ux writer — spotify
28 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
ux writerka w spotify, która planuje wydać powieść erotyczną pod fikcyjnym nazwiskiem
001.
Rogaliki z pistacjowym nadzieniem przypominały bezkształtne bryły, niedbale wytaplane w zielonej mazi. Mimo to Sol spakowała je z przesadną ostrożnością — jakby cokolwiek jeszcze mogło im zaszkodzić — do pudełka, które wsadziła na dno swojego plecaka. Zapięła kieszeń, w której znajdował się laptop i narzuciła plecak na ramiona, gotowa by w końcu wyjść z domu.
Nie zapowiedziała się Darcy’emu jedynie dlatego, że zapomniała. Pochłonięta przygotowywaniem ciastek, które prawdopodobnie smakowały równie kiepsko, co wyglądały i ostatnimi poprawkami, które nanosiła w swojej książce, jakoś zapomniała o wysłaniu mu SMSa. Zdała sobie z tego sprawę dopiero gdy od jego domu dzieliły ją ostatnie metry, więc odszukała w kieszeni telefon i wystukała mu szybką wiadomość, że będzie — jeśli jej matematyka nie myli — za około trzy i pół minuty na miejscu. Zmyślała, bo nie miała pojęcia, czy dokładnie tyle potrzebowała czasu, ale brzmiało na tyle precyzyjnie, by odczuł w razie czego lekką presję i zebrał z kanapy rozwalone ubrania (chociaż nie musiał) i posprzątał ewentualne talerze (chociaż i tego nie wymagała).
Miała nadzieję, że w ciągu tych trzech i pół minuty nie będzie musiał wystawiać za drzwi żadnej kobiety. Nie dlatego, że byłoby to niezręczne i nie chciałaby się wcale godzić z myślą, że prawdopodobnie by tego nie zrobił dla niej. Po prostu jakoś myśl o kobicie i Darcym budziła w niej taką śmieszną irytację, która sprawiała, że obrażona Solange wcale nie chciałaby dzielić się z nim żadnymi rogalikami. A napiekła ich podwójną porcję, święcie przekonana, że wyjdą pyszne. Miała więc ich tyle, że w razie czego obdarowałaby jego, jego koleżankę i siebie. Wolała tego jednak nie robić, bo przecież jakoś w tym obrazku robiło się zbyt tłoczno.
Nacisnęła na dzwonek i przydusiła go przez kilka sekund dość natrętnie, zanim nacisnęła klamkę, by wejść do środka.
— Nie uwierzysz, co ja wymyśliłam! — zawołała podekscytowana, gdy tylko wychylił się zza ściany. Mało brakowało, a skakałaby w miejscu. Zamiast tego ruszyła od razu w stronę salonu, chcąc zająć miejsce na kanapie, na której wcale nie było ubrań i wyjęła laptopa na stolik, który wcale nie był przywalony brudnymi naczyniami. Dla pewności jeszcze rozejrzała się, by zweryfikować, czy żadnej lafiryndy chętnej na jej paskudne rogaliki też nie było w zasięgu wzroku. Na szczęście nie. — I hej — przywitała się, gdy już dotarło do niej, że wcale tego nie zrobiła. Miło się do niego uśmiechnęła, zauważając od razu, że wyglądał dzisiaj dokładnie tak, jakby co najmniej pokrzyżowała mu ciekawsze plany.
— Czy masz sok, żeby mi nalać, gdy ja będę wyjaśniać ci, czemu dzisiaj jest ten dzień, w którym zmienię cały świat? — zapytała tak podekscytowana, jakby chciała go za sekundę poinformować, że w domowym zaciszu obmyśliła kod, który pomoże przejąć jej władzę nad światem. Co byłoby wspaniałe, bo Solange wiedziała już od dłuższego czasu, że urodziła się po to, by kiedyś rządzić światem. Albo chociaż Australią.
game designer — ea games
37 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
006.
Zaśmiał się pod nosem i pokręcił lekko głową, gdy zobaczył SMS-a od Solange zwiastujące jej bardzo szybkie przybycie. Być może w jego mieszkaniu nie panował pedantyczny porządek, ale na pewno nie było w nim porozrzucanych ubrań czy zalegających naczyń, czekających na umycie, bo jednak nie czułby się komfortowo z takimi rzeczami względem samego siebie bardziej niż jej. Na pewno jednak miło, że się zapowiedziała, bo siedział w słuchawkach i pracował, także istniało spore prawdopodobieństwo, że nie tyle musiałby kogoś wypraszać oknem na szybko, bo przyjaciółka postanowiła go odwiedzić nagle, co ona sama musiałaby jakimś oknem do środka się dostać, bo nie słyszałby dzwonka i by jej nie wpuścił. A tak zdążył przynajmniej przełączyć muzykę na głośniki i nieco ściszyć, a potem otworzyć drzwi, aby weszła sobie sama do środka, w czasie gdy on zdążył wyciągnąć nawet szklanki i nalał do nich soku: do każdej innego, bo wiedział dokładnie, że mieli w tej kwestii nieco inne preferencje. A na pewno przyda się im coś do picia, gdy Sol już znajdzie się w środku. W końcu skoro zrobiła sobie spacer, to na pewno będzie tego potrzebowała — w końcu nadal było dość ciepło na zewnątrz i łatwo było się zmachać. Szczególnie jak się niosło taką ważną przesyłkę jak rogaliki w kształcie kamieni.
Uniósł lekko brew, wychylając się z części kuchennej i przyglądając się jej z rozbawieniem. Jej entuzjazm był często przesadzony i był do tego przyzwyczajony dość mocno, jednak nie sprawiało to, że zaczął to w którymś momencie uznawać to za mniej urocze, gdy aż ją roznosiło od środka, bo chciała się czymś podzielić.
Cześć, Sol — powiedział z rozbawieniem. — Mam nadzieję, że jednak uwierzę, postaram się przynajmniej — zapewnił ją, opierając się o ścianę przy wyjściu z kuchni, przyglądając się jej przez chwilę z rozbawieniem. — W przeciwnym razie byłby gównianym przyjacielem, a jak wiemy nie jestem, skoro jestem najlepszym — powiedział to takim tonem, jakby wymawiał właśnie jakieś najważniejsze prawo obowiązujące w tym domu. Pewnie tak, jak fanki pinterestowego wystroju wnętrz, wieszające obrazki z miłymi cytatami wszędzie, gdzie się da, mówiły o tym, że w tym domu mieszka miłość i w tym domu szanujemy się i słuchamy nawzajem. Także wiadomo, poważna sprawa. Podał jej szklankę zaraz po tym, jak poprosiła o sok, całkiem dumny z siebie, że był już przygotowany. — Widzisz, mówiłem. N a j l e p s z y — dodał z lekkim triumfem, siadając obok niej na kanapie. Jego plany nie były teoretycznie dużo ciekawsze, po prostu miał pracę. Być może był też na etapie, w którym udało mu się w końcu rozwiązać jeden problem, który męczył go od jakiegoś czasu i stale okazywało się, że każdy sposób, aby go obejść, był nie do końca idealny, więc całkiem fajna sprawa, ale mimo to nie zamierzał jej wyrzucać.
Co wymyśliłaś? Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności, pochwal się — zachęcił ją, szturchając lekko w ramię w celu ponaglenia jej z tym, bo przecież odrobinę się niecierpliwił.

solange rosenberg
ux writer — spotify
28 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
ux writerka w spotify, która planuje wydać powieść erotyczną pod fikcyjnym nazwiskiem
Nie zamierzała kłamać — czasami może i jej entuzjazm sięgał trochę za wysoko, a ton głosu był przesadnie podekscytowany, ale nie teraz. Teraz miała powód do dumy (inny niż brzydkie rogaliki, którymi zamierzała się podzielić). I chociaż budowała przypadkowo napięcie, to wcale nie miała go w planach — bez względu na to, czy pasowało idealnie, czy może trochę mniej.
W całym tym podekscytowaniu i tak nie umknął jej fakt, że miło było mieć świadomość, że nikogo dla niej nie musiał wypraszać. I chwilowo uważała to za prawie zabawne, że zwróciła uwagę na to, że wyglądał dobrze, chociaż do niedawna nie dumałaby nad tym wcale — nawet gdyby przyjął ją w stroju smoka. Dlatego zastanawiała się nawet, czy może coś się zmieniło, że jakoś bardziej skupia jej uwagę, czy może wcale nie. Nie pamiętała i nie rozciągała tego przesadnie w głowie, chcąc przejść do sedna powoli. Bezpiecznego, pozbawionego dziwnych myśli i nienaturalnych rozważań, do których ostatnio była jakoś bardziej skłonna. Przez co Solange coraz poważniej zastanawiała się, czy może nie zaczynała się przypadkiem po prostu starzeć.
— Tak ci powiedziałam? — zapytała zaskoczona, szukając w pamięci, czy na pewno kiedyś go w ten sposób nazwała. Lekka złośliwość straciła jednak na swoim wydźwięku w momencie, w którym uśmiechnęła się nie tylko do niego, ale też na widok soku, który zdążył przygotować przed jej pojawieniem się. Co najmniej, jakby zdążył ją już doskonale poznać. Przejęła na chwilę szklankę od niego, którą odstawiła zaraz na najbliższą płaską powierzchnię. — O patrz, mam coś dla najlepszego typa w tym pomieszczeniu nawet — przypomniała sobie. Wyciągnęła w pierwszej kolejności laptop, który bezczelnie położyła mu na kolanach i dopiero wtedy mogła wysunąć ostrożnie z plecaka pudełko. Podała mu je, chcąc zwolnić sobie ręce, których potrzebowała na to, by odebrać swój komputer. — To rogaliki — wyjaśniła. Zrobiła to wprawdzie zanim otworzył pudełko, ale nawet po tym, jak już zajrzy do środka, on sam mógł mieć problem z określeniem tego, czym dokładnie miały być. Nie były piękne, nie były może i apetyczne, ale robiła je z największym zaangażowaniem i prawie udało jej się dzielnie trzymać przepisu — poza kilkoma modyfikacjami, które dla niej samej wydawały się mieć więcej sensu. Naprawdę wierzyła w to, że odniesie sukces. Zapomniała z tego wszystkiego o soku, którego chciała się napić, ale szczęśliwie nie umknęło jej, że przecież przyszła tutaj po coś konkretnego — chciała się przecież pochwalić czymś spektakularnym.
— Oczywiście pamiętasz, że ostatnio pokłóciłam Neely i Leonela, nie? — zapytała, przyglądając mu się dość uparcie. Jej mina dość jasno wskazywała na to, że będzie oburzona niesamowicie, jeśli okaże się, że wyparł to z pamięci. Nie mógł, bo przecież to był przełomowy rozdział w jej powieści, w którym okazało się, że Leonel miał dość bycia tylko piekarzem, który porzuca najlepsze paluszki chlebowe do restauracji jej męża i spełnia jej fantazje seksualne, z którymi nie poradziłby sobie podstarzały Alonso. — To słuchaj tego! Nie miałam pojęcia, jak ich połączyć znowu, ale już wiem. Teraz werble, Darcy… No bo uznałam, że Leonel pociśnie Alonso, obrażony na Neely, więc ten go wyjebie z tej pracy, bo tego piekarzowego kwiatu jest półświatu, czaisz. Oczywiście Neely wystarczą trzy noce z mężem, żeby sobie przypomniała, co straciła, ale Leonel będzie zbyt dumny i Alonso też i koniec współpracy na amen, więc zatruje nowe chleby, żeby mąż uznał, że w tym biznesie w mieście to już zostały same kiepskie propozycje i Leonel wróć, proszę — wyjaśniła. Uważała to za genialne, wystarczająco głupie i dramatyczne, by pasowało do całej historii. Solange nie stawiała na wyciskacze łez, nie tędy droga.

game designer — ea games
37 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jak już trzymamy się braku kłamstw, to chyba warto napomknąć, że gdyby miał zaplanowaną randkę albo był mocno zajęty jakąś kobietą w momencie, gdy do niego napisała, to i tak by jej nie wyprosił tak po prostu. Chyba, że coś poważnego by się wydarzyło, wtedy to pewnie owszem, bo jednak Darcy związku nie szukał, więc logiczne, że w kryzysowym momencie wygrałaby przyjaciółka, a nie jakaś przypadkowa baba wyrwana w barze. Na bilardzie czy przy innych rzutkach, któż to może wiedzieć. Także wyszło na pewno dobrze, że nie działo się nic takiego, bo nie chciał przecież nikomu przykrości sprawiać, no ale jednak skoro się nie zapowiedziała właściwie wcale, to ryzyko było zawsze spore.
Dla niego stwierdzenie we własnej głowie, że Solange wygląda bardzo ładnie nie było niczym nowym — jej jednak o to nie posądzał, bo wielokrotnie słyszał, że nie jest w tej kwestii specjalnie obiektywna, bo nie była zainteresowana mężczyznami i ocenianiem, czy są atrakcyjni, czy jednak nie. Często jej ten komplement mimo to i tak mówił na głos, ale dzisiaj była tak zaaferowana, że uznał, że nie ma co jej przeszkadzać takimi pierdołami i odwracać jej uwagi od głównego tematu.
Wiele razy, głównie jak coś chciałaś albo byłaś chamska wcześniej, ale i tak uważam, że w panice i potrzebie jesteś najszczersza — stwierdził poważnie, wzruszając ramionami niedbale, jakby wcale nie było tak, że należało przemyśleć swoje podejście do tej kwestii. Nikt mu nie wmówi przecież, że było inaczej. Nawet ona, bo wiadomo, że będzie robiła to tylko ze względu na próby bycia złośliwą. Co czasami jej się udawało, ale tak mimo wszystko 3 na 10 w porywach, bo przecież była taka słodka, że Darcy nie potrafił do końca się jej bać.
W tym pomieszczeniu, phi — prychnął pod nosem, wyraźnie zniesmaczony tym mało wybitnym komplementem. Co najmniej powinna powiedzieć, że w tej dzielnicy, wtedy mógłby to jakoś przełknąć, chociaż i tak oczywiście zasługiwał na więcej. Wziął jednak od niej pudełko, udając nadąsanego nadal, ale jego mina zmieniła się w nieco zagubioną bardziej, gdy już otworzył to, co mu przyniosła.
Hm, rogaliki. Okej — powtórzył, kiwając lekko głową i patrząc na jej wypieki. — Nadziewane ufoludkiem? — zapytał, unosząc spojrzenie znad nich na Solange. Pytanie zadał bardzo poważnie, bo przecież była to poważna sprawa. Jeśli miała na sumieniu obcych, sprawy mogły okazać się skomplikowane i będą musieli poszukać Petera Quilla żeby — jak przystało na strażnika galaktyki — ich uratował. Gorzej jeśli był to gatunek Gamory, która też była zielona. Wtedy może okazać się, że im nie pomoże i tylko pogorszą swoją sytuację.
Oczywiście pamiętam, jak Leonel uniósł się dumą. Ja mu się nadal nie dziwię, dałabyś mu robić coś innego z tą mąką jeszcze, a nie tylko chleb — podzielił się z nią swoją opinią, którą zapewne już wcześniej słyszała. Czekał jednak na ciąg dalszy, przyglądając się jej z zainteresowaniem, gdy zaczęła opowiadać, jak planowała popchnąć do przodu (czy słowo jest tutaj przypadkowe to ja nie wiem) fabułę swojej powieści erotycznej.
Brzmi to jak telenowela, Sol — przyznał z rozbawieniem. — Chyba, nadal nigdy nie widziałem — był z tego całkiem dumny, co mogła wywnioskować z jego tonu głosu. — Jak bardzo zatruje te chleby? Alonso nie może umrzeć? Co z nowym piekarzem? — zadał pytania, które przyszły mu do głowy na szybko, żeby wykazać się ZAANGAŻOWANIEM. No jak mówił: był najlepszy.

solange rosenberg
ux writer — spotify
28 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
ux writerka w spotify, która planuje wydać powieść erotyczną pod fikcyjnym nazwiskiem
Mówiła o tym prawdopodobnie nie raz i nie dwa, ale nie kryło się za tym nic więcej, jak próba docenienia, że Darcy wyróżniał się na tle pozostałych mężczyzn w Lorne Bay — szczególnie tych, którzy nosili koszule w wieku Solange. Czym innym było jednak dla niej nagłe przyznanie, że tak było w głowie. A jednak warto pamiętać, że pod ciemnymi włosami Sol, gdzieś tam w środku, roiło się bardzo dużo dziwnych myśli, urwanych wniosków i pełnych chaosu przemyśleń, które czasami wyławiała, a czasami po prostu z siebie wyrzucała — nie dbając o ład, czy skład.
Podobnie było i teraz, bo przecież wpadła tutaj jak burza, reklamując swój pomysł tak, jakby miał odmienić świat. W rzeczywistości był jedynie zbitką nowych, absurdalnych pomysłów, które zamierzała przelać na ekran laptopa. Po raz kolejny nie zadręczając się nawet wnioskiem, czy aby na pewno kryło się za tym wystarczająco dużo rozsądku i spójności. Od krytycznego spojrzenia miała w razie czego Darcy’ego.
— Możesz uznać, że jestem najszczersza, gdy mówię ci miłe rzeczy. Pamiętaj o tym, gdy jestem najgorsza i się mnie nie pozbywaj, bo będę musiała zmienić imię dla lokaja Neely — zagroziła śmiertelnie poważnie. Nie mogła przecież nie przemycić jego imienia gdzieś w trakcie, skoro angażował się do tego stopnia, wybawiając ją z opresji zawsze, gdy Sol miała jakieś załamanie i chwilowy przestój. Nie chciała, żeby się jej pozbywał także z miliona innych powodów, zupełnie niezwiązanych ze swoją pierwszą, pisaną samodzielnie powieścią. Chociażby dlatego, że oglądanie filmów z kimś innym wydaje się mniej interesujące i nie takie.
— Nie, głuptasie — obruszyła się, bo przecież na pewno nie wyglądały tak źle. Nawet dla pewności zerknęła mu przez ramię, by sprawdzić, czy nie ucierpiały w drodze tutaj. — Pistacjowym kremem. Na urodziny zrobię ci takie, z których będą wypadały żelki kosmitów, skoro tak — zapowiedziała. Nie do końca miała pojęcia, jak miałaby to osiągnąć, ale nie była to kwestia, którą zamierzała aktulanie analizować w głowie, za bardzo pochłonięta ważniejszymi tematami. Do których nie zdążyli jeszcze dotrzeć, bo zajmowali się drobnostkami, które — chociaż ważne — blakły przy głównym temacie. Ściągnęła brwi, gdy usłyszała jego słowa.
— W sensie ma ją zaliczyć na worku z mąką, czy powinni się w niej tarzać? Proszę Darcy, zdradź mi swoją fantazję z mąką, wykorzystam ją — obiecała, zupełnie poważnie. W kwestii swojej powieści Solange zyskiwała nienaturalnej powagi. Gdyby powiedział jej, że powinni zaplatać się jak pierożki na drewnianym stole, byłaby skłonna to przedyskutować i powieka by jej nie drgnęła, bo podchodziła do tego tematu śmiertelnie poważnie — nawet jeśli jej pomysły trochę z tym kolidowały. Uważała jednak, że każdy poziom absurdu była w stanie obronić.
— To nie telenowela. To piękna miłosna historia, w której jest dużo nagości. Wymyśliłam na przykład kilka nowych określeń na penisa. Czy ty jakoś określasz swojego, czy uważasz go tylko za penisa? Mało się na nich znam — przypomniała mu. On był większym znawcą, mógł ją poratować w tym temacie. Nie podejrzewała jednak Darcy’ego o to, że mianował go małym rycerzykiem lub — co byłoby pewnie jeszcze bardziej absurdalne, że nadał mu imię. — I tutaj tez jesteś mi potrzebny. Musisz zrobić research i powiedzieć mi, czym mogłaby go otruć, żeby trafił do szpitala tak na pięć dni na przykład — przyznała. Nie bardzo znała się na truciznach. Próbowała znaleźć inspirującą informację, ale nic, na co natrafiła, nie brzmiało odpowiednio. W pewnym momencie zaczęła obawiać się, że jeśli przypadkiem ktoś w jej towarzystwie umrze, to ktoś odgrzebie jej historię i ją zamkną na stałe. A ona robiła tylko research do książki!

game designer — ea games
37 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie dało się nie dostrzec — nawet jej specjalnie dobrze nie znając — że Solange generalnie bardzo dużo mówiła. Byłaby to na pewno jedna z pierwszy cech, jakie by podał, gdyby ktoś go zapytał o to, czym wyróżnia się jego przyjaciółka. I chociaż oczywiście czasami mogło to się robić odrobinę męczące, na przykład gdy on próbował coś zrobić albo się skupić, a ona akurat u niego była i się nudziła, więc ciągle do niego gadała. Nauczył się ją odrobinę ignorować, udając mimo wszystko, że słucha, ale nie zamierzał się jej do tego przyznawać. Po pierwsze zaczęłaby pewnie sprawdzać dokładniej, czy nie oszukuje (po tym, jak już przestałaby się na niego dąsać), a po drugie — i w sumie ważniejsze — pewnie złamałby jej serduszko. Niby miał prawo, skoro kiedyś dostał od niej kosza, ale przecież nie był aż tak małostkowy i mściwy. No i jednak lubił ją mieć w swoim życiu. Jako przyjaciółka sprawdzała się w końcu idealnie i chętnie brał to, co mogła mu zaoferować, to nadal było dużo.
Parsknął śmiechem na jej groźbę, kręcąc lekko głową. — Jesteś okrutna. Ale pamiętaj jednak, że mam na imię tak, jak nazywał się ten typ od Jane Austen, do którego wzdychają wszyscy na reddicie i pintereście, więc nie tak łatwo mnie zniszczyć w literaturze… — ton miał bardzo poważny, jakby co najmniej był jakimś poważnym krytykiem literackim, z którym zadarła i mówił jej, że jeśli będzie się mścić, to jej dzieła nikt nie przeczyta. Tak naprawdę po pierwsze nie robiłby o to aż takiego rabanu, może odrobinę by się obruszył, że po tych wszystkich poradach został lokajem, a po drugie liczył, że Solange odniesie sukces na tym polu spektakularny, bo czemu nie. Wkręciła się w to tak bardzo, że zasługiwała. — Ale nie zamierzam się Ciebie pozbyć, jak coś — powinien chyba o tym wspomnieć, żeby nie było żadnych niedomówień. — Jesteś całkiem w porządku — wyszczerzył do niej zęby w pięknym uśmiechu, jakby co najmniej rzeczywiście był to maksymalny komplement, jaki mógł powiedzieć na jej temat.
Wyglądają podejrzanie Sol — nie zamierzał jej oszukiwać, bo przecież przyjaźń warto budować na szczerości. — Na tyle, że nie wiem, czy powinniśmy je jeść… Co zmieniłaś w przepisie, który znalazłaś? — spojrzał na nią z mieszanką podejrzliwości i zainteresowania. Że coś, to wiedział, nie znał jej od godziny i wiedział, że w kuchni też była bardzo kreatywna i artystyczna i lubiła dać się ponieść.
Miałem na myśli jego pracę, Solange. Niech robi sobie jakiś makaron jeszcze, wtedy Neely może być zazdrosna, bo wiadomo, że dziewczyny lecą na typów, co potrafią robić dobry makaron, lubią ser i jeszcze na przykład dobre wino. Wtedy nawet piekarz będzie partią godną zainteresowania — powiedział to z bardzo dużym przekonaniem, więc nie wiem, czy ona mogła się z nim kłócić. Nie do końca by się z tym sam zgodził w rzeczywistości, ale już dawno ogarnął, że w tej książce realia były jednak zupełnie inne i miało to bardzo dużo sensu.
Jakich? — był zaintrygowany, chociaż trochę się bał. — Jak się podzielisz swoimi, to może Ci opowiem o tym, jak zwracam się do swojego penisa — a może wcale nie, musiał wiedzieć, z czym ma doczynienia. — To duże wymaganie — no bo co, jak ktoś umrze i to jego zamkną na stałe? Głupio. — Co masz do zaoferowania za taką pomoc? — przekrzywił lekko głowę. No przed chwilą groziła mu byciem lokajem, więc nic dziwnego, że potrzebował konkretnych argumentów.

solange rosenberg
ux writer — spotify
28 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
ux writerka w spotify, która planuje wydać powieść erotyczną pod fikcyjnym nazwiskiem
Solange niby zdawała sobie sprawę z tego, że czasami miewała problem z respektowaniem zasad — tym bardziej, gdy podstawową z nich była potrzeba chwilowej ciszy. Nie robiła tego rzecz jasna złośliwie. Wiązało się to z potrzebą podzielenia się z nim wszystkim, co jej do głowy wpadło teraz-zaraz, zanim zapomni, co dokładnie chciała powiedzieć. Dlatego lepiej, że nie wiedziała o jego sposobie na radzenie sobie z jej gadulstwem, bo serce pękłoby jej na dłużej, niż pięć minut — mógł mieć co do tego pewność.
— O nie, ty masz rację — przyznała mu, krzywiąc się lekko, gdy dotarło do niej, że jej groźba straciła sens. Mogła próbować go przedstawić nieładnie w książce, ale nikt nie połączy tego z prawdziwym Darcym. Chociaż w rzeczywistości wcale nie zamierzała tej groźby wcielać w życie — nawet jeśli chwilami zdawał się na to zasługiwać. Ostatecznie jednak na tyle szybko wypadało jej z głowy to, czemu była nadąsana, że ta jej mała uraza stałaby się pięciokrotnie nieaktualna, zanim w ogóle książka zostałaby wydana. Niby nie posiadała żadnej pewności, że ktoś dostrzeże jej historię, ale to nic — bawiła się wyśmienicie na samym etapie tworzenia. Jeśli się nie uda, wydrukuje jeden egzemplarz dla niego, żeby miał pamiątkę, skoro nie będzie miała możliwości zadedykowania mu jej.
Posłała mu szeroki uśmiech, gdy z jego ust padła taka ładna deklaracja. Zmalał on jednak chwilę później, gdy drążył temat rogalików, które — co do tego była tak pewna, jak pewnym można być bez próbowania — na pewno były pyszne.
— Proporcje i czas pieczenia, bo nie miałam czasu — wyjaśniła luźno, jakby nie dostrzegała w tym problemu. Uważała jednak, że skoro trochę mniej surowych składników dała do ciasta, to miała święte prawo obciąć kilka minut pieczenia, by pojawić się u niego o zapowiedzianej porze. Na znak, że powinien wreszcie spróbować, sama sięgnęła po jednego z nich i ugryzła. Smakował dziwnie, a ciasto wymagało żucia, ale nie wpłynęło to na jej minę. — Widzisz, jadalne — zapewniła go i wywaliła język, by miał pewność, że przełknęła i wcale nie umarła. Czy były dobre? Niekoniecznie. Czy były słodkie? Niesamowicie.
— Ty robisz dobry makaron — zauważyła nagle, pomijając pozostałą część jego wywodu. Wyciągnęła z niego tej jeden fragment, zaczepiając się o niego nagle. Może wcale nie zakochiwała się w swoim przyjacielu, a po prostu Darcy miał rację i chodziło jedynie o to, że jej gotował? Jej życie byłoby prostsze, gdyby pomyliła friendzone z apetytem. Zmarszczyła niepewnie brwi, jakby analizowała układ, który jej zaproponował, a potem westchnęła i wyciągnęła przed siebie dłoń.
— Maczuga przyjemności, będzie też młócący generał i miecz rozkoszy, a potem kij spełnienia i coś jeszcze było namiętności. Rózga? — zapytała go, jakby co najmniej znał już odpowiedź na jej pytanie. Nie mógł, bo jeszcze żadnego z nich nie użyła w tekście — dopiero miała taki plan, gdy nadarzy się ku temu odpowiednia okazja. — Jeśli nie lokal, to mogę nazwać penisa Leonela Darcy — zaproponowała trochę złośliwie. Może nie powinna, skoro jej tak pomagał wspaniałomyślnie, ale nie miała nic lepszego do zaoferowania. Bo kto nie marzył, by jego imię zostało użyte w taki sposób?
— Jak skończymy, to obiecuję ci tequilę, że dam sprać sobie tyłek w wybranej grze i nie będę marudzić, a potem zamówić nam jedzenie. Zero gotowania samodzielnie — dała mu słowo. Nie należało wybrzydzać w takiej chwili, bo brzydkie rogaliki były dowodem na to, że czas może i mijał, ale umiejętności Sol wcale się nie rozwijały.


game designer — ea games
37 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Był tego dość dobrze świadomy. I chociaż pewności może nie miał, to jednak nie miał najmniejszego zamiaru jej testować w tym momencie i sprawdzać. W końcu Solange była bardzo… Pocieszna i kochana w tym swoim gadulstwie i roztrzepaniu. Siłą rzeczy też miała u niego dość mocno wyjątkowe traktowanie, dlatego też była jedną z ostatnich osób, które chciałby celowo zranić lub skrzywdzić — gdzieś na podobnej wysokości, co Priyanka, także to mówiło chyba samo za siebie o tym, jak ważna była dla niego Sol. W nieco inny sposób co prawda, ale w to nie należało wnikać. Jednego kosza już dostał, to całkiem skutecznie studziło zapał względem tego, aby pozwolić sobie popłynąć w takim kierunku po raz kolejny.
Ha — było to triumfalne ha pełne samozadowolenia, że pamiętał o tym i mógł jej to wytknąć. Tak naprawdę nie było to ani trochę trudne. Strasznie dużo ludzi — szczególnie kobiet, ale nie tylko — gdy go poznawało, wyciągało ten fakt czy to przez same książki, czy przez ich ekranizacje, więc naprawdę trudno było zapomnieć, że nazywał się jak dumny typ-bogacz, który wyrwał niedostępną i dumną Elę. Nie przeszkadzało mu to na co dzień, dawno się uodpornił na to, ale jednak w tym przypadku okazało się całkiem pomocne, mógł więc z dumą się do niej uśmiechnąć.
Mhmm… — stwierdził dość sceptycznie nastawiony nadal do deseru, który ze sobą tutaj przyniosła, zerkając na wypieki bardzo podejrzliwie. Nie przekonywała go ani trochę. — A walory smakowe? — zapytał z rozbawieniem, widząc jak żuła ciasto bardzo intensywnie, próbując jednocześnie dobrą minę do złej gry. Uznał jednak, że zaryzykuje. Miał nadzieję, że jednak jakby wiedziała, że mógłby od tego skończyć w szpitalu, to by mu tego nie dawała. — Mam nadzieję, że nie próbowałaś dodać do nich żadnej trucizny, jak Neely — rzucił niby żartobliwie, zerkając na nią, a potem powąchał rogalika, który pistacjami może nie pachniał, ale nic podejrzanego w nim nie wyczuł. Ugryzł więc bardzo mały kawałek, żując go z trudną do określenia miną. — Taaak, jesteś bardzo w porządku, jak już mówiłem… — stwierdził, popijając ten mały gryz dość obficie sokiem. — Ale pieczenie to nadal nie jest Twoja mocna strona, wybacz — nie zamierzał jej oszukiwać, bo lepiej, że powie jej to on, względnie delikatnie, niż kiedyś trafi na kogoś, kto postanowi zrobić to znacznie dosadniej i w mniej sympatyczny sposób.
Robię, owszem — zgodził się z nią, uśmiechając się do niej nieco zawadiacko. — Myślisz, że skąd wiem, że to działa? — zapytał bardzo spokojnie, chociaż zaczepny uśmiech nie schodził z jego twarzy. Oczywiście, że zdarzało mu się podrywać kobiety na swoje umiejętności kulinarne i dobry makaron. Nie na pierwszej randce, rzecz jasna, ale jeśli dochodziło do kolejnych, to wykorzystywał tę umiejętność. Co chyba należało uznać za bardzo kulturalne i miłe, że najpierw wykazał się i gotował sam kolację, a dopiero potem ściągał majtki, prawda?
Kurwa, Solange — wzdrygnął się aż. — Wiem, że penisy Cię nie interesują, ale sądzisz, że takie nazewnictwo może kogokolwiek kręcić? — zapytał ją poważnie, bo te określenia były… No były koszmarne, okej. — Wyobraź sobie, że ktoś podobnie nazywa swoją cipkę zupełnie na poważnie, byłabyś zainteresowana… Zgłębianiem tematu? — uniósł brwi w pytającym geście. On by czuł się odrobinę zniesmaczony. Wiadomo, że jedno to mówić tak żartobliwie, gdy pasuje to do sytuacji i na przykład tylko raz. Ale tak zupełnie na poważnie, jako główne określenie, to jednak krindż. Pominął aż opcję nazwania penisa Leonela jego imieniem. Byłoby to nadal dziwne, ale raczej lepsze niż rózga namiętności.
Nie wiem, czy to do końca przekonująca oferta, skoro regularnie pokonuje Cię w grach do których zamawiamy jedzenie i często pijemy też tequilę… — musiał to przeanalizować, bo jednak nie widział tam nic specjalnie wyróżniającego się. — Ale ustalmy, że jeśli rzeczywiście Ci coś znajdę, to po prostu będziemy negocjować. Okej? — zaproponował, bo w sumie sam teraz nie miał jakiegoś super pomysłu.

solange rosenberg
ux writer — spotify
28 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
ux writerka w spotify, która planuje wydać powieść erotyczną pod fikcyjnym nazwiskiem
Solange niby zrobiła niepocieszoną minę, ale jedynie na kilka krótkich chwil, bo zaraz porzuciła temat robienia mu na złość. Nigdy nie chciała swojej radosnej twórczości podpisywać prawdziwym nazwiskiem, więc w rzeczywistości tylko Darcy wiedziałby, że jakiś burak o tym samym imieniu, został tak nazwany w momencie, w którym się na niego dziecięco oburzyła. A że tak naprawdę był ostatnią osobą, której gotowa była faktycznie robić na złość, to pomysł ten można było odsunąć od siebie daleko.
Lekko wzruszyła ramionami, unikając tym samym odpowiedzi. Nie mogłaby kłamać, więc nie zachwalałaby swojego deseru przesadnie, ale z drugiej strony wcale nie chciała przyznawać, że to, co przyniosła tutaj i co piekła z myślą o Darcym przede wszystkim, nadawało się jedynie do tego, by ozdobić jego kosz. Nienawidziła marnowania jedzenia, więc skłonna była zjeść chociaż jeden lub dwa, zanim się podda zrezygnowana, uznając, że lepiej tak, niż gdyby miała to odchorować bólem brzucha.
— Nigdy w życiu bym cię nie otruła. A przynajmniej nie celowo — poprawiła się, biorąc pod uwagę, że takimi eksperymentami odrobinę zbliżała się do tego, by taki plan faktycznie jednak zrealizować. — Ogólnie chyba wybrałabym inną śmierć, jakąś mniej bolesną — dała mu jeszcze słowo, chociaż nie znaczyło to wcale, że planowała cokolwiek. Nie układała sobie w głowie potencjalnych scenariuszy na to, w jaki sposób mogłaby pozbyć się przyjaciela i uniknąć odpowiedzialności. Skoro nie zasłużył nadal na to, by jego imię pojawiło się w książce w niezbyt pochlebnym kontekście, to już na pewno nie poszłaby o ten krok dalej.
— Chcesz iść ze mną na jakiś kurs? — zagadnęła nagle. Nie planowała tego dotychczas, ale skoro sama nie potrafiła rozwinąć swoich umiejętności, to może powinna zasięgnąć fachowej porady? A fajniej byłoby uczestniczyć w tym z kimś, z kim można było w międzyczasie wymienić kilka żartów. Inni mogliby nie do końca zrozumieć poczucie humoru Sol, już się przekonała niejednokrotnie, że bywało ono zbyt wspaniałe na ten świat.
— Fajnie, a dużo ostatnio kobiet poderwałeś? Tak ogólnie? Ja tylko taką jedną rudą w barze, ale była bardzo płochliwą sarenką — wyjaśniła. Spotkała się z nią dwa razy nawet, ale Solange też okazała się nieszczególnie zainteresowana znajomością. Nie tylko dlatego, że tamta dość mocno siedziała jeszcze w szafie, nie do końca wiedząc, czy miała odwagę na to, by spotykać się z kobietą, ale przede wszystkim dlatego, że trochę kwestionowała to, czy chciała jeszcze kobiety podrywać i czy nie chciałaby jednak skupić się na mężczyźnie. Jednym i konkretnym bardzo.
— Chyba nie, ale to, co teraz? Jak to zmienić? Co ja mam zrobić, Darcy? — zapytała bardzo zrozpaczonym, nawet odrobinę łamiącym się tonem. I chociaż nie planowała jeszcze zalewać się łzami, to jeśli okaże się, że faktycznie nie dawało się to do niczego, to będzie miała do przerobienia tak długo fragment, że pęknie jej serce — tym mocniej, że gdy docierała do jego końca, to czuła dumę, że zdołała to tak ładnie opisać. — Bo już części użyłam w rozdziale, w którym na chwilę się zapominają w domku na drzewie zmarłego syna Neely — przyznała, bardzo głośno wzdychając. Podała mu aż laptop, żeby prześledził to wzrokiem i sam oceniał, a potem poprawił, bo Sol właśnie przechodziła kryzys, załamana tym, że określenia, z których była taka dumna, wcale się do niczego nie nadawały.
— Dobrze, ja lubię negocjować. Mogę ci coś upiec na przykład… Jeśli pójdziemy na ten kurs — uzupełniła, bo bez niego chyba chwilowo sobie odpuści. Tym bardziej że ten rogalik jednak wylądował znowu w pudełku. W końcu miała właśnie kryzys, którego nie chciała pogłębiać kiepskim wypiekiem. Istniała wtedy szansa, że zacznie zalewać się łzami na myśl, że w tym życiu to już nic jej nie wychodzi.


game designer — ea games
37 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Był trochę okrutny w tym momencie, bo jednak specjalnie ją podpuszczał, aby sama przyznała, że nie było to specjalnie zjadliwe. Nie robił tego jednak dlatego, aby jej dowalić jakkolwiek, ale własnie dlatego, żeby nie doprowadzać do tego, że jedzenie musieli wyrzucać. Nie trzeba być we wszystkim dobrym, jak wiadomo. On na przykład w zyciu nie napisałby książki, bo był tym typem, który był niezwykle zwięzły i mało wylewny w komunikacji z większością ludzi. Z nią i z Pri to co innego, bo jednak znali się na tyle dobrze, że mógł bez skrępowania gadać różne głupoty. Jednakże w szkole średniej był okropnie znudzony każdym wypracowaniem czy esejem, bo dla niego zazwyczaj przekazanie głównej myśli zajmowało pół strony z argumentami wymienionymi od myślników, aby można było to łatwiej przyswoić. A nie bezsensowne rozpisywanie i dodawanie jakichś ładnych określeń czy coś. No nie na jego nerwy sprawa, więc proszę bardzo, nie trzeba było daleko szukać, aby znaleźć coś, w czym ona wygrywała. Także gotowanie mogła zostawić dla niego. Pieczenie może mniej, ale też chyba dałby sobie radę. Bo jednak pewnie przestrzegałby przepisu dokładnie, co było już jakąś szansą na sukces.
Dobrze, że to dodałaś, tak czy inaczej: doceniam chęci — zapewnił ją z rozbawieniem. Albo ich brak w kierunku otrucia go, doceniał to na pewno mocno. — Oho, brzmi jakbyś miała to przemyślane. Jaką na przykład? I dla mnie, dla siebie, czy tak ogólnie dla kogoś przypadkowego? — zapytał z zainteresowaniem, bo okazało się, że zupełnie przypadkiem zaczęli intrygujący temat.
Jak znajdziesz nam jakiś fajny, to mogę, czemu nie — stwierdził po chwili zastanowienia. Nigdy nie był na czymś takim, więc może pora to zmienić, szczególnie jeśli przy okazji wesprze swoją przyjaciółkę.
Na tyle płochliwa, że nie dała się złapać na kolano i zaprosić do domu, czy jakaś inna skala? — zagadnął, a potem zmarszczył lekko brwi. — Nie wiem, czy dużo — wrócił do jej pytania. — Trochę, ale nie mam jakichś statystyk czy coś, to byłoby dziwne — tak mu się wydawało. Czułby się dość dziwnie, jak jakiś kolekcjoner niewieścich serc i wagin, a jednak zdecydowanie nim nie bīł. Żaden z niego amant Lorne Bay czy inny Casanova. Więc zdecydowanie nie skupiał się tutaj na liczbach, bo czułby się trochę jak krip.
Boję się, jakie określenie królowało w dziecięcym domku na drzewie — spojrzał na nią z rozbawieniem, bo jednak dobór słów do miejsca by odrobinę zabawny, przynajmniej dla niego w tym momencie. — Słuchaj, jeszcze przecież tego nie wysłałaś nigdzie, wszystko można poprawić — pocieszył ją, no bo przecież nie było wcale po ptakach. — Jeśli to jeden rozdział, to mogę Ci to poprawić — westchnął ciężko przy tej deklaracji. Wolał jednak mieć czyste sumienie, że zapobiegł tej katastrofie, gdy mógł. No bohater.
Może tak, nie wiem. Wrócimy do tego, jak będzie o czym gadać — tak zawyrokował, bo teraz ani on nie miał nic do zaoferowania, bo nie zaczął szukać, ani ona nie była jeszcze na żadnym kursie.

solange rosenberg
ux writer — spotify
28 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
ux writerka w spotify, która planuje wydać powieść erotyczną pod fikcyjnym nazwiskiem
Niby Solange była tego świadoma i bez mrugnięcia okiem wskazałaby, w czym sama była beznadziejna, ale nie chciała, by gotowanie było jedną z tych rzeczy. Lubiła bawić się w kuchni (pewnie uważała to za mugolski odpowiednik eliksirów i tak do tego trochę podchodziła) i lubiła jeść, więc uważała, że ma świetne predyspozycje do tego, by być idealną kucharką. Niestety jednak życie ją dość często weryfikowało, a ona sama nie rozumiała dlaczego — starała się, prawie dokładnie śledziła przepis i kombinowała tylko wtedy, gdy uważała, że będzie lepiej. Jakim prawem mogło się to nie udać niby?
— Nie mam, ale możemy o tym porozmawiać. Gdybym cię kiedyś wkurzyła, to chciałabym, żebyś wybrał zrzucenie mnie z klifu — sama zaczęła, przyznając bez wahania. Jeśli kiedyś miałaby sobie zasłużyć na śmierć z jego ręki, to fajnie byłoby, gdyby uszanował jej wybór, stawiając na coś, co nie byłoby szczególnie bolesne. Nawet jeśli miał to robić wkurzony na nią, to przez wzgląd na dzielącą ich kiedyś przyjaźń… niech będzie miły, okej?
— Super, to ja nam poszukam i wyślę ci jutro propozycje. Chcemy piec ciastka, czy na przykład torty? — zapytała, żeby wiedziała, czego dokładnie ma dla nich szukać. Ekscytacja wylewała się z Sol, gdy to mówiła i lekko podrygiwała, nie mogąc się doczekać, aż faktycznie będzie miała okazję, by rozejrzeć się za jakimś kursem.
— Nie chciała się za nic trzymać i mówiła, że ona lubi rozwijać relacje powoli. Ja też czasami, ale nie aż tak, bez przesady — przyznała. Żałowała, bo była ładna i miała potencjał na to, by zająć myśli Solange wystarczająco, by nie zastanawiała się, jak to było rozbierać Darcy’ego. Inne kobiety miały okazję to przetestować, ona niestety nie i jakoś ją to w tej chwili uwierało, ale zamiast to przyznać, po prostu westchnęła ciężko, kiwając głową. Lepiej, że nie znał statystyk, bo w rzeczywistości chyba nie do końca chciała wiedzieć, ile ich było. Szacunku by do niego nie straciła, ale jakby miała poczuć ukłucie zazdrości za każdą, to musiałaby pójść na terapię co najmniej.
— Możesz? — zapytała, otwierając oczy szeroko, bo było to najmilsze, co zaoferował. A dużo kochanych rzeczy dla niej robił, nawet jeśli o nich teraz nie pamiętała. Przyglądała mu się w tej chwili trochę tak, jakby go po raz pierwszy w swoim życiu widziała, zachwycona, że jest takim fajnym człowiekiem. Z czego niby zdawała sobie sprawę, ale w tej chwili zaskoczył ją co najmniej potrójnie. — Popraw, odwdzięczę ci się jakoś, Darcy — poprosiła, podając mu laptop, żeby mógł przeczytać i nanieść poprawi.
— Dobrze, dogadamy się — dała mu słowo ostatecznie, uznając, że na pewno znajdą coś, co wydawało się uczciwą walutą. Jeszcze nie wiedziała co dokładnie, bo przecież nie zaoferuje mu, że w nagrodę pokaże cycki, bo ani nie mieli siedemnastu lat, ani nie robiłaby tego z takiego powodu jedynie. Inne rzeczy by się w jej głowie kryły, o których wypadałby najpierw przyjacielowi powiedzieć, zanim bluzkę przez głowę ściągnie.


game designer — ea games
37 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Każdy chyba miał takie kwestie, które mu nie wychodziły, a bardzo chciał, aby było wręcz odwrotnie. Niestety trudno było to zmienić tak długo, jak nie zacznie się wyciągać wniosków z błędów. A chyba wprowadzanie zmian w przepisie w przypadku kogoś początkującego, można było pod błędy podciągnąć. No ale, nie zamierzał przecież jej tutaj krytykować jakoś bardzo i życia jej układać. Uznawał jednak, że znają się na tyle dobrze, aby móc jej powiedzieć wprost, że jej to niestety nie wyszło i nie jeść czegoś, po czym mógłby się dość mocno pochorować. Na pewno byłoby jej gorzej w życiu, gdyby przez jej gotowanie albo pieczenie Darcy wylądował w szpitalu, niż teraz, gdy wprost ją informował, że nie jest to zjadliwe. Prawda? Miał w sumie taką nadzieję, że jednak jego zdrowie było dla niej ważniejsze niż jej własne ego.
Gdybyś mnie wkurzała kiedyś, to Ci powiem, że jesteś wkurwiająca, dobra? — zaproponował inne rozwiązanie, które wydawało mu się bardziej sensowne. — Wolałbym Cię nie zrzucać w żadną przepaść, bo jakby się okazało, że bardziej za Tobą tęsknię niż mnie wkurwiałaś, to byłoby mi przykro — trudno podobno potem to cofnąć. On niestety nie miał żadnego zaklęcia na to ani innych kodów, także wolałby tego uniknąć.
Mogę się w tej kwestii dostosować, chociaż ciastka brzmią jak dobry początek? Torty to chyba wyższy poziom, może do niego dojdziemy potem? — zaproponował. Wydawało mu się, że tak właśnie było, jednak nie mówił tego tonem, jakby objawiał jej jakąś prawdę absolutną czy coś w tym stylu, bo jednak nie miał pewności.
Wolniej niż do trzeciej randki? — dopytał, bo jednak było to dość istotne, co to znaczy powoli i czy jej bez przesady było adekwatne. Chociaż tak naprawdę jego zdaniem mogło być zawsze adekwatne, jeśli tylko uważała, że dla niej samej takie tempo było nieodpowiednie. Tak to czasami w końcu bywa, że w tej kwestii ludzie się w ogóle nie zgrywają i trudno było coś osiągnąć, więc ostatecznie lepiej było dać sobie spokój. Być może jego podejście w tej kwestii sprawiało, że nadal nie miał jakiegoś spektakularnie poważnego związku na koncie, a najmłodszy niby nie był. Nie przeszkadzało mu to jednak, bo uważał, że to, co udało mu się doświadczyć było wystarczające i nigdy nie miał specjalnie presji na to, żeby jakoś na siłę się ustatkować. Chyba był na to zbyt wygodny, żeby się naginać jakoś bardzo mocno tylko po to, żeby mieć komu kupować pierścionek.
Nie jest to spełnienie moich marzeń, nawet nie będę kłamał, ale co mam za wyjście? — westchnął teatralnie, jakby co najmniej był to jego bardzo przykry obowiązek, a nie jego własna propozycja. — Mogę nie teraz? Wyślij mi, poprawię to jutro na przykład, czy coś — zaproponował. — Mógłbym później wieczorem, ale jednak sama rozumiesz, nie bardzo chcę przed snem myśleć o generałach i maczugach — skrzywił się lekko, bo jednak nie było to coś, co chciał, aby w jego głowie przed snem się utrwaliło. — A teraz jednak wolę spędzić z Tobą czas. Nie wiem, jak do tego doszło, ale całkiem to lubię — wyjaśnił jej, dlaczego wolał nie robić tego w tym momencie.

solange rosenberg
ODPOWIEDZ