kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pewnie nie mógł. Ale w życiu nie próbowała mu wmawiać, że powinien być lekarzem od dorosłych ludzi. Doskonale sobie radził z dziećmi i tak powinno pozostać. A to, że w pierwszej chwili nie podejrzewała go o bycie pediatrą? Naprawdę się dziwił? Był dużym wydziaranym gościem w typie gangusa-motocyklisty, a nie chirurga dziecięcego. Ale gdy zaczęła z nim pracować – nigdy tego nie podważała i przecież go dopingowała. Wiedziała natomiast, że byłby okropnym stewardem i do tego nigdy by go nie namawiała.
Dość szybko natomiast wyciągnęła dłoń do Logana. Po prostu. Jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie i właściwie była. Była żoną, która chciała trzymać dłoń swojego męża. Ścisnęła ją mocno i ładnie się do niego uśmiechnęła. I nie przestawała nawet wtedy, gdy zaciskał palce na niej trochę zbyt mocno, nawet nie mruknęła. A później po prostu oparła głowę na jego ramieniu i przysnęła, bo w odróżnieniu od Logana – ona naprawdę lubiła latać. I spać na jego ramieniu. Więc podróż minęła jej bardzo, bardzo szybko. Aczkolwiek dobrze było też znaleźć się na miejscu. Północ zawsze już będzie jej się dobrze kojarzyła… w końcu tu się pobrali!
– Hm? – spojrzała na niego zaskoczona, bo nie wiedziała skąd ten jego nagły wybuch. Nie potrzebowała jednak wiele, żeby zrozumieć. Ściągnęła mocniej brwi i przyglądała mu się uważnie, gdy rozmawiał przez telefon. Nawet jeśli nie wiedziała o czym mówił… przynajmniej tak konkretnie, to zdawało się, że właśnie załatwił im nocleg na kilka najbliższych dni, a to chyba dobrze. A przynajmniej wyglądał na zadowolonego z siebie – Więc twierdzisz, że da się bardziej? – odbiła piłeczkę i uśmiechnęła się do męża – A zdradzisz więcej szczegółów? Zaciekawiło mnie… niby-dom? Co to znaczy? Będziemy mieszkać w szałasie? Wiem, że jesteśmy teraz bezdomni, więc nasze wymagania powinny ograniczać się do minimum, ale niby dom? – trochę się tego bała, że Logan będzie chciał ich wpędzić w bardzo spartańskie warunki, a przecież wiedział, że no… pod tym względem to była raczej królewną. Camper w którym mieszkali po ślubie był chyba najbardziej spartańskim elementem w jej życiu. I był cudowny! Ale teraz nie mówił o camperze, więc czym był… niby dom? – I co u Banjo? Rozumiem, że nie chcesz się spotkać z rodzicami, a z nim? Dawno się chyba nie widzieliście, co? - skoro przyleciał, naprawdę nie chciał się spotkać z przyjacielem?


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Cyknął niecierpliwie – dla samego siebie, nie wobec żony – bo przecież mógł to przewidzieć, prawda? Niby-dom wzbudzał naturalne zainteresowanie, a prawda była taka, że… - To żaden szałas, Debenham, nie martw się. Przecież wiem, że nie lubisz budzić się z krokodylem pod kołdrą. – oczywiście, że wiedział, że jego żona była królewną i potrzebowała chociaż odrobiny luksusu, albo przynajmniej cywilizacji i wygód. I tak był zdziwiony tym, że nie protestowała, kiedy po ich ślubie mieli zostać na kilka dni w kamperze, na plaży, bez śladu człowieka czy miasta w odległości kilku kilometrów. – Mówię na to niby-dom, bo Banjo się uparł, że chce go zbudować sam. Dla swojej, wtedy jeszcze mocno wirtualnej żony. Problem polega na tym, że on o budowaniu domów nie ma bladego pojęcia, więc… Sama zresztą zobaczysz, jest tam kilka zaskakujących rozwiązań. Na przykład łazienka z wielkim oknem, przez które mogą podglądać cię przepływający tamtędy rybacy, albo sypialnia, która zajmuje całe górne piętro. Dosłownie. Wchodzisz tam schodami i już jesteś w sypialni. – uśmiechał się, kiedy o tym mówił, bo dobrze pamiętał jak zaciekle Banjo, tych lat temu co najmniej kilka, bronił swojej wizji na dom. Niby-dom. – Strasznie się z tym pieprzył, ale skończył, to mu oddaję. – przyznał uczciwie, skręcając w drogę prowadzącą do najbliższej miejscowości. Niewielkie miasteczko, z jedną główną ulicą, jednym niewielkim marketem, jedną zdezolowaną stacją benzynową… Tia… Cywilizacja pełną gębą. – Ale wracając do twojego pytania… – czy nie miał ochoty spotkać się z Banjo. Pokręcił głową i krótko spojrzał na Elise, żeby wiedziała, że zupełnie w tym nie ściemniał. – Sama powiedziałaś, że to urlop dla nas. I chcesz, żebym jak najprędzej był tylko twój. Ja też tego chcę, Elise. – być tylko jej i żeby ona była tylko jego. – Poza tym… Ja i Banjo to jest taka znajomość, której nie musimy odświeżać spotkaniami. Ona po prostu jest i będzie. – mogli nie dzwonić do siebie przez rok, ale kiedy w końcu to zrobili, rozmawiali najswobodniej na świecie. – Naprawdę myślałaś, że mógłbym kazać ci spać w szałasie? – sapnął rozbawiony, bo wnioskując po jej minie… Tak, musiała naprawdę tak myśleć! – I może jeszcze w samym środku buszu, co? Albo na bagnach. – z krokodylami, jako sąsiadami, tuż pod wycieraczką. – Niby-dom jest przy plaży. Jarvis, tak na nią tutaj mówimy. To naprawdę ładne miejsce, często przepływają tamtędy wieloryby, jak migrują z jednego końca wyspy na drugi. Można je oglądać z samego brzegu. – co pewnie w młodych latach on i B. często robili. – Spodoba ci się. Jestem pewien. – naprawdę był! Szczególnie, że szałas miał być normalnym przyplażowym domkiem. Logan uśmiechnął się pod nosem do tej myśli, a małe lokalne miasteczko stopniowo wyrastało na ich horyzoncie.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Niby dom okazał się mieć całkiem ciekawą historię i zupełnie nie tego się spodziewała po tej krótkiej rozmowie, którą jej mąż odbył z przyjacielem. Po pierwsze była pod wrażeniem, że Banjo zbudował dom… ciągle nie wiedziała, czy to był dom z prawdziwego zdarzenia, czy bardziej domek na drzewie, ale go zbudował. I te jego szalone rozwiązania… wcale nie były takie szalone! – Miło leżeć w wannie z widokiem na ocean… – więc ta łazienka z wielkim oknem wcale nie była takim głupim pomysłem. Z tego co pamiętam pierwotne zdjęcia domu Trevisano zanim je zgubiliśmy to też mieli wielkie okna w łazienkach… no, tylko ich dom był na odludziu – Duża sypialnia też ma swoje plusy. Przynajmniej nie ukrywa, gdzie chce większość czasu spędzać z żoną. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, bo to totalnie mógłby być dom Trevisano przy trybie życia jaki prowadzą. Łazienka i sypialnia były najważniejszymi elementami ich wspólnej przestrzeni – I nie wiem, czy kazałbyś mi spać w szałasie… pewnie nie, bo wiedziałbyś, że prędzej spałabym w samochodzie, ale no… – mieli mocno ograniczone… wszystko właściwie! Szczególnie czas na zorganizowanie tej wycieczki. Szałas mógł być ostatnim, co by jej zostało! – Dobrze… ale wiesz, że teraz musisz mi wytłumaczyć dlaczego Banjo i jego żona ostatecznie się tam nie przeprowadzili? Te mankamenty, o których powiedziałeś to nie jest coś, co mogłoby o tym zaważyć… jakbyś w młodości wybudował dom, w którym chciałbyś kiedyś mieszkać z żoną to… chciałabym tego. Chciałabym tam z tobą mieszkać. – w tym konkretnym przypadku kluczowy mógłby być problem lokalizacji, bo gdyby Logan wybudował dom na odludzi… mieliby problem ze szpitalem! Ale! – Swoją drogą podziwiam go za determinację… – że się uparł, że zbudował i bardzo mocno wierzył, że znajdzie kogoś, kto mógłby chcieć spędzić z nim resztę życia – Jak go przy tym obserwowałeś nie myślałeś o tym? No wiesz… gdzie ty chciałbyś spędzić z kimś resztę życia? Jak to miejsce miałoby wyglądać? – gdzie on chciał mieszkać ze swoją wtedy jeszcze mocno wirtualną żoną.



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Był zaskoczony. Tak, był szczerze zaskoczony, ale nie tym, że Elise negowała jego opinię na temat budowniczych pomysłów Banjo. Był zaskoczony, bo miała w swoich uwagach dużo racji. Z tej perspektywy wielkie okno w łazience i sypialnia bez drzwi zamykanych na zamek, miały dużo sensu. Logan uśmiechnął się pod nosem, do swoich o tym myśli i łypnął kontrolnie na panią doktor czy przypadkiem mu w nich nie czyta. Jasne, że nie miał problemu z przyznawaniem jej racji, robił to bardzo często, ale w tym przypadku… Niby-dom miał pozostać tematem do żartów. Jego argumentem do grania kumplowi z dawnych lat na jego gargamelowatym, mocno aborygeńskim nosie. – Czy myślałem o tym, żeby też zbudować dom? Nie, nie sądzę, żebym miał to kiedykolwiek w głowie. – przyznał najuczciwiej, jak tylko potrafił. Może to było rozczarowujące, bo przecież każdy prawdziwy, szanujący się mężczyzna powinien wybudować dom, posadzić drzewo i spłodzić syna, a on… Zasadniczo nie zrobił jeszcze ani jednej z tych rzeczy. – To jest strasznie czasochłonne przedsięwzięcie, a ja… Sama wiesz, nie miałem czasu. Praca, kobiety, praca, kobiety… – wyszczerzył przekornie kły, bo o ile praca była faktem, o tyle te kobiety… No już znacznie mniej. – Poza tym, musiałbym się tego najpierw nauczyć. Nigdy w życiu nie kopałem fundamentów, ani nie kładłem dachu. Nie mówiąc już o hydraulice, elektryce i całej reszcie. – bo o ile cieknący kran czy zacięta spłuczka nie były dla niego problemem nie do rozwiązania, o tyle zbudowanie takiej instalacji od zera – trochę jednak tak. – Nie wiem, nie pamiętam, żebym planował konkretne miejsce, w którym mógłbym założyć rodzinę. No może tylko tyle, że na pewno byłoby to w Australii… I raczej nie w jednym z tych wielkich, super zatłoczonych miast, jak Sydney czy Melbourne. Nie miałem wizji siebie za tych kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat. – sam nie wiedział na ile było to dla Elise satysfakcjonujące, a na ile rozczarowujące. – A Banjo z żoną nie mieszkają w niby-domu dlatego, że przejął ranczo po rodzicach. Byliśmy tam na ich ślubie, pamiętasz? – ładne miejsce, ładny dom, natura, może nie nad samą wodą, ale wciąż było przyjemnie. Dobre miejsce do budowania wspólnego życia. Tymczasem byli już w mieście, w jego skromnym i szybko kończącym się centrum. – To co? Szybkie zakupy i jedziemy dalej? – Trevisano nie zakładał, żeby Debenham wolała zostać w lokalnym motelu, który był… No właśnie, mocno lokalny. Zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. Ogarnęli w tutejszym supermarkecie to, czego uważali, że będą potrzebować, a później faktycznie wrócili na trasę. Po jakichś kolejnych czterdziestu minutach, w końcu dotarli na miejsce. Dom na wybrzeżu, ale jednak w bezpiecznej odległości od samego oceanu. Dookoła busz Północy, najbliższy sąsiad dobre dwa kilometry dalej. Cisza i spokój. Klucz był tam, gdzie Logan pamiętał – pod figurką okropnej kolorowej żaby. Weszli do środka, a Bear od razu pootwierał wszystkie okna na dole. Powietrza, potrzebował tu powietrza. – Podobno kobiety lubią, jak ich facet dla nich gotuje… To prawda? Uważacie, że to seksowne? – zapytał, jak gdyby nigdy nic, podchodząc do rozpakowującej ich zakupy w kuchni, żony.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pokręciła lekko głową, bo wcale nie oczekiwała, że Logan miałby sam fizycznie zbudować dom. Broń boże. Był chirurgiem i ani trochę nie oczekiwała, że miałby przy tym jeszcze budować domy. Raczej chodziło jej o… ideę. Właśnie myśl. Pomysł. Pragnienie. Wymarzony dom, wymarzony projekt, na wymarzonym skrawku plaży. Bardziej to ją interesowało i o to pytała – No i nie… nie będziesz się uczył. Mógłbyś niechcący coś zrobić sobie w rękę, a jesteś zdecydowanie za dobrym chirurgiem, żeby w takich okolicznościach stracić rękę. – wychodziła z założenia, że nie trzeba się znać na wszystkim. A właściwie to nawet dobrze dać zarobić komuś, kto się na czymś zna, żeby nie musieć się samemu z tym męczyć. Tak działał świat – Raczej właśnie chodziło mi o myśl… marzenie. – ale skoro nie miał to nie miał, nie doszukiwała się w tym jakiegoś oszustwa. Głównie dlatego, że sama też tego nie miała. Nie planowała tak dalekiej przyszłości, nie widziała siebie w towarzystwie męża i dzieci w domu z białym płotem. Nie, to nie były jej marzenia. I podejrzewała, że Logan miał dokładnie tak samo. Więc po prostu uśmiechnęła się i skinęła. Pamiętała ranczo Banjo, po prostu ciągle zapominała, że tak jest na Północy… że twoje marzenia odchodzą w zapomnienie, gdy w grę wchodzi przejęcie obowiązków – Szybkie zakupy i jedziemy dalej. – potwierdziła.
Dom przed którym się zatrzymali naprawdę zrobił na niej wrażenie. Właściwie cała okolica zrobiła na niej ogromne wrażenie. I jak zdała sobie sprawę, że mężczyzna naprawdę wybudował go sam… tak, to jeszcze potęgowała to wrażenie. Więc rozglądała się z zaciekawieniem. W domu było trochę kurzu, pewnie będzie trzeba zabić trochę pająków, ale koniec końców było lepiej niż przypuszczała.
- Oczywiście, że tak. Z tym, że ja mam takie szczęście… że mój mąż jest seksowny właściwie we wszystkim, co robi. – uśmiechnęła się pod nosem, spoglądając przez ramię na Logana – Dlaczego pytasz? Chcesz mi coś ugotować, Trevisano? – zaśmiała się, zamknęła lodówkę i oparła o kuchenny blat, przyciągając go do siebie i zarzucając mu łapska na szyję – Myślisz, że tu przyjeżdżają? Od czasu do czasu? Czy ten dom zawsze stoi pusty? I naprawdę ci się nie podoba? – żeby wykorzystywać go do podśmiechujek z kumpla? Ona… cóż, ona była absolutnie zakochana. Głównie przed te wielkie okna i niesamowity widok za nimi. Przepływający obok potencjalni rybacy nie robili na niej żadnego wrażenia.



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Od razu się uśmiechnął, jak kawał drania, bo od razu też do głowy przyszło mu, że… - Jesteś pewna, że we wszystkim? Jak jestem chory i smarkam, jak wieloryb, też? – to zdecydowanie NIE mogło być seksowne. Oczywiście rozumiał, że Elise miała na myśli wszystko to… Normalne. Normalne czynności dnia codziennego i niecodziennego. Podcieranie nosa czy tyłka nie mieściły się w tym zakresie, a on tylko, jak zwykle zresztą, przekomarzał się z nią trochę. Dał się przyciągnąć przez babską siłę i pozwolił swoim łapskom na zamknięcie kobiecej talii w ciasnym i stanowczym uścisku. Tak naprawdę dopiero teraz docierało do niego to, co faktycznie zrobili. Jak szalone i być może nawet nieodpowiedzialne to było, że po prostu urwali się ze smyczy codzienności i przylecieli tutaj, odpocząć i być ze sobą, razem, we dwoje. – Mogę ci coś ugotować. Tylko wtedy musiałabyś poćwiczyć swoje umiejętności wciskania mi kitu prosto w oczy, bo nigdy nie uwierzę, że „to jest pyszne, Bear” nie jest właśnie taką ściemą. – skwitował przekornie, błyskając też kłami i pozwalając żonie dopowiedzieć sobie resztę. No dobra, może nie tak do końca… - Pamiętasz, jak raz uraczyłem cię pieczonymi szparagami? Były paskudne, twarde i żylaste. Mógłbym ci podać patyki przyniesione przez Skapela z dworu, a smakowałoby dokładnie tak samo. – nie miał z tym problemu! Był naprawdę kiepski w kuchni i wiedział, że kto, jak kto, ale Elise niczego innego od niego nie oczekuje. Akceptowała jego kulinarną nieudolność. No chyba, że grillował. To jedno potrafił. – Co do samego domu… Niby-domu… – uśmiechnął się i krótko łypnął po tym kawałku przestrzeni, po którym mógł bez odsuwania się od Debenham. – To nie jest tak, że on mi się nie podoba. Podoba mi się, naprawdę. Jest ładny, mimo niewielkiej bryły dość przestronny, no i zaraz przy plaży… Po prostu lubię mu dokuczać. Tak jak ty mnie! – wytknął i zanim Elise spróbowała temu zaprzeczyć, pochylił pysk do jej nosa i w sam jego czubek po prostu lekko ją ugryzł. – Tak to sobie wyobrażałaś? No wiesz… Jak kupowałaś nam dzisiaj wejściówki do samolotu… Tak? Cisza, spokój, tylko my dwoje czy coś wręcz odwrotnego? – szum ludzi, imprezy, muzyka, litry alkoholu.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Prychnęła i spojrzała na niego wymownie, bo oczywiście, że nie chodziło o jej o momenty, gdy leżał chory i smarkał, albo zaszkodziła mu chińszczyzna, którą jadł na kolację, chociaż ostrzegała, że leżała już trochę za długo w lodówce. Wtedy wcale nie był seksi! Ale we wszystkim innym? Jak kosił trawnik? Rozmawiał z pacjentami? Krzyczał na stażystów? Przynosił jej kawę do łózka? Bawił się z kotem? Wracał z treningu? Tak, to wszystko już wtedy jak najbardziej.
- Ej to nie musi być nic odkrywczego… kupiliśmy rameny! Makaron z papierka? To powinno wyjść i wcale nie będę kłamać. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu, ale jednocześnie wskazała na opakowania z makaronem, którego skład pewnie świecił w ciemności, ale od czasu do czasu nikt jeszcze nie zginął od czegoś takiego, prawda? No prawda! Więc wrzuciła do koszyka, bo mieli spędzać czas razem a nie w kuchni. Zwłaszcza, że żadne z nich nie było szczególnie biegłe w kuchni, nie oszukujmy się. Żyli głównie na dostawach. Ale pamiętała te szparagi! Aż się zaśmiała na samo wspomnienie – Nie były takie złe – chociaż były, no zdecydowanie były!
- Tak sobie myślę, że to idealny dom na wakacje… na takie urlopy jak ten. Jakby Banjo zdecydował się go kiedyś sprzedać to pomyśl. Może dałby nam za niego dobrą cenę. Mielibyśmy gdzie wracać w miejscu, które tak kochasz i które jest dla ciebie ważne. – może nie teraz, gdy dom im się zawalił na głowę i kupno drugiego nie było odpowiedzialne i możliwe, ale kiedyś w przyszłości? Naprawdę przeszło jej to przez myśl – I oczywiście, że tak to sobie wyobrażałam. – imprezy, muzyka i litry alkoholu? Czy kiedykolwiek spędzili tak wieczór? Chociaż raz? No te litry alkoholu to może by jeszcze przeszły, bo zdarzało im się razem pić, ale poza tym? Imprezy? No nie. Może jakby się poznali w wieku dwudziestu lat byłoby inaczej – Dokładnie tego chciałam, a ty nie? Myślałeś, że zabieram cię na Północ i oczekuję imprezy? – przecież… no jak? No gdzie? To by im kupiła bilety do Sydney!



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ten dom? Niby-dom? Ich? Logan złapał minimalny lag zanim na dobre dotarło do niego, że Elise mówiła na poważnie. Naprawdę chciałaby tu wracać? Chciałaby mieć tutaj to konkretne miejsce, żeby móc do niego wracać? Zaskoczyła go. Kompletnie nie spodziewał się tego, że wyjadą stąd z myślą o kupnie niby-domu. Uśmiechnął się jednak, bo może to faktycznie wcale nie był taki kuriozalny pomysł… Może rzeczywiście ten dom byłby dla nich idealnym przystankiem na odwiedziny Północy. – Dobrze, pomyślę nad tym. A jak pomyślę, to potem go zapytam co on o tym myśli. Bo rozumiem, że ty jesteś już zdecydowana. – przyznał rozbawiony, nie odwracając wzroku od kobiecych tęczówek. Zaraz potem pokręcił krótko, ale stanowczo głową, bo oczywiście, że nie, oczywiście, że o nic takiego jej nie podejrzewał. – Przecież trochę się już znamy, co? Wiem, że imprezy to prawdopodobnie ostatnie środowisko, w jakim czulibyśmy się na miejscu. – no chyba, że były niewielkie i takie, z których mogli się urwać właściwie w każdej chwili i to bez mówienia o tym nikomu, po angielsku. Takie imprezy był skłonny przeżyć. – Chodź tu bliżej… – szepnął i mocniej przycisnął Elise do siebie, a jednocześnie też siebie przycisnął do niej. Przytulił ją, zamknął w ciasnym, silnym, mocnym uścisku swoich łap, pysk oparł gdzieś na jej szczupłym barku, przymknął ślepia i tak chwilę po prostu stał i trwał. Dłonią wodził leniwie po plecach pani doktor, w górę i w dół, za którymś takim razem w końcu wsuwając palce pod koszulkę, którą na sobie miała. Lubił czuć ciepło jej ciała, nie chciał sobie tego odmawiać nawet teraz, kiedy tylko się przytulali. I stali. I nic nie mówili, aż Logan w końcu odezwał się pierwszy. – Jak to jest, że mnóstwo beznadziejnych ludzi ma super bezproblemowe życie, a my co chwila albo przeżywamy kryzys w małżeństwie, albo jakiś inny, jak teraz ten cholerny dach. – pytał w powietrze, mocno retorycznie, wcale nie oczekiwał tego, że Elise jakkolwiek mu to wyjaśni. Wiedział, że na to nie ma logicznego wyjaśnienia. Bóg – gdyby jakikolwiek istniał – robiłby ich w chuja, tylko tyle. – Jestem zmęczony tym ciągłym martwieniem się… Do niedawna ciągle myślałem o tym czy na pewno wszystko między nami jest już w porządku, a teraz, kiedy faktycznie tak jest, nawet lepiej niż w porządku, martwię się o to, że będziemy musieli szukać nowego domu. – bo do ich, przez tę cholerną ulewę, momentalnie wdarła się wilgoć i czarna pleśń. Toksyczna, trująca, szkodliwa. Nie mogli tam wrócić, dopóki ekipa specjalistów nie zrobi z tym porządku. – To niczego nie zmieni, prawda? Między nami… – jeśli faktycznie będą zmuszeni porzucić ten piękny, cudowny dom i znaleźć coś innego.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie chodziło o to, że była zdecydowana, więc tylko wymownie wywróciła oczami. Po prostu… tak, uważała tak. I mógł to być temat dyskusji, jeśli tylko chciał. Jej luźna, bardzo spontaniczna propozycja. Zwłaszcza, że tak naprawdę nie wiedzieli, czy dom kiedykolwiek miał być w ogóle na sprzedaż. Po prostu… gdyby pojawiła się okazja? Tylko i wyłącznie. Nie chciała, żeby namawiał przyjaciela na sprzedaż domu, który sam postanowił. No nie! Nigdy!
Za to nie protestowała, gdy kazał jej się przybliżyć. Podeszła do niego bliżej, dała się zamknąć w jego łapskach, przymknęła powieki i tak… świat na chwilę się zatrzymał. Poczuła jak się rozluźnia i to naprawdę wystarczyło… ostatnio było tak źle, że wystarczyło, że się zatrzymali i ją przytulił, a czuła ulgę. Jedyne z czym mogła polemizować to kryzys w małżeństwie. Nie nazywałaby tego tak poważnie. Mieli problemy, trochę pożarli, ale kryzys w małżeństwie? Aż tak? Nie skomentowała jednak tego. Bo miał rację… po prostu wszechświat robił sobie z nich żarty.
- Nie będziemy szukać nowego domu. Bear. – zaprotestowała od razu, ściągając mocniej brwi – Musimy go naprawić, wyremontować, ale nic poza tym… nie będziemy go zamieniać. To nasz dom. – nawet jeśli awaria podczas burzy odbijała się czkawką dłużej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Jednak dziura w dachu była poważna. Nie mówiąc o tym, że poniekąd ten dach zabił człowieka… to też nie było łatwe do przełknięcia, szczególnie biorąc pod uwagę, że mieli przeszłość. Na pewno nie przypuszczała w najczarniejszych scenariuszach, że Ethan zginie naprawiając jej dom. Mało śmieszny żart – I oczywiście, że niczego nie zmieni. – dlaczego miałoby? – To po prostu kolejna rzecz, z którą musimy sobie poradzić. Razem. Więc będziemy przez to silniejsi. – jak kości, które w miejscu złamania odrastały grubsze i twardsze. Wspięła się na palce i przytknęła wargi do męskiego policzka – Wszystko będzie dobrze. – zapewniła, ładnie się do niego uśmiechnęła i jeszcze raz do niego przylgnęła – Idziemy na spacer po plaży? Skalpel byłby tu zachwycony… szkoda, że gamonie nie mogły przylecieć tu z nami.



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiechnął się słysząc stanowczość i może trochę oburzenia w jej głosie. Nie będą szukać nowego domu, nie i już, koniec kropka. Najpewniej tego właśnie było mu teraz potrzeba – konkretu. Stanowczości i pewności. Wrócą w końcu do ich domu i nic, co sprawiło, że zrobią to później niż przypuszczali, nie odbije się echem na ich małżeństwie. Tej pewności też potrzebował, jako cholera. – Pewnie, gdybym sam zbudował ci dom, jego dach wytrzymałby wszystkie najgorsze wichury świata. – kącik warg zadrżał mu lekko do uśmiechu, bo to jasne, że tak tylko głupio gadał. Ich dom mógłby być zrobiony z najtrwalszych materiałów dostępnych na tej planecie, a i tak matka natura i siły żywiołów zrobić z nim, co tylko chcą. Bear nie chciał dłużej o tym myśleć, nie dzisiaj, nie teraz i nie tutaj. Spacer po plaży brzmiał więc lepiej, niż dobrze. – Trochę się boję, że te nasze gamonie po tym czasie wcale nie będą chciały z nami mieszkać. – bo mama Elise, a Skalpela i Zastawki, nie przymierzając, babcia była zdecydowanie jedną z tych babć, które o swoje czworołapne wnuki dbała. Bardzo dbała. – Twoja mama to naprawdę duża konkurencja. – Logan nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. Odsunął się od żony, ale tylko po to, żeby odnaleźć łapskiem jej drobną dłoń. – Chodźmy na ten spacer, póki jest jeszcze trochę światła. Noce są tutaj tak ciemne, że nie zobaczysz czubka własnego nosa. – ani nietoperza wielkości małego lisa, wlatującego jej ochoczo w twarz. To jednak Trevisano pozostawił już tylko dla siebie. Rozpakowali do końca torby z zakupami, a potem faktycznie wybrali się na przechadzkę po plaży. Pogoda była przyjemna, ocean nieprzesadnie wzburzony, gdzieś na horyzoncie majaczyło kilka mniejszych łódek, rybackich i typowo rekreacyjnych. Piach był czysty, biały. – Nie żałujesz, że nie zobaczysz się z Bondi? – Logan zapytał po niekłopotliwie dłuższej chwili ciszy między nimi. Przerywały ją tylko, od czasu do czasu przelatujące nad nimi, mewy. Tak samo wkurwiające, jak w każdym innym zakątku świata z dostępem do choćby odrobiny wody i plaży. – Kilka razy już tu ze mną przyjechałaś, a ja chyba jeszcze nigdy cię o to nie zapytałem… – teraz o tym pomyślał. O tym, o co jej dotychczas nie zapytał i co chciał nadrobić teraz. – Jak bardzo to miejsce i ludzie stąd, w tym ja, twój fantastyczny mąż, odbija się od tego, co sobie wyobrażałaś? O miejscu i o nas. – był szczerze ciekaw, bo może wcale? Może to wszystko wyglądało i było dokładnie takie, jak jej się wydawało?

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się pod nosem, bo tak właśnie przypuszczała… gdyby Logan się zabrał za budowę domu to wytrzymałby każdy kataklizm, niczego innego się po nim nie spodziewała. I dobrze. Chciała, żeby tak myślał. Chciała, żeby tak uważał i nie zamierzała go wyprowadzać z błędu i siać defetyzmu (hehe). Zamiast tego znów odbiła wargi na jego policzku i zaśmiała się, gdy wspomniał, że ich zwierzaki pewnie ich porzucą po wszystkim. Cóż… było takie prawdopodobieństwo. I szczerze? Trochę nie mogła im się dziwić – A jeśli wrócą to pewnie trzeba urządzić im porządny zwierzakowy fitness, żeby odzyskały figurę. – a przede wszystkim zdrowie, bo podejrzewała, że u pani Debenham w grę wchodziły podwójne obiady i zdecydowanie za dużo smaczków, jak to u babci zazwyczaj bywało. Póki co to oni poszli na fitness, bo dzień był długi, szalenie długi… ale spacer przed snem na pewno się przyda. A dom się w tym czasie porządnie wywietrzy! A oni po prostu lubili plażę, wszędzie i w każdych okolicznościach. Po całym ciężkim dniu dobrze było zdjąć buty i zatopić stopy w miękkim piasku.
- Trochę żałuję… – przyznała wzruszając lekko ramieniem – Ale nie dlatego, że przyjechaliśmy, a go nie zobaczę, ale raczej dlatego, że po prostu dawno go nie widziałam. Ale wiem jak jest… – i wcale nie naciskała na to, żeby jechali do jego rodziców, ani trochę. Sama nie chciała musieć gryźć się w język. Głównie dlatego, że byłoby to trudne i bała się, że mogłaby tylko dolać oliwy do ognia, doprowadzić do jeszcze większej awantury i to wszystko skończyłoby się źle. Bezpieczny dystans był bezpieczny.
Teraz natomiast weszła po kostki do wody, przyjemnie chłodnej, która dawała ogromne uczucie ulgi po całym, długim (bo jak zawsze zaginamy czasoprzestrzeń) dniu. I spojrzała na męża i uśmiechnęła się pod nosem – Problem jest tego typu, że nic sobie nie wyobrażałam… zanim cię nie poznałam, zanim tu nie przyjechaliśmy, nie poświęcałam temu miejscu większej uwagi. Świat jest wielki. Nawet ten kraj jest wielki. I nie zastanawiałam się nad tym jak tu jest i jacy tu mieszkają, nigdy nie miałam styczności z nikim z Północy, więc nie miałam wyobrażenia, czy doświadczenia. – więc Logan był pierwszy i jedyny w swoim rodzaju – Dlatego tak ci to wypominałam, gdy używałeś człowieka z Północy jako wymówki na wszystko… gdy mi człowiek z Północy absolutnie nic nie mówił.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mówiąc, że przynajmniej trochę się tego nie spodziewał, skłamałby. Wiedział przecież dobrze, jak dużą sympatią Elise zapałała do swojego bożonarodzeniowego prezentu – pierwszego, jaki dostała od Logana. Bondi był naprawdę cudownym koniem, a sam Trevisano na skutek słów żony pomyślał o czymś, o czym, być może, wcale myśleć nie powinien. A przynajmniej nie teraz, kiedy mieli na głowach dużo innych i dużo ważniejszych problemów, niż… Tia, chyba jednak zaraz o tym pogadają. Póki co, zaśmiał się cicho i pokręcił głową z mocno udawanym niedowierzaniem. – Chcesz mi powiedzieć, że Północ, ta moja ukochana Północ nie jest pępkiem całego kontynentu? Najważniejszym punktem tej wyspy? Najbardziej interesującym regionem na świecie? Chcesz, żebym dostał depresji? – szczerzył kły i nie odwracał od żony wzroku. Podczas gdy ona spacerowała po płyciźnie, on pozostawał na piasku. – Człowiek z Północy to moja ulubiona wymówka i pewnie jeszcze nieraz ją ode mnie usłyszysz. Ale teraz powinnaś już wiedzieć co to właściwie znaczy. – ten człowiek z Północy. Jaki był, jaką miał filozofię życia, jak budował swój świat, jak uprawiał sztukę małżeństwa, jak rozwiązywał problemy i stawiał czoła człowiekom nie z Północy. – Wiesz, że nigdy mnie nie zapytałaś dlaczego mam takie nazwisko, a moja marna wataha wilków wychowała mnie tutaj... W miejscu, które tak kompletnie do tego nie pasuje. – teraz to zauważył, albo raczej przypomniał sobie o tym, co zauważył już dawno dawno temu. Wsunął ręce do kieszeni spodni i szybko spojrzał w dół, bo… - Ej, spadaj gnojku. – mały oceaniczny krab przyczepił mu się do stopy. Złapał go w dłoń i odniósł do wody. – Swoją drogą, rozejrzyj się czasem, bo krokodyle też się tutaj kręcą. – rzucił luźno, wskazując ruchem głowy na całą, zapierającą dech w piersiach, pełnię morskiego horyzontu. O czym, jak o czym, ale o tendencjach i życiu tych gadzich drapieżnikach doktor Trevisano wiedział wszystko. – Nie ma, co prawda, odpływu, więc ryzyko, że tu któryś przypłynie jest minimalne, ale… Po prostu miejmy oczy dookoła głowy, tak? – uśmiechnął się do żony, bo przecież w żadnym wypadku nie chciał jej teraz tym swoim krokodylim wymądrzaniem się, przestraszyć. Tylko lojalnie ostrzegał! Jakby nagle straciła nogę, to żeby nie czuła się zaskoczona! – O czym to… A tak, nazwisko. Mało północne nazwisko człowieka z Północy. – kiedy o tym wspomniał, do łba wpadło mu coś jeszcze. – A ty? – zatrzymał się i spojrzał na Debenham spod mocno ściągniętych brwi i pionowej zmarszczki między nimi. – Zanim stałaś się Elise Debenham… Byłaś Elise…? – nie pytał jej o to nigdy. Mało pytał o tamte czasy jej życia, bo nie chciał sprawić jej tym przykrości, ale teraz… No trochę to zrobił zanim tak naprawdę w ogóle to przemyślał.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ
cron