kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się, bo no cóż… tak właśnie było! Jego ukochana północ była pępkiem świata, ale tylko jego świata. Nie chciała, żeby dostał depresji, ale na szczęście mu tu nie groziło. A tak było! No kurde… tak było – Zawsze uważałam, że jest dużo ponad to… człowiek z Północy, phi. – miał do zaoferowania światu i jej dużo, dużo więcej. Mógł być człowiekiem z północy, ale nie był tylko człowiekiem z północy. Więc wcale nie lubiła jak używał tej wymówki, ale chyba do niej przywykła. Po prostu – Prawda… nigdy nie pytałam. – przyznała mu rację, uśmiechając się pod nosem – Ale przypominam, że już pierwszego dnia poprawiałeś mnie jak to się wymawia. Levioooosa, a nie Leviosaaaa – przedrzeźniała go dokładnie tak, jak przedrzeźniała go pierwszego dnia ich znajomości i wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – I wiesz z czego to wynika? Że nie zapytałam? – to akurat było dość łatwe do odgadnięcia. Przynajmniej z perspektywy czasu jak już ją znał i wiedział jaką miała przeszłość – Że korzenie nie mają dla mnie większego znaczenia… twoi przodkowie, czy oni byli z Włoch, czy ktoś się pomylił w urzędzie przy wpisywaniu nazwiska? To nic nie zmienia. Bo pokochałam ciebie, a nie twoje nazwisko. – wzruszyła bezradnie ramionami, ale tka własnie było. Przy okazji też rozejrzała się kontrolnie, gdy wspomniał o tych krokodylach, bo był okropny. O K R O P N Y. Dlaczego musiał ją straszyć? Dlaczego obrzydzał jej ocean tymi wszystkimi stworzeniami, które przy nim żyły? Zupełnie bez sensu. Zresztą myślała, że krokodyle wolą raczej stojącą wodę, a nie ocean, ale co ona tam wiedziała… znała się na tym jak zeszłorocznym śniegu. Australijskim śniegu – James. Ale to było tak dawno i tak krótko, że nie ma najmniejszego znaczenia. – wzruszyła lekko ramieniem – Ale teraz musisz już powiedzieć skąd to nietypowe dla Północy nazwisko, Trevisano. Sam już zacząłeś temat! – wytknęła go paluchem i wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu, teraz już musiał powiedzieć, nie było odwrotu.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Korzenie nie miały dla niej żadnego znaczenia i pokochała jego, a nie nazwisko, które nosił. Zmrużył oczy i zrobił minę. Minę sceptyka, powątpiewacza i niedowiarka. Bo bujać to my, ale nie nas, co Trevisano? Za to rozpogodził się szybko, kiedy Elise przyznała mu się do nazwiska jakie nosili jej biologiczni rodzice i jakie, przez naturalną kolej rzeczy, nosiła też ona. Przez jedną krótką i nic nie znaczącą chwilę. – James… – powtórzył cicho, uśmiechając się pod nosem z wyraźną satysfakcją. Bo to z niej wyciągnął! Bo był prawdopodobnie jedną z bardzo niewielu osób, które o tym wiedziały i którym ona o tym powiedziała. Lubił czuć się wyjątkowo. Lubił, kiedy ona sprawiała, że czuł się wyjątkowo. – Elise James… Elise James Debenham Trevisano. Ładne combo. – skwitował przekornie i zrobił kilka leniwych kroków brzegiem. W końcu przyszli tu spacerować, a nie spalać słońcem czoła. – W ogóle ci nie wierzę, że moje nazwisko nie miało znaczenia. Usłyszałaś „doktor Trevisano” i oczy ci się zapaliły, jak dwie świąteczne lampki. Bo pewnie Włoch, bo pewnie z temperamentem południowca, bo pewnie namiętny i umie robić dobry makaron. Nie ściemniaj, tak było, Debenham! – szczerzył kły i wytykał żonie TO WSZYSTKO w mocno żartobliwym i zaczepnym tonie. Tak naprawdę to oczywiście, że wiedział, że nawet gdyby nazywał się „Wróbelek”, ona i tak poszła by w to, w relację z nim, w znajomość i związek. Różnica polegałaby na tym, że dzisiaj zamiast być Elise ex-James Debenham Trevisano, byłaby Elise ex-James Debenham Wróbelek. I tylko tyle! – Mój pradziadek przypłynął tutaj statkiem, jednym z pierwszych migrujących z Europy do Australii. Był Włochem, ale żonę miał Polkę. Z tego mixu powstał mój dziadek, który ożenił się z dziewczyną stąd. Dlatego tu zostali i dlatego nazwisko przetrwało. Pewnie gdyby było mniej atrakcyjne… – wargi mocniej mu przy tej uwadze zadrżały. Bo przecież było atrakcyjne! Atrakcyjne, że hej! Już to sobie ustalili. – Dziadek nie miałby problemu z przyjęciem nazwiska babci. – wzruszył ramionami, bo tak właśnie było. – Jak na gości z Północy każdy z nas ma mocno swobodne podejście do przekazywania nazwiska. Gdybyś na przykład ty bardzo chciała, żebym przyjął twoje nazwisko, zgodziłbym się. – jasne, że było mu cholernie miło, że to ona chciała być Trevisano, ale gdyby potrzebowała czegoś odwrotnego – oczywiście, że by to zrobił. – Najpierw oczywiście musiałabyś mi zrobić dobrze, potem dać mi się przelecieć w różnych, wybranych przeze mnie miejscach naszego domu i nie tylko domu, a na końcu zabrać mnie na smaczną randkę, ale… Tak, w końcu bym się zgodził. – i byłby Debenham. Ex-Trevisano Debenham. Uśmiechnął się i mrugnął do żony mocno porozumiewawczo. Zaczepnie. – A tak… Teraz i z ciebie jest doktor Leviosa.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie miały, nie miały… w końcu nie sypiała z jego rodziną, prawda? Nie mieszkała też z nią. Nie planowała z nią wspólnego życia. I tak dalej. Jego przeszłość, przynajmniej pod tym względem, nie miała większego znaczenia. Mogła mu wypominać bzykanie szefowej, bo to miało znaczenie… ale włoskie korzenie już nie! Zwłaszcza, że nawet nie zabrał jej na wycieczkę do Włoch!
Skrzywiła się lekko, gdy powiedział na głos jej rodzone nazwisko. Szczególnie w tej kombinacji. Od razu też pokręciła lekko głową, bo nie chciała takiego zestawienia. James absolutnie nic dla niej nie znaczyło, nie chciała o nim pamiętać i na pewno nie chciała go używać. Debenhamowie byli jej jedyną rodziną i prawdę powiedziawszy to był jej największy strach… że ktoś kiedyś ją odnajdzie, ktoś kiedyś będzie próbował jej przypomnieć, że była kiedyś James. Aż teraz przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Więc dobrze, że chociaż próbował ją rozśmieszyć.
Wyciągnęła do niego łapsko i kiedy już ją trzymał ruszyli w dalszy spacer. Już po brzegu, phi… krokodyle w oceanie, no naprawdę. Wszystko jej musiał zepsuć! Ale tak spacerując też go słuchała, bo to, co mówił było ciekawe. Z kilku powodów.
- Po pierwsze i najważniejsze… gdzie są jakieś rodzinne włoskie przepisy? Potrzebuję ich. – na pewno jakieś mieli! Nie wierzyła, że nie – Po drugie… nie wierzę w to wasze swobodne podejście do przekazywania nazwiska. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, bo właśnie… byli gośćmi z Północy, mieli te swoje zasady, trochę staroświeckie podejście do związków, małżeństwa i ról w nim. Więc tak po prostu miałby zostać Debenhamem? - Ale tak, dobrze, że macie atrakcyjne nazwisko. – zaśmiała się, bo oczywiście, że było atrakcyjne. Przyzwyczaiła się do niego. Zwłaszcza, że aktualnie był chyba jedyną osobą, która jeszcze mówiła do niej Debenham. Wszyscy inni dość płynnie przestawili się na doktor Trevisano, nawet jeśli w szpitalu była ich dwójka. Dobrze, że w dwóch różnych dziedzinach to się nie mylili – A co do tego przekonywania cię… – bo to też ją zaciekawiło! – Jakie to miejsca? W jakich miejscach naszego domu chciałbyś mnie jeszcze przelecieć, że miałoby to być tak atrakcyjne, że mogłoby być kartą przetargową? No nie patrz tak na mnie, to ważne pytanie!


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Westchnął cicho lub nawet sapnął w wyrazie bezradności. Udawanej, nie na serio. – Tak też myślałem. – że Elise nie uwierzy w to luźne podejście do niebycia Trevisano… W rodzinie Trevisano. Wykrzywił pysk w udawanym kwaśno-gorzkim grymasie, ale nie drążył i nie ciągnął tego wątku. Może Debenham faktycznie miała rację, może próbował przedstawić i siebie i swoich męskich przodków w lepszym świetle, niż faktycznie na to zasługiwali…? Może Północ naprawdę była jego krwią i kością, była jego ego, jego duszą, sercem i wszystkim. Była nim, a on był nią. I może też naprawdę wciąż nie potrafił się od tego uwolnić. Pozostawało jednak pytanie, które rzadko, naprawdę rzadko, ale czasami jednak sobie zadawał – czy w ogóle tego chciał? Uwalniać się i uciekać od północnych zwyczajów, tendencji, filozofii i przekonań. No właśnie…
Zerkając po rozciągającej się przed nimi plaży, nie mógł się nie uśmiechnąć w reakcji na to, co właśnie przyszło mu do głowy. Taka myśl, ot refleksja. – Zauważyłaś, że o czymkolwiek nie próbowalibyśmy rozmawiać to w końcu i tak lądujemy przy seksie? – ale nie było to, broń boże, nic złego! Przeniósł wzrok na Elise i sam jej zresztą o tym powiedział. – Uważam, że to cudowne. To, że mogę bez oporów powiedzieć ci, jak cholernie dobrze smakujesz, a ty bez grama zakłopotania możesz mi odpowiedzieć, że ja, z kolei, powinienem pić więcej soku z ananasów. – żeby i jego, ehem, smak był WYBITNY. Zamajtał zaczepnie, pogodnie brwiami i cicho i krótko się zaśmiał. – To nie jest tak, że są miejsca, w których czegoś nie robiliśmy i ja koniecznie chciałbym to nadrobić. Tak naprawdę to mogę się z tobą kochać na zimnej, twardej podłodze i też będzie cudownie. Tak tylko palnąłem dla samego palnięcia, przecież mnie znasz, wiesz, że często pieprzę głupoty. – i absolutnie zdawał sobie sprawę z tego, że jego odpowiedź nie była dla Debenham ani trochę satysfakcjonująca. Ale była przynajmniej prawdziwa, a o to przecież chodziło. – Wiesz, że chyba nigdy tego nie robiliśmy w naszym pokoju gościnnym? Ani w pralni. Możemy to nadrobić. – ochrzcić te dwa pozostałe, a nieochrzczone miejsca. Podciągnął sobie dłoń żony do pyska i lekko ja w nią ugryzł. – Zapytam o te przepisy, ale niczego nie obiecuję. To rodzina ignorantów, przecież wiesz. – że nawet jej mąż nim był. W tym przodkowo-historycznym kontekście przynajmniej. Kolejnych kilka kroków, metrów, kawałków ładnej plaży z ciepłym białym piaskiem minęło im w, jak zawsze, niekłopotliwej ciszy. Loganowi jednak coś cały czas chodziło po głowie. – Chciałabyś mieć go bliżej nas? Bondi…? – zapytał w końcu i był ciekaw tego, jak pani doktor to czuła.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się, bo naprawdę nie wiedziała jak to o nich świadczyło… że bezustannie rozmawiali o seksie. Mieli problem? Czy wręcz przeciwnie? Zanim jednak zdążyła zadać to pytanie na głos – Logan wyraził swoje zdanie na ten temat, a ona znów się zaśmiała. Cudowne? Skoro tak uważał? Musiała jednak przyznać w tej jednej rzeczy mu rację. Znaczy nie, nie w soku anansowym. W tym, że nigdy z nikim tak otwarcie nie rozmawiała o seksie, nigdy z nikim nie czuła się tak swobodnie – zarówno w łóżku (i niekoniecznie łóżku), ale także podczas rozmowy o tym. Uśmiechając się pod nosem nie odrywała wzroku od męża, naprawdę ciekawa jego odpowiedzi i tego, czy może mimo wszystko było jakieś miejsce, w którym chciałby spróbować – Pokój gościnny i pralnia… dobrze! – zapamięta! Jak tylko wrócą do domu.. a musiała przyznać, że nie mogła się doczekać aż wrócą do domu. Nie na chwilę, nie żeby sprawdzić jak idą prace remontowe, nie żeby upewnić się, że już ich nie zalewa – tylko tak naprawdę wrócą. Usiądą wieczorem z kieliszkiem wina na tarasie albo obejrzą film, do którego końca pewnie nawet nie dotrwają. Tęskniła za domem, tak zwyczajnie i po prostu. Za dobrym tiramisu również, więc takie włoskie przepisy… to mogłoby być udane!
- Bondi? Bliżej? – powtórzyła za Loganem i ściągnęła mocniej brwi – Z jednej strony tak… a z drugiej wiem, że u twoich rodziców ma dobrą opiekę i niczego mu nie brakuje. Mamy tak mało czasu, żeby ich doglądać, bo zakładam, że mówimy o ściągnięciu bliżej zarówno Bondi jak i Pepper. Więc nie wiem… – większość czasu pracowali, kiedy mieliby czas na wycieczki do stadniny? A tak przyjeżdżali na urlop i przynajmniej mogli się tym nacieszyć bez wyrzutów sumienia – Wracamy? – zaproponowała, a kiedy Logan skinął – po prostu zaczęli spokojnie wracać w stronę niby domu. Przerzuciła sobie męską rękę przez ramię, spojrzała na niego i uśmiechnęła się ładnie – A ty co o tym myślisz? O ściągnięciu ich bliżej? – bo w ogóle nie brała pod uwagę, że mogliby ściągnąć tylko Bondi, nienie, to nie wchodziło w grę. Zwłaszcza, że sama nigdy nie siedziała w siodle, Logan zawsze był obok – Myślę, że jesteśmy w tym momencie, że tęsknimy za domem… jakimkolwiek. – że nawet chcieli mieć tam swoje konie! Wszystko tam chcieli mieć!


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Choć przez moment milczał, wbijając wzrok w piasek pod ich stopami, nie znaczyło to wcale, że się z Elise nie zgadzał. Wręcz odwrotnie – rozumiał o czym mówiła, rozumiał co miała na myśli, rozumiał dlaczego ten pomysł nie wydał jej się najlepszy. Tak naprawdę wcale nie musieli o niczym decydować teraz, ale skoro sam już to poruszył… Pokręcił krótko głową i w końcu podniósł ślepia na towarzyszącą mu żonę. – Zapytałem o to, bo przyznałaś, że trochę ci go brakuje. Chciałem to zrobić dla ciebie. Coś miłego, tylko tyle. – nie stała za tym, przynajmniej po jego stronie, żadna większa tęsknota za rodzinnymi stronami i potrzeba doświadczania choćby odrobiny tego świata w ich najbliższym otoczeniu. Po prostu chciał zrobić coś dla niej. Nie mniej i nie więcej. – Jesteś pewna, że nie stracimy pracy przez ten nagły wypad tutaj? – rzucił po chwili, może dwóch, wciąż niespiesznie podążając z doktor Debenham u boku, w stronę ich i tymczasowego i niby domu. Uśmiechnął się, zerkając na kobiecy profil, bo przecież wiedział, że kto, jak kto, ale Elise znała go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że wcale nieszczególnie się tym martwił. Pytał bardziej z zaczepki niż faktycznej potrzeby uspokojenia głowy. Ta była spokojna. – Ty to ty, ciebie przyjmą wszędzie, jesteś zdolna, mądra, super ładna, super zgrabna, masz dobre nazwisko i londyńskie znajomości. Ale ja? Będę musiał iść na budowę, taczkami jeździć i beton mieszać. – bo zanim potencjalny dyrektor potencjalnego szpitala, w którym Trevisano potencjalnie miałby się zatrudniać, zrobiłby to, dałby mu szansę – najpierw by go zobaczył. A skoro nawet w opinii jego własnej, osobistej żony wcale nie wyglądał, jak lekarz, a co dopiero chirurg dziecięcy, to… Nawet nie chciał gdybać, co myśleli inni, którzy go nie znali. – Może to w sumie nie taka zła opcja. Przynajmniej się nauczę, jak naprawiać dachy i stawiać ściany. Tak na wypadek, gdyby jeszcze kiedyś nasz dach miał ochotę odfrunąć. – teraz takie umiejętności byłby na wagę złota. I to dosłownie, bo na pewno, gdyby Logan mógł to wszystko zrobić sam, zaoszczędziliby kupę, naprawdę kupę porządnej forsy. Całe w tym szczęście, że zarabiali porządnie i nie musieli jeść sucharów, żeby móc poraniony dom. I skoro wspomniał już o tym… To pomyślał też o… - Wiem, że… – zaczął naturalnie poważniejąc. – Ta sprawa z Ethanem nie wpłynęła na ciebie jakoś mocno i cieszę się, że tak jest, bo wiesz, że jak jesteś smutna to ja też sobie nie radzę, dlatego tak… Cieszę się, że on nie znaczył dla ciebie na tyle dużo, żeby to co się stało jakoś cię… No wiesz, złamało. Ale… – patrzył na Elise, nie chcąc przegapić nawet ułamka jej reakcji na to, co miał do powiedzenia. – Tak czy inaczej, chcę tylko powiedzieć, że mi przykro. Za ciebie, za was. Zawsze mówiłaś, że był porządnym gościem, dbał o ciebie, szanował cię… Ja byłem zazdrosny i źle go oceniałem. Trudno, nie odwrócimy tego, to nie ma znaczenia. To nie powinno wydarzyć się w taki sposób. Nie na twoich oczach, nie tak. – wbrew temu, o co być może niektórzy mogliby go posądzać, wcale nie był typem gościa, który zatańczyłby taniec tryumfu na grobie swojego zmarłego rywala. Nie było w jego naturze życzyć komuś źle, a już na pewno nie tak źle. Szczególnie wtedy, kiedy ten ktoś miał jakieś, choćby minimalne znaczenie w życiu osoby, która dla Trevisano była całym światem, całym wszystkim.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Owszem, trochę jej go brakowało… ale to nie tak, że bezustannie o nim myślała. Raczej sam powrót w te strony sprawił, że po prostu o tym pomyślała. Ale rozumiała, co miał na myśli i naprawdę doceniała, że tak się o to martwił. Albo raczej, że tak bardzo chciał spełniać jej zachcianki. Na szczęście miała jeszcze jakieś resztki zdrowego rozsądku. Przynajmniej w kwestii zwierzaków, bo niekoniecznie pracy…
- Hm… nie wiem, okaże się, prawda? Jak nas wyrzucą to przynajmniej nie będzie problemu i stracimy argument, że nie możemy się przenieść na Północ przez pracę, bo jesteśmy wielkimi chirurgami. – wzruszyła beztrosko ramionami, bo zupełnie się tym nie przejmowała. Byli dobrzy, byli potrzebni i ich kontrakty pozwalały im na tą odrobinę szaleństwa, wystarczyło odrobinę pożonglować harmonogramem. No i oddać jakieś operacje, bo przecież nie byli jedynymi chirurgami w tym szpitalu. Cieszyła się, że Logan jeszcze na to się zgadzał… że gdy przychodziło do jakiegokolwiek wyjazdu, nie upierał się, żeby zostać, bo musi operować wszystkich sam, heh. Za to, gdy mówił, że ona to nie miałaby problemu ze znalezieniem pracy, a on tak… przyglądała mu się bardziej niż wymownie. Bo głupoty gadał! Straszne głupoty! – Nie będziesz budował żadnych domów – postanowione. Sięgnęła męskiego policzka, musnęła go lekko i uśmiechnęła się ładnie.
I prawdę powiedziawszy nie przypuszczała, że Logan postanowi wyciągnąć temat Ethana. Naturalnie spoważniała, ściągnęła mocniej brwi i wzruszyła bezradnie ramionami, bo co zrobisz jak nic nie zrobisz, prawda?
- Nie powinno ci być przykro za nas, bo nie było żadnych nas. Od bardzo, bardzo dawna. To było krótkie, nic nie znaczyło – może gdyby nie poznała Trevisano strażak miałby większe szanse, ale no cóż… nie Elise była mu pisana – Przykro mi, że to się stało. To zupełnie bezsensowna śmierć. Do tego w naszym domu. To po prostu nie powinno się wydarzyć. – jego dowódca powinien być mądrzejszy, ale widocznie tak to funkcjonowało w ich strukturach. Ryzykowali. Brali to na klatę – I dziękuję, że tam ze mną byłeś. Na jego pogrzebie. – nie chciała tam iść sama, a jednak czuła, że powinna iść… więc wolała mieć Logana u swojego boku. A zakładam, że jednak ten pogrzeb się już odbył – Nasz dom kogoś zabił… to dość okropne. – rzuciła niekoniecznie poważnie, bo przecież sam dom nikomu nic nie zrobił – Mam nadzieję, że to nic nie zmienia… że no wiesz, nadal chcesz w nim mieszkać? Ze ten remont nie jest bez sensu?



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mruknął cicho w tonie zrozumienia dla słów żony. Nie było żadnych ich, żadnych Ethana i Elise, jako pary, nawet jeśli przez moment jakkolwiek, cokolwiek ze sobą kręcili. Rozumiał to i przyjmował do wiadomości. To jednak wcale nie zmieniało faktu, że było mu przykro, bo chłopak, jak to Debenham bardzo słusznie zauważyła, umarł śmiercią bezsensowną. Pewnie idąc do straży, zakładał, że będzie to coś bardziej… Bohaterskiego. Tymczasem po prostu strzelił go szlag. To znaczy piorun. – No coś ty, jak mógłbym nie być. – odpowiedział od razu, mocniej też przyciskając żonę do swojego boku. Rozumiał dlaczego czuła potrzebę pójścia na pogrzeb Ethana i w ogóle nie zamierzał puszczać jej tam samej. I to wcale nie dlatego, że bał się jakiegoś jej załamania, przygnębienia czy czegokolwiek w tym tonie. Nie. Był jej mężem i chciał tego. Tylko i aż tyle. Zaśmiał się jednak zaraz potem, może cicho i pod nosem, ale wciąż. – Technicznie rzecz biorąc to typ zszedł z tego świata już poza naszym domem… – bo na trawie w ich mało wykwintnym ogrodzie. – Zakładam więc, że nie będzie nas straszył po nocach… Jakimś łupaniem w drzwi, ściąganiem nam kołdry albo włączaniem telewizora punkt o trzeciej w nocy. – żartował oczywiście, bo ostatnim w co ktoś taki, jak Trevisano mógłby wierzyć, były duchy. A już w szczególności duch strażaka. – Nie mam problemu z powrotem do naszego domu. Właściwie to trochę już za nim tęsknię. – gdzie „trochę” było sporym niedopowiedzeniem. Hotel był miły, ale nie był domem i nigdy nie mógłby go zastąpić. Tymczasem, skoro o domach rozmawiali, dotarli właśnie do tego nazywanego przez Logana niby-domem. Weszli do środka, bo niebo zaczęło się dziwnie chmurzyć. – Jest szansa, że obudzi nas w nocy jakiś konkretny sztorm. – Logan zauważył oglądając się jeszcze, już na progu drzwi wejściowych, na ocean za nimi. Woda istotnie stopniowo zaczynała się wzburzać, a wspomniane wcześniej chmurzaste kłęby były dodatkowym symptomem na nadchodzącą burzę. Nic nowego w tych rejonach wyspy. – Dzisiaj wypisałem tego chłopca… – zaczął podchodząc do kuchennej wyspy i wsunął się na stojący przy niej wysoki stołek. Wzrokiem śledził kręcącą się tu i tam Elise. – Tego, którego ojciec dał mi ostatnio w pysk. Pamiętasz? – powinna! W końcu sama typa znokautowała! – Jak już wychodzili to ten ojciec jeszcze wrócił, podszedł do mnie i… – przerwał i przetarł pysk dłonią. – Generalnie raczej powinienem się spodziewać wezwania do sądu. Gość nie umie się z tym pogodzić, nie rozumie argumentów, wyników badań… Wiem, że prawo i medycyna są po mojej stronie, ale… Nie wiem, myślisz, że potrzebuję jakiegoś adwokata? – pytał, bo sam nie wiedział, a ponieważ miał cudownie mądrą żonę to liczył na to, że ona wie i mu dobrze doradzi.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie powinna się śmiać… ale oczywiście, że się zaśmiała. Technicznie rzecz biorąc to typ zszedł z tego świata już w karetce w drodze do szpitala. Nawet nie na ich trawniku! Także zdecydowanie nie powinni mieć problemu z nieproszonymi duchami. A co do samej śmierci… cóż, w pewnym momencie człowiek się już się uodparnia, przestaje to robić na nim takie wrażenie. Spotykali się ze śmiercią na co dzień, a czym się różniła ta strażaka od któregokolwiek z ich pacjentów? Niczym. No właśnie – Ja też. Bardzo. – bo nie trochę, zdecydowanie tęskniła za ich domem, a na hotel trochę już nie mogła patrzeć. Znaczy… to był bardzo przyjemny hotel i pewnie nie miałaby nic przeciwko, żeby spędzić tam randkę albo wakacje, ale nie chciała już tam dłużej mieszkać. Trochę też dlatego wylądowali teraz tutaj… nawet jeśli nadal mieliby mieszkać w hotelu to przynajmniej byłyby to wakacje!
- Świetnie… byle nie urwało nam dachu. – rzuciła zaskakująco swobodnie, chociaż to nie powinien być jeszcze przedmiot żartów. Ale był, co innego im zostało? Zwłaszcza, że sztorm mógł brzmieć całkiem poważnie… wiadomo, że na wybrzeżu zawsze mocniej wiało! Spojrzała jednak w kierunku dużych okien i ładnego widoku za nimi, nie czuła strachu. Zamiast tego podeszła do kuchennego blatu, gdzie zostawili prowiant na dzisiaj i zaczęła przygotowywać im jakieś przekąski na wieczór, ale przede wszystkim – otworzyła butelkę wina i znalazła dwa kieliszki, albo przynajmniej kubki, z których mogli je wypić. Jednocześnie przyglądała się Loganowi. Tym z większym zainteresowaniem, gdy wspomniał o chłopcu, którego przypadek przysporzył mu problemów.
- Hmmm… – oparła się o blat i przez chwilę się zastanawiała – Aż dziwne, że mnie nie chce pozwać… chociaż może jeszcze wszystko przed nami? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Jak sam powiedziałeś… prawo i medycyna są po twojej stronie, szpital zapewne będzie chciał to zamieść pod dywan, uciszyć. Także nie masz czym się martwić. Ale jeśli chcesz być spokojniejszy, porozmawiaj z kimś z góry, czy ci pomogą, czy masz szukać własnego prawnika… pięć minut i weźmiemy najlepszego w Cairns. – nie widziała najmniejszego problemu – Rodzina pacjenta, która nie może pogodzić się z wynikiem leczenia… to nie jest coś z czym sobie nie poradzimy, nie? – upiła spory łyk wina i oparła się o kuchenną wyspę, nie spuszczając wzroku z męża – Jak ten chłopiec się w ogóle czuje? – bo jego ojciec nie akceptuje stanu rzeczy, ale co z dzieciakiem?


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiechnął się pod nosem, bo aż do teraz nie pomyślał o tym, że Elise faktycznie też mogła stać się celem złości ojca jego pacjenta. - Mam mu o tobie wspomnieć? Nie chciałbym, żebyś czuła się w tym pominięta. - zażartował głupio, co samo w sobie było dobrym dowodem na to, że perspektywa spotkania się w sądzie z rozgoryczonym mężczyzną nie stresowała go jakoś bardzo. O ile w ogóle. Elise miała rację, to była raptem jedna rzecz w ich długim wspólnym życiu. Drobnostka. Zdecydowanie nic z czym nie mogliby sobie poradzić. - Nie czuję się z tym źle czy jakoś niepewnie. Wiem, że w przypadku tego dzieciaka podjąłem jedyną słuszną wtedy decyzję. Próbując ratować mu nogę, straciłbym go całego. Jestem tego pewien. - i nie podpowiadała mu tego jego fantazja czy wielkie ego. Wyniki były jednoznaczne. Jad zrobił porażające zniszczenie w tkankach i gdyby nie decyzja o odjęciu chłopcu nogi, zniszczenie poszłoby dalej, wyżej. - A co do dzieciaka… To jest właśnie w tym wszystkim najciekawsze, że on przyjął nową sytuację zaskakująco dobrze. Nie miał nawet jednej chwili w której byłby smutny czy zły na to co się stało. Jego ojciec, natomiast, to już, sama wiesz, zupełnie inna historia. - i skoro pewnie dostał swoją porcję wina, to teraz właśnie z tego skorzystał. Upił łyk i wrócił ślepiami do żony. Uśmiechnął się, bo cokolwiek by się nie działo w ich prawdziwym świecie, w tym tutaj, tu i teraz, nie wisiały nad nimi żadne problemy i żadne negatywne emocje. - Czy jestem ostatnio trochę łatwiejszy w obyciu? Gadam mniej głupot i nie sprawiam ci tyle przykrości? - zapytał wyciągając wolną od kubka z winem dłoń do dłoni pani doktor. Zamknął na niej palce i na moment zawiesił wzrok na jej obrączce. Ten drobny element zawsze sprawiał mu dużo przyjemności. - Jak ty się czujesz, co? Martwisz się o mnie, zabrałaś nas tutaj ze względu na mnie, ale… - podniósł dłoń do jej ładnej buzi. Lekko odgarnął żonie z policzka kosmyk jej ciemnych włosów. Założył go za jej ucho i znów popatrzył w jej ładne czekoladowe ślepia. - Tobie też pewnie jest trudno z tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło. Zrujnowany dom, kiepski mąż, zapieprz w pracy… - była dzielna. Jak diabli była dzielna. Dzielniejsza od niego. Tego był pewien.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się, bo tak… to totalnie brzmiało jak jej mąż, gdyby używał jej jak żywej tarczy. Nie pozywaj mnie za uratowanie życia twojego dzieciaka! Pozwij moją żonę za obezwładnienie cię lekiem! Totalnie jej mąż. Wyszczerzyła kły, gdy sobie to wyobraziła i nie bała się tego ani trochę. Bo jeśli miałaby podać tylko jedno jedyne uczucie (z całej gamy uczyć) z którymi kojarzy jej się Trevisano to przede wszystkim byłoby to poczucie bezpieczeństwa. Więc myśl, że rzuciłby ją na pożarcie jakiegoś ojca… naaaah, to było abstrakcyjne. Tak abstrakcyjne, że aż zabawne.
Skinęła, bo doskonale wiedziała, o czym mówił. I cieszyła się, że tego nie podważał. Swojej wiedzy, swojego talentu, swoich metod pracy i diagnozy. Zrobił wszystko, co mógł zrobić, żeby uratować chłopca i chciała, żeby nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. Żaden pozew nie mógł tego zmienić – To dobrze. – że nieprzerwanie wierzył w swoją decyzję, ale przede wszystkim, że dzieciak dobrze znosił sytuację, w której się znalazł. Jasne… za jakiś czas może to do niego dotrzeć, ale dobrze, że chociaż teraz znosił to dzielnie – Może ojciec chciał zrobić z niego piłkarza albo kogoś takiego… – wzruszyła bezradnie ramionami, bo nie potrafiła zrozumieć złości rodzica na lekarza… powinien złościć się raczej na samą sytuację, a nie na lekarza, który (stosunkowo) niskim kosztem uratował życie jego syna. Było to gorzkie do przełknięcia, ale cóż… koniecznie. Tak zachowują się rodzice.
A właśnie… jak już o rodzicach mowa.
- hm? – bo w pierwszej chwili nie zrozumiała pytania Logana. Jak to czy ostatnio jest łatwiejszy w obyciu? Mieli tak dużo na głowie, że nawet nie miała kiedy się nad tym zastanawiać, ale prawdą było to, że przykrości jej nie sprawiał, więc uśmiechnęła się do niego ładnie – Jest trudno… ale wcale nie mam kiepskiego męża, wręcz przeciwnie. – zarzuciła mu łapska na szyję i przysunęła się bliżej – Wiem, że to dla niego ciężka sytuacja, bo zostaliśmy bezdomni, a poczucie bezpieczeństwa zawsze było dla niego wyjątkowo ważne… a bez domu jest to takie średnie. – trudno mówić o poczuciu bezpieczeństwa bez własnego dachu nad głową – Więc chciałam zrobić dla niego coś miłego. Dlatego tu jesteśmy. – uśmiechnęła do niego ładnie i przysunęła się jeszcze bliżej, więc ich wargi prawie się stykały – Zadowolony? – miała nadzieję, że tak… - Tak swoją drogą… znasz Banjo. – czyli właściciela tego domu… obróciła się przez ramię i spojrzała wymownie na kuchenny blat – Myślisz, że ktoś już go tak wykorzystał, czy jeśli mnie tu zaliczysz będziemy pierwsi?


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
To właśnie chciał teraz usłyszeć. Że było lepiej, a on się spisywał. Że nie był kiepski i zasługiwał na uśmiech swojej żony. Bo ten uśmiech… Rany, ten uśmiech był dla niego wszystkim. Ten uśmiech rozgrzewał mu serducho do czerwoności i sprawiał, że on sam natychmiast też się uśmiechał. Miło było też posłuchać tego, jak dobrze Elise go zna. Jak dobrze wie co było dla niego ważne i czego ostatnio mu tak bardzo brakowało. Poczucie bezpieczeństwa… Szlag, zdecydowanie go nie miał. Albo raczej… Bał się, że ona go nie ma. A to byłoby dla niego naprawdę przykre. Szczególnie wtedy kiedy nie bardzo mógł cokolwiek z tym zrobić. A przynajmniej nie w szybkim tempie. Na powrót ich domu do dobrej kondycji musieli trochę zaczekać.
Uwaga Elise o tym, że Logan zna Banjo wyraźnie go zaintrygowała. Jedna brew drgnęła mu wymownie ku górze, a kiedy ciemnowłosa wyznała dlaczego o tym wspomina, uśmiechnął się do niej jak drań i cwaniak. Kawał drania i cwaniaka. Dobrze wiedziała, najlepiej wiedziała, najlepiej na całym świecie, że takich rzeczy nie musiała mu dwa razy powtarzać. - Nie uwierzysz, bo jednak to mój dobry kolega… - kumpel, a nawet dawny przyjaciel. - Ale pod tym względem on i ja jesteśmy jak woda i ogień. On jest wodą. Ja ogniem. - błysnął kłami i lekko, zaraz po tym, skubnął wargi żony własnymi. To nie był pocałunek, to nawet nie była jego licha namiastka. To była ledwie zaczepka, minimum przekory. - Nie sądzę, żeby jego życie erotyczne w choćby najmniejszym stopniu przypominało to nasze. Jestem tego zasadniczo pewny. Jak seks to tylko w łóżku, w czterech ścianach zamkniętej sypialni, po cichu i po ciemku. No i oczywiście pod kołdrą. - czyli zupełnie na odwrót niż oni. Bo oni ani po cichu, ani po ciemku, ani pod kołdrą. A często nawet też nie w sypialni. Dzisiaj na przykład… - Wiesz, że za moment są walentynki? - uśmiechnął się, znów lekko muskając wargi żony własnymi. Wiedział, że ona wie. Prawdopodobnie wiedziała o tym nawet lepiej niż on. Ale skoro już o tych walentynkach wspomniał… - Chcesz to zrobić? Być jak jedna z tych przesłodkich par, które świętują ten zabawny dzień? Tak jak rok temu… Widzisz? To już cały rok… - oparł lekko skroń o kobiece czoło, a łapska położył na udach pani doktor. Lekko zacisnął na nich palce. - Będziemy się dzisiaj kochać? Dużo? - nawet jak o tym myślał to już czuł przyjemne dreszcze.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ
cron