uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
undeniably frightening and undeniably cool
Jedyną rzeczą, która różni nas od zmarłych, jest fakt, że stąpamy po ziemi, która dotyka ich głów. Dlatego tak często możemy się od nich uczyć - pozwalając bosym stopom zatapiać się w miękkość zroszonej trawy, ocierając pięty o uklepaną glebę i rozcinając podbicia na ostrych kamieniach. Dlatego tak ciężko jest pozwolić im odejść.
Wiele razy w życiu już udało mi się umrzeć.
Zbyt często śledziłam wzrokiem ciosane bezmyślnie kamienie, ulegające napędowi dziecięcych dłoni jak odchylające się katapulty; zbyt dużo czasu spędziłam kreśląc patykiem na ziemi sobie tylko zrozumiałe symbole. To było już długo po tym, jak odkryłam, że inne dzieciaki są po prostu w prostacki sposób głupie i nie umiałam udawać, że jestem taka jak one. Powtarzałam bratu uparcie, że mamy teraz pakt; że jesteśmy zupełnie inni, że nie wpasowujemy się w to całe społeczeństwo, które próbowało narzucić nam swoje standardy, ale że nie może o tym mówić i powinien siedzieć cicho - a on zazwyczaj albo siedział cicho albo pieprzył głupoty, co zostało mu zresztą do dzisiaj.
Byłem zimnym dzieckiem, stroniącym od gwałtownych emocji, temperującym Felixa, kiedy tylko zdarzała się ku temu okazja; choć oficjalnie byłem tym młodszym bliźniakiem, mało co było mi odpuszczane, uczyniono ze mnie stróża i opiekuna - nie tylko tego, który bije na alarm o każdą pogruchotaną kość, przyczyniającą się do ściągania na brata cierpienia, jakiego nie potrafił sam z siebie poczuć. Oczekiwano ode mnie dojrzałości i wyrafinowania; w pewnym sensie chyba właśnie tego chłodu, który sprawiał, że kark zastygał mi w odrętwieniu. Musiałem być tym, który ciągnął go do domu z zimnego podwórka za rękę, ubranie, ucho; tym, który strzegł codziennie jego biegu przez strome progi na szkolnej klatce schodowej; tym, który wiedział, że dzieje mu się krzywda, nawet jeśli sam Felix nie był tego jeszcze świadomy. Wtedy umarłem po raz pierwszy.
W szkole od zawsze radziłam sobie dobrze, choć raczej stroniłam od towarzystwa innych dzieciaków, dopuszczając do siebie tylko brata. Czy czułam się lepsza? Być może; ale jednocześnie bardziej przeklęta. Od pierwszych lat życia poprzez kolejne lata nauki izolowałam się jak mogłam, pielęgnując z należytą starannością swoje wąskie grono zainteresowań, przewracając oczami na głupoty, które grały Felixowi w głowie, zwracając się do rodziców z należytym szacunkiem, czasem idiotycznie brzmiącymi, pustymi i oficjalnymi formułami, które preferowali zawsze ponad proste mamo i tato. Oboje byli odrobinę zbyt dumni, żeby sprowadzać ich do prostej roli rodzicielstwa - dawali nam to odczuć od samego początku, powtarzając frazesy o powinności ciężkiej pracy, o odciskach na rękach, o wdzięczności za ofiarowane nam życie. Pod natarczywością tych uwag umarłam po raz drugi.
Ludzkie ciało od zawsze było dla mnie fascynujące; być może właśnie za sprawą brata, który prężnie łamał (i to dosłownie) wszystkie schematy i reguły, którymi rządziła się ludzka fizjonomia. Przykuwało to moją uwagę dużo bardziej niż ojcowska smykałka do roli, którą zafascynowanie potrafiłam jednak skutecznie udawać. Przez większą część życia miałam tylko Felixa - z biegiem lat jednak nauczyłam się rozmawiać z innymi, jak z osobami na tym samym poziomie (prawie) i w końcu czułam, że otwierało to przede mną nowe możliwości, nowy głód wiedzy. Interesowało mnie wszystko, co związane było z biologią; z czasem moje zafascynowanie ludzkim ciałem rozrosło się też na inne organizmy - ojciec, który z rzadka polował, cieszył się moim nieskrywanym zaciekawieniem nad preparowanymi przez niego zwłokami i nie wiedziałam jeszcze, że to stanie się wkrótce naszą główną osią porozumienia. Zajawka ta nie wyrosła jednak naprzeciw oczekiwaniom matki, która uważała, że ojciec nie powinien pokazywać mi całego tego procesu oporządzania zwierzyny, bo wiązał się on ze zbyt dużą brutalnością. Z dwojga rodziców to ona okazywała jakiekolwiek zainteresowanie tym, co działo się w mojej głowie - przed wykwitnięciem mojego osobliwego hobby, ojciec żył w swoim prostackim świecie, ograniczając nasze oschłe kontakty do upewnienia się, że dobrze się uczę, pomagam w gospodarstwie, nie nadwyrężam domowego budżetu i nie przynoszę wstydu. Mimo swojego obojętnego podejścia, często widywałam go w specyficzny sposób poruszonego - tak jak tamten raz, kiedy zakradłam się do szopy za domem, próbując samodzielnie wypchać jeden z ustrzelonych przez niego okazów, co oczywiście nie mogło zakończyć się dobrze. Wściekł się i to był jeden z pierwszych razów, kiedy podniósł na mnie rękę; od tamtego czasu w jego towarzystwie najczęściej mocno gryzę się w język - wtedy umarłam po raz trzeci.
Nigdy nie wierzyłem w miłość, uczucie tak mocno abstrakcyjne i o s ł a b i a j ą c e - jak dobrowolne pozwolenie czyimś poczynaniom na skakanie po twojej śledzionie. Po przemyśleniu jednak, niewiele było takich emocji, które pozwalałem sobie odczuwać. Wszystko starałem się przekuwać w oziębłość, zdystansowanie, a czasem zwykłą bezduszność. Felix to od zawsze mój najsłabszy punkt, choć nawet jego chyba nie kocham. To tylko moja kolejna odpowiedzialność, tak lubię sobie powtarzać. Kolejna karta do wyłożenia na stół. Kolejne zmartwienie (a może właśnie to pierwsze?). Wytrzymanie z nim bywało nieznośnie. Miałem już tyle lat, że aby je zapisać trzeba było użyć liczby dwucyfrowej, kiedy zrozumiałem, jak bardzo jestem od niego zależny; jak bardzo tej zależności nienawidzę. A jednak wciąż pozostawałem tym samym: stróżem, który przytrzymywał go za bark, kiedy wyrywał się do bitki bez żadnego powodu. Nie warto, stwierdzałem chłodno, a on zazwyczaj mnie słuchał, bo tak byliśmy wychowani. I z każdą kolejną porażką na tym polu, każdym zbolałym spojrzeniem matki, liczącej jego połamane żebra, z każdą dozą obrzydzenia spływającą z ojcowskich oczu - umierałem znowu, po raz kolejny.
Żyliśmy wszyscy po okręgu, zataczając błędne koła po utartych schematach; zamykałam się w dzielonym z bliźniakiem pokoju i późną nocą pozwalałam sobie na łzy - tylko nie przy rodzinie, bez żadnych świadków. Moja matka chyba wiedziała, choć niekoniecznie paliła się, żeby coś z tym zrobić. Zawsze podobało mi się oglądanie, jak podkreśla czerwoną szminką kształt swoich ust, dobiera do siebie komplety biżuterii, upina włosy w tej jeden, charakterystyczny tylko dla siebie sposób - do góry, ale z odrobiną pobłażliwości, jakby nie zależało jej wcale na tym, żeby prezentować się nienagannie, choć wszyscy wiedzieli, że każdym jej ruchem dyrygowała żądza osiągnięcia absolutnej perfekcji. Też pragnęłam osiągnąć taką perfekcję - móc wsuwać stopy w buty na obcasach (te jedne, konkretne, naprawdę całkiem porządne, które ubierała do kościoła) zamiast w znoszone trampki, w których wcześniej chodził któryś ze starszych braci.
Czasem zdaje mi się, że ja i Felix jesteśmy jednym organizmem, mylnie podzielonym na dwoje - czasem jestem pewien, że umie czytać mi w myślach i - co więcej - że ja także potrafię czytać w myślach jemu. Nigdy nie umiałem za to rozgryźć reszty rodzeństwa i choć z przebiegiem lat, niechętnie zacząłem dostrzegać między nami podobieństwa (niechętnie, bo uważałem ich wszystkich za słabych - z a w s z e), świadomie im zaprzeczałem, na każdym kroku starając się udowodnić swoją odrębność od reszty rodziny (zabawne - Felix przecież mi nie przeszkadzał). A potem rodzeństwo zaczęło opuszczać rodzinny dom, a ja poczułem straszną pustkę, zupełnie tak, jakby jednak mi z a l e ż a ł o. I choć wciąż uważam, że moje przeklęte rodzeństwo samo jest winne swojemu bieżącemu położeniu, do którego doprowadziło zwracając na siebie przesadną uwagę, mówiąc za głośno i za mocno gestykulując, z każdym dniem spędzonym w gospodarstwie, przerzucając siano z jednego krańca stodoły na drugi, przesiadując w szopie i preparując zwierzęta na własną rękę, patrząc prosto w słońce, choć tak przecież nie było można - czułem, że umieram po raz kolejny.

- Jej główne zainteresowania to: dyrygowanie bliźniakiem, przewracanie oczami, taksydermia i obserwowanie ludzi, którzy nie są tego świadomi;
- Nigdy nie porwał jej świat social mediów - do tych odnosi się z nieukrywaną rezerwą i choć (oczywiście) nie ominął jej szał na instagrama czy tiktoka, nie potrafi - jak niektórzy rówieśnicy - wisieć na telefonie przez całe dnie; choć może zwyczajnie nie ma na to czasu, bo przecież w gospodarstwie stale było coś do zrobienia;
- Unika mówienia o sobie w żeńskich zaimkach przy osobach, które nie są Felixem, ale po ostatniej aferze z ojcem, która doprowadziła starego Monroe’a do aresztu, a Vipera do szpitala, otwiera się powoli na ekspozycję własnej tożsamości płciowej.
- Nauczony błędami popełnionymi przez swoje starsze rodzeństwo, woli żyć spokojnie w swojej skromnej bańce pełnej potencjału, którego nie umie wykorzystać;
- Imienia Viper używa od roku - i choć oficjalnie ze wszystkich dokumentów krzyczy na nią znienawidzony deadname, to nawet w durnej szkole ludzie zaczynają powoli łapać, i pomimo faktu, że oficjalnie nie wyszła nigdy z szafy, ma już za sobą kilka wybitnie niezręcznych pogadanek na temat tożsamości płciowej ze szkolną psycholożką.
- Często ucieka się do manipulacji, żeby osiągnąć swój cel, chętnie też kreuje się na tego dziwnego dzieciaka z ostatniej ławki, którego trzeba się bać, bo nikt nie wie czy któregoś dnia nie postanowi przyjść do szkoły z bronią (idioci);
- Ostatnio dała się trochę porwać różnym ezoterycznym bzdurom: stąd też stara się od pewnego czasu żyć zgodnie z “cyklem księżyca” (cokolwiek to nie oznacza”, palić odpowiednie kadzidła, które podkradała z wyspecjalizowanych sklepików i uczy się stawiać tarota.
- Od pewnego czasu nie mieszka z rodzicami, tylko z najstarszym bratem, Samuelem. To wciąż świeża sprawa, wynikająca z procesu odbierania władzy rodzicielstwem Bartowi i Grace Monroe.
- Jak zadzierasz z jego bratem, to zadzierasz z nim - i nawet jeśli to Felix z ich dwójki jest pięściami, to Viper z wielkim przekonaniem uważa się za mózg operacji.
victor viper monroe
2.02.2007
lorne bay, australia
taksydermistka / uczennica
przydomowy warsztat / lorne bay state school
fluorite view
panna; nie obchodzi jej to
Środek transportu pieszo Związek ze społecznością Aborygenów brak Najczęściej spotkasz mnie w: szkole, domu, przy cmentarzach, gdzie straszy ludzi, że jest wampiremKogo powiadomić w razie wypadku postaci? samuel monroe (brat) Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG? tak
viper monroe
Kain Dracula Ashford
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
ODPOWIEDZ