kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Prychnęła, bo wiedział jakie miała podejście do tłumaczenia wszystkiego Północą, ale może tym razem miał rację. Może tym razem naprawdę to zależało od ich pochodzenia. Banjo nie wydawał się być urażony ich propozycją, więc to nie powinno stanowić problemu. A jej wątpliwości, czy naprawdę mogli sobie na to w tej konkretnej chwili pozwolić? Postanowiła je zepchnąć na tył świadomości. Głównie dlatego, że mu ufała – i skoro twierdził, że da się to wszystko jakoś ogarnąć to nie zamierzała z tym dyskutować. Plus nie chciała im psuć wieczoru. Miał być miły, mieli się dobrze bawić i jej kręcenie nosem oraz szukanie dziury w całym na pewno by nie pomogło. Więc to wyłączyła. I nie żałowała.
Zaśmiała się natomiast, gdy Logan obiecał jej, że będzie grzeczny byleby tylko usiadła obok niego… no cóż, znał ją – jakaś część jej wcale nie chciała, żeby był grzeczny, ale i tak po prostu się dosiadła. Usadowiła się wygodnie na huśtawce, zatapiając się w jej poduszkach, przerzucając nogi przez uda Logana i generalnie… czuła się komfortowo. Jak w domu.
I prawie zakrztusiła się winem słysząc pytanie męża o walentynki. Natomiast ani przez moment nie przeszło jej przez myśl, żeby skrytykować podejście jej męża do świętowania. Uśmiechnęła się do niego ładnie, bo przecież obiecał jej najlepsze walentynki w całym jej życiu, a ona mu w to po prostu wierzyła.
- My również… – odezwała się, przesuwając wzrok z przyjaciół meża na samego Logana i unosząc lekko kącik ust, miała nadzieję, że nie chciał tego trzymać w tajemnicy – Staramy się. Mocno. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu. Zaraz jednak naturalnie spoważniała i postanowiła powiedzieć na głos coś, czego właściwie nigdy nie mówiła. Nawet z Loganem o tym nie rozmawiali i może to był właśnie ich błąd? – Nawet prawie się udało… ale niestety. – wzruszyła lekko ramionami – Jakoś na początku grudnia, ale to widocznie nie był jeszcze ten moment. – więc minęło już trochę czasu, zdążyli się pozbierać. Upiła spory łyk swojego wina i uśmiechnęła się, mając nadzieję, że nie zabije tym imprezy. A przynajmniej nie tak całkowicie – A co do walentynek… Logan w tym roku obiecał mi najlepsze walentynki w tej części globu, więc wybacz Banjo, ale rośnie ci konkurencja. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – Prawda? – zwróciła się do Logana i sięgnęła jego policzka, lekko go przy tym muskając.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Był… Zaskoczony? Tak, to chyba dobre słowo. Był zaskoczony tym, że Elise przyznała głośno najpierw to, że starają się, a potem to, że prawie się udało. Był zaskoczony. Jak diabli. Minimalnie i zupełnie naturalnie przy tym spoważniał, z drobnym opóźnieniem przenosząc wzrok do żony i jej ładnych oczu, a gdy tylko w nie spojrzał – uśmiechnął się do niej. To jasne, że nie miał problemu z tym, że to zrobiła, że powiedziała o ich sprawach ich znajomym z Północy. Nie miał, po prostu był zaskoczony. Przez moment, nie więcej. Lekko, nie bardziej. – Prawda. – Bear potwierdził natychmiast, bo skoro obiecał to obietnicy dotrzyma, a sama Debenham znała go przecież na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że dane słowo znaczyło dla niego wszystko. Spodziewał się jednak, że Banjo słysząc o planach swojego kumpla, po prostu parsknie śmiechem. No i się nie pomylił. – Daruj sobie, brzydalu. – Trevisano nie mógł sobie odmówić tego rodzaju złośliwości, którą dokuczał mu już wtedy, w ich dziecięco-nastoletnich latach. Banjo nie był bowiem facetem ani szczególnie przystojnym, ani nawet zwyczajnie ładnym. Był niższy od Logana, sporo, miał typowo tatusiowaty brzuszek i wyraźnie skrzywiony nos. O tym Logan pewnie mógłby opowiedzieć więcej, bo dobrze pamiętał co to było tego defektu przyczyną. – Nie wiem jakim cudem w ogóle znalazłeś osobę, z którą możesz cokolwiek obchodzić. Z gębą, jak twoja? To niemal nierealne. – uderzał pociskami przekory dalej, a sam tych pocisków adresat był tylko coraz bardziej rozbawiony. Docinki przyjaciela nie robiły na nim żadnego, a przynajmniej żadnego negatywnego wrażenia. Uprawiali to przecież od lat, wielu, wieeeeelu lat. – Sophie, przyznaj się. Pocałowałaś żabę, licząc na ślicznego księcia, a dostałaś jego. I tak się przyczepił, że nie mogłaś uciec. – blondynka, bo tak właśnie teraz zdecydowałem, że żona Banjo będzie blondynką, pokiwała energicznie głową. – Dokładnie tak było, dokładnie tak. Znalazłam najpaskudniejszą żabę w okolicy i dostałam najpaskudniejszego królewicza Północy. Ale serce ma dobre. I daje mi sobą porządzić, więc nie ma tego złego. – kobieta przyznała z rozbrajającą swobodą, na co teraz Logan prychnął rozbawieniem. Spojrzał na siedzącą przy nim Elise, jedną ręką obejmując jej zgrabne, seksi nóżki. Naprawdę żałował, że nie założyła dzisiaj sukienki. To była bowiem sytuacja idealnie sukienkowa. Jego łapa mogłaby podsunąć się trochę dalej, niż powinna… - Elise też szukała żaby. Ale tej najładniejszej. – i też takiego Trevisano dostała. Dopił swoje wino i ledwie to zrobił, a ta zdecydowanie i bezwzględnie ładniejsza połówka ich niespodziankowych gości zarządziła odwrót do domu. – Zbieraj się, paskudo. Trzeba nakarmić te twoje nieszczęsne krowy, poza tym… – porozumiewawczo, wymownie łypnęła na Elise i Logana. – Ci dwoje mają coś do dokończenia. – coś co zdecydowanie ona i jej Banjo im przerwali. Sam Trevisano nie mógł się nie zgodzić!

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Myślała, że będzie jej z tym… dziwniej, ale jednak nie. Może normalizacja tego była im potrzebna? Może tak byłoby po prostu łatwiej? Przejść z tym to porządku dziennego? To był bardzo, bardzo, bardzo kiepski moment w ich wspólnym życiu, ale zaledwie moment. Był już za nimi. I cieszyła się, gdy na twarzy Trevisano też pojawił się uśmiech, a cała atmosfera… nie siadła. A przynajmniej nie tak mocno jak mogłaby w tych okolicznościach. Śmiech Banjo – a jeszcze bardziej śmiech Logana był wszystkim, czego teraz potrzebowała. Obserwowanie ich relacji było przyjemne. Nawet bardzo. I naprawdę była pod wrażeniem, że chociaż na pierwszy rzut oka różniło ich wszystko, a dodatkowo Trevisano wyniósł się na drugi koniec kraju… ciągle doskonale się dogadywali.
- No i chyba trafiła mi się nienajgorsza… nawet jeśli nie jest żadnym królewiczem! – a przynajmniej nie królewiczem północy, bo już dawno ją opuścił. Niemniej był wszystkim, czego do szczęścia potrzebowała i jeśli zamienił się z żaby – cóż, miała więcej szczęścia niż rozumu! Uśmiechnęła się do niego ładnie i upiła spory łyk wina.
Drgnęła śmiesznie, gdy ich dzisiejszy goście zaczęli się zbierać. Gdzieś tam w międzyczasie szepnęła, żeby wcale tak szybko nie uciekali, ale nie oszukujmy się – nie była w tym szczególnie przekonująca. Więc ostatecznie drzwi za Banjo i jego małżonką się zamknęły, a dźwięk opon na podjeździe sugerował, że naprawdę odjechali. Logan i Elise zostali sami. Nareszcie. Wrzuciła talerze do zlewu i odwróciła się do męża, zarzucając mu łapska na szyję i ładnie się do niego uśmiechając – Nie jesteś na mnie zły? – nie wyglądał, ale wolała się upewnić. Znała swojego męża wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że czasami jednak dużo rzeczy kisi w sobie, a one później wybuchają – Przez to, co powiedziałam? Że też staramy się o dziecko? Że poroniłam? – chociaż nigdy wcześniej nie powiedziała tego na głos? Szczególnie przy obcychNie wyglądali na szczególnie zaskoczonych… że mógłbyś chcieć być ojcem. – kącik ust drgnął jej lekko. Podejrzewała, że Banjo mógł znać jej męża jeszcze lepiej niż ona.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Jakkolwiek to zabrzmi, ale odprowadzenie Banjo i Sophie do wyjścia, póki co jeszcze, ich domu, a potem zamknięcie za nimi drzwi i upewnienie się, że faktycznie odjeżdżają było najlepszym co mogło się teraz dla Logana wydarzyć. Wizyta była miła, to jasne, ale… Szlag, nie przyleciał tu odświeżać stare znajomości. Nie przyleciał tu na pogaduchy z tym paskudą. Przyleciał tu z Elise. Dla Elise i przez Elise. Poza tym, z takiego już mocno loganowego punktu widzenia – co za dużo to nie zdrowo, więc ich dzisiejsi goście posiedzieli z nimi dokładnie tak w sam raz. Cokolwiek więcej mogłoby zrodzić lekki dyskomfort.
Z tą myślą Bear wrócił do ogarniającej naczynia po ich kolacji, żony i uśmiechnął się, gdy tylko ona zwróciła się w jego stronę. Jej ręce oplotły mu kark, a jego ramiona oplotły ją wpół. Prawdę mówiąc, trochę, po cichu podejrzewał, że pani doktor będzie chciała się upewnić w jego braku zeźlenia tym, co powiedziała przy Banjo i Sophie. Może dlatego, że dobrze ją już znał, a może też dlatego, że sam na pewno by tak zrobił. Gdyby, oczywiście, sytuacja była odwrotna. – Nie jestem na ciebie zły. Czy ja kiedykolwiek bywam na ciebie zły? Elise… – brzmiało to nierealnie, absurdalnie. Jak mógłby? Mogła mu sprawiać przykrość, mogła wzbudzać w nim poirytowanie i frustrację, ale złość? Złością identyfikował bardzo silne, mocno temperamentne uczucie, które zazwyczaj prowadziło go do dania komuś w pysk albo przynajmniej wywrócenia szpitalnego wózka pielęgniarek. Na całe szczęście zdarzało się to rzadko i tak naprawdę… Logan teraz się też nad tym zastanowił, bo tak naprawdę to Debenham nigdy go w takie prawdziwej, uczciwej złości nie widziała. Szlag, a on wcale nie miał ochoty jej siebie w tym stanie pokazywać. – To już jest chyba ten moment, w którym powinniśmy jakkolwiek o tym rozmawiać. Na głos. Nie tylko… No wiesz, ty ze sobą, ja ze sobą. – pociągnął dalej, tak naprawdę pijąc i do samego starania się o dziecko i do tego bardzo przykrego wydarzenia w ich życiu, które było poronieniem, a w efekcie stało się prawie rozstaniem. – Myślę, że po prostu i trochę, jak wszyscy poddali się stereotypom. Bo przecież lekarz, który leczy dzieci musi tych dzieci chcieć także w życiu prywatnym. Musi chcieć być ojcem. Nie ma innej możliwości. – przyznał lekko rozbawiony taką perspektywą, którą niestety wciąż kierowało się mnóstwo, mnóstwo ludzi. – I nawet jeśli w tym konkretnym przypadku to jakoś i gdzieś tam się sprawdza… To dobrze wiesz, że gdybyśmy podjęli inną decyzję o dzieciach, o byciu rodzicami to świat by się ani dla mnie, ani dla nas wcale nie skończył. – bo tak, mógł tych dzieci chcieć, ale z nią. Tylko z nią. Zatem jeśli ona by ich kategorycznie odmawiała – po prostu by sobie to odpuścił. I tyle. To ona była dla niego wszystkim, jego światem, rzeczywistością, tu i teraz i jutrem. Bez niej takie chcenia nie miały sensu, kompletnie żadnego sensu. – Ale jedno muszę ci przyznać… – uśmiechnął się, trochę jak cwaniak, a trochę po prostu rozbawiony. – Zaskoczyłaś mnie. Naprawdę mnie zaskoczyłaś tym, że powiedziałaś im to. Że się staramy i że już jeden raz los zrobił z nas ofiary. – i nie uważał, żeby w jego zaskoczeniu było cokolwiek złego. Lepsze to niż gdyby faktycznie miał być zły… - Chcesz… Dać mi po głowie za tę akcję z domem? – Logan zapytał po ledwie chwili, nie przestając przyglądać się ładnej buzi doktor Trevisano. – Albo przynajmniej o tym pogadać?

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ściągnęła mocniej brwi, krótko się nad tym zastanawiając… podejrzewała, że tak, że zdążyła go w ciągu ich wspólnego życia zdenerwować. Właściwie byłaby mocno zaskoczona, gdyby nie. Gdyby nigdy nie był na nią zły – w jakiejkolwiek postaci. Bo irytacja i frustracja to też ta forma! Ale nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się tylko pod nosem i pokiwała głową, przytakując. Mogli o tym rozmawiać, nie chciała żadnych tematów tabu. Szczególnie, że mieli po prostu ruszyć dalej. Było, minęło.
- Wiem – że gdyby tupnęła i powiedziała, że nie chce mieć dzieci to Logan wybrałby ją, a nie własne pragnienie posiadania potomstwa. Na szczęście nie musiał decydować, nie musiał wybierać. Bo może to jest prawda, że gdy trafiasz na odpowiednią osobę, na odpowiedniego partnera… wszystko staje na głowie. W przypadku Elise stanęło i nie chciała, żeby Logan jeszcze kiedykolwiek w to wątpił.
- Zaskakująco łatwo było im to powiedzieć… to twój najlepszy przyjaciel, nie widujemy ich regularnie, coś mi mówiła, że to ten typ ludzi, którzy nie będą teraz na nas patrzeć ze współczuciem. Bo przecież żadne z nas nie chce współczucia. – zupełnie nie o to chodziło i dlatego nie rozmawiali o tym z ludźmi z pracy, czy jakiekolwiek ich najbliższego otoczenia. Prawda była taka, że nie powiedzieli nawet jego rodzicom i jej matce. A teraz przyszło to zupełnie naturalnie. I swobodnie – Plus hej… nawet jeśli będą nam współczuć to dostaniemy lepszą cenę na dom. – dodała już pół żartem, pół serio i wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu – Nie chcę ci dawać po głowie. Przecież sama to wymyśliłam. – on to prostu przeniósł do stanu realizacji dużo szybciej niż ona! Ale czy to coś złego? Nie. Czy to dziwne, że jednak miała wątpliwości? Też nie. Po prostu gdzieś w tym szaleństwie zachowała resztki zdrowego rozsądku – I możemy o tym porozmawiać… – oczywiście, że mogli! Mogli rozmawiać o wszystkim, o czym tylko chcieli – Ale później. – kącik ust drgnął jej wymownie – Najpierw mi przypomnisz na czym skończyliśmy. – zanim im tak brutalnie przerwano. Musnęła męskie wargi i uśmiechnęła się do męża ładnie, a jednocześnie sięgnęła do guzika własnych spodni i po chwili już zsuwała je z bioder.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Trudno było mu się z Elise nie zgodzić. Tak, intuicja podpowiadała jej słusznie, bo ostatnim czego Logan mógłby spodziewać się po Banjo tuż po tym, jak ten dowiedział się o ich straconej ciąży, było właśnie współczucie. I wcale nie chodziło o to, że gość był jakiś znieczulony czy zobojętniały na przykrość Trevisano, nie. Po prostu wiedział, on i Sophie, która też najwyraźniej już to wiedziała, że współczucie zdecydowanie nie było czymś mile widzianym w Elise i Logana filozofii życia. Po prostu… Szli z tym dalej. Odważnie, twardo stąpając po ziemi.
Mogło to wyglądać trochę zabawnie, bo w chwili, w której Elise przytaknęła, że tak, faktycznie mogą porozmawiać o kupnie tego domu, Bear już otwierał pysk, żeby COŚ na ten temat powiedzieć… Ale nie zdążył, bo ciemnowłosa dodała TO, CO dodała i zrobiła TO, CO zrobiła, a to z kolei spowodowało, że… - Myślałaś o tym przez cały ten czas, kiedy tutaj byli, prawda? – wytknął przekornie, szczerząc drańsko kły i oczywiście pijąc do tego na czym skończyli czy też raczej czego nie dokończyli i kogo nie skończyli, jako głównej myśli pani doktor podczas niespodziewanej wizyty północnych znajomych. – Kocham ten twój absolutny brak pruderii. Jest bezbłędny. Cudowny. – skwitował jeszcze, obejmując łapskami kobiece policzki, a zaraz potem sięgnął pyskiem do warg żony i pocałował ją – spokojnie, choć zaczepnie. Była w tym pocałunku, krótkim, tak, jakaś obietnica, jakaś zapowiedź. Jak tylko Elise wyplątała się z nogawek swoich jeansów, Logan chwycił ją wpół, uniósł w górę i posadził na kuchennej wyspie tuż obok. – Ja to zrobię. – szepnął wprost w kobiece usta, jednocześnie zastępując jej drobne dłonie na jej idealnie krągłych, seksownych biodrach. Zahaczył palcami o koronkowe majtki żony i po prostu je z niej ściągnął. Przez moment miał pokusę, żeby załatwić to bardziej radykalnie, ale... Szlag, to były naprawdę ładne i drogie majtki. Obawiał się, że za tę szkodę naprawdę mógłby dostać po łbie. – Obiecaj, że teraz już, nawet jeśli zerwie nam dach, albo zapuka nam do drzwi sam pieprzony papież, nie przerwiemy. – wymamrotał z pyskiem przy kobiecych wargach, a każde jego słowo przeplatało się z ciepłem jego oddechu i przekorą pocałunku. Sam zaraz potem rozebrał się ze swojej koszulki, która podzieliła marny los majtek Elise, lądując niedbale na kuchennej posadzce.
Kilkanaście najbliższych, kolejnych chwil można by pewnie opisać, jako pulsujące zniecierpliwieniem, silnie wilgotne, mrowiące podnieceniem, przekorne, drańskie, prowokacyjne, aż w końcu tak cholernie przyjemne. Logan potrzebował, naprawdę potrzebował doprowadzić żonę do samego finiszu, do samej pieprzonej mety. Chciał poczuć, zobaczyć i usłyszeć jej orgazm, ogłupienie i półsekundowy paraliż myśli. Chciał zobaczyć swoje odbicie w jej zamglonych tęczówkach, usłyszeć swoje imię w jej miękkich wargach i poczuć spełnienie między jej udami. Jej przyjemność budowała jego podniecenie, co zresztą nietrudno było odgadnąć choćby po samym zerknięciu na jego dolne partie i widoczne tam wyraźne wybrzuszenie w spodniach. Kiedy więc Elise istotnie sięgnęła po swój pierwszy tej nocy orgazm, Trevisano scałowawszy pozostałe podniecenie z wnętrza jej ud, wrócił pocałunkiem do jej warg. Jednocześnie przysunął ją do siebie mocniej, sprowokował, żeby objęła go w pasie udami, a wtedy znów wziął ją w łapska i zdjął z kuchennej wyspy. Bez słowa podążył z żoną w ramionach w kierunku schodów. Schodów prowadzących do głównej i jednocześnie jedynej sypialni w niby-domu. Łóżko, które tam na nich czekało było duże i wyglądało na wygodne…


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Aktualnie była w stanie obiecać mu wszystko. Zwłaszcza, że to czego od niej chciał… było dokładnie tym, czego chciała ona. I oczywiście, że myślała o tym przez cały wieczór, gdy mieli towarzystwo. W każdej jednej sekundzie tego spotkania towarzyszyło jej to śmieszne zniecierpliwienie związane z tym, co im przerwano. Bo przecież wiedziała… wiedziała, co chciał jej dać – Nawet twojej matki bym teraz nie wpuściła. – jakby jakimś cudem dowiedziała się, że są na Północy i chciała ich bez zapowiedzi odwiedzić. Czy było coś gorszego niż odwiedziny bez zapowiedzi? Tak ogólnie? Po prostu? Nie. Nigdy nie rozumiała ludzi, którzy to robili i uważała, że grzeje im się specjalne miejsce w piekle. A im teraz już nic nie mogło przerwać. Przesunęła wzrokiem po torsie męża i uśmiechnęła się pod nosem, opierając się o blat za własnymi plecami i rozsuwając mocniej uda, gdy Logan się między nimi znalazł. I zrobił dokładnie to, co jej obiecał. Doskonale wiedział jak ją dotknąć i jak ją doprowadzić do szaleństwa, do stanu, w którym nie liczyło się nic poza tu i teraz, poza nim… poza przyjemnością i zbliżającym się spełnieniem. Nie zamierzała jakkolwiek się pilnować. Doszła pod jego dyktando, dokładnie tak jak chciał i kiedy tego chciał. Serce chciało wyskoczyć jej z klatki piersiowej, nie mogła złapać oddechu i nie mogła przestać się uśmiechać. Kochała go jak wariatka… jak mogłaby nie?
Więc gdy już złapała pion, gdy ją uniósł – sięgnęła jego warg i nie ułatwiała mu zadania w podróży na górę, bo po prostu zajmowała jego całą uwagę. Na szczęście tylko kilka razy na coś wpadli, niezbyt groźnie, więc można było na to zareagować jedynie śmiechem. Również śmiechem zareagowała, gdy opadła na materac łóżka. Całkiem wygodny materac. Chociaż…
- Będziemy musieli go wymienić. Na taki jak mamy w domu. Wróć… mieliśmy. – bo tamten też będą musieli wymienić, właściwie jak prawie wszystko, co tam zostało, bo trafiła im się okropna pogoda na dziurę w dachu i wszystko przesiąkło wilgocią. Obrzydliwą wilgocią – Swoją drogą… – zaczęła, ale o dziwo wcale nie chciała gadać o domu! – Zapytałeś ich o walentynki… dlaczego? I powiesz mi, co planujesz? - znał jej podejście do niespodzianek!


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Rozpinał pasek od spodni i łypał rozbawiony na wyciągniętą na łóżku Debenham. – Czyli to już przyklepane, tak? Zgadzasz się, kupujemy go. Niby-dom. – skoro chciała wymieniać materac? No to chyba wszystko było jasne i bardzo po myśli Logana. Po myśli, bo chciał tego dla niej, chciał sprawić jej tym przyjemność, zrobić dla niej coś, co będzie wspominała z uśmiechem na ustach i wzruszeniem w oku, jak już osiągnie wiek i formę starszej, zgorzkniałej pani doktor. Kupno niby-domu wydawało się właściwym do tego ruchem, ale tego Logan na głos nie powiedział. Może później. Albo kiedyś. Póki co, rozebrał się ze spodni i już w samych bokserkach opadł na rozleniwioną żonę. Przykrył ją całą sobą, podbrzusze dociskając instynktownie do jej dolnych kobiecych terenów, a pysk zawieszając tuż przy jej tak cholernie ładnej buzi. Mruknął cicho pod nosem, zastanawiając się nad odpowie… Dziami w zasadzie. Odpowiedziami na jedno i drugie pytanie, choć tak naprawdę oba kręciły się wokół jednego wątku, nieszczęsnych Walentynek. – Zapytałem, bo chciałem sprawdzić czy to naprawdę jest rzecz, którą wszystkie normalne pary robią. Cukrowo obchodzą Walentynki. – a Banjo i Sophie byli dobrym przykładem takiej naprawdę normalnej, zdrowo myślącej i dojrzale układającej sobie wspólną przyszłość, pary. – Daj… – mruknął sięgając łapskiem po kobiecą dłoń. Podsunął ją sobie do policzka, a czując jej palce na swojej skórze instynktownie mocniej się w nią wtulił. Przechylił też pysk na tyle, żeby odbić lekki ślad pocałunku na wnętrzu dłoni pani doktor, tuż nad jej przegubem. – Poza tym… Prawdę mówiąc ja po prostu nie wiedziałem. Tego jak on na to patrzy. Dlatego zapytałem. – nie stała za tym żadna wielka, skomplikowana filozofia czy potrzeba. Zwykła ciekawość, teraz już zaspokojona. – Naprawdę chcesz, żebym ci powiedział? Nie wolisz mieć niespodzianki? – pytał, uśmiechając się lekko pod nosem, ale jednocześnie dobrze wiedział, że niespodzianki w istocie nie były dla Elise najcudowniejszą wartością tego świata. Szczególnie, że w ich konkretnym przypadku niespodzianki najczęściej okazywały się zwykłym robieniem ich w chuja przez los. – Niedaleko stąd jest takie bardzo lokalne, małe, naturalistyczne spa. Prowadzi to znajoma moich rodziców, a jej mąż ma małe bistro tuż obok. Nic szczególnie fancy, ale… – to był moment, w którym normalnie wzruszyłby ramieniem. Ale nie wzruszył, bo leżał na Debenham i nie przestawał czuć, jak jego drugi Trevisano coraz silniej i dobitniej się niecierpliwi. Oceniając po wyraźności wybrzuszenia w męskich bokserkach, Elise najpewniej też to czuła. – No nie wiem, pomyślałem, że będzie ci miło. – i może przesadzał z najlepszymi Walentynkami ever, ale jego ego inaczej by tego nie zniosło. – To jest jeden pomysł, a drugi to taki, że zostaniemy tutaj, przygotuję ci na kolację zupę z papierka i zaliczę cię na kanapie w salonie, z jakimś niby romantycznym filmem na netflixie w tle. Brzmi nieźle, co? – lepiej niż wypad do spa?

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się, bo myślała, że to już dawno przyklepane. Tak mniej więcej w momencie, w którym zapytał o to Banjo i to tylko dlatego, że ona o tym wspomniała parę chwil wcześniej. Spontanicznie i bez większych planów. A jednak! I nie miała nic przeciwko, było przyklepane. Zobowiązaniami i problemami będą się najwyżej martwić później. Albo wcale? Bo przecież wszystko mogło pójść gładko i wcale nie musieli mieć problemów. Wcale!
A jego odpowiedź… dała jej trochę satysfakcji. Bo chciał potwierdzenia tego, co mówiła i dostał to potwierdzenie. Banjo i Sophie obchodzili walentynki dokładnie tak jak można się było spodziewać, wcale nie gardzili tym skomercjalizowanym świętem i nie byli ponad to, jak to Logan początkowo chciał Elise wmówić. Że przecież oni nie będą jak wszyscy! Phi.
- Będzie miło. – chociaż jednocześnie ciągle miała w pamięci jak się oburzył i obruszył jak zorganizowała im masaż na Bali, bo przecież tacy męscy mężczyźni jak on nie chodzą na masaże… więc trochę nie wiedziała jak miałoby to teraz wyglądać, ale jeśli się przełamywał i chciał to z nia zrobić to oczywiście, że doceniała i tego właśnie chciała – Brzmi zdecydowanie lepiej… zwłaszcza, że zaliczysz mnie na kanapie jak już wrócimy do domu. – zaśmiała się pod nosem i nie dała mu szansy, żeby jakoś odbić piłeczkę, bo zamknęła mu usta pocałunkiem. Silnym i takim, którego nie chcesz bez poważnego powodu przerywać. Tym bardziej, że razem z tym zsunęła mu z tyłka bokserki i zaśmiała się cicho prosto w męskie wargi. A później wydostała się spod męża, a gdy to on opadł grzbietem na materac, zajęła miejsce na jego biodrach i to ona przeleciała teraz swojego męża. Tak jakby jutra miało nie być. Tak, żeby zapomnieć o wszystkim, co zostawili w Cairns i Lorne Bay. Bo przecież po to był ten wyjazd i właśnie tak mieli spędzić kilka następnych dni. Najlepiej nie wstając z łóżka.
I tak było! Najlepszy możliwy kilkudniowy urlop.


/zt


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ