Pragnie być muzykiem, dlatego wybrał studia — na kierunku muzycznym
21 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Melt me, I'm cold
I've reached out my hand countless times
The echo is colorless
Oh, this ground feels so heavier
I am singing by myself
I just wanna be happier
Am I being too greedy?
#5
What the fuck?!
{outfit}
Co on sobie do cholery myślał, pisząc do Saula te pijackie esemesy...? Wróć... przecież on wtedy zupełnie NIE myślał, więc nic dziwnego, że w takim zdegenerowanym stanie umysłu zaczął robić głupoty. Już dawno powinien sobie odpuścić i dać mu spokój, a wystarczyło więcej promili w organizmie i zrobił z siebie kompletnego idiotę. Mózg się wyłączył od przedawkowania alkoholu i taki tego finał. Mimo że upłynęło już tych kilka miesięcy od ich rozstania, a on po drodze próbował czym prędzej wyrzucić go z głowy, jakoś wyleczyć to złamane serce... jak nic nie skutkowało, tak nic w tej kwestii się nie zmieniało. Nawet sięgnięcie po jedną z używek nie dało upragnionych efektów, na jakie cicho liczył. Właściwie przyniosło mu to więcej nieprzyjemnych skutków ubocznych. Czy to w postaci potwornego kaca mordercy następnego dnia, czy zwracania zawartości żołądka w różnych momentach. Był świadom, że to złe i to jedynie krótkotrwała chwila zapomnienia, a zarazem wyluzowania. Niemniej pokusa tak czy siak zwyciężała nad rozsądkiem, i w to nieprzerwanie brnął. Sam się sobie dziwił, że w ogóle odważył się odezwać niespodziewanie po takim czasie do osoby, dla której tak szybko przepadł, a która nie odwzajemniła jego uczuć. A teraz mierzył się z tymi niechcianymi emocjami, usiłując się ich pozbyć. Nie rozumiał, czemu to było takie skomplikowane...? Dlaczego nie mógł się z tym po prostu pogodzić, zaakceptować ów stan rzeczy...? Widocznie przeżycie pierwszej i niestety niespełnionej miłości tak już działało, że trudniej było się po tym pozbierać do kupy, tym bardziej w przypadku kogoś tak młodego, mało asertywnego, i wciąż nie do końca ogarniętego w życiu jak Jae.
Mimo wszystko spędzanie czasu poza domem względnie mu coś tam pomogło. Może samo to, że miał z kim i gdzie wychodzić miało na to znaczący wpływ? Zaiste. W innym wypadku prawdopodobnie zgniłby w swojej willi, w ukochanym prywatnym studiu muzycznym i jeszcze rzadziej z niego wyściubiał nos. A tak przynajmniej mógł się jakoś rozerwać, mając poczucie, że jednak paru jednostkom na nim zależało choćby w minimalnym stopniu, albo na tyle, by chcieli się z nim spotykać. Może tam w środku nadal cierpiał, ale i tak było z nim o niebo lepiej niż w dniu, w którym znalazł się w szpitalu psychiatrycznym.
Dziś nie miał absolutnie żadnych planów. Stwierdził, że zrobi coś miłego dla samego siebie, w sensie... kupi sobie coś fajnego. Pieniędzy mu nie brakowało, dlatego mógł chociaż zapewniać sobie tym sposobem wszelkie małe przyjemności. Teoretycznie do tego celu przydałoby się pojechać samochodem, aczkolwiek ostatecznie wybrał spacer. Nie zamierzał zaopatrywać się w jakieś absurdalne ilości toreb; ot, chciał tylko parę przydatnych rzeczy, a do tego nie był potrzebny środek transportu. Nie było to nic specjalnego, w związku z czym założył zwykłą białą koszulkę i jakieś krótkie spodenki, skoro panujący na zewnątrz skwar nie dawał za wygraną. Pierw udał się do sklepu sportowego. Wyszedł z niego z parą butów Nike, trzymając pudełko w materiałowej siatce, którą zabrał też ze sobą i obecnie niósł ją w lewym ręku. Miał ochotę sprawić sobie dodatkowo jakąś błyskotkę. Lubił nosić kolczyki, bransoletki czy naszyjniki i choć posiadał dość pokaźne kolekcje, nic nie stało na przeszkodzie, by dodać do nich kilka nowych cudeniek. W końcu z pewnością istniały takie wyroby jubilerskie, których akurat nie miał, a by mogły przypaść mu do gustu. Ewentualnie zawsze może poprosić o zrobienie czegoś nietuzinkowego jubilera, prawda?
Jak dotąd jakoś nie było okazji przyjść do Obsidian Heart, choć doskonale zdawał sobie sprawę z jego istnienia. Gdyby wiedział, kto konkretnie jest jego właścicielem... omijałby to lokum szerokim łukiem i za żadne skarby by się tutaj nie pojawił ani razu. Szczególnie że w ostatniej wiadomości do pana Monroe podkreślił wyraźnie, iż nigdy więcej nie będzie go nagabywał, co było jednocześnie takim ostatecznym pożegnaniem z nim. Co za tym idzie naumyślnie nie polazłby do miejsca, w którym aktualnie pracował, bo byłoby to sprzeczne ze złożoną mu obietnicą.
Póki trwał w niewiedzy, przekroczył próg upatrzonego przez siebie budynku i począł bacznie rozglądać się dookoła. Podszedł do gablotek, przystając przy ich większym skupisku. Na razie oglądał ich zawartość z jawnym skupieniem, poszukując czegoś, co mogłoby mu się spodobać.

wystrzałowy jednorożec
Lil Meow Meow
No, god please no.
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
stylówka

Dzień jak co dzień w pracy - Saul nie myślał o niczym konkretnym, starał się skupiać wyłącznie na tym, co tu i teraz, na tym, co ma do zrobienia (a przez ostatnich kilka tygodni trochę zapuścił swój interes, przechodząc załamanie po nagłym i niespodziewanym rozstaniu, które w dodatku nastąpiło akurat w jednym z najgorszych momentów jego życia - kiedy stracił również rodzinę i miał poczucie, że już jej nie odzyska; w dodatku z niezrozumiałych dla niego powodów); nie pogrążał się w rozmyślaniach o tym, co było ani o tym, co będzie (przyszłości się bał). Zagłębiał się w tych papierach, które do tej pory odkładał wciąż na później i później, więc w rezultacie w końcu go dopadły ze zdwojoną siłą. Musiał to jakoś ogarnąć, co nie było łatwe. Tym razem był w sklepie sam: jego pracownicy mieli wolne, więc właściciel był dziś na stanowisku sprzedawcy i jednocześnie księgowego. Cholera, musi kogoś do tego zatrudnić...
O smsach z nocy również nie myślał - sprawy prywatne zostawił dziś poza drzwiami swojego przybytku, pochłonięty pracą (na szczęście, bo w tym momencie praca ratowała jego psychikę, od czasu, gdy Leo postawił go na nogi na tyle, że Saul w ogóle mógł się zajmować czymś poza własnym cierpieniem). Jeszcze rano, jadąc do pracy, myślał o Jae i było mu naprawdę szczerze przykro, że chłopak się w nim zakochał, że Monroe złamał mu serce - on nie miał nigdy zamiaru go w sobie rozkochiwać i sądził, że to jest jasne. Owszem, Azjata mu się podobał, ale nie na tyle, żeby tworzyć z nim coś więcej, niż tylko przyjemną relację opartą czasem na rozmowach, na wzajemnym wspieraniu i na seksie. Nie było tam głębszych uczuć ze strony Monroe'a, ale niestety jeden z najstarszych członków mocno patologicznej rodziny za późno zorientował się, że sprawy zaszły za daleko i młody zdążył się zaangażować. Saul nieraz pluł sobie w brodę, że do tego dopuścił, ale teraz już nie wiedział, co z tym zrobić innego, niż tylko dawać chłopakowi do zrozumienia, że z jego strony sprawy mają się inaczej.
Nie sądził jednak, że dziś go zobaczy. Kiedy Jae wszedł do sklepu, Saula zmroziło i w pierwszym momencie nie bardzo wiedział, co zrobić. Zauważył, że chłopak raczej nie ma pojęcia, gdzie konkretnie trafił - że po prostu robił zakupy; to nie było spotkanie z premedytacją. Jak tu się zachować? Udawać, że nic się nie stało? Że wszystko całkowicie gra? Traktować go jak innych klientów?
Wreszcie Monroe wstał i wyszedł zza lady, by podpłynąć do Azjaty i zatrzymać się dwa kroki za jego plecami. Był ubrany bardziej odważnie, niż w szpitalu - w tamtym okresie nosił raczej rzeczy proste, bez wielu ozdób i przypisywane typowo mężczyznom (by nie powiedzieć: samcom). Teraz nosił się bardziej androgynicznie i zdarzało mu się zakładać na siebie rzeczy z działu damskiego, które według niego doskonale uzupełniały jego outfit. Powoli się wyzwalał i przestawał przejmować tym, co ludzie sobie o nim pomyślą.
- Hej - odezwał się niepewnie, wsuwając dłonie do kieszeni, bo nie wiedział, co właściwie z nimi zrobić - Nie spodziewałem się, że cię tu zobaczę.
Cóż, nie tylko ubiór mu się zmienił od czasów szpitala. Ten sklep również dopiero od października należał do niego i dopiero od tamtej pory nazywał się Obsidian Heart.

Jaesang Chae
Pragnie być muzykiem, dlatego wybrał studia — na kierunku muzycznym
21 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Melt me, I'm cold
I've reached out my hand countless times
The echo is colorless
Oh, this ground feels so heavier
I am singing by myself
I just wanna be happier
Am I being too greedy?
Saul zapewne był umiejscowiony w taki sposób, że nie dałoby się go bezpośrednio spostrzec zaraz po wejściu do środka lokalu. Tak było w przypadku Jaesanga. Gdyby zorientował się od razu, kto tam się znajduje, natychmiast by się wycofał i nie zamierzał zerknąć na cokolwiek. A tak cóż... nieświadomy niczego, tak beztrosko sobie oglądał rozmaite błyskotki. Nie zdawał sobie również sprawy z tego, iż mężczyzna podobnie jak on cierpiał. Niby skąd, skoro tyle czasu nie rozmawiali...? Pomijając te żałosne wiadomości, które by w ogóle nie zaistniały, gdyby się tak bardzo wczoraj nie schlał. Może to i lepiej, że nie wiedział o tym, że pan Monroe w późniejszym czasie związał się z kimś w podobnym wieku do niego... wtedy z całkowitą pewnością wmawiałby sobie nadal, że w takim razie musiał być niewystraczający i beznadziejny, a na dokładkę jakiś wybrakowany, skoro go nie wybrał. Niby dotarło do niego, że mu niczego nie obiecywał, a i tak będąc pod wpływem znowu się z niego wylało... bo tak czy siak chyba nie potrafił zrozumieć, czemu nie chciał chociaż z nim spróbować, nawet jeśli nie tak szybko jak on by coś do niego poczuł...? Czasem Chae wciąż miewał takie naiwne myślenie, mimo że udało mu się wiele zrozumieć dzięki ludziom, którzy mu w międzyczasie sporo wyjaśnili. Jednak sporo rzeczy była dlań w dalszym ciągu przyprawiająca o tak zwany lag mózgu i te konkretne kwestie wyjątkowo opornie wchodziły mu do głowy i nie potrafił ich do końca przetrawić.
Właściwie sam się głęboko zastanawiał, czemu tak łatwo przepadł przez kogoś, kto nie miał kompletnie w planach go rozkochiwać w sobie? Widocznie serce nie sługa — zdarza mu się dokonywać nieodpowiednich wyborów i tego się nie przeskoczy. Niekiedy dzieje się to samoistnie, nie da się tego nijak kontrolować i tak po prostu rąbnęła w niego strzała amora, co było z początku dla niego czymś nowym, a zarazem pięknym i niesamowitym... tak koniec końców stało się jego przekleństwem. W tym przypadku ani Jae, ani Saul nie byli winni, ponieważ zakochiwanie się to proces gwałtowny, nad którym ni cholery żaden z nich by nie zapanował. A skoro Monroe nie poczuł tego samego... lepiej było dla nich, by się rozeszli w swoje strony, ponieważ to nadal było niezwykle trudne dla Chae. W aktualnym fatalnym stanie psychicznym nie dałby rady z nim z taką swobodą jak wcześniej rozmawiać, ani też na niego normalnie spojrzeć. Nie wspominając o tym, co odwalił minionej nocy przez wlanie w siebie zbyt dużych ilości alkoholu, co powoli zaczynało iść w niebezpiecznym kierunku. To już nie miało innego rozwiązania poza całkowitym urwaniem kontaktu, co też uczynili. Prawdopodobnie tak by pozostało, gdyby nie te bezmyślne zasypanie Saula tymi kompromitującymi treściami. Tym bardziej nie przeszłoby mu przez myśl, że gdziekolwiek na niego wpadnie; do tej pory unikali się nawzajem wręcz idealnie! Oj chyba zbyt dużo o nim znowu myślał i przypadkiem przyciągnął go myślami, w efekcie czego tak jakby się przed nim zmaterializował, mimo iż to ostatnia rzecz, jakiej pragnął.
Czarnowłosy był tak zamyślony i zapatrzony w gablotę, że aż nie zorientował się o czyjejś obecności, do tego tak bliskiej! Dopiero ten jakże dobrze znany mu głos wyrwał go z tego transu, a on omal nie dostał zawału! Wzdrygnął się i podskoczył lekko wzwyż, a zaraz potem wprost zesztywniał. Przełknął głośno ślinę, zaś torba, w której miał pudełko z nowym nabytkiem z wrażenia nagle osunęła się z jego ramienia, a następnie z łoskotem walnęła o posadzkę tuż obok niego. Powinien definitywnie zrobić tak zwany taktyczny odwrót, ale... ciało odmówiło mu posłuszeństwa, a on stał jak wryty i nie mógł ani drgnąć. Jego dłonie mozolnie zacisnęły się w pięści, a także przygryzł mocno dolną wargę.
D-daję s-słowo... nie wiedziałem, że tu pracujesz! T-to może ja… sobie już pójdę... jeszcze p-pomyślisz... że c-cię n-nagabuję! — wpadł w nieukrywaną panikę, czując jak gardło mu się zaciska, a przy wypowiadaniu tych urywków zdań bardzo plątał mu się język. To jego obolałe, złamane serce poczęło nawalać mu jak młotem. Nie wiedział jak się z tego wykaraskać! Taka reakcja wynikała już nie tylko z jego zranionych uczuć, ale także wstydu za swój karygodny czyn...
Zdobył się ostatecznie na odkręcenie w jego stronę, co zrobił dość nieudolnie, prawie się przy tym z nim nie zderzając, na dokładkę zmniejszając dzielącą ich od siebie odległość na jeden krok. Spuścił wzrok, gdyż nie mógłby spojrzeć mu prosto w oczy... — Kurwa... co jest do cholery ze mną nie tak?! — z nadmiaru emocji odrobinę wybuchł, tym razem już się tak nie zacinając co słowo. Za to ogarnęła go taka bezsilność jak nigdy wcześniej. Całe ciało mu drżało, a on się z tych nerwów trząsł. Łzy napłynęły mu do oczu, co jawnie pokazywało, jak bardzo to wciąż przeżywał, choć już dawno powinien się z tym pogodzić, a tego nie potrafił. Jaesang rzadko kiedy przeklinał i to był taki jeden z nielicznych momentów, w którym to wyjątkowo mu się wymsknęło. — Przepraszam za bycie skończonym idiotą... — dodał tak na koniec, okazując przed nim skruchę i to, jak było mu głupio przez to, co do niego nawypisywał. I tak zastygł w bezruchu, usilnie starając się na niego nie zerkać, co w obecnym ustawieniu wcale nie było takie proste. W zasadzie powinien w tej chwili podnieść z ziemi swoje buty, wyminąć go i wyjść... ale coś go potężnie zblokowało, trwając niezmiennie w tej samej pozycji i miejscu. Nie miał bladego pojęcia, jak się zachować, co zrobić... Nic. I co teraz...?

wystrzałowy jednorożec
Lil Meow Meow
No, god please no.
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Zachowanie chłopaka zbiło go z tropu - nie spodziewał się aż tak gwałtownej reakcji, strachu, szoku... Sam nie wiedział, co jeszcze kłębiło się pod tą czarną czupryną, ale chłopak wyraźnie był wyprowadzony z równowagi i zaczął się trząść - tak przynajmniej wskazywałyby te urywane słowa na początku i fakt, że upadła mu torba z zakupami z jakiegoś innego sklepu. Saul patrzył na niego zaskoczony, marszcząc brwi, a na jego twarzy malowała się coraz szersza gama przeróżnych emocji. Chwilami po jego wargach przemykał lekki, nieco niepewny uśmiech.
- Hej... - odezwał się w końcu, cofając o pół kroku i unosząc dłonie w obronnym geście - Spokojnie, wiem, że nie wiedziałeś, że tu pracuję, widzę to. Nie bój się mnie, nie zrobię ci żadnej krzywdy. Nie jesteś skończonym idiotą i nie sądzę, że mnie nagabujesz. Rozumiem, że wczoraj wypiłeś, spokojnie, mnie też się zdarza. Widzę, że teraz po prostu przyszedłeś robić zakupy, więc nic się nie stało. Chciałem się tylko przywitać, skoro już się tu widzimy - myślę, że udawanie, że cię nie poznaję albo nie widzę, byłoby najgłupszym, co mógłbym zrobić w tej sytuacji. A skoro tak, to możemy też chwilę porozmawiać, jeśli chcesz - chyba, że nie chcesz mnie widzieć na oczy? Wtedy nie zatrzymuję, zrób spokojnie swoje zakupy i rozejdźmy się jak dorośli ludzie.
Uśmiechnął się łagodnie, mając nadzieję, że choć trochę uspokoi dzieciaka. Nie chciał sprawiać mu żadnych przykrości - ani wtedy, a ni teraz. Nie miał wpływu na to, że młody się w nim zakochał, ale jak już tak się stało, to mógł choćby spróbować jakoś go ogarnąć, skoro wyraźnie Jae nie mógł sobie z tym sam poradzić.
- Kawy? - rozłożył dłonie w geście przyjaźni i zaproszenia.

Jaesang Chae
ODPOWIEDZ