dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
010.
{outfit}
Judith co tydzień odwiedzała swojego dziadka w domu starców. Czasem towarzyszyła jej siostra, czasem rodzice, a czasem była tam sama. Wszyscy o dziadka się troszczyli i każdy starał sie regularnie u niego bywać, nawet jeżeli mężczyzna już nie za bardzo kojarzył kto jest kim. To, że mylił ją z jej siostrą bliźniaczką, nie było niczym niezwykłym, ale miewał takie dni, gdzie w ogóle nie wiedział kim ona jest. Patrzył na nią jakby była obcą osobą i musiała mu tłumaczyć, że jest jego wnuczką. To było dość bolesne, ale taka to już była choroba i niestety nic się z tym nie dało zrobić. Wiedziała, że być może dziadka niedługo nie będzie wśród nich więc starła się nie denerwować i spędzać z nim czas, na tyle na ile było to możliwe. Kiedyś zresztą byli ze sobą dość blisko. Dziadek często odbierał ją i jej siostrę ze szkoły, zabierał do sklepu, gdzie wybierały sobie tyle słodyczy ile zmieściło im się w kieszeniach i odprowadzał je do domu, gdzie miały oczywiście nie mówić rodzicom, o tym, że dostały cukierki i inne rzeczy. Mieli ze sobą sztamę. Dziadek całkiem nieźle bawił się na jej weselu, a przy rozwodzie chciał jej już byłego męża, zastrzelić z dubeltówki. Porządny człowiek, który teraz niewiele już pamiętał. Czasem wydawało mu się, że Judith nie może być jego wnuczką, bo przecież jego małe bliźniaczki chodziły dopiero do przedszkola.
Dzisiaj właśnie przypadał dzień wizyty i blondynka spędziła z dziadkiem dwie godziny starając się z nim względnie normalnie rozmawiać. Przyniosła mu owoce i trochę słodyczy, żeby też coś z tego życia jeszcze miał. O dziwo dzisiaj miał jakiś dobry dzień i wiedział, że to wnuczka przyszła do niego w odwiedziny. Opowiedział jej jak się czuję i, że ostatnio towarzystwa dotrzymywała mu taka fajna animatorka. Mówił o tej dziewczynie dość sporo, więc musiał ją polubić. Mansley cieszyła się, że jest w stanie z nią tak sporo rozmawiać, nawet jeżeli w większości mówił o tej dziewczynie. Po skończonych odwiedzinach Judith postanowiła podpytać personelu o tą całą Gaie Zimmerman, okazało się, że akurat dzisiaj ma zmianę i jakaś pielęgniarka powiedziała jej, gdzie może Gaie znaleźć. Była ciekawa co to za jedna! Poszła więc we wskazane miejsce i podeszła do kobiety, która ubrana była w medyczny strój, ale jednak nieco różniący się od tych, które nosiły pielęgniarki. Stad wiedziała, że to pewnie ta cała Gaia. - Dzień dobry - zaczęła posyłając dziewczynie uśmiech - Pani Zimmerman? Dobrze trafiłam? - Zapytała, bo wolała się jednak upewnić. Na pierwszy rzut oka Judith mogła stwierdzić, że Gaia jest chyba najmłodszą z całego personelu, który do tej pory poznała, albo po prostu bardzo dobrze się trzyma. Była piękną kobietą i nie umknęło to uwadze blondynki.

gaia zimmerman
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
027.
Sne is a crime I would gladly commit.
{outfit}
Gaia jak to typowa Gaia siedziała sobie w pracy i wykonywała tą pracę z szerokim uśmiechem na ustach. Bawiła się wybornie. Starsi ludzie byli jej ulubionymi ludźmi. Nawet jak od czasu do czasu musiała słyszeć obleśne teksty od panów, którzy zapominali o tym gdzie są, kim są i kim jest ona. Naturalnie przyjmowała każde oferty małżeńskie jakie dostawała, a dostawała je bardzo często. Rzadziej niż te, które wiązały się tylko i wyłącznie z seksem, ale o tych związanych z cielesnością wolała nie myśleć. Wiedziała, że przez tych ludzi przemawiała choroba, a nie ich rzeczywiste osobowości. A przynajmniej taką miała nadzieję i tak ich traktowała. Nie faworyzowała nikogo i nie miała preferencji odnośnie tego z kim musiała pracować. Lubiła dziadków tych w stu procentach kumatych, ale porzuconych przez rodziny oraz tych, którzy zostali porzuceni (albo oddani) ze względu na postępującą chorobę. Rozumiała to. Nie każdy miał mentalne siły, czy nawet czas i pieniądze, żeby przez cały czas zajmować się chorą osobą, która tej uwagi wymagała.
Teraz jednak była troszkę na przerwie i rozmawiała sobie z jakąś koleżanką, która była pielęgniarką czy kimś tam. Gaia ogólnie leciała na pielęgniarki, uważała, że to w chuj seksowny zawód, więc nic dziwnego, że tą notorycznie podrywała, albo próbowała jej zaimponować. Tak jak na przykład teraz stała i żonglowała mandarynkami starając się pokazać koleżance jaka to ona w ogóle jest zdolna i sprawna i że ma zajebisty refleks. Nie wypadało jej się rozbierać i chwalić ciałem wprost, więc mogła to zrobić tylko w ten sposób. No trudno. Koleżanka niestety musiała sobie iść. Trochę się rumieniła, więc Gaia zakładała, że to jej zasługa. Gdy ta odchodziła to Gaia obczaiła sobie jej tyłek, a później jej wzrok przeszedł na twarz blondynki, która właśnie się przywitała.
- Rzeczywiście dzień dobry. – Przywitała się i również posłała jej uśmiech. Odłożyła cztery mandarynki, którymi żonglowała, ale jedną sobie zostawiła i zaczęła ją obierać. Jakby nie patrzeć to był jej dzisiejszy obiad, bo nic innego jej współlokatorka nie ugotowała. Przykre. – Tak. Dobrze pani trafiła. – Zestresowała się, że zaraz dostanie za coś jakieś zjebki. – Coś się stało, pani Mansley? – Oczywiście, że Gaia ją znała, bo jednak jej wizyty były regularne. Poza tym co tydzień, robiła zakłady sama ze sobą czy pojawią się tego dnia obie hot siostry czy tylko jedna. Taka była
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
- Smacznego - powiedziała do kobiety, gdy ta zaczęła sobie obierać mandarynkę. Teraz to sama trochę zgłodniała, ale głupi byłoby jej się wrócić do dziadka i zabrać mu coś, co mu przyniosła. Nie była popierdolona. - To cieszę się, ze trafiłam za pierwszym razem. To byłoby dziwne, jakbym chodziła i każdą kobietę o to pytała - aczkolwiek byłoby to do zrobienia. To cud, że na odpowiednią osobę trafiła za pierwszym razem... a może po prostu przeznaczenie. Ja nie wiem, ty nie wiesz, nikt nie wie. Judith teraz mogła się jej chwile przyjrzeć i zaczęła sie zastanawiać czy to możliwe, że ktoś tak młody ma tak dobre podejście do starszych, chorych osób, że aż dziadek to zapamiętał i chciał się tym podzielić. A może chodziło o coś innego? Może była ładna i nawet na starszych mężczyznach z demencją robiło to wrażenie. Jako kobieta wolała sądzić, że to zdecydowanie chodziło o jej umiejętności i charakter, ale patrząc na to tak po prostu, jako osoba, to wcale by sie nie zdziwiła, gdyby to jej uroda tak zapadła staruszkom w pamięć. - Skąd Pani wie kim jestem? - Zapytała trochę zszokowana, bo pewnie wiele krewnych odwiedzało tu swoich bliskich. Nie była jedyną blondynką, która to robiła. Zawsze myślała, że przemyka tak szybko, że nikt jej nie zauważa. - Nie, nie. Wszystko w porządku. Mój dziadek opowiadał mi dzisiaj jak się nim pani zajmowała i był zadowolony z pani towarzystwa. Zazwyczaj nie jest aż tak rozmowny, a przynajmniej nie mówi aż tak składnie, więc musiała pani na nim zrobić spore wrażenie. - Brzmiało to chyba głupio, jakby Gaia była jakąś dziewczyną do towarzystwa, ale wiadomo, że nie o to Judith chodziło! - Mogę jedną? - Zapytała zerkając na te mandarynki. Zrobiła jej dziewucha ochotę. - Chciałam Pani podziękować za to, że spędza pani czas z moim dziadkiem. Widzę, ze to mu służy. Chyba bardziej mu Pani odpowiada niż ta poprzednia animatorka. - O tamtej za wiele nie mówił więc musiała być albo bardzo słaba i nieciekawa, albo bardzo brzydka.

gaia zimmerman
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Skinęła głową w podziękowaniu i nadal obierała tą mandarynkę. Robiła to wolno, a skórki wsadzała sobie do kieszeni swojego uniformu. Nie chciała ich trzymać w ręku, żeby jej się ze stresu nie wysypały, a nie chciała też rzucać ich na stolik jak normalnie by to zrobiła. – Przyznaję. To byłoby nieco dziwne, ale też schlebiałoby mi to jak bardzo zależy pani na znalezieniu mojej osoby. – No chyba, że szukałaby jej, żeby ją za coś zjebać. Wtedy to może nadal byłaby trochę pod wrażeniem, ale jednak już nie tak bardzo. W przypadku dostania zjebek wolałaby nigdy nie zostać znaleziona. No i niby się nie spodziewała zjebek, bo pensjonariusze ją uwielbiali, personel też. Nigdy jednak nie wiadomo co strzeli do głowy białej kobiecie.
- O. Przepraszam. – Teraz to ona była zaskoczona pytaniem Judith. – Musimy wiedzieć kto tutaj przychodzi. Kto odwiedza pensjonariuszy. Poza tym przebywam z nimi ciągle. Dużo rozmawiają. Pani dziadek również. – Oczywiście Gaia nie wiedziała na ile wiarygodne są informacje, które dziadek Judith jej przekazuje, więc nie zachowywała się jakby ją znała. Po prostu wiedziała kim jest. Pewnie gdyby była trochę bardziej nienormalna to byłaby psychofanką. Na szczęście Gaia była moją najnormalniejszą postacią. Poza kwestią ubiorów.
- Oh. To miło mi to słyszeć. Mi mówił to samo, ale myślałam, że mówi to każdej. – Zażartowała sobie. Miło było słyszeć, że typek ją lubił tak bardzo, że rodzinie o niej opowiadał. – Powiedział pani o oświadczynach? Co prawda jeszcze ich nie przyjęłam, bo dał mi dwa dni na zastanowienie się. Mam czas do jutra. – Znowu żartowała, bo wiadomo jacy ci dziadkowie są. Pewnie jutro to nawet nie będzie pamiętał, że się jej oświadczył i oświadczy się znowu. Chyba, że to jego taktyka.
- Naturalnie. – Przytaknęła i nie spuszczając wzroku z Judith sięgnęła po mandarynkę i do niej podeszła. Stanęła nawet za blisko, ale czego się nie robi, żeby poczuć zapach kobiety. – Chyba, że woli pani obraną. – Zaproponowała, bo już i tak prawie skończyła to obieranie. A to nie tak, że zajmowała się tu wycieraniem dup. Akurat nie była od gównianej roboty.
- Naprawdę nie ma za co dziękować. – Schlebiało jej to oczywiście jak była chwalona. I to jeszcze tak, że ktoś osobiście do niej przyszedł a nie, że przekazywał pochwały przełożonej. – Pani dziadek jest fantastycznym człowiekiem. Ostatnio nawet nieco mu się poprawiło. – Wiedziała, że był to chwilowy stan, ale uznała, że warto o tym powiedzieć Judith. – Ma pani ochotę na kawę? Dobrą. Z ekspresu. – Wskazała ekspres, który sama kupiła dla obsługi tego domu spokojnej starości, żeby nie musieli pić lury z automatu.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
Zaśmiała się pod nosem. - Taką jestem oddaną wnuczką - zrobiłaby tak wiele żeby znaleźć osobę odpowiedzialną za dobre samopoczucie jej dziadka. Kochała staruszka więc nie ma się też co tak bardzo dziwić. Zależało jej na tym, by dowiedzieć się więcej o tej tajemniczej animatorce, może to już takie zboczenie zawodowe. Ciekawość była też pierwszym stopniem do piekła, więc już wiadomo, że spotkamy sie tam z Judith.
- Ohh no tak - kiwnęła głową, bo to miało sens. - Myślałam, że jestem jak Sue Storm, taką niewidzialną kobietą i nikt tu za bardzo nie zwraca na odwiedzających uwagi... oprócz pielęgniarek oczywiście. - Bo z nimi to najwięcej rozmawiała więc one pewnie ją kojarzyły, sądziła że dla innych była niezauważalna. Z drugiej strony, czasem bywała tu z siostrą, a już dwie takie same kobiety dość łatwo zauważyć i mogły przykuć uwagę.
- Zazwyczaj nie za bardzo ogarnia co się dzieje, ale dzisiaj miał dziwnie dużo do powiedzenia, w większości o Pani - lubiła przekazywać ludziom dobre nowiny, a to chyba była jedna z nich co nie? Nie krzyczała na nią, ani nie dawała jej żadnych zjebek, wręcz przeciwnie. Trochę mina jej zrzedła, gdy usłyszała jej kolejne słowa. - Proszę niech pani powie, że to żart - bo wiedziała, że to mógł być obrzydliwy żart starszego pana, ale nie powinien nigdy paść. Nie daj boże taka Gaia wzięłaby to na serio i dopiero byłby problem! Gdyby nie fakt, ze była bardzo blada, to pewnie by jeszcze zbladła.
- Możemy się podzielić po połowie - bo wiadomo, że zawsze lepiej jeść już mieć obraną mandarynkę. Szczególnie jeżeli oferują ją ładna dziewczyna. Wzięła ten obrany owoc i przedzieliła go na pół, jedną połówkę oddała dla siebie, a z kolejnej oderwała fragment i wsadziła go sobie do ust.
- Oczywiście, że jest. To wiele dla nas znaczy, że ktoś z nim tu spędza czas, bo niestety my nie możemy tego robić każdego dnia - chociaż oczywiście wszyscy, by chcieli, ale każdy siedział w pracy przez wiele godzin, a taka Judith jeszcze musiała wyremontować dom. Brakowało jej godzin w dobie. - Właśnie zauważyłam, że jest jakiś żywszy, jeszcze chwila i będzie sobie żartował - rzuciła starając się zabrzmieć lekko, ale wiele, by oddała żeby dziadek rzeczywiście był w stanie żartować. Wiedziała, że powinna już wracać do domu. Miała mnóstwo pracy, ale postanowiła zostać jeszcze chwilkę. - W sumie dlaczego nie, chętnie się napije. Może mi pani przy okazji opowie trochę o tym co porabiacie z dziadkiem. - Była ciekawa! Grają w bingo? Palą blanty? Nie wiedziała czym się zajmują współcześni staruszkowie z koleżankami.

gaia zimmerman
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- To miłe. Niewielu z naszych pensjonariuszy ma oddane rodziny. – Większość była tutaj podrzucana jak już nie wiedzieli co z nimi zrobić. Nikt ich nie odwiedzał, albo odwiedziny ograniczały się do spotkań raz na rok, albo jeszcze rzadziej. Nic więc dziwnego, że sporo z tych ludzi cierpiało na depresję, albo szukało rodzin wśród pracowników. Gaia nie miała nic przeciwko temu, żeby udawać przed nimi wnuczkę, albo żonę sprzed pięćdziesięciu lat.
- Niestety nie. Musimy pilnować wszystkich. Dla dobra pacjentów. – Wyjasniła i miała też nadzieję, że Judith nie pomyśli sobie, że obserwują tylko ją. Po prostu muszą wiedzieć kogo wpuszczają do środka, bo co jak ktoś kogoś zabije, albo okradnie? Gaia niestety nie wiedziała kim jest Sue Storm. Założyła, że może jakąś pogodynką czy coś.
- To jeden z jego lepszych dni. – Przyznała, a jak Judith ją poinformowała, że gadał głównie o niej to nawet się zaśmiała. – Na to już nie wiem co odpowiedzieć. Jestem czarującą osobą. – Dodała niby żartem, ale wiedziała, że jest czarującą osobą. Była nawet czymś więcej niż czarującą, ale w pracy musiała zachować skromność. – Chciałabym żartować. – Wyszczerzyła się. – Ale spokojnie. Myślę, że odrzucę propozycję. Jest dla mnie zdecydowanie za młody. – Znowu zażartowała. Chociaż nie wiedziała czy nie palnęła czegoś na swoją niekorzyść. Najwyżej pani Mansley uzna, że Gaia pracuje w domu spokojnej starości, żeby wyrywać staruszków. Typowe.
Przyjęła propozycję i obserwując jak Judith rozdziela mandarynkę pomyślała o tym, że już wie co Bruno miał na myśli mówiąc o tym, że spotyka się z dojrzałą kobietą. Teraz to widziała. Dojrzałe kobiety miały w sobie coś ultra pociągającego. Nawet jak robiły coś tak głupiego i prostego jak rozdzielanie mandarynki. Odebrała swoją połówkę owocu i też oderwała cząstkę, żeby jej skosztować.
- Nikt nie ma do państwa pretensji. I tak są państwo jedną z nielicznych rodzin, które pojawiają się często i regularnie. – No łatwo można było zauważyć dwie takie same kobiety, czasami każdą z osobna, a także parę, która musiała być rodzicami bliźniaczek. Nic nie umykało personelowi. – To prawda. – Posłała jej smutny uśmiech. – Niestety ten stan się długo nie utrzyma. – Wolała jej nie robić nadziei, że dziadek już taki zostanie czy coś. Poza tym wiedziała, że jedna z nich jest lekarzem czy tam chirurgiem, bo często wdawała się w medyczne dyskusje z personelem. Nie wiedziała tylko czy Judith czy ta druga.
- Hah. Nie wiem czy powinnam mówić. – Gaia rozdawała potajemnie cukierki i rzeczywiście zdarzało jej się palić blanty z pensjonariuszami. Chciała im umilić życie. – Proszę sobie usiąść. – Wskazała na wygodną kanapę, którą pewnie też opłaciła. – Czego się pani napije? Wygląda pani na osobę, która pija czarną kawę, ale coś czuję, że cappuccino byłoby idealne. – Spojrzała w jej kierunku i wyciągnęła jakieś dwa kubki. Sobie zrobiła na początek czarną, a Judith dała chwilę na zastanowienie się.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
- Oj w to nie wątpię - powiedziała, bo a pierwszy rzut oka było widać, że rzeczywiście dziewczyna jest bardzo czarującą osobą. Chyba potrafiła sprawić, że rozmawiało się z nią bardzo swobodnie, a nie każdy miał takie zdolności. Judith miała nadzieję, że je posiada, bo to wiele ułatwiało w takiej pracy jaką miała. Ludzie pewnie łatwiej sie jej zwierzali przez co mogła przeprowadzać lepsze wywiady i pisać ciekawsze artykuły. Jednak była pewna, ze nie należała do tak otwartych osobowości jak ta tutaj kobieta, z którą gawędziła. - To na pewno złamie mu serce - zaśmiała się i pokręciła głową. - Przepraszam za niego, taka propozycja jest skrajnie nie na miejscu. - Wydawało jej się jednak, że Zimmerman nie ma z tym problemu co tylko umacniało przekonanie Judith o tym, że Gaia była odpowiednią osobą w odpowiednim miejscu. Przynosiła odrobinę radości tym starszym osobom, które juz niewiele uśmiechu miały w życiu.
W imieniu Bruna chciałabym tu rzucić małe "a nie mówiłem?", bo pewnie tak, by powiedział, gdyby znał myśli Gai w tym momencie. Pewnie zresztą je znał, bo byli bliźniakami i mieli swoje bliźniacze połączenie. Bruno już pewnie wiedział, że jego siostra poznała właśnie dojrzałą kobietę. Czuł to w kościach.
- To dobrze, ale czasem nam sie wydaje, że i tak jesteśmy tu za rzadko. Staramy się z siostrą wymieniać, bo dziadek i tak nas zazwyczaj nie poznaje, więc równie dobrze możemy robić za dwie na raz - demencja była bardzo smutną chorobą i Judith wiedziała, że jeżeli ją kiedyś czeka taki los, to wolałaby chyba po prostu umrzeć. No, bo co to za radość z życia jeżeli nie wiesz co się z Toba dzieje? Nie ma nic przyjemnego w czymś takim, gdy zapominasz kim jesteś. Nie żeby w jej życiu obecnie było wiele przyjemności, chociaż pojawiło się już małe światełko w tunelu odkąd remont jej domu sie już rozpoczął. - Zdajemy sobie z tego sprawę. Wiem, ze juz raczej będzie tylko gorzej - westchnęła, no bo nie ma się co oszukiwać. Dziadek nagle nie wyzdrowieje.
- Może mi pani zdradzić swoje tajne sztuczki. Obiecuje, że nikomu nie powiem - rzuciła posyłając jej uśmiech i poszła za nią, a później usiadła sobie na wskazanej przez nią kanapie. - We Włoszech, by nas zabili za picie cappuccino o tej porze - stwierdziła przyglądając jej się - ale całe szczęście mam duszę buntowniczki, wiec cappuccino będzie idealne - nie była wybitnie buntownicza niestety, bardzo by chciała, bo może wtedy nie dawałaby sobie ludziom wejść na głowę. - Długo tu pani pracuje? - Zapytała, gdy Gaia już jej kawę podała i mogła sobie na spokojnie wypić łyk i ocenić smak. - Hmmm rzeczywiście dobra, to musi być całkiem niezły ekspres - ona w domu miała tylko ekspres przelewowy i kawę robioną w tego typu maszynie lubiła najbardziej.

gaia zimmerman
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Zdaje sobie z tego sprawę. – Nawet posłała jej smutne spojrzenie, żeby Judith wiedziała, że to nie tak, że Gaia kocha łamać serca. – Niestety nie mogę mieć ulubieńców. – Rozłożyła bezradnie ramiona. Pewnie mogła mieć ulubieńców. Gorzej by było jakby rzeczywiście z jakimś się hajtnęła i później się zajmowała tylko nim. Wtedy to mogłaby stracić pracę, a na razie tej pracy tracić nie chciała. – Nie ma za co. Serio. Takie propozycje są tutaj na porządku dziennym. I to też nie tak, że jestem jedyną, która je otrzymuje. – A przynajmniej miała taką nadzieję. Ona sama chętnie by się hajtnęła z kilkoma typiarami pracującymi tutaj. A ostatnio takie śluby były modne to co jej tam szkodziło. Może wtedy Zoey by zwróciła na nią uwagę. Wątpiła, ale trudno. Warto było spróbować.
- Jakby byli państwo za często to pewnie personel byłby zirytowany waszymi wizytami. – Nie Gaia, bo ona jednak tak bezpośrednio nie pracuje z pacjentami. W sensie pracuje z nimi, ale zapewnia im bardziej rozrywki i to raczej grupowe sprawy. Jasne, zdarzają jej się jakieś indywidualne kwestie jak na przykład z dziadkiem Judith, ale nie była to szeroko stosowana praktyka. – To ogólnie jest dosyć ciężki temat. Nie ma ustalonego tego ile kto powinien wpadać. Także nie wiem czy jest coś co mogłabym pani więcej powiedzieć. – Nie chciała jej tyrać, ani rzucać jakimiś tekstami „pozwolcie wykonywać nam naszą pracę”, bo tak jak mówie, Gai nikt nie przeszkadzał. Ona robiła swoje i się nikogo nie czepiała.
- Najważniejsze, przynajmniej w mojej opinii, to mieć dużo cierpliwości i wyrozumiałości. Trzeba umieć słuchać po raz setny tą samą historię. Trzeba pamiętać, że nie są tymi ludźmi, którymi byli kiedyś. I że winą za wszystko należy obarczać chorobę. Nie ich czy samych siebie. Ale przede wszystkim ta cierpliwość. Pozwolić im mówić, wysłuchać ich. To bardzo niewiele, a właśnie tego najbardziej potrzebują. – Gaia to niektóre historie znała tak dobrze, że czasami to się zastanawiała czy zna je, bo w nich uczestniczyła czy dlatego, że po prostu tyle razy je słyszała. Mimo wszystko swoją robotę wykonywała z uśmiechem. Swoich dziadków miała daleko, więc wszystkich tutaj traktowała jak swoją rodzinę.
- Nie mordują Polaków jedzących pizzę z ketchupem to i my damy sobie radę. – Pewnie Luna zdradziła jej jakąś randomową ciekawostkę o Polakach jak się uczyła rzeczy dla Joela. Zrobiła Judith tą kapuczinę i jej nawet ładnie podała. Usiadła sobie też na tej kanapie, ale w bezpiecznej odległości, bo jednak nie była bohaterką Grey’s Anatomy i nie wypadało siadać na kimś w pokoju, do którego może wejść każdy.
- Już w sumie ponad rok. – Tak szybko zleciał jej ostatni rok, że nawet nie ogarnęła. Masakra. – Najlepszy. Prosto z Włoch! – Pewnie przywiozła go ta ta sama typiara co robiła jej makijaż na ślub Poppy.
- Przepraszam, ale nie wiem za bardzo co mówić, albo robić. Nie rozmawiałam nigdy z rodziną pacjentów. Tak prywatnie. – Nie chciała przekroczyć jakiejś niedozwolonej granicy, która groziłaby jej utratą pracy.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
- A tam nie możesz – machnęła ręką – pewnie jakiś masz – bo wszędzie było tak, że kogoś się lubiło bardziej, kogoś mniej, a niektórych wcale. To było normalne i występowało w każdej pracy. – Być może, ale i tak nie powinnyście słuchac takich rzeczy – zakładała, że w większości to kobiety dostają takie propozycje. – Czy zdażyło się pani usłyszeć coś bardziej obrzydliwego niż oferta zaręczyn? – Zapytała, bo to było dość ciekawe i chyba włączył się jej dziennikarski instynkt, który poszukiwał nowych tematów na artykułu. Molestowanie słowne pielęgniarek i opiekunek w domach spokojnej starości. Taki temat mógłby się czytać, ale jednocześnie był bardzo smutny, bo w większości Ci ludzie nad sobą nie umieli zapanować. Tak jak jej dziadek. Starość była przerażająca.
- Nie ma więc złotego środka w tej sytuacji – usmiechnęła się ponuro, ale może tak to już musiało być. Odwiedzali dziadka tak często jak mogli i to chyba musiało wystarczyć. Dbali o niego i starali się zapewnić mu dobra opiekę. Dlatego jej rodzice postanowili go umieścić w ośrodku, bo wiedzieli, że sami nie będa w stanie się nim zając tak jak zrobią to profesjonaliści. Dla niego to chyba też nie robiło większej różnicy, bo i tak nie zawsze ich poznawał.
- Myślę, że obca osoba ma trochę łatwiej pracując z kimś takim. Wiedząc jakim człowiekiem był mój dziadek czasem ciężko jest się przestawić na to, że teraz już go tam nie ma. Patrzę na niego i widzę swojego typowego dziadka, a jednak to już nie jest on. To jest smutne i frustrujące. Człowiek irutuje się bardziej na swoją własną naiwność, bo ciągle się łudzi, że tym razem będzie lepiej, tym razem mnie pozna, a gdy wychodzi, że jednak nie ma to odzwierciedlenia w rzeczywistości to zaczynają budzić się emocje. – Był to dla niej dość trudny temat, ale być może akurat Gaia pracując tutaj była w stanie ją zrozumieć lepiej niż ktoś z jej otoczenia. No może poza rodziną, bo oni mogli mieć podobne odczucia.
Zaśmiała się słysząc jej dowcip. Nie wiedziała praktycznie nic o polakach, oprócz tego, że brali udział w II wojnie światowej. Nie interesowała ją nigdy historia ani kultura europy wschodniej, czy tam Rosji, chociaż Judith była jednak na tyle wykształcona, że pewnie wiedziała, że Polska nie jest częścią Rosji. – I jak się tu pani podoba? To pewnie ciężka i odpowiedzialna praca. – Można się zmęczyć nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Codzienne patrzenie na chorych ludzi. – Z Włoch? To dobrze tutaj o Was dba kierownictwo. U mnie w pracy ostatnio ekspres się zepsuł i do tej pory nie naprawili. – Pokręciła głową, bo taka to własnie była beznadziejna redakacja. Trzeba było kupowac kawę w pobliskiej kawiarni.
Uśmiechnęła się szeroko słysząc jej słowa, zrobiło jej się nagle dość dziwnie, ale starała się to ukryć. – Mam nadzieję, że Pani jakoś nie osaczyłam. – No, bo jednak szukała ją, trochę z zaskoczenia do niej podeszła i może Gaia czuła się zobligowana do tego, żeby z nią teraz rozmawiać i robić jej kawę. – To może zacznijmy od tego, że jestem Judith – powiedziała i wyciągnęła rękę w stronę dziewczyny. – Teraz będziemy już znajomymi – dodała z nadzieją, że to jakoś pomoże.

gaia zimmerman
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Mam. – Przyznała z uśmiechem, który z każdą chwilą się poszerzał. – Ale oczywiście nie mogę mieć. A przynajmniej nie wypada mi mieć! – Jej dziadek był właśnie jednym z ulubionych pacjentów. Nie chciała jednak za bardzo tego przyznać, bo nie chciała, żeby Judith sobie pomyślała, że Gaia mówi to specjalnie, bo teraz ze sobą rozmawiają. – No prawda. Nie powinnyśmy. Ale mimo wszystko, to choroba. – Wiedziała, że cokolwiek się działo z tymi ludźmi to nie zawsze byli w pełni świadomi tego co mówią. Nie miała do nich pretensji. Za to panowie, którzy na ulicy, albo w klubie kazali się kobietom uśmiechać? Ich spierdolenie nie było chorobą. – Oczywiście, że tak. – Parsknęła rozbawiona, bo naturalnie uznała, że to pytanie to jakiś żarcik kosmonaucik. – Ale, żeby nie było. Nie od pani dziadka. – Od niego też, ale nie będzie tej kobiecie psuć wizji o dziadku, którego musiała kochać. Gdyby go nie kochała to by go nawet nie odwiedzała, a jednak bywali tutaj regularnie.
- Tak. Doskonale rozumiem tą frustrację. Jak byłam dzieckiem to mój dziadek też zaczął chorować. Pamiętam jak go odwiedzaliśmy i ja diametralnie stawał się osobą, której nie znaliśmy. Na szczęście, jakkolwiek to brzmi, zmarł dosyć szybko, więc złe wspomnienia nie zdążyły zastąpić tych dobrych. – Swoją wypowiedź zakończyła uśmiechem, żeby nie było, że sprzedaje tutaj jakieś smutne historie. W sumie ta była smutna, ale jednocześnie można było w niej znaleźć nieco pozytywnych nut. – Pani dziadek dużo mówi o pani i pani siostrze. Jak was nie ma. Kojarzy też, że go odwiedzacie i was wyczekuje. – Tutaj nie kłamała, żeby pocieszyć Judith. Mówiła szczerze.
- Nie dla mnie. – No ona to miała akurat lajcik. Dosłownie przychodziła tutaj, żeby się bawić ze staruszkami i spędzać z nimi czas. – Ja jestem tylko animatorką. Bawię się z nimi, siedzę, organizuje im wieczory, albo jakieś zabawy dzienne. – No zależało od tego jaką miała zmianę. Czasami nawet miała nocki, ale to głównie po to, żeby pomóc koleżankom z ich zadaniami. W nocy staruszkowie sobie spali ogłuszeni lekami, lol. – Nie ma na co narzekać. – Odparła rozkładając ramiona. Nie będzie się chwalić, że to ona sponsorowała ten ekspres, bo nie o to chodziło. Nawet niektórzy pracownicy nie wiedzą, że to ona. Wiedzą kim jest i że pracuje tu dla funu, ale jest tak lubiana, że ludziom to nie przeszkadza. A przynajmniej Gaia ma taką nadzieję.
- Nie, nie. – Zaśmiała się. – Po prostu rodziny do nas nie przychodzą z miłymi rzeczami do powiedzenia. Raczej przychodzą robić pretensje o cokolwiek. – Gaia swoimi środkami dała radę nieco podnieść standard tego domu spokojnej starości. Jak tutaj przyszła to to miejsce było ruiną, jedzenie było żałosne, ośrodek ledwo zipiał. Postanowiła jednak trochę zainwestować i wszyscy od razu byli bardziej zadowoleni. Załoga i pensjonariusze na pewno.
Przełożyła sobie kawkę w drugą rękę i uścisnęła dłoń kobiety. – Gaia. – Przedstawiła się chociaż ta już znała jej imię. – Pani jest tym lekarzem czy dziennikarką? – Zapytała zdradzając to, że co nieco o nich wie.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
- Nie wydam pani - zaraz przecież nie poleci i nie będzie opowiadać, że Gaia ma ulubieńców wśród pacjentów i z jednym z nich jest zaręczona. Nie była popierdolona. Jeszcze. Kto wie co sie wydarzy za kilka lat. Może też zacznie zapominać kim jest i skończy jak jej dziadek. Mogła mieć tylko nadzieję, że wtedy pojawi się taka osoba jak Gaia, która będzie z nią przebywać w tych trudnych chwilach. Pokiwała głową, chociaż bardzo im współczuła. Zresztą tym chorym ludziom oczywiście też. - No to trochę ulga, może mój dziadek będzie jednak dżentelmenem do końca - nie wiedziała, że byłą teraz karmiona kłamstwem, które było słodsze niż ta mandarynka, ale przynajmniej uśmiech mógł pojawić się na jej twarzy i trochę sie rozpromieniła. Może rodziny tych chorych ludzi też czasem potrzebowały małego kłamstewka żeby poczuć się lepiej.
- W takim razie rozumie pani jakie to czasem jest smutne - nie każdy miał takie doświadczenia i niektórzy mogli sie krzywić, że ludzie tacy jak Judith mogą czasem sie irytować na swoich bliskich, albo mają problemy z tym, żeby ich odwiedzać. To było trudne. - Mam nadzieję, że mówi dobrze i nie robi nam tu złej reklamy - zażartowała sobie ale naprawdę bylo jej miło, że dziadek jeszcze je kojarzy, nawet jak ich akurat nie było obok.
- Robi im pani dyskoteki? - Zapytała unosząc brew. Była pewna, że wtedy leciałyby tu same dobre hity ze starych lat. - I chcą chętnie uczestniczyć w takich zabawach czy raczej nie do końca? - Może zdarzali sie jacyś oporni, którzy bylo na tyle sprawni, ze nie chcieli z siebie robić wariatów. Judith była pewna, że gdyby jej dziadek ogarniał nieco bardziej, to byłby właśnie jednym z tych sceptyków co siedzą na krześle przy ścianie. Blondynka pewnie miałaby zresztą bardzo podobnie. Siedziałaby w swoim fotelu, dumna i wyprostowana nie chcąc bawić się w jakieś zabawy... wolałaby czytać poezję. Byłaby tą nudną zadufaną staruszką, która pewnie szybko, by umarła.
Pokręciła głową z zażenowaniem. - Nie wiem czemu ludzie to robią, łatwo jest im krytykować cudzą pracę, ale sami nie chcą trzymać swoich bliskich w domach, tylko oddają ich do takich ośrodków. Cóż za hipokryzja. - Wiadomo trzeba było pilnować żeby seniorowi nie działa się krzywda, ale Judith zakładała, że ludzie mają pretensje o pierdoły, a nie o poważne rzeczy. - Mam nadzieję, że będzie pani miała więcej takich przypadków jak ja - może była pierwszą z wielu?
- Ja jestem tą dziennikarką, moja siostra Sadie, ona jest tą mądrą - Judith była tą, która najwyraźniej miała problem z uporządkowaniem swojego życia. Już postanowiłam, że Judith jest trochę zazdrosna o życie Sadie, która ma karierę, spokój i dość przyjemnego narzeczonego. - Dziadek nas bardzo zachęcał żebyśmy obie spróbowały spełnić marzenia i chyba nam się nawet udało. - Westchnęła wzruszając lekko ramionami. Jej się udało trochę mniej, bo jednak przez kilka ostatnich lat utknęła w pisaniu głupich porad. - Przepraszam, że będę taka bezpośrednia, ale Twoje nazwisko mi się kojarzy z taką kompozytorką... to jakaś rodzina? - Zapytała, bo wiedziała, że ta słynna kompozytorka mieszka gdzieś w okolicy. Warto było zapytać.

gaia zimmerman
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- Przykro mi. Ma pani piękne oczy i ciężko mi odmówić, ale muszę. – Przecież jej nie powie, że jak pokaże cycki to jej wszystko wyśpiewa. Gaia taka nie była. Musiała wiedzieć gdzie leży jej lojalność, a w tym momencie ta leżała z pacjentami. Może nie była w takim stanie jak pacjenci, ale właśnie tam była. Poza tym może Judith przez przypadek powiedziałaby swojemu dziadkowi, on powiedziałby innym i rozpętałaby się wojna. Chociaż też nie miała żadnej pewności, że Mansley kojarzyłaby innych pensjonariuszy. – Tego jestem pewna. – Uśmiechnęła się wiedząc, że niestety nie wszyscy umierali tu jako dżentelmeni. W większości przypadków, na sam koniec na nowo łapali to kim byli i rzucali się do dziwnych wyznań i były to często przerażające momenty. Gaia nie lubiła być świadkiem śmierci, ale niestety miała okazję nie raz ją widzieć.
- Rozumiem zbyt dobrze. – Przyznała z wyraźnym smutkiem w głosie. – Absolutnie nie! Same dobre rzeczy. Nie musisz się stresować. – No teraz jak już były koleżaneczkami to Gaia poczuła się swobodniej. Ewidentnie blokadą u niej było nieznanie czyjegoś imienia, lol.
- Zdarza się. Ale to raczej na jakieś specjalne okazje, parę razy w roku. Większość z nich nie jest w stanie za bardzo potańczyć. Co prawda wtedy czerpią radość z tego jak my tańczymy, ale wiadomo… to ma być dla nich, a nie dla nas. – Żeby zaraz Judith sobie nie pomyślała, że Gaia to organizuje tutaj jakieś dyskoteki z narkotykami, na których sama szaleje, a dziadkowie w tym czasie leżą ze łzami w oczach, bo sami nie mogą poczuć tego disco. – Jak byłam tutaj nowa to nikt nie chciał brać udziału w niczym. Musiałam ich do siebie przekonać. I teraz raczej wszyscy są chętni, ale wiadomo, każdy ma tam jakieś swoje humorki. – Oczywiście skradnięcie ich serc z rozrusznikami nie była dla Gai problemem. Szybko ją polubili, ale też nie ma co się dziwić, naprawdę łatwo było ją polubić. Gdyby chciała to bez problemu obrabowałaby bank.
- To jest… nie wiem jak to właściwie nazwać, ale wielu ludzi myśli, że pielęgniarki to służące. – Nie mówiła teraz o sobie, bo jednak nie miała takiej wiedzy medycznej i doświadczenia jak pielęgniarki. Wielu rzeczy nie mogła zrobić, bo nie miała po prostu odpowiednich szkoleń. Nawet rozmowa z rodziną pacjenta niekoniecznie leżała w jej obowiązkach. – Mam nadzieję. – Spotkanie takiej Judith i usłyszenie od niej miłych słów było fantastycznym doświadczeniem.
Prychnęła i machnęła ręką. – Jestem pewna, że do bycia dziennikarką też trzeba być mądrą. – Wiadomo, że lekarze to nadludzie, ale dziennikarstwo też wcale nie było najłatwiejszym kierunkiem. Tam też była wymagana odwaga, bo były tematy, które ciężko było poruszyć. – Wiedziałam, że to mądry człowiek. – Rodzice Gai też zachęcali ją i braci do podążania za marzeniami. Szkoda tylko, że najczęściej tymi marzeniami były marzenia państwa Zimmerman, a nie ich dzieci. Bardzo szkoda.
Uśmiechnęła się, bo oczywiście serce jej się topiło jak ludzie znali jej mamę. Była z niej tak dumna. – Owszem. Monica Zimmerman, to moja mama. – Wypięła się nieco, żeby pokazać dumę. – Jesteś fanką? – Spoko, nie zapyta, żeby Judith wymieniła 3 najlepsze płyty i przynajmniej piętnaście kompozycji.
ODPOWIEDZ