chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
ciuch
Lato w Australii było, jak kobieta. Nieprzewidywalne, zmienne, w tej zmienności gwałtowne… Często nawet brutalne! Szczególnie wyraźnie dało się to odczuć w tej części kontynentu, w której mieszkali oni, Trevisano. Już wychodząc dzisiejszym rankiem do auta, dało się wyczuć w powietrzu tę specyficzną burzową aurę. Sam Logan może nie był zawodową pogodynką, ale szlag, lata spędzone na Północy, gdzie pogoda była jeszcze bardziej złośliwa niż tutaj, nauczyły go widzieć. Rozpoznawać typy chmur, charakter niebnej zawiesiny, podmuch wiatru… Tak, zdecydowanie czekała ich dzisiaj mała apokalipsa. Bear nie spodziewał się jednak i tego żadne poranne chmury ani wiatry mu nie powiedziały, że to będzie ICH apokalipsa. A przy okazji też, wcale nie taka mała.
Elise tego dnia wróciła do domu przed Loganem, bo mieli umówioną wizytę u weterynarza ze Skalpelem i Zastawką, a jemu, kiedy już szykował się z żoną do wyjścia, wypadła nagła, pilna operacja. Został więc w szpitalu, a Debenham pojechała do Lorne. Mieli spotkać się w domu, w ich ładnym, mocno fancy domu… - Elise? Mam kolację. I wino. – zawołał wchodząc do salonu połączonego z dużą i naprawdę mało używaną przez nich kuchnią. Żadne z nich nie miało szczególnych ciągot do gotowania i jedyny element tej kuchni, z którego faktycznie korzystali codziennie to był ekspres do kawy. No, ale! – O, hej… – uśmiechnął się, widząc schodzącą po schodach żonę. Sam podszedł do kuchennej wyspy i z papierowej torby, którą trzymał w ręku zaczął wypakowywać dwa zestawy chińszczyzny. Z ich ulubionego miejsca w Lorne. – Zaraz, zaraz… – uśmiechnął się pod nosem, jak szelma i łypnął z udawaną podejrzliwością na Debenham, która pewnie podchodziła już do niego i do przywiezionej kolacji. – Byłaś na górze… W sypialni? Powinienem tam pójść i sprawdzić czy nie ma w szafie jakiegoś gacha? Albo czy nie wyskakuje przez okno… Tego bym mu nawet współczuł. Skalpel zrobił ogromnego kloca dokładnie w linii pod naszym oknem. – więc ten wirtualny i oczywiście tylko w żartach i z czystej przekory wspomniany, kochanek, miałby gówniane lądowanie. Dosłownie gówniane lądowanie. – Przykro mi… – zaczął i wychylił się do żony po powitalnego buziaka. – Że nie mogłem z wami pojechać do doktora DiMarco. Wielki był dramat przy szczepieniu? Wszyscy uszli z życiem? Doktor nie stracił oka albo ręki? – żartował dalej, a jednocześnie otwierał wino.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
ciuch


Sama już nie wiedziała jaką pogodę lubiła najbardziej. Upały były złe, ale ten zbierający się w powietrzu armagedon wcale nie wydawał się być lepszą alternatywą. Właściwie przez chwilę myślała, czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby zostać w szpitalu skoro i tak istniała spora szansa, że ich wezwą, ale jednak mieli jeszcze inne obowiązki i tym razem była to wizyta u weterynarza. Nie lubiła tego robić sama, ale jak mus to mus! Pojechała i o dziwo – przeżyła, więc mogła wrócić spokojnie do domu i poczekać na powrót Logana. Drzemka była doskonałym planem na deszczowe popołudnie! Nie spała jednak głęboko i obudziła się właściwie w tym samym momencie, w którym Logan podjechał pod ich dom. Więc, gdy on wszedł do środka ona akurat wstawała. Zarzuciła na ramiona koszulę i schodziła na dół, żeby się z nim przywitać.
- Koniecznie sprawdź pod łóżkiem, tam najczęściej ukrywają się wyimaginowane potwory. – odbiła piłeczkę, uśmiechając się pod nosem i podchodząc do niego bliżej, żeby się ładnie przywitać, przytulić i musnąć jego policzek. Może nie spędzili całego dnia bez siebie, może rozstali się zaledwie kilka godzin temu, ale i tak nie lubiła wracać do domu sama.
- Wszyscy uszli z życiem. Skalpel jak zawsze zachowywał się jak przystało na grzecznego, dobrze wychowanego psa i zdecydowanie zasługiwał na naklejkę dzielnego pacjenta. A Zastawka… cóż, Zastawka była Zastawką - czyli syczała i machała pazurami na weterynarza, który chciał dla niej dobrze. Życie! Na szczęście weterynarz miał już do niej podejście, tak jak do wszystkich innych marudnych zwierzaków, więc obyło się bez strat w ludziach – Jak operacja? – zapytała, jednocześnie sięgając po kieliszki do wina, bo skoro przyniósł wino to nie mogło się zmarnować – I dobrze, że już wróciłeś. Patrząc za okno mam wrażenie, że z każdą sekundą jest coraz gorzej. – i jeszcze chwila, a naprawdę wolałaby, żeby przeczekał w szpitalu niż jechał w taką pogodę. Ale na szczęście zdążył przed najgorszym. A ona nie musiała w burzę siedzieć sama w ich ładnym, ale bardzo dużym domu. Z przestraszonymi (i obrażonymi za weterynarza) zwierzakami.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zastawka była Zastawką. Chyba lepszego podsumowania wizyty Elise z ich zwierzakami u weta, Logan nie mógł usłyszeć. Te ledwie trzy słowa powiedziały mu wszystko o zachowaniu ich charakternej czarnej kulki z wielkimi żółtymi ślepiami. Zaśmiał się pod nosem i odruchowo zerknął w kierunku części salonowej i zlokalizowanej tam dużej, wygodnej kanapy. Kocyk leżący w jej rogu, jak zwykle, zajmowała sama kudłata zainteresowana. - Bo taty z nią nie było, dlatego była marudna. - skwitował jak gdyby nigdy nic, tatą oczywiście nazywając siebie. Skalpel był Elise, Zastawka była jego. - Operacja w porządku. Najzwyklejszy wyrostek, nierozlany więc poszło gładko. - i dzieciak był ocalony, rodzice szczęśliwi, a sam Trevisano mógł wracać do domu, do żony. Rozlał wino do przyniesionych przez Elise kieliszków i usiadł na jednym z wysokich typowo barowych stołków, które mieli przy kuchennej wyspie. - Tęskniłaś? - uśmiechnął się i wyciągnął łapska do stojącej obok Debenham. Złapał ją wpół i przyciągnął do siebie blisko, tak blisko, jak tylko się dało. Dłonie oparł na jej pupie, a pysk zadarł w górę, żeby patrzeć trochę na jej wargi, a trochę w oczy. Cały czas oczywiście miał na głowie ten nieszczęsny kaszkiet, o który tak BŁAGAŁAŚ. - Bałaś się o mnie? Że porwie mnie tornado? - zgrywał się, choć dobrze wiedział, że obawy Elise były słuszne. Za oknami rozpoczynało się prawdziwe pogodowe piekło. Coś nagle łupnęło gdzieś ledwie obok ich kuchennego okna. Na szczęście tym razem obyło się bez strat w szybie! Logan śmiesznie drgnął i mocniej przycisnął żonę do siebie. Wziął ją między uda i zrobił z warg całkiem wymowny dziub. - Pocałuj mnie. Tak jak całowałaś tego swojego kochanka, potwora spod łóżka. - mocno, z miłością i tęsknotą, którą przecież do niego miała! Jego łapska tymczasem mocniej zacisnęły się na jej pośladkach. Nawet jeśli przyniósł im kolację i wino i przynajmniej to pierwsze najlepiej byłoby spożyć od razu, to… Prawdę mówiąc, apetyt miał na coś zupełnie innego. A błysk w jego oczach i draństwo w kąciku ust bardzo wyraźnie na to wskazywały.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Prychnęła, gdy stwierdził, że zachowanie kotki wynikało tylko i wyłącznie z braku obecności Logana u weterynarza. Ona raczej obstawiała… ciężki charakter i po prostu bycie kotem, ale co ona tam wiedziała. Jej był Skalpel i Skalpel kochał wszystko i wszystkich, będąc przy tym największą możliwą ciamajdą, która nawet muchy by nie skrzywdziła, a co dopiero swojego ukochanego weterynarza, który dawał głaski i smaczki.
Zdążyła upić łyk wina, gdy Logan zadał głupie pytanie, więc spojrzała na niego wymownie, bo naprawdę musiał pytać? Mało brakowało, a znowu by prychnęła. Bo oczywiście, że tęskniła. Tęskniła za każdym razem, gdy ich dyżury się mijały albo któreś z nich musiało zostać w szpitalu dłużej, gdy generalnie nie widzieli się dłuższą chwilę. A przecież kilka godzin to jest dłuższa chwila. Dała się jednak przesunąć, odłożyła kieliszek na blat, oparła dłonie na jego karku, chociaż wcześniej zdjęła mu KASZKIET i przeczesała palcami włosy, wracając na męską głowę charakterystyczny nieład, który tak lubiła – Głuptasie… oczywiście, że tak. Jeszcze chwilę byś nie wracał, a wolałabym żebyś został w szpitalu niż jechał w taką pogodę – odpowiedziała i śmiesznie drgnęła, spoglądając w kierunku tarasowych okien, za którymi coś rąbnęło. Nieprzyjemnie, bardzo nieprzyjemnie… Czy nie mogło być normalnie? Generalnie lubiła burzę, dźwięk burzy ją uspokajał i nigdy nie spało jej się tak dobrze jak w trakcie deszczu, ale to, co teraz działo się za oknem ani trochę nie było uspokajające.
Oderwała wzrok od okien i wróciła spojrzeniem do męża, ściągając mocniej brwi… - Nie mogę. – skwitowała, bo problem stanowiło to, że nie całowałaby żadnego swojego kochanka… potwora spod łóżka również nie! – Mogę cię pocałować tak jakbym ciebie całowała, gdybyś nie wpychał mi pod łóżko żadnych kochanków. – zaproponowała, kącik ust drgnął jej w lekkim uśmiechu, a on zanim zdążył zaprotestować – zamknęła mu usta pocałunkiem. Z miłością i tęsknotą. I tym wszystkim, co do niego miała. I kolacja na pewno była ostatnim, o czym teraz myślała, zwłaszcza gdy poczuła dłonie męża na swojej skórze i śmieszny dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa. Szlag. Odsunęła się od niego, żeby coś powiedzieć, właśnie otwierała usta i…
Trzasnęło. Zapadła ciemność. Wszystkie sprzęty przestały działać i wszystko wskazywało na to, że zostali bez grama prądu – Fantastycznie… – prychnęła – Z drugiej strony… podobno mnóstwo dzieci rodzi się dziewięć miesięcy po dużych awariach prądu. To może być duża awaria prądu.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
W myślach podziękował sam sobie za niezwlekanie z wyjściem ze szpitala. Naprawdę nie chciałby musieć w nim zostać, niemal utknąć, a jednocześnie wiedzieć, że ona jest sama w domu. I nawet jeśli, teoretycznie, a jak się oboje już zaraz mieli przekonać – BARDZO teoretycznie – ich dom powinien być punktem stuprocentowego bezpieczeństwa, to obawa i niepewność wciąż kłułaby go w myśli, tyłek i serducho. Nie zostałby w szpitalu. Pojechałby do Lorne nawet w najgorszy huragan świata. Nie wytrzymałby psychicznie ze świadomością, że nie ma go przy Elise, a ona być może akurat w tej konkretnej chwili potrzebowała jego obecności, jak nigdy wcześniej, jak nigdy dotąd. Nie powiedział jednak o niczym z tego co przeszło mu przez myśl, na głos. Wiedział przecież dobrze, że taka wersja wydarzeń kompletnie nie byłaby pani doktor w smak. Jeszcze sprowokowałby ją do jakiegoś wykładu na temat bezpieczeństwa, jej niezależności, tego, że nie jest sierotką, którą trzeba ratować… Heh. O nie, nie wpakuje się w to. Nie z premedytacją przynajmniej.
Mruknął zadowolony prosto w kobiece wargi, odwzajemniając i przeciągając ten niespieszny, mocno sensualny pocałunek o kilka krótkich ćwierćchwil i kilka zapomnianych oddechów. Całowałby ją tak dalej, a razem z tym pozwoliłby swoim łapskom na niespieszne, niemal opieszałe zdejmowanie z niej kawałków garderoby… Całowałby i rozbierałby ją, gdyby nie…
Logan momentalnie się spiął i wszedł w tryb podwyższonej czujności. Łypnął szybko w stronę okna, ale nie widział za nim nic poza ścianą deszczu i fruwającymi z melodią silnej wichury, gałęzi drzew, zerwanych z tarasów okolicznych domów, leżaków i parasolów i innych nieszczególnie groźnych czy wartościowych bzdur. Kiedy wrócił spojrzeniem do tęczówek żony, zmarszczka między jego brwiami była już boleśnie głęboka. Przez chwilę. Wystarczyło bowiem, że powiedziała to, co powiedziała, a Bear natychmiast się rozpogodził. Draństwo błysnęło mu w zielonych ślepiach, a cwaniactwo wykrzywiło wargi w wymownym uśmiechu. – Będziemy uprawiać seks? Będziemy się kochać? Po ciemku? – w pełnym mroku więcej niż czterech ścian ich ładnego domu. Jedno łapsko podsunął w górę damskiego grzbietu, sięgając ostatecznie palcami aż pod tę niby bluzkę, niby stanik, nie wiem co to jest właściwie, co doktor Debenham włożyła na siebie po powrocie z pracy. – Czy to znaczy, że… – zsunął się z barowego stołka, zaraz stając tuż przy żonie i górując nad nią wzrostem – patrzył na nią z naturalnej góry. – Mała lub mały Trevisano schodzi z listy tematów zakazanych? – zapytał wprost, choć czuł lekki stres przed odpowiedzią Elise, dlatego, żeby jakkolwiek sobie to uprzyjemnić, objął dłońmi jej twarz, oba jej policzki i pochylił pysk do jej miękkich, idealnie kusząco zarysowanych ust. – Z tego, co chcę ci teraz zrobić, dzieci raczej nie będzie, ale… – wargi zadrżały mu mocniej, więc całkiem sugestywnie przesunął po nich koniuszkiem własnego języka. Taaak… Już wiedziała czego chciał? Co chciał jej dać? Gdzie ten pysk i język miałyby się znaleźć? – Później… Jak już dostanę moją przystawkę… – wyszczerzył kły, bo dobrze wiedział, jak głupio mogło to zabrzmieć. – Wezmę cię na tym cholernym blacie. Mocno, łapczywie… I wszystko w towarzystwie zimnej wołowiny w pięciu smakach… – i co ona na to?!

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się w głos, bo awaria prądu aż tak jej nie przestraszyła, żeby miała popsuć jej humor. A jego pytanie? Jego szczere zdziwienie i zaskoczenie? No naprawdę… było urocze! Czy to było aż takie zaskakujące, że chciała się z nim kochać po ciemku? Jasne, raczej światło im nie przeszkadzało – bo nie mieli dzieci, żeby robić to pod kołdra, po ciemku i po cichu! – ale bez dodatkowego źródła światła raczej też powinni sobie poradzić. Zwłaszcza, że i tak wnętrze domu raz za razem rozświetlał blask trzaskających błyskawic.
Zadarła głowę do góry, gdy stanął przed nią a ona nadal chciała utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Jednocześnie zrobiła pół kroku w tył, a za plecami poczuła krawędź blatu kuchennej wyspy. Uśmiechnęła się pod nosem i skinęła, bo chyba oczywistym było, że tak, prawda? Właściwie była pewna, że już ostatnio sobie to wyjaśnili, jeszcze w tych europejskich górach, gdy rozmowa zeszła na te poważne tematy, bardzo niewygodne i bardzo awanturogenne. Ale jednak jakoś udało im się porozumieć… zwłaszcza, że dalej byli tu razem, nie rozwiedli się i jak widać – nadal na siebie lecieli. Nadal nie potrafili trzymać rąk przy sobie. Nadal się chcieli. I dzieci razem też chcieli. Nawet jeśli cholernie, naprawdę cholernie się tego bała – chyba nawet bardziej niż wcześniej.
Zaśmiała się jednak, znowu w głos, słysząc słowa męża. Zanim odpowiedziała, wspięła się na palce i go pocałowała. Mocno. Zachłannie. I z obietnicą… obietnicą wszystkiego! Uczucia aż po grób, ale też seksu na kuchennym blacie. W towarzystwie zimnej wołowiny w pięciu smakach!
- Nie jestem pewna, czy traktować to jako groźbę, czy obietnicę, Trevisano… – zaśmiała się prosto w męskie wargi, zacisnęła mocniej palce na materiale jego koszulki i przyciągnęła go do siebie. Zaraz jednak odsunęła się od jego ust, ale nie przerywając kontaktu wzrokowego zsunęła z bioder swoje domowe portki, uwolniła się z nogawek i wsunęła pośladki na wspomniany już blat. Oparła się wygodnie za plecami i nie spuszczając wzroku z męża, nie przestając się do niego uśmiechać, rozsunęła uda – Niby mamy całą noc, ale kto wie, czy zaraz nie wróci prąd… - więc szkoda zmarnować czas!



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ulga, poczuł ją, kiedy Elise przytaknęła skinięciem głowy, a jego wątpliwości zostały w ten sposób rozwiane. Dobrze było wiedzieć, że już na pewno i naprawdę było między nimi i z nimi na tyle dobrze, że mogli znów próbować myśleć i rozmawiać o dziecku. Szlag, przecież nic się nie zmieniło, prawda? Wciąż go chcieli, wciąż chcieli powiększyć tę ich małą, ale wyjątkową rodzinę. Zastawka i Skalpel też zasługiwali na całkiem ludzkie rodzeństwo, siostrę albo brata. Albo siostrę i brata, ale z takim pomysłem Logan jeszcze nie wyskakiwał. Póki co, jego myśli nie krążyły nawet wokół dziecka, a bardziej aktu, który do niego prowadził. Nie przestając się uśmiechać – pod nosem, jak drań i cwaniak – nie przestawał się też wpatrywać w swoją śliczną, piekielnie seksowną żonę. Zaśmiał się cicho, prosto w jej wargi, kiedy zamknęła mu pysk pocałunkiem. Pocałunkiem, którego potrzebował i to jak diabli. Nie lubił dni, takich jak ten, kiedy nie wracali razem do domu. Nie lubił być w szpitalu bez niej, bo nawet jeśli przez cały dzień mieli tyle pracy, tyle pacjentów, że od wspólnego przyjazdu do Cairns aż do wspólnego wyjazdu do Lorne, nie widzieli się praktycznie wcale – to sama świadomość tego, że ona gdzieś tam jest, robiła mu dobrze. Pytał czy tęskniła, bo tak naprawdę to on tęsknił za nią. To prawdopodobnie było mało rozsądne i mocno nietypowe, ale pieprzył to. Tak czuł, tak ją kochał. – Chyba musimy po prostu to sprawdzić… – czy była to bardziej groźba czy obietnica. On sam tego nie wiedział. – Wyjdzie w praniu, czy coś. – zaśmiał się cicho, a jedna brew w rozbawieniu i jednoczesnym zaintrygowaniu drgnęła mu ku górze. – Ktoś tu jest mocno niecierpliwy… – skwitował przewrotnie, zaczepnie i zuchwale, ale hej! Sama ściągnęła przed nim portki, a więc sama dała mu amunicję. Pokręcił rozbawiony głową i wsunął się ciałem między kobiece uda. Oparł na nich symetrycznie dłonie i podsunął w górę… - Wiesz, jak to brzmi? Trochę, jak z tą bajką o księciu-żabie albo kopciuszku. Jak wybije północ to kopciuszek wróci do swojej normalnej postaci, a jak nastanie dzień to książę znowu zamieni się w żabę. – zauważył cwanie, błyskając kłami i wychylając pysk do kobiecej twarzy. Lekko, zaczepnie trącił czubkiem nosa policzek żony. – Jak wróci nam prąd to Bear zmieni się w… W co? W smoka? W misia puchatka? W wielkiego krokodyla? W co mógłbym się zmienić, Elise? – pytał, a jednocześnie sięgał pyskiem do kobiecego dekoltu, odbijając zaraz na nim leniwie, niespiesznie swój ciepły oddech i wilgotne wargi. Podążył trasą tego spokojnego pocałunku nieco wyżej, na kobiecą szyję, a intensywność zapachu Elise, jej skóry, jej mieszanki perfum z innymi kosmetykami, momentalnie sprawiła, że wewnętrznie zadrżał z podniecenia. – Jesteś… – zaczął, ale nie dokończył, bo głośny huk gdzieś blisko, gdzieś nad nimi, skutecznie urwał mu tę myśl. Trevisano znów się spiął i czujnie łypnął, najpierw w kierunku schodów, a potem na sufit nad miejscem, gdzie teraz urzędowali. – Nie chcę psuć zabawy, ale to nie brzmiało najlepiej. – w tym momencie rozległo się kolejne hałaśliwe coś, mieszanka odgłosów łamania, pękania, zawalania się. Wiatr, który szalał za oknami, dotychczas lekko słyszalny dla domowników, teraz dało się usłyszeć, jak diabli wyraźnie. Warknął i zaklął siarczyście, choć cicho pod nosem, wracając wzrokiem do żony. Do jej oczu, intensywnie brązowych tęczówek. – Dlaczego mam wrażenie, że coś się stało z naszym dachem? – hmm, może dlatego, że kilka uwolnionych dachówek nagle, ni stąd ni zowąd, przefrunęło tuż przed dużym kuchennym oknem. Mina Logana, kiedy to zobaczył? Bezcenna. – Szlag! – mimo wszystko, mimo podenerwowania, cały czas trwał przy żonie. Między jej udami, tak blisko niej, jak tylko się dało. – Czy ja naprawdę nie mogę, po dniu ciężkiej harówy, ratowania życia małym biednym dzieciom, dostać przynajmniej paru chwil spokoju na seks z żoną? Serio? – pytał niewidzialnych pogodowych sił, które… Zdecydowanie miały na nich i ich potrzeby mocno wywalone.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nigdy nie była szczególnie cierpliwa. Szczególnie, gdy chodziło o bliskość Trevisano. Był uzależniający, więc gdy tylko był blisko – chciała go więcej, nie miała umiaru. Prawdopodobnie pójdzie za to do piekła, bo jednak nieumiarkowanie to grzech główny, ale szczerze powiedziawszy – nieszczególnie się tym przejmowała. Znalazłoby się też tysiąc innych rzecz przez które mogłaby iść do piekła. Seks z mężem był najprzyjemniejszą z nich. Więc chciała jego pocałunków. Chciała jego łap zaciskających się na jej biodrach. Jego przyspieszonego oddechu i wszystko, co miał jej dać. Chciał jej dać. Więc oczywiście, że była niecierpliwa, cholernie niecierpliwa. A on gadał… i gadał! Prychnęła wymownie, bo w nic się miał nie zamieniać – miał ją przelecieć. Więc zdecydowanie wolała, gdy ją całował, a nie gadał o zamienianiu się w cokolwiek. Mruknęła więc zadowolona, gdy jego miękkie wargi musnęły jej skórę. Odchyliła lekko głowę do tyłu, zagryzła wargę i było miło…
Przez chwilę. Prawie podskoczyła, gdy walnęło tak mocno, że ściany w ich domu się aż zadrżały – Nie najlepiej to spore niedopowiedzenie, Bear. – mruknęła i jakoś tak… szlag wszystko trafił. Atmosferę i macanki. I ochotę na całowanie się również.
Patrzyła niepewnie w kierunku schodów jakby co najmniej coś zaraz miało po nich zejść, ale nic takiego się nie stało. Co nie zmienia faktu, że dźwięki, które do nich dochodziły budziły jej niepokój. Zresztą chyba nie tylko jej, bo nawet Skalpel zaczął zawodzić.
- Niestety… nie dzisiaj, Trevisano. – mruknęła, bo może świat dzisiaj nie był dla niego zbyt łaskawy i nie dał mu szansy odreagować – Chodźmy sprawdzić, co tam się stało. – zsunęła się z blatu, żeby na nowo założyć spodnie i ruszyć dość odważnie na górę. Błąd. Nie tego się spodziewała… może wybitej szyby, może jakiegoś bałaganu, ale nie tego…
Dziura.
- Szlag… – no, co więcej mogli powiedzieć? – Powinniśmy zadzwonić po jakieś służby? Ktoś pomoże nam to zabezpieczyć? Czy takich jak my jest teraz setka i musimy czekać aż cały dom nam zaleje? – bo póki co zalewało tylko część góry, która chwilowo została bez dachu, a na którą Elise się teraz mocno bezradnie patrzyła. Zupełnie nie wiedziała, co mogli zrobić.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mruknął wyraźnie niezadowolony, kiedy – po pierwsze – Elise dała mu jasno do zrozumienia, że już nic z tego nie będzie, a po drugie, które jednak było echem tego pierwszego – odsunęła go od siebie i wyplątała się z jego łap. Nawet jeśli faktycznie zalewało im właśnie pół chałupy to wcale nie znaczyło, że musiała być taka oschła. Zanim poszli na tę nieszczęsną górę, Logan upił z kieliszka niewielki łyk wcześniej nalanego tam wina. Było, jak zawsze, smaczne, więc chociaż ten element wieczoru nie mógł go rozczarować. – Uspokój się, gamoniu. Pilnuj swojej siostry. – rzucił do Skalpela, kiedy przechodził obok niego i kontrolnie zerknął jeszcze na Zastawkę – wciąż smacznie i w najlepsze śpiącą na kocyku, na kanapie. Logan uśmiechnął się pod nosem na ten widok, ale dwie sekundy później na powrót spoważniał. Z miną gniewną i groźną wszedł za żoną schodami na górę, a to co tam zobaczył… Tak… To zdecydowanie przeszło jego najśmielsze oczekiwania. – Kurwa… – pierwsze słowo, które wpadło mu na język i pierwsza myśl, która wpadła mu do głowy. Po prostu nie mógł uwierzyć w to, co tam widział. Dziura w dachu. Nie dziurka, nie ledwie dwie dachówki oderwane przez wiatr i lekko wlewająca się przez tę wyrwę deszczówka. Nie. Dziura, jak stąd do… Ugh! – To jest bardzo dobre pytanie, Elise. – przyznał żonie trzeźwość myślenia, bo to co mówiła, sugerowała miało sens. Zarówno to, że chyba powinni zadzwonić po jakieś służby, jak i to, że takich, jak oni i w tej sytuacji, jak oni mogło tam być naprawdę, naprawdę wielu. – Skoro ten przeklęty orkan czy cokolwiek to jest, był w stanie ruszyć nasz dom to ja nawet nie chcę myśleć, jak wyglądają dachy ludzi ze wschodniej dzielnicy. – gdzie żyła skromna community, a ich domy były, jak z papieru. Silniejszy podmuch wiatru i… Puf, odfruwał. – Dobra… Dobra, myśl Trevisano, myśl. – mruknął denerwując się na samego siebie i podszedł bliżej miejsca, w którym przez tę nieszczęsną dziurę lało im się na niedawno odświeżoną podłogę i odświeżone ściany w pokoju, który ewentualnie-potencjalnie miał być przeznaczony ich ewentualnemu-potencjalnemu dziecku. Zapach świeżej farby jeszcze na dobre stamtąd nie wywietrzał, a już wszystko było zniszczone. – Powinniśmy zejść na dół. – spojrzał na żonę i sięgnął do kieszeni spodni po telefon. – Tutaj nie jest bezpiecznie. Chodź. – podszedł do Elise i wyciągnął ją za rękę. Jednocześnie drugą wybierał na ekranie swojego ajfona podstawowy numer alarmowy. Na połączenie nie czekał nawet dziesięciu sekund. Wyjaśnił konkretnie, jaki mieli problem, a w odpowiedzi dostał tylko tyle, że… - Nikt teraz tutaj nie przyjedzie. – tadammm. Był zły, zeźlony i naprawdę mocno gryzł się w język, żeby nie powiedzieć kobiecie, z którą przed chwilą rozmawiał, czegoś mało przyjemnego. Bo co to znaczy, że „ich sprawa nie jest aż tak pilna”. Na litość boską, mieli dziurę w dachu i zalewało im dom! – Mamy siedzieć na dole i broń boże nie wchodzić na górę. Jak któraś strażacka ekipa się zwolni to do nas podjadą, a jak nie to nie podjadą. Musimy czekać. – wyjaśnił, schodząc z Elise z powrotem na parter ich ukochanego domu. – Choć tyle w tym szambie dobrego, że ani gamoń, ani czarna nie lubią siedzieć sami, więc dopóki my będziemy tutaj to oni też. – zamiast kręcić się po piętrze i narażać się na niebezpieczeństwo. – Chodź do mnie. – poprosił ciszej, podnosząc wzrok na Debenham i rozchylając przed nią łapska. Chciał, żeby podeszła, przytuliła się do niego i sama też dała zamknąć się w jego ramionach. – Naprawimy to. Poskładamy. To tylko trochę papy i dachówek, najważniejsze, że my jesteśmy cali, zdrowi i bezpieczni.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To nie Elise dała mu kosza! To pogoda dała mu kosza. Ich dom. Wszechświat. Wszystko tylko nie Elise, bo jeśli to od niej by zależało… zdecydowanie dałaby mu się przelecieć na kuchennym blacie nie raz, a nawet dwa. A jakby miał ochotę to jeszcze więcej. Ale warunki… były mocno niesprzyjające, więc po prostu tam poszła. No i po co? Można było przecież udawać, że nic się nie dzieje, że wszystko jest w porządku i wcale, ale to wcale nie mają dziury w dachu. Dziura w dachu… no naprawdę. Była w szoku. Absolutnym szoku, bo nie przypuszczała, że coś takiego może ich kiedykolwiek spotkać. No właśnie dlatego, że jak Logan zauważył – nie mieszkali w domku z papieru, a w czymś, co wydawało się być porządne i na co wydali naprawdę ogromną sumę pieniędzy, gdzie mieli dożyć emerytury, wychować dzieci i tak dalej… a teraz pokój, który mógłby być pokojem ich dziecka zalewał deszcz. To naprawdę był cios. Gdy sobie to uświadomiła, nagle zrobiło jej się smutno… chyba dlatego się zawiesiła i dopiero, gdy pociągnął ją za rękę – ruszyła się i poszła za nim.
Pierwsze, co zrobiła, gdy już byli na dole, to podeszła do kuchennej wyspy, sięgnęła po kieliszek z winem i gdy Logan jeszcze rozmawiał z dyspozytorką – ona go po prostu wyzerowała. Do dna. Spojrzała na niego i na zwierzaki, a później znowu na Logana.
Podeszła. Objęła go i wtuliła się w jego ramiona.
- Chyba jednak musimy przełożyć to robienie dzieci, Bear. To miał być ten pokój… a teraz ma dziurę w suficie. – zmarszczyła gniewnie brwi, bo nie dosyć, że musieli tę dziurę załatać – a raczej ktoś im ją musiał załatać, bo byli chirurgami i może potrafili łatać ludzi, ale nie dachy. To jeszcze musieli wysuszyć wnętrza, zrobić remont, upewnić się, że nie będzie tam wilgoci i grzyba… nie mogli mieć grzyba w dziecięcym pokoju! – I jak to mamy siedzieć na dole? Tam są nasze rzeczy… nie powinniśmy ich przenieść? I sprawdźmy korki… w sensie wyłączmy je, jakby prąd wrócił, może dojść do dramatu. – bo woda i prąd to bardzo kiepskie połączenie. Starała się myśleć racjonalnie i logicznie, ale nie wiedziała, co powinni zrobić… nie wyobrażała sobie jednak, że mogą siedzieć i po prostu czekać. Było jej zbyt smutno, żeby tak po prostu czekać.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Tak, to był ten pokój. Pokój ich być może kiedyś dziecka. I może nie był jeszcze jakoś cudownie przygotowany, bo ledwie odmalowany przez Logana w czasie, kiedy Elise była w Londynie, ale… Wciąż szkoda. No i ten grzyb! Trevisano, co prawda, jeszcze o nim nie pomyślał, ale szlag… Zdecydowanie nie chcieli mieć paskudnego, podstępnego grzyba ani w pokoju dziecka, ani w ogóle w całym domu. Ta jedna dziura w dachu przysporzyła im naprawdę niemałego bólu głowy. Worek problemów dosłownie się rozsypał.
Cichym pomrukiem dał żonie znać, że zgadza się z tym co sugerowała. Dostanie się deszczu do ich instalacji elektrycznej byłoby kolejnym mega problemem wysypanym z worka. - Tak zróbmy. Na wszelki wypadek odłączę też zapasowy generator w garażu. - bo lepiej nie kusić losu, który - jak widać na ich przykładzie - był w chuj kapryśny i tylko czekał na zaczepkę. Logan pochylił pysk i krótko pocałował Elise w sam czubek jej zmartwionej głowy. Rozluźnił zaraz potem uścisk swoich łap i odsunął się od żony po to, żeby w dwie chwile póżniej, w jednej z kuchennych szuflad znaleźć latarkę. - Zaczekaj tu na mnie, a jak wrócę to wejdziemy na górę i zabierzemy najważniejsze rzeczy. - wbrew zakazom i nakazom dyspozytorki. Trudno. Logan też, tak jak i Elise, uważał, że mieli tam za dużo ważnych fantów, żeby tak po prostu je olać. Z tą myślą zostawił doktor Debenham wraz z ich zwierzyną w kuchni, a sam poszedł skonfrontować się z bezpiecznikami i generatorem prądu. Nie było go raptem kilka minut. Raptem kilka krótkich, naprawdę ulotnych chwil. - Szlag… Nie przykryłem wczoraj basenu. - po ich wieczornym moczeniu w nim tyłków dla ochłody i relaksu. - Trzeba będzie go umyć i wymienić wodę. Świetnie… - tak jak nie miał żadnego problemu z koszeniem trawy, przybiciem gwoździa, naprawieniem cieknącego kranu czy wymianą spalonej żarówki, tak „opieka” nad basenem była czymś czego chronicznie nie znosił. - Nie zdziwiłbym się, jakbyśmy jutro zastali w nim krokodyla. - trochę żartował, a trochę nie, bo jednak żyli tuż przy oceanie i plaży, na którą te podstępne gady potrafiły wyjść dla złapania słońca. Biorąc pod uwagę siłę, natężenie i skalę deszczu, który dosłownie zalewał ich małe Lorne Bay… Tak, wizyta krokodyla w przydomowym basenie była totalnie prawdopodobna. - Ja chyba sobie odpuszczę… - spojrzał na kieliszek żony, a potem na swój, wciąż zupełnie pełny. - Gdybyśmy musieli jednak się stąd zabrać. - nie wsiadłby za kierownicę nawet po połowie takiego kieliszka. I to nie dlatego, że byłby jakiś pijany, ale… Miał zasady. Procentowi lub promilowi kierowcy byli dla niego tak samo obrzydliwi, jak alimenciarze. Banda społecznych fusów. - To co? Idziemy? I tak z dwojga złego dobrze, że ta dziura nie jest w naszej sypialni. Nie wiem czy znaleźlibyśmy drugi tak samo trwały i wygodny materac. - uśmiechnął się mówiąc o tym, bo przecież wcale nie używali go tylko do spania. Musiał mieć niezawodną jakość. Musiał być topowy. I cholernie drogi. Tymczasem gdzieś w tle, niby niedaleko, ale jednak wciąż nie w najbliższej okolicy ich domu, słychać było syreny wozów strażackich. Służby pracowały na pełnych obrotach i była szansa, że… - Może do nas też zajrzą. Nie zazdroszczę im tej roboty. - rzucił luźno, ale szczerze, pewnie już idąc z Elise z powrotem schodami na górę.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wcale nie chciała, żeby szedł sam do garażu. Ba! Nie chciała, żeby gdziekolwiek szedł sam. Tak samo jak ona nie zamierzała się nigdzie sama wybierać. Nie była superbohaterką, nie zamierzała ratować w pojedynkę ich dobytku, który mieli na górze… Ale skinęła – Wracaj szybko – rzuciła, odprowadzając go wzrokiem na tyle, na ile była w stanie i gdy zniknął z zasięgu jej wzroku zabrała się za przygotowywanie im jakichś świeczek, które dodały chociaż trochę światła w kuchni. Chyba musiała po prostu zająć czymś ręce, bo wcale nie czuła się z tym dobrze. Z tym, co się stało i co ich spotkało. Właściwie było to przerażające, a najgorszy element całej tej układanki to to, że była bezradna… a Elise nie lubiła być bezradna. Bardzo nie lubiła! Zadumała się nad tym trochę, więc gdy Logan wrócił – drgnęła śmiesznie i spojrzała na niego z lekkim niezrozumieniem. Po chwili jednak kącik ust drgnął jej w uśmiechu – Nie chcę cię martwić, Trevisano… ale czeka nas remont domu. Sprzątanie basenu przy tym to pikuś. – w porównaniu z dziurą w dachu? Drobnostka. Sama mogłaby to zrobić, chociaż też nie lubiła. Dachu jednak żadne z nich nie naprawi – Dobrze… ja wypiję dwa. – nic, absolutnie nic nie stało po przeszkodzie – Swoją drogą… chyba powinniśmy się zabrać, co? Nie wiem. Jechać do hotelu? Do mamy? Mamy dziurawy dom… – i nie miała pojęcia, co się takich momentach robi. Nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji.- I nie chcę cię martwić, ale… nie wiem, czy ten materac przeżyje. Czy cokolwiek na górze przeżyje. – na górze i na dole zresztą też. Woda była… no wodą. Ściany i strop nie stanowiły dla niej większego problemu, a oni w tym momencie nie mogli temu w żadnej sposób zapobiec. Najgorsze możliwe uczucie. Nic dziwnego, że poważnie sięgnęła po kolejny kieliszek wina – Chodźmy. – stwierdziła, gdy odstawiła szkło na blat i ruszyła z mężem na górę – Chyba powinniśmy spakować najważniejsze rzeczy, co? I cenne. I istotne. Dokumenty? – próbowała być racjonalna, ale tak naprawdę była jak dziecko we mgle. Nic nie wiedziała – I mam nadzieję, że zajrzą… wyobrażasz sobie, co musi się teraz dziać w szpitalu? Dziwne, że nikt jeszcze do nas nie dzwonił. – może jednak nie byli tak potrzebni jak im się wydawało?


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ