kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Zaśmiał się słysząc to jej pytanie. Nie pomyślałby tak o swoich rodzicach, ale w sumie nie pytał też ich nigdy i to, ani nie zwracał na to też większej uwagi. Mieli służbę, których traktowali dobrze i nawet im płacili, więc chyba nie było aż tak źle. Niektórzy z nich nawet jeździli z nimi na wakacje, bo ktoś przecież musiał im gotować i nakładać do stołu. Także chyba mieli dobrze z nimi. - Wydaje mi się, że nie gardzą. Po prostu wykształcili nas dość dobrze i pewnie chcieliby żebyśmy mieli jakieś wiesz, dobrze płatne zawody. Poza tym ludzie też mogą na nas dziwnie patrzeć. Myślisz że traktowaliby mnie w sklepie normalnie jakby się dowiedzieli, że mogę im ten sklep kupić i ich wyjebać jak będę mieć słaby humor? - Pewnie albo by go nie polubili albo, by go traktowali jak złote jajko, a obgadywali go za plecami. Nie żeby teraz tego pewnie nie robili, ale wtedy byłoby na bank gorzej! - Nie wiem, jakoś czułem się tam dziwnie, jakby ludzie się nie liczyli tylko wyniki i liczby. Rodzice mnie lepiej wychowali. Dlatego wolałem coś innego. - Coles było dla niego idealnym miejscem do pracy. Nie oczekiwali od niego za wiele ale mógł też wprowadzać swoje pomysły, których nauczył się podczas studiów i późniejszej pracy w korporacji. Uwielbiał tam pracować, szczególnie jak miał jeszcze dobry kontakt z Mathilda. Teraz już nie było aż tak fajnie. - Pewnie tak - kiwnął głową. - A jak z Twoimi rodzicami? Czym się zajmują? - Zapytał, bo z tego co kojarzę to chyba Morgan nie mówiła mu o swoich rodzicach, a jak mówiła to możesz to zignorować, bo o dziwo ja czasem czegoś też nie pamiętam.
- Hmmm myślę, że efekt jest podobny ale muszę zapalić trochę więcej żeby go osiągnąć i wydaje mi się, że bardziej jestem w stanie nad tym panować... nie wiem czy dobrze w sumie mówię. Chodzi o to, że się nie stresuje bo już wiem co i jak i wiem czego się mogę po sobie spodziewać. - Ale też nie był jakimś znawca narkotyków. Zazwyczaj palił tylko trawę. Mocniejsze rzeczy próbował tylko na studiach ale mu nie podeszło więc sobie darował. - Tak, jest różnica. Ta na przykład jest najlepsza, bo sam ja hodowałem więc masz pewność że jest w stu procentach czysta i naturalna - bez żadnych dziwnych dodatków i nawozów. Bruno starał się jak najlepiej żeby była 'zdrowa'.
Uśmiechnal się patrząc na to jak dziękuję i nawet sobie ułożył ręce na sercu będąc wdzięczny za takie podziękowania piękne. - Dziękuję, to było piękne, aż mi się łza zakręciła w oku - zaśmiał się przyglądając się jej. Była naprawdę bardzo ładna i zabawna. Czy to nie mogłaby być dziewczyna akurat dla niego? Czy nie mógłby się zakochać w kimś takim jak Morgan? A nie gonić za Mati. Pewnie mógłby.
- Ja z Tobą też - kiwnął głową i zarumienił się lekko, bo wcale nie był az takim leśnym chłopakiem! Całe szczęście było ciemno to tak za wiele nie widziała. Cieszył się, że znalazł w sobie odwagę żeby ją pocałować i jeszcze bardziej podobało mu się to, że go nie odtrąciła i nie dostał z plaskacza w ryj. Wtedy byłoby mu w chuj smutno. Najwyraźniej jednak chyba też go chciała pocałować skoro się nie wyrywała. Ufff. - Oj przestań, bo mi za bardzo zwiększysz samoocenę - odpowiedział ponownie oddając się pocałunkom. Nawet okazało się, że Bruno nie jest takim dzbanem i umiał nawet złapać dziewczynę za kolanko w trakcie całowania, a że Morgan miała taka długą suknię to jednak musiał trochę się postarać żeby ją za to kolano rzeczywiście złapać! Nagle zrobiło się głośno i dookoła zaczely strzelać fajerwerki. - Ooo... Cóż... Szczęśliwego nowego roku Morgan - uśmiechnął się do niej najpiękniej jak ten książę potrafił ciągle trzymając rękę na jej kolanie ale cofnął się, bo nagle ludzie ze stodoły zaczeli wychodzić i może Morgan, by sobie nie życzyła żeby ktoś ich przyłapał. A już na pewno nie Cece hehehe.

morgan adler
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Jak się zaczął śmiać to Morgan trochę się zestresowała, że może jednak zadanie tego pytania było błędem. Może wkroczyła na nieodpowiednie tereny. Może teraz Bruno i jego rodzina wyślą ją do obozów, bo ich obraziła? Albo dowiedział się o jej żydowskich korzeniach, dlatego zaciągnął ją poza stodołę, gdzie nie było ludzi. Chociaż miała wrażenie, że niektóre zabłąkane pary chodziły sobie po okolicy. Ciężko było powiedzieć, bo razem z Cece skupiły się na oświetleniu stodoły i drogi do stodoły, a nie całej farmy. Nie pomyślały, że ludzie będą chcieli wychodzić.
- No tak. Zapomniałam, że ludzie w sklepie nie wiedzą o twoim pochodzeniu. – Teraz jej się przypomniało, że przecież nikomu się nie chwalił kim był. Zabawna taktyka biorąc pod uwagę to, że jego siostra żyła jak żyła. No, ale nie Morgan oceniać. Ona nawet nie potrafiła sobie wyobrazić pieniędzy, bo bała się, że taka myśl ją rozpuści i zrujnuje.
Parsknęła śmiechem na pytanie o swoich rodziców. – Tak jakby ich nie mam. – Podrapała się po nosie. – Żyją, ale… to skomplikowana sprawa. – W sumie to nie miała i tak nic do stracenia, więc po prostu opowiedziała Brunowi o tym, że jej stary okazał się być seryjnym gwałcicielem, który w końcu trafił do więzienia, opowiedziała też o mamie, która zwiała jak tylko zaczęły wychodzić brudy. Wspomniała też o Bennym. Miała tylko nadzieję, że Bruno sobie nie pomyśli, że Morgan jest tak samo patologiczna jak jej cała rodzina.
Słuchała go uważnie i z uznaniem kiwała głową. Czuła się jakby rozmawiała ze znawcą. No i w sumie tak trochę było skoro Bruno rzeczywiście często palił marihuanę. I jeszcze sam ją hodował!! WOW! – Serio sam ją wyhodowałeś? Ekstra. – Teraz to jej w ogóle zaimponował. – To jest w ogóle legalne? – Zapytała marszcząc brwi, ale w sumie to machnęła ręką. Nie miało to znaczenia, bo przypomniało jej się, że Cece ma w domu świnie, która zachowuje się czyściej niż Morgan.
No w jej oczach był bardzo leśnym chłopakiem, hehe. Pewnie nawet w rankingu chłopców, z którymi się całowała był wyżej od Erica. No i głównie dlatego, że Eric to był jednak zawodowym podrywaczem. A Morgan preferowała takich chłopców jak właśnie Bruno. Lekko nieśmiałych i całujących delikatnie, ale jednocześnie potrafiących zwalić z nóg pocałunkiem. A dobrze wiedziała, że gdyby stali to już by się osuwała będąc pod wrażeniem tego, że może się całować z kimś takim jak on. – Zasługujesz na to, żeby mieć wysoką samoocenę. – Była w szoku, że miał taką niską. Ale jej to nie przeszkadzało. Wróciła do pocałunków, bo ta jego ręka na jej kolanie tylko zachęcała. Sama pewnie zaczęłaby działać dalej, gdy nie te fajerwerki. – Szczęśliwego Nowego Roku. – Odpowiedziała i też posłała mu szeroki uśmiech. Zerknęła też w stronę stodoły, z której zaczęli wychodzić ludzie. Chciała się odsunąć od Bruna, ale nie mogła, bo najpierw szybko, postarała mu się wytrzeć swoją szminkę z ust. Wyglądał uroczo, ale nie chciała się za bardzo chwalić tym, że całowała takiego przystojniaka przed północą. No i później patrzyła sobie na te fajerwerki i może nie trzymała go za rękę, ale położyła swoją dłoń obok jego dłoni na murku i co jakiś czas dotknęła go małym palcem, żeby nawiązać kontakt. A później to mu rzeczywiście pokazała te zwierzęta. Zajrzała też do nich z ciekawości czy się nie przestraszyły za bardzo. Fajerwerki były jednak bardziej w oddali, więc wszystko było okej. Pocałowała Bruna jeszcze ze trzy razy, ale ta mocniej to na pożegnanie.

/ztx2
ODPOWIEDZ