kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Była zadowolona z siebie, że trafiła. Ale szczerze powiedziawszy… pasował na gościa z Północy. Takiego, który nie boi się ubrudzić, nie boi się ciężkiej pracy i pewnie nie miałby problemu z pozbyciem się pająka, na widok którego ona wpadłaby w panikę. Bo była dziewczyną z miasta. Może nie ekskluzywnych osiedli, wysokich wieżowców i prywatnych szkół, ale była dziewczyną z miasta. Dobrze, że nie miał też żony i dzieci, chociaż ta dziewczyna… uśmiechnęła się pod nosem. Coś znowu przeszło jej przez myśl, ale zanim wypaliła – upiła spory łyk alkoholu, wcześniej przyłączając się do jego toastu. To był naprawdę zaskakujący wieczór.
- To, co teraz powiem pewnie mówią ci wszyscy, ale… nie wyglądasz na chirurga dziecięcego. Masz duże dłonie. – spojrzała na nie i uśmiechnęła się – I jesteś duży. Silny. Może raczej ortopedia? Albo chirurgia urazowa? Ale podziwiam. Dzieci są pewnie trudniejszymi przypadkami niż jacykolwiek inny pacjenci. – bo nierzadko nie były w stanie powiedzieć, co je boli a do tego miały upierdliwych rodziców – I wcale nie wyglądasz na gbura. Nie wydajesz się być gburem. – nie w stosunku do niej, więc ciężko jej było taką reklamę wziąć na serio. Może do swojej szefowej przy stoliku odezwał się dość gburowato, ale nie oszukujmy się – zasłużyła, więc był wytłumaczony – A z kasą nic nie zrobisz. – rzuciła swobodnie, nie przestając się uśmiechać – Nie powiedziałam ci tego, bo oczekuję współczucia albo pomocy… to nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz. Radziłam sobie wcześniej, więc teraz i następnym razem też sobie poradzę. – wzruszyła lekko ramieniem, bo było jak było, nie trzeba było się nad nią litować w żadnym stopniu – Powiedziałam ci, bo wydajesz się być fajnym gościem i chciałeś mnie poznać, a to ten element przeszłości, który ewidentnie ma wpływ na moją teraźniejszość. – i pokazuje z jak różnych światów byli – Córka alkoholików i narkomanów… średni materiał na dziewczynę, więc dobrze, że wracasz za trzy dni. Nie zdążysz się zakochać! – dodała pół żartem, pół serio, szczerząc kły w szerokim uśmiechu – Ale wróćmy… – do poważniejszych tematów! – Powiedziałeś, że nie masz dziewczyny… ale gdybyś nie chciał dzisiaj wyjść z restauracji ze mną, nie obsługiwałabym waszego stolika, nie pokłóciłbyś się ze swoją szefową… skończylibyście w jednym pokoju hotelowym? - nie była zazdrosna, była ciekawa... no i to wiele mogło jej o nim powiedzieć.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Pomrukiem „mhmmmm” dał znać, że istotnie - słyszał to od naprawdę wielu osób. Jego wygląd kłócił się z tym, jak ludzie wyobrażali sobie chirurga dziecięcego. Tak jakby ten miał nosić wianki z kwiatków, misia przypiętego do fartucha i nos klauna. Zaciekawiło go w sumie jedno, jak teraz o tym pomyślał i zdecydował, że zaraz o to zapyta. Póki co, panna James kolejny raz wzięła go z zaskoczenia. Nie spodziewał się pytania, jakie padło z jej ust, ale nie miał też problemu ze szczerą na nie odpowiedzią. W pierwszym odruchu pokręcił krótko, ale stanowczo głową. Nie, on i Jess nie wylądowaliby dzisiaj w jednym hotelowym pokoju i w jednym hotelowym łóżku. - Gdybyś zapytała mnie o to jeszcze kilka dni temu, pewnie powiedziałbym, że tak. Tak mogłoby się wydarzyć. Dzisiaj? Nie. - brzmiał pewnie, ale też nie mógł ani przewidzieć, ani nawet zakładać na ile Elise była w stanie mu uwierzyć, a na ile ufała temu co sobie o nim i jego relacji z Capshaw, wyobrażała. Zanim powiedział coś więcej, znów upił łyk swojej whisky. Rozbawiło go to trochę już przy pierwszym łyku, ale ta whisky tutaj była gorsza niż ta, którą pił tego wieczoru wcześniej - w restauracji, w której pracowała ona. - Nie lubię o tym opowiadać, bo… Po prostu jest mi przez to głupio. Wstydzę się tego i… No nie jest to coś czym lubię i chcę się chwalić. Ale tobie powiem, bo… Bo cię lubię i intuicja mi podpowiada, że nie ocenisz mnie zbyt brutalnie. - uśmiechnął się, spoglądając uważnie prosto w kobiece ślepia. Poza tym, ona też powiedziała mu trudną rzecz ze swojego życia, był jej winny coś adekwatnego. - Jessica jest moją szefową, to już wiesz. I tak, sypialiśmy ze sobą, jeszcze jak była przede wszystkim moim mentorem. Ona też zajmuje się dziećmi i w dużej mierze to jej zasługa, że i ja to robię. W każdym razie… To działało zupełnie nieźle, przynajmniej ja tak to naiwnie widziałem. Nie wiem w którym momencie, ale z pozycji gościa, którego towarzystwo po prostu lubiła i potrzebowała znalazłem się w pozycji cholernego żigolaka. No wiesz, młodszy, nie najgorszy z pyska facet, ona doświadczona, starsza… Zaczęła mnie zabierać na różne wyjazdy, konferencje, ale nie po to, żebym mógł się czegoś tam nauczyć, ale po to, żebyśmy cały wyjazd spędzili w łóżku. I przyznaję i tego się wstydzę - nie przeszkadzało mi to na początku. Nie widziałem od razu tego, że powoli staję się pieprzoną męską prostytutką na wyłączność, której walutą były drogie hotele, najciekawsze przypadki i najzdolniejsi współpracownicy. - brzmiało to może brutalnie, ale tak, tak było, tak on to dzisiaj widział. - W międzyczasie usłyszałem, jak opowiada o mnie koleżance… Że chyba się zakochuje i inne tego typu bzdury. Nie chciałem tego. Nie z nią. Nie tak. - tak, to też było brutalne. Od niego dla Capshaw. - W dzień przyjazdu tutaj mocno się spięliśmy, ale było za późno, żeby zmienić listę uczestników konferencji. Dlatego nie, Elise, gdybym wyszedł z baru zamiast czekać na ciebie, nie wylądowałbym z nią w jednym hotelowym pokoju. - zakończył i zwilżył gardło porządnym łykiem bursztynowego płynu. Alkohol pozostawił po sobie w jego ustach specyficzną cierpkość, ale Logan nie skrzywił się na nią. Wciąż uważnie, bacznie odwzajemniał spojrzenie kobiety. - Wiesz, że nawet jeśli umiesz sobie z czymś poradzić sama to nie zawsze znaczy, że musisz to robić? - zapytał raptownie, tak samo właściwie jak w ogóle zaczął temat jej finansowych problemów. Nie chciał tego olać. Czuł, że mógłby pomóc.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Podparła głowę na dłoni i wpatrywała się w niego intensywnie i z zainteresowaniem. Zamieniła się w słuch i nawet przez moment nie przeszło jej przez myśl, żeby mu przeszkodzić, żeby mu w którymkolwiek momencie przerwać. Zwłaszcza, że była to ciekawa perspektywa. Nie, nie zazdrościła mu. Ba! Domyślała się, że mógł się w tym układzie czuć źle, a nawet bardzo źle. No i najważniejsze – uważała, że zasługiwał na coś znacznie lepszego. Że był wart znacznie więcej niż drogie hotele, czy ciekawe przypadki. Z drugiej strony… była w stanie zrozumieć dlaczego początkowo mu to odpowiadało. Był młody, dopiero wchodził w ten świat i chociaż nie miała pojęcia jak funkcjonuje medyczny świat… podejrzewała, że młodym jest tak samo trudno jak w każdej innej dziedzinie. Powinien też dobrze zrozumieć dlaczego nie chciała przyjąć pieniędzy, które próbował jej dać. Stawiałoby ją w tym samym miejscu, co on widział siebie w relacji z szefową. Przynajmniej poniekąd.
- Ani trochę nie oceniam cię brutalnie… i uważam, że sam dla siebie jesteś zbyt krytyczny. Byłeś młody, to ona powinna być w tym mądrzejsza. I jeśli naprawdę by się zakochała, jeśli naprawdę zaczęłyby w grę wchodzić uczucia… nie chciałaby, żebyś tak się czuł. Kiedykolwiek. W którymkolwiek momencie. – mądrowała się jakby była jakąś specjalistką od związków, a prawda była taka, że nigdy nie była nawet zakochana. Nigdy nawet nie była o krok od zakochania, nigdy nie dopuściła do siebie na tyle blisko, żeby się chociażby zauroczyć. Przez lata wybudowała wyjątkowo gruby i wysoki mur. Do tej pory był wystarczający.
- Wiem… – przyznała – Zazwyczaj wiem. – poprawiła się – Ale akurat ta rzecz… moi rodzice to mój problem. Nie rób tego, proszę… nie naciskaj. Gdy ktoś to robi zazwyczaj uciekam, a nie chcę przed tobą uciekać. Nie chcę dzisiaj więcej o tym rozmawiać. Przez dwadzieścia pięć lat mojego życia wystarczająco napsuli mi krwi. To nie będzie jeden z tych wieczorów. – dzisiaj chciała się dobrze bawić w towarzystwie faceta, którego poznała w restauracji i od którego nie mogła teraz oderwać wzroku – Gdybyś nie był lekarzem to kim?



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie chcę przed tobą uciekać. Te słowa przywołały na męskie wargi uśmiech, a do serca uczucie przyjemnej ulgi. Ulgi i satysfakcji. Bo przecież on też tego nie chciał. Nie chciał ani jej spłoszyć, ani przestraszyć, ani do siebie jakkolwiek zniechęcić. Doceniał to, że zamiast od razu kazać mu spieprzać na drzewo, Elise po prostu stanowczo zaznaczyła, z którym tematem nie czuła się komfortowo. Doceniał to, jak diabli. Nie spotkał wiele kobiet w swoim życiu, które miałyby dla niego tyle wyrozumiałości i chęci spędzenia z nim czasu, co James. Pokiwał głową, dając znajomej sygnał, że tak, rozumie o co go prosi i tak, zrobi to o co go prosi. Odpuści, nie będzie naciskał i przez resztę wieczoru, a może i dłużej w ogóle do tego tematu nie wrócą. W myślach obiecał to sobie i jej, na głos natomiast odpowiedział, że… - Pamiętaj, że jeśli zaczniesz przede mną uciekać, ja będę cię gonił. – uśmiechnął się swobodnie, trochę przekornie i cwaniacko, ale najważniejsze w tym wszystkim było to… - Przepraszam, jeśli w którymś momencie poczułaś się niekomfortowo. Nie chciałem tego. – i to była najprawdziwsza i najuczciwsza prawda. Ostatnim czego mógłby chcieć to jakkolwiek sprawić jej przykrość. Sam nie wiedział jeszcze dlaczego tak się czuł, bo zazwyczaj, nawet w stosunku do kobiet, cechował go totalny deficyt skrupułów. – No dobrze… Gdybym nie był lekarzem to byłbym… No właśnie, kim byś był, Trevisano. – szczerze zastanowił się nad tym. – To pewnie mało popularna postawa wśród męskiego gatunku, ale nigdy nie myślałem o byciu strażakiem czy policjantem. – na moment zawieszony przy szklance z whisky, wzrok – teraz uniósł z powrotem do ładnych oczu swojej cholernie ładnej, interesującej towarzyszki niedoli. – Jak już wiesz, wychowałem się na Północy. Moi rodzice prowadzą… Można powiedzieć, że takie trochę ranczo. Mamy trochę bydła, koni, ale też… – spauzował na ułamek chwili, bo potrzebował na szybko sam przed sobą ocenić i zdecydować czy powiedzenie Elise o tym nie będzie głupotą. W końcu kto normalny robi takie rzeczy, prawda? – Też… Nazwę to przytułkiem. Przytułek dla krokodyli. Razem z ojcem od lat pomagaliśmy lokalnym farmerom i gospodarzom w walce z tymi nieproszonymi gośćmi. Obaj wyznajemy filozofię jeśli możesz to nie zabijaj, więc opracowaliśmy sposób na ich przenoszenie. Większość przenosimy na zupełnie odludne tereny, ale są takie, które zabieramy do nas. Do domu. Bardzo poturbowane w walce z innym krokodylem, albo chore… Albo takie, które wykupujemy z cyrków lub pseudo zoo. – gdzie warunki „mieszkalne” dla zwierząt były absolutnie niedopuszczalne. – W każdym razie, wracając do twojego pytania… To jest pewnie to, co bym robił na pełny etat, gdybym nie założył białego fartucha. Rozwinąłbym to przedsięwzięcie na inne gatunki, znalazłbym sponsorów, może zrobił biznes kontrolowanej turystyki… Jest kilka pomysłów w mojej głowie. Może kiedyś… – sapnął rozbawiony. – Jak już znudzi mi się ratowanie ludzkich dzieci. – nie widział tego teraz, ale kto wie, życie bywało przewrotne. I złośliwe. – No dobrze, twoja kolej… Wiem już, że bardzo dużo pracujesz, wiem, że lubisz dziwaczne drinki… I podrywasz swoich klientów… Ale co poza tym? Co lubisz robić, jak masz wolniejszy dzień, jak spędzasz poranki, co jadasz na śniadanie, jakich perfum używasz, jaki masz kolor wibratora… Chcę wiedzieć wszystko. – wpatrując się bacznie, niemal nachalnie w kobiece oczyska, pochylił się mocniej w kierunku kobiety i dyskretnie pociągnął nosem. Cokolwiek to było czym pachniała – pachniała obłędnie. – Całujesz się na pierwszych randkach? – hyhy. To też wiedzieć musiał!

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się, bo jego groźba… cóż, nie była pewna, czy to groźba, czy obietnica. Ale doceniała, że przyjął do wiadomości to, co powiedziała, że nie upierał się przy swoim i uszanował jej potrzebę zrobienia po swojemu. To był naprawdę tylko i wyłącznie jej problem. Chciałaby go nie mieć, chciałaby nie musieć nigdy więcej do niego nie wracać, ale wiedziała, że też zwyczajnie by tak nie potrafiła. Chciała się odciąć, ale nie umiała. Być może była po prostu za miękka. W odróżnieniu od niego!
Ściągnęła mocniej brwi przyglądając mu się uważnie, gdy opowiadał o swoich rodzinnych stronach i co tam robili. To tak bardzo, tak bardzo pogłębiało jej uczucie, że pochodzili z dwóch różnych światów, ale jednocześnie sprawiało, że chciała go poznać. Była zaintrygowana. Była zainteresowana.
- Przytułek dla krokodyli… – powtórzyła za nim, kręcąc głową z niedowierzaniem, bo brzmiało to super. Przerażająco, ale super. Była dziewczyną z miasta, więc krokodyla widziała tylko w zoo, ale naprawdę podziwiała to, co robili. Mocno – Ale nie wydaje mi się, żeby ratowanie ludzkich dzieci mogłoby ci się znudzić. No i to na pewno bezpieczniejsze niż ratowanie krokodyli. – i aż się z tego powodu napiła, wzięła spory łyk alkoholu, więc miał moment na swoje pytania i to ostatnie… prawie się zakrztusiła – Jeśli randka jest udana, facet interesujący i jednocześnie istnieje spore prawdopodobieństwo, że za trzy dni wyjedzie, więc nie mamy czasu na przyzwoite trzy randki… – kącik ust drgnął jej wymownie, bo tak, w takich okolicznościach nie tylko się całowała, ale i chętnie wyskakiwała z majtek, co chyba zresztą już mu otwarcie zasugerowała, gdy mówiła, że weźmie ją do swojego hotelu - Ale nie jestem najlepsza w mówieniu o sobie, ale lubię cię, więc się postaram. Lubię plażę, spędzam tam większość wolnego czasu. Ostatnio nawet uczę się pływać na desce. Więc tak spędzam wolne dni i poranki. Na śniadanie piję kawę, ale taką z mlekiem i cukrem, może być również cynamonem. Perfumy to mieszanka olejków, które przygotowuje dla mnie sąsiadka prowadząca sklep z takimi bliskowschodnimi cudami i… fioletowy. Jest fioletowy. Dzisiaj już jesteśmy umówieni… ale jutro możesz go poznać. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Twoi rodzice, jacy są?



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Coś takiego było w tych wypowiadanych przez Elise trzech dniach do jego wyjazdu, co sprawiało, że minimalnie poważniał. Nie mógł powiedzieć, przynajmniej nie w stu procentach uczciwie, że nie chciał wracać w ogóle, bo jednak w Cairns miał całe swoje życie. Jednocześnie dobrze wiedział, że te cholerne trzy dni to za mało, żeby ta nowa, mocno odświeżająca i wciągająca relacja odbiła na nich jakiekolwiek piętno czy też miała dla nich większe znaczenie. I nie byłoby problemu, gdyby nie to, że Logan… No, chciał tego. Chciał, choć pewnie jeszcze sam by się do tego otwarcie nie przyznał, żeby ta znajomość miała znaczenie. I dla niej, i dla niego. Cały czas przyglądając się ciemnowłosej i ciemnookiej kobiecie, uparcie próbował rozszyfrować ten, zdawałoby się, że nierozwiązywalny rebus – co takiego ona w sobie miała, że tak bardzo go do niej ciągnęło. Co takiego w sobie miała, że w dosłownie jedną chwilę sprawiła, że zaczęło mu zależeć. Nie chciał zrobić na niej złego wrażenia, nie chciał jej zniechęcić… Zazwyczaj naprawdę nie miał takich i podobnych skrupułów.
Mruknął z wyrazem mieszanki uznania i lekkiego zaskoczenia, kiedy Elise przyznała, że plaża i woda to jej druga natura. Nawet jeśli faktycznie byli z dwóch różnych światów to ta rzecz zdecydowanie ich łączyła i zbliżała. On też kochał wodę. I wszystko co w wodzie. – Poczekaj… – sapnął rozbawiony, na moment odsuwając jej pytanie o jego rodziców na co nieco dalszy plan. Błysnął kłami i pokręcił krótko głową. – Czy ty właśnie powiedziałaś, że jutro mogę poznać twój wibrator? Twój fioletowy wibrator… Tak? – zaśmiał się pod nosem, bo było to tak samo rozbrajające i abstrakcyjne, jak i pewnie samo jego pytanie o kolor tego… Ehem, jegomościa od chwili przyjemności. – Szlag, chyba trochę nie mogę się doczekać! Nie wiem tylko o czym będę z nim rozmawiał. Interesuje się czymś konkretnym? – przekomarzał się w najlepsze, ale zanim James cokolwiek na to odpowiedziała, znów energicznie potrząsnął łbem. – Wydurniam się tylko. Ale jeśli chcesz mnie do siebie zaprosić… To ja bardzo chętnie z tego zaproszenia skorzystam. – bo tak zrozumiał to jutrzejsze zapoznanie z wibratorem kobiety. – Dobrze, moi rodzice… Zapytałaś o nich… No, nie jestem najlepszy w reklamowaniu tej dwójki, ale lubię cię, więc się postaram. – sparafrazował jej słowa, szczerząc zaraz potem cwanie i trochę zuchwale kły, a zanim faktycznie zaczął opowiadać o ludziach, którzy przywiedli go na ten świat i wychowali go na takiego, jakim był dzisiaj, pierw dopił co miał w szklance. Odruchowo zerknął ze kelnerem, bo nie pogardziłby jeszcze jednym drinkiem, ale tego nie było nigdzie na horyzoncie. Odpuścił więc i wrócił wzrokiem do Elise. – Jacy oni są… Są specyficzni. To dobre słowo, tak myślę. Moja matka jest lekarzem, ale porzuciła karierę w wielkim mieście w chwili, kiedy poznała mojego ojca. Zabrał ją na Północ i tam z nim została. Dzisiaj pomaga po znajomości temu, kto tej pomocy potrzebuje. – bo mimo wszystko była dobra w byciu białym fartuchem, a jednocześnie miała też po prostu i po ludzku dobre serce. – Jest cieplejsza niż ojciec. On… On jest typowym gościem z Północy, jeśli wiesz co mam na myśli. Jest trudny. Nigdy w życiu nie usłyszałem od niego żadnego „kocham cię”, ani „jestem z ciebie dumny”. To nie znaczy, że tego nie czuje, wiem o tym, ale… Nie, nigdy tego nie powiedział. – przyznał z zaskakującą dla siebie otwartością i mniej zaskakującym spokojem. Potrafił mówić o trudnych sprawach właśnie tak, bez targających nim emocji. Potrafił je wyciszać, zduszać, ukrywać. – Doceniam w nim to, że wciąż, po tych wszystkich latach, jest po uszy zakochany w mojej matce. Ona jest dla niego najważniejsza, jest jego numerem jeden, bezapelacyjnie. Dzieci… Ja, mam przyjemnie miejsce drugie. – uśmiechnął się i mrugnął do Elise w geście porozumienia. – Zabiorę cię tam. Chcesz? – wypalił nagle, zupełnie znienacka. – Nawet zaraz. Mówisz tylko słowo i jedziemy na lotnisko. – pieprzył resztę konferencji, pieprzył obrażoną i urażoną Capshaw, pieprzył nawet powrót do Cairns. – Poza pracą, coś cię tu trzyma? Nie masz męża, dzieci… Psa? Kota? Poleć ze mną. Zgódź się.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się w głos, nie odrywając od niego spojrzenia i nie przestając kręcić lekko głową. Czy właśnie powiedziała, że mógł poznać jej wibrator? Tak. Czy chociaż przez sekundkę, albo nawet ułamek sekundy, chodziło faktycznie o jej wibrator? Nie, zdecydowanie nie. Nawet w najmniejszym stopniu. I wierzyła, naprawdę wierzyła, że był na tyle rozumny, na tyle domyślny, żeby o tym doskonale wiedzieć – Nie… nie lubi rozmawiać. Zdecydowanie rozmowę uważa za zbędną. – wzruszyła beztrosko ramionami i upiła spory łyk alkoholu, bo skoro już ustalili, że chodziło po prostu o zaproszenie go do siebie. Było to trochę szalone, bo naprawdę nie robiła tego często… jakaś część jej nawet nie była pewna, czy robiła dobrze zapraszając go do tego swojego bardzo skromnego świata, ale jednak chciała tego. Chciała zaszaleć. Albo po prostu chciała spędzić czas z tym człowiekiem, któremu wystarczył jeden wieczór, żeby zawrócić jej w głowie.
- Whoa… spokojnie. Już chcesz mnie przedstawić rodzicom? Gdzie druga randka? Gdzie seks? Gdzie pierścionek zaręczynowy? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo nawet jeśli podróż na drugi koniec kraju brzmiała kusząco, a jego rodzice wydawali się być ludźmi, których miło byłoby poznać (no przynajmniej jego matka!) to jednak miała w sobie odrobinę zdrowego rozsądku. Przynajmniej minimum! – Mam pracę i rachunki do opłacenia. To mnie trzyma, Bear. Jestem kelnerką, a nie świetnym chirurgiem dziecięcym… na moje miejsce czeka dziesięć innych dziewczyn, które też sobie poradzą z moimi obowiązkami i nie ucierpi przy tym żadna żywa istota. – dlatego nie mogła sobie pozwolić na podpadnięcie swojemu szefowi. On tu był zdecydowanie na uprzywilejowanej sytuacji – Ale twoi rodzice brzmią jak ludzie… których da się polubić. Myślisz, że jesteś bardziej podobny do którego z nich? Bo poszedłeś w ślady matki, to rozumiem… ale charakter? – naprawdę była ciekawa! – Jeśli się zakochasz… ona będzie na pierwszym miejscu? Czy jednak praca wygra? Spędzasz w niej mnóstwo czasu, co? – na dodatek pracując z kimś, z kim sypiał i kto twierdził, że zaczął coś do niego czuć. To mogło być potencjalnie problematyczne.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Tak, chciał. Może nie tyle chciał przedstawić ją rodzicom, co bardziej swojemu światu. Północy, z której pochodził i w której wciąż tkwił ogromny kawałek jego serca i duszy. Nie rozumiał tego, nie rozumiał dlaczego tego chciał, ale chciał. Rozumiał jednak to, co Elise do niego mówiła, co ją tutaj trzymało i dlaczego nie mogła tak po prostu wszystkiego rzucić i polecieć z nim na drugi koniec kontynentu. Nie był głupkiem, ani ignorantem. Mógł być bucem, gburem, cynikiem, ale nie ignorantem. A już na pewno nie wobec kogoś do kogo poczuł prawdziwą, uczciwą i ogromną sympatię. – Spędzam, to prawda. – przytaknął bez chwili zawahania. – Ta praca to całe moje życie. Nie możesz być w tym dobra, jeśli się temu absolutnie nie poświęcisz. Chirurgia dla chirurga jest, jak rak. Zjada cię kawałek po kawałku, aż jedynym zapachem, który czujesz jest zapach sali operacyjnej, a jedyne uczucia, których doświadczasz to przygniatające poczucie winy i częsta bezsilność. – wyjaśnił z tlącym mu się gdzieś w kąciku warg, lekkim, mocno nieznacznym uśmiechem. – To dlatego chirurdzy, szczególnie właśnie ci topowi, ci najbardziej znani, prestiżowi, uchodzą za surowych, mało empatycznych, nieszczególnie ciepłych wobec swoich pacjentów i ich rodzin. Ten rak zjadł ich do końca. To jednocześnie… Trochę przykre, a trochę fascynujące. – naprawdę tak uważał. Zresztą, obserwował to stopniowo, powoli też u samego siebie. Ta praca naprawdę była jego życiem, jego wszystkim. – Ale odpowiadając na twoje pytanie… Nie wiem. Choć myślę, że chciałbym tego. Chciałbym, żeby ona była na pierwszym miejscu. Chciałbym, żeby to czuła, żeby wiedziała i nigdy w to nie wątpiła. Mam nieszczególne pojęcie o tym całym zakochaniu… – sapnął pod nosem, niby w rozbawieniu, ale jednak takim trochę (bardzo) udawanym. – Nie czułem tego nigdy. Nie mam pojęcia co się wtedy dzieje z człowiekiem, a już tym bardziej co się wtedy dzieje z chirurgiem i jego rakiem. – zaraza odpuszcza i robi miejsce dla obiektu zakochania? Nie zastanawiał się nad tym nigdy. Nigdy, aż do teraz. – Nie jestem, ani moją matką, ani moim ojcem. Jestem… Wynikiem. Efektem obojga. Wziąłem od nich to co najlepsze i to co najgorsze, no i taki właśnie jestem. – nic po środku. Albo traciło się dla niego głowę, albo warczało się na jego widok. I to wcale nie z rozkoszy. – Nie wiem czy mogę o to zapytać, ale… – spoważniał widocznie, a błysk w jego oczach wyraźnie wskazywał na to, że miał na myśli coś ważnego. Coś dużego gabarytu istotności. – Twoi rodzice… Zawsze mieli problemy? Przyszłaś na świat i już dostałaś na barki ten krzyż? – nie dawał jej współczucia czy okazywanej litości, nie, nic z tych rzeczy. Spodziewał się, że tak jak i on, Elise też tego ani nie lubiła, ani nie chciała. Pytał, bo rozmawiali, a on tak po ludzku był tego ciekaw. – Nie chciałaś od nich uciec? I nie mówię tylko o przeprowadzce do innego miasta albo nawet kraju, ale w ogóle… O zerwaniu kontaktów. – czy nie miałaby wtedy szansy na lepsze życie?

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rozumiała. A przynajmniej tak jej się wydawało, że rozumiała, co miał na myśli mówiąc o chirurgii. Nawet jeśli sama niczego takiego nigdy względem… niczego właściwie - nie czuła to wydawało jej się, że była w stanie to pojąć. Ale z zupełnie innego powodu niż mogłoby się wydawać. Było to zaskakująco podobne to… uzależnienia. Nie nowotworu, uzależnienia. A w tym akurat miała ogromne doświadczenie. Mimo wszystko jednak uśmiechała się. Szczególnie mocno wtedy, gdy stwierdził, że był sumą swoich rodziców. To dobrze. I z tego, co zdążyła zauważyć… poznać przez tych parę chwil dzisiejszego wieczoru – była to całkiem udana mieszanka. I nawet była ciekawa, co takiego najgorszego mógł od nich wziąć, ale zanim zdążyła zadać to pytanie – on się odezwał. W pierwszej chwili jej szeroki uśmiech naturalnie zniknął, ale był to zaledwie ułamek sekundy. Zaraz znowu wrócił na jej twarz. Rodzice nie mogli jej zepsuć tego wieczoru.
- Nie uważam, żeby to był mój krzyż… to po prostu życie. – wzruszyła lekko ramionami, bo nie chciała, żeby widział w niej męczennika. Była po prostu jednym z wielu (zbyt wielu) dzieciaków z kiepskim dzieciństwem, nic więcej – Ale tak, zawsze mieli problemy. Alkohol i narkotyki zawsze były w ich życiu. Miewali okresy, gdy próbowali wyjść na prostą, gdy przyszłam na świat moja matka początkowo bardzo mocno się starała z tego, co słyszałam… ale jednak uzależnienie wygrało. Zwłaszcza, że nie miała żadnego wsparcia w partnerze. – jej ojciec nie był jak ojciec Logana, nie był zakochany bez pamięci w kobiecie, z którą zamierzał spędzić resztę życia. No cóż… nieszczególnie był jej też wierny, ale to akurat sprawy, które Elise nigdy nie interesowały – Więc okres mojego dorastania to była wieczna sinusoida. Odeszłam, gdy miałam osiemnaście lat. Przyjechałam do Sydney i chciałam się odciąć… ale sam widzisz. – że wcale, ale to wcale jej nie wyszło. Nie potrafiła nie odebrać telefonu, nie pomóc. Była za miękka – Także jak ty jesteś bardzo udaną mieszanką swoich rodziców… tak ja mam nadzieję, że nie mam z nimi nic wspólnego. Może pomylili mnie w szpitalu i mam geny jakichś miłych, ogarniętych ludzi z domkiem na przedmieściach. – zażartowała, podśmiechując się pod nosem i umoczyła usta w alkoholu – Jakie najgorsze cechy masz po rodzicach?



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Cholernie trudno mu było zaakceptować fakt tego, że to na Elise właśnie los trafił w swojej podstępnej, nieprzewidywalnej ruletce. Ruletce, której zasady nie były znane nikomu i zmieniały się co każdy kaprys samego losu. Patrzył na tę kobietę i widział w niej wszystko to, czego powinna była doświadczyć. Szczęśliwe, spokojne dzieciństwo, kochający i wspierający rodzice, ciepły dom, zawsze pełna lodówka, szkoła w dobrej dzielnicy… Zasługiwała na to wszystko, był tego absolutnie pewien. Oprócz tego, co powinna była od losu dostać – widział też jaka była dzięki losowi dzisiaj. Dzielna. To jedno, bardzo konkretne i bardzo szczególne słowo od dłuższego czasu, tego wieczoru, uparcie kręciło mu się po głowie. Tak, Elise James była dzielna. I to, jak diabli dzielna.
Kiedy skończyła mówić o swoich rodzicach i znów zapytała o tych jego, nie odpowiedział od razu. Patrzył przez moment w ciszy na jej ładną buzię, głównie w oczy, ale co którąś makrosekundę zerkał także i na jej usta. W końcu wyciągnął rękę przez stolik i ujął w łapsko kobiecą dłoń, drobniejszą niż ta jego. Bardziej delikatną, nawet jeśli on sam dłonie miał zadbane. – Potraktuj to co teraz powiem, jako naprawdę potężny komplement, Elise. Jesteś tak samo diabelnie dzielna, jak dzieciaki z terminalnymi nowotworami. To prawdziwe skały, zniosą wszystko. Ty też. – był tego pewien. – Choć powtarzam, że wcale nie musisz. I nie myślę o tym, o czym zabroniłaś mi mówić… – wargi mocniej zadrżały mu do uśmiechu. Jasne, że pił do wsparcia jej workiem talarów dla opłacenia terapii jej matki. – Myślę o całej reszcie. Choćby o rozmowie. Nie musisz robić tego sama. – myśleć o tym, budzić się przez to w nocy, popadać w nieuświadomiony letarg. Logan bardzo by tego dla niej nie chciał. Ponownie – nie wiedział i nie rozumiał dlaczego. Ale szlag, po prostu tak czuł i już. – Nawet jeśli za te trzy dni nasze drogi faktycznie się rozejdą… Chcę mieć z tobą kontakt. Chcę do ciebie przyjeżdżać i chcę, żebyś ty przyjeżdżała do mnie. Żebyś dzwoniła i pisała. I wysyłała mi seksowne fotki. – ostatnie dodał już wyraźnie dla rozluźnienia atmosfery i tonu. Błysnął kłami i mocniej zacisnął palce na kobiecej dłoni. – Jestem uparty i to jak osioł. Nie. Jak stado osłów. – i miał tego absolutną świadomość. – To mam po ojcu. Jestem zazdrosny i zaborczy. To też mam po nim. Nie lubię półśrodków, nie lubię niechlujstwa, szczególnie w pracy. To… Mogę mieć po matce. No i na pewno też… Może w to nie uwierzysz, ale tak jest… Mam duży problem z zaufaniem. Takim pełnym, absolutnym zaufaniem do drugiej osoby. Zawsze jest we mnie jakaś ostrzegawcza lampka… Bo przecież ten ktoś na pewno coś spieprzy, na pewno nie jest do końca szczery, na pewno zrobi mi krzywdę. Emocjonalną. Nikt nie lubi krzywdy, ja też nie. – a to z kolei miał po… - Nie mam pojęcia od kogo to wziąłem. Może od listonosza, bo jest dziwakiem. – sapnął pod nosem i na krótko opuszczony na ich splecione dłonie, wzrok – teraz ponownie uniósł do kobiecych tęczówek. – Idziemy stąd? – zapytał tak całkiem wprost, gdzieś pod skórą, w kościach czując zabawnie drażniące dreszcze i zaskakujące przekonanie o tym, że… Ona powie „tak”.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zmarszczyła śmiesznie nos, ale nie protestowała. Nie broniła się, że wcale nie jest dzielna, chociaż niekoniecznie się z jego stwierdzeniem zgadzała. Nie uważała się za dzielną. Chociażby to, że cały czas pakowała się w to bagno dowodziło raczej, że była miękka i że to zawsze będzie mieszało jej w głowie i życiu, że nigdy się od tego tak naprawdę nie uwolni. A czy nie musiała tego robić sama? A z kim miała? Była sama, miała znajomych, może nawet przyjaciół, ale to wszystko… był tak naprawdę pierwszą osobą, z którą tak otwarcie o tym rozmawiała. Ale znała go zaledwie kilka godzin, tak naprawdę nie wiedziała, czy jeszcze kiedykolwiek poza tym wieczorem się zobaczą… jasne, tak mówili, ale jak będzie naprawdę? Uśmiechnęła się i skinęła, gdy chciał utrzymywać kontakt. Powiedzieć było łatwo, ale jak z realizacją? Chciała tego, ale była ciekawa jak uda im się to wprowadzić w życie.
- To musiał być bardzo mądry listonosz. – uśmiechnęła się już pogodniej – Idziemy – nawet się nie zawahała, dopiła swojego drinka i odstawiła puste szkło na blat. Momentalnie pojawił się też przy nich kelner, a Elise wyjątkowo nie pchała się do płacenia rachunku. Nie dlatego, że był jakiś niewyobrażalnie wysoki, bo był normalny, ale dlatego, że pamiętała, co mówił – nosił torby i płacił rachunki! Zresztą hej… to on zapraszał! – Powiedziałeś, że zapalają ci się ostrzegawcze lampki… – zaczęła, gdy już wyszli z baru na ciemną noc – Jak mnie poznałeś, albo teraz… jak już czegoś się o mnie dowiedziałeś… jaki kolor ma moja ostrzegawcza lampka? – uśmiechnęła się, ale naprawdę chciała wiedzieć – co o niej sądził? – Spacer? Czy taksówka? – nie wiedziała, gdzie mieszkał, więc decyzja należała do niego – I jeszcze jedno… – złapała go za rękaw zanim sama się ruszyła chociaż o centymetr. Zwróciła jego uwagę i przyciągnęła go do siebie odrobinę bliżej – Pocałujesz mnie wreszcie? – jakby czekała na to całe wieki! No całe wieki!



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nosił torby i płacił rachunki, właśnie tak. Dlatego docenił, szczerze docenił to, że Elise nie upierała się na żadne dzielenie rachunku na nich dwoje. Nie miał jeszcze pojęcia, jak bardzo była typem wolnej, niezależnej kobiety, która nie lubi, kiedy facet próbuje się nią zaopiekować, dlatego uznał, że zrobiła mu przyjemność. Bo tak, móc za nią zapłacić to była przyjemność. Trevisano był jednym z tych gości, którzy bez słowa i za plecami wsuwają swojej kobiecie plik banknotów do portfela wraz z notatką „na waciki”. Kasa nie miała dla niego znaczenia. Zarabiał ją ciężką pracą i chętnie wydawał, ale wcale nie na siebie. Kelnerowi też zostawił sowity napiwek. Chłopak zasłużył, przede wszystkim tym, że za bardzo się przy nich nie kręcił.
Sydney wieczorową porą było tak samo żywe, jak i w pełni dnia. Na szczęście w alejce, przy której zlokalizowany był ich bar, nie było teraz żywej duszy. Nikogo, poza nimi. – Taksówka. Zaraz coś złapiemy. – zdążył wtrącić i już nawet chciał wyjść bliżej ulicy, rozejrzeć się za taksówką właśnie, ale…
Zabawne dreszcze, przyjemnie drażniące mrowienie gdzieś w okolicach męskiego karku i podbrzusza – poczuł je już w chwili, kiedy kobieca dłoń spotkała się z jego ręką, a potem jej place stanowczo zacisnęły się na materiale jego koszuli. Na ułamek chwili wstrzymał oddech, bo nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego… Tego podniecenia. Już sama perspektywa pocałunku sprawiała, że niewidocznie drżał. Uśmiechnął się, a błysk w jego oczach momentalnie wyróżnił się silniejszą iskrą. Nic nie powiedział. Po prostu pochylił się do Elise, zbliżył pysk do jej ładnej buzi, wargi do jej warg… - Zielony. Głęboki zielony, taki jak lubię. Taki jak moje oczy. – taki kolor miała ta jego-jej lampka, o którą pytała. Nie pozwolił jej nic na to odpowiedzieć, bo to był ten moment, w którym ich usta w końcu się ze sobą spotkały. Niespiesznie, bez niepotrzebnej gwałtowności, ale jednak dość stanowczo – pocałował ją. Mocno sensualnie, tak jakby tym jednym pocałunkiem chciał obudzić wszystkie uśpione motyle w jej brzuchu. Albo przynajmniej pszczoły do bzykania w podbrzuszu. Jego łapska w międzyczasie oplotły kobiece biodra, a jedno z nich zaraz potem naturalnie znalazło się na kobiecych pośladkach. Nie wierzył, że pozwalał sobie na za dużo. Pozwalał sobie na dokładnie tyle, na ile ona sama pozwolić mu chciała. Przeciągnął pocałunek o kolejne dwie, trzy ulotne chwile. Jej wargi miały niesamowicie kuszący smak i były obłędnie miękkie. Sam, w swoich myślach przyznał przed sobą, że mógłby ją całować bez chwili wytchnienia. Non stop, cały czas, nieprzerwanie. Rzeczywistość dookoła na tych kilka chwil przestała dla niego istnieć. Stali na środku alejki i wcałowywali się z każdą chwilą coraz bardziej zapalczywie, coraz bardziej sensualnie i z coraz większym, coraz silniej pulsującym niedoczekaniem. Pragnieniem na więcej. Myśl o tym, że zaraz to więcej od siebie dostaną była elektryzująca. W końcu Trevisano odsunął się od warg panny James, ale zrobił to tak bardzo, że aż wcale. Ledwie milimetr dzielił ich oddechy. – Jesteś… Całkiem uzależniająca, panno James. – skomentował cichcem i uśmiechnął się pod nosem z wyraźną dawką draństwa i przekory. – Chodźmy. Nie chcę tracić ani chwili więcej… – łapskiem odnalazł kobiecą dłoń i odsunąwszy się od Elise, pociągnął ją bliżej ulicy. Akurat, jak na zawołanie, przejeżdżała tamtędy wolna taksówka. Logan zatrzymał ją gestem ręki, więc po nie więcej niż dziesięciu minutach byli już na miejscu. Hotel, w którym szpital opłacił mu pobyt był jednym z bardziej ekskluzywnych hoteli w mieście. Pokoje kosztowały tu dramatyczne pieniądze, ale warunki były dla nich całkiem adekwatne. Nie przestając się uśmiechać, wciągnął Elise do windy i z trudem, naprawdę z ogromnym trudem powstrzymywał się od dotykania jej. Nie byli w tej windzie sami. Tylko to go przed tym powstrzymywało. W końcu znaleźli się na właściwym piętrze, a potem pod właściwymi drzwiami. Karta w czytnik, zamek ustąpił, drzwi otwarte, pokój… Był duży i ładny. I pachniał perfumami Logana. Zdecydowanie na nich nie oszczędzał. W środku panował porządek, co sam Bear pospiesznie skontrolował łypnięciem tu i tam. Nie chciał przecież, żeby Elise wzięła go za bałaganiarza. – Napijesz się czegoś? Mamy pełny barek do naszej dyspozycji. Mogę też coś zamówić z hotelowej restauracji, jeśli jesteś głodna…? – pytał i podchodził do wspomnianego barku.


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ