chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie chciał (wyjątkowo!) dyskutować z żoną, ale naprawdę nie uważał, żeby cokolwiek poza małym plastrem i paczką lodu na pysk, było mu potrzebne. A już na pewno nie tak kosztowne i czasozajmujące badanie, jak tomografia. Dlatego, żeby udobruchać to kobiece lekarskie serce, grzecznie nadstawił twarz do macanek. Sam nie wiedział, kiedy zaczął się uśmiechać, mimo że momentami palce Elise rzeczywiście nacisnęły tam, gdzie bolało mocniej niż ciut. Ale chłopaki przecież nie płaczą, prawda? Jego duma, marna, bo marna, ale wciąż tam była. – Bardzo. Tylko strasznie długo bym go pewnie z ciebie ściągał. Jeszcze nie zdecydowałem czy to bardzo źle. – skwitował pomysł przebieranek za marvelową bohaterkę, przyglądając się jednocześnie żonie, kiedy siadała tuż przy nim, na szpitalnym krześle obok. Brew lekko drgnęła mu ku górze, kiedy pani doktor wspomniała o układzie. Jeśli miał być szczery… Tak zupełnie, stuprocentowo szczery to to w zasadzie nie był wcale najgorszy układ. Ale… Jasne, że było jakieś ale. – Wiesz, że muszę trochę ponegocjować ten deal. – bo raz – tak po prostu się robi, a dwa – nie byłby sobą, gdyby chociaż nie spróbował. Uśmiechnął się i wychylił do damskiego policzka, zaraz odbijając na nim soczystego buziaka. – Nie mogę tak kompletnie już dzisiaj nie pracować, bo ten chłopiec, którego operowałem… – w tej chwili zorientował się, że na głowie miał jeszcze swój chirurgiczny czepek w małe krokodyle. Ściągnął go więc i zmiął w łapie. – Jest w bardzo niepewnym stanie. Najbliższe godziny będą kluczowe, więc muszę przynajmniej być na szybkie wezwanie. – czyli w szpitalu, najdalej na jakimś okolicznym oddziale. Ten jej brzmiał całkiem w porządku. – Ale mam jeszcze dzisiaj jedną operację w grafiku, więc... Mogę ci ją oddać. Ja popatrzę z góry. – z galerii, czyli z miejsca, w którym bywał super rzadko, bo nawet jeśli obserwował czyjeś operacje to zazwyczaj pakował się do samej sali. – Widzisz? Współpracuję. Ty i ja, negocjujemy nowy układ. – wymownie wskazał ręką na siebie i na Elise, szczerząc przy tym kły, jak… Taki całkiem miły drań. – Będziesz mnie miała cały czas na oku. Mogę za tobą łazić, jak kundel, nie ma sprawy. – z tym nie dyskutował, ale miał w tym też trochę swój własny interes. Co tu dużo gadać… Po prostu lubił, kiedy była blisko. – A co do tego dzieciaka… I, no wiesz, całej tej sytuacji… – zaczął naturalnie i widocznie przy tym poważniejąc. – Trafił do nas z silnym bólem brzucha i rosnącą w ekspresowym tempie gorączką. Miał tkliwy brzuch, zwymiotował podczas badania, można by pomyśleć, że wyrostek. No, ale nie wyrostek. Zleciłem cały panel badań, bo trochę nie pasowało mi tempo w jakim te objawy się pojawiły. Rano nic mu nie było, biegał, skakał, zjadł trzy gałki lodów, a potem w ciągu kwadransa… Sama wiesz. W każdym razie, w laboratorium mają jakąś awarię, więc czekałem na wyniki dobrych sto milionów lat. W międzyczasie nawodniłem go, zadziałałem przeciwzapalnie i przeciwbólowo… Ale nic, nie reagował kompletnie. – przerwał na moment, bo ktoś bardzo energicznym krokiem przeszedł korytarzem, tuż obok nich. Nikt interesujący, ale na moment przyciągnął uwagę i wzrok Trevisano. – Z wywiadu nie wynikało absolutnie nic, co mogłoby pomóc. Babcia nic nie wie, chłopak, jak to dzieciak, stęka, że boli… Ale wiesz, miał na stopie taki śmieszny, dość spory plaster naklejony. W jakieś supermeny czy coś. No i tak mnie tknęło, żeby podpytać co to za akcja, co tam się stało. Babcia twierdziła, że się potknął i przewrócił. No, ale myślę sobie, że jakby tak było to by sobie raczej kolano rozbił, a nie stopę. Drążę, w międzyczasie odklejamy tego plastrowego supermena i… Gotowa na wielki finał? Dwie malutkie czerwone kropeczki otoczone idealnie okrągłym, idealnie różowym wysiękiem. Wąż. Ukąsił go pieprzony wąż. – w końcu żyli w takim, a nie innym środowisku. Z jakiegoś powodu lekarzy tam się o wężach żyjących w Australii uczy na studiach. – No więc pytam jak wyglądał i dlaczego dzieciak nic nie mówił. No to nie mówił, bo nie chciał babci denerwować, a mieli jechać jutro rano na plażę i… Sama rozumiesz. W każdym razie, podaliśmy mu surowicę, ale jad zrobił już swoje. W przeciągu następnych dziesięciu minut stopa była kompletnie czarna. Nie było szansy… Wierz mi, Elise, znasz mnie i wiesz to na pewno, że gdyby był choćby cień, cień tej pieprzonej szansy, żeby dzieciak tę stopę zachował, stanąłbym na głowie, żeby mu ją dać. – przyznał już bardziej ze smutkiem, niż doktorską powagą. – Musiałem go migiem zabrać na stół i po prostu… – dłonią wykonał gest symulujący „cięcie”. Ciach. – W międzyczasie dojechali jego rodzice i… Resztę już widziałaś. – odruchowo skinął w stronę tej części korytarza, w której przed „paroma” chwilami dostał klasycznie w pysk. Nie był zły, ani urażony. Rozumiał tego ojca, rozumiał jego wściekłość i żal. Na kimś musiał to wyładować, a Trevisano był w tamtym momencie najlepszą do tego osobą. – Może mogłem wcześniej zajrzeć pod ten plaster, może to by coś zmieniło… Nie wiem, może. Choć to wszystko działo się tak cholernie szybko… – nie chciał się samokrzyżować za to jaką decyzję ostatecznie musiał podjąć, ale robił uczciwy rachunek sumienia. Przy niej mógł.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Prychnęła, bo wcale, ale to wcale nie musiał negocjować. Ani trochę. Ani przez moment. Mógł bez zastanowienia przytaknąć na jej pomysł – którym przecież tak naprawdę szła mu na rękę, więc powinien go docenić. A nie jeszcze negocjować. Więc patrzyła na niego dość… podejrzliwie, bo była pewna, że jego warunki będą dużo trudniejsze do spełnienia. Na szczęście nie było tak źle – Dobrze, niech będzie. Ale pamiętaj… że zauważę coś podejrzane już nie będzie dyskusji – i lojalnie o tym uprzedzała, żeby nie był zdziwiony, kiedy stanie się pacjentem, gdyby zaszła taka potrzeba. Za bardzo go kochała, żeby zignorować jakiekolwiek objawy – zwłaszcza, że urazy głowy nie należały do najprzyjemniejszych, a wręcz bardzo zdradliwych.
Zupełnie jak ugryzienia węży. Ściągnęła mocniej brwi, gdy Logan opowiadał, bo gdy wspomniał o plasterku od razu zapaliła jej się lampka, że coś tam musiało być. I nie myliła się. Skrzywiła się wymownie, gdy wspomniał o wężu i o tym, że chłopak nie powiedział, bo nie chciał stracić wycieczki na plażę. No to stracił… nie tylko wycieczkę na plażę, ale i nogę i całe mnóstwo innych rzeczy. Ciągle nie mogła pojąć, że żyli tu ludzie – nawet dzieci – które nie były świadome zagrożenia – To nie pojadą jutro na plażę – wzruszyła lekko ramionami – I uratowałeś mu życie, Trevisano. Życie… noga to niewielki koszt, nawet jeśli bolesny, szczególnie w tak młodym wieku.- z jednej strony miał czas się przyzwyczaić do życia z ograniczeniami, a z drugiej wiadomo jakie były dzieciaki… - Rodzice też to w końcu zrozumieją. I może zaczną tłumaczyć dzieciom, że jak je coś ugryzie to nie mogą tego trzymać w tajemnicy. – prychnęła, bo naprawdę… wydawało jej się to niepojęte – Ale dobrze, to… jaka operacja mnie czeka? Którą będziesz obserwował z galerii? – którą jej z własnej nieprzymuszonej woli oddawał? – A i Ben został wypisany. Nadciśnienie, zmieniłam mu dawkę leków. Będzie żył… długo i szczęśliwie. – bo chociaż to miało dobre zakończenie! No i udało im się uniknąć zaproszenia na kolację, a w aktualnej sytuacji… Logan i tak na kolację się nie nadawał - Mam nadzieję, że tego gościa nie zabiłam... - tak teraz jej się przypomniało i spojrzała na męża niepewnie, wolałaby nie być mordercą... tak mimo wszystko! Nawet jeśli byłaby to zbrodnia w obronie koniecznej! Niekoniecznie własnej, ale koniecznej.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Sapnął cicho, nie powstrzymawszy na czas rozbawienia, które wywołało w nim kobiece „to nie pojadą jutro na plażę”. Szybko się jednak zreflektował i opanował, kontrolnie też zerkając na boki czy nie ma przypadkiem w ich najbliższej okolicy matki czy babki tego chłopca. Byłoby głupio śmiać się z niego – choć wiadomo, że to nie tyle z niego, co z absurdu sytuacji, w której sam się postawił – z nimi za plecami. – Jesteś okropna. Trochę okropna, a trochę kochana. Dziękuję. – mruknął sięgając łapskiem do dłoni pani doktor. Cieszył się, że ona też to tak widziała – uratował dzieciakowi życie. Jasne, ogromnym kosztem, ale szlag! Uratował mu życie, to powinno liczyć się najbardziej. I zdecydowanie nie powinien był za to oberwać w pysk. Pysk, który swoją drogą już otwierał, żeby opowiedzieć Elise o operacji, którą miałaby za niego wykonać, ale skoro ona wspomniała jeszcze o Benie… A potem o ostatniej swojej ofierze, wyszczerzył kły i prychnął, tym razem już nie kryjąc rozbawienia przed nikim. – Nie zabiłaś, a nawet jeśli to nie pozwolimy cię zamknąć w żadnym obskurnym, śmierdzącym więzieniu. Uciekniemy. Najpierw na Bali, potem gdzieś jeszcze i w końcu do Meksyku. Może w końcu zjemy porządne taco. – skwitował luźno i opuścił na moment wzrok na swoje łapsko i dłoń żony, którą zamykał w palcach. Nawet nie brał takiej możliwości pod uwagę – tego, że nieszczęsny ojciec chłopaka miałby nie przeżyć spotkania z Debenham. A nie, spotkania z Romanoff raczej. – Wiesz chociaż co mu tam wstrzyknęłaś? Gość wielki jest, jak dąb, ale zwaliło go z nóg momentalnie. – czyli dobry to był towar, a jakże! Logan znów podniósł wzrok na kogoś, kto właśnie obok nich przechodził, a kim okazała się jedna z jego stażystek. Na szczęście ta była niegłupia i nie próbowała mu przerwać tych kilku chwil „sam na sam” z żoną. Poszła dalej, na końcu korytarza ostrożnie, kontrolnie zerkając tylko przez ramię, bo a nuż mógł coś od niej chcieć, a ona tak po prostu sobie poszła? Nie, nie chciał. Nawet już, zresztą, na nią nie patrzył. Teraz ponownie przyglądał się intensywnie brązowym tęczówkom swojej żony. – Cieszę się, że z Benem to nic poważnego. Twojej mamie chyba naprawdę na nim zależy. A on… Mówiłaś, że zawsze był w porządku, rozsądny, kulturalny gość. No i… – zawahał się co nieco, bo nie chciał być źle zrozumiany. Postanowił to zresztą wyraźnie zaznaczyć. – Nie zrozum mnie źle, Elise, ale wydaje mi się, że to w sumie całkiem miłe, że twoją mamę ktoś w końcu, po tylu latach siedzenia z chorym mężem w domu, zabierze na prawdziwą randkę. Nawet jeśli będą tylko karmić kaczki w parku albo oglądać bohomazy w galerii sztuki, ona na to zasługuje, jak nikt. – a Trevisano naprawdę tak uważał. Bardzo lubił doktora Debenham, swojego zmarłego teścia, świetnie zawsze mu się z nim rozmawiało, a do tego miał do mężczyzny ogromny szacunek – i stricte zawodowy, i też taki wynikający z tego, że podjęli decyzję o byciu rodzicami dla Elise. Niemniej, jego już nie było, a pani Debenham tak. Powinna otrzymać od losu w końcu jakiś voucher na szczęście i uśmiech. – A co z kolacją? Dostaliśmy w końcu zaproszenie czy to jeszcze nie ten moment? – zaśmiał się cicho pod nosem, znów szczerząc mocniej kły, ale szybko przestał, bo rozcięty policzek, tuż pod lewym okiem, nieprzyjemnie go zaszczypał. – Kto normalny leje ludzi po pysku z jakimiś pieprzonymi sygnetami na łapie. – mruknął tonem trochę urażonego pięciolatka, znów też próbując się tam pomacać. Po swojej szalonej, zagrażającej życiu i zdrowiu (!) ranie. I z tego wszystkiego zgubił wątek operacji, którą oddawał Elise, a… Szkoda. Był ciekaw jej miny, jak o niej usłyszy.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie byliby pierwszymi i nie byliby ostatnimi, którzy śmiali się z przypadków pacjentów. Prawdę powiedziawszy to… było potrzebne. Gdyby do wszystkiego podchodzili zbyt poważnie i zbyt osobiście – łatwo byłoby postradać zmysły. Łatwo byłoby się w tym wszystkim zatracić, a przecież ciągle potrzebowali zdrowego rozsądku. I odrobiny poczucia humoru, nawet jeśli kiepskiego. Więc mogła być trochę okropna! Ważne, że przy okazji też kochana i mogła się do niego ładnie uśmiechnąć.
- Trzymam za słowo Trevisano, trzymam za słowo! – że nie dałby jej zamknąć w więzieniu tylko wywiózł na drugi koniec świata, gdzieś gdzie nie ma ekstradycji i gdzie mogliby resztę życia spędzić wylegując się na plaży i pijąc drinki z kokosa. Nie byłoby wcale tak źle! I oczywiście, że wiedziała, co wstrzyknęła facetowi. Lek uspokajający, który dostają trudni pacjenci, ale prawda była taka, że nie wiedziała nic o facecie, równie dobrze mógł być uczulony… no i na pewno nie przeliczyła dawki. Ale podała Loganowi nazwę, ja nie będę jej wymyślać, bo na szukaniu jakiegoś spędziłabym następne trzy godziny, więc musisz założyć, że podała mu tą nazwę i było to coś logicznego.
- Nie dostaliśmy! Na szczęście, więc nie musiałam kłamać, chociaż teraz nawet nie byłoby to kłamstwo, nie poszedłbyś przecież na żadną kolację. – bo musiał pozostać chwilowo blisko szpitala, a później musiał odpoczywać, a nie szwendać się po gościach! – I chciałabym zauważyć, że nikt normalny nie leje ludzi, a już na pewno nie lekarzy, którzy ratują twojemu dzieciakowi życie. – podsumowała, wzruszając ramionami i uśmiechając się do męża – A co do mojej mamy… – wróciła jeszcze do tematu – Oczywiście, że tak. Masz całkowitą rację i część mnie się z tego cieszy… na szczęście ta większa część. Ta mniejsza, ta mniej racjonalna po prostu nie wyobraża sobie jej z kimś innym niż ojciec, która twierdzi, że to za szybko i tak dalej. Po prostu. Ale wiem, że to fantastyczny facet i mam nadzieję, że im się uda, bo żadne z nich nie zasługuje, żeby starość spędzić samotnie. – a no oboje swoje lata mieli i tego nie było sensu ukrywać – Więc to dobrze, to po prostu dobrze. – że będzie dobrze, hehe – I czy ta operacja to jakieś śmierdzące jajo, że trzymasz ją w tajemnicy?



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Jak tylko usłyszał, że i tak nie poszedłby przecież na żadną kolację, natychmiast się naburmuszył. Ściągnął brwi, zrobił niby groźną minę i łypnął na żonę nieukrywanym wilkiem. – A niby dlaczego bym nie poszedł? – mruknął pod nosem, cicho, prawdopodobnie nawet za cicho, żeby Debenham w ogóle mogła go usłyszeć. No i może to lepiej, bo nie daj boziu jeszcze by się o tę nieszczęsną kolację, pożarli. Tak czy inaczej, Logan cieszył się z tego, że Elise czuła relację swojej matki z Benem dokładnie tak samo, jak czuł ją on. Ok, z tą może różnicą, że Trevisano jeszcze nie wiedział na pewno czy Ben faktycznie był takim fantastycznym gościem, świetnym kandydatem na przyjaciela i może coś więcej, no i przez to na pewno będzie mu się jakiś czas uważnie przyglądał. Kiedyś już o tym rozmawiali, ale pani Debenham od jakiegoś czasu była mu bliższa, niż jego własna matka.
Prychnął pod nosem i błysnął krótko kłami, bo operacja, którą jej oddawał była… - Wręcz przeciwnie. Dam ci tę fantastyczną możliwość usunięcia z wątroby dwunastolatki wielkiego, jak piłka pingpongowa, pięknie regularnego w obrysie, cudownie stałego w konsystencji guza. – a to znaczyło nie mniej, nie więcej, jak tyle, że… - Uratuje pani życie temu dziecku, doktor Debenham. To nie śmierdzące jajo. To… Pieprzone wyróżnienie. – wyszczerzył kły, bo jasne, że trochę się teraz, tak po prostu i po ludzku, zgrywał, ale hej… Trochę tak też było, co nie? Ratowanie życia tak w ogóle, generalnie i w całokształcie było ich przywilejem. To, że mogli, to, że pacjenci im ufali, oddając się w ich chirurgiczne łapska… Tak, to było wyróżnienie. – Jak się czujesz z tą perspektywą? Chyba… Potrafisz w coś więcej niż serca, prawda? – dorzucił, jak gdyby nigdy nic, celowo, totalnie umyślnie używając dokładnie takiego tekstu, jakiego użył przy ich pierwszym spotkaniu na izbie przyjęć. Błysnął kłami, jak ostatni drań, ale zanim Elise dała mu za to po głowie, szybko wychylił się do jej twarzy i odbił soczystego buziaka na jej policzku. – No powiedz mi, że za tym nie tęsknisz… Za pracą ze mną. Powiedz, a ja ci wcale w to nie uwierzę. – bo nawet jeśli uciekała od tego z różnych, ehem, powodów to… Musiała tęsknić. Szlag, musiała, bo on tęsknił. I to, jak diabli! – Chcesz zniknąć ze mną na kilka chwil w dyżurce? – zapytał zaraz potem, skinieniem wskazując właściwy kierunek do przejścia korytarzem. Błysk w jego ślepiach był jednoznaczny, ale… - Pokażę ci gdzie powinnaś szukać wątroby. Na tobie ci pokażę. – znów pokazał cwanie, drańsko kły, majtając przy tym zaczepnie i mocno przekornie brwiami. No chyba Elise się na niego nie pogniewa!

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Spojrzała na niego wymownie, bo czy on się widział? Chciał iść tak na kolację do teściowej? Nawet z ładną historyjką o tym, że dostał w twarz od ojca dziecka, któremu uratował życie. To nadal była obita twarz i chociaż nadal był seksowny – to wyglądało to jednak nieciekawie. Dlatego nigdzie by nie poszedł! Miał obitą twarz i kolacja nie wchodziła w grę. Ale dobrze, że nie dyskutował, naprawdę była pod wrażeniem! I była z niego trochę dumna.
I uśmiechnęła się pod nosem, gdy operacja nie okazała się być zgniłym jajem. Operacja na wątrobie brzmiała interesująco i chociaż nie była sercem… nie wątpiła, że da sobie radę – Pieprzone wyróżnienie. – powtórzyła za nim, kręcąc lekko głową – I taaak, chyba potrafię – no chyba coś tam jeszcze pamiętała – W razie czego przed operacją sobie przypomnę gdzie leży wątroba. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu i nie odrywała od niego wzroku, nawet na moment. Był niemożliwy, absolutnie niemożliwy… ale tym razem to ona musiała być twarda. Zwłaszcza, że hej… no czekała ją operacja, prawda?
- Oczywiście, że tęsknię za pracą z tobą, ale przypominam, że tym razem będziesz na galerii. A co do dyżurki. – zaczęła i znowu spojrzała na niego bardziej niż wymownie. Zdecydowanie bardziej niż wymownie – To takie wizyty nie wpisują się w uważanie na siebie. – przypomniała, że mieli układ, który jasno sugerował, że będzie się oszczędzał, że nie będzie operował i da jej się sobą opiekować. Seks w dyżurce, niezależnie od tego jak kusząco brzmiał – nie zaliczał się do uważania na siebie – Także nie dzisiaj, skarbie. Nie dzisiaj. Będziesz musiał uwierzyć mi na słowo, że poradzę sobie z wątrobą. Albo możesz zadzwonić po swoją byłą, jeśli uważasz, że zrobi to lepiej. – rzuciła swobodnie, ale oboje doskonale wiedzieli, że było to pytanie z kategorii karta pułapka i było trochę testem, czy Logan nie miał urazu głowy, hehe – Bo jeśli nie chcesz do niej dzwonić to pójdę się przygotować, co?



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ten dzień powoli stawał się jednym z tych, do których Trevisano przyklejał łatkę „OKROPNY, BEZNADZIEJNY, CHUJOWY”. Nie dość, że musiał pozbawić dziesięciolatka nogi, potem dostał od jego ojca wpierdziel, to jeszcze teraz jego własna żona, własna, osobista, prywatna żona odmawiała mu przyjemnego spędzenia z nim czasu w szpitalnej dyżurce. O ile powstrzymał się przed przewróceniem oczami, o tyle przed warknięciem niezadowolenia – już nie. – Po prostu przyznaj się, że nie chcesz mnie takiego. Nie podobam ci się. – wymownie wskazał na swój pysk, który wcale nie był znowu w aż tak najgorszej formie, ale… No w najlepszej też nie. Cyknął zaraz potem niecierpliwie, bo doskonale wiedział, że sugestia telefonu do byłej była pułapką. Kartą pułapką, słowem pułapką, wszystkim pułapką. Zastawioną na niego, bezbronnego, jak… Sidła na sarenkę! – Nikt nie zrobi tego lepiej od ciebie, Debenham. I już skończ z tą udawaną skromnością… – że nie musi być najlepsza, może być po prostu dobra, bla bla bla. – Nazwisko cię do czegoś zobowiązuje, mądralo. – jej ojciec był wybitnym chirurgiem i ona też podążała tą ścieżką. Logan nie miał co do tego żadnych, choćby najmniejszych wątpliwości. Nie rozumiał tylko czemu sama Elise nie chciała tego przyznać, albo nawet dostrzec. – Aha… I nie wiem o kim mówisz, okej? Nie mam byłych. Przed tobą… – wyprostował się dumnie, uniósł wyżej jedną z brwi i… - Nie istniałem. Moje serce było zabetonowane, a ciało, napędzane zwierzęcymi instynktami, zadowalało się byle czym. Nie mam byłych, Debenham. – otóż to! Zakończył i pozwolił uśmiechowi cwaniaka wpełznąć sobie na pysk. – Jak mi teraz powiesz, że to zła odpowiedź, to słowo daję, Elise, że do końca dnia słowem się do ciebie nie odezwę. Obiecuję ci to! – ostrzegł lojalnie, wyciągając łapsko do policzka żony, żeby lekko ją tam uszczypnąć. – No dobrze, skoro tak ci się spieszy, żeby porzucić moje towarzystwo to proszę. Proszę bardzo, droga wolna. I ta… – wskazał na jedną stronę korytarza. – I tamta też. – a teraz na tę przeciwną tej pierwszej. – Mam nadzieję, że jeszcze pamiętasz drogę na oddział twojego męża. – dorzucił przekornie i łypnął na żonę nieuchronnym wilkiem. Tak, był trochę obrażony za to, że dostał od niej kosza. I to takiego… Ugh. Nawet nie dała mu buziaka na złagodzenie tej nieprzyjemności, nawet nie dotknęła jego pyska, nic! Po prostu „nie dzisiaj i nara”. I jeszcze chciała go wkopać w jego byłą. Po prostu… - Niebywałe. – mruknął pod nosem i nie odrywał oczu od doktor Zołzy. – Tak mnie odrzucić. Strasznie brzydko, strasznie…

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No nadal patrzyła na niego bardzo wymownie. Cóż… trochę jakby się urwał z choinki, bo trochę się z niej urwał. Nie podobał jej się? Nie chciała go? Czy naprawdę musiał używać takich słów, gdy po prostu powiedziała „nie” na szpitalną dyżurkę? Westchnęła teatralnie i przewróciła przy tym oczami, bo naprawdę starała się zachować spokój i gryźć się w język, żeby się jeszcze z nim nie pokłócić. To nie był dobry moment na kłótnie. Zresztą w ogóle nie chciała się z nim kłócić i bardzo się tego trzymała. Mocno! Chociaż wcale nie ułatwiał jej tego zadania, gdy wspomniał o tym, że nie miał byłych. Prychnęła.
- Wyglądam na przekonaną Trevisano? Jakbyś miał wątpliwości to nie… nie wyglądam. – i znowu teatralnie przewróciła ślipiami – Powtórzę raz jeszcze… kobiety, z którymi kiedyś sypiałeś to twoje byłe, czy tego chcesz, czy nie chcesz. Zwłaszcza, gdy spałeś z nimi więcej niż raz. Byliście razem. Nawet jeśli nie na poważnie. – i nie mógł zmienić jej zdania, nie wmówi jej teraz, że Capshaw nie była jego byłą, gdy oczywiście, że była. Niczym innym! Znaczy poza szefową. I bardzo wkurzającym elementem jego rzeczywistości. Tak. Więc mógł się na nią obrażać ile tylko chciał. Ona tym czasem podniosła tyłek z krzesła, na którym do tej pory siedziała, założyła ręce na piersi i spojrzała na męża – Nie mazgaj się, Trevisano. Dostałeś w pysk i byłeś przy tym dzielniejszy. – niż teraz z marudzeniem i ubolewaniem nad porzuceniem! – I uważaj, bo jeszcze uznam, że to objaw urazu głowy i wyślę cię na badania. Jesteś dzisiaj skazany na moją łaskę i niełaskę. – zaczęła i pochyliła się tak, że ich twarze znalazły się na jednej wysokości. Uśmiechnęła się i przesunęła spojrzeniem od jego oczu do warg i z powrotem – Więc proszę być grzecznym i widzimy się na operacji. Znaczy ja będę na bloku, a ty na galerii. Nigdy nie widziałeś mnie z tej perspektywy, kto wie… może się zakochasz? – w niej oczywiście, nikim innym nie miał najmniejszego prawa, ani trochę! Pochyliła się i pocałowała go w sam czubek tego zmarszczonego czoła i uśmiechnęła się do niego ładnie – Tylko wybierz mądrze w kim się zakochasz, Trevisano. – dodała i faktycznie oddaliła się w kierunku oddziału, żeby zabrać jego dwunastoletnią pacjentkę na blok operacyjny, gdzie mogła uporać się z tym pięknym guzem na wątrobie, który okazał się jednak nie być tak idealny jak pokazywały ostatnie skany. A sama operacja wcale nie była taka szybka, łatwa i przyjemna.
- Nie zgniłe jajo, co? Przeciwnie? – prychnęła, spoglądając na męża, gdy już opuściła blok operacyjny i była w y k o ń c z o n a – Jak się czujesz?



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Na końcu języka miał, że jak na kogoś, kto tak bardzo buntował się wobec jego gadania na JEJ BYŁEGO (Strażaka!), sama wyjątkowo mocno lubiła to gadanie uprawiać. Dokuczała mu, bezczelnie, zuchwale, otwarcie – dokuczała mu.
Mruknął tylko coś cicho i niezrozumiale pod nosem, kiedy jego własna, osobista, prywatna żona kazała mu się nie mazgaić. Normalnie… Miłość tryskała z niej, jak diabli! – Zakocham, akurat… Przereklamowane to jest. – prychnął, wciąż łypiąc na Debenham z ukosa i wilkiem, i nawet ten buziak w czoło nie mógł temu zaradzić. Dała mu kosza. Oschle! Nie lubił dostawać od niej kosza, a już na pewno nie w ten sposób. – Baw się dobrze. – rzucił jeszcze za odchodzącą żoną i śledził ją wzrokiem tak długo, aż w końcu zniknęła za rogiem, w innym korytarzu. Dopiero wtedy sam też podniósł tyłek z mało wygodnego szpitalnego krzesła, uśmiechnął się krzywo do mijającej go pielęgniarki i ruszył leniwie w stronę pokoju lekarskiego, w którym wcześniej zostawił swój biały kitel. Stamtąd poszedł prosto na blok i galerię sali numer cztery, w której operował najczęściej. Brakowało tylko, żeby ponaklejał na jej ścianach rodzinne zdjęcia, tak dobrze się tutaj czuł. Obserwował uważnie przebieg całej operacji, a w chwili, w której zrozumiał, że guz dzisiaj był inny od guza sprzed raptem kilku dni, cicho, ale siarczyście zaklął. Ostatnim czego chciał to wepchnąć Elise na minę. Oczywiście wiedział, że ona poradzi sobie z tą miną perfekcyjnie i bez najmniejszego problemu, ale… Naprawdę liczył, że będzie to jedna z tych sprawnych, płynnych i przyjemnych operacji. Gdzie wszystko idzie, jak po maśle, a nie jak po guzach, to znaczy grudach. Grudach czy gruzach? Nie wiem, nieważne. Zaczekał aż pacjentka będzie zamknięta i cieszył się, że Debenham zrobiła to sama, zamiast zlecać szycie asystującemu jej stażyście. Doceniał mocno i odbierał ten ruch, jako przysługę dla niego. Z tą myślą zszedł z galerii i czekał na żonę pod wejściem na blok. Uśmiechnął się, kiedy w końcu do niego dołączyła, od razu też podszedł bliżej i na moment obejmując jej plecy łapą, pochylił pysk do jej policzka i odbił na nim lekkiego, czułego buziaka. – Zuch dziewczyna. Dziękuję. – szepnął i uśmiechnął się do niej, kiedy ich spojrzenia spotkały się ze sobą. Logan już dawno, niemal sto lat temu zaufał Elise w kwestii swoich pacjentów i jej chirurgicznych kompetencji i po prostu, wrodzonego talentu. To stało się bardzo szybko, znacznie szybciej, niż kiedykolwiek wcześniej z kimkolwiek wcześniej. Musiałby być ślepy, żeby nie widzieć, jakim zawodowcem była. Była, jak Maveric australijskiej chirurgii, hehe. – Wszystko jest ok, to naprawdę tylko po prostu obity pysk. Nie masz się czym martwić, obiecuję. – nie pierwszy i nie ostatni raz, jak zresztą napomknął już wcześniej. – Zamknęłaś ją. Ty, zamknęłaś ją. Zrobiłaś to dla mnie? – nie mógł nie zapytać, jego ego potrzebowało to od niej usłyszeć. Uśmiechnął się pod nosem i wsunął łapska w kieszenie swojego kitla. Wspólnie ruszyli się pewnie korytarzem w… Jakimś tam kierunku. – Czyli jednak… Trochę mnie rozumiesz? – jego potrzebę zosio-samosiowatości wobec jego małych pacjentów. Wiedział, że wkurzała się za to na niego, ale naprawdę liczył na to, że kiedyś po prostu go zrozumie. Tylko tyle. – Chcesz od razu porozmawiać z rodzicami? – zapytał jeszcze i zasadniczo sam nie był do końca pewny czy Elise w ogóle miała okazję tych ludzi dzisiaj poznać.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Mogła się przecież domyślić, że te operacje, które z zasady powinny być bezproblemowe zazwyczaj okazują się być ich całkowitym przeciwieństwem. Gdy Logan jej mówił, że będzie łatwo i przyjemnie powinna była się domyślić, że coś się wydarzy… na szczęście dziewczynka przeżyła i koniec końców to było najważniejsze. Ale i tak spojrzała na męża wymownie. Szczególnie, że jej podziękował, bo… za to? Za to, że jej nie zabiła? Bez przesady. Wątroba dwunastolatki właściwie nie różniła się od wątroby dorosłego człowieka. Może była trochę mniejsza, ale i tak niewiele. W końcu te dzisiejsze dwunastolatki…
-Nie martwiłabym się jakbyś nie miał obitego pyska. – stwierdziła swobodnie, wzruszając lekko ramionami, bo mogło to być tylko powierzchowne obicie i faktycznie – nie pierwszy i nie ostatni raz, ale mogło być dużo gorzej. Przecież wiedział. Pamiętał, co przeżyła, gdy ktoś ją po prostu obił na izbie przyjęć – I oczywiście, że ją zamknęłam. To dwunastolatka. Nie chcę, żeby miała problem iść z koleżankami na plażę, bo zamykał ją jakiś stażysta. – prychnęła, bo wydawało jej się to oczywiste. Prawdę powiedziawszy sama też zazwyczaj zamykała swoich pacjentów, bo chociaż wiedziała, że to doskonała okazja, żeby przyszli chirurdzy mogli poćwiczyć to jednak lubiła doprowadzać rzeczy do końca. Skoro ona otwierała to i ona zamykała. Chyba, że serce pacjenta nie biło. Więc nie była pewna, czy rozumiała Logana w tym, że był zosią-samosią, bo chodziło jej raczej o to, że musiał wziąć wszystkich pacjentów, a nie że robił ich od początku do końca – Operowałam ich córkę, powinnam z nimi porozmawiać. – jak zawsze to robiła z rodziną swoich pacjentów, nawet jeśli byli dorośli. Zasadniczo miała wrażenie, że Logan myślał, że jej praca z dorosłymi pacjentami jakoś się różniła od pracy z dziećmi, jakby miała do nich podchodzić z mniejszym zaangażowaniem i poświęceniem. Nie rozumiała. Ale nie chciała też tego ciągnąć. Po prostu poszła porozmawiać z rodzicami, którzy byli poważnie zaskoczeni, że ich córkę operował jakiś inny doktor Trevisano.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Absolutnie nie i gdyby Logan miał choćby cień podejrzenia, że Elise tak o nim myśli, szybko wybiłby jej to z głowy. Jak mógłby uważać, że niektórych pacjentów traktowała z mniejszym zaangażowaniem, skoro non stop jej powtarzał jak świetnym lekarzem była? Jasne, docenił to, że zamknęła dziewczynkę sama, a nie oddała ten element operacji stażyście, ale właśnie dlatego, że była to najczęściej okazja, z której korzystało wielu specjalistów, chcąc uczyć młodsze pokolenie chirurgów. Nie dlatego, że uważał, że normalnie nigdy tego nie robiła. Nie podobało mu się to kobiece prychnięcie, ale nie skomentował go. Przynajmniej na razie.
Rozmowa z rodzicami dziewczynki przebiegła sprawnie, sam Logan czekał na żonę gdzieś mocno z boku, nie chcąc, nie daj boziu, wywołać w niej uczucia, że ją kontroluje, pilnuje albo ma problem z zawodowym zaufaniem jej. Nic podobnego. Zresztą, bez wahania oddał jej swoją pacjentkę i jeśli to nic dla niej nie znaczyło to on już nie miał pojęcia co mógłby zrobić więcej. Tak czy inaczej, nie obyło się bez łez wzruszenia i uścisku wdzięczności, w którym matka pacjentki zamknęła doktor Debenham. To znaczy doktor Trevisano. – Dzisiaj cię ściskają, a jutro przyniosą ci wielki tort w ramach podziękowania. Zobaczysz. – rzucił luźno, kiedy oboje, razem szli w kierunku windy. – Jesteś pewna, że nie chcesz przenieść się na pediatrię? Capshaw przyjmie cię z otwartymi ramionami, jestem tego pewien. – bo wciąż to Jessica była szefową chirurgii dziecięcej, więc chciał Logan czy nie chciał, był jej podwładnym. Elise też mogłaby być, gdyby tylko chciała z nim pracować na co dzień. – To teraz w końcu pójdziesz ze mną do tej dyżurki? – zapytał jak gdyby nigdy nic, ale zanim Debenham cokolwiek zdążyła odpowiedzieć, telefon Logana zasygnalizował nadejście szpitalnego wezwania. Wyciągnął go z kieszeni kitla, spojrzał na ekran i cicho mruknął. – Chłopak się obudził. Ten… No wiesz, ten z dzisiaj. – Bear musiał więc wracać na dziecięcą. – Idziesz ze mną? – podniósł wzrok na żonę, kiedy oboje wchodzili do niemal pustej windy. Poza nimi była tam jeszcze jakaś mocno wiekowa lekarka. Z wyglądu przypominała baśniową Babę Jagę. Miała dziwne oko, długi i koślawy nos, ciągły grymas na pooranej zmarszczkami twarzy… Logan aż wewnętrznie się wzdrygnął. – Dzień dobry, doktor Thalberg. – znał tę wiedźmę, Elise zresztą pewnie też ją znała. Była urologiem i to prawdopodobnie najgorszym na jakiego ktokolwiek mógł trafić. Kobieta łypnęła z ukosa na ich zacny duet i wykrzywiła wargi w grymasie pogardy. Nawet nie odpowiedziała! – Jak zawsze wygląda pani olśniewająco. Czyżby randka dziś wieczorem? – Trevisano brnął, wywołując kolejne siejące postrach spojrzenie kobiety. Winda tymczasem dotarła na przystanek, drzwi otworzyły się, a urokliwa doktor Thalberg mamrocząc pod nosem jakieś mordercze zaklęcia, wysiadła. – Urocza. – jak łyżka dziegciu w szklance zjełczałego miodu. Ugh. – Obiecaj mi, że jeśli kiedykolwiek będę miał problem z drugim Trevisano, obronisz mnie przed tą czarownicą własną piersią. – bo kobieta była znana z radykalnych, niemal rzeźniczych rozwiązań.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rozmowa z rodzicami była o tyle przyjemna, że miała do przekazania dobre wiadomości. Operacja, nawet jeśli nie była łatwa a sytuacja okazała się być bardziej skomplikowana niż początkowo przypuszczali, to jednak zakończyła się dobrze i dziewczynka niedługo powinna się wybudzić. Oczywiście, że mogli ją zobaczyć, więc od razu poprosiła przechodzącą stażystkę, żeby zabrała rodziców do dziecka, a sama wróciła do Trevisano.
- Nie chciałabym pracować z Capshaw. – ucięła krótko, bo przecież doskonale o tym wiedział – Oooo… ale to w sumie dobry pomysł – olśniło ją nagle, spojrzała na męża i uśmiechnęła się szeroko. Było w tym uśmiechu jednak coś szatańskiego i jak ją znał i jak dobrze pamiętał, co kiedyś mówiła – powinno mu zacząć od razu świtać, co chciała powiedzieć. Nie zamierzała gryźć się w język! – Pozbądź się ją. Wygryź ją ze stołka, zostań szefem, przenieś ją do innego szpitala, to pomyślę nad tymi przenosinami. – wzruszyła beztrosko ramionami jakby mówiła o tym, co mogą dzisiaj zjeść na kolację, a nie o pracy i karierze innego lekarza. Ale cóż… Logan zawsze mówił, że wszyscy poza nimi są bandą kretynów, więc Capshaw chyba też się do tej grupy zaliczała, prawda? Czy nie? Czy chodziło tylko o mężczyzn? Elise wydawała się być jednak przy tym szalenie beztroska i tylko skinęła, gdy powiedział, że chłopak się wybudził. Miała go pilnować, więc zamierzała go pilnować. Zresztą nie chciała, żeby doszło do kolejnej konfrontacji z rodzicami chłopca.
Interakcja w windzie? Nie odzywała się. Walczyła z uśmiechem cisnącym jej się na usta, ale starała się zachować powagę, żeby nie wyprowadzić starszej kobiety z równowagi.
- Grabisz sobie Trevisano… kto wie, czy nie była skłonna obić ci drugiej strony twarzy! – rzuciła, gdy tylko kobieta wyszła z windy – I jednak zakładam, że jeśli kiedyś pojawią się problemy z twoim przyrodzeniem to ona już dawno nie będzie żyła. Ale z drugiej strony… brzmisz jakbyś nigdy nie był na kontroli. Logan… do kogo chodzisz na kontrolę? – ściągnęła brwi i przyglądała mu się uważnie, bo przecież był lekarzem, wiedział jak istotna była diagnostyka i regularne kontrole, bo łatwiej zapobiegać niż leczyć!



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ