lorne bay — lorne bay
17 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
loading...
trigger warning
Poniższy tekst zawiera treści kontrowersyjne i/lub powszechnie uznawane za gorszące i/lub traktuje o zjawiskach nielegalnych, niemoralnych. Tekst ten nie ma na celu propagowania opisywanych poglądów i/lub działań; nie odzwierciedla przekonań autorów ani właścicieli domeny, a jest jedynie formą fikcji literackiej i obrazuje wyłącznie sytuacje postaci fikcyjnych.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
we'll play love games
hepi
kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
trigger warning
samobójstwo
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


viper monroe
Happy Bright
sumienny żółwik
lachmaniara
uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
undeniably frightening and undeniably cool
trigger warning
próba samobójcza
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Sad Bright Happy Bright
kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
trigger warning
samobójstwo
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Happy Bright
viper monroe
sumienny żółwik
lachmaniara
uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
undeniably frightening and undeniably cool
trigger warning
próba samobójcza
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Sad Bright Happy Bright
lorne bay — lorne bay
17 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
loading...
trigger warning
Poniższy tekst zawiera treści kontrowersyjne i/lub powszechnie uznawane za gorszące i/lub traktuje o zjawiskach nielegalnych, niemoralnych. Tekst ten nie ma na celu propagowania opisywanych poglądów i/lub działań; nie odzwierciedla przekonań autorów ani właścicieli domeny, a jest jedynie formą fikcji literackiej i obrazuje wyłącznie sytuacje postaci fikcyjnych.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

we'll play love games
hepi
kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
trigger warning
wspomnienie o próbie samobójczej
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


viper monroe
Happy Bright
sumienny żółwik
lachmaniara
uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
undeniably frightening and undeniably cool
Powoli czuła, że wyczerpuje się w niej tryb zadaniowy. Kiedy tylko Happy znalazł się na łóżku, napięcie zaczęło powoli opuszczać jej mięśnie - ale nie było to zjawisko w żadnym razie przyjemne, daleko mu było do wywołania ulgi. Czuła raczej, że powinna zachować tę sztywność, te krótkie impulsy bólu, które przenikały przez jej organizm zagłuszane przez adrenalinę, tę g o t o w o ś ć - bo przecież nadal cała masa rzeczy mogła pójść nie tak. Miała więc wrażenie, że to całe odpuszczenie, które powoli na nią zstępowało, pojawiało się za szybko - w sam raz, żeby wykorzystać jej chwilę rozluźnienia na sprowadzenie na nich czegoś strasznego. Starała się jednak zdławić w sobie to uczucie i pozwolić sobie - ten jeden jebany raz - na to, żeby ktoś inny teraz zajął się ogarnianiem tego syfu.
Skinęła tylko głową, kiedy Sad poprosiła ją o to, żeby została przy Happym. Przysiadła płytko na krawędzi materaca i przez chwilę trwała tak po prostu, bijąc się z myślami i nawet na niego nie spoglądając. Dopiero po chwili obrzuciła go ostrożnie spojrzeniem, jakby kontrolnym i wzięła głęboki wdech.
- Wiesz, najbardziej mnie denerwuje to, że nie mogę być teraz na ciebie wkurwiona - powiedziała po prostu, dostatecznie cicho, żeby Sad z łazienki nie mogła tego usłyszeć. I Bright też - skoro był przecież ewidentnie nieprzytomny. I może właśnie z racji na to w ogóle odważyła się odezwać. Tak naprawdę rozmawiała sama ze sobą. - I to nie dlatego, że nie wypada, bo mam w dupie to, co wypada. Po prostu mam wrażenie, że jakoś idiotycznie cię w tym wszystkim rozumiem. I to jest naprawdę chujowe - burknęła, koniuszkiem palca sięgając do jego dłoni, po to tylko żeby poczuć przez chwilę na opuszce teksturę jego skóry, a potem wycofać rękę z powrotem na własne kolano. Przewróciła oczami w reakcji na samą siebie. - Chciałabym ci po prostu wleźć do głowy i sprawdzić, co ty w ogóle do mnie czujesz. Bo nie rozumiem. Bo jakby ci zależało, to odzywałbyś się chociaż, a ty milczałeś. Gówniana sprawa - oznajmiła pod nosem i dopiero po chwili parsknęła krótko i przetarła twarz wierzchem dłoni. Po momencie zorientowała się, jak idiotyczne to było posunięcie, biorąc pod uwagę, że wciąż po łokcie pływała w jego krwi. - Pierdol się, Happy. Pierdolsiępierdolsiępierdolsię - wymamrotała, wiedząc dobrze, że kiedy już się wybudzi, nie będzie w stanie powiedzieć mu tego prosto w twarz.
Skrzypnięcie drzwi od łazienki przerwało ten desperacki monolog - i bardzo dobrze, bo skończyłaby tylko jeszcze bardziej zażenowana swoją osobą. Resztę czasu do pojawienia się Sad odczekała w kompletnym milczeniu, wcześniej podnosząc się topornie z materaca. W reakcji na jej słowa znowu po prostu skinęła głową - nie miała siły, żeby teraz z nią rozmawiać. Dzierżąc ubrania Happy’ego w zakrwawionych rękach, przeszła do łazienki, a kiedy już do niej dotarła, przez chwilę stała po prostu, za zamkniętymi drzwiami, przyglądając się pokrytej wydzielinami wannie. Normalny człowiek poczułby w tym momencie cokolwiek - najpewniej odruch wymiotny - ale ona tylko stała, tylko patrzyła, tylko analizowała. Cichy głosik w jej głowie podpowiadał jej, żeby to wszystko natychmiast uprzątnąć, ale wiedziała, że nie mogła. To wymagałoby spytania Sad, gdzie są wszystkie środki do czyszczenia. Nie mogła powstrzymać się od przejrzenia kilku szafek, ale kiedy odnalazła w nich detergenty, pospiesznie zamknęła je z powrotem. Nie, nie, nie. Miała ogarnąć s i e b i e, a nie cały ten syf.
Pospiesznie obmyła twarz i ręce aż po obojczyki nad umywalką. W międzyczasie wystukała wiadomość do Felixa - jedynej osoby, która mogła przejąć się jakoś jej całonocnym zniknięciem. Poinstruowała go wyraźnie, żeby nie mówił Samuelowi, gdzie była, chyba że ten wyraźnie by zapytał (w co wątpiła). Przebrała się dość sprawnie, a i tak miała wrażenie, że czas, jaki spędziła w łazience, przekraczał normę.
Wychodząc z pomieszczenia, ostatkami sił powstrzymała się od zajrzenia znowu do pokoju Happy’ego. Powędrowała na kanapę, ale nie zmrużyła oka ani na chwilę. Pozostawała czujna - na wypadek, gdyby znowu była potrzebna. Miała wrażenie, że to całkiem doskonała metafora jej całego życia.
Aż w końcu krzyk poderwał ją na równe nogi - wygrzebanie się z pościeli zajęło jej może kilka sekund i już zjawiła się znowu w progu pokoju Brighta. Obudził się. To dobrze. Obserwowała go z siostrą, przysłuchiwała się ich rozmowie, ale w gruncie rzeczy nie robiła zupełnie nic więcej: stała w progu i wpatrywała się w nich jak demon z sennego paraliżu. Nie czuła, że istniało cokolwiek, co powinna teraz powiedzieć. Po prostu czekała.

Sad Bright Happy Bright
lorne bay — lorne bay
17 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
loading...
Happy nie był pewien, co naprawdę czuł do Viper. Była jedną z nielicznych osób, której towarzystwo tolerował - a może nawet coś więcej. Może nawet lubił spędzać czas z nią... Ale czy to było uczucie, którego mógł zapakować w jakieś tradycyjne ramy? Czy to było tylko przywiązanie, wynikające z tego, że w obliczu pustki i beznadziei, znalazł w niej schronienie?
Lubił z nią milczeć, gdy oboje zajęci byli swoimi sprawami. Czuł się jakby rozumieli się nawzajem bez zbędnych słów, jakby ich milczenie było komunikatem samym w sobie. Lubił też jej ironiczne komentarze, które potrafiły pojawić się w najmniej oczekiwanym momencie, przynosząc uśmiech na jego twarzy, nawet gdy jego dusza tonęła w morzu smutku.
Lubił to, że była tak podobna do niego - zepsuta, zdeptana przez życie, przeżuta i wypluta. W tej całej otoczce destrukcyjności, czasem widział w niej swoją bratnią duszę. Ale czy to wystarczyło, by nazwać to uczucie? Czy to była tylko kolejna forma ucieczki przed samotnością i pustką, która zawsze towarzyszyła mu na każdym kroku?
Dlaczego zatem Happy nie odezwał się do Viper wcześniej, zanim sięgnął dna? Dlaczego nie otworzył drzwi, gdy uparcie w nie waliła przez wiele dni, obrzucając go obelgami z korytarza? Dlaczego nie potrafił się przed nią otworzyć?
Może to był strach przed odrzuceniem, który gnębił go od lat, sprawiając, że czuł się jakby każde jego słowo, każdy gest, było poddane surowej ocenie. Może to był brak wiary w siebie, który tkwił głęboko w jego psychice, pochodzący z lat niemal bezustannych upokorzeń i niepowodzeń.
Ale może, przede wszystkim, to był lęk przed własną bezsilnością, przed pokazaniem swoich słabości, swojej prawdziwej twarzy. Bo gdyby tylko Viper zobaczyła go takiego, jakim naprawdę jest - zranionego, zdeptanego, zdemaskowanego - czy nadal by go akceptowała? Czy nadal była by obok niego, kiedy świat zamieniał się w mrok, a życie stawało się nie do zniesienia?
Dlaczego nie porozmawiał z Sad, nim znowu sięgnął po żyletkę, która sprawiała, że świat stawał się nieco bardziej znośny? Dlaczego ukrywał, że znów przestał jeść? Dlaczego wybrał ścieżkę ku samozagładzie?
Może to było z powodu lęku, który paraliżował go każdego dnia, blokując mu gardło i skręcając jego wnętrzności w bolesnych węzłach. Lęk przed odrzuceniem, przed niezrozumieniem, przed potępieniem.
A może to był gniew, który kiełkował w jego sercu jak trujący chwast, trawiąc każdą cząstkę jego istnienia. Gniew na siebie samego za to, że nie potrafił być kimś innym, za to, że nie mógł naprawić siebie ani swojego życia. Gniew na innych za ich brak zrozumienia, za ich obojętność, za ich zdrady i oszustwa.
Może to była rezygnacja, która stopniowo wypełniała każdą jego komórkę, topiąc go w morzu apatii i bezsilności. Rezygnacja z nadziei na lepsze jutro, na znalezienie sensu w tym bezsensownym świecie, na odkrycie drogi do wybawienia.
A może to był po prostu ból, który był tak głęboki i nieustający, że nie był w stanie znaleźć ukojenia w żadnej innej formie. Ból, który tkwił w nim od lat, gnijąc i zatruwając jego duszę, przypominając mu, że życie to nie tylko cierpienie, ale też piekło, z którego nie ma ucieczki.
Być może to wszystko było tylko wymówkami, tylko kolejnymi zasłonami, za którymi Happy ukrywał się przed światem i przed samym sobą…
- Wyjdźcie stąd. Obie. - zażądał, nawet nie patrząc im w oczy.
- WYNOCHA! – wrzasnął, rzucając poduszkę w krzesło stojące przy biurku. I niemal natychmiast pożałował nagłego ruchu, który wypełnił jego ciało bólem.
- Zostawcie mnie… – wycedził przez zaciśnięte zęby, spuszczając wzrok na podłogę.
we'll play love games
hepi
kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Nie miała zamiaru opuszczać brata na krok, tylko siła mogła ją zmusić do zejścia z łóżka, na którym ledwo się oboje mieścili. Nie byli już dzieciakami, które nocami wchodziły sobie do łóżka, gdy napawał ich lęk przed ciemnością, nie byli już mali i drobni. Dosięgła ich dorosłość, dosięgły ich prawdziwe problemy, w których to ciemność wydawała się w przedziwny sposób kojąca. Namiastka umierania, kiedy miało się wrażenie, że spowijał cię tylko mrok.
Była całkowicie rozbita. Przerażona, roztrzęsiona, nie wiedziała już jak poskładać się do kupy. Nie była w dobrym stanie wyjeżdżając w trasę, wróciła ochłonąwszy, a spotkało ją coś co jeszcze mocniej odbiło się na jej zdrowiu. Była pewna, że jej droga do wyzdrowienia zajmie długie miesiące, że być może powinna wrócić na terapię, może zacząć brać te cholerne leki leżące na jej szafce i przestać udawać, że jest zdrowa i normalna. Kiedyś była na etapie, na którym pogodziła się, że zawsze będzie spaczona, zawsze z nią będzie coś nie tak, zawsze będzie wymagała farmakoterapii i wsparcia psychologicznego. Zdawała się być z tym na okej. Do czasu, w którym postanowiła poradzić sobie samodzielnie, kiedy to stwierdziła, że jest dostatecznie silna by być normalna. Zapominała tylko, że nigdy nie była i nigdy nie będzie.
Powinna zabrać też Happy'ego na terapię. Powinni oboje się leczyć. On z postępującej depresji i zaburzeń odżywiania, na ze schizofrenii. Jako ta starsza i teoretycznie dojrzalsza powinna dać mu przykład zaczynając od własnego zdrowia psychicznego, a potem zadbać o niego. Tak by każdy z nich odnalazł swoją drogę i naprawił to co zgrzytało w nich. To był jej obowiązek jako opiekunki i siostry- naprawić jego zdrowie. Była w końcu za niego odpowiedzialna.
-Happy.- powiedziała stanowczo podnosząc się przy tym na łokciu i spoglądając na jego twarz. -Nie ruszę się stąd choćby na centymetr. Nie ma w ogóle takiej możliwości, że zostaniesz sam. I to nie tylko dzisiaj. To potrwa jeszcze długo. Nie ufam ci na tyle, żeby zostawić cię samego. Skąd mogę mieć pewność, że przeżyjesz do rana?- mówiła spokojnie, ale pewnie. Nie miała zamiaru pozwolić sobie wejść na głowę, ani zmienić jej decyzję. Happy zbyt często zapominał, że poza tym, że była jego siostrą to była również jego opiekunką. Albo przede wszystkim. Koniec końców, jeszcze rok, to ona decydowała. A teraz, kiedy to nadszarpnął jej zaufanie do granic możliwości, nie było szansy, że pozwoli mu zostać samemu. Będzie go niańczyła jeszcze długo, czy mu się to podobało czy nie.
-Spróbuj pójść spać. Ty też, Viper. Obudzę cię jak będziemy się miały wymieniać.- spojrzała na młodą Monroe stojącą w drzwiach. Współczuła jej. Podejrzewała, że tę dwójkę musiało łączyć coś ważnego i była pewna, że jeśli sama cierpiała tak mocno, to Viper niewiele mniej od niej. Niech chociaż się wyśpi. Nie miała zamiaru jej mówić, że nie obudzi jej na jej wartę, a sama zostanie przy bracie całą noc. Viper potrzebowała odpoczynku bardziej niż Sad.

viper monroe
Happy Bright
sumienny żółwik
lachmaniara
uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
undeniably frightening and undeniably cool
Viper nie była przyzwyczajona do tego, że to nie ona akurat miała ochotę pożegnać się z życiem raz na zawsze. Pierwszy przełom w tym tropie nastąpił w zapyziałej przyczepie Amalii, kiedy okazało się, że ambicje jej siostry na śmierć nie sięgają daleko poza ambicje niej samej. Pomimo wszystkiego, czego doświadczyły wspólnie tamtego dnia, Monroe nie była jednak w stanie zaakceptować opcji, że Eve mogła łaknąć śmierci na równym poziomie co ona, mieć do tego tak samo ważne powody i być równie mocno świadoma konsekwencji dążenia do spełnienia tego pragnienia. Z Happym w pierwszym odruchu miała to samo - podważała jego decyzję, podważała jej sens, podważała jego zdolności do oceny sytuacji i zwyczajnie nie chciała uwierzyć w to, że komuś mogło być na tym świecie równie paskudniej, co jej.
Ale to przecież był Bright - ta jedna osoba, która zdawała się rozumieć ją trochę lepiej niż cała reszta zasranego społeczeństwa - także z każdą kolejną minutą coraz mocniej zaczynała mu wierzyć. Problem polegał na tym, że właściwie nie miała pojęcia, co mogła z tą całą swoją durną wiarą zrobić, bo przecież nie znała żadnej recepty na to, żeby nagle było lepiej - gdyby ją znała, nie mierzyłaby się właśnie na tej głupiej kanapie z wizjami jego poharatanej skóry, projektowanymi na swoje własne ciało. Gdyby ją znała, nie wiązałaby pętli z Evą, nie drapałaby się do krwi po przedramionach i nie siłowała każdego poranka z tym, żeby dalej działać i ogarniać, a nie po prostu zaniemóc na tym przesadnie miękkim materacu, który wraz z nowym dachem nad głową sprezentował jej Samuel. I wreszcie - gdyby ją znała, nie miałaby ochoty już nigdy więcej w ogóle się do Happy’ego odzywać, bo zdałaby sobie wtedy sprawę z tego, jak bardzo toksycznie działali na siebie nawzajem.
Czasem wygodniej jej było w tej błogiej nieświadomości.
Poduszka, którą Bright cisnął przez pokój, świsnęła jej obok twarzy, ale Viper podeszła do tego z całkowitą statycznością. Odbijała jego histerię niewzruszoną mimiką i stała po prostu wciąż jak posąg, ledwie kilka kroków od progu wgłąb jego pokoju. I obserwowała. Przyglądała się tej rozpaczy, temu zrezygnowaniu, temu cierpieniu i zastanawiała się czy ktoś tak bardzo liczący na śmierć miałby siłę na wydalanie z siebie tak wielu emocji. Ona nigdy nie miała, kiedy jej się nie udawało. Ledwie krótkie ukłucie - raz szarpnięcie gniewu, raz kilka uronionych wstydliwie łez. A potem tylko płaskość, chłód i obojętność. Mogłaby być może nawet pozazdrościć mu tej zdolności do odczuwania. Ona ostatnio czuła wszystko i nic w tym samym czasie, co sprowadzało ją do staniu kompletnego zawieszenia między światem wykreowanym w głowie a rzeczywistością.
Na chwilę chyba zapomniała, że nie była tylko postronną obserwatorką całej tej sytuacji, bo drgnęła niespokojnie, kiedy Sad przywołała jej imię - zupełnie, jakby właśnie została na czymś przyłapana. Nie ufała tej kobiecie zupełnie w to, że ta miała zamiar obudzić ją za parę godzin i zawołać; miała wrażenie, że siostra Happy’ego nagle przebudziła w sobie jakieś dziwne poczucie powinności i starała się teraz zdegradować jej rolę do głupiej nastolatki, która plątała się pod nogami, zupełnie nie pomagając. A to wcale jej się nie podobało - nawet jeśli, obiektywnie rzecz biorąc, musiała tkwić w tym jakaś prawda.
- Nie ma wyjścia - musi przeżyć do rana, bo mam jutro urodziny i zabieram go ze sobą na chatę - odparła po prostu, ale nie wpatrywała się nawet w Sad, tylko prosto w Brighta, który ewidentnie unikał jej spojrzenia. - Jest mi coś winny za te tygodnie ignorowania, a jak będzie siedział ciągle w domu, to znowu zrobi to samo. Może nie mam racji? - wypowiadając ostatnie zdanie, zwróciła się już wprost do niego, co nie ulegało żadnym wątpliwościom, bo nawet zaakcentowała te słowa w zupełnie inny sposób, bardziej emocjonalny.

Happy Bright Sad Bright
lorne bay — lorne bay
17 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
loading...
…nie ufam ci…
Gdy słowa jego siostry, przeszyły powietrze jak ostry nóż, Happy poczuł, jakby cały świat zawalił się na jego barkach. To był cios, który obalił go na kolana, tłamsząc jego nadzieje i sprawiając, że czuł się jeszcze bardziej samotny w tej ponurej rzeczywistości. Prawda, że nawet jego najbliższa rodzina traciła wiarę w niego, było dla niego jak uderzenie w twarz, obnażając jego własne słabości i porażki.
Nie słyszał nic, co Sad mówiła dalej, bo ta jedna fraza odbijała się echem po jego umyśle. Ból, który przepełnił jego serce, był jak płomień pochodni, który szybko rozprzestrzenia się po całym ciele, paląc każdą cząstkę nadziei i wiary. Uderzenie tych słów sprawiło, że jego dusza krzyczała z bólu, a jego myśli zawirowały w mrocznym chaosie, pozbawiając go jakiejkolwiek pewności czy stabilności.
Gorycz porażki splatała się z żalem i gniewem, tworząc toksyczną mieszankę emocji, która dusiła go wewnętrznie. Nieufność Sad odbiła się w jego sercu, podsycając irracjonalny lęk przed samotnością i odrzuceniem. Gdy słowa te dotarły do jego uszu, poczuł się jak zdegradowany, odrzucony, zepchnięty na margines własnego życia.
Słowa Viper dodatkowo go dobiły, a wizja tego, że siłą wyciąga go z domu, jeszcze bardziej go przerażała, przez co miał nadzieję, że faktycznie nie dożyje ranka. Zdawał sobie doskonale sprawę, że skoro Monroe coś postanowiła, to tak będzie i koniec kropka. Nie chciał z tym polemizować teraz, bez słowa tylko położył głowę na poduszkę.
- Jak nie wyjdziesz to nie zasnę… – zwrócił się do Sad, tonem przypominającym nieco rozpieszczonego dziecka – I nie zrobię tego samego… – skłamał, przymykając oczy, próbując schować przed światem to, co kryło się za nimi. W ich zeszklonych tafli odbijały się lęki, wątpliwości i samo-wstręt, które przygniatały go, jak góra kamieni, wciąż narastająca w ciemnościach.
- Albo chociaż spróbuję… – dodał, bardziej przekonany w te słowa.
Ale czy to było prawdziwe? Czy te słowa miały jakiekolwiek znaczenie w jego zdeptanej duszy, w której gniew i smutek tkwiły głęboko? Te słowa brzmiały jak ostatni jęk umierającego, jak próba przeżycia w bezwzględnym chaosie, gdzie nawet nadzieja zwiastowała tylko kolejne rozczarowanie. Były to wypowiedziane z desperacką potrzebą, lecz równocześnie z rozpaczą, bo w sercu Happego tkwiła czarna dziura, pochłaniająca każdą iskierkę optymizmu, każdą mrugnięcie nadziei.
Bo choć próbował przekonać samego siebie, że może jeszcze istnieje szansa na poprawę, wiedział w głębi duszy, że to tylko iluzja, tylko chwila słabości w oceanie bezwzględnej rzeczywistości. To była walka z samym sobą, z tym ciemnym duchem, który siedział w nim głęboko, karmiąc się każdym oddechem, każdym myślą o śmierci. Bo nawet jeśli wypowiedział te słowa, to w jego wnętrzu wciąż płonęła nienawiść do samego siebie, do świata, do wszystkiego, co istniało. Były to słowa wypowiedziane z desperackiej potrzeby, lecz równocześnie zrozumieniem, że w tym świecie nie ma już dla niego miejsca, że nigdy nie będzie mu dane doświadczyć prawdziwego szczęścia.
Być może któregoś dnia będzie wdzięczny dziewczynom za to, co zrobiły tej nocy. Być może jeszcze przyjdzie czas, gdy będzie cieszył się z życia. Być może…
Ale zdecydowanie nie dziś.

viper monroe Sad Bright
we'll play love games
hepi
ODPOWIEDZ