animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Absolutnie nie. To nie tak, że jesteś na wysokości krocza. Jesteś trochę wyżej. Przy pępku. – Wyjaśniła, bo w sumie to teraz nie wiedziała czy chce się zagłębiać w umysł Luny i czy Luna sobie wyobrażała jak to wszystko spływa też po kroczu czy coś. Zaraz jeszcze wmówi biednej Gai seks oralny polany alkoholem. Obrzydlistwo.
- Okej… – No nie wiedziała co innego powiedzieć. Nie wierzyła w to, że mają coś takiego i że jest to jakaś rodzinna przypadłość. Zapytałaby mamy, ale nie chciała pani matce zawracać głowy. Poczeka więc aż Luna zobaczy jak Gaia to robi i wtedy jej zwróci uwagę przyłapując ją na gorącym uczynku. To miało sens.
- Masz smutny wyraz twarzy. Pamiętam jak cię zobaczyłam po raz pierwszy. Byłaś taka smutna. No i wtedy jakby nie patrzeć miałaś powody do tego smutku. Ale zobaczyłam cię i tak bardzo chciałam, żebyś się uśmiechnęła. – Położyła nawet palce w kącikach ust Luny i zrobiła jej uśmiech na twarzy. – Może po prostu zamiast bitch face, masz po prostu sad face. – Tak też mogło być i Gaia nie miała z tym problemu. Ważne, że ostatecznie jak spędzały ze sobą czas razem to Luna się uśmiechała. A jak sobie gdzieś na chwilę odpłynęła myślami i była smutna no to trudno. Zdarzało się przecież. Każdy lubił czasami podumać.
- Okej, ja chce zjeść kanapkę z mortadelą, więc jesteśmy umówione. – Wiadomo, że Gaia była tym typem człowieka, że wsiadała sobie w samolot jak miała jakieś durne zachcianki. Chociaż wiadomo, że mieszkając w Australii ciężko jest realizować takie zachcianki. No, ale dlatego tak bardzo pokochała Nową Kaledonię. To jej miejsce na szybką ucieczkę. Kiedyś zabierze tam Lunę. – Głupia. Nigdy nie byłabyś potworem. Nie z tą smutną buzią. – Parsknęła śmiechem i jeszcze ją ucałowała, bo wiadomo, że nie ma dnia, w którym pocałunki z Luną się kiedyś skończą. No może w dniu jej ślubu z Joelem. Ehhh.
- Dobra. To ja idę poszukać coś dla siebie. Ciao. – Wysłała jej buziaka i poszła do siebie do pokoju, który był obok pokoju Luny, więc nie był to jakiś super długi spacer. No, ale szybko zrzuciła z siebie ciuchy, wlazła do swojej garderoby i szybko wynalazła taką sukienkę. Musiała przecież wyglądać ładnie na Walentynki dla Luny. Nawet jeżeli to był lot awionetką i pewnie powinny się ubrać wygodniej. Trudno. –Musisz przyjść mnie zapiąć. – Hehe, to już się zaśmiała w myślach, bo nie chciała być taka zbreźna. No, ale jak już stała to zauważyła swój telefon, który się ładnie ładował. Podeszła do niego i odpowiedziała na wszystkie wiadomości jakie miała, ale przy jednym podała telefon Lunie, która już się przy niej zmaterializowała, żeby jej pomoc z sukienką. – Znajdziesz mi na to walentynkę? – Poprosiła oddając jej telefon i pokazując wiadomości od Amalii. Nie miała z tym problemu. Pewnie jak dostawała zdjęcia bakłażanów, albo kobiecych dłoni to też pokazywała wszystko Lunie. No i jak tak pisała te smsy z Amalią to prosiła Lunę o rady i propozycje. Aż w końcu nadeszła wiadomość, na którą Gaia nie wiedziała jak zareagować. Spojrzała na przyjaciółkę bez słowa. – Wow. – Znowu oddała telefon Lunie, a sama przeszła do robienia sobie makijażu. Nie zajęło to zbyt długo i w końcu rzeczywiście wsiadły w auto, ale w Porsche, bo nie będzie swojej Walentynki wozić Jaguarem.
- Nie sądzę. Pewnie za mało miejsca, żeby siedzieć ze spadochronami. – Ale co ona tam wiedziała o zachowaniu bezpieczeństwa. Poszły do odpowiedniego miejsca, przywitały się ze swoim pilotem, który był nieco udziwiony ich strojami, ale był miły. Gaia przy okazji poszła i uregulowała rachunek. Postanowiła, że to ona sponsoruje ten przelot nad miastem. Luna nie miała prawa się kłócić. Przeszły do jakiegoś tam miejsca, gdzie pilot je wprowadził opowiadając o tym jak wszystko będzie wyglądało, powiedział też nieco o bezpieczeństwie i okazało się, że na pokładzie będą spadochrony dla wszystkich. Po takiej instrukcji Gaia i Luna przeszły na płytę lotniska, gdzie w towarzystwie pilota wsiadły do awionetki, dostały zestawy słuchawkowe i znowu zostały przeszkolone jak się zachowywać i z tego korzystać.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
To była chyba najbardziej urocza rzecz jaką ostatnio Luna słyszała, aż oczy jej się zaszkliły. To było piękne i poczuła jeszcze większe przywiązanie do Gai niż trzy sekundy temu, chociaż nawet nie wiedziała, że to w ogóle był możliwe. Kochała ją całym sercem i teraz jeszcze się dowiedziała, że Gaia od ich pierwszego spotkania chciała wywołać uśmiech na tej smutnej twarzy. Swoją drogą czy moje postacie mają jakiś problem? Ta ma kurwa smutną twarz, tamten ma smutne spojrzenie, Zoey ma smutne życie. No ja pierdole. - Teraz się cały czas przy Tobie uśmiecham. - No dobra może nie cały czas, bo jednak ostatnio miały swoją poważną rozmowę, ale jak było tak luźno jak dzisiaj to rzeczywiście uśmiech raczej nie schodził z jej twarzy. - Potrafię mieć bitch face jak chce - nawet jej pokazała, że potrafi ale zaraz sie zaśmiała, bo było to popierdolone, żeby się teraz bawić w jakieś sprawdzenie umiejętności mimicznych. Jeszcze się zmarszczek większych dorobi, bo wiadomo, że już kolagen zanikał.
- A idź Ty - machnęła na nią rękę i się zaśmiała. Jak Luna mówiła, że byłaby potworem to by była potworem. - Byłabym smutnym potworem, a takie są najgorsze, bo im wszystko jedno - pewnie byłaby jak ten seryjny morderca ze strasznego filmu, że dzwoniłaby do ludzi i pytała What's Uppp. Okropne, głównie dlatego, że musiałaby zakrywać twarz, a twarz miała może i smutną, ale za to ładną więc szkoda by było jej zakrywać.
- Ciao Bella! - Pomachała jej i zaczęła się zbierać, a po chwili była gotowa więc poszła do niej i stanęła w drzwiach. - Stęskniłam się za Tobą - powiedziała starając się być poważną i podeszła do niej obejmując ją w pasie. - Piękny strój, podkreśla Twoje atuty - i ona wcale nie była taka wstydliwa za jaką ją można był uważać i klepnęła Gaie w tyłek. A co. No, ale miała ją zapiąć więc to zrobiła chociaż miała ochotę na to żeby zupełnie przypadkowo przejechać palcami wzdłuż jej kręgosłupa. Nie zrobiła tego jednak, bo nie była chora psychicznie. Musiała sobie jednak po tym odchrząknąć i usiadła na łóżku. - Co to? - Zapytała ale jak zobaczyła telefon Gai to wszystko było jasne. Oczywiście znalazła dla Gai spoko obrazek, który wydawał się jej być zabawny i hehe z jajcem. Później jeszcze pomogła jej sklecić parę zdań w kolejnych smsach i cóż, mocno się zdziwiła, gdy Gaia pokazała jej ostatnią wiadomość. - Ciekawe - mruknęła robiąc taką samą mnę jak Batman na tym gifie INTRESTING.
Później już miały swoje zajęcie i pojechały na lotnisko, gdzie wszystko im wyjaśniono i mogły wejść do awionetki. Pilot się na nie krzywo popatrzył, bo zapewne te stroje były absolutnie nie odpowiednie do latania, ale trudno. - Pewnie gej - mruknęła cicho Luna do Gai, bo skoro się tak krzywo na nie patrzył to mogło być tylko to. No chyba, że... - albo bardzo wierzący prawilny katolik, który nie lubi lesbijek no chyba, że podczas porno, które ogląda jak żona nie patrzy - dodała w pośpiechu zanim wsiadły do awionetki i musiały mieć te słuchawki z mikrofonem na swoich głowach. Luna nie przepadała za startowaniem, a to tutaj był gorsze niż w normalnym samolocie więc skrzywiła się, gdy odbili się od ziemi i złapała Gaie za kolano. Chociaż chciała za rękę, ale jakoś tak wyszło. Drugą wolną ręką ją złapała już za rękę, bo tym razem jej się udało.

gaia zimmerman
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Rozłożyła ramiona jak Oprah na moim ulubionym gifie. Oczywiście, że teraz Luna się uśmiechała. Kto by się nie uśmiechał mając taką zajebistą [i obrzydliwą] Gaię jako przyjaciółkę? Cieszyła się, że mogła być źródłem wielu uśmiechów w życiu Luny. Luna na przykład była jedynym źródłem szczęścia Gai. Nie było co do tego żadnych wątpliwości. – Absolutnie nie potrafisz. Proszę cie. – Parsknęła widząc tą próbę ze strony przyjaciółki. W oczach Gai, Luna miała zbyt przyjemną twarz, żeby jednocześnie mieć bitch face. Gaia też pewnie nie miała bitch face’a. A przynajmniej tak sobie wmawiała. Wolała być odbierana jako pozytywna osoba.
- Dzięki. – Odparła na komplement odnośnie stroju. Później była już tak przejęta smsowaniem z Amalią, że za bardzo nie wiedziała jak na to wszystko zareagować. Nie wiedziała czy słowa przyjaciółki były skierowane do niej z jakimś podtekstem czy coś? Tym bardziej, że przecież odnośnie seksu z Luną sobie żartowała. Możliwe, że Amalia jednak tak tego nie odebrała, bo najzwyczajniej na świecie nie wiedziała, że Luna podczas tego wszystkiego stała przy Gai. Może to błąd ze strony Zimmerman, która zakładała, że wszyscy wiedzą, że Luna jest u jego boku praktycznie zawsze. A przynajmniej obrzydliwie często. Monroe jednak przestała odpisywać, więc Gaia schowała telefon do torebki i ruszyła w dalszą, walentynkową przygodę w towarzystwie Dashwood.
- Jezu, Luna. – Próbowała zdusić śmiech, bo nie spodziewałaby się takich komentarzy od swojej przyjaciółki. Gaia to po prostu pomyślała, że ten człowiek jest przejęty tym, że musi im wszystko dokładnie wytłumaczyć, żeby nie doszło do żadnej tragedii. Dlatego sama też uważnie słuchała, bo musiała wiedzieć jak w razie jakiegoś kryzysu ratować życie Luny. Poza tym, no nie chciała zginąć w takiej awionetce. Miałaby inne pomysły na śmierć. Chociaż ogólnie to nie chciała umierać. Była jeszcze młoda i przepiękna i miała całe życie przed sobą.
Latały awionetką około trzech godzin. Było zajebiście. Pilot był super, bo opowiadał im też ciekawostki o regionie i o Australii. Ciekawostki, o których Zimmerman nawet nigdy wcześniej nie słyszała. Także ona osobiście uważała cały wypad za udany. Przy okazji ona z jakiegoś powodu zaczęła pilotowi opowiadać o ciekawostkach związanych z Monachium i ogólnie z Niemcami. Pewnie poczuła jakiś nagły przypływ chęci chwalenia się swoim pochodzeniem. A może po prostu odpowiadało jej to, że Luna trzymała ją za kolano i stresowała się tak bardzo, że pierdoliła bzdury. Oczywiście podczas całego lotu zrobiły sobie dziesięć tysięcy selfie, dwanaście tysięcy samych zdjęć dostała Luna, którą Gaia kochała fotografować. Później zrobiły sobie też sesję pod awionetką jak już wylądowali. Pilot im oczywiście musiał zrobić zdjęcia. Nawet selfiaczki z nim sobie porobiły, bo był fajnym typem. Gaia nawet w porywie szaleństwa dała mu zajebiście spory napiwek, żeby mógł dzisiaj rozpieścić swoją żonę, kochankę, dziewczynę, albo chłopaka. Jak szaleć to szaleć.
Wsiadły w Porsche i pojechały do najbliższej kawiarni, gdzie zamówiły sobie po kawie i niesamowicie wielki, dojebany puchar z lodami na współę. Uznały, że dzisiaj kalorie się nie liczą i należy celebrować szaleństwo i ich przyjaźń. Nie zdążyły niestety ojebać całego pucharu, a nie można tego było wziąć na wynos, więc objedzone ruszyły w dalszą podróż. A tą podróżą była wizyta w Coles, gdzie miały zrobić zakupy na obiadokolację, którą miały same przyrządzić. Po wejściu do sklepu Gaia przybiła pjonę z Mathildą, która akurat miała zmianę. Zapomniała o tym, że powinna jej nie lubić, ale trudno. Udzielił jej się dobry, walentynkowy humor.
- Dobra, to co tam potrzebujemy? – Zapytała pchając wózek przed siebie i jakimś cudem od razu wjechała na dział z alkoholem, bo wino przecież tak czy siak musiały kupić. Gaia zaczęła przeglądać etykiety i co jakiś czas podnosiła jakąś butelkę, żeby dowiedzieć się więcej. Nie była jak Sameen. Znała się na winach, bo tego wymagali od niej rodzice.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Luna była pewna, że potrafi, ale Gaia po prostu tego nie widziała, bo nigdy dla niej Luna nie chciała robić bitch face. Luńcia nie była przecież od zawsze idealnym człowiekiem jakim jest teraz. Kiedyś była hehe niegrzeczna. Luna trochę się zastanawiała czy byłaby w stanie kiedykolwiek zakolegować się z Gaią, gdyby wcale nie została adoptowana i żyłaby dalej w swojej biedocie. Chciałaby wierzyć, że tak, ale jakby miała być tak całkiem szczera to uważała, że mogłoby to nie wypalić. Ona żyła w biedzie, pewnie patrzyła z ukosa na laski, które mogły mieć wszystko i nie wiedziały jak to jest, gdy nie ma ca włożyć do ust... albo starały się tak bardzo pomagać jednocześnie co wieczór jedząc homara. Teraz wiedziała, że Gaia jest inna niż wszystkie bogate laski, z którymi się znała, ale czy wtedy dałaby jej szansę na to, by mogła się o tym w ogóle przekonać? Bała sie, że nie. To był plus zostania Dashwoodem, mogła poznać Gaie i praktycznie się w niej zakochać od pierwszego wejrzenia. No, bo tak było. Kochała Gaie całym swoim sercem. Była jej najlepszą przyjaciółką, na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie. Zawsze razem. Dosłownie zawsze. Jedna do drugiej była jakimś cudem przyklejona i nawet gdy fizycznie nie były obok siebie, to przecież Luna myślała i Gai i miała nadzieję, że Gaia myśli o niej.
- No co - zaśmiała się wesoło, bo uważała, że ten żartobliwy komentarz jej się udał, a później już sobie latały zadowolone nad Cairns i okolicami. Luna była przeszczęśliwa, bo widoki były boskie, a przy okazji naprawdę miło spędziły czas na pogawędce z pilotem, chociaż Dashwood czasem wolałaby żeby skupił się na pilotażu niż pogawędce. Całe szczęście wylądowały bezpiecznie i mogły kontynuować swoje walentynkowe szaleństwo.
Gdy były w sklepie Luna uśmiechnęła sie wesoło do laski, z którą Gaia się przywitała i potruptała sobie za Zimmerman. - Makaronu, oliwy, czosnku, papryczki peperoncino, chili, pietruszkę - mogła to wymieniać z pamięci, bo to była jej ukochana pasta. - No i sery... ale w sumie możemy zacząć od win, a później dobierzemy do tego sery - pewnie normalnie robiło się na odwrót ale wiadomo, że akurat teraz to wino było ważniejsze. - I staniki z cukierków... myślisz, że mają takie w Coles? - Gaia pewnie lepiej znała asortyment skoro jej brat tu pracował. Zaczęła się zastanawiać na co ma jeszcze ochotę, ale teraz była tak nażarta, że nic nie przychodziło jej do głowy. - Możemy jeszcze zajść na drogeryjne rzeczy, bo skończyły się nam kule do kąpieli i zobaczyłabym co mają - powiedziała chwytając w dłoń jakąś butelkę, ale że się nie znała na winach to po prostu zerknęła na obrazek i nazwę, a ze była ładna to położyła butelkę do wózka. - Kupię Ci prezent na walentynki - mruknęła stając bliżej niej i lekko ją szturchając biodrem. - Może... szlafrok z Versace? - zakładam, że w Cairns są takie rzeczy jak markowe sklepy i, że dziwnym trafem są niedaleko Coles. Chociaż na chwilę obecną to Luna sobie raczej żartowała.

gaia zimmerman
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Zaraz wyjdzie, że właśnie dlatego Gaia zaprzyjaźniła się z Luną. Zobaczyła jej smutną, ale groźną twarz i uznała, że nie chce mieć wroga w tak naburmuszonej typiarze. Chce mieć w niej psiapsie. Bo pewnie dziadkowie uczyli młodych Zimmermanów tego, że przyjaciół trzeba trzymać blisko, ale wrogów jeszcze bliżej. Oczywiście żartuje. Po prostu dla Gai to była miłość od pierwszego wejrzenia. Zobaczyła smutnego krasnala i chciała go mieć w swojej kolekcji, tylko dla siebie. I to była najlepsza decyzja jaką Gaia podjęła przez całe swoje życie. Już nigdy nie spotka jej nic tak pięknego jak Luna Dashwood. Gdyby już nie wytatuowała sobie imienia przyjaciółki to zrobiłaby to jeszcze raz.
Gaia zwolniła trochę kroku, żeby znaleźć się bliżej Luny. Chwyciła ją za łokieć i przysunęła swoją twarz do twarzy psiapsi. – To laska, którą kocha Bruno. Ale nie mów mu nigdy, że ci powiedziałam. – Wyszeptała i dopiero jak zdradziła Lunie ten sekret to spojrzała na Mathilde, żeby się upewnić, że ta nie słuchała. Mati na szczęście już rozkładała dalej papier toaletowy rzucając go niestarannie na najwyższe półki.
- Dobra. To w takim razie ja ci zaufam, że będziesz wiedziała jakich składników szukać, co nie? – No bo Gaia by nie wiedziała. Oczywiście nie była durna i wiedziała o jakich rzeczach Luna mówiła. Potrafiła je rozpoznać i wsadzić do koszyka, ale zakładała, że Dashwood ma może ulubione i sprawdzone marki skoro to była jej ulubiona pasta. Gaia, tak jak ja, jakimś cudem nigdy tego nie jadła. Preferowała bardziej skomplikowane dania. Takie, które się robi kilka godzin i zostawia bajzel w kuchni. Na sekundę się wyłączyła jak wybierała te wina, ale ostatecznie wsadziła do koszyka trzy czerwone wina. – Jak nie wypijemy dziś to będą do domu. Na zapas. Może w końcu musimy powoli uzupełnić ten stojak na wina. – Bo na bank pewnie miały jakąś piękną lodówkę do trzymania win, ale Gaia tam na razie trzymała mleko czekoladowe, bo chciała się czuć bardzo fancy. Nie pijała jednak wina za często, więc musiała jakoś tą lodówkę wykorzystać. No i wykorzystywała tak. Na mleko smakowe. – Staniki to może nie… ale korale na bank będą mieli. – Spojrzała na Lunę. – Kupię ci takie korale planet niczym król Karol i może w nich samych przy mnie staniesz. – Zaproponowała bardzo niewinnie, bo ogólnie to wierzyła, że Lunie pasowałby taki strój. Ubrana tylko w korale. Nie wiedziała jednak, że cytuje jej taki klasyk. Jeszcze w Walentynki. Czy mogłoby być coś bardziej romantycznego? Nie sądzę.
- Dobrze. – Nie miała z tym problemu. – Korzystałaś w ogóle już z tego hydromasażu w tej wannie? Ja nie miałam okazji. – Miała tyle zajebistych rzeczy w tym domu, a nie miała jeszcze okazji z nich skorzystać. Właściwie to jedyne z czego regularnie korzystała to patelnia do naleśników, gofrownica i basen. No i pomijam takie rzeczy jak łózko czy schody, co nie.
- Możemy zajechać do Versace. – Pokiwała głową. – Jest bliżej centrum, ale to nie problem. Dzisiaj jest nasz dzień. – Uśmiechnęła się szeroko i szturchnęła Luńcię. – Kupimy sobie szlafroki na Walentynki. W ramach prezentu. I żeby godnie się reprezentowały w naszym idealnym Barbie House. – Uśmiechnęła się i objęła Lunę ramieniem i ucałowała ją w skroń. – To gdzie teraz, szef? – Oglądała jeden sezon The Bear i wiedziała jak się zwracać do szefa kuchni. Poza tym Luna była też szefem jej serca, co nie.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
To by nie było nic dziwnego, ani nic złego. Ważne, że teraz się przyjaźniły, chociaz Luna to czasem, by to nawet mogła nazwać nieco inaczej. One miały obsesje na swoim punkcie i według Dashwood nie było to nic złego. Była przeszczęśliwa, że w jej życiu pojawiła się taka kobieta z dłońmi jak pokrywy od śmietników i z krótkimi paznokciami, która znałaby każdy jej sekret. Teraz serio, nie ukrywała przed nią niczego. Od kiedy powiedziała jej o swoim ojcu, nie miała nawet malutkiej tajemnicy przed Zimmerman i czuła się z tym świetnie. Nawet przez myśl, by jej nie przeszło, że Gaia mogłaby tego w jakikolwiek spósb użyć przeciwko niej, ufała jej bezgranicznie i oddałaby swoje życie w jej ręce, bo wiedziała, że nie zrobiłaby jej krzywdy. Przynajmniej nie świadomie.
- Najss... – mruknęła i obejrzała się żeby zobaczyć Mati po raz pierwszy. – Ładna jest, nic dziwnego, że się w niej kocha – teraz te problemy Bruna nabierały większego sensu. W sumie nie wiedziała jaki ten człowiek ma gust, więc teraz już mogła sobie wyobrazić mniej więcej. – Nie powiem mu nic. – Niestety i powiem to ze smutkiem, bo znowu potyram biednego Brunia, ale gdyby Luna miała wybierać między Brunem, z którym kupowała sobie kurtki, a Gaią, która była jej drugą, lepszą połowąc, to nie miała w ogóle wyboru.
- Będę wiedziała, możesz mi zaufać. W sumie mogę to nawet ugotować. – Nie było problemu. W końcu nie za wiele tam trzeba było rzeczy zrobić. – A Ty pokroisz sery – wymyśliły sobie coś bardzi prostego do jedzenia i w sumie dobrze. Nie było co kombinować, miały się najeść i przy okazji wspólnie spędzić miło czas, a gdyby zrobiły coś co im nie wyjdzie to później, by się wkurwiały, że nie mają co jeść, a się narobiły. Chociaż jak tak teraz o tym Luna pomyślała to zrobiła się nie dość, że głodna, to jeszcze z ochotą na jakąś dobra rybę. Nie. Już trudno. Zostaje spaghetti. Będa się mogły wspólnie karmić, albo być jak w zakochanym kundlu. Kiedyś będą musiały sie umówić na coś bardziej skomplikowanego, ale nie w walentynki, w końcu to miało być miłe święto.
- Racja... muszę Ci się do czegoś przyznać – powiedziała i spojrzała na nią swoimi wielkimi oczami Bambi, gdzie było widac, że coś przeskrobała. – Wypiłam Twoje mleko czekoladowe. Zostawiłam karton żebyś sie nie zorientowała zanim odkupię... więc pójdziemy kupić też to. – Mimo tego, że miały pewnie zasadę co moje to Twoje, to jednak Luńcia nie chciała tak chamsko Gai wypijać niczego, ale po prostu... miała taką wielką ochotę. Pewnie była przed okresem. – No i dobra, kup – rzuciła śmiejąc się, bo to brzmiało dziwnie, prawie jakby było jakimś tekstem piosenki. Była gotowa to zrobić, chociaż zakładała, że nic takiego się nigdy nie wydarzy. Naiwna.
- Nie, nie miałam jeszcze okazji. Jakoś mi zawsze szkoda czasu – wzruszyła ramionami. Tak jakoś wychodziło samo. – Możemy spróbowac skoro mamy sobie zrobić realksujący wieczór – jak dla niej nie było problemu. Miała ochotę na to żeby dzisiaj naprawdę się odprężyć. Obejrzeć coś, zjeść, napić się wina, a później mogła wylegiwać się w wannie. Odrobina lenistwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
- Dobra, zróbmy tak – pokiwała głową, bo bardzo jej ten pomysł przypadł do gustu. – Zawsze chciałam mieć z kimś pasujące szlafroki, cieszę się, że będę je miec z Tobą – powiedziała układając sobie dłoń na sercu i usmiechając się do przyjaciółki, a gdy Gaia ją objęła i ucałowała to tylko zachichotała jak to miała w zwyczaju. – Hmm... to chodźmy na te sery, musimy i tak wziąć jeszcze parmezan, no a później na warzywa po papryczki i pietruszkę – ustaliła im plan podróży na następne kilka minut. – Może obejrzymy sobie film? Mówiłaś, że nigdy nie widziałaś Asterixa i Obelixa więc dzisiaj to jest idealny moment – znała Gaie i wiedziała, że nie jest największą kinomaniaczką, ale była przekonana, że tym razem skupi się na filmie, a nie na całowaniu. Chociaż... czy Lunie, by to przeszkadzało? No nie. W końcu Gaia była jej walentynką i kochała ją szczerze. – To jakie sery bierzemy? Bree? Camembert? Który brzmi seksi? – Zapytała biąrąc do rak dwa opakowania różnych serów i trzymała je tak żeby Gaia zdecydowała, który jest bardziej odpowiedni na Walentynki. A może oba? Dlaczego nie oba?
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Pokiwała głową patrząc na Mathildę w oddali. Tak, Gaia również uważała, że Mathilda jest prześliczna. Gdyby nie to, że była dotknięta przez jej brata, to sama by się nią zainteresowała. Wyznawała jednak Zimmermanowe wartości, że Zimmermanowie nie dzielą się swoimi partnerami. Wiadomo, że ciężko było tego przypilnować w tak małym mieście, zwłaszcza, że Zimmermanowie byli bardzo atrakcyjnymi partiami. Mimo wszystko udawało im się nie dzielić partnerów. Dzięki bogu. Gaia uśmiechnęła się słysząc, że Luna niczego nie powie Brunowi. Wiedziała, że mogła jej zaufać. A gdyby się dowiedziała, że Luna miałaby wątpliwości czy wybrać Gaię czy Bruna to sorry, ale nie mogłyby się już nazywać przyjaciółkami. Gaia kochała Bruna baaardzo mocno, ale Luna była jej psiapsią. Nie jej brata. Bruno niech sobie znajdzie swoją psiapsię. Tam gdzie mieszkała Luna przed adopcją pewnie jeszcze jakieś są do zebrania. Ok, trochę chamsko, ale trudno.
- Nie no. Miałyśmy to zrobić razem. Chcę pomagać. Chcę patrzeć jak gotujesz makaron i mnie pytasz gdzie jest patelnia, a ja mówię, że w półce nad piekarnikiem. – Pacnęła się w czoło, bo już zaspojlerowała Lunie gdzie jest patelnia. Nici z jej romantycznego wieczoru z Luną. – Skoro ufasz mi z nożem. – Zażartowała, ale spoko. Posieka te sery udając, że gra w tą grę Ninja Fruit czy coś takiego.
Zatrzymała się i z lekkim przerażeniem spojrzała na Lunę. Bała się wyznania w stylu „widuję się z innymi przyjaciółkami za twoimi plecami”, co byłoby absurdalne, bo Gaia oczywiście coś takiego robiła. Tylko, że już wiemy, że Gaia jest najgorsza, więc wiadomo, że u niej to wyjebałoby skalę obrzydliwości. – Jezu. Wariatko. – Pacnęła lekko Lunę. – Już myślałam, że mnie zdradzasz. – Przewróciła oczami. – Dobrze wiesz, że to co moje jest twoje. Ten cały dom jest twój. – No bo to nie był Barbie House Gai. Bez Luny to nawet nie mógłby być Barbie House. Barbie House istniał tylko jak Luna tam była i to już zostało wyryte w kamieniu. Dosłownie. Gaia raz się tak zjarała sama ze sobą, że w kamieniu na ogrodzie wyryła jakiś napis, że „ta pusia należy do Lunusia” czy coś w ten deseń. Nie mogła wymyślić lepszego rymu i wyszło jak wyszło.
Spojrzała na Dashwood poważnie. – Kupię. Ale wiedz, że jak kupie ci te korale, to je ubierzesz. Dla mnie. A później je z ciebie zjem. – Oznajmiła. Gaia kochała słodycze, więc naturalnie, że byłaby pierwszą osobą do tego, żeby ojebać takie korale z lunciowej szyi.
- Dobra. To użyjemy razem wanny z hydromasażem i kupimy sobie matching szlafroki od Versace. – Z Luną to Gaia by sobie kupiła nawet tandetne, tanie szlafroki z Coles z napisami na plecach „Mr.” i „Mrs.”. Z Luną to w sumie nawet ten taki foliowy płaszcz przeciwdeszczowy mogłaby traktować jako najlepszy na świecie szlafrok. Skoro jednak były piękne, młode i bogate, to mogły sobie pozwolić na szlafroki od Versace. Kto im zabroni? Chyba tylko rodzice jak odetną ich od kont, ale to się nie wydarzy.
- Dobra. – Ona to mogła się tylko zgodzić z tym co Luna mówiła, bo jednak nie pamiętała już co miały kupić do tego jedzenia. Ale jak wybudzisz ją w środku nocy i zapytasz o gofry to wymieni kilka ulubionych przepisów bez otwierania oczu. – Musisz Luna wiedzieć, że ja tak mówię dosłownie o każdym filmie. – Jak ktoś ją pyta „A oglądałaś może…” to Gaia od razu odpowiada „nie”, bo ona nic nie oglądała. Dla niej filmy to świetna wymówka, żeby się z kimś całować. Druga osoba nawet może sobie oglądać film. Gaia? Gaia ma inne rzeczy na głowie niż interesowanie się fabułą. Ale mówi tak tylko dlatego, że jeszcze nie wie, że w tym filmie gra Monica Bellucci.
- Camembert brzmi seksowniej, ale powinnyśmy wziąć oba. W końcu to dwa różne ser. – No i zabrała Lunie z rąk te sery i wrzuciła je do koszyka. Tęsknie jeszcze spojrzała w stronę półek, gdzie był jej ulubiony ser, o pięknym kształcie, którego ja nie mogę dostać w Aldim. Przypomniało jej się też ostatnie spotkanie z Zoey przy serach. Ahhh, #memories. – A ten? – Podniosła zielony ser, który nie był spleśniały. Był po prostu z pesto.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Luna na przykład nie chciałaby dotykać Bruna, Bjorna czy nowego Zimmermana, który nam się zrobi, ale nie dlatego, że ich uważała za jakiś okropnych czy niegodnych jej towarzystwa. Nie. Lubiła ich. Z Brunem nawet zamawiała kurtki, ale po prostu to byli bracia Gai. A Luna nie była taka jak niektóre złośliwe przyjaciółki Gai (Cece), że chciałaby się umawiać czy uprawiać seks z jakimś z jej braci. Ona była normalna. Jeżeli już miałaby z kimś uprawiać seks to z Gaią, wiadomo.
- Dobrze, to w takim razie będę wyciągać makaron i dmuchać, a Cię prosić żebyś sprawdziła czy już jest al dente - nie wiem w mojej głowie to jest jakiś super seksi obrazek, jak dwie ładne laski sobie stoją i robią takie rzeczy. No sorry, a że moja głowa to trochę też głowa Luny, to w takim razie ona też tak myśli. - Gaia, ufam Ci ze wszystkim. Nawet z widelcem - mruknęła i pocałowała ją w policzek, do czego musiała niestety stanąć na palcach, bo była małym krasnalem, a małe krasne już tak miały, że nie dosięgały do policzków swoich bratnich dusz jak nie stanęły na palcach.
Luna Dashwood nigdy w życiu nie wpadłaby na pomysł zdradzania Gai, bo to byłoby niemożliwe. Ona, by chyba umarła gdyby miała mieć inną najlepszą przyjaciółkę. To w ogóle było nie do pomyślenia, przeciez nie można mieć dwóch najlepszych przyjaciółek. Chociaż nie, mogłaby mieć najlepszą przyjaciółkę, która nie byłaby Gaią, bo przecież Gaia była czymś dużo więcej. Była jej bratnią duszą, drugą połówką, słońcem, które rozganiało chmury. - Ojjj no weź, nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła - palnęła ją w ramię. - Taaaak wiem, ale Ty lubisz te swoje mleka, a ja Ci je tak chamsko wypiłam. - Skrzywiła się, bo czuła to zażenowanie własną osobą jedna. No niestety. Mam nadzieję, że Luna kiedyś znajdzie ten kamień, gdzie jest to wyryte, bo to byłoby coś niesamowicie pięknego. Posadziłabym tam róże obok tego.
Luna naiwnie sądziła, że Gaia ją teraz podpuszcza, ale też czy miałaby coś przeciwko temu, żeby Gaia jadła z niej cokolwiek? Oczywiście, że nie. Mogłyby nawet z siebie jeść to spaghetti, żeby talerzy nie brudzić. - No i dobra, niech będzie. Zgadzam się. - Uśmiechnęła się do przyjaciółki wesoło, sądząc, że to durne żarty. W końcu one bardzo czesto gadały sobie coś takiego, a później do niczego nie dochodziło.
- Zajebiście, jezu juz się czuję rozluźniona na samą myśl - nie mogła się doczekać wylegiwania się w wannie. - Musimy wybrać jakąś dobrą playliste, widziałam ostatnio na Sporify taką jedną "Steamy", to pewnie akurat na gorącą kąpiel - no tak brzmiało, przecież nie sprawdzała jakie tam są piosenki. Na bank chodziło o gorącą kąpiel, albo prysznic. Była pewna, że tam są jakieś piosenki które dobre są do karaoke pod prysznicem.
Luna spojrzała na Gaie z wyrazem twarzy mówiącym o tym, że Gaia chyba zapomniała z kim rozmawia. - Tak wiem, ale na oglądanie Gwiezdnych Wojen czy Władcy Pierścieni Cię nie będę namawiać, bo są za długie i na bank nic z tego nie wyjdzie - pewnie Gaia by zasnęła jakby nie miała z kim się całować, albo zadzwoniłaby po Erica żeby do nich wpadł na film żeby mogła się z nim przelizać, a później on by poszedł, bo szedłby i tak na swoją randkę walentynkową. A Luna, by im kibicowała oglądając jednocześnie film. - Ale jestem pewna, że ten akurat Cię wciągnie - w końcu od pierwszej chwili była tam Monica.
- Okej, bierzemy dwa - kiwnęła głową, a później podeszła bliżej Gai i wyszeptała jej do ucha - Camembert... - chciała sprawdzić, czy to rzeczywiście brzmi tak seksi, a jeżeli Emma Mackey i to ta prawdziwa, a nie z RDR, umie mówić po francusku to Luna też umie, więc pewnie oczywiście, że brzmiało to seksi. Sorry not fucking sorry. - A weźmy, najwyżej będzie na później. Wiesz co, weźmy po prostu po jednym z tych najdziwniejszych i zobaczymy czy będą dobre - zaproponowała, bo mogą sobie zaszaleć. Przecież to nie tak, że ich nie stać, a jak będą niedobre to Luna zaniesie ojcu. Powiedzmy, że tam powybierały te sery i poszły kupować dalej. Na warzywach też nie były jakoś super długo. Wzięły to co trzeba było wziąć, pewnie jeszcze dorzuciły jakieś winogrona i cytrusy. Reszta zakupów też zeszła im sprawnie, zapłaciły i pojechały do Versace, gdzie kupiły sobie zajebiście drogie szlafroki.
Zaczynało się już powoli ściemniać, gdy dojechały do Lorne i wypakowały wszystkie swoje rzeczy. - To co wskakujemy w szlafroki i zabieramy się za kolacje? - Zapytała wyciągając z reklamówki kilka zakupów i odkładając je na ich miejsce przeznaczenia czyli pewnie do lodówki. - No i możemy juz otworzyć jedną buteleczkę - poruszała brwiami, bo teraz to strasznie jej się chciało pić, mogłaby się napić wody, ale skoro miały wino...
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Jakby wyszło coś tak dziwnego, jak to, że Luna przespała się, z którymś z braci Zimmermanów, to Gaia nie tylko by umarła. Nie, nie. Trzask pęknięcia jej dupy słychać by było na całej planecie. Jej krzyk rozbudziłby zmarłych. Dopiero wtedy mogłaby umrzeć. Jak Padme (skoro o niej wspominamy) na złamane serce. Serce złamane, bo Luna uznała, że odda się jakiemuś innemu Zimmermanowi, a nie Gai. Obrzydliwe. Bez obrazy dla Zimmermanów.
- Podobno trzeba rzucić na lodówkę i wtedy będziesz wiedziała czy jest ugotowany czy nie. – Widziała kiedyś, że było to modne w Internecie. Nie wiedziała jednak czy była to prawda. – Ale może lepiej wołaj mnie i ja będę próbować. Szkoda brudzić kuchnię. – Ona na pewno by tego nie posprzątała, a nie pamiętała, w które dni tygodnia przychodzą ludzie zajmujący się sprzątaniem ich domku.
- Oczywiście, że lubię moje czekoladowe mleko. – Ona lubiła wszystko co jest słodkie. Cukierki, mleko bez laktozy, czekoladę, Lunę, hehe, wink wink. – Ale ciebie kocham, więc naturalnie, że będę się z tobą dzielić mlekiem. – Dobrze, że Gaia nie miała zielonego pojęcia o tym jak działa bycie matką, bo jeszcze zaserwowałaby tutaj tak okropny żart, że zostałabym poproszona o dezaktywację, bo nikt nie powinien czytać takich rzeczy. – Jak coś kupuje do tego domu to jest to dla nas. Nie tylko dla mnie. Tylko jak kupuję karmę dla kotów, to wiedz, że to jest dla nich i nie podjadaj. – Wycelowała w nią palec żartując sobie. Wiedziała, że Luna nie podjadała kotom karmy. Nie wiedziała jednak co jadła jak była biedna, a wiadomo, że stare nawyki ciężko umierają czy coś tam. Nienawidzę siebie.
- Super. I pamiętaj Luna. Zgodziłaś się na to. – Znowu wycelowała w nią palec. – Nie chcę cię do niczego zmuszać, ale jesteś mi to winna za Szwajcarię. – Co prawda to Gaia powinna być winna Lunie, ale to będzie taka przyjemność, że obie na tym skorzystają. Nie ma co się tutaj przekrzykiwać i wypominać kto miał rację, a kto jej nie miał. Było minęło.
Ucieszyła się z tej playlisty, bo Gaia jakby miała coś wybrać to by pewnie słuchały, albo tego jak Toad śpiewa znane przeboje swoim popierdolonym głosem, albo jakieś Smerfne Hity, albo Olivię Rodrigo. Z naturalnych przyczyn nie mogę tutaj wymienić DL, bo w tym świecie ona nie istnieje. Przykro mi, że jest taki świat, ale tak musiało być.
- No to jest tak długie, że same słuchanie nazw tego sprawiło, że zaczęłam marzyć o śnie.- Nawet teatralnie ziewnęła, bo to brzmiało jak filmy dla kujonów, którzy nie są zainteresowani widywaniem się z innymi ludźmi. Pewnie jakby miała z kimś to oglądać to nawet całowanie nie byłoby możliwe, bo dostawałaby co chwile jakieś ciekawostki o rasach ostatnich lesbijek z Gwiezdnych Wojen, które jak się popalcują z innymi lesbijkami to będą w stanie uratować galaktykę. Dobra. W sumie to akurat Gaia by obejrzała ze szczerym zainteresowaniem! – Ufam ci.- Poddała się, bo nic innego jej nie pozostało.
No i rzeczywiście nakupowały najdziwniejszych serów i zrobiły zakupy i udało im się dostać wszystko co miały. Łącznie z tymi cukierkowymi koralami, naszyjnikami i zegarkami. Gaia oczywiście wzięła niezliczoną ilość tych rzeczy. Lunie próbowała wmówić, że chodzi o smak tych słodyczy, ale tak naprawdę chodziło tylko i wyłącznie o to, że chciałaby je zjeść z Luny wielokrotnie.
- Przebieramy się! – Oznajmiła i wyjęła szlafroki z torby Versace i jeden podała Lunie, a drugi narzuciła od razu na siebie. Szybciutko pozbyła się swojej sukienki i nawet nie zaświeciła na sekundę cycami czy sutami. Poprawiła pasek zawiązując go nieco mocniej i stanęła przed Luną rozkładając ramiona. – Jest idealny, nie? – Zaprezentowała się, ale to na Lunę nie mogła się napatrzeć. Prześliczna. Promyk słońca, który się pojawiał w pierwszy wiosenny dzień, po długiej, zbyt długiej i okropnej zimie. Ciepło jakie ogarnęło Gaię na widok Luny w szlafroku było uczuciem, którego nie mogła porównać do tego co czuła kiedykolwiek przez całe swoje życie. Czysta miłość, którą można było zaznać tylko raz. Taka, która zdarzała się raz na kilka set lat. I tym razem trafiło na Gaię. Była prawdziwą szczęściarą mogąc poczuć coś takiego.
- Idę otworzyć wino. – Postanowiła nieco ochrypłym, ale rozmarzonym głosem. Nadal nie mogła uwierzyć w to co widziała. Wzięła swoją sukienkę i sukienkę Luny i wrzuciła je do tej torby po szlafrokach. Rano się to ogarnie. Teraz czas na jedzenie i wino. Wyjęła wszystkie butelki z torby, jedną postawiła na blat, a resztę schowała do lodówki z winami. Przy okazji wyrzuciła pusty karton po mleku czekoladowym. Otworzyła winko, wyjęła dwa kieliszki, ale jeszcze nie polała. Pozwoliła, żeby wino chwilę sobie popracowało z tlenem. – To kroję sery. – Oznajmiła i wyjęła deskę, nóż, jakąś paterę i wzięła reklamówkę z zakupami, gdzie były te wszystkie sery. Zaczęła je ogarniać.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Nie będzie rzucać makaronem o lodówkę. Nie jest powalona, żeby tak marnować jedzenie. Luna była nauczona szacunku do żarcia. Dlatego wolała żeby Gaia spróbowała, poza tym w jej głowie, to było romantyczne i seksowne, a w końcu dzisiaj miały walentyki więc mogły sobie zaszaleć. – Owwww – powiedziała z uśmiechem. – Ja Ciebie też, ale nie mam ulubionego mleka, którym mogę się dzielić, bo owsianego nie lubisz... ale jakbyś chciała to zapraszam – mogła za to brać jej inne rzeczy. No, bo czemu nie? Przecież sobie pójdzie i kupi jak coś się jej skończy. Teraz mogła korzystać z większej wolności więc nawet smaotne wyjście do sklepu było dla niej wielkim przeżyciem.
Zaśmiała się głośno, bo teraz to tym bardziej myślała, że Gaia sobie z niej żartuje, przecież nic jej nie była winna za Szwajcarie. To ona została porzucona na rzecz szwedzkich modelek. Najwyraźniej Gaia ma słabość do Szwedek. Najpierw Zoey, niedługo Cece (spoiler). Kto jeszcze? Aleksander Skarsgard, żeby już całkiem porzuciła mężczyzn? Eric byłby niepocieszony. No i może nie myślała, że Gaia mówi to na poważnie, ale też przecież nie będzie protestowac jak to się jednak wydarzy, nawet nie jednak tylko po prostu jak to się wydarzy (spoiler).
- Jasne, jasne... o śnie... na bank – Gaia chodziła na filmy żeby się z ludźmi całować i nawet Luna to wiedziała, chociaż nie wiem czemu nawet, skoro znała ją lepiej niż samą siebie. Tym razem jednak była pewna, że Gaia się pochamuje, głownie dlatego, że przecież oglądałyby to we dwie, więc nie miałaby kogo całować. Not true (spoiler). – Obraziłabym się gdybyś mi nie ufała – ale też nie na długo, bo Luna się nie potrafiła na długo na Zimmerman obrażać. Nawet jakby chciała.
Gdy wróciły do domu to oczywiście Luna, jak każda normalna kobieta marzyła o tym, żeby ściągnąć stanik. Na tym jej zalezało więc oczywiście jak miała możliwość przebrać się w szlafrok to, to zrobiła, ale żeby nie było. Jak się rozbierała to odwrociła się do Gai plecami, bo jednak no... krępowała sie trochę, szczególnie, że ściągała stanik. No, ale później już pokazała się Gai w nowym szlafroczku. – Tak, wyglądamy tak drogo jak i on – no, bo na bank to jakieś grube tysiące na to wydały, ale kto, by to liczył!? Luna nawet się przejrzała w lustrze, bo pewnie miały tu jakies lustro gdzieś w okolicy i mogła stwierdzić, że wygląda rzeczywiście ładnie. Nie może jakos wybitnie, ale ładnie. Ona była bardziej krytyczna względem siebie niż jej najlepsza przyjaciółka. – Okej, to ja nastawie wodę na makaron – bo przecież to jest najdłuższa rzecz w przyrządzaniu tego jedzenia. Makaron. Podeszła więc do szafki, ale musiała chwilę poszukać, w której są garnki, bo nie używały ich zbyt często i po prostu jakoś nie pamiętała. Wyjęła ten, który wydał się jej być najbardziej odpowiedni i nastawiła wodę. Wyjęła też drewnianą tackę żeby pokroić paprykę chilli, pietruszkę i obrać czosnek. Co zajęło jej pewnie minutę, może 2. Także jak to zrobiła to podeszła do Gai i staneła za jej plecami i objęła ją od tyłu, gdy ta kroiła te sery. – Chyba już jestem głodna – mruknęła cicho i wyciągneła rękę, żeby ukraść jeden z kawałków sera, który Gaia właśnie pokroiła.

gaia zimmerman
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
To żadne marnowanie! Można przecież ten makaron bez problemu odkleić i zjeść, albo wrzucić z powrotem do garnka. A przecież wiadomo, że one miały tutaj wszystko czyściutkie, bo przychodziły panie i sprzątały. Gaia nawet nie wiedziała kiedy. Równie dobrze mogła mieć skrzaty domowe.
- Bananowe jest też dobrze. Czasami truskawkowe. I czasami waniliowe. Ale to trzeba mieć na nie ochotę. A takie czekoladowe? Zawsze powinno być w domu. – Gaia to lubiła sobie zrobić na śniadanie naleśniki na słodko, albo gofry na słodko i jeszcze zapić to wszystko mlekiem czekoladowym. Czy była później zasłodzona i senna? Tak. Czy zmieni swoje nawyki żywieniowe? Absolutnie nie. Nie będzie marnować jednego życia na niejedzenie słodkości. Bez przesady.
Rozłożyła ramiona. No co ma zrobić, że nie jest w stanie zainteresować się czymś na dłużej. A już na pewno nie filmem, który trwa pewnie z dziesięć godzin. Nawet nie była w stanie sobie wyobrazić ile może trwać film. Shrek był krótki, bo był śmieszny i był też animowany. Gaia wyobrażała sobie, że filmy są kręcone w czasie rzeczywistym i nie ma żadnych przeskoków między scenami czy coś. Nie wiem. Po prostu wolała poczytać książkę niż obejrzeć film. Jestem w szoku, że ta dziewczyna czasami grała w gry komputerowe.
Nie myślała o tym, że będzie się całowała z Luną na filmie, bo jednak… no dziwnie. Bez przesady! – No nie mam nawet za bardzo wyboru. Chodzą ploty, że ten kto ma w ręku pilota ma też władzę w domu, a ja to nawet niespecjalnie wiem, gdzie jest pilot. – Może od tego powinny zacząć dzisiejszy poranek. Od znalezienia pilota do telewizora, bo pewnie Gaia była wybredna jak ja i nie będzie niczego oglądała na laptopie jak jakaś frajerka, której nie stać na gigantyczny telewizor.
- Myślę, że wyglądamy jednak trochę drożej. – Zaproponowała, bo ona na przykład wierzyła, że wyglądały jak bezcenne eksponaty, które mogą sobie wylicytować tylko najbogatsi. Gdyby Gaia mogła to by pewnie dała się pod licytację, żeby sobie połechtać ego hajsem jaki ktoś by za nią dał. Gorzej jakby poszła na polskim ryneczku za 30zł jako towar używany. No, ale chuj tam. Kroiła te sery i nawet nie wymyślała i nie bawiła się w żadnego ninja bazując na grze Ninja Fruit. Starała się być staranna i dokładna, żeby nie pociąć sobie paznokci i palców. Wiedziała, że te akurat jeszcze jej się przydadzą. Palce do dłubania w nosie, a paznokcie do zdrapywania etykiet ze swoimi danymi z paczek. Nie wiem do czego innego.
- Wow, Luna. Ostrożnie. Jeszcze pomyślę, że na mnie lecisz, albo że w ogóle już jesteśmy małżeństwem. – Te Walentynki to na pewno spędzały jak małżeństwo. Żartuje. Każde normalne małżeństwo chciałoby spędzać takie Walentynki jak one. Niestety małżeństwa, zwłaszcza te heteroseksualne były beznadziejne, bo po prostu mężczyźni byli beznadziejni. Hetero laski w sumie też. – No pięknie. To ja tutaj się wstrzymuje i haruję na pusty żołądek, a ty podjadasz. – Zażartowała chociaż rzeczywiście nie podjadała. Ale jak już Luna wzięła kawałek to ona też. Wzięła nawet ten sam ser, żeby nie były stratne. Podokrajała coś tam jeszcze i ułożyła na tej paterze i nawet jej się udało. Może miała zmysł artystyczny. Może nie była aż tak wielkim beztalenciem za jakie się miała. – Dobra. Puszczaj mnie, musze umyć owoce, bo nie wiadomo co za brzydale i brudasy macały je w sklepie przed nami. – Idąc do owoców posłała jeszcze Lunie uśmiech i zaczęła myć te winogrona, pewnie nawet dała troszkę octu, żeby pozbyć się wszystkich robaków. Chociaż naprawdę wątpię, żeby ona wiedziała, gdzie w tym domu jest ocet. Więc umyła pod wodą. Nie myła jednak każdego winogronka, bo nie miała niestety na to czasu. Pewnie miała, ale jej się nie chciało. Poukładała też te owoce na tą paterę i poszła z tym do jednego z trzech pokoi z telewizorami, które miały. Uznała, że nie będą oglądać w salonie dziennym, bo tam TV jest jednak za małe. Lepiej będzie oglądać na największym jaki był. Postawiła paterę na stoliku i przysunęła stolik trochę bliżej kanapy, żeby nie musiały się nachylać i żeby ewentualnie miały gdzie sobie położyć nogi. Klasyk.
Wróciła szybciutko do Luny, polała im już tego wina do kieliszków i z butelką i sztućcami pobiegła z powrotem do pokoju z telewizorem i znowu wróciła do Luny. Nabiega się dziewczyna jak nigdy. Wzięła kieliszki i jeden podała psiapsi. – Za najlepsze Walentynki jakie miałyśmy, ale niech każde następne będą lepsze. No i może żebyśmy spędzały je jednak osobno. – Uśmiechnęła się trochę smutno, ale z dobrych źródeł wiedziała, że Luna niedługo będzie się bawić zajebiście na randce z kimś innym. Wzniosła toaścik i upiła łyka wina. – O kurde. Zadziwiająco dobre. – Pokiwała głową chociaż smakowało obrzydliwie jak każde wino (oprócz pomarańczowego z Sevilli).
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
- Dobrze, to kupimy kilka. Mamy dużo miejsca - cała szafka na wina, no teraz to już nie cała skoro mają kilka butelek alkoholu w koszyku. Wciąż pewnie znajdzie się miejsce na kilka butelek mleka. Luna pewnie jeszcze wzięła dla siebie mleko owsiane, żeby miała z czym pić kawusie z rana.
- To Twój dom, Twój telewizor i Twój pilot więc zdecydowanie Ty masz władzę, ja mam jedynie zdolności perswazji - chociaż Gaia jako prawnik pewnie uczyła się takich samych technik na studiach. Ciekawe co, by było gdyby kiedyś spotkały się w sądzie po przeciwnych stronach. Może zamiast rzeczywiście pracować to zaczęłyby ze sobą plotkować o tym, że sędzia wygląda nieatrakcyjnie w tym specjalnym, sędziowskim wdzianku i peruce. Długo, by nie popracowały.
- Za dziesięć lat może będziemy - wzruszyła ramionami, bo ona sądziła dalej, że to nie byłby najgłupszy pomysł. Przynajmniej nie byłyby samotne i mogłyby się zestarzeć w nie takim znowu najgorszym towarzystwie. - Psieplasiam - mruknęła, ale i tak wzięła sobie jeszcze jeden kawałek sera, bo naprawdę była głodna, co trzeba docenić, bo moja postacie jednak zazwyczaj nie są głodne, więc to taka miła odmiana. - Tak jest, szef - powiedziała zabierając od niej swoje ręce i poszła sprawdzić czy woda się już zagotowała, a jak się okazało, że tak to wrzuciła makaron do środka. Zabrała sie też za przygotowanie reszty posiłku. Wyciągnęła patelnię, na którą wlała oliwę i wrzuciła czosnek. Delikatnie ten czosnek przesuwała drewnianą szpatułką nucąc sobie coś pod nosem. W międzyczasie wróciła Gaia więc wzięła od niej lampkę wina i uśmiechnęła się na jej toast. - Za Walentynki - zawtórowała jej i napiła się wina. - Całkiem niezłe - dodała odkładają lampkę na blat, żeby wrócić na spokojnie do przyrządzania dania. Dorzuciła na patelnie papryczkę chili i pilnowała żeby nic się tam nie przypaliło. - To idź już włącz, ja zaraz przyniosę jedzenie - całe szczęście robiło sie to bardzo szybko więc nie musiały spędzać w kuchni dużo czasu. Gdy makaron się ugotował to Luna go odcedziła i dodała na patelnie, żeby wymieszał się razem z sosem. Później nałożyła to do głębokich talerzy, posypała sporą ilością tartego parmezanu i natką pietruszki. Nawet jeszcze to udekorowała przekrojonymi na ćwiartki pomidorkami koktajlowymi, które też chwilę podtrzymała na patelni, żeby się nieco przypiekły. Z zestawem obiadowym poszła do Gai i podała jej naczynie z jedzeniem. Swoje odłożyła na bok żeby wrócić jeszcze do kuchni po jej własną porcje wina. - No to włączaj - powiedziała, gdy już się rozgościła na kanapie i zaczęła jeść makaron, który od czasu do czasu popijała winem, bo jednak było to dość ostre.
- Mogłabym być Monicą Belluci jak dorosnę - powiedziała przy kolejnej scenie, w której pokazała sie ta przepiękna kobieta. Luna już zjadła makaron i teraz próbowała różnych serów, ale zapominała o jedzeniu, gdy na ekranie pojawiała się pani Monica. Luna była przecież w połowie Portugalką więc to też gorąca, latynoska krew. Może bardziej, by się ujawniła, gdyby zamiast z Dashwoodem zamieszkała z dziadkami.

gaia zimmerman
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
ODPOWIEDZ