to, że ma go tutaj i może mu cokolwiek przynosić, odwiedzać go, widywać na miejscu, bez obaw, że zaraz zniknie.
- Cieszę się, że nie jest jakieś gigantyczne... nie, żeby moje zdanie się liczyło, ale no - kiedy zorientowała się, jak to brzmi, szybko się zmieszała. Nie chciała brzmieć, jak taka typowa ciotka, która oczekuje, że państwo młodzi będą robili tak, aby jej było dobrze, ale też nie ma co ukrywać, tłumy niezwykle Lisbeth stresowały. - Na pewno będzie super - zakończyła więc takim mało wyszukanym stwierdzeniem, żałując, że w ogóle się odezwała. Była nieco zestresowana i niekoniecznie ślubem, ale przede wszystkim tym, że chciała bratu zdradzić swoją tajemnicę. Odpowiedziała jeszcze podobnym uśmiechem na jego własny, bo chociaż ciężko było uwierzyć w to, w jakim kierunku szło jego życie, Lisa była pewna, że będzie i świetnym mężem i ojcem, ale też pewnie spaliłaby się ze wstydu, gdyby miała podobną kwestię wypowiedzieć na głos. Nie była w tym najlepsza. - Och, tak sobie... byłam ciekawa - wzruszyła ramionami, biorąc delikatnie w dłonie herbatę, ale zaraz i tak je cofnęła przez wysoką temperaturę kubka. Była zwykłym tchórzem, który zamiast wziąć się w garść, wolał uciekać od prawdziwych powodów tego pytania, wiedziała o tym. - Nie było żadnej ładnej kołyski? Sądziłam, że teraz jest niesamowity wybór - podchwyciła ten bezpieczny temat, ale zaraz jej nieco rozdmuchany entuzjazm i tak przygasł, gdy mimowolnie wróciła do przeszłości, kierowana do wywołanych przez Jude'a wspomnień. - Tym razem będzie inaczej. Jesteś tutaj, będziesz miał dziecko z Issie, założycie rodzinę, więc może... może to co było wydarzyło się właśnie po to, byś dopiero teraz miał być szczęśliwy? - już poczuła, że się rumieni. - Strasznie patetycznie to zabrzmiało, co? - skrzywiła się nieco, przyczepiając się do swojej wypowiedzi lekko żartobliwym tonem. Nie mniej jednak naprawdę wierzyła w znaczenie swoich słów. Chciała dla niego jak najlepiej i ta myśl tchnęła w nią też nieco odwagi. Musiała kuć żelazo póki gorące. - Dlatego właśnie wasz ślub będzie na pewno cudowny, a ja... przyjdę na niego z chłopakiem. W sensie, że z partnerem. W sumie mężczyzną - wyrzuciła to z siebie zbyt szybko, by miała czas na przemyślenie wszystkiego, więc zaczęła edytować w czasie rzeczywistym i cóż, było to błędem, przez który miała ochotę uderzyć czołem o najbliższą ścianę.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Choć zdawało się to nie do końca jasne, byli do siebie pod tym względem podobni. Przebywanie wśród dużej grupy ludzi jawiło się mu zwykle jako koszmar, rzecz nieprzyjemna i nużąca, a gdyby nie Danny, nigdy też nie zaznałby w swoim życiu prawdziwej przyjaźni. Przerażenie kierowało jego życiem do czasu czternastych urodzin, które to spędzał po raz pierwszy poza domem. Do dziś nie potrafi jednoznacznie stwierdzić, dlaczego uparł się wówczas na szkołę z internatem, ale nie było to ważne. Nie, skoro dzięki temu w jego życiu pojawił się Geordan, który od tamtego czasu był stałym bywalcem ich domu. Jeśli więc Lisa śledziła ich wówczas, wiedziała, jak bardzo Balmont jest dla niego ważny. I jak bardzo nie odpowiada mu teraz planowanie ślubu, skoro ten leży w szpitalu podłączony do aparatury podtrzymującej jego życie. Z tego jednego względu gotów byłby ze ślubu zrezygnować.
— Ja też nie lubię tłumów, Lisbeth — zaśmiał się, uznając, że pewnymi zmartwieniami nie będzie jej męczyć. Jakby tymi związanymi z listą gości właśnie, która według jego woli miała być mała, a według rodziny Issie... Cóż, pewnie broniło ich nieco to, że pochodzili z innych kręgów, wśród których każde wesele powinno być wydarzeniem roku. Przyglądając się jej uważnie nabrał przeświadczenia, że w istocie coś zataja przed nim, ale... Każdą inną osobę pewnie zaatakowałby serią pytań, ale siostrze pozwalał na prywatność. Nie czuł wcale obowiązku toczenia z nią dysput o jej życiu, bo całkowicie ufał jej wyborom. — Takiej idealnej... Nie — przyznał z rozbawieniem, bo Jude sam nie wiedział nawet, czego szuka. Nic nie zdawało się mu odpowiednie, więc nie posiadali jeszcze z Issie rzeczy niezbędnych do powitania na świecie tego malca. — Może. I nie, nie, tylko... Ja nigdy nie chciałem zakładać rodziny, wiesz? Myślałem, że się do tego nie nadaję. A skoro planuję już drugi ślub... — zaśmiał się, kręcąc przy tym głową. Dziwne to było niezwykle, bo naprawdę zdawało mu się, że nie jest mężczyzną tego typu. Zaraz potem uniósł jedną brew ku górze i zerknął na siostrę z uśmiechem. — To coś poważnego? — spytał niemalże od razu, bardziej rozbawiony tym, niż przejęty. Traktował Lisę jak dorosłą osobę, więc naprawdę nie widział powodów, by odgrywać teraz przerysowaną rolę starszego brata. — Musi być, skoro go zapraszasz — odpowiedział sam sobie, oczekując jednak większej dawki informacji o tym tajemniczym mężczyźnie.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Uśmiechnęła się całkiem szczerze, a w jej przypadku było to raczej rzadkością. Nie dlatego, że za punkt honoru wzięła sobie granie roli ponuraka, raczej w wyrażaniu emocji znajdowała coś zawstydzającego i krępującego... czasem ludzie po prostu czuli rozbawienie, a mimo to powstrzymywali się z całych sił przed uśmiechem, bo wydawało im się - z jakiegoś absurdalnego powodu - że uśmiechać im się nie wypada. Lisbeth to poczucie rozciągnęła do granic możliwości, wierząc, że pokazanie zbyt wiele narazi ją na jakieś ośmieszenie. W każdym razie cieszyło ją dostrzeganie podobieństw między nią, a bliskimi, bo wtedy - co by nie mówić - czuła się normalniejsza. Dlatego też uśmiechnęła się, gdy sam Jude trafnie ocenił jej obawy i przyznał, że sam nie lubi tłumów.
- To może... nie wiem, pewnie są jakieś firmy co robią takie rzeczy na zamówienie? Może sam zaprojektujesz taką kołyskę? - bezustannie zaskakiwały ją jakiekolwiek rozmowy poruszające fakt, że jej brat miał zostać ojcem, ale w pozytywnym tego znaczeniu. Po prostu z jakiegoś powodu rozczulało ją to, gdy w taki niedosłowny sposób Jude pokazywał, że mu zależy. Tak jak teraz, gdy nie wybrał czegoś dla dziecka, bo nie było to idealne. - Podobno ludzie, którzy myślą o sobie źle, zwykle są bardzo dobrzy - powiedziała spokojnie, ale też z dozą niepewności, jak zawsze bojąc się, że to co brzmiało dobrze w jej głowie, fatalnie zabrzmi ubrane w nieporadne zdania, jakimi zwykła operować. - Chodzi mi o to, że to może też działać w przypadku innych spraw... postrzegałeś siebie jako kogoś, kto nie nadaje się do zakładania rodziny, a ja tu stoję i widzę, że świetnie sobie radzisz... czy coś - bez czy coś na końcu nie zniosłaby podniosłości tej wypowiedzi. Już musiała opuścić wzrok na ziemię, wystukując czubkiem jednego adidasa jakiś rytm o podłogę, by rozładować pojawiające się po raz kolejny i kolejny raz absurdalne zażenowanie samą sobą. Próbowała z tym jakoś walczyć, bo w końcu rozmowa zahaczała też o jej pierwszy w życiu związek, więc chciała wypaść jak rasowa, świadoma swoich decyzji kobieta, a nie podlotek szukający szczęścia w podłodze. Uniosła więc z powrotem na niego pytanie i wzięła głębszy wdech, powtarzając sobie w głowie, że trzeba iść za ciosem. Zamiast jednak coś powiedzieć, z przesadną determinacją, karykaturalnie wręcz, skinęła głową na znak, że i owszem, to coś poważnego. - Znam go już od dawna... w sumie od mega dawna - zaczęła totalnie od złej strony. - Ale od dłuższego czasu znam go tak naprawdę. Chociaż nie, żebym myślała, że coś z tego będzie - dobra, jednak po prostu się pogubiła i nie wiedziała o co w ogóle jej chodzi w tych słowach. Jęknęła więc cicho i wzniosła oczy ku niebu w wyrazie politowania nad samą sobą. - Jesteśmy ze sobą już jakiś czas. Nie mówiłam, bo... nie wiem, bałam się, ale potem przypadkiem dowiedzieli się rodzice, była awantura, teraz jest względnie ok, wykluczając te momenty, gdy tata chce go zabić i wrzucić do oceanu, ale no... chciałam ci sama powiedzieć, nie, żebym uważała, że strasznie to ciebie obchodzi, ale i tak stresowałam się i stąd te opóźnienia - przyznała w końcu i trzeba powiedzieć, że w jej przypadku takie długie wypowiedzi też nie były częste. - Więc przepraszam, że dopiero teraz - dodała nieco ciszej, maltretując w dłoniach brzegi swojej sportowej bluzy.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Skrywając swoje uśmiechy przed światem, i on odgradzał się wysokim murem od ciekawskich spojrzeń, mogących przejrzeć go na wylot. W młodości był innym człowiekiem — zdystansowanym, owszem, ale bardziej pogodnym. Śmiejącym się w chwili szczerego rozbawienia, lubiącym ludzi i wierzącym w tę bajkę o dobrym, długim życiu. Teraz określany mianem mruka, chłodnego idealisty, unikany był przez znajomych z pracy. A te swoje uśmiechy zarezerwowane miał już tylko dla rodziny.
— Zastanawiałem się nad tym — przyznał szczerze, wzrokiem odnajdując jej spojrzenie. — Chciałem poprosić ojca, żebyśmy razem ją zbudowali — przyznał ze śmiechem, bo jak i początkowo, pomysł ten zdawał się mu nadal niedorzeczny. Mówił już matce o tym, że niewiele dobrego by wyszło z takiego majsterkowania, ale chyba i tak był gotów zaciągnąć Stana do jakiegoś warsztatu, by choćby nad piwem podebatować o życiu. A kołyska… może wcale nie była potrzebna
— Ciekawa teoria — przyznał, wzrokiem tym razem gnając gdzieś na zewnątrz, za okno, w ten przedziwny świat. — Tylko że… Nie chciałem zakładać rodziny, ale się zakochałem. I naiwnie trwałem w tej miłości, sądząc, że to wystarczy. Nie powinienem się więc dziwić w tamtym momencie, że… ona... odesłała pierścionek w liście — otworzył się nieco przed siostrą, bo przyznać trzeba, że nadal go jakoś ta dawna sprawa sprzed lat mierziła. O swojej eks narzeczonej starał cię co prawda nie myśleć, ale nadal kusiło go nieco ponowne spotkanie. Może wyjaśnienia krótkie, zakrawające o odpokutowanie — może posłużyłoby to jako finalne zakończenie tego, co ich łączyło. Poza krótką rozmową odbytą listownie nie pożegnali się przecież nigdy tak naprawdę. — A teraz mam wrażenie, że znowu to robię. Że nie zauważę momentu, w którym coś się psuje, ale też… że powielać będę te same błędy — wyjawił, nawet jeśli dla Lisy to mogło być zbyt przytłaczające. Traktował ją jak dorosłą, owszem, ale problemy tego typu przeżywali wyłącznie ci, którzy dość sporo życia mieli już za sobą. Czy nie zrażał jej przypadkiem teraz do wszelkich miłosnych uniesień? Odrzucił od siebie te myśli, gdy tylko wspominać zaczęła o swoim wybranku, co przywołało na jego twarz lekki uśmiech.
— To się chyba często tak zaczyna — przyznał krótko, starając się przypomnieć sobie wszystkich jej kolegów, których być może miał okazję poznać. W jego myślach dudniła jednak cisza, więc uważnie wsłuchiwał się w jej kolejne słowa, który mogły stanowić dla niego jakąś podpowiedź. — Dlaczego się bałaś? — dopytał zaraz, mrużąc oczy. Nie rozumiał skąd jej zdenerwowanie, czemu ucieka od niego wzrokiem i tłumaczy to tak chaotycznie. — Rodzice zrobili awanturę? Dlaczego? — lekki szok wkradł się do jego głosu, a spojrzenie utkwione zostało w siostrze na dobre. — Zaraz zaraz, to chyba nie jakiś przyjaciel ojca, co? Nie mów, że się zakochałaś w Robercie — to byłaby istna zgroza! Robert Jakmutam był dobrym znajomym ich rodziców, więc może… Niektóre dziewczyny tak miały, owszem, ale… Nie, nie Lisa. Prawda? Wstrzymał oddech, czując, że przygniata go ciężar tej niewinnej sprawy. — Kto to jest, Lisa? — spytał poważnym tonem, nie zważając na jej przeprosiny. Nie miało dla niego znaczenia to, że zwlekała z tym wszystkim i że, być może, wszyscy inni wiedzieli w kim Lisa ulokowała swoje uczucia. Całkiem był w stanie jej wyjaśnienia zrozumieć i zaakceptować, ale… Bał się tego, kim jej wybranek mógł być.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Ucieszyło ją to, że sam Jude myślał o czymś podobnym, w końcu dzięki temu nie czuła, że jej pomysł był nie na miejscu. Poza tym jej akurat bardzo podobała się wizja robienia czegoś z ojcem. Może dlatego, że za mało wiedziała o technicznych pracach i niekoniecznie znała realia, nie skupiając się na tym, czy faktycznie panowie potrafiliby coś podobnego wykonać? Cóż... to nieco dziecinne, ale w jej głowie zarówno ojciec, jak i bracia jawili się jako pewnego rodzaju bohaterowie, którzy ze wszystkim sobie poradzą. W dzieciństwie każdy z nich niejednokrotnie pomagał jej naprawić każdy mały koniec świata, chociażby wtedy, gdy Lisie upadła ulubiona pozytywka, a wieczko odpowiedzialne za cały mechanizm rozdzieliło się od reszty. Sądziła, że walka jest już przegrana, ale Jude, nieco odpowiedniego kleju i bez wątpienia jakaś magiczna siła, zaradziły na to wielkie nieszczęście.
- Myślę, że byłby zachwycony - przyznała, uśmiechając się ciepło. - Czasem mam wrażenie, że gorzej od mamy radzi sobie z tym, że już żadne z nas z nimi nie mieszka - dodała, bo tego im nigdy nie można było odmówić, w ich rodzinie dało się wyczuć bliskie więzi. Cieszyło ją więc, gdy brat się przed nią otwierał, a mimo, że była młoda i nawet jak na swój wiek, o życiu wiedziała niewiele, bo poza karierą sportową, tak naprawdę niczego nie doświadczyła, to jednak przygnębiające rozmyślania nie były jej straszne. - Nie patrzyłam na to z tej strony - przyznała być może z za dużą dozą szczerości, ale nie zwykła udawać, że zna się na czymś, na czym się nie znała. Było jej też autentycznie głupio, że sama nie powiązała faktów, że patrzyła na planowany przez brata ślub przez pryzmat samych pozytywów. Była nieco naiwna. - Byłeś młodszy, Jude, a ludzie muszą popełnić błędy, aby się na nich uczyć, ale i tak nie zasłużyłeś sobie na to, co ciebie spotkało - bo to nie było sprawiedliwie, nie dla Lisy. Tak po prostu się nie postępuje, ale była w tym hipokrytą... sama należała do tchórzy, którzy najchętniej kulą ogon zamiast się konfrontować, ale kiedy ktoś miał w ten sposób potraktować jej brata, zaczynało się w niej gotować. - Rozumiem, że się boisz. Też bym się bała, ale jesteś teraz mądrzejszy, bardziej wyczulony, więc uwierz w to, że po prostu to twój czas na szczęście - miała nadzieję, że brzmi to tak, jak chciała mu to przekazać. Zależało jej na tym, aby Jude ułożył sobie życie, aby po prostu był szczęśliwy i spełniony, bo no dla swoich bliskich chciała jak najlepiej. Poza tym sama uwielbiała Issie, a to już było coś, bo w przeszłości pewnie większości dziewczyn swoich braci traktowała z dużą rezerwą. Po pierwsze się ich bojąc, po drugie będąc mrukiem, który totalnie był najpewniej mistrzem antyreklamy, a po trzecie... ze zwykłej zazdrości, bo miała tylko ich i nie chciała się nimi dzielić. Teraz całe szczęście już a tego wyrosła i sama też zobaczyła, jak życie się zmienia, gdy ma się kogoś obok. Tylko o tym swoim kimś musiała jeszcze bratu powiedzieć. Próbowała sobie układać w głowie jak to odpowiednio uformować, a Jude w tym czasie oddał się swoim domysłom, przez które aż podskoczyła, machając przy tym dłońmi. - Co? Fujka, żaden Robert! To znaczy... no nie jest brzydki... - nie chciała obrazić Jakmutama, bo był dobrym przyjacielem rodziny. - Nie mogłabym się zakochać w koledze ojca - dodała, jakby to było oczywiste, ale szybko pożałowała tych słów, bo przecież rzeczywistość nie była wcale aż taka różna od domysłów Jude'a. Jęknęła cicho, przecierając twarz dłońmi. - Zrobili awanturę, bo to nie jest przyjaciel ojca, ale... - dobra, szybko, jak zrywanie plastra i będzie dobrze. Spoko luz. - Wiesz... jest brat Margot... przyjaciel Austina - Jude na pewno go znał, a mimo to Lisa miała chyba nadzieję, że nie wie... jakimś cudem kosmici przylecieli i usunęli z jego pamięci wszelkie wspomnienia o Soriente. - Remy.... się nazywa. To on. Jakby... tak wyszło - przełknęła ślinę, zdając sobie sprawę, że pierwszy raz o tym powiedziała komuś z bliskich sobie osób tak twarzą w twarz. W końcu rodzice sami się dowiedzieli i to przypadkiem, Austinowi w życiu by się nie przyznała, z Tilly rozmawiała przez telefon, to też było wtedy inaczej. W każdym razie miała prawo być zestresowana.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
Poprzez te wszystkie lata stałej rozłąki, której pierwsze kroki wykonał jeszcze jako dziecko, nie przywiązywał chyba wagi do tychże wszelkich rodzinnych więzi. Pominąwszy naturalnie świadomość, że na krewnych może liczyć, nie rozumiał chyby nigdy tych typowych dla rodzin dramatów. Tej obawy przed dostrzeżeniem, że dzieci są dorosłe już, że nie wypada się o nie już troszczyć, że zaczynają swoje własne, oddzielne życie. Wszak Jude rozpoczął je mając lat czternaście, od tego czasu w domu rodziców bywając sporadycznie. — Zmieni zdanie jak zostanie pełnoetatowym dziadkiem — stwierdził z rozbawieniem, bo z całą pewnością Olivia i Stan często pomagać będą musieli w opiece nad dzieckiem. Taka już ich dola, prawda? A wnuczęta dość przeważnie przez dziadków są rozpieszczane, tak więc dzięki tej małej osobie, która niedługo pojawi się na świecie, ich rodzice pewnie swoją uwagę skupią tylko na niej.
— Może — odparł lakonicznie, wzruszając ramionami. Nie dzielił się z nią tymi opowieściami po to, by wskazać jej jakąś młodzieńczą naiwność, a po to, by poznać jej punkt widzenia. Patrzyła na to przecież z innej perspektywy, co mogło być cenną wiedzą. — W rozstaniu jednak zawsze winne są dwie strony, a ja naprawdę nie chciałbym nieświadomie znów powielać tych samych pomyłek — przyznał nieco ponuro, na co Lis niewiele już mogła zapewne powiedzieć. To bardziej filozoficzne zagadnienie, które tyczy się jestestwa samego w sobie. Jeśli popełniłby znów rzeczone błędy, oznaczałoby, że coś niewłaściwego jest w nim zakorzenione lub... Że oszukuje się całe życie w pewnej sprawie. O której myślał czasem, zwykle krótko, zażenowany swoją postawą. Nikomu o tym nie mówił, bo nie miało to sensu, ale zastanawiał się, czy inni to dostrzegają. To, że ilekroć kończyły się w jego życie jakieś ważne relacje, odpowiedzialny za to był Geordan.
— No tak, w końcu... Co złego mogłoby się teraz stać? — oj pożałować miał w przyszłości tych słów tak zuchwale rzuconych! Teraz jednak zdawało się mu to wszystko proste: niepodważalna miłość do Issie, radość z powodu bycia ojcem i ślub, który jawił się mu jako dobra decyzja. Dobrze więc, że przyszło im zmienić temat, bo biedny Jude jeszcze bardziej by się pogrążał w tej idealnej wizji przyszłości. — Robert jest brzydki — pogroził jej natychmiast palcem, nawet jeśli komentowane wyglądu Jakmutama wprawiło go w zakłopotanie lekkie. On sam patrzył na niego zawsze jak na przyjaciela ojca, a nie mężczyznę, którego można w takich kategoriach oceniać. Pozwolił jej jednak potem mówić, nie wtrącając się nawet w tych licznych pauzach, czynionych z powodu widocznego zdenerwowania. — Brat Margot... Przyjaciel Austina... — powtórzył za nią, marszcząc czoło. Nie potrafił sobie tego mężczyzny skojarzyć, ale nie należy mieć mu tego za złe, bo Jude po prostu tak rzadko bywając w domu, średnio kojarzył znajomych swojego rodzeństwa. — A-ach, REMIGIUS — wykrzyknął niemalże, dumny z siebie, że w końcu odpowiednio połączył ze sobą wszystkie fakty. Doprawdy wyśmienity z niego erudyta. — Nie rozumiem — przyznał niemalże od razu, już nie patrząc na nią gniewnie, a raczej... Z rozczarowaniem jakimś, bo spodziewał się chyba faktycznej afery. — To raczej... no, było do przewidzenia, nie? Bywał u nas w domu tak często, jak odwiedzał Austina i no... Właściwie to mógł być też Geo... — tu urwał i spoważniał, bo nie spodobała się mu ta wizja. Nie, to nie mógł być Geordan. Nie. JEGO przyjaciel i jego siostra nie mogliby być razem. Chwała bogu za Remigiusa! — Austin musi być wściekły — stwierdził, śmiejąc się nagle gromko.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Sama się uśmiechnęła, chociaż nadal niepewnie. W pierwszej chwili rzeczywiście myślała o tacie w roli dziadka, ale potem dotarło do niej, że ona będzie wówczas ciocią i co tu dużo mówić - wywołało to w niej pewnego rodzaju stres. bo przecież nigdy nie miała okazji poćwiczyć takiej roli. Rodzice na pewno lepiej poradzą sobie, gdy na świecie pojawi się dziecko ich syna, a co zrobi Lisa? Co jeśli ten malec będzie się jej bał, wiecznie na jej widok płacząc? W sumie wcale by się nie zdziwiła. - To dobrze o tobie świadczy - nie była najlepsza w dawaniu rad, bo praktycznie niczego w życiu nie doświadczyła, ale potrafiła ocenić, gdy widziała w kimś dobre zamiary. - Po prostu... nie zapominaj o tym co było, by nie postąpić tak samo, ale przy tym... nie pozwól, by przeszłość odebrała ci to, co masz teraz - miała nadzieję, że nie brzmi to głupio. Zawsze gdy decydowała się na jakąś dłuższą, mającą brzmieć na mądrą wypowiedź, kończyła z obawami, że brzmi jak dzieciak, któremu się wydaje, że jest wielce dorosły. - W sumie nie pytaj, bo jestem mistrzem wymyślania złych scenariuszy - pierwszy raz udało jej się nieco zgrabnie zażartować, chociaż najpewniej gdyby wiedziała, co przyszłość przyniesie, wolałaby się ugryźć w język. Na ten moment jednak była z siebie dumna, uznając własne słowa za całkiem zabawne i trafione. Mogliby zostać przy tym gdybaniu, bo ewidentnie ten temat pomagał jej się rozluźnić, w przeciwieństwie do tego dotyczącego Remigiusa... chociaż pierwsze skrzypce rozgrywał bogu ducha winny Jakmutam. - Brzydki? Powiedziałabym, że normalny... - rzuciła z lekkim zakłopotaniem, patrząc na palec brata i kompletnie nie rozumiejąc, jak dotarli w rozmowie do momentu, w którym kontemplowali urodę Roberta. Najpewniej Lisbeth już nigdy nie spojrzy na niego w ten sam sposób. No, ale najbardziej zależało jej na tym, by czym prędzej odsunąć Jude'a od takich błędnych wniosków. Widziała już, że zaczął łączyć fakty i sama nie wiedziała, czy chciała, żeby mu się udało, czy może wręcz przeciwnie. Była po prostu okropnym tchórzem. Kiedy więc padło imię Soriente, spięła się cała, oczekując jakiejś srogiej reakcji, ale nic podobnego nie nastąpiło. Chłonęła jego słowa, próbując się w tym odnaleźć i sama nie była pewna, w którym momencie od zgadywania, Jude przeszedł do śmiechu. Musiała chyba usiąść. - Nigdy nie zwracałam na niego uwagi, jak był u Austina... był za głośny, wtedy faktycznie wolałam Geordana - przecież wiedziała, kogo brat ma na myśli. Nie mogła jednak wiedzieć, co też kryło się w głowie Jude'a, ani nawet domyślić się, że ten mógł być ze swoim przyjacielem zbyt blisko, bo właśnie... Lisa niewiele wiedział o relacjach międzyludzkich. Jeśli ktoś jej wprost nie powiedział, że coś wypada, albo nie, to sama miała trudność z domyśleniem się tego, przez co często tworzył niezwykle żenujące wręcz sytuacje. - Rodzice tak do tego nie podchodzą... teraz jest już lepiej, ale na początku mieli go za jakiegoś zwyrola - skoro zareagował tak spokojnie, to zdecydowała się na te słowa, czując jednocześnie jakąś trudną do opisania wdzięczność, że tak się zachował. Między nim i Issie też była różnica wieku, więc może dlatego? Myślała o tym już wcześniej, ale i tak się bała jego reakcji na myśl o tym, że jej pierwszym w życiu chłopakiem, miał być starszy o piętnaście lat mężczyzna. - Byłby wściekły... - burknęła pod nosem, znów maltretując bluzę w dłoniach. - Dlatego nic mu nie powiedziałam. Przecież zamknąłby mnie w skrzyni na dnie oceanu, gdyby się dowiedział! - jęknęła, bo mimo, że Jude był rozbawiony, ona naprawdę w ostatnim czasie wyobrażała sobie, co byłby gotowy zrobić Austin, jakby już o wszystkim wiedział. No i żaden ten scenariusz jej się nie podobał.

jude westbrook
sierżant — australian federal police
37 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Były żołnierz, teraz policjant. Trochę mu to zajęło, ale w końcu odważył się zrezygnować ze wszystkiego dla Danny'ego.
I on nieprzygotowany był na to wszystko, początkowo nie widząc się w planowanej dla niego roli. Uznawał jednak, że tak być po prostu musi, że taki los od samego początku był mu pisany; u boku żona, co najmniej jedno dziecko i jakiś zwierzak, choć co do tego Jude określonych preferencji nie posiadał. Przecież to był tak typowy model, że naprawdę nie było się czemu dziwić — może tylko temu, że jego wybranką stała się Issie, którą przed laty ignorował dość uporczywie. Woląc nie skupiać się jednak na wszelkich wątpliwościach, powtarzał sobie, że będzie dobrze. Że nie tylko on sprawdzi się w roli ojca, ale i cała jego rodzina dzielnie stawi czoła nadciągającym zmianom. Przy czym pewnym był, że Lisa będzie najwspanialszą ciocią na świecie. — To trochę brzmi jak rada z ciasteczka z wróżbą — zauważył ze śmiechem, doceniając jednak jej starania. Być może faktycznie dzięki niej poczuł się lepiej, być może uwierzył na moment, że tym razem wszystko potoczy się inaczej. A jednak cichy głos powtarzał mu nieustannie, że coś robi nie tak, że o czymś zapomina. I że całość ponownie skończy się katastrofą. Zaśmiał się jednak na jej słowa, śmiechem tym maskując wszelkie wątpliwości.
— Daj spokój, widziałaś jego wielki nos? Jakby go osa użądliła — gdyby ktoś spytał Jude’a, dlaczego tak gorliwie komentuje twarz Jakmutama, zupełnie niesprawiedliwie biorącemu udział w tej dyskusji, ten pesząc się odparłby, że nie wie. Bo było to dziwne i nie powinno mieć miejsca, a jednak czuł potrzebę podzielenia się tym z Lisą, która rozczarowywała go swoimi odpowiedziami. — No więc dobrze, że jednak postanowiłaś uprzykrzyć życie Austina — odparł, wciąż nie kryjąc rozbawienia, chociaż naprawdę wolałby nie wtrącać Geordana do tego wszystkiego. Dobrze, że go wolała, mógł się z nią zgodzić w tej kwestii. Dobrze także, że ostatecznie nie zadurzyła się w nim naiwnie, bo Jude wówczas wcale by się nie śmiał. Mógłby jednak się z nią zgodzić w jednym — on też nie wiedział, że z Geordanem są zbyt blisko. I tak jak ona, na relacjach międzyludzkich nie znał się wcale, dlatego pewnie pewnych sygnałów nie dostrzegał albo… Po prostu wolał je ignorować, tłumacząc je sobie w sposób wszelaki. — Dlaczego? — spytał marszcząc czoło, zupełnie szczerze, bo nie potrafił na tę sytuację spojrzeć w równy im sposób. Wiedział, że Austin ma prawo się złościć, bo chodziło przecież o jego przyjaciela. A w tego typu przyjaźniach zawiera się odpowiednie pakty i… poniekąd dlatego Geordan pewnie nie chciał z nim rozmawiać, bo Issie w pewnym sensie też miała być dla Jude’a czymś zakazanym. Wracając jednak do sprawy ważniejszej, Jude nie widział powodu, dla którego ich rodzice mieliby mieć z tym związkiem jakiś problem. Zaśmiał się potem i usiłował spoważnieć, gdy na jej słowa pokręcił głową. — Nie pozwolę mu — obiecał jej poprzez łzy rozbawienia, których usiłował się pozbyć. Sprawa była dla niej ważna, więc i Jude zamierzał w podobny sposób do tego podejść. — Wiem, że wolałabyś tego uniknąć, ale powinnaś mu powiedzieć jeszcze dzisiaj. Lepiej tego nie przeciągać w czasie — doradził jej więc spokojnie, posyłając przy tym pokrzepiający uśmiech.

Lisbeth Westbrook
ODPOWIEDZ