animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
025.


Gaia do całego tego przedsięwzięcia podchodziła z dozą niepewności. Nie wiedziała czy powinna się umawiać na randki z kimkolwiek. A już na pewno nie z kobietami hetero. A Joel ją zapewniał, ze Molly jest hetero i w sumie nie wie czy to dobry pomysł, ale no bardzo polecał Molly. Gaia też za bardzo nie ogarniała tego, że na randki umawia jej typ, którego ona uważa za chłopaka swojej najlepszej przyjaciółki. A jednak nie byli parą, ale ze sobą kręcili. Dlatego Gaia uznawała go za chłopaka Luny. Pewnie to przez to, że kilka razy się całowali. Zaczęła nawet podejrzewać, że może Molly jest dziewczyną Joela, z którą Joel ma dziecko, a którą zdradza z Luną. Jeżeli nie wyjdzie z tego randka, to przynajmniej Gaia zyska przyjaciółkę i dowie się czegoś więcej o Joelu, któremu jednak trochę nie ufała, bo przez niego Luna była zakręcona jak sanki w czerwcu.
Tak czy siak, uznała, że powinna pogodzić się z tym, że może Zoey nie była jej przeznaczeniem i powinna zacząć spotykać się z innymi ludźmi. To, że postanowiła zaufać w tej kwestii Joelowi jest naprawdę posranym znakiem, ale Gaia, jak typowa kobieta, kochała ignorować znaki. Także wzięła od DeWitta numer do Molly i powymieniała z nią smski, pewnie nawet wysłała zdjęcie swojego brzucha, bo nie miała niestety penisa, którym mogłaby odstraszać kobiety, więc mogła tylko zachęcać zdjęciami brzucha. Poza tym chciała, żeby Molly wiedziała z kim się będzie spotykać. Nie zakładała, że Molly powie, że nie przyjdzie, bo Gaia jest brzydka, bo Gaia nieskromnie wierzyła, że jest w typie każdego. A jak nie jest w typie każdego to na luzie mogłaby zostać typem każdego. Wierzyła w swoją moc i w to, że jednak była materiałem na dziewczynę i nawet na żonę. Ale aż tak daleko w przyszłość nie wybiegała. Dwa razy pozwoliła sobie wybiec tak daleko w przyszłość i skończyła dwa razy ze złamanym sercem. Nie było więc sensu w dalszym ryzykowaniu. Tym bardziej, że stawką było jej serce.
Gaia zaproponowała Wildlife Sanctuary jako miejsce na randkę, bo jednak trochę miała nadzieję, że Molly przyjdzie z dzieckiem. Zimmerman musiała obczaić czy dziecko jest podobne do Joela, żeby ewentualnie wykluczyć go jako ojca, albo żeby potwierdzić, że jest ojcem. To był jeden powód. Drugi powód był taki, że Gaia uwielbiała dzieci! Nie mogła się doczekać tego, żeby mieć swoje dzieci, ale jednocześnie nie chciała ich rodzić. Trochę żałowała, że mężczyźni nie mogą rodzić dzieci, ale jednocześnie cieszyła się, że nie mogą tego robić, bo pewnie spierdoliliby to jak zresztą wszystko.
Postanowiła nie pierdolić się w tańcu i odjebała się na tą randkę. Wiedziała, że pierwsze wrażenie jest kluczowe, a ona musiała zaimponować nie tylko Molly, ale też dziecku. Miała tylko nadzieję, że dziecko miało chociaż minimalne pojęcie o modzie i nie nosiło już ciuszków z motywem Frozen. Były inne bajki. Przyjechała pod sanktuarium swoim Jaguarem i nawet zaparkowała na miejscu dla niepełnosprawnych, żeby mieć bliżej do wejścia. Ogarnęła jednak, że to było bardzo brzydkie zachowanie i tym nie zaimponowałaby Molly, więc zaparkowała dwa miejsca dalej. Wysiadła z auta i korzystając z tego, że zaparkowała je w cieniu i blisko wejścia, postanowiła poczekać tutaj. Usiadła sobie na masce i przeglądając Instagrama czekała na Molly. No i też przy okazji zobaczyła powiadomienie od Adams, że ta jest na miejscu. Podniosła wzrok i zobaczyła Molly we własnej osobie.
- Cześć. – Przywitała się i na przywitanie ucałowała policzki Molly i uściskała ją. Dopiero jak się odsunęła to wyciągnęła w jej stronę dłoń, żeby oficjalnie się poznać. – Gaia. – Postanowiła, że nie będzie się przedstawiać imieniem i nazwiskiem, tytułem i numerem jakim byłaby w kolejce do niemieckiego tronu, gdyby Niemcy nadal to praktykowały. Nie była Brunem. Nie musiała się chwalić swoimi korzeniami. – Tak się cieszę, że w końcu mamy okazję się spotkać. – No bo przecież smsowały ze sobą całe dwa dni!!
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
#19


Molly z Joelem znali się od lat, lecz nawet przez sekundę nie było między nimi nic więcej. Nie było o tym mowy - najpierw ich relacja opierała się o byłego już chłopaka kobiety, a przyjaciela Dewitta. Więc jasnym było, że absolutnie nic nie może ich połączyć, bo takich rzeczy nie robi się bliskim i wyglądałoby to jak jakiś tani romans w serialu klasy B. Gdy drogi Adams i jej ówczesnego partnera się rozeszły, to samo stało się z relacją z Joelem.
Dopiero po powrocie Molly do rodzinnego miasteczka, ta dwójka z powrotem nawiązała kontakt. I to taki przyjacielski, nie łączyło ich nic. Dlaczego? Molly nie była wcale zainteresowana żadnym randkowaniem, z wielu różnych powodów. To było jakieś dwa, może trzy miesiące temu, więc absolutnie nie zdążyliby spłodzić małej Sally. W tym temacie Gaia może być spokojna. Niezależnie od tego, dlaczego ją to interesowało (czy sama była zainteresowana mężczyzną, czy faktycznie chodziło o dobre losy jej przyjaciółki), mogła być spokojna. Joel nie miał żony, nie miał zapewne nawet dziecka. Zapewne, bo kto wie, co ten chłopaczyna ukrywał przed ludzkim okiem. Wyglądał na takiego, co mógłby mieć jakieś tajemnice - nigdy specjalnie nie był gadatliwy i nie zwierzał się ze swojego życia. Ani kiedyś, ani teraz.
Za to, co mu wpadło do łba, aby umówić Molly z Gaią, to pewnie tylko on wiedział i idealnie pasowało to teorii, która przed chwilą padła. W stosunku do architektki wnętrz, nie zdradził wiele informacji na temat tego, że właściwie to swatał Molly i Gaię. Nie powiedział, że młodsza z nich szuka dziewczyny, ani nic takiego, a przecież najwyraźniej o tym wiedział. Wiedział także, że jego dawna przyjaciółka raczej nie gra do tej bramki, bo z tego co wiedział, to spotykała się tylko z mężczyznami. No ale może wcale nie chodziło mu o jakiś romans, czy to, aby dziewczyny się ze sobą spotykały? Kto go wie.
Nie widziała jednak żadnego problemu w tym, aby poznać kogoś nowego, nawet jeśli parę lat młodszego od niej. Napisała do Gai niemal od razu, kontynuując wiadomości przez następne dni. Sympatycznie się rozmawiało, więc nie miała absolutnie nic przeciwko spotkaniu. Zapowiedziała, że nie wie, czy uda się jej znaleźć opiekunkę dla dziewczynki, której była opiekunem prawnym na ten moment. I może brunetka zabrała się za szukanie, ale potem stwierdziła, że w ostatnim czasie tak często jest poza domem, z dala od niej, że skoro pannie Zimmermann nie przeszkadzało, by wzięła dziecko, to postanowiła ją zabrać ze sobą. Zwłaszcza, że umówiły się w takim miejscu, że dziecko absolutnie nie przeszkadzało. Wzięła więc wózek ze sobą i udała się we wskazane miejsce, do sanktuarium zwierząt. Daleko nie miała, więc nawet nie było sensu brać samochodu.
-Hej-uśmiechnęła się już z daleka, widząc brunetkę siedzącą przed wejściem. Pewnie, że dała znać, że za moment będzie bo bała się, że będzie spóźniona, a nie chciała zostać posądzona o to, że wystawiła Gaię do wiatru! -Och-pisnęła tylko zaskoczona, gdy tak została wycałowana na dzień dobry. Bo może nie miała żadnego problemu z kontaktem z innymi osobami, czy bliskością, tak ją to po prostu zaskoczyło. -Molly. A to Sally. Postanowiłam ją wziąć jednak ze sobą-powiedziała, kucając przed wózkiem i pokazując na córkę, która ściskała za szyję, jakby chciała udusić, dinozaura, którego dostała parę dni wcześniej od wujka Joela.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Joel był po prostu śmieszkiem heheszkiem, który chciał poznać ze sobą dwie kobiety, które sam znał. A było to delikatne kłamstwo, bo tak nie do końca Gaię znał. Rozmawiał z nią tylko raz, przy okazji wesela, na które Gaia zaprosiła jego, żeby Luna mogła się z nim bawić. No, ale zanim Luna na to wesele dotarła to Gaia i Joel musieli przecież udawać, że rzeczywiście przyszli razem, a że Gaia była gadatliwa to zaczęła z nim rozmawiać. No i do Joela dotarło tylko to, że jeżeli chodzi o Lunę, to Gaia była bardzo opiekuńcza. Może nawet zbyt opiekuńcza. Także poznanie Gai z Molly miało na celu pozbycie się Gai. Albo zainteresowanie Gai kimś innym, na tyle długo, żeby Joel mógł się cieszyć spotkaniami z Luną. A, że Luna i Gaia mieszkały razem to jednak ta nieobecność Gai była wymagana. Nie, żeby Joel i Luna mieli grzeszyć czy coś. Po prostu nikt nie chciał, żeby Gaia była piątym kołem u wozu, a nieco chamsko wyprosić ją z jej własnego domu. Trochę taka fabuła z telenoweli jak już to napisałam.
Poza tym, że Gaia chciała wybadać Molly, to nie miała nic przeciwko samemu spotkaniu się z nią i poznaniu jej. Nawet jeżeli rzeczywiście nie wyszłaby z tego wymarzona randka. Gaia nigdy nie miała dosyć ludzi. Zawsze chciała być wśród ludzi i zawsze była zainteresowana poznawaniem ludzi. No i naprawdę miała nadzieję, że Molly nie jest sekretną żoną czy dziewczyną Joela, bo naprawdę nienawidziła jak kobiety robiły sobie wzajemnie świństwa. Chociaż w tym przypadku świnią byłby Joel. I byłby to poważny poziom bycia świnią, bo jednak umawiałby swoją żonę/dziewczynę na randkę z przyjaciółką swojej kochanki. Pojebane. No, ale mężczyźni są dziwni, więc nie ma co się dziwić.
- Przepraszam! – Musiała zareagować jak usłyszała piśnięcie Molly. – Zawsze zapominam uprzedzić ludzi, że jestem taką osobą. – Miała oczywiście na myśli to, że jest bardzo dotykalska i kocha naruszać granice ludzi mimo, że doskonale wie, ze nie powinna tego robić. Między innymi dlatego, że gdyby ktoś tak zrobił w stosunku do niej, to byłaby z tego bardzo niezadowolona. No może nie, że niezadowolona, ale z pewnością zaczęłaby postrzegać taką osobę inaczej.
- Nie mam nic przeciwko. – Odpowiedziała, bo Gaia kochała dzieci. Nie mogła się doczekać momentu, w którym sama zostanie matką (w jakikolwiek sposób do tego dojdzie). – Cześć. – Przywitała się z Sally i nawet kucnęła, żeby wyrównać się poziomem z małą i wyciągnęła w jej stronę dłoń, żeby się z nią przywitać. Wiedziała, że wiele ryzykowała, bo dzieci to jednak humorzaste istoty. – Ale masz śliczne kiteczki. – Zwróciła uwagę na coś innego, bo naturalnie mała Sally była zbyt zawstydzona, żeby rzeczywiście przywitać się z Gaią. Nie winiła ją jednak. To pewnie przez tą czerwień, którą na siebie dziś przywdziała. Mogła postawić na inny kolor. – Widzę, że zabrałaś też ze sobą przyjaciela, co? – Zagadała jeszcze i nawet palcem dotknęła Sally, żeby nawiązać jakiś kontakt, ale ostatecznie postanowiła się małej za bardzo nie narzucać. Może będzie musiała ją przekonać jakimiś przekąskami. Miała dwa koty, więc wiedziała, że czasami żeby dotrzeć do kogokolwiek, trzeba to zrobić przez żołądek.
- Kupiłam nam już bilety jak coś, więc możemy od razu iść do tamtego wejścia. – Wskazała kierunek, a sama wyjęła telefon, w którym miała kupione te bilety. Nienawidziła stać w kolejkach. – Miałyście długi spacer? – Zauważyła oczywiście, że przyszły na pieszo podczas kiedy ona postanowiła zanieczyścić atmosferę oparami swojego auta.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Joel i śmieszek heheszek? Molly nie do końca znała go z tej strony! Wiadomo, wcale nie uważała za faceta z największym (najdłuższym? najgrubszym?) kijem w tyłku. Dla niej był poważnym facetem, na którego można liczyć w każdej chwili, niezależnie czy chodzi o ploteczki przy piwie (w końcu w młodości często tak spędzali czas, kiedy Molly była związana jeszcze z jego przyjacielem, w studenckich czasach), czy poważne sprawy. Ale robienie pranków, czy czegoś takiego? Nie, to do niego nie pasowało!
Choć chęć zaprzyjaźnienia Gai i Molly miała już znacznie więcej sensu, niż swatanie ich! Przecież nie tak dawno architektka wnętrz rozmawiała z Dewittem, że jest na etapie poznawania nowych ludzi, tworzenia nowej grupy znajomych, skoro znalazła się już w Lorne Bay. Na pewno to mu się skojarzyło, gdy chciał z Luną pobyć sobie sam na sam w mieszkaniu. I totalnie Ich rozumiała. Sama co prawda musiała się przygotować do tego, że jeśli jeszcze kiedyś będzie chciała się z kimś spotykać, to będzie miała piąte koło u wozu, albo gumowe ucho w postaci swojego dziecka i będzie musiało ono pójść odwiedzić koleżankę, ciotkę, babcie lub kolegę. Na szczęście to było bardzo w oddali!
No właśnie, Joel musiałby być nie tylko świnią, ale i jakimś zboczeńcem, czy fetyszystą, chcącym być zradzany przez swoją sekretną żonę z kobietą, którą zna. Dlatego nie było to do końca prawdopodobne. Ba, nie było to wcale prawdopodobne, a to chyba dobrze.
-Nie ma sprawy, po prostu się nie spodziewałam-machnęła ręką. Nie należała do osób, którym to przeszkadza, których to odpycha, czy irytuje. Teraz już na przykład Adams doskonale wiedziała, że każde przywitanie z Zimmermannówną będzie tak wyglądało i sama będzie otwierać ramiona, spokojnie. Kto wie, może i Sally się nauczy. W końcu ostatnio wizyty kogokolwiek oznaczały nową zabawkę i po to było warto otworzyć swoje łapki. Mała materialistka.
Sally może nie była zawstydzona, ale niespecjalnie była wylewna. Nie można się było na nią gniewać, mama będzie ją bronić! -Tak, dostała od wujka Joela i w ostatnim czasie to ulubiona przytulanka-cóż, czasem musiała być adwokatem dziecka, czasem tłumaczem z dziecięcego na ludzkie. Już się przyzwyczajała do tego i jej to nie przeszkadzało, a co najlepsze, w miarę jej to wychodziło.
-Świetnie, dzięki. Młoda może wchodzić za darmo-zapewniła, że nie trzeba teraz na szybko kombinować dodatkowego biletu - Panienki Adams (choć Sally oficjalnie miała na razie inne nazwisko) już były niedawno w Sanktuarium, więc wiedziały co i jak.
-Nie, mieszkamy tutaj niedaleko. Zupełnie nie opłacało babrać się z fotelikiem, a wózek i tak będzie nam potrzebny-powiedziała. Tu nie chodziło o ekologię, ani nic takiego. To znaczy, wiadomo, skoro się żyło w Tingaree, trzeba było na to zwracać uwagę, w końcu żyło się w zielonej okolicy, ale czasem dystans jest na tyle mały, że szkoda zachodu!

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia to w ogóle go nie znała. I nie miała pragnienia, żeby go poznawać. Rozmawiała z nim na tym weselu, bo jednak był jej „randką”, ale gdyby mogła cofnąć czas to by cofnęła i udawała, że ma chore gardło. Nie rozumiała dlaczego Luna do niego wzdycha. Dla Gai to był najnudniejszy człowiek swiata. Ale może tak myślała tylko i wyłącznie dlatego, że Joel był starszy i pewnie miał w życiu inne priorytety. Chciałaby, żeby jej przyjaciółka wybiła sobie go z głowy, ale jednocześnie nie robiła nic w tym kierunku, bo to nie jej sprawa. Jedyne czego chciała to to, żeby Luna była szczęśliwa. A czasami ten typ ją uszczęśliwiał, co było dziwne, ale co zrobisz.
Na tym etapie Gaia była tak wrogo nastawiona do Joela, że naprawdę by jej nie zdziwiło, gdyby rzeczywiście jego fetyszem było to, że chce być zdradzany przez laskę, którą znam, bo ta się przyjaźni z laską, z którą on tak naprawdę chce być. Jezu. To wszystko było tak skomplikowane, że Gaia nie powinna o tym myśleć, bo się jeszcze nabawi zawrotów głowy. A tego jej brakowało, żeby diagnozowała sobie jakiegoś guza mózgu. A, że ostatnio namiętnie oglądała Grey’s Anatomy, to na bank wmówiłaby sobie jakiegoś guza, którego mógłby zoperować tylko i wyłącznie przystojny doktor Derek.
- Nikt się nigdy nie spodziewa. – Westchnęła sobie lekko. – Czy to ogólnie coś złego? Witać ludzi właśnie w taki sposób? – Ona na przykład wiedziała, że przytulenie poprawia jej humor, więc gdyby ludzie ją przytulali na przywitanie to z pewnością miałaby więcej chęci, żeby z daną osobą spędzać czas. Chociaż pewnie nawet ona miała momenty, kiedy nie chciała być dotykana. Po prostu teraz nie myśli o tych momentach, bo nie ma na nie pomysłu.
- W ogóle się nie dziwie. Jest absolutnie uroczy. Też bym chciała poprzytulać się do takiego uroczego jegomościa. – Teraz będzie musiała sobie zainwestować w pluszaka, żeby jej noce nie wydawały się tak samotne. Nie udawało jej się inwestować w ludzką istotę, więc najwyżej pójdzie do Ikei i kupi sobie blahaja. Blahaj to zawsze dobry pomysł.
- Tak. Wszystko posprawdzałam. – Gaia na randki przychodziła przygotowana. Od Joela wiedziała w jakim wieku jest dziecko, więc się zabezpieczyła. Nie brała tylko, żadnych prezentów i przekąsek, bo jednak uznała, że nie wie co Sally lubi, a to już raczej zadanie Molly, w które Gaia nie chciała się wpieprzać.
- Okej. To dobrze, bo jednak miałabym wyrzuty sumienia, gdyby się okazało, że przebyłyście sporą drogę, a tu jeszcze spacer przed nami. – Bo jednak zakładała, że trochę pochodzą. Pewnie niewiele, bo Sally była za mała, żeby wynieść z tego wyjścia coś konkretnego, pewnie nawet nie jarała się tym Zoo tak jak na przykład Gaia. – Więc jak ci idzie? Z byciem mamą z zaskoczenia? – Joel jej wspomniał o dziecku i o tym jak Molly się go dorobiła, ale też nie opowiadał za dużo, bo uznał, że powinny same o tym porozmawiać, bo to nie jego sprawa. Poza tym jakby wszystko opowiedział Gai o Molly, to nie byłoby sensu w tej randce.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
No jak na takie nieznanie się to Joel miał wiele chęci, aby mieszać się w życie Gai. Aż tak był zdesperowany, by spędzać czas z Luną? Co prawda, wychodziło, że słucha co Molly do niego mówi. Bo Adams wspominała, że w tym momencie nawiązuje wiele znajomości i odgrzewa stare przyjaźnie, więc chętnie i nową koleżankę pozna! No, ale już zostawmy biednego Dewitta w spokoju, bo tak plotkujemy, że na pewno pieką go uszy, albo biedny ma czkawkę!
Gaia to by pewnie chciała, aby McDreamy ją obejrzał, a nie mieć guza mózgu. Molly była dość... oporna i w kwestii hipochondrii (choć w przypadku Sally już bardziej obawiała się każdego objawu, który mógłby być chorobą), i w kwestii kochania się w gwiazdach, czy innych celebrytach. Ani teraz, bo była zbyt poważną kobietą, po trzydziestce, samotną matką, ani w młodości, bo wtedy właściwie cały czas kogoś miała.
-Nie, ale to nie jest zbyt często spotykane. Ludzie sądzą chyba, że to jest spoufalanie się i nie wypada tego robić z każdą przypadkową osobą-zauważyła. I trochę w tym było. Bo z dobrą koleżanką, psiapsi i w ogóle, to przecież normalne, że człowiek wita się przytulasem, czy nawet cmoknięciem w policzek. A z chłopakiem to nawet nie w policzek! Ale z osobo nowo poznaną? No, to nie było wcale takie częste, nawet fakt, że jest to przyjaciółka przyjaciółki, nie musiało świadczyć, że chce się z kimś spoufalać!
-A jaki jest milutki w dotyku-przyznała z lekkim rozbawieniem. Ona ostatnio nie miała totalnie do kogo się przytulić, ale nie narzekała na to. Można było rzucić, że jak jej tego brakuje, to niech choć sobie założy profil na tinderze, jak nie chce związku to nawet lepiej, poprzytulać się i uprawiać seks można. No ale to totalnie nie było to, co kręciło Molly, co w ogóle ją interesowało. Trudno, będzie musiała cierpieć.
-Niczym się nie przejmuj-jakby się znały nieco lepiej, to Adams kazałaby Gai się ogarnąć, bo przesadza z tym przejmowaniem się, planowaniem, sprawdzaniem i tak dalej. Niech się dzieje, co chce. Obie były dorosłe, mogły decydować o sobie i nie musiały przy każdej okazji robić listę plusów i minusów, żeby trzeba było robić to wcześniej, bo inaczej będą stały przy budce z hot dogami dobry kwadrans, aby wybrać sos do parówy.
-To chyba nie jest pytanie do mnie, bo słabo tak siebie samą oceniać-przyznała niepewnie. Ona sądziła, że jakoś sobie radzi w temacie wychowania, ale czy tak było naprawdę? Na pewno można było jej wiele zarzucić, że nie zakłada kapelusika dziewczynce, czy skarpetek, a przecież jest tylko 26 stopni. No, ale czy powinna się przejmować takimi głupotami? -Ale myślę, że jest okej. Zawsze chciałam być mamą, co prawda w innych warunkach, ale przynajmniej rozstępy mnie ominęły-może nieco prześmiewczo stwierdziła, ale temat otrzymania Sally wciąż był dla niej niewygodny. Nie miała czasu przetrawić na przykład tego, że rozstała się z mężczyzną, który miał być miłością jej życia. A że sama nie może mieć biologicznych własnych dzieci, to mówić specjalnie nie chciała, nie na pierwszym spotkaniu, nie w miejscu publicznym. Co prawda przy kobiecie to było bardziej komfortowo rozmawiać o sprawach rozrodczych, okresach i macicach niż z jakimkolwiek facetem, nawet własnym, osobistym...

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
A kto by nie chciał, żeby McDreamy go oglądał? Jasne, że Gaia by chciała, żeby jakiś przystojny typek zajrzał jej do mózgu i zakochał się w jej wnętrzu, a nie w urodzie! Gaia chodziła sobie teraz po tej planecie otwarta na to, żeby po długiej przerwie, na nowo się zakochać. Nic więc dziwnego, że na razie odpowiednim kandydatem wydawał się ten fikcyjny z telewizji, bo wszyscy inni ją na razie ranili. Albo ona ich (oczywiście nieświadomie, bo Gaia jest nieskazitelna i idealna).
- Okej. No rozumiem. – Podrapała się po skroni. – Ale, żeby nie było, ja tam nie robię tego z każdą przypadkową osobą. Ciebie na przykład nie uważałam za przypadkową osobę, dlatego to zrobiłam. – Wolała wyjaśnić, żeby na przykład nie stracić punktów na starcie, bo np. Molly uzna, że jednak randka z typiarą, która wita się z randomowymi ludźmi w ten sposób to nie jest raczej coś co dobrze wróży na przyszłość. Gaia nie lubiła relacji, które kończyły się tylko na pierwszych randkach. Chciała więcej i po większej ilości randek można sobie na luzie zadecydować czy warto to ciągnąć dalej czy nie. Każdy zasługuje na nieco dłuższą szansę.
- Sprawdzę później, jak Sally mi nieco bardziej zaufa. Ale rzeczywiście wygląda na super milutkiego. – Nie chciała teraz dotykać pluszaka małej, bo wiedziała jakie dzieci potrafią być. Wredne i nie lubiące dzielić się zabawkami. A Gaia nie chciała go już teraz zabierać czy dotykać. Poczeka aż Sally sobie zaśnie, hehe. Żartuje, Gaia może i kradła ludziom krasnale ogrodowe, ale na pewno nie kradła dzieciom zabawek. W tej kwestii była raczej normalna.
- Zapytałabym małą, ale właściwie to nie muszę jej nawet pytać. – Widać było po dziewczynce, że jest zadbana i szczęśliwa. Miała na sobie czyste ubranko, paczkę przekąsek, starannie zrobioną fryzurę, nie panikowała na widok nieznajomej twarzy Gai. Takie rzeczy łatwo wyczuć w przypadku dziecka. A przynajmniej tak się Gai wydawało. Dopiero zamierzała zacząć pracę z dziećmi, więc będzie mogła się uczyć.
- Jezu. Cieszę się, że to mówisz, bo ja mam dokładnie tak samo. Bardzo chcę być mamą. Nie mogę się tego doczekać, ale jednocześnie niekoniecznie widzę siebie w roli kogoś kto to dziecko nosi. – Dlatego jak zaczyna się spotykać z jakąś kobietą to od razu wykłada kawę na ławę i informuje, że jak będą miały dziecko to, albo ta druga rodziny, albo wynajmują surogatkę. W ostateczności mogłaby adoptować, albo związać się z kimś kto już ma dziecko. Wiadomo, że najfajniej jest mieć swoje, ale Gaia była gotowa obdarować swoim instynktem macierzyńskim każde dziecko. – Ogólnie to podziwiam to, że się podjęłaś czegoś takiego. Serio. Mega odważne i zajebiste z twojej strony. – Spojrzała jeszcze na małą i jej współczuła. Nie bycia z Molly oczywiście. Tego, że jeszcze niekoniecznie dotarło do niej to co się stało i w jak nietypowej sytuacji się znalazła. – Jakbyś potrzebowała kiedyś darmowej, ale zajebistej opiekunki to polecam się. – Chciałaby więcej czasu spędzać z dziećmi, żeby upewniać się w tym, że rzeczywiście te dzieci chce mieć.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Hm, niby w tych słowach były jakaś prawda - w pewnym momencie człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że piękne oczy nie są wiele warte, w przeciwieństwie do dobrego charakteru, wspólnych zainteresowań i cóż, umiejętności gotowania. No ale w sumie to McDreamy to był już staruszek, może Gaia miała takie fetysze, że lubiła czterdziestoletnią różnicę wieku... Choć nie, McDreamy nie był tyle starszy, ale on znowu był martwy. Sorry za spojler. Wracając do tematu, to Molly niby chciała być zakochana, ba, chciała być w szczęśliwym związku, ale nie wiedziała, czy to jest to, co jest jej potrzebne w tym momencie. W końcu miała ważniejszy quest - opiekę nad Sally. A co dalej z tego wyjdzie? Trudno było jej stwierdzić. W końcu nie chciała zostać samotną matką do końca świata. Nikt nie chciał być samotny, nawet Molly.
-Ale to nic złego w sumie. Lepiej być sobą, niż udawać kogoś innego, aby tylko spodobać się innym-powiedziała. W końcu halo, to było tylko wylewne przywitanie się, na misia, poklepanie po plecach. Choć słowa nie robię tego z każdą przypadkową osobą mogły być zrozumiane naprawdę dwojako i cóż, tak jak tulenie na dzień dobry nie było niczym złym, tak sypianie z kim popadnie już nieco mniej. A przynajmniej Molly nigdy tego nie praktykowała. Choć nie oceniała, żeby nie było!
-No tak, jakbyś chciała ot tak wyciągnąć po niego rękę, to mógłby smok Cię chapnąć-zaśmiała się. Cóż, pomyliła też dinozaura ze smokiem, ale nie bójmy się powiedzieć. Efekt byłby taki sam a rana bolesna i pewnie trudno gojąca się. A tu mowa dopiero o ugryzieniu przez Sally! Dzieciom lepiej nie zabierać zabawek, nawet w dobrym celu! Adams nie była jeszcze matką roku, ale tyle to wiedziała! No, ale widać że to nie było nic wielkiego, skoro nawet bezdzietne lambadziary zdawały sobie z tego sprawę.
To, że Sally miała ładną sukienkę, nie musiało o niczym świadczyć, to że miała kiteczki, mogło być wynikiem naduyżć, bo Molly sobie je wymyśliła, a dziecko nie działo współpracować i był ryk i zgrzytanie pojedynczymi zębami! To tylko pozory, a ich nigdy nie warto słuchać. Prawdą jednak było to, że dziewczynka jeszcze była za mała na to, by opowiadać komukolwiek co i jak.
-Myślę, że dla dzieciaczka warto się poświęcić, w końcu to tylko parę miesięcy z całe życia-powiedziała. Nie do końca rozumiała rozumiała to podejście, ale dlatego że naprawdę, te wszelkie niedogodności wynikające z ciąży jej nie przerażały. Może dlatego, że miała czarno na białym, w medycznym języku napisane, że nie będzie miała problemów. A jak wiadomo, trawa po drugiej stronie płotu jest zawsze bardziej zielona i jak czegoś nie można mieć, to nie wydaje się to wcale takie złe.
-Och, no przestań już, bo się zarumienię-zaśmiała się. Czuła się dość nieswojo, jak ludzie mówili, że jest wspaniała, oh ach i w ogóle, skoro tak naprawdę zrobiła to, co najzwyczajniej wypadało zrobić. Zwłaszcza, że przecież w Australii cały system domów zastępczych i tak dalej był mocno rozwinięty, wiec to nie było tak, że Molly była jedyną osobą, która się podjęła takiego zadania. Dla niej nie było innej opcji, ale faktycznie, była dobrym człowiekiem.
-Na brak chętnych opiekunek dla Sally narzekać nie mogę... Ale już nikt nie zaproponuje, że to ze mną gdzieś wyjdzie, abym mogła się rozerwać, czy odpocząć!-powiedziała oburzona. I to nie tak, że nie zostawiłaby Gai dziecka. Tylko faktycznie, wszystko kręciło się wokół dziewczynki i tak naprawdę Molly to albo wychodziła do pracy, albo na zakupy. Rzadko miała okazje, by zrobić coś dla siebie samej. -O popatrz, ale słodkie zwierzątka-zaśmiała się, parkując wózek przed jednym z wybiegów, aby Sally mogła pooglądać zwierzaki. Ostatnim razem szybko przycięła komara, zobaczymy jak będzie teraz.

gaia zimmerman
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Pokiwała energicznie głową.
- O tak. Dokładnie tak. Lepiej być sobą niż kimś innym. Lepiej żeby nienawidzono mnie za to kim jestem niż kochano za to kogo udaje, prawda? – Zarzuciła cytatem, który był bardzo modnym statusem na GaduGadu w czasach gimnazjum, w niewielkim, europejskim kraju. Skąd Gaia miała takie informacje? Nie mam zielonego pojęcia i niech tak zostanie. Jak ktoś kogoś nie lubi, bo jest sobą, to wtedy człowiek ma tylko pewność, że może trzymać się z dala od nieodpowiednich dla siebie ludzi. A taka Gaia to chciała się otaczać ludźmi, którzy mają energię zbliżoną do jej energii. No poza Luną, bo Luna miała całkiem inną energię, ale jednocześnie była najlepszą przyjaciółką Gai.
- Wolę nie ryzykować. Bardzo sobie cenię moje dłonie. Potrzebuję ich. – A nawet jakby nie straciła tej ręki to pewnie ciężko się wyleczyć z takiego smoczego, albo dziecięcego ugryzienia. Zarówno smoki jak i dzieci miały pewnie pełno zarazków w jamie ustnej i rozmnażały się jak pojebane. Gaia wolała nie ryzykować. Miała prawie idealne ciało, które było pozbawione jakichkolwiek blizn. A przynajmniej nie były jakoś specjalnie widoczne.
No to już była bardzo kwestia indywidualna, bo na tej samej zasadzie można by oceniać każde napotkane dziecko. Jeżeli niezadbane to patologia, ale jeżeli zadbane to też może być patologia, bo matka mogła się znęcać czesząc, albo wciskając te tłuściutkie nóżki w jakieś obrzydliwe, zbyt grube rajstopy.
- Może. – Nie wiedziała tego i też nie miała zamiaru uparcie bronić swojej opinii. – Po prostu za ciężko pracowałam nad moim ciałem, żeby dać je sobie zrujnować w taki sposób. – Może jakby zaliczyła jakąś wpadkę i poczuła więź z kaszojadem to zmieniłaby zdanie i pokochałaby dziecko jeszcze bardziej i byłaby gotowa na to, żeby stracić swoje cudowne ciało po to, żeby wydać z siebie dzieciora. No chyba, że ten dziecior okazałby się jakimś patusem, albo mordercą. Wtedy to jednak słabo da sobie zrujnować ciało za kogoś takiego. – Na razie jestem pewna, że nie chcę, żeby cokolwiek we mnie dojrzewało. – Ewentualnie tasiemiec, bo wtedy chociaż będzie też chudła.
- Nie ma co się rumienić. Mówię prawdę. Serio. Odważny krok. – Żyła sobie tutaj jako kobieta bez dziecka i pewnie rozwijała karierę czy coś, a tu nagle bum. W jej domu pojawia się dziecko, które w jakimś tam stopniu ma wyrobiony charakter i jest już małą osobą, która mniej więcej wie czego chce. Nie potrafi tylko tego dokładnie wyjawić.
- To widzę, że Sally jest popularną księżniczką. – Zerknęła sobie jeszcze na dziewczynkę, która już mocno miała wywalone w to czy rozmawiają o niej i do niej. Zajęła się swoimi dziecięcymi sprawami. Czyli pewnie śliniła się i gaworzyła. – Dobrze. To w takim razie pozwól, że będę pierwszą, która zaoferuje moje towarzystwo dla ciebie. Jeżeli będziesz potrzebowała się gdzieś wyrwać, albo odpocząć, to możesz śmiało do mnie zadzwonić! – W sumie to było chamskie, że rzeczywiście nikt tutaj nie myślał o tym, że Molly też będzie chciała sobie odpocząć. Tym bardziej, że diametralnie musiała zmienić życie i dostosować je do małej Sally.
Gaia kucnęła sobie przy wózku Sally i zaczęła jej pokazywać zwierzątka, w razie gdyby mała nie potrafiła zlokalizować czegoś co pewnie wyglądało jak jakaś krzyżówka jelenia z bawołem czy ki chuj.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Molly pokiwała głową, choć...-Osobiście nie chciałabym, aby ktokolwiek mnie nienawidził, niezależnie od powodu-przyznała. Może nie była już nastolatką szukającą aprobaty w każdej możliwej osobie, ale dalej należała do osób, które lubią się kłócić czy mieć jakieś konflikty. Co innego nie lubić się, czy ignorować. Z tym Molly była totalnie okej, wiedziała że nie jest nutellą, aby ją wszyscy lubili. Choć podobno są też osoby, które za nią nie przepadają. Okej, spokojnie, może być. Jednak osób, które nienawidzą i gardzą tym przysmakiem bogów było naprawdę mało.  To chyba też była cecha osoby dorosłej, że unikała bezsensownych konfliktów, które nie wnosiły niczego pozytywnego do życia. Jak się człowiek pokłóci ze swoim partnerem, to można się chociaż pogodzić potem. Podobno, tak ludzie mówią.
-Lepiej nie ryzykować-zaśmiała się, bo cóż. Ona tylko żartowała, Sally nie poszła jeszcze do przedszkola czy żłobka i nie dowiedziała się, że gryzienie to jest bardzko skuteczny sposób aby otrzymać to, czego się chciało. Niezależnie czy to była zabawka trzymana przez inne dziecko, czy chęć, aby doprowadzić je do płaczu. O boże, ile jeszcze wyzwań wychowawczych czekało na biedną Molly? Nieważne.  W dzisiejszym świecie można było podpaść wszystkim, tym czego się nie robiło a także tym, co się robiło. Patologii w XXI wieku było tyle, że trudno było się w tym wszystkim odnaleźć, a oskarżonym można zostać bezpodstawnie, bez dowodów, ani niczego takiego. Nie było to sprawiedliwe, ale czy życie było sprawiedliwe?
Następne słowa Gai były dość, hm... kontrowersyjne, ale Adams nie chciała dać po sobie poznać, że się z nimi nie zgadza, lub ich nie rozumie. Każdy miał prawo do swojego zdania, zwłaszcza w tematach dotyczących swojego własnego ciała. Dla Molly nie było to ważne, czy ma pięć kilo więcej, czy mniej, ale nie znała historii Gai. Może ona, tak samo jak Monica Geller była totalnym grubaskiem i przez ostatnie kilka lat mocno pracowała nad tym, aby wyglądać teraz tak, jak wyglądała? Bo nie oszukujmy się, wyglądała jak milion backsów. Nawet jeśli były to australijskie dolary, warte mniej więcej połowę mniej niż amerykańskie. Czy jakoś tak. Nieważne. Nie była jednak osobą, która zawsze musiała skomentować. Nieważne, że miała zupełnie inne podejście do tej sprawy. Postanowiła przemilczeć to, licząc, że zaraz zmienią temat.
-Może masz rację, ale nie mam zamiaru czuć się jak jakaś superbohaterka. -zaśmiała się. Uważała się za dobrą osobę, rozsądną, ale żadną cudowną, jedyną w swoim rodzaju. Zrobiła to, co powinna była zrobić, co większość osób zrobiłaby na jej miejscu. Może nie wszyscy, ale na pewno nie była jedyna. Z resztą, to wszystko to była grubsza sprawa,  nieco osobista i może trochę samolubna.
-Zdecydowanie. Jest też z tego powodu bardzo zadowolona i szczęśliwa. Może trochę rozpieszczona, ale bez przesady-zaśmiała się, kołysząc wózkiem, aby zapewnić trochę rozrywki temu dziecku, które na pewno gaworzyło i tuliło dinozaura. -Jasne, dziękuje. Będę dzwonić-powiedziała, mówiąc to z przekonaniem, że w  pewnym momencie faktycznie skorzysta z tej propozycji. Potrzebowała czasem się rozerwać, być sobą i tak dalej. Choć oczywiście, że dziecko było ważniejsze! -Hej, masz może ochotę na.... watę cukrową, albo coś?-zapytała widząc w oddali stanowisko, które sprzedawało różne słodycze i inne napoje,  którymi mogły się posilić, obserwując krokodyle i inne takie. Dla Sally przekąski były w torbie, ale dorośli mieli swoje własne pieniążki i mogli kupować sobie co tylko będą chcieli.-Zostaniesz z nią sekundkę?-zapytała, wyciągając portfel, a raczej telefon z torebki i poszła cośtam im kupić. Wina nie było, zapewne, ale wciąż mogły się dobrze bawić!

gaia zimmerman 
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- No jasne. Ja mam tak samo. Nie chciałabym, żeby ktokolwiek mnie nienawidził. – Niestety nie miała wpływu za bardzo na to jak odbierają ją ludzie. Gaia starała się być dla wszystkich miła i wyrozumiała, ale nawet to potrafiło kogoś zirytować. Albo po prostu jej nienawidzili, bo była piękna. To też może być dobry powód. Tak czy siak jeżeli ktoś rzeczywiście jej nie lubił, albo nienawidził to ona o tym nie wiedziała. A jakby wiedziała, to by starała się to naprawić. Chociaż nie. Był ktoś kto jej nienawidził i o tym wiedziała, ale tego nie naprawiała. Cece Callaway. Nienawidziła jej za złamanie serca Bianci. Tak. Ktoś jednak istniał i uroda Gai nie miała z tym nic wspólnego.
Gaia po prostu obawiałaby się tego, że po urodzeniu dziecka nie miałaby tego samego ciała, które ma teraz. A dla niej, oznaczałoby to, że straciłaby pewność siebie, którą miała teraz. A nie oszukujmy się, zgubienie tej pewności siebie prawdopodobnie trochę by jej pomogło. Często zachowywała się przez to obrzydliwie i aż cud, że miała jakichkolwiek znajomych, którzy wytrzymywali z tak egocentryczną osobą. Fakt, że myślała, że ludzie jej nienawidzą za to, że jest piękna? Obrzydliwe. Mogła cieszyć się bardzo dobrymi genami. W końcu jej cała rodzina składała się z niesamowicie atrakcyjnych ludzi. Nad ciałem jednak pracowała samodzielnie spędzając niezliczone godziny na siłowni i uprawiając jogę. Była święcie przekonana, że po urodzeniu dziecka nie miałaby czasu na to, żeby poświęcić takie same godziny na powrót do „dawnej formy”. Potrzebowałaby kilku lat aż dziecko stanie się bardziej samodzielne.
- Rozumiem. – Uśmiechnęła się. – Ale w mojej opinii powinnaś. Nie odejmuj sobie zasług. Nie ma nic złego w byciu dumnym z tego co się zrobiło. – Powiedziała typiara, która nagradzała się za samo wstawanie z łóżka, bo przecież była pępkiem świata. – Myślę, że dobrzy ludzie powinni być celebrowani bardziej. – Trochę ją wkurzało to, że dobro było czymś co nie było promowane. Ona na przykład kochała dobrych ludzi i jak takich spotykała to się z miejsca zakochiwała.
- Słuchaj, dzieci trzeba trochę rozpieszczać. – Wiadomo, są granice, żeby później nie były rozpieszczonymi bachorami. Gaia jednak chciałaby, żeby dzieci w jej otoczeniu zachowywały swoje dzieciństwo jak najdłużej. Także na bank byłaby tą mamą (albo ciocią), która rozpieszcza jednak do granic możliwości. – Jestem pierwszorzędną imprezowiczką, więc możesz na mnie liczyć. – Była tak zajebistą imprezowiczką, że potrafiła zaliczyć dwie imprezy, w międzyczasie pójść do pracy i nie spać wcale, albo przyciąć komara na max godzinę. Ale to wszystko minie. Niech jej tylko stuknie trzydziestka. Ale się zdziwi.
- Jasne, że mam ochotę na watę cukrową, albo coś. – Gaia zawsze miała ochotę na coś słodkiego. W końcu była typem człowieka, który w torebce miał zawsze więcej cukierków i żelków niż na przykład tamponów czy chusteczek higienicznych. – Jasne, że tak. – Uśmiechem zapewniła Molly, że zostanie sam na sam z dzieckiem nie jest dla niej jakimś wyzwaniem. Przejęła od Adams stery nad wózkiem, ale stanęła z boku, że móc widzieć Sally. Kontynuowała bujanie wózkiem, żeby mała się nie znudziła zwykłym siedzeniem. Po chwili nawet kucnęła obok małej i próbowała ją zainteresować pokazując jej zwierzęta przy wybiegu, przy którym aktualnie stali.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Być nienawidzonym to faktycznie nic przyjemnego, bo jednak musi być jakiś konkretny, poważny powód, aby kogoś obdarzyć tak silnymi uczuciami. Co innego obojętność... Tutaj nie trzeba było robić nic, a czasem było to nawet bardziej bolesne, niż nienawiść. Choć tylko u niektórych osób. U kogoś, na kim człowiekowi zależy to zdecydowanie najgorsze co może być. Jednak w każdym innym przypadku, obojętność była totalnie... obojętna. I Molly naprawdę starała się, aby być obojętną dla jak największej ilości osób. Dzięki temu życie było o wiele bardziej przyjemne. Zwłaszcza w jej sytuacji, kiedy ludzie byli nad wyraz ciekawi, skąd w jej życiu wzięło się dziecko, plus czemu się wzięła sama. Ona nigdy nie lubiła być w centrum uwagi, a już na pewno nie w taki sposób. Teraz marzyła o tym, aby każdy przyjął jej sytuacje jako coś normalnego i dał jej spokój.
Po ciąży to wiele rzeczy może się zmienić i rozstępy na brzuchu to mało. Mogło się coś w głowie odkleić, dostać jakiegoś odpieluszkowego zapalenia mózgu i tak dalej. Z tym, że może przebojowa osobowość Gai była powiązana z rozmiarem 0, czy tam 2, ale to nie było wszystko. Dziewczyna miała pewność siebie, charakterek też - na pewno niewiele by się zmieniło, jakby jej pryszcz wyskoczył na środku nosa. Choć wiadomo, nikt człowiekowi tak nie dowali, jak on sobie sam, więc byłoby prawdopodobne, że Gaia sama by się wyniszczyła, wmawiając sobie, że coś się zmieniło, straciła swoje juju czy coś takiego. A przeciętny człowiek, lubiący ją za to, jaka jest, totalnie by na to nie zwrócił uwagi. Molly chyba była już za stara na to, aby nawet do chłopaka wzdychać tylko dlatego, że jest przystojny. Od tego są aktorzy i tym podobni, żeby można było się ślinić do nich przez ekran telefonu, laptopa czy czegoś tam. Dla niej ceniło się coś więcej. No, ale ona była już stara, nie bójmy się tego powiedzieć. Dużo przeszła, mogła zmądrzeć.
-Dzięki-uśmiechnęła się. Niezależnie od tego, jak Molly uważała, że nie zrobiła nic super to każdy lubił usłyszeć, że zrobiło się coś fajnego, że jest się dobrym człowiekiem. Każdy lubi usłyszeć jakiś komplement względem siebie, to nic dziwnego i nic nowego. Nawet taka Adams, która próbowała twierdzić, że jest inaczej.-Z jednej strony tak, ale z drugiej strony... Jeśli on tego nie chce?-zauważyła. Molly wiedziała, że podjęła dobrą decyzję, że może wpłynęła na całe życie drugiej osoby, ale czułaby się bardzo nieswojo, gdyby w przyszłości słuchałaby peanów od Sally co drugi dzień. Raz w roku, w trakcie dnia matki byłoby wystarczająco. Ba, to było po prostu wskazane!
-Trochę! Siebie też trzeba trochę rozpieszczać-zaśmiała się. Choć o wiele łatwiej było zabrać się za rozpieszczanie kogoś innego, zwłaszcza dziecka, nie można zapominać o sobie i o swoim wewnętrznym dziecku. Jednak jak przychodzi co do czego, to kogoś innego było faktycznie łatwiej rozpieszczać. Czas dla siebie to najtrudniej znaleźć, dlatego Gaia miała bojowe wyzwanie. Nawet nie to, aby rozpieszczać Molly, bo na pewno by umiała, ale żeby przypominała jej, by pomyślała o sobie. By zrobiła coś, na co ma ochotę, wyszła do kosmetyczki, na masaż czy coś takiego. O jeju, jak by sie jej masaż przydał! Między ganianiem za dzieckiem, za kurami i pracą, totalnie ktoś powinien jej wymasować plecki. I stopy, choć to było już kontrowersyjnym, żeby nie powiedzieć perwersyjnym stwierdzeniem, więc je pominiemy.
Adams podeszła do budki, kupując watę cukrową, dwie bubble tea, a także ciastko z kawałkami czekolady, ale ledwo wróciła bo jednak ręce miała dwie, a rzeczy do trzymania nawet więcej. -Co tam oglądacie?-zapytała trochę znienacka, stając za plecami Gai. Miała wielką nadzieję, że brunetka teraz nie wstanie, bo by pewnie doprowadziła do tragedii z lepkimi napojami, watą cukrową i innymi rzeczami i to nie mała Sally potrzebowałaby nagłej i awaryjnej zmiany ubrań!

gaia zimmerman
ODPOWIEDZ