Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#1

Był XXI wiek, jak to możliwe że wciąż trzeba było siedzieć w tych metalowych puszkach zwanych samolotami? Bianca ich nie znosiła. Gdyby nie fakt, że trzeba było siedzieć godzinami w samolocie, to na pewno podróżowałaby jeszcze więcej. Miała nadzieję, że już za parę lat będzie można pstryknąć palcami i znaleźć się w wybranym przez siebie miejscu. Niestety, na razie trzeba było pojawiać się na lotniskach.
Lubiła żyć w miejscu, gdzie niemal tak samo długo trwa podróż na Bali, gdzie mają najlepsze spa, plaże i miejsca do wypoczynku, jak do Melbourne, które znajdowało się w tym samym kraju. Można było więc przewidzieć, gdzie Bianca wolała latać, prawda? Urządziła sobie parę dni dla siebie w tym raju na ziemi, w swoim ulubionym hotelu, aby wypocząć zanim będzie musiała się stawić na corocznej gali sylwestrowej Zimmermannów. Wypadało się tam pojawić, choć ona specjalnie za tym nie przepadała. Nie, żeby nie lubiła takich imprez. Uwielbiała się odstawić i wyglądać jak milion dolarów, pić drinki i bawić się z osobami takimi jak ona. Tylko, że nie do końca przepadała za swoimi rówieśnikami od Zimmermannów. A szczególnie za jedną z nich... No, ale to była zupełnie inna historia, o wiele bardziej skomplikowana, niż mogłaby powiedzieć matce i tym wytłumaczyć swoją nieobecność. Dlatego też musiała skrócić swój urlop i na sam koniec grudnia wskoczyć w samolot i pojawić się w rodzinnej miejscowości.
Spakowała swoją walizkę, pojawiła się na lotnisku i odprawiła się szybko. Nie był to jej pierwszy raz, wiedziała co i jak. Oczekując na swój lot, siedziała w kawiarni sącząc mrożoną latte z syropem orzechowym i przeglądała swoje social media. Już ją głowa zaczynała boleć na samą myśl o podróży. Poprawiła swoje duże okulary na nosie i westchnęła. Na całe szczęście miała miejsce w klasie biznesowej, więc będzie mogła spokojnie się rozłożyć i nie myśleć o niczym.
Weszła na pokład jako jedna z ostatnich, przecież nigdzie się jej nie spieszyło. Została poprowadzona do swojego miejsca, po czym miła stewardessa zapytała, czy ma ochotę na kieliszek szampana oraz czy życzy sobie, aby po starcie rozłożyć jej siedzenie. Oczywiście, że tak, co to za głupie pytanie. Przewróciła tylko oczami i usiadła na swoim miejscu, sięgając do torebki, aby wyciągnąć telefon, który miał jej umilić następne minuty. Czekali na kogoś? O matko, czy ta osoba nie potrafiła się posługiwać zegarkiem? Miała nadzieję, że ta osoba nie zajmie miejsca obok nie. Na całe szczęście ta spóźnialska osoba przeszła obok niej, nawet na nią nie zerkając. Jednak siedzenie przed nią było zajęte, słyszała jak tam ktoś się kręci. I miała olbrzymią nadzieję, że to nie dziecko. Nie znosiła siedzieć koło dzieci w samolocie. Na ziemi nie były one takie uciążliwe. Jednak jej ulga trwała krótko, bo stewardesa zaczęła rozmawiać z pasażerką z przodu a ten głos to Bianca by rozpoznała zawsze. Na odległość, na innym kontynencie i z zamkniętymi oczami. No czad. Ten świat był zdecydowanie zbyt mały na je dwie. A samolot już na pewno. Booże, za jakie grzechy! -Przepraszam, boli mnie głowa-powiedziała, ściszając głos, aby Gaia nie mogła jej rozpoznać. Choć pewnie i tak by nie rozpoznała, nie rozmawiały ze sobą od lat, a dla Zimmermann zdecydowanie dawna przyjaciółka i ukochana była już przeszłością i nikim ważnym.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
031.
Gaia czuła się naprawdę okropnie. Ze wszystkich Zimmermanowych dzieci to ona była uznawana za tą rozważną i grzeczną i w ogóle. Oczywiście nie było sekretem to, że Gaia lubiła sobie poimprezować, ale nigdy nie imprezowała tak, żeby przynieść wstyd swojej rodzinie. Oczywiście poza tymi momentami, gdzie rzeczywiście kradła ludziom krasnale ogrodowe. O tym jednak jej rodzice nie wiedzieli i dzięki bogu!
Gaia nie wie jakim cudem poszła na imprezę razem z Luną i Brunem i tamta dwójka wróciła do domu, a ona się obudziła na kanapie w jakimś kurorcie, który widziała pierwszy raz na oczy. Ból głowy od razu zasugerował jej to, że wypiła i wypaliła zdecydowanie za dużo. Podniosła rozładowany telefon, który po podładowaniu poinformował ją o nieodebranych połączeniach od rodziny i Luny. Naturalnie były tam też nagrania głosowe od rodziców. Od mamy, która szczerze się o córkę martwiła i od ojca, który nie był zadowolony z jej zachowania. U niego to i tak już miała przejebane, bo na rodzinną wigilię ubrała sukienkę, która nie była odpowiednia do okazji. Zbyt wyzywająca, zbyt prześwitująca i było widać za dużo bielizny. Luna nie odbierała, ale ostatnie wiadomości od niej sugerowały, że jest na Gaię obrażona. Bruno miał niedostępny abonent, więc no ogólnie przejebane. Jak już dotarła do posiadłości, w której jej rodzina się zatrzymywała w tym roku to została tylko poinformowana, że wszyscy już wylecieli, bo mieli naturalnie zamówiony prywatny lot powrotny. Uznali, że Gaia to duża dziewczynka, więc będzie w stanie zorganizować sobie przelot na własną rękę. No i nie mylili się. Wzięła sobie prysznic, ubrała się w ciuchy, które jej pozostawiono, wzięła plecak i pojechała na lotnisko. Plusem było to, że rodzice zabrali jej bagaże, więc nie musiała się targać z żadnymi walizkami. Miała tylko plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami. A wiadomo, że jak ktoś jest bogaty to najpotrzebniejszą rzeczą jest karta kredytowa czy tam płatność telefonem, bo nie przerażają ceny na lotnisku i jesteś w stanie kupić sobie wszystko. Tak jak Gaia, która kupowała właśnie poduszkę, bo czuła, że bolał ją kark po tym jak spała na tej kanapie.
Ona również została poprowadzona przez stewardessę, bo rzeczywiście samolot czekał już tylko na nią. Nie miała z tym problemu. Była przecież osobistością, na którą powinien czekać każdy samolot. Chociaż realia wyglądały tak, że po prostu na ostatnią chwilę kupiła bilet w tym samolocie. Idąc w stronę samolotu napisała jeszcze tylko do rodziców, Bruna i Luny, że zaraz będzie wsiadać do samolotu i lecieć do domu. Lot do Bali przespała cały. Spała tak dobrze, że jak później się przesiadła na przesiadkę, to jeszcze sobie kimnęła w poczekalni, co skutkowało kolejnym samolotem, który musiał na nią poczekać. Teraz już jednak nie była tak pewna swojej zajebistości. Przepraszała stewardessę za swoją niepunktualność i zajęła wskazane miejsce. Trochę poszarpała gałką, żeby ustawić fotel w wygodniejszą pozycję, ale gałka nie działała. Poprosiła więc o pomoc stewardessę, ale ta też niczego nie zdołała zrobić. Gaia dostała pozwolenie na zajęcie innego, wolnego miejsca zaraz po tym jak samolot wzniesie się na odpowiednią wysokość.
Gaia od razu spojrzała za siebie, żeby zlokalizować jakieś wolne miejsce. Nie musiała szukać daleko, zaraz za nią takie było. – Przesiądę się, w porządku? W moim nie działa gałka. – Poinformowała i szybko skorzystała z okazji, że samolot jeszcze nawet nie poruszał się na pasie. – Spokojnie. Nie jestem gadatliwa. – Skłamała, bo akurat Gaia uwielbiała pierdzielić o wszystkim i o niczym. Przechodząc na inne miejsce rzuciła kobiecie dłuższe spojrzenie. Od razu ją rozpoznała. Człowiek może zapomnieć o wielu rzeczach, ale nigdy nie zapomina się swojej pierwszej, kobiecej miłości. Niezręczność takich relacji jest zawsze inna niż tych heteroseksualnych. – Bianca Rochester. – Uśmiechnęła się szerzej ignorując to, że Biancę boli głowa i nie chce z nikim rozmawiać. – Święta na Bali? – Zapytała, usiadła obok dawnej przyjaciółki i zapięła pas. Gaia, w przeciwieństwie do Bianci, nie żyła żadnymi dawnymi urazami. Pewnie dlatego, że ona urazy powodowała.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gaia tą rozważną i dobrą? Nie, żeby Bianca miała jakieś wielkie uprzedzenia, ale znała dziewczynę z czasów młodości i ostatnie co by powiedziała, że jest grzeczną i ułożoną dziewuchą! Wiedziała, że jest szalona, lubi zabawę i cóż, to nie tak, że sprowadziła Biancę na złą stronę, ale na pewno robiły wiele rzeczy razem! Przez te wszystkie lata, kiedy nie miały ze sobą kontaktu, pewnie mocno nie wydoroślała, bo po co? Były jeszcze młode, jeszcze miały czas być poważne i rozsądne! To jednak nie świadczyło o tym, że można robić wszystko, na co się tylko ma ochotę, nie myśląc o innych. A Gaia się tak zachowała. Wybrała siebie, nad wszystkim i wszystkimi... A może tylko nad Biancą? To nie tak, że nie miała prawa iść na studia gdzie chce, ale nie musiały zrywać swojej znajomości. Nie da się ukryć, że Rochester-Cho czuła się skrzywdzona. Była nauczona, aby się nie pchać, tam gdzie jej nie chcą, więc w pewnym momencie przestała się starać. I nie zamierzała się starać nawet teraz!
Teraz, kiedy bezbłędnie rozpoznała ten głos, wiedziała że pierwsza się nie odezwie. Po jej trupie. A to nie było dalekie, bo tak jej biło serducho, że pewnie było to widać spod jej koszulki. Mało idealne okoliczności przyrody, paść na zawał w powietrzu, w tak młodym wieku. Przynajmniej w trumnie wyglądałaby pięknie...
-Rochester-Cho-poprawiła ją. Zawsze było tak, że to nazwisko ojca było tym ważniejszym, bo mało która, panienka ma dwa nazwiska, bo matka też chciała przekazać swoje dziedzictwo. W końcu w krwi Bianci krążyły też azjatyckie geny, co było widać po jej słodkiej buźce. Jednak w tym momencie jak mogła wytknąć coś Gai, że niby nie pamiętała ich młodości, to musiała skorzystać. Ta dziewucha była zbyt idealna, aby mieć wady, więc trzeba było skorzystać z tego, co los podsuwał.
-Świąteczny reset-przyznała, przykładając palce do skroni. Już pal licho chęć ignorowania swojej dawnej dziewczyny (tak, za murami domu Zimmermannów były parą, ale nigdzie indziej), ale Bianca naprawdę nie znosiła latać. Nie chodziło o strach czy jakieś lęki, żeby uściśnięcie ręki przez drugą osobę było pomocne. Ona od razu miała ból głowy i modliła się o to, aby szybko minęło. Na cztery godziny nie opłacało się brać żadnych leków nasennych, choć na dłuższe loty, Bia to z reguły robiła. Nawet jeśli to był prywatny samolot, bo takimi też się od czasu do czasu przemieszczała. -a Ty? Też świąteczny urlop?-zapytała. Nie widziała Gai na wyspie, ale to nie było trudne, bo Bianca nawet nie wychodziła z resortu, więc mogła potwierdzić tylko to, że dziewczyny nie miały koło siebie pokojów, czy właściwie apratamentów.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Oczywiście, że Gaia była szalona i uwielbiała dobrą zabawę. Robiła też wiele… nieodpowiednich rzeczy, ale mimo wszystko nie zmieniało to faktu, że była rozważna i w miarę dobra. A przynajmniej tak o sobie myślała. Gdyby była nierozważna to by więcej i częściej piła. Tak jak właśnie całkiem niedawno na tej imprezie ze szwedzkimi modelkami. Wtedy zdecydowanie nie powinna pić. Ale też gdyby nie wypiła, to nie siedziałaby teraz z Biancą w jednym samolocie. A jednak Gaia uwielbiała takie spotkania ze starymi znajomymi. A nawet starymi przyjaciółmi. Chociaż nie ma co się oszukiwać, Bianca była dla Gai czymś więcej niż tylko przyjaciółką. Bianca była pierwszą dziewczyną. Pierwszym wszystkim. No może poza pierwszym pocałunkiem. Ale zdecydowanie Rochester-Cho zaliczyła wszystkie bazy, które sprawiały, że dla Gai zawsze będzie kimś wyjątkowym. Nawet jak ostatecznie Gaia temu komuś, bardzo wyjątkowemu złamała serce. I to jeszcze w dosyć paskudny sposób, bo zrobiła to kłamstwem. Powiedziała, że idzie na studia, a tak naprawdę to pojechała w roczną wycieczkę, żeby zwiedzić każdą możliwą grecką wyspę. Nie żałowała niczego. Zrobiłaby to jeszcze raz. No może poza złamaniem biancowego serca.
- Rochester-Cho. – Poprawiła się kładąc sobie dłoń na klatce piersiowej. – Wybacz. Zapominam się. Głowa już nie ta. – Zażartowała sobie, ale tak naprawdę to po prostu była skacowana i równie dobrze jakby ktoś ją zapytał, to nie miałaby zielonego pojęcia jak ona miała na nazwisko. Chociaż raczej by wiedziała, bo dzisiaj już tyle razy patrzyła na wszystkie bilety, które musiała pokazywać ludziom, że ciężko było zapomnieć o tym kim się jest.
- Ahhhh. – Pokiwała głową z uśmiechem i jak już sobie usiadła, to od razu zajęła się sprawdzeniem czy to siedzenie działa i czy może sobie wszystko odpowiednio wyregulować. Jak już to zrobiła, to jeszcze zerknęła do tyłu czy nie uprzykrza nikomu podróży. Co prawda w biznesowej klasie przerwy między siedzeniami były większe, ale Gaia była uprzejma i nie chciała, żeby ktoś się za nią cisnął. – Bali to świetne miejsce na świąteczny reset. – Przyznała jak już była pewna, że nikomu nie zawadza i że może się relaksować podróżą. Zauważyła, że Bianca się chwyta za skronie. – Wszystko w porządku? – Zapytała zatroskana i nachyliła się w stronę dawnej dziewczyny. Pozwoliła sobie nawet na to, żeby delikatnie dotknąć jej kolana, bo wiadomo, że dotyk pomaga na wszystko. Jeszcze takiej byłej laski, która złamała ci serce i teraz będzie też uprzykrzać podróż.
- Typowe, rodzinne święta Zimmermanów. Tym razem w Szwajcarii. – Uśmiechnęła się. Odkąd tylko Gaia pamiętała, jej rodzina co roku święta spędzała w innym miejscu. – Tylko, że ja wczoraj za bardzo poimprezowałam, zaspałam i przegapiłam rodzinny lot. Musiałam łapać coś na szybko i niestety z tysiącem przesiadek. – Uśmiechnęła się nieco smutno. Było widać po niej zmęczenie i kaca, który trzymał przez tyle godzin. Pewnie lot samolotem nie pomagał na to wszystko.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Bianca też się lubiła bawić, ale okazywała to trochę w inny sposób. Musiała wybierać, niczym średniowieczna cierpiętnica, czy chce się dobrze bawić i być sobą w każdym momencie życia, czy też mieć dostęp do rodzinnych kont. A raczej kont swojej matki i jej rodziny, bo to przecież oni stworzyli fundusz powiedniczy dla małej Bii. Mogła zagrać va banque i przekonać się, czy mama blefuje, że ją wydziedziczy i że ogólnie gardzi takimi osobami, ale Rochesterówna nie była na to gotowa. Może kiedyś? Kto wie. W każdym razie, miała osobiste i dość prywatne przeświadczenie, że była lepszą osobą niż Gaia, a już na pewno lepszą przyjaciółką. W końcu to nie ona przestała pisać do psiapsi po wyjeździe na studia, czy ucieczce do Grecji. Już nie było takie ważne, gdzie Zimmermann się szlajała. Ważne było, że swoim zachowaniem, czyli alienowaniem się złamała nie tylko serce, ale wszelkie pozytywne odczucia u swojej pierwszej dziewczyny.
-Cóż... Miło.-powiedziała. No stwierdzenie, że Gaia zapomniała takie podstawy jak nazwisko swojej młodzieńczej przyjaciółki, były jak cios w serce, może i ostrym narzędziem ale kręcąc tam, byle tylko dostać oznaczenie największego rzeźnika. I to nie tak, że mała, głupiutka Bianca liczyła, że jak kiedyś się spotkają, to wszystko wróci do przeszłości jak za machnięciem magicznej różdżki. Nawet jeśli którakolwiek z nich by miała coś takiego we własnym władaniu. Nie, nie. Bianca nawet tego nie chciała. W ostatnich czasach Rochester-Cho znacznie rzadziej wspominała tamte czasy, a także częściej spotykała się z chłopakami. Zupełnie, jakby chciała wymazać tamte doświadczenia z przyszłości. Na zostanie grzeczną córką mamusi już nie było szans, więc może nie warto było się oszukiwać? -Bali jest zawsze dobrym rozwiązaniem-powiedziała, bo faktycznie lubiła tam latać i robiła to dość regularnie, uważając, że jest to naprawdę fajne miejsce. Może nie najbardziej egzotyczne i luksusowe, ale dla niej wystarczające, zwłaszcza na krótkie wypady. -Nienawidzę latać-stwierdziła. Nieważne jak krótki był to lot, zawsze kończyła z migreną. Teraz to przynajmniej mogła po powrocie do Lorne rzucić się na własne łóżko, choć wcześniej na pewno weźmie prysznic, aby zmyć z siebie zapach lotniska i samolotu. Fujka. Co prawda nie należała do ludzi, którzy w życiu by nie usiadły na pościeli w ubraniu, w którym była w świecie, ale starała się zawsze brać prysznic zanim położyła się spać. Albo następnego ranka od razu zmieniała pościel, bo dlaczego nie.
-Dzień jak co dzień dla Gai Zimmermann. Bertha się tak nie zachowywała -przyznała z lekkim uśmieszkiem. Wiedziała, że jej dawna przyjaciółka nie znosi swojego imienia, lecz prawda była taka, że dopiero w pewnym momencie Zimmermann zaczęła szaleć i korzystać z życia, więc łatwo można było założyć że miało to miejsce w okolicach jej szesnastych urodzin, kiedy oficjalnie zmieniała swoje imię. -Jak to, nie wysłali za tobą ratunkowego prywatnego odrzutowca?-zdziwiła się serio. Myślała, że w przeciwieństwie do jej rodziny, państwo Zimmermann nigdy by nie obrazili się na swoją córeczkę.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia cieszyła się z tego, że miała bogatych rodziców i znaną mamę, ale nie na tyle znaną, żeby wścibskie media śledziły zachowanie jej dzieci. A wiadomo, że jakby śledziły to zachowanie to Gaia pewnie nie mogłaby się bawić tak jak się bawi. Głównie dlatego, że dosyć szybko wyszłoby na jaw, że najzwyczajniej na świecie jak się upije to kradnie ludziom krasnale ogrodowe. Co prawda starała się nie upijać i w ogóle nie sięgać po alkohol, bo zawsze prowadziło to do jakiś tragedii, ale czasami człowiek czy tego chciał czy nie, to potrzebował alkoholu. Nawet Gaia czasami wolała odłożyć narkotyki na bok i zamiast ćpać wolała wypić coś, jak człowiek. Na szczęście jej osoba nikogo nie obchodziła i mogła sobie robić co chciała, a rodzice się nie czepiali. A przynajmniej nie jakoś mocno. Jej się czepiali, bo była jedynym żeńskim Zimmermanem i pewnie wobec niej mieli inne oczekiwania niż wobec jej braci, ale Gaia sobie radziła. Jej sposobem była szczerość. A przynajmniej szczerość wobec rodziców, żeby nie było, ze mnie zaraz złapiesz za słówko. Już ja Cię znam.
Gaia, skacowana ignorantka, nawet nie zauważyła jak nieodpowiednie z jej strony było to, że zapomniała o tym, że jej kiedyś najbliższa przyjaciółka, a także była dziewczyna, pierwsza miłość, miała dwuczłonowe nazwisko. Wolała wszystko obrócić w żart i założyć, że Bianca poleci na jej ładny uśmiech, który pewnie leczyłby raka, gdyby nie to, że Gaia nie była tą samą Gaią, którą była kiedyś. Przechodziła teraz przez jakieś załamanie nerwowe, albo kryzys osobowości i prawdopodobnie nie była sobą. – Będę musiała się tutaj wybrać po nowym roku. – Postanowiła. Po świątecznym resecie przyda się noworoczny reset. Chociaż jak tu przyjedzie to pewnie będzie potrzebowała już wielkanocnego resetu. No, ale co tam. Dla bogatych ludzi każda wymówka jest dobra, żeby sobie gdzieś polecieć i pokazywać innym ludziom jak się bawią bogaci.
- O nie. – Szczerze się zmartwiła tym stwierdzeniem. I to nawet nie egoistycznie, że „omg, zajebiście, musze teraz siedzieć koło typiary, która nie lubi latać”. Jej zmartwienie o dziwo, było szczere. Nawet zapomniała o swoim kacu. – Chcesz jakąś tabletkę? – Zapytała jak prawdziwa koleżanka, która zawsze w torebce ma pół apteki. Drugie pół to asortyment początkującego dilera. – Mogę poprosić obsługę o zatyczki do uszu i opaskę na oczy. – Pewnie zatyczki to by się Biance przydały chociażby po to, żeby nie musiała słuchać pierdolenia Gai. A ta postanowiła, że będzie pierdolić tylko po to, żeby umilić Biance lot. I żeby oderwać jej myśli od tego, że nie lubi latać. – Mogę też potrzymać cię za rękę. – Zaproponowała i wyciągnęła w jej stronę dłoń. Najwyżej będzie ją trzymała wbrew jej woli. Nie takie rzeczy się robiło.
Przyglądała się przez chwilę Biance i zastanawiała się co oznacza ten uśmiech. Czy był to żart na rozluźnienie atmosfery i pozbycie się niezręczności czy raczej był to jakiś przytyk. – Berta nie miała za bardzo okazji do tego, żeby korzystać z życia. – Odpowiedziała i wróciła na swoje siedzenie nie wychylając się w stronę Rochester-Cho. Nie lubiła poruszać tematu Berty. Zostawiła tą dziewczynę za sobą. – Wzięli odrzutowiec, żeby wrócić do miasta na czas. Rodzice mają zobowiązania, których musieli dotrzymać. – Dorzuciła i przymknęła oczy. Może teraz ona będzie musiała udawać, że śpi, żeby nie słuchać, że nie jest Bertą.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Życie w blasku reflektorów, z paparazzi chodzącym krok w krok za tobą musiało być koszmarne. Może i Bianca miała mnóstwo followersów na instagramie, gdzie wrzucała piękne, pozowane zdjęcia ze swojego życia i bardzo jej to imponowało a także cieszyło, tak nie chciała być prawdziwą celebrytką. No i była jeszcze druga strona medalu - dziewczyna bardzo nie chciała, aby matka się na nią wkurzyła i odcięła od pieniędzy. Nie dałaby sobie rady z życiem biednego, przeciętnego człowieka, nawet jeśli jej ojciec tak naprawdę próbował tak żyć. Ona by nie mogła, lubiła szampana w kryształowych kieliszkach, szminki od Diora i biznes klasę w samolotach. Od dziecka obracała się w takich sferach i była mocno do tego przyzwyczajona.
Wiadomo, że to podwójne nazwisko tak naprawdę było tylko ze względów administracyjnych, wszyscy pamiętali tylko to pierwsze, posługiwali się nim i Rochester-Cho nie miała wielkiego prawa być obrażona na Gaię. Z drugiej strony, czy aby na pewno? Były przyjaciółkami na śmierć i życie i choć miały naprawdę mało lat, to rozmawiały o bardzo poważnych jak na siebie, sprawach. I były sobie tak blisko, jak tylko się dało. Dosłownie i w przenośni. Tylko dlatego, że były dziewczynkami, a te często są nierozłączne, ani pani Zimmermann ani pani Cho, nie zdawały sobie sprawy z tego, co ich córeczki robiły za zamkniętymi drzwiami, gdy nocowały u siebie nawzajem.
-Polecam. -normalnie z przyjemnością powiedziałaby, że poleci z koleżanką, że zna naprawdę doskonałe hotele, spa, butiki i restauracje, a dodatkowo mogłyby porobić sobie piękne zdjęcia na instagrama, takie pro i luksusowe. Nie bez powodu Bia była fotografką! No ale nie sądziła, aby Gaia chciała z nią pojechać na jakąkolwiek wycieczkę, czy spędzać z nią czas.
-Od dziecka tak mam-powiedziała, ale tym razem nie z wyrzutem, bo jednak nie za często spędzały razem wakacje, a jako nastolatki raczej nie latały samolotami na wspólne wypady. Teraz zdecydowanie by to robiły. A jak już gdzieś latały bez opieki rodziców to na pewno w trakcie wejścia na pokład były już pijane, a wtedy już łatwiej było to zdzierżyć.-Tabletkę?-uniosła brew. Pytanie, co to za magiczne pastylki miała ze sobą Gaia. Zestaw małego dilera brzmiał naprawdę ciekawie, dobry xanax na pewno byłby pomocny, relanium czy może tabletka nasenna. -Nie, na tak krótki lot nie ma sensu, nie chce być naćpana po powrocie-przyznała. Na sugestię o zatyczkach do uszu i opasce na oczy nic nie powiedziała, bo takie dobroci miała swoje. Zatyczki na pewno miała takie drogie, ekstra, jakieś loopy czy coś takiego, a nie piankowe jednorazówki, a maseczka była z czystego jedwabiu. Bianca uwielbiała w niej spać, bo nie budziła się wtedy o wschodzie słońca. -I będziesz mnie tak trzymać za rękę przez te kilka godzin?-zapytała, spoglądając na smukłą dłoń swojej dawnej kochanki, przygryzając wargę, jakby ta opcja ją kusiła. Kiedyś pewnie zgodziłaby się na to bez zawahania i w momencie, kiedy by musiała coś zrobić, przeniosłaby rękę przyjaciółki na swoją płaską klatkę piersiową. Zupełnie jak Phoebe i Antman we Friendsach, gdy ta nie mogła sobie poradzić z torebką cukru. Nie wiedziała, czy podać tą dłoń, czy nie, ale zdecydowała się, lekko ściskając palce Gai i chciała ją zaraz po tym zabrać.
Wspomnienie Berty nie było jakimś celowym wbiciem szpilki w serce, czy posypanie rany solą, nie było w tym ani trochę sadyzmu. W końcu Bianca i Berta był przyjaciółkami, choć parą stały się dopiero Bianca i Gaia-Lubiłam Bertę. Dogadałaby się z Biancą, którą wykreowała moja matka-jeśli w nastoletnich czasach odgrywała dwie dziewczynki, tak teraz było to o wiele bardziej posunięte, ale o tym Gaia mogła sądzić, że jej koleżanka już wydoroślała i nie jest tak bojaźliwa i bojąca się braku akceptacji. A może nawet nie chciała, by ktoś taki jak brunetka o tym wiedziała. -No tak, biznesy i inne takie-okej, teraz to miało więcej sensu, dlaczego nie poczekali na córkę. Choć dziwne było, że nie obawiali, że coś jej mogło się stać, skoro nie wróciła do ich górskiego lokum.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Spojrzała na Biancę z uśmiechem. Gaia na nią patrzyła i widziała naprawdę piękne wspomnienia. Widziała pierwszą dziewczynę, którą pokochała tak jak powinna według całego świata pokochać jakiegoś chłopca. Widziała dziewczynę, przed którą otworzyła się jak przed nikim innym. Zgrabnie przy tym wszystkim omijała fakt, że rzeczywiście złamała Biance serce i potraktowała ją naprawdę chujowo. Nie było na to innego nazewnictwa. – Brzmisz jak prawdziwy weteran lotów na Bali. – Co prawda Bianca za bardzo tak nie brzmiała, bo jednak odpowiadała Gai bardzo skąpie, ale panny Zimmerman oczywiście to nie zrażało. Była gotowa pociągnąć tą rozmowę w pojedynkę. – W takim razie jak będę planować mój wylot na Bali to odezwę się do ciebie. Mogę, prawda? – Nie planowała w sumie jakoś specjalnie gdzieś wylatywać, ale teraz wiedziała, ze musi lecieć na Bali tylko po to, żeby mieć powód do tego, żeby skontaktować się z Biancą. Kto wie, może ostatecznie wyjdzie na to, że polecą na Bali razem.
- Poważnie? Nie mówiłaś o tym nigdy. – A przynajmniej nie kojarzyła. No, ale teraz to tym bardziej cieszyła się, że usiadła obok Bianci. Nie będzie musiała przeżywać tego traumatycznego lotu w pojedynkę. Chociaż być może dla Rochester-Cho to właśnie towarzystwo Gai będzie prawdziwą traumą. – Tabletkę. – Potwierdziła przygryzając delikatnie wargę. Nie chciała tutaj wkopać Bruna, ale już sama nie wiedziała od kogo miała te tabletki. Od swojego bliźniaka czy po prostu te szwedzkie modelki tak bardzo ją polubiły, że wcisnęły jej jakieś próbki do zabawy? Tak czy siak nie wkopała nikogo. Wiedziała, że ma i że dostała się z tym na samolot. – Dobrze. Ale w razie co to dawaj znać. Najwyżej damy ci tylko pół tabletki. – Zawsze Gaia mogła jej podsunąć zwykłą tabletkę przeciwbólową, a resztę Bianca dopowiedziałaby sobie sama i wszystko zadziałałoby na zasadzie placebo. Nie wiedziała jednak czy faszerowanie dziewczyny jakimiś tabletkami nieznanego pochodzenia byłoby dobrym pomysłem. Oglądała Druhny i wiedziała jak to się może skończyć.
- Oczywiście, że tak. Nie proponowałabym czegoś takiego dla jednej chwili. – Nawet już się odbraziła i z powrotem usiadła na swoim siedzeniu tak, że przysunęła się fizycznie jak najbliżej Bianci. – Mogę cię potrzymać za cokolwiek jeśli to pomoże ci w przetrwaniu tego lotu. – Jej dłoń nadal była wyciągnięta i czekała aż Rochester-Cho ją złapie. Nie miała zamiaru przyjmować odmowy. Takiej osobie jak Gaia się nie odmawiało. A przynajmniej ona nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś mógłby jej odmówić. Poza tym może i Bianca miała do niej uraz, ale warto pamiętać, że mogła trafić gorzej. Na przykład na jakiegoś obrzydliwego, obleśnego, białego mężczyznę, który powinien leżeć bliżej trumny, a nie siedzieć w samolocie. Ucieszyła się, że Bianca w końcu zdecydowała się przyjąć jej ofertę. – Jestem tutaj w razie co. – Dodała i splotła jej palce ze swoimi i nawet drugą dłonią chwyciła te ich splecione ręce. Ot, żeby zabezpieczyć chwyt i zatrzymać przyjaciółkę w uścisku, który zapewniał spokój i bezpieczeństwo.
- To było tylko niemieckie imię, którego nie lubiłam. Jestem nadal tą samą osobą. – Wiedziała, że to kłamstwo. Oficjalna zmiana imienia dała jej solidnego kopa i Gaia uzbroiła się w pewność siebie, której wcześniej nie miała. Dodatkowo, teraz, na moment tej gry, nie wiedziała o tym, ale okazywało się, że Gaia wcale nie była tą samą osobą. Po powrocie do Lorne czekała ją przykra rozmowa z Luną na temat tego jak bardzo Gaia się zmieniła i jak bardzo nie była sobą. – Twoich rodziców nie było z tobą? – Zerknęła jeszcze na fotele obok, bo może siedzieli obok i nie przejmowali się tym, że Bianca nie lubi latać samolotami. Nie byłoby to podobne do nich, ale kto wie. Rodzice też potrafią się zmienić.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Kiedyś były sobie najbliższe, jak tylko się dało. Znały się na wylot, rozmawiały ze sobą o wszystkim, co leżało im na serduszku, nie miały żadnego filtra w sobie. Mówiły to co im ślina na język przeniosła i nie musiały się martwić tym, czy druga ją zrozumie. Było więcej niż pewne, że tak się stanie. Tyle… Że to była przeszłość. I jak to powiedział kiedyś jakiś wielki myśliciel, zapewne starożytny filozof, można było wybaczyć, ale trudno jest zapomnieć. I coś w tym było, nie bójmy się powiedzieć. Bianca już zawsze będzie pamiętać jak się czuła, jak godzinami, dniami a potem tygodniami czekała na jakiś kontakt ze strony ze swojej zapewne byłej już dziewczyny. –No bywam tam dość regularnie…-przyznała. Dwa, trzy razy w roku udawało się jej tam bywać, za każdym razem jak miała jakiś gorszy okres w życiu, tak siebie nagradzała. Więc może nie brzmiała, ale faktycznie była totalnie obeznana w tej wyspie i mogła doradzać na podstawie swojego doświadczenia.-Oczywiście że możesz zadzownić-ale już nie było pewne, czy Bianca odbierze. Z resztą i tak się ugryzła w język i to dość boleśnie, aby nie zapytać, jak chce to Gaia zrobić, skoro ewidentnie nie miała jej numeru telefonu, e-maila ani dresu, że milczała przez tyle lat. No, ale Bianca niespecjalnie była kłótliwą bestią, bo pewnie by się popłakała w którymś momencie i tyle by było z wojowania.
-Poważnie, od zawsze-powiedziała, ale nie z wyrzutem. Chciała zabrzmieć poważnie i wiarygodnie, bo naprawdę chciała wypaść przed Gaią… dobrze? Jako silna i niezależna kobieta, aby ta poczuła, co wypuściła ze swoich palców? Nie wiedziała do końca co robi, od jakiegoś czasu przestała myśleć o tym, że dziewczyny mogłyby się spotkać i wspólnie rozmawiać. W pewnym momencie człowiek obojętnieje. –Jasne-Bia robiła wiele rzeczy w swoim życiu, z których pani Cho na pewno nie byłaby dumna, ale narkotyki raczej wchodziły w grę w postaci delikatnych, sprawdzonych środków na poprawę nastroju. Za to to trzymanie za rękę miało sens i symbolicznie było czymś pięknym, wręcz romantycznym, lecz nie do końca było to takie wygodne na dłuższą metę, jak się mogło człowiekowi wydawać. Bo jak chce się zrobić coś do czego druga (albo pierwsza? W końcu jedna musiała podać swoją prawą rękę) ręka jest potrzebna, to głupio tak się wyswobadzać z uścisku.
-Berta i Gaia, które znałam to zdecydowanie nie były tą samą osobą-powiedziała, ale wiadomo, że jak się przestaje być dziewczynką, a staje się nastolatką, to wiele się zmienia. W tym momencie Gaia zmieniła imię, a właściwie to Berta stała się Gaią. Więc nie ma opcji, żeby to były te same osobe.-Lubiłam Bertę-rzuciła jeszcze, bo faktycznie, ich romans, miłość, przyjaźń (niepotrzebne skreślić) zaczęły się w młodych latach. Może Zimmermann dzieliła swoje życie na Bertę i Gaię, Bianca dzieliła swoje życie na oficjalne, te które znała jej mamcia i to, prawdziwe, które znały niektóre inne osoby. Zimmermann należała za to do obu grup. Należałaby.
-Nie, to miał być oprężający wyjazd…-Cóż, jaka pani Cho była, to było wiadome i nikt tego nie ukrywał. Posiadanie kija w tyłku to było delikatne określenie na nią. Niespecjalnie pasowała do luźnego wypadu do spa, bo by musztrowała pracowników, czepiając się że zachowują się zbyt swobodnie w stosunku do kobiet w średnim wieku, takich jak ona. A tato Bianci? On to nie lubił spa i tak dalej, jak to prawdziwy facet, no i w towarzystwie swojej żony też pewnie nie bawiłby się zbyt dobrze. Bianca coś czuła, albo nawet wiedziała, że to małżeństwo nie jest przykładem idealnego związku. Chyba wiele osób to widziało, poza nimi? Ona uważała, że rozwód to nic złego, a ona jest w tym wieku, że jej już to tak naprawdę nie skrzywdzi, ale jakie były powody ich decyzji, to nigdy z nią nie rozmawiano, bo dlaczego…

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Żeby nie było. To nie tak, że Gaia całkowicie wyparła to, jak ważna była dla niej Bianca. Nie, nie. Gaia mogła się zakochać w kimś nowym i skończyć życie u boku kogoś całkowicie nowego, ale jest szansa, że nikt nie będzie ważniejszy niż Bianca. Może nawet sama Bianca tego nie czuła, ale to właśnie ona w pewien sposób ukształtowała to jaką osobą jest Gaia. Zwłaszcza w kwestii związków i swojej seksualności. Od swojej pierwszej relacji i pierwszego razu wiedziała jak powinno wszystko wyglądać. Zbudowane na zaufaniu, miłości, szczerości i tworzeniu tego z kimś kto ma znaczenie. Do dzisiaj nie znała smaku jednorazowej przygody, bo po co się tak staczać? Po co się cofać jak już raz zaznało się czegoś pięknego? To, że relacja została zabita przez Gaię w taki sposób, jest tylko i wyłącznie jej błędem. Dlatego teraz tak uparcie próbuje udawać, że nic takiego się nie wydarzyło. Że nigdy nie zraniła Bianci. Że ich relacja po prostu samoistnie się wypaliła. Tak było łatwiej.
- W takim razie zadzwonię. – Złożyła obietnicę. Może i nie miała aktualnego numeru Bianci, ale nie będzie miała problemu ze zdobyciem go. Obracały się w podobnych kręgach. Wystarczy to, że jej mama odezwie się do mamy Bianci, albo do jej ojca i tym samym Gaia będzie w posiadaniu aktualnego kontaktu do swojej dawnej przyjaciółki. Mama ZImmerman byłaby pewnie zachwycona pomysłem, żeby jej córka odnowiła kontakt z kimś z przeszłości.
- A jednak regularnie latasz na Bali. – Zauważyła i przez chwilę badawczo przyglądał się Biance. – To jest swego rodzaju… dziwna odwaga. Rozważałaś przepłynięcie tam statkiem? – Wiadomo, że lot jednak był szybszym środkiem transportu, ale może jednak Bianca powinna rozważyć alternatywę jeśli tak źle jej się lata. Można się przemęczyć, nie ma co, ale też… w imię czego? Chociaż Bali było cudowne, więc być może było warte cierpień, które Bianca miała przeżyć podczas tego lotu. Ciekawe czy którekolwiek z nich było równe temu jaką katorgą będzie towarzystwo Zimmerman. – Jak jest coś co będę mogła zrobić to daj znać. Chętnie pomogę. – Mówiła szczerze. Jak już się miała przydać i przy okazji nieco uspokoić sumienie, to to był idealny moment. Może rodzice nie będą się na nią wydzierać jak im powie, że ostatecznie to w sumie wszystko wyszło na dobre i Gaia skończyła jako bohaterka, która pomogła dawnej przyjaciółce przetrwać tak straszny lot. Żeby bardziej wczuć się w rolę wybawicielki, chwyciła dłoń Bianci nieco pewniejszym chwytem. Nie jakimś mocnym, który uniemożliwiłby Rochester-Cho uwolnienie się. Po prostu teraz to Gaia chciała sprawiać wrażenie pewnej siebie.
- Bianca… – Zaczęła wzdychając ciężko. – Ja też lubiłam bycie Bertą. Nie lubiłam tego imienia. Powstała Gaia i jestem… jestem Gaią, którą ewidentnie musiałam być. Jestem pewna, że jak dałabyś mi szansę, to polubiłabyś ją. – Co do tego to jednak miała lekkie wątpliwości. Berta nigdy nie porzuciłaby Bianci. Berta nigdy nie porzuciłaby Luny i Bruna, a jednak ewidentnie Gaia zrobiła to bez wahania. Wszystko po to, żeby sobie poimprezować ze szwedzkimi modelkami. Obrzydliwe. – Gai nie polubiłaś? – Zapytała w nieco smutny sposób. Bianca miała okazję być przy niej kiedy Gaia oficjalnie zmieniała swoje imię na nowe, to, które wybrała samo sobie.
- Więc byłaś tutaj sama? – Zmartwiła się. Ona się martwiła o takie rzeczy, bo naturalnie nie rozumiała tego, że ludzie mogą po prostu nie chcieć spędzać czasu z innymi ludźmi. Ona chciała być ciągle wśród ludzi. – I udało ci się odprężyć? – Widziała jaka Bianca jest zestresowana tym lotem. Gaia miała tylko nadzieję, że całe odprężenie z Bali nie pójdzie na marne w związku z tym, że teraz pewnie skala stresu wyjebała niesamowicie w górę.
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No ale co z tego, że Gaia zdawała sobie sprawę teraz, jak Bianca była dla niej ważna. Z resztą, słowa nie są wiele warte, jeśli za nim nie idą żadne czyny. A Bianca tych czynów, z resztą jak słów, wcale nie widziała. I to absolutnie nie chodziło o to, że oczekiwała, że Gaia będzie tańczyła wokół niej jak zwierzę cyrkowe, czy coś tam, piesek na dwóch nogach. Ona nie potrzebowała wiele, Gaia doskonale wiedziała, że Bianca nie jest wymagającą dziewuchą. No ale do diaska, telefon, czy sms raz na parę lat to chyba nie jest znowu tak wiele, aby oczekiwać!
W przeciwieństwie do swojej pierwszej miłości, Rochester-Cho za to doskonale wiedziała co to są jednonocne romanse, bo ona znowu absolutnie nie zaznała miłości, a szczerze mówiąc, nawet chęci na związki. Nie to, żeby się jakoś okrutnie puszczała na lewo i na prawo, ale zdecydowanie nie żyła w celibacie. Nie wybrzydzała, czasem spotykała się z mężczyznami, kręcili ją ci nieco starsi, czasem kusiła i dziewczyny, takie jak ona.
-Nie ma sprawy-totalnie zdawała sobie sprawę, że wydanie pozwolenia na zadzwonienie do niej, nie wiązało się z tym, że ona ten telefon odbierze. Owszem, sama w obecnym iphonie nie miała zapisanego numeru panienki Zimmermann, ale ona równie łatwo mogła go zdobyć. Zapytać np Cece, albo Bruna. Ich numery miała i mogła z wyprzedzeniem zablokować numer. Ale nie, taka jednak nie była. Jak zadzwoni do niej Gaia, to Bianca odbierze telefon. Była grzeczną dziewczynką. Potrafiła być grzeczna i wychowana i jeść bułkę przez bibułkę tak jak pani Cho ją uczyła przez całe życie.
-Płynięcie statkiem?-spojrzała ze zdziwieniem. To w ogóle były takie możliwości? Brunetka o tym nie miała zielonego pojęcia, ale szczerze mówiąc, skoro lot trwał cztery godziny, to ile by taki rejs trwał? Tydzień? To musiało być jeszcze gorsze niż bycie zamkniętym w małej, latającej puszce jaką był samolot. Lepiej przemęczyć sie parę godzin, no jeden dzień, by potem spędzić uroczy tydzień, będąc rozpieszczana zdolnymi i silnymi dłońmi kosmetyczek i masażystów. SPA w Indonezji było wiele bardziej rozwinięte niż w ich rodzinnej Australii.
-Wiesz dobrze, że tamtą Gaię lubiłam... nawet więcej niż lubiłam-powiedziała, odwracając wzrok. No jezus maria, czy musiały prowadzić takie rozmowy w takich okolicznościach przyrody? Czy Zimmermann zależało na tym, aby dobić swoją dawną dziewczynę i do bólu głowy związanego z lotem, dołożyć jej jeszcze inny, związany z rozmową? Obie doskonale wiedziały, jak to było, że Teoretycznie Gaia i Berta to były te same osoby, a jednak prawda nie mogła być inna. Bo to, że Gaia w liceum i Gaia w 2023 roku (skoro gramy wciąż przed sylwestrem) to były dwie zupełnie osoby, to było normalne. Ona też nie była tą samą osobą. Zmieniła się, z takiego lub innego powodu.
-A nie wpadło Ci do głowy, że może byłam tam z kimś, kto nie jest moimi rodzicami?-uniosła brew do góry, spoglądając na koleżankę. Miała dwadzieścia cztery lata, nie musiała wszędzie jeździć czy latać z rodzicami. Mogła to robić z koleżankami, kolegami, chłopakami a nawet narzeczonymi, gdyby tylko miała na to jakąkolwiek ochotę. A jednak Gaia z jakiegoś powodu założyła, że Bianca była sama. Poczuła się szczerze urażona tym domysłem. Na pewno nie umywała się do bycia Zimmermannem, rodzina Rochester-Cho była mniejszym graczem na scenie Lorne Bay, ale to nie znaczy, że była gorsza, nie była ubogą krewną. A teraz tak właśnie się czuła.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia nie miała zielonego pojęcia, że Bianca oczekiwała od niej jakiegokolwiek kontaktu. W sensie jakby ruszyła głową i wyjęła ją z własnej dupy, to pewnie ogarnęłaby jak obrzydliwe było to co ostatecznie zrobiła Biance. Po prostu przez ostatnie lata się do niej nie odzywała, bo nie wiedziała, że Rochester-Cho tego właśnie by chciała. W końcu tak niewielu ludzi utrzymuje kontakty ze swoimi byłymi partnerami. I tak, jasne, Bianca najpierw była przyjaciółką zanim ostatecznie stała się kochanką, dziewczyną i życiową partnerką. Ostatecznie jednak to wszystko przestało mieć znaczenie kiedy zostały parą i Gaia dokonała tego obrzydliwego zerwania. Stały się swoimi byłymi. Nie przyjaciółkami, ale dziewczynami i kochankami. Dlatego Gaia nie sądziła, że Bianca chciałaby utrzymywać z nią kontakt. Kto chciałby mieć kontakt ze swoim byłym czy byłą?
- Tak. Na pewno są takie możliwości. – Była pewna tego, ale jak już wiemy, bo zgooglowałaś, wcale nie było takich możliwości. Biedna Bianca będzie musiała się męczyć latając na Bali samolotami. Przykre. – Coś wymyślimy. – Odpowiedziała składając kolejną fałszywą obietnicę. Przecież szanse na to, że kiedykolwiek razem polecą na Bali były naprawdę minimalne. Pewnie Bianca nie chciałaby Gai nigdzie na Bali ze sobą w tym czasie. Dlatego Gaia musiała kłamać, że będzie kminić nad wspólną podróżą. Przecież wiadomo, że Zimmerman wybierze wygodę prywatnego samolotu rodziców.
- Wiem. – Nie miała co do tego wątpliwości. Bianca nigdy nie dała jej odczuć czegoś co Gai zasugerowałoby, że ta jej nie lubi, albo, że ma jej dosyć czy że chce zakończyć relację. Były nierozłączne, ciągle ze sobą siedziały, spędzały ze sobą całe dnie i noce, a nadal było to dla nich za mało. Były przyjaciółkami, które się w sobie zakochały. Miłość, którą tak ciężko znaleźć. – Ale nie miałaś okazji poznać osoby, którą jestem teraz. Więc nie skreślałabym jej. – Dodała tylko i widząc, że Bianca odwróciła wzrok, Gaia zrobiła to samo. Nie chciała jej wiercić w głowie dziury spojrzeniem. Może nie był to odpowiedni moment na takie rozmowy. W końcu troszkę ze sobą nie rozmawiały, bo widywać to się widywały. W końcu to małe miasto.
- Nie pomyślałam o tym. – No skąd ona miała wiedzieć. – Jest okres świąteczny, w samolocie jesteś sama. – Wzruszyła ramionami. To jej raczej sugerowało, że może była na wyjeździe z rodzicami, ale rodzice na przykład zostali dłużej, a Bianca wracała do Lorne, żeby spędzić Sylwestra ze znajomymi. – Spróbuj się zdrzemnąć. Myślę, że to najlepsze co możesz zrobić. Będę nad tobą czuwać. – Dodała i ścisnęła lekko jej dłoń dając jej do zrozumienia, że akurat tą obietnicę miała zamiar dotrzymać. Bianca mogła spokojnie spać. No i jakoś doszło do tego, że Rochester-Cho rzeczywiście zasnęła, a Gaia przez cały lot trzymała jej dłoń. Trochę jej ręka zdrętwiała i nie mogła iść skorzystać z toalety, ale ostatecznie warto było.
Na lotnisku się pożegnały, bo na Gaię już czekało auto, a Bianca nie chciała skorzystać z podwózki, bo miała jakąś wymówkę, w którą Zimmerman uwierzyła, bo nie miała powodu, żeby tego nie zrobić.

/ztx2
ODPOWIEDZ