kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
018.
{outfit}
Bruno chciał być fair wobec wszystkich. Musiał pokazać się na imprezie organizowanej przez jego rodziców, bo po prostu wypadało to zrobić. Wiedział jednak, że nie będzie się tam dobrze bawić. Miał iść sam i patrzeć jak wszyscy są zadowoleni, a on będzie rozbawiał starsze panie, które jakimś dziwnym trafem go lubiły. Gaia szła z Luną, wiec nawet z siostrą nie mógłby za bardzo spędzić casu. Dlatego, gdy tylko Morgan zaprosiła go na swoją imprezkę to od razu się zgodził. Poza tym, to była Morgan. Dobrze sie z nią bawił na ostatniej randce i najwyraźniej ona z nim też, skoro postanowiła go zaprosić. Bardzo sie ucieszył, ale bał sie powiedzieć rodzicom, że ma inne plany niż bal Zimmermanów. Postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Pojechał do Cairns na rodzinną imprezę, pokręcił się tam chwilę, porobił sobie zdjęcia i później się sie dyskretnie ulotnił. Całe szczęście był bogaty więc nie miał problemów z wzięciem taksówki, która odwiozłaby go z powrotem do Lorne Bay na farmę do Morgan i jej koleżanki.
Pojawił się na miejscu nieco spóźniony, ale zajechał jeszcze po drodze do sklepu żeby kupić jakiś dobry alkohol. Impreza na farmie już trwała w najlepsze więc Bruno przeciskał się miedzy ludźmi żeby odnaleźć znajomą twarz Adler. Chwilę to trwało, ale w końcu zobaczył, że stoi obok jakiejś blondynki. Podszedł więc bliżej z naprawdę niewymuszonym uśmiechem na twarzy. Cieszył sie, że ja widzi. - Morgan, cześć - powiedział na tyle głośno, by go usłyszała mimo muzyki i nawet w zupełnie nie dziwny sposób ją przytulił na powitanie. - I wow... wyglądasz... wow - nie mógł oderwać od niej wzroku, chociaż bardzo chciał, bo jednak nie wypadało się tak na kogoś gapić. Mama go dobrze wychowała. Jednak to było silniejsze i zlustrował ją wzrokiem jak jakiś neandertalczyk. Trudno. Chociaż w tym temacie był stereotypowym mężczyzną. - Pięknie Ci w czerwonym - chociaż był pewien, że jej jest we wszystkim pięknie. Tak to już było z ładnymi dziewczynami. Miały łatwo. Wystarczyło spojrzeć na Gaie. - Sorry za spanienie, ale musiałem coś załatwić. Za to przyniosłem alkohol, ale chyba już tego tu jest sporo - co prawda nie takiego, bo pewnie wziął coś kurwa drogiego i niedobrego. Starał się jednak jakoś wkupic w jej łaski.

morgan adler
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
023.

Jeszcze na początku tego roku nie uwierzyłaby w to, że na koniec będzie w stanie zorganizować imprezę sylwestrową z przyjaciółką, z którą nie rozmawiała od paru lat. Cece była wspaniała. Naprawdę! Przyjęła Morgan do domu z otwartymi ramionami, dała jej dach nad głową, karmiła rzeczami, które nie miały w sobie mięsa, Adler nie mogła na nic narzekać. Poza tym, że niestety czasami narzekała na to, że nie ma w tym domu miejsca. A przynajmniej takiego w lodówce, bo jednak wieprzowina dosłownie chodziła sobie po domu. Morgan jednak nie mogła myśleć o zjedzeniu Królowej Elżbiety, bo jednak ciężko tak zabić kogoś kogo imię się zna tylko po to, żeby go później zjeść. Nie głodowała i nie chodziła brudna, a to było najważniejsze. Teraz zorganizowały wspólnie imprezę Sylwestrową i Morgan nie mogła się tym faktem nacieszyć. Głównie dlatego, że jak była nastolatką to na żadne imprezy nie chodziła. Nikt jej nie zapraszał, bo nie była cool, a sama niczego nie organizowała, bo nikt by nie przyszedł. Poza tym nie chciałaby żadnej imprezy w domu, w którym byli wiecznie jej toksyczni rodzice. Jeszcze by się upokorzyła bardziej niż zwykle.
Było jej troszkę głupio, że musiała odmówić Tomowi spędzenia z nim jego imprezy noworocznej. Wiedziała, że to pewnie jego powinna całować o północy, ale wyjaśniła mu, że w tym momencie towarzystwo Cece było dla niej ważniejsze i fakt, że przyjaciółką uratowała jej życie, zasługiwał na celebrację. Tom pewnie przestał słuchać po tym jak zaczęła gadać, ale ostatecznie nie miał nic przeciwko, więc Morgan bez wyrzutów sumienia mogła się bawić. No i zaprosiła też Bruna, którego zdążyła polubić. Mimo, że przez niego chodziła z poharataną twarzą przez kilka dni. Akurat w okresie, w którym szukała pracy, więc nie za bardzo to wszystkiemu sprzyjało.
W pewnym momencie zaczęła myśleć, że może Bruno ją wystawi. A może nie tyle wystawi, co po prostu skorzysta z innego zaproszenia. Jeżeli rzeczywiście był niemieckim dziedzicem i miał zamek w Bawarii to pewnie tam spędzał Nowy Rok. Już miała na to nawet ponarzekać Cece kiedy zobaczyła go zmierzającego w jej stronę. Od razu się rozpromieniła i była szczęśliwsza. Przyszedł! – Rzuciła szybko do Cece, której niezadowolenia na twarzy w ogóle nie rozpoznała. Obróciła się znowu do Bruna. – Bruno, cześć! – Odpowiedziała równie głośno i też go przytuliła.
- Ahh, ten staroć? Narzuciłam na siebie pierwszą lepszą kieckę. – Zażartowała, bo jasne, że się z Cece pindrzyły dwa dni, żeby znaleźć idealne outfity. – Dziękuję. – Miło było usłyszeć, że wygląda wow. Tom to by ją pewnie poklepał po tyłku jak krowę rozpłodową i ruszyłby dalej ze swoim życiem. – Ty też wyglądasz fantastycznie! – Nie kłamała. Prezentował się jak mężczyzna, który na spokojnie mógłby nosić dziwne ciuchy dla Vogue’a. – Świetne spodnie. – Nawet sięgnęła ręką, żeby je dotknąć, ale ogarnęła, że to jego udo, więc tylko je szybko musnęła i zabrała rękę, żeby trzymać ją przy sobie.
- Nie szkodzi. Zdążyłeś na czas. Jeszcze nie zdążyłam się upić. – Zażartowała. – Chociaż przyznam, że przeszło mi na chwilę przez myśl, że może jednak nie przyjdziesz. – Dodała, bo no niech już zna jej obawy. – Alkoholu nigdy dosyć! – Wzięła od niego butelkę i od razu ogarnęła, że to coś drogiego, więc aż jej się głupio zrobiło i oddała mu to z powrotem. – Może trzeba to jednak schować na później. – Zaproponowała bojąc się, że potłucze coś tak drogiego. No i też nie uważała, żeby ludzie na tej imprezie byli warci tak drogiego alkoholu. Bez przesady. – Chodź. Zrobię ci drinka. Sobie też. – Wzięła go za rękę, żeby nie zgubili się w tłumie i poprowadziła do czegoś co służyło za bar, a co było pięknym miejscem zorganizowanym przez samą Cece.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Myślę, ze warto wtrącić informacje o tym jak bardzo obrzydzona byłą Cece jak zobaczyła Zimmermana w jej stodole. Miałą ochotę puścić tą stodołe z dymem, bo to, że tutaj stanęła stopa jakiegoś niemieckiego nazisty odklejeńca było nie do pomyślenia. Nie chciała jednak robić awantury i po prostu machnęła na to ręką. Nie była mamą Morgan żeby jej mówić z kim ma się prowadzać, a z kim nie, chociaż uważała, że jej przyjaciółka zasługuje na kogoś lepszego niż te Zimmermany. Fuj.
Bruno natomiast nie miał żadnego problemu, by wymienić wystawne przyjęcie na imprezę w stodole. Szczerze mówiąc to uważał, że ta będzie o wiele fajniejsza, bez napuszonych wszędzie ludzi. Wolał takie "wiejskie" klimaty niż balowe sale. Było to po nim widać zresztą, bo nawet nie miał przecież domu tylko mieszkał na łódce. Farmer Bruno. Tam, na tym balu, byłby sam jak palec, a tu była Morgan, która chyba nawet się ucieszyła na jego widok.
- W takim razie jestem teraz pewien, że nawet w starociach wyglądasz wow - uśmiechnął się do niej i nawet mu się ręce nie spociły mówiąc komplement ładnej dziewczynie. Widać, że dorastał. Może jednak nie było z nim tak źle, jak sądził na samym początku. Poza tym, na ich randce też chyba nie było tak źle, więc pewnie zbyt surowo sie oceniał, albo inna osoba (ja) zbyt surowo go oceniała. - Dzięki - kiwnął głową i gdyby nie miał w sobie chłodnej niemieckiej krwi, to pewnie by się nawet zarumienił. - Co? Te? - Zapytał jak głupi i spojrzał na swoje spodnie, chociaż bardziej to a jej rękę, która dotykała jego spodnie. Troche aż mu się gorąco zrobiło, chociaż chuj wie czemu. Może po prostu było ciepło. - Wziąłem je od siostry. Ona sobie kupiła na "casual Friday", ale były na nią za duże więc postanowiłem skorzystać. - Bruno w końcu nie był człowiekiem, który trzymał sie norm społecznych. Ciągle zapominam, że lubił też chłopców i miał kilka incydentów za uszami. Poza tym, to były tylko cekinowe spodnie.
- To idealnie! Bo myślałem, że się ze mną upijesz i zobacz będziemy mieć szansę na wspólne najebanie - aż się złapał serce, bo zawsze uważał, że wspólnie zalanie mordy łączy ludzi. Ewentualnie spalenie trawy, a jeżeli już o tym mowa... - mam jeszcze dodatkowy prezent, ale to za chwilę Ci pokaże - dodał, bo wolał być gdzieś na uboczu jak jej zaprezentuje jakiego pięknego skręta im ogarnął z okazji przywitania nowego roku. - W siano? - Zapytał, bo nie wiedział, gdzie to można schować i pomyślał, że może powinien to dać pod koszulę, ale byłoby mu nieco niewygodnie. Trzymał więc flaszkę w rękach jak ułom. Później już tylko w jednej, bo Morgan złapała go za drugą i ruszyli przez tłum. - Ładnie tu macie, widać, że sie przyłożyłyście - powiedział rozglądając się jeszcze dookoła, bo rzeczywiście wyglądało to imponująco. Postarały się, ale to pewnie dlatego, że Claudia jest control freakiem i lubi planować różne rzeczy, ciekawe po kim to kurwa ma. - Dobra to co pijemy? Wódka z energetykiem - to była prosta droga do zawału, ale zawsze kopał i jednocześnie stawiał na nogi. - Nie wiem czy będziesz chciała spróbować, ale przyniosłem coś z mojego ogródka na łódce - wyciągnął w końcu z wewnętrznej kieszeni swojej marynarki papierośnicę, w której znajdował się skręt. Bruno nie przeżyłby imprezy bez zjarania się.

morgan adler
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
To w sumie wychodziło na to, że dobrze, że Morgan jeszcze nie miała okazji powiedzieć Cece o tym z kim rzeczywiście była w „związku”. Wspomniała o tym, że spotyka się z Tomem, ale nie mówiła kim jest jej Tom. Pewnie gdyby Cece wiedziała, to Morgan musiałaby albo mieszkać z tym Tomem, albo wrócić do życia na ulicę. Chociaż też warto wspomnieć, że nie miała zamiaru Toma zapraszać na farmę Cece.
Morgan też olałaby jakieś wystawne bale dla spędzenia Sylwestra w takiej stodole. Głównie dlatego, że jednak była młoda i miała jeszcze kilka lat na to, żeby omijać poważne bale. Teraz był czas na to, żeby się wyszaleć. Poza tym pomagała Claudii w wystroju i zorganizowaniu wszystkiego. Czułaby się jak kretynka zostawiając ją ostatecznie ze wszystkim i idąc na bal z Tomem. A wiadomo, że Toma musiała unikać, bo ten coraz intensywniej gadał o tym, że Morgan powinna poznać jego rodzinę. Na to nie była gotowa, bo sama dopiero godziła się z faktem, że nie ma swojej własnej rodziny.
- Mam swoje momenty, ale też nie przesadzałabym! – Pewnie jak leżała przez dwa dni w jednych dresach i zapominała o świecie i o tym, że trzeba się czasami umyć, to raczej nie wyglądała dobrze. Nie było w takiej sytuacji nic co mogłoby ją uratować. Na szczęście przed wpadnięciem w taką sytuację powstrzymywało ją to, że mieszkała u Claudii i nie chciała, żeby przez nią na kanapie Cece zebrały się jakieś niejadalne grzyby. Poza tym już będąc bezdomną miała kilka dni pod rząd, gdzie była pozbawiona możliwości dbania o higienę. Nie chciała do tego teraz dopuszczać. – Mówisz poważnie? – Nie wiedziała czy sobie żartował czy nie. – Tak czy siak są naprawdę świetne. Nie było do tego marynarki w komplecie? – Co prawda jak tak o tym myślała to marynarka byłaby już lekkim too much, ale no była ciekawa. Ogólnie to też była miło zaskoczona tym jak łatwo Bruno opowiadał o tym, że pożyczył spodnie od siostry. Pewnie dlatego myślała, że sobie robi z niej jaja.
- No ja oszczędzałam się dla ciebie. – Jakkolwiek to brzmiało. Na szczęście nie była wyposzczona jak inne moje postacie, więc jej tekst był absolutnie niewinny. Chodziło tylko i wyłącznie o upojenie alkoholowe. – Także możemy się wspólnie najebać. – Ostatnim razem dobrze się z nim bawiła po dwóch drinkach. Tam jednak musiała zachować kulturę, bo jednak byli w miejscu publicznym. Tutaj mogła już szaleć, bo to impreza i Nowy Rok, więc nie ma co się oszczędzać. – Nie mogę się doczekać. – Uwielbiała prezenty. A, że Bruna nie znała to nie wiedziała czego mogłaby się po nim spodziewać. Miała tylko nadzieję, że tym prezentem nie jest jego penis. Mężczyźni bywają dziwni.
- W siano… – Zaczęła to rozważać. – To raczej nie przejdzie. To impreza. Ludzie będą chcieli w końcu skorzystać z siana… na różne sposoby. – Wolałaby o tym nie wiedzieć, ale rozmawiały o tym z Cece i musiały być gotowe na taką ewentualność.
Podziękowała mu, bo rzeczywiście się przyłożyły. Starały się stworzyć spoko klimat i żeby ogólnie było ładnie i miło, ale żeby nie przegiąć, bo to jednak impreza dla młodych ludzi, a nie bal dla Zimmermanów.
- Jasne. Brzmi ekstra! – Morgan niestety nie wiedziała jakie ma działanie wódka z energetykiem. Gdyby wiedziała to pewnie nie zgodziłaby się tak chętnie. Chciała jednak trochę zaimponować Brunowi, bo go jednak polubiła. Szybko znalazła dwa plastikowe kubki, wlała tam wódkę, a do tego energetyka. Była super gospodynią. – Z ogródka? Mamy jedzenie tam. – Wskazała na stolik obok. Naturalnie pomyślała o pomidorach i ogórkach, bo co innego można mieć w ogrodzie, nie? Podając mu kubek z drinkiem zerknęła na skręta. Wiedziała co to jest. Nigdy czegoś takiego nie trzymała nawet w ręku, ale wiedziała co to. – UMmmm…. – Zacięła się, bo nie wiedziała co powiedzieć. – Nigdy nie brałam narkotyków. – Na początku miała mu zaserwować wymówkę o byciu idealną gospodynią i o tym, że nie może sobie pozwolić na narkotyki, ale ostatecznie wybrała prawdę, żeby się nie pogrążać. Trudno. Najwyżej Bruno jej nie polubi.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
- Może się kiedyś przekonam o innych Twoich momentach, to dam Ci znać co uważam - puścił do niej oczko, bo Bruno może miał akurat wejście w swoją flirciarską erę. Chociaż wtedy to powinnyśmy się zacząć martwić o Morgan, bo nie wiem czy byłaby w stanie wytrzymać ten poziom krindżu. No, a może akurat z Brunem nie będzie tak źle. Nawet w sumie to nie wiem, bo nie znam tego człowieka, on mnie zawsze zaskakuje swoją osobowością. Czasem pozytywnie, a czasem... cóż. - Tak , ona zawsze kupuje ciuchy i nigdy ich nie mierzy, a później o... wychodzi na to, że są dobre na mnie albo na ojca, a tato w takich raczej, by nie pochodził. Nawet nieźle wyglądają. - Przyznał uśmiechając się, bo jak się przyglądał sobie przed wyjściem z pokoju to sądził, że całkiem nieźle się prezentuje. Babcia, by mu powiedziała, że przystojny z niego kawaler. - A tego to już nie wiem, ale mój modowy szósty zmysł mówi, że tego już byłoby za wiele. Spodnie mają robić furorę, szczególnie, że bardzo ładnie eksponują mój tyłek. - Zażartował sobie i wyszczerzył się do niej prezentując swoje idealne uzębienie. Pewnie kiedyś musiał spędzać sporo czasu u ortodonty żeby tak ślicznie teraz wyglądały. Dobrze, że miał na tyle hajsu.
- Naprawdę? Doceniam w takim razie. Nikt jeszcze sie akurat dla mnie specjalnie nie oszczędzał. Jestem pod wrażeniem. - Uśmiechnął się od ucha do ucha, bo oczywiście było to dwuznaczne, ale Bruno był grzecznym chłopcem i nie potrafił aż tak bardzo w takie słowne gierki. Raczej! No dobra, potrafił ale jakoś to nie był dobry moment, żeby zapytać czy Morgan jest dziewicą. - Wspaniale, takiej towarzyszki do kieliszka na pewno mi brakowało - tego był akurat pewien. Morgan wydawała się być naprawdę fajna i dobrze mu się z nią gadało. Wiedział, ze mogliby razem całkiem ciekawie spędzać czas i nie, nie mówię tu o seksie. Mogliby na przykład poznawać więcej dawnych tańców.
- Myślisz? W sumie jeszcze mi się nie zdarzyło skończyć w sianie. Gdybym się najebał aż tak, to wiesz... nie pozwól mi skończyć tutaj. - Nawet gdyby nie był sam! Wolałby kończyć gdzie indziej eheheh. Obrzydliwe. Lepiej nie wchodzić tu w szczegóły. Nie zagłębiać sie.
- No to dawaj - powiedział i czekał aż dziewczyna zrobi to picie. Obserwował ją z uśmiechem i, gdy tak na nią patrzył to uzmysłowił sobie, że jest serio bardzo ładna. Taka urocza, a jednocześnie seksowna, szczególnie teraz w tej czerwonej sukience, która podkreślała jej atuty. Trochę się speszył, gdy ogarnął, że nieco za długo jej się przygląda i przeniósł wzrok na sufit, niby interesując się jakaś belką. - O nie, nie... ja nie jestem głodny, to coś innego - nie przyniósłby jej przecież pomidorów. Bez przesady. Obstawiał, że na farmie mają jakiś zajebisty ogródek, ktorym się zajmują. Gdyby Bruno miał tyle miejsca to zostałby farmerem. Nie żeby nie mógł mieć z drugiej strony. Trochę go zszokowało jej wyznanie, nie spodziewał się, że są jeszcze ludzie po 20stce, którzy nie jarali trawki. - To nie taki wieki narkotyk - machnął ręką. - To tylko trawa, z mojej własnej uprawy. - Dodał, żeby sobie nie myślała, że jej jakiś syf przynosi. Nie, nie. Własnymi rękami to zrywał i suszyl. - Oczywiście nie musisz palić, nie namawiam! Może Twoja współlokatora będzie chciała? - Bo jednak też nie wypadało żeby jarał sam. Szczególnie, że było tego za dużo jak na jedną osobę.

morgan adler
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
No tak. Typowe. Morgan sobie zażartowała, a teraz zrobiła jakiemuś typkowi nadzieję, że ona takie momenty miewa często. Aż żałowała, że w pobliżu nie ma Cece, która by mu powiedziała, że w większości przypadków to Morgan wygląda jakby nadal mieszkała na ulicy i potrzebowała, żeby ktoś ją poprowadził do łazienki i przypomniał o tym, żeby się umyć. Żeby nie było, dbała o higienę regularnie i codziennie, po prostu nie zawsze wyglądała tak jak wyglądała teraz. Teraz to była wyjątkowa okoliczność. To był Sylwester, który pomagała zorganizować. – Dobra, ale wiesz… w razie co to nie bądź jakiś super brutalny, albo szczery. Jak będzie źle, to po prostu skłam. – Była dziewczyną o delikatnym ego. W sumie to jej ego nawet nie istniało. Nie to co ego siostry Bruna.
- Wow. – Podziwiała osoby, które kupowały coś bez przymierzania. Morgan to nie dość, że musiała przymierzać, to jeszcze potrzebowała zrobić rozpiskę czy naprawdę może sobie pozwolić na kupno jakiegoś nowego ciucha. Nie musiała co prawda jeszcze chodzić po szmateksach, ale mogłaby być bliska tego. – To chociaż dobrze, że macie podobny gust i możesz sobie te ciuchy przejmować. Te spodnie są naprawdę zajebiste. – To już nawet nie kwestia tego, że chciała komplementować kogoś kogo tutaj zaprosiła. Jakby ktoś inny przeszedł obok ubrany w te spodnie to Morgan zaczepiłaby go, żeby je skomplementować. – To prawda. Wyglądałbyś jeszcze jak Krzysztof Ibisz na sylwestrze z Polsatem czy coś. – Nie wiedziała kim jest Ibisz i Polsat, ale nie mam innego porównania, bo nie znam nikogo innego. – Dobra, teraz to już muszę ocenić ten tyłek. Przykro mi. – Uniosła ręce pokazując mu, że jest bezbronna i właściwie to ją do tego zmusił. Wychyliła się delikatnie, żeby obczaić jego pośladki i pokiwała głową z uznaniem. – Powinieneś nosić ten krój na co dzień. – Wykonała nawet chef’s kiss, żeby mu ocenić jak te pośladki się prezentują.
- Jestem pewna, że to nie prawda. – No skoro rzeczywiście był niemieckim księciem to na bank musiał być popularny i rozchwytywany. Morgan miała ochotę krzyczeć, żeby ludzie się ogarnęli, bo jest tutaj z nimi książęca wysokość. Wiedziała jednak, że sławy chcą być traktowani jak n o r m a l n i ludzie więc nic takiego nie krzyczała. Chciała się zachowywać naturalnie. – Zrobię taką furorę, że nie będziesz chciał innej towarzyszki. – Przesadzała z taką obietnicą, bo najwyżej to ośmieszy siebie. Miała tylko nadzieję, że nie dojdzie do czegoś co mogłoby skutkować w tym, że Morgan zrzygałaby mu się na te cekinowe spodnie.
- Okej. – Obiecała, bo nie pozwoli mu skończyć tutaj. Skończy na plecach, albo brzuchu. Iks de. – Ale chodzi ci o to, że nie chcesz skończyć na sianie w stodole czy ogólnie na sianie? – To była dosyć istotna kwestia. Była pewna, że Cece miała jakieś składowiska siana, gdzie mogłaby go zaprowadzić w odpowiedniej chwili. Jeśli nie to przecież nic się nie stanie jak użyczy mu swojego łóżka, prawda?
Napiła się drinka patrząc na tego skręta. Zaczęła się obawiać, że zaraz wparuje tutaj wydział do walki z narkotykami i ich wszystkich aresztują i przy aresztowaniu okaże się, że Morgan jest kapusiem, który zadzwonił po policję. – Nie no… mogę spróbować. – Wzruszyła ramionami. – Kiedyś musi nadejść ten moment, nie? – Zaśmiała się nerwowo. – Nie. Wątpię. Nie wiem czy ona pali. Nawet nie wiem czy chciałaby wiedzieć, że ktoś na terenie jej farmy ma narkotyki. – Co jak to jednak Cece była tym kablem, który zadzwonił po policję. – Może wyjdziemy na zewnątrz, co? Tutaj lepiej nie palić. Z powodu alkoholu i masy siana. – Łatwo o pożar i masę spalonych, niemożliwych do zidentyfikowania ciał.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Pokręcił głową przekonany, że Morgan tu teraz przesadza, bo Bruno przecież widział ją nawet poobijaną i wcale nie wyglądała wtedy źle. – Przykro mi, jestem szczerym chłopcem, ale też naprawdę, z reką na sercu nigdy nikomu nie powiedziałem, że źle wygląda – a przynajmniej nie żadnej kobiecie. Tom dostał od niego informacje o tłustych włosach, ale to z dobroci serca. Tak, to zawsze starał się widzieć w ludziach to co mają najładniejszego do zaoferowania, nawet jeżeli to był tylko guzik w marynarce. W innych wypadkach się po prostu nie odzywał, bo mama go nauczyła, że jak nie masz do powiedzenia niczego miłego lub mądrego to nie mów nic. Dlatego Bruno mówił miłe rzeczy, bo chciał cokolwiek powiedziec, a wiadomo, że z mądrym to u niego mogło być różnie. – Nooo nie przesadzajmy z tym podobnym gustem. Moja siostra lubi się czasem porozbierać. To nie jest mój styl tak do końca. – Bruno jednak był niepewnym siebie chłopaczkiem. Nie uważał się za macho, ani za jakiegos aktora z kostiumowego serialu na Netflixie. On był skromnym księciem, który nie wyglądał jakby wyrwał się z hollywoodzkiego filmu. Tak przynajmniej o sobie myslał. Gaia natomiast miała szaloną pewność siebie, której Bruno czasem jej zazdrościł. – Yhym... tak, pewnie tak jak mówisz – pokiwał głową nieco zdezorientowany, bo nie miał pojęcia o kim i o czym mówiła w tej chwili. Uśmiechnął się więc ładnie, żeby nie wyszło dziwnie. Trochę się dziwnie czuł, gdy Morgan oceniała mu tyłek. Stał bez ruchu nie za bardzo wiedząc co robić i rozglądał się nerwowo dookoła. – Zobaczę, czy moja siostra ma więcej takich spodni – zażartował sobie, bo absolutnie nie miał tego w planach! Teraz to się czuł jak te wszystkie biedne laski, których atuty są oceniane przez obrzydliwych białych mężczyzn. Czy on teraz przypadkiem nie powinien ocenić tyłka Morgan? Nie wiedział jak to działa.
- To byś się zdziwiła – może nie tak, że był w szkole dręczony, ale nikt nie traktował go poważnie, a on wolał być klasowym głupkiem i dostarczać ludziom ubawu, niż siedzieć sam w kącie klasy. Po prostu myślał, że nie ma im nic lepszego do zaoferowania. Kasa i śmiech. Tylko tyle Bruno mógł ludziom dać. – A może ja już nie chcę innej towarzyszki – rzucił wbijając w nią swoje spojrzenie i posłał jej piekny, książęcy uśmiech (patrz gif 1 lub 2).
- Myślę, że w ogóle na sianie... no chyb, że z kimś to wtedy wiadomo. Trudno, niech już będzie. – Chociaż to też był żart, bo Bruno nie był playboyem i nie uwodził kobiet na imprezach po to żeby się z jakąś przespać. Tak robił Eric, może kiedyś tak robił Josh, ale nie Bruno.
Zimmerman dość podejrzliwie jej się przyglądał. Widział, że chyba nie była fanka tego pomysłu. Nie chciał jej namawiać do tego żeby z nim zapaliła, bo nie chciał żeby później opowiadała o nim, że był tą „presją grupy” i ona nie mogła powiedziec nie. – Jesteś pewna? – Zapytał i kiwnał głowa, by wyjść razem z nią na zewnątrz. Miała rację, może lepiej nie palić przy sianie, bo wtedy już nikt się na tym nie położy. Gdy już byli na zewnątrz to wyciągnął skręta i podpalił go, by się nim w końcu zaciagnąć. Spojrzał jeszcze raz na Morgan, która wydawała się być zestresowana. – Wyluzuj, to nic takiego. Nawet nie wiadomo czy na Ciebie podziała, to tylko trochę poprawia humor. – Powiedział i wyciągnął skręta w jej stronę ciekaw czy jednak się zdecyduje czy nie. Nie chciał jej namawiac, ale nie chciał jej tez zabierać szansy na jej pierwszy raz. – Oprowadzisz mnie po waszej farmie? – Zapytał, bo tak mimo tego, że było już ciemnawo to widział, że jest to dość spora miejscówka, gdy był tu za pierwszym razem to za bardzo się stresował spotkaniem z Morgan żeby to ogarnąc.

morgan adler
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Morgan nie była co do tego taka pewna. Głównie dlatego, że ona też siebie wtedy widziała, ale trochę za późno. Przez to, że miała zaschniętą krew na twarzy to nie dostała jakiejś korpo pracy, o którą akurat się starała. A uważała, że byłaby naprawdę zajebistym korposzczurem. Niestety nie powiedziała nikomu o wypadku i po prostu mieli ją za wariatkę, która chodzi z poharataną twarzą. – Ale nie powiedziałeś, bo nie miałeś do tego okazji, bo spotykałeś na swojej drodze tylko dobrze wyglądające kobiety czy po prostu… jesteś zawsze miły? – Ona zakładała, że to pierwsze. W końcu Bruno był przystojny. Istniała szansa, że spotykał się tylko i wyłącznie z ludźmi, który poziomem wyglądu fizycznego byli zbliżeni do niego. Jeszcze jeżeli rzeczywiście jest dziedzicem jakiejś niemieckiej fortuny to na bank otaczał się tylko celebrytkami i modelkami czy coś. W sumie to w takim razie było dziwne to, że był na Sylwestrze w stodole.
- Mhm. – Pokiwała głową. – Jest… striptizerką czy wyzwoloną kobietą? – Jak jego siostra był striptizerką to trochę zaburzy jej to wierzenie w to, że są dziedzicami. A jednak byłoby dziwne gdyby tylko on był księciem, a jego siostra pasztetem striptizerką. – Koniecznie. – Nie wiedziała teraz czy Bruno miał zamiar nosić tylko i wyłącznie cekinowe spodnie czy chodziło może o krój. Chciała mu podpowiedzieć, że może chodzi o krój push-up, który jednak gdzieś tam coś podnosi i uwydatnia. Nie wiedziała jednak czy te spodnie były push-up. Nie znała się na modzie, aż tak. Rozpoznała tylko cekiny i była zdania, że moda niekoniecznie powinna mieć płeć. Chociaż wiadomo, wszystko w granicach dobrego gustu.
- Ooo oh. – Nie wiedziała jak inaczej zareagować na to wyznanie. Odwzajemniła uśmiech. Nie był co prawda tak królewski jak ona, bo ona to mogła jedyne się uśmiechnąć jak poetka lesbijka. Plusem tylko było to, że nie miała szkorbutu, więc był to spoko uśmiech. – W takim razie, skupmy się na razie na tym, żeby nie wylądować na sianie. Niech to będzie nasz cel. – Pewnie ciężko wygrzebywałoby się siano spomiędzy tych wszystkich cekinów.
- Jestem pewna. – Pokiwała głową. – Zaciągnę się raz. Jak mi nie posmakuje to spasuje. Chyba po jednym zaciągnięciu się nic mi nie będzie, nie? – Zapytała, bo naprawdę nie znała się na żadnych narkotykach. Pierwszy raz w życiu nie ciążyła na niej presja, że ktoś ją przetestuje i straci możliwość wzięcia udziału w jakiś zawodach. Wzięła od niego tego skręta i przez chwilę na niego patrzyła. – Skąd będę wiedziała czy zadziałał? – Od razu zacznie widzieć latające wieloryby czy będzie potrzebowała czasu? W końcu jednak odważyła się i zaciągnęła. Naturalnie skrzywiła się przy tym i trochę pokaszlała, bo było to coś zdecydowanie innego niż dym od zwykłego papierosa. Oddała mu skręta cały czas się krzywiąc. – Wow. To coś… naprawdę dziwnego. – Nie była na razie w stanie opisać tego czy w ogóle jej się to podobało czy nie. – Jasne. Chodź. Zobaczymy zwierzęta. – Stanęła i rozglądała się, w którą stronę powinni iść, aż w końcu wybrała jakiś odpowiedni kierunek i tam sobie poszli.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Zastanowił się chwilę nad tym co jej odpowiedzieć, bo nie wiedział, może rzeczywiście w jego okolicy byli sami atrakcyjni ludzie. – Myślę, że chyba po prostu każdy ma w sobie coś ładnego. Nikt nie jest taki w stu procentach brzydki. Może ktoś nie ma dobrej twarzy ale ma ładne kostki? Zawsze się znajdzie coś co można skomplementować, u niektórych po prostu łatwiej jest znaleźć taką rzecz – u Morgan to się nie musiał nawet zastanawiac, bo jakoś po prostu wiedział co powiedzieć. Była piękną dziewczyną więc nie było problemu żeby znaleźć całą masę rzeczy, którą może skomplementować. Nawet charakter miała spoko, przynajmniej na tyle na ile ją zdążył obecnie poznać.
Zaśmiał się, bo w sumie nigdy nie myslał o tym, że Gaia ubiera się jakoś... specyficznie. Dla niego to po prostu były ciuchy jego siostry. – Rodzice, by ją zabili jakby została striptizerką... no chyba, że miałaby przezwisko Princess to może, by to jeszcze przeszło – no bo kto to widział, bawarska księżniczka rozbierająca się publicznie za pieniądze. Za darmo to jeszcze, ale za hajs? – Jest po prostu bardzo wyzwolona, ale to dobrze. Skupia na sobie uwagę wszystkich, w tym rodziców i dzięki temu ja mam wiecej luzu – rodzice na przykład za bardzo nie pytają dlaczego Bruno ich nigdy do siebie nie zaprosił, bo są zbyt zajęci martwieniem się o Gaie. Dla niego to było idealne rozwiązanie. Nie musiał się im przynajmniej tłumaczyć z tego, że woli mieszkac na łódce jak biedak niż w wielkim domu z basenem, w którym byłby sam i czułby się niezwykle źle. Może kiedyś mu się to zmieni. Na razie Gaia mu wystarczała. – Okej, zero siana – kiwnał głowa z uśmiechem.
Trochę się teraz zmartwił, że może wywarł na Morgan jakąś presję z tym ziołem, no ale była dorosła. Jakby nie chciała, to nie by z nim nie próbowała zapalić. – Raczej nie powinno Ci nic być po jednym, no chyba, że masz naprawdę słabą głowę... ale to raczej mało kiedy się zdarza – nie chciał jej stresować, bo nawet jakby miała faze to jednak lepiej żeby ją miała na wesoło, a nie na smutno. – Poczujesz się rozluźniona, ale uwierz mi jak zadziała to będziesz wiedziała, że działa – to było piękne uczucie, Bruno lubiał, gdy nagle czuł się 10 kg cieższy, bo wszystkie problemy nagle stawały się nieistotne. Zaśmiał się pod nosem widząc jak to zaciąganie nie do końca jej wychodzi. – W porządku? – Zapytał z troską gdy już przestała kaszleć. Sam się też zaciągnął, bo on to jednak potrzebował nieco więcej niż jednego bucha. – Za pierwszym razem miałem podobnie, ale się przełamałem i teraz wolę to niż alkohol – przyznał, bo po zielsku przynajmniej nie rzygał i nie miał kaca. – Chodźmy – i poszedł za nią żeby zobaczyć te zwierzaki, ale gdy wyszli między budynkami to okazalo się, że niebo jest całkiem ładne i nawet są widoczne gwiazdy. Prawie tak dobrze je było widac jak u niego na łódce. – Albo dawaj sobie usiędziemy – powiedział i wskazal na jakiś murek, bo pewnie tam było dużo jakiś takich pozostałości. Gdy podeszli tam to podciągnął się na rękach, żeby usadzić swoją królewską dupkę na tym murku i podał rękę Morgan żeby pomóc jej wejść, wcześniej pewnie jej podał blanta żeby sam mógł mieć dwie ręce wolne i teraz musiał go od niej zabrać, a gdy dziewczyna już też usiadła to wyciągnął rękę ze skrętem w jej stronę. – Jeszcze jeden? – Zapytał zerkając na nią.

morgan adler
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Była mile zaskoczona tym co powiedział. Miała nadzieję, że mówił to szczerze, a nie że to było jakieś beznadziejne gadanie, które miało tylko sprawić, że wyszedłby na miłego. – To bardzo fajne. To co powiedziałeś. – Posłała mu ładny uśmiech. Bo rzeczywiście. Ktoś mógł mieć mało atrakcyjną twarz, ale na przykład miał zajebiście długie nogi, których zazdrościły niskie, ale ładne osoby?
- Czyli rozumiem, że twoi rodzice są bardzo wyrozumiali i jak dobrze im sprzedacie cokolwiek to możecie być kimkolwiek chcecie być? – No skoro był z rodziny, w której płynęła błękitna krew, to to nie do końca było coś naturalnego. Takie rodziny raczej miały z góry narzucone, że dzieci mają być takie, srakie i owakie. Zakładałaby, że Bruno to będzie człowiek, który zapytany o swój zawód odpowiada „biznesmen”, a później zaczyna gadać o jakiś fuzjach, których nikt nie rozumie. Nawet on sam. – No dobra. To brzmi jak fajne rozwiązanie. – Uśmiechnęła się i przy okazji pomyślała o swojej sytuacji rodzinnej. Po słowach Bruna dotarło do niej, to że prawdopodobnie, gdyby nie Benedict to miałaby bardziej zjebane to dzieciństwo. To Benny zawsze się kłócił z rodzicami, a zwłaszcza z ojcem. Morgan to jakimś cudem omijało. Poza tym, że ona ostatecznie została porzucona, to była w stanie uwierzyć, że to jej brat miał gorzej niż ona.
- Wydaje mi się, że nie mam słabej głowy. A przynajmniej nie do alkoholu. Nie wiem jak będzie z tym. – Wskazała na skręta. W sumie to ona nie miała zielonego pojęcia czy może nawet porównywać alkohol do narkotyku. I prawda była też taka, że jakoś specjalnie mocnej głowy nie miała. Nie upijała się tak, żeby okradać ludzi z ozdób ogrodowych, ale no zdarzało się, że szybko ją chwytało. – Okej. Dobra. To wcale nie brzmi tak źle. – To ją pozytywnie zaskoczyło. – Czyli nie będę widziała żadnych latających smoków i nie będę miała ochoty skoczyć z balkonu, tak? – Zażartowała sobie, ale jednocześnie troszkę się upewniała.
- Tak, tak. – Potwierdziła chwytając się za gardło. – Nie spodziewałam się, że ten dym będzie taki… drapiący. – Nie wiedziała jak dokładnie to określić. Musiała jednak wziąć łyka drinka, żeby nieco zwilżyć delikatnie podrażnione gardło. Ale była słabeuszką. – Serio? – W sumie to nawet nie wiem czy marihuana była mniej inwazyjna niż alkohol czy coś. – I palisz cały czas, żeby być zrelaksowany czy w takiej samej częstotliwości, w której sięgałbyś po alkohol? – Wychodziło na to, że pytała go czy jest uzależniony, ale robiła to tak sprytnie, że nawet sama nie wiedziała, że o to pytała. Ale jak coś to nie pytała o to. Po prostu była ciekawa jak to działa.
Siedzenie na murku o dziwo brzmiało jak lepsza opcja. Morgan obawiała się tego, że Bruno zacznie pytać o zwierzęta i będzie musiała mu odpowiadać. A tak się składało, że Adler nie zdążyła się nauczyć jeszcze wszystkich imion tych zwierząt. I tak cud, że ta dziewczyna rozróżniała gatunki. Poza tym nie chciałaby, żeby Cece później miała do niej pretensje, że przeszkadzała zwierzakom. Jeszcze biedna nie wiedziała, że będą pretensje, ale o inne zwierzę w tej stodole, hehe. Żartuje.
Skorzystała z pomocy Bruna i usiadła na murku obok niego. – Dobra. Ale tylko jeden. Może powinnam spróbować drobnymi kroczkami. – Zaproponowała i wzięła od niego skręta. Patrzyła na niego chwilkę, aż w końcu zaciągnęła się. Teraz była ostrożniejsza, bo wiedziała czego się spodziewać. Skrzywiła się, ale nawet nie zakaszlała. Wypuściła dym i dumna z siebie spojrzała na Zimmermana. – Ej, teraz to mi poszło chyba całkiem dobrze, co? – Zachichotała i oddała mu skręta. Zdecydowanie dla niej było to za dużo. Lepiej nie uzależnić się od razu.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Pokręcił niestety głową. - Nie są aż tak wyrozumiali. Gaia pracuje w domu spokojnej starości, nie są tym zachwyceni, bo woleliby żeby pracowała w swoim zawodzie, bo jest prawnikiem... a ja.... cóż miałem pracować w bankowości, chwilę nawet pracowałam dla pewnej korporacji i rodzice myślą, że tak zostało. Jakoś zapomniałem im powiedzieć, że teraz pracuje w Coles. - Wiedział, że by się z tego powodu nie ucieszyli. - Nie wiedzą też, że mieszkam na łodzi. Matka by mnie chyba utopiła jakby się dowiedziała. - Przyznał i uśmiechnął się sam do siebie, nieco nerwowo co prawda, bo jednak wkurw matki był zawsze strasznie stresujący. Kogo jak kogo, ale Monici Zimmerman to Bruno się bał. Dlatego wolał jej nie podpadać i lepiej żeby nigdy nie dowiedziała się prawdy o własnym dziecku.
- Nie, nie będziesz widziała żadnych smoków, zielonych wróżek też nie i na pewno nie wypalisz na tyle, żeby chcieć skakać przez okno - poza tym dlatego palili to na zewnątrz żeby nie było żadnych balkonów w okolicy. Bez przesady, nie będzie miała aż tak grubych akcji, nie z Brunem i nie po kilku buchach skręta. - Idzie się do tego przyzwyczaić - on to mógł powiedzieć tonem znawcy, bo bardzo szybko się przyzwyczaił i teraz dym z trawy nie robił już na nim takiego wrażenia. Może to był zły znak? Nie, na bank nie, przecież Bruno czytał te wszystkie artykuły na stronach dla płaskoziemców, że marihuaną się nie można uzależnić. - Hmmm - to było dobre pytanie - nie palę w pracy, ani jak muszę jechać autem albo płynąć łodziom, bo wtedy muszę mieć trzeźwy umysł - no chyba, że miał w planach sobie dryfować koło jakiejś ładnej laguny to wtedy mógł sobie zapalić małego skręcika i ruszyć w drogę z powrotem jak już mu faza minie. - Czasem palę w domu albo ze znajomymi lub siostrą - to czasem to też było takim bardzo ładnym określeniem na to, że palił przynajmniej raz na dwa-trzy dni. To chyba nie tak dużo co nie? Czasem mu się zdarzało nie palić całe 7, bo akurat miał tak zmiany w Coles!
Gdy sobie usiedli na murku to Bruno jej się przez chwilę przyglądał z uśmiechem, bo cóż, była piękną, młodą kobietą. Miło było mieć taki obraz obok siebie. - Jasne - kiwnął głową obserwując jak się zaciąga i później jej zaklaskał z uznaniem. - Tak, teraz to było pełnoprawne zaciągnięcie się! Moje gratulacje. - Uścisnął jej nawet rękę żeby te gratulacje miały większe znaczenie, a później zaciągnął się blantem, którego wcześniej od niej wziął i spojrzał w górę żeby przez chwilę popatrzeć się w niebo i po jakimś czasie ponownie się zaciągnął raz czy dwa zerując tego blanta. - Dzięki za zaproszenie, to naprawdę miłe z Twojej strony - powiedział odwracając się w jej stronę. - To zdecydowanie lepsza impreza niż ta, na której miałem być - tam musiałby rozmawiać z jakimiś ludźmi, których nie znał i silić się na uprzejmości. - Ładne miejsce, ładne widoki, ładna dziewczyna. - Mruknął i uniósł dłoń żeby odgarnąć Morgan włosy za ucho, a później pochylił się w jej stronę żeby ją pocałować. Tak romantycznie. Pod gwiazdami.

morgan adler
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Dobra. To już było nieco dziwne, że typiara była prawnikiem, ale jednak wolała podcierać dupy starszym ludziom. Morgan oczywiście założyła, że właśnie tym Gaia się zajmuje. Ale postanowiła nie dopytywać, bo jednak bardziej interesował ją Bruno, a nie jego siostra. Parsknęła śmiechem w związku z tym, że zapomniał im powiedzieć. – Ale to… przepraszam, że zapytam, nie zrozum mnie źle, ale to czy twoi rodzice są tacy, że po prostu wiesz… – Naprawdę nie wiedziała jak ubrać to w słowa, żeby nie wyszło chamsko. – … gardzą ludźmi z niższych klas? – Zapytała, ale trochę ściszyła głos. Nie chciała, żeby było, że ocenia go czy rodziców, ale no w sumie skoro miał być jakąś tam niemiecką arystokracją, to jednak może brzydzili się biedaków. – A co z tobą? Praca w korporacji ci nie podeszła? – No to też było interesujące, że wolał pracować w sklepie zamiast siedzieć w jakimś wygodnym krześle i klepać tabelki przestawne w excelu. – Podejrzewam, że po prostu chcą dla was jak najlepiej. – Uśmiechnęła się. Ona to by oddała nerkę za rodzica, któremu chociaż trochę na niej zależy. Niestety miała takich, którym nie zależało na niczym poza własnymi interesami.
Wysłuchała jego zapewnień i postanowiła mu zaufać. Nie sprawiał wrażenia człowieka, który okłamałby ją w takich kwestiach. Nie wyglądał nawet na kogoś kto próbowałby ją odurzyć narkotykami specjalnie. Poza tym co Morgan mogła mu zaoferować? Nie miała pieniędzy (ok miała te piętnaście tysięcy, które odziedziczyła, ale absolutnie bała się tego hajsu). – Okej. Czyli wszystko tak w granicach normy. – Pokiwała głową. – I teraz jak na przykład sobie palisz, to masz taki sam efekt jaki miałeś jak zapaliłeś po raz pierwszy? Czy się przyzwyczaiłeś? Czy może rzeczywiście jest różnica w tej marihuanie i nie każda jest taka sama? – Miała nadzieję, że go nie irytowała tymi pytaniami. Po prostu pierwszy raz mogła porozmawiać z kimś o n a r k o t y k a c h i nie być przy tym ocenianą, albo aresztowaną.
- Dziękuję, dziękuję. – Uścisnęła jego rękę i podniosła jakiś kamień, który leżał na murku obok. – Na początku chciałabym podziękować mojemu mentorowi. – Tutaj zerknęła na Bruna. – Bruno, bez ciebie nigdy bym tego nie osiągnęła w tak szybkim tempie. No i oczywiście najszczersze podziękowania dla Jezusa, który nigdy mnie nie opuścił. – Wysłała nawet buziaczka do nieba i w końcu wyrzuciła kamień przed siebie. Musiała udawać jakąś przemowę oscarową. W końcu nie codziennie człowiek wykonuje idealne zaciągnięcie się. Chociaż jak tak o tym myślała, to jest to w sumie coś, co palacze wykonują codziennie. Eh.
- Cieszę się, że przyszedłeś. Naprawdę dobrze się z tobą bawiłam. – Miał tyle możliwości, a wybrał imprezę w stodole. Morgan czuła się wyróżniona chociaż wolała udawać, że wcale tak nie było. – I ładny chłopak. – Powiedziała jeszcze, bo sorry, ale Bruno był przystojny. Był zdecydowanie najładniejszym chłopcem na jakiego Morgan kiedykolwiek patrzyła. No i nawet zaliczyła z nim staroświecki taniec. A teraz? Teraz nawet miała okazję do tego, żeby zaliczyć z nim pocałunek. Wow. Jedną dłonią opierała się o murek, a drugą chwyciła Bruna za kołnierzyk koszuli, żeby go do siebie delikatnie przyciągnąć. Postanowiła jednak nie pogłębiać pocałunku. Pasowało jej to, że był taki delikatny i niewinny. Nawet nie myślała o tym, że znowu zdradzała tego beznadziejnego Toma. – Ładny chłopak i jeszcze całuje jak marzenie. – Odsunęła się na chwilę, żeby móc sobie na niego spojrzeć i posłać mu ładny uśmiech. Zaraz jednak wróciła do całowania go. Nie było sensu marnować tak pięknej nocy. Pod gwiazdami.
ODPOWIEDZ