nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Gdyby tylko Vinnie Crane należał do ludzi a. skromniejszych, b. zdających sobie sprawę z konsekwencji własnych niedorzecznych często decyzji, właśnie dochodziłby do wniosku że dzisiejszego popołudnia przeszarżował. A że był człowiekiem czynu, a na dodatek dżentelmenem na prędce odkręcałby lekkomyślnie złożone przez siebie obietnice, zamiast w najlepsze szykować się niczym do wielkiego wyjścia. W pewien sposób zapewne należało całą ich kolację tak traktować, wszak pan komisarz Crane odrobinę ostatnio z rynku towarzyskiego wypadł, i miłą odmianą zapowiadało się spędzenie wieczoru w towarzystwie kobiety, aniżeli kolejnych ton akt i innych papierzysk. Nie przyznałby tego głośno, ale na samo wspomnienie jego aktualnej towarzyszki gdzieś w środku się uśmiechał, bo to jak ta dziewczyna na raz działała mu na nerwy, interesowała go całą sobą i rozpalała w nim jakiś wewnętrzny ogień, było dla niego tak ciekawe że po prostu nie mógł pozwolić jej ot tak ze swojego życia zniknąć. Nawet, jeśli musiał brać poprawkę na to że może okazać się podejrzaną w jednej (na dodatek zapowiadającej się na głośną i upierdliwą medialnie) ze spraw, a to zwiastowało kłopoty nawet tak zatwardziałym w boju jednostkom jak on sam. Póki co jednak nie zaprzątał sobie tym głowy, zresztą Vinnie nigdy nie należał do osób specjalnie wybiegających swoimi planami w przyszłość. Zamiast tego na chwilę przed ósmą zaparkował swojego Mercedesa przed zakładem pogrzebowym i wysiadł z niego, by po kilku krokach nonszalancko oprzeć się swoim zgrabnym zadkiem o bok maski, po czym po prostu czekał.
Cóż, nie pierwszy raz zgarniał skądś damę, z którą przyszło mu się umówić (w tym przypadku wyjątkowo wręcz rozkoszował się tym słowem), ale musiał przyznać że oczekiwanie na dziewczynę pod domem pogrzebowym było w jego wykonaniu debiutem. I że coś w tym miejscu, powodowało że czuł się mocno nieswojo. Nie był przecież żadnym niedoświadczonym podlotliem, by stresować się umówioną, niezobowiązującą randką kolacją, prawda?
Pewny siebie w końcu był tak bardzo, że nie brał nawet pod uwagę opcji, w której Mia mogłaby go paskudnie wystawić. Mimo to uśmiechnął się szerzej na jej widok i niczym w tych wszystkich filmach, które każdemu zdążyły się już opatrzyć, niczym w zwolnionym tempie obserwował jak podchodzi do niego. Może i była pyskata i zadziorna, ale miała w sobie również tyle uroku, że ciężko było mu odwrócić od niej uwagę i dość mocno musiał krygować się z tym, by nie przesadzić. Zamierzał być wyjątkowo grzecznym i ułożonym mężczyzną, więc kiedy jego towarzyszka w końcu wyrosła przy jego boku, pozwolił sobie jedynie ułożyć jedną rękę nisko na jej plecach (nie mylić z wulgarnie, na krągłym tyłku) i lekko przycisnął ją do siebie by cmoknąć - a jakże, niezobowiązująco - w policzek.
- Ten dom pogrzebowy to jakiś test? Chrzest bojowy? - zapytał zadziornie słowem wstępu, by potem całkiem nonszalancko wyminąć ją w celu otworzenia jej drzwi, by mogła zająć miejsce po stronie pasażera. W końcu obiecał jej tego wieczoru kolację, a nie zaczepną wymianę zdań, prawda?
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Nie wiedziała co gorsze- zauroczenie lekarzem, który wypisywał akt zgonu jej zmarłej przyjaciółce czy może randka (spotkanie na kolacji) z policjantem, który prowadził dochodzenie. Pewnie miał do tego jakiś fancy tytuł, ale wyrzuciła go z pamięci, razem z metryką, która niechybnie wskazywała na to, że Vinnie jest już człowiekiem wiekowym. Tak bardzo, że przepaść między nimi można było określić Rowem Mariańskim, więc powinna raczej obecnie już opiekować się jego dziećmi jako niania- studentka, a nie pindrzyć się dla niego. To właściwie w ogóle ostatnio przybrało zły obrót, bo przecież oprócz niego był też pan Adam, który kupił jej meble stając się w tym momencie jej stolarskim sponsorem.
Pewnie koleżanki by ją wyśmiały.
Z tą właśnie myślą szykowała się, a raczej przebierała trzy razy do tego wyjścia czując się za każdym razem gorzej, jeśli chodzi o wybór swojej garderoby. Żadna z niej lolita- a przynajmniej się tak nie czuła- więc odpadały wszelkie seksowne sukienki, a poza tym do cholery, nadal miała nogi poobijane od wrotek, więc mogłaby świecić mu jedynie sińcami.
Znając jego wyobraźnię…
Wybrała spodnie, jedyne eleganckie, które miała i jedyne, które miały sprawić, że w tej dusznej Australii się zagotuje, ale ostatnio przy tym oficerze zdarzało się jej to nader często, więc do cholery, poszła za tym. Jak i za delikatnym i cienkim topem, pod który nie opłacało się już zakładać bielizny, więc tego nie zrobiła. Nie był to pierwszy raz, gdy z niej zrezygnowała i nie uważała tego za świadomy podtekst. Czerwoną szminkę już tak więc po głębszym namyśle odstawiła ją do torebki.
Jak i telefon, bo to przecież nie tak, że ktoś z zakładu zadzwoni, bo ma nieboszczyka i jej ostygnie.
Denerwowała się i z każdą kolejną minutą uświadamiała sobie, że ten pomysł był chybiony, a ona sama powinna włączyć jakiś instynkt samozachowawczy i NIE IŚĆ na kolację z człowiekiem, który ot, tak dla kaprysu może wsadzić ją za kratki. Może to był jeden z jego fetyszy- najpierw uwodzenie, a potem puszkowanie?
Nigdy jednak nie była jedną z tych tchórzliwych dzierlatek, więc o umówionej porze wyszła z zakładu widząc jak opiera się o mercedesa.
- O, mamy taki karawan - zauważyła, ale gdy tylko zbliżył się i ucałował ją w policzek, poczuła to samo dziwne napięcie, które sprawiało, że nawet tego rodzaju żarty zdawały się niestosowne. Oparła dłonie o jego ramiona raczej z przymusu (tak, na pewno, Mia) i spojrzała mu prosto w oczy.
- Chyba nie powinieneś aż tak się ze mną spoufalać, co? - ale niewiele miała do gadania, gdy jego dłoń dość mocno oparła się o jej krzyż i poczuła się jak sznurku, choć nie, ona nie z tych, które tak łatwo oddają kontrolę. - I co przerażającego jest w tym budynku? Taki duży pan policjant, a boi się kilku trumienek? - podpuszczała go rozbawiona czując, że samą rozmową usiłuje dość nieudolnie zatuszować to, że już zrobiło jej się gorąco, a przecież jeszcze nie wsiedli do samochodu i nie wybrali się na tę kolację.
Tak właściwie to jeszcze był odpowiedni moment, by uciec i nie byłaby sobą, gdyby nie szukała drogi ewakuacji, choć wiedziała, że akurat wtedy wydałaby się mu najbardziej podejrzana.
A tego nie chciała.
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.
Crane nigdy świętym człowiekiem nie był, ale zdarzały się takie momenty, że w jego mózgu prawdopodobnie dochodziło do czegoś w rodzaju spięcia, które gdzieś pod skórą wyrzucało takie niepokojące mrowienie sugerujące, że coś jest nie tak. O dziwo, przydarzyło mu się to właśnie teraz, w chwili kiedy zabierał śliczną, zgrabną dziewczynę na randkę kolację. Wyjątkowo jednak wiedział, skąd się to wzięło. Mia była w wieku jego córki, no może jedynie ciut starsza, a zwykle takie relacje zasługiwały na więcej niż ostracyzm i gdyby tylko liczył się ze zdaniem innych, pewnie faktycznie by w to nie brnął. Dobre sobie, Vinnie Crane n i g d y nie liczył się ze zdaniem innych i nie zamierzał w tym aspekcie robić wyjątków. Nie, kiedy jej drobne dłonie tak delikatnie lądowały na jego ramionach i nie kiedy mógłby przepaść w jej oczach. Dziewczyna zdecydowanie miała coś w sobie, ale nie zamierzał łatwo się zdradzać z tym, że zdecydowanie za szybko zaczyna tracić dla niej głowę. Samo to przecież byłoby już przecież pewną obietnicą, a liczył się z tym że składanie ich drugiej stronie może nie być najlepszym pomysłem.
Zaśmiał się jednak z komentarza dotyczącego karawanu. Pewnie powinien ostentacyjnie obrócić się, obrzucić auto spojrzeniem i zacząć doszukiwać podobieństw, ale był jednak typowym samcem odrobinę na temat własnego auta przewrażliwionym, więc jedynie lekko wywrócił oczami.
- Udam, że tego nie słyszałem panno zaczepna - to wcale nie było tak, że wymyślił sobie jakąś podłą zemstę, że ta jego ręka na jego plecach znalazła się akurat w tym a nie innym miejscu, żeby rozpalać żądze i żeby ją gdzieś tam pod skórą wręcz ogniem piekielnym paliło. No dobra, może świadomie faktycznie pozwalał sobie na odrobinę zbyt dużo kiedy przychodziło do pierwszego kontaktu, ale jeszcze nie został przez nią odsądzony od czci i wiary więc robiąc jej przestrzeń tak zabierał tą swoją dłoń, że zdążył po drodze palcami zbadać cały jej bok, prawie- prawie zahaczając o pierś, tak cholernie wyeksponowaną w tym topie, że miał ochotę werbalnie skomentować ten jej brak bielizny. Zamiast tego jedynie odrobinę za długo się tam zagapił, szczęśliwie zostając sprowadzonym na ziemię przez jej głos.
- A co, czujesz się niebezpiecznie w moim towarzystwie? - teraz to on zapytał zaczepnie i pewnie dłużej utrzymałby tą aurę dwuznaczności, ale musiał przyznać, że umiała skutecznie wybić go z rytmu, bo znowu zaśmiał się słysząc o trumienkach. Gdyby był tylko odrobinę bardziej pijany (na razie był, ale chyba jedynie szczęściem), pewnie uraczyłby ją komentarzem dotyczącym tego, że sama może się przekonać jak d u ż y jest, ale teraz aż czuł się zażenowany tą myślą i próbował wrócić na tory normalności. - Nie. Ale czuję, że ciebie powinienem - nie urodził się bowiem wczoraj i zdążył już poznać główną z prawd objawionych: jedynie kobieta może zrobić z mężczyzną zupełnie wszystko to, czego chce.
Postanowił jednak mimo wszystko dać jej ku temu okazję i już chwilę czasu później znaleźli się w restauracji. Okazywało się, że dla chcącego nic trudnego i udało mu się (jak szybko!) załatwić im na wieczór najlepszy stolik w najlepszej knajpie, gdzie właśnie odsuwał przed nią krzesło. Mógł być największą gnidą na świecie (a już na pewno w tym mieście), ale dżentelmenem był równie udanym.
- Muszę przyznać, że obawiałem się trochę, że jednak stchórzysz - zaczął odrobinę żartobliwie, ale był to jedynie niewinny (dobre sobie) podtekst, bo opuszki jego palców rzekomo przypadkowo tak przesunęły po skórze jej pleców, jakby jedynie ich dobrą wolą było to, że nie dostały się j e s z c z e pod jego materiał, tak delikatnie, tak sensualnie, że gdy w końcu wycofywał dłoń i zahaczył o ramiączko, nawet sam się nie spodziewał, że zsunie się ono na jej drobne ramię. Szybko się zreflektował, odsuwając je na miejsce - w równie o d p o w i e d n i sposób i dopiero potem z mocno przebiegłym uśmieszkiem zajął miejsce na przeciwko niej.
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Pewnie randkowanie z policjantem, prowadzącym dochodzenie w sprawie jej przyjaciółki (żeby jeszcze Mindy nią była) było jednym z najmniej rozsądnych pomysłów panny Ginsberg, ale to przecież nie tak, że ona kiedykolwiek tym przymiotem grzeszyła. Owszem, stała mocno na nogach zarabiając własne pieniądze i będąc niezależną, o ile tak można było nazwać pomieszkiwanie w domu pogrzebowym, ale nadal jak przystało na dwudziestolatkę, kolekcjonowała raczej doświadczenia. Każdy jej mówił, by spróbowała- nowej tabletki, nowej jednorazówki, wreszcie jakiegoś podłego dwudziestolatka, na widok którego ogarniały ją mdłości. Postanowiła więc podejść do sprawy odrobinę inaczej, dojrzalej.
Dobrze, dojrzali raczej panowie, którzy jej towarzyszyli w tej wędrówce po zbieranie doświadczeń, choć jeszcze nie wiedziała czy koniecznie akurat to jest na tej liście. Za to przejażdżka tym mercedesem mogła być, bo przecież na pewno ów samochód wywoływał gęsią skórkę na jej ramionach, nie zaś policjant, który odrobinę wychodził za protokół.
Tak delikatnie wystawiając duży palec u nogi i obserwując reakcję. On dobrze zdawał sobie sprawę, że przy łucie szczęścia zacznie z niej czytać jak z otwartej księgi i to chyba Mię do reszty przeraziło, ale nie była przecież jedną z tych dziewczątek, które boją się wilka.
Może to był błąd Czerwonego Kapturka, bo skoro już wyprawiała się do lasu i wiedziała, że go może spotkać, należało się do tego spotkania odpowiednio przygotować i nie tracić języka w gębie. Właśnie to postawiła sobie za cel skazana (in spe), którą przesłuchujący miał wieźć na ostatnią kolację. Niewiele interesowało ją, że tego typu atrakcje przysługują jedynie osobom skazanym na śmierć, a na to się nie zanosiło. Pragnęła traktować to niemal jak ten ostatni posiłek pozwalając sobie na znacznie więcej niż powinna.
W końcu to Vinnie rozpoczął tę całą gierkę, ale nie zamierzała dać mu jej wygrać. To dlatego przystała na to zaproszenie, by pokazać jak bardzo wszystko jej jedno i jak ten kontakt fizyczny, który nawiązali w całkiem niesprzyjających okolicznościach, niczego nie zmienia między nimi. W końcu była to zaledwie jedna z tych zabaw, w których na samym końcu ubijało się łapy, prawda?
- Powinieneś- odpowiedziała więc zgodnie z prawdą, gdy stwierdził, że to jej powinien się bać. Przecież wiedział- to dlatego tak uroczo do niej lgnął zamieniając jej krew w lawę. To właśnie dlatego pozwalała na te mikro-gesty, które przeżyły kumulację, gdy już w restauracji zamieniał się w dżentelmena. W innych okolicznościach mogłaby nawet posunąć się do dziewczyńskiego wow z czystego zachwytu, ale teraz nie zamierzała dać mu żadnej, nawet śladowej satysfakcji.
- I co? Nie skorzystam z okazji, by zjeść coś dobrego i wypić sporo wina, bo masz nadzieję, że po nim rozwiąże mi się język?- ależ ona była bezczelna i pewna siebie. Tak bardzo, że mówiła niemal bez przerwy i dopiero, gdy jego dłoń zahaczyła o jej sukienkę, poczuła, że musi wziąć oddech. Głęboki, tak, że nagle jego palce zostały dłużej na jej ciele, a ona poczuła tak znajomy dreszcz, że resztką sił powstrzymała się przed tym, by go nie przeprosić i nie wyjść przypudrować noska. Zamiast tego jednak złapała jego dłoń za nadgarstek na sekundy, tak, by zanotował, że zwróciła uwagę na ten maleńki taniec jego palców na cienkim materiale jej sukienki i na to z jaką łatwością jej ramiączko znalazło się w nieodpowiednim miejscu.
A może po to, by sam zanotował jak gęsia skórka oblepia razem z przyśpieszonym tętnem jej ciało sugerując mu, że ta kolacja jest czymś więcej niż tylko przesłuchaniem.
b]- Zamierzasz mnie skazać za to morderstwo? Uprzedź wcześniej, będę miała wtedy czas na pewne grzeszki, skoro to mój ostatni raz-[/b] poprosiła i teraz już patrzyła na niego z bliska, gdy usiadł naprzeciwko i gdy wyglądali jak jedna z tych rodzin, gdzie ukochany tatuś zabiera swoją córeczkę na dobry posiłek.
Gdyby tylko nie te rozpalone spojrzenia, więc zreflektowała się i sięgnęła po kartę dań czując, że najwyższa pora zaszaleć za jego pieniądze.
Była zresztą ciekawa czy podejmie wątek i podniesie rękawicę czy dalej będzie skanować wzrokiem jej nagie ramiona, z których już raz praktycznie zleciała jej sukienka. Nie wiedziała które rozwiązanie wybierze, ale dobrze wiedziała które pociąga ją bardziej.
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Wiedział, że ten przeklęty głos zostanie z nim już dożywotnio i będzie się pojawiał w każdym, jednym możliwym momencie, kiedy to coś mógł zrobić lepiej. Inaczej. A szczególnie bardziej moralnie lub etycznie. Chodziło o głos jego, jak zakładał szczęśliwie już, byłej żony. Głos Rei, która wszystko zawsze wiedziała najlepiej, a już z pewnością wiedziała najlepiej jak mu to wytknąć. Dobrze, był typowym złośliwym, byłym mężem a z jego żoną wszystko było w porządku. Może po prostu szukał jakiegokolwiek głosu rozsądku, który przebije się do jego świadomości tak skutecznie, by wytknąć mu zauważalnie, że robienie wody z mózgu sobie i tej Bogu ducha winnej dziewczynie jest po prostu złe. Póki co się to jeszcze nie udało.
- Hm, mam rozumieć że chcesz mi zdradzić w tajemnicy że jesteś jedną z tych wiedźm z Tingaree? Zrobię albo powiem cokolwiek nie tak a po powrocie do domu będziesz wbijać igły w szmacianą laleczkę noszącą moje imię? - powiedział to tonem wszystkich tych super twardych gliniarzy z telewizji, co to boją się wielkiej złej czarownicy, która umie w voodoo (potwierdzone info, czasami oglądał tego typu dzieła kinematografii), po czym jednak parsknął odrobinę ironicznym śmiechem. Dziewczyna nie wyglądała na taką, która mogłaby nosić w sobie choćby krztę jakiejkolwiek złości, a już tym bardziej nie na to, by była złym człowiekiem, więc chyba pozwalał sobie na za daleko idące wycieczki.
- Nie jestem w pracy - zauważył surowo, co było sporym kontrastem do raczej żartobliwego tonu wypowiedzi, brzmiącej z każdego z poprzednich zdań. - Nie prowadzę przesłuchań w trakcie kolacji ze śliczną dziewczyną. Możesz mi powiedzieć cokolwiek tylko chcesz i to nie wyjdzie nigdy dalej. Wiesz jak mówią - urwał, robiąc odrobinę dramatyczną pauzę. - Co wydarzy się w Vegas, zostaje w Vegas - teraz na jego ustach pojawił się wyraźnie przebiegły uśmieszek. Miał wrażenie, że nawet mimo krótkiego stażu ich relacji, dziewczyna już doskonale wiedziała jak sobie nim odpowiednio zakręcić, więc kiedy przez chociaż chwilę czuł się panem sytuacji, wręcz obrastał w piórka. Typowy samiec.
Tak samo jak wtedy, kiedy pod palcami czuł jej reakcję na jego dotyk, na to że pozwolił sobie pewnie na dosłownie odrobinę za dużo. Kiedy jednak nie pojawił się po jej stronie żaden protest, a wręcz miał wrażenie że Mia podłapuje jego grę. Wystarczył jedynie ten minimalny kontakt jej dłoni z jego nadgarstkiem by odebrał to jako podniesienie rękawicy, nie zamierzał więc spuszczać z tonu. Owszem, odsunął się od niej delikatnie, owszem, za chwilę ruszył by zająć swoje miejsce, ale przez cały ten czas nie spuszczał z niej wzroku. Z jej nagich ramion, zalotnie wystających obojczyków, tego jak lejący materiał sukienki układał się na jej ciele, dosyć bezpośrednio nie zostawiając pola wyobraźni.
- Nie mogę cię za nic skazać. Nie jestem ani prokuratorem, ani sędzią. Ale jeśli to ma być ostatni raz, kiedy zamierzasz z kimś pogrzeszyć, proszę bardzo, możemy się pobawić w odgrywanie ról. To podobno seksowne - cóż, on nadal był przecież tylko mężczyzną, więc trudno pewnie dziwić mu się, że stał po tej stronie barykady, gdzie w jego wyobraźni zaczęły królować właśnie dosyć sugestywne obrazki związane z tym, jak w końcu z jej ciała opada ta przeklęta sukienka.
Przeklęta sukienka, przeklęte konwenanse, przeklęta porządność.
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
- Nie, jestem raczej z tych czarownic, które nasyłają podległe im duchy. Sam wiesz jak to działa, w końcu pracuję z nimi i mam u nich chody- wyjaśniła z uśmieszkiem pogrążając się na moment w myślach nad rzeczami ostatecznymi. Jak na osobę, która pracowała w zakładzie pogrzebowym dość rzadko dochodziła do etapu, w którym zaczynała rozważać kwestie wieczności. Nie miała aż tak oczywistego kontaktu z żywym klientem, żeby wciskać mu bajeczkę na temat szczęścia w niebie, więc mogła sobie wierzyć w co tylko chciała. Była jednak zaintrygowana czy kiedyś nastąpi moment i zacznie widzieć realne zjawy jak na tych horrorach, gdzie nad trup zawisa jego kopia, tylko z poświatą.
Już sobie wyobrażała jak te wszystkie duszki, zwłaszcza te żeńskie zaczną jej narzekać na poziom makijażu i jego wykonanie. Wtedy już nie będzie dla niej nadziei, bo przecież zajęła się tą pracą, by nie widywać za często żywych, bo nigdy nie byli zadowoleni. Umarlaki zapewniały jej wieczny spokój i pewnie tak widziałaby niebo, ale o takie szczegóły nikt nie pytał dziewczyny ze sporym dekoltem, która teraz wodziła na pokuszenie policjanta.
Bezwiednie, bo to przecież nie było wcale tak, że chciała go uwieść, raczej była skłonna nieco przesunąć swoje granice i obserwować co się będzie działo, gdy tak po prostu podpalą świat. Jak na razie to wszystko brzmiało raczej jak igranie z ogniem- może i uzależniające, ale jeszcze na tyle bezpieczne, że mogła sobie pozwolić na ten kontakt fizyczny i na te spojrzenia, którymi ją taksował.
- Chyba całe szczęście dla ciebie, że nie jesteś na służbie. Gdybyś był, miałbyś kłopoty, a choć mówisz, że je lubisz, pewnie nie chciałbyś aż tak rzucać się w oczy- zawyrokowała trochę w ciemno, ale przecież MUSIAŁA z nim pogrywać i bardzo chciała czując się absurdalnie wręcz napięta do granic możliwości, bo przecież całe pożądanie, całą tę zmysłowość, którą emanowała, trzymała w postronkach wiedząc, że nie może się temu poddać, choć korciło jak jasny gwint.
Jak i sprzeciwianie jemu, bo mógł zapewniać ją o dyskrecji, dodawać znane cytaty, a i tak była niewinna jak ten królik, którego w końcu postrzelono. Jej to miało nie grozić, więc nie zamierzała wyjść z roli, póki jeszcze ktoś ją traktował jak podejrzaną.
Była bezdomna, nie potrzebowała do tego oberwać wyrokiem, po którym nikt ją nie zatrudni.
- Gdybyśmy mieli bawić się w odgrywanie ról… - zaczęła i zrobiła pauzę, bo przecież doskonale widziała JAK PATRZYŁ i jak bardzo to na nią działało. - Pewnie poprosiłabym sędziego o prawo łaski. Nie wierzę w to, że w końcu by mnie nie skazał, a tak to przynajmniej miałabym szansę uniknąć więzienia jako dwudziestolatka- zauważyła rozbawiona próbując skupić się na wodzie, bo przecież było nieznośnie gorąco, nawet pomimo klimy i tego potencjalnie niebezpiecznego towarzystwa. A może właśnie dlatego było tak parno, bo Vinnie Crane oblepiał ją lepkim spojrzeniem powodując drżenie jej ud. W takich chwilach również musiała myśleć o jego dłoni, która następnym razem mogłaby znaleźć się w jej bieliźnie, ale przecież byli poważnymi ludźmi i jak przystało na poważnych ludzi, mieli jeść ze sobą kolację.
- Dlaczego zapraszasz dwudziestolatki do restauracji?- dopytała, bo skoro nie chodziło mu o podejrzenia to musiał mieć jakiś powód, prawda?
Chętnie go wyłuska ze sterty innych, niepotrzebnych zwierzeń.
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Im dłużej przebywał w towarzystwie tej dziewczyny, tym bardziej chyba rozumiał jej swoisty fenomen. Mia nie była jedną z tych naiwnych, ledwo pełnoletnich laleczek, którym wbijesz do głowy każdy, choćby najprostszy banał, żeby potem po tej nitce okręcać je sobie wokół palca, w końcu byłyby w stanie uwierzyć dosłownie we wszystko. Nie, Mia Ginsberg zdawała się mieć głowę na karku i to przenikliwe spojrzenie, któremu nie tak łatwo było uciec, i które zapewne całkiem nieźle radziło sobie z zamiarami złego wilka, tego samego w którego rolę wcielał się w ich układzie Vinnie. Pytanie brzmiało zatem, czy chciała stać się bohaterką tej bajki - oby! - czy raczej przegonić tego złoczyńcę gdzie pieprz rośnie?
- Tak czułem od pierwszej chwili. Mam przesrane - pokiwał głową z pewną, teatralną co prawda dozą uznania, mimo wszystko do kompletu zaśmiał się jeszcze trochę, co by nie było że jest jakimś nadętym sztywniakiem, który na dodatek boi się byle duszków. Szczęśliwie - lub nie - w żadne życie pozagrobowe nie wierzył, a może była to kwestia tego, że już za życia był po prostu człowiekiem tak złym, że diabeł nie fatygował do niego dodatkowych pobratymców? Nigdy się nad tym nie zastanawiał, przynajmniej do momentu, w którym wyciągał na randkę kolację dziewczynę, która z tym towarzystwem zdawała się żyć w aż za bardzo zażyłych stosunkach.
Może jednak się dogadają?
Nie dane było zastanawiać się mu nad tym długo, najwyraźniej Mia sięgająca po kartę dań była wystarczającym zaproszeniem dla jednej z kelnerek, która właśnie wyrosła przy ich stoliku dosłownie znikąd, dopytując czy może złożyć zamówienie.
- Zamówię to samo, co moja towarzyszka - rzucił więc z odrobinę przebiegłym uśmieszkiem, w końcu on nawet tego nieszczęsnego menu nie otworzył, był może człowiekiem obytym, o pewnym statusie społecznym, ale robienie z jedzenia fizyki kwantowej albo sztuki godnej van Gogha bawiło go do żywego i obawiał się, że może stracić apetyt, więc w tym momencie pozostawił piłeczkę akurat po stronie jego dzisiejszej towarzyszki. Z drugiej strony, lubił kiedy dziewczyny miały władzę.
Dopiero, kiedy zamówienie zostało złożone, a pracownica tego miejsca oddaliła się, mógł kontynuować rozmowę.
- Naprawdę sądzisz, że nie poradziłbym sobie z t a k i m i kłopotami? - jakimi w końcu kłopotami mogłoby być umawianie się ze śliczną, młodszą - d u ż o młodszą dziewczyną? Wszyscy na komendzie najpewniej zbijaliby z nim piątki, podkreślając jaki z niego gość. Owszem, damska część towarzystwa pewnie patrzyłaby spod byka, oczekując w tej relacji jedynie wyuzdanego seksu z dużo młodszą dzierlatką, ale Vinnie Crane feministą jedynie bywał, niespecjalnie często więc się ze zdaniem dam w takich kwestiach liczył. Albo przynajmniej stwarzał dobre pozory.
- Wysoko celuje pani z życzeniami, panno Ginsberg - zauważył, również sięgając po swoją wodę. Oficjalnie nadal zrzucał wszystko na karb nieznośnych australijskich upałów, ale dobrze wiedział, że za parność atmosfery wokół nich odpowiadają w tym momencie wyłącznie oni sami. Nadal więc przyglądał się jej tym jednym spojrzeniem, bo dobrze wiedział, że pewna gra została rozpoczęta i może sama zapowiadała się dosyć grzesznie, ale grzechem również byłoby się teraz wycofać. Upił odrobinę ze swojej szklanki, odstawił ją ponownie na blat i już poważniej zagadał:
- Dlaczego pytasz? - i żeby nie było, że próbuje się od odpowiedzi wymiksować dodał równie poważnie: - Wyglądałem na takiego, który od razu zaprasza je do domu?
Vinnie Crane bywał diabłem w ludzkiej skórze.
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Z duchami zdecydowanie lepiej jej wychodziło i dopiero w towarzystwie tego pana Crane’a zaczynała łapać dlaczego. Te istoty, może i niematerialne nie miały na nią żadnego wpływu. Jasne, trupy mogły przerażać, śmierdzieć i nieść ze sobą makabryczną historię swojej własnej śmierci, ale poza tą tyci niegodnością nie miały na nią żadnego wpływu. To nie one powodowały te dreszcze na plecach i to przyjemne uczucie jednoczesnej euforii przy napięciu, jakie wręcz parzyło w towarzystwie tego mężczyzny. Nie umiała tego jednoznacznie określić, ale musiała przyznać, że powodowało to u niej swoisty ból głowy, bo musiała mieć się ciągle na baczności.
Miała wrażenie bowiem, że grają w jedną z tych gier, w których rosyjska ruletka to zaledwie rozgrzewka. W końcu ktoś pewnie musiał coś poświęcić i podejrzewała, że zrobi wszystko, by wyjść z tego cało.
A może naoglądała się na dużo kryminałów erotycznych, gdzie gwiazdki pokroju Sharon Stone wyprawiały to z nogami? Szkoda, że nie zdradziły Mii na uszko sekretu jak radzić sobie z własnym podnieceniem, które doprowadzało ją do szału pod tym wąskim i zbyt bliskim stolikiem.
Vinnie Crane doskonale wiedział co robi zapraszając ją akurat tutaj.
Nie zamierzała więc potwierdzać, że i owszem, ma przesrane, choć jego dżentelmeńskie zachowanie w momencie wybrania dania z karty ją lekko ujęło, ot, podbiło delikatnie jej dziewczyńskie poczucie dumy, wszak silniejsze niż u jakichkolwiek dorosłych kobiet. Łatwo je było drasnąć, więc dla żartu więc zamówiła całkiem krwisty stek i poczekała aż kelnerka się wycofa, by zacząć jedną z tych prawdziwych rozmów.
- Nie sądzę, by ktokolwiek sobie z nimi, o, pardon, ze mną poradził- posłała mu całkiem niewinny uśmieszek, żeby podkreślić, że to tylko gdybanie, bo przecież zostaną na tej oficjalnej stopie, która najwyraźniej zakłada jedzenie steku w swoim towarzystwie i picie wody, która nagle nie tylko dla niego była towarem pierwszej potrzeby. To musiało być to australijskie lato i pewnie kiepska klimatyzacja, bo przecież w towarzystwie tego diabła z piekła rodem powinna czuć wręcz arktyczny chłód i mieć się na baczności.
Teoretycznie Ginsberg to doskonale wiedziała i nie dała się wybić z równowagi. W praktyce miała wrażenie, że nawet ta pogoda sprzysięgła się przeciwko niej i dlatego tak bardzo płonie, a myślenie o nieboszczykach po raz pierwszy nie pomaga.
Postanowiła więc dla odmiany patrzeć mu prosto w oczy i tym razem odliczać, kiedy ten szanowny pies w zbyt drogich ciuchach jak na funkcjonariusza publicznego straci swój rezon. Na pewno musiał gdzieś być wytrych i jej nową pasją było znalezienie go.
- Zawsze mierzę wysoko. Nie tego spodziewałeś się po dziewczynie z zakładu pogrzebowego?- przecież sama słyszała jak głośno to komentowali i jak bardzo ten jej zawód był dla nich frapujący. Nie widziała więc najmniejszych przeszkód, by i nieco się z nim na ten temat podroczyć.
Tyle, że nie spodziewała się, że odpowiedź przyjdzie tak prędko i to zupełnym rykoszetem sprawiając, że ponownie zalała ją fala gorąca i podejrzewała, że tym razem się zarumieniła.
- Nie jestem jedną z nich, panie Crane. Mnie się nie zaprasza do domu, bo można wypaść przez okno. Radzę zapamiętać- i posłała mu jeden z tych swoich cudnych uśmieszków dziewczyny, która albo się zgrywa albo faktycznie ma coś na sumieniu.
Musiałby sprawdzić.
Nie miałaby nic przeciwko, gdyby rozpoczął od osobistego przeszukania.
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Owszem, musiał przyznać że pewnego rodzaju fenomenem na ich komendzie okazał się być zawód jednej z ostatnich przesłuchiwanych - część załogi co prawda dopiero wtedy dowiedziała się o istnieniu takiej fuchy, a reszta dość śmiało poczynała sobie w komentowaniu wyborów życiowych dziewczyny, która postanowiła się nimi pochwalić w najbardziej spektakularny sposób. Czyli malując zwłoki aspirujące do najgorętszych w tym tygodniu w całym regionie. Co za niedorzeczny zwrot. Najgorętsze zwłoki.
Sam siebie powinien właśnie karcić za to, że zamiast zajmować się w myślach swoim doborowym towarzystem, pieprzy takie farmazony, ale przecież znał swój tok myślenia - kto jak nie on - i gdyby nie to odpowiednie studzenie to myślałby o zgoła innym pieprzeniu, to na pewno. Obiecywał jednak (co prawda głównie sobie), że dzisiejszego wieczora będzie porządny i na razie się owego postanowienia trzymał. Wcale nie było bowiem przecież tak, że Vinniego Crane mogły przestraszyć jakieś duchy. Albo inne voodoo. Co to to to nie.
Skąd.
- A co, jeśli będę chciał rzucić wyzwanie? Im, pardon, tobie - zacytował w ślad za Mią i posłał jej tak doskonale cwany uśmieszek, że gdyby tylko mógł, zgłosiłby się na ochotnika by prezentować się w ten sposób pod encyklopedycznym hasłem cwany. Choć może bardziej przebiegły? A może to jednak ona, tym swoim spojrzeniem - bezczelnym, a oficjalnie zupełnie niewinnym - wbitym prosto w jego oczy, rzucała jednak wyzwanie jemu? Zdążył poznać do tej pory pewien rodzaj szaleństwa idącego krok w krok z temperamentem panny Ginsberg, ale chyba do tej pory nie zdążył jeszcze choćby pomyśleć o tym, że mogłaby dać mu się ponieść na tyle, by podejmować jego osobistą grę.
Vinnie był bowiem jedną, wielką, olbrzymią, chodzącą czerwoną flagą, szefem wszystkich szefów kiedy przychodziło do grupy mężczyzn, których powinno się unikać, a mimo to musiał żyć z tym specyficznym piętnem tego, do którego dziewczyny się wręcz kleją.
Mia zatem trzymała się naprawdę mocno.
- Czemu uważasz, że przykładam aż taką wagę do twojego miejsca pracy? - zapytał więc, bo poczuł się odrobinę niczym dzieciak przyłapany na gorącym uczynku, i niewiele brakowało a zacząłby się rozglądać za kimś, kto zaraz da mu za ten niecny występek po łapkach. Co ta dziewczyna najlepszego z nim wyrabiała? Przecież do tej pory zdążył już zjeść żeby na kontaktach z kobietami, a teraz? Chciał być porządny, interesujący i w porządku dla dziewczyny, która bywała dla niego miła wyłącznie momentami. Cudownie. Vinnie Crane oszalał.
- Znalazłem chyba idealne rozwiązanie tej sytuacji - rzucił możliwie jak najbardziej poważnie i w tym momencie zrobił dramatyczną pauzę. - Mieszkam w parterowym domu - dodał konspiracyjnym tonem, po czym jednak odrobinę się zaśmiał. - Zagrożenie więc wyeliminowano - zakończył dumnie, jakby właśnie odkrył Amerykę albo przynajmniej skuteczny lek na raka, a nie jedynie próbował zagiąć dziewczynę, którą zaprosił na randkę zupełnie niezobowiązującą kolację. - I co teraz? - wrócił jednak stary, dobry, g r z e c z n y Vinnie Crane.
Zobaczymy tylko ja jak długo.
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
- Myślisz, że jesteś pierwszy w tej kwestii? Mężczyźni uwielbiają mi rzucać wyzwania, pardon, chłopcy - musiała to zaznaczyć z tym swoim uśmieszkiem, bo przecież ciągle jak perpetuum mobile kręciła się u młodzieży akademickiej próba uwiedzenia jej. Miała wrażenie, że teraz wszystko przybrało na sile, bo najwyraźniej bycie świadkiem czegoś tak niedorzecznego jak śmierć lokalnej ślicznotki wywindowało jej akcje do góry. Pewnie, gdyby trafiło na bardziej płytką szmatę to już otwierałaby szampana i wybierałaby sobie kapitana studenckiej drużyny rugby. Mogłaby przepadać przecież za ich szerokimi barkami i spojrzeniem, które tęskni za odrobiną rozumu.
Ona jednak preferowała (i to było dobre określenie) przeniesienie droczenia się z komendy do fancy restauracji, w której nie było stać jej na wodę. Wmawiała sobie więc zaciekle, że to ona go wykorzystuje naciągając go na drogi posiłek i że to cały czas jest sytuacja zależna od niej.
Nie była momentami i mogła bez zastanowienia wskazać te momenty, choć pewnie zaczęłaby się przy nich rumienić, a Mia Ginsberg nie przywykła do oddawania swojego pola tak łatwo i nie zamierzała pokazać Vinniego, że trafił na rozdygotaną i wstydliwą nastolatkę, gdzie miał wrażenie, że rozmawia z dziewczyną ze snu z American Beauty. Zły adres, tamta była już tylko plamą na chodniku, a on musiał męczyć się z dwudziestolatką z zakładu pogrzebowego, który na dodatek wcale taka głupia nie bywała i musiała teraz przewrócić rozkosznie oczętami.
- Myślisz, że jak uchylacie drzwi od sali przesłuchań to nie słyszę? Jak tam mnie określacie? Ta dziwna od malowania trupów?- posłała mu uśmieszek, bo nie z nią takie numery, że nagle się przejął i robił to wszystko dla jej dobra. Właściwie szkopuł polegał jednak na tym, że dziewczyna za cholerę nie mogła odgadnąć jego intencji, bo wydawało się jej zbyt niemożliwe, by tak po prostu zechciał ją mieć, choć bez jego wzroku na swoim ciele i bez dotyku palców poczuła się nagle nieswojo, niemal jak naga i pożałowała, że nie zabrała bielizny, ale chwilowo nie było jej stać na ten niedorzeczny wydatek i udawanie kogoś, kim nie jest.
A była potwornie spragniona, więc wzięła szklankę z wodą i piła ją łapczywie unikając na chwilę tego spojrzenia, które ją rozpalało tak bardzo, że musiała przyznać, że klimatyzacja w takich miejscach bywa zawodna.
- Myślisz, że celuję tylko w zrzucaniu kogoś z balkonu? Wiesz, że musiałam przyswoić sobie podstawy anatomii, prawda?- ależ jasne, że wiedział, pytał o to jego kolega, było to w karcie, a miał wrażenie, że w tym im śmiesznym biurze onanizują się jej aktami po godzinach. Była ciekawa czy i Vinnie w tym uczestniczy albo jakiego rodzaju zakład właśnie w cuglach wygrywał. - Za to ja nie wiem, skąd ten niedorzeczny pomysł, by jeść kolację z podejrzaną. To rodzaj jakiegoś fetyszu czy tak bardzo lubisz zabierać robotę do domu?- nie musiała tego dodawać, mogła nadal sprawiać wrażenie kompletnie obojętnej i zblazowanej. Wyszłoby na jej, gdyby tak bardzo się postarała, ale było za późno i musiała teraz oczekiwać na jego odpowiedź, choć gdyby wprost zaproponował jej podróż do jego włości zdecydowanie by odmówiła.
Nie, nie bała się diabła w osobie Crane’a.
Bała się siebie w jego obecności.
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Chłopcy. Aż uśmiechnął się sam do siebie pod nosem, kiedy z tą delikatną nutą zgryźliwości poprawiała w swojej wypowiedzi mężczyzn na chłopców. Dobre sobie. Chłopcem przestał być przecież już dawno temu, nie miał wtedy jeszcze dwudziestki a ona... Nie, nie zamierzał teraz sięgać wspomnieniami aż tak daleko, zresztą nie byłby nawet w stanie skupić się na konkretach, przecież obiecywał całemu światu (ciii, bo przecież głównie sobie), że będzie porządny, i że będzie zachowywał się jak dojrzały człowiek. Czy zatem wyciąganie swojej inicjacji seksualnej - nawet w myślach! - przed dziewczyną, którą w jej trakcie mógł spłodzić, mogło aspirować do tego miana? Z pewnością nie, ale właśnie gdzieś pod skórą poczuł jakieś dziwnie niedorzeczne uczucie i koniecznie musiał to przepić. Na razie wodą.
- Zaczynam startować w jakimś konkursie? - wolał się upewnić. Vinnie niespecjalnie lubił rywalizację, zwykle włączała w nim niezdrowe, co by nie powiedzieć dosadniej mordercze instynkty, zwykle więc prześlizgiwał się wobec wszystkich podobnych temu wyzwań bokiem. Ale jeśli teraz miałby stanąć w szranki, to czemu i nie? Powinno być coś wysoce krzepiącego w walce o serce damy. - Czy mówisz mi to tylko dlatego, by sprawdzić czy będę zazdrosny? - wbił w nią znowu jedno z t y c h spojrzeń, do których pewnie w jakiś sposób zdążył ją już przyzwyczaić, a które przez ledwo chwilę straciły na mocy, bo Vinniemu przypomniało się jak to wielce porządnym obywatelem miał być. Dobre sobie. I zawiesił na niej to spojrzenie na dłużej - z jednej strony obserwowanie tej pozornie niewinnej istoty dawało mu wyjątkowo dużo frajdy (wystarczyło w końcu by uniosła swoją szklankę z wodą, by wiedział że wszystko działa), z drugiej był przecież jedynie dosyć płytko zaprogramowanym samcem, objawem chorobowym byłoby zatem, gdyby nie chciał się przyglądać tak ślicznej dziewczynie.
Zaśmiał się jednak, kiedy wytknęła im brak grzeczności w sprawie komentarzy dotyczących własnej osoby.
- Moja panno, nie wiesz że to niegrzecznie tak podsłuchiwać? - zapytał zaczepnie, po czym jakby w momencie spoważniał, co w dosyć oczywisty i zauważalny sposób wyrysowało się na jego twarzy. Wiele rzeczy można było Vinniemu zarzucić, ale nie to że w swojej robocie nie był profesjonalny. W przeciwieństwie do większości podwładnych przynajmniej nie udawał, że gra w jakimś amerykańskim serialu. Albo innym gniocie w typie Szklanej pułapki.
Yippee ki-yay, motherfucker.
- Panno Ginsberg - wystosował w końcu z całą tą swoją powagą i pewnym rodzajem wrodzonego (lub nabytego przez pracę w tym kieracie) chłodu, ale szybko doprowadził się do lasu i w ramach przeprosin obdarzył ją uśmiechem. Tak zaczepnym, że dziewczyna mogła zwątpić co do jego dobrych intencji, o ile jeszcze tego nie zrobiła. - Zakładasz, jak wiele rzeczy myślę. A co, jeśli ja pewne po prostu wiem? - powoli, niespiesznie przesuwał swoje spojrzenie niżej. Z jej oczu, w które ledwo chwilę temu wpatrywał się zdecydowanie zbyt długo i mocno, przez lekko zaróżowione policzki, linię szczęki, idealnie zarysowaną szyję, dekolt i niżej, na materiał tej cieniutkiej koszulki, na którą się dziś zdecydowała i pod którą właśnie delikatnie zaznaczały się twardniejące sutki. Cwaniara, młodziutka, niby nie zostawiała w ten sposób zbyt wielkiego pola wyobraźni, ale sprawiała też, że zupełnie nie był w stanie przestać o niej myśleć.
- Chciałem zjeść kolację ze śliczną dziewczyną, zaprosiłem ją i zgodziła się, nie rozumiem czemu cały czas doszukujesz się tam drugiego dnia - zaczął tłumaczyć, kiedy kelnerka zaczęła rozstawiać przed nimi ich zamówienie. Na moment więc urwał, pozwalając kobiecie pracować, i dopiero kiedy zniknęła na długo w kuchni dodał: - Tym bardziej, że nigdzie jeszcze nie padło, że jesteś tą podejrzaną, nie mogłabyś więc być dla mnie w tym aspekcie pociągająca - zaśmiał się lekko, próbując zatuszować chyba w ten sposób fakt, że nie dość że przyznał jej właśnie, że to całe przesłuchanie było o kant dupy potłuc, to jeszcze że cholernie go pociągała. Chyba była wystarczająco dużą dziewczynką, by nie musiał jej tłumaczyć w jakich aspektach?
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Tak właściwie na pewno było coś niezdrowego w fakcie, że stawia w jednym rządku mężczyzn, którzy już spokojnie mogliby być w wieku jej ojca i każe im kruszyć o siebie kopie. Metaforycznie, bo rzecz jasna, żaden nie był na tyle dzielny, by sięgać po aktualną broń i zadawać cios przeciwnikowi. Nie miałaby nic przeciwko- zapewne kupiłaby ulubiony popcorn maślany i obserwowałaby z bezpiecznej odległości walkę samców alfa. Co ona bidulka mogła poradzić na to, że bardziej do gustu przypadł jej okrutny świat zwierząt, gdzie te stroszyły ogony, by pokazać przeciwnikowi, gdzie ich miejsce.
A ludzie?
Ewentualnie jakiś jegomość nie posunie do ghostingu, gdy zaczną wreszcie ze sobą sypiać. Chyba nie powinien jej mieć za złe, że marzyła o czymś bardziej epickim niż samo zajęcie się kobietą na skutek nudy i zabicia wolnego czasu.
- Gdybym chciała, byś był zazdrosny to znaczyłoby to, że mi na tobie zależy. Nie zakochuję się w policjantach, sorry. Nie słyszałeś, że preferuję bardziej zimne ciała?- zażartowała, wydawało się, że gdy zaczyna opuszczać jej ciało panika i ten całkiem niesamowity dreszcz podniecenia, staje się znowu całkiem miłą i uśmiechniętą panienką.
Taką, którą każdy przedstawiłby swoim rodzicom, o ile rzecz jasna, nie zaczęliby wypytywać, gdzie pracuje i jak się poznali. Oraz czy na taśmie produkcyjnej nie mieli starszej, bo ta ledwo stała się legalna.
Potencjalne problemy tej relacji piętrzyły się jak jedna wielka autostrada, pełna czerwonych flag, które mijali z taką prędkością, że niewiele z nich dostrzegała. Może za często wpatrywała się w jego usta i próbowała dociec, skąd to wszystko się brało.
T o, czyli zainteresowanie, którym na pewno nie obdarzała jego kolegów z wydziału.
- Nieładnie- zgodziła się z nim. - Ale najwyraźniej wy, chłopcy musicie w ten sposób sobie wynagrodzić to, że wolę trupy od was- nieco szarżowała, ale nie zamierzała dać się zbić z pantałyku. Nie człowiekowi, który przecież sam wychował się w tym stadzie, ba, teraz awansował tam do roli dowódcy i mogła założyć się w ciemno, że gdyby chodziło o kogoś mniej ładnego to dworowałby z tej osoby w najlepsze.
Może dlatego próbowała wygryźć go dość zachłannie z tej pewności, w którą wpadał sugerując, że w tym wszystkim chodzi jedynie o kolację. Jej może tak, bo śmietniki nie karmiły za dobrze i takie wspólne posiłki z mężczyznami były jej źródłem pożywienia, ale on liczył na jakiś niebanalny deser bądź formę podziękowania na kolanach. Nie sądziła, że byłby taki szczodry, by fundować dwudziestolatce coś takiego.
- Dobrze, Vinnie- zdecydowała jednak udawać, że całkiem, całkiem mu wierzy i to wcale nie jest tak, że jego gadka została już lekko wyświechtana przez kolejnych adoratorów. - Skoro na moment nie jesteś psem, a zwykłym mężczyzną to powiedz mi coś o sobie. Tyle nie pokroju tych wszystkich kółeczek, gdzie opowiadasz, że lubisz niebieski, gotować, a czasami też dziergasz. Potrzebuję mięsa i to takiego, bym w razie czego mogła cię nim szantażować, gdy już znudzi mi się ganianie z tobą na kolacyjki- uśmiechnęła się delikatnie starając się bardzo wyjść na przekonującą i zainteresowaną jego słowami, a nie tym, że jego spojrzenie zbyt często rezonowało w stronę jej szczupłych obojczyków i sprawiało, że robiło jej się niespodziewanie gorąco.
- I w jakim aspekcie jestem dla ciebie pociągająca?- a jednak musiała zapytać, choć gryzła się w język niespodziewanie i spuszczała wzrok jak niewinna pensjonarka, by potem podnieść go i odważnie osadzić w okolicy jego twarzy. W końcu on też kiedyś będzie martwy i będzie tylko kolejnym ciałem do obróbki.
Ta myśl jak nic innego pocieszyła Mię Ginsberg i dodała jej pola do odwagi.
ODPOWIEDZ