animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
032.
Powrót do pracy po Nowym Roku był naprawdę super. Miała dłuższy urlopik, który spędziła w swoim stylu czyli po prostu jarając i podróżując z rodziną. A później to rzeczywiście, już po powrocie do Lorne, miała tydzień, który mogła spędzić na błogim lenistwie. Nie miała za bardzo planów, więc dosłownie robiła użytek ze swojego basenu, który jednak miała na ogrodzie. Wcześniej skorzystała z niego tylko raz, kiedy Luna ją odwiedziła po raz pierwszy w jej domu. Teraz dosłownie marzyła o tym, żeby z tego basenu nie wychodzić. Idealne miejsce na takie upały.
Niestety, wszystkie dobre rzeczy rzeczywiście szybko się kończą. Gaia kochała swoją pracę, ale jak każdy normalny człowiek, kochała też po prostu odpoczywać i nie martwić się zupełnie o nic. W dodatku ona miała jeszcze ten przywilej, że rzeczywiście mogłaby tą pracę rzucić w pizdu i odpoczywać sobie tak do końca życia. A przynajmniej do momentu, kiedy rodzice by się zorientowali, że ich córka jest nierobem i trzeba coś z tym zrobić. Na szczęście Gaia lubiła pracować i nie przepadała za nudzeniem się, więc pomijając poranne narzekania, w pracy stawiła się z uśmiechem na ustach. Przez cały dzień musiała opowiadać pensjonariuszom o tym jak to spędziła święta i Sylwestra, a później słuchała ich opowieści. Wszyscy byli oczywiście bardziej zainteresowani jej opowieściami, bo ich święta i Nowy Rok wyglądały tak samo, więc wystarczyło, że jedna osoba opowiedziała. Gaia w ich mniemaniu przeżywała przygody godne młodej osoby. Ostatecznie to nawet nie zauważyła jak zleciała jej zmiana. Normalnie od razu poszłaby do domu, ale jeszcze przez kilka chwil postała sobie w dyżurce i poplotkowała ze znajomymi z pracy, a później, wychodząc, zahaczyła o pokój pana Mansleya. Nie miała okazji do niego dzisiaj zajrzeć, a ten czuł się dzisiaj gorzej i nie dołączył do nikogo, do wspólnej zabawy. Gaia miała z tego powodu wyrzuty sumienia, więc uznała, że poświęci swój prywatny czas, żeby z nim posiedzieć. Jemu również opowiedziała o swoich świętach i Sylwestrze, w zamian posłuchała jego opowieści o tym jak razem z małżonką oczekują na przyjście dzieci z wnukami. Miała świadomość tego, że pan Mansley wspominał święta, które wydarzył się kilka lat temu. Przez ostatnie kilka minut siedzieli w milczeniu i Gaia obserwowała jak staruszek zaczyna spokojniej oddychać. Zasnął. Żeby nie było. Zimmerman wyciągnęła sobie nogi siedząc na krześle i sama przymknęła na chwilę oko, ale uznała, że to głupota, żeby spać w pracy i to jeszcze przy pensjonariuszu. Wstała chwytając swoją torebkę i w tym samym momencie u progu drzwi pojawiła się Judith.
- O. Cześć. – Przywitała ją szeptem, bo nie chciała go obudzić. – Dopiero co zasnął. – Wskazała na mężczyznę. – Dzisiaj czuł się trochę gorzej. – Dodała, chociaż zakładała, że na wejściu pielęgniarką ją o tym poinformowała.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
013.
{outfit}
Ona i jej rodzina zawsze spędzali święta wspólnie. Nie wyobrażała sobie tego czasu, będąc gdzieś daleko od nich. To w końcu taki moment w ciągu roku, że człowiek aż lgnie do swoich najbliższych. Jak co roku jej rodzice organizowali wigilię w swoim domu, a Judith do nich dołączyła. Była sama, dlatego, że wszyscy jej partnerzy i partnerki ją zostawili łamiąc jej serc. Przynajmniej tutaj byli razem i było nawet wesoło. W pierwszy dzień świąt przyszli odwiedzić dziadka i przynieśli mu dość sporo domowego jedzenia. Wydawał się mieć dobry humor i chyba czuł się lepiej. Po jego oczach można było poznać, że ma w sobie więcej życia niż gdy ostatnio Judith u niego była. To zawsze ja radowało i napawało nadzieją na to, że może jeszcze kiedyś pojawi się jakiś przebłysk, w którym dziadek będzie nawet na chwilę taki jak kiedyś. Wiedziała, że to tylko głupia nadzieja, ale chyba warto było ją mieć, bo co to wtedy będzie za życie.
Sylwestra natomiast spędziła w towarzystwie siostry, a przynajmniej kawałek tego sylwestra z nią spędziła, bo Sadie przyszła dość sporo spóźniona, przez ten swój dyżur w pracy. Posiedziały razem. Zjadły coś dobrego, pogadały i tak zleciało. W sumie to nawet się cieszyła, że miała taki spokojny sylwester, bo może to będzie oznaczać, że i cały rok taki właśnie będzie. Rodzinny i spokojny. Zero rozstań, zero złamanego serca, zero problemów, okej będzie jeden, bo wciąż trwał remont jej domu. Ale, gdy to się skończy, to będzie w końcu wolna! Na swoim! Będzie mieć całe życie dla siebie.
Początkiem stycznia znów wybrała się w odwiedziny do dziadka. Jakiś czas temu jej mama dostała wiadomość, że stan zdrowia dziadka nieco się pogorszył od momentu, gdy wiedzieli się z nim po raz ostatni. Trochę stresowała się tym co może zastać po przyjściu, ale nie chciała go zostawiać. Tak samego sobie. Nawet jeżeli nie za bardzo ogarniał co dzieje się dookoła niego. Gdy pojawiła się na miejscu od razu znalazła pielęgniarkę, która w skrócie opowiedziała jej co działo się ostatnio u jej dziadka. Dowiedziała się też, że mężczyzna teraz odpoczywa, ale postanowiła i tak na niego spojrzeć. Zawsze bała się, że to może być ostatni raz kiedy go widzi. Nie spodziewała się spotkać tam Gai. - Hej - powiedziała cicho uśmiechając się do niej lekko. - Tak, kilka dni temu już nieco mu się pogorszyło. Dzwonili do mojej mamy. - Co pewnie Gaia wiedziała pracując tutaj. - Mam dla niego owoce - dodała i zaczęła bardzo powoli wyjmować rzeczy z torebki żeby go nie obudzić. Odstawiła wszystko na półkę obok łóżka i spojrzała na dziadka, a później na Gaie. - Porozmawiamy na zewnątrz? - Tutaj pogawędka mogłaby obudzić dziadka, a Judith wolała żeby się wyspał i odpoczął, może wtedy poczuje się lepiej. - Może tym razem ja Cię zaproszę na kawę? No chyba, że się spieszysz. - Zauważyła, że stała z torebką więc pewnie już kończyła pracę. Nie chciałaby jej namieszać w planach.

gaia zimmerman
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
W takich momentach jak ten Gaia cieszyła się, że nie była uprawniona do tego, żeby mówić odwiedzającym o stanie zdrowia pensjonariuszy. Oczywiście ona również była informowana o tym jak się czują pacjenci, bo musiała wiedzieć na ile z kim mogła sobie pozwolić. Jeżeli chodziło jednak o przekazywanie informacji rodzinom, to od tego były pielęgniarki czy lekarze, którzy opisywali wszystko dokładniej. Poza tym byli tutaj po to, żeby ewentualnie udzielić dodatkowych odpowiedzi na jakieś pytania. Zawsze mogli też zapobiec jakiemuś stresowi czy niepokojowi związanemu z pogarszającym się stanem zdrowia. Nikt nie oczekuje cudów przy oddawaniu kogoś do domu opieki, ale i tak informacje o tym, że ktoś jest bliżej śmierci zawsze były nieco raniące.
Było jej przykro obserwować pana Mansleya w takim stanie. W końcu jakby nie patrzeć był jej narzeczonym. Oczywiście żartowała sobie nazywając go tak. Wiedziała, że był to raczej wewnętrzny żart, który nie miał żadnego przełożenia na rzeczywistość. Kłamstwem jednak byłoby stwierdzenie, że nie ucieszył jej widok Judith. Nawet jeżeli na jej twarzy wymalowany był smutek i troska, nadal była piękną kobietą. Chciałaby powiedzieć, że najpiękniejszą jaką widziała, ale ta pozycja była zarezerwowana dla uczucia, które wciąż się delikatnie tliło w sercu Zimmerman.
- Bardzo mi przykro. – Wiedziała, że były to słowa, które nie zmieniały absolutnie niczego i często nie dawały nawet ukojenia. Mimo wszystko Gaia mówiła szczerze. Lubiła pana Mansleya. Lubiła też jak Judith i jej siostra go odwiedzały. Zawsze były pięknym pokazem dla znudzonej animatorki. Bardzo egoistycznie z jej strony, ale nie chciała, żeby pan Mansley umierał, bo nie chciała, żeby te wizyty się skończyły. Zwłaszcza te od Judith, bo z tą drugą to Gaia w ogóle nie rozmawiała. – Daj mi sekundkę. – Powiedziała i stawiając swoją torbę na ziemi zniknęła wychodząc do jakiegoś pomieszczenia dla pracowników. Wróciła po chwili z miską na owoce. Postawiła ją na szafce w pokoju dziadka Judith i przełożyła tam owoce. – Oczywiście. – Wyszeptała, ale trochę się zestresowała, bo założyła, że chodzi o coś poważnego. Na przykład o to, że Judith przemyślała wiele rzeczy i te zaręczyny to poważna sprawa i że Gaia powinna spełnić ostatnie życzenie jej dziadka. Albo, że powinna przestać się z nim widywać. Chwyciła swoją torbę i wyszła za Judith z pokoju.
- Jezu. Poważnie? O tym chciałaś pogadać? – Zaśmiała się cicho i momentalnie obleciało ją poczucie ulgi. – Myślałam, że coś zrobiłam. – Wyznała i klepnęła delikatnie Judith w ramię. – Bardzo chętnie pójdę na kawę. Nigdzie się nie spieszę. – Przełożyłaby spotkanie z ambasadorem Albanii, gdyby miała takowe w planach. Nic nie było ważniejsze od kawy z Judith.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
- Nie ma sprawy, nie spodziewaliśmy się przecież cudów - uśmiechnęła się lekko do dziewczyny, bo to przecież nie była niczyja wina. Judith widziała, że jej dziadek jest naprawdę bardzo dobrze zaopiekowany przez ludzi z tego ośrodka. Każdy tutaj o niego dbał i na pewno miał lepszą opiekę niż oni mogliby mu zapewnić w domu. Poza tym, nikt z jej rodziny się nie odszukiwał. Wiedzieli, że to wszystko zmierza tylko do jednego i, że prędzej czy później będą musieli się z dziadkiem pożegnać. Mansley cieszyła się, że przynajmniej w tych ostatnich momentach swojego życia mężczyzna ma dobre towarzystwo i opiekę. To się najbardziej na ten moment liczyło. Kiwnęła głową, gdy Gaia poprosiła ją o czas i przejrzała szafy dziadka, żeby sprawdzić czy nie potrzeba mu jakiś nowych ciuchów. Nie spodziewała się, że Zimmerman wróci z miską. Był to mały, a bardzo miły gest, że zadbała o tak trywialną rzecz jak miska. - Dziękuję - powiedziała, bo pewnie nie każdy, by się tak zainteresował. To było naprawdę bardzo miłe zachowanie z jej strony. Judith trochę ostatnio złapała się na tym, że gdy przychodziła do dziadka w odwiedziny to wypatrywała, czy Gai nie ma gdzieś w pobliżu. Miło jej się z nią ostatnio rozmawiało i w sumie to ją polubiła, a że ostatnio wolała spędzać czas poza domem niż na pakowaniu się (bo przecież problemy najlepiej było zepchnąć na dalszy plan i zająć się nimi na ostatnią chwilę), to chętnie by z nią gdzieś wyszła.
Zaśmiała się łagodnie, nie spodziewała się, że to będzie kosztować Gaie tyle stresu! Wydawała się być taka wyluzowana, a tu proszę. - Przepraszam, nie chciałam Cię zestresować - dodała i położyła jej dłoń na ramieniu, bo miała jakąś ochotę nawiązać z nią ten drobny kontakt fizyczny. Sama nie wiedziała do końca czemu, ale po prostu ją to trochę kusiło. - Przestań, co niby miałabyś zrobić? Za dużo się uśmiechać? - Zapytała, bo dosłownie Gaia kojarzyła jej się z uśmiechem. Zarówno z tym, który sama miała na twarzy, ale też z tym jak działała na nią, miała ochotę się przy niej po prostu ciągle uśmiechać. Nic dziwnego, że akurat taką osobę zatrudnili do takiego miejsca. - Wspaniale, w takim razie możemy iść. Znam fajną kawiarnię niedaleko, a mam ochotę na gorącą czekoladę z piankami. - Trochę zaszaleje z cukrem, trudno, przecież i tak jest s z c z u p ł a. - Dziadek się chyba nie obrazi, że kradnę mu narzeczoną - dodała puszczając do niej oczko, bo pamiętała o tym, co ostatnio jej Gaia wyznała.

gaia zimmerman
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Posłała Judith smutny uśmiech i jeszcze pozwoliła sobie na to, żeby złapać ją za rękę i delikatnie ścisnąć. Ot taki delikatny gest, żeby jej pokazać, że Gaia nie powiedziała tego, bo powinno się to mówić każdemu. Chciała, żeby Judith wiedziała, że te słowa rzeczywiście coś znaczyły. – Niby tak, ale myślę, że ludzie zawsze mają nadzieję. No i powinni ją mieć. – Nie słyszy się co prawda o przypadkach, gdzie pacjent domu spokojnej starości nagle ni z dupy poczuł się lepiej. Nie słyszy się o tym, bo czegoś takiego po prostu nie ma. Gaia jednak uważała, że zachowanie nadziei i pozytywnego podejścia było sporym sukcesem. Utrzymywało to wszystkich przy zdrowych zmysłach. Oczywiście jeżeli wszystko jest zachowane w granicach zdrowego rozsądku.
- No to mogłaś to wszystko ubrać w inne słowa. – Odpowiedziała żartobliwym tonem. Wiadomo, że wszyscy się stresują na słowa „musimy pogadać”. Dla Gai to był stresik, że dostanie jakieś zjebki za wykonywaną pracę. Albo chociażby za to, że nieco przesadza i skoro to był jej prywatny czas to może nie powinna go spędzać z dziadkiem, którego w tym czasie może zechcieć odwiedzić rodzina? Jeszcze Judith może była tutaj wyrozumiała. Nikt nie był w stanie przewidzieć tego jak zareaguje reszta rodziny. – A można się za dużo uśmiechać? – Na potwierdzenie oczywiście się uśmiechnęła. – Nie no, pomyślałam raczej o tym, że dostanę informację, że dziadek, albo wy nie jesteście zadowoleni i że nie powinnam z nim siedzieć w moim prywatnym czasie, bo sobie tego po prostu nie życzycie. – Różni ludzie chodzili po tej planecie, różne ci ludzie mieli pragnienia i powody, żeby sobie do kogoś przysapać. Pewnie nie raz załoga domu spokojnej starości musiała z takimi akcjami dilować. Dlatego też Gaia obawiała się tego, że może nadejdzie moment dla niej.
- W takim razie nie pozwolę ci pić samotnie takich pyszności. Wezmę podobne zamówienie. Może inny smak, żebym miała okazje do wymiany z tobą. – Puściła jej oczko. Nie wiedziała czy coś takiego przejdzie, ale w sumie raz się żyje. I pewnie ruszyły sobie spacerkiem w stronę tej kawiarni. No chyba, że wsiadły do auta i jeśli tak, to Gaia nalegała na swoje, bo chciała się popisać przed Judith tym, że jeździ jaguarem. – Powiedział, że dopóki nie jesteśmy zaobrączkowani, to mam czas, żeby się wyszaleć. Poza tym jestem świetna w utrzymywaniu sekretów. – Oczywiście dziadek niczego takiego nie powiedział. Żartowała sobie.
- Jak tam remont domu? Dziadek mi opowiedział, że coś kupiłaś. – A dziadkowi pewnie opowiedziała Sadie, albo inny członek rodziny.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
Uśmiechnęła się zerkając na ich dłonie. To był bardzo miły gest ze strony Gai, który doceniała. Niby takie nic, ale jednak można było odnaleźć w tym nieco wsparcia. Sytuacja jej dziadka nie była wesoła, każdy sobie doskonale zdawał z tego sprawę, ale miała nadzieję, że jeszcze wiele razy będzie mogła go w tym miejscu odwiedzić. Chciała żeby żył jak najdłużej, nawet jeżeli miałby ich z czasem w ogóle nie pamiętać. Może było to samolubne z jej strony, bo jednak co to za życie, gdy jesteś uwięziony we własnej głowie, ale trudno. Nie byłaby w stanie się z nim jeszcze pożegnać.
- Przepraszam - powiedziała ponownie i zrobiła przepraszającą minkę. Tylko nie Minkę Kelly hehe. Nie chciała przecież jej zestresować. Miała zupełnie inne zamiary. Teraz trochę zaczęła się zastanawiać czy inne rodziny tutejszych pacjentów są jakieś straszne, robią jakieś wielkie problemy pracownikom? Bo to już drugi raz gdy Gaia myślała, że Judith powie jej coś przykrego. Może miała jakieś przykre doświadczenia? - No raczej nie, a przynajmniej nie da się za to nikogo skarcić - chociaż pewnie były miejsca, gdzie nie wypadało się jednak tak ciągle uśmiechać. Pogrzeb. Czasem może szkoła, bo wtedy dostaniesz od nauczycielki tekst, że co Cię tak śmieszy, powiedz to cała klasa sie pośmieje. - Poświęcasz swój prywatny czas żeby spędzać czas z moim dziadkiem, powinnam być Ci za to wdzięczna, a nie się złościć. Dziękuję, że to robisz. Wiem, że bardzo docenia Twoje towarzystwo. - Judith zresztą też doceniała to, że się tak tym jej dziadkiem przejmowała. Nie za często miała do czynienia z tak empatycznymi osobami jak Zimmerman, a może po prostu Judith trafiała na takich.
- Idealnie - skwitowała z uśmiechem, bo nie miała problemu z tym, żeby sie z nią wymienić napojem. Bez przesady. Nie była wielką damą, która się brzydziła takich rzeczy. Jakoś przeżyje, co się może złego stać? Najwyżej będą mieć te same bakterie. Myślę, że ta kawiarnia mogła być dość blisko tak, że przeszły sie z buta. Judith pewnie tu przychodziła, za każdym razem gdy odwiedzała dziadka. - Nie wiem teraz czy mi wypada mówić narzeczonej mojego dziadka, że możemy się razem wyszaleć - rzuciła śmiejąc się oczywiście, chociaż Mansley miała ostatnio ochotę żeby zrobić coś szalonego. W końcu chyba wstawała na nogi po rozstaniu, więc mogła się zabawić. Pójść gdzieś na imprezę, albo poszaleć.
- Ooo widzę, że co nieco pamięta - uśmiechnęła się, bo to dobrze, że dziadek ogarniał takie rzeczy. - Całkiem nieźle, znalazłam w końcu fachowca, który mi z tym pomoże. Niedawno zaczął remontować łazienkę, bo na tym mi najbardziej zależy. Muszę się tam wprowadzić za maksymalnie dwa tygodnie, a bez łazienki dość ciężko się żyje - nie chciałaby sikać do wiadra. - Jak wszystko skończę to Cie zaproszę i będziesz mogła później opowiedzieć mojemu dziadkowi czy Ci się podoba czy nie - może trochę to była nieprzemyślana propozycja, ale chuj tam. W końcu też dotarły do odpowiedniej kawiarni i zamówiły dwa różne napoje, tak jak się na początku umówiły. - Masz jakies plany na weekend? - Zapytała, gdy się już rozsiadły przy stoliku.

gaia zimmerman
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Ludzie mieli zawsze o wszystko pretensje. Pielęgniarki i opiekunki były dla nich z jakiegoś powodu podludźmi. Gai nie obrywało się tyle co jej koleżankom z pracy, bo jednak ona nie miała zadań związanych na czysto z opieką pacjentów. Ona im tylko zapewniała rozrywkę, a to też nie było jakieś super ciężkie. Gorzej miały pielęgniarki, które w oczach rodzin pacjentów tylko siedziały i piły kawki i się czepiały wszystkiego.
- No słuchaj… marna byłaby ze mnie narzeczona jakbym chciała z nim spędzać czas tylko wtedy kiedy mi za to płacą, nie? – Zażartowała sobie i miała nadzieję, że Judith odbierze to jako żarcik. Gaia raczej nie zostawała po pracy, żeby spędzać czas z pensjonariuszami. Nie było to mile widziane przez innych pracowników i w ogóle przez pensjonariuszy. Jeszcze ktoś by tutaj oskarżył kogoś o faworyzowanie. Z dziadkiem Judith została dzisiaj wyjątkowo, bo tak po prostu wypadło. Normalnie tego nie praktykowała. Nie chciała mieć problemów w pracy. Wbrew pozorom rozumiała, że jej status i nazwisko nie uchronią ją przed stratą pracy, gdyby narozrabiała.
- Lepiej nic mu nie mówmy. Ze względu na jego stan zdrowia. – Znowu sobie zażartowała. Oczywiście Gaia chciałaby wierzyć, że jest osobą, która raczej nie zdradzałaby nikogo w tak obrzydliwy i oczywisty sposób, ale obie wiemy, że Gaia z innych gier jest obrzydliwym człowiekiem, który wykorzystuje każdą nadającą się okazje. Dobrze, że to dziadkowi Judith nie wślizguje się w nocy do łóżka i nie opowiada jak za nim tęskniła podczas, gdy całą noc była z kimś innym. Dobra, jak to napisałam, to widzę jak bardzo obrzydliwe i niesmaczne to jest. Przepraszam.
- Mówię serio. O tobie i twojej siostrze pamięta najwięcej. Ciągle o was mówi. Dosłownie jakby wasze odwiedziny wpływały na niego najlepiej. – Sama w sumie nie wiedziała czy to jest coś normalnego czy nie, ale właśnie pan dziadek Judith najbardziej pamiętał Judith. Może dlatego, że przypominała mu własną córkę? Kilka razy Gaia widziała mamę Judith i widziała jak bardzo są do siebie podobne. Nie to co siostra Judith, która wyglądała jak wyjęta z innej rodziny. Nie powiedziała jednak niczego na głos, bo mogłoby to być nieco nieodpowiednie. – To mam nadzieję, że to jakiś porządny fachowiec. – Miała nadzieję, że nie jakiś pijak, który ją oszuka. – W razie gdybyś potrzebowała z czymś pomocy to dawaj znać. Jakbyś potrzebowała miejsca, żeby się zatrzymać to też daj znać. – Miała jeszcze jeden wolny pokój, którego nie zdążyła zagospodarować, bo zajęła się tworzeniem idealnego pokoju dla swojej Luńci. – Zapraszaj mnie. Chętnie przyjdę. Uwielbiam nowe domy. Parapetówki też. – Zasugerowała z uśmiechem, że jest też otwarta na imprezę. Pewnie słyszała jak Sameen mówiła Zoey o parapetówce i uznała, ze się wkręci. Iks de. Żartuje.
Jak usiadły to Gaia pierwsze co zrobiła to poprosiła Judith o jej telefon, wpisała w kontakty swój numer, żeby miały jak utrzymać kontakt i żeby Judith nie musiała dzwonić do ośrodka i prosić o Gaię. Tak będzie łatwiej i bardziej profesjonalnie.
- Raczej nie. – Pokręciła głową. – A ty? – Zainteresowała się, a później się uśmiechnęła. – Czy chcesz mnie gdzieś zaprosić? – Zasugerowała, co mogło być strzałem w kolano, ale trudno. Takim obrzydliwym ludziom jak Gaia, wybacza się takie rzeczy.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
Zaśmiała się, bo rzeczywiście był to dobry żart, aczkolwiek wcale nie była to sytuacja, która nigdy się nigdzie nie zdarzyła. Na pewno się zdarzała w tureckich serialach albo hiszpańskich filmach na Netflixie. Judith ich nie oglądała więc ręki, by sobie co prawda nie była w stanie za to uciać. – Myślę, że on by to ocenił pozytywnie, pewnie w jego stanie i tak, by nie pamiętał. – To było skutne ale prawdziwe. Judith mogła się zasmucać, albo po prostu przejść z chorobą dziadka do pozrądku dziennego. Poza tym uważała, że ze wszystkiego sobie można żartować w odpowiednim momencie i po czasie. Gdyby diagnoza dziadka była czymś nowym to pewnie, by była na ten temat bardziej poważna i wyczulona, ale teraz? Nie.
- A kto, by nie chciał mówić o mnie i mojej siostrze, jesteśmy świetne – zarzuciła żartem, chociaż też takim połowicznym, bo okej Sadie była świetna, mądra, z dobrą karierą i przystojnym narzeczonym. Judith była trochę porażką pod względem osobitym i zawodowym, bo wiele rzeczy jej się tam posypało i starała się wziąć życie we własne ręce i teraz to wszystko ułożyć. – Też mam taką nadzieję, ale wydaje się być w porządku. To kuzyn mojej znajomej, więc myślę, że nie chciałby mi spaprać tej roboty. – Poza tym ufała Ronanowi. Była trochę jak księzniczka Leia mówiąca do Obi Wana: help me Obi-Wan Kenobi. You’re my only hope. – Dziękuję za propozycję. Poradze sobie. Moja siostra próbuje mnie namówić żebym pomieszkała u niej, ale nie czułabym się z tym komfortowo. Musze sobie sama dać radę. – Taka z niej była Zosia Samosia, no chyba, że chodziło o remontowanie chaty, wtedy absolutnie nie chciałaby tego robić w pojedynkę. – No skoro uwielbiasz to już teraz nie mam wyjścia, na pewno zaproszę – okej w takim razie będzie na parapetówce ona, Gaia, Cat, Sadie i Sameen, która wpadnie posprzątać.
Uśmiechnęła się gdy Gaia wpisała jej swój numer. Chciała być z nią w kontakcie, nie miała z tym problemu, chociaż Sameen pewnie, by jej powiedziała, że zaraz będzie się umawiać ze studentką, która śmierdzi alkoholem jak w burdelu. Całe szczęście Judith nie wiedziała o żadnej z tych rzeczy. – Raczej nie, może poza pakowaniem się, ale odkładam to jak tylko mogę – nie chciała tego robić, chować całego swojego dotychczasowego życia w kartony, jakby tak niewiele znaczyło. – Hmmm jeszcze nie wiem, a chciałabyś gdzieś wyjść? – Zapytała z uśmiechem, który później też posłała do kelnerki gdy podawała im napoje. – Mam nadzieję, że Ci będzie smakować i nie zareklamowałam tej kawiarni za bardzo – czułaby się głupio, gdyby tak pozytywnie mówiła o tym miejscu, a później okazałoby się, że wszystko jest niedobre i nie da się tego pić.

gaia zimmerman
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
To Judith i tak wiedziała więcej niż Gaia. Gaia to nawet nie wiedziała, że filmy mają fabuły. Ostatni film jaki oglądała to pewnie Shrek, bo była ze szkołą w kinie, a była za młoda, żeby się z kimś całować. Chociaż ona to pewnie chodziła do takiej szkoły, że jedyne filmy na jakie chodzili do kina to oscarowe produkcje, albo coś w stylu Stowarzyszenia Umarłych Poetów.
- Pewnie tylko dlatego, że jest miłym człowiekiem. – Uśmiechnęła się, bo w sumie nie wiedziała co mogłaby innego powiedzieć.
- W to akurat nie wątpię. – No były świetne. W sumie to w opinii Gai, Judith była świetna. Sadie była bardzo… bardzo specyficzna. Nie miała w sobie czegoś co sprawiało, że człowiek chciał do niej podejść i zagadać. Była piękną kobietą, ale nie miała przyciągania, które miała Judith. – Ogólnie to jesteście do siebie bardzo niepodobne. – Musiała to zaadresować. Różniły się od siebie diametralnie. I to nawet nie chodziło o kolor włosów, bo bogowie wiedzą, że ten można sobie zmienić. Po prostu wszystko sugerowało, że albo któraś z nich była adoptowana, albo któryś z rodziców nie do końca był wierny w tym małżeństwie. – Słuchaj, jeżeli spieprzy ci robotę to upewnij się, że ta znajoma jest rzeczywiście znajomą, a nie jakimś wrogiem. – Zażartowała, ale miała jednak nadzieję, że nikt niczego Judith nie spierdzieli. Nie zasługiwała na to. – A w razie jak coś się wydarzy to daj znać. Znam świetnego prawnika. – Swojego tatusia oczywiście. Chociaż już widziała jak dzwoni do taty, że załatwiła mu klientkę, a ten jej daje pogadankę o tym, że gdyby tylko wzięła się do roboty to mogłaby sama mieć tą klientkę za swoją klientkę. Chciałaby dobrze, a wyszłoby jak zawsze.
- W porządku. Rozumiem. Pewnie miałabym dokładnie takie samo podejście. – Nie wiedziała jakie konkretnie motywy kierowały Judith, ale Gaia usilnie chciałaby udowodnić sobie, że jest w stanie osiągnąć wszystko co sobie zaplanuje. Poza tym nie widziałaby świata, w którym idzie pomieszkiwać u Bruna na łodzi. Wynajęłaby zajebiście drogi pokój w hotelu i żyłaby tam jak pani życia i śmierci.
Sameen to by była pod wrażeniem tego z jaką łatwością, albo Gaia podrywa, albo jak działa na ludzi, że ludzie tak przy niej głupieją i godzą się na wszystko co ta dziewucha zaproponuje. Ona nawet nie miała dobrej gadki. SAmeen byłaby nią zażenowana.
- To chyba najgorsza część przeprowadzki. Też niedawno przez to przechodziłam. – Tylko, że Gaia była cwaniczakiem, który sobie zatrudnił ludzi, którzy ją spakowali, przenieśli jej rzeczy do nowego domu i przy okazji ją rozpakowali. Ona była tak wygodna, że nawet nie wiedziała jakiego koloru były kartony, w których przewożono jej ciuchy. Nawet nie czuła zażenowania tym, że obcy ludzie dotykali jej bielizny, albo gadżetów erotycznych. Po prostu to zrobili, a ona z tym żyła nawet o tym nie myśląc. – Nie miałabym nic przeciwko temu. Dobrze się dogadujemy, lubię na ciebie patrzeć. – Wzruszyła beztrosko ramionami. Tak, to właśnie były romantyczne teksty Gai. – Przestań. To tylko czekolada. Nie można raczej spieprzyć czekolady, nie? – Parsknęła, ale ja i Gaia dobrze wiemy, że można spieprzyć czekoladę, na przykład dodając do niej cynamon. Ona też posłałą uśmiech kelnerce i dopiero jak ta sobie poszła to Gaia postanowiła zaryzykować i spróbowała swojej czekolady. – Mmm. Pyszna. – Potwierdziła i przesunęła swoją szklankę w stronę Judith, żeby ta mogła sobie spróbować.
ODPOWIEDZ